Policja żąda gotówki

17 lutego 2025

Autorstwa Gao Hui, Chiny

Pewnego dnia w lipcu 2009 roku przybiegła do mojego domu pewna siostra i powiedziała, że przywódca naszego kościoła został aresztowany, a policja przechwyciła część pokwitowań otrzymania pieniędzy. Kiedy to usłyszałam, byłam bardzo przejęta i pomyślałam: „Moja rodzina przechowuje część pieniędzy kościoła. Na pokwitowaniach widnieje moje nazwisko i nazwisko mojego męża. Jeśli te pokwitowania wpadną w ręce policji, na pewno zostaniemy aresztowani, a pieniądze skonfiskowane”. W pośpiechu przenieśliśmy więc pieniądze kościoła w inne miejsce.

Kilka dni później szef bezpieczeństwa publicznego z naszej wsi przeszukał nasz domu w towarzystwie ponad dwudziestu innych funkcjonariuszy. Jeden z nich pokazał nam kwit i zapytał: „Ty to napisałaś? Natychmiast oddaj 250 000 juanów, które przechowujesz dla kościoła!”. Trochę spanikowałam, więc natychmiast pomodliłam się w sercu do Boga: „Drogi Boże, proszę, daj mi wiarę i siłę. Nie będę jak Judasz i Cię nie zdradzę”. Po modlitwie przyszły mi do głowy słowa Boga: „Nic, co dzieje się we wszechświecie, nie dokonuje się bez Mojej ostatecznej decyzji. Czy istnieje coś, co nie byłoby w Moich rękach?(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 1, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Pomyślałam sobie: „Wszystko jest w rękach Boga, muszę polegać na Bogu, aby stawić czoła tej próbie”. Potem policjant naciskał na nas: „Kto dał wam środki na przechowanie? Oddawajcie pieniądze!”. Cała w nerwach myślałam: „Pieniądze są ofiarą, którą Bogu składają Jego wybrańcy. Jakie macie do nich prawo? Dlaczego miałabym je wam oddać?”. Widząc, że milczymy, policjant chwycił mojego męża za głowę i uderzył nią o ścianę, znów pytając, gdzie są pieniądze. Byłam zdenerwowana i po prostu wściekła. Mój mąż miał problemy zdrowotne po wcześniejszym wypadku samochodowym, więc naprawdę mógł nie znieść takiego traktowania. Szef bezpieczeństwa publicznego powiedział do funkcjonariusza: „Ten jest chory, może się przekręcić”. Funkcjonariusz w końcu przestał, najwyraźniej nie chcąc być odpowiedzialnym za morderstwo. Następnie zabrali mnie do innego pomieszczenia, przykuli kajdankami do skutera i zaczęli ostre przesłuchanie: „Gdzie schowałaś te dwieście pięćdziesiąt tysięcy? Jeśli nam powiesz, nie aresztujemy cię i nie stracisz dobrej opinii. Jak nie powiesz, to dopiero będziesz mieć kłopoty!”. Kiedy nie odpowiedziałam, ponad dziesięciu funkcjonariuszy zaczęło gorączkowo przeszukiwać nasz dom. Przetrząsnęli wszystko, wewnątrz i na zewnątrz, wszystkie szafy i schowki pod łóżkami, zdjęli nawet tylne pokrywy telewizora i pralki, aby zajrzeć do środka. Niektórzy z funkcjonariuszy czołgali się po ziemi, stukając w płytki podłogowe, inni rozeszli się po domu i opukiwali ściany. Kiedy wydawało im się, że w jakimś miejscu słychać pustkę, rozbijali je, aby sprawdzić. Wkrótce usłyszałam podniecony okrzyk: „Tu są! Znaleźliśmy”. Jeden z nich przybiegł z workiem pełnym pieniędzy w rękach i zaczęli liczyć. W sumie znaleźli 121 500. Powiedziałam im: „To są oszczędności mojej rodziny”. Ale oni mnie zignorowali. Ponieważ nadal nie znaleźli całych dwustu pięćdziesięciu tysięcy, szukali dalej. Przeszukali każdy najmniejszy zakamarek. Rozebrali budę dla psa i rozbili na kawałki nasz marmurowy stół. Zniszczyli nawet komin na dachu. W kilku pokojach zerwali podłogi i przekopali całą ziemię pod drzewami na podwórku, aby tylko znaleźć pieniądze. Patrzyłam bezradnie, jak wywracają nasz dom do góry nogami. Byłam wściekła. W dążeniu do przejęcia pieniędzy kościoła KPCh nie cofnie się nawet przed największą podłością. Co za banda demonów! Byłam wściekła, ale jednocześnie pełna obaw. Po wypadku samochodowym mój mąż nie był w stanie wykonywać ciężkiej pracy fizycznej, więc to ja stałam się głównym żywicielem naszej rodziny. Przez te lata byliśmy tak oszczędni, jak to tylko możliwe, i bardzo ciężko pracowaliśmy, aby zaoszczędzić te pieniądze. Co mieliśmy zrobić teraz, kiedy policja zabrała nam wszystkie oszczędności? Nasz syn był już dorosły i szykował się do ślubu. Teraz nie stać nas było, aby zorganizować mu wesele. Naprawdę nie wiedziałam, jak poradzę sobie z tym niepowodzeniem. Mogłam jedynie modlić się do Boga i prosić o Jego prowadzenie. Po modlitwie pomyślałam o Hiobie, którego kusił szatan. W ciągu jednej nocy odebrano mu całą trzodę żyjącą w górach. W jednej chwili stracił gromadzone przez wiele lat bogactwo, zmarło również dziesięcioro jego dzieci. Całe jego ciało pokryło się wrzodami, ale on nigdy się nie skarżył, mówił nawet: „Jahwe dał, i Jahwe zabrał; błogosławione niech będzie imię Jahwe” (Hi 1:21). Hiob przeszedł tak wielką próbę, a trwał przy świadectwie i upokorzył szatana. Gwałtowne przeszukanie naszego domu przez funkcjonariuszy i zarekwirowanie naszych pieniędzy to był atak i pokusa szatana. Musiałam wziąć przykład z Hioba, zdać się na Boga i wykorzystać moją wiarę, aby przetrwać te okoliczności. Bez względu na wszystko nie mogłam oddać pieniędzy Kościoła i musiałam wytrwać niewzruszenie przy świadectwie o Bogu.

Policja przeszukiwała mój dom do drugiej czy trzeciej nad ranem. Przetrząsali go przez ponad siedem godzin, ale nie znaleźli więcej pieniędzy. Mój mąż stracił przytomność od ciosu, a mnie zabrano na przesłuchanie na komisariat uzbrojonej policji. W pomieszczeniu, do którego mnie zabrano, czekało już czterech lub pięciu policjantów w cywilu. Wyglądali jak typy spod ciemnej gwiazdy i wpatrywali się we mnie ze złowrogimi uśmieszkami. Byłam przerażona, a ręce trzęsły mi się w niekontrolowany sposób. Pospiesznie pomodliłam się do Boga, aby dał mi wiarę. Po modlitwie przyszedł mi do głowy Daniel, który został uwięziony i wrzucony do jaskini lwów, ale dzięki Bożej opiece lwy go nie zjadły. Wszystko jest w rękach Boga. Szatan może być okrutny i zły, ale to Bóg wyznacza mu granice. Bez Bożego pozwolenia nie mogliby mnie skrzywdzić. Musiałam polegać na Bogu i dawać niewzruszone świadectwo. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł komisarz polityczny z Biura Bezpieczeństwa Publicznego, trzymając w ręku kartkę papieru. Nie mówiąc mi nawet, co jest na niej napisane, zażądał, żebym ją podpisała. Kiedy odmówiłam, wziął plastikową pałkę i zaczął bić mnie po rękach i ustach. Już po kilku uderzeniach zaczęłam puchnąć. Wtedy powiedział do dwóch stojących przy mnie funkcjonariuszy: „Nie dajcie jej zasnąć. Za dwa dni się złamie i wtedy wszystko nam wyśpiewa”. Potem zwrócił się do mnie i zaczął mi grozić: „Jeśli nie powiesz nam, gdzie są pieniądze, zrównam twój dom z ziemią!”. Naprawdę się zaniepokoiłam. Dom, który zbudowaliśmy tak wielkim wysiłkiem, został zniszczony przez policję w ciągu zaledwie kilku godzin. Ci ludzie byli okrutni i zdolni do wszystkiego – jeśli nie powiem im, gdzie znajdują się pieniądze kościoła, to czy naprawdę zburzą mój dom? Czy zamęczą mnie na śmierć? Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej byłam przerażona. Modliłam się nieustannie do Boga i wtedy przyszły mi na myśl słowa Pana Jezusa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz nie mogą zabić duszy. Bójcie się raczej tego, który może i duszę, i ciało zatracić w piekielnym ogniu(Mt 10:28). Słowa Boga dały mi wiarę i odwagę. Moje życie było w rękach Boga. Choćby nie wiem jak byli okrutni, mogliby jedynie zniszczyć moje ciało, a bez Bożego pozwolenia nie mogli mi nic zrobić. Gdyby Bóg pozwolił policji odebrać mi życie i zniszczyć mój dom, byłam gotowa się podporządkować. Gdy to sobie uświadomiłam, przestałam się tak bardzo bać. Policjanci zawlekli mnie do krzesła i przykuli kajdankami. Gdy tylko powieki zaczynały mi opadać, kopali mnie mocno w nogi. Przez całą noc nie zmrużyłam oka.

Następnego dnia rano kilku funkcjonariuszy przesłuchiwało mnie na zmianę, aby się dowiedzieć, gdzie są pieniądze kościoła. Komisarz, wyraźnie tracąc cierpliwość, zapytał: „Co się stało z pieniędzmi, które przechowywałaś? Na pokwitowaniu jest wyraźnie napisane: 250 000, dlaczego znaleziono tylko część? Gdzie jest reszta?”. Spuściłam głowę i nic nie powiedziałam. On wciąż naciskał: „Wydałaś resztę? Powiedz mi natychmiast!”. Pomyślałam sobie: „Nigdy nie sprzeniewierzylibyśmy pieniędzy Kościoła. To są ofiary złożone Bogu przez Jego wybrańców. Ludzie, którzy sprzeniewierzają ofiary, są demonami, zostaną przeklęci i ukarani w piekle!”. Następnie komisarz próbował łagodniejszym tonem namówić mnie, bym zdradziła, gdzie są pieniądze. Powiedział: „Po prostu nam powiedz i natychmiast będziesz mogła wrócić do rodziny”. A potem dodał: „Odbywałem służbę niedaleko twojego domu, właściwie jesteśmy sąsiadami. Powiedz nam teraz, a nie będziesz miała żadnych problemów”. Pomyślałam sobie, że ci oficerowie mają różne podstępne metody. Nie mogę dać się nabrać na ich sztuczki. Wtedy inny funkcjonariusz zapytał mnie: „Nie przechowywałaś 250 000? Zostało tylko 121 500, więc ile lat zamierzasz czekać, zanim zwrócisz nam resztę pieniędzy? Jeśli tylko napiszesz skrypt dłużny, wypuścimy cię do domu. Co ty na to?”. Słysząc to, wpadłam w gniew i ogarnęła mnie nienawiść. Ukradli nam wszystkie pieniądze i jeszcze żądają skryptu dłużnego? To było niedorzeczne!

Około pierwszej w nocy policjant znów wypytywał mnie o miejsce przechowywania pieniędzy kościoła, mówiąc: „Czy wiesz, skąd pochodzą te pieniądze? To są ciężko zarobione pieniądze ludu i powinny być ludowi zwrócone”. Gdy patrzyłam na jego paskudną twarz, zrobiło mi się niedobrze. Te pieniądze zostały zarobione ciężką pracą ludzi wybranych przez Boga, którzy otrzymali Bożą łaskę, a następnie złożyli ofiarę Bogu. To chyba jasne, że była to ofiara dla Boga. Te pieniądze nie miały nic wspólnego z „ciężko zarobionymi pieniędzmi ludu”. Czyż nie było to po prostu wierutne kłamstwo? Ten spektakl policji KPCh pozwolił mi o wiele wyraźniej zobaczyć ich złe oblicze. Wzbudzili we mnie obrzydzenie i pogardę. Tym bardziej nie miałam ochoty się do nich odzywać. Kiedy nadal milczałam, dwóch funkcjonariuszy wymierzyło mi tyle ciosów w twarz, że straciłam rachubę. Policzkowali mnie, aż zabrakło im sił, a potem zaczęli mnie bić plastikową teczką. Kręciło mi się w głowie, obraz zamazywał mi się przed oczami i niemiłosiernie bolały mnie policzki. Następnie porazili mnie prądem, dotykając kajdanek paralizatorem. Prąd przeszył całe moje ciało, a każdy nerw był jak odrętwiały. Czułam, że lepiej byłoby umrzeć. Ale oni nadal nie odpuszczali. Kopali mnie po goleniachczubkami skórzanych buciorów i boleśnie miażdżyli stopy obcasami. Ból był przeszywający. Po biciu i torturach byłam kompletnie wyczerpana, kręciło mi się w głowie i czułam, że jestem o krok od śmierci. Nieustannie modliłam się do Boga, aby dał mi siłę do zniesienia cierpienia i dawania niewzruszonego świadectwa. Po modlitwie przyszedł mi na myśl hymn ze słowami Boga Jak być doskonalonym: „Gdy stajesz wobec cierpienia, musisz umieć odłożyć na bok troskę o swoje ciało i nie uskarżać się na Boga. Kiedy zaś Bóg ukryje się przed tobą, musisz potrafić mieć wiarę, aby za Nim podążać i podtrzymywać swą dotychczasową miłość do Niego, nie dopuszczając do tego, by się zachwiała lub osłabła. Bez względu na to, co Bóg uczyni, musisz pozwolić Mu rozporządzać sobą wedle Jego woli i być gotowym raczej przekląć własne ciało niż zacząć się na Niego uskarżać. Gdy zaś stajesz wobec prób, musisz być gotów znieść ból rezygnacji z tego, co kochasz, być gotów na gorzkie łzy, by zadowolić Boga. Tylko taka postawa oznacza prawdziwą miłość i wiarę(Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To prawda. Moje ciało trochę wycierpiało podczas tortur, ale Bóg wykorzystał to cierpienie, aby udoskonalić moją wiarę. Bez względu na to, jak policja mnie torturowała i męczyła, musiałam polegać na Bogu i trwać niewzruszenie w świadectwie o Nim. Jeden z policjantów kazał mi wstać, ale moje ręce były przykute kajdankami do podłokietników krzesła, więc nie byłam w stanie tego zrobić. Mogłam jedynie zgiąć się w pasie, a ponad trzydziestokilogramowe krzesło wisiało na moich nadgarstkach. Następnie funkcjonariusz energicznie potrząsnął krzesłem, przez co kajdanki wrzynały się głęboko w moje nadgarstki. Było to niewiarygodnie bolesne. Uśmiechnął się złowrogo i powiedział: „To twoja wina, nie nasza”. Zamknęłam oczy i próbowałam walczyć z bólem. Słyszałam ich maniakalny śmiech i byłam pełna pogardy dla tej bandy demonów.

Minął już dzień i cała noc, odkąd przykuto nie do tego krzesła. Bolała mnie głowa i plecy, kręciło mi się w głowie. Byłam zupełnie rozbita i nie wiedziałam, jak długo jeszcze wytrzymam. Wołałam do Boga w moim sercu: „Dobry Boże! Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Proszę, daj mi wiarę i siłę, abym mogła wytrwać niewzruszenie przy świadectwie mimo największych trudności”. Po modlitwie przyszedł mi na myśl fragment Bożych słów: „Moje dzieło wśród grupy ludzi w dniach ostatecznych jest przedsięwzięciem bezprecedensowym, tak więc aby Moja chwała mogła wypełnić wszechświat, wszyscy ludzie muszą znosić dla Mnie ostatni trud. Czy rozumiecie Moje intencje? To ostatnie wymaganie, jakie stawiam człowiekowi, a mianowicie mam nadzieję, że wszyscy ludzie potrafią złożyć Mi mocne, donośne świadectwo przed wielkim czerwonym smokiem, że potrafią oni ofiarować Mi siebie oraz wypełnić Moje wymogi ten ostatni raz. Czy naprawdę potraficie to uczynić?(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 34, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Boże słowa dodały mi otuchy i tchnęły we mnie nadzieję. To właśnie pośród tych trudności powinnam nieść świadectwo przed szatanem. Powinnam znosić ból i cierpienie, niewzruszenie trwać przy świadectwie i upokarzać szatana! Dzięki Bożym słowom poczułam, że Bóg jest zawsze przy mnie i ból nieco zelżał. Po nocy tortur i bicia całe moje ciało było obite i posiniaczone. Moja twarz była cała w sińcach, a stopy spuchnięte. Byłam w bardzo kiepskim stanie. Funkcjonariusz z następnej zmiany nie mógł znieść tego widoku i powiedział: „Tamci mocno przeholowali. Rolnikom i tak ciężko jest zarobić na życie, a teraz jeszcze skradziono im tyle pieniędzy”.

Trzeciego dnia komisarz przyszedł, aby znów przesłuchiwać mnie na temat mojej wiary i miejsca ukrycia 250 000 juanów. Powiedziałam: „Te 250 000 juanów już przeniesiono. Zabraliście pieniądze mojej rodziny”. Komisarz natychmiast odwrócił się i powiedział do protokolanta: „Nie zapisuj tego”. Zapytałam: „Dlaczego nie?”. Wściekły poderwał z krzesła, trzasnął w stół i krzyknął: „Kto tu prowadzi przesłuchanie? Kto zabrał pieniądze? Nazwisko! Gdzie poszedł?”. Kiedy nadal nic nie mówiłam, powiedział z wściekłością: „Jeśli nie powiesz mi teraz, to dopilnuję, żeby twoje dzieci nigdy nie dostały pracy. Twoja rodzina tego nie przetrwa!”. Bardzo się zmartwiłam, gdy to usłyszałam. Moje dzieci były jeszcze młode – jeśli KPCh naprawdę pozbawi je pracy, to jak poradzą sobie w przyszłości? Po modlitwie pomyślałam o słowach Boga: „Los człowieka jest w rękach Boga. Nie jesteś w stanie pokierować sobą: mimo wszelkich swych usilnych starań i zajęć, człowiek pozostaje niezdolny do kontrolowania siebie w swym własnym imieniu. Gdybyś mógł poznać własne perspektywy, kontrolować swój los, czy nadal byłbyś istotą stworzoną?(Przywrócenie normalnego życia człowieka i doprowadzenie go do cudownego miejsca przeznaczenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po rozważeniu słów Boga poczułam się o wiele spokojniejsza. Przyszłość moich dzieci była w rękach Boga. Wielki czerwony smok nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Powinnam polegać na Bogu i niewzruszenie trwać przy świadectwie! Jeśli chodzi o przyszłość moich dzieci i los mojej rodziny, Bóg już dawno to wszystko przewidział. Byłam gotowa podporządkować się Bożym planom i zarządzeniom.

Następnego dnia razem z szefem bezpieczeństwa publicznego przyprowadzili mojego syna. Kiedy syn zobaczył moją posiniaczoną i opuchniętą twarz, rozpłakał się i powiedział: „Mamo, nie martw się. Nie weźmiemy teraz ślubu, a ja skądś pożyczę pieniądze, żeby cię stąd wyciągnąć”. Słysząc to, zadrżałam; czułam się okropnie. Potem komisarz polecił szefowi bezpieczeństwa publicznego: „Ty też musisz pomóc w rozwiązaniu tej sprawy z pieniędzmi”. A potem dodał: „Czy oni mają jakichś krewnych? Sprawdź, czy mogą pożyczyć od nich pieniądze”. Tamten przytaknął i ukłonił się, mówiąc: „Jak wrócę, porozmawiam z jej siostrą i bratem, i każę też jej mężowi coś wymyślić”. Widząc ich chciwość, ze złością odpowiedziałam: „Nie utrzymuję kontaktu z moim bratem i siostrą. Proszę się z nimi nie kontaktować”. Inny funkcjonariusz krzyknął: „Czy na kwicie nie jest napisane 250 000? Znaleźliśmy tylko 120 000, więc choćby nie wiem co, będziesz musiała dopłacić różnicę”. Przyparta do muru, bez żadnych innych możliwości, powiedziałam: „Sprzedajcie mój dom”. Szef bezpieczeństwa publicznego obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem i odrzekł: „Nie jest wiele wart. Myślisz, że sprzedając go, wyrównasz różnicę?”. Słysząc to, funkcjonariusz zaczął znów zmuszać mojego syna do pożyczenia pieniędzy. Mój syn nie miał innego wyjścia, jak tylko się zgodzić. Wyszedł zalany łzami. Byłam wtedy wściekła – wielki czerwony smok jest niezwykle podły i nikczemny. Zawsze twierdzą, że są za wolnością religijną, ale w rzeczywistości prześladują, aresztują i brutalnie traktują wiernych. Używają wszelkich środków, aby kraść nasze pieniądze, zagarniać Boże ofiary, pozostawiając ludzi bez środków do życia. Zobaczyłam wyraźnie, że wielki czerwony smok jest tylko demonem, który sprzeciwia się Bogu i brutalnie traktuje ludzi. To wszystko wzmocniło moją determinację, by iść za Bogiem. Mimowolnie zaczęłam w myślach śpiewać hymn: „Dzięki próbom i udrękom wreszcie się obudziłem. Zobaczyłem, że szatan jest nikczemny, okrutny i zły. W moim sercu rozpalił się ogień wściekłości. Przyrzekłem sobie, że będę się buntować przeciwko wielkiemu, czerwonemu smokowi i nieść świadectwo o Bogu” (Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni, Ślubuję lojalnie podążać za Bogiem aż do śmierci). Bez względu na prześladowania ze strony szatana, upokorzę go, niewzruszenie trwając przy świadectwie.

Przez następnych kilka dni stosowano inne formy tortur. Przykuli mnie do krzesła i nie pozwalali spać ani jeść, a jednocześnie ciągle próbowali wyciągnąć ze mnie informację, gdzie są pieniądze. Przez cały czas byłam strzępkiem nerwów. Ósmego dnia, kiedy komisarz nadal nie wydusił ze mnie zeznań, znowu przyprowadził mojego syna i powiedział mu, że nie wypuszczą mnie, dopóki nie zbierze 130 000. Mój syn, marszcząc czoło, powiedział, że nie da rady zebrać takiej sumy. Ze złością wykrzyknęłam: „Jesteśmy tylko prostą rodziną rolników, a mój mąż od wielu lat choruje, skąd mamy wziąć tyle pieniędzy?”. Ale komisarz nie zwracał na mnie uwagi. Spiorunował wzrokiem mojego syna i powiedział mu: „Wracaj i znajdź sposób, żeby zdobyć te pieniądze”.

Dziesiątego dnia zorientowali się, że nie wyciągną ze mnie nic wartościowego, więc wypuścili mnie do domu. Kiedy odchodziłam, powiedzieli, żebym jak najszybciej oddała im resztę z tych 250 000. Powiedzieli także: „Jeśli znajdziesz dla nas osobę, która oddała ci pieniądze na przechowanie, dostaniesz swoje pieniądze z powrotem”. Pomyślałam sobie: „Dobrze wiedzą, że to są pieniądze mojej rodziny, że to nie są pieniądze kościoła, i chcą to wykorzystać, żeby mnie zmusić do sprzedania braci i sióstr. Niedoczekanie!”. Dopiero później dowiedziałam się, że mój syn dał policji ponad 80 000 juanów, żeby mnie zwolniono.

Już wcześniej nie wiodło nam się najlepiej, a kiedy policja zabrała nasze oszczędności, życie stało się jeszcze trudniejsze. Cierpiałam na drżenie rąk, a po policyjnych torturach jeszcze mi się pogorszyło. Nie byłam nawet w stanie ugotować posiłku, a co dopiero iść do pracy, a na mojego męża również nie mogliśmy liczyć. Bez żadnego źródła dochodu ledwo starczało nam pieniędzy na warzywa, makaron i inne artykuły codziennego użytku. Pewnego razu nie stać mnie było nawet na papier toaletowy. Zostaliśmy ograbieni przez KPCh i teraz nie starczało nam nawet na przeżycie. Jak mieliśmy żyć w ten sposób? Myśląc o tym, popadałam w przygnębienie. Na domiar złego co jakiś czas dostawaliśmy telefoniczne wezwania na policję. Za każdym razem na dźwięk telefonu byłam cała w nerwach. Co gorsza, nasi krewni i przyjaciele omijali nas z daleka, bo nie chcieli być w to wplątani. A ludzie we wsi nieustannie nas osądzali. Czułam się taka udręczona i ogarniało mnie przygnębienie. Nie mogłam tego znieść, więc po prostu wychodziłam sama na pole i płakałam. Ze łzami modliłam się do Boga: „Dobry Boże! Czuję się tak słaba w tej sytuacji i nie wiem, jak mam ją przetrwać. Modlę się, abyś mnie prowadził i dał mi wiarę i siłę”. Po modlitwie pomyślałam o fragmencie Bożych słów: „Ścieżka, którą prowadzi nas Bóg, nie wiedzie prosto w górę, lecz jest krętą, wyboistą drogą. Bóg mówi ponadto, że im bardziej kamienista jest ścieżka, tym lepiej jest w stanie ukazać nasze kochające serca. Jednakże nikt z nas nie potrafi sam odkryć takiej ścieżki. W ramach swego doświadczenia przemierzyłem wiele kamienistych i zdradzieckich ścieżek i znosiłem wielkie cierpienie. Czasami bywałem nawet pogrążony w tak wielkim żalu, że chciałem głośno zapłakać, lecz kroczę tą ścieżką aż do dzisiaj. Wierzę, że jest to ścieżka, którą prowadzi nas Bóg, znoszę więc udrękę całego tego cierpienia i wciąż idę naprzód. Tak bowiem zrządził Bóg, więc któż może przed tym uciec? Nie proszę o to, bym mógł otrzymać jakiekolwiek błogosławieństwa: proszę jedynie, abym był w stanie kroczyć tą ścieżką, którą powinienem iść zgodnie z Bożymi intencjami. Nie staram się naśladować innych, idąc ich ścieżką. Staram się jedynie o to, abym mógł wypełnić swoje żarliwe postanowienie, by do samego końca kroczyć wyznaczoną Mi ścieżką(Ścieżka… (6), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Kiedy zastanawiałam się nad Bożymi słowami, łzy płynęły mi po twarzy. Uświadomiłam sobie, że wiara i naśladowanie Boga w kraju, w którym władzę sprawuje KPCh, wiąże się z różnego rodzaju trudnościami i uciskiem. Moja rodzina straciła oszczędności i popadliśmy w takie trudności, ponieważ zostałam aresztowana i byłam prześladowana przez KPCh. Wszystko to jednak działo się za przyzwoleniem Boga. W tej sytuacji powinnam się podporządkować i trwać niewzruszenie w świadectwie, aby upokorzyć szatana.

W następnych dniach wraz z mężem dodawaliśmy sobie nawzajem otuchy, często śpiewając razem hymny. Później zaczęli nam pomagać bracia i siostry z kościoła. Niektórzy z nich dawali nam pieniądze, inni przynosili potrzebne rzeczy. Jeszcze inni omawiali z nami prawdę, udzielając nam pomocy i wsparcia. To Boża miłość i Jego słowa przeprowadziły nas przez te najciemniejsze dni.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze