Czternaście dni, których nigdy nie zapomnę

29 września 2023

Autorstwa Song Yang, Chiny

W dwa tysiące dwudziestym roku pracowałam nad tekstami w kościele. O dziewiątej rano dziesiątego listopada sistra Su Jin i ja niespodziewanie otrzymałyśmy list od liderki z informacją, że około drugiej nad ranem policja zmobilizowała blisko dwa tysiące funkcjonariuszy uzbrojonych w pistolety maszynowe, by dokonać masowych aresztowań. Pojmano liderów, pracowników oraz część braci i sióstr z naszego kościoła. Aresztowano braci i siostry z trzech domów gospodarzy oddalonych od nas o trzysta metrów, w tym z domu, w którym mieszkałam zaledwie kilka miesięcy temu. Gdy przeczytałam ten list, oddech i tętno natychmiast mi przyspieszyły – gdyby nie to, że ostatnio się przeprowadziliśmy, zostałabym aresztowana. Na liście aresztowanych było wiele osób, z którymi utrzymywałam bliskie kontakty. Wszędzie na ulicach wisiały kamery monitoringu. Gdyby policja przejrzała nagrania, stałabym się łatwym celem. Uświadomiwszy to sobie, poczułam, że grozi mi niebezpieczeństwo i aresztowanie, więc w duchu wołałam do Boga: „Dobry Boże! Błagam, chroń moje serce i daj mi wiarę, bym wytrwała w obowiązkach mimo tej gehenny”. Po modlitwie uspokoiłam się. Przypomniałam sobie, co mówią słowa Boga: „Wiesz, że wszystko, co znajduje się w twoim otoczeniu, jest tam za Moim przyzwoleniem – Ja to wszystko zaplanowałem. Uzmysłów to sobie i zadowalaj Moje serce w otoczeniu, które ci dałem. Nie lękaj się – Bóg Wszechmogący Zastępów z pewnością będzie z tobą; On jest waszym obrońcą i waszą tarczą(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 26, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Bóg decyduje o wszystkim i jest moją tarczą. Bez zgody Boga szatan nie zdoła mnie skrzywdzić. Gdy to pojęłam, nabrałam wiary i siły, a mój strach przeminął. Su Jin i ja szybko przeprowadziłyśmy się dalej, ale nie porzuciłyśmy obowiązków.

Wtedy sporo braci i sióstr pełniło obowiązki w siedzibie hrabstwa, a po aresztowaniu kontakt z nimi się urwał. Liderka poleciła nam skontaktować się z członkami lokalnego kościoła i pomóc przemieścić tych, których nie aresztowano. Więc dałam miejscowym braciom i siostrom adresy ośmiu domów gospodarzy w okolicy, żeby podjęli próbę kontaktu. Ale w ciągu pięciu dni otrzymaliśmy nieliczne odpowiedzi. Nie robiliśmy żadnych postępów i nastąpił impas. Pomyślałam sobie: „Jedyna osoba, która zna te domy gospodarzy, to ja. Su Jin nie jest stąd i nie zna zbyt dobrze okolic. Może powiedzieć jej, że sama pójdę się podowiadywać?”. Ale od razu przypomniało mi się, że siedziba hrabstwa była wtedy bardzo niebezpiecznym miejscem. Policja wszędzie miała wtyki oraz zaawansowane kamery z technologią rozpoznawania twarzy. Policjanci przychodzili już wcześniej do mojego domu i pytali o wiarę. Ponadto aresztowali wiele osób, które znałam osobiście. Z jedną z pojmanych sióstr pracowałam ponad trzy lata. Gdyby dostrzeżono, że przyjechałam przyjrzeć się sprawie, mogłabym zostać aresztowana! Gdybym zginęła z rąk policji lub nie zniosłabym tortur i stałabym się Judaszem, czyż lata mojej wiary nie poszłyby na marne? Nie mogłam tam iść, musiałam siedzieć i czekać. Ale przez te myśli miałam wyrzuty sumienia, więc cicho się pomodliłam: „O Boże! Powinnam udać się do siedziby hrabstwa, by zorientować się w sytuacji, ale boję się aresztowania. Błagam, pomóż mi lepiej zrozumieć samą siebie”.

Czytałam słowa Boga i pojęłam nieco, w jakim znajdowałam się stanie. Bóg Wszechmogący mówi: „Antychryści są skrajnie samolubni i podli. Nie mają prawdziwej wiary w Boga, a tym bardziej nie ma w nich oddania Bogu; kiedy natrafiają na problem, chronią i zabezpieczają tylko siebie. Nic nie jest dla nich ważniejsze od własnego bezpieczeństwa. Nie obchodzi ich, jak wielkie szkody ponosi dzieło kościoła – o ile oni sami nadal żyją i nie zostali aresztowani, tylko to jest dla nich istotne. Tacy ludzie są skrajnie samolubni, w ogóle nie myślą o braciach i siostrach ani o pracy kościoła, myślą tylko o własnym bezpieczeństwie. To antychryści. (…) Kiedy ludzie wierni Bogu wiedzą jednoznacznie, że dane środowisko jest niebezpieczne, to zanim sami się wycofają, mimo wszystko podejmują ryzyko uprzątnięcia skutków i ograniczają straty w domu Bożym do minimum. Nie stawiają na pierwszym miejscu własnego bezpieczeństwa. Powiedz mi, kto w tym złym kraju wielkiego czerwonego smoka może zapewnić, że wiara w Boga i pełnienie obowiązków nie będzie wiązało się z żadnym niebezpieczeństwem? Jakikolwiek obowiązek się podejmuje, wiąże się on z pewnym ryzykiem – ale wykonywanie obowiązków zleca Bóg i podążając za Bogiem, trzeba podjąć ryzyko ich pełnienia. Trzeba wykazać się mądrością i podjąć działania zapewniające bezpieczeństwo, ale nie należy stawiać swojego osobistego bezpieczeństwa na pierwszym miejscu. Należy rozważyć Bożą wolę, stawiając na pierwszym miejscu pracę Jego domu i szerzenie ewangelii. Wypełnienie Bożego zlecenia dla ciebie jest tym, co liczy się najbardziej i jest na pierwszym miejscu. Antychryści przyznają najwyższy priorytet swojemu osobistemu bezpieczeństwu; są przekonani, że nic poza tym ich nie dotyczy. Nie obchodzi ich to, że coś przydarza się komuś innemu, bez względu na to, o kogo chodzi. Dopóki nic złego nie przytrafia się samym antychrystom, czują się swobodnie. Są zupełnie pozbawieni lojalności, co wynika z natury i istoty antychrysta(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Objawienie słów Bożych upokorzyło mnie i czułam wyrzuty sumienia. Zrozumiałam samolubność i nikczemność antychrystów, którzy w obliczu zagrożenia myślą wyłącznie o własnym bezpieczeństwie i nie dbają o straty kościoła ani tym bardziej o życia swoich braci i sióstr. Gdy porównałam własne zachowanie do opisu antychrystów ze słów Boga, pojęłam, że jestem jak oni. Wiedziałam, że jeśli szybko nie przeniesiemy osób, których nie aresztowano, w każdej chwili mogą zostać pojmani. Dzieło kościoła także ucierpi i zostanie zahamowane. Jedynie ja znałam te domy gospodarzy, więc moim obowiązkiem było się tym zająć. Ale w tak ważnej chwili myślałam o własnym bezpieczeństwie. Ponieważ bałam się aresztowania i tortur, nie zamierzałam chronić interesów kościoła ani dbać o bezpieczeństwo innych. Byłam samolubna, brakowało mi człowieczeństwa! Później zobaczyłam te słowa Boże. „To, czy człowiek naprawdę poszukuje Boga, zależy od próby jego dzieła, to znaczy od prób Bożych, i nie ma to nic wspólnego z decyzją samego człowieka. Bóg nie odrzuca nikogo bez zastanowienia; wszystko, co czyni, może całkowicie przekonać człowieka. Nie robi niczego, co jest niewidoczne dla człowieka, ani nie wykonuje żadnego dzieła, które nie byłoby w stanie go przekonać. O tym, czy wiara człowieka jest prawdziwa, czy też nie, świadczą fakty i człowiek nie może o tym decydować. Nie ma wątpliwości, że »pszenica nie może zamienić się w kąkol, a kąkol nie może zamienić się w pszenicę«. Wszyscy ci, którzy naprawdę kochają Boga, ostatecznie pozostaną w królestwie, a Bóg nie potraktuje źle nikogo, kto naprawdę Go kocha(Dzieło Boga i praktykowanie przez człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że wierni nie unikną niebezpieczeństw i trudu w ateistycznym kraju Partii Komunistycznej. Bóg pozwala, by te męki były dla nas testem, który udoskonali naszą wiarę i miłość. Ci, co naprawdę wierzą w Boga i zważają na Jego wolę, potrafią zmierzyć się z wyzwaniami, gdy coś zagraża dziełu kościoła, oraz nieść własne ciężary na barkach i bronić dzieła kościoła, polegając na Bogu i z mądrością uprzątając wynikły bałagan. Tamten obowiązek to był test od Boga. Miał pokazać, czy jestem lojalna i wierna Mu i czy mam poczucie odpowiedzialności za dzieło kościoła. Musiałam przestać być samolubna i nikczemna i dbać tylko o własne interesy. Taka postawa tylko by zraniła i zawiodła Boga. Gdy zrozumiałam wolę Bożą, przestałam się bać i byłam gotowa zająć się sprawą i naprawić sytuację w siedzibie hrabstwa.

Yang Le i ja wybrałyśmy się tam razem i zatrzymałyśmy u jej niewierzących krewnych. W pierwszym domu gospodarza zastałyśmy zamknięte drzwi, a na ścianie bluźnierczy plakat dyskredytujący kościół. Sąsiadka, staruszka, powiedziała, że policja pojmała ich wszystkich kilka dni temu. Szybko pojechałyśmy do kolejnego domu, ale i tam drzwi były zamknięte, a na ścianie wisiał ten sam plakat. To oznaczało, że mieszkańców tego domu również pojmano. Poszłam dalej i, mijając skrzyżowanie, na poboczu zobaczyłam radiowóz pełen policjantów, z włączonymi lampami sygnalizacyjnymi. Wokoło było niewielu przechodniów. Znów dopadł mnie strach; pomyślałam: „Moją liderkę, Li Juan, aresztowano niedaleko stąd, a ja ponad dwa lata mieszkałam w tym domu. Trzy miesiące temu codziennie chodziłam tymi ulicami. Jeśli policjanci mnie rozpoznają, to tak jakbym sama się wydała”. Gardło ścisnął mi lęk i znów zaczęłam błagać Boga, by dodał mi odwagi. Byłam już tuż przy radiowozie, więc nie mogłam zawrócić i pozostało mi przejść obok z kamienną miną. Dopiero gdy minęłam policjantów, nieco się odprężyłam. Rozejrzałam się, upewniłam, że nikt mnie nie śledzi, i poszłam do następnego domu. Jak w dwóch pierwszych drzwi były zamknięte, a na ścianie budynku ten sam bluźnierczy plakat. Czułam, jak wszelkie siły mnie opuszczają. Wiedziałam już, że aresztowano braci i siostry z trzech domów i nie miałam pojęcia, co stało się z tymi, którzy mieszkali w pozostałych. A oszczercze plakaty porozwieszano na wszystkich ulicach i skrzyżowaniach. Każdą uliczkę i alejkę przemierzały radiowozy, patrole i policjanci w cywilu i z każdego rogu łypała kamera monitoringu. Czy policja by mnie wypatrzyła, gdybym poszła do pozostałych domów? Nie odważyłam się do nich udać. Nogi miałam jak z waty i ze łzami w oczach powlokłam się z powrotem do domu krewnych Yang Le. Ze smutkiem powiedziałam jej: „Policja była w tych trzech domach. Co my teraz zrobimy?”. Odpowiedziała: „Najrozsądniej będzie pomodlić się i polegać na Bogu”. Obie zatem uklękłyśmy do modlitwy, prosząc Boga o odwagę i wiarę potrzebne do ukończenia tego zadania. Po obiedzie poszłyśmy do czwartego domu. Siostra Meng Fan doznała szoku na nasz widok i wciągnęła nas do środka. Powiedziała, że trzy siostry, które u niej mieszkały, zostały przeniesione. O piątej rano dziesiątego listopada, kiedy trzy siostry jeszcze spały, trzech funkcjonariuszy chciało przeszukać dom. Mieli kopie dowodów tych trzech sióstr i twierdzili, że to oszustki z internetu. Zapytali Meng Fan i jej męża, czy rozpoznają te siostry, a jej mąż odpowiedział, że wydaje mu się, że mieszkają na piętrze po drugiej stronie ulicy. Policja opuściła ich dom. Gdy Meng Fan zamykała drzwi, zobaczyła około siedemdziesięciu policjantów wbiegających do bloku na przeciwko. Dzięki temu trzy siostry uniknęły aresztowania. Gdy usłyszałam, że przeniosły się gdzie indziej, po policzkach spłynęły mi łzy radości i raz po raz dziękowałam Bogu. Było mi wstyd, kiedy dowiedziałam się, że Meng Fan uczyniła wszystko, co w jej mocy, by chronić siostry w tak trudnym momencie, a ja samolubnie i podle dbałam jedynie o siebie. Gdy szłam do domu, myślałam o tym, że te trzy siostry ledwo uszły przed bliskim spotkaniem z policją i że było to zasługą suwerenności i władzy Boga. Nie zostały aresztowane i udało się je przenieść w bezpieczne miejsce tylko dlatego, że Bóg zaślepił policję. Widać było, że wszystko podlega rządom Boga. Bez przyzwolenia Boga żadna zaciekłość szatana nas nie dosięgnie. Im więcej o tym myślałam, tym lepiej uświadamiałam sobie, że Bóg jest wszechmogący i mądry, a moja wiara rosła.

Następnego ranka poszłam sprawdzić kolejne dwa domy i dowiedziałam się, że i tam aresztowano braci i siostry, więc szybko wróciłam do siebie. Yang Le zaskoczyła mnie wtedy wiadomością, że jej krewni i ich sąsiedzi pytają, czy jesteśmy wierzące, bo spora grupa policjantów kilka dni temu zjawiła się w siedzibie hrabstwa i aresztowała wielu wiernych. Ludzie wokoło zaczynali coś podejrzewać. Jasne się stało, że nie jesteśmy już tam bezpieczne, więc postanowiłam wrócić w góry, tam, gdzie mieszkałam. Przekazałam Su Jin, czego się dowiedziałam w siedzibie hrabstwa. Odpowiedziała wtedy: „Nadal nie wiemy, co z pozostałymi. Czy inni też zostali aresztowani? Powinnyśmy tam wrócić i to sprawdzić”. Słysząc, że chce wrócić do siedziby hrabstwa, przytaknęłam, ale w duchu nie miałam zamiaru znowu tam jechać. Myślałam: „Jeśli chcesz jechać, proszę bardzo, ale beze mnie. Raz wystarczy! Co, jeśli znów tam pojadę i policja mnie zauważy? Aresztują mnie, a potem będą dręczyć i torturować!”. Ale czułam, że to samolubne, haniebne myśli. Wiedziałam, że siostra Su Jin nie może jechać sama, bo nie jest stamtąd. Jak mogłam bez skrupułów zostawić ją z tak niebezpiecznym zadaniem? Gdy byłam w siedzibie hrabstwa, widziałam mądrość i wszechmoc Boga na własne oczy. On mnie chronił. Oświadczyłam nawet przed Bogiem, że chcę pomóc przywrócić porządek. Czemu teraz się wycofuję? Zastanawiałam się później, co jest tego przyczyną i natknęłam się na te słowa Boże. „Wszyscy zepsuci ludzie żyją tylko dla siebie. Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego – to jest podsumowanie ludzkiej natury. Ludzie wierzą w Boga dla samych siebie; kiedy wyrzekają się czegoś i dokładają wysiłków dla Boga, czynią to, by uzyskać błogosławieństwa, a kiedy są Mu wierni, to po to, by otrzymać nagrodę. W sumie celem wszystkich ich działań jest zdobycie błogosławieństw, nagród i wejście do królestwa niebieskiego. W społeczeństwie ludzie pracują dla własnych korzyści, a w domu Bożym wykonują obowiązek, aby zdobyć błogosławieństwa. Rezygnuje się ze wszystkiego i jest się w stanie znieść wiele cierpienia właśnie po to, aby uzyskać błogosławieństwa. Nie ma lepszego dowodu na to, że natura człowieka jest szatańska(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Bożym pojęłam, że choć chciałam bronić dzieła kościoła, w obliczu zagrożenia nieświadomie wolałam zrzucić swój obowiązek na innych, by chronić siebie. Kontrolowały mnie toksyczne szatańskie idee, takie jak „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Przez te toksyczne, szatańskie idee, którymi żyłam, byłam samolubna i podła. Dbałam o własne bezpieczeństwo i nie zważałam na dzieło kościoła ani na to, czy nic nie grozi braciom i siostrom. Wiedziałam, że trzeba było sprawdzić jeszcze kilka domów, i nie miałam pojęcia, czy aresztowano resztę braci i sióstr, ale ponieważ bałam się aresztowania i tortur, nie chciałam wracać do siedziby hrabstwa. Nie zważałam na wolę Bożą. Wiedziałam też, że Su Jin nie była stąd i nie znała dobrze siedziby hrabstwa, ale z obawy o własne bezpieczeństwo wolałam zrzucić to ryzykowne zadanie na jej barki, a sama jak tchórz ukryć się z dala od wzroku policji. Byłam taka samolubna i nikczemna! Znienawidziłam siebie na tę myśl i nie chciałam już wieść tak wstrętnego, odrażającego życia.

Szczególne te dwa fragmenty. Bóg Wszechmogący mówi: „Kto z całej ludzkości jest zaniedbany w oczach Wszechmogącego? Kto nie żyje pośród predestynacji Wszechmogącego? Czy życie i śmierć człowieka to wynik jego własnego wyboru? Czy człowiek panuje nad własnym losem? Wielu ludzi woła o śmierć, ale jest ona daleko od nich. Wielu ludzi chce być tymi, którzy są silni w życiu, a boją się śmierci, ale nieznany im dzień ich upadku zbliża się, pogrążając ich w otchłani śmierci (…)(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 11, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Jak umarli ci uczniowie Pana Jezusa? Wśród uczniów byli tacy, którzy zostali ukamienowani, włóczeni końmi, ukrzyżowani głową w dół, rozerwani przez pięć koni – doświadczyli każdego rodzaju śmierci. Dlaczego ich zgładzono? Czy zostali zgodnie z prawem straceni za swoje zbrodnie? Nie. Zostali potępieni, pobici, zbesztani i skazani na śmierć, ponieważ głosili ewangelię Pańską, ale ludzie ich odrzucili – oto dlaczego zginęli śmiercią męczeńską. (…) W gruncie rzeczy tak umarły i odeszły ich ciała; w ten sposób opuścili świat ludzi, ale to nie znaczy, że ich wynik również taki był. Bez względu na to, jaka była bezpośrednia przyczyna ich śmierci i odejścia, czy jak do tego doszło – nie oznacza to, że Bóg właśnie tak określił ostateczny wynik życia tych istot stworzonych. Musisz to jasno zrozumieć. Było zupełnie odwrotnie: użyli właśnie tych środków, by potępić ten świat i dać świadectwo o czynach Boga. (…) Rodzina, bogactwo i rzeczy materialne należące do tego życia są rzeczami zewnętrznymi; jedyną rzeczą wewnętrznie związaną z człowiekiem jest samo życie. Dla każdego żyjącego człowieka życie jest rzeczą najcenniejszą, najbardziej wartościową i tak się złożyło, że ci ludzie mogli ofiarować to, co mieli najcenniejszego – własne życie – jako potwierdzenie i świadectwo miłości Boga do człowieka. Aż do śmierci nie wyparli się imienia Boga, nie wyparli się dzieła Bożego i wykorzystali ostatnią chwilę swojego życia, aby zaświadczyć o istnieniu tego faktu – czy to nie jest najwyższa forma świadectwa? To najlepszy sposób wypełnienia swojego obowiązku; na tym polega wypełnienie odpowiedzialności. Nie uchylili się od odpowiedzialności, kiedy szatan im groził i ich terroryzował, a nawet gdy zmusił ich, by zapłacili cenę życia. Tym właśnie jest wypełnienie swojego obowiązku w najwyższym stopniu. Co chcę przez to powiedzieć? Czy chcę powiedzieć, że macie użyć tego samego sposobu, aby świadczyć o Bogu i głosić ewangelię? Niekoniecznie musicie tak zrobić, ale powinniście zrozumieć, że jest to wasza odpowiedzialność, że jeśli Bóg będzie tego od was potrzebował, macie to uznać za swoją moralną powinność(Szerzenie ewangelii jest powinnością, do której wszyscy wierzący są moralnie zobowiązani, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że ludzki los jest w rękach Boga. O życiu i śmierci każdego człowieka decyduje i z góry je przesądza Bóg. To, czy w siedzibie hrabstwa aresztują mnie, czy nie, zależało tylko od Niego. Pomyślałam o apostołach z Wieku Łaski, którzy poświęcili się dla Pana Jezusa. Spotkał ich taki los jak ukamienowanie, przeciągnięcie końmi po ulicach miasta i ukrzyżowanie głową w dół za Boga. W obliczu śmierci nie ograniczały ich siły ciemności i mimo wszystko wytrwali przy swoim świadectwie o Bogu. Złożyli Mu w ofierze to, co mieli najcenniejsze, czyli własne życie. Nigdy nie wyparli się Boga, nawet w chwili, gdy umierali, a złej ludzkości nieśli świadectwo o Bogu, wypełniając tym samym swoją misję oraz obowiązek stworzenia Bożego. To miało duże znaczenie i Bóg to pochwalił. Moim braciom i siostrom groziło niebezpieczeństwo. Gdybym wtedy zawiodła i nie wywiązała się z obowiązków, bo chroniłabym własne interesy, przez co bracia i siostry zostaliby aresztowani, a dzieło kościoła by ucierpiało, popełniłabym wykroczenie przeciwko Bogu. To by splamiło moją reputację osoby wierzącej i z pewnością później bym tego żałowała. Musiałam przestać się martwić o siebie i szybko dowiedzieć, co się stało z tamtymi braćmi i siostrami. Nawet gdyby mnie aresztowano i torturowano do śmierci, moja agonia nie byłaby bez znaczenia, Bóg by ją pochwalił i upamiętnił. Na tę myśl poczułam się spokojniejsza.

Wtedy natknęłam się na inny fragment słów Bożych, który głęboko mnie poruszył i zmotywował. Bóg Wszechmogący mówi: „Wiara w Boga i podążanie za Nim w Chinach kontynentalnych każdego dnia wiąże się z niebezpieczeństwem. Jest to środowisko wyjątkowo niesprzyjające takim praktykom, w którym w dowolnej chwili można być aresztowanym. Wszyscy doświadczyliście życia w środowisku pełnym prześladowań. Czyż nie spotkało mnie to samo? Żyliśmy w tym samym środowisku, więc wiecie, że nie mogłem w nim uniknąć częstego ukrywania się. Niekiedy musiałem zmieniać miejsce pobytu dwa lub trzy razy w ciągu dnia. Czasami musiałem udać się w miejsca, o których nawet nie śniłem. Najtrudniej było wtedy, gdy nie miałem dokąd iść – za dnia prowadziłem spotkanie, ale w nocy nie wiedziałem, gdzie jest bezpiecznie. Zdarzało się, że po trudnych poszukiwaniach dobrego miejsca następnego dnia musiałem je opuścić, gdyż wielki czerwony smok już tam czyhał. Cóż myślą ludzie prawdziwie wierzący, widząc taką sytuację? »Fakt, że Bóg przybył na Ziemię i stał się ciałem w celu zbawienia człowieka, to cena jaką zapłacił. To jedno z wielu cierpień, których doznał, będące wypełnieniem Jego słów: „Lisy mają nory, a ptaki niebieskie – gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy”. Tak naprawdę wygląda sytuacja, a Chrystus wcielony osobiście doświadcza takich cierpień tak samo jak człowiek«. Ci, którzy prawdziwie wierzą w Boga, widzą, jak żmudna jest Jego praca nad zbawieniem człowieka i dlatego będą kochali Boga i dziękowali Mu za cenę, jaką płaci dla dobra ludzkości(Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, jawnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga miały mnie wielki wpływ. Bóg zstąpił z niebios, by ukorzyć się jako człowiek. Wcielił się w Chinach, kraju stawiającemu Mu opór, by zbawić ludzkość. KPCh ściga Go wszelkimi sposobami, religijny świat Go potępia i odrzuca, lecz Bóg nigdy nie zważa na własne bezpieczeństwo i nadal wyraża prawdę, by nas podlewać i wspierać z nadzieją, że pojmiemy prawdę, wyzwolimy się od zepsucia i zaczniemy żyć na podobieństwo człowieka. Gdy pojęłam bezinteresowną miłość Bożą wobec ludzi i Jego żarliwą chęć zbawienia nas, poczułam się winna, zawstydzona i znienawidziłam siebie za brak rozumu i człowieczeństwa. Od tak wielu lat cieszyłam się słowem Bożym, ale gdy trzeba było stanąć na wysokości zadania i chronić dzieło kościoła, dbałam tylko o siebie, niezdolna się poświecić. Nie byłam godna zbawienia Bożego i nie miałam w sobie nawet cienia człowieczeństwa. Nie chciałam już wieść haniebnego, bezużytecznego życia i byłam gotowa wyrzec się ciała i, jak potrafiłam najlepiej, pomóc Su Jin znów zaprowadzić porządek.

Przyjechałyśmy do siedziby hrabstwa dwudziestego czwartego listopada (24.11) po południu. Z pomocą jednej siostry dowiedziałyśmy się, że poza tymi trzema siostrami, wszystkich braci i wszystkie siostry aresztowano. To była dla mnie bardzo przykra wieść i tej nocy przewracałam się tylko z boku na bok. Rząd nasłał zmasowane siły na braci i siostry, by aresztować tak wielu wiernych, a liczni pozostali byli zmuszeni uciekać z domów, by uniknąć pojmania. KPCh jest naprawdę zła! Zupełnie jak w objawieniu Bożym. „Od tysięcy lat jest to kraina plugastwa. Jest nieznośnie brudna i pełna nędzy, na każdym kroku srożą się w niej duchy, które oszukują i zwodzą, rzucają bezpodstawne oskarżenia, są bezlitosne i złośliwe, depcząc to wymarłe miasto i pozostawiając je zasłane martwymi ciałami; odór rozkładu spowija tę krainę i przenika powietrze, a jest ona silnie strzeżona. Któż zdoła dojrzeć świat, poza niebem? Diabeł mocno dzierży całe ciało człowieka, zasłania mu oczy i szczelnie zamyka jego usta. Król diabłów szaleje od kilku tysięcy lat aż do dzisiaj, pilnie strzegąc tego wymarłego miasta, jakby był to niedostępny pałac demonów; tymczasem ta wataha psów obronnych wpatruje się gniewnymi oczyma, głęboko przestraszona, że Bóg znienacka zmiecie je wszystkie z powierzchni ziemi, pozbawiając je miejsca, gdzie mogłyby cieszyć się szczęściem i spokojem. Jak ludzie z wymarłego miasta takiego jak to mogli kiedykolwiek ujrzeć Boga? Czy cieszyli się kiedykolwiek serdecznością i urokiem Boga? Jakie mają uznanie dla spraw ludzkiego świata? Któż z nich potrafi zrozumieć żarliwą wolę Boga? Nic więc dziwnego, że Bóg wcielony pozostaje całkowicie ukryty. W społeczeństwie tak mrocznym jak to, w którym demony są bezlitosne i okrutne, jakże król diabłów, który zabija ludzi w mgnieniu oka, mógłby tolerować istnienie Boga, który jest wspaniały, życzliwy, a także święty? Jak mógłby oklaskiwać i przyjmować wiwatami przybycie Boga? Ci przeklęci pachołkowie! Za życzliwość odpłacają nienawiścią, już dawno temu zaczęli traktować Boga jak wroga, obrzucają Go obelgami, są skrajnie okrutni, nie mają najmniejszego szacunku dla Boga, grabią i łupią, zatracili resztki sumienia i postępują zupełnie wbrew sumieniu, niewinnego zaś kuszą, aż zupełnie straci rozum. Przodkowie starożytnych? Umiłowani przywódcy? Wszyscy oni sprzeciwiają się Bogu! Ich ingerencje sprawiły, że cała kraina pod niebem pogrążyła się w ciemności i chaosie! Wolność religijna? Uzasadnione prawa i interesy obywateli? Wszystko to sztuczki mające ukryć grzech!(Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Przez te wydarzenia wyraźnie dostrzegłam demoniczną, sprzeciwiającą się Bogu istotę KPCh i jej złą, brzydzącą się prawdą naturę. Dla wzmocnienia swojej władzy i swojego autorytetu Partia oszukuje ludzi, twierdząc, że wspiera wolność wyznania, a tak naprawdę bez skrupułów prześladuje i więzi chrześcijan z zamiarem powstrzymania dzieła Boga w dniach ostatecznych. KPCh to banda demonów, co gardzi Bogiem i stawia Mu opór. To wróg Boga. Całym sercem nienawidzę Partii, tego starego demona. Im mocniej nas tłamsi, tym większy czuję zapał do spełniania obowiązku ku hańbie szatana.

Później bracia i siostry podejmowali prace kościelne i stopniowo życie kościoła powróciło do normy. W przeciągu około dziesięciu dni zrozumiałam swoją prawdziwą postawę oraz własne samolubne i haniebne zepsute usposobienie. Doznałam też wszechmocy i władzy Boga i umocniłam się w wierze. Nigdy bym tego nie osiągnęła, siedząc w wygodnym i bezpiecznym miejscu.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Gdy utraciłam swoją pozycję

Autorstwa Huimin, miasto Jiaozuo, Prowincja Henan Za każdym razem, gdy widziałam kogoś lub słyszałam o kimś, kto został zastąpiony jako...

Połącz się z nami w Messengerze