Tortury wycierpiane za kratami

17 lutego 2025

Autorstwa Chen Hao, Chiny

Któregoś poranka w listopadzie 2004 roku poszedłem do domu pewnej starszej siostry, aby wziąć udział w zgromadzeniu. Gdy już miałem zapukać do drzwi, te nagle się otworzyły i czyjeś ręce chwyciły mnie i wciągnęły do środka. Mierząc mnie wzrokiem i przemawiając głębokim, warkliwym głosem, jakiś mężczyzna groził mi, mówiąc: „Ani się waż mówić!”. Inny mężczyzna złapał mnie za gardło i kopnął w goleń, pytając, co tu robię i ile osób przyjdzie. Zdałem sobie sprawę, że ci mężczyźni byli policjantami, i z pewnym niepokojem powiedziałem: „Jestem tu tylko po to, aby dostarczyć wodę i odebrać za nią rachunek”. Jeden z nich powiedział: „Jesteś Chen Hao, prawda?”. Zaskoczyło mnie to – skąd wiedzieli, jak się nazywam? Zanim zdążyłem zareagować, zaczęli mnie przeszukiwać, skonfiskowali mój notatnik i ponad 600 juanów, które miałem w kieszeniach, a potem zakuli mnie w kajdanki. Słyszałem, jak ktoś mówił: „A jednak opłacało się obstawiać to miejsce przez miesiąc”. Zdałem sobie sprawę, że od dłuższego czasu monitorowali ten dom. Jakieś pięć minut później przybyło trzech funkcjonariuszy policji w cywilu. Jeden z nich spojrzał na mnie ze zdziwieniem i powiedział: „Co ty tu robisz? Co masz wspólnego z tymi ludźmi?”. Ten człowiek nazywał się Liu, a jego młodsza siostra była moją współpracowniczką, kiedy wierzyłem w Pana Jezusa. Był szczególnie okrutny i złowrogi i kazał swoim podwładnym mnie zabrać. Pomyślałem o tym, że kiedy inni bracia i siostry byli wcześniej aresztowani, często poddawano ich rozmaitym torturom, a niektórych nawet pobito na śmierć. Bardzo się bałem. Nie wiedziałem, czy policjanci będą mnie torturować, a może nawet zabiją, więc modliłem się do Boga, prosząc Go, aby mnie chronił i dał mi wiarę i siłę, żebym wytrwał w świadectwie o Nim. Pomyślałem wtedy o słowach Pana Jezusa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz nie mogą zabić duszy. Bójcie się raczej tego, który może i duszę, i ciało zatracić w piekielnym ogniu(Mt 10:28). To prawda, policjanci mogli mnie zabić tylko fizycznie – nie mogli ograbić mnie z mojej duszy. Mój strach nieco ustąpił pod wpływem tych wskazówek płynących z Bożych słów.

Potem zawieziono mnie na lokalny posterunek policji. Liu z fałszywą szczerością powiedział do funkcjonariuszy, którzy mnie przyprowadzili: „Nie bądźcie dla niego zbyt surowi. Znamy się od dawna i jest uczciwą osobą”. Następnie zwrócił się do mnie z udawaną powagą: „Po prostu powiedz nam, co wiesz. Odrobina praktyki religijnej to nic wielkiego. Jeśli wszystko wyjawisz, będziesz mógł po prostu wrócić do domu. Minął ponad rok od czasu, gdy ostatni raz byłeś w domu, prawda? Przemyśl to. Kiedy nadejdzie czas, po prostu powiedz nam, co chcemy wiedzieć, a gwarantuję ci, że wszystko będzie dobrze”. Kiedy usłyszałem jego słowa, trochę się zachwiałem i pomyślałem: „Biorąc pod uwagę, że dobrze się znamy, a on kieruje całym śledztwem, to jeśli ujawnię tylko mniej ważne informacje i zdobędę jego zaufanie, może pozwoli mi odejść”. Gdy tak rozważałem to w głowie, nagle pomyślałem o słowach Boga: „W każdym czasie Mój lud powinien uważać na przebiegłe knowania szatana, (…) aby uniknąć wpadnięcia w pułapkę szatana, kiedy byłoby już za późno na żale(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 3, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zdałem sobie sprawę, że niemal padłem ofiarą przebiegłej intrygi szatana. Funkcjonariusz Liu był przebiegłą i perfidną osobą – jak mogłem wierzyć jego słowom? Chciał tylko uzyskać ode mnie informacje o kościele i zmusić mnie do zdradzenia Boga. Doszedłszy do tego wniosku, trzymałem buzię na kłódkę. Wtedy inny funkcjonariusz zapytał mnie: „Gdzie ewangelizowałeś? Z kim się spotykałeś? Kto jest twoim przywódcą? Gdzie kościół trzyma swoje pieniądze?”. Ale bez względu na to, jak mnie maglował, nie powiedziałem ani słowa.

Około godziny 15.00 tego samego dnia przewieziono mnie do aresztu okręgowego. Tamtejszy funkcjonariusz zabrał mnie do pokoju i kazał zdjąć wszystkie ubrania, podnieść ręce i kręcić się w kółko. Kiedy nie zacząłem się kręcić, wymierzył mi szybki kopniak, a następnie kazał zrobić trzy głębokie przysiady. Poczułem wściekłość i upokorzenie. Następnie zabrano mnie do celi, w której na powierzchni mniejszej niż 20 metrów kwadratowych przebywało 30 więźniów. Gdy tylko wszedłem do celi, dwóch z nich wykręciło mi ręce za plecami, podciągając mnie do góry i popychając do przodu, i w ten sposób paradowali ze mną po pomieszczeniu, a następnie rzucili mnie na podłogę. Uderzyłem czołem w ziemię i zacząłem krwawić. Więźniowie tylko się roześmiali, a jeden z nich powiedział: „Wygląda na to, że samolot nie włączył hamulców”. Inny powiedział: „Możemy cię wiele nauczyć. Wszystko z czasem”. Pomyślałem sobie: „Dopiero przyjechałem, a oni już tak mnie dręczą. Jak ja tu przeżyję? Czy będę w stanie to znieść?”. W duszy modliłem się do Boga, błagając Go, żeby strzegł mojego serca, abym mógł mocno trwać w swoim świadectwie. Właśnie wtedy pomyślałem o słowach Boga, które mówią: „Wykonywanie dzieła w kraju wielkiego, czerwonego smoka jest dla Boga niezwykle trudne, ale to właśnie poprzez tę trudność Bóg realizuje jeden etap swojego dzieła, ujawniając swoją mądrość i cudowne uczynki oraz wykorzystując tę okazję, aby uczynić tę grupę ludzi pełnymi. To poprzez cierpienie ludzi, poprzez ich potencjał oraz poprzez wszystkie szatańskie skłonności ludzi żyjących w tym nieczystym kraju, Bóg dokonuje swojego dzieła oczyszczenia oraz podboju, aby w ten sposób mógł zdobyć chwałę i mógł pozyskać tych, którzy będą nieść świadectwo o Jego czynach. Takie jest pełne znaczenie wszystkich poświęceń Boga względem tej grupy ludzi(Czy dzieło Boga jest tak proste, jak to wydaje się człowiekowi? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zastanawiając się nad słowami Boga, zdałem sobie sprawę, że Bóg wykorzystuje takie okoliczności, by doskonalić naszą wiarę. To za pozwoleniem Boga zostałem aresztowany i byłem dręczony przez policję. Bóg miał nadzieję, że wytrwam przy swoim świadectwie, aby upokorzyć szatana. To był prawdziwy zaszczyt, że miałem szansę świadczyć o Bogu. Pomyślałem o tym, jak Pan Jezus został ukrzyżowany, aby odkupić ludzkość, i o tym, że Bóg, wcieliwszy się w dniach ostatecznych, aby nas zbawić, był ścigany i prześladowany przez partię rządzącą, zniesławiany i odrzucany przez świat religijny, i musiał znieść rozmaite trudności i upokorzenia. Mimo to Bóg nadal wyraża prawdę i nas wspiera. Czym była ta odrobina cierpienia w porównaniu z możliwością podążania za Bogiem, dążenia do prawdy i bycia przez Niego zbawionym? Zdawszy sobie z tego sprawę, poczułem się trochę silniejszy i pomyślałem: „Bez względu na to, jak mnie dręczą, nie wolno mi ujawnić żadnych informacji o kościele ani zdradzić Boga”.

Rankiem czwartego dnia policjanci przyszli ponownie mnie przesłuchać. Wypytywali mnie o różne szczegóły dotyczące kościoła i pokazali mi kilka zdjęć ludzi, prosząc o ich identyfikację. Powiedzieli, że ci ludzie już mnie zidentyfikowali. Wiedziałem, że to kolejna z ich przebiegłych intryg – chcieli mnie nakłonić, bym wydał moich braci i moje siostry – więc po prostu ich zignorowałem. W końcu, widząc, że nic ze mnie nie wyduszą, odesłali mnie z powrotem i umieścili w innej celi. Gdy wszedłem, usłyszałem, jak funkcjonariusz mówi do siedzących tam więźniów: „Ten jest wierzący. Dobrze się nim zaopiekujcie”. Wtedy podszedł do mnie młody więzień i powiedział, że zamierza „wyczyścić mi uszy”. Razem z innym więźniem pociągnęli mnie za uszy w przeciwnych kierunkach. Zacząłem próbować ich odpychać, ale nagle puścili mnie i upadłem na ziemię. Kiedy próbowałem się podnieść, ktoś przytrzymał mnie za ramiona, uniemożliwiając mi wstanie na nogi. Potem podszedł do mnie inny więzień, mówiąc, że zamierza „okorować drzewo”. Podwinął nogawkę moich spodni i jedną ręką mocno ucisnął mi nogę, jednocześnie energicznie pocierając skórę mojej goleni drugą ręką, owiniętą torebką z proszkiem do prania. Tarł tak energicznie, że wkrótce skóra zrobiła się czerwona i zaczęła boleśnie szczypać. Drugi z przytrzymujących mnie więźniów cały czas wykręcał mi ucho. Torturowali mnie w ten sposób przez ponad dwadzieścia minut. Ból przeszywał mi ucho, a goleń była mocno posiniaczona i sączyła się z niej krew. Następnie jakiś młody więzień mocno kopnął mnie w plecy, aż cały poleciałem do przodu. Potem kopnął mnie w brzuch tak mocno, że moje plecy wygięły się z bólu. Miałem wrażenie, że pękną mi wszystkie narządy wewnętrzne. Inny więzień podszedł i kopnął mnie w plecy tak, że poleciałem na podłogę, a oni narzucili na mnie koc i zaczęli mnie kopać i bić. Całe moje ciało pulsowało bólem – miałem rozcięte czoło, a z nosa kapała mi krew. Wtarli mi we włosy proszek do prania i zmusili do zdjęcia wszystkich ubrań i wzięcia zimnego prysznica. Był grudzień i na dworze padał śnieg. Woda w celi pochodziła ze stopionego lodu z wieży wodnej – była przerażająco zimna. Byłem przemarznięty od tej lodowatej wody i cały się trząsłem. Potem któryś więzień wziął pół szklanki proszku do prania rozpuszczonego w wodzie i powiedział: „Wyglądasz, jakby ci było zimno. Odłożyliśmy dla ciebie pół szklanki »piwa«. Dalej, napij się”. Kiedy nie wypiłem, powiedział: „Co? Za mało dla ciebie?” i dolał jeszcze więcej lodowatej wody. Piana z proszku spływała po ściance szklanki. Widząc, że nadal nie chcę napić się z tej szklanki, powiedział: „Jeśli tego nie wypijesz, to jak mamy sprawić, żebyś »odpalił fajerwerki«?”. Potem dwaj więźniowie przygnietli mnie do łóżka, zacisnęli mi nos i wlali mi do gardła wodę z proszkiem. Przez „odpalenie fajerwerków” rozumieli zmuszenie kogoś do wypicia wody z proszkiem do prania, a następnie bicie go w taki sposób, żeby wszystko zwymiotował. Szamotałem się wściekle i krzyknąłem: „Chcecie mnie zabić? Czy tutaj nie obowiązuje żadne prawo?”. Jeden ze stojących na straży funkcjonariuszy usłyszał mój krzyk i odwarknął: „Czemu wrzeszczysz? Po prostu robią ci mały prysznic – to cię nie zabije! Krzyknij jeszcze raz, a jutro potraktuję cię pałkę elektryczną!”. Jego słowa napełniły mnie wściekłością. Miałem dreszcze od lodowatej wody, a na mojej skórze pojawiły się małe obrzęki z zimna. Gdy wyciągałem drżącą rękę, żeby podnieść moje ubrania i je założyć, któryś więzień kopnął mnie, przewracając na ziemię. Z bólu aż wygięło mi plecy. Próbowałem wstać na nogi, ale natychmiast dwóch innych współwięźniów przygniotło mnie do ściany, po czym trzynastu kolejnych podbiegło do mnie i zaczęło mnie bić jak jakiś worek treningowy. Jeden z więźniów, który miał wyrok śmierci, zawołał: „Dobra, niech każdy z was uderzy go dziesięć razy”. Następnie stanął z boku i odliczał, gdy po kolei wymierzali mi ciosy. Cierpiałem takie katusze, że moje plecy wygięły się w łuk, a w klatce piersiowej i brzuchu odczuwałem nieznośny ból i z trudem oddychałem. Potem podszedł inny więzień i dwukrotnie uderzył mnie mocno w tył głowy kajdankami. Dostałem zawrotów głowy i mdłości, pomieszczenie zaczęło wirować, w uszach zaczęło mi dzwonić, a potem przez dłuższą chwilę wymiotowałem. W końcu wylatywała już ze mnie tylko żółtawa woda. Trzymałem ręce na klatce piersiowej i bałem się wziąć głęboki oddech, bo nawet oddychanie sprawiało mi ból. Na koniec zacząłem kaszleć krwią i czułem, jakby moje ciało się rozpadało. Pomyślałem sobie: „Ci więźniowie pobiją mnie na śmierć, a ani moja rodzina nie wie, że zostałem aresztowany, ani moi bracia i siostry nie wiedzą, dokąd mnie zabrano. Jeśli rzeczywiście mnie zabiją, a policja po prostu porzuci moje ciało w szczerym polu, nikt nigdy się nie dowie, co się stało”. Zdawszy sobie z tego sprawę, poczułem potworny strach i słabość, więc pomodliłem się do Boga: „Boże! Nie wytrzymam tego dłużej. Jeśli nic się nie zmieni, zamęczą mnie na śmierć. Proszę o Twoją opiekę, abym mógł znieść ten ból i udrękę”. Właśnie wtedy pomyślałem o słowach Boga, które mówią: „Abraham gotów był oddać w ofierze Izaaka, a jaką wy złożyliście ofiarę? Hiob złożył w ofierze wszystko, a wy, co ofiarowaliście? Tak wielu ludzi oddało życie, zapłaciło głową i przelało krew, aby poszukiwać prawdziwej drogi. Czy wy również zapłaciliście taką cenę?(Znaczenie zbawienia potomków Moaba, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W obliczu tych pytań ogarnął mnie wstyd. Pomyślałem o różnych świętych na przestrzeni wieków. Ponieważ głosili ewangelię i świadczyli o Bogu, niektórzy z nich zostali ukamienowani, niektórych poćwiartowano, a inni byli nawet ciągnięci końmi. Ofiarowali swoje cenne życie, aby wytrwać w swoim świadectwie o Bogu. Tymczasem ja po tym, jak zostałem aresztowany i pobity, po tym, jak byłem torturowany i groziła mi śmierć, stałem się słaby, popadłem w zniechęcenie i bojaźliwie trzymałem się życia ze strachu przed śmiercią. Jakże byłem tchórzliwy! Pomyślałem o tym, jakim skandalem było to, że nie wytrwałem w swoim świadectwie o Bogu w tym decydującym momencie, mimo że doświadczyłem tak wiele podlewania i wsparcia płynących z Bożych słów. Poczułem się dogłębnie oskarżony i przysiągłem, że nigdy nie ulegnę szatanowi, bez względu na to, jakie męki mnie czekają. Dopiero widząc, że leżę bez ruchu na podłodze, współwięźniowie w końcu przestali mnie bić.

Po około tygodniu Liu przyszedł mnie ponownie przesłuchać. Przybierając ton udawanej szczerości, powiedział do mnie: „Stary przyjacielu, przejrzeliśmy twoje akta i nigdy nie zrobiłeś nic niezgodnego z prawem. Twoi rodzice są coraz starsi, a twoje dziecko za tobą tęskni. Wszyscy mają nadzieję, że wrócisz do domu na obchody Nowego Roku. Zastanów się jeszcze trochę. Jeśli powiesz nam, co chcemy wiedzieć o kościele, od razu cię wypuścimy”. Kiedy nie odpowiedziałem, zmienił taktykę i powiedział: „Wiesz, nawet jeśli nie powiesz nam ani słowa, nadal możemy skazać cię na 3 do 5 lat. Musisz sobie uświadomić, że po prostu tak się rzeczy mają – nie bądź taki uparty”. Kiedy dalej go ignorowałem, odesłał mnie z powrotem do celi, żebym przemyślał jego propozycję. Po powrocie do celi pomyślałem, że moja mama jest w podeszłym wieku i nie cieszy się dobrym zdrowiem. Gdybym naprawdę został skazany na 3 do 5 lat, a może nawet umarł w więzieniu, kto by się nią zaopiekował? Im więcej o tym myślałem, tym gorzej się czułem. W końcu zacząłem myśleć, że może mógłbym ujawnić coś nieistotnego, dzięki czemu nie skazano by mnie na więzienie. Właśnie wtedy przyszły mi na myśl słowa Boga, które mówią: „Wobec tych, którzy nie okazali Mi ani joty lojalności w chwilach udręki, nie będę dłużej miłosierny, ponieważ Moja łaska jest ograniczona. Co więcej, nie lubuję się w nikim, kto Mnie kiedyś zdradził, a jeszcze mniej chciałbym mieć wspólnego z tymi, którzy działają na niekorzyść swoich przyjaciół. Oto jest Moje usposobienie, bez względu na to, kim taka osoba może być(Przygotuj dostatecznie wiele dobrych uczynków, by zasłużyć na swoje przeznaczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga zrozumiałem, że Jego sprawiedliwe usposobienie nie znosi obrazy. Bóg absolutnie brzydzi się tymi, którzy stają się judaszami, wydają kościół i zdradzają Boga. Nigdy nie wybaczy takim ludziom. Rozumiałem przecież, że funkcjonariusz Liu był człowiekiem przebiegłym i perfidnym i że gdybym zdradził choć trochę informacji, znalazłby sposób, by zmusić mnie do ujawnienia ich jeszcze więcej. A jednak naprawdę uwierzyłem w jego diabelskie słowa. Jakim byłem głupcem! Martwiąc się o moją rodzinę, rozważałem zdradzenie Boga. Zrozumiałem, że moja wiara w Boga była naprawdę słaba. Los każdego z nas jest w rękach Boga. To Bóg miałby ostatnie słowo w kwestii tego, czy zostanę zamęczony na śmierć i co stanie się z moją rodziną. Chcąc przetrwać tę mękę, powinienem powierzyć wszystko w ręce Boga i polegać na Nim. Kiedy zdecydowałem o tym, że podporządkuję się Bogu, osadzeni w celi numer 8 przestali mnie bić. Widząc, że więźniowie zmienili swój stosunek do mnie, funkcjonariusze przenieśli mnie do celi numer 10.

Więźniowie w celi numer 10 bili mnie tak samo jak ci w celi numer 8. Zanim zdążyłem zareagować, przykryli mnie kocem i zaczęli mnie kopać i bić. Nazywali to „robieniem pierogów”. Za każdym razem, gdy byli w złym humorze, wyładowywali się na mnie. Potwornie cierpiałem i czułem się uciskany w tym środowisku. Każdy dzień był walką o przetrwanie, więc modliłem się do Boga, prosząc Go, aby mnie prowadził i dał mi wiarę. Tydzień później pewien więzień z wyrokiem śmierci powiedział do mnie: „Opowiedz mi o swojej wierze w Pana i zaśpiewaj dla mnie swoje hymny. Jeśli nie zrobisz tego, co ci powiem, będę cię bił po głowie tymi kajdankami. Nie waż się przestawać, twoim zadaniem jest teraz tylko mówić i śpiewać”. Postanowiłem więc zaśpiewać cokolwiek przyjdzie mi do głowy, i nawet nie myśląc, zacząłem śpiewać hymn składający się ze słów Bożych Czy upewniliście się, jakie są Boże nadzieje co do was?: „Kto z was jest Hiobem? Kto jest Piotrem? Dlaczego ciągle wspominam o Hiobie? I dlaczego tak wiele razy odnosiłem się do Piotra? Czy kiedykolwiek przekonaliście się, jakie nadzieje wobec was żywię? Powinniście poświęcić więcej czasu na rozważanie takich rzeczy(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 8, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Kiedy tak śpiewałem, poczułem wzruszenie. Pomyślałem o tym, że Hiob cały czas wysławiał imię Boga, nawet po tym, jak stracił swój majątek, a całe jego ciało pokryły bolesne wrzody. Pomyślałem o Piotrze, który całe swoje życie spędził na dążeniu do tego, by kochać Boga, niezliczone razy był udoskonalany i znosił trudy, a ostatecznie został ukrzyżowany głową do dołu. Kochał Boga w najwyższym stopniu i był Mu podporządkowany aż do śmierci. Hiob i Piotr nieśli piękne świadectwo o Bogu i zostali przez Niego pochwaleni. Bóg mówi: „Kto z was jest Hiobem? Kto jest Piotrem?”. W słowach Boga wyczułem Jego oczekiwania. Pomyślałem: „Muszę być jak Hiob i Piotr i nieść świadectwo o Bogu”. Zaśpiewanie tego hymnu dało mi nową dozę motywacji. Czułem, że Bóg jest po mojej stronie i poczułem nową siłę, by znieść każde cierpienie i trwać mocno przy swoim świadectwie. Potem opowiedziałem temu więźniowi o tym, jak Bóg sprawuje nad wszystkim suwerenną władzę, jak karze tych, którzy czynią zło, i nagradza tych, którzy czynią dobro, składając świadectwo o sprawiedliwym usposobieniu Boga. Opowiedziałem mu też historię o Łazarzu i bogaczu. Poinformowałem go, że ci, którzy czynią zło, poniosą karę i zostaną strąceni do piekła, aby otrzymać karę po śmierci. Bóg już przyszedł, aby wyrazić prawdę i dokonać dzieła zbawienia ludzkości, a ludzie muszą przyjąć prawdę, aby uwolnić się od grzechu, żeby zostać oczyszczeni i wejść do królestwa niebieskiego. Usłyszawszy to wszystko, ów więzień westchnął i powiedział: „Teraz już za późno! Gdybym wcześniej spotkał kogoś takiego jak ty, nigdy nie znalazłbym się w tym miejscu”. Inny współwięzień, emerytowany nauczyciel, dodał z aprobatą: „Spotkałem już wierzących takich jak ty. Nigdy nie słyszałem, żeby zrobili coś nielegalnego”. Następnie ze złością zauważył: „W Chinach nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość ani praworządność”. Po tej rozmowie więźniowie w tej celi przestali mnie bić. Wiedziałam, że była to oznaka Bożego miłosierdzia, że Bóg lituje się nade mną w mojej słabości. Gdy zobaczyłem wszechmoc i suwerenną władzę Boga w działaniu, umocniłem się w swojej wierze.

W grudniu 2004 roku KPCh oskarżyła mnie o „nielegalny prozelityzm stanowiący naruszenie porządku społecznego” i skazała na trzy lata reedukacji przez pracę. Byłem wściekły, gdy usłyszałem, jak odczytują mój wyrok – jako wierzący kroczyłem właściwą ścieżką i nigdy nie zrobiłem niczego nielegalnego, a jednak KPCh skazała mnie na trzy lata. Partia to czyste zło! Później przyszedł mi na myśl fragment słów Boga: „W społeczeństwie tak mrocznym jak to, w którym demony są bezlitosne i okrutne, jakże król diabłów, który zabija ludzi w mgnieniu oka, mógłby tolerować istnienie Boga, który jest wspaniały, życzliwy, a także święty? Jak mógłby oklaskiwać i przyjmować wiwatami przybycie Boga? Ci przeklęci pachołkowie! Za życzliwość odpłacają nienawiścią, już dawno temu zaczęli traktować Boga jak wroga, obrzucają Go obelgami, są skrajnie okrutni, nie mają najmniejszego szacunku dla Boga, grabią i łupią, zatracili resztki sumienia i postępują zupełnie wbrew sumieniu, niewinnego zaś kuszą, aż zupełnie straci rozum. Przodkowie starożytnych? Umiłowani przywódcy? Wszyscy oni sprzeciwiają się Bogu! Ich ingerencje sprawiły, że cała kraina pod niebem pogrążyła się w ciemności i chaosie! Wolność religijna? Uzasadnione prawa i interesy obywateli? Wszystko to sztuczki mające ukryć grzech!(Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). KPCh twierdzi, że wspiera wolność religijną, a jednocześnie potajemnie tłumi i prześladuje chrześcijan, bijąc, torturując i zamykając w więzieniach wierzących w Boga. Partia szuka rozgłosu poprzez oszustwo i jest na wskroś zła! Osobiście doświadczywszy aresztowania i prześladowań przez KPCh, umiałem rozpoznać jej demoniczną, opierającą się Bogu istotę. To jeszcze bardziej wzmocniło moje postanowienie, by podążać za Bogiem do samego końca.

W styczniu 2005 roku zawieziono mnie do obozu pracy i przydzielono do obsługi drukarni. Musieliśmy pracować około 15 godzin dziennie i często na dzień przypadały nam tylko 3–4 godziny odpoczynku. Każdego miesiąca 10–15 dni pracowaliśmy po godzinach, a czasem musieliśmy zostawać całą noc. Z biegiem czasu nasz przydział wzrósł z 3000 do ponad 15 000 arkuszy drukarskich. Z tego powodu przez cały dzień musiałem nosić płyty drukarskie tam i z powrotem – często pokonywałem od dziesięciu do kilkudziesięciu kilometrów dziennie. Trzymałem farby w lewej ręce, a prawą ręką bez przerwy pokrywałem płyty farbą. Zapach farb przyprawiał mnie o zawroty głowy, piekły mnie oczy, widziałem niewyraźnie i ciężko mi się oddychało. Przez cały dzień zmagałem się z ciągłym i nieznośnym bólem rąk, nóg i barków i byłem tak zmęczony, że niemal usypiałem na stojąco. Pamiętam, że któregoś razu byłem przeziębiony i miałem gorączkę. Tak zakręciło mi się w głowie, że prawie się przewróciłem. Kiedy nadzorca to zobaczył, powiedział, że po prostu się obijam i powiedział: „Zaczniesz pracować szybciej, jeśli potraktuję cię paralizatorem”. Przypomniałem sobie siedemnastoletniego chłopaka, który został rażony prądem za to, że nie był w stanie wykonywać ciężkiej pracy. Doznał kilku oparzeń na uszach, a w paru miejscach skóra poczerniała mu od innych poparzeń. W końcu nie był w stanie znieść więcej i próbował się zabić, połykając gwoździe, ale nie umarł i został skazany na dodatkowy miesiąc pracy. Wiedziałem, że ci ludzie to demony, które zabiją nas bez mrugnięcia okiem, i że nigdy nie pozwolą nam odpocząć, więc po prostu musiałem zacisnąć zęby i pracować dalej. Z powodu nadmiernego obciążenia pracą moje palce powykrzywiały się, a na łokciach zrobiły mi się cysty, które spuchły do rozmiaru żółtka jaja. Miałem też ciężki nieżyt nosa i często doskwierały mi zawroty głowy i nie mogłem złapać tchu. Połączenie przepracowania z brakiem snu przyprawiało mnie o takie zawroty głowy, że kiedy szedłem, chwiałem się i miałem wrażenie, że w każdej chwili mogę się przewrócić. Oprócz naszej pracy dwa razy w miesiącu musieliśmy brać udział w sponsorowanych przez KPCh sesjach prania mózgu. Błędy i heretyckie idee KPCh wydawały mi się odrażające i nie miałem ochoty tego słuchać. Bardzo cierpiałem w tym obozie pracy i tęskniłem za czasami, gdy z moimi braćmi i siostrami gromadziliśmy się, by czytać słowa Boga. Chciałem jak najszybciej wydostać się z tej piekielnej, nieludzkiej sytuacji. Modliłem się do Boga i prosiłem Go, aby dał mi siłę i pomógł przezwyciężyć środowisko, w którym się znalazłem. Później przyszedł mi na myśl hymn złożony ze słów Bożych zatytułowany Jak być doskonalonym: „Gdy stajesz wobec cierpienia, musisz umieć odłożyć na bok troskę o swoje ciało i nie uskarżać się na Boga. Kiedy zaś Bóg ukryje się przed tobą, musisz potrafić mieć wiarę, aby za Nim podążać i podtrzymywać swą dotychczasową miłość do Niego, nie dopuszczając do tego, by się zachwiała lub osłabła. Bez względu na to, co Bóg uczyni, musisz pozwolić Mu rozporządzać sobą wedle Jego woli i być gotowym raczej przekląć własne ciało niż zacząć się na Niego uskarżać. Gdy zaś stajesz wobec prób, musisz być gotów znieść ból rezygnacji z tego, co kochasz, być gotów na gorzkie łzy, by zadowolić Boga. Tylko taka postawa oznacza prawdziwą miłość i wiarę(Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Gdy śpiewałem ten hymn, zrozumiałem intencję Boga i poczułem się głęboko ośmielony i gotowy, by podporządkować się tej trudnej sytuacji i polegać na Bogu i mojej wierze, aby przetrwać. W ciągu ponad dwóch lat spędzonych w obozie pracy przeszedłem nieżyt nosa, zapalenie oskrzeli, reumatoidalne zapalenie stawów, przepuklinę i problemy żołądkowe. Któregoś razu, kiedy moja przepuklina zaczęła dawać o sobie znać i obozowy strażnik zabrał mnie do kliniki, widziałem, jak lekarz złamał igłę w pośladku więźnia, a następnie wyciągnął ją kleszczami do tamowania wypływu krwi. Kiedy to zobaczyłem, byłem przerażony i już nigdy nie odważyłem się pójść do tej kliniki. W tym czasie nie mogłem przejść więcej niż kilka kroków bez bólu przeszywającego moje podbrzusze. Kiedy próbowałem mimo wszystko zmusić się do pracy, czułem, że zaraz się uduszę. Funkcjonariusze służby więziennej obawiali się, że w wypadku mojej śmierci to nich spadnie odpowiedzialność, więc zabrali mnie na dokładniejsze badania lekarskie do szpitala w miejskim obozie pracy. Po skończonym badaniu lekarz powiedział ze zdziwieniem: „Jaki rodzaj pracy wykonywałeś? Jak mogłeś tak długo zwlekać ze zwróceniem się o pomoc medyczną! Twoja przepuklina wymaga operacji. Poza tym wątroba i woreczek żółciowy są nieco powiększone, więc nie nadajesz się już do pracy fizycznej. Jeśli będziesz dalej pracować, umrzesz”. Jednakże funkcjonariusze tylko zabrali dla mnie jakieś lekarstwa i zawieźli mnie z powrotem do obozu pracy. Byłem wtedy bardzo zaniepokojony, ponieważ wiedziałem, że został mi jeszcze rok odsiadki, i nie byłem pewien, czy dam radę. Potem pomyślałem: „W ciągu dwóch lat pozbawienia wolności byłem dręczony przez policję i prawie śmiertelnie pobity przez współwięźniów, ale pomimo tego wszystkiego, co wycierpiałem, ani razu nie zdradziłem Boga. Czemu więc tak poważnie zachorowałem? Czy rzeczywiście mój los jest taki, że mam umrzeć w tym obozie pracy?”. Pośród cierpienia modliłem się do Boga: „Boże! Co powinienem teraz zrobić? Proszę, poprowadź mnie”. Chwilę później przyszedł mi do głowy pewien fragment słów Boga: „Powinieneś wiedzieć, czy jest w tobie prawdziwa wiara i prawdziwa lojalność, czy cierpiałeś już dla Boga i czy podporządkowałeś Mu się całkowicie. Jeśli masz w tym zakresie braki, wówczas tkwi wciąż w tobie buntowniczość, fałsz, chciwość i skarga. Jako że twojemu sercu daleko do uczciwości, nigdy nie zyskałeś Bożego uznania i nigdy nie żyłeś w świetle(Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Kiedy rozważałem słowa Boga, zastanowiłem się nad sobą. W obliczu choroby i bólu ogarnęły mnie zniechęcenie i słabość, a nawet próbowałem spierać się z Bogiem. Złamałem swoją przysięgę i narzekałem oraz buntowałem się. Gdzie się podziało moje świadectwo? Gdzie się podziało moje podporządkowanie? Przypomniałem sobie, że kiedy byłem prześladowany i torturowany przez KPCh i byłem zbolały i słaby, to właśnie słowa Boga kierowały mną i dawały mi wiarę i siłę. Bóg działał również przez różnych ludzi, różne sytuacje i rzeczy, aby otworzyć przede mną drogę. Zawsze był przy mnie, opiekował się mną i chronił mnie. Jego miłość do mnie była naprawdę wielka i wiedziałem, że muszę przestać Go źle rozumieć i narzekać na Niego. Bez względu na to, jakie tortury i cierpienia mnie czekały, bez względu na to, czy mam przeżyć, czy umrzeć, musiałem polegać na Bogu, aby iść naprzód! Miesiąc później policja przydzieliła mi inną pracę, w której nie musiałem już tyle chodzić, dzięki czemu moje zdrowie znacznie się poprawiło. Z głębi serca dziękowałem Bogu za Jego miłość.

Będąc w obozie pracy, często nuciłem sobie pod nosem hymny. Szczególnie głęboki wpływ wywarł na mnie ten zatytułowany Co poświęciliście dla Boga? Słowa brzmią: „Abraham gotów był oddać w ofierze Izaaka, a jaką wy złożyliście ofiarę? Hiob złożył w ofierze wszystko, a wy, co ofiarowaliście? Tak wielu ludzi oddało życie, zapłaciło głową i przelało krew, aby poszukiwać prawdziwej drogi. Czy wy również zapłaciliście taką cenę? W porównaniu z nimi nie jesteście bynajmniej godni cieszyć się tak wielką łaską. Nie miejcie o sobie zbyt wysokiego mniemania. Nie macie się czym poszczycić. Otrzymujecie takie wspaniałe zbawienie i tak wielką łaskę zupełnie za nic. Nie zaoferowaliście niczego, a jednak bez przeszkód cieszycie się łaskami. Czy nie czujecie się zawstydzeni?(Znaczenie zbawienia potomków Moaba, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Za każdym razem, gdy kończyłem śpiewać ten hymn, przepełniała mnie wdzięczność. Mój los był niczym w porównaniu z cierpieniem świętych na przestrzeni wieków. Doświadczając Bożego dzieła, wszyscy oni nieśli piękne świadectwo o Bogu i zdobywali Jego aprobatę. Bóg dał mi teraz podobną okazję do złożenia świadectwa – to była Jego miłość do mnie! To właśnie słowa Boga nieustannie dodawały mi otuchy i prowadziły mnie w czasie tego długiego i trudnego pobytu w obozie pracy. Bez przewodnictwa Bożych słów nie poradziłbym sobie w tak potwornych okolicznościach.

We wrześniu 2007 roku moja odsiadka dobiegła końca i zostałem zwolniony z obozu pracy. Kiedy wychodziłem, poinstruowano mnie, żebym po powrocie do domu zgłosił się na lokalny posterunek policji, w przeciwnym razie mój meldunek zostanie unieważniony. Grożono mi też, mówiąc, że gdybym został ponownie aresztowany, dostałbym znacznie cięższy wyrok. Po zwolnieniu wyprowadziłem się z domu, żeby móc dalej wierzyć w Boga i wypełniać swoje obowiązki. Aresztowanie i prześladowania przez KPCh sprawiły, że wyraźnie rozpoznałem jej demoniczną, opierającą się Bogu istotę. Im bardziej mnie prześladowała, tym mocniejsze było moje postanowienie, by podążać za Bogiem, wypełniać swoją powinność jako istota stworzona i dobrze wykonywać swój obowiązek, żeby odpłacić za Bożą miłość. Bogu niech będą dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Boża miłość nie zna granic

Autorstwa Zhou Qing, prowincja Szantung Doświadczyłam w tym życiu wszystkich możliwych nieszczęść. Mój mąż zmarł niedługo po naszym ślubie...

Noc brutalnych tortur

Autorstwa Gao Liang, ChinyPewnego dnia w kwietniu 2006 roku poszedłem głosić ewangelię królestwa Boga Wszechmogącego grupie chrześcijan,...

Połącz się z nami w Messengerze