Słowo Boże wyrugowało moją defensywność i nieporozumienia

23 października 2022

Autorstwa Li Jin, Chiny

W roku 2014, gdy byłam przywódczynią, pracowałam dość efektywnie i miałam doświadczenie, więc czułam, że rozumiem prawdę. Gdy coś się działo, często nie szukałam zasad prawdy, działałam arbitralnie. Ktoś wtedy doniósł, że przywódcy dwóch kościołów mają złe człowieczeństwo, że nękają i ograniczają innych. Uwierzyłam w te zarzuty i bez sprawdzenia, jak się przedstawiały fakty, zwolniłam przywódcę, który wykonywał praktyczną pracę, i prawie wyrzuciłam innego, choć nie było ku temu podstaw, a to poważnie zakłóciło pracę obu kościołów. Przełożeni surowo się ze mną rozprawili za arbitralne pełnienie obowiązków, postępowanie niezgodnie z zasadami prawdy i za samowolne zwalnianie i wyrzucanie ludzi. Ale ja nie znałam siebie zbyt dobrze, próbowałam się usprawiedliwiać, myślałam, że przecież każdemu zdarzają się pomyłki. Ponieważ nie akceptowałam prawdy, często postępowałam wbrew zasadom i arbitralnie, a moja praca nie dawała praktycznych efektów, przełożeni mnie zwolnili. Nie powierzyli mi żadnych innych obowiązków, ale kazali mi oddać się duchowej refleksji w domu. Wtedy nie rozumiałam woli Boga i miałam negatywne nastawienie. Myślałam o tym, że wierzę w Boga od lat, że porzuciłam męża i pracę, często wykonywałam obowiązki mimo choroby. Choć dużo nie osiągnęłam, to ciężko pracowałam. A teraz nie dość, że mnie zwolnili, to jeszcze wzbronili mi pełnić obowiązki. Popełniłam tylko dwa błędy, więc uważałam, że zbyt surowo mnie potraktowano, zwłaszcza widząc, że inni, choć nie byli przywódcami, dalej pełnili obowiązki, a ja byłam przywódczynią, lecz teraz nie robiłam nic. Pomyślałam: „Nie mogę być przywódczynią. Przywódcy muszą spełniać wysokie standardy i surowe wymagania. Jeśli ktoś jest nawet odrobinę niedbały, jego wiara w Boga może się skończyć. Jeśli nie możesz być choćby posługującym, jak masz mieć przeznaczenie? Nie będę już przywódczynią, choćby nie wiem co”. Później przez lata zajmowałam się w kościele redagowaniem tekstów. Choć miałam okazje wystartować w wyborach na przywódczynię, zawsze tego unikałam. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z mojego problemu. Myślałam, że postępuję mądrze.

W maju 2020 roku bracia i siostry zarekomendowali mnie do wyborów. Byłam w rozterce. Dobrze mi szła praca z tekstami i nie chciałam startować w wyborach. Nie byłoby wcale dobrze, gdyby mnie wybrano. Być przywódcą to trudne i niewdzięczne zajęcie. Trzeba to robić dobrze, ale jeśli wystąpią błędy, to przywódca ponosi odpowiedzialność. Jak to się mówi: „Korzyści czerpią wszyscy, ale winę ponosi tylko jedna osoba”. Popełniłam wykroczenie, gdy byłam przywódczynią. Gdybym znów nią została i zrobiła coś niezgodnie z zasadami, szkodząc bardzo pracy domu Bożego, to by mnie zwolniono lub, co gorsza, wydalono. Straciłabym wtedy szansę na zbawienie. Kierowana tą myślą powiedziałam, że mam ostatnio problemy z sercem i nie mogę startować w wyborach. Czułam się trochę winna. Czy nie unikałam wyborów? Ale pomyślałam, że nie nadaję się na przywódczynię i serce mi ostatnio dokucza, więc miałam powód, żeby nie startować. Tak to sobie tłumaczyłam i poczucie winy zniknęło. Miesiąc później przywódca napisał do mnie, że bracia i siostry znów wskazali mnie jako kandydatkę. Przeczytawszy list, zaczęłam się zastanawiać: „Czemu ponownie mnie zarekomendowali? Być przywódcą to niebezpieczne! To ciężka praca i mnóstwo problemów, będę narażona na ujawnienie. Niektórzy wokół mnie nie mieli problemów, gdy nie byli przywódcami, a gdy już nimi zostali, to okazywali się fałszywymi przywódcami i zwalniano ich, a jeszcze innych ujawniano jako antychrystów i wyrzucano z kościoła. Wygląda na to, że status może obnażyć człowieka”. Postanowiłam więc, że nie stanę do wyborów. Ale przywódca nakazał mi stawić się w wyznaczonym czasie, nie miałam wyjścia. Podczas kilku dni spotkań nie miałam zbyt wiele do powiedzenia. Gdy nadszedł czas głosowania, długo się wahałam. W końcu powiedziałam: „Wycofuję się. Nie będę głosować ani startować”.

Niedługo potem miałam nawrót choroby. Męczyła mnie biegunka i gorączka, leki nie pomagały. Poprawiło mi się dopiero po kilku dniach, moje ramiona i szyję pokrywały czerwone plamki. Mój stan był poważny i gdy tylko zaczynałam się pocić, czułam kłujący ból w całym ciele. Po paru dniach byłam całkowicie wyczerpana tą chorobą. Zrozumiałam, że to nie przypadek, ale że to Bóg mnie dyscyplinuje, ale nie wiedziałam, jak mam się zreflektować. Modliłam się, prosząc Boga, by pomógł mi w samopoznaniu i w wyciągnięciu nauki.

Później, gdy przywódczyni dowiedziała się o mojej chorobie, przypomniała, żebym poddała refleksji moją postawę wobec wyborów, i znalazła fragment słów Boga dotyczących mojego stanu. „Szatańska natura sprawia, że gdy ludzie zdobywają status, są narażeni na niebezpieczeństwo. Co zatem należy zrobić? Czy nie mają drogi, którą mogliby podążać? Czy nie można tego zmienić? Powiedz Mi, czy jeśli zepsuci ludzie zdobywają status – bez względu na to, kim są – w tej samej chwili stają się antychrystami? Czy to bezwzględna zasada? (Jeżeli nie dążą do prawdy, to staną się antychrystami; jeśli jednak do niej dążą, to się nimi nie staną). To absolutna racja: jeśli ludzie nie podążają za prawdą, to z pewnością staną się antychrystami. A czy jest tak, że wszyscy, którzy podążają ścieżką antychrystów, czynią to z powodu statusu? Nie, dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nie ma w nich umiłowania prawdy, bo nie są prawi. Ludzie, którzy nie podążają za prawdą, czy mają status, czy nie, wszyscy kroczą ścieżką antychrystów. Nieważne, ile kazań usłyszeli, tacy ludzie nie przyjmują prawdy, nie idą właściwą ścieżką, toteż jest nieuniknione, że wchodzą na fałszywą ścieżkę. Podobne jest to do sposobu, w jaki ludzie jedzą: niektórzy nie spożywają pokarmu, który jest odżywczy dla ciała i wspiera normalne istnienie, lecz upierają się przy jedzeniu rzeczy, które są dla nich szkodliwe, a tym samym strzelają sobie w stopę. Czy nie jest to ich własny wybór? Niektórzy odrzuceni przywódcy i pracownicy szerzą pojęcia, mówiąc: »Nie bądź przywódcą, nie pozwalaj sobie na zdobycie statusu. Gdy ludzie zyskują jakikolwiek status, z miejsca są zagrożeni, a Bóg ich zdemaskuje! Kiedy zaś zostaną zdemaskowani, nie będą nawet nadawali się do tego, aby być zwykłymi wiernymi i nie będą otrzymywać zupełnie żadnych błogosławieństw«. Jak można wygadywać takie rzeczy? W najlepszym wypadku świadczy to o niezrozumieniu Boga; w najgorszym zaś jest to bluźnierstwo przeciw Niemu. Jeśli nie kroczysz właściwą ścieżką, jeśli nie poszukujesz prawdy ani nie podążasz drogą Boga, lecz zamiast tego upierasz się przy podążaniu drogą antychrystów i w końcu trafiasz na ścieżkę Pawła, gdzie ostatecznie osiągasz taki sam wynik jak Paweł i spotyka cię taki sam koniec, jaki spotkał jego, ty zaś wciąż obwiniasz Boga i osądzasz Go jako niesprawiedliwego – to czy nie jesteś najprawdziwszym okazem antychrysta? Takie zachowanie jest przeklęte! Gdy ludzie nie rozumieją prawdy, przez cały czas żyją według swoich pojęć i wyobrażeń, często błędnie rozumieją Boga i uważają, że działania Boga stoją w sprzeczności z ich własnymi pojęciami, co wzbudza w nich negatywne emocje; tak się dzieje, bo ludzie mają zepsute usposobienie. Powtarzają negatywne rzeczy i narzekają, bo ich wiara jest zbyt słaba, ich postawa zbyt kiepska, rozumieją zbyt mało prawd – to wszystko jest wybaczalne i Bóg o tym nie pamięta. A jednak są i tacy, którzy nie idą właściwą ścieżką, a konkretnie kroczą ścieżką oszustwa, oporu, zdrady Boga i walki przeciwko Bogu. Ci ludzie na koniec są ukarani i przeklęci przez Boga, skazani na zagładę i zatracenie. Jak do tego dochodzi? Nigdy nie poznali siebie ani się nad sobą nie zastanawiali, bo w ogóle nie przyjmują prawdy, są lekkomyślni i samowolni, uparcie odmawiają skruchy, a gdy zostają obnażeni i odrzuceni, skarżą się na Boga, mówiąc, że nie jest On sprawiedliwy. Czy tacy ludzie mogą być zbawieni? (Nie). Nie mogą. Czy zatem dla nikogo, kto zostaje odrzucony, nie ma już nadziei na zbawienie? Nie można powiedzieć, by zupełnie nie było dla nich nadziei na odkupienie. Niektórzy rozumieją zbyt mało prawd, są młodzi i niedoświadczeni – a gdy zostaną przywódcami lub pracownikami i zdobędą status, kieruje nimi skażone usposobienie; gonią za statusem, cieszą się nim i naturalnie wkraczają na ścieżkę antychrystów. Jeśli po obnażeniu i osądzeniu potrafią zastanowić się nad sobą i wyrazić szczerą skruchę, wyrzekając się niegodziwości jak mieszkańcy Niniwy, i schodzą ze ścieżki zła, to wciąż mają możliwość być zbawieni. Ale jakie są warunki, by otrzymać taką możliwość? Jeżeli po obnażeniu i zidentyfikowaniu wyrażą szczerą skruchę i są w stanie przyjąć prawdę, oznacza to, że wciąż jest dla nich nadzieja. Jeśli nie potrafią się zdobyć na autorefleksję i nie mają zamiaru okazać szczerej skruchy, zostaną zupełnie wyrzuceni(Jak się pozbyć pokus i niewoli statusu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po lekturze słów Bożych przywódczyni powiedziała: „Uważasz, że będąc przywódcą, łatwo zostać ujawnionym lub wydalonym. Czy to prawda? To, czy ktoś zostanie ujawniony i wyrzucony, zależy od tego, czy dąży do prawdy i jaką ścieżką idzie. Nie ma znaczenie, czy jest przywódcą. Jeśli przywódca nie dąży do prawdy i nie idzie właściwą ścieżką, jeśli czyni zło, zakłóca pracę domu Bożego i nie chce okazać skruchy, to z pewnością zostanie ujawniony i wydalony. Ale niektórzy, choć popełniają błędy i wykroczenia, pełniąc swe obowiązki, to jeśli przyjmą prawdę, zreflektują się i okażą prawdziwą skruchę, dom Boży dam im szansę. Jeśli mają słaby charakter i nie nadają się na przywódców, powierzy im się inny obowiązek, nie zostaną od razu zwolnieni ani wydaleni. Czemu spośród wszystkich przywódców domu Bożym niektórzy coraz lepiej rozumieją prawdę i robią postępy w obowiązkach? Czemu niektórzy czynią zło, a potem są ujawniani i wydalani jako fałszywi przywódcy i antychryści? Czy ich błędy wynikają z tego, że są przywódcami? Poza tym dom Boży ujawnił i wydalił wielu złoczyńców, którzy nie byli przywódcami. Zostali wyrzuceni, bo podążali niewłaściwą ścieżką i nienawidzili prawdy, rozpanoszyli się, powodowali zakłócenia i siali zamęt. Czy ma to coś wspólnego z byciem przywódcą?”.

Dość mnie te słowa wtedy poruszyły. „Racja, nie tylko przywódcy są ujawniani i wydalani, gdy mają status. Dzieje się tak, bo uzyskany status sprawia, że schodzą z właściwej ścieżki, nie dążą do prawdy, ale pragną korzyści, jakie niesie status, działają arbitralnie, panoszą się, powodują zakłócenia i sieją zamęt. To czyni ich fałszywymi przywódcami i antychrystami, którzy zostają wydaleni”. Pomyślałam o bracie Wu, którego zwolniono. Zawsze był aroganckim przywódcą, popisywał się, upokarzał współpracowników, stosował ostracyzm, sprawiał, że czuli się ograniczani i nie mogli normalnie pełnić obowiązków. Jego przełożeni wielokrotnie z nim rozmawiali, ale on się nie zmienił, dopiero wtedy został zwolniony. Myślałam o tym, jaką byłam przywódczynią. Postępowałam arbitralnie. Gdy bracia i siostry powiedzieli mi o tych dwóch przywódcach, nie zweryfikowałam tego, jak nakazują zasady. Potępiłam ich bezpodstawnie, zwolniłam i wydaliłam. W efekcie skrzywdziłam ich i wywołałam chaos w kościele. Gdy o tym dziś myślę, widzę, że czyniłam zło. Rujnowałam pracę domu Bożego i szansę innych ludzi na zbawienie. Na szczęście odkryto i uchylono moje błędne, niesprawiedliwe decyzje. Inaczej konsekwencje byłyby przerażające. Zrozumiałam, że moje zwolnienie nie wiązało się z tym, że miałam status i byłam przywódczynią. Przyczyną było moje aroganckie usposobienie, to, że nie szukałam prawdy, działałam arbitralnie i zakłócałam pracę, a gdy mnie przycięto i się ze mną rozprawiono, nie okazałam skruchy. Dlatego mnie zwolniono. Było to zgodne z zasadami i było też Bożą sprawiedliwością. Lecz ja siebie nie znałam, kierowały mną nieporozumienia i ostrożność w stosunku do Boga. Myślałam, że mnie ujawniono, bo byłam przywódczynią, że wymagania domu Bożego były za wysokie, że mnie zwolniono tylko przez dwa błędy. Byłam niedorzeczna i nierozsądna! Zrozumiałam w końcu, że gdyby mnie w odpowiednim czasie nie zwolniono i nie powstrzymano, to uczyniłabym jeszcze więcej zła, biorąc pod uwagę moje zepsute usposobienie. Poprzez to zwolnienie Bóg mnie chronił i dawał okazję, bym się nad sobą zastanowiła. Myślałam o siostrze Wang, z którą kiedyś współpracowałam. Została zwolniona, ale potrafiła się zreflektować, wyciągnąć naukę i okazać skruchę przed Bogiem. Gdy później znów została przywódczynią, szukała w swych działaniach zasad prawdy, robiła widoczne postępy. Myśląc o tym, zrozumiałam, że ludzie nie są wydalani, bo mają status. Sami są sobie winni, bo mają zepsute usposobienie. Jeśli nie wyzbędziemy się zepsutego usposobienia, to choć nie jesteśmy przywódcami i nie czynimy zła z pozycji przywódcy, i tak zostaniemy wyrzuceni, bo nie dążymy do prawdy.

Gdy to zrozumiałam, mój stan zaczął się zmieniać, ale wciąż miałam obawy: „Moje rozumienie prawdy jest płytkie, a przywódcy muszą podejmować wiele decyzji. Jeśli moje nietrafne decyzje zakłócą pracę domu Bożego, popełnię wykroczenie. Jeśli nie będę przywódczynią i nie będę mieć styczności z taką pracą, nie będę czynić zła ani sprzeciwiać się Bogu. Myślę, że najlepiej zrobię, nie startując w wyborach”. Wtedy przeczytałam fragment słów Bożych: „Nie chcę, aby ktokolwiek czuł, że Bóg zostawił ich na lodzie, że Bóg ich porzucił lub odwrócił się od nich. Pragnę tylko, aby wszyscy znaleźli się na drodze do dążenia do prawdy i zrozumienia Boga, odważnie parli dalej z niesłabnącą determinacją, bez obaw i obciążeń. Bez względu na to, jak wiele zła popełniłeś, jak bardzo zbłądziłeś i jak ciężko zgrzeszyłeś, nie pozwól, aby stało się to ciężarem lub dodatkowym bagażem, który musisz dźwigać w swym dążeniu do zrozumienia Boga. Idź dalej naprzód. Zbawienie człowieka przez cały czas leży Bogu na sercu i to nigdy się nie zmienia. Jest to najcenniejsza część istoty Boga(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Głęboko poruszyły mnie słowa Boga. Bóg nie rezygnuje ze zbawiania ludzi przez błędy czy wykroczenia. On daje im szansę na odpokutowanie. Popełnianie błędów i wykroczeń w obowiązkach to nic strasznego. O ile tylko ludzie się zmieniają, Bóg dalej ich prowadzi. Pomyślałam, że ja też popełniłam kilka wykroczeń, lecz Bóg mnie nie opuścił. Skarcił mnie i zdyscyplinował, a później posłużył się innymi, by się ze mną rozprawić, by odsunąć mnie od obowiązków przywódczych i skłonić do autorefleksji. Lecz ja miałam się na baczności przed Bogiem, źle go rozumiałam, nie chciałam być już przywódczynią, więc Bóg posłużył się innymi, by mi przemówili do rozumu, i czekał, aż się zmienię. Od początku Bóg był wobec mnie cierpliwy, dał mi dość czasu i dość szans, licząc, że zaakceptuję prawdę i okażę skruchę. Nie potępiał mnie z powodu jednego wykroczenia, choć tak właśnie myślałam. Gdy to zrozumiałam, czułam się winna i żałowałam, więc pomodliłam się: „Boże! Noszę w sobie bunt. Nie chcę już błędnie Cię rozumieć i mieć się na baczności przed Tobą. Chcę okazać skruchę. Poprowadź mnie, bym zmieniła to, co we mnie złe”.

Później zastanawiałam się, czemu niewłaściwie rozumiem Boga. Jaka jest tego prawdziwa przyczyna? Przywódczyni przysłała mi fragment słów Bożych, który bardzo mi pomógł. Bóg Wszechmogący mówi: „Jeśli jesteś zwodniczy, twoje serce będzie cechować powściągliwość i podejrzliwość wobec wszystkich ludzi i wszystkich spraw. Z tego powodu twoja wiara we Mnie zbudowana jest na fundamencie podejrzliwości. Nigdy nie uznam takiej wiary. Nie mając prawdziwej wiary, będziesz jeszcze bardziej pozbawiony prawdziwej miłości. A jeśli jesteś w stanie wątpić w Boga i snuć na Jego temat dowolne domysły, to bez wątpienia jesteś najbardziej podstępnym z ludzi. Snujesz domysły na temat tego, czy Bóg może być podobny do człowieka: niewybaczalnie grzeszny, małostkowy, wyzuty z bezstronności i rozsądku, pozbawiony poczucia sprawiedliwości, oddany nikczemnym taktykom, zdradliwy i przebiegły, zamiłowany w złu i ciemności, i tak dalej. Czyż ludzie nie dlatego myślą w ten sposób, ponieważ nie mają najmniejszej wiedzy o Bogu? Taka wiara jest niczym innym jak grzechem!(Jak poznać Boga na ziemi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowo Boże uświadomiło mi, że źle rozumiałam Boga i się miałam na baczności przez moją kłamliwą naturę. Gdy mnie zwolniono, nie myślałam o tym, co mnie doprowadziło do porażki, nie wyciągnęłam nauki, by nie powtarzać błędów. Przeciwnie, myślałam, że łatwo można zostać wydalonym, gdy jest się przywódcą. Myślałam, że skrzywdziło mnie bycie przywódczynią. Wyobrażałam sobie, że Bóg to doczesny władca, który skazuje na śmierć ludzi, którzy zrobili coś złego, więc przerażała mnie myśl o wyborach. Bałam się, że jeśli mnie wybiorą, zostanę ujawniona i stracę przeznaczenie, więc zawsze byłam defensywna i miałam się na baczności w obecności Boga. To, że Bóg mnie wywyższył, uznałam za złośliwość, wyszukiwałam kolejne wymówki, byle tylko nie startować w wyborach. Byłam oszustką! Dom Boży szkoli przywódców, aby dać im okazję do praktykowania, aby mogli zrozumieć prawdę i wypełniać misję powierzoną przez Boga. A ja myślałam, że Bóg chce mnie ujawnić i wydalić. Źle rozumiałam Boga i bluźniłam przeciw Niemu! Wierzę w Boga, ale widziałam wszystko z perspektywy ludzi niesprawiedliwych, wątpiłam i miałam się na baczności przed Bogiem. Ujawniłam w ten sposób złe i szatańskie usposobienie. Czy taka wiara nie jest sprzeciwem wobec Boga?

Później, czytając słowo Boże, lepiej zrozumiałam wolę Boga. Słowa Boga mówią: „Czasami Bóg używa jakiejś sprawy, aby obnażyć cię lub zdyscyplinować. Czy to oznacza, że zostałeś odrzucony? Czy oznacza to, że nadszedł twój koniec? Nie. (…) W rzeczywistości w wielu przypadkach obawy ludzi wynikają z ich własnych interesów. Mówiąc ogólnie, jest to obawa, że nie będą mieli żadnego wyniku. Zawsze myślą sobie: »Co będzie, jeśli Bóg mnie obnaży, odepchnie i odrzuci?«. To jest twoje błędne rozumienie Boga; to są tylko twoje myśli. Musisz przeniknąć zamiar Boga. Obnażanie przez Niego ludzi nie ma na celu wypędzenia ich. Ludzie są obnażani po to, aby ujawnić ich braki, błędy i istotę ich natury, aby mogli poznać siebie i byli zdolni do prawdziwej skruchy; obnażanie ma zatem ułatwić ludziom wzrastanie w życiu. Bez czystego zrozumienia ludzie mają skłonności do błędnego rozumienia Boga, popadania w zniechęcenie i słabość. Mogą nawet poddać się rozpaczy. W rzeczywistości obnażenie przez Boga nie musi oznaczać, że ludzie zostaną odrzuceni. Ma to dać ci wiedzę i sprawić, że okażesz skruchę. Ponieważ ludzie są zbuntowani i gdy wylewa się z nich zepsucie, nie szukają prawdy, aby znaleźć rozwiązanie, Bóg często musi stosować dyscyplinę. Dlatego czasami obnaża ludzi, odsłaniając ich brzydotę i żałosność, pozwalając im poznać samych siebie, co pomaga im wzrastać w życiu. Obnażanie ludzi ma dwa rodzaje implikacji: dla ludzi złych bycie obnażonym oznacza odrzucenie. Dla tych, którzy są w stanie przyjąć prawdę, jest to przypomnienie i ostrzeżenie; zmusza się ich do refleksji nad sobą, do ujrzenia swojego prawdziwego stanu, aby nie byli już więcej krnąbrni i lekkomyślni, bo takie postępowanie byłoby niebezpieczne. Obnażanie ludzi w ten sposób ma na celu przypomnienie im, aby wykonując swoje obowiązki nie byli bezmyślni i niedbali, nie byli zblazowani, nie zadowalali się tylko odrobiną skuteczności, myśląc, że wykonali swoje obowiązki na akceptowalnym poziomie – podczas gdy w rzeczywistości, mierząc według tego, o co Bóg prosi, wypadli znacznie gorzej, a mimo to nadal są zarozumiali i zadowoleni z siebie, przekonani, że nieźle im idzie. W takich okolicznościach Bóg dyscyplinuje, przestrzega i napomina ludzi. Czasami Bóg obnaża ich brzydotę – co oczywiście ma służyć jako przypomnienie. W takich chwilach powinieneś zastanowić się nad sobą: wykonywanie obowiązków w ten sposób jest nieodpowiednie, wiąże się z buntem, zawiera zbyt wiele negatywnych elementów, jest całkowicie powierzchowne, a jeśli nie okażesz skruchy, zostaniesz ukarany. Kiedy Bóg cię dyscyplinuje i obnaża, nie musi to oznaczać, że zostaniesz odrzucony. Trzeba mieć do tej sprawy prawidłowe podejście(Jedynie praktykując prawdę i okazując posłuszeństwo Bogu można osiągnąć zmianę usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bardzo poruszyła mnie lektura Bożych słów. Było mi wstyd, czułam się winna. Bóg ujawnia i dyscyplinuje ludzi, rozprawia się z nimi, byśmy poznali siebie, żałowali i zmienili się. Bóg szczerze próbował mnie zbawić, ale gdy mnie przycinano i się ze mną rozprawiano, nie dostrzegłam intencji Boga. Kurczowo trzymałam się kłamstw szatana, takich jak: „Im więksi są ludzie, tym trudniejszy jest ich upadek” oraz „Na szczycie jest samotnie”. Myślałam, że przywódca w domu Bożym jest jak urzędnik w państwie, że im wyższa moja pozycja, tym większe ryzyko, że zostanę ujawniona i wydalona. Przez te wszystkie lata miałam się na baczności przed Bogiem i źle go pojmowałam, moje serce było zamknięte dla Boga. Wciąż odrzucałam Jego misję i to, co dla mnie zaaranżował, unikałam startu w wyborach, byłam wyjątkowo ostrożna i męczył mnie niepokój, gdy pełniłam obowiązki, więc nie mogłam dać z siebie wszystkiego ani oddać serca Bogu, zawsze miałam oziębłą postawę wobec prawdy, jak osoba niewierząca. Wpadłam w sidła szatana, który mnie krzywdził, nie wiedziałam, jak wielką szkodę wyrządza to mojemu życiu. Groziło mi niebezpieczeństwo, więc nie mogłam już ranić Boga i błędnie Go rozumieć. Pomodliłam się w myślach: „Boże, chcę okazać skruchę i traktować wybory, jak należy. Niezależnie od tego, czy mnie wybiorą, poddam się Twoim zarządzeniom”.

Wciąż byłam w rozterce, gdy nadeszły wybory: „Jeśli mnie wybiorą, muszę to zaakceptować, mój charakter i talent są ograniczone, niech lepiej kogoś innego wybiorą. Dzięki temu nie zostaną ponownie ujawniona”. Męcząc się z tym dylematem, przypomniałam sobie słowa Boże: „Gdy lud Boży wykonuje swoje obowiązki w królestwie, a stworzenia Boże wykonują swe obowiązki przed Stwórcą, wszyscy oni powinni mieć bogobojne serca i przy tym postępować spokojnie. Nie powinni zaś być tchórzliwi, nieśmiali i bojaźliwi: czy to bowiem wstyd wykonywać swoje obowiązki?(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boże od razu mnie przebudziło. Tak, w krytycznym momencie chciałam wycofać się i uciec. Zawsze niepokoiłam się wyborami. Gdzie była moja odwaga i godność? Byłam tchórzliwa, tak jak powiedział Bóg! To słuszne i godziwe, by istota stworzona wypełniała swoją powinność. Ale ja się wzbraniałam, jak bezwstydny tchórz. To było głupie i żałosne! Musiałam zwrócić się ku Bogu, być szczerą, prostolinijną osobą, nie zamartwiać się o swoje przeznaczenie, oddać serce Bogu. Niezależnie od tego, czy by mnie wybrali, musiałam być posłuszna Bogu, a jeśli by mnie wybrali, musiałam przyjąć obowiązki i dobrze je wypełniać. Gdy moje myśli tak się potoczyły, poczułam, że kamień spadł mi z serce, to była wielka ulga.

Ogłoszono wyniki: inna siostra została wybrana razem ze mną. Nie byłam już defensywna i nie ulegałam nieporozumieniom, nie bałam się, że zostanę wydalona, jeśli nie będę dobrze pełnić obowiązków. Chciałam naprawdę wykorzystać tę szansę, wypełniać obowiązki najlepiej, jak umiem, by odpokutować za przeszłe wykroczenia. Później przeczytałam fragment słowa Bożego: „Czy boicie się kroczyć ścieżką antychrystów? (Tak). A czy strach sam w sobie jest użyteczny? Nie – sam strach nie rozwiąże problemu. To normalne, że się boimy. Bojaźń w sercu świadczy o tym, że jest się osobą miłującą prawdę, kimś, kto chce do niej zmierzać i za nią podążać. Jeżeli masz bojaźń w sercu, to powinieneś poszukiwać prawdy i znaleźć ścieżkę praktyki. Musisz zacząć od tego, by nauczyć się zgodnie współpracować z innymi. Jeśli jest jakiś problem, należy go rozwiązać poprzez omówienie we wspólnocie i dyskusję, tak aby każdy mógł poznać zasady, jak również konkretne argumenty i plan dotyczący rozwiązania. Czyż nie powstrzymuje cię to przed podejmowaniem dyktatorskich, jednostronnych działań? Ponadto, jeśli masz bogobojne serce, to w naturalny sposób będziesz w stanie przyjąć nadzór ze strony Boga, ale musisz się również nauczyć przyjmować nadzór ze strony Bożych wybrańców, co wymaga od ciebie tolerancji i akceptacji. (…) Taki nadzór należy niewątpliwie zaakceptować, ale najważniejsze jest, aby modlić się do Boga i polegać na Nim, nieustannie zastanawiając się nad sobą. Szczególnie wtedy, gdy zszedłeś z właściwej drogi lub zrobiłeś coś złego, albo gdy masz zamiar podjąć dyktatorskie i jednostronne działanie, a ktoś z twego otoczenia o tym wspomni i cię ostrzeże, musisz to zaakceptować i co prędzej zastanowić się nad sobą, przyznać się do błędu i go skorygować. Może to uchronić cię przed wejściem na ścieżkę antychrystów. Jeśli ktoś ci pomaga i ostrzega cię w ten sposób, to czyż nie zostajesz ocalony, nawet nie zdając sobie z tego sprawy? Tak właśnie jest – w tym tkwi twoje ocalenie(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boże wskazało mi zasadę praktykowania, by uniknąć złej drogi, czyli szukanie prawdy w każdych okolicznościach, omawanie spraw z braćmi i siostrami, harmonijna współpraca, pełnienie obowiązków według zasad prawdy, a nie arbitralne działania wynikające z arogancji, a nie chęć, by mieć ostatnie słowo, akceptowanie nadzoru ze strony braci i sióstr w ramach naszych obowiązków. Jeśli boisz się, że pójdziesz ścieżką antychrysta i cię ujawnia, i przez to nie wypełniasz obowiązków, nie rozwiążesz problemów i zmarnujesz szansę na zyskanie prawdy i zbawienia. To tak, jakby ktoś się głodził z obawy przed udławieniem. Wyciągnęłam później naukę z moich porażek, przyjęłam właściwszą postawę względem obowiązków. Świadomie omawiałam sprawy z innymi i umiałam dobrze współpracować. Wspólnie szukaliśmy zasad prawdy. Po pewnym czasie Boże przewodnictwo sprawiło, że miałam dobre wyniki.

To doświadczenie pokazało mi, że Bóg nie odrzucił mnie przez moje wykroczenia, nie opuścił mnie, choć miałam się przed Nim na baczności. Zamiast tego posłużył się ludźmi i sytuacjami, by skłonić mnie do stanęcia przed Nim i refleksji nad moim zepsutym usposobieniem, bym pojęła wolę Boga i przestała w błędy sposób Go rozumieć, bym z radością wypełniała obowiązki. Bogu dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze