Udawanie, że wszystko rozumiem wycieńczyło mnie

23 lipca 2023

Autorstwa Yi Fan, Korea Południowa

W kościele zajmowałam się grafiką. Gdy wykonywałam różne projekty i rysunki, rozwinęłam swoje umiejętności i wybrano mnie na liderkę zespołu. Pomyślałam wtedy: „Wyznaczenie mnie na liderkę oznacza, że mam umiejętności i talenty, jestem lepsza od innych braci i sióstr i potrafię kierować tymi pracami. Muszę dbać o ten obowiązek, ciężko pracować, szukać zasad prawdy i dawać z siebie wszystko. Nie mogę popełniać błędów zakłócających pracę kościoła. Muszę udowodnić, że nadaję się na liderkę zespołu”.

Pewnego dnia przywódca kościoła oznajmił mi: „Potrzebujemy grafiki na tło do filmu z hymnem. Będzie ją trudniej stworzyć niż poprzednie. Pozostali pracownicy są teraz zajęci innymi projektami, a zaangażowanie dodatkowej osoby opóźniłoby pracę, więc chcemy, żebyś ty się tym zajęła. Poradzisz sobie z tym?”. Słysząc to, pomyślałam: „Nigdy jeszcze nie tworzyłam tak trudnego tła i nie wiem, czy zagwarantuję dobry efekt”. Potem jednak pomyślałam: „Przywódcy, bracia i siostry będą obserwowali ten projekt. Spełniam ten obowiązek od ponad dwóch lat, radziłam już sobie z trudnymi problemami i zadaniami i mam przyzwoite umiejętności. Pierwszy raz podejmę się stworzenia tak trudnej grafiki i z pewnością napotkam nieprzewidywane problemy, ale jeśli nie poradzę sobie z takim zadaniem, to co inni o mnie pomyślą? Czy uznają, że brak mi talentu i nie poczyniłam postępów? Pozostali bracia i siostry pracują teraz nad własnymi projektami. Jeśli będzie trzeba przydzielić mi kogoś do pomocy, uznają, że nie radzę sobie z dużą odpowiedzialnością, nie jestem solidna ani stworzona do bycia liderką. Nie mogę na to pozwolić. Muszę się podjąć tego zadania niezależnie od okoliczności. Sprawdzę po prostu to, czego nie wiem, żeby zrobić wszystko jak należy i pokazać innym, że radzę sobie z wyzwaniami”. Zdecydowałam się i odpowiedziałam pewna siebie: „Zrobię to bez problemu. To tło jest tylko nieco trudniejsze i bardziej wymagające od pozostałych. Postaram się bardziej i gwarantuję wysoką jakość”. Widząc moją pewność siebie, przywódca skinął głową: „Mamy niewiele czasu na wykonanie tego tła, a grafika musi odzwierciedlać znaczenie i uczucia towarzyszące hymnowi. W razie jakichkolwiek problemów niezwłocznie się ze mną skontaktuj”. Również kierowniczka dodała: „Jeśli Ci coś nie wyjdzie, daj nam znać, a przydzielimy Ci kogoś do pomocy”. Skinęłam głową na zgodę. Czułam podekscytowanie i zdenerwowanie. Cieszyłam się, że pracuję nad tak ważnym projektem, który – jeśli się powiedzie – przyniesie mi szacunek innych, ale martwiłam się, czy podołam tak trudnemu zadaniu. Nie byłam pewna czy zapewnię oczekiwaną jakość pracy. Nie mogłam jednak wszystkich zawieść. Musiałam natychmiast zacząć szukać rozwiązań i wypróbować różne z nich, by jak najwięcej skorzystać przy tak rzadkiej okazji. Wykonam to zadanie niezależnie od tego, jak jest trudne.

Podczas projektowania czas uciekał i pojawiały się przeróżne trudności. Czułam jak rośnie presja. Przywódca i przełożona często pytali o postępy i ewentualne problemy. Byłam okropnie zdenerwowana i mówiłam im tylko, że wszystko „idzie dobrze”, podczas gdy cała się trzęsłam. Grafika wciąż wymagała znaczących modyfikacji i poprawek. Nie miałam pojęcia, jaki będzie efekt końcowy moich prac. Gdyby nie poszło dobrze, wszyscy poznaliby poziom moich umiejętności i stwierdziliby, że nie jestem zdolna i próbuję się popisać. Uznałam, że skoro obiecałam wykonać to zadanie, wycofując się, strzeliłabym sobie w stopę. Musiałam więc chwycić byka za rogi i na bieżąco szukać rozwiązań. Nie miałam jeszcze pomysłu, więc trochę trwało, zanim na nigo wpadłam. Pewnego razu przywódca przyszedł do studia i patrzył, jak pracuję, więc celowo zajęłam się łatwiejszą sekcją i szybko wykonałam rysunek, by odniósł wrażenie, że mam wszystko pod kontrolą. W rzeczywistości dłonie pociły mi się z nerwów. Kiedy wyszedł, wróciłam do trudniejszej sekcji i dalej łamałam sobie nad nią głowę. Nie chciałam przyznać, że mam problem, by przywódca nie zakwestionował moich umiejętności. Sądziłam, że wycofanie się, kiedy już się zdeklarowałam, by mnie skompromitowało. Musiałam zacisnąć zęby i szukać rozwiązań na bieżąco, ale robiłam niewielkie postępy i czułam się emocjonalnie wyczerpana. Ostatniej nocy siedziałam nad nią do późnej nocy. Przywódca i kierowniczka uznali, że wygląda dobrze, ale wymaga kilku poprawek. Wypełnianie obowiązku nie dawało mi jednak radości. Czułam się zagubiona i niepocieszona.

Podczas ćwiczeń duchowych przeczytałam fragment słów Boga: „Jeśli często dręczy cię poczucie winy, jeśli twoje serce nie może znaleźć wytchnienia, jeśli brak jest w twoim życiu spokoju i radości oraz często gnębią cię troski i niepokoje dotyczące najróżniejszych spraw, na co to wskazuje? Po prostu na to, że nie praktykujesz prawdy i nie jesteś niezłomny w niesieniu świadectwa o Bogu. Jeśli żyjesz z usposobieniem właściwym szatanowi, to często zdarza się, że nie udaje ci się praktykować prawdy, że odwracasz się od niej, jesteś samolubny i nikczemny; dbasz jedynie o swój wizerunek, swoje dobre imię, swój status i swoje własne interesy. Żyjesz zawsze dla samego siebie, a to powoduje, że bardzo cierpisz. Masz tak wiele samolubnych pragnień, uwikłań, więzów, obaw i udręk, że nie jest ci dana ani krztyna spokoju czy radości. Kto żyje dla zepsutego ciała, ten niewymownie cierpi(Wkraczanie w życie zaczyna się od wypełniania obowiązków, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozmyślając nad słowem Bożym, uświadomiłam sobie, że po wykonaniu grafiki byłam wycieńczona i przybita, gdyż za bardzo zabiegałam o status. Aby ukryć swoje braki w umiejętnościach, założyłam fałszywą maskę. Później natknęłam się na inny fragment słów Boga, który pomógł mi lepiej zrozumieć moje skażone usposobienie. Bóg Wszechmogący mówi: „Sami ludzie są dziełami stworzenia. Czy dzieła stworzenia mogą osiągnąć wszechmoc? Czy mogą zdobyć się na doskonałość i nieskazitelność? Czy mogą osiągnąć biegłość we wszystkim, wszystko pojąć, wszystko przejrzeć i do wszystkiego być zdolnym? Nie mogą. Jednakże w ludziach tkwi zepsute usposobienie i śmiertelna słabość. Kiedy tylko zdobędą jakąś umiejętność lub wyuczą się jakiejś profesji, zaczynają czuć, że są niezwykle zdolni, że osiągnęli pozycję i wartość oraz że są profesjonalistami. Bez względu na to, jak są przeciętni, pragną zaprezentować się innym jako sławne lub wzniosłe figury, zrobić z siebie lokalnych celebrytów i wywierać na ludziach wrażenie doskonałych i nieskazitelnych, pozbawionych choćby jednej wady; w oczach innych ludzi pragną stać się sławni, potężni, jak wielkie figury, i pragną stać się mocarni, zdolni do wszystkiego, jakby nie było dla nich nic niemożliwego. Sądzą, że jeśli poproszą innych o pomoc, będą się wydawać niekompetentni, słabi i nie w pełni wartościowi, i że ludzie będą patrzeć na nich z góry. Z tego powodu zawsze starają się zachowywać pozory. Niektórzy ludzie, poproszeni o zrobienie czegoś, mówią, że umieją to zrobić, podczas gdy w rzeczywistości nie wiedzą jak. Potem w sekrecie sprawdzają to, próbując się nauczyć, ale po kilku dniach nauki nadal tego nie rozumieją, jak to zrobić. Zapytani, jak im idzie, odpowiadają: »Niedługo skończę!«. W sercach jednak myślą: »Do niczego jeszcze nie doszedłem, nie mam zielonego pojęcia, nie wiem, jak to zrobić. Nie mogę się zdradzić, muszę zachowywać pozory, nie mogę dopuścić do tego, by inni dostrzegli moje braki i moją ignorancję, nie mogę pozwolić, by patrzyli na mnie z góry!«. Co to jest za problem? To istne piekło, które wynika z próby zachowania twarzy za wszelką cenę. Cóż to jest za usposobienie? Arogancja takich ludzi nie zna granic, a oni sami zupełnie stracili rozsądek! Nie chcą być tacy sami jak wszyscy inni, nie chcą być zwykłymi, normalnymi ludźmi, tylko nadludźmi, wzniosłymi osobistościami, szychami. To jest tak wielki problem! Jeśli zaś chodzi o słabości, niedociągnięcia, ignorancję, głupotę i brak zrozumienia w obrębie zwykłego człowieczeństwa, wszystko to skrzętnie osłaniają, nie pozwalając, by inni ludzie to zobaczyli, a potem dalej się maskują. (…) Czy waszym zdaniem tacy ludzie nie żyją przez cały czas z głową w chmurach? Czyż nie śnią oni na jawie? Sami nie wiedzą, kim tak naprawdę są, ani też nie mają pojęcia, jak urzeczywistniać zwykłe człowieczeństwo. Ani razu nie zachowywali się jak realnie myślące istoty ludzkie. Jeśli spędzasz dni z głową w chmurach, próbując jakoś przebrnąć, w ogóle nie stąpając twardo po ziemi i żyjąc cały czas w swojej wyobraźni, to jest to kłopot. Ścieżka, jaką wybierasz w życiu, nie jest właściwa(Pięć warunków, które należy spełnić, by wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boga ujawniło mój aktualny stan. Od dłuższego czasu zajmowałam się grafiką, nabyłam pewne umiejętności i zostałam liderką zespołu, więc sądziłam, że jestem zdolna i mam rzadki talent. Ze względu na to, że tak o sobie myślałam, interesowała mnie głównie opinia innych. Martwiłam się, że dostrzegą moje niedostatki i uznają, że nie nadaję się do tej pracy. W przypadku tej grafiki, nigdy wcześniej nie robiłam niczego równie trudnego i nie byłam pewna, czy sobie poradzę. Aby jednak zachować reputację i status oraz zyskać zaufanie przełożonej i przywódcy, udawałam, że mam wszystko pod kontrolą. Kiedy napotkałam problemy i nie robiłam postępów, nie poprosiłam o pomoc tylko sama się z tym wszystkim borykałam. Gdy przywódca pytał o postępy lub ewentualne problemy, nie powiedziałam mu o trudnościach, choć byłam zagubiona. Zamiast tego okłamałam go i oszukałam, udając nawet, że mam wybitne umiejętności, żeby uwierzył, że potrafię należycie wykonać tę pracę. Ciągle zakładałam fałszywą maskę, by ukryć swoje niedostatki. Udawałam utalentowaną pracownicę, żeby inni uważali, że wszystko potrafię i wszystko wiem. Zrozumiałam, że byłam niezwykle próżna i arogancka. Słowo Boga brzmi: „Sami ludzie są dziełami stworzenia. Czy dzieła stworzenia mogą osiągnąć wszechmoc? Czy mogą zdobyć się na doskonałość i nieskazitelność? Czy mogą osiągnąć biegłość we wszystkim, wszystko pojąć, wszystko przejrzeć i do wszystkiego być zdolnym? Nie mogą”. To prawda. Czy skażona osoba może być idealna i wszechstronnie uzdolniona? To naturalne, że czegoś nie rozumiemy albo nie potrafimy zrobić. Do swoich niedostatków podchodziłam jednak inaczej. Prezentowałam się jako utalentowana pracownica. Nie chciałam uchodzić za przeciętną istotę stworzoną. Pragnęłam być idealna i bez skazy. Byłam tak arogancka, że postradałam rozum. W obawie, że inni dostrzegą, jaka jestem naprawdę, wypełniając obowiązek zawsze nosiłam maskę i nie prosiłam o pomoc, kiedy czegoś nie rozumiałam. Dlatego prace nad grafiką szły powoli, choć powinny się szybko zakończyć, i czułam się emocjonalnie wycieńczona. Zrozumiałam, że dążenie do doskonałości jest niemądre. Zawsze ukrywałam swoje niedostatki, nie mając odwagi stawić im czoła. W efekcie, wypełniając obowiązek, czułam się zmęczona i nieszczera, i opóźniałam pracę kościoła. Gdy to zrozumiałam, pomodliłam się: „Dobry Boże. Dziękuję za oświecenie i wskazówki, dzięki którym dostrzegłam, jak żałosne jest moje ukrywanie się. Jestem gotowa w przyszłości zmienić błędne dążenia, właściwie podchodzić do swoich braków, dopytywać, gdy czegoś nie rozumiem, przestać się ukrywać oraz wykonywać obowiązek praktycznie i uczciwie”.

Przeczytałam później kolejne słowa Boga: „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute usposobienie – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wkroczenia w życie, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Co oznacza poczynienie tego kroku? Oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia, i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki. Jeśli potrafisz to wszystko odpuścić, staniesz się bardzo zrelaksowany, będziesz żył bez kajdan i cierpienia, całkowicie w świetle(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Zrozumiałam, że kluczem do należytego wykonywania obowiązku i uzyskania pochwały Boga jest poszukiwanie prawdy. Niezależnie od skażonego usposobienia i problemów w wypełnianiu obowiązku musiałam otworzyć się przed Bogiem, modląc się o pomoc, wyzbyć się pragnienia zdobywania reputacji i statusu, rozmawiać z braćmi i siostrami, przestać się ukrywać i maskować, lecz pokazać prawdziwą siebie, robić tylko to, co potrafię, przyznawać się, gdy czegoś nie umiem oraz poszukiwać prawdy z innymi. Takie wykonywanie obowiązku mniej by mnie wycieńczało i hamowało – dawałoby mi radość. Gdy to zrozumiałam, podzieliłam się z braćmi i siostrami przemyśleniami na temat procesu projektowania i poddałam pod dyskusję problemy, które napotkałam. Oni z kolei nauczyli mnie nowych technik i podrzucili kilka pomysłów. Dalsze prace nad tłem poszły już bardzo sprawnie. Później usłyszałam od braci i sióstr: „Twoja grafika tła wygląda znacznie lepiej od poprzednich. Czy mogłabyś opowiedzieć nam o swoich doświadczeniach i czego się nauczyłaś?”. Słysząc to, poczułam radość. Poczułam, że praktycznie wypełniłam swój obowiązek. Doświadczenia w pracy nad tłem pomogły mi uświadomić sobie, że można mieć braki i nic złego się nie stanie, jeśli inni się o nich dowiedzą. Najważniejsze to umieć się otworzyć, poszukiwać prawdy oraz odłożyć na bok niewłaściwe intencje i pragnienia. To daje spokój i rozluźnienie.

Zaczęłam tworzyć wysokiej jakości grafiki na potrzeby trudnych projektów i dostarczałam ich więcej niż inni bracia i siostry. Prosili mnie oni o porady w kwestii koncepcji graficznych i aspektów technicznych. Początkowo dzieliłam się tym, co wiedziałam, ale z czasem nieświadomie zaczęłam myśleć: „Chyba wszyscy już widzą, że mam talent. Inaczej nie prosiliby mnie o radę”. Nim się spostrzegłam, polubiłam to poczucie satysfakcji i byłam z siebie zadowolona. Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Na pewnym tle, które zaprojektowałam do hymnu, przywódca zauważył element łamiący zasadę i wezwał mnie, by to omówić. Powiedział, że należy to poprawić tego samego dnia albo prace się opóźnią. Zapytał czy zrobię to sama, czy potrzebuję pomocy. Pomyślałam: „Zaprojektowałam to tło, więc jeśli je komuś oddam, czyż nie dowiedzie to niedostatków moich umiejętności. Czy inni nie pomyślą, że wiele mówię, ale nie potrafię sprostać oczekiwaniom? Nie dopuszczę do tego. Nie poddam się. Jeśli sama rozwiążę ten problem, wszyscy zobaczą, że potrafię wykonywać swoją pracę, można mi zaufać i warto mnie wspierać”. Odpowiedziałam więc przywódcy, że sama naniosę poprawki zgodne z zasadą. Podczas pracy nie miałam pomysłu na zmianę jednej części grafiki. Czas uciekał, a ja utknęłam na tym elemencie. Bardzo się stresowałam i chciałam to skończyć jak najszybciej. Niezależnie od tego, co robiłam, nic tam nie pasowało. Tkwiłam nad tym problemem do piątej rano, ale niczego nie wymyśliłam. Dopiero wtedy zastanowiłam się, skąd te trudności. Nagle dotarło do mnie, że mój projekt łamał zasadę, bo nie rozumiałam niektórych jej aspektów. Nanoszenie poprawek opóźniło prace, a nie byłam pewna, czy moje zmiany rozwiążą problem. Grafika była pilnie potrzebna, więc wiedziałam, że powinnam poprosić o pomoc. Żeby jednak zachować status i reputację oraz ukryć swoje niedostatki, próbowałam sama się z tym zmierzyć. Czyż nie opóźniałam pracy kościoła? Gdy to zrozumiałam, poczułam się winna i zaczęłam się modlić, by okazać skruchę: „Boże, kierowało mną skażone usposobienie. W razie problemów, udaję, że wszystko jest w porządku, by inni mnie szanowali. Nie radzę sobie z własnymi niedostatkami. Wypełnianie obowiązku w ten sposób jest męczące. Dobry Boże, pomóż mi dostrzec własne skażenie i wyzbyć się próżności, bym mogła praktykować zgodnie z Twoimi słowami”. Po modlitwie pomyślałam o następujących słowach Boga. „Ciągle starasz się osiągnąć wielkość, rozmaite godności i status; zawsze szukasz wywyższenia. Jak czuje się Bóg, kiedy to widzi? Jest to dla Niego wstrętne i nie będzie przy tobie. Im bardziej zabiegasz o rzeczy takie, jak wielkość, honory i bycie lepszym od innych, wybitnym, niezwykłym i godnym uwagi, tym bardziej odrażający jesteś w oczach Boga. Jeśli się nad sobą nie zastanowisz i nie okażesz skruchy, Bóg wzgardzi tobą i cię porzuci. Nie bądź osobą, którą Bóg uważa za odrażającą, lecz kimś, kogo Bóg kocha. Jak zatem zdobyć miłość Bożą? Przez posłuszne przyjmowanie prawdy, przyjmowanie pozycji istoty stworzonej, ugruntowane działanie na podstawie Bożych słów, właściwe wykonywanie swoich obowiązków, staranie się, by być uczciwym człowiekiem i urzeczywistnianie podobieństwa do ludzkiej istoty. To wystarczy, Bóg będzie zadowolony. Ludzie muszą się wystrzegać ambicji i hołubienia próżnych marzeń, poszukiwania sławy, zysków i statusu oraz tego, by się wyróżnić z tłumu. Ponadto nie wolno im dążyć do bycia wielkim człowiekiem, nadludzką istotą, która przewyższa innych ludzi i domaga się czci. To są pragnienia zepsutej ludzkości, to jest ścieżka szatana; Bóg nie zbawia takich ludzi. Jeśli ludzie nieustannie dążą do sławy, zysków oraz statusu i nie chcą okazać skruchy, to nie ma dla nich lekarstwa i czeka ich tylko jeden wynik: zostaną odrzuceni(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga opisywały mój stan: zawsze zabiegałam o reputację, status i podziw. Kiedy byłam w stanie wykonywać więcej zadań od innych i dostarczać grafiki wysokiej jakości w ramach trudnych projektów, nieświadomie stałam się arogancka. Ponadto, kiedy inni zwracali się do mnie z pytaniami, czułam głęboką satysfakcję i lubiłam być podziwiana. Gdy zwrócono mi jedną z grafik do poprawy, a przywódca zasugerował, by ktoś pomógł mi ją zmienić, by było szybciej, nie wzięłam pod uwagę pracy kościoła. Obawiałam się tylko, że przyjęcie pomocy innych ujawni moją niekompetencję. By zachować reputację i status oraz uniknąć krytyki, sama zajęłam się poprawkami. W obliczu trudności, zamiast poprosić o pomoc, zacisnęłam zęby i łamałam sobie głowę, wstrzymując pracę. Z pozoru wyglądało to, jakbym po godzinach poświęcała się dla obowiązku, ale wprowadzając zmiany, próbowałam tylko dowieść swojego talentu i udowodnić innym, że można na mnie polegać. Zrozumiałam, że zbytnio dbam o reputację i status. Bóg analizuje nasze myśli – nawet, jeśli mogłam oszukać innych, nie zdołałabym zwieść Jego. Nawet, jeśli dobrze ukrywałam swoje niedostatki, ale nie zmieniłam skażonego usposobienia i nie osiągnęłam prawdy, Bóg by mną gardził i mnie odtrącił. Dbając o swoją reputację i status, opóźniłam pracę kościoła. Gdybym nie okazała skruchy i nie dokonała autorefleksji, oszukiwałabym siebie i innych, krzywdząc siebie. Gdy to zrozumiałam, natychmiast poprosiłam o pomoc siostrę, która zna się na grafice. Omówiłyśmy niezbędne zmiany i stało się dla mnie jasne, jak poprawić tło. Wkrótce potem zakończyłam pracę.

Później kontynuowałam rozmyślania nad tym, dlaczego próbuję ukrywać swoje niedostatki. Natrafiłam na fragment słów Boga, który wywarł na mnie silny wpływ. Bóg Wszechmogący mówi: „Czy jest coś wstydliwego w tym, że nie potrafisz zrobić tego czy owego? Któż ma taką moc, że nic nie jest dla niego niemożliwe? Nie ma się czego wstydzić – nie zapominaj, że jesteś zwyczajną osobą. Ludzie są po prostu ludźmi; jeśli czegoś nie potrafisz, powiedz to. Po co udawać? Jeśli wciąż tylko udajesz, inni uznają to za odrażające i prędzej czy później przyjdzie taki dzień, że zostaniesz zdemaskowany, a po twojej godności i twoim honorze nie zostanie nawet ślad. Takie jest usposobienie antychrystów. Zawsze robią z siebie omnibusów, którzy potrafią wszystko, są zdolni i posiadają wszechstronną wiedzę. To oznacza kłopoty, czyż nie? Gdyby mieli szczerą postawę, jak by postępowali? Powiedzieliby: »Nie jestem ekspertem w tym zakresie, mam niewielkie doświadczenie, a dziś wymagane są umiejętności bardziej zaawansowane niż wcześniej. Powiedziałem ci już o wszystkim, co jestem w stanie zrobić, i nie rozumiem nowych problemów, przed którymi stoimy. Jeśli mamy dobrze wykonywać obowiązki, musimy rozwijać naszą biegłość techniczną. Dzięki temu będziemy w stanie efektywnie wypełniać obowiązki. Bóg powierzył nam te obowiązki i spoczywa na nas odpowiedzialność za to, aby dobrze je wykonywać. W tym duchu powinniśmy rozwijać naszą biegłość techniczną«. Na tym polega praktykowanie prawdy. Jeśli ktoś miałby usposobienie antychrysta, to by tak nie postąpił. Jeśli ktoś miałby choć szczyptę rozsądku, to powiedziałby coś w rodzaju: »To jest wszystko, co umiem zrobić. Nie przeceniajcie mnie, a ja nie będę zadzierał nosa – tak będzie łatwiej, prawda? To dużo kosztuje, jeśli człowiek wciąż pozuje i udaje. Jeśli nie wiemy, jak coś zrobić, nauczymy się tego wspólnie. Musimy współpracować, żeby prawidłowo wykonywać nasze obowiązki. Musimy wszyscy przyjąć odpowiedzialną postawę«. Gdy ludzie coś takiego widzą, to myślą: »Ta osoba jest lepsza niż my wszyscy. Kiedy coś się dzieje, nie opowiada niestworzonych rzeczy o swoich umiejętnościach, nie wpycha innym niczego na siłę ani nie uchyla się od odpowiedzialności. Zamiast tego bierze sprawy w swoje ręce i podejmuje działania z nastawieniem poważnym i odpowiedzialnym. Jest to dobra osoba, wykazująca się poważną i odpowiedzialną postawą względem pracy i obowiązków. Można jej zaufać. Słusznie postąpił dom Boży powierzając jej ten ważny projekt. Bóg rzeczywiście widzi to, co w człowieku najgłębiej skryte!«. Wykonując swoje obowiązki w ten sposób, ta osoba jest w stanie doskonalić swoje umiejętności i zyskać aprobatę u wszystkich wokół. Skąd się bierze ta aprobata? Po pierwsze, wynika z poważnego i odpowiedzialnego nastawienia tej osoby do jej obowiązku. Po drugie, wynika z faktu, że osoba ta potrafi być szczera, ma postawę pragmatyczną i chce się uczyć. Po trzecie, wreszcie, nie można wykluczyć możliwości, że prowadzi ją i oświeca Duch Święty. Taka osoba ma Boże błogosławieństwo, a jest to coś, co ludzie posiadający sumienie i rozsądek są w stanie osiągnąć. Mogą być zepsuci i mieć braki, być może wielu rzeczy nie są w stanie dokonać, ale podążają właściwą ścieżką praktykowania. Nie udają ani nie oszukują, mają poważne i odpowiedzialne nastawienie do obowiązku, a także pobożną i łaknącą postawę wobec prawdy. Antychryści do czegoś takiego nigdy nie będą zdolni, bo ich sposób myślenia nigdy nie będzie taki jak u ludzi, którzy miłują prawdę i do niej dążą. Dlaczego tak jest? Ponieważ mają oni naturę szatana. W życiu kierują się swym szatańskim usposobieniem, aby osiągnąć cel, którym jest zdobycie władzy. Nieustannie i na różne sposoby knują i intrygują, zwodzą ludzi nie przebierając w środkach, aby ich czcili i za nimi podążali. Chcąc zamydlić ludziom oczy, wymyślają różnorakie sposoby, żeby się zakamuflować, żeby oszukiwać, kłamać i zwodzić ludzi – w ich zamyśle ludzie mają wierzyć, że oni zawsze mają rację, że wszystko wiedzą i wszystko mogą; że są bystrzejsi i mądrzejsi od innych oraz pojmują więcej niż inni; że są lepsi od innych we wszystkim, że przewyższają innych pod każdym względem i że są najlepsi w całej grupie. Taka właśnie potrzeba nimi kieruje; takie jest usposobienie antychrysta. Dlatego ćwiczą się w udawaniu, a z tego wynikają różnego rodzaju praktyki i sposoby zachowania(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Antychryści są z natury podstępni i źli. Aby zachować status i reputację, nie cofną się przed niczym. Zakładają fałszywą maskę, kłamią i oszukują. Przypomniałam sobie antychrysta, którego wydalono z naszego kościoła. Aby zdobyć pozycję i podziw, w obliczu trudności nie szukał pomocy i udawał, że wie więcej niż w rzeczywistości. Opóźniał pracę kościoła, byle tylko nie ucierpiał jego wizerunek czy status. Mówił tylko o swoich sukcesach, nigdy o porażkach, wielokrotnie zakłócał pracę kościoła i nie okazywał skruchy. Za to został w końcu wydalony z kościoła. Porównałam jego zachowanie ze swoim. W ramach obowiązku nie skupiałam się na poszukiwaniu prawdy i zasad, nie przyjmowałam w sposób praktyczny nadzoru ani dzieła Boga i zawsze zakładałam fałszywą maskę, by zdobyć podziw. Moja grafika zawierała błąd, ale choć nie miałam pomysłu, jak ją zmienić, nie poszukiwałam prawdy i nie omawiałam tego z braćmi i siostrami, upierając się, że sama ją poprawię. Nie brałam pod uwagę pracy kościoła i nie chciałam ujawniać swoich braków, póki była nadzieja, że sobie poradzę. Jakby opóźnianie pracy kościoła było błahostką, a najważniejsze było wyjście z tej sytuacji z twarzą. Robiłam wszystko, by ukrywać zagrożenia dla mojego wizerunku i statusu, nawet jeśli było to wycieńczające i uciążliwe. Czułam, że utrata „dobrego wizerunku” byłaby jak utrata życia. Moje czyny zdradzały usposobienie antychrysta. Przestraszyłam się nieco, gdy to zrozumiałam. Może nie czyniłam zła w każdym aspekcie jak antychryst, ale zawsze zabiegałam o reputację, status i podziw innych, posuwając się nawet do podstępu i oszustwa. Gdybym nie zmieniła tego usposobienia, zostałabym w końcu zdemaskowana i odtrącona przez Boga. Modliłam się więc i okazałam skruchę, pragnąc odrzucić próżność i status, by praktykować według słów Boga.

Kiedy później nie potrafiłam sobie poradzić z problemami z grafiką, szybko kontaktowałam się z innymi i to omawiałam, poszukując prawdy i słuchając sugestii. Czasami też angażowałam ich do pomocy. Pewnego razu miałam problem z grafiką i nie robiłam postępów nawet po dłuższym zastanowieniu. Zapytana o postępy przez przywódcę chciałam skłamać, ale szybko sobie uświadomiłam, że znów dbam o status i reputację. Przeczytałam słowa Boga: „Jeśli niczego nie ukrywasz ani nie udajesz, nie kryjesz się za maską czy fasadą, jeśli obnażasz swoje wnętrze przed braćmi i siostrami, nie skrywasz swych najgłębszych idei i myśli, lecz pozwalasz, by inni dostrzegli twoją szczerą postawę, wówczas prawda stopniowo się w tobie zakorzeni, rozkwitnie i wyda owoce, krok po kroku będzie przynosić efekty. Jeżeli twoje serce staje się coraz uczciwsze i coraz bardziej nakierowane na Boga, i jeśli przy wykonywaniu obowiązku dbasz o interesy domu Bożego, a gdy je zaniedbasz, dręczy cię sumienie, to dowodzi to, że prawda na ciebie wpłynęła i stała się twoim życiem(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Te słowa silnie mnie zmotywowały. Wiedziałam, że nie powinnam więcej zakładać maski. Powinnam uczciwie i spokojnie zmierzyć się z niedostatkami. Niezależnie od opinii innych, musiałam mówić prawdę i szukać z nimi rozwiązania. Tego dnia odbywało się spotkanie w pracy, więc opowiedziałam na nim o swoich problemach i skażeniu. Poczułam wtedy spokój. Kiedy omówiłam wszystko z innymi, pomogli mi poprawić grafikę i wkrótce zakończyłam pracę. Byłam bardzo szczęśliwa. Poczułam, jak cudownie jest się otworzyć i być szczerym. Uświadomiłam to sobie i osiągnęłam przemianę tylko dzięki zbawieniu Bożemu. Dzięki Bogu.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze