Większym błogosławieństwem jest dawać aniżeli brać

13 lutego 2025

Autorstwa Harry, Hiszpania

Kilka lat temu przywódcy kościoła zlecili mi tworzenie wideoklipów. Powiedzieli również, że brakuje ludzi do pracy przy wideoklipach, dlatego główną odpowiedzialność za tę pracę powierzają mnie. Bardzo się ucieszyłem, kiedy to usłyszałem. Pomyślałem sobie: „Wygląda na to, że przywódcy mają o mnie dobre zdanie. Jeśli dobrze wykonam swoje zadanie, bracia i siostry też z pewnością będą mieć o mnie dobre zdanie”. Chętnie się zgodziłem. Po jakimś czasie, ponieważ zrobiłem całkiem sporo wideoklipów, wszyscy bracia i siostry patrzyli na mnie z podziwem. Często czułem się szczęśliwy, że mogę wykonywać ten obowiązek, i miałem wrażenie, jakbym był w kościele kimś wyjątkowo utalentowanym. Mimo że byłem dość zajęty i musiałem zostawać do późna każdego dnia, a obowiązek sam w sobie był raczej nudny, byłem zadowolony i nie odczuwałem znużenia.

Jakiś czas później przywódcy poprosili Brata Zachary, aby nauczył się ode mnie technik produkcji wideoklipów. Widziałem, że ma bystry umysł i szybko się uczy, i słyszałem też, jak brat Jonathan, który był z nami na zgromadzeniu, mówi, że Zachary ma potencjał, co sprawiło, że poczułem się trochę nieswojo i pomyślałem: „Zachary bardzo szybko się uczy. Jeśli okaże się ode mnie lepszy, czy mnie nie przyćmi? Jeśli zdobędzie więcej umiejętności ode mnie i wszyscy będą go chwalić, w jakiej sytuacji się znajdę? Muszę zachować kilka sztuczek w zanadrzu, nie mogę nauczyć go wszystkiego, co wiem, w przeciwnym razie »uczeń« prześcignie »mistrza«”. Aby Zachary nie uczył się zbyt szybko, zacząłem od tego, że pokazałem mu, jak robię wideoklipy, jednak nie podzieliłem się z nim szczegółami ani najważniejszymi informacjami dotyczącymi tego procesu. Kilka dni później dałem mu do obejrzenia kilka samouczków, a następnie kazałem mu ćwiczyć samodzielnie. Powiedziałem mu, że ja tak się wszystkiego nauczyłem i żeby się wprawiał w tej pracy, bo ćwiczenie czyni mistrza. Postępował zgodnie z moimi instrukcjami i spędzał całe dnie, ćwicząc samodzielnie. Prawdę mówiąc, nigdy nie miałem zamiaru nauczyć go, jak tworzyć wideoklipy. Nawet pomyślałem sobie: „Nie będę cię uczył żadnych technik, możesz po prostu sam obejrzeć kilka samouczków. Jeśli nie będziesz w stanie niczego się nauczyć i okaże się, że do niczego się nie nadajesz, przywódcy z pewnością cię odprawią”.

Minął jakiś czas, a Zachary nadal nie potrafił tworzyć wideoklipów samodzielnie, bo bardzo powoli robił postępy. Opanowało go zniechęcenie. Widząc to, ucieszyłem się w duchu i pomyślałem sobie: „Dobrze, że nie jesteś w stanie niczego się nauczyć. Kiedy przywódcy to zauważą, zlecą ci jakieś inne obowiązki, a ja nie będę musiał martwić się tym, że ktoś mnie prześcignie”. Jednak później pomyślałem: „Zachary jest zniechęcony już od kilku dni. Jeśli mu nie pomogę, czy powie, że nie wykazuję się dobrym człowieczeństwm ani współczuciem?”. Aby nie myślał, że celowo hamuję jego postępy i nie uczę go żadnych technik, podszedłem do niego, udając, że chcę go pocieszyć. Powiedziałem: „Bracie, nie martw się, daj sobie więcej czasu. Tych technik nie da się szybko nauczyć. Kiedy zaczynałem, też musiałem obejrzeć wiele samouczków. Jest jeszcze wiele wideoklipów do zrobienia. Nauczysz się produkować je samodzielnie, ale trzeba ci więcej praktyki”. Z pozoru troszczyłem się o Zachary, ale za jego plecami mówiłem o wszystkich jego drobnych wadach w obecności Jonathana, który zaczął przez to żywić antypatię do Zachary i tak samo jak ja wykluczał go i izolował. Myślałem, że dopóki będziemy ignorować Zachary, nie będzie mógł zostać, i że poprosi o pozwolenie na odejście z własnej woli. W ten sposób nie musiałbym dzielić z nim żadnych obowiązków. Jednak Zachary nigdy nie powiedział, że chce odejść, a mój stosunek do niego pogarszał się. Przez większość czasu nie chciałem zamienić z nim nawet jednego słowa. Później Jonathan zauważył, że moje problemy są dość poważne, więc rozmówił się ze mną i poprosił o harmonijną współpracę z Zachary. Ja również miałem wrażenie, że posunąłem się za daleko, i sumienie mi dokuczało. Czułem, że nie powinienem go tak traktować, ale nadal obawiałem się, że mnie prześcignie, jeśli zdobędzie nowe umiejętności, więc nie chciałem go uczyć. Później, ponieważ nadal nie był w stanie samodzielnie tworzyć wideoklipów, przywódcy przenieśli go i powierzyli mu inne obowiązki. Kiedy odszedł, nie byłem wcale tak zadowolony, jak się spodziewałem. Czułem się jakoś tak nieswojo, trudno to nawet opisać. Nie czułem obecności Boga, moje serce było przepełnione mrokiem i miałem wrażenie, że żyję w zamroczeniu. Tworząc wideoklipy, nie miałem żadnych dobrych pomysłów i przerastały mnie nawet najdrobniejsze problemy, co sprawiło, że wideoklipy musiały często być przerabiane. Poczułem się przytłoczony i cierpiałem, nie byłem już tak zmotywowany do wykonywania swojego obowiązku jak wcześniej. Później szczerze omówiłem swój stan z moimi braćmi i siostrami. Powiedzieli, że przywiązuję zbyt dużą wagę do reputacji i statusu, że mam aroganckie usposobienie i że brakuje mi dobrego człowieczeństwa. Słysząc to, poczułem się nieswojo, ale w końcu zacząłem się nad sobą zastanawiać. Sposób, w jaki traktowałem Zachary, był nie do przyjęcia. Ktoś, kto wierzy w Boga, by się tak nie zachował. Całkowicie brakowało mi człowieczeństwa!

Zacząłem w tamtym czasie czytać słowa Boże, obnażające ten aspekt stanów, w jakie popadają ludzie. Któregoś dnia natrafiłem na ten fragment: „Niektórzy zawsze boją się, że inni są od nich lepsi i bardziej zaawansowani, że inni będą szanowani, podczas gdy oni sami będą zaniedbywani, co sprawia, że są wobec innych napastliwi i wykluczają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi utalentowanych? Czyż nie jest to egoistyczne i nikczemne? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest to bycie złośliwym! Ci, którzy myślą tylko o własnych interesach, zaspokajają jedynie swe własne egoistyczne pragnienia, nie myśląc o innych ludziach ani nie biorąc pod uwagę dobra domu Bożego, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Każdy z was wybił się na szczyt spośród nieprzeliczonych tłumów; wznieśliście się, by stać się godnymi przodkami wielkiej rzeszy następców. Jesteście skrajnie rozpasani i wpadacie w amok pośród całego tego robactwa, szukając wygodnego miejsca i próbując pożreć mniejsze robaki. W głębi serca jesteście nikczemni i groźni, bardziej nawet niż te duchy, które opadły już na dno morza. Żyjąc na samym dnie gnojowiska, poruszacie je całe i przeszkadzacie mieszkającym w nim robakom tak bardzo, że nie mogąc zaznać spokoju, zaczynają między sobą walczyć, nim znów się uspokoją. Nie wiecie, gdzie wasze miejsce, a mimo to walczycie ze sobą w kupie gnoju. Co możecie w ten sposób zyskać? Gdybyście mieli prawdziwie bogobojne serca, jak moglibyście walczyć między sobą za Moimi plecami? Niezależnie od tego, jak wysoka jest twoja pozycja, czy nadal nie jesteś tylko małym, śmierdzącym robakiem w gnojowisku? Czy wyrosną ci skrzydła i staniesz się gołębicą szybującą po niebie?(Kiedy spadające liście wrócą do swoich korzeni, będziesz żałował wszelkiego zła, które popełniłeś, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Każde słowo Bożego osądu przeszywało moje serce. Zwłaszcza gdy przeczytałem o „zawiści wobec ludzi utalentowanych”, „rozpasaniu” oraz „złośliwości i wrogości w sercu”, poczułem się tak, jakby Bóg stał przede mną i mnie demaskował. Wiedziałem, że Zachary ma bystry umysł i szybko się uczy. Martwiłem się, że mnie prześcignie, a potem zajmie moje miejsce, gdy opanuje wszystkie te umiejętności. Aby chronić swój status, nie tylko nie chciałem go uczyć, ale także celowo go ograniczałem i utrudniałem mu naukę. Próbowałem też wciągnąć w to Jonathana, aby wykluczyć i odizolować Zachary, a wszystko po to, by poczuł, że przydzielone mu obowiązki są zbyt trudne i żeby chciał odejść. Traktowałem mojego brata jak wroga, by chronić swoją reputację i swój status. Przez to, że go wykluczałem, zniechęcił się tak bardzo, że nie chciał się już więcej uczyć, ale ja, widząc to, wcale się nad sobą nie zastanowiłem, a wręcz byłem zadowolony. Miałem nawet nadzieję, że niedługo odejdzie. Jonathan zwrócił mi uwagę, ale ponieważ byłem tak nieustępliwy i przywiązywałem tak dużą wagę do swojego statusu, nigdy tak naprawdę się nad sobą nie zastanowiłem. W konsekwencji Zachary nadal nie był w stanie samodzielnie produkować wideoklipów i zostały mu przydzielone inne obowiązki. Byłem naprawdę samolubny, podły i złośliwy!

Później przeczytałem w słowie Bożym: „Antychryści przywłaszczają sobie wszystko, co należy do domu Bożego i kościoła i traktują te rzeczy jako swoją osobistą własność, którą powinni zarządzać sami, nie pozwalając nikomu na interwencję. Przy wykonywaniu pracy kościoła myślą wyłącznie o własnych interesach, własnym statusie i własnej dumie. Nie pozwalają, by ktokolwiek zaszkodził ich interesom, a tym bardziej nie pozwalają, by ktokolwiek, kto ma potencjał, lub ktokolwiek, kto potrafi mówić o swoim świadectwie opartym na doświadczeniu, zagroził ich reputacji i statusowi. (…) Gdy tylko ktoś jakkolwiek wykaże się w pracy albo jest w stanie przedstawić prawdziwe świadectwo oparte na doświadczeniu, przynosząc korzyść wybrańcom Bożym, wspierając ich i budując, i zdobywa wielkie pochwały od wszystkich, w sercach antychrystów wzbiera zawiść i nienawiść, próbują takie osoby wykluczyć i stłamsić. W żadnych okolicznościach nie pozwalają takim ludziom na podjęcie jakiejkolwiek pracy, aby nie zagrozili ich statusowi. (…) antychryści myślą sobie w duchu: »Za nic w świecie nie przejdę nad tym do porządku dziennego. Chcesz działać w domenie, która mi podlega, chcesz ze mną rywalizować. To niemożliwe, nawet o tym nie myśl. Przewyższasz mnie pod względem wykształcenia, lepiej się wysławiasz, cieszysz się większą popularnością ode mnie i dążysz do prawdy gorliwiej niż ja. Gdybym współpracował z tobą, a ty byś mnie przyćmił, co miałbym zrobić?«. Czy biorą pod uwagę interesy domu Bożego? Nie(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowo Boże ujawnia, że aby zyskać status i sprawić, by inni ich podziwiali, antychryści wykorzystują wszelkie dostępne im środki, aby uciskać i wykluczać każdego, kto może zagrozić ich statusowi, i że w ogóle nie mają względu na pracę kościoła. Zobaczyłem, że moje czyny były czynami antychrysta i że wykonywałem swoje obowiązki wyłącznie po to, aby zyskać podziw innych. Bałem się, że Zachary mnie prześcignie i zajmie moje miejsce, gdy już nauczy się pewnych umiejętności, więc go nie uczyłem. Osądzałem go za jego plecami i izolowałem. Postrzegałem pracę kościoła jako swoje własne przedsięwzięcie. Chciałem robić, co mi się podoba, postępować samowolnie i wykorzystać wszelkie dostępne mi środki, by atakować i wykluczać każdego, kto mógłby stanowić zagrożenie dla mojego statusu. W ogóle nie brałem pod uwagę interesów kościoła. Moje pragnienie statusu naprawdę uderzyło mi do głowy i straciłem rozum! Teraz jest kluczowy czas, by głosić ewangelię królestwa. Musimy nagrywać więcej wideoklipów, by świadczyć o ukazaniu się i dziele Boga. Gdybym nauczył Zachary wszystkiego, co wiem, mógłby rozwinąć swoje talenty. Gdybyśmy ze sobą współpracowali, moglibyśmy szybciej produkować wideoklipy. Moglibyśmy wnieść swój skromny wkład w szerzenie ewangelii królestwa, wypełniając nasze zadania i obowiązki. Jednak ja myślałem tylko o tym, że mój mógłby zagrozić mojemu statusowi. Dbałem tylko o swoją reputację i swój status i nie miałem względu na intencję Boga ani na to, jak to wszystko wpłynie na pracę kościoła. Nie brałem też pod uwagę uczuć mojego brata. Wolałem opóźnić realizację obowiązków niż pozwolić, by mój status ucierpiał. Byłem naprawdę samolubny i pozbawiony człowieczeństwa! Byłem gotów zrobić wszystko dla swojej reputacji i swojego statusu, nawet gdybym miał w tym celu poświęcić interesy kościoła. Kroczyłem ścieżką antychrysta!

Pewnego dnia, podczas ćwiczeń duchowych, przeczytałem więcej słów Bożych: „Bóg niczemu nie jest bardziej niechętny niż ludzkiej pogoni za statusem, ponieważ dążenie do statusu jest szatańską skłonnością; jest to niewłaściwa ścieżka, zrodzona ze skażenia przez szatana, jest to coś, co Bóg potępia, i właśnie to, co Bóg osądza i oczyszcza. Bóg niczemu nie jest niechętny bardziej niż ludziom dążącym do statusu, a ty mimo to uparcie rywalizujesz o status, nieodzownie pielęgnujesz go i chronisz, ciągle starając się zagarnąć go dla siebie. A czyż wszystkie te działania, w samej swej naturze, nie są antagonistyczne wobec Boga? Bóg nie daje ludziom statusu; daje im prawdę, drogę i życie, i ostatecznie sprawia, że stają się akceptowalnymi istotami stworzonymi, małymi i nieznaczącymi – nie zaś kimś, kto ma status i prestiż i jest czczony przez tysiące ludzi. Dlatego też z jakiejkolwiek perspektywy się na to spojrzy, pogoń za statusem jest ślepym zaułkiem. Bez względu na to, jak rozsądne jest twoje usprawiedliwienie dla dążenia do statusu, ta ścieżka wciąż jest zła i Bóg jej nie pochwala. Bez względu na to, jak bardzo się starasz i jak wielką cenę płacisz, jeśli pragniesz statusu, Bóg ci go nie da; jeśli Bóg go nie da, poniesiesz porażkę w walce o niego, a jeśli będziesz walczył dalej, wynik będzie tylko jeden: zostaniesz ujawniony i wyeliminowany, a wtedy znajdziesz się w ślepym zaułku(Punkt dziewiąty (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Czytając surowe słowa Boga, uświadomiłem sobie, że sprawiedliwe usposobienie Boga nie znosi obrazy, i kiedy pomyślałem o tym, co zrobiłem, ogarnął mnie strach. Moja pogoń za statusem była czymś, czego Bóg nienawidzi i czym gardzi. Była to ścieżka do pewnej śmierci! Gdyby kościół nie dał mi okazji, żebym wprawił się w produkcji wideoklipów, i gdyby Bóg mnie nie prowadził, jak miałbym zdobyć te wszystkie umiejętności? Kościół zlecił mi, bym uczył Zachary, i powinienem był nauczyć go wszystkiego, co sam wiedziałem, oraz współpracować z nim, by dobrze wykonywać obowiązki. Tylko to byłoby zgodne z intencją Boga. Bóg miał nadzieję, że będę w stanie dążyć do prawdy w ramach wykonywania obowiązku, że będę w stanie wyzbyć się zepsutego usposobienia i wypełniać swój obowiązek ku zadowoleniu Boga. Tylko to była słuszna droga, którą powinienem podążać w swojej wierze w Boga. Jednak ja nie dążyłem do prawdy w swojej wierze. Zamiast tego kierowałem się w swoim życiu szatańskimi truciznami, które mowią że „Może być tylko jeden samiec alfa” oraz „Kiedy uczeń nauczy się wszystkiego, co umie mistrz, ten ostatni straci źródło utrzymania”. Postrzegałem swoje umiejętności jako swoją własność prywatną i nie chciałem ich przekazywać innym braciom i siostrom, obawiając się, że mnie prześcigną oraz że w konsekwencji utracę swój status i podziw innych ludzi. Wykluczałem i tłamsiłem innych, aby ustabilizować swój status. Byłem prawdziwie pozbawiony sumienia i rozumu! Pomyślałem o wszystkich antychrystach, którzy zostali usunięci z kościoła. Oni wszyscy chcieli posiąść wyłączną władzę w kościele i aby chronić swój status, byli gotowi atakować i wykluczać każdego, kogo postrzegali jako zagrożenie dla swojego statusu. W najmniejszym stopniu nie obchodziło ich, jak bardzo krzywdzili innych lub jak bardzo zakłócona i niszczona była praca kościoła. Na koniec, z powodu zła, które popełnili, zostali przez Boga wyeliminowani. Zrozumiałem, że usposobienie, jakie przejawia się w moich czynach, niczym nie różni się od usposobienia antychrysta; było samolubne i złośliwe, a Bóg tego nienawidzi i brzydzi się tym. Ta myśl mnie przestraszyła. Poczułem się winny i miałem wyrzuty sumienia. Upadłem przed Bogiem i modliłem się: „O Boże, zbłądziłem; byłem zaślepiony statusem, straciłem wszelki rozum i skrzywdziłem brata. Boże, nie powinienem był tak postąpić. Pragnę okazać skruchę. Jeśli ponownie tak postąpię, zdyscyplinuj mnie”.

Po jakimś czasie przywódcy zlecili dwom innym braciom, by ze mną współpracowali. Poprosili mnie, abym ich nauczył produkcji wideoklipów. Miało to przyspieszyć pracę, a mi pomóc, dając możliwość podzielenia się moimi zadaniami z innymi. Słysząc te słowa, pomyślałem sobie: „A więc tym razem zlecili dwom osobom, by nauczyły się tworzyć wideoklipy; jeśli nauczę ich wszystkiego, co wiem, czy niedługo mnie nie prześcigną?”. Trochę się martwiłem i nie miałem ochoty tego robić, ale żeby zachować twarz, nie miałem wyboru, jak tylko zgodzić się, by szkolić tych braci. Kiedy jednak się do tego zabrałem, ciągle nie byłem chętny, by dzielić się kluczowymi kwestiami i tajnikami pracy, które sam opanowałem. Nadal chciałem zachować pewne rzeczy dla siebie i nauczyć ich tylko podstawowych technik. Jednak kiedy powziąłem taki zamiar, poczułem się bardzo nieswojo. To, co robiłem, było samolubne, nikczemne i pozbawione człowieczeństwa. Później przeczytałem słowa Boże: „Ludzie niewierzący przejawiają pewnego rodzaju skażone usposobienie. Kiedy uczą innych profesjonalnej wiedzy bądź jakiejś umiejętności, sądzą, że »kiedy uczeń nauczy się wszystkiego, co umie mistrz, ten ostatni straci źródło utrzymania. Jeśli nauczę innych wszystkiego, co wiem, to nikt nie będzie mnie już podziwiał ani poważał i stracę swój status nauczyciela. Tak nie może być. Nie mogę nauczyć ich wszystkiego, co wiem, muszę coś zatrzymać. Nauczę ich tylko osiemdziesięciu procent tego, co wiem, a resztę zachowam dla siebie; to jedyny sposób, by pokazać, że umiejętnościami przewyższam innych«. Jakie to jest usposobienie? Jest to zwodniczość. Kiedy nauczacie innych, pomagacie im lub dzielicie się z nimi czymś, co studiowaliście, jaką postawę powinniście przyjąć? (Powinienem nie szczędzić wysiłków i niczego nie zachowywać dla siebie). Jak nie zachowywać niczego dla siebie? Jeśli powiesz: »nie zachowuję niczego tylko dla siebie, jeśli chodzi o rzeczy, których się nauczyłem i nie mam problemu z tym, żeby podzielić się nimi z wami wszystkimi. Poza tym i tak jestem osobą o mocniejszym charakterze niż wy i mogę pojąć wznioślejsze sprawy« – wciąż jest to zachowywanie pewnych rzeczy dla siebie i dość wyrachowana postawa. Jeśli powiesz: »przekażę wam wszystkie podstawy, które poznałem, nie ma problemu. Mam jednak wyższy poziom wiedzy i nawet gdybym ją wam przekazał, to i tak nie będziecie równie zaawansowani jak ja« – to również zachowywanie czegoś dla siebie. Jeśli dana osoba jest zbyt samolubna, nie dostąpi Bożego błogosławieństwa. Ludzie powinni zważać na Boże intencje. Musisz wnosić do domu Bożego wkład w postaci najważniejszych i kluczowych rzeczy, które pojąłeś, tak by wybrańcy Boży mogli się ich nauczyć i je opanować – to jedyny sposób na uzyskanie błogosławieństwa Boga. On obdarzy cię wtedy jeszcze bardziej. Tak jak powiedziano: »Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać«. Oddaj wszystkie swoje talenty i dary Bogu poprzez wykonywanie obowiązków tak, by wszyscy mogli na tym skorzystać i uzyskać rezultaty w wykonywaniu swoich obowiązków. Jeśli oddasz swoje dary i talenty w pełni, będą działały na korzyść wszystkich wykonujących ten obowiązek i na korzyść dzieła kościoła. Nie mów innym o prostych sprawach z poczuciem, że dobrze się spisałeś lub że nic nie zachowałeś dla siebie – to nie wystarczy. Uczysz tylko kilku teorii czy rzeczy, które ludzie mogą zrozumieć dosłownie, ale ich istota i najważniejsze punkty są nieosiągalne dla nowicjusza. Przedstawiasz im sprawy jedynie w ogólnym ujęciu, nie rozwodząc się nad nimi i nie wchodząc w szczegóły, a przez cały czas myślisz sobie: »No cóż, tak czy inaczej, powiedziałem ci o tym i niczego rozmyślnie nie ukrywałem. Jeśli nie rozumiesz, to dlatego, że jesteś osobą zbyt lichego charakteru, więc nie miej do mnie pretensji. Będziemy po prostu musieli się przekonać, jak Bóg teraz tobą pokieruje«. W takim rozumowaniu kryje się fałsz, czyż nie? Czyż nie jest ono samolubne i podłe? Dlaczego nie możesz nauczyć ludzi wszystkiego, co sam masz w sercu, i wszystkiego, co sam wiesz i rozumiesz? Czemu zamiast tego ukrywasz przed nimi wiedzę? Jest to problem związany z twoimi intencjami i usposobieniem. Większość ludzi, po raz pierwszy zapoznając się z jakimś konkretnym aspektem profesjonalnej wiedzy, potrafi zrozumieć jedynie jego dosłowne znaczenie; potrzeba okresu praktyki, aby przyswoić sobie zasadnicze kwestie i istotę. Jeśli sam już opanowałeś te najważniejsze sprawy, powinieneś bez ogródek przekazać je innym. Nie każ im dochodzić do nich okrężną drogą i poświęcać tak wiele czasu, błądząc po omacku. To ty za to odpowiadasz i tak właśnie powinieneś postępować. Tylko wtedy nie będziesz zachowywał niczego dla siebie i nie będziesz samolubny, jeśli wyjaśnisz im, co uważasz za główne punkty i istotę sprawy. Kiedy uczycie innych umiejętności, przekazujcie im informacje o waszym zawodzie lub rozmawiajcie o wkraczaniu w życie. Jeśli nie potraficie skorygować samolubnych i nikczemnych aspektów waszych skażonych skłonności, to nie będziecie w stanie dobrze wykonywać swoich obowiązków. Innymi słowy, nie będzie w was człowieczeństwa, sumienia i rozumu, a także nie będziecie wcielać prawdy w życie. By pozbyć się skażonych skłonności i dojść do punktu, w którym nie kierujesz się samolubnymi motywami, a jedynie Bożymi intencjami, musisz poszukiwać prawdy. W ten sposób posiądziesz prawdorzeczywistość. Jest to męczące, jeśli ludzie nie dążą do prawdy i żyją według szatańskiego usposobienia jak niewierzący. Wśród niewierzących jest mnóstwo rywalizacji. Opanowanie istoty jakiejś umiejętności lub jakiegoś zawodu nie jest sprawą prostą, a gdy ktoś inny pozna ją i sam opanuje, twoje źródło utrzymania będzie zagrożone. Aby je chronić, ludzie są zdeterminowani działać w taki sposób – przez cały czas muszą zachowywać ostrożność. To, co opanowali, jest ich najcenniejszą walutą. Jest to ich źródło utrzymania, kapitał oraz siła napędowa i nie mogą dopuścić do tego nikogo więcej. Ale ty wierzysz w Boga – jeśli myślisz w ten sposób i zachowujesz się w ten sposób w domu Bożym, nic nie odróżnia cię od niewierzącego. Jeśli w ogóle nie akceptujesz prawdy i nadal żyjesz zgodnie z szatańskimi filozofiami, nie jesteś osobą prawdziwie wierzącą w Boga. Jeśli zawsze będziesz się kierował samolubnymi motywami i będziesz małostkowy w czasie wykonywania swoich obowiązków, nie otrzymasz Bożego błogosławieństwa(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Kiedy przeczytałem słowa Boże, uświadomiłem sobie, że szatańska filozofia, mówiąca: „Kiedy uczeń nauczy się wszystkiego, co umie mistrz, ten ostatni straci źródło utrzymania”, jest zasadą, według której żyją ludzie niewierzący, i że jest to samolubny i nikczemny sposób postępowania. Kiedy bracia i siostry wspólnie wykonują swoje obowiązki, polegają wzajemnie na swoich mocnych stronach, aby zrekompensować słabości, oraz współpracują, by dobrze wykonać swoje obowiązki. Jako osoba wierząca w Boga, powinienem postępować i działać zgodnie ze słowem Bożym. Nie mogłem kierować się swoim zepsutym usposobieniem, żeby robić, co chcę. Musiałem umożliwić braciom i siostrom naukę, nauczyć ich kluczowych kwestii i przekazać najważniejsze informacje dotyczące produkcji wideoklipów. Nie mogłem zachowywać niczego dla siebie. Musiałem dopilnować, żeby ucząc się, nie szli okrężną drogą i żeby szybko byli w stanie sami produkować wideoklipy. To były obowiązki i powinności, które miałem wypełnić. Taka była intencja Boga. W końcu to do mnie dotarło i gdy przyszedł czas na kolejne szkolenie, nauczyłem braci podstaw i kluczowych tajników pracy, które sam wcześniej opanowałem. Po pewnym czasie zaczęli robić postępy w tworzeniu wideoklipów. Dzięki temu, że do pomocy były jeszcze dwie osoby, wykonywaliśmy obowiązki z większą efektywnością. Ponadto w procesie szkolenia braci ugruntowałem i rozwinąłem swoje umiejętności. Nauczyłem się, że tylko porzucając własne samolubne i nikczemne intencje oraz praktykując prawdę, myśląc o tym, jak dobrze wykonywać swój obowiązek, i biorąc pod uwagę to, jak działać w sposób, który będzie korzystny dla pracy kościoła, i jak postępować w sposób pomocny dla braci i sióstr, jestem w stanie poczuć ulgę i odnaleźć spokój.

Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że żyłem pod wpływem szatańskich trucizn, że byłem samolubny i złośliwy. Moje czyny i zachowanie nie były korzystne dla moich braci i sióstr ani dla pracy Kościoła, wprowadzały zamęt i były destrukcyjne, i naprawdę raniły serce Boga. To właśnie słowo Boże pozwoliło mi zrozumieć, jak bardzo jestem złośliwy i samolubny i czym jest zwykłe człowieczeństwo, do czego powinni dążyć ludzie wierzący w Boga i jak powinni postępować, a jednocześnie pozwoliło mi naprawdę zrozumieć sprawiedliwe usposobienie Boga. Kiedy byłem nieustępliwy i zbuntowany, a moje usposobienie było zepsute, Bóg ukrył przede mną swoje oblicze, ale okazałem Bogu skruchę i praktykowałem zgodnie z Jego słowem, Bóg zaczął znowu nade mną pracować i użył swojego słowa, aby dać mi oświecenie i iluminację, tak bym poznał samego siebie. Uświadomiłem sobie, jak realne i praktyczne jest Boże zbawienie!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Uwolniona z domowych kajdan

Autorstwa Cheng Shi, ChinyW czerwcu 2012 roku przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Dzięki lekturze słów Boga...

Nieunikniony ból

Autorstwa Qiu Cheng, Chiny W wieku czterdziestu siedmiu lat wzrok zaczął mi się pogarszać. Lekarz powiedział, że muszę o siebie zadbać, bo...

Połącz się z nami w Messengerze