Wnioski z wypędzenia złoczyńcy
W marcu tego roku objęłam funkcję liderki. Na spotkaniu z przełożonym dowiedziałam się, że niektórzy liderzy grup podlewania tylko popędzali innych do wypełniania swoich obowiązków, a sami się obijali. Nie rozumieli problemów, z jakimi borykały się grupy, więc tylko głosili puste mowy i narzucali zasady, nie dając praktycznej ścieżki. Omawialiśmy z nimi to, że przywództwo to nie tylko rozkazywanie ludziom – trzeba też praktycznie podlewać nowych członków kościoła i współpracować z pozostałymi. Lecz po kilku dniach wciąż nie podjęli żadnych działań. Zbadałam sprawę i odkryłam, że Gao, liderka zespołu, sieje zamęt – nie wykonuje praktycznej pracy i podżega innych liderów, twierdząc, że ja i inna liderka kazałyśmy im podlewać nowych, przez co nie mieli czasu, by kontynuować pracę swoich zespołów, co znaczyłoby, że już tego od nich nie wymagamy. Co więc było ich obowiązkiem? Mówiła też, że przełożona to amatorka, więc jak może dobrze wykonywać swoją pracę? Zasadniczo twierdziła, że skoro przełożona nie ma doświadczenia w podlewaniu, nie da im praktycznych wskazówek, więc nie trzeba jej słuchać. Gdy przełożona wskazywała im problemy w pracy, Gao ostro reagowała i osądzała przełożoną, twierdząc, że wyniośle beszta ludzi. Szerzyła też plotki, pozorując dociekanie, i nazywała przełożoną amatorką, przez którą ucierpi ich praca, a przywódczynię oskarżała o naruszenie zasad doboru kadry. Choć tak naprawdę przywódczyni, siostra Liu, awansowała przełożoną zgodnie z zasadami. Nie miała doświadczenia w podlewaniu nowych, lecz miała dobry charakter, dźwigała ciężar swoich obowiązków, miała potencjał. Dostrzegała też problemy, kierowała pracą zespołu i poczyniła postępy w podlewaniu nowych. Lecz Gao twierdziła coś innego, atakowała ją i nalegała, że się nie nadaje do tej funkcji. Szerzyła też plotki, że przywódczyni naruszała zasady mianowania ludzi, nastawiała innych negatywnie do liderki i przełożonej i nie wykonywała swojej pracy. Przez to zakłóciła obowiązki tych przywódczyń i dzieło domu Bożego. Na spotkaniach Gao mówiła też nieszczerze, subtelnie obrażając i atakując przywódczynię i przełożoną. Przykładowo, mówiła, że zauważyła, że obie źle zorganizowały jakieś zadanie. Gao o tym wspomniała, lecz one nie zrozumiały i nie przyjęły jej sugestii. Nie chciała nalegać, lecz później dostrzegła prawdziwy problem. W rzeczywistości było inaczej. Celowo wypowiedziała się niejasno, by się okazało, że przełożone nie rozumieją jej pracy, nie słuchają jej rad, a ona jest karcona za dbanie o interesy domu Bożego, przez co inni by jej współczuli i stanęli po jej stronie. Gao zawsze z wyższością osądzała liderów i przełożonych, na co inni zwracali jej wielokrotnie uwagę, lecz ona nie okazała skruchy. To nie kwestia drobnego skażenia, lecz problem w naturze.
Są słowa Boga o demaskowaniu takich ludzi. Bóg Wszechmogący mówi: „Jacy ludzie oraz jakie sprawy i rzeczy w życiu kościoła mają związek z kwestią rywalizacji o status? Jakie przejawy rywalizacji o status wiążą się z naturą, która utrudnia i zakłóca dzieło domu Bożego? Najbardziej powszechne jest konkurowanie z przywódcami kościelnymi o ich status w kościele w celu zdobycia kontroli nad wybrańcami Boga, częste oczernianie, obrzucanie oszczerstwami i potępianie przywódców kościelnych oraz celowe ujawnianie ich wad i niedociągnięć w ich człowieczeństwie lub problemów z ich charakterem, szczególnie gdy chodzi o błędy, które popełnili w swojej pracy lub w rozprawianiu się z ludźmi. Jest to najczęściej spotykany i najbardziej rażący przejaw rywalizacji o status. Jakie są inne przejawy? Otwarta walka o status z przywódcami kościelnymi: nieposłuszeństwo wobec nich bez względu na to, jak dobrze wykonują swoją pracę, czy jest ona zgodna z zasadami i czy występują jakieś problemy z ich człowieczeństwem. Skąd się bierze to nieposłuszeństwo? Osoby rywalizujące o status również chcą być przywódcami, toteż obrzucają oszczerstwami i potępiają wybranego lub mianowanego przywódcę bez względu na to, co tamten robi. Nie stosują zasad określonych przez dom Boży do oceny i sprawdzenia, czy to, co dany przywódca robi, jest zgodne z zasadą, czy jest to właściwy człowiek, czy dąży do prawdy, czy jego człowieczeństwo ma w sobie sumienie i rozsądek – nie oceniają według tych kryteriów. Zamiast tego, kierowani własnymi ambicjami, motywacjami i celami, nieustannie się czepiają i rozdzielają włos na czworo, stawiają przywódcę lub pracownika pod ścianą i za jego plecami rozsiewają pogłoski o tym, że narusza prawdę, lub wytykają mu niedociągnięcia. Mogą powiedzieć na przykład, że »taki to a taki przywódca popełnił kiedyś taki oto błąd i rozprawił się z nim Zwierzchnik, o czym nikt z was nie wie, bo tak dobrze potrafi on udawać«. Nie zważają na to, czy dany przywódca lub pracownik jest szkolony przez dom Boży i czy ma odpowiednie kwalifikacje do roli przywódcy lub pracownika, ignorują to i po prostu ciągle obrzucają go oszczerstwami, plotkują o nim i knują przeciwko niemu. A w jakim celu robią te rzeczy? Dlatego, że rywalizują o status, prawda? Wszystko, co mówią i robią, ma swój cel. Nie służy to dziełu kościoła i nie jest oparte na słowach Bożych ani na prawdzie, a tym bardziej na ustaleniach dotyczących pracy domu Bożego czy zasadach, których Bóg wymaga od człowieka, ale na ich własnych ambicjach i celach. Na wszystko, co mówi przywódca lub pracownik, odpowiadają własnymi »spostrzeżeniami«; odrzucają wszystko, co mówisz, kontrując to własną, odmienną opinią. Są szczególnie zadowoleni, gdy przywódca lub pracownik otwiera się, obnaża i mówi o samopoznaniu: myślą, że trafili na swoją szansę. Szansę na co? Na oczernienie przywódcy lub pracownika, aby wszyscy dowiedzieli się, że jest problem z jego charakterem, że bywa słaby, że jest zepsuty, że często popełnia błędy w pracy, że nie jest lepszy od kogokolwiek innego. To jest ich szansa na przykręcenie śruby, okazja, by zachęcić wszystkich do podkopywania, podważania i krytykowania przywódcy lub pracownika. A motywacją do wszystkich tych zachowań i działań jest nic innego jak rywalizacja o status”. „Otwarte przeciwstawianie się przywódcy lub pracownikowi i rywalizowanie z nim o status należy nie tylko ukrócić i ograniczyć; jeśli sytuacja jest poważna i wymaga usunięcia i wydalenia takiego człowieka, należy się nią zająć zgodnie z zasadą. Ponadto tacy ludzie próbują alienować i atakować tych w kościele, którzy są bardziej skłonni do poszukiwania prawdy, ponieważ ludzie, którzy dążą do prawdy, mają czyste zrozumienie, mają doświadczenie słów Boga, wgląd w nie, pragną ich, a pośród braci i sióstr tacy ludzie często potrafią rozwiązywać problemy poprzez omawianie prawdy we wspólnocie; w ten sposób budują wybrańców Bożych, a tym samym stopniowo zdobywają prestiż w Kościele. Każdy, kto atakuje lub próbuje wyalienować ludzi dążących do prawdy, bezpośrednio zakłóca i naraża na szwank życie kościoła. Nawet jeśli bezpośrednio nie obierają za cel przywódców kościoła, to jednak żywią szczególną niechęć do tych jego członków, którzy mają prawdziwe doświadczenia, którzy posiedli rzeczywistość prawdy, którzy rozumieją i kochają prawdę. Alienują takich ludzi, podkopują ich i gardzą nimi, często wyśmiewają ich i poniżają, a nawet zastawiają na nich pułapki, knują przeciwko nim intrygi i tak dalej. Chociaż nie są to tak poważne problemy jak rywalizacja o status z przywódcami i pracownikami, mimo wszystko wprowadzają niepokój i zakłócenia w życie kościoła. Ci ludzie powinni być ograniczani i wzięci w karby, ponieważ są destruktywni i stwarzają przeszkody. Jeśli ich wpływ dotknie wielu braci i sióstr w kościele, przez co na pierwszy plan wysuną się ich negatywne strony i słabości, to trzymanie takich osób w karbach nie wystarczy; należy oczyścić z nich kościół lub odseparować ich od wszystkich pozostałych, aby zastanowili się nad sobą. Jeśli mają oni destrukcyjny, utrudniający pracę charakter, to wszystkie tego rodzaju problemy będą się stale pojawiać. Kiedy dwoje ludzi czasami się ze sobą kłóci o pewną sprawę, jeśli pojawiają się między nimi napięcia i spory z powodu różnicy charakterów, punktów widzenia lub sposobu wyrażania siebie, to, o ile przejawia się to od czasu do czasu, takie zachowanie nie jest kojarzone z byciem destrukcyjną i problemową osobą. Tutaj mówimy o sytuacji, która eskalowała już do tego stopnia, że stała się destruktywna i stwarzająca przeszkody: o ludziach, którzy stale zachowują się w taki sposób, którzy próbują podkopywać, alienować, wykpiwać i intrygować przeciw każdemu, kto ma prawdziwe doświadczenia i dzieli się nimi. Ci ludzie nawykowo postępują w taki sposób, nie potrafią znieść osób dobrych – dobre osoby rozjuszają ich, wprawiają we wściekłość; ludzie ci biorą na cel każdego, kto jest dobry, starają się go skrzywdzić i sprawić, by cierpiał. Tacy ludzie spowodowali już poważne przeszkody i zaburzenia normalnego życia i porządku w kościele; przywódcy i pracownicy powinni wspólnie z braćmi i siostrami ograniczyć, wziąć w karby i ujawnić takie osoby. Jeśli nie można ich utrzymać w ryzach, jeśli rozmowy z nimi nie prowadzą do skruchy i wzięcia się w garść, to bracia i siostry powinni się spotkać w społeczności i osiągnąć konsensus, a następnie usunąć takich ludzi z kościoła. Nie powinno się im pozostawiać więcej swobody ani dłużej tolerować zakłócania przez nich życia kościoła. Jeśli tolerujesz wyrządzane przez nich zło, nie wywiązujesz się ze swoich obowiązków wobec braci i sióstr” („Rozpoznawanie fałszywych przywódców (14)” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Dzięki słowom Boga wiem, że trzeba sprawdzać przydatność liderów, to, czy kierują ludźmi zgodnie z zasadami Bożego domu, bo gdy tylko ślepo się ich krytykuje, dokręca im śruby i osądza ich za plecami, próbując podburzyć innych, by się im sprzeciwili, to zakłóca się dzieło domu Bożego. Takich ludzi trzeba zdemaskować i przystopować, a gdy się nie da, usunąć z kościoła. Gao postępowała tak, że nie patrzyła, czy przełożona osiąga w swej pracy wyniki, czy przynosi pożytek domowi Bożemu, ani czy warto ją szkolić. Dostrzegała tylko brak doświadczenia i nazywała ją amatorką, która się szarogęsi. Przekręcała fakty, siała niezgodę i sprawiła, że inni uprzedzili się do przełożonej i nie słuchali poleceń. Przez to ewangelizowaliśmy wolniej. Gao nie miała chwilowych objawów skażenia, zawsze taka była. Już wcześniej zakłóciła życie kościoła i trudno było jej coś powierzyć. Według zasad powinnam była odebrać jej funkcję, a potem usunąć z kościoła, jeśli nie okaże skruchy. Lecz ja się wahałam, bo dość długo pełniła funkcję liderki i była dobrą aktorką. Inni bracia i siostry nie widzieli problemu, a niektórzy ją podziwiali. Uważali, że wykazuje się sprawiedliwością, sumiennością i miłością. Gdybym ją zwolniła zaraz na początku, czyż nie pomyśleliby, że jestem nieczuła, okrutna i że chcę tylko karać? Czy akceptowaliby moje przywództwo? Lecz Gao to zły człowiek, świetny w zakulisowym podżeganiu i sianiu niezgody. Gdybym ją obraziła, a ona by mnie obwiniła i osądziła przed innymi, mącąc moje relacje z nimi, to w pracy miałabym mocno pod górkę. Myślałam, że poczekam z jej zwolnieniem, a ją przytnę i rozprawię się z nią, ujawnię i przeanalizuję istotę i konsekwencje jej działań. Jeśli to zaakceptuje i się zmieni, dostanie szansę. A jeśli wciąż będzie osądzać przywódców i innych, zostanie zwolniona.
Później ja i przywódczyni siostra Liu omówiłyśmy z Gao i pozostałymi zasady mianowania ludzi na funkcje w domu Bożym i kontekst awansu przełożonej. Wyjaśniłam też, że ostatnie zachowanie Gao i kilku innych liderów zespołów stworzyło frakcję, która atakuje przywódców i pracowników i umniejsza im, zakłócając dzieło domu Bożego. Jeśli się nie zmienią i wciąż będą to robić, zostaną zwolnieni. Kilku liderów przyznało się do błędów, mówiąc, że chcą współpracować z przełożoną i wspólnie robić, co należy. Tylko Gao nie odpowiedziała jasno. Kilka dni później zaczęła rozsiewać plotki innej siostrze, mówiąc, że przełożona się nie nadaje i że przywódczyni popełniła błąd. Ta siostra jej nie uległa, lecz omówiła z nią niektóre zasady. Gao nie kontynuowała, widząc, że siostra jej nie ulega. Później Gao chcąc zmylić kilku innych liderów zespołów, posłała im wiadomość ze słowami: „Po ostatnim spotkaniu przyjęłam postawę obronną, bo się bałam, że mnie zwolnią. Też się tak czujecie? Teraz boję się nawet odezwać. Wygląda, że nie możemy zgłaszać sugestii, ani mieć odmiennych opinii, a jeśli się odezwiemy, to nas zwolnią i wyrzucą z kościoła. Kto się odważy coś sugerować?”. Dalej napisała, że słabe wyniki kościoła biorą się z tego, że przywódcy nie wybierają kadry według zasad. Mało tego, zagadnęła brata z zespołu ewangelizacyjnego i pod pozorem dociekania zasad oczerniła przełożoną. Ten brat wiedział sporo o awansie tej przełożonej, więc omówił z nią zasady wybierania ludzi w domu Bożym. Potem spytał ją, czy rozumie. Potwierdziła, mówiąc, że już nie jest uprzedzona do przełożonej. Spytał ją, czy może wspierać przełożoną i harmonijnie z nią współpracować – przyrzekła, że tak. Lecz po fakcie potajemnie rozmawiała z jedną sióstr, udając, że szuka pomocy, lecz tak naprawdę tylko narzekała i tak przekręcała prawdę: „Nasza przywódczyni, siostra Liu, zawczasu ustaliła wszystko z innymi. Są w zmowie. Liu jest wpływowa i wszyscy się jej boją. Martwię się, że jeśli wciąż będę donosić na przełożoną, zacznie traktować mnie jak antychrysta”. Jej słowa znaczą, że siostra Liu kontroluje cały kościół i ucisza raporty o problemach. Dotarło do mnie, że Gao sprytnie udaje podporządkowanie. Wiele osób omawiało z nią zasady, lecz ona nic nie przyjmowała. Nie czuła skruchy za osądzanie przywódców i innych, zachowywała pozory i bez skrupułów ich atakowała. Zakłócała harmonię między przywódcami a innymi oraz dzieło kościoła. Była demonem, sługą szatana. Wtedy pożałowałam, że jej nie zwolniłam, bo przez te wszystkie dni wahania dałam jej szansę na zwodzenie innych. Wiedziałam, że Gao gardziła przywódcami, osądzała ich i zakłócała ich pracę, więc należało ją zwolnić. Lecz bałam się, co inni o mnie pomyślą, więc chciałam to zrobić powoli – najpierw omówić prawdę i upomnieć Gao, a zwolnić ją, gdyby nie okazała skruchy. Przekonałabym braci i siostry do siebie i nie myśleliby o mnie źle. By chronić swój prestiż i status, nie trzymałam Gao w ryzach. Pozwoliłam jej zakłócać dzieło domu Bożego. Czyż nie miałam w tym udziału? Trudno było mi rozważyć to, co zrobiłam. Czułam, że jako przywódczyni nie zadbałam o interesy domu Bożego. Bóg się nie cieszył. Prosiłam Go więc, bym dzięki refleksji lepiej poznała siebie.
Nazajutrz natknęłam się na fragment słów Boga demaskujących antychrystów, które pomogły mi lepiej zrozumieć siebie. Słowa Boga mówią: „Antychryści starannie rozważają, jak powinni traktować zasady prawdy, Boże posłannictwo i dzieło domu Bożego, albo jak mają się zająć jakąś sprawą, która przed nimi stoi. Nie zastanawiają się, jak wypełnić wolę Bożą, jak nie narażać na szwank dobra domu Bożego, jak zadowolić Boga ani jak przynieść korzyści dla braci i sióstr; tych rzeczy nigdy nie biorą pod uwagę. Antychryści biorą pod uwagę to, czy coś wpłynie na ich własny status i reputację i czy ich prestiż spadnie, czy nie. Gdyby zrobienie czegoś zgodnie z zasadami prawdy mogło przynieść korzyści dla dzieła kościoła i być korzystne dla braci i sióstr, ale reputacja antychrystów miałaby przy tym ucierpieć, a wielu ludzi uświadomiłoby sobie, jaka jest ich rzeczywista postawa i poznałoby ich prawdziwą naturę i istotę, wówczas z całą pewnością nie będą działać zgodnie z zasadami prawdy. Jeśli zrobienie czegoś w określony sposób umożliwi im zyskanie większego prestiżu w domu Bożym, sprawi, że więcej ludzi będzie ich poważać, podziwiać i cenić, jeśli przez to ich słowa będą miały większą moc i więcej ludzi się im podporządkuje, wówczas zdecydują się działać w taki sposób; w innym wypadku absolutnie nie będą zważać na dobro domu Bożego czy braci i sióstr kosztem własnych interesów. Taka jest natura i istota antychrystów. Czy nie jest ona samolubna i zła?” („Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Bóg ujawnia, że antychryści bardzo cenią reputację i status i wszystko robią dla nich. Robią tylko to, co korzystne dla statusu, a jeśli waży się ich interes, przymykają oko na problemy. Wolą zaszkodzić interesom domu Bożego, by zadbać o swoje. Ja zachowałam się tak, jak antychryści, o których mówi Bóg. Doskonale wiedziałam, że trzeba oczyścić dom Boży, a Bóg wielokrotnie mówił, że gdy ktoś zły zakłóca dzieło kościoła, przywódcy i inni muszą się z nim szybko uporać – zdemaskować go, ograniczyć bądź usunąć. Zachowanie Gao zakłóciło już dzieło kościoła, więc należało się z nią rozprawić. Lecz ja się bałam, że inni źle o mnie pomyślą i nie poprą mojego przywództwa. By chronić swój prestiż i status, tylko z nią trochę porozmawiałam, a wiedząc, że tego nie przyjęła, nie ograniczyłam jej, ani nie zwolniłam, więc miała szansę dalej siać niezgodę i zakłócać dzieło kościoła. Chciałam poświęcić interesy domu Bożego, by chronić siebie. Byłam cwana, samolubna i nikczemna! Nie zwolniłam Gao zgodnie z zasadami, ani nie ułatwiłam innym zrozumieć prawdę i wyrobić sobie zdanie. W efekcie Gao zwiodła wiele osób, które stanęły po jej stronie, co utrudniło dzieło kościoła. Przepełniał mnie żal za moje winy. Czułam, że nie zasługuję być przywódczynią. Modliłam się: „Boże, w kościele pojawił się destruktywny złoczyńca. Dbałam o swój prestiż i status zamiast o interesy kościoła. Jestem egoistką. Nie chcę dalej żyć w tak podły sposób. Chcę szczerze za to odpokutować”.
Zwróciłam się do innych, którzy znali sytuację, by więcej się dowiedzieć o postawie Gao. Robiąc to, dostrzegłam, że niektórzy z nich nie mieli rozeznania – sądzili, że słusznie chroni dom Boży. Niektórzy znali jej błędy, lecz sądzili, że tylko nie rozumiała zasad prawdy. Omówiłam z nimi to, czym jest sprawiedliwość i arogancja oraz różnicę między chwilowym uchybieniem a czyjąś naturą. Dzięki temu mieli lepsze rozeznanie i byli gotowi ją zdemaskować. Jednak ku mojemu zdziwieniu, gdy zagadnęłam brata Wanga, powiedział: „Czemu o nią wypytujesz? Ona tylko coś zasugerowała. Czemu się na nią uwzięliście? Czemu wy, liderzy, tłumicie każdego, kto ma jakiś pomysł, i się ich czepiacie? Kto się na to odważy? Całe to wasze śledztwo sprawia, że boję się w ogóle mieć własne zdanie. Zachowujecie się jak antychryści – oni nie chcą innych głosów”. Zaskoczyło mnie to wszystko. Nie przypuszczałam, że tak silnie zareaguje i stwierdzi, że traktujemy ją niesprawiedliwie. Zaczęłam cierpliwie mu wszystko tłumaczyć. Nie chciał słuchać i nadal wierzył Gao, sądząc, że problem leży w nas. Wtedy chciałam już się poddać. Czułam, że mam płytkie rozumienie prawdy i brak mi doświadczenia. Jeśli będę to ciągnąć, inni mogliby zmienić o mnie zdanie. Wtedy pojęłam, że znów biorę pod uwagę swój interes, więc w cichej modlitwie poprosiłam Boga o wiarę i siłę. Przypomniał mi się ten fragment: „Nie rób wszystkiego tylko dla własnego dobra i nie myśl ciągle o własnych sprawach; nie zważaj na swój status, prestiż czy reputację. Nie zwracaj także uwagi na ludzkie interesy. Musisz najpierw myśleć o interesach domu Bożego i uczynić z nich swój najważniejszy priorytet. Powinieneś troszczyć się o wolę Bożą i zacząć od zastanowienia się, czy byłeś czysty w wypełnianiu swojego obowiązku, czy zrobiłeś wszystko, by być lojalnym, czy starałeś się jak najlepiej unieść swoją odpowiedzialność i czy dałeś z siebie wszystko; a także czy w pełni poświęciłeś się swoim obowiązkom i pracy domu Bożego. Musisz przemyśleć te rzeczy. Rozważaj je często, a łatwiej ci będzie dobrze wykonywać swój obowiązek. Jeśli masz słaby charakter, mało doświadczenia bądź nie jesteś skuteczny w wykonywaniu zaawansowanych zadań, w twojej pracy mogą pojawiać się błędy lub braki, a efekty mogą nie być bardzo dobre, ale starałeś się, jak mogłeś. Kiedy nie myślisz o własnych pragnieniach ani nie bierzesz pod uwagę własnych interesów w tym, co robisz, lecz zamiast tego nieustannie troszczysz się o dzieło domu Bożego, mając na uwadze jego dobro i dobrze wypełniając swój obowiązek, to będziesz gromadzić dobre uczynki przed Bogiem. Ludzie, którzy spełniają takie dobre uczynki, to ci, którzy posiadają rzeczywistość prawdy, a tym samym składają świadectwo. Jeśli zawsze żyjesz według ciała i zawsze zaspokajasz własne egoistyczne pragnienia, należysz do ludzi, którzy nie posiadają rzeczywistości prawdy; jest to oznaka, że przynosisz Bogu wstyd” („Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Dzięki słowom Boga dostrzegłam, że pełniąc obowiązek, nie można uprawiać prywaty. Na pierwszym miejscu ma być dom Boży, przyjęcie Bożej kontroli i oddanie całym sercem. Bóg pochwala tylko takie podejście do obowiązku. Inaczej czynimy zło i sprzeciwiamy się Mu. Muszę praktykować prawdę, nie bojąc się, że inni się obrażą, bądź uprzedzą. Wcześniej nie miałam takiej sprawy, lecz musiałam trwać przy swoim obowiązku i postarać się omówić ją z innymi. Wiedziałam, że Gao zwiodła brata Wanga, więc mówił w jej imieniu. Podawała kłamstwa jak prawdę, twierdząc, że przywódcy ją krytykują, bo nie dopuszczają sugestii ani odmiennych zdań. Kłamstwa, które wydają się prawdziwe, są bardzo mylące. Gao mówiła, że przywódcy nie kierują się zasadami, lecz się myliła. Podano jej zasady doboru ludzi do funkcji, lecz ona to odrzucała i nie spojrzała wgłąb siebie. Wszystko przeinaczała, twierdząc, że przywódcy tłumią ją i wszystkie odmienne opinie. Czyż to nie przekręcanie faktów i wrabianie innych? Pytała, kto się ośmieli wyrażać swoje zdanie, skoro go za to wyrzucą? Pozornie mówiła od serca, była szczera, lecz w jej szczerości kryły się złe zamiary i sztuczki szatana. Chciała przeciągnąć innych na swoją stronę, by w jej imieniu sprzeciwili się przywódcom. To podstęp i zakłócanie dzieła domu Bożego. Brat Wang nie miał rozeznania i dał się zwieść Gao. Potrzebował omówienia z miłości. Dzięki niemu nabrał o niej rozeznania. Zrozumiał, że nie szukał prawdy i nie miał rozeznania, dlatego osłaniał Gao i stanął po stronie zła. Dostrzegł też, że bez rozumienia prawdy był żałosny i bardzo podatny na czynienie zła. Ucieszyłam się, widząc jego zmianę. Później omówiliśmy z innymi kwestię rozpoznawania złych ludzi, analizując wszystkie zachowania Gao. Wszyscy mieli już o niej rozeznanie, więc prawie jednogłośnie zagłosowaliśmy za usunięciem jej z kościoła. Głosując, wspominali o tym, co wiedzieli. Mówili tak: „Gao kłamała i wszędzie szerzyła swoje uprzedzenia, twierdząc, że chroni dom Boży. Przez to spowodowała zamęt w dziele kościoła. Przywódcy to demaskowali i rozprawiali się z nią, a ona nawet nie okazała skruchy. Jest przesiąknięta złem”. Albo tak: „Gao wydawała się łagodna, lecz mamiła słowami, rozsiewała zło. Gdyby nie te słowa analizy, nadal nie miałbym rozeznania. Już dostrzegam, jak ważne jest rozumienie prawdy i rozeznanie”. Inni mówili, że już wcześniej ich zwiodła, bo sądzili, że chroni dzieło domu Bożego, nie byli świadomi jej tylu złych uczynków, więc trzymali jej stronę i rozmijali z prawdą. Chcieli się zastanowić i odpokutować. Ujrzeli też sprawiedliwe usposobienie Boga, które nie znosi wykroczeń. Gdy ktoś zakłóca dzieło domu Bożego, w końcu zostanie wyeliminowany. Podobnie jak w słowach Boga: „Nikczemnicy zawsze pozostaną nikczemnikami i nigdy nie uciekną przed dniem kary. Dobrzy ludzie zawsze będą dobrzy i zostaną ujawnieni, kiedy Boże dzieło dobiegnie końca. Żaden z nikczemników nie zostanie uznany za sprawiedliwego ani żaden ze sprawiedliwych nie zostanie uznany za nikczemnika” (Ci, którzy są posłuszni Bogu ze szczerego serca, z pewnością zostaną przez Niego pozyskani, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To doświadczenie mnie nauczyło, że będąc przywódcą i widząc, że zły człowiek zakłóca dzieło domu Bożego, muszę się kierować zasadami i prawdą, a nie swoim interesem, bo inaczej pozwalam szatanowi sabotować dzieło domu Bożego, działam jak jego sługa, czynię zło i przeciwstawiam się Bogu. Muszę natychmiast usuwać złoczyńców z kościoła, pozwolić braciom i siostrom poznać prawdę i zyskać rozeznanie. Tak się chroni dom Boży i robi to, co lider powinien. Dziękujmy Bogu!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.