Mój ułamek wiedzy o usposobieniu antychrysta

29 stycznia 2023

Autorstwa Vladhia, Francja

W dwa tysiące dwudziestym pierwszym roku wybrano mnie na przywódczynię kościoła. Przez jakiś czas miałam kłopoty z podlewaniem. Niektóre osoby za to odpowiedzialne często nie przychodziły na zgromadzenia, a jeśli już przyszły, to rzadko się odzywały. Nie wiedziałam, jak rozwiązać ten problem, więc powiedziałam o tym siostrze Lucy, przywódczyni. Pewnego dnia zaprosiła do naszej grupy kaznodzieję, brata Matthew. Wiedziałam, że on lepiej rozumie prawdę ode mnie, bo już wcześniej pomagał mi w pracy. Ale niezbyt mnie cieszyło, że dołączył do nas, i w pierwszej kolejności zastanawiałam się, czy przyjechał mnie nadzorować. Bałam się, że jeśli dostrzeże problemy i je obnaży, stracę twarz i inni będą widzieli we mnie kiepską przywódczynię, dlatego nie chciałam, by nadzorował moją pracę. Później dowiedziałam się, że siostra Lucy zaprosiła brata Matthew do kilku innych dużych grup, a bracia i siostry wysyłali mu powitalne wiadomości. To mnie zasmuciło. Czułam, że pewnie ma zająć moje miejsce.

Pewnego wieczoru brat Matthew zjawił się na zgromadzeniu dla nowych. Z wielką uwagą słuchali jego omówienia i chętnie z nim rozmawiali, a na moje omówienia reagowali obojętnie. Bardzo zazdrościłam Matthew i nie chciałam już nic więcej mówić. Czułam, że gdy on tam był, nikt mnie już nie potrzebował. Usłyszawszy omówienia Matthew, wszyscy byli zadowoleni i dziękowali Bogu. Niektórzy mówili, że żadne zgromadzenie nie było dotąd tak pouczające i tak wiele zyskali dzięki jego omówieniom. Kipiałam z wściekłości, słysząc te słowa braci i sióstr, i czułam, że zupełnie nie zwracali na mnie uwagi, jakbym w ogóle niczego dla nich nie omawiała. Czułam się upokorzona i dotknięta tym, że bracia i siostry jak gdyby zapomnieli o wszystkim, o czym z nimi rozmawiałam. Na koniec spotkania Matthew podsumował dla nas kilka spraw. Nie chciałam się odzywać ani słuchać tego, jak wszyscy go zachwalają. Pragnęłam jak najszybciej skończyć zebranie i uciec od tego wszystkiego. Właśnie wtedy Matthew zapytał, co sądziłam o spotkaniu. Nie chciałam brać udziału w dyskusji, więc rzuciłam tylko kilka zdawkowych uwag. Potem Matthew wspomniał o problemach, które zauważył. Powiedział, że moje omówienie było ogólnikowe i niejasne, że inni go nie zrozumieli i nie wywołało żadnej reakcji, a takie spotkania były bezproduktywne. Gdy to usłyszałam, nastawiłam się bardzo bojowo. Czemu musiał na głos mówić o moich problemach? Na pewno przyszedł specjalnie, by wytknąć mnie palcem. Jeśli miał mnie zwolnić, to mógł to po prostu zrobić! Uprzedziłam się do Matthew.

Później brat Matthew zaproponował, żebyśmy poszukali słów Boga pasujących do problemów nowych wiernych. Nasze omówienia mogłyby być bardziej elastyczne, a przykłady albo anegdotki pomogłyby nowym lepiej zrozumieć słowa Boże. Uważałam, że takie omówienia są zbyt szczegółowe, i nie podobały mi się, ale wszyscy inni byli zachwyceni. Wieczorem prowadziliśmy inne spotkanie i obawiałam się, że Matthew znów wywoła mnie do tablicy. Pomyślałam, że wypowiem się o problemach z jego omówieniem i wytknę mu je pod koniec zebrania. Ale ku mojemu zdziwieniu nowym podobało się to spotkanie, a podawanie przykładów podczas omówień pomogło im lepiej pojąć słowa Boga. Zgromadzenie było owocne. Zupełnie bez wad. Ale gdy Matthew zadał uczestnikom pytania, kilkoro nie odpowiedziało i zrobiło się niezręcznie. To mnie ucieszyło, bo wreszcie miał jakiś problem. Zapamiętałam sobie to niedociągnięcie, by potem mu je wytknąć. Kiedy przyszła kolej na moje omówienie, robiłam, co mogłam, by powiedzieć o najważniejszych rzeczach, które zrozumiałam, i przebić brata Brother Matthew oraz wzbudzić podziw w oczach innych. Ale zanim się zorientowałam, zboczyłam z tematu. Czułam, że to, co mówiłam, też jest ważne i obecni powinni to zrozumieć, więc kontynuowałam. Podsumowując spotkanie, brat Matthew znów skomentował moje problemy, mówiąc, że odbiegłam od tematu, przez co uczestnikom trudno było pojąć główne omawiane dziś zagadnienie. Przypomniał mi też, żebym dobrze przemyślała dzisiejszy temat. Jedna siostra dodała, że moje omówienie było zbyt długie i nie złapała głównej myśli. Te słowa sprawiły mi wielką przykrość i nie byłam w stanie powstrzymać łez. Zastanawiałam się, dlaczego on ciągle mówił o moich błędach. Dlaczego inni mieli o mnie takie zdanie? Czy będą mnie szanować? Byłam wtedy wściekła na brata Matthew, bo czułam, że celowo utrudnia mi życie i chce, żeby wszyscy dostrzegli moje wady. Pragnęłam, by zniknął i więcej nie przychodził na nasze zebrania. Ale uświadamiałam sobie trochę, że nie powinnam myśleć w ten sposób. Pomodliłam się: „Boże Wszechmogący, wiem, że powinnam wyciągnąć z tego naukę, ale bardzo gniewam się na brata Matthew. Tak trudno mi przyjąć jego sugestie. Jak powinnam rozumieć tę sytuację? Błagam, pomóż mi zachować spokój i poprowadź do zrozumienia siebie, bym niczym Cię nie obraziła”.

Następnego dnia szukałam słów Bożych opisujących mój stan. Przeczytałam kilka fragmentów. „Są tacy, którzy zawsze boją się, że inni są od nich lepsi i bardziej wartościowi, że inni będą poważani, podczas gdy oni będą zaniedbywani. Sprawia to, że są wobec innych napastliwi i wykluczają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi, którzy są zdolniejsi od nich? Czyż takie zachowanie nie jest egoistyczne i nie zasługuje na pogardę? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest ono nikczemne! Myślenie tylko o własnych interesach, zaspokajanie jedynie swych własnych pragnień, niebranie pod uwagę innych ludzi ani dobra domu Bożego: ludzie, którzy tak postępują, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „We wszystkim, co dotyczy reputacji, statusu albo możliwości stanięcia pośrodku sceny – na przykład gdy ludzie usłyszą, że dom Boży planuje pielęgnować różnego rodzaju talenty – serce każdego człowieka podryguje w oczekiwaniu, a każdy z was zawsze pragnie zyskać rozgłos i być rozpoznawalnym. Wszyscy chcą walczyć o status i reputację; wstydzą się tego, ale czują się źle, jeśli tego nie robią. Odczuwają zazdrość i nienawiść, kiedy widzą, że ktoś się wyróżnia, i zaczynają czuć się urażeni, mają poczucie, że to niesprawiedliwe, i myślą: »Dlaczego to ja nie mogę się wyróżnić? Dlaczego zawsze to innym przypada w udziale cała chwała? Czemu nigdy nie przychodzi kolej na mnie?«. Później czują urazę i usiłują ją stłumić, ale nie są w stanie tego zrobić. Modlą się więc do Boga i przez chwilę czują się lepiej, ale kiedy po raz kolejny znajdują się w takiej sytuacji, nadal nie są w stanie przezwyciężyć swej urazy. Czyż nie ukazuje to niedojrzałej postawy? Kiedy ludzie popadają w takie stany, czy nie znaczy to, że wpadli w pułapkę szatana? To są właśnie okowy skażonej natury szatana, które pętają ludzi. Jeśli ktoś wyzbył się tych skażonych skłonności, to czyż nie jest wolny i wyzwolony? Pomyślcie o tym: aby uniknąć popadania w stan bezwzględnej walki o pozycję i zysk – aby uwolnić się od tych skażonych stanów, wyzwolić się od stresu oraz od okowów statusu i reputacji – jakie prawdy musicie zrozumieć? Jakie realia prawdy musicie posiadać, aby się wyzwolić i zyskać wolność? Po pierwsze, musicie dostrzec, że szatan wykorzystuje status i reputację, aby psuć ludzi, usidlać ich, nadużywać, poniżać i pogrążać w grzechu; co więcej, tylko przez przyjęcie prawdy ludzie mogą zrezygnować z reputacji i statusu, odłożyć je na bok. (…) Musisz nauczyć się odpuszczać i odkładać te rzeczy na bok, rekomendować innych i pozwalać im się wyróżniać. Nie walcz ani nie spiesz się, by skorzystać z chwili, kiedy tylko napotkasz okazję, by się wyróżnić lub zyskać sławę. Musisz być w stanie odłożyć na bok te rzeczy, ale nie możesz odkładać na później wykonywania swoich obowiązków. Bądź osobą, która skromnie pracuje w ukryciu i która nie popisuje się przed innymi podczas lojalnego wykonywania swoich obowiązków. Im bardziej będziesz rezygnować z prestiżu, pozycji i własnych interesów, tym staniesz się spokojniejszy, tym więcej światła będzie w twoim sercu i tym bardziej poprawiać się będzie twój stan. Im bardziej zaś będziesz walczyć i rywalizować, w tym większym mroku będziesz się pogrążać. Jeśli w to nie wierzysz, sam się przekonaj! Jeśli będziesz chciał odmienić ten skażony stan i sprawić, by takie rzeczy nie miały nad tobą władzy, to musisz szukać prawdy, jasno zrozumieć istotę tych rzeczy, a następnie odłożyć je na bok i z nich zrezygnować. W przeciwnym razie im więcej będziesz walczyć, tym głębsza ciemność będzie cię otaczać i tym więcej odczuwać będziesz zawiści i nienawiści, a twoje pragnienie zysku będzie tylko narastać. Im silniejsze zaś twoje pragnienie zysku, tym bardziej będziesz niezdolny do tego, aby go osiągać, a gdy nie będziesz w stanie osiągać zysku, tym bardziej narastać będzie twoja nienawiść. Gdy zaś nienawiść twoja będzie rosła, twoje wnętrze będzie pogrążać się w coraz większym mroku. Im mroczniejsze będzie twoje wnętrze, tym gorzej będziesz wykonywać swoje obowiązki, a im gorzej będziesz je wykonywać, tym mniej będzie z ciebie pożytku dla domu Bożego. Jest to wzajemnie powiązane, błędne koło. Jeśli nigdy nie będziesz potrafił dobrze wykonywać swoich obowiązków, a potem stopniowo zostaniesz wypędzony(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże bardzo jasno opisują zazdrość i zawiść. Ludzie zazdroszczą każdemu, kto jest od nich lepszy, odrzucają go i zwalczają. To szatańskie usposobienie. Byłam właśnie taka – nazbyt zazdrosna. Kiedy ciągle słyszałam aprobatę innych dla omówień i sugestii brata Matthew, chciałam z nim konkurować. Byłam w kiepskim stanie, nieszczęśliwa i pogrążona w mroku. Zanim zjawił się brat Matthew, zawsze przewodniczyłam zgromadzeniom. Osoby podlewające przychodziły do mnie, by rozmawiać o problemach. Podziwiały mnie. Często pytały mnie, co omawiać na spotkaniach, i wyczekiwały moich własnych omówień, które miały ułatwić im pozbycie się kłopotów. Ale rozmowy ze mną ostatecznie im nie pomagały, więc nie były w stanie lepiej podlewać nowych wiernych. Nastawiały się negatywnie i nie chciały odzywać na spotkaniach. Za to brat Matthew naprawdę poprowadził ich ku lepszemu podlewaniu i ścieżce praktyki, uzyskały od niego pomoc i skorzystały na tym. Wszyscy chcieli słuchać jego omówień. To powinno było mnie cieszyć. Mogłam skorzystać z okazji, by przemyśleć swoje wady i trudności. Ja niestety nie tylko nie zastanawiałam się nad sobą, ale też walczyłam o pozycję i reputację. Zdradzałam wiele braków i nie umiałam praktycznie pracować, lecz nie chciałam być podlewana i wspierana przez nikogo. Chciałam być jedyną przywódczynią w kościele, by każdy mnie podziwiał i słuchał wyłącznie mnie. Byłam całkowicie skupiona na pozycji i reputacji i zupełnie nie przejmowałam się dziełem kościoła. Ta sytuacja w pełni obnażyła moje zepsucie i pragnienie posiadania pozycji. W modlitwie prosiłam Boga, by oświecił mnie, abym zastanowiła się nad sobą.

Zaskoczyło mnie, że trzy miesiące później wydarzyło się coś podobnego. Na spotkaniu brat Matthew zapytał mnie, jak mają się sprawy z nowymi wiernymi. Poirytowało mnie to. Sądziłam, że jako kaznodzieja powinien orientować się w sytuacji kościołów, więc czemu mnie dopytywał? A czy pytając o to w obecności tak wielu ludzi, nie miał na celu mnie poniżyć, żebym przyznała, że nie umiem podlewać? W odpowiedzi rzuciłam zdawkową uwagę, porywczo i bez szczegółów. Wspomniałam też o jakichś kłopotach i zapytałam go, jak się z nimi uporać. Ale pożałowałam tego, jak tylko skończyłam mówić. Z rozmysłem chciałam utrudnić bratu Matthew życie, a to było haniebne zachowanie. Zastanawiałam się, dlaczego nie potrafię nad sobą zapanować, gdy mówi o moich wadach przy innych. Miałam żal do niego i nawet chciałam mu wytknąć problemy z jego omówieniami, by obnażyć go przed innymi i zemścić się. Wiedziałam, że jestem w groźnym stanie, ale nie rozumiałam, co mnie tak drażniło w bracie Matthew. Pewnego wieczoru przeczytałam świadectwo zatytułowane „O tym, jak zostałam zdemaskowana”. Przytoczono w nim słowa Boga, które pomogły mi to wszystko lepiej pojąć. Bóg Wszechmogący mówi: „Jaki jest główny cel antychrystów, gdy atakują i wykluczają kogoś, kto się z nimi nie zgadza? Dążą oni do stworzenia w kościele sytuacji, w której nikt nie wyraża opinii odmiennej od ich opinii, w której ich władza, ich status przywódcy i ich słowa są absolutne. Każdy musi być im posłuszny i nawet jeśli ma inne zdanie, nie wolno mu go wyrażać, jego opinia musi pozostawać ukryta głęboko w sercu. Każdy, kto ośmieli się otwarcie przeciwstawić antychrystowi, staje się jego wrogiem. Antychryst na wszelkie możliwe sposoby będzie utrudniał mu życie i będzie starał się go pozbyć jak najszybciej. Jest to jeden ze sposobów, na jakie antychryści atakują i wykluczają oponentów, by chronić swój status i władzę. Myślą: »Masz prawo mieć inne zdanie, ale nie możesz przedstawiać go wszystkim dokoła, a tym bardziej podważać mojej władzy i statusu. Jeśli masz coś do powiedzenia, możesz mi to powiedzieć na osobności. Jeżeli mówisz to przy wszystkich i ja przez to tracę twarz, to sam się prosisz o wykluczenie i będę musiał się tobą zająć«. Co to jest za usposobienie? Antychryści nie pozwalają innym wypowiadać się swobodnie. Jeśli ktoś ma jakąś opinię – czy to na temat antychrysta, czy czegokolwiek innego – musi ją zachować dla siebie; musi chronić wizerunek antychrysta. W przeciwnym wypadku antychryst napiętnuje go jako wroga, zaatakuje i wykluczy. Co to jest za natura? To natura antychrysta. A dlaczego tak postępują? Nie pozwalają, by w kościele pojawiały się jakiekolwiek odmienne głosy, nie pozwalają, by ktokolwiek w kościele się im sprzeciwiał, nie pozwalają, by wybrańcy Boży otwarcie omawiali prawdę i identyfikowali ludzi. Najbardziej boją się tego, że zostaną ujawnieni i zidentyfikowani; nieustannie próbują umacniać swoją władzę i status w ludzkich sercach i uważają, że musi on pozostać niewzruszony. Nie byliby w stanie tolerować niczego, co podważa ich godność, reputację, status czy wartość jako przywódcy albo co stanowi dla nich zagrożenie. Czy nie jest to przejaw podstępnej natury antychrystów? Nieusatysfakcjonowani władzą, którą już posiadają, wzmacniają ją i zabezpieczają, dążąc do wiecznej dominacji. Chcą kontrolować nie tylko zachowanie innych, ale także ich serca. Celem wszelkich działań antychrystów jest ochrona ich władzy i statusu, ich charakterystyczny sposób działania wynika wyłącznie z pragnienia utrzymania się przy władzy(Punkt drugi: Atakują i wykluczają oponentów, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Byłam w takim stanie, jaki obnażał Bóg. Gdy Matthew mówił o moich wadach i niedociągnięciach, chciałam zaprzeczyć i zemścić się. Tak zachowują się antychryści. Wiedziałam już, że jestem arogancka i kocham status, ale nie rozumiałam siebie naprawdę. W głębi serca sądziłam, że zostałam przywódczynią, bo jestem zdolna i mam charakter, i choć nie pełniłam obowiązków perfekcyjnie, potrafiłam realizować dzieło kościoła i nie zasługiwałam na odprawienie. Gdy widziałam, że brata Matthew przydzielono do tak wielu grup, czułam, że moja pozycja jest zagrożona, jak gdyby zjawił się rywal, by mnie zastąpić. Nienawidziłam go i odrzucałam. W ogóle mnie nie obchodziło, czego potrzebowali bracia i siostry, i nie zważałam na dzieło kościoła. Po prostu skrycie prowadziłam walkę z bratem Matthew, by zachować pozycję. To było złe usposobienie. On wytknął mi problemy, a ja nie mogłam się z tym pogodzić, chciałam się zemścić, prześcignąć go i przedstawić w złym świetle. Gdy znów wytknął mi wady, czułam się upokorzona i dostawałam przez niego szału. Chciałam, by zniknął. Ale prawda jest tak, że on praktykował prawdę. Sporo można było zarzucić mojej pracy i nie rozumiałam wielu prawd. Dlatego on uczył mnie, jak mogę pracować lepiej. Lecz zamiast otworzyć się na to, szukałam wad w nim, by następnie obnażyć go na oczach wszystkich. Gy pytał o moją pracę, nie zagłębiałam się w szczegóły, lecz zadawałam pytania, które miały postawić go w złym świetle. Najpierw myślałam, że mu zazdroszczę, ale dzięki objawieniu płynącemu ze słów Bożych pojęłam, że przejawiałam usposobienie antychrysta. Naskakiwałam na niego, by się zemścić i ochronić własną reputację i pozycję. Pewnie gdybym miała okazję, zrobiłabym coś jeszcze gorszego. Gdy dostrzegłam swoje usposobienie antychrysta, zszokowało mnie to i przeraziło. Wiedziałam, że jeśli nic się nie zmieni, Bóg mnie wypędzi, ponieważ nie zbawia antychrystów. Pomodliłam się skruszona: „Boże Wszechmogący, nie byłam dobrą przywódczynią. Z całego serca zabiegałam o pozycję i reputację. Byłam zdolna uczynić zło, przypuścić atak i zemścić się. Przez takie zachowanie odgrywałam rolę szatana. Boże, pragnę okazać skruchę”.

Później przeczytałam fragment słów Bożych, który pomógł mi lepiej pojąć moje zepsute usposobienie. „Troska antychrystów o własny status i prestiż wykracza poza troskę przejawianą przez normalnych ludzi i jest częścią ich usposobienia i istoty; nie jest to chwilowe zainteresowanie ani przejściowy wpływ otoczenia, lecz część ich życia, coś, co mają we krwi, a zatem ich istota. To znaczy, że we wszystkim, co antychryst robi, najważniejszy jest jego osobisty status i prestiż, nic poza tym. Dla antychrysta status i prestiż są całym jego życiem i życiowym celem. Cokolwiek robi, pierwsze pytanie brzmi: »Jak to wpłynie na mój status? A na mój prestiż? Czy zrobienie tego podniesie mój prestiż? Czy mój status w oczach innych ludzi wzrośnie?«. To jest pierwsza rzecz, o jakiej myśli, co wystarczająco dowodzi, że ma usposobienie i istotę antychrysta; inaczej nie zastanawiałby się nad tymi problemami. Można powiedzieć, że dla antychrystów status i prestiż nie są jakimś dodatkowym wymogiem ani czymś nieistotnym, bez czego mogliby się obejść. Są częścią natury antychrystów, są w ich kościach, we krwi – są czymś wrodzonym. Antychrystom nie jest obojętne, czy posiadają status i prestiż – nie taka jest ich postawa. Jaka więc ona jest? Status i prestiż są ściśle związane z ich codziennym życiem, ich codziennym stanem, tym, do czego na co dzień dążą. I tak dla antychrystów status i prestiż są ich życiem. Bez względu na to, jak i w jakim środowisku żyją, jaką pracę wykonują, o co zabiegają, jakie są ich cele, jaki jest kierunek ich życia, wszystko kręci się wokół zdobycia dobrej reputacji i wysokiej pozycji. Ten cel się nie zmienia; nigdy nie potrafią odsunąć takich rzeczy na bok. To jest prawdziwe oblicze antychrystów i ich istota(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Ten fragment słów Bożych ukazał mi moją istotę i naturę oraz do czego cały czas dążyłam. Najbardziej zależało mi na mojej pozycji i reputacji. Gdy rozmawiałam z ludźmi lub robiłam cokolwiek innego, zawsze pragnęłam stworzyć dobre wrażanie i zasłużyć na ich szacunek. Tego mnie uczono od dziecka, więc zawsze chciałam być najlepsza. W szkole średniej ze wszystkimi rywalizowałam, starając się być najlepszą uczennicą i mieć największe osiągnięcia w klasie, żeby inni mnie podziwiali. Po wstąpieniu do kościoła nadal silnie zabiegałam o reputację i pozycję i zawsze pragnęłam poklasku. Myślałam, że kościół powierzył mi obowiązki, bo byłam uzdolniona i mogłam szybko i skutecznie pracować. Gdy zostałam przywódczynią, zrobiłam się bardziej arogancka i zarozumiała. Pragnęłam popisywać się umiejętnościami podczas omówień i nie chciałam wiedzieć, co robię źle, pełniąc obowiązki, ani jak to naprawić. Gdy brat Matthew wytknął mi niedociągnięcia, czułam, że straciłam twarz oraz podziw braci i sióstr. Nie mogłam się z tym pogodzić, więc naskoczyłam na niego, pragnąć zemsty. Jedząc i pijąc słowa Boże, pojęłam, że robiłam to wszystko, by chronić swoją reputację i pozycję, co jest wstrętne Bogu. Błagałam Go, by zbawił mnie od zepsutego usposobienia.

Potem bracia i siostry przysyłali mi słowa Boże. „Arogancja leży u korzeni zepsutego ludzkiego usposobienia. Im bardziej aroganccy są ludzie, tym bardziej są nieracjonalni i tym bardziej skłonni sprzeciwiać się Bogu. Jak poważny jest to problem? Ludzie o aroganckim usposobieniu nie tylko uważają wszystkich wokół za gorszych od siebie, lecz także – co w tym najgorsze – traktują z góry nawet samego Boga i nie mają w sercach Bożej bojaźni. Choć może się wydawać, że niektórzy ludzie wierzą w Boga i za Nim podążają, to wcale nie traktują Go oni jak Boga. Przez cały czas są przekonani, że posiedli prawdę, i mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. W tym właśnie tkwi istota i źródło aroganckiego usposobienia, a pochodzi ono od szatana. Dlatego też problem arogancji musi zostać rozwiązany. To, że ktoś czuje się lepszy od innych, jest jeszcze sprawą trywialną. Kluczową kwestią jest to, że aroganckie usposobienie człowieka nie pozwala mu podporządkować się Bogu, Jego panowaniu i zarządzeniom. Osoba taka ciągle ma ochotę rywalizować z Bogiem o władzę nad innymi. Tego rodzaju osoba ani odrobinę nie czci Boga, nie mówiąc już o tym, by miała Go kochać lub podporządkować się Mu(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Nie pozwól, żeby ktokolwiek miał się za doskonałego, wybitnego i szlachetnego albo wyróżniającego się na tle innych. Wszystko to ma swoje źródło w aroganckim usposobieniu i ignorancji ludzi. Wiecznie uważanie siebie za wybitnego – to jest spowodowane przez aroganckie usposobienie. Nieakceptowanie swoich niedoskonałości i nieumiejętność stawienia czoła swoim błędom i niepowodzeniom – to efekt aroganckiego usposobienia. Niepozwalanie, by inni byli wyżej lub by byli lepsi – to efekt aroganckiego usposobienia. Niedopuszczanie, by inni byli ponadprzeciętni lub silniejsi – to efekt aroganckiego usposobienia. Niepozwalanie innym, by mieli lepsze przemyślenia, sugestie i poglądy niż się samemu ma, a kiedy tak jest, popadanie w negatywne myśli, odmawianie rozmów, czucie się udręczonym i zniechęconym oraz zdenerwowanym – to efekty aroganckiego usposobienia. Aroganckie usposobienie może spowodować, że będziesz chronił swoją reputację i nie będziesz umiał przyjąć przewodnictwa innych, dostrzec własnych niedoskonałości i zaakceptować swoich niepowodzeń i błędów. Co więcej, kiedy ktoś jest od ciebie lepszy, może to wywołać nienawiść i zazdrość w twoim sercu, a ty możesz się poczuć tak skrępowany, że stracisz chęć spełniania obowiązku lub zaczniesz spełniać go niedbale. Aroganckie usposobienie może wywołać w tobie pojawienie się takich zachowań i praktyk. Jeśli jesteście w stanie stopniowo zagłębić się w te wszystkie szczegóły, osiągnąć przełom i zyskać ich zrozumienie; i jeśli następnie jesteście w stanie stopniowo porzucić te myśli i te błędne pojęcia, poglądy, a nawet zachowania, i nie jesteście nimi skrępowani; i jeśli, wykonując swoje obowiązki, jesteście w stanie znaleźć dla siebie właściwe miejsce i działać zgodnie z zasadami oraz wykonywać obowiązek, który możecie i powinniście wykonywać; wtedy, z czasem, będziecie w stanie lepiej wykonywać swoje obowiązki. To jest wejście w rzeczywistość prawdy. Jeśli możesz wejść w rzeczywistość prawdy, innym będziesz się jawić jako posiadający ludzkie podobieństwo i ludzie powiedzą: »Ta osoba postępuje zgodnie ze swoim stanowiskiem i wykonuje swoje obowiązki w sposób ugruntowany. Nie polega w wykonywaniu obowiązków na naturalności, na gorącym usposobieniu lub na swoim zepsutym, szatańskim usposobieniu. Działa z powściągliwością, ma serce, które czci Boga, ma miłość do prawdy, a jej zachowanie i wypowiedzi ujawniają, że porzuciła własne ciało i upodobania«. Jak wspaniale jest się tak zachowywać! W sytuacjach, gdy inni wskazują na twoje braki, ty nie tylko potrafisz je zaakceptować, ale jesteś optymistą, który z opanowaniem stawia czoła swoim niedociągnięciom i wadom. Twój stan umysłu jest całkiem normalny, wolny od skrajności, wolny od porywczości. Czy nie na tym polega podobieństwo do człowieka? Tylko tacy ludzie mają zdrowy rozsądek(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże ukazują samą przyczynę problemu. Nasze zepsucie często wypływa z aroganckiej natury. Moje zuchwałe usposobienie kazało mi zazdrościć bratu Matthew, walczyć z nim i odrzucać jego sugestie. Arogancja mną zawładnęła, nie dostrzegałam własnych błędów. Choć jego uwagi mogły mi pomóc, nie chciałam ich zaakceptować. Odrzucałam jego pomoc i przewodnictwo, by chronić swoją pozycję i reputację. W ogóle nie myślałam o tym, co zrobić, by dobrze pełnić obowiązki. Bez wątpienia miałam problemy w pracy i nie spisywałam się, a mimo to byłam arogancka i bojowa. Brakło mi jakiejkolwiek samoświadomości. Brat Matthew poczynił praktyczne uwagi na temat tego, że źle wykonywałam obowiązki. Nie akceptowałam tego i nie zastanawiałam się nad sobą. Czepiałam się go, choć jego praktyczne omówienia pomagały nowym wiernym zrozumieć prawdę. Były one bardziej pomocne i korzystniejsze dla nich niż spotkania ze mną. Wiedziałam to wszystko, lecz nie przyznawałam, że brat Matthew umiał więcej niż ja, tylko zazdrościłam mu i nienawidziłam go. Byłam arogancka, zarozumiała i nierozsądna. Przeceniałam siebie. Zawsze chciałam być najlepsza ze wszystkich i słuchać pochlebstw. To usposobienie archanioła, które sprzeciwia się Bogu. Pomodliłam się w duchu, gotowa dążyć do prawdy, zmienić swoje zepsute usposobienie i stać się rozsądną osobą.

Wypełniając obowiązki religijne, przeczytałam słowa Boga: „Tego rodzaju atmosfera musi panować w kościele – wszyscy skupiają się na prawdzie i starają się ją osiągnąć. Nie ma znaczenia, w jakim wieku są ludzie, ani to, czy są doświadczonymi wierzącymi, czy nie. Nie ma też znaczenia, czy mają szlachetny, czy naganny charakter. Te rzeczy są nieistotne. Wobec prawdy wszyscy są równi. Trzeba patrzeć na to, kto mówi poprawnie i zgodnie z prawdą, kto myśli o interesach domu Bożego, kto niesie największy ciężar w dziele domu Bożego, kto wyraźniej rozumie prawdę, kto podziela poczucie sprawiedliwość i kto jest gotów zapłacić cenę. Takich ludzi powinni wspierać i oklaskiwać ich bracia i siostry. Ta atmosfera prawości, która pochodzi z dążenia do prawdy, musi panować w kościele; w ten sposób będziesz miał dzieło Ducha Świętego, a Bóg obdarzy Cię błogosławieństwami i przewodnictwem. Jeśli na atmosferę panującą w kościele składa się opowiadanie historyjek, robienie burzy w szklance wody, chowanie urazy, wzajemna zazdrość i kłótnie, to Duch Święty z pewnością nie będzie w was działał. Toczenie ze sobą walk, potajemne podkopywanie się nawzajem, zwodzenie, oszukiwanie i intrygowanie – to atmosfera zła! Jeśli taka atmosfera panuje w kościele, to Duch Święty z pewnością nie wykona swojego dzieła(Tylko ten, kto wkłada w pełnienie obowiązku całe serce, umysł i duszę, kocha Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Dziś ci, którzy nie są w stanie zaakceptować Bożego nadzoru, nie mogą otrzymać Bożej aprobaty, a ci którzy nie znają wcielonego Boga, nie mogą być doskonaleni. Spójrz na wszystko, co czynisz, i sprawdź, czy możesz to zanieść przed oblicze Boga. Jeżeli nie możesz zanieść wszystkiego, co czynisz, przed oblicze Boga, to znaczy, że jesteś osobą czyniącą zło. Czy złoczyńców da się doskonalić? Wszystko, co czynisz, każde działanie, każdą intencję i każdą reakcję musisz zanosić przed oblicze Boga. Nawet twoje codzienne życie duchowe – modlitwy, bliskość z Bogiem, jedzenie i picie słowa Bożego, społeczność z braćmi i siostrami, uczestnictwo w życiu kościoła – oraz służba w partnerstwie mogą być zanoszone do Boga i poddane Jego nadzorowi. Taka praktyka pomoże ci rozwijać się w życiu(Bóg doskonali tych, którzy są według Jego serca, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże dały mi pocieszenie i wskazały ścieżkę praktyki. Bóg żąda, byśmy nie zazdrościli i nie konkurowali w kościele, lecz skupiali się na dążeniu do prawdy. Powinniśmy słuchać każdego, kogo słowa są zgodne z prawdą. Brat Matthew obnażył moje wady, by pomóc mi lepiej podlewać nowych wiernych. Nie dbał o osobiste relacje interpersonalne. Gdy dostrzegał problem, omawiał go, prowadząc ludzi do poznania siebie samych. Gdy uwidaczniał zepsucie, mówił o tym szczerze, nie starając się zyskać poklasku. On potrafi dążyć do prawdy i działać na rzecz dzieła kościoła. Powinnam się od niego uczyć, by nadrobić swoje braki, a nie zazdrościć i wojowniczo szukać w nim wad, by się zemścić. Pojęłam, że Bóg chronił mnie i zbawiał poprzez te krytyczne uwagi i demaskowanie mnie, bo pomagało mi to dostrzec własne zepsucie i naprawić błędy. Bóg obserwuje nas z nadzieją, że postąpimy zgodnie z zasadami. Byłam gotowa poddać się nadzorowi Boga, przeanalizować własne zepsucie i szybko dokonać zmian, by odtąd trzymać się zasad.

Nie zazdroszczę już bratu Matthew. Potrafię zaakceptować jego sugestie i omówienia. Gdy na zebraniach zadaję pytania, staram się przejrzyście przekazywać innym to, co chcę powiedzieć. Jeśli milczą i nie biorą czynnego udziału w spotkaniu, próbuję wciągnąć ich do wspólnej rozmowy. Dzięki temu zgromadzenia są lepsze. Pytam też braci i siostry przed spotkaniem, jakie mają praktyczne problemy, by odnieść się do nich w omówieniach słów Bożych. Staram się częściej czytać słowa Boże, by posiąść prawdę i potrafić bardziej pomagać innym w ich kłopotach. Ta mała zmiana we mnie to zbawienie Boże. Dzięki Bogu Wszechmogącemu!

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Refleksje na temat pisania oceny

Autorstwa Tiantian, Chiny W kwietniu byłam odpowiedzialna za pracę nad tekstami. Pewnego dnia dostałam list od przełożonej z prośbą o...

Wytrwałość w obowiązkach

Autorstwa Yangmu, Korea Południowa Kiedyś czułam wielką zazdrość, widząc, jak bracia i siostry występują, śpiewają i tańczą, chwaląc Boga....

Połącz się z nami w Messengerze