Rozważania nad podążaniem za człowiekiem, gdy wierzy się w Boga
W listopadzie dwa tysiące osiemnastego (2018) roku Li Juan, przywódczyni wyższego szczebla, przyjechała przyjrzeć się pracy w naszym kościele. W tamtym czasie jeden z członków podsycał niechęć wobec przywódców, tworząc podziały wśród wiernych. Wielokrotnie z nim rozmawialiśmy, ale nie okazał skruchy. Nie mieliśmy pewności, czy należy uznać go za antychrysta, więc spytaliśmy o to Li Juan. Na podstawie prawd o rozpoznawaniu antychrystów Li Juan omówiła z nami, jak to ocenić, i pokazała nam, co robić. Dowiedziałam się też, że, gdy Li Juan dopiero została przywódczynią, w ciągu dwóch tygodni uporała się z chaosem w kościele, którego inni nie potrafili opanować od dwóch miesięcy. Teraz, będąc na wyższym szczeblu, nadzorowała wiele kościołów i rozwiązała niejeden ich problem. W mgnieniu oka zaczęłam ją podziwiać. Później ja i partnerka mierzyłyśmy się z niezrozumiałymi dla nas problemami. Czekałyśmy, aż Li Juan coś nam doradzi. Miesiąc potem wreszcie wróciła do naszego kościoła. Co tchu opowiedziałam jej o napotkanych trudnościach, a ona rozwiązała je raz dwa. Już po kilku spotykaniach naprawdę podziwiałam Li Juan. Uważałam, że sprawdza się jako przywódczyni, rozumie prawdę i ma rozeznanie. Łatwo uporała się z problemami, które mi wydawały się nie do przeskoczenia. Chciałam, aby częściej przyjeżdżała, by nas prowadzić. Byłam w szoku, gdy kilka miesięcy później Li Juan zwolniono. Była arogancka i despotyczna w pracy, nie akceptowała prawdy. Zaburzała działania kościoła. Jej zwolnienie było dla mnie niewyobrażalne, ale też myślałam, że może wyjdzie jej to na dobre. Jeśli dowie się czegoś o sobie i zmieni, znów powierzą jej ważne zadania do wykonania. Choć ją zwolniono, wciąż miała to samo szczególne miejsce w moim sercu.
Kilka miesięcy później kościół oddelegował Li Juan i mnie do prac porządkowych. Ucieszyłam się! Chciałam dobrze wykorzystać szansę na to, by się od niej uczyć. Gdy później omawiałyśmy sprawy, zawsze potrafiła przytoczyć odpowiednie zasady i znaleźć wyjście z sytuacji. Mówiła też dużo o tym, że krótko po przyjęciu wiary została przywódczynią, że dzięki jej ciężkiej pracy kościół działał lepiej, że wiele dowiedziała się o sobie po tym, jak ją zwolniono, a kościół znów powierzał jej ważne zadania. Słuchałam tego wszystkiego, a mój podziw rósł. Zawsze zwracałam się do niej z pytaniami i miała dla mnie odpowiedzi. Coraz rzadziej się modliłam i poszukiwałam Boga, pełniąc obowiązki. We wszystkim polegałam na bezbłędnej – jak sądziłam – ocenie Li Juan. Ale wtedy miałam o niej wygórowane mniemanie. Ślepo ją podziwiałam i mało brakowało, a wraz z nią uczyniłabym wielkie zło.
Pewnego dnia dowiedziałam się, że zanim Zhang Ping została przywódczynią, powiedziała rodzinie kilka krytycznych uwag o swojej partnerce, bo była wobec niej uprzedzona. Potem członkowie jej rodziny powtórzyli je na zgromadzeniu. Z tego tylko powodu przywódczyni kościoła uznała Zhang Ping za antychrysta. Jej rodzina uważała, że takie podejście do sprawy nie jest zgodne z zasadami, więc postanowili to zgłosić na piśmie. Wówczas przywódczyni uznała całą rodzinę Zhang Ping za bandę antychrystów i odcięła ich. Patrząc na dokumenty wydalające Zhang Ping z kościoła, widziałam, że ona po prostu zdradzała zepsute usposobienie i powiedziała coś krytycznego. Nie walczyła o pozycję ani ustanowienie własnego królestwa – nie była antychrystem. Jej rodzina postanowiła wysłać pismo, żeby zgłosić problem, ale nie stworzyła frakcji i nie zakłócała pracy kościoła. Oni nie powinni zostać uznani za antychrystów. Poza tym miałam styczność z Zhang Ping kilka lat wcześniej. Jej człowieczeństwo było na poziomie i nie czyniła zła. Zastanawiałam się, czy przywódczyni popełniła błąd, nazywając ją antychrystem i wyrzucając. To nie byle drobnostka. Chciałam poznać zdanie Li Juan, by znów to przemyśleć. Zaskoczyła mnie jej stanowcza odpowiedź: „Zhang Ping krytykowała swoją partnerkę, a więc czyniła zło. Jej rodzina się za nią wstawiła, więc byli bandą antychrystów. Możemy sprawdzić, czy nie popełnili innych złych czynów”. Uważałam, że taka stanowczość osądu jest nie na miejscu, ale pomyślałam, że skoro jest taka pewna, to naprawdę musi wiedzieć, co i jak. Przecież wcześniej była przywódczynią wyższego stopnia, miała doświadczenie i rozeznanie. Musi znać prawdę lepiej niż ja i dostrzegać więcej. Powiedziałam więc w innym tonie: „Od kilku lat nie kontaktowałam się z Zhang Ping. Nie wiem, czy popełniła inne złe czyny. Sprawdźmy i wtedy zdecydujemy”. Niebawem zdobyłam więcej informacji o Zhang Ping. Nie uczyniła więcej zła, a po tym, jak oczerniła partnerkę, zastanowiła się nad sobą i poznała siebie. Jej rodzina nie rozpowiadała wszędzie jej uwag i nie szukała poparcia dla Zhang Ping u innych. Ich zachowanie nie świadczyło o tym, że są antychrystami, których trzeba wydalić z kościoła. Była bardzo lekceważąca i uważała, że uznanie Zhang Ping za antychrysta to nie błąd. Powiedziała też: „Jeśli nie wyrzucamy z kościoła antychrystów, którzy zaburzają jego pracę i wciąż czynią zło, to przykładamy do tego rękę!”. Inna siostra też nie zgadzała się z Li Juan. Mówiła, że jej rodzina nie jest grupą antychrystów, a jedynie okazała pewne zepsucie i powinna zostać z powrotem przyjęta do kościoła. Li Juan nie spuszczała z tonu: „Nawet jeśli Zhang Ping nie jest antychrystem, i tak czyni zło. Oczerniła współpracownicę wśród członków rodziny, a oni potem powtórzyli jej uwagi na zgromadzeniu i napisali zawiadomienie. Czy to nie zaburza pracy kościoła? Nie można przyjąć ich z powrotem, tylko trzeba przekonać się, jakie zło czynią”. Gdy jednak usłyszałam słowa Li Juan, zawahałam się. Skoro była tak pewna, że Zhang Ping należy wydalić z kościoła, może to ja czegoś nie dostrzegałam? Czy Zhang Ping czyniła zło? Li Juan była przywódczynią od tak dawna, że musiała mieć szersze spojrzenie na sprawy niż ja. Sądziłam, że brak mi rozeznania i możemy dalej przyglądać się poczynaniom Zhang Ping. Choć nie czułam się z tym dobrze, zebrałam się w sobie i poprosiłam kilkoro braci i sióstr, by dalej rozpytywali o sprawę. Ale potem było mi bardzo nieswojo. Miałam mrok w sercu. Nie umiem opisać, co czułam. Pomodliłam się, prosząc Boga o przewodnictwo, bym zdołała dzięki temu poznać siebie i postąpić zgodnie z Jego wolą. Później wyczytałam to w słowach Boga: „Bóg obserwuje każdy kościół i każdego człowieka. Nieważne ilu ludzi wykonuje swoje obowiązki czy podąża za Bogiem w kościele, gdy tylko odchodzą od słowa Bożego, gdy tylko tracą dzieło Ducha Świętego, przestają doświadczać dzieła Boga i w ten sposób oni sami – i wykonywany przez nich obowiązek – tracą jakikolwiek związek z dziełem Boga i przestają być jego częścią, w konsekwencji czego ten kościół staje się grupą religijną. Czy waszym zdaniem tacy ludzie nie są w wielkim niebezpieczeństwie? Nigdy nie poszukują prawdy w obliczu problemów i nie działają zgodnie z jej zasadami, lecz podlegają ludzkim aranżacjom i manipulacjom. Jest nawet wielu takich, którzy wypełniając swój obowiązek, nigdy się nie modlą ani nie poszukują zasad prawdy – pytają tylko innych i robią to, co im inni zasugerują. Robią wszystko to, co zrobić każą im ludzie. Mają poczucie, że powierzenie Bogu swoich problemów w modlitwie i poszukiwanie prawdy są niejasne i trudne, więc szukają prostego, łatwego rozwiązania. Sądzą, że poleganie na innych i robienie tego, co mówią, jest łatwe i najbardziej praktyczne, więc po prostu robią to, co mówią inni ludzie – o wszystko pytają innych i robią to, co oni im mówią. W efekcie choć nawet wierzą od dawna, w obliczu problemu ani razu nie stanęli przed obliczem Boga, by się modlić i poszukać Jego woli oraz prawdy, a następnie zrozumieć prawdę oraz działać i postępować zgodnie z Jego wolą – nigdy czegoś takiego nie doświadczyli. Czy tacy ludzie naprawdę praktykują wiarę w Boga?” (Tylko z bojaźnią Bożą można kroczyć ścieżką wiodącą do zbawienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pokazują, że jeśli nie zagrzał On miejsca w czyimś sercu, ten ktoś nie poszukuje zasad prawdy, lecz słucha innych ludzi i podąża za ich planami. To nie jest praktykowanie wiary w Boga i Bóg nie uznaje tego rodzaju wiary. Czyż nie w takim byłam stanie? W kwestii rodziny Zhang Ping Li Juan była przekonana, że to banda antychrystów. Czułam, że fakty temu przeczą, ale miałam o niej tak wysokie mniemanie, że nie szukałam zasad prawdy. Robiłam wszystko tak, jak mi mówiła. Z naszych ustaleń wynikało, że ci ludzie zostali ocenieni niewłaściwie, ale widząc upór Li Juan, całkowicie zignorowałam własną opinię na ten temat. Choć czułam się niezręcznie, nadal nie zaczęłam szukać zasad prawdy. Zmusiłam się do postąpienia tak, jak chciała Li Juan. Nie miałam Boga w sercu. Czy tak wygląda wiara? Czułam się coraz gorzej. Uważałam się za wierną z prawdziwego zdarzenia. Nie sądziłam, że mogłabym podziwiać kogoś i podążać za nim. Było mi źle. Wzbudziłam w Bogu wstręt. Gdybym nie okazała skruchy, mogłambym zostać odrzucona. Przeraziła mnie ta myśl, więc pomodliłam się do Boga z prośbą o wyprowadzenie mnie z tego stanu, bym wypatrywała prawdy i traktowała Zhang Ping i jej rodzinę tak, jak nakazują zasady.
Zaczęłam szukać zasad mających zastosowanie do przypadku Zhang Ping i poznałam różnicę pomiędzy antychrystem a kimś, kto po prostu ma zepsute usposobienie. Główną cechą antychrysta jest to, że we władzy upatruje życia i zawsze chce kontrolować wybrańców Boga. Karze ludzi, by zdobywać władzę. Ponadto robi wiele złego i poważnie zaburza pracę w kościele. Antychryst to zła osoba pozbawiona człowieczeństwa. Nie czuje żalu i nie okazuje skruchy, choćby nie wiem, ile zła wyrządził. Zwykli zepsuci ludzie często mówią i robią różne rzeczy dla pozycji i reputacji, ale mają sumienie i rozum, potrafią przyjąć prawdę i zastanowić się nad sobą. Nawet jeśli podążą złą ścieżką, to po tym, jak bracia i siostry rozprawią się z nimi, a Bóg ich skarci i zdyscyplinuje, potrafią okazać skruchę. Zupełnie tak, jak mówią słowa Boga: „Bez względu na to, kim ta osoba jest, bez względu na to, ile zła uczyniła lub jak wielkie popełniła błędy, to, czy jest antychrystem, czy kimś o usposobieniu antychrysta, określa się na podstawie tego, czy jest w stanie przyjąć prawdę, czy jest w stanie zaakceptować przycinanie i to, że się z nią rozprawiają, i czy odczuwa szczery żal. Jeśli potrafi przyjąć prawdę, zaakceptować przycinanie i to, że się z nią rozprawiają, odczuwa szczery żal i z radością oddaje życie służbie Bogu, to w pewnym stopniu ma zamiar okazania skruchy i nie należy jej klasyfikować jako antychrysta” (Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). W głębi duszy wiedziałam już, że Zhang Ping nie była antychrystem, a jej rodzina gangiem antychrystów. Nie mogłam dalej się wahać i ślepo podążać za człowiekiem.
Nie przestawałam szukać. Dlaczego, gdy Li Juan miała inne zdanie niż ja, nie wypatrywałam zasad, lecz ślepo przyznawałam jej rację? Jakie było źródło problemu? Przypomniałam sobie takie słowa Boga: „To, co podziwiasz, to nie pokora Chrystusa, ale fałszywi pasterze o doskonałej reputacji. Nie lubujesz się w pięknie ani w mądrości Chrystusa, ale w tych libertynach, którzy tarzają się w brudzie tego świata. Śmiejesz się z bólu Chrystusa, który nie ma gdzie położyć głowy, ale podziwiasz te trupy, które kradną ofiary i żyją w rozpuście. Nie jesteś gotów cierpieć obok Chrystusa, ale chętnie padasz w ramiona tych lekkomyślnych antychrystów, choć zapewniają ci tylko ciało, słowa i kontrolę. Nawet teraz twoje serce nadal zwraca się ku nim, ku ich reputacji, ku ich statusowi, ku ich wpływom. A jednak nadal utrzymujesz postawę wyrażającą się w tym, że trudno ci przełknąć dzieło Chrystusa i nie chcesz go przyjąć. Dlatego mówię, że brak ci wiary, by uznać Chrystusa” (Czy jesteś prawdziwie wierzącym w Boga? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga pokazały mi, że podziwiam człowieka i podążam za nim, bo w mojej wierze to nie Chrystus jest najważniejszy, lecz władza i pozycja. Ponieważ Li Juan była przywódczynią wyższego stopnia i podpowiedziała nam kilka dobrych rozwiązań, uważałam, że zna prawdę. Byłam w nią zapatrzona, więc gdy współpracowałyśmy, nie siliłam się na własne pomysły czy opinie. Robiłam, cokolwiek chciała, przyjmując jej słowa za prawdę. Nawet w tak ważnej kwestii, jak wydalenie z kościoła Zhang Ping i jej rodziny, ślepo szłam za Li Juan, co opóźniło ich przyjęcie z powrotem na łono kościoła, a także ich wejście w życie. Bogu jest miłe życie każdej osoby. Ci, których tłamszą fałszywi przywódcy, niedługo cieszą się życiem kościoła. Żyją w mroku, bezradnie cierpiąc ból. Lecz ja nie zważałam na wolę Boga – nie przyjmowałam odpowiedzialności za wejście w życie innych. W kwestii rodziny Zhang Ping słuchałam tylko człowieka. Wszystko mi się pomieszało. Ten duchowy mrok i ból pozwolił mi się przebudzić i przestać czynić zło. Pomodliłam się skruszona: „Boże! Nie chcę już podziwiać człowieka i podążać za nim. Pragnę wychwalać Ciebie i postępować zgodnie z zasadami prawdy”. Gdy spotkałam Li Juan, powiedziałam jej, co myślę. Oschle odparła, że omówimy to później. Potem zmieniła temat. Widziałam, że idzie w zaparte i nie dba o życia innych osób. To mnie rozgniewało. Postanowiłam koniecznie opowiedzieć naszej przywódczyni o sytuacji rodziny Zhang Ping. Kilka dni później przywódczyni przyjechała w jakiejś sprawie i obwieściła, że Li Juan despotycznie podchodziła do prac porządkowych, że niesprawiedliwie oceniała innych wbrew zasadom i poważnie zaburzała pracę kościoła, więc została zwolniona. Najwidoczniej Li Juan wiedziała, że myli się w kwestii Zhang Ping, ale nie chciała tego przyznać. Osobiście organizowała poszukiwania informacji, by znaleźć coś na Zhang Ping, z determinacją robiąc wszystko, by wyrzucono ją i jej rodzinę jako antychrystów. Byłam wściekła. Dbała tylko o swoją pozycję, a nie o życia naszych braci i sióstr. To było czyste zło. Przypomniałam sobie, że Li Juan zawsze opowiadała o tym, jak ciężko pracuje, więc miałam ją za osobę, która dąży do prawdy. Nie przeanalizowałam motywów i sensu jej działania w świetle prawdy. Dzielenie się doświadczeniami oznacza omawianie tego, czego dowiedzieliśmy się w wyniku osądu Bożego, oraz tego, jakie prawdy poznaliśmy i jak praktykowaliśmy prawdę, by zadowolić Boga. Ale Li Juan nie mogła mówić o prawdziwym zrozumieniu. Trudne chwile, o których wspominała, miały świadczyć na jej korzyść, wywyższyć ją i wzbudzić podziw. Kroczyła ścieżką antychrysta. Kiedy rozeznałam się w tym, jaka była Li Juan, znienawidziłam siebie jeszcze bardziej. Wierzyłam od lat, a nie widziałam spraw przez pryzmat słów Boga. Patrzyłam tylko na talenty i charakter ludzi, podziwiając pozycję i władzę. Omal nie uczyniłam zła wraz z Li Juan, gdy chciała niesłusznie wydalić kogoś z kościoła. Byłam taka ślepa i głupia! Ta myśl napawała mnie strachem.
Później przeczytałem inny fragment słów Bożych. „Kiedy ktoś zostaje wybrany przez braci i siostry na przywódcę lub wyznaczony przez dom Boży do wykonania określonej pracy czy pełnienia pewnego obowiązku, nie znaczy to, że taka osoba otrzymuje wyjątkowy status lub tożsamość ani że rozumie liczniejsze i głębsze prawdy niż pozostali, a tym bardziej nie znaczy to, że ta osoba jest w stanie podporządkować się Bogu i że Go nie zdradzi. Nie znaczy to również, że zna ona Boga i że ma w sobie bojaźń Bożą. W istocie tacy ludzie nie osiągnęli żadnej z powyższych rzeczy; awans i przygotowywanie rozumiane są tu w najprostszym znaczeniu tych słów i nie są równoznaczne z tym, że ci ludzie zostali przeznaczeni i zaaprobowani przez Boga. Awans i pielęgnowanie tych ludzi oznacza po prostu, że zostali awansowani i czeka ich przygotowywanie, a ostateczny efekt tego procesu zależy od tego, czy taka osoba dąży do prawdy i czy jest w stanie wybrać ścieżkę podążania za prawdą. Kiedy więc ktoś w kościele zostaje awansowany i jest szkolony do roli przywódcy, jest on jedynie awansowany i przygotowywany w podstawowym znaczeniu tego słowa; nie oznacza to, że jest już wyszkolonym i kompetentnym przywódcą, że jest zdolny do podjęcia pracy przywódcy i może wykonywać prawdziwą pracę – tak nie jest. Większość ludzi nie rozumie jasno tych spraw i patrzy z podziwem na tych, którzy są awansowani, polegając na swoich wyobrażeniach, lecz jest to błąd. Bez względu na to, od jak wielu lat ci ludzie wierzą, czy ci, którzy są promowani, naprawdę posiadają rzeczywistość prawdy? Niekoniecznie. Czy są w stanie doprowadzić do tego, by ustalenia dotyczące dzieła domu Bożego zaowocowały? Niekoniecznie. Czy mają poczucie odpowiedzialności? Czy są zaangażowani? Czy są w stanie poddać się Bogu? Czy potrafią szukać prawdy, gdy napotkają problem? Wszystko to jest niewiadomą. Czy ci ludzie mają w sercach bojaźń Bożą? I jak wielka jest ich bojaźń Boża? Czy mają skłonności do postępowania według własnej woli? Czy potrafią szukać Boga? Czy wykonując pracę przywódcy, regularnie i często stają przed Bogiem, by poszukiwać Jego woli? Czy potrafią poprowadzić innych do wejścia w rzeczywistość prawdy? Z całą pewnością nie są w stanie uczynić tego wszystkiego od razu. Nie zostali jeszcze przeszkoleni i mają zbyt mało doświadczenia, więc nie są do tego zdolni. Dlatego promowanie i szkolenie kogoś nie oznacza, że ta osoba rozumie już prawdę ani że jest już zdolna zadowalająco wykonywać swoje obowiązki. (…) Po co to mówię? Aby powiedzieć wszystkim, że muszą właściwie podchodzić do promowania i szkolenia różnego rodzaju utalentowanych osób w domu Bożym i że nie należy takim osobom stawiać surowych wymagań. Oczywiście, nie należy też mieć na ich temat nierealistycznych opinii. Nie jest mądrze okazywać im zbyt wielkie uznanie bądź szacunek, ale stawianie im nadmiernie surowych wymagań nie jest humanitarne ani realistyczne. Jaki jest więc najbardziej racjonalny sposób postępowania wobec nich? Myślenie o nich jak o zwykłych ludziach, a gdy pojawia się problem, któremu należy się przyjrzeć, rozmawianie z nimi, wzajemne uczenie się od siebie i uzupełnianie się” (Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boże mówią wyraźnie: to, że kogoś wybrano na przywódcę, nie oznacza, że zna prawdę i dobrze wypełnia obowiązek. Też jest zepsuty. Może kierować się swoim widzimisię i własnym doświadczeniem oraz łamać zasady. Należy patrzeć na ludzi przez pryzmat zasad, a nie podążać za kimś bezmyślnie. Ponadto, choć omówienia przywódcy mogą być pouczające, oświecenie pochodzi od Ducha Świętego i należy je przyjąć od Boga. Nie możemy podążać za ludźmi oślepieni podziwem. Gdy w pracy przywódcy zdarzy się błąd lub niedopatrzenie albo złamie on jakąś zasadę prawdy, należy odpowiednio do tego podejść. Można pomóc i doradzić w duchu miłości, by dana osoba miała szansę się zmienić i postąpić według zasad. Niestety ja podziwiałam pozycję i władzę, więc błędnie założyłam, że Li Juan jako przywódczyni wyższego szczebla zna prawdę lepiej ode mnie. Wniosek oderwany od rzeczywistości. Była przywódczynią od lat i miała doświadczenie w pracy, mogła mówić o doktrynach i potrafiła rozwiązywać problemy, ale to nie oznaczało, że rozumiała prawdę. Widziałam już Li Juan w innym świetle. Jej omówienia i sposób pojmowania spraw były świetne i powtarzała, że jeśli czegoś nie rozumiemy, powinniśmy szukać prawdy, a nie obstawać przy swoim. Ale w obliczu problemów zawsze stawiała właśnie na swoim. W ogóle nie słuchała sugestii innych i wcale nie poszukiwała prawdy. Omawiała doktryny bez przełożenia na rzeczywistość. Nie zastanawiała się nad swoją arogancką, szatańską naturą, której nie pojmowała, gotowa, ot tak, wyrzucić ludzi z kościoła, by zachować pozycję. To było jasne, że jest fałszywą przywódczynią, antychrystem.
Później Zhang Ping i jej rodzinę przywrócono na łono kościoła. Myśl o tym, że przez ponad dwa miesiące nie mogli uczestniczyć w życiu kościoła, o całym bólu duchowym, który wycierpieli, sprawiała mi niewypowiedzianą przykrość. Nienawidziłam siebie za to, że nie szukałam prawdy, lecz słuchałam człowieka. Gdybym poszukiwała zasad prawdy i od razu przyjęła ich z powrotem do kościoła, ich wejście w życie tak by się nie opóźniło. Wtedy zrozumiałam, że bezmyślny podziw dla jakieś osoby to prosta droga do czynienia zła i sprzeciwienia się Bogu wraz z nią. Mierziło mnie, że ślepa i otumaniona podążyłam za kimś, kto czynił tak wielkie zło. W słowach Boga wyczytałam: „Najprostszym sposobem opisania wiary w Boga jest ufność, że Bóg istnieje, i na tej podstawie podążanie za Nim, posłuszeństwo Mu, akceptowanie Jego panowania, aranżacji i ustaleń, słuchanie Jego słów, życie zgodnie z nimi, robienie wszystkiego według Jego słów, bycie prawdziwą stworzoną istotą, banie się Go i unikanie zła – tylko to jest prawdziwą wiarą w Boga. To właśnie oznacza podążanie za Bogiem” (Nie można zostać zbawionym przez wiarę w religię i udział w ceremoniach religijnych, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pokazały mi, wychwalanie Go, bojaźń Boża i poszukiwanie zasad prawdy to absolutna podstawa w wierze. Bez względu na to, kto zabiera głos, jeśli jego słowa są zgodne z prawdą, to idź za nią. Odrzuć wszystko, co ma źródło w ludzkich pojęciach i wyobrażeniach. Wszystko ma być zgodne ze słowem Bożym. To prawdziwa wiara, prawdziwe podążanie za Bogiem. Dzięki Bogu! Moja dalsza ścieżka podążania za Bogiem rysowała się wyraźnie.
Raz omawiałam kwestię szkoleń z przywódczynią kościoła, siostrą Wang. Wspomniała, że siostra Gao potrafiła poznać siebie w razie potrzeby i w praktyczny sposób omawiała prawdę, dlatego można szkolić ja na nadzorczynię podlewania. Ale moje kontakty z siostrą Gao pokazywały, że brakło jej charakteru i nie umiała wykazać się czystym rozumieniem prawdy. Biernie podchodziła do wypełniania obowiązków i miesiącami mogła nie mieć wyników. Nie była dobrą kandydatką. Ale skoro siostra Wang ją polecała, zastanawiałam się, czy się nie mylę w tej sprawie. Siostra Wang była przywódczynią od lat, musiała mieć lepsze rozeznanie ode mnie. Uznałam, że powinnam jej przytaknąć. Ale po chwili przemyśleń poczułam się winna. Zrozumiałam, że myślę o pozycji siostry Wang i latach jej służby jako przywódczyni. Znów podziwiałam status i władzę i podążałam za człowiekiem. Przypomniałam sobie sprawę Zhang Ping i jej rodziny. Konsekwencje mojego podziwu dla władzy i niestosowania się do zasad były dla mnie przytłaczające. To był test od Boga – musiałam się z tym zmierzyć raz jeszcze. Gdybym znów postąpiła wbrew zasadom i pomogła awansować niewłaściwą osobę, opóźniłoby to wejście w życie moich braci i sióstr. Siostra Wang była przywódczynią, ale to nie oznaczało, że znała prawdę i ludzi na wylot. Zasugerowała coś i należało to przemyśleć. Ale o tym, czy siostrę Gao szkolić, miałam zadecydować na podstawie zasad. Później wysłuchałam kilku opinii o siostrze Gao, które potwierdziły, że brak jej charakteru i nie wykonuje praktycznej pracy, więc była kiepską kandydatką. Przekazałam swoje zdanie siostrze Wang i ta zgodziła się ze mną. Czułam, że jedynie praktykowanie prawdy, a nie ślepe podążanie za człowiekiem, daje ukojenie.
Od czasu historii Zhang Ping i jej rodziny minęło ponad trzy lata, ale wryła się ona w moją pamięć. Ta niezapomniana lekcja pokazała mi skutki podążania za człowiekiem w wierze. Przekonałam się też, że tylko poszukiwanie prawdy i postępowanie zgodnie z prawdą pozwalają podążać za Bogiem i zdobyć Jego aprobatę.