Refleksje po ślepym wielbieniu ludzi

29 stycznia 2023

Autorstwa Jiang Ling, Chiny

Kiedy w 2019 byłam przywódczynią kościoła, poznałam dwie wyższe rangą przywódczynie. Kiedy omawiały prawdę i rozwiązywały problemy, trafiały w sedno sprawy, omawiały i analizowały każdą rzecz, stopniowo coraz bardziej się w nią zagłębiając. Czułam, że słuchając ich, wiele korzystam. Myślałam, że mają głęboką wiedzę i rozumieją rzeczywistość prawdy. Uznałam, że mając małe doświadczenie życiowe, przy takich ludziach poczynię szybkie postępy i lepiej poznam prawdę, czym zagwarantuję sobie zbawienie. Potem, zawsze kiedy napotykałam trudności w pracy, najpierw pisałam do nich z prośbą o pomoc. Były skrupulatne i w odpowiedzi dawały mi wskazówki lub podsuwały rozwiązania moich problemów. Podziwiałam je i polegałam na nich coraz bardziej. Z czasem zaczęłam prosić je o pomoc w rozwiązaniu każdej sprawy, większej czy mniejszej, a nawet spraw ogólnych. Gdy byłam w złym stanie, nie skupiałam się na czytaniu słów Bożych czy na poszukiwaniu prawdy, nie rozmawiałam ze swoją partnerką, tylko czekałam na spotkanie z tymi przywódczyniami, żeby rozwiązać problem. Kiedy na spotkaniach omawiały różne sprawy, słuchałam uważnie i robiłam notatki, żeby czegoś nie przeoczyć. Na spotkaniach przywódczynie często wskazywały i analizowały nasze problemy, demaskowały nas, gdy broniłyśmy się, kiedy się z nami rozprawiały. Czasem, kiedy ujawniałam zepsucie, którego nie byłam świadoma, potrafiły wskazać ukryte za tym motywy i przeanalizować naturę moich zachowań. To zwiększyło moje poczucie, że rozumieją prawdę i mają jej rzeczywistość, więc podziwiałam je i czciłam jeszcze bardziej. Jednak po dłuższej znajomości z nimi zrozumiałam, że gdy rozwiązują problemy, tylko wytykają nasze zepsute usposobienie, a rzadko omawiają własne zepsucie i swoje prawdziwe doświadczenia. Zwykle mówiły o swoim pozytywnym wejściu w życie, jak gdyby nigdy nie przejawiały zepsucia i potrafiły praktykować prawdę. Miałam wrażenie, że były całkowicie skupione na pracy i brakowało im wejścia w życie, ale uznałam, że skoro potrafią dostrzec problemy innych i kierować naszą pracą, to czy nie jest to wejście w życie i rzeczywistość? Dalej więc je podziwiałam i im schlebiałam, a nawet naśladowałam ich styl pracy. Kiedy dostrzegałam problemy w pracy braci i sióstr albo gdy ujawniali zepsute usposobienie, to wzorem przywódczyń, bezlitośnie ich obnażałam i rozprawiałam się z nimi. W efekcie niektórzy wpadli w zniechęcenie i zaczęli się mnie bać; byli przeze mnie gnębieni. Tak bardzo je podziwiałam, że gdy napotkałam problemy, nie zdawałam się na Boga i nie szukałam prawdy, tylko zwracałam się do nich o pomoc. Stopniowo moje myślenie stawało się coraz bardziej mętne i widziałam sprawy jakby przez mgłę. Bracia i siostry bywali w złym stanie i mieli problemy w pracy, a ja nie mogłam się w tym połapać. Nie wiedziałam, jak rozwiązać problemy, z którymi wcześniej sobie radziłam. Nie czułam dzieła Ducha Świętego i stawałam się coraz bardziej nieudolna, ale nie zastanowiłam się nad sobą.

Pewnego dnia w kwietniu otrzymałam niespodziewane wieści, że te dwie przywódczynie przyznały się do błędu i odeszły. Zostały zdemaskowane jako fałszywe przywódczynie, które nie szukały prawdy. Nie mogłam w to uwierzyć. Przez kilka dni zastanawiałam się, jak to możliwe, że przyznały się do błędu i odeszły. Miały tak wielką wiedzę i były tak sprawne w pracy. Zostały zdemaskowane jako osoby nieszukające prawdy, a ja nawet im nie dorównywałam, czy będę więc dobrze wypełniać obowiązki i zyskam zbawienie Boże, praktykując wiarę w ten sposób? Bardzo się martwiłam. Myślałam o przyznaniu się do błędu i odejściu. Ale wyraźnie widziałam, że nie jestem w dobrym stanie. Spytałam samą siebie, czy wierzę w Boga, czy w ludzi. Dlaczego rezygnacja dwóch przełożonych ma na mnie wpływ do tego stopnia, że straciłam nadzieję na zbawienie przez Boga? Pojęłam, że wierzę w Boga, ale wielbię ludzi, że w moim sercu nie ma miejsca dla Boga i że mój stan jest niebezpieczny. Przerażona, szybko się pomodliłam, by Bóg pozwolił mi poznać moje zepsucie. Nazajutrz przeczytałam takie słowa Boże: „Najlepiej byłoby, gdyby ci ludzie, którzy twierdzą, że podążają za Bogiem, otworzyli oczy i dokładnie przyjrzeli się temu, w kogo wierzą: czy rzeczywiście jest to Bóg, czy szatan? Jeśli wiesz, że tym, w co wierzysz, nie jest Bóg, tylko twoje własne bożki, wówczas byłoby najlepiej, gdybyś nie określał się mianem człowieka wierzącego. Jeśli naprawdę nie wiesz, w kogo wierzysz, to także byłoby najlepiej, gdybyś nie określał się mianem człowieka wierzącego. Byłoby bowiem bluźnierstwem wygadywać takie rzeczy! Nikt nie zmusza cię, byś wierzył w Boga. Nie mówcie, że wierzycie we Mnie, mam już dość takich słów i nie życzę sobie słyszeć ich ponownie, ponieważ tym, w co wierzycie, są bożki tkwiące w waszych sercach i miejscowe zbiry żyjące pośród was(Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Czytanie słów Bożych poruszyło mnie, zwłaszcza zdanie, „otworzyli oczy i dokładnie przyjrzeli się temu, w kogo wierzą”. To było bardzo przejmujące, jakby Bóg mnie demaskował. Kiedy w swoich relacjach z tymi przywódczyniami widziałam, jakie są systematyczne w rozwiązywaniu problemów i zorganizowane w przemowach, sądziłam, że rozumieją prawdę i mają jej rzeczywistość, więc jeśli będę częściej z nimi rozmawiać, szybciej rozwinę się życiowo i zapewnię sobie zbawienie. Kiedy więc napotykałam jakieś trudności, zamiast zdać się na Boga i szukać prawdy, zwracałam się do nich i na nich polegałam, zawsze robiąc to, co mi kazały. W moim sercu stały się idolkami, moimi opokami. Kiedy przyznały się do błędu i odeszły, straciłam orientację, nie miałam ścieżki wypełniania obowiązków. W końcu zrozumiałam, że przez cały czas zdawałam się na ludzi, a nie na Boga. Niby wierzyłam w Boga, wypełniałam obowiązki i codziennie klepałam modlitwy, ale w moim sercu po prostu nie było dla Niego miejsca. Kiedy miałam kłopoty, zwracałam się do ludzi i ich słuchałam. Ewidentnie wierzyłam w ludzi, choć twierdziłam, że wierzę w Boga. Oszukiwałam Boga, bluźniłam Mu! Pomyślałam o następujących słowach Bożych: „Ludzie wierzący w Boga powinni być posłuszni Bogu i czcić Go. Nie wywyższaj się ani nie podziwiaj nikogo; nie stawiaj Boga na pierwszym miejscu, ludzi, których podziwiasz, na drugim, a siebie na trzecim. Nikt nie powinien zajmować miejsca w twoim sercu i nie powinieneś uważać ludzi – szczególnie tych, których czcisz – za równych Bogu, na poziomie odpowiadającym Bogu. Jest to nie do przyjęcia dla Boga(Dziesięć dekretów administracyjnych, które muszą być przestrzegane przez wybranych ludzi Boga w Wieku Królestwa, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Poczułam, że nie można obrażać sprawiedliwego usposobienia Boga. Bóg mówi wyraźnie, że w naszej wierze musimy czcić Boga i szanować Jego wielkość. Powinniśmy zdawać się na Boga i Jego podziwiać, a nie ludzi. Nikomu nie pozwoli czcić człowieka i podążać za człowiekiem pod pretekstem wiary w Boga. To obraża Boże usposobienie, czego On nie toleruje. Wtedy dużo modliłam się do Boga i zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo podziwiałam te dwie przywódczynie. Przeczytałam słowa Boże, które trochę pomogły mi to zrozumieć. Bóg Wszechmogący mówi: „To, co podziwiasz, to nie pokora Chrystusa, ale fałszywi pasterze o doskonałej reputacji. Nie lubujesz się w pięknie ani w mądrości Chrystusa, ale w tych libertynach, którzy tarzają się w brudzie tego świata. Śmiejesz się z bólu Chrystusa, który nie ma gdzie położyć głowy, ale podziwiasz te trupy, które kradną ofiary i żyją w rozpuście. Nie jesteś gotów cierpieć obok Chrystusa, ale chętnie padasz w ramiona tych lekkomyślnych antychrystów, choć zapewniają ci tylko ciało, słowa i kontrolę. Nawet teraz twoje serce nadal zwraca się ku nim, ku ich reputacji, ku ich statusowi, ku ich wpływom. A jednak nadal utrzymujesz postawę wyrażającą się w tym, że trudno ci przełknąć dzieło Chrystusa i nie chcesz go przyjąć. Dlatego mówię, że brak ci wiary, by uznać Chrystusa. Powodem, dla którego podążałeś i podążasz za Nim do dziś, jest tylko to, że nie miałeś innego wyboru. W twoim sercu zawsze dominuje szereg wzniosłych obrazów; nie potrafisz zapomnieć żadnego ich słowa i czynu, ani ich wpływowych słów i rąk. Pozostają oni w twoim sercu zawsze na najwyższym miejscu jako bohaterzy. Jeżeli jednak chodzi o dzisiejszego Chrystusa to wcale tak nie jest. On w twoim sercu jest na zawsze nieistotny i nigdy nie zasługuje na szacunek. Jest bowiem zbyt zwyczajny, ma zdecydowanie za mały wpływ i całkowicie brak Mu wzniosłości(Czy jesteś prawdziwie wierzącym w Boga? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Na jakimkolwiek szczeblu znajduje się przywódca lub pracownik, jeżeli czcicie ich za zrozumienie odrobiny prawdy oraz posiadanie kilku zdolności, a także jeśli wierzysz, że posiadają rzeczywistość prawdy i mogą ci pomóc, jeśli otaczasz ich uwielbieniem i polegasz na nich we wszystkich sprawach, próbując w ten sposób osiągnąć zbawienie, jest to z twojej strony głupota i przejaw ignorancji. Na koniec do niczego cię to nie doprowadzi, bo punkt wyjścia był zupełnie niewłaściwy. Bez względu na to, ile prawd ktoś rozumie, nikt nie może stanąć na miejscu Chrystusa, i jakkolwiek jest utalentowany, nie oznacza to jeszcze, że posiada prawdę – toteż ci, którzy czczą ludzi, uwielbiają ich i podążają za nimi, na koniec wszyscy zostaną odrzuceni i potępieni. Wierzący w Boga mogą czcić jedynie Boga i jedynie za Bogiem podążać. Przywódcy i pracownicy bez względu na swoją rangę są tylko zwykłymi ludźmi. Jeśli postrzegasz ich jako swoich bezpośrednich przełożonych, jeśli uważasz, że są lepsi od ciebie, bardziej kompetentni, że powinni ci przewodzić i że we wszystkim przewyższają ludzi dokoła, mylisz się – to tylko twoje złudzenia. A jakie konsekwencje ściągną na ciebie te złudzenia? Doprowadzą do tego, że bezwiednie zaczniesz mierzyć swoich przywódców miarą wymagań nieprzystających do rzeczywistości i nie będziesz potrafił odpowiednio podejść do ich problemów i braków; jednocześnie, choć nie będziesz zdawać sobie z tego sprawy, bardzo mocno będą cię przyciągać ich rozmach, ich zdolności i talenty, tak że nim się obejrzysz, zaczniesz oddawać im cześć i oni staną się twoim Bogiem. Ta ścieżka, od chwili, gdy zaczną być dla ciebie wzorami do naśladowania i obiektami czci, do chwili, gdy staniesz się jednym z ich wyznawców, będzie cię mimowolnie oddalać od Boga. I choć z każdym krokiem będziesz coraz dalej od Boga, to pozostaniesz w przekonaniu, że cały czas za Nim podążasz, że jesteś w Jego domu, w Jego obecności, gdy tymczasem będziesz wiedziony na manowce przez pomocników szatana, antychrystów. Nawet tego nie zauważysz. To bardzo niebezpieczny stan rzeczy. Rozwiązanie tego problemu wymaga po części umiejętności rozeznania natury i istoty antychrystów oraz umiejętności dostrzeżenia paskudnego oblicza ich nienawiści do prawdy i sprzeciwu wobec Boga, jak również znajomości powszechnie stosowanych przez antychrystów technik zwodzenia i usidlania ludzi oraz metod ich działania. Pozostała część zadania polega na tym, że musicie dążyć do poznania usposobienia i istoty Boga. Musi być dla was jasne, że tylko Chrystus jest prawdą, drogą i życiem, a oddawanie czci jakiejkolwiek osobie ściągnie na was katastrofę i nieszczęście. Musicie ufać, że tylko Chrystus może zbawić ludzi, musicie iść za Chrystusem i być Mu posłuszni z absolutną wiarą. Jedynie to jest właściwa ścieżka ludzkiej egzystencji. Niektórzy mogą powiedzieć: »Cóż, mam swoje powody, by czcić przywódców – w głębi serca odczuwam naturalną cześć dla każdego, kto jest utalentowany. Odczuwam cześć dla każdego przywódcy, który zgadza się z moimi pojęciami«. Czemu nalegasz na oddawanie czci człowiekowi, choć wierzysz w Boga? Koniec końców, kto cię zbawi? Kto cię prawdziwie miłuje i kto cię chroni? Czy naprawdę tego nie widzisz? Jeśli wierzysz w Boga i za Nim podążasz, powinieneś kierować się Jego słowem, a jeśli ktoś mówi i postępuje prawidłowo oraz zgodnie z zasadami prawdy, czy wówczas nie chodzi tylko o to, byś podporządkował się prawdzie? Skąd w tobie taka podłość? Dlaczego upierasz się przy znalezieniu kogoś, kogo będziesz mógł czcić i za kim będziesz mógł podążać? Dlaczego chcesz być niewolnikiem szatana? Czemu zamiast tego nie być sługą prawdy? W ten sposób można się przekonać, czy dana osoba ma rozsądek i godność(Punkt szósty: Zachowują się przebiegle, są samowolni i mają dyktatorskie zapędy, nigdy nie omawiają niczego z innymi, lecz zmuszają innych, by ich słuchali, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Kiedy przeczytałam te fragmenty, poczułam, że jestem niewolnicą szatana, jak opisał Bóg. Lubiłam czcić ludzi i ich naśladować. Uwielbiałam tych ze statusem, zdolnych, wygadanych. Widząc, jak przełożone trafiają w sedno problemów podczas omawiania prawdy i jak rozwiązują problemy, a ich omówienia są jasne i dobrze przygotowane, zachwyciłam się ich talentem i zdolnościami. Czułam, że rozumieją prawdę i mają jej rzeczywistość, więc ślepo je podziwiałam i polegałam na nich. Myślałam, że jeśli mną pokierują, poznam prawdę i będę dobrze pracowała, wzrosnę w życiu i będę miała szansę na zbawienie, a bez ich pomocy i przewodnictwa moje szanse na zbawienie będą minimalne. Byłam taka skołowana, taka ślepa! Bóg jest źródłem prawdy. Tylko On może dać ludziom prawdę, rozwiązać ich problemy i trudności, i ocalić przed siłami szatana. Nieważne, jak wysoki ktoś ma status, jakie posiada zdolności, jest zepsuty przez szatana i nie możemy na nim polegać ani go wielbić. Choć byłam wierząca, nie miałam w sercu miejsca dla Boga. Nie polegałam na Bogu ani nie szukałam prawdy, tylko czekałam na pomoc tych kobiet. Czy to nie głupie? Miały rozumienie wielu problemów i potrafiły się nim dzielić, ale to wszystko, czego dowiedziały się ze słów Bożych. Niezależnie od ich zdolności i elokwencji, były tylko zepsutymi istotami ludzkimi i wcale nie posiadały prawdy. Też musiały przyjąć sąd i skarcenie Boże i potrzebowały Bożego zbawienia. A ja wielbiłam je i podziwiałam. Nawet chciałam zdać się na nie na mojej ścieżce wiary ku zbawieniu. Naprawdę byłam idiotką. To było przerażające. Nigdy nie sądziłam, że przestanę szukać prawdy i będę ślepo czcić ludzi, że na piedestale w swoim sercu umieszczę kogoś wyżej od Boga. Już oddaliłam się od Boga i Go zdradziłam – szłam ścieżką przeciw Bogu! Ta myśl napełniła mnie poczuciem winy i żalem, i chciałam okazać Bogu skruchę.

Później poznałam przyczyny odejścia tych dwóch przywódczyń. Jedna pragnęła zdobyć imię i status, popisywała się i chciała być podziwiana w pracy. Kiedy nie miała wyników, popadała w depresję i zwalniała tempo. Bracia i siostry często próbowali z nią to omawiać i pomóc jej, ale się nie zmieniła. W końcu nie mogła wykonać żadnej rzeczywistej pracy, więc odeszła. Druga narzekała, że trudno jej wierzyć w Boga, gdyż rodzina jej to utrudnia. Porzuciła więc obowiązki i wróciła do domu, do swojej rodziny. Słysząc to, doznałam szoku. Obie potrafiły pięknie omawiać na spotkaniach i były elokwentne przy rozwiązywaniu problemów innych, więc czemu były słabe, kiedy same musiały się zmierzyć z podobnymi trudnościami? Czemu nie wprowadziły w życie prawdy? Wcześniej myślałam, że potrafią wcielić prawdę w życie, że mają rzeczywistość prawdy, ale wreszcie zobaczyłam, że one wcale tej rzeczywistości prawdy nie rozumiały. Narzekały i porzuciły obowiązki, kiedy coś zagroziło ich interesom. Wcale nie dążyły do prawdy. To wzniosłe wyobrażenie, jakie o nich miałam, w jednej chwili runęło.

Później przeczytałam słowa Boże na ten temat. Bóg Wszechmogący mówi: „Trzymanie się słów Boga i umiejętność ich otwartego wyjaśniania nie oznacza, że jesteś w posiadaniu rzeczywistości; rzeczy nie są tak proste, jak sobie wyobrażasz. Posiadanie rzeczywistości nie objawia się w tym, co mówisz, lecz w tym, co urzeczywistniasz swoim życiem. Dopiero gdy słowa Boga staną się twoim życiem i będziesz je wyrażać naturalnie, można będzie powiedzieć, że masz rzeczywistość i tylko wtedy będzie można cię zaliczyć do grona tych, którzy osiągnęli prawdziwe zrozumienie i rzeczywistą postawę. Musisz być gotowy na bycie poddawanym badaniu przez długi czas i mieć zdolność urzeczywistniania podobieństwa wymaganego przez Boga. To nie może być pozerstwo, to musi płynąć z ciebie naturalnie. Tylko wtedy będziesz naprawdę posiadać rzeczywistość i tylko wtedy zyskasz życie. (…) Jeśli potrafisz się ostać bez względu na to, jak gwałtowny jest wiatr i fale, nie dopuszczając do swojego umysłu cienia wątpliwości, jeśli potrafisz wytrwać, wolny od zaprzeczania, nawet jeśli nie ma już nikogo innego, wtedy będziesz zaliczony do mających prawdziwe zrozumienie i prawdziwie posiadających rzeczywistość(Tylko wprowadzanie prawdy w życie jest posiadaniem rzeczywistości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Dobrzy żołnierze królestwa nie są szkoleni, aby być grupą ludzi, którzy potrafią tylko mówić o rzeczywistości lub przechwalać się; są raczej szkoleni, aby urzeczywistniać słowa Boże przez cały czas, aby pozostawać nieugięci bez względu na komplikacje i aby żyć nieustannie zgodnie ze słowami Bożymi i nie wracać do świata. To jest rzeczywistość, o której mówi Bóg; tego Bóg oczekuje od człowieka. Dlatego nie uważaj rzeczywistości, o której On mówi, za zbyt prostą. Samo oświecenie przez Ducha Świętego nie jest równoznaczne z posiadaniem rzeczywistości. To nie jest postawa człowieka, jest to łaska Boża, do której człowiek nie wnosi nic. Każdy człowiek musi znosić cierpienia Piotra, a nawet więcej, posiadać chwałę Piotra, którą urzeczywistnia po zyskaniu dzieła Bożego. Tylko to można nazwać rzeczywistością(Tylko wprowadzanie prawdy w życie jest posiadaniem rzeczywistości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Czy wiedza, którą wyznajesz, jest zgodna z prawdą, zależy w dużej mierze od tego, czy masz praktyczne doświadczenie. Tam, gdzie w twoim doświadczeniu jest prawda, twoja wiedza będzie praktyczna i cenna. Dzięki doświadczeniu możesz również zdobyć rozeznanie i wnikliwość, pogłębić wiedzę oraz nabyć mądrości i zdrowego rozsądku co do tego, jak powinieneś postępować. Wiedza wyrażana przez ludzi, którzy nie posiadają prawdy, jest doktryną, choćby brzmiała najbardziej wzniośle. Osoba tego typu może być bardzo inteligentna w sprawach ciała, ale pozbawiona rozeznania w sprawach duchowych, a to dlatego, że tacy ludzie nie mają żadnego doświadczenia w sprawach duchowych. Są to ludzie, którzy nie są oświeceni w sprawach duchowych i ich nie rozumieją. Jakikolwiek rodzaj wiedzy wyrażasz, o ile jest to twoja istota, to jest to twoje osobiste doświadczenie, twoja prawdziwa wiedza. To, o czym rozprawiają ludzie, którzy mówią tylko o doktrynie – to znaczy ci, którzy nie mają ani prawdy, ani rzeczywistości – również można nazwać ich istotą, ponieważ dotarli do swojej doktryny przez głęboką kontemplację i jest ona efektem dogłębnej refleksji. Jednak to tylko doktryna, i nic innego niż wytwór wyobraźni!(Dzieło Boga i dzieło człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło).

Czytanie słów Bożych było dla mnie przebudzeniem. Tak bardzo podziwiałam te dwie przywódczynie, bo nie wiedziałam, co to jest doktryna, a co rzeczywistość. Słysząc, jak dobrze brzmiały ich omówienia na spotkaniach i jak potrafiły zdemaskować i przeanalizować ludzkie zepsucie, myślałam, że mają rzeczywistość prawdy. Ale z tych fragmentów dowiedziałam się, że omawianie zrozumienia słów Bożych i analizowanie pewnych spraw wcale nie oznacza posiadania rzeczywistości prawdy. Posiadanie rzeczywistości to czytanie słów Bożych, akceptowanie ich i wcielanie w życie. To możliwość poddania się Bogu, niezależnie od prób, przed jakimi się staje. To posiadanie świadectwa dzięki praktykowaniu prawdy. Ci, co posiadają rzeczywistość, znają swoją zepsutą naturę i osobiście doświadczyli słów Bożych. Mogą skorzystać z praktycznych doświadczeń, by prowadzić i wspierać braci i siostry we wkraczaniu w rzeczywistość słów Bożych. Ci, którzy mają rzeczywistość prawdy, postępują zgodnie z zasadami i lojalnie wypełniają obowiązki. Niezależnie od sytuacji, wspierają pracę kościoła i wypełniają własne obowiązki. Te dwie przywódczynie przedstawiały bardzo błyskotliwe omówienia i pozornie umiały rozwiązywać problemy innych, lecz w obliczu własnych problemów, porzuciły swoje obowiązki, by chronić własne interesy. Zrozumiałam, że tylko szerzyły doktrynę, która nie jest praktyczna, i potknęły się przy pierwszym spotkaniu z rzeczywistością. To potwierdziło, że nie dążyły do prawdy, że wcale nie miały jej rzeczywistości. Również, kiedy rozwiązywały problemy innych ludzi, porównywały je z tym, co mówiły słowa Boże, aby ludzie lepiej je zrozumieli, ale rzadko mówiły o własnych błędach i zepsuciu ani nie analizowały własnych nieczystych motywów. Rzadko mówiły o swoich doświadczeniach w szukaniu i praktykowaniu prawdy. Zazwyczaj się wywyższały i tylko analizowały i potępiały zachowania innych, jak gdyby nie były zepsutymi osobami, jak gdyby nie miały zepsutego usposobienia. Niektórzy z braci i sióstr po ich krytyce płakali, zniechęcali się i słabli, bali się z nimi spotkać i być przez nie gnębieni. Wtedy wreszcie jasno ujrzałam, że te dwie przywódczynie nie były w stanie rozwiązywać problemów za pomocą prawdy. Używały tylko pustej doktryny i polegały na własnych umysłach i doświadczeniu w pracy. Wcale nie umiały rozwiązywać naszych problemów z wejściem w życie. Wcześniej nie miałam rozeznania, tylko podziwiałam je i czciłam, a nawet naśladowałam ich styl pracy. Ależ byłam ślepa!

Kiedy potem napotykałam trudności w pracy, szukałam oparcia w Bogu, zdawałam się na Niego i szukałam zasad prawdy. Przez pewien czas nie wiedziałam, jak wykonywać pewne prace, i były problemy, których nie umiałam rozwiązać. Dużo się modliłam się i polegałam na Bogu, szukałam i rozmawiałam z braćmi i siostrami. Tak rozwiązywałam niektóre problemy. Zrozumiałam też pewne zasady prawdy i poczyniłam postępy w pracy. Z czasem zdobyłam więcej pewności siebie w pracy i zrobiłam postępy we wchodzeniu w życie. Czułam się spełniona. Wtedy instynktownie poczułam, że zdanie się na Boga w wypełnianiu obowiązków było jednym sposobem, by iść naprzód. Chcąc dobrze wypełniać obowiązki i zyskać prawdę, nie mogłam wymykać się spod Bożego przewodnictwa.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Prawda pokazała mi drogę

Autorstwa Shizai, Japonia Bóg Wszechmogący mówi: „Służenie Bogu nie jest rzeczą prostą. Ci, których zepsute usposobienie pozostaje...

Połącz się z nami w Messengerze