Okrutne prześladowania przez KPCh tylko wzmacniają moją miłość do Boga

08 listopada 2019

Autorstwa Li Zhi, prowincja Liaoning

W 2000 roku miałam to szczęście, że usłyszałam ewangelię królestwa Boga Wszechmogącego. Czytając Boże słowa, zrozumiałam tajemnicę Bożych imion, tajemnicę Bożych wcieleń oraz prawdy, które wyjaśniają, w jaki sposób trzy etapy dzieła Bożego zbawiają ludzkość oraz całkowicie zmieniają, oczyszczają i udoskonalają człowieka. Zyskałam pewność, że Bóg Wszechmogący to Pan Jezus, który powrócił, i chętnie przyjęłam ewangelię Bożego królestwa. Następnie aktywnie włączyłam się w życie kościoła oraz szerzenie ewangelii i niesienie świadectwa o Bogu. W 2002 roku byłam już na swoim terenie znana z głoszenia ewangelii, przez co stale groziło mi aresztowanie przez policję Komunistycznej Partii Chin. Nie miałam wyboru: aby móc dalej wykonywać swój obowiązek, musiałam uciec z domu.

Rząd KPCh od zawsze wykorzystywał telefony jako narzędzie do tropienia i aresztowania chrześcijan, więc po opuszczeniu domu nawet nie odważyłam się zadzwonić do rodziny. W 2003 roku, po nieomal rocznej rozłące z najbliższymi, udałam się do domu teściowej, żeby spotkać się z mężem, ponieważ bardzo za nimi tęskniłam. Gdy młodszy brat męża zobaczył, że wróciłam, zadzwonił do mojej mamy, by powiedzieć jej, że jestem u teściowej. Ku mojemu zaskoczeniu, trzy godziny pod dom mojej teściowej podjechał radiowóz Miejskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego z czterema funkcjonariuszami w środku. Gdy tylko weszli do środka, zwrócili się do mnie z wściekłością: „Jesteśmy z Miejskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Nazywasz się Li Zhi, tak? Prawie od roku jesteś na naszej liście osób poszukiwanych i w końcu cię dorwaliśmy! Pojedziesz z nami!”. Bardzo się bałam i w sercu bez przerwy modliłam się do Boga: „Boże Wszechmogący! Rząd KPCh aresztuje mnie dzisiaj za Twoim przyzwoleniem, lecz moja postawa jest tak niedojrzała i jestem mocno wystraszona. Bez względu na to, jak będą mnie traktować, pragnę polegać na Tobie i trwać przy świadectwie. Wolę iść do więzienia, niż stać się judaszem i Cię zdradzić!”. Gdy skończyłam się modlić, pomyślałam o tych Bożych słowach: „Jego usposobienie jest symbolem autorytetu, wszystkiego, co prawe oraz wszystkiego, co piękne i dobre. Co więcej, jest to symbol Tego, który nie może zostać[a] pokonany ani zaatakowany przez ciemność i siły wroga(Zrozumienie usposobienia Boga jest bardzo ważne, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Tak jest!” – pomyślałam sobie. „Bóg dzierży suwerenną władzę i panuje nad wszystkim. W ciągu ostatnich kilku lat rząd KPCh robił wszystko, co w jego mocy, by zakłócać i utrudniać głoszenie ewangelii Bożego królestwa, a jednak ludzie należący do wszystkich religii i wyznań, którzy szczerze wierzą w Boga i słyszą Boży głos, powrócili przed Jego tron, by przyjąć Jego zbawienie w dniach ostatecznych. Wynika z tego jasno, że żadna siła nie może powstrzymać Bożego dzieła i żaden człowiek nie może stanąć mu na drodze. Choć teraz wpadłam w ręce policjantów KPCh, oni sami znajdują się w Bożych rękach, a ja, z Bogiem u boku, nie mam się czego obawiać”. Boże słowa dały mi wiarę i siłę, dzięki czemu stopniowo zaczęłam się uspokajać.

Gdy dotarliśmy do siedziby Miejskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego, zostałam odeskortowana do sali przesłuchań. Policjanci zabrali mi pasek, kazali zdjąć ubrania, buty i skarpetki, a następnie mnie przeszukali. Kiedy skończyli, jeden z funkcjonariuszy krzyknął: „Tylko się pośpiesz i powiedz nam wszystko, co wiesz. Od ilu lat wierzysz w Boga? Kto głosił ci ewangelię? Kim są przywódcy twojego kościoła? Ilu osobom ty głosiłaś? Czym zajmujesz się w kościele?”. Nie odpowiedziałam na jego pytania, co natychmiast upokorzyło go i rozgniewało, więc wrzasnął: „Jeśli nie zaczniesz mówić, to mamy mnóstwo sposobów, żeby cię do tego zmusić!”. Mówiąc to, agresywnie zrzucił mnie z krzesła na podłogę. Dwóch funkcjonariuszy zaczęło deptać mi po nogach, a dwóch kolejnych mocno stąpało mi po plecach. Głowę miałam przyciśniętą do podłogi i trudno mi było oddychać. Jeden z policjantów wziął ołówek i zaczął delikatnie rysować po łuku moich stóp, jednocześnie raniąc mnie i łaskocząc. Było to nie do zniesienia. Miałam takie problemy z oddychaniem, że prawie się dusiłam, i ogarnął mnie strach przed śmiercią. Jeden z policjantów zaczął mi grozić: „Masz zamiar mówić, czy nie? Jeśli nie, to będziemy torturować cię, aż umrzesz!”. Naprawdę bardzo bałam się tego zastraszania i dręczenia ze strony tej policyjnej bandy. Bałam się, że będą mnie torturować do śmierci. Mogłam tylko dalej modlić się do Boga, prosząc, by dał mi wiarę i siłę oraz by mnie chronił, abym mogła trwać przy świadectwie, nigdy nie stać się judaszem i Go zdradzić. Po tej modlitwie przyszły mi na myśl następujące Boże słowa: „Wiara jest niczym kładka z jednego pnia: ci, którzy żałośnie czepiają się życia, będą mieć trudności z przejściem na drugą stronę, jednak ci, którzy gotowi są poświęcić samych siebie, mogą przejść po niej pewnym krokiem i bez żadnych obaw. Jeśli człowiek żywi bojaźliwe i strachliwe myśli, to dlatego, że szatan go oszukuje, gdyż szatan boi się, że przejdziemy przez most wiary, by wkroczyć w Boga(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 6, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Natchniona przez Boże słowa, natychmiast odczułam, jak wzbiera we mnie siła, i uświadomiłam sobie, że moja bojaźliwość i strach przed śmiercią wynikają z tego, że bawi się mną szatan. Rząd KPCh miał próżną nadzieję, że uda mu się zmusić mnie do podporządkowania się jego despotycznej władzy poprzez poddanie mnie okrutnym torturom; że wydam swój kościół i stanę się judaszem, który zdradzi Boga, bo wystraszę się śmierci i nie będę chciała cierpieć. Absolutnie nie mogłam pozwolić, by zwodniczy plan szatana się powiódł i postanowiłam, że wytrwam przy świadectwie o Bogu nawet za cenę własnego życia. Policja torturowała mnie dalej w ten sam sposób, lecz ja przestałam się bać. Wiedziałam, że w ten sposób Bóg pokazuje mi swoje miłosierdzie i ochronę, więc czułam do Niego niewiarygodną wdzięczność.

Następnie dwóch policjantów przykuło mnie kajdankami do krzesła i stanowczym głosem zadawali te same pytania. Widząc, że nadal nie odpowiadam, zaostrzyli tortury. Wyprostowali mi ręce, a potem siłą pociągnęli je do tyłu, za plecy. Od razu poczułam, że zaraz coś strzeli, a wszechogarniający ból sprawił, że cała oblałam się potem i mimowolnie krzyknęłam. Wtedy podnieśli mi nogi w taki sposób że stopy znalazły się nad głową, a potem pociągnęli każdą z nóg w przeciwnym kierunku. Poczułam tak rozdzierający ból, że nieomal zemdlałam. W sercu nieustannie modliłam się do Boga: „Boże Wszechmogący! Proszę, daj mi wiarę, siłę i determinację, by wytrzymać ten ból. Bądź moim silnym wsparciem, które natchnie siłą mojego ducha. Bez względu na okrutne zagrywki, jakie ta banda demonów wobec mnie zastosuje, będę zawsze polegać na Tobie i trwać przy świadectwie”. Gdy skończyłam się modlić, w mojej głowie pojawił się hymn Bożych słów: „To zupełnie normalne, że gdy ludzie przechodzą próby, są słabi, odczuwają w swym wnętrzu negatywne emocje, albo nie mają jasności co do woli Bożej lub swej ścieżki praktyki. Jednakże bez względu na wszystko musisz mieć wiarę w Boże dzieło i nie zaprzeć się Boga, dokładnie tak jak Hiob. (…) Rzeczami, które On udoskonala, działając w ten sposób, są zaś wiara i miłość ludzi oraz ludzkie dążenia. Bóg dokonuje w ludziach dzieła udoskonalenia, a oni tego nie widzą ani nie czują; w takich okolicznościach niezbędna jest twoja wiara. Wiara ludzi jest niezbędna, kiedy czegoś nie da się zobaczyć gołym okiem, a twoja wiara jest konieczna, kiedy nie potrafisz wyzbyć się twoich własnych pojęć. Kiedy nie masz jasności co do dzieła Bożego, wymaga się od ciebie, abyś miał wiarę, zajął zdecydowane stanowisko i trwał przy świadectwie. Gdy Hiob osiągnął ten właśnie punkt, Bóg ukazał mu się i do niego przemówił. Oznacza to, że jedynie dzięki głębokiej wierze będziesz mógł ujrzeć Boga, a kiedy będziesz miał wiarę, Bóg cię udoskonali(„Próby wymagają wiary” w książce „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Boże słowa dały mi wielką wiarę i siłę. Pomyślałam o niezwykle ciężkich próbach, jakim poddany został Hiob. Całe jego ciało pokryte było bolesnymi wrzodami i strasznie cierpiał. A jednak, mimo tego bólu, nadal potrafił szukać Bożej woli, nie zgrzeszył słowami ani nie wyparł się Boga, lecz był Mu posłuszny i wywyższał święte Boże imię. Hiob posiadał prawdziwą wiarę i bojaźń Bożą i dlatego zdołał trwać przy świadectwie o Bogu i całkowicie zawstydzić i pokonać szatana – a na koniec ukazał się Bóg i przemówił do Hioba. Na przeciwności losu i próby, które mnie teraz spotkały, również zezwolił Bóg. Choć nie rozumiałam w pełni Bożej woli i moje ciało znosiło straszliwy ból, to jednak wiedziałam, że to Bóg ma ostatnie zdanie w kwestii tego, czy będę żyć, czy umrę, i bez Jego pozwolenia policja nigdy nie odbierze mi życia, bez względu na to, jak bardzo będą mnie torturować. Policjanci na zewnątrz wyglądali groźnie, lecz przed Bogiem byli tylko papierowymi tygrysami, narzędziami w Jego rękach. Bóg używał ich brutalności i tego, że mnie prześladują, by udoskonalić moją wiarę. Pragnęłam pozostać lojalna wobec Boga, całkowicie oddać się w Jego ręce i liczyć na Niego w kwestii pokonania szatana oraz okiełznania strachu przed tymi policjantami.

Policjanci torturowali mnie bez przerwy. Widząc, że dalej nic nie mówię, jeden z nich wziął do ręki białą, stalową, mniej więcej pięćdziesięciocentymetrową linijkę i zaczął nią wściekle uderzać mnie w twarz. Nie mam pojęcia, ile dostałam razów, twarz cała mi napuchła i paliła z bólu. Widziałam tylko gwiazdy przed oczami i dzwoniło mi w uszach. Następnie dwóch policjantów zaczęło obcasami swoich skórzanych butów deptać mi po udach. Każde takie nadepnięcie sprawiało okrutny ból. W całym tym cierpieniu mogłam tylko szczerze wołać w sercu do Boga, prosząc Go, by mnie chronił, abym zdołała przezwyciężyć okrutne tortury zadawane mi przez policję KPCh.

O ósmej rano następnego dnia do pokoju przesłuchań wszedł dowódca Brygady Policji Kryminalnej. Dowiedziawszy się od policjantów, że nie zdołali uzyskać ode mnie żadnych informacji, groźnie powiedział: „Odmawiasz odpowiedzi? Tak? No cóż, jeszcze zobaczymy”. I wyszedł. Tego samego popołudnia przyszedł do mnie pewien gruby funkcjonariusz, trzymający w dłoni czyjś dowód osobisty, i zapytał: „Znasz tę osobę?”. Od razu poznałam, że to dokument jednej z sióstr z kościoła z mojej wioski. Pomyślałam sobie: „Bez względu na wszystko, nie wolno mi jej wydać!” Odpowiedziałam, więc: „Nie, nie znam jej”. Zmrużył oczy, podniósł leżący na stole paralizator i machając mi nim przed oczami, groził: „Uparta jesteś. Wiemy, że jesteś jedną z przywódczyń w kościele, więc przyznaj się! Ilu członków ma twój kościół? Gdzie są kościelne pieniądze? Jeśli mi nie powiesz, dam ci sprawdzić, jak działa paralizator!” Patrząc na jego złowrogą twarz, bardzo się przestraszyłam i pośpieszenie zmówiłam w myślach modlitwę do Boga. Wtedy przyszły mi do głowy Boże słowa: „Nie lękaj się – Bóg Wszechmogący Zastępów z pewnością będzie z tobą; On jest waszym obrońcą i waszą tarczą(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 26, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Posiadające autorytet Boże słowa dały mi wiarę i siłę, więc natychmiast poczułam, że mam się na czym oprzeć. Pomyślałam sobie: „Bóg jest wszechmogący i bez względu na to, jak podstępny i okrutny jest szatan i jego demony, czyż oni sami również nie znajdują się w Bożych rękach? Bóg Wszechmogący jest moim niezawodnym wsparciem, więc nie mam się czego bać!”. Odpowiedziałam więc od niechcenia: „Nic nie wiem”. Gruby policjant rzucił na to nienawistnie: „Tak się to kończy, jak nic nie wiesz!”. Mówiąc to, dotknął moich kajdanek paralizatorem i przez całe moje ciało przeszła potężna fala elektrowstrząsów, sprawiając nieznośny ból. Cierpienie było nie do opisania, a policjant dalej raził mnie prądem. Kiedy już naprawdę nie mogłam tego znieść, wydarzył się cud: paralizator się rozładował! Doświadczyłam Bożej wszechmocy i panowania, a nade wszystko tego, że Bóg zawsze jest po mojej stronie, czuwając nade mną, chroniąc mnie i zważając na moją słabość. Moja wiara wzrosła, a postanowienie, by trwać przy świadectwie o Bogu, się wzmocniło.

Policjanci zobaczyli, że nadal nie zamierzam nic mówić, więc pilnowali mnie na zmianę dwójkami. Nie pozwolili mi jeść, pić, ani nawet spać. Gdy tylko zaczynałam przysypiać, bili mnie i kopali w nadziei, że tak złamią moją wolę. Bóg jednak kierował mną w taki sposób, bym przejrzała ich chytre plany. W milczeniu modliłam się do Boga, śpiewając w myślach hymny i kontemplując Boże słowa, i zanim się spostrzegłam, poczułam się znacznie lepiej. Funkcjonariusze natomiast, cały czas tylko pili kawę, a byli tak zmęczeni, że bez przerwy ziewali. Jeden z nich powiedział ze zdumieniem: „Ona musi mieć jakieś magiczne moce, które dają jej siłę, w przeciwnym razie, skąd bierze całą tę energię?”. Słysząc te słowa, raz po raz wysławiałam wielką Bożą moc, ponieważ w sercu wiedziałam, że to wszystko dzieje się dzięki przewodnictwu Bożych słów i że to życiodajna siła samego Boga mnie podtrzymuje oraz daje mi wiarę i siłę. Choć wtedy nie wiedziałam jeszcze, jakie inne okrutne tortury policja ma dla mnie w zanadrzu, miałam wiarę, by, polegając na Bogu, stawić czoła kolejnym przesłuchaniom i postanowiłam: „Nigdy nie podporządkuję się despotycznej władzy rządu KPCh, lecz będę trwać przy świadectwie o Bogu!”.

Trzeciego dnia wieczorem dowódca Brygady Policji Kryminalnej nalał mi kubek gorącej wody i z udawaną troską powiedział: „No, nie bądź głupia. Ktoś już cię wydał, więc po co masz przechodzić przez to wszystko dla innych ludzi? Po prostu powiedz mi wszystko, co wiesz, a obiecuję, że cię wypuścimy. Twój syn jest jeszcze młody i potrzebuje miłości matki. Mogłabyś wieść dobre życie, a marnujesz je na wiarę w jakiegoś Boga! Bóg nie może cię uratować, lecz my tak! Możemy pomóc ci uporać się z wszelkimi trudnościami i znaleźć dobrą pracę, gdy stąd wyjdziesz…”. Słuchając go, myślałam o moim synku i zastanawiałam się, co się z nim dzieje od czasu mojego aresztowania. Czy nie drwią z niego moi niewierzący przyjaciele i krewni? Czy koledzy w szkole go nie dręczą? Gdy już zaczynałam słabnąć, Bóg oświecił mnie fragmentem ze swoich słów: „Musicie czuwać i cały czas wyczekiwać oraz więcej modlić się do Mnie. Musicie rozpoznać liczne podstępy i przebiegłe intrygi szatana, rozpoznać duchy, poznać ludzi oraz potrafić rozróżniać wszystkie rodzaje ludzi, zdarzeń i rzeczy(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 17, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Natchniona przez Boże słowa, wyraźnie uświadomiłam sobie, że szatan wykorzystuje moje uczucia do rodziny, by nakłonić mnie do zdradzenia Boga. Szatan wiedział, że kocham mojego syna ponad wszystko, i wykorzystywał policję jako swojego rzecznika, by mnie atakować i kusić oraz by sprawić, że przez miłość do syna wydam swoich braci i siostry. Stałabym się wtedy judaszem, który zdradził Boga i skończy przeklęty i ukarany przez Boga – szatan jest tak przebiegły i nikczemny! Myślałam o tym, że nie mogę być ze swoim synem i się nim opiekować, lecz czy nie wynikało to z tego, że rząd KPCh jest wrogiem Boga i że z szaleńczym zapałem aresztuje i prześladuje chrześcijan? A policja twierdzi, że przyczyną jest moja wiara w Boga. Czy mówiąc to, nie wywracają prawdy do góry nogami i nie przekręcają faktów? Rząd KPCh jest bezczelny i z gruntu zły! Tak więc, bez względu na to, co mówił policjant, przestałam zwracać na niego uwagę. Widząc, że nie da się mnie przekonać ani kijem, ani marchewką, oddalił się wzburzony. Pod Bożym przewodnictwem i dzięki Jego opiece, kolejny raz pokonałam pokusy szatana.

O ósmej wieczorem tego samego dnia wrócił gruby policjant, dzierżąc w dłoni wielki paralizator. Towarzyszyło mu trzech jego podwładnych. Zabrali mnie do sali gimnastycznej, zerwali ze mnie ubrania (zostawiając mnie w samej bieliźnie), a następnie przywiązali mnie sznurem do ruchomej bieżni. Gdy patrzyłam na ich twarze, z których jedna była bardziej złowroga od drugiej, ogarnęło mnie poczucie dojmującego lęku i bezradności i nie miałam pojęcia, jakim okrutnym torturom mnie teraz poddadzą, ani ile to jeszcze potrwa. Poczułam się wtedy taka słaba, że zaczęłam myśleć o śmierci. Od razu jednak uświadomiłam sobie, że nie powinnam tak myśleć, więc szybko się pomodliłam i zawołałam do Boga: „Boże Wszechmogący! Ty znasz moje serce, a ja nie chcę być judaszem i przejść do historii jako zdrajca. Moja postawa jest jednak tak niedojrzała i w obliczu tych tortur czuję się bardzo obolała i wątła – boję się, że nie będę mogła ich wytrzymać i Cię zdradzę. Boże, proszę, chroń mnie i daj mi wiarę i siłę. Proszę, bądź ze mną, prowadź mnie i kieruj mną oraz spraw, bym trwała przy świadectwie podczas tych okrutnych tortur”. Gdy skończyłam się modlić, pomyślałam o tych Bożych słowach: „Stąd w dniach ostatecznych musicie dawać świadectwo o Bogu. Bez względu na to, jak wielkie jest wasze cierpienie, powinniście iść do samego końca; nawet wydając ostatnie tchnienie nadal musicie być wierni Bogu i zdać się na Jego łaskę; tylko to jest prawdziwym umiłowaniem Boga, tylko to jest mocnym i donośnym świadectwem(Tylko doświadczając bolesnych prób, możesz poznać piękno Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Boże słowa przyniosły mi pocieszenie i wsparcie. Pozwoliły mi zrozumieć, że Bóg pozwalał, by zadawano mi te okrutne tortury, aby wyrobić we mnie prawdziwą wiarę i miłość oraz abym w całym moim cierpieniu nadal mogła być lojalna wobec Boga, podporządkowywać się Bożym zarządzeniom i planom oraz trwać przy świadectwie, polegając na Bożych słowach, bez względu na to, jak wielkie są próby, które przechodzę, lub jak straszny ból, którego doznaję. Gdy zrozumiałam Bożą wolę, natychmiast zrodziły się w moim sercu odwaga i postanowienie walki z szatanem do samego końca, i postanowiłam: „Bez względu na to, jakie muszę jeszcze przejść tortury, chcę dalej żyć. Bez względu na to, jak wielkie spotka mnie jeszcze cierpienie, będę podążała za Bogiem aż do ostatniego tchnienia”.

Właśnie wtedy podszedł do mnie ten gruby policjant i z papierosem w ustach spytał: „Będziesz mówić czy nie?”. Zdecydowanie odparłam: „Możesz mnie pobić na śmierć, ale ja dalej nic nie wiem”. Wściekły, rzucił papierosa na podłogę i dysząc z gniewu, zaczął raz za razem wbijać mi paralizator w plecy i w uda. Przeszywający ból sprawił, że całe moje ciało zlało się potem i tylko żałośnie jęczałam. Rażąc mnie paralizatorem, funkcjonariusz krzyczał: „Masz za to, że nic nie mówisz! Sprawię, że zaczniesz krzyczeć, i zobaczymy, jak długo wytrzymasz!”. Pozostali funkcjonariusze stali z boku, rechotali i mówili: „Czemu twój Bóg nie przychodzi, żeby cię uratować?”. Wypowiadali też wiele innych bluźnierstw przeciwko Bogu. Patrząc na ich demoniczne twarze, gorliwie wołałam do Boga, by dał mi wiarę i siłę, abym wytrzymała ból i zmyła uśmiech z twarzy szatana. Gdy skończyłam się modlić, zacisnęłam zęby i nie wydałam już z siebie żadnego dźwięku, bez względu na to, jak mnie dręczyli. Bez przerwy razili mnie prądem. Kiedy w jednym paralizatorze wyładowała się bateria, brali następny i torturowali mnie tak długo, aż wszystko zaszło mgłą, a śmierć wydawała mi się lepsza od życia. Nie byłam w stanie się poruszyć, a widząc, że ani drgnę, pomyśleli, że zemdlałam. Oblali mnie więc zimną wodą, żebym się ocknęła, i dalej razili prądem. W bólu pomyślałam o tych Bożych słowach: „Oto gang wspólników zbrodni![1] Zstępują oni do krainy śmiertelników, by folgować swym zachciankom i robić zamieszanie, wywołując przy tym tak wielki zamęt, że świat staje się miejscem zmiennym i pozbawionym stałości, zaś serce człowieka wypełnia panika oraz niepokój (…). Ponadto pragną nawet przejąć zwierzchnią władzę na ziemi. Tak bardzo utrudniają dzieło Boże, że ledwie może ono posuwać się naprzód cal po calu i odgradzają od niego człowieka niczym ściany z miedzi i stali. Popełniwszy tak wiele ciężkich grzechów i spowodowawszy tak wiele nieszczęść, czyżby nadal spodziewali się czegoś innego niż karcenia? Demony i złe duchy przez pewien czas szalały na ziemi i tak ściśle odgrodziły od człowieka zarówno wolę Boga, jak i Jego żmudny wysiłek, że stały się one nieprzeniknione dla ludzi. Zaprawdę, jest to grzech śmiertelny! Jak Bóg miałby się nie niepokoić? Jak miałby nie być rozgniewany? Demony i złe duchy poważnie utrudniły dzieło Boże i stawiają mu opór. Ależ są nieposłuszne! Nawet te demony, duże i małe, zachowują się jak szakale stąpające w ślady lwa i podążają za nurtem zła, wszczynając po drodze rozruchy i niepokoje(Dzieło i wejście (7), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło).

Oświecenie Bożych słów pozwoliło mi wyraźnie zobaczyć prawdziwą naturę rządu KPCh, który z całych sił nienawidzi prawdy i Boga. Partia jest przerażona, że słowa Boga Wszechmogącego tak szybko się rozprzestrzeniają się. Aby zapewnić sobie wieczną władzę, KPCh robi wszystko, by powstrzymać rozprzestrzenianie się Bożej ewangelii królestwa i nie ma żadnych oporów, by dokonywać aresztowań, torturować i brutalnie traktować Bożych wybrańców. Rząd KPCh tak bardzo terroryzuje i prześladuje nas, wierzących, ponieważ chce zniszczyć Boże dzieło w dniach ostatecznych. Usiłuje tym samym całkowicie wykorzenić przekonania religijną, by powstrzymać ludzi przed wiarą w Boga i podążaniem za Nim oraz by zamienić Chiny w ateistyczną strefę, realizując w ten sposób swój obłąkańczy cel permanentnej kontroli nad Chińczykami. Mimo tego, że rząd KPCh obwieszcza światu, iż mamy „wolność wyznania” oraz że „obywatele Chin mogą korzystać z wszystkich praw obywatelskich”, są to w rzeczywistości kłamstwa, mające na celu oszukiwanie, nabieranie i usidlanie ludzi – taktyki służące ukrywaniu złych praktyk rządu! Rząd KPCh zachowuje się przewrotnie i działa wbrew niebu, a jego istota jest istotą diabła, nieprzyjaciela Boga! W tamtej chwili absolutnie musiałam w duszy podjąć postanowienie: „Nie mogę pozwolić, by ta wielka cena, jaką Bóg za mnie zapłacił, poszła na marne. Muszę mieć determinację i sumienie. Bez względu na to, jakie okrutne tortury przyjdzie mi jeszcze znosić, będę zawsze trwała przy świadectwie o Bogu”. Właśnie wtedy obudziło się we mnie ogromne poczucie sprawiedliwości i poczułam, że Bóg jest przy mnie, dając mi siłę. Gdy później policja raziła mnie prądem, już nie czułam bólu. Ponownie doświadczyłam cudownych uczynków Boga i byłam dogłębnie przekonana o Bożej obecności – o tym, że to Bóg mnie chronił i czuwał nade mną. Policjanci torturowali mnie godzinami, lecz nie wyciągnęli ode mnie żadnych informacji. Nie mając innego wyjścia, musieli odwiązać mnie od ruchomej bieżni. Byłam całkowicie pozbawiona energii i upadłam na podłogę. Dwóch policjantów zaciągnęło mnie z powrotem do pokoju przesłuchań i posadzili mnie na krześle, a następnie przypięli mnie kajdankami do rury grzewczej. Widząc ich przygnębienie, nie mogłam powstrzymać się od dziękowania Bogu i wysławiania Go: „Boże Wszechmogący! Doświadczyłam Twojej wszechmocy i suwerenności. Widzę, że Twoja życiodajna siła może pokonać wszystkie inne siły. Bogu niech będą dzięki!”.

Czwartego dnia do pokoju przesłuchań weszło pięciu policjantów. Jeden z nich miał przy sobie paralizator i nim pstrykał. Całe dni brutalnych tortur sprawiły, że na widok błyskającego niebieskim światłem paralizatora ogarnęło mnie przerażenie. Jakiś funkcjonariusz, który mnie jeszcze nie przesłuchiwał, stanął przede mną i dźgnął mnie paralizatorem, mówiąc: „Słyszałem, że z ciebie twardy orzech do zgryzienia. Dzisiaj dokładnie sprawdzę, jaka jesteś twarda. Nie wierzę, że nie uda nam się ciebie naprawić. Zaczniesz mówić, czy nie? Jeśli nie, to właśnie dzisiaj będzie twój koniec!”. Odpowiedziałam słowami: „Nic nie wiem”. Poczuł się upokorzony i wpadł w szał. Brutalnie zepchnął mnie z krzesła na ziemię i tak przytrzymał. Inny policjant włożył mi paralizator pod koszulę i krzyczał, rażąc plecy prądem: „Zaczniesz mówić czy nie? Jeśli nie, to cię zabijemy!”. W obliczu tej agresji i otaczających mnie obrzydliwych, napastliwych twarzy, wpadłam w przerażenie i pośpiesznie zawołałam do Boga: „Boże Wszechmogący! Proszę, prowadź mnie! Proszę, daj mi prawdziwą wiarę i siłę!”. Policjanci razili mnie prądem, a ja cały czas wyłam. Czułam, jakby krew z całego ciała spływała mi do głowy i bolało tak bardzo, że cała zlałam się potem i nieomal zemdlałam. Widząc, że dalej nie zamierzam mówić, policjanci w furii zaczęli mnie wyzywać. Chwilę później, gdy byłam już na granicy utraty przytomności, znów posadzili mnie na krześle i przykuli kajdankami, a następnie na zmianę pilnowali, żebym nie zasnęła. Nie jadłam, nie piłam wody i nie spałam już od czterech dni i czterech nocy. Jeśli dodamy do tego okrutne tortury, jakim zostałam poddana, to nic dziwnego, że moje ciało było skrajnie wyczerpane. Byłam zmarznięta i głodna, a udręka tym spowodowana łączyła się z tętniącym bólem poranionego ciała – czułam, że moje życie dobiega końca. W tym stanie skrajnego osłabienia, w moich myślach pojawił się werset z Bożych słów: „Nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust Bożych(Mt 4:4). Rozmyślając nad znaczeniem tej wypowiedzi, zrozumiałam, że tylko Boże słowa mogą być dla mnie wsparciem, by w takiej sytuacji utrzymać się przy życiu. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że Bóg wykorzystuje te właśnie okoliczności, by udoskonalić moje wejście w ten aspekt prawdy. W kółko nad tym rozmyślając, nieświadomie całkowicie zapomniałam o swym cierpieniu, głodzie i wychłodzeniu.

Piątego dnia policjanci zobaczyli, że nadal uparcie milczę, i zaczęli mi napastliwie grozić: „Poczekaj tylko do wyroku. Dostaniesz przynajmniej siedem lat. Możesz jednak tego uniknąć, jeśli zaraz zaczniesz mówić!”. Wypowiedziałam wtedy w myślach modlitwę do Boga: „Boże Wszechmogący! Policja KPCh mówi, że skażą mnie na siedem lat więzienia, ale ja wiem, że to nie nich należy ostatnie słowo, jako że mój los jest w Twoich rękach. Boże, wolę spędzić resztę życia w więzieniu i pozostać na prawdziwej drodze, niż kiedykolwiek Cię zdradzić!”. Następnie policjanci próbowali nakłonić mnie, bym zdradziła Boga, sprowadzając mojego niewierzącego męża. Gdy zobaczył mnie całą posiniaczoną w kajdankach, powiedział ze smutkiem w głosie: „Do tej pory widziałem kajdanki tylko w telewizji. Nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę je na tobie”. Słysząc, jak to mówi, i widząc jego przygnębienie, szybko pomodliłam się do Boga, prosząc, by mnie chronił, żeby moje uczucia do rodziny nie stały się przyczyną, dla której dam się złapać w pułapkę. Gdy skończyłam się modlić, spokojnie powiedziałam do męża: „Wierzę w Boga. Nie kradnę ani nie rabuję. Chodzę tylko na zgromadzenia i czytam Boże słowa. Staram się być osobą uczciwą, jak wymaga tego Bóg. Nie popełniłam żadnego przestępstwa, a chcą skazać mnie na więzienie”. Mąż odpowiedział: „Znajdę ci prawnika”. Widząc, że nie stara się mnie przekonać, bym przekazała policji jakieś informacje o kościele i moich braciach i siostrach, lecz proponuje mi wynajęcie prawnika, policjant wyprowadził go z sali. Wiedziałam, że w ten sposób Bóg mnie chroni, ponieważ moje uczucia do rodziny są bardzo głębokie i gdyby mój mąż powiedział coś, co wyrażałoby troskę o mój stan fizyczny, nie wiem, czy udałoby mi się zachować siłę. To właśnie Boże przewodnictwo i ochrona umożliwiły mi pokonanie pokusy szatana.

Policjanci zrozumieli, że nie udało im się wywieść mnie w pole, więc powiedzieli z wściekłością: „Za chwilę damy ci zastrzyk, który doprowadzi cię do szaleństwa. Potem cię wypuścimy i nawet nie będziesz mogła umrzeć!” Poczułam niepokój, który natychmiast przerodził się w przerażenie. Pomyślałam o tym, jak okrutny i z gruntu zły jest rząd KPCh: gdy aresztują któregoś z przywódców kościelnych, a mimo bicia i okrutnych tortur wciąż nie mogą uzyskać żadnych informacji o kościele, wówczas wstrzykują człowiekowi jakieś substancje, które doprowadzają ludzi do szaleństwa, do schizofrenii – niektórzy bracia i siostry zostali w ten sposób potraktowani przez rząd KPCh. Serce zaczęło mi walić jak szalone na samą myśl: „Czy naprawdę te sługusy KPCh będą się nade mną znęcać, aż stracę zmysły i skończę błąkając się gdzieś jak pomyleniec?”. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej się bałam i nic nie mogłam poradzić na to, że cała oblałam się potem. Pośpiesznie pomodliłam się do Boga i zawołałam do Niego: „Boże Wszechmogący! Pachołki KPCh chcą mi coś wstrzyknąć, by doprowadzić mnie do szaleństwa, i boję się, że zwariuję. Boże! Choć wiem, że mam trwać przy świadectwie o Tobie, ogarnia mnie teraz trwoga i lęk. Boże, proszę, chroń moje serce i daj mi prawdziwą wiarę, abym mogła powierzyć Ci moje życie i moją śmierć oraz podporządkować się twoim zarządzeniom i planom”. Wtedy przypomniałam sobie słowa Pana Jezusa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz nie mogą zabić duszy. Bójcie się raczej tego, który może i duszę, i ciało zatracić w piekielnym ogniu(Mt 10:28). Boże słowa dały mi wiarę i siłę. „Tak” – pomyślałam. Te diabły mogą zabić lub okaleczyć moje ciało, lecz nie mogą zabić ani okaleczyć mojej duszy. Bez Bożego pozwolenia nie popadnę w szaleństwo, nawet jeśli mi coś wstrzykną. Następnie pomyślałam o tych Bożych słowach: „Kiedy ludzie są gotowi poświęcić swoje życie, wszystko staje się błahe i nikt nie może ich pokonać. Co może być ważniejsze od życia? W ten sposób szatan staje się niezdolny do dalszego działania w ludziach, nie ma niczego, co może zrobić z człowiekiem(Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 36, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Gdy rozmyślałam nad Bożymi słowami, strach, który odczuwałam głęboko w sercu, powoli zniknął i nie odczuwałam już takiego przerażenia. Zamiast tego byłam gotowa oddać się w Boże ręce i podporządkować Jego władzy bez względu czy mam żyć, czy umrzeć, czy też zostać obłąkaną wariatką. Właśnie wtedy jeden z funkcjonariuszy przyniósł strzykawkę zawierająca ową substancję i zaczął mi grozić, mówiąc: „Zaczniesz mówić czy nie. Jeśli nie będziesz gadać, zaraz ci to wstrzyknę!”. Całkowicie wolna od strachu odpowiedziałam: „Rób, co chcesz. Cokolwiek się stanie, to twoja odpowiedzialność”. Widząc, że się nie boję, powiedział srogim głosem do innego funkcjonariusza: „Idź i przynieś tę strzykawkę z wirusem AIDS! To jej wstrzykniemy”. Jako że nadal nie okazywałam strachu, zagryzł zęby ze złości i powiedział: „Ty suko! Jesteś twardsza niż Liu Hulan!”, po czym rzucił strzykawkę na stół. Przepełniała mnie radość. Jako że Boże słowa kolejny raz poprowadziły mnie do upokorzenia szatana, nie mogłam nie zmówić modlitwy wdzięczności dla Boga. W końcu policjanci zdali sobie sprawę, że nie wydobędą ode mnie informacji, na których im zależało, więc zrezygnowani odeszli.

Wykorzystawszy wszystkie swoje karty i nie osiągnąwszy zamierzonego celu, policjanci nie mieli wyjścia i musieli odesłać mnie do aresztu śledczego. Gdy tylko tam dotarłam, strażnicy podburzyli pozostałe więźniarki: „Ona wierzy w Błyskawicę ze Wschodu. Przywitajcie ją ciepło!”. Zanim zdołałam zareagować, kilka więźniarek ruszyło na mnie i zaciągnęło mnie do toalety, gdzie rozebrały mnie do naga umyły mnie w lodowatej wodzie. Wraz z każdym kolejnym wiadrem zimnej wody wylanym na moje ciało miałam wrażenie, jakby uderzały we mnie lodowate kamienie, sprawiające wielki ból. Było mi tak przeraźliwie zimno, że cała dygotałam. Kucnęłam na podłodze z głową schowaną w rękach, w sercu wołając nieustannie do Boga. Po chwili jedna z więźniarek stwierdziła: „Dobra. Wystarczy. Nie chcemy, żeby się pochorowała”. Na jej słowa więźniarki wymierzające mi karę, przerwały. Kiedy ta, która zdecydowała, że już dość, dowiedziała się, że od pięciu dni nic nie jadłam, podczas obiadu dała mi pół kukurydzianej bułki gotowanej na parze. Byłam świadoma, że to Bóg miał wzgląd na moją słabość i sprawił, że ta więźniarka mi pomogła. Zrozumiałam, że Bóg jest zawsze ze mną i z głębi serca podziękowałam Mu za Jego miłosierdzie i zbawienie.

W areszcie mieszkałam z przeróżnymi więźniarkami. Każdy z trzech posiłków składał się z kawałka kukurydzianego chleba na parze i dwóch pasków solonej rzepy lub z miski kapuścianej zupy, pełnej pływających robaków, a prawie pozbawionej kapusty. Raz w tygodniu dostawaliśmy mączny posiłek, lecz nadal była to tylko bułka na parze o wielkości pięści – nie można było się tym najeść. Oprócz recytowania więziennego regulaminu, codziennie wyznaczano nam takie limity w wykonywaniu drobnego rękodzieła, że nie sposób ich było zrealizować. Jako że moje ręce wyniku noszenia ciasnych kajdanek i wielokrotnego rażenia prądem straciły sprawność do tego stopnia, że nie miałam w nich czucia, a rękodzieła, które miałyśmy wykonywać, były tak małe, że nie mogłam utrzymać ich w dłoniach i nie potrafiłam wyrobić normy. Raz, gdy nie wykonałam swojego limitu, strażniczki kazały pozostałym więźniarkom pilnować mnie przez całą noc, żebym nie mogła zasnąć. Często karano mnie też w taki sposób, że musiałam stać na warcie i pozwalano mi spać tylko cztery godziny na noc. W tym czasie policja KPCh stale mnie przesłuchiwała. Kazali nawet napisać list mojemu synowi, próbując mnie nakłonić do zdradzenia Boga. Jednak pod Bożą opieką i dzięki Jego przewodnictwu udało mi się przejrzeć sprytne plany szatana i wytrwać przy świadectwie. Mimo że nie ustalili na mój temat nic, co by mnie obciążało, i tak oskarżyli mnie o „zakłócanie porządku publicznego” i skazali na trzy lata reedukacji poprzez pracę.

Zostałam uwolniona 2 grudnia 2005 roku, po odsiedzeniu całego wyroku. Doświadczywszy tej walki pomiędzy sprawiedliwością a niegodziwością, choć ucierpiałam zarówno na ciele, jak i na umyśle, zrozumiałam wiele prawd i wyraźnie zobaczyłam sprzeciwiającą się Bogu, demoniczną istotę KPCh. Udało mi się też uzyskać pewne rzeczywiste zrozumienie Bożej wszechmocy, suwerenności, cudowności i mądrości oraz realnie doświadczyć Bożej miłości do mnie i Jego zbawienia. Gdy te diabły mnie prześladowały i torturowały, moim głównym wsparciem było zawsze pojawiające się na czas Boże oświecenie i przewodnictwo Bożych słów, co dało mi determinację i odwagę, by walczyć z szatanem do upadłego. Gdy szatan próbował różnych przebiegłych zagrywek, by nakłonić mnie do zdradzenia Boga, to właśnie Bóg w samą porę używał swoich słów, by mnie ostrzec i poprowadzić oraz zetrzeć wszelki kurz z moich duchowych oczu, abym mogła przejrzeć szatańskie plany i wytrwać przy swoim świadectwie. Kiedy te demony poddawały mnie torturom tak okropnym, że nawet śmierć wydawała się nieomal lepszym rozwiązaniem, a moje życie wisiało na włosku, Boże słowa były fundamentem mojego przetrwania. Przekazywały mi ogromną wiarę i siłę i umożliwiały uwolnienie się z uścisku śmierci. Wszystko to pozwoliło mi zobaczyć naprawdę piękną i dobrą istotę Boga – tylko Bóg prawdziwie kocha ludzkość. Natomiast rząd KPCh, ta banda szatana i demonów, potrafi tylko deprawować, krzywdzić i pożerać ludzi! Dzisiaj, w świetle coraz bardziej brutalnych ataków KPCh na Kościół Boga Wszechmogącego, jestem całkowicie zdeterminowana, by całkowicie odrzucić tego starego diabła – rząd KPCh, by oddać swoje serce Bogu i robić wszystko, co w mojej mocy, by dążyć do prawdy i starać się kochać Boga. Aby odpłacić Bogu za udzielenie mi łaski swojego zbawienia, będę szerzyć ewangelię Bożego królestwa i sprowadzać przed Boży tron tych, którzy w Niego szczerze wierzą i tęsknią za poznaniem prawdy, a dotąd byli tak mocno oszukiwani przez rząd KPCh!

Przypisy:

1. „Wspólnicy zbrodni” podobni są do „bandy opryszków”.

a. W oryginale jest „to jest symbol bycia niezdolnym do bycia”.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Czas na Brutalne tortury

Autorstwa Chen Hui, ChinyWychowałam się w przeciętnej chińskiej rodzinie. Ojciec był wojskowym, a ponieważ moja osobowość była kształtowana...

Dzień po dniu w więzieniu KPCh

Autorstwa Yang Yi, ChinyJestem chrześcijanką należącą do Kościoła Boga Wszechmogącego i wierzę Boga Wszechmogącego od ponad dziesięciu lat....

Połącz się z nami w Messengerze