Nie mam już wysokich oczekiwań wobec mojego syna

13 lutego 2025

Autorstwa Zhizhuo, Chiny

Wychowywałam się na wsi, a życie w domu było bardzo trudne. Zazdrościłam życia ludziom z miasta i byłam przekonana, że tylko jeśli będę się intensywnie uczyć, dostanę się na uniwersytet i zapewnię sobie stabilną pracę, będę mogła uciec od życia opartego na pracy na polu od świtu do zmierzchu. Kiedy chodziłam do szkoły, poświęciłam się nauce. Nawet gdy inni odpoczywali, ja nadal się uczyłam. W weekendy nie wracałam do domu, ponieważ obawiałam się, że powrót wpłynie na moje wyniki w nauce. Jednak nie wszystko szło po mojej myśli. Bez względu na to, jak intensywnie się uczyłam, moje oceny wciąż nie poprawiały się znacząco. Powtarzałam rok szkolny dwukrotnie, ale i tak nie udało mi się dostać na uniwersytet. W rezultacie nabawiłam się poważnej bezsenności. Po oblaniu egzaminu wstępnego na studia czułam się bardzo zawstydzona i nie wychodziłam z domu przez ponad sześć miesięcy. Po tym, jak wyszłam za mąż, założyliśmy z mężem firmę w domu. Mimo że pracowaliśmy od świtu do zmierzchu każdego dnia, nie mogliśmy zarobić zbyt wiele. Kiedy urodził się nasz syn, widząc, jaki jest mądry i uroczy, pomyślałam: „Ponieważ moje własne pragnienia nie zostały spełnione, muszę dopilnować, żeby moje dziecko mogło się pilnie uczyć i w przyszłości dostać się na uniwersytet, znaleźć szanowaną pracę i wyróżnić się z tłumu. W ten sposób będziemy w stanie uciec od życia w ubóstwie i to sprawi, że będę dobrze postrzegana. Kiedy byłam dzieckiem, ponieważ miałam kilka sióstr, rodzice nie mieli czasu na nadzorowanie naszej nauki, co spowodowało, że miałam słabe podstawy, by iść na studia. Muszę teraz skupić się na edukacji mojego dziecka od najmłodszych lat i upewnić się, że jego podstawy są solidne”. Tak więc, gdy tylko znalazłam książkę, która mogła przyczynić się do poprawy jego ocen, kupowałam ją dla syna. Czasami, gdy moje dziecko wracało do domu ze szkoły i chciało się trochę pobawić, mówiłam mu: „Jeśli nie będziesz się teraz intensywnie uczył, w przyszłości będziesz musiał ciężko pracować, a inni będą patrzeć na ciebie z góry, tak jak na nas. Jakie to byłoby męczące! Dla kogo tak ciężko pracuję każdego dnia? Czy to wszystko nie jest dla ciebie? A jednak wciąż się nie starasz!”. Nie mając wyboru, mój syn niechętnie odrabiał pracę domową. Nawet gdy skończył, nie pozwalałam mu wyjść się pobawić, a zamiast tego zadawałam mu więcej pracy domowej. Wierzyłam, że: „Jeśli przeczytasz książkę sto razy, jej znaczenie stanie się oczywiste”. Dlatego każdego ranka kazałam mu wstawać pół godziny wcześniej, aby mógł powtórzyć lekcje. Kiedy nie chciał się uczyć i wpadał w złość, krzyczałam na niego i pouczałam go. Każdego dnia byłam jak napięta sprężyna, która nigdy nie odważy się rozluźnić. Za każdym razem, gdy moje dziecko było choć trochę nieposłuszne, strofowałam je: „Dlaczego nie słuchasz? Codziennie haruję jak wół, pilnując twojej nauki, robię pranie i gotuję posiłki, kiedy idziesz do szkoły, i wciąż muszę pracować, by zarobić pieniądze na dobre jedzenie. Dla kogo to wszystko robię? Czy to wszystko nie po to, abyś miał świetlaną przyszłość? Jeśli mnie nie posłuchasz i nie będziesz się pilnie uczył, pożałujesz tego później!”. Bałam się, że jeśli zacznie się bawić, nie będzie w stanie wrócić na właściwe tory, więc nie pozwalałam mu na to. Czasami, nawet gdy go gdzieś zabierałam z sobą, to tylko po to, by pójść do księgarni. Podążałam za nim, nigdy nie spuszczając go z oka, zachęcając, by się uczył. I podobnie było nawet po rozpoczęciu przez niego nauki w gimnazjum.

Kiedy moje dziecko było w gimnazjum, jego oceny z angielskiego były słabe, więc pomyślałam, że ja muszę się najpierw sama nauczyć tego języka. Jak inaczej mogłabym uczyć syna? Wierzyłam, że tylko jeśli jego oceny ze wszystkich przedmiotów będą dobre, będzie miał większe szanse dostać się na uniwersytet. I tylko dostając się na uniwersytet, miał szansę zmienić swój los. Gdyby zdołał się wyróżnić, przyniosłoby to również zaszczyt nam jako rodzicom. Nawet gdy miałam wiele rzeczy do zrobienia, przez co nauka była dla mnie trudna, wciąż wkładałam w nią wysiłek, a po opanowaniu materiału udzielałam synowi korepetycji, dopóki nie zrozumiał. Kiedy widziałam, jak każdego dnia wydawał się przygnębiony, niechętny do rozmowy, bez uśmiechu, ze zgarbionymi plecami w tak młodym wieku, bez energii, sprawiało mi to głęboki ból. Jednak przez wzgląd na jego świetlaną przyszłość czułam, że nie mam innego wyjścia, jak tylko dalej go w ten sposób naciskać. W końcu moje dziecko dostało się tylko na uniwersytet drugiej kategorii. Uważałam, że uczęszczanie na uniwersytet drugiej kategorii nie zapewni mu odpowiedniej przyszłości, więc kazałam mu powtórzyć naukę w jednym z najlepszych liceów w mieście. W końcu, po całej mojej ciężkiej pracy, został przyjęty na idealny uniwersytet. Byłam bardzo zadowolona i dumna, i czułam, że nawet chodzę inaczej niż wcześniej. Myślałam, że jeśli tylko moje dziecko ukończy studia i zdobędzie stabilną pracę, będzie w stanie wieść szczęśliwe i wygodne życie, a ja również będę mogła korzystać z tych dobrodziejstw na starość. Nie spodziewałam się jednak, że moje dziecko nie otrzyma dyplomu, ponieważ nie zda egzaminu CET-4 (College English Test Band 4). Próbowaliśmy wszystkiego, pociągaliśmy za sznurki i szukaliśmy znajomości, ale bezskutecznie. Myślałam sobie: „To już koniec; nie ma już dla mnie nadziei na wybicie się ponad resztę. Wszystkie lata moich wysiłków poszły na marne i wszystkie moje nadzieje zostały całkowicie zniszczone!”. Miałam wrażenie, że mój świat się zawalił. Potem przez cały czas tylko go krytykowałam i narzekałam, okazując mu rozczarowanie, że nie uczy się wystarczająco pilnie i nie spełnia moich oczekiwań. Był tak zmęczony moim gderaniem, że nie chciał nawet wracać do domu. Ponieważ mój syn nie miał dyplomu uniwersyteckiego, nie mógł znaleźć pracy. Kiedy wychodziłam z domu, bałam się natknąć na znajomych, którzy mogliby zapytać: „Gdzie pracuje twoje dziecko? Jak mu idzie?”. Gdyby ludzie dowiedzieli się, że moje dziecko poszło na uniwersytet, ale nie ma dyplomu, czy nie pomyśleliby, że to to samo, co w ogóle nie pójść na uniwersytet? Czy by mnie nie wyśmiali? W rezultacie każdego dnia byłam przygnębiona.

W grudniu 2021 roku przyjęłam zbawienie Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Podzieliłam się swoim cierpieniem z siostrą, a ona znalazła dla mnie ten fragment słów Bożych: „Niezależnie od tego, jak bardzo człowiek jest niezadowolony z własnego urodzenia, dorastania czy małżeństwa, każdy, kto przez to wszystko przeszedł, wie że nie można sobie wybrać miejsca urodzenia, wyglądu, rodziców ani małżonka, należy po prostu zaakceptować wolę Niebios. Jednak kiedy nadchodzi czas wychowywania przyszłego pokolenia, ludzie dokonują projekcji wszystkich swoich pragnień, których nie udało im się zrealizować w pierwszej połowie życia, na swoich potomków, mając nadzieję, że latorośle zrekompensują im wszystkie rozczarowania, których wówczas doświadczyli. I tak ludzie oddają się wszelkiego rodzaju fantazjom dotyczącym ich dzieci – córki wyrosną na oszałamiające piękności, synowie będą dziarskimi dżentelmenami; córki będą kulturalne i utalentowane, a synowie okażą się błyskotliwymi studentami i gwiazdami sportu; córki będą łagodne, cnotliwe i rozważne, synowie zaś inteligentni, zdolni i wrażliwi. Mają nadzieję, że ich dzieci, czy to córki, czy synowie, będą szanować starszych, troszczyć się o rodziców, a wszyscy będą ich kochać i chwalić… W tym momencie odżywają na nowo nadzieje, a w sercach ludzi rozpalone zostają nowe uczucia. Ludzie wiedzą, że w tym życiu są bezsilni i pozbawieni nadziei, że nie będą mieli żadnej kolejnej szansy ani kolejnej nadziei, aby wyróżnić się na tle innych i że nie mają innego wyboru jak tylko zaakceptować swój los. I tak dokonują projekcji wszystkich swoich nadziei, niezrealizowanych pragnień i ideałów na kolejne pokolenie, mając nadzieję, że ich potomkowie pomogą im spełnić ich marzenia i zrealizować pragnienia; że ich córki i synowie przyniosą chwałę nazwisku rodziny i staną się ważni, bogaci lub sławni. Krótko mówiąc, chcą zobaczyć, jak rośnie powodzenie ich dzieci. Ludzkie plany i fantazje są idealne. Czy ludzie nie wiedzą, że liczba dzieci, które posiadają, ich wygląd, zdolności i tak dalej, nie zależą od nich oraz że losy ich dzieci w żadnym stopniu nie leżą w ich rękach? Ludzie nie są panami własnego losu, a mimo to mają nadzieję zmienić los młodszego pokolenia; nie są w stanie uciec przed własnym losem, a mimo to próbują kontrolować los swoich synów i córek. Czy się nie przeceniają? Czy nie jest to ludzka głupota i ignorancja?(Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Po przeczytaniu słów Bożych byłam głęboko poruszona. Bóg kontroluje losy ludzi. Bez względu na to, z jakich metod ludzie korzystają i jak wysoką cenę płacą, nie mogą uciec od Bożych zarządzeń dotyczących ich losów. Kiedy byłam młoda, byłam niezadowolona z mojego życia rodzinnego. Chciałam zmienić swój los poprzez wiedzę. Kiedy moje własne aspiracje legły w gruzach, przelałam swoje nadzieje na syna, chcąc, by spełnił moje pragnienia sukcesu. Aby osiągnąć założone cele, ściśle kontrolowałam mojego syna, planując, jak powinien się uczyć w danym przedziale czasowym. Nawet w weekendy nie pozwalałam mu wychodzić się bawić. Jeśli już wychodził, to tylko do księgarni. Uważnie go obserwowałam, a kiedy nie uczył się pilnie, biłam go lub karciłam, obawiając się, że jeśli nie będzie sobie dobrze radził, to nie dostanie się na dobry uniwersytet, a ja nie będę dobrze postrzegana. Nałożyłam na niego swoje własne oczekiwania, co spowodowało, że żył pod wielką presją i znacząco szkodziło jego fizycznemu i psychicznemu samopoczuciu, a ja również żyłam w wielkim cierpieniu i wyczerpaniu. Słowa Boże pozwoliły mi zrozumieć, że Bóg rządzi ludzkim losem i bez względu na to, jak bardzo ludzie się starają, nie mogą tego zmienić. A jednak zawsze chciałam uwolnić się od Bożej suwerennej władzy, zmienić los mój i mojego dziecka poprzez wiedzę i osiągnąć cel wzniesienia się ponad resztę. Chociaż zapłaciłam za to ogromną cenę, ostatecznie sprawy potoczyły się wbrew moim oczekiwaniom. Nie mogłam nawet kontrolować własnego losu, a mimo to chciałam zmienić los mojego dziecka. Jakże byłam arogancka, zarozumiała! Przeceniałam siebie, byłam głupią ignorantką! Przypomniałam sobie, że miałam kiedyś sąsiada, który mimo słabego wykształcenia, został dyrektorem i zarabiał dużo pieniędzy. Mój siostrzeniec również miał ograniczone wykształcenie, ale udało mu się zarobić dużo pieniędzy na własnym biznesie związanym z elektroniką, przez co żył dostatniej niż wielu innych ludzi, którzy mieli dyplomy i wiedzę. Był też pewien młodszy brat z mojego rodzinnego miasta, który, choć dostał się na uniwersytet, po ukończeniu studiów popadł w depresję. Stał się niechętny do rozmów z innymi i skończył zupełnie bez pracy. Wcześniej nie rozumiałam Bożej suwerennej władzy i zawsze próbowałam się uwolnić, szkodząc zarówno sobie, jak i mojemu synowi. Teraz zdałam sobie sprawę, że się myliłam, więc pomodliłam się do Boga: „Boże, jestem gotowa oddać mojego syna w Twoje ręce. Bez względu na to, co wydarzy się w przyszłości, jestem gotowa poddać się Twojej suwerennej władzy i zarządzeniom”. Od tego momentu nie karciłam już syna ani nie pokazywałam skwaszonej miny. Przestał mnie też unikać, tak jak robił to wcześniej. Później, gdy spotkałam przyjaciółkę na ulicy, zapytała mnie o pracę mojego syna. Nadal czułam się zdenerwowana. Nie miałam odwagi powiedzieć prawdy. Martwiłam się, jak koleżanka mnie odbierze i czułam się zażenowana.

Później zastanawiałam się: „Czułam, że mogę przejść do porządku dziennego nad sytuacją mojego syna, ale dlaczego wciąż się denerwuję, gdy inni o tym wspominają?”. Przeczytałam te słowa Boże: „Podczas procesu przyswajania wiedzy przez człowieka szatan stosuje wszystkie możliwe metody: opowiadanie ludziom historii, proste przekazywanie im poszczególnych fragmentów wiedzy, czy też pozwalanie im, aby zaspokajali swoje pragnienia lub ambicje. Jaką drogą szatan pragnie cię prowadzić? Ludzie myślą, że nie ma nic złego w przyswajaniu wiedzy, że jest to proces całkowicie naturalny. Mówiąc w sposób, który brzmi przekonująco, pielęgnowanie wzniosłych ideałów czy posiadanie ambicji to posiadanie determinacji, a to powinna być właściwa droga w życiu. Czyż życie ludzi nie jest wspanialsze, jeśli mogą oni realizować własne ideały lub zrobić karierę? Postępując w ten sposób, można nie tylko uczcić swoich przodków, ale także mieć szansę odciśnięcia swojego piętna na historii – czyż nie jest to coś dobrego? Jest to coś dobrego w oczach światowych ludzi i dla nich powinno być właściwe i pozytywne. Czy jednak szatan ze swoimi złowrogimi pobudkami po prostu kieruje ludzi na tego rodzaju drogę i nie kryje się za tym nic więcej? Oczywiście, że się kryje. W rzeczywistości, bez względu na to, jak wzniosłe są ideały człowieka, bez względu na to, jak realistyczne i właściwe są jego pragnienia, wszystko, co człowiek chce osiągnąć, wszystko, czego człowiek szuka, jest nierozerwalnie związane z dwoma słowami. Te dwa słowa są niezwykle ważne dla życia każdego człowieka i są to rzeczy, które szatan chce wpajać człowiekowi. Co to za słowa? Są to »sława« i »zysk«. Szatan stosuje bardzo subtelną metodę, metodę bardzo zgodną z ludzkimi pojęciami i wcale nie radykalną, metodę, dzięki której ludzie bezwiednie przyjmują szatański sposób życia i jego zasady postępowania w życiu, a także ustalają życiowe cele i życiowy kierunek, nieświadomie zaczynając również przejawiać ambicje w życiu. Bez względu na to, jak wzniosłe mogą się wydawać te życiowe ambicje, są one nierozerwalnie związane ze »sławą« i »zyskiem«. Wszystko, do czego znakomite lub sławne osoby – a w gruncie rzeczy wszyscy ludzie – dążą w życiu, wiąże się tylko z tymi dwoma słowami: »sławą« i »zyskiem«. Ludzie myślą, że kiedy już zdobędą sławę i pieniądze, będą mogli czerpać z nich korzyści w postaci wysokiego statusu i wielkiego bogactwa, a także cieszyć się życiem. Sądzą, że sława i zysk to kapitał, który można wykorzystać, by wieść życie oparte na pogoni za przyjemnościami i lubieżnymi rozkoszami ciała. Właśnie przez wzgląd na sławę i zysk, których ludzie tak pragną, tak chętnie, choć nieświadomie, oddają oni szatanowi swoje ciała, umysły, wszystko, co mają, swoją przyszłość i swoje przeznaczenie. Robią to szczerze i bez chwili zawahania, ignorując potrzebę odzyskania tego wszystkiego, co oddali. Czy ludzie mogą zachować jakąkolwiek kontrolę nad sobą, gdy już w ten sposób schronili się u szatana i stali się lojalni wobec niego? Z pewnością nie. Znajdują się oni całkowicie i w pełni pod kontrolą szatana. Całkowicie i zupełnie pogrążyli się w impasie i nie są w stanie się wyzwolić. Kiedy ktoś nurza się w sławie i zysku, nie szuka już tego, co jasne, tego, co sprawiedliwe, ani rzeczy, które są piękne i dobre. Dzieje się tak dlatego, że kusząca władza, jaką sława i zysk mają nad ludźmi, jest zbyt wielka; rzeczy te stają się czymś, do czego ludzie dążą bez końca przez całe życie, a nawet przez całą wieczność. Czyż tak nie jest?(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Ze słów Bożych zrozumiałam, że szatan deprawuje ludzi poprzez sławę i zysk, prowadząc ich do dążenia tylko do tych rzeczy i do wiary, że dopóki mają sławę i zyski, mają wszystko, a ich życie będzie szczęśliwe. Miałam taki punkt widzenia, żyjąc według szatańskich praw przetrwania, takich jak „Wiedza może odmienić twój los,” „Człowiek może stworzyć przyjazną ojczyznę swoimi własnymi rękami”, oraz „Inne sprawy to błahostki, od nich wszystkich lepsze książki”. Wracając myślami do własnego dzieciństwa, zrozumiałam, że moja rodzina była biedna i ludzie patrzyli na nas z góry. Kiedy zobaczyłam, jak moja starsza kuzynka wraca samochodem z miasta i że wszyscy w wiosce ją podziwiają, poczułam szczególną zazdrość. Pomyślałam sobie, że w przyszłości muszę żyć tak jak moja kuzynka i zdobyć podziw ludzi. W pogoni za sławą i zyskiem poświęcałam cały swój czas na naukę, rezygnując nawet z odpoczynku, co ostatecznie doprowadziło mnie do poważnej bezsenności. Przez wiele nocy leżałam, nie mogąc zasnąć, polegając jedynie na tabletkach nasennych. Każdego dnia ledwo się trzymałam, czując, że życie jest gorsze od śmierci. Jednak ostatecznie i tak nie dostałam się na uniwersytet ani nie osiągnęłam życia, jakiego pragnęłam. Mimo to nie udało mi się obudzić do rzeczywistości, a w celu osiągnięcia sławy i zysku przenosiłam swoje niespełnione aspiracje na moje dziecko. To było zupełnie normalne, że moje dziecko chciało się bawić, gdy było małe, ale aby spełnić własne pragnienia, kontrolowałam jego życie, zmuszając syna do codziennej nauki i bijąc lub karcąc go, gdy nie uczył się dobrze. Moje niegdyś żywe i wesołe dziecko stało się ciągle przygnębione, straciło radość z dzieciństwa, a w młodym wieku nabawiło się poważnego garba i wypadania włosów. Z powodu kontroli moje dziecko oddaliło się ode mnie. Kiedy mój syn nie był w stanie zdobyć dyplomu uniwersyteckiego, a ja nie osiągnęłam swoich celów, jakimi były sława i zysk, miałam wrażenie, że mój świat się zawalił. Nie chciałam się z nikim spotykać, czułam się zbyt zawstydzona, by podnieść głowę, i strofowałam moje dziecko, krytykując je za to, że nie spełnia moich oczekiwań. Żyłam w wielkiej udręce. To były gorzkie owoce mojej pogoni za sławą i zyskiem. Przypomniałam sobie chłopca z wioski, gdzie mieszkała jedna z moich sióstr, którego rodzina również była bardzo biedna. Chcąc odmienić swój los poprzez wiedzę, powtarzał szkołę przez kilka lat, ale wciąż nie udało mu się dostać na uniwersytet. W końcu popadł w depresję. Jest to wynik tego, że szatan posługuje się sławą i zyskiem, by prowadzić ludzi do zepsucia. Zastanawiałam się nad tym, że żyłam zgodnie z filozofią szatana, traktując sławę i zysk jako cele, do których dążyłam w życiu. Poświęcając się desperacko dla tych celów, ostatecznie skrzywdziłam zarówno moje dziecko, jak i siebie. Nie chciałam już dłużej cierpieć z powodu szatana i byłam gotowa poddać się Bożej suwerennej władzy i zarządzeniom.

Potem przeczytałam te słowa Boże: „Przede wszystkim – czy te wymagania i podejście rodziców w odniesieniu do dzieci są słuszne, czy niesłuszne? (Niesłuszne). Gdzie zatem ostatecznie tkwi źródło błędu, jeśli chodzi o to, jak rodzice podchodzą do swoich dzieci? Czy tym źródłem nie są rodzicielskie oczekiwania dotyczące dzieci? (Tak). W swojej subiektywnej świadomości rodzice wyobrażają sobie, planują i ustalają różne rzeczy związane z przyszłością swoich dzieci i w rezultacie dochodzi do powstania tych oczekiwań. Powodowani nimi, rodzice żądają od swoich dzieci, aby zdobywały różne umiejętności, uczyły się aktorstwa i tańca, rozwijały się artystycznie i tak dalej. Żądają od swoich dzieci, aby stały się utalentowanymi osobami i aby w przyszłości były na górze hierarchii, a nie na dole. Żądają od swoich dzieci, aby zostały urzędnikami wysokiego szczebla, a nie szeregowcami; żądają, aby zostały kierownikami, prezesami i dyrektorami, pracującymi w jednej z 500 najwyżej notowanych firm na świecie, i tak dalej. Wszystko to są subiektywne zamysły rodziców. Czy dzieci przed wejściem w dorosłość mają jakiekolwiek pojęcie na temat oczekiwań swoich rodziców? (Nie). Nie mają żadnego pojęcia, nie rozumieją tych rzeczy. Co rozumieją małe dzieci? Rozumieją tylko to, że mają chodzić do szkoły, żeby nauczyć się czytać, że mają przykładać się do nauki, że mają być grzeczne i dobrze się zachowywać. Uczęszczanie na zajęcia szkolne zgodnie z ustalonym planem lekcji i odrabianie zadań domowych – to jest coś, co dzieci rozumieją, a reszta to tylko zabawa, jedzenie, fantazjowanie, marzenia i tak dalej. Zanim wkroczą w dorosłość, dzieci nie mają pojęcia o nieznanych rzeczach na ścieżkach życia ani nie mają na ich temat żadnych wyobrażeń. Wszystko to, co dzieci sobie wyobrażają na temat swojej dorosłości, i to, jak się na nią zapatrują, pochodzi od rodziców. Toteż opaczne oczekiwania rodziców w odniesieniu do dzieci nie są w żadnej mierze wytworem samych dzieci. Te muszą jedynie rozeznać się co do istoty rodzicielskich oczekiwań. Na czym te oczekiwania się opierają? Skąd się biorą? Otóż biorą się ze społeczeństwa i ze świata. Racją bytu tych wszystkich rodzicielskich oczekiwań jest umożliwienie dzieciom przystosowania się do tego świata i do społeczeństwa, by nie zostały przez świat bądź społeczeństwo wyeliminowane, by mogły wyrobić sobie pozycję w społeczeństwie, by miały stabilną pracę, stabilną rodzinę i stabilną przyszłość – takie subiektywne oczekiwania mają rodzice w odniesieniu do swojego potomstwa. Na przykład, w dzisiejszych czasach modny jest zawód programisty komputerowego. Niektórzy ludzie mówią: »Moje dziecko zostanie w przyszłości programistą komputerowym. Można w tej branży dużo zarobić, można chodzić z komputerem pod pachą przez cały dzień i zajmować się programowaniem. Na mnie również spłynie prestiż!«. W tych okolicznościach, gdy dzieci nie mają o niczym pojęcia, ich rodzice planują im przyszłość. Czy nie jest to błędem? (Jest). Rodzice pokładają nadzieję w swoich dzieciach w oparciu o punkt widzenia, poglądy, perspektywy i preferencje, jakie ma w sprawach świata osoba dorosła. Czy nie jest to subiektywne? (Jest). Delikatnie mówiąc, jest to subiektywne, ale czym to jest w rzeczywistości? Jak inaczej można zinterpretować tę subiektywność? Czy nie jest to samolubstwo? Czy nie jest to przymus? (Tak). Podoba ci się ta czy inna praca, taka czy inna kariera, podoba ci się ugruntowana pozycja, olśniewające życie, stanowisko urzędnicze i bogactwo, więc popychasz swoje dzieci w tym kierunku, aby stały się takimi osobami i podążyły tą ścieżką – ale czy im się będzie podobać życie w takim środowisku i wykonywanie takiej pracy, gdy dorosną? Czy się do tego nadają? Jakie jest ich przeznaczenie? Jakie są zarządzenia i decyzje Boga względem twoich dzieci? Czy wiesz to? Niektórzy ludzie mówią: »Te rzeczy mnie w ogóle nie obchodzą, liczy się to, co mi jako ich rodzicowi się podoba. Pokładam w nich nadzieje w oparciu o moje własne preferencje«. Czyż nie jest to samolubne? (Jest). To jest niebywale samolubne! Mówiąc delikatnie, jest to bardzo subiektywne, jest to decydowanie o wszystkim samemu, ale czym to jest w rzeczywistości? Jest to postępowanie bardzo samolubne! Tacy rodzice nie biorą pod uwagę charakteru i talentów swoich dzieci, nie obchodzą ich zarządzenia Boga dotyczące przeznaczenia i życia każdego człowieka. Nie uwzględniają tych rzeczy, tylko narzucają dzieciom własne preferencje, zamysły i plany, przybierające postać pobożnych życzeń(Jak dążyć do prawdy (18), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych zdałam sobie sprawę, że podczas gdy moje dziecko nie miało pojęcia o niczym, ja celowo narzucałam mu różne wymagania, aby osiągnąć własne cele. Pokładałam w nim wielkie nadzieje, licząc, że uda mu się zaistnieć w społeczeństwie, zapewnić sobie stabilną pracę w przyszłości i nie zostać wyeliminowanym przez to społeczeństwo, co byłoby również spełnieniem moich własnych pragnień. Chciałam pójść na uniwersytet i zdobyć dobrą pracę po ukończeniu studiów, aby zyskać podziw ludzi, ale ponieważ moje własne pragnienia nie zostały spełnione, chciałam, by mój syn spełnił je za mnie. Kiedy wybierał kierunek studiów, nie pytałam go o zdanie. Zamiast tego, zgodnie z własnym pomysłem, wybrałam dla niego kierunek, który miał mu zapewnić wyższe zarobki po ukończeniu studiów. Nie przewidziałam jednak, że kierunek ten będzie wymagał co najmniej poziomu 4 z języka angielskiego. Umiejętności językowe mojego syna były słabe i raz za razem oblewał egzamin z języka angielskiego na poziomie 4, a ostatecznie nie uzyskał dyplomu. Ponieważ syn nie spełnił moich oczekiwań, narzekałam na niego i krytykowałam go, sprawiając mu ogromny ból. Nigdy się nie zastanawiałam, czy moje wymagania są dla niego osiągalne, czy może sobie z nimi poradzić, ani co tak naprawdę lubi lub w czym jest dobry. Zawsze życzeniowo narzucałam mu własne preferencje, plany i pragnienia. Wszystko, co robiłam, wydawało się być dla jego dobra. Chciałam, żeby miał dobrą pracę i mógł odnaleźć się w społeczeństwie po ukończeniu studiów, ale w gruncie rzeczy miało to zaspokoić moje nadmierne pragnienie bycia wysoko cenioną przez innych. To oczywiste, że byłam bardzo samolubna!

Później przeczytałam inny fragment słów Bożych i znalazłam drogę do praktykowania. Bóg Wszechmogący mówi: „Analizując istotę oczekiwań, jakie rodzice mają wobec swoich dzieci, dostrzegamy, że te oczekiwania są samolubne, że są sprzeczne z człowieczeństwem, a co więcej, że nie mają nic wspólnego z obowiązkami rodziców. Gdy rodzice narzucają swoim dzieciom różne oczekiwania i wymagania, nie wypełniają swoich obowiązków. Jakie są zatem ich »obowiązki«? Najbardziej podstawowe obowiązki, które rodzice powinni wypełniać, to nauczyć dzieci mówić, nauczyć je tego, żeby były życzliwe i żeby nie były złymi ludźmi, oraz prowadzić je w pozytywnym kierunku. To są fundamentalne obowiązki rodziców. Ponadto powinni oni pomagać swoim dzieciom w przyswajaniu różnych rodzajów wiedzy, w rozwijaniu talentów i tak dalej, kierując się przy tym wiekiem dzieci, ich możliwościami, charakterem i zainteresowaniami. Nieco lepsi rodzice pomagają też swoim dzieciom zrozumieć, że ludzie zostali stworzeni przez Boga i że Bóg istnieje w tym wszechświecie, nakłaniając dzieci do modlitwy i czytania słów Bożych i opowiadając im historie zawarte w Biblii z nadzieją, że gdy dorosną, będą podążać za Bogiem i wykonywać obowiązek istoty stworzonej, zamiast gonić za trendami światowymi, dać się schwytać w pułapkę różnych skomplikowanych relacji międzyludzkich i zatracić się w różnych modach tego świata i społeczeństwa. Obowiązki, które rodzice powinni wypełniać, nie mają nic wspólnego z ich oczekiwaniami. Obowiązki, które powinni wykonywać jako rodzice, obejmują zapewnienie dzieciom pozytywnego przewodnictwa i odpowiedniej pomocy, zanim te osiągną pełnoletność, a także zatroszczenie się o potrzeby ciała, które obejmują jedzenie, ubranie, dach nad głową i opiekę w czasie choroby. Jeśli dzieci chorują, rodzice powinni zapewnić im odpowiednie leczenie; nie powinni zaniedbywać swoich dzieci ani mówić im: »Nie opuszczaj szkoły, ucz się, nie możesz mieć zaległości w nauce. Jeśli będziesz mieć zbyt duże zaległości, to ich nie nadrobisz«. Gdy dzieci potrzebują odpoczynku, rodzice powinni im na to pozwolić; gdy dzieci chorują, rodzice powinni pomóc im wyzdrowieć. Takie są obowiązki rodziców. Po pierwsze, muszą troszczyć się o zdrowie fizyczne swoich dzieci; po drugie, muszą je wspierać, edukować i pomagać im w zakresie ich zdrowia psychicznego. Takie obowiązki powinni wypełniać rodzice, zamiast narzucać dzieciom nierealistyczne oczekiwania lub wymagania. Rodzice muszą wypełniać swoje obowiązki, jeśli chodzi o zarówno potrzeby psychiczne dzieci, jak i potrzeby fizyczne. Rodzice nie mogą pozwolić, żeby w zimie dzieci marzły, powinni wpoić im ogólną wiedzę życiową, na przykład: w jakich okolicznościach mogą złapać przeziębienie, że powinny jeść ciepłe posiłki, że będą je bolały brzuchy, jeśli zjedzą zimny posiłek, że nie powinny narażać się na podmuchy zimnego wiatru ani w zimne dni zdejmować ubrań w miejscach, gdzie są przeciągi, pomagając w ten sposób dzieciom uczyć się, jak dbać o swoje zdrowie. Co więcej, gdy w umysłach dzieci pojawią się jakieś dziecinne, niedojrzałe mniemania dotyczące przyszłości lub radykalne myśli, rodzice muszą szybko sprowadzić dzieci na właściwą drogę, gdy tylko coś takiego zauważą, zamiast przymusem tłumić takie myśli i mniemania; powinni pozwolić, aby dzieci dały wyraz i upust tym myślom i przekonaniom, bo tylko tak problem może faktycznie zostać rozwiązany. Na tym polega wypełnianie obowiązków. Wypełnianie obowiązków rodzica oznacza, z jednej strony, troskę o dzieci, a z drugiej strony – doradzanie i korygowanie ich zachowania, a także wskazywanie na właściwe myśli i przekonania. Obowiązki, jakie rodzice powinni wypełniać, nie mają nic wspólnego z oczekiwaniami, jakie mają w stosunku do swoich dzieci(Jak dążyć do prawdy (18), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych dowiedziałam się, jak powinniśmy traktować nasze dzieci. Jako rodzice nie powinniśmy narzucać dzieciom własnych oczekiwań i wymagań. Obowiązkiem rodziców jest udzielanie pozytywnych wskazówek i pomocy w oparciu o potencjał dzieci, ich potrzeby i rzeczywiste sytuacje na każdym etapie wiekowym. Kiedy dzieci są małe, musimy uczyć je mówić, a także dbać o ich zdrowie. Gdy dorastają, powinniśmy nimi pokierować, by nie wpadły w nieodpowiednie zachowania, by nie podążały za złymi trendami świata i nie miały skrajnych poglądów. Powinniśmy właściwie im doradzać, by mogły szczęśliwie dorastać. Powinniśmy pozwolić im zrozumieć Boże stworzenie i suwerenną władzę, poprowadzić je, by modliły się do Boga i polegały na Nim, gdy coś się wydarzy, a także, by czytały słowa Boże. Po zrozumieniu tych rzeczy nie krytykowałam już mojego syna ani nie narzekałam na niego, a i on był skłonny powiedzieć mi kilka szczerych słów. Chociaż obecnie nie żyje w bogactwie, ma uśmiech na twarzy, co wcześniej się nie zdarzało. Ja również mam poczucie wolności w sercu dzięki praktykowaniu zgodnie ze słowami Bożymi. Tego rodzaju szczęścia nie można kupić za pieniądze.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze