Refleksje na temat stawiania oporu nadzorowi
W 2021 roku byłam odpowiedzialna za podlewanie w kościele. W tym czasie przywódcy nadzorowali i monitorowali naszą pracę, często pytając o jej postępy i o to, czy mieliśmy jakieś problemy lub trudności w wykonywaniu naszych obowiązków. Na początku aktywnie odpowiadałam, ale stopniowo stawałam się zniecierpliwiona i myślałam: „Ciągłe kontrolowanie naszej pracy to za dużo zachodu. Kto wie, ile czasu przez to marnujemy? Czy nie wpłynie to na wyniki mojej pracy? Jeśli moje wyniki będą słabe, to czy przywódcy mnie nie zwolnią?”. Mając te myśli w głowie, stałam się bardzo oporna na tego rodzaju nadzór ze strony przywódców.
Pewnego razu przywódcy wysłali list, w którym dopytywali się o status naszej pracy, w tym o to, ile osób przyjęło ewangelię w bieżącym miesiącu, ilu nowych wierzących nie przychodzi regularnie na zgromadzenia i dlaczego, jakie mieli wyobrażenia dotyczące religii i jak z nimi rozmawialiśmy, by mogli się ich wyzbyć. Widząc tę serię pytań, poczułam niepokój i pomyślałam: „Tyle treści do omówienia, a ja muszę to wszystko przejrzeć i przedyskutować z podlewającymi. To strata czasu!”. W głębi serca się buntowałam: „Odpowiadanie na tak wiele szczegółowych pytań na temat pracy kosztuje nas zbyt wiele czasu! A jeśli nasze wyniki podlewania będą słabe, czy powiecie, że nie wykonałam rzeczywistej pracy i że się nie nadaję?”. Dostrzegłam, że siostry, które były moimi partnerkami w pracy, również zaczęły się martwić, i pomyślałam: „Jeśli one również uważają, że to strata czasu, to jako zespół możemy podsunąć przywódcom jakąś sugestię. Być może w przyszłości, gdy przywódcy będą kontrolować naszą pracę, nie będą zadawać tak szczegółowych pytań i mniej niedociągnięć w mojej pracy wyjdzie na jaw”. Pół żartem powiedziałam: „Przywódcom musi naprawdę na nas zależeć, skoro zadają tak szczegółowe pytania na temat naszej pracy”. Gdy tylko to powiedziałam, jedna z sióstr dorzuciła: „Szczegółowe aż do bólu!”. Słysząc, że siostra i ja myślimy tak samo, roześmiałam się i powiedziałam: „Wszystkie jesteśmy wystarczająco zajęte, a teraz musimy jeszcze zapoznać się z tymi pytaniami i odpowiedzieć, to zbyt duży kłopot. Czy nie wpłynie to na skuteczność naszego podlewania?”. Widząc, jak inne siostry kiwają głowami na znak zgody, w głębi serca się ucieszyłam: „Wygląda na to, że wszystkie są temu przeciwne. Później możemy się spotkać i przedstawić sugestie przywódcom. W ten sposób nie będą zawsze sprawdzać naszej pracy”. Za moją zachętą współpracowniczki wyglądały na zmartwione, ilekroć przywódcy próbowali dowiedzieć się czegoś o naszej pracy, i nawet jeśli odpowiadały, to niechętnie i w kilku zdaniach. Nie podawały szczegółowych podsumowań problemów i odchyleń w pracy, więc przywódcy nie byli w stanie zrozumieć naszych problemów. W rezultacie nasza praca przy podlewaniu nigdy nie uległa poprawie.
Innym razem przywódcy odkryli, że nie poświęcamy wystarczająco dużo uwagi szkoleniu podlewających, i wysłali list, by omówić znaczenie tej pracy i przekazać nam kilka dobrych metod praktyki. W liście wypominano nam również, że uchylamy się od prowadzenia szkoleń, że ociągamy się z wdrożeniem i że nasza wydajność jest zbyt niska, co nie tylko pozbawia braci i siostry możliwości szkolenia się, ale także bezpośrednio wpływa na podlewanie. Przywódcy chcieli, byśmy potraktowały to jako ważną kwestię, i zażądali, byśmy szybko przeszkoliły kilku nowych wierzących w zakresie podlewania. Po przeczytaniu tego listu poczułam opór: „To zbyt wygórowane żądanie. Ci nowi wierzący dopiero zaczęli się uczyć swoich obowiązów. Myślicie, że szkolenie ich jest takie łatwe? Wy macie doświadczenie w szkoleniu ludzi, ale nie możecie mierzyć nas swoją miarą!”. Ale potem pomyślałam: „Jeśli poskarżę się bezpośrednio, czy przywódcy pomyślą, że brakuje mi zdolności do pracy? Nie mogę na to pozwolić! Muszę sprawić, by zrozumieli, że cały nasz zespół nie jest w stanie sprostać tym wymaganiom. W ten sposób przywódcy nie będą mogli nam nic zrobić, a nawet jeśli będą drążyć temat, nie będzie chodziło tylko o mnie”. Zmarszczyłam brwi i z pewnym trudem powiedziałam: „Żądania przywódców są nieco wygórowane, a nasze doświadczenie nie może się równać z ich doświadczeniem”. Gdy tylko to powiedziałam, pozostałe siostry kiwnęły głowami na znak zgody. Jedna z nich powiedziała: „Przywódcy są ludźmi dużego formatu i pracują bardzo wydajnie. Jak możemy się z nimi równać?”. Inna powiedziała: „Przywódcy wymagają od nas zbyt wiele. Jak mamy kontynuować naszą pracę?”. Widząc, że wszystkie są tego samego zdania, byłam bardzo szczęśliwa i pomyślałam: „Teraz przywódcy nie powinni być w stanie nic nam zrobić. Nie mogą przecież zwolnić całego naszego zespołu!”. Następnego dnia wysłałam przywódcom list z odpowiedzią, opisując wszystkie trudności, jakie miałyśmy w wykonywaniu naszych obowiązków, by mogli zrozumieć naszą sytuację. Na końcu listu celowo dodałam linijkę, która brzmiała: „Takie są obecnie wyniki naszej pracy i nie jest łatwo je poprawić”. W liście kładłam szczególny nacisk na słowo „nasze”, by przywódcy wiedzieli, że jest to nasza wspólna opinia. Chodziło o to, by przestali stawiać nam tak wysokie wymagania. Ale ku mojemu zaskoczeniu podczas następnego zgromadzenia przywódcy przycięli mnie i zdemaskowali, mówiąc, że wykonując swoje obowiązki, nie dźwigam brzemienia i nie dążę do poprawy. Powiedzieli, że szerzę negatywne nastawienie, że uformowałam klikę i podżegam siostry, by razem ze mną stawiały opór, że opóźniam szkolenie nowych wierzących i zakłócam pracę kościoła oraz że w ogóle nie odgrywam pozytywnej roli w grupie. Na koniec mnie zwolnili.
Po zwolnieniu miałam wyrzuty sumienia i byłam bardzo zdenerwowana. Wiedziałam, że sprawiłam kłopoty, uczyniłam zło i obraziłam Boga. W obliczu problemów nie szukałam prawdy i szerzyłam poglądy, które doprowadziły wszystkich do stanu zniechęcenia i bierności. Naprawdę utrudniałam pracę kościoła. Później, gdy zastanawiałam się nad swoją sytuacją, natknęłam się na ten fragment słów Bożych: „Ponieważ w głębi serca antychryści nieprzerwanie wątpią w boską istotę Chrystusa i zawsze mają nieposłuszne usposobienie, kiedy Chrystus prosi ich o wykonanie zadań, za każdym razem je analizują i dyskutują oraz proszą ludzi, aby określili, czy mają rację, czy nie. Czy to poważny problem? (Tak). Nie podchodzą do tych spraw z perspektywy podporządkowania się prawdzie; zamiast tego podchodzą do nich w opozycji do Boga. Takie jest usposobienie antychrystów. Kiedy słyszą nakazy i ustalenia Chrystusa dotyczące pracy, nie przyjmują ich i nie podporządkowują się im, ale zaczynają dyskutować. A o czym rozmawiają? Czy o tym, jak praktykować podporządkowywanie się? (Nie). Rozważają, czy słowa i nakazy Chrystusa są słuszne, czy nie, i sprawdzają, czy należy je wykonać. Czy ich postawa pokazuje, że faktycznie chcą zrobić te rzeczy? Nie – chcą zachęcić więcej ludzi, by byli tacy jak oni, by tego nie robili. A czy nierealizowanie słów Chrystusa jest praktykowaniem prawdy podporządkowania? Oczywiście, że nie. Co więc oni robią? (Sprzeciwiają się). Nie tylko sami sprzeciwiają się Bogu, ale także podżegają innych do sprzeciwu. Taka jest natura ich działań, prawda? Zbiorowy sprzeciw: sprawienie, by wszyscy byli tacy sami jak oni, by wszyscy myśleli tak samo jak oni, mówili to samo co oni, wybierali to samo co oni, zbiorowo przeciwstawiając się decyzjom i przykazaniom Chrystusa. To jest modus operandi antychrystów. Antychryści wierzą, że: »to nie jest przestępstwo, jeśli wszyscy to robią«, więc nakłaniają innych do tego, by wraz z nimi sprzeciwili się Bogu, myśląc, że w takim przypadku dom Boży nie będzie mógł im nic zrobić. Czy to nie głupie? Zdolność samych antychrystów do sprzeciwu wobec Boga jest bardzo ograniczona, wszyscy są osamotnieni. Próbują więc werbować ludzi do zbiorowego sprzeciwiania się Bogu, myśląc w głębi serca tak: »Wprowadzę w błąd grupę ludzi i sprawię, że będą myśleć i działać w taki sam sposób jak ja. Wspólnie odrzucimy słowa chrystusa, przeszkodzimy słowom boga i nie pozwolimy, żeby zostały zrealizowane. A kiedy ktoś przyjdzie sprawdzić moją pracę, powiem, że wszyscy postanowili to zrobić w ten sposób – a potem zobaczymy, jak sobie z tym poradzisz. Nie zrobię tego dla ciebie, nie mam zamiaru tego wypełniać – i co mi zrobisz?«. (…) czy te rzeczy przejawiane przez antychrystów nie są nienawistne? (Są skrajnie nienawistne). A co sprawia, że są nienawistne? Ci antychryści chcą przejąć władzę w domu Bożym, słowa Chrystusa nie mogą być przez nich wdrożone, oni ich nie wypełnią. Oczywiście, do innej sytuacji może dojść wtedy, gdy ludzie nie potrafią podporządkować się słowom Chrystusa. Niektórzy ludzie mają słaby charakter, nie rozumieją usłyszanych słów Boga i nie wiedzą, jak je wypełnić; nawet jeśli ich nauczysz, nadal tego nie potrafią. To już inna sprawa. Teraz omawiamy istotę antychrystów, która nie ma związku z tym, czy ludzie są zdolni do wykonywania zadań, ani z ich charakterem; odnosi się ona natomiast do usposobienia i istoty antychrystów. Całkowicie sprzeciwiają się oni Chrystusowi, zarządzeniom domu Bożego dotyczącym pracy i prawdozasadom. Nie ma w nich podporządkowania, tylko sprzeciw. Taki jest antychryst” (Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, bezczelnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część czwarta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Po przeczytaniu słów Bożych zdałam sobie sprawę z powagi moich działań, zwłaszcza gdy ujrzałam słowa Boże ujawniające, że antychryści nie podporządkowują się Bożym wymaganiom i ustaleniom domu Bożego w zakresie pracy oraz nigdy ich nie akceptują. W głębi serca są pełni oporu i chęci konfrontacji, zwodzą innych i gromadzą ich wokół siebie pod hasłem sprzeciwu. Myśląc o tym, jak postępowałam w tych dniach, zauważyłam, że moje zachowanie było zachowaniem antychrysta. Kiedy przywódcy dopytywali o szczegóły naszej pracy, nie chciałam zawracać sobie tym głowy. Martwiłam się, że marnuję tylko czas, który mogłabym poświęcić na wykonywanie swoich obowiązków, co będzie to miało wpływ na wyniki pracy. Nie mogłam się z tym pogodzić, więc rozpowszechniałam uprzedzenia wobec przywódców i zachęcałam siostry z naszego zespołu, by dołączyły do mnie i sprzeciwiły się im. Kiedy przywódcy wskazywali, że nasze postępy są powolne, a wyniki niewystarczające, i dzielili się sposobami na poprawę wydajności naszej pracy, stawiałam opór, kłóciłam się i nie chciałam się podporządkować. Czułam, że przywódcy żądają zbyt wiele i że nie rozumieją naszych prawdziwych trudności. Kiedy mówili o sposobach na poprawę wydajności pracy, nie chciałem ich słuchać. Aby zmusić przywódców do ustępstw, obniżenia swoich wymagań i zrozumienia, że słabe wyniki pracy nie są wyłącznie moją winą, rozpowiadałam wśród braci i sióstr, że wymagania przywódców są zbyt wysokie, aby oni również poczuli, że przywódcy utrudniają nam pracę, i zachęcałam ich, by przyłączyli się do mnie w sprzeciwie. Byłam podstępna i mówiłam rzeczy pełne ukrytych motywów i szatańskich sztuczek, wykorzystując innych ludzi, by osiągnąć swój cel. Przywódcy chcieli poznać szczegóły dotyczące naszej pracy, by szybko wykryć i skorygować problemy i odchylenia, pomóc nam pracować efektywniej, a także szkolić nowych wierzących tak szybko, jak to możliwe, by mogli oni wykonywać swoje obowiązki. Przywódcy wykonywali konkretną pracę zgodnie z Bożymi wymaganiami i ustaleniami kościoła. Ale ja się nie podporządkowałam, wręcz przeciwnie. To nie było utrudnianie pracy przywódcom; w rzeczywistości sprzeciwiałam się pracy kościoła i wymaganiom Boga i stałam w całkowitej opozycji do Niego. Wprowadzałam w błąd i podburzałam wszystkich, by stanęli po mojej stronie, by myśleli tak jak ja, mówili to samo, co ja, i sprzeciwiali się ustaleniom kościoła. Przejawiłam usposobienie antychrysta i odgrywałam rolę sługi szatana! Wypowiadałam słowa o negatywnym wydźwięku, by sprowadzić braci i siostry na manowce, by wszyscy przestali myśleć o robieniu postępów i byli zadowoleni ze status quo, by codziennie wykonywali swoje obowiązki byle jak, a podlewanie zawsze przynosiło słabe rezultaty. Czyniłam zło, utrudniając i zakłócając pracę kościoła. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, zaczęłam się bać. Gdybym nadal tak postępowała, czyniłabym jeszcze więcej zła i ostatecznie stałabym się antychrystem, zostałabym zdemaskowana i wyeliminowana. Stanęłam przed Bogiem i pomodliłam się: „Boże, to, że mnie zwolniono, było wyraźnym znakiem Twojej sprawiedliwości. Zostałam zdemaskowana i osądzona przez Twoje słowa, dzięki czemu dotarło do mnie, że mam usposobienie antychrysta. Poprzez moje zwolnienie chroniłeś mnie, a nawet więcej, zbawiłeś mnie. Jestem Ci wdzięczna!”.
Potem znalazłam jeszcze dwa fragmenty słów Bożych, które obnażyły ten aspekt zepsutego usposobienia ludzkości. Bóg Wszechmogący mówi: „Antychryści często dają upust szeregowi teorii, aby sprowadzić ludzi na manowce, i niezależnie od tego, jakie zadanie realizują w pracy, to oni mają ostatnie słowo, przez co zupełnie pogwałcają prawdozasady. Patrząc na to z perspektywy zewnętrznych przejawów antychrystów: jakie dokładnie jest ich usposobienie? Czy są to ludzie, którzy kochają rzeczy pozytywne i prawdę? Czy są prawdziwie podporządkowani Bogu? (Nie). Ich istotę stanowią niechęć i nienawiść do prawdy. Co więcej, są tak aroganccy, że zatracają wszelką racjonalność, a wręcz brak im elementarnego sumienia i rozumu, jakie powinni posiadać ludzie. Takie osoby nie są godne miana człowieka. Jedyne, co można o nich powiedzieć, to to, że są podobne szatanowi; że są diabłami. Każdy, kto w najmniejszym stopniu nie przyjmuje prawdy, jest diabłem – to nie ulega żadnej wątpliwości” (Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, bezczelnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część czwarta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Jaki jest prawdziwy stosunek antychrystów do praktykowania prawdy i podporządkowania się Chrystusowi? Mówiąc jednym słowem, jest to sprzeciw. Ciągle się sprzeciwiają. A jakie usposobienie zawiera się w tym sprzeciwie? Co go wywołuje? Jest wywołany przez nieposłuszeństwo. Jeśli zaś chodzi o ich usposobienie, obejmuje ono niechęć do prawdy, nieposłuszeństwo w sercu, to, że nie chcą się podporządkować. A więc, co w głębi serca myślą antychryści, kiedy dom Boży prosi, aby przywódcy i pracownicy nauczyli się współpracować w harmonii, i żeby zamiast pozwalać jednej osobie podejmować decyzje, nauczyli się dyskutować z innymi? »Omawianie wszystkiego z ludźmi to zbyt dużo zachodu! Mogę podejmować decyzje w tych sprawach. Współpraca z innymi, rozmowa z nimi, postępowanie zgodnie z zasadami – jakie to mizerne i żenujące!«. Antychryści myślą, że rozumieją prawdę, że wszystko jest dla nich jasne, że mają własne spostrzeżenia i sposoby działania, dlatego też nie są w stanie współpracować z innymi, nie omawiają niczego z ludźmi, robią wszystko na swój własny sposób i nikomu nie ulegają! Chociaż werbalnie deklarują, że są gotowi się podporządkować i współpracować z innymi, bez względu na to, jak dobre wydają się na pozór ich odpowiedzi, jak ładnie brzmią ich słowa, nie są oni w stanie zmienić swojego zbuntowanego stanu ani szatańskiego usposobienia. Jednak w środku są zaciekli i pełni sprzeciwu – do jakiego stopnia? Wyjaśniając to językiem nauki, takie zjawisko występuje, gdy połączy się ze sobą dwie rzeczy o różnej naturze: odrazę, którą możemy zinterpretować jako »sprzeciw«. Na tym właśnie polega usposobienie antychrystów: na sprzeciwie wobec Zwierzchnika. Lubią przeciwstawiać się Zwierzchnikowi i nikomu nie są posłuszni” (Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, bezczelnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część czwarta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg mówi, że nienawiść do prawdy i sprzeciwianie się Mu jest naturoistotą antychrysta. Zdałam sobie sprawę, że przejawiam usposobienie antychrysta. Nadzór ze strony przywódców budził we mnie irytację i opór. Czułam, że marnują nasz czas i wymagają od nas zbyt wiele, jeśli chodzi o poprawę wyników naszej pracy. Nie chciałam okazać posłuszeństwa i nadal się sprzeciwiałam. W rzeczywistości przywódcy wskazywali na problemy i odchylenia w naszej pracy, powinnam była to zaakceptować i szczerze zastanowić się nad przyczynami tak słabych wyników pracy: czy było to niedbałe podejście do wykonywania mojego obowiązku, czy też to, że nie potrafiłam przejrzeć na oczy i wykorzystać prawdy, by rozwiązać trudności i problemy braci i sióstr. Po znalezieniu przyczyn powinnam była szybko odwrócić sytuację i zmienić się. Tymczasem ja wcale nie akceptowałam prawdy i nie zastanowiłam się nad sobą, nie obwiniałam się ani nie czułam się winna, że nie wykonuję dobrze swoich obowiązków. Chcąc uniknąć zwolnienia, próbowałam wszystkiego, by zachęcić innych do przyłączenia się do mnie w sprzeciwie wobec przywódców. Bóg wymaga, by przywódcy śledzili i nadzorowali pracę, co jest rzeczą pozytywną. Ale ja się temu opierałam i sprzeciwiałam. Z zewnątrz wyglądało to tak, jakbym sprzeciwiała się przywódcom, ale tak naprawdę czułam niechęć do prawdy i nienawidziłam pozytywnych rzeczy, utrudniałam i zakłócałam pracę kościoła. Widząc, jaką niechęć czuję do prawdy i że nawet sprzeciwiam się Bogu, zdałam sobie sprawę, jak straszne jest moje szatańskie usposobienie! Pomyślałam o antychrystach, którzy zostali wydaleni z kościoła. Kiedy im pomagano, napominano ich i przycinano, nigdy nie akceptowali prawdy ani nie zastanawiali się nad sobą. Jeśli ktoś nadzorował ich pracę lub dawał im sugestie, wpadali w furię, gdyż czuli się upokorzeni, a następnie postrzegali tę osobę jako wroga. Uparcie wściekali się i złorzeczyli, sprzeciwiając się do samego końca, a nawet czynili zło, które poważnie szkodziło pracy kościoła, ale nie czuli wyrzutów sumienia. Ostatecznie zostali wydaleni z kościoła. Wszystko to było spowodowane ich naturą antychrysta, która była niechętna prawdzie i nienawidziła prawdy. Czy nie przejawiałam takiego samego usposobienia jak ci antychryści? Gdybym nie okazała skruchy, prędzej czy później również zostałabym zdemaskowana przez Boga i wyeliminowana.
Później rozmyślałam też nad tym: Dlaczego podżegałam siostry do sprzeciwiania się nadzorowi przywódców? Co było tego przyczyną? Szukając odpowiedzi, natknęłam się na ten fragment słów Bożych: „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład, dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne uczucia? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Dla czego powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. Owe słowa stały się już naturą skażonej ludzkości i są prawdziwym portretem jej szatańskiej natury. Ta szatańska natura stała się już podstawą egzystencji skażonej ludzkości. Od kilku tysięcy lat aż po dzień dzisiejszy skażona ludzkość kieruje się w życiu ową trucizną szatana. We wszystkim, co robi szatan, kieruje się on swoimi własnymi pragnieniami, ambicjami i celami. Chciałby przewyższyć Boga, wyzwolić się od Niego i przejąć kontrolę nad wszystkimi rzeczami stworzonymi przez Boga. Dzisiaj ludzie są skażeni przez szatana do tego stopnia, że wszyscy mają szatańską naturę, wszyscy próbują zaprzeczać Bogu i stawiać Mu opór oraz pragną sprawować kontrolę nad własnym losem, sprzeciwiając się Bożym ustaleniom i aranżacjom. Mają zupełnie takie same ambicje i pragnienia jak szatan. Dlatego też natura człowieka jest naturą szatana” (Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Kiedy skończyłam czytać słowa Boże, zrozumiałam, że głównym powodem mojego zachowania była moja szatańska natura, szatańskie usposobienie we mnie. Żyłam według szatańskiej filozofii, która mówi: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, i stałam się niewiarygodnie samolubna i fałszywa. Wszystko, co robiłam i mówiłam, miało na celu ochronę mnie samej i zabezpieczenie moich interesów. Obawiałam się, że gdy przywódcy będą nadzorować naszą pracę i odkryją problemy w tym, jak wykonuję swój obowiązek, zostanę zwolniona. Więc knułam i spiskowałam, siejąc niezadowolenie z tego, co robili przywódcy, przeciągając braci i siostry na swoją stronę i podburzając ich, by wspólnie ze mną sprzeciwili się nadzorowi przywódców. W ten sposób przywódcy dowiedzieliby się, że nie tylko moja wydajność jest niska, ale że jest to problem zbiorowy. Aby nie ucierpiał mój status, myślałam o tym, jak poradzić sobie z przywódcami i chronić siebie, co zaszkodziło pracy kościoła. Im więcej nad tym rozmyślałam, tym bardziej odczuwałam swój brak człowieczeństwa. W sercu poczułam głębokie wyrzuty sumienia i modliłam się do Boga: „O Boże! Wyrządziłam zło i zakłóciłam pracę kościoła. Jestem gotowa w pełni okazać skruchę, zaakceptować nadzór i wskazówki przywódców oraz sumiennie wypełniać swój obowiązek jako istota stworzona”.
Czytając Boże słowa, zrozumiałam później, jak należy traktować nadzór i wskazówki przywódców. Bóg Wszechmogący mówi: „Choć wielu ludzi wykonuje dzisiaj swoje obowiązki, tylko nieliczni dążą do prawdy. Bardzo niewielu ludzi podczas wykonywania swojego obowiązku dąży do prawdy i wkracza w prawdorzeczywistość; w przypadku większości ludzi, ich sposobowi postępowania nadal nie przyświecają żadne zasady, nadal nie są oni prawdziwie podporządkowani Bogu; twierdzą tylko, że kochają prawdę, pragną dążyć do prawdy i są gotowi o nią zabiegać, ale i tak nie wiadomo, jak długo wytrwają w tym postanowieniu. Ludzie, którzy nie dążą do prawdy, są skłonni do przejawiania swojego zepsutego usposobienia w dowolnym czasie i miejscu. Są pozbawieni jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za swój obowiązek, często są niedbali, postępują tak, jak chcą, a nawet nie są w stanie przyjąć przycinania. Gdy tylko zniechęcają się i słabną, są gotowi porzucić swój obowiązek – zdarza się to często i jest zjawiskiem bardzo powszechnym; tak postępują wszyscy, którzy nie dążą do prawdy. Tak więc, zanim ludzie poznają prawdę, są nierzetelni i niegodni zaufania. Co to znaczy, że nie są godni zaufania? Oznacza to, że gdy napotkają trudności lub niepowodzenia, prawdopodobnie upadną, zniechęcą się i osłabną. Czy ktoś, kto jest często zniechęcony i słaby, jest kimś godnym zaufania? Absolutnie nie. Ale ludzie, którzy rozumieją prawdę, są inni. Ludzie, którzy rzeczywiście rozumieją prawdę, muszą mieć serce bogobojne i posłuszne Bogu, a tylko ludzie z bogobojnym sercem są ludźmi godnymi zaufania. Ludzie, którzy nie mają bogobojnego serca, nie są godni zaufania. Jak należy podchodzić do ludzi bez bogobojnego serca? Powinni oczywiście otrzymać życzliwą pomoc i wsparcie. Należy ich częściej monitorować, gdy wykonują swoje obowiązki, i udzielać więcej pomocy i instrukcji; tylko wtedy można mieć pewność, że skutecznie wykonają swoje obowiązki. A jaki jest cel takiego działania? Głównym celem jest podtrzymywanie dzieła domu Bożego. Drugim celem jest szybkie identyfikowanie problemów, szybkie ich rozwiązywanie, wspieranie ludzi, przycinanie ich, korygowanie ich odchyleń oraz nadrabianie ich niedociągnięć i braków. Przynosi to ludziom korzyść; nie ma w tym nic złośliwego. Nadzorowanie ludzi, obserwowanie ich, staranie się ich zrozumieć – to wszystko po to, aby pomóc im wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, aby umożliwić im wykonywanie obowiązków zgodnie z prośbami Boga i zgodnie z zasadą, aby zapobiec wywoływaniu przez nich niepokojów, powodowaniu zakłóceń i wykonywania pracy na próżno. Cel takiego postępowania polega całkowicie na okazywaniu odpowiedzialności za nich i za dzieło domu Bożego; nie ma w tym złośliwości” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Dom Boży nadzoruje, obserwuje i kontroluje tych, którzy wypełniają obowiązki. Czy potraficie zaakceptować tę zasadę domu Bożego? (Tak). To wspaniale, jeśli jesteś w stanie pozwolić, aby dom Boży cię nadzorował, obserwował i kontrolował. Pomaga ci to zadowalająco wykonywać obowiązek i wypełniać wolę Bożą. Przynosi to korzyści i pomaga ludziom, nie ma żadnych złych stron. Kiedy ktoś już pojmie zasady obowiązujące w tym zakresie, to czy powinien odczuwać opór lub wzbraniać się przed nadzorem przywódców, pracowników i wybrańców Boga, czy też nie? Od czasu do czasu możesz być sprawdzany i obserwowany, a twoja praca może być nadzorowana, ale nie powinieneś tego traktować osobiście. Dlaczego? Ponieważ zadania, które należą teraz do ciebie, obowiązek, który pełnisz, a także jakakolwiek praca, którą wykonujesz, nie są sprawami prywatnymi ani osobistym zadaniem żadnej pojedynczej osoby; dotyczą dzieła domu Bożego i odnoszą się do jednej części dzieła Boga. Dlatego też, gdy ktoś poświęca odrobinę czasu na nadzorowanie lub obserwowanie ciebie albo szczegółowo się o ciebie wypytuje, próbując porozmawiać z tobą od serca i dowiedzieć się, jaki był ostatnio twój stan, to nawet gdy czasami traktuje cię nieco surowiej, trochę cię przycina, dyscyplinuje i czyni ci wyrzuty, robi to wszystko dlatego, że ma sumienną i odpowiedzialną postawę wobec dzieła domu Bożego. Nie powinno to w tobie wzbudzać negatywnych myśli ani uczuć. Co to oznacza, gdy potrafisz zaakceptować, gdy inni nadzorują cię, obserwują i wypytują? Oznacza to, że w swoim sercu akceptujesz kontrolę Bożą. Jeśli nie akceptujesz nadzoru, obserwowania i pytań innych ludzi, jeśli to wszystko budzi w tobie sprzeciw, to czy jesteś w stanie zaakceptować Boży nadzór? Kontrola Boga jest bardziej szczegółowa, wnikliwa i dokładniejsza niż to, gdy ludzie cię wypytują; Boże wymagania są o wiele bardziej konkretne, rygorystyczne i dogłębne. Jeśli nie potrafisz zaakceptować nadzoru ze strony Bożych wybrańców, to czy twoje twierdzenia, że możesz zaakceptować Bożą kontrolę, nie są pustymi słowami? Aby móc zaakceptować Bożą kontrolę i nadzór, musisz najpierw zaakceptować nadzór ze strony domu Bożego, przywódców i pracowników oraz braci i sióstr” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Dzięki słowom Bożym uświadomiłam sobie, że przez nasze szatańskie zepsute usposobienie często wykonujemy obowiązki tak, jak nam się podoba. Przez nasze rażące łajdactwo i lenistwo w wykonywaniu obowiązku często jesteśmy zdawkowi, nie dążymy do osiągnięcia rezultatów i naruszamy zasady w wielu obszarach. Dlatego potrzebujemy większego nadzoru i monitorowania naszej pracy przez przywódców i pracowników, aby praca kościoła w zakresie wszystkich jej elementów przebiegała sprawnie. Tego Bóg wymaga od przywódców i pracowników – to ich zadanie. Powinnam była zaakceptować nadzór i wskazówki przywódców i pracowników oraz się im podporządkować. Miałam też błędny punkt widzenia; czułam, że ciągły nadzór przywódców i szczegółowe wypytywanie to strata czasu, który moglibyśmy wykorzystać na wykonywanie naszych obowiązków, co wpłynęłoby na wyniki naszej pracy. Ale w rzeczywistości przywódcy chcieli poznać szczegóły naszej pracy, by wykryć problemy, pomóc nam je rozwiązać i skorygować odchylenia, co uczyniłoby naszą pracę efektywniejszą. To nie była strata czasu. Na przykład, pewnego razu, gdy przywódcy sprawdzali naszą pracę, zauważyli, że w podlewaniu nowych wierzących brakuje nam cierpliwości i troskliwości, a nasze wymagania wobec nich są zbyt wysokie. To sprawiło, że niektórzy nowi wierzący byli zniechęceni i nie wykonywali swoich obowiązków. Zdaliśmy sobie sprawę z nieprawidłowości w naszym wykonywaniu obowiązków dopiero dzięki omówieniom i wskazówkom ze strony przywódców. Później znaleźliśmy odpowiednie słowa Boga na potrzeby omówienia trudności nowych wierzących, by mogli zrozumieć znaczenie wykonywania obowiązków, i dokonaliśmy rozsądnych ustaleń dotyczących ich obowiązków w oparciu o ich rzeczywistą postawę. Stan nowych wierzących poprawił się i potrafili normalnie wykonywać swoje obowiązki. Zauważyłam, że nadzór i wskazówki przywódców nie tylko nie wpływają negatywnie na wyniki naszej pracy, ale także pomagają nam zrozumieć zasady podczas wykonywania obowiązków. Wszystkie te korzyści wynikały z akceptacji nadzoru i wskazówek przywódców i pracowników odnośnie do naszej pracy. Zrozumiałam, że akceptacja nadzoru przywódców i pracowników jest odpowiedzialnym podejściem do pracy kościoła i podstawową zasadą praktyki przy wykonywaniu obowiązków.
Jakiś czas później przywódcy polecili mi kontynuować podlewanie nowych wierzących, a moje serce było pełne wdzięczności dla Boga. Później za każdym razem, gdy przywódcy sprawdzali naszą pracę i udzielali nam wskazówek, nie byłam już tak oporna. Potrafiłam odnieść się do problemów, które wykryli przywódcy, i aktywnie omawiać je razem z braćmi i siostrami, z którymi współpracowałam, podsumowując nieprawidłowości w naszych obowiązkach. W miarę jak coraz wyraźniej dostrzegaliśmy istniejące problemy, nasza praca stopniowo stawała się coraz efektywniejsza. Naprawdę poczułam, że jeśli chcemy osiągnąć dobre rezultaty, wykonując obowiązki, musimy zaakceptować nadzór i wskazówki przywódców i pracowników, przyjąć postawę akceptacji wobec prawdy i działać zgodnie z prawdozasadami. Bogu niech będą dzięki!