Szkodliwość zaniedbywania obowiązków

29 stycznia 2023

Autorstwa Xiaowen, Hiszpania

W 2018 roku pracowałem w kościele jako montażysta filmów wideo. Ponieważ na początku nie miałem doświadczenia w montażu wideo i nie znałem metod pracy, uczyłem się pilnie, żeby opanować niezbędne umiejętności. Z czasem moje zdolności techniczne uległy poprawie i zostałem wybrany przełożonym grupy. Byłem zachwycony i gotów na ciężką pracę podczas wypełniania obowiązków. Później pojawił się problem przy bardziej skomplikowanym projekcie i mój przełożony zlecił mi jego zbadanie i rozwiązanie. W obliczu dużego obciążenia pracą i słabych umiejętności z początku pracowałem z braćmi i siostrami nad rozwiązaniem. Lecz po okresie ciężkiej pracy projekt zaczął nam lepiej iść, poprawiły się moje umiejętności techniczne, więc zrobiłem się leniwy. Pomyślałem sobie: „Może i ten projekt nie działa optymalnie, ale jest o niebo lepiej niż przedtem. Wystarczy, żeby wszystko funkcjonowało jak teraz. Nie ma potrzeby meldować tak często postępów. To takie męczące i stresujące”. Potem rzadko nabywałem nowe umiejętności i zaniedbywałem poszerzanie wiedzy w pracy. Kilka razy pojawiły się problemy z edytowanymi przeze mnie filmami, a inni radzili mi, żebym poprawił swoje wyniki. Choć wiedziałem, że mają rację, pomyślałem sobie: „I tak mam już dużo pracy. A jeszcze mam znaleźć czas na naukę, pomijając już, jakie to byłoby męczące. A co, jeśli moje wyniki i tak się mimo tego nie poprawią? Czy cała ta praca nie poszłaby na marne?”. Dlatego nie zwracałem uwagi na rady innych. Gdy mój przełożony zauważył, że nasze postępy są znikome, poprosił mnie o zidentyfikowanie problemu. Mój partner ciągle mi przypominał o rozwiązaniu tego problemu. Wtedy byłem temu niechętny. Pomyślałem więc: „Może i nasze postępy są powolne, ale i tak mamy lepsze wyniki niż przedtem. Nie należy się spieszyć”. Jednak w głębi duszy wiedziałem, że gdybym dokładniej zaplanował pracę, można było wiele kwestii poprawić. Ale zawsze, gdy pomyślałem o związanym z pracą stresie, i o zmęczeniu, gdybym poświęcił jeszcze więcej czasu na ten projekt, kolejny raz to odkładałem. Mój przełożony poruszył ze mną ten problem jeszcze dwukrotnie i dopiero wtedy niechętnie przemyślałem całą sytuację. Ostatecznie jednak nie znalazłem rozwiązania.

Później nie chciałem myśleć o pracy naszej grupy ani poświęcać się na rzecz postępów. Gdy miałem wolny czas, chciałem tylko odpocząć, a kilka razy nawet zaspałem, opóźniając naszą pracę. Podczas załatwiania spraw zostawałem czasem dłużej na dworze, unikając obowiązków. Podczas przerw nie myślałem o tym, jak poprawić swoje umiejętności, odpoczywając w zamian. I tak stawałem się coraz bardziej leniwy, zachowując pozory przy monitorowaniu i przydzielaniu pracy. Rzadko pomagałem innym szukać błędów w ich pracy, a kiedy pojawiały się problemy, nie chciałem myśleć, jak je rozwiązać. W rezultacie ociągaliśmy się z naszymi filmami, które z pewnością można było ukończyć przed terminem. W edytowanych przeze mnie filmach ciągle pojawiały się problemy, a nikt z braci i sióstr w mojej grupie nie poprawili swojej pracy. Gdy w pracy pojawiła się najmniejsza trudność, wszyscy tylko narzekali. Nie tylko nie udało mi się tego rozwiązać poprzez rozmowę, ale sam też narzekałem. Ponieważ poniosłem porażkę w pracy i nie poprawiłem wyników po kilku rozmowach z przełożonym, zostałem wkrótce zwolniony ze stanowiska przełożonego grupy. Po zwolnieniu czułem się okropnie, modliłem się do Boga i zastanawiałem.

Pewnego dnia podczas nabożeństw zobaczyłem te słowa Boga: „Niektórzy ludzie w ogóle nie chcą cierpieć przy wypełnianiu obowiązków, zawsze się skarżą, gdy natrafią na problem, i odmawiają zapłacenia ceny. Jaka to jest postawa? Jest to postawa powierzchowności. Co się dzieje, gdy wypełniasz swój obowiązek powierzchownie i traktujesz go lekceważąco? Kończy się na tym, że wypełniasz swój obowiązek kiepsko, choć jesteś w stanie wykonać go jak należy. W ten sposób nie spełnisz wymaganych standardów i Bóg nie będzie zadowolony z twojego podejścia do wypełniania powinności. Gdybyś mógł pomodlić się do Boga i szukać prawdy, wkładając w to całe swoje serce i umysł, gdybyś był zdolny do takiej współpracy, to Bóg już wcześniej wszystko by dla ciebie przygotował i w chwili, gdy do Niego przychodzisz, wszystko znalazłoby się na swoim miejscu, z dobrym skutkiem. Naprawdę nie musisz wkładać w to zbyt wiele siły: kiedy nie szczędzisz wysiłków, aby z Nim współpracować, Bóg już dawno wszystko by dla ciebie zaaranżował. Jeśli jednak jesteś podstępny i zdradziecki, obojętny wobec własnego obowiązku i wciąż schodzisz z właściwej drogi, to Bóg nie będzie działał; utracisz swoją szansę, a Bóg powie: »Nie jesteś dość dobry. Jesteś wręcz bezużyteczny. Odejdź i stań sobie gdzieś z boku. Lubisz być podstępny i zdradziecki, tak? Lubisz sobie poleniuchować i nie przejmujesz się zanadto, prawda? No cóż, w takim razie już nigdy nie będziesz musiał się przejmować!«. Bóg obdarzy tą łaską i szansą kogoś innego. Cóż na to powiecie: czy to triumf, czy porażka? (Porażka). Jest to sromotna porażka!(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Boga wspominałem pracę przełożonego. Zrozumiałem, że byłem taki, jak objawiły słowa Boga. Lekceważący, nieodpowiedzialny i niechlujny wobec obowiązków, niechętny do wysiłku. Gdy zacząłem pracę jako przełożony, poświęcałem swój czas i dokładałem starań, ale kiedy moje umiejętności uległy poprawie i osiągałem pierwsze wyniki, popadłem w samozadowolenie, spocząłem na laurach i tylko dogadzałem sobie. Myślałem tylko o tym, jak się zrelaksować, żeby mieć święty spokój. Nie miałem ochoty poświęcać się pracy i poprawie wyników. Nawet jeśli wyraźnie widziałem problemy, nie rozwiązywałem ich od razu, a gdy inni zwracali mi na nie uwagę, ignorowałem ich. Gdy jako przełożony widziałem, że inni narzekają na problemy, nie tylko nie omawiałem prawdy, żeby rozwiązać ich problemy, ale nawet się z nimi zgadzałem. Bez względu na to, jak bardzo opóźniała się praca nad produkcją wideo albo ile problemów mieli pracownicy, nie miało to nic wspólnego ze mną. Ja chciałem tylko dobrze się czuć i nie przemęczać się. W rezultacie w produkowanych przez nas filmach ciągle pojawiały się problemy, co poważnie opóźniało postępy produkcji. Bawiłem się ważnymi obowiązkami. Z troski o komfort i wygody ciała byłem gotów działać pobieżnie, oszukiwać Boga i innych. Gdzie się podziała moja cześć dla Boga? Bóg brzydził się i gardził takimi postawami w pracy. Myśląc o wszystkich problemach w pracy, gdybym tylko poświęcił czas i dołożył starań, sprawy nie potoczyłyby się w ten sposób. Ale byłem leniwy i nie chciałem cierpieć ani czuć zmęczenia. W rezultacie zaszkodziłem naszej produkcji wideo. Byłem samolubny, nikczemny i pozbawiony skrupułów! Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak stałem się zdegenerowany i dekadencki! Bóg wysyłał mi napomnienia, a ja nadal nie czułem skruchy. Jak mogłem być tak odrętwiały i nieprzejednany? Uświadomiwszy sobie to, poczułem winę i smutek. Nie zasługiwałem na rolę przełożonego, będąc tak nieodpowiedzialny i pozbawiony skrupułów. Zostałem zwolniony z własnej winy.

Kiedyś w trakcie nabożeństwa zobaczyłem fragment słów Boga: „Weźmy jako przykład osobę mającą poczucie odpowiedzialności – ilekroć ktoś – niezależnie od tego, czy jest to przywódca, pracownik, czy Zwierzchnik – jej coś powie lub poleci, osoba ta zawsze pomyśli: »Cóż, skoro mają o mnie tak wysokie mniemanie, muszę dobrze załatwić tę sprawę i nie zawieść ich«. Czy odważyłbyś się powierzyć sprawę tak sumiennej i rozsądnej osobie? Osobę, której możesz powierzyć załatwienie danej sprawy, musisz uważać za godną zaufania i dobrze o niej myśleć. Masz dobrą opinię i wysokie mniemanie o tego typu osobach. Zwłaszcza jeśli wszystko, co dla ciebie zrobiły, zostało wykonane bardzo sumiennie i całkowicie spełniło twoje wymagania, będziesz uważał, że są osobami godnymi zaufania. W głębi serca naprawdę będziesz je podziwiać i mieć o nich dobre zdanie. Ludzie chętnie obcują z tego typu osobami, nie mówiąc już o Bogu. Czy uważasz, że Bóg powierzyłby osobie niegodnej zaufania pracę, którą człowiek zobowiązany jest wykonać? (Nie, nie zrobiłby tego). Czego Bóg oczekuje od osoby, której wyznaczył określone zadanie w kościele? Po pierwsze, Bóg ma nadzieję, że będzie odpowiedzialna i sumienna, że potraktuje zadanie z wielką powagą i wykona je dobrze. Po drugie, Bóg ma nadzieję, że jest ona osobą godną zaufania, że bez względu na to, jak długo jej to zajmie i jak zmieni się jej otoczenie, jej poczucie odpowiedzialności nie osłabnie, a charakter wytrzyma próbę. Jeśli jest ona osobą godną zaufania, Bóg może być spokojny. Nie będzie już monitorował ani śledził tej sprawy, ponieważ w głębi serca Bóg ufa tej osobie. Gdy Bóg powierzy jej to zadanie, na pewno wykona je ona bez żadnych potknięć(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że osoba cechująca się człowieczeństwem jest odpowiedzialna w pracy, zdolna przyjąć kontrolę Boga, jest w stanie wytrwać w swoich obowiązkach i bez względu na sytuację wypełniać je według zasad. Taką postawę musimy przyjmować w pracy. A skoro kościół wyznaczył mnie do kierowania produkcją wideo, powinienem zrobić wszystko, co w mojej mocy, najlepiej jak potrafiłem, w porę identyfikować i rozwiązywać problemy w pracy, tak aby praca przebiegała normalnie. I chociaż chętnie wziąłem na siebie te obowiązki, później dbałem tylko o własną wygodę i nie wykonywałem żadnej pracy, nawet gdy inni wielokrotnie mnie namawiali i zachęcali. Miałem tytuł „przełożonego grupy”, ale niczego nie osiągnąłem, nie wypełniając nawet minimum powierzonych mi obowiązków. W rezultacie opóźniłem produkcję kościelnych filmów. Byłem nieodpowiedzialny i nierzetelny! Po takim zachowaniu powinni mnie dawno wyrzucić. Tylko dzięki Bożemu miłosierdziu i tolerancji mogłem dalej pracować w tej grupie. Pomyślałem wtedy: „Muszę wykorzystać tę okazję i dać z siebie wszystko w pracy”. Przestała mi wystarczać obecna sytuacja w pracy, a oprócz ukończenia pracy nad przydzielonymi mi filmami ciągle szukałem sposobów na zwiększenie wydajności, identyfikowałem problemy i zgłaszałem je przełożonemu grupy. Omawiałem też sposoby ich rozwiązywania z innymi. I choć taka praca była bardziej męcząca, czułem się spokojniejszy i bardziej zrelaksowany, wiedząc, że wypełniłem swoje obowiązki.

Wkrótce przełożony kościoła zauważył tę poprawę i przydzielił mnie do projektu wideo. Byłem mu za to wdzięczny i chciałem dać z siebie wszystko. Codziennie sprawdzałem pracę i zestawiałem wszystkie nasze problemy. Gdy zauważyłem jakiś problem, od razu znajdowałem rozwiązanie, a jeśli mi się to nie udało, konsultowałem się z przełożonym grupy. Mimo to później, gdy odnosiliśmy już w pracy sukcesy, a moje umiejętności się poprawiły, wróciło dawne lenistwo. Pomyślałem więc: „Prace przebiegają teraz zgodnie z planem i nie ma większych problemów. Muszę trochę odpocząć. Jeśli będę codziennie tyle pracować i mieć tyle zmartwień, w końcu to wszystko mnie przerośnie”. Jak tylko o tym pomyślałem, popadłem w samozadowolenie, zachowując tylko pozory w pracy, nie doskonaląc umiejętności ani nie rozwiązując problemów i błędów, nawet nie zawracając sobie głowy sprawdzaniem postępów pracy innych osób. Jak tylko miałem wolną chwilę, chciałem po prostu odpocząć, a czasami w czasie pracy lub nauki dla zabicia czasu oglądałem zabawne filmy lub seriale. W rezultacie filmy, które można było ukończyć przed czasem, opóźniały się, a moja wydajność pracy zaczęła się obniżać. Byłem wtedy oszołomiony. Nie myślałem jasno przy montażu filmów, nie lubiłem czytać słów Boga i czułem, jak ogarnia mnie ciemność. A kiedy modliłem się do Boga, nie czułem Jego obecności. Choć wiedziałem, że trwanie w tym jest niebezpieczne, wciąż nie mogłem się opanować i czułem ból i udrękę. W tym czasie zobaczyłem fragment słów Boga: „Jeśli mowa i zachowanie osób wierzących są tak swobodne i nieskrępowane jak niewierzących, wówczas są oni w jeszcze większym stopniu źli niż niewierzący – są archetypicznymi demonami(Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To było tak, jakby Boże słowa ujawniły moją sytuację. Od lat wierzyłem w Boga, ale wciąż nie wypełniałem obowiązków, tylko szukałem wolnego czasu, gdy miałem pracować. To nie był tylko brak lojalności. Nawet nie dbałem o podstawowe normy w pracy. W zsekularyzowanym świecie trzeba przestrzegać ustalonych przez firmę zasad, a w pracy sumiennie wykonywać swoje zadania i nie opuszczać się. A wykonując obowiązki w kościele brakowało mi poczucia odpowiedzialności. Odkładałem obowiązki na bok, by dogadzać ciału. Czy naprawdę zasługiwałem na miano chrześcijanina postępując bez skrupułów? Nawet nie służyłem innym w pracy, a co tu mówić o należytym wypełnianiu obowiązków. Nienawidziłem siebie za ciągłe dogadzanie ciału. Czemu nie miałem nawet odrobiny determinacji, by porzucić pokusy ciała? Pomyślałem o braciach i siostrach w Chinach, którzy ryzykowali aresztowaniem i torturami ze strony KPCh wypełniając swoje obowiązki. A ja, po ucieczce z Chin, wypełniałem obowiązki w wolnym i demokratycznym kraju, a mimo to nie chciałem poświęcić więcej uwagi pracy ani dokonać żadnych poświęceń. Zachowywałem się jak bezużyteczny człowiek. Nie miałem ani krzty godności ani siły charakteru. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej wstydziłem się stanąć twarzą w twarz z Bogiem i innymi. Wtedy zacząłem się zastanawiać: „Już raz poniosłem porażkę z powodu ulegania kaprysom ciała i uchylania się od obowiązków. Czemu nie nauczyłem się niczego na błędach? Dlaczego byłem tak kapryśny w pracy?”. W kółko modliłem się do Boga, aby pomógł mi znaleźć przyczynę tego problemu.

Kiedyś podczas nabożeństwa natknąłem się na te fragmenty. „Czemu ludzie są zawsze niezdyscyplinowani i leniwi, jakby lunatykowali przez życie? Wiąże się to z problemem w ich naturze. W naturze ludzkiej tkwi pewien rodzaj lenistwa. Bez względu na to, jakie zadanie ludzie wykonują, zawsze potrzebują kogoś, kto będzie ich nadzorował i zachęcał. Czasami ludzie są zajęci ciałem, łakną fizycznych wygód i mają dla siebie plan awaryjny – ci ludzie są bardzo przebiegli i naprawdę nie są dobrymi osobami. Zawsze robią mniej niż mogą, bez względu na to, jaki ważny obowiązek wykonują. Takie postępowanie jest nieodpowiedzialne i nielojalne. Powiedziałem te rzeczy dzisiaj, aby przypomnieć wam, abyście nie byli bierni w pracy. Musicie być w stanie zrobić wszystko, co powiem(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Fałszywi przywódcy nie wykonują prawdziwej pracy, ale wiedzą, jak pełnić rolę urzędnika. Jaka jest pierwsza rzecz, którą taki człowiek robi, gdy zostanie przywódcą? Zaczyna przekonywać ludzi do siebie. Przyjmuje podejście »nowy menedżer musi wywrzeć mocne wrażenie«: najpierw robi kilka rzeczy, aby zaskarbić sobie przychylność ludzi, wprowadza kilka zmian, by im ułatwić życie, stara się wywrzeć dobre wrażenie, pokazać wszystkim, że żyje w harmonii z tłumem, aby wszyscy go chwalili i mówili, że jest jak dobry rodzic, po czym oficjalnie przejmuje ster. Czuje, że teraz, gdy ma szerokie poparcie, a jego pozycja jest bezpieczna, jest czymś słusznym i właściwym, by zaczął korzystać z przywilejów statusu. Jego dewizy to: »Życie polega tylko na jedzeniu i ubieraniu się«, »Żyj każdym dniem dla przyjemności, bo życie jest krótkie« i »Nie troszcz się dzisiaj o dzień jutrzejszy«. Czerpie przyjemność z każdego kolejnego dnia, stara się bawić jak najlepiej i nie myśli o przyszłości, a tym bardziej nie zastanawia się, jaką odpowiedzialność powinien ponosić przywódca i jakie obowiązki wykonywać. Powtarza kilka słów i zdań doktryny i rutynowo wykonuje niektóre zadania dla zachowania pozorów, ale nie wykonuje żadnej konkretnej pracy. Nie próbuje się zagłębiać w realne problemy w kościele, aby je do końca rozwiązać. Jaki sens ma takie powierzchowne działanie? Czy nie jest to oszustwo? Czy takiemu fałszywemu przywódcy można powierzyć poważne obowiązki? Czy spełnia on kryteria i jest zgodny z zasadami domu Bożego dotyczącymi wyboru przywódców i pracowników? (Nie). Tacy ludzie zupełnie nie mają sumienia ani rozumu, są pozbawieni jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności, a mimo to chcą służyć w oficjalnej roli przywódcy kościoła – jak to się dzieje, że są tak bezwstydni? Niektórzy ludzie obdarzeni poczuciem odpowiedzialności mają słaby charakter i nie mogą być przywódcami – nie wspominając już o ludzkich śmieciach, osobach, które w ogóle nie mają poczucia odpowiedzialności i jeszcze mniej się nadają na przywódców. Jak bardzo leniwi są tacy zgnuśniali fałszywi przywódcy? Gdy zauważają problem, zdają sobie sprawę, że jest to problem, ale nie zwracają na niego uwagi, zupełnie go ignorują. Są zupełnie nieodpowiedzialni! Mogą być dobrymi rozmówcami i może się wydawać, że mają trochę charakteru, ale gdy w kościele pojawiają się rozmaite problemy, oni nie są w stanie ich rozwiązać. Chociaż problemy kościoła narastają jak dziedzictwo rodzinne, ci przywódcy nie przejmują się nimi, lecz wciąż nalegają na rutynowe wykonywanie kilku błahych zadań. Jaki jest tego ostateczny skutek? Czy nie taki, że narobią bałaganu w pracy kościoła, zawalą ją? Czy nie spowodują chaosu i rozdrobnienia w kościele? Taki jest nieunikniony rezultat(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że byłem zadowolony z siebie i brakowało mi inicjatywy w pracy, dlatego że z natury byłem leniwy i szukałem przyjemności. Mój umysł pełen był szatańskich filozofii takich jak: „W życiu ważne są jedzenie i ciepło”, albo „Dzisiaj napij się wina, a martwić się będziesz jutro”, oraz „Jedz, pij i baw się, bo życie jest krótkie”. Żyłem według tych szatańskich zasad myśląc, że w tym życiu na ziemi należy dobrze się bawić. Nie umiałem usprawiedliwić ciągłego cierpienia i wyczerpania. W rezultacie nie umiałem wytrwać w niczym, co robiłem. Zadowalał mnie najmniejszy sukces w pracy i popadałem w samozadowolenie i dekadencję. Przypominało mi to moje szkolne lata. Ilekroć dostawałem dobre stopnie i byłem chwalony przez nauczycieli i kolegów, nie chciałem dalej poświęcać się nauce, tylko dobrze się bawić. Nie uważałem na lekcjach i nie odrabiałem zadań domowych, ale jak tylko moje oceny się pogarszały, a rodzice i nauczyciele stawali się bardziej surowi, brałem się do nauki i znów się starałem, dopóki nie poprawiłem ocen, po czym znów popadałem w samozadowolenie i wracałem do zabawy. W tamtych latach byłem pod nieustannym wpływem tych dekadenckich filozofii i robiłem się coraz bardziej leniwy, przygnębiony i pozbawiony inicjatywy. Byłem kapryśny we wszystkim, co robiłem, nie chciałem cierpieć ani poświęcać się i coraz mniej chętnie przykładałem się do pracy. Zarówno w roli przełożonego grupy jak i na obecnym stanowisku osoby kontrolującej postępy prac, byłem równie leniwy i pozbawiony inicjatywy. Gdy tylko osiągałem jakieś wyniki, wrzucałem na luz, łącząc pracę z odpoczynkiem, żeby nie ponosić strat i się nie przemęczać. Nawet wiedząc o problemach w pracy, nie rozwiązywałem ich, Wolałem marnować czas na drobne rozrywki, zamiast poświęcić się trochę bardziej pracy. Robiłem tylko tyle, by zachować pozory i zbyć przełożonego. Byłem nie tylko leniwy, lecz także przebiegły i kłamliwy, nie pragnąc niczego bardziej niż relaksu i spokoju. Tak się cieszyłem z podlewania Bożymi słowami i Bożej ochrony, a mimo to nie robiłem nawet absolutnego minimum. Czyż nie marnowałem bezczynnie miejsca, będąc tylko pasożytem w kościele? Gdzie podziały się moje człowieczeństwo i racjonalność? Przypomina mi się werset z Biblii, który mówi: „I szczęście głupich zgubi ich” (Prz 1:32). Nawet jeśli nie okażę skruchy i na razie kościół mnie nie wyrzuci, to Bóg i tak wszystko bada, a Duch Święty przestanie we mnie działać. Prędzej czy później zostanę wyrzucony.

Jedząc i pijąc słowa Boże, zacząłem zmieniać swoje nastawienie do obowiązków. Słowa Boga mówią: „To, jak traktujesz Boże zadania, jest niezwykle istotne, jest to bardzo poważna sprawa. Jeśli nie potrafisz wypełnić tego, co Bóg powierzył ludziom, to nie jesteś zdolny do życia w Jego obecności i powinieneś zostać ukarany. To, że ludzie powinni wykonywać wszystkie zadania, które Bóg im powierza, jest ustalone przez Niebo i uznawane przez ziemię; jest to ich największa odpowiedzialność, i jest ważne jak samo ich życie. Jeśli nie traktujesz poważnie Bożych zadań, wtedy zdradzasz Boga w najcięższy sposób. Jesteś wtedy bardziej godny ubolewania niż Judasz i powinieneś zostać przeklęty. Ludzie muszą dokładnie zrozumieć, w jaki sposób postrzegać to, co Bóg im powierza, a przynajmniej muszą zrozumieć, że zadania, jakie im wyznacza, stanowią wywyższenie i szczególną łaskę od Boga; są czymś najwspanialszym. Wszystko inne można porzucić; nawet jeśli ktoś ma poświęcić własne życie, i tak musi wykonać zlecone przez Boga zadanie(Jak poznać naturę człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Człowiek musi się starać urzeczywistniać życie mające sens i nie powinien być zadowolony ze swoich aktualnych okoliczności. By żyć na wzór Piotra, musi posiąść jego znajomość i doświadczenia. Musi podążać za rzeczami wyższymi i głębszymi. Musi starać się o głębszą, czystszą miłość do Boga oraz o życie wartościowe i znaczące. Tylko to jest życiem; tylko w taki sposób można upodobnić się do Piotra. Musisz skupić się na tym, by przyszłościowo pracować nad swym wkroczeniem w ramach pozytywnych aspektów, a nie wolno ci w uległości pozwolić sobie na powrót na dawną drogę dla chwilowego ułatwienia, ignorując prawdy głębsze, bardziej szczegółowe i bardziej praktyczne. Twoja miłość musi być praktyczna i musisz znajdować sposoby wyzwolenia się z tego zdeprawowanego, beztroskiego życia, które nie różni się niczym od życia zwierzęcia. Musisz urzeczywistniać życie mające znaczenie, mające wartość; nie wolno Ci oszukiwać samego siebie ani traktować życia jak zabawki, z którą można igrać. Dla każdego, kto stara się miłować Boga, nie ma prawd nieosiągalnych ani sprawiedliwości, za którą nie mógłby się stanowczo opowiedzieć. Jak powinieneś żyć? Jak powinieneś miłować Boga i wykorzystać tę miłość do spełnienia Jego pragnień? Nie ma w twoim życiu nic ważniejszego. Ponad wszystko zaś musisz posiadać takie aspiracje oraz wytrwałość i nie powinieneś być jak ci, którzy nie mają charakteru, ci, którzy są słabi. Musisz się nauczyć, jak doświadczać znaczącego życia, jak doświadczać znaczących prawd; nie powinieneś traktować siebie powierzchownie(Doświadczenia Piotra: jego znajomość karcenia i sądu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że wartość i sens życia są w wypełnianiu obowiązków istoty stworzonej. Jeśli zawsze będę szukać wygody, bez inicjatywy i niedbały w obowiązkach, będzie to zdrada Boga, a On przeklina i brzydzi się takim zachowaniem. Pomyślałam o tym, jak Piotr starał się przez całe życie kochać i zadowalać Boga, zawsze trzymając się Bożych słów i starając się poprawić. Zawsze praktykował prawdę i zadowalał Boga, aż w końcu ukrzyżowano go do góry nogami i złożył tym świadectwo. Jest także Noe. Po przyjęciu Bożego zlecenia pracował przez 120 lat nad budową arki, nie cofając się nawet w obliczu licznych trudności, ogromnego cierpienia i niekończących się zmagań, dopóki nie ukończył arki. Porównując się do tego, jak Noe i Piotr traktowali Boga i swoje obowiązki, poczułem ogromny wstyd. Zrozumiałem, że byłem samolubny i leniwy i nie miałem w sobie ani odrobiny człowieczeństwa. Nie poczuwałem się do odpowiedzialności za swoje obowiązki, byłem niedbały i zwlekałem z pracą. Gdy wymagano ode mnie więcej lub gdy było więcej pracy, narzekałem na zmęczenie, opuszczałem się w pracy i dogadzałem sobie, pomimo zachęt przełożonego. Nie miałem żadnego szacunku dla Boga. Nie różniłem się niczym od niewierzących! Zachowując się w ten sposób, wykończyłbym się. Zawsze uważałem, że mam rację, i wystarczał mi ten minimalny wysiłek. Byłem odrętwiały, głupi i nieświadomy. Mimo iż tak źle wywiązywałem się z obowiązków, Bóg wciąż ze mnie nie rezygnował i dał mi szansę na okazanie skruchy. Nie mogłem dalej ranić uczuć Boga taką dekadencją. Więc modliłem się do Niego: „Boże, rozumiem, że mam leniwą naturę i brak mi człowieczeństwa. Sam też nie chcę tak żyć. Pragnę gorliwie szukać prawdy i wypełniać swoje obowiązki. Proszę, zbadaj moje serce”.

Odtąd więcej czasu i energii wkładałem w swoje obowiązki, i chociaż mój grafik był przeważnie wypełniony, znalazłem czas na naukę i doskonalenie umiejętności technicznych. Regularnie podsumowywałem problemy w pracy i ciągle doskonaliłem swoje umiejętności. Później zacząłem uzyskiwać lepsze rezultaty w moich filmach. Zauważyłem, że gdy dzieliłem się wiedzą z braćmi i siostrami, to im także pomagało. Czułem się spokojnie i swobodnie. Takie wypełnianie obowiązków wymagało więcej pracy, dając mniej czasu na odpoczynek, ale nie czułem się zmęczony ani żebym cierpiał. Czułem się bardziej świadomy i pełen energii, a wcześniej każdego dnia miałem mętlik w głowie i byłem roztargniony. Łatwiej było mi też dostrzec problemy w pracy, a dzięki spotkaniom z braćmi i siostrami oraz Bożemu oświeceniu rozwiązaliśmy na czas wiele problemów. Ponieważ jednak byłem do szpiku kości zepsuty przez szatana, jego filozofia gnuśności wciąż miała na mnie czasem wpływ. Gdy zacząłem osiągać dobre wyniki, znów poczułem zadowolenie z siebie i chciałem sobie dogadzać. Przeglądając jeden z naszych filmów zauważyłem, że na moim kanale pojawił się jakiś film akcji. Pomyślałem więc: „Ostatnio praca bardzo mnie stresowała. Mogę chyba chwilę go obejrzeć i trochę odpocząć”. Oglądając film, nagle zdałem sobie sprawę, że wróciłem do moich starych nawyków. Pomyślałem wtedy o pewnym fragmencie słów Boga. „Chciałeś być nieostrożny i niechlujny podczas wykonywania swojego obowiązku. Próbowałeś się obijać i unikać Bożego nadzoru. W takich chwilach śpiesz przed oblicze Boga, aby się pomodlić i zastanów się, czy to był właściwy sposób postępowania. Następnie przemyśl to: »Dlaczego wierzę w Boga? Takie niechlujstwo uszłoby przed ludźmi, ale czy ujdzie przed Bogiem? Co więcej, moja wiara w Boga nie ma na celu obijania się – tylko dostąpienie zbawienia. Moje postępowanie w ten sposób nie jest wyrazem normalnego człowieczeństwa ani nie jest umiłowane przez Boga, o nie. Mogę się obijać i robić, co mi się podoba w świecie zewnętrznym, ale teraz jestem w domu Bożym, jestem pod zwierzchnictwem Boga, pod nadzorem Bożych oczu. Jestem osobą, muszę postępować zgodnie z moim sumieniem, nie mogę robić tego, co mi się podoba. Muszę postępować zgodnie ze słowami Boga, nie wolno mi być nieostrożnym i pobieżnym, nie mogę się obijać. Jak zatem mam się zachowywać, żeby się nie obijać, żeby nie być beztroskim i niedbałym? Muszę włożyć w to trochę wysiłku. Właśnie teraz poczułem, że to zbyt trudne, aby zrobić to w ten sposób, chciałem uniknąć trudności, ale teraz rozumiem: może trzeba dużo zachodu, aby tak to zrobić, ale jest to skuteczny sposób i tak należy to zrobić«. Kiedy pracujesz i nadal boisz się trudności, musisz w takich chwilach modlić się do Boga: »Boże! Jestem leniwy i podstępny, błagam Cię, dyscyplinuj mnie, rób mi wyrzuty, aby ruszyło mnie sumienie i abym miał poczucie wstydu. Nie chcę być nieostrożny i niedbały. Błagam Cię, abyś mnie prowadził i oświecał, pokazywał mi moją buntowniczość i moją brzydotę«. Kiedy modlisz się w ten sposób, zastanawiasz się nad sobą i próbujesz siebie poznać, wywołuje to w tobie uczucie żalu, jesteś w stanie nienawidzić swojej brzydoty, a zły stan w twoim sercu zaczyna się zmieniać, i jesteś w stanie kontemplować to i zapytać siebie: »Dlaczego jestem nieostrożny i niedbały? Dlaczego zawsze się obijam? Postępowanie w ten sposób to postępowanie bez sumienia i rozsądku – czy nadal jestem kimś, kto wierzy w Boga? Dlaczego nie traktuję rzeczy poważnie? Czy nie powinienem zaangażować trochę więcej czasu i wysiłku? To nie jest wielki ciężar. To właśnie powinienem czynić; jeśli nie potrafię zrobić nawet tego, to czy zasługuję na miano człowieka?«. W rezultacie podejmujesz postanowienie i składasz przysięgę: »Boże! Zawiodłem Cię, naprawdę jestem zbyt głęboko zepsuty, jestem bez sumienia i rozsądku, nie mam człowieczeństwa, pragnę pokutować. Błagam Cię o wybaczenie, na pewno się zmienię. Gdybym nie okazał skruchy, chciałbym, abyś mnie ukarał«. Potem następuje zmiana w twojej mentalności i zaczynasz się zmieniać. Działasz i wykonujesz swoje obowiązki sumiennie, mniej niestarannie i niedbale, od teraz jesteś w stanie cierpieć i płacić cenę. Czujesz, że wypełnianie twojego obowiązku w ten sposób jest cudowne, a twoje serce jest spokojne i radosne. Kiedy człowiek jest w stanie przyjąć Boży nadzór, kiedy potrafi modlić się do Boga i na Nim polegać, jego stan szybko się zmienia(Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozważając słowa Boga, znalazłem rozwiązanie. Z natury byłem leniwy, wolałem wygodę i wypoczynek i nie chciałem cierpieć. Sam nie byłbym w stanie rozwiązać tego problemu. Musiałem modlić się do Boga, polegać na Nim i przyjąć Jego kontrolę. Następnym razem, jak będę chciał dogodzić ciału i zwolnić w pracy, od razu pomodlę się do Boga, aby mnie zdyscyplinował i skarcił. Tylko wtedy zdołam porzucić ciało i dobrze wypełnię swój obowiązek. Opowiedziałem Bogu o moim stanie i poprosiłem, by mnie zdyscyplinował. Po modlitwie ogarnął mnie nagły spokój. Wróciłem do sprawdzania filmu, uważając na zasady i wyszukując odpowiednie informacje. Zastanawiając się nad pracą, poczułem, że Bóg mnie prowadzi, i zdołałem szybko znaleźć problemy w filmie oraz znaleźć ich rozwiązanie. Dzięki temu doświadczeniu nabrałem pewności siebie w radzeniu sobie z lenistwem. Zrozumiałam, że muszę polegać na Bogu i zaakceptować Jego kontrolę w mojej pracy. Jeśli znów zacznę ulegać ciału, będę polegać na Bogu i świadomie się powstrzymam. W ten sposób znajdę siłę, by zwyciężyć i spokojnie wypełniać swoje obowiązki.

Mimo iż wciąż często czuję to zepsute pragnienie wygody i spokoju, o ile podążam za Bożymi słowami i nieustannie je praktykuję, udaje mi się oczyścić z tego zepsutego usposobienia i osiągnąć przemianę.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Słowa Boga jako lustro

Autorstwa Wu Xia, Prowincja Szantung Po przyjęciu dzieła Boga w dniach ostatecznych, dzięki lekturze Jego słów zaczęłam rozumieć, że jeśli...

Połącz się z nami w Messengerze