Bawiłam się na wystawnej uczcie

29 stycznia 2019

Autorstwa Xinwei, prowincja Zhejiang

W dniach 25-26 czerwca 2013 r. większość tutejszych przywódców i współpracowników została aresztowana przez policję KPCh. Niewielu z nas uszło z tego bez szwanku. W obliczu niszczenia i zakłócania pracy kościoła spowodowanego szaleńczymi aresztowaniami i prześladowaniami ze strony KPCh podjęłam sekretne postanowienie wobec Boga: Choćby nie wiem jak ciężkie było prześladowanie przez KPCh i na jak wielkie trudności będzie napotykać nasza przyszła praca, będę zdecydowanie i rzetelnie współpracować z Bogiem i będę się starać, aby wszystkie zadania były organizowane jak najszybciej. Później gorączkowo wzięliśmy się za porządkowanie tego, co pozostało. Po niemal miesiącu ciężkiej pracy wszystkie przygotowania zbliżały się do końca. Mimowolnie zaczęłam odczuwać uznanie dla samej siebie, myśląc, z jaką mądrością udało mi się wszystko tak dobrze zorganizować akurat wtedy, gdy szaleńcze aresztowania i okrutne prześladowania ze strony KPCh osiągnęły apogeum. Jakże sprawną byłam pracownicą! I to właśnie wtedy Bóg doświadczył mnie swoim karceniem i sądem.

Pewnego wieczoru rozmawiałyśmy w gronie kilku sióstr. Siostra Wang zaproponowała, abym napisała list do pewnych braci i sióstr, powierzyła mi kilka zadań i na koniec dodała: „Nie koncentruj się na rzeczach zewnętrznych, teraz jest czas, aby się ukryć i sprawować duchowe nabożeństwa. Skup się na duchowych nabożeństwach i wchodzeniu w życie”. Kiedy tylko usłyszałam te słowa, moje serce je odrzuciło: „Ja muszę pisać listy, muszę wyjść na zewnątrz i pracować. Kiedy będę miała czas na duchowe nabożeństwa? Ty przyszłaś z zewnątrz, ja jestem miejscowa, chronię cię, nie pozwalając ci wychodzić na zewnątrz i pracować, a ty mnie krytykujesz? Gdybym siedziała w domu, sprawując duchowe nabożeństwa tak jak ty, kto wziąłby się za pracę? Sprawy należy poukładać według ważności i trzeba uwzględnić okoliczności, zanim zaczniesz mnie przycinać”. Na drugi dzień rano wszyscy omawiali Boże słowa i wszystkie siostry opowiadały o swoim zrozumieniu słów Boga, podczas gdy ja byłam rozkojarzona i milczałam. Następnie siostra Wang spytała mnie: „Dlaczego nie mówisz nic od siebie?”. Odpowiedziałam z obrazą w głosie: „Nie mam żadnego rozeznania ani zrozumienia”. Siostra mówiła dalej: „Widzę, że nie jesteś w dobrym stanie”. Odpowiedziałam bez zastanowienia: „Nie zauważyłam żadnego problemu”. Jednak w istocie wszystkie moje myśli były gotowe wylać się ze mnie. W końcu nie mogłam ich już dłużej tłumić i wszystkie myśli, które mnie trapiły, wylały się ze mnie. Wtedy inna siostra stwierdziła: „Siostra Wang tak mówi, bo martwi się, że jeśli będziemy tylko pracować i nie będziemy mieć czasu na nasze własne wejście, wówczas będziemy ulegać zepsuciu…” Im więcej mówiła, tym bardziej sprzeciwiałam się w swoim sercu, myśląc: „Mówisz, że ulegam zepsuciu? Ja myślę, że jestem w bardzo dobrym stanie, nie zamierzam ulegać zepsuciu!”. Po prostu nie zgadzałam się z tym, co mówiła. Po śniadaniu zajęłam się pracą i przez cały czas czułam się rozdrażniona i myślałam: „Zrezygnuję z roli przywódcy. Już lepiej wykonywać jakieś rutynowe zadania i doprowadzać je do końca. Widząc, jak teraz wszyscy inni mówią, że jestem zepsuta i nie mam wejścia w życie, jak mogę kierować innymi braćmi i siostrami?”. Im bardziej o tym myślałam, tym bardziej mój duch upadał i w głębi serca myślałam: Gdy te zadania będą gotowe, zrezygnuję. Wtedy całe moje ciało poczuło się słabe, jakbym była chora. Zrozumiałam, że mój stan jest zły, więc przyszłam przed Boga i pomodliłam się: „Boże Wszechmogący, jestem tak arogancka i zadufana w sobie. Nie kocham prawdy i nie byłam w stanie zaakceptować Twojego karcenia i sądu, Twojego rozprawiania się ze mną i przycinania. Proszę, abyś mi pomógł i chronił moje serce i mojego ducha, sprawił, abym była w stanie podporządkować się Twojemu dziełu i szczerze przyjrzeć się samej sobie oraz posiadać prawdziwe zrozumienie samej siebie”. Później zobaczyłam następujące słowa Boga: „Kluczowe znaczenie dla zastanawiania się nad sobą i poznawania siebie jest to: im mocniej czujesz, że dobrze wypadłeś czy dobrze postąpiłeś w danych dziedzinach, i im bardziej myślisz, że możesz spełnić wolę Boga lub zasługujesz na pochwały w pewnych dziedzinach, tym bardziej warto, abyś poznał siebie w tych dziedzinach i tym bardziej warto, abyś wszedł w nie głębiej, aby zrozumieć, jakie tkwią w tobie nieczystości, jak również to, jakie rzeczy w tobie nie mogą spełnić woli Boga. (…) Ta historia Pawła stanowi dzisiaj ostrzeżenie dla każdego, kto wierzy w Boga, że kiedykolwiek czujemy, iż wypadliśmy szczególnie dobrze, albo jesteśmy przekonani, że pod jakimś względem jesteśmy szczególnie uzdolnieni i nie musimy się zmieniać lub nie ma potrzeby, by się z nami rozprawiać pod tym względem, powinniśmy wtedy spróbować zastanowić się nad sobą i poznać się lepiej pod owym względem; ma to kluczowe znaczenie. Jest tak dlatego, że z pewnością nie ujawniłeś jeszcze tych aspektów siebie, w których twoim zdaniem wypadasz dobrze, nie zwróciłeś na nie uwagi ani nie zgłębiłeś ich, aby upewnić się, czy aby nie zawierają one czegoś, co sprzeciwia się Bogu(„Możesz poznać siebie tylko poznając swoje błędne poglądy” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Słowa Boga odzwierciedliły moje serce niczym w jasnym lustrze. Bóg wymaga od nas, abyśmy poznali samych siebie poprzez zrozumienie, gdzie według nas radzimy sobie dobrze, gdzie według nas czynimy dobrze oraz abyśmy rozumieli i analizowali więcej w obszarach, gdzie według nas nie trzeba się z nami rozprawiać. Myśląc o tym czasie, czułam, że dźwigałam ciężar i że moja praca dawała widoczne wyniki, że z wieloma ważnymi zadaniami poradziłam sobie dobrze, więc myślałam, że wprowadzałam prawdę w życie, że były to same pozytywne i aktywne wejścia, i że mój stan jest normalny – po prostu nie przyszłam przed Boga, aby przyjrzeć się samej sobie i poznać samą siebie. Dzięki oświeceniu słów Boga zdałam sobie sprawę, że chociaż w tym czasie wykonywałam dobrze swoją pracę, to jednak moja arogancka natura długo nie dała się okiełznać. Sądziłam, że wszystkie wyniki mojej pracy biorą się z moich wysiłków i że jestem sprawną pracownicą — żyłam całkowicie w stanie uznania dla samej siebie. Gdy wróciłam myślami do tego czasu, zdałam sobie sprawę, że tylko pracuję, robię to, do czego jestem zdolna pod przewodnictwem Ducha Świętego, lecz podczas pracy nie szukam prawdy i nie mam wejścia w życie. Przez jakiś czas nie rozumiałam samej siebie, nie rozumiałam Boga, a moje doświadczenie dzieła Bożego nie dało mi jaśniejszego zrozumienia żadnego aspektu prawdy. Wprost przeciwnie, stałam się arogancka do tego stopnia, że nikogo nie słuchałam i kradłam chwałę Bożą dla mojej drobnej części w Jego wielkim dziele. Ujawnione przeze mnie szatańskie usposobienie było dla Niego wystarczające, aby nazwać mnie grzesznicą. Jednak kiedy Bóg posłużył się tamtą siostrą, aby przypomnieć mi o skupieniu się na duchowych nabożeństwach i uniknięciu zepsucia, nie zaakceptowałam tego. Naprawdę nie odróżniałam dobra od zła i byłam zbyt nieświadoma samej siebie. W tamtym momencie poczułam, że jestem w wielkim niebezpieczeństwie. Gdyby Bóg nie skłonił tamtej siostry do zwrócenia uwagi na mój stan i polecenia mi, abym wróciła do Boga, by w samą porę zastanowić się nad sobą, gdybym dalej trwała w takim narcyzmie, wówczas nieświadomie utraciłabym dzieło Ducha Świętego. W końcu popełniłabym jakieś poważne wykroczenie przeciw Bogu i obawiam się, że wtedy byłoby już za późno na skruchę i zostałabym odrzucona. Wtedy właśnie zobaczyłam, jak bardzo potrzebuję Bożego sądu i skarcenia oraz tego, aby rozprawiono się ze mną i przycięto mnie po to, abym dalej podążała drogą naprzód. Choć nastąpił sąd i skarcenie, przycięto mnie i rozprawiono się ze mną, i czułam, że straciłam twarz i cierpię, było to jednak faktycznie zbawienie Boże i nabrałam chęci, aby przyjąć więcej tego rodzaju pracy od Boga.

Po doświadczeniu tego skarcenia i sądu mój stan odmienił się. Moje zachowanie i postępowanie stało się nieco powściągliwe i zrozumiałam pewną część Bożego dzieła, która kłóci się z ludzkimi koncepcjami. Niebawem jednak Bóg ponownie mnie zdemaskował i pozwolił mi przekonać się, że moje zrozumienie wciąż jest zbyt płytkie.

Na początku sierpnia zostałam wybrana na przywódcę średniego szczebla. Wtedy podjęłam po cichu postanowienie: „O Boże! Dziękuję Ci za wyniesienie mnie i powierzenie mi tak ważnej funkcji. Nie chcę zawieść Twoich oczekiwań wobec mnie, chcę uczynić wszystko, co w mojej mocy, aby wypełnić ten obowiązek, i proszę, abyś prowadził mnie i kierował mną”. I tak rzuciłam się w wir pracy według intensywnego harmonogramu. W listach pisanych przez braci i siostry zgłaszano mi wiele problemów i musiałam odpowiadać na każdy z nich i udzielać wskazówek na jego temat. Często późno kładłam się spać, ale cieszyłam się, że tak jest. Czasem mierzyłam się z sytuacją, której nie rozumiałam i nie wiedziałam, jak sobie z nią poradzić, więc modliłam się do Boga, polegałam na Nim i widziałam Jego przewodnictwo i wskazówki, i cała praca kościoła była organizowana sprawnie. Nieświadomie znowu stałam się arogancka, myśląc: „Jestem w tym całkiem dobra, jestem bardzo sprawną pracownicą”. Pewnego dnia napotkałam wiele trudności. Nie wiedziałam, jak je rozwiązać. Pomodliłam się więc do Boga i zastanawiałam się, jak oczyścić swój umysł, aby dobrze zorganizować pracę. Gdy tak poszukiwałam rozwiązania i rozmyślałam, stopniowo stawało się dla mnie jasne, jak zorganizować tę pracę i poradzić sobie z nią. Napisałam więc do swojego przywódcy, aby przekazać tę sugestię i spytać, czy jest wykonalna, czy nie. Pisząc ten list, sądziłam, że przywódca na pewno pomyśli, że wzięłam na siebie ciężar i że jestem sprawną pracownicą. Po wysłaniu listu cały czas czekałam na odpowiedź, licząc na pochwałę przywódcy. Kilka dni później otrzymałam odpowiedź, ale po otwarciu i przeczytaniu jej poczułam się dotknięta. Przywódca nie tylko mnie nie pochwalił, ale wprost przeciwnie – rozprawił się ze mną i przyciął mnie, mówiąc: „To niegodziwie z twojej strony tak postępować. Teraz KPCh gorączkowo aresztuje wybrany lud Boży. Rodzina Boża wymaga teraz od przywódców wszystkich szczebli, aby sprawowali w ukryciu duchowe nabożeństwa, więc jeśli chcesz dalej tak postępować, to przeszkodzisz dziełu Bożemu. Jeśli przywódcy niższego szczebla potrafią zająć się własną pracą, wówczas daj im to robić, a jeśli nie, to po prostu odłóż to na bok. Powinnaś bez zwłoki sprawować duchowe nabożeństwa i pisać artykuły”. Po przeczytaniu całego listu czułam się niesłychanie skrzywdzona: „Jak przywódca może taki być? Bracia i siostry mają trudności, a jednak on nie robi nic, by je rozwiązać, a do tego jeszcze twierdzi, że jestem niegodziwa w swoich działaniach. Natrafiliśmy tu na problem i cała nasza praca została zaburzona. Czyż nie potrzeba nam jakiejś organizacji? Jeśli poprosimy przywódców niższego szczebla, aby zajmowali się swoją własną pracą, to czy mamy być głusi na wszystkie te problemy?”. W ogóle nie przyjrzałam się samej sobie i byłam tak zdenerwowana, że wyraziłam swoje niezadowolenie wobec siostry goszczącej mnie, a nawet pomyślałam: „Zrezygnuję. Jeśli nie zrezygnuję, wciąż będę przeszkadzać Bożemu dziełu. Jaki sens ma przemęczanie się, jeśli nikt tego nie docenia?”.

Następnego dnia przyszłam przed Boga, przemyślałam swoje wyrażenia i pomyślałam o treści kazań, według której odrzucenie tego, że się nas przycina i rozprawia się z nami, świadczy o braku miłowania prawdy, a ludzie, którzy nie miłują prawdy, mają złe człowieczeństwo. Przeczytałam więc świadomie „Zasady akceptowania tego, że się nas przycina i rozprawia się z nami” i natrafiłam na następujące słowa Boga: „Niektórzy ludzie po przycinaniu i rozprawieniu się z nimi stają się bierni; tracą całą energię do wykonywania swoich obowiązków i ostatecznie stają się również nielojalni. Dlaczego tak się dzieje? Częściowo dzieje się tak dlatego, że brak im świadomości istoty ich działań, a to prowadzi do tego, że nie są w stanie przyjąć przycinania i rozprawiania się z nimi. Częściowo jest zaś tak dlatego, że wciąż nie rozumieją oni znaczenia przycinania i rozprawiania się z nimi. Wszyscy ludzie wierzą, że przycinanie i rozprawianie oznacza, że ich wynik został ustalony. W konsekwencji błędnie sądzą, że są wobec Boga do pewnego stopnia lojalni, to nie powinno się rozprawiać się z nimi i przycinać ich; i że jeśli ktoś się z nimi rozprawia, to nie wskazuje to na miłość i sprawiedliwość Boga. Takie złe rozumienie sprawia, że wielu ludzi ośmiela się nie być „lojalnymi” wobec Boga. W ostatecznym rozrachunku dzieje się tak dlatego, że są zbyt nieuczciwi i nie chcą znosić trudności. Chcą po prostu w łatwy sposób uzyskać błogosławieństwa. Ludzie nie są świadomi Bożej sprawiedliwości. Nie chodzi o to, że Bóg nie zrobił niczego sprawiedliwego albo że nie robi niczego sprawiedliwego, lecz po prostu o to, że ludzie nigdy nie wierzą, iż to, co robi Bóg, jest sprawiedliwe. Z ludzkiej perspektywy, jeśli dzieło Boga nie jest zgodne z pragnieniami człowieka lub nie jest tym, czego się spodziewali, to Bóg nie może być sprawiedliwy. Ludzie jednak nigdy nie zdają sobie sprawy z tego, że ich działania są niewłaściwe i niezgodne z prawdą, ani z tego, że ich działania sprzeciwiają się Bogu(„Co to oznacza, że Bóg przesądza o wynikach ludzi na podstawie ich dokonań” w księdze „Zapisy przemówień Chrystusa”). Słowa Boga obnażyły mój stan wewnętrzny. Nie akceptowałam tego, że się mnie przycina i rozprawia się ze mną, bo nie zrozumiałam sensu swoich działań. Sądziłam, że w tym, co robię, nie ma nic złego, lecz moja praca i mój obowiązek już dawno przestały się zgadzać z planem pracy, jednak wciąż wydawało mi się, że jestem całkowicie oddana. Pomyślałam o fragmencie zasad organizacji pracy, który mówił, że przywódcy i robotnicy powinni podejmować fundamentalną i kluczową pracę. A jednak uważałam, że na wszystkie pytania przekazywane z dołu należy udzielić wskazówek i odpowiedzi, niezależnie od rozmiaru problemu. Tylko jeśli problemy były dobrze zarządzane i organizowane, mogłam uciszyć swe serce i sprawować duchowe nabożeństwa. Skonfrontowana ze stanem faktycznym, zobaczyłam, że nie podporządkowałam się całkowicie i bezwarunkowo planowi pracy, lecz zamiast tego kroczyłam własną ścieżką, więc miałam wielką trudność z nadążaniem za aktualnym biegiem dzieła Ducha Świętego. Zawsze miałam zbyt wiele zmartwień, których nie potrafiłam odrzucić, i byłam tak arogancka, że zupełnie zatraciłam rozsądek. Bóg nakłonił przywódcę do rozprawienia się z tym wewnątrz mnie, co nie było w zgodzie z wolą Boga, abym zrozumiała swoją naturę buntowania się przeciwko Bogu i zdradzania go, a jednocześnie zrozumiała bieg aktualnego dzieła Ducha Świętego i wolę Boga: na pierwszym miejscu powinny być duchowe nabożeństwa i rachunek sumienia i nie powinnam skupiać się tylko na pracy. Nie dostrzegłam jednak, że treść moich uczynków była niezgodna z planem pracy, i buntowałam się przeciwko Bogu i opierałam Mu się. Zamiast tego ogarnęła mnie obsesja dobra i zła, naprawdę nie rozumiałam spraw duchowych i naprawdę nie rozumiałam Bożego dzieła. Wtedy ponownie przypomniałam sobie słowa kazania: „Nie ma znaczenia, która osoba, który przywódca, który pracownik przycina mnie i rozprawia się ze mną, i nie ma znaczenia, czy całkowicie zgadza się to ze stanem faktycznym. Jeśli choć częściowo zgadza się to ze stanem faktycznym, wówczas akceptuję to i podporządkowuję się temu; jeśli choć częściowo zgadza się to ze stanem faktycznym, wówczas akceptuję to całkowicie. Nie staram się usprawiedliwiać przed innymi, mówiąc, że akceptuję tylko pewną część tego, ale reszty nie, i nie szukam wymówek. To są wyrażenia kogoś, kto podporządkowuje się Bożemu dziełu. Jeśli nie podporządkujesz się w ten sposób słowom Boga i Bożemu dziełu, będzie ci trudno przyswoić prawdę i będzie ci trudno wejść w rzeczywistość słów Boga” („Kazania i rozmowy na temat wejścia w życie”). Tak, nawet jeśli słowa przywódcy nie do końca pasowały do mojej sytuacji, powinnam mimo to je zaakceptować i podporządkować się im. Jest to bowiem kwestia podporządkowania się Bogu i prawdzie, a nie konkretnej osobie. Co więcej, wypełnianie przeze mnie swojego obowiązku dawno przestało być zgodne z planem pracy i dziełem Ducha Świętego. Czyż nie powinnam była jeszcze szybciej zaakceptować tego, podporządkować się temu i zawrócić z dotychczasowej drogi? Zrozumiawszy to, świadomie korygowałam błędy w wypełnianiu swojego obowiązku, a gdy nieco się poprawiłam i wyciszyłam, aby zaangażować się w duchowe nabożeństwa i zająć się pisaniem artykułów, zobaczyłam, że Bóg sam chroni swoje dzieło i że praca w kościele postępuje normalnie, bez opóźnień.

Po doświadczeniu tych dwóch okazji do skarcenia i sądu oraz do przycięcia mnie i rozprawienia się ze mną, chociaż doznałam pewnego oczyszczenia i bólu, to dzięki temu zyskałam trochę zrozumienia siebie samej i mój niewłaściwy stan został naprawiony w samą porę. Później przeczytałam następujące słowa Boga: „Sam Bóg nie ma w sobie elementów nieposłuszeństwa; Jego istotą jest dobro. Jest wyrazem wszelkiego piękna i dobroci, a także wszelkiej miłości(Istotą Chrystusa jest posłuszeństwo woli Ojca Niebieskiego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „On cię przeklina, abyś mógł Go kochać i abyś mógł poznać istotę cielesności; Bóg cię karci, abyś mógł się przebudzić, abyś poznał własne braki i dowiedział się, jak niegodnym stworzeniem jest człowiek. Zatem Boże przekleństwa, sąd, majestat i gniew są po to, aby człowieka udoskonalić. Wszystko, czego Bóg dziś dokonuje, i sprawiedliwe usposobienie, które On w was ukazuje – wszystko jest po to, aby udoskonalić człowieka, i taka jest właśnie miłość Boga(Tylko doświadczając bolesnych prób, możesz poznać piękno Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W tym momencie mogłam tylko westchnąć z poczuciem, że Bóg jest wyrażeniem całego piękna i dobra, Jego istota jest piękna i dobra, Jego istota jest miłością, więc wszystko, co pochodzi od Boga, jest dobre i piękne. Czy jest to sąd, czy jest to karcenie, czy też jest to organizowanie ludzi, zdarzeń i rzeczy wokół nas tak, aby nas przycinać i rozprawiać się z nami, chociaż te rzeczy mogą sprawiać ból naszemu ciału i uderzać w nas, to jednak wszystko, co Bóg czyni, przynosi korzyść naszemu życiu i wszystko to jest zbawieniem i miłością. Lecz ja nie znałam Boga ani Jego dzieła ani też nie rozumiałam Jego żmudnych wysiłków. Gdy doświadczyłam sądu i karcenia, przycinania mnie i rozprawiania się ze mną, opierałam się i nie chciałam tego zaakceptować do tego stopnia, że nawet opierałam się temu, rezygnując za każdym razem z powierzonego mi zadania, tak jakby to ludzie sprawiali mi kłopot, i byłam całkowicie niezdolna do przyjęcia tego od Boga. Po dwukrotnym zdemaskowaniu mnie przez Boga, zobaczyłam, że pomimo czytania słowa Bożego przez tyle lat i usłyszenia tylu kazań mój odruch buntowania się w obliczu sądu i karcenia oraz w momentach, gdy przycinano mnie i rozprawiano się ze mną, był wciąż bardzo silny i odrzucałam to całkowicie. Mogłam zobaczyć, że pomimo wiary w Boga przez cały ten czas moje usposobienie nie zmieniło się, była we mnie głęboko zakorzeniona natura szatana – natura, która całkowicie opierała się Bogu i zdradzała Boga. Nagle zdałam sobie sprawę, że sąd i karcenie oraz przycinanie mnie i rozprawianie się ze mną były wszystkim, czego potrzebowałam i że była to najlepsza ochrona mojej osoby przez Boga. Bez doświadczenia tego rodzaju dzieła Bożego nie miałabym prawdziwego zrozumienia siebie samej i nie byłabym w stanie dostrzec swojego prawdziwego oblicza, a tym bardziej zdać sobie sprawę, jak głęboko zakorzeniona jest we mnie natura szatana. Dopiero wtedy zrozumiałam, dlaczego Bóg mówi, że zepsute człowieczeństwo jest Jego wrogiem i że jesteśmy potomstwem szatana. Rozważając słowa Boga, moje serce zostało oświecone. Przekonałam się, jak starannie Bóg organizuje ludzi i zdarzenia, abym mogła doświadczyć Jego dzieła i wejść do rzeczywistości prawdy oraz aby zaprowadzić mnie na właściwą ścieżkę życia – to naprawdę jest Bóg wynoszący mnie i obdarzający mnie łaską. Uświadomiłam też sobie, że wszystko, co Bóg czyni dla człowieka, jest miłością, i że sąd, karcenie, przycinanie oraz rozprawianie się przez Boga jest największą potrzebą człowieka i najlepszym zbawieniem człowieka.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Już nie kulę się ze strachu

Autorstwa Mu Yu, Chiny Słyszałam, że drugiego września aresztowali jedną siostrę. Tego dnia wybrałam się do domu liderki, ale nikogo nie...

Połącz się z nami w Messengerze