Uwolniłam się od lęku związanego z moją chorobą

13 lutego 2025

Autorstwa Xiaoxi, Chiny

W czerwcu 2022 roku Komunistyczna Partia Chin urządziła nalot na kilka pobliskich kościołów. Prawie wszyscy przywódcy, pracownicy i ludzie zajmujący się tekstami zostali aresztowani, a ponieważ nie było odpowiedniego personelu do pracy z tekstami, zostałam tam przeniesiona. Niecały miesiąc później wybuchła pandemia COVID-19. Zaraziłam się tą chorobą i miałam nawroty gorączki, często czułam ucisk w klatce i męczyły mnie duszności. Leki i zastrzyki znacznie złagodziły te objawy, ale pod pachami i po wewnętrznej stronie ramion pojawiły się bolesne guzki, płyn nagromadził się w moich udach, a moje nogi i biodra były bardzo obolałe. Na stopach pojawiły się również łagodne owrzodzenia i sączył się z nich płyn. Wcześniej miałam raka szyjki macicy i kiedy pojawiły się te objawy, bardzo się zaniepokoiłam, zwłaszcza że moja matka zmarła na raka, a w ciągu sześciu miesięcy przed śmiercią jej stopy pokryły się wrzodami, z których sączył się płyn. Na dodatek miejsce, gdzie miałam nowotwór, czasem bolało i jeszcze bardziej się martwiłam, myśląc: „Mój rak był już w średnim lub późnym stadium. Czy te objawy oznaczają, że nastąpiły przerzuty? Jeśli tak, to nie zostało mi zbyt wiele czasu… Wierzę w Boga od wielu lat, ale moje zepsute usposobienie niewiele się zmieniło. Jeśli umrę, czy nie stracę szansy na zbawienie?”. Pomyślałam też o agonii, jakiej doznają przed śmiercią niektórzy pacjenci chorzy na raka, i bardzo się zmartwiłam, obawiając się, że będę cierpieć tak jak oni, i jeszcze bardziej zaczęłam bać się śmierci. Później udałam się do szpitala na badania kontrolne. Lekarz powiedział, że moje objawy są związane z zakażeniem COVID-19, i że moje nerki są osłabione. Zalecono mi, żebym odpoczywała i nie chodziła późno spać. Pomyślałam: „Codziennie siedzę przy komputerze i wykonuję swoje obowiązki od rana do wieczora. Jeśli mój stan się pogorszy i zasłabnę, czy nie będę w stanie ich wykonywać? Czy to nie opóźni mojego wejścia w życie? Czy nadal będę mogła dostąpić zbawienia?”. Potem kładłam się, by odpocząć, gdy tylko poczułam się nieswojo. Ponieważ skupiłam się na tym, by dbać o swoje ciało, a nie na obowiązkach, moja praca była opóźniona. Później, dzięki leczeniu, mój stan zaczął się poprawiać, ale wciąż się martwiłam, myśląc: „Praca z tekstami wymaga wysiłku umysłowego, a codzienne siedzenie przy komputerze zabiera energię. Czy na dłuższą metę nie będzie to szkodliwe dla mojego powrotu do zdrowia? Czemu nie poprosić przywódcy o przydzielenie mi lżejszego zadania, abym mogła zadbać o swoje ciało, jednocześnie wykonując swoje obowiązki najlepiej jak potrafię?”. W tamtym czasie te myśli wciąż przychodziły mi do głowy, ale potem pomyślałam: „Zostałam tu przeniesiona, bo nie było odpowiednich osób do pracy z tekstami, a jeśli zrezygnuję, czy nie wpłynie to na tę pracę? Jeśli myślę tylko o sobie, a nie o pracy kościoła, to czy nie jestem pozbawiona sumienia?”. Odrzuciłem więc pomysł o rezygnacji. Potem, chociaż wydawało się, że nadal wykonuję swoje obowiązki, ciągle się martwiłam, obawiając się, że jeśli mój stan się pogorszy i nagle umrę, nie będę już doświadczać Bożego dzieła i stracę szansę na zbawienie. Mając te myśli w głowie, nie mogłam skupić się na swoich obowiązkach. Czasami nawet rozbudzałam w sobie nadzieję: „Byłoby wspaniale, gdyby Bóg uwolnił mnie od tej choroby!”.

Pewnego dnia podczas modlitwy przeczytałam te słowa Boże: „Jeśli dopadnie cię choroba i bez względu na to, jak wiele z doktryny pojmujesz, nie będziesz w stanie się z tym uporać, twoje serce pogrąży się udręce, niepokoju i zmartwieniu i nie tylko nie będziesz umiał zachować spokoju, ale twoje serce przepełnią skargi. Będziesz się nieustannie zastanawiać: »Dlaczego nikt inny nie cierpi na tę chorobę? Czemu ja na nią zapadłem? Jak to mi się przytrafiło? To dlatego, że jestem pechowcem i moim udziałem jest zły los. Nigdy nikogo nie obraziłem i nie popełniłem grzechu, więc dlaczego mi się coś takiego przytrafiło? Bóg traktuje mnie niesprawiedliwie!«. Poza udręką, niepokojem i zmartwieniem opanuje cię również depresja, jedno negatywne uczucie pociąga za sobą następne i nie ma sposobu, żebyś się od nich uwolnił, choćbyś bardzo tego chciał. Ponieważ jest to realna choroba, niełatwo jest się od niej uwolnić albo ją wyleczyć, co zatem powinieneś zrobić? Chcesz się podporządkować, ale nie potrafisz, a jeśli jednego dnia się podporządkujesz, to następnego dnia twój stan się pogarsza i to boli tak bardzo, że nie chcesz się już podporządkować i znów zaczynasz narzekać. Miotasz się w ten sposób przez cały czas, co zatem powinieneś zrobić? Zdradzę ci tajemnicę sukcesu. Bez względu na to, czy twoja choroba jest poważna, czy lekka, w momencie, gdy ci się pogorszy lub staniesz w obliczu śmierci, pamiętaj o jednym: nie lękaj się śmierci. Nawet jeśli to ostatnie stadium nowotworu i nawet jeśli wskaźnik śmiertelności w przypadku twojej choroby jest bardzo wysoki, nie lękaj się śmierci. Bez względu na to, jak bardzo cierpisz, nie podporządkujesz się, jeśli boisz się śmierci. (…) Jaka jest właściwa postawa, którą należy przyjąć, by nie bać się śmierci? Jeśli twoja choroba powoduje zagrożenie życia, wskaźnik śmiertelności jest wysoki niezależnie od wieku osoby chorej i okres między zachorowaniem a zgonem jest bardzo krótki, co powinieneś myśleć w głębi serca? »Nie mogę bać się śmierci, każdy w końcu umiera. Jednak podporządkowanie się Bogu jest czymś, czego większość ludzi nie potrafi, i mogę wykorzystać tę chorobę, żeby praktykować podporządkowywanie się Bogu. Powinienem przyjąć sposób myślenia i postawę oparte na podporządkowaniu się rozporządzeniom i zarządzeniom Boga i nie mogę lękać się śmierci«. Łatwo jest umrzeć, dużo łatwiej niż żyć. Możesz doznawać skrajnego bólu i nie będziesz tego świadomy; jak tylko zamkniesz oczy i twój oddech ustanie, dusza opuści ciało i twoje życie dobiegnie końca. Tak wygląda śmierć; to jest aż takie proste. Nie lękać się śmierci – oto postawa do przyjęcia. Ponadto nie możesz się zamartwiać o to, czy twoja choroba się pogłębi, czy umrzesz, jeśli okaże się nieuleczalna, jak dużo czasu ci zostało i jak wielki ból będziesz czuć, gdy przyjdzie po ciebie śmierć. Nie wolno ci się martwić tymi rzeczami; nie są to rzeczy, o które powinieneś się martwić. Jest tak dlatego, że śmierć jest nieunikniona, musi przyjść któregoś roku, któregoś miesiąca, któregoś dnia. Nie ukryjesz się przed nią i jej nie unikniesz – taki jest twój los. Twój tak zwany los został przesądzony z góry i zdeterminowany przez Boga. Długość twojego życia oraz wiek i czas, w którym umrzesz, są już ustalone przez Boga, więc o co się martwisz? Możesz się tym martwić, ale niczego to nie zmieni; możesz się tym martwić, ale nie możesz temu zapobiec; możesz się tym martwić, ale nie możesz sprawić, by ten dzień nie nadszedł. Dlatego twoje zmartwienie jest czymś całkowicie zbędnym i powoduje jedynie, że choroba ciąży ci jeszcze bardziej(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Po przeczytaniu tych słów zrozumiałam, że bez względu na to, jaka choroba nas spotyka, czy się pogarsza, czy zagraża naszemu życiu, nie powinniśmy bać się śmierci lub cierpienia, które może towarzyszyć umieraniu. Nie są to rzeczy, o które powinniśmy się martwić, ponieważ zgodnie z Bożym zarządzeniem każdy musi umrzeć. Jednak czas i sposób śmierci każdej osoby zostały już z góry ustalone przez Boga. Nikt nie może tego uniknąć ani przed tym uciec. Prawdą, którą powinniśmy przyjąć w obliczu cierpienia i śmierci, jest podporządkowanie się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom. Ale nie rozumiałam tak naprawdę suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeń i ciągle chciałam uciec od tej sytuacji. Ponieważ mój rak był już w średnim lub późnym stadium, a moje ciało wykazywało złe objawy, martwiłam się, że mój stan się pogorszy i nagle umrę, więc ciągle chciałam przejść do lżejszych obowiązków. W rzeczywistości to, czy obowiązki są męczące, czy łatwe, czy wyczerpują energię, czy nie, nie decyduje o czyimś życiu lub śmierci. Wszystko to jest zdeterminowane przez Boże zarządzenia i ustalenia. Na przykład, znam kilka osób, które wydawały się silne i zdrowe, na nic nie chorowały, a które wykonywały łatwe, niewyczerpujące prace, ale zmarły w młodym wieku. Niektórzy ludzie, choć słabi i chorzy, żyją w trudnych warunkach i dożywają osiemdziesięciu lub dziewięćdziesięciu lat. To pokazuje, że życie i śmierć danej osoby nie są związane z takimi obiektywnymi warunkami. Kiedy dana osoba osiągnie długość życia wyznaczoną przez Boga, nieuchronnie umrze. Żadna ludzka troska nie może przedłużyć życia nawet o jedną chwilę. Zwłaszcza, gdy ujrzałam słowa Boga, mówiące, że: „Łatwo jest umrzeć, dużo łatwiej niż żyć. Możesz doznawać skrajnego bólu i nie będziesz tego świadomy; jak tylko zamkniesz oczy i twój oddech ustanie, dusza opuści ciało i twoje życie dobiegnie końca. Tak wygląda śmierć; to jest aż takie proste. Nie lękać się śmierci – oto postawa do przyjęcia”, w moim umyśle nagle wszystko się rozjaśniło. Nie musiałam się martwić o to, czy moje ciało wytrzyma śmierć. Śmierć nie jest tak przerażająca, jak sądziłam. Ponieważ Bóg postanowił, że przejdę przez tego rodzaju sytuację, musiałam się podporządkować i zrobić wszystko, by sprostać swoim obowiązkom. Gdyby pewnego dnia moja choroba się pogorszyła się i naprawdę nadeszłaby śmierć, ze spokojem stawiłabym temu czoła i podporządkowała się suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom.

Przeczytałem jeszcze dwa fragmenty słów Bożych i zrozumiałam Jego dobre intencje. Bóg Wszechmogący mówi: „Gdy Bóg zsyła na kogoś chorobę, mniej lub bardziej poważną, Jego celem nie jest to, żebyś docenił wszystkie aspekty bycia chorym, szkody, jakie choroba ci wyrządza, trudy i znoje przez nią powodowane i wszelkiego rodzaju uczucia, jakie z niej wynikają – Jego celem nie jest to, żebyś docenił chorobę, doświadczając jej na własnej skórze. Jego celem jest to, żebyś wyniósł naukę z choroby, żebyś nauczył się, jak szukać intencji Boga, żebyś poznał swoje zepsute skłonności, jakie ujawniasz, i błędne postawy, jakie przyjmujesz wobec Boga, gdy chorujesz, i nauczył się, jak podporządkować się suwerennej władzy i zarządzeniom Boga, tak byś mógł osiągnąć prawdziwe podporządkowanie się Bogu i wytrwać w świadectwie – to jest absolutnie kluczowe. Bóg chce cię zbawić i oczyścić poprzez chorobę. Z czego chce On cię oczyścić? Chce oczyścić cię ze wszystkich twoich nadmiernych pragnień i żądań wobec Boga, a nawet z twoich różnych planów, osądów i intryg, które czynisz za wszelką cenę, by przetrwać i pozostać przy życiu. Bóg nie domaga się, żebyś robił plany i wydawał osądy, oraz nie pozwala, byś miał wobec Niego jakieś wygórowane pragnienia; On wymaga jedynie, byś Mu się podporządkował i byś poprzez praktykę i doświadczenie podporządkowania się poznał własne nastawienie do choroby i do tych stanów ciała które od Niego pochodzą, a także byś poznał własne osobiste życzenia. Gdy poznasz te rzeczy, wtedy docenisz, jakie korzyści przynoszą ci ta choroba lub te symptomy cielesne zesłane przez Boga; wtedy docenisz, jak bardzo są one pomocne w zmianie twojego usposobienia, w dostąpieniu zbawienia i we wkroczeniu w życie. Dlatego w sytuacji, gdy zapadasz na jakąś chorobę, nie wolno ci ciągle zastanawiać się, w jaki sposób od niej się uwolnić, uciec lub ją odrzucić(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). „Niezależnie od tego, jakiej zostaniesz poddany próbie, musisz potraktować ją jako brzemię powierzone ci przez Boga. Niektórzy ludzie są na przykład obarczeni ciężką chorobą i cierpieniem nie do zniesienia, a inni stoją nawet w obliczu śmierci. Jak zatem powinni podchodzić do tego rodzaju sytuacji? W wielu przypadkach zsyłane przez Boga próby to brzemiona, jakimi obarcza On ludzi. Bez względu na to, jak wielkie brzemię powierzył ci Bóg, jest to właśnie ten ciężar, jaki powinieneś podjąć się nieść, ponieważ Bóg cię zna i wie, że będziesz w stanie go udźwignąć. Ciężar brzemienia, jakie powierzył ci Bóg, nie będzie przekraczał możliwości człowieka twojej postawy ani granic twej wytrzymałości. Nie ma więc wątpliwości, że będziesz potrafił go unieść. Niezależnie od tego, jakiego rodzaju brzemię powierzy ci Bóg i jakiego rodzaju podda cię próbie, pamiętaj o jednym: czy pojmujesz Boże intencje, czy też nie, i czy jesteś oświecany oraz iluminowany przez Ducha Świętego po modlitwie, czy nie, oraz bez względu na to, czy dana próba to dyscyplinowanie cię przez Boga, czy Jego ostrzeżenie, nic nie szkodzi, jeśli nie rozumiesz, co się dzieje. O ile tylko nie będziesz opieszały w wypełnianiu swojego obowiązku i potrafisz lojalnie przy nim wytrwać, Bóg będzie zadowolony, a ty wytrwasz przy świadectwie(Tylko przez częste czytanie słów Boga i kontemplację prawdy można się posuwać do przodu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że zgodnie z intencją Boga celem choroby jest oczyszczenie i przemiana ludzi, co jest korzystne dla naszego życia. Bóg ma nadzieję, że ludzie będą w stanie się podporządkować, zastanowić się nad własnym zepsuciem i buntem, szukać prawdy, aby temu zaradzić, a także lojalnie wykonywać swoje obowiązki podczas choroby. To jest to, co ludzie powinni robić. Zastanawiając się nad sobą, zdałam sobie sprawę, że się nie podporządkowuję w czasie choroby i niczego mnie ona nie uczy, tylko ciągle chcę znaleć jakieś wyjście z tej sytuacji, uważając, że praca z tekstami pochłania zbyt dużo energii, i martwiąc się, że jeśli choroba się pogorszy i umrę, stracę szansę na zbawienie, i dlatego zawsze rozważałam zmianę obowiązków na łatwiejsze. Osoba posiadająca sumienie i rozum nadal byłaby lojalna w wykonywaniu swoich obowiązków, nawet gdy jest chora, zwłaszcza gdy praca kościoła najbardziej jej potrzebuje. Ja jednak opierałam się i uchylałam od pracy ze względu na swoją chorobę. Nie byłam lojalna wobec Boga i się Mu nie podporządkowywałam, myśląc tylko o sobie. Zastanawiając się nad tym, chciałam okazać skruchę. Bez względu na chorobę i jej nasilenie, póki jeszcze oddychałam, chciałam podporządkować się Bożym rozporządzeniom, w pełni doświadczyć tej sytuacji i starać się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Odrzuciłam myśl o przeniesieniu do innych obowiązków i zacząłam wkładać serce w wykonywanie obecnych. Czasami, gdy odczuwałam dyskomfort i naprawdę nie mogłam tego znieść, kładłam się i odpoczywałam przez chwilę, a kiedy poczułam się lepiej, wracałam do obowiązków. W tym okresie, oprócz kuracji tradycyjnymi chińskimi lekami, stosowałam również odpowiednią fizykoterapię, aby złagodzić ból. Minęły cztery miesiące, a w miejscu zmian chorobowych nadal czułam ból, ale inne nieprzyjemne objawy znacznie się zmniejszyły, a mój stan psychiczny był całkiem dobry.

Później nadal szukałam powodów, dla których nie byłam w stanie się podporządkować w czasie choroby. Pewnego dnia podczas modlitwy przeczytałam dwa fragmenty słów Bożych, które pozwoliły mi zrozumieć moje problemy. Bóg Wszechmogący mówi: „Jaki jest wynik, gdy ludzie myślą tylko o własnych perspektywach, losie i interesach? Nie jest im łatwo podporządkować się Bogu, a nawet jeśli by chcieli, nie mogą. Ludzie, którzy szczególnie cenią sobie własne perspektywy, los i interesy, ciągle analizują, czy dzieło Boga jest korzystne dla ich perspektyw, dla ich losu i sprzyja otrzymaniu przez nich błogosławieństw. Koniec końców, jaki jest wynik takiej analizy? Wszystko, co robią, jest buntem i sprzeciwem wobec Boga. Nawet gdy nalegają na pełnienie obowiązków, wykonują je zdawkowo, w negatywnym nastroju; w sercu przez cały czas myślą, jak wykorzystać sytuację i nie znaleźć się wśród przegranych. Takie są ich motywy przy pełnieniu obowiązków i w ten sposób próbują dobić targu z Bogiem. (…) Nigdy nie myślą o dziele kościoła ani o interesach domu Bożego, zawsze intrygują, mając na celu własne interesy, dumę i status, i nie tylko kiepsko wykonują swoje obowiązki, ale również źle wpływają na pracę kościoła i opóźniają ją. Czy to nie jest zaniedbywanie własnych obowiązków i zbaczanie na manowce? Jeśli ktoś przy wykonywaniu obowiązku przez cały czas ma na względzie własne interesy i perspektywy, nie myśląc o dziele kościoła ani o interesach domu Bożego, wówczas nie wykonuje obowiązku. Jest to oportunizm, to robienie rzeczy dla własnych korzyści i po to, by uzyskać dla siebie błogosławieństwa. W ten sposób zmienia się natura wykonywania obowiązków przez takich ludzi. Chodzi im po prostu o zawarcie układu z Bogiem i chcą wykorzystać wypełnianie obowiązków do realizacji własnych celów. Takie postępowanie może łatwo zakłócić dzieło domu Bożego. Jeśli powoduje ono tylko niewielkie straty w dziele kościoła, to wciąż jest miejsce na odkupienie i nadal można dać takim ludziom szansę na wypełnianie obowiązków, zamiast od razu ich usuwać; jeśli natomiast spowoduje ono wielkie straty w dziele kościoła i wzbudzi gniew zarówno Boga, jak i ludzi, to takie osoby zostaną ujawnione i wyeliminowane, bez dalszej możliwości pełnienia obowiązków. Niektórzy ludzie są w ten sposób zwalniani i eliminowani. Dlaczego tak się dzieje? Czy znaleźliście główną przyczynę? Główną przyczyną jest to, że zawsze rozważają własne zyski i straty, dają się ponieść własnym interesom, nie są w stanie przeciwstawić się ciału i w ogóle nie mają uległej postawy wobec Boga, więc są skłonni do lekkomyślnych zachowań. Wierzą w Boga tylko po to, by osiągnąć zyski, łaskę i błogosławieństwa, a wcale nie po to, by zyskać prawdę, więc ich wiara w Boga nie przynosi rezultatów. To jest główne źródło problemu. Czy uważacie, że ich ujawnianie i eliminowanie jest niesprawiedliwe? Nie jest ono w najmniejszym stopniu niesprawiedliwe, jest bowiem całkowicie zdeterminowane przez ich naturę. Każdy, kto nie miłuje prawdy lub do niej nie dąży, zostanie w końcu ujawniony i wyeliminowany(Tylko poszukując prawdozasad można dobrze wykonywać swój obowiązek, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „To nie przypadek, że antychryści są w stanie wykonywać swoje obowiązki – robią to mając na uwadze własne intencje i cele oraz pragnienie zdobycia błogosławieństw. Jakikolwiek obowiązek antychryści wykonują, ich cel i postawa są oczywiście nierozerwalnie związane z uzyskaniem błogosławieństw, zapewnieniem sobie pomyślnego przeznaczenia i dobrych widoków na przyszłość, czyli rzeczy, o których myślą i którymi są zaprzątnięci dzień i noc. Są jak biznesmeni, którzy nie rozmawiają o niczym poza swoją pracą. Wszystko, co robią, jest związane ze sławą, zyskiem i statusem – ze zdobywaniem błogosławieństw, z widokami na przyszłość i przeznaczeniem. Ich serca są przepełnione takimi rzeczami – taka jest naturoistota antychrystów. To właśnie z jej powodu inni ludzie są w stanie wyraźnie zobaczyć, że ich ostatecznym wynikiem będzie bycie wyeliminowanymi(Punkt dziewiąty (Część siódma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że antychryści wykonują swoje obowiązki nie po to, by doświadczyć Bożego dzieła i zyskać prawdę, ale traktują swoje obowiązki jako okazję do tego, żeby realizować własne interesy i domagać się błogosławieństw królestwa niebieskiego. Ponieważ intencje antychrystów przy wykonywaniu obowiązków są złe, kiedy napotykają sytuacje, które ich zdaniem są szkodliwe dla ich perspektyw i przeznaczenia, trudno jest im się podporządkować. Nawet jeśli wydaje się, że wykonują swoje obowiązki, to tylko zachowują pozory, powodując straty w pracy kościóła oraz tworząc przeszkody i siejąc zamęt. Ponadto konsekwentnie brakuje im skruszonego serca i są ostatecznie demaskowani i eliminowani przez Boga. W czasie choroby również miałam na względzie swoje perspektywy i przeznaczenie, nie biorąc pod uwagę pracy kościoła. W tych kościołach byłam jedyną osobą wykonującą pracę z tekstem, ale martwiłam się, że wysiłek będzie szkodliwy dla mojego zdrowia, obawiając się, że jeśli mój stan się pogorszy i umrę, stracę szansę na zbawienie, i dlatego chciałam wymigać się od obowiązków i zmienić je na łatwiejsze. Prawda była taka, że moja choroba nie była szczególnie poważna, a po zarażeniu się COVID-19 moje ciało było nieco osłabione i miałam pewne niepokojące objawy, ale chwilowy odpoczynek, gdy czułem się niekomfortowo, pomagał. Wciąż jednak myślałam o własnym ciele, co opóźniało pracę. Byłam naprawdę samolubna i podła, pozbawiony sumienia i rozumu. Pomyślałam o tych, którzy zostali zdemaskowani i wyeliminowani. Niektórzy początkowo byli gorliwi i ponosili koszty, ale nie dążyli do prawdy i starali się tylko o błogosławieństwa. W obliczu choroby i śmierci, widząc, że ich nadzieje na błogosławieństwa zostały zniweczone, mieli się skarżyć, zniechęcili się i stali się niedbali, a nawet porzucili swoje obowiązki, opuszczając i zdradzając Boga. Miałam takie same zapatrywania i gdybym nie okazała skruchy, zostałabym wyeliminowana tak jak oni.

Pewnego dnia poczułam nasilający się ból w miejscu zajętym nowotworem, i znów miałam gonitwę myśli: „Czy rak rozprzestrzenił się po całym moim ciele?”. Naprawdę się bałam i powiedziałam sobie: „Nawet jeśli mam przerzuty, podporządkuję się suwerennym zarządzeniom Boga”. Poszłam do szpitala na badanie, a lekarz stwierdził jedynie łagodny stan zapalny w tym miejscu, bez komórek nowotworowych, i zasugerował, abym kontynuowała leczenie tradycyjnymi medykamentami chińskimi. Patrząc na wyniki badania, wiedziałam, że to Boże miłosierdzie wobec mnie i że Bóg daje mi szansę na życie, abym mogła pokutować i się zmienić. Podczas modlitwy przeczytałam fragment słów Bożych, który naprawdę poruszył moje serce. Bóg Wszechmogący mówi: „W tym życiu ludzie mają niewiele czasu, by dojść od zrozumienia pewnych spraw do uzyskania szansy, posiadania odpowiedniego charakteru oraz spełnienia warunków umożliwiających nawiązanie dialogu ze Stwórcą po to, by móc Go prawdziwie zrozumieć, poznać Go i bać się, a także po to, by obrać ścieżkę bojaźni Bożej i unikania zła. Jeżeli teraz pragniesz być czym prędzej wyprowadzony przez Boga, to oznacza, że nie podchodzisz odpowiedzialnie do swojego życia. Jeśli chcesz być odpowiedzialny, powinieneś bardziej się postarać, by zaopatrzyć się w prawdę, głębiej się nad sobą zastanawiać, gdy coś ci się przytrafia, i szybko rekompensować własne braki. Powinieneś zacząć praktykować prawdę, postępować zgodnie z zasadami, wchodzić w prawdorzeczywistość, lepiej poznawać Boga, rozumieć Jego intencje i przestać żyć na próżno. Musisz dowiedzieć się, gdzie jest Stwórca, jakie są Jego intencje i w jaki sposób wyraża On radość, gniew, smutek i szczęście. Nawet jeżeli nie jesteś w stanie głębiej sobie tego uświadomić czy osiągnąć pełnej wiedzy, musisz zyskać przynajmniej podstawowe zrozumienie Boga, nie możesz Go nigdy zdradzić, musisz być z Nim zasadniczo zgodny, okazywać Mu szacunek, nieść prostą pociechę oraz czynić to, co słuszne i z zasady wykonalne dla istot stworzonych. To nie są łatwe sprawy. Podczas wykonywania swoich obowiązków ludzie mają możliwość stopniowego poznawania samych siebie, a tym samym poznania Boga. W zasadzie proces ten polega na interakcji pomiędzy Stwórcą a istotami stworzonymi i powinien przebiegać tak, by warto było go wspominać przez całe życie. Ludzie powinni móc się nim cieszyć, nie zaś traktować jako coś bolesnego i trudnego. Z tego względu należy doceniać dni i noce, lata i miesiące spędzone na wykonywaniu swoich obowiązków. Ludzie powinni pielęgnować ten etap życia, a nie postrzegać go jako ciężar czy brzemię. Powinni się nim delektować i zdobywać wiedzę empiryczną na jego temat. Osiągną wówczas zrozumienie prawdy i urzeczywistnią ludzkie podobieństwo, będą mieć serce bojące się Boga i czynić coraz mniej zła(Szerzenie ewangelii jest powinnością, do której wszyscy wierzący są moralnie zobowiązani, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). W słowach Boga znalazłem ścieżkę do praktykowania i wejścia w prawdę. Aby zostać zbawionym i udoskonalonym, trzeba dążyć do prawdy, doceniać różne sytuacje zaaranżowane przez Boga, dzięki nim zrozumieć własne zepsucie i braki, opierać wszystko na słowie Bożym, skupiać się na praktykowaniu prawdy i urzeczywistniać słowa Boże, tylko wtedy można kroczyć ścieżką do zbawienia. Patrząc wstecz na moją chorobę, wiem, że zawiodłam, ponieważ składałam tylko puste deklaracje o doświadczaniu Bożego dzieła i nie doceniałam sytuacji skrupulatnie zaaranżowanych przez Boga, a jeszcze mniej zastanawiałam się nad tym, jakie zepsute usposobienie Bóg demaskuje poprzez tę chorobę lub w jakie aspekty prawdy powinnam wejść. Zamiast tego traktowałam tę chorobę jako uciążliwość i obciążenie. Przy moim sposobie doświadczania spraw, nawet gdyby moje ciało było zdrowe i wolne od chorób lub kłopotów, nie mogłabym zostać zbawiona. Bóg jeszcze nie odebrał mi życia i nadal dawał mi szansę na życie. Musiałam mieć sumienie i rozum, wyposażyć się w prawdę i skupić się na przeżywaniu rzeczywistości słów Bożych.

Później złapałam COVID-19 dwa razy z rzędu, a ból w klatce piersiowej wyraźnie się nasilił. Mimowolnie znów zacząły kłębić mi się w głowie różne myśli: „Czy to możliwe, że rak zajął również moje płuca?”. Myśląc o tym, poczułam nieopisany dyskomfort w sercu. W dniu podsumowania pracy z zespołem zajmującym się tekstami nów się martwiłam, myśląc: „Dopiero co wyzdrowiałam, a co jeśli znowu się zarażę, gdy wyjdę na zewnątrz? Moje ciało nie zniesie więcej cierpienia”. Chciałam poprosić przywódcę, aby poszedł zamiast mnie. Ale kiedy pojawiły się te myśli, przypomniałam sobie ten fragment słów Bożych: „Należy doceniać dni i noce, lata i miesiące spędzone na wykonywaniu swoich obowiązków. Ludzie powinni pielęgnować ten etap życia, a nie postrzegać go jako ciężar czy brzemię. Powinni się nim delektować i zdobywać wiedzę empiryczną na jego temat. Osiągną wówczas zrozumienie prawdy i urzeczywistnią ludzkie podobieństwo, będą mieć serce bojące się Boga i czynić coraz mniej zła(Szerzenie ewangelii jest powinnością, do której wszyscy wierzący są moralnie zobowiązani, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozmyślając nad słowami Bożymi, stopniowo się uspokajałam i zdałam sobie sprawę, że moja choroba jeszcze tak naprawdę nie zagroziła mojemu życiu i że to tylko ból w klatce piersiowej. Pomyślałam o tym, że chciałam uchylić się od obowiązków z powodu fizycznego dyskomfortu. Czy byłam lojalna wobec Boga i się Mu podporządkowywałam? Byłam taką egoistką! Nie skupiałam się na szukaniu prawdy i doświadczaniu Bożego dzieła i straciłam wiele okazji do zyskania prawdy. Teraz nie mogłam sobie pozwolić na przegapienie żadnej z tych okazji. Musiałam zaakceptować tę sytuację, podporządkować się i prawdziwie jej doświadczyć. Nawet gdybym ponownie zaraziła się COVID-19, byłoby to cierpienie, które musiałam znieść, i musiałam też wykonywać swój obowiązek, aby zadowolić Boga. Kiedy skierowałam swoje myśli na te tory, moje serce poczuło się wyzwolone i nie było już spętane ani ograniczone przez negatywne uczucia. Gdy już zaczęłam wkładać serce w wykonywanie swoich obowiązków, stanęłam mocno na ziemi i poczułam się spokojna.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Jak traktować swój obowiązek

Autorstwa Zhongcheng, Chiny Bóg Wszechmogący mówi: „Najbardziej fundamentalnym wymogiem wobec ludzkiej wiary w Boga jest, aby człowiek miał...

Połącz się z nami w Messengerze