Konsekwencje braku dążenia do wejścia w życie

27 sierpnia 2024

Autorstwa Han Qing, Chiny

We wrześniu 2023 roku siostra współpracująca ze mną została aresztowana przez policję. W tym czasie byłam przywódczynią kościoła i kiedy zobaczyłam, że bracia i siostry żyją w strachu i potrzebują pomocy oraz wsparcia i że koniecznie trzeba było zająć się następstwami, poczułam duży niepokój i rzuciłam się w nieustający wir pracy, przenosząc książki, omawiając i korygując stany braci i sióstr oraz podlewając i wspierając nowych wierzących. W tamtym czasie każdego dnia wychodziłam przed świtem i późno kładłam się spać. Chociaż czasami czułam się bardzo zmęczona, to widząc, jak stan braci i sióstr zmienia się na lepsze, tak że mogli normalnie wykonywać swoje obowiązki, i że książki zostały bez problemu przeniesione do bezpiecznego domu, poczułam się niezwykle szczęśliwa i pomyślałam: „Potrafię dobrze sobie radzić w tak niebezpiecznych sytuacjach, a praca kościoła nie doznała żadnego szwanku. Jeśli nadal będę współpracować w ten sposób, to ostatecznie na pewno otrzymam Boże zbawienie”. Z taką myślą jeszcze energiczniej wykonywałam swoje obowiązki. Każdego ranka po przebudzeniu od razu szłam na zgromadzenie i zabierałam się do pracy, jednak nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, czy wykonywana przeze mnie praca jest zgodna z zasadami. Nawet wtedy, gdy poświęcałam czas na jedzenie i picie słów Bożych, to wciąż zastanawiałam się, który z fragmentów Jego słów mógłby poprawić stan braci i sióstr, i bardzo rzadko patrzyłam na swój własny stan przez pryzmat słów Bożych. Czasem zdawałam sobie sprawę, że kładę nacisk tylko na pracę, a bardzo rzadko poszukuję prawdy i zastanawiam się nad sobą; ale kiedy widziałam postępy w pracy, czułam, że nie ma znaczenia to, że jem i piję niewiele słów Bożych albo że nie poszukuję prawdy; o ile dobrze wykonywałam swoją pracę, to wystarczało. Poza tym kościół miał jeszcze wiele do zrobienia, więc cały czas dwoiłam się i troiłam, wykonując zadania.

Później wyznaczono jedną z sióstr do współpracy ze mną. Ponieważ część prac była dla niej czymś nowym, wiele z nich wykonałam sama. Kiedy nadchodził czas na omówienie pracy, zauważałam, że siostra nie przejawia inicjatywy, więc wyrobiłam sobie o niej złą opinię i mówiłam do niej szorstkim tonem. Zauważyłam, że czuje się przeze mnie ograniczana, ale nie zastanowiłam się nad sobą. Wierzyłam, że nie jest to duży problem i nie opóźni wykonywania mojego obowiązku. Miałam jeszcze wiele do zrobienia; gdzie był czas na poszukiwanie prawdy i skorygowanie mojego stanu? Co jeśli poświęcę na to czas i opóźnię pracę? Wypełnianie moich obowiązków i osiąganie wyników było najważniejsze. Później nadal zajmowałam się pracą. Pewnego dnia rozmawiałam o pracy z dwoma diakonami. Obaj mieli powolny temperament i nie wyrażali aktywnie swoich opinii, więc czułam się nieco zaniepokojona: „Jeśli podczas omawiania pracy nie wyrażacie swojego punktu widzenia, to jak może być to dobre?”. Zganiłam ich wtedy, mówiąc: „Bracia, jeśli nie będziecie aktywnie wyrażać swojego punktu widzenia za każdym razem, to jak mamy omawiać tę pracę?”. Gdy skończyłam, jeden z braci zwiesił głowę i wyglądał na zakłopotanego. W tym czasie miało miejsce wiele podobnych sytuacji. Gdy tylko zobaczyłam, że bracia nie potrafią aktywnie wyrażać swojego punktu widzenia, zaczęłam ich lekceważyć. Jeden z braci był trochę zniechęcony i powiedział: „Jestem stary i mam spowolniony refleks, nie nadążam za tobą i nie jestem w stanie właściwie wypełnić tego obowiązku”. Tak naprawdę to wiedziałam, że ten obowiązek jest czymś nowym dla braci i to normalne, że go nie rozumieją lub nie są w stanie go wykonać. Powinnam była ich zachęcać i im pomagać. Ale nie sądziłam, że wypowiedzenie takich słów było aż tak dużym problemem, nie stawiałam im dodatkowych wymagań, po prostu chciałam, aby byli nieco bardziej proaktywni w wykonywaniu swoich obowiązków. Nie kładłam zatem nacisku na rozwiązanie tego problemu. Pomyślałam: „Zepsutego usposobienia nie da się zmienić w jednej chwili. Powinnam rozwiązywać problemy dotyczące pracy, póki mam na to czas. Jeśli nie wykonunję pracy, to w jaki sposób mam osiągać wyniki?”. Ponieważ zajmowałam się jedynie wykonywaniem zadań i nigdy nie kładłam nacisku na czytanie Bożych słów i poszukiwanie prawdy, ani na wyciąganie wniosków z tego, co się działo, czułam się pusta w środku. Pewnego razu powierzyłam ochronę książek ze słowami Bożymi rodzinie, która była w niebezpieczeństwie, a kiedy wyższa przywódczyni dowiedziała się o tym, przycięła mnie za to, że nie postąpiłam zgodnie z zasadami. Czułam się skrzywdzona, stale się wykłócałam i stawiałam opór. Widząc, że tego nie akceptuję, przywódczyni stwierdziła: „Uwijasz się, robiąc wiele rzeczy, ale nie stosujesz się do zasad, zawsze kierujesz się własną wolą i doświadczeniem – zaszkodzi to interesom domu Bożego. Ponadto kiedy doświadczasz przycinania, brak ci postawy podporządkowania się i poszukiwania oraz nie praktykujesz autorefleksji. Jak możesz w ten sposób się rozwijać?”. Później zastanowiłam się nad własnym postępowaniem i zdałam sobie sprawę, że zawsze kładę nacisk na energiczną aktywność i wykonywanie pracy, i tak naprawdę brakowało u mnie wejścia w życie wartego wzmianki. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie i poprosiłam Go, aby poprowadził mnie w poznaniu i rozwiązaniu moich własnych problemów.

Podczas poszukiwań przeczytałam fragment słów Bożych: „W dniach ostatecznych Bóg nie uczynił żadnego dzieła, które nie byłoby związane z Jego słowami, przez cały ten czas mówił, cały czas używał słów, aby doprowadzić człowieka aż do dziś. Mówiąc, Bóg rzecz jasna posługiwał się słowami również po to, by podtrzymać swoją relację z tymi, którzy za Nim podążają; używał słów, aby ich prowadzić, słowa te zaś mają wielkie znaczenie dla pragnących zbawienia czy też dla tych, których Bóg pragnie zbawić. Bóg posłuży się owymi słowami, by zrealizować zbawienie ludzkości. Najwyraźniej niezależnie od tego, czy rozpatruje się je pod względem treści, czy ilości, bez względu na to, jakiego typu są to słowa i jaką część Bożych słów stanowią, mają one wielkie znaczenie dla każdego, kto pragnie zostać zbawiony. Bóg posługuje się owymi słowami, aby uzyskać ostateczny rezultat swojego trwającego sześć tysięcy lat planu zarządzania. Dla ludzkości – czy to dzisiejszej, czy przyszłej – mają one wielkie znaczenie. Taka jest Boża postawa, taki jest cel i sens Jego słów. Co zatem powinna czynić ludzkość? Ludzkość powinna współdziałać w Bożych słowach i dziele, nie zaś to ignorować. Lecz w przypadku niektórych ludzi droga wiary w Boga wygląda inaczej: niezależnie od tego, co mówi Bóg, zachowują się oni tak, jakby Jego słowa nie miały z nimi nic wspólnego. Ludzie ci wciąż dążą do tego, czego pragną, czynią, co chcą, i nie poszukują prawdy zgodnie z Bożymi słowami. Nie na tym polega doświadczanie dzieła Bożego. Są też tacy, którzy niezależnie od tego, co mówi Bóg, nie zwracają na to uwagi i żywią w sercu tylko jedno przekonanie: »Zrobię wszystko, czego zażąda Bóg: jeżeli każe mi On iść na zachód, pójdę na zachód, jeżeli każe mi iść na wschód, pójdę na wschód, jeżeli rozkaże mi umrzeć, sprawię, że ujrzy moją śmierć«. Jest tylko jeden problem: oni nie pojmują Bożych słów. Myślą sobie: »Bożych słów jest tak wiele, że powinny być one nieco bardziej bezpośrednie i dokładnie wskazywać mi, co mam robić. W głębi serca potrafię podporządkować się Bogu«. Bez względu na to, jak wiele słów wypowiada Bóg, tacy ludzie ostatecznie pozostają niezdolni do zrozumienia prawdy i nie potrafią mówić o swoich doświadczeniach ani wiedzy. Są niczym laicy, którym brak zrozumienia spraw duchowych. Sądzicie, że Bóg umiłował takich ludzi? Czyż chciałby być dla nich miłosierny? (Nie). Z pewnością nie chciałby. Bóg nie lubi takich ludzi. Mówi On: »Wypowiedziałem niezliczone tysiące słów. Jak to jest, że niczym ktoś ślepy lub głuchy, nie dostrzegłeś ich ani nie usłyszałeś? O czym tak naprawdę myślisz w głębi serca? Widzę w tobie jedynie kogoś, kto obsesyjnie goni za dobrodziejstwami i pięknym przeznaczeniem – dążysz do tych samych celów, do których dążył Paweł. Jeżeli nie chcesz słuchać Moich słów ani podążać Moją drogą, to po cóż wierzysz w Boga? Wcale nie zabiegasz o zbawienie, lecz gonisz za pięknym przeznaczeniem i pragnieniem dobrodziejstw. A ponieważ to właśnie knujesz, najodpowiedniejsze dla ciebie jest bycie robotnikiem«. W istocie: bycie lojalnym robotnikiem również stanowi jeden z przejawów podporządkowania Bogu, lecz jest to minimalny standard. Bycie lojalnym robotnikiem jest o wiele lepsze niż pogrążenie się w zatraceniu i zniszczeniu niczym niewierzący. Przede wszystkim dom Boży potrzebuje robotników, a zdolność wykonywania pracy dla Boga liczy się także jako błogosławieństwo. Jest to znacznie, nieporównywalnie lepsze od bycia sługusami diabelskich królów. Jednakże wykonywanie pracy dla Boga nie jest dla Niego w pełni satysfakcjonujące, jako że celem Bożego dzieła osądzania jest zbawienie, obmycie i udoskonalenie ludzi. Jeżeli zadowalają się oni jedynie wykonywaniem pracy dla Boga, to nie jest to cel, jaki Bóg pragnie osiągnąć, działając w ludziach, ani też nie jest to rezultat, jaki pragnie On ujrzeć. Jednakże ludzie płoną żądzą, są głupi i ślepi: oczarowani, pochłonięci byle drobnym zyskiem, odrzucają cenne słowa życia wypowiedziane przez Boga. Nie potrafią ich nawet poważnie traktować, nie mówiąc już o cenieniu ich. Nieczytanie słów Bożych albo niedocenianie prawdy – czy to mądre, czy głupie? Czy w ten sposób ludzie mogą osiągnąć zbawienie? Powinni oni to wszystko zrozumieć. Mogą mieć nadzieję na zbawienie tylko wtedy, gdy odłożą na bok własne pojęcia i wyobrażenia i skupią się na dążeniu do prawdy(Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg ujawnia, że ludzie kładą nacisk jedynie na powierzchowne działania. Bez względu na to, w jaki sposób Bóg omawia sprawy, zawsze zachowują obojętną postawę wobec Jego słów i nie kładą nacisku na jedzenie i picie słów Bożych, ani na poszukiwanie w nich prawdy. Wiara w Boga w ten sposób nie jest w ogóle doświadczaniem dzieła Bożego. Patrząc na swoje zachowanie przez pryzmat słów Bożych, zrozumiałam, że właśnie taka byłam. Myślałam, że zrobię wszystko, o co poprosi mnie kościół, i że jeśli wszystko zrobię dobrze, to zadowolę Boga i uzyskam Jego aprobatę. Z tego powodu, wykonując swoje obowiązki, kładłam nacisk tylko na robienie rzeczy. Całkowicie zlekceważyłam słowa Boże, a nawet miałam poczucie, że jedzenie i picie słów Bożych doprowadzi do opóźnień w wykonywaniu moich obowiązków. Wiedziałam, że Bóg wyraził tak wiele słów podczas swojego dzieła w dniach ostatecznych, aby umożliwić ludziom dążenie do prawdy i zmianę usposobienia, by ostatecznie mogli zyskać prawdę i otrzymać Boże zbawienie. Ale dlatego, że nie kochałam prawdy, w swoich dążeniach wciąż kierowałam się własnymi pojęciami i wyobrażeniami, myśląc, że wystarczy realizować zadania. Dlatego, gdy moje zepsucie ujawniło się w mojej pracy z innymi, nie szukałam prawdy, by się z tym uporać. Bóg wyraża prawdę i obnaża wszystkie zepsute skłonności ludzi oraz stwarza On dla nas prawdziwe okoliczności, których doświadczamy, abyśmy byli w stanie zrozumieć prawdę, odrzucić nasze zepsucie i zostać oczyszczeni. To jest Boża miłość! Gdyby tylko chciał, by ludzie ponosili trud i pracowali, wtedy On nie musiałby realizować swojego dzieła krok po kroku aż do teraz, i nie musiałby się wcielać, wyrażać prawdy i znosić tylu trudności. Przeczytałam tak wiele słów Bożych, ale nadal nie rozumiałam Bożego zamiaru zbawienia ludzi, moje zepsute usposobienie w ogóle się nie zmieniło. Byłam dokładnie takim laikiem, o jakim mówią słowa Boże. Nie uzyskałabym zbawienia nadal idąc tą ścieżką, nawet gdybym wykonała więcej pracy. Zdając sobie z tego sprawę, stanęłam przed Bogiem i modliłam się, „Boże Wszechmogący, dzięki Twoim słowom w końcu zdałam sobie sprawę z błędnych poglądów na temat podążania w mojej wierze w Boga. Jestem gotowa okazać skruchę i zmienić się. Proszę, poprowadź mnie do wyjścia z moich błędnych poglądów, wkładania wysiłku w Twoje słowa, dążeniu do prawdy i skupieniu na wejściu w życie”.

Później przeczytałam te słowa Boga: „W dzisiejszych czasach większość ludzi ma następujące nastawienie: »Aby uzyskać błogosławieństwa, muszę ponosić koszty na rzecz Boga i płacić dla Niego cenę. Aby uzyskać błogosławieństwa, muszę porzucić wszystko dla Boga; muszę ukończyć wszystkie zadania, które mi powierzył, i muszę dobrze wykonywać swój obowiązek«. Tym stanem rządzi intencja bycia pobłogosławionym; jest to przykład ponoszenia kosztów dla Boga wyłącznie po to, by uzyskać od Niego nagrody, by zdobyć koronę. Tacy ludzie nie mają prawdy w swoich sercach i jest pewne, że ich rozumienie obejmuje zaledwie kilka słów i doktryn, którymi się wszędzie popisują. Kroczą oni ścieżką Pawła. Wiara w Boga takich ludzi jest ciągłą pracą, a w swoich sercach czują oni, że im więcej zrobią, tym mocniej udowodnią swoją lojalność wobec Boga; że im więcej zrobią, tym z pewnością Bóg będzie bardziej zadowolony; i że im więcej zrobią, tym bardziej zasługują na to, że Bóg ich ukoronuje, i tym większe będą błogosławieństwa, które otrzymają. Czują oni, że jeśli będą w stanie przetrwać cierpienie, nauczać i umrzeć dla Chrystusa, jeśli będą potrafić nie zważać na własne życie i jeśli będą w stanie skutecznie wypełnić wszystkie obowiązki, które powierzył im Bóg, wówczas będą tymi, którzy uzyskali największe błogosławieństwa – i z pewnością otrzymają koronę. Dokładnie to wyobrażał sobie Paweł i tego poszukiwał. To właśnie taką ścieżką podążał i to właśnie takie myśli kierowały Pawłem, gdy pracował w służbie Bogu. Czy takie myśli i intencje wywodzą się z natury szatana? Tak samo jest ze światowymi ludźmi, którym wydaje się, że w życiu muszą dążyć do wiedzy i że mając wiedzę, mogą wyróżnić się z tłumu, zostać urzędnikami i zdobyć status. Sądzą, że gdy już mają status, mogą zrealizować swoje ambicje i wynieść swoje interesy i rodzinne firmy na pewien poziom dobrobytu. Czy nie wszyscy niewierzący podążają tą ścieżką? Ci, których zdominowała taka szatańska natura, mogą tylko być jak Paweł w swojej wierze. Myślą: »Muszę wszystko odrzucić, by ponieść koszty dla Boga. Muszę być lojalny Bogu, a w końcu otrzymam wielkie nagrody i wspaniałą koronę«. Jest to takie samo podejście, z jakim światowi ludzie dążą do dóbr doczesnych. Niczym się nie różnią i podlegają tej samej naturze. Ludzie posiadający szatańską naturę w świecie zewnętrznym będą dążyć do zdobycia wiedzy, wykształcenia, statusu i do wyróżnienia się z tłumu. Jeśli wierzą w Boga, będą starać się o uzyskanie wspaniałej korony i wielkich błogosławieństw. Jeśli ludzie nie podążają za prawdą, wierząc w Boga, z pewnością wstąpią na tę ścieżkę. Jest to niezmienny fakt, prawo natury. Ścieżka, którą obierają ludzie nie dążący do prawdy, diametralnie różni się od ścieżki Piotra(Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg ujawnia, że ludzie wyrzekają się siebie i ponoszą koszty w swojej wierze w Boga i wykonywaniu obowiązków, aby uzyskać błogosławieństwa oraz dobry wynik i wyznaczone miejsce dla siebie – kieruje nimi motywacja do uzyskania błogosławieństw. Kiedy się nad tym zastanowiłam, odkryłam, że mam dokładnie takie same poglądy na temat swoich dążeń. Wierzyłam, że pracując więcej i wykonując więcej obowiązków, wypełniając zadania powierzone mi przez liderów i osiągając wyniki, uzyskam aprobatę Boga, oraz dobry wynik i wyznaczone miejsce. Z tego powodu z całego serca przystąpiłam do wykonywania zadań i każdego dnia byłam zajęta pracą. Pomyślałam o Pawle, który kładł nacisk tylko na wygłaszanie kazań i pracę. Przebył długą drogę i zapłacił wysoką cenę, ale nie wcielił słów Bożych w życie, a jego zepsute usposobienie wcale się nie zmieniło. Robiąc to wszystko, zawarł jedynie umowę z Bogiem w nadziei na otrzymanie korony i nagrody. W końcu dał nawet świadectwo samemu sobie, mówiąc, „Dla mnie bowiem życie to Chrystus, a śmierć to zysk” (Flp 1:21). Obraził Boże usposobienie i został wyeliminowany oraz ukarany przez Boga. Patrząc teraz wstecz, widziałam, że szłam ścieżką Pawła: polegałam na własnych pojęciach i wyobrażeniach, wierząc, że dopóki wykonuję więcej pracy i wypełniam powierzone mi obowiązki, oraz osiągam wyniki, Bóg z pewnością w końcu da mi dobre wyznaczone miejsce. W ten sposób kładłam nacisk tylko na wykonywanie zadań, i nawet miałam poczucie, że jedzenie i picie słów Boga opóźni mnie. Ujawniałam aroganckie usposobienie, ograniczałam innych, ale nie kładłam nacisku na rozwiązanie. Chciałam jedynie wymienić moje powierzchowne poświęcenie i wysiłek oraz wyniki mojej pracy na błogosławieństwa od Boga. Jak mogłoby to zyskać aprobatę Boga? Na zewnątrz sprawiałam wrażenie, że pracuję bez przerwy każdego dnia i jestem w miarę lojalna w swoich obowiązkach, ale tak naprawdę wcale nie robiłam tego, by zadowolić Boga, ani dla dobra pracy kościoła; zamiast tego knowałam dla własnego wyniku i wyznaczonego miejsca, wykorzystywałam Boga, próbując zawierać z Nim układy – to jest coś, czego Bóg nienawidzi. Gdybym nadal podążała z samolubnym sercem i nieczystymi intencjami, a moje zepsute usposobienie wcale się nie zmieniło, to w końcu z pewnością zostałabym wyeliminowana przez Boga.

Później przeczytałam kolejne słowa Boże: „Wszystko w życiu Piotra, co nie spełniało intencji Boga, sprawiało, że czuł się niespokojny. Jeżeli nie spełnił intencji Boga, miał wyrzuty sumienia i poszukiwał odpowiedniego sposobu, w który mógłby postarać się zadowolić serce Boga. Nawet w najmniejszych i najbardziej błahych aspektach swojego życia wciąż wymagał od siebie spełniania intencji Boga. Był nie mniej wymagający, jeżeli chodzi o jego stare usposobienie – zawsze stawiał przed sobą surowe wymogi, by posuwać się naprzód ku prawdzie. (…) W swojej wierze w Boga Piotr starał się zadowolić Go we wszystkim i podporządkować się wszystkiemu, co pochodziło od Boga. Bez najmniejszej skargi był w stanie przyjąć karcenie i sąd, a także oczyszczanie, udrękę i niedostatek w swoim życiu, a nic z tego nie mogło zmienić jego serca miłującego Boga. Czy nie była to najwyższa miłość do Boga? Czy nie było to spełnienie obowiązku istoty stworzonej? Poprzez karcenie, sąd czy udrękę – zawsze jesteś zdolny do osiągnięcia dozgonnego podporządkowania, i to właśnie powinna osiągnąć istota stworzona, to jest czystość miłości do Boga. Jeżeli człowiek potrafi osiągnąć tak wiele, to jest on pełnoprawną istotą stworzoną i nie istnieje nic, co lepiej spełniałoby intencje Stwórcy. Wyobraź sobie, że jesteś w stanie pracować na rzecz Boga, jednak nie podporządkowujesz Mu się i jesteś niezdolny do prawdziwego kochania Go. W ten sposób, nie tylko nie wypełnisz obowiązku istoty stworzonej, lecz także zostaniesz potępiony przez Boga, ponieważ jesteś kimś, kto nie posiada prawdy, kto jest niezdolny do podporządkowania Bogu i kto się przeciwko Niemu buntuje. Dbasz jedynie o pracę na rzecz Boga, a nie dbasz o wprowadzanie prawdy w życie lub poznawanie siebie. Nie rozumiesz lub nie znasz Stwórcy, nie podporządkowujesz się Mu ani Go nie kochasz. Jesteś kimś, kto z natury buntuje się przeciwko Bogu, a tacy ludzie nie zostali ukochani przez Stwórcę(Sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże mówią, że bez względu na to, jakie błahostki spotykały Piotra w życiu, był on w stanie szukać prawdy i dążyć do zadowolenia Boga. Był również w stanie szybko zastanowić się nad ujawnionymi przez siebie zepsutymi skłonnościami, a podczas pracy podkreślał swoje własne wejście. Poniósł ciężar posłannictwa Boga i swojego własnego wejścia w życie – ścieżka, którą podążał, była ścieżką sukcesu. Ale ja kładłam nacisk jedynie na pośpiech i pracę, a nie na poszukiwanie prawdy. Kiedy ujawniłam zepsucie, nie myślałam o tym, nie zastanawiałam się i nie poznałam siebie, i do dzisiaj w ogóle się nie zmieniłam – ścieżka, którą podążałam, była ścieżką porażki. W rzeczywistości ludzie powinni płacić cenę i ponosić koszty na rzecz Boga: to jest ich obowiązek, to nie jest tak, jak sobie wyobrażałam, że wystarczy po prostu wykonać swoją pracę. Zdolność do poszukiwania prawdy, gdy coś się wydarzy, skupienie na poznaniu własnego zepsucia i niedociągnięć w trakcie wykonywania swoich obowiązków, poszukiwanie prawdy aby rozwiązać własne zepsute usposobienie i przyjmowanie prawdy jako kryterium działania i postępowania – jedynie to doprowadzi do postępu w życiu. Chociaż mojego zepsutego usposobienie nie da się rozwiązać w jednej chwili, powinnam położyć nacisk na poznanie go i odwrócenie kursu, zastanawiając się nad sobą w oparciu o słowa Boże, na znalezienie zasad, których powinnam się trzymać, i praktykowanie zgodnie ze słowami Bożymi.

Później przeczytałam inny fragment słów Bożych. „Bez względu na to, jak bardzo ci ostatni zajęci są swymi obowiązkami, i tak potrafią poszukiwać prawdy, aby rozwiązywać pojawiające się problemy, i szukać omówienia spraw, które są dla nich niejasne, w kazaniach, jakie słyszeli, i codziennie wyciszać serce, aby zastanowić się nad tym, jak sobie poradzili, a następnie rozważać słowa Boże i oglądać filmy zawierające cudze świadectwa płynące z doświadczenia. Wyciągają z tego korzyści. Bez względu na to, jak bardzo zajęci są swymi obowiązkami, w ogóle nie przeszkadza im to we wkraczaniu w życie ani go nie opóźnia. Ludziom, którzy miłują prawdę, takie postępowanie przychodzi w sposób naturalny. Ci zaś, którzy nie miłują prawdy – niezależnie od tego, czy są zajęci swoimi obowiązkami, ani od tego, jakie napotykają problemy – nie poszukują jej i nie chcą wyciszyć się przed Bogiem, aby zastanowić się nad sobą i poznać samych siebie. Tak więc bez względu na to, czy są zajęci swymi obowiązkami, czy też mają wolny czas, i tak nie dążą do prawdy. Faktem jest, że jeśli ktoś ma serce skłonne dążyć do prawdy, pragnie jej i dźwiga brzemię wkraczania w życie oraz zmieniania swojego usposobienia, to wówczas będzie sercem zbliżać się do Boga i modlić się do Niego, bez względu na to, jak bardzo zajęty jest swoimi obowiązkami. Z pewnością zyska trochę oświecenia i blasku Ducha Świętego, i będzie nieustannie rozwijać się w życiu. Jeżeli jednak ktoś nie miłuje prawdy i nie dźwiga ani odrobiny brzemienia związanego z wkraczaniem w życie lub zmianą swojego usposobienia, lub jeśli nie jest zainteresowany tymi sprawami, to wówczas nie może niczego zyskać. Refleksja nad tym, jakie ma się przejawy skażenia, to coś, czemu można poświęcić się w dowolnym miejscu i czasie. Jeśli, na przykład, ktoś przejawiał skażenie podczas wykonywania obowiązków, to w sercu musi pomodlić się do Boga i zastanowić się nad sobą, poznać swoje skażone usposobienie i poszukać prawdy, aby się go wyzbyć. Sprawa ta dotyczy serca i nie ma wpływu na wykonywane właśnie zadanie. Czy łatwo jest się na coś takiego zdobyć? To zależy od tego, czy jesteś kimś, kto dąży do prawdy. Ludzie, którzy nie miłują prawdy, nie są zainteresowani kwestiami rozwoju życiowego. Nie zastanawiają się nad takimi sprawami. Tylko ci, którzy dążą do prawdy, gotowi są przykładać się do swojego rozwoju życiowego; tylko oni często rozważają faktycznie istniejące problemy i zastanawiają się nad tym, w jaki sposób poszukiwać prawdy, aby je rozwiązać. W rzeczywistości proces rozwiązywania problemów jest tożsamy z procesem dążenia do prawdy. Jeśli ktoś, przy wykonywaniu swojego obowiązku, nieustannie koncentruje się na poszukiwaniu prawdy w celu rozwiązywania problemów i całkiem sporo już ich rozwiązał, postępując w taki sposób przez kilka lat, to bez wątpienia spełnia swój obowiązek zgodnie z odpowiednimi standardami. Tacy ludzie mają o wiele mniej przejawów skażenia i zyskali wiele prawdziwego doświadczenia, wypełniając swój obowiązek. Dzięki temu potrafią nieść świadectwo o Bogu. (…) To, czy ktoś dąży do prawdy, nie zależy od tego, jak bardzo jest zajęty obowiązkami albo ile ma czasu, tylko od tego, czy w swoim sercu miłuje prawdę. Fakty są takie, że każdy ma tyle samo czasu, różnica polega tylko na tym, na co poszczególni ludzie go przeznaczają. Możliwe jest bowiem, że każdy, kto twierdzi, że nie ma czasu na poszukiwanie prawdy, spędza go na cielesnych przyjemnościach lub jest zajęty jakimiś światowymi przedsięwzięciami. Nie poświęca więc tego czasu na poszukiwanie prawdy w celu rozwiązywania problemów. Tacy właśnie są ludzie, którzy zaniedbują swoje najważniejsze dążenia. Takie postępowanie opóźnia zaś jakże ważką kwestię ich wkraczania w życie(Co to znaczy dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy I). Znalazłam ścieżkę praktyki w słowach Boga: każdego dnia poświęcać czas na jedzenie, picie i rozważanie słów Bożych, zastanawiać się nad sobą, nad tym, jakie zepsucie dziś ujawniłam, jakie rzeczy zrobiłam bez zasad – i jeśli tylko coś z tego zyskuję, nie ma znaczenia, czy robię to przez długi czas, czy nie. Kiedy nie jestem zajęta wykonywaniem swojego obowiązku, mogę poświęcić czas na czytanie słów Bożych, a kiedy jestem zajęta, mogę skupić się na wykonywaniu swojego obowiązku, wprowadzaniu słów Bożych w prawdziwe życie, aby je praktykować i ich doświadczać. Wcześniej, gdy chodziło o ćwiczenia duchowe lub poszukiwanie słów Bożych, aby rozwiązać mój stan, twierdziłabym, że nie mam na to czasu. W rzeczywistości nie byłam tak zajęta wykonywaniem swojego obowiązku, że nie miałam czasu na czytanie słów Bożych; ja zwyczajnie nie kochałam prawdy i kładłam nacisk tylko na wykonywanie zadań. Nawet gdy nie byłam zajęta obowiązkiem, to nadal nie skupiałam się na czytaniu słów Bożych lub poszukiwanie prawdy, aby rozwiązać moje własne zepsute usposobienie. Teraz zrozumiałam, że w rzeczywistości nie ma jakiegokolwiek rozdziału między wypełnianiem obowiązku a wejściem w życie. Wykonując nasz obowiązek, poszukujemy prawdy, aby rozwiązać problemy i nasze zepsute usposobienie – wszystko to wiąże się z wejściem w życie. Musimy wykonywać pracę, zgodnie z naszą powinnością, ale nie możemy ignorować wejścia w życie. Później kładłam nacisk na rozważanie słów Bożych, poszukiwanie prawdy i zastanawianie się nad sobą. Wykorzystałam to, że mam nieco wolnego czasu. Podczas gdy zwykle jadłam, spacerowałam lub robiłam pranie, zastanawiałam się również nad swoim stanem i słowami Bożymi – dopóki chciałam podążać i poszukiwać, zawsze był na to czas. Zastanawiałam się też nad sobą. Zawsze miałam w pogardzie moich partnerów i często byłam porywcza – jakiego rodzaju był to problem? Stanęłam przed Bogiem, aby się modlić, i znalazłam w słowach Bożych fragmenty, aby jeść i pić w odniesieniu do mojego własnego stanu. Wiedziałam, że mój porywczy charakter wynikał z aroganckiej natury, i że moje wymagania wobec innych były zbyt wysokie. Brat, z którym współpracowałam, był stary i nigdy wcześniej nie wykonywał tego obowiązku. To normalne, że jego reakcje były nieco spowolnione. Zawsze stawiałam mu wymagania według własnych standardów i przemawiałam do niego tonem pełnym dezaprobaty. Nie przyjęłam jego perspektywy rozważania rzeczy, i nie podchodziłam do spraw zgodnie z odmienną sytuacją każdej osoby. W ten sposób, gdy wchodziłam w interakcje z innymi, zawsze sprawiałam, że czuli się oni skrzywdzeni i ograniczeni. Naprawdę byłam zbyt nierozsądna. Kiedy uprzytomniłam to sobie, to w końcu zaczęłam poważnie podchodzić do tego problemu. Rozmawiając z nimi później o pracy, kiedy zauważyłam, że bracia nie reagują, potrafiłam podejść do tego właściwie i dać im nieco czasu na rozważanie. Potrafiłam omówić odpowiednie zasady bardziej szczegółowo, najlepiej jak potrafię, i kiedy zadawali mi określone pytania, potrafiłam cierpliwie rozmawiać z nimi, poszukiwać prawdy i wspólnie wchodzić. Później, gdy zdarzały się pewne sytuacje, zaczęłam kłaść nacisk na badanie tego, co ujawniłam. Gdy miałam błędne myśli lub idee, lub gdy ujawniłam zepsute usposobienie, świadomie modliłem się do Boga i poszukiwałam powiązanych prawd, aby to rozwiązać, zamiast traktować te sytuacje według własnego zepsutego usposobienia.

Później nastąpił okres, w którym ponownie zaabsorbował mnie mój obowiązek. Niektórzy z braci i sióstr w swoich działaniach postępowali wbrew zasadom i wymagali rozmowy i rozwiązania. Byli też potencjalni odbiorcy ewangelii, którym trzeba było ewangelię głosić. Kiedy zobaczyłam, że trzeba wykonać całą tę pracę, moją pierwszą myślą było zrobienie tego w pośpiechu. Wtedy nagle pomyślałam o tym, że wcześniej zawsze zależało mi tylko na realizacji zadań, szłam tam, gdzie musiałam pójść i robiłam to, co musiałam robić, ale nic na tym nie zyskałam. Nie mogłam znowu tak robić, musiałam szukać zasad. Więc się uspokoiłam i zastanowiłam się nad postępowaniem braci i sióstr, znajdując pewne słowa Boże i myślałam o tym, jak rozmawiać, aby osiągnąć wyniki i sprawić, by poznali istotę problemu. Jeśli chodzi o potencjalnych odbiorców ewangelii, dowiedziałam się również, jaki był ich główny problem i poszukiwałam odpowiedniej prawdy, aby przygotować się wcześniej. Dzięki tym poszukiwaniom zrozumiałam pewne zasady prawdy, których wcześniej nie pojmowałam, odniosłam pewne korzyści i osiągnęłam pewne wyniki w moim obowiązku. Dzięki temu doświadczeniu uzmysłowiłam sobie, jak ważne jest zwracanie uwagi na wejście w życie i poszukiwanie zasad prawdy, wykonując swój obowiązek.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Konsekwencje pogoni za wygodą

Autorstwa Chloe, HiszpaniaW kościele zajmowałam się produkcją filmów. Podczas wykonywania tej pracy przekonałam się, że produkcja przy...

Połącz się z nami w Messengerze