Dlaczego boję się zgłaszać problemy?

23 października 2024

Autorstwa Kristiny, Stany Zjednoczone

W dwa tysiące jedenastym roku, gdy byłam diakonką, zauważyłam, że liderka, Zhang Min, często się popisuje, mówiąc o doktrynach. Wiedziałam, że krzywdzi w ten sposób braci i siostry, a także samą siebie, więc zwróciłam jej na to uwagę. Ku mojemu zdziwieniu tydzień później zastąpiła mnie kimś innym, informując braci i siostry, że zrobiła to, bo rywalizuję z nią o status. Później Zhang Min została zdemaskowana jako antychryst i wydalona za atakowanie ludzi i mściwość. Czyniła zło i nie okazywała żadnej skruchy. Pozwolono mi wtedy wrócić do pełnienia obowiązków. Po tym wszystkim powiedziałam sobie: „Muszę od teraz uważać na to, co mówię, robić swoje i nie mieszać się w cudze sprawy. Nie mogę mówić tego, co myślę, jak to robiłam wcześniej. Jeśli trafię na innego antychrysta i przypadkiem go obrażę, a potem zostanę zastąpiona, znów nie będę mogła wykonywać obowiązków. Czy będę wtedy mieć szansę na zbawienie?”. Stałam się bardzo ostrożna i rozważna w interakcjach z ludźmi.

Później powierzono mi i Liu Xiao nadzór nad ewangelizacją. Na zgromadzeniach Liu Xiao omawiała tylko pozytywne aspekty swojego wejścia, jak gdyby przepracowała dużo problemów i miała bardzo dobrą postawę. Nie słyszałam ani razu, żeby analizowała swoje własne zepsucie. Dlatego powiedziałam jej: „Znamy się od bardzo dawna, ale nigdy nie słyszałam, żebyś omawiała to, co wiesz o sobie”. Liu Xiao zdenerwowała się i przybrała surowy wyraz twarzy. Zaskoczyło mnie to. Odparła oschle: „Poznanie siebie to nie wszystko; wiedza o sobie jest bezużyteczna, jeśli nie zmieniamy usposobienia! Kto dziś nie umie mówić o tym, co wie o sobie? A czy któryś się zmienił?”. Słuchając jej, miałam wrażenie, że źle to wszystko rozumie. Kluczem do przemiany usposobienia jest samowiedza; jeśli brak ci wiedzy o sobie samym, jak możesz się zmienić? Ona nie przyjmowała sądu i karcenia poprzez słowa Boga i nie zastanawiała się nad sobą na ich podstawie. Jak mogła wygłaszać takie niedorzeczne uwagi? Powiedziałam jej, jak ja to rozumiem przez pryzmat słów Boga, ale nie chciała mnie słuchać, tylko wypaliła: „Często słyszę, jak mówisz o wiedzy o sobie, ale czy przeszłaś przemianę? Jeśli znasz siebie, czemu wciąż ujawniasz zepsucie?”. Czułam, że kompletnie tego nie rozumie i nie akceptuje prawdy. W rezultacie Liu Xiao zaczęła inaczej mnie traktować. Ignorowała mnie i rzadko ze mną rozmawiała, przez co czułam się dość ograniczana. Widząc, że Liu Xiao niewłaściwie pojmuje tę kwestię i nie akceptuje sugestii innych, pomyślałam, że nie nadaje się na kierowniczkę, i rozważałam zgłoszenie tego przywódczyni, ale miałam wątpliwości: „Liu Xiao jest osobą wierzącą od dawna i ma doświadczenie w głoszeniu ewangelii, a nasza przywódczyni wysoko ją ceni. Ja jestem początkująca; jeśli zgłoszę problem Liu Xiao, co przywódczyni o mnie pomyśli? Że jestem zazdrosna o Liu Xiao i się jej czepiam? Im mniej kłopotów, tym lepiej. Powinnam myśleć o sobie. To, że ona nie zna siebie i nie rozumie tej kwestii, to jej problem, który ze mną nie na nic wspólnego. Będę unikać omawiania swojego rozumienia samej siebie w jej obecności. Nie będzie miała podstaw, żeby mnie krytykować”.

Potem Komunistyczna Partia Chin ruszyła z dużą akcją represji wobec wierzących i Liu Xiao przestała głosić ewangelię, bo się bała. Za kilka dni przywódczyni pisemnie spytała o postępy pracy ewangelizacyjnej i zachęciła nas do wytężonych wysiłków, o ile nie było zagrożenia. Liu Xiao powiedziała: „Sytuacja jest teraz niebezpieczna. A co jeśli aresztują nas podczas głoszenia ewangelii? Prośba przywódczyni jest kontrowersyjna i to nie jest jej pierwsza problematyczna decyzja”. Krytyka Liu Xiao wpłynęła na moją opinię o przywódczyni. Pomyślałam: „A co jeśli kogoś aresztują podczas głoszenia ewangelii? Kto weźmie za to odpowiedzialność? Może powinniśmy teraz siedzieć cicho”. Praca ewangelizacyjna utknęła w martwym punkcie na ponad miesiąc. Przywódczyni znów napisała do nas, podkreślając wagę tego zadania, które jest misją powierzoną nam przez Boga i którego nie wolno przerywać. Nawet w trudnych sytuacjach, jak obecnie, można nadal głosić ewangelię bliskim znajomym, krewnym i przyjaciołom. Spytała, czemu zarzuciłyśmy pracę ewangelizacyjną. Po przeczytaniu listu dotarło do mnie, że zbłądziłyśmy w naszej praktyce, ale gdy pokazałam Liu Xiao ten list, zareagowała obojętnie i nie przejęła się, nie miała zamiaru naprawić naszych błędów. Widząc nastawienie Liu Xiao, pomyślałam: „Skoro ona nie chce głosić ewangelii, to pójdę sama”. Udałam się do braci i sióstr i podjęłam temat naprawy naszych błędów. Liu Xiao siedziała w swoim pokoju cały dzień i nie obchodziła jej praca ewangelizacyjna. Czasem oglądała telewizję przez wiele godzin. Chciałam zwrócić jej na to uwagę, ale przypomniałam sobie, co było, kiedy ostatnim razem coś jej zasugerowałam. Nie zaakceptowała tego, tylko rzuciła mi w twarz moim przejawianiem zepsucia, a potem mnie ignorowała. Zaczęłam się wahać: „Jeśli znów zwrócę jej uwagę, nie wiadomo, jak zareaguje. Trudno mi będzie znosić chłodne traktowanie z jej strony, jeśli znów ją urażę! Będę trzymać język za zębami i zajmę się swoimi sprawami”. Potem przywódczyni powiedziała nam o tym, jak bracia i siostry z innych kościołów szerzą ewangelię i jakie wyniki zdołali osiągnąć. Czułam się winna. To był trudny czas, ale bracia i siostry z innych kościołów wytrwale głosili ewangelię. Tymczasem nasz kościół wstrzymał pracę i nie osiągał żadnych wyników. Chciałam napisać do przywódczyni o zachowaniu Liu Xiao i obecnym stanie pracy ewangelizacyjnej, ale ilekroć się już do tego zbierałam, przypominało mi się, jakie to było straszne, gdy nękał i potępiał mnie tamten antychryst, i wahałam się: „Jeśli zgłoszę problem Liu Xiao, czy przywódczyni mi uwierzy? Jeśli nie uwierzy i sprawdzi, jak wygląda moja sytuacja, czy to nie przysporzy mi kłopotów? Zresztą, nie znam dobrze tej przywódczyni; co jeśli, jest antychrystem, postępuje niesprawiedliwie i uweźmie się na mnie? Jest miło, wykonuję obowiązki w spokoju i statecznie. Nie chcę narobić sobie kłopotów, zgłaszając ten problem”. Z tą myślą znów postanowiłam milczeć. Ale bardzo mnie to niepokoiło i rozstrajało, gdy widziałam, że mamy kiepskie wyniki. Byłam pogrążona w mroku i dręczyłam się, nie wiedziałam, jak uporać się z tą sytuacją. Modliłam się więc do Boga, błagając, by mnie prowadził i pomógł mi zrozumieć, co powinnam zrobić.

W końcu trafiłam na dwa fragmenty słów Boga, które obudziły moje otępiałe serce. Bóg Wszechmogący mówi: „Egoistyczni i podli ludzie są powierzchowni w swoich działaniach i zdystansowani od rzeczy, które nie dotyczą ich osobiście. Nie biorą pod uwagę interesów domu Bożego ani nie uwzględniają intencji Boga. Nie biorą na siebie ciężaru wykonywania swoich obowiązków czy dawania świadectwa o Bogu i nie mają poczucia odpowiedzialności. (…) Istnieją ludzie, którzy nie poczuwają się do żadnej odpowiedzialności, bez względu na to, jaki wykonują obowiązek. Nie zgłaszają również problemów przełożonemu, gdy tylko je zauważą. Kiedy widzą, że ktoś powoduje zakłócenia i wywołuje niepokoje, przymykają na to oko. Gdy widzą złych ludzi popełniających zło, nie próbują ich powstrzymać. Nie chronią interesów domu Bożego ani nie zastanawiają się, na czym polega ich obowiązek i odpowiedzialność. Przy pełnieniu obowiązku tacy ludzie nie wykonują żadnej prawdziwej pracy; są to żądni wygód ludzie próbujący przypodobać się innym; mówią i działają wyłącznie kierowani własną próżnością, dla zachowania twarzy, statusu i ze względu na własny interes; skłonni poświęcić swój czas i wysiłek jedynie sprawom, które przynoszą im korzyści(Oddając serce Bogu, można pozyskać prawdę, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Jeśli często dręczy cię poczucie winy, jeśli twoje serce nie może znaleźć wytchnienia, jeśli brak jest w twoim życiu spokoju i radości oraz często gnębią cię troski i niepokoje dotyczące najróżniejszych spraw, na co to wskazuje? Po prostu na to, że nie praktykujesz prawdy i nie jesteś niezłomny w niesieniu świadectwa o Bogu. Jeśli żyjesz z usposobieniem właściwym szatanowi, to często zdarza się, że nie udaje ci się praktykować prawdy, że ją zdradzasz, jesteś samolubny i nikczemny; dbasz jedynie o swój wizerunek, swoje nazwisko, swój status i swoje własne interesy. Żyjesz zawsze dla samego siebie, a to powoduje, że bardzo cierpisz. Masz tak wiele samolubnych pragnień, uwikłań, więzów, obaw i udręk, że nie jest ci dana ani krztyna spokoju czy radości. Kto żyje dla zepsutego ciała, ten niewymownie cierpi(Wkraczanie w życie zaczyna się od wypełniania obowiązków, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Poczułam się winna po przeczytaniu tych słów. Zrozumiałam, że nie śmiałam zgłosić problemu Liu Xiao przywódczyni, bo byłam za bardzo samolubna i podła. Martwiłam się tylko o własne interesy, chcąc w spokoju pełnić obowiązki, unikałam obrażania innych i pakowania się w kłopoty. Gdy dostrzegłam, że Liu Xiao nie rozumie pewnych spraw, jak należy, i nie akceptuje prawdy, chciałam to zgłosić przywódczyni, ale bałam się, że ona źle mnie zrozumie i pomyśli, że jestem zazdrosna o Liu Xiao i dlatego ją atakuję. Dlatego milczałam. Gdy widziałam, że przestała głosić ewangelię, że oglądała telewizję całymi dniami, nie interesuje się pracą i czerpie tylko korzyści ze swojego statusu, powinnam była od razu to zgłosić, ale postanowiłam zamiast tego chronić siebie i nie zadbałam o interesy kościoła. Choć widziałam, jakie marnie nam idzie ewangelizacja, nadal milczałam. Choć czułam się winna, nie zgłaszałam tego, co się dzieje. Trzymałam gębę na kłódkę. Byłam samolubna, podła i wyzuta z człowieczeństwa. Miałam dług u Boga i nienawidziłam się za to, że nie praktykuję prawdy i przez to opóźniam postępy pracy.

Szukając drogi, trafiłam na ten fragment słów Boga: „Dla wszystkich, którzy wykonują swój obowiązek, bez względu na to, jak głębokie czy płytkie jest ich zrozumienie prawdy, najprostszą drogą praktyki wkraczania w prawdorzeczywistość jest myślenie we wszystkim o interesie domu Bożego i porzucenie samolubnych pragnień, osobistych intencji, motywacji, dumy i statusu. Przedkładaj korzyści domu Bożego ponad wszystko – przynajmniej tyle powinno się zrobić. Jeśli osoba, która wypełnia swój obowiązek, nie jest w stanie zrobić nawet tyle, to jak można powiedzieć, że wykonuje ona swój obowiązek? Nie na tym polega wykonywanie obowiązku. Najpierw powinieneś pomyśleć o korzyściach domu Bożego, zważać na intencje Boga i brać pod uwagę dzieło kościoła i przedkładać te względy nade wszystko, a dopiero potem możesz myśleć o stabilności swojej pozycji, czy też o tym, jak inni cię postrzegają. Czy nie czujecie, że robi się trochę łatwiej, kiedy podzielicie wszytko na te dwa kroki i pójdziecie na pewne kompromisy? Jeśli będziesz tak praktykował przez pewien czas, poczujesz, że zadowalanie Boga nie jest takie trudne. Co więcej, powinieneś być w stanie wypełniać swoje zobowiązania, wykonywać swoje powinności i obowiązki oraz odłożyć na bok swe egoistyczne pragnienia, cele i pobudki; powinieneś okazywać wzgląd na Boże intencje i umieścić na pierwszym miejscu korzyści domu Bożego, dzieło kościoła i obowiązek, który masz wypełniać. Doświadczywszy tego przez pewien czas, poczujesz, że jest to dobry sposób postępowania. Jest to życie uczciwe i szczere, a nie bycie kimś podłym i niegodziwym; to życie sprawiedliwe i godne, zamiast bycia nikczemnym, podłym nicponiem. Sam poczujesz, że tak właśnie powinien postępować człowiek, że taki obraz winien urzeczywistniać. Stopniowo też słabnąć będzie twoje pragnienie realizowania własnych interesów(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga wskazały mi ścieżkę praktykowania. Stając przed wyborem między pracą kościoła a osobistymi interesami, powinniśmy pierwszeństwo dawać pracy kościoła. Najważniejsza jest ciągłość pracy kościoła. To obowiązek, od którego nie wolno się uchylać. Musiałam praktykować wedle słów Boga zamiast stać obojętnie z boku. Musiałam od razu zgłosić przywódczyni nasz kłopot. Jeśli zachowanie Liu Xiao było faktycznie problemem, przywódcy mogli szybko go rozwiązać i uniknąć opóźnień w pracy. Jeśli błędnie pojmowałam niektóre kwestie, mogłam nadrobić swoje braki i poprawić się. Mniej ważne było to, jak bym wypadła w oczach przywódców i pracowników. Ulżyło mi, kiedy to sobie uświadomiłam, i przekazałam przywódczyni szczegóły dotyczące sytuacji Liu Xiao. Jednak po dwóch tygodniach wciąż nie widziałam żadnej reakcji. Pomyślałam: „Czy przywódczyni poważnie potraktowała moje zgłoszenie? Czemu nie przyjechała, by uporać się z sytuacją? Czy myśli, że zachowanie Liu Xiao to nie problem i że moje zgłoszenie było błędem?”. Bardzo się niepokoiłam i chciałam zgłosić problem innemu przywódcy, ale pomyślałam: „Zgłosiłam już problem, więc to wystarczy, wywiązałam się z obowiązku. Nie powinnam mleć ozorem; jeśli nie będę ostrożna, to kogoś obrażę i zostanę ukarana”. Nie chciałam się już tą sprawą zajmować, ale i tak czułam się winna. Myślałam: „Zgłaszam te problemy, by szukać prawdy i zadbać o pracę kościoła, nie po to, żeby komuś utrudniać życie. Bóg widzi wszystko, więc o co miałabym się martwić? Czemu zawsze się waham i jestem przewrażliwiona, gdy idzie o zgłaszanie problemów, jakbym miała usta zamknięte na kłódkę?”. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie, prosząc, by mi pomógł zrozumieć moje problemy, zbuntować się przeciw sobie samej i praktykować prawdę.

Potem trafiłam na dwa fragmenty słów Boga, dzięki którym dowiedziałam się czegoś o sobie. Bóg Wszechmogący mówi: „Tacy ludzie jak antychryści do Bożej sprawiedliwości i usposobienia podchodzą zawsze z wyobrażeniami, wątpliwościami i oporem. Myślą sobie: »To tylko teoria, że bóg jest sprawiedliwy. Czy naprawdę istnieje na tym świecie coś takiego jak sprawiedliwość? Przez wszystkie lata mojego życia ani razu jej nie znalazłem, ani nie widziałem. Świat jest tak mroczny i pełen zła, a ludzie niegodziwi i diabły mają się całkiem dobrze, żyją w zadowoleniu. Nie zauważyłem, żeby dostali to, na co zasłużyli. Nie dostrzegam w tym bożej sprawiedliwości; zastanawiam się, czy boża sprawiedliwość w ogóle istnieje? Kto ją widział? Nikt jej nie widział i nikt nie może o niej zaświadczyć«. Tak właśnie sobie myślą. Zamiast na podstawie wiary w sprawiedliwość Boga przyjmować całość Jego dzieła, wszystkie Jego słowa i wszystkie Jego zrządzenia, cały czas wątpią i wydają wyroki, zawsze są pełni pojęć i nigdy nie szukają prawdy, aby się ich wyzbyć. Antychryści zawsze właśnie tak wierzą w Boga. (…) Ludzie zazwyczaj tego nie widzą, ale kiedy coś się dzieje, demaskowana jest brzydota antychrysta. Jak jeż z nastroszonymi kolcami, antychryst chroni się ze wszystkich sił, aby tylko nie wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności. Co to za postawa? Czy nie jest to brak wiary w to, że Bóg jest sprawiedliwy? Antychryst nie wierzy, że Bóg nadzoruje wszystko ani że jest sprawiedliwy; chce używać własnych metod, aby się chronić. Uważa tak: »Jeżeli nie ochronię sam siebie, to nikt tego nie zrobi. Bóg też nie może mnie ochronić. Mówią, że jest sprawiedliwy, ale kiedy ludzie mają kłopoty, to czy naprawdę traktuje ich sprawiedliwie? Nie ma mowy – bóg tak nie postępuje«. W obliczu kłopotów lub prześladowań czuje się pozostawiony bez pomocy i myśli: »Gdzie więc jest bóg? Ludzie nie mogą go zobaczyć ani dotknąć. Nikt nie może mi pomóc; nikt nie może objąć mnie sprawiedliwością ani mi jej zagwarantować«. Myśli, że do obrony pozostają mu tylko jego własne metody, że inaczej poniósłby straty, byłby zastraszany i prześladowany – i że dom Boży nie jest tu wyjątkiem. Antychryst ma już wszystko obmyślone, jeszcze zanim coś mu się przytrafi. Po części jego taktyka polega na tym, że bardzo się stara sprawiać wrażenie potężnej osoby po to, żeby nikt nie ważył się wchodzić mu w drogę, zadzierać z nim, czy go nękać. A po części po prostu na każdym kroku trzyma się szatańskich filozofii i praw egzystencji. Jakich przede wszystkim? A takich: »każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«, »pozostaw rzeczy własnemu biegowi, jeśli nie dotykają one nikogo osobiście«, »rozsądni ludzie potrafią się ochronić – po prostu starają się nie popełniać błędów«, »nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani«, »harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«, »głoś dobre słowo w zgodzie z uczuciami i rozumem innych, ponieważ szczerość irytuje ludzi«, »mądry człowiek poddaje się okolicznościom« i innych tym podobnych szatańskich przekonań, którymi kieruje się, gdy gładko i zręcznie dostosowuje się do sytuacji. Tacy ludzie nie kochają prawdy, tylko uznają treść tych szatańskich przekonań za pozytywne obyczaje i sądzą, że one będą w stanie ich ochronić. Żyją w myśl takich filozofii, nie mówią nikomu prawdy, tylko stale powtarzają pochlebstwa, próbują się przypodobać innym, mizdrzą się, nikogo nie chcą urazić i obmyślają sposoby na przedstawianie siebie w korzystnym świetle, aby pozostali mieli o nich wysokie mniemanie. Antychryst dba tylko o własną pogoń za sławą, zyskiem i statusem, a nie robi zupełnie nic, by wesprzeć pracę kościoła. Jeśli ktoś robi coś złego i szkodzi interesom domu Bożego, antychryst nie demaskuje tej osoby ani tego nie zgłasza, lecz zachowuje się tak, jakby tego nie widział. Patrząc na zasady, na podstawie których antychryści załatwiają sprawy i traktują to, co dzieje się wokół nich, czy można powiedzieć, że mają jakąkolwiek wiedzę o sprawiedliwym usposobieniu Boga? Czy mają jakąkolwiek wiarę w nie? Nie mają ich wcale. »Wcale« nie oznacza tutaj, że nie są jej świadomi, ale że ich serca wątpią w sprawiedliwe usposobienie Boże. Nie przyjmują ani nie uznają tego, że Bóg jest sprawiedliwy(Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, bezczelnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Niektórzy boją się odwetu antychrystów i nie mają odwagi ich zdemaskować. Czyż to nie głupie? Skoro nie jesteś w stanie bronić interesów domu Bożego, to ewidentnie jesteś nielojalny wobec Boga. Obawiasz się, że antychryst może znaleźć coś na ciebie i się zemścić – ale w czym problem? Czy to możliwe, że nie wierzysz w sprawiedliwość Boga? Nie wiesz, że w Jego domu rządzi prawda? Nawet jeśli antychryst dowie się o jakimś aspekcie twojego zepsucia i narobi wiele hałasu, nie powinieneś się martwić. W domu Bożym problemy rozwiązuje się zgodnie z prawdozasadami. Wykroczenia nie czynią zaraz z człowieka nikczemnika. W domu Bożym nigdy nie przesądza się o czyimś losie na podstawie przelotnych przejawów zepsucia czy okazjonalnych występków. Dom Boży rozprawia się z tymi antychrystami i nikczemnikami, którzy konsekwentnie wywołuja niepokoje, czynią zło i kompletnie nie akceptują prawdy. Tu nie wyrządza się krzywdy dobrym ludziom. Nigdy. Tu wszyscy traktowani są sprawiedliwie. Nawet jeśli fałszywy przywódca albo antychryst wysunie fikcyjne oskarżenia pod adresem dobrej osoby, dom Boży oczyści ją z zarzutów. Kościół nigdy nie pozbywa się dobrej osoby, która potrafi zdemaskować antychrysta i ma poczucie sprawiedliwości. Ludzie zawsze się boją, że antychryści w zemście wyciągną na nich jakieś brudy. Ale czy nie powinieneś raczej bać się obrazić Boga i wzbudzić w Nim nienawiści albo skłonić do tego, by cię odrzucił?(Punkt dziewiąty (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że antychryści nie wierzą w sprawiedliwość Bożą i że On widzi wszystko. Oni mają własne podejście do świata we wszystkich aspektach życia, stosują własne metody, by chronić siebie, oraz są podstępni i wyrachowani. Patrząc na siebie przez pryzmat słów Boga, zobaczyłam, że nie różnię się niczym od antychrystów. Nie znałam sprawiedliwego usposobienia Boga, nie wierzyłam, że prawda rządzi w domu Bożym, żyłam wedle szatańskich filozofii radzenia sobie ze światem. Dawniej rodzice często mnie przestrzegali: „Usta głupca przynoszą mu zatracenie, niech twoje czyny mówią same za siebie”. Gdy dorosłam i zaczęłam pracować, widziałam mrok, zło i niesprawiedliwość i doszłam do przekonania, że tylko będąc taktowną, przebiegłą i przymilną osobą, która nie mówi szczerze, będę w stanie chronić siebie i żyć w spokoju. Szatańskie filozofie takie jak: „Milczenie jest złotem, a ten, kto dużo mówi, popełnia wiele błędów” i „Kiedy wiesz, że coś jest nie tak, lepiej się nie odzywaj” stały się moimi zasadami postępowania. Kierowałam się nimi, stałam się nie tylko powściągliwa w słowach, ale też samolubna, obojętna, wyrachowana i podstępna. Nawet jeśli miałam jakieś przemyślenia, niechętnie się odzywałam. Nie dzieliłam się swoimi myślami, nie byłam szczera, zawsze bałam się, że powiem coś nie tak, obrażę kogoś i narobię sobie kłopotów. Gdy przyjęłam wiarę, wciąż stosowałam szatańskie filozofie, by się chronić. Pilnowałam się, żeby więcej robić, a mniej mówić, by przypadkiem kogoś nie urazić i nie napytać sobie biedy. Widząc, że Liu Xiao nie nadaje się na kierowniczkę, wiedziałam, że muszę to szybko zgłosić, ale bałam się, że przywódczyni nie rozwiąże problemu sprawiedliwie, że zostanę skrytykowana i ukarana. By zatem chronić siebie, milczałam, nie ważąc się na choćby jedno szczere słowo. Byłam samolubna, podstępna i wyrachowana, brakowało mi poczucia sprawiedliwości. Żyłam w sposób podły i nikczemny. W gruncie rzeczy z własnego doświadczenia wiedziałam, że choć odsunięto mnie od obowiązków, gdy zwróciłam uwagę przywódczyni, to przecież została ona zdemaskowana jako antychryst i wyrzucona. Potem wróciłam do wypełniania obowiązków i nie utraciłam szansy na dążenie do prawdy i dostąpienie zbawienia z powodu tymczasowego odsunięcia przez antychrysta. Sama widziałam, że w domu Bożym rządzą prawda i sprawiedliwość. Dom Boży traktuje wszystkie sprawy i wszystkich ludzi sprawiedliwe i zgodnie z prawdozasadami, dbając, by nikomu nie działa się krzywda. Ja jednak z natury byłam zbyt zła i podstępna, nie znałam Bożej sprawiedliwości. Uważałam, że dom Boży przypomina społeczeństwo, a przywódcy są jak władze rządowe. Myślałam, że jeśli ich urażę, to nie będzie dla mnie miejsca w kościele. Te myśli i przekonania były takie złe!

Trafiłam potem na dwa inne fragmenty słów Boga: „Jak wiele filozofii życiowych wciąż w tobie istnieje? Czy je odrzuciłeś? Jeśli twoje serce nie potrafi całkowicie zwrócić się ku Bogu, to nie jesteś z Boga – pochodzisz od szatana i na koniec do niego wrócisz. Nie jesteś godzien, by stać się jednym z Bożych wybrańców(Nawiązanie normalnej relacji z Bogiem jest bardzo ważne, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Decyduję o przeznaczeniu każdej osoby nie na podstawie jej wieku, rangi, głębi cierpienia, a najmniej na podstawie stopnia, w jakim prosi się ona o litość, ale wedle tego, czy posiada prawdę. Nie ma innego wyjścia niż to. Musicie zrozumieć, że wszyscy ci, którzy nie podążają za wolą Boga, także zostaną ukarani. Jest to fakt, którego nie sposób zmienić(Przygotuj dostatecznie wiele dobrych uczynków, by zasłużyć na swoje przeznaczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając słowa Boga, zrozumiałam, że to, czy wierzący może dostąpić zbawienia, zależy od tego, czy posiada prawdę i czy ją praktykuje. Gdy ktoś nie umie żyć wedle prawdy w swojej wierze, a trzyma się szatańskich filozofii podejścia do świata, to należy do szatana, a nie do Boga. Nawet jeśli ktoś wykonuje ważne obowiązki lub przywódca ma o nim dobrą opinię, ostatecznie i tak zostanie wyrzucony przez Boga, bo nie praktykuje prawdy i prawdy nie posiadł. Widziałam, że Liu Xiao zakłóca i zaburza pracę kościoła, ale nie śmiałam tego zgłosić przywódczyni, bojąc się, że antychryst podda mnie represjom i utracę swoje obowiązki, czyli stracę szansę na dostąpienie zbawienia. Jak głupie i niedorzeczne było moje myślenie! O tym, czy mogę dostąpić zbawienia, nie decydują inni ludzie; przesądza o tym fakt, czy praktykuję prawdę, czy nie. Gdybym dalej kierowała się szatańskimi filozofiami, chroniąc siebie i nie dbając o ciągłość pracy kościoła, to mimo wykonywania obowiązków, nie dostąpiłabym zbawienia. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam się skruszona i winna. Pomodliłam się więc, błagając Boga, by pomógł mi praktykować prawdę i stać się uczciwą, prawą osobą.

Refleksja i poszukiwanie prawdy uświadomiły mi też, że bałam się represji ze strony przywódcy, gdybym zgłosiła problem, bo nie rozumiałam wszechmocnej władzy Boga, nie akceptowałam sytuacji, w których stawiał mnie Bóg, myślałam, że doszło do nich, bo wtykałam nos w nie swoje sprawy. Czyż nie tak myśli fałszywy wierzący? Znalazłam ten fragment w słowach Boga: „Czasami w kościołach pojawiają się antychryści i źli ludzie, którzy wywołują niepokoje, i w ten sposób prowadząc na manowce niektórych ludzi – czy jest to coś dobrego, czy coś złego? Czy jest to przejaw Bożej miłości, czy tego, że prowadzi grę z ludźmi i demaskuje ich? Nie potraficie tego zrozumieć, prawda? Bóg zaprzęga wszystko do swojej służby, aby udoskonalić i zbawić tych, których pragnie zbawić, a tym, co ostatecznie zyskują ludzie autentycznie szukający prawdy i praktykujący ją, jest właśnie prawda. Jednak niektórzy spośród tych, którzy nie szukają prawdy, narzekają i mówią: »To nie w porządku, że Bóg działa w ten sposób. Strasznie przez to cierpię! Niemal nie przyłączyłem się do antychrystów! Jeśli to wszystko naprawdę zaaranżował Bóg, to jak mógł dopuścić do tego, że ludzie zadają się z antychrystami?«. O co w tym chodzi? To, że nie podążyłeś za antychrystami, dowodzi, że Bóg cię chroni; jeśli dołączasz do nich, to jest to tożsame ze zdradzeniem Boga i Bóg już cię wtedy nie chce. Toteż czy jest czymś, dobrym, czy czymś złym, że ci antychryści i źli ludzie wywołują w kościele niepokoje? Na pozór może się to wydawać czymś złym, ale kiedy ci antychryści i źli ludzie zostaną zdemaskowani, zyskujesz rozeznanie, oni zostają usunięci, a twoja postawa staje się dojrzalsza. Gdy w przyszłości ponownie spotkasz takich ludzi, rozeznasz się co do nich, zanim jeszcze zdążą pokazać swoją prawdziwą twarz, i będziesz mógł ich odrzucić. Pozwoli ci to wyciągnąć naukę i odnieść korzyść; będziesz wiedział, jak rozpoznać antychrysta i nie dasz się więcej wprowadzać w błąd szatanowi. Powiedzcie Mi zatem, czy nie jest dobrze, że antychryści niepokoją ludzi i sprowadzają ich na manowce? Dopiero kiedy ludzie tego doświadczą, zdadzą sobie sprawę, że Bóg nie działał zgodnie z ich pojęciami i wyobrażeniami i że pozwala wielkiemu, czerwonemu smokowi szaleńczo wywoływać niepokoje, a antychrystom prowadzić na manowce Bożych wybrańców, bo w ten sposób wykorzystuje szatana do swojej służby, aby owych wybrańców udoskonalić. Dopiero wtedy ludzie rozumieją skrupulatne intencje Boga(Tylko pozbywając się własnych pojęć, możesz wkroczyć na właściwą ścieżkę wiary w Boga (1), w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga zrozumiałam, że On pozwala antychrystom zjawić się w kościele, byśmy zyskali prawdę i rozeznanie, byśmy uwolnili się od oszustw i kontroli szatana. Jeśli nie spotkamy antychrystów, nie nauczymy się ich rozpoznawać i wciąż będziemy podatni na ich zwodzenie. Ponieważ stłamsił mnie antychryst, zyskałam rozeznanie co do takich osób i przemyślałam oraz poznałam swoje własne usposobienie antychrysta. Wykonując wówczas swoje obowiązki, szukałam statusu, przepełniamy mnie pragnienia i ambicje. Szłam ścieżką antychrysta, choć zupełnie nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dopiero gdy doznałam represji i mnie zastąpiono, zaczęłam się nad sobą zastanawiać. Dzięki oświeceniu i iluminacji płynących ze słów Bożych zrozumiałam, że zabieganie o status mnie zgubi. W wierze musimy dążyć do spełniania powinności istot stworzonych, tym należy się zajmować. Skupiłam się na dążeniu do prawdy, świadomie robiłam, co w mojej mocy, wykonując powierzone mi obowiązki. Ta niewielka przemiana była Bożym zbawieniem i wielką ochroną. Choć doświadczyłam cierpienia, to bardzo dużo się nauczyłam, z wielką korzyścią dla mojego życia. Im więcej rozmyślałam, tym więcej pojmowałam. Wiedziałam, że muszę wypełniać swoje obowiązki i zadania, a także zgłaszać przywódcom mój ogląd sytuacji. Na to, jak przywódcy mnie traktowali i jakie sytuacje napotykałam, przyzwolenie dawał Bóg. Powinnam powierzyć się Bogu i podporządkować Jego władzy oraz zarządzeniom. Zgłosiłam więc problem innemu przywódcy.

Po otrzymaniu i potwierdzeniu zgłoszenia przywódca od razu zastąpił Liu Xiao inną osobą. Byłam strasznie rozemocjonowana. Od czasu, gdy dostrzegłam problem Liu Xiao, do momentu, gdy go zgłosiłam, minęły ponad dwa miesiące. Myśląc o tym, jak bardzo została przez to opóźniona praca ewangelizacyjna, czułam się straszliwie winna. Nienawidziłam się za to, jak głęboko zostałam skażona przez szatana, jaka byłam samolubna i podstępna. Kierując się szatańskimi filozofiami podejścia do świata, nie tylko krzywdziłam siebie, ale zaszkodziłam też pracy kościoła. Dopiero słowa Boga pozwoliły mi lepiej poznać samą siebie, status i władza przestały mnie ograniczać i mogłam szczerze zgłosić zaistniały problem. Bogu dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Wieczna agonia

Bóg Wszechmogący mówi: „Wszystkie dusze zepsute przez szatana pozostają niewolnikami w jego domenie. Tylko wierzący w Chrystusa zostali...

Lekcja posłuszeństwa

Autorstwa Mu Qing, Stany Zjednoczone We wrześniu zeszłego roku przywódca powierzył mi nadzór nad nowym kościołem, a brat Eric miał przejąć...

Znalazłam swoje miejsce

Autorstwa Rosalie, Korea PołudniowaKiedy uwierzyłam w Boga, podążałam za Nim z wielkim entuzjazmem. Niezależnie od tego, jakie kościół...

Połącz się z nami w Messengerze