Refleksje na temat udawania

01 sierpnia 2025

Autorstwa Su Kai, Chiny

W dniu 6 marca 2023 roku przywódczyni zaprosiła na zgromadzenie kilkoro współpracowników, w tym mnie. Zazwyczaj cieszyłam się na te spotkania, myśląc, że możemy na nich omawiać nasze pojmowanie i rozumienie słów Bożych, wymieniać się doświadczeniami, dyskutować o różnych problemach i trudnościach, jakie napotykamy w pracy, a także uczyć się nazwajem od siebie, aby nadrabiać swoje braki, co było wspaniałe. Jednak tym razem trochę się martwiłam. Myślałam o tym, jak w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przywódczyni zwróciła mi uwagę na kilka problemów, między innymi na to, że praca ewangelizacyjna postępuje wolno, że nie udało mi się szybko rozwinąć osób, które uznano za utalentowane, a nawet, że w swoich omówieniach na zgromadzeniach popisuję się i wywyższam oraz że kroczę ścieżką antychrysta. Pomyślałam: „Jeśli na tym zgromadzeniu przywódczyni zapyta mnie, jak ostatnio doświadczam pewnych rzeczy, jak skorygowałam te uchybienia oraz jak praktykowałam prawdę i w nią wkroczyłam, a ja nie będę miała nic do powiedzenia, czy nie dojdzie do wniosku, że nie wykonuję dobrze swojej pracy i że moje wejście w życie jest kiepskie? Co ona i moi współpracownicy sobie wówczas o mnie pomyślą?”. Gdy o tym myślałam, byłam bardzo zdenerwowana, więc zaczęłam się zastanawiać, jakich zadań nie monitorowałam i czym się nie zajęłam. Pomyślałam, że przed zgromadzeniem muszę się w tym połapać. Ostatnim razem przywódczyni zwróciła mi też uwagę, że się wywyższam i popisuję. Chociaż potem czytałam słowa Boże, nie skupiłam się na autorefleksji i wejściu w życie. Zastanawiałam się: „Jeśli nie będę potrafiła podzielić się prawdziwym zrozumieniem, czy przywódczyni nie powie, że nawet w obliczu przycinania nie skupiam się na autorefleksji i nie dążę do prawdy? Powinnam jeszcze raz rzucić okiem na fragment słów Bożych, które wcześniej czytałam, zastanowić się nad nimi i postarać się zaprezentować jakieś głębokie spostrzeżenia. Dzięki temu przywódczyni przekona się, że choć mam wiele problemów z wykonywaniem obowiązków i przejawiam zepsute skłonności, to do pewnego stopnia potrafię szukać prawdy, praktykować ją i w nią wkraczać. W ten sposób zrehabilituję się w jej oczach”.

W dniu zgromadzenia przywódczyni jak zwykle zaczęła od pogawędki na temat stanu, w jakim każdy z nas się znajdował. Pomyślałam sobie: „Pozwolę najpierw zabrać głos współpracownikom, aby posłuchać, jakie zdobyli doświadczenia i zrozumienie. Mogę zyskać nieco światła z ich omówienia i skorzystać z okazji, aby głębiej przemyśleć własne doświadczenia i zrozumienie”. Słuchając bardzo praktycznych omówień moich współpracowników, zaczęłam się trochę denerwować i pomyślałam: „Jeśli moje omówienie nie będzie dobre, przywódczyni będzie miała o mnie jeszcze gorsze zdanie”. Gdy o tym myślałam, nie mogłam się uspokoić i zaczęłam się zastanawiać, jak w trakcie swojego omówienia mogłabym jaśniej i głębiej siebie wyrazić. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo łamałam sobie nad tym głowę, moje zrozumienie było tak samo płytkie jak wcześniej, przez co poczułam się nieco zniechęcona: „Nieważne. Podzielę się po prostu tym, co rozumiem”. Jednak potem pomyślałam: „Wywarłam już na przywódczyni złe wrażenie. Gdy usłyszy, jak płytkie jest moje zrozumienie, czy nie pomyśli, że nie wykonuję dobrze swojej pracy i brak mi wejścia w życie? Czy nie uzna, że powinnam być pod obserwacją, a nawet zostać zwolniona? Jeśli do tego dojdzie, co bracia i siostry sobie o mnie pomyślą? Nie ma mowy. Muszę się dobrze zaprezentować”. Kiedy przyszła moja kolej, aby podzielić się swoim stanem i zrozumieniem, chciałam pokazać, że moje zrozumienie jest głębokie, ale im dłużej mówiłam, tym bardziej się plątałam. Gdy skończyłam, przywódczyni powiedziała: „Po wysłuchaniu wszystkiego, czym się z nami podzieliłaś, nadal nie potrafię określić, jaki jest twój stan”. Jeden ze współpracowników dodał: „Wydajesz się nieco zniechęcona. Jeśli twoim udziałem jest zrozumienie i wejście w życie, nie powinnaś się tak czuć”. W tym momencie moja twarz zapłonęła ze wstydu i chciałam się schować w mysiej dziurze. Pomyślałam sobie: „Świetnie! Nie tylko nie udało mi się zrobić dobrego wrażenia, ale na dodatek jeszcze bardziej się skompromitowałam”. Im więcej o tym myślałam, tym niezręczniej się czułam. Miałam tylko nadzieję, że zgromadzenie szybko się skończy. Przywódczyni przestała dopytywać o mój stan i zaczęła dociekać, jak poradziłam sobie z pewnym zgłoszeniem. Pomyślałam sobie: „Całkiem nieźle znam sytuację z tym zgłoszeniem, więc mogę o niej opowiedzieć, żeby choć trochę się popisać. W sprawę zaangażowana jest jednak także siostra, z którą współpracuję. Jeśli odezwie się jako pierwsza, czy przywódczyni nie pomyśli, że to ona omówiła sytuację i się nią zajęła? Nie mogę na to pozwolić. Muszę pierwsza się odezwać. Już i tak się ośmieszyłam. Tym razem muszę odzyskać twarz”. Mając to na uwadze, wyrwałam się do odpowiedzi. Jednak chcąc się wykazać, w rezultacie nie wyraziłam się zbyt jasno i to siostra, z którą współpracowałam, wyjaśniła sprawę, dodatkowo ją omawiając. W tamtym momencie poczułam, że chyba gorzej już być nie może. Chciałam przejąć pałeczkę i się popisać, a tymczasem jeszcze bardziej się zbłaźniłam. Tego wieczora, zastanawiając się nad wydarzeniami dnia, za nic nie mogłam się uspokoić. Ciągle myślałam o tym, jak naprawić swoją nadszarpniętą reputację. Jednak im bardziej się nad tym skupiałam, tym bardziej byłam zdenerwowana i miałam mętlik w głowie.

Następnego ranka podczas ćwiczeń duchowych przeczytałam następujący fragment słów Bożych: „Czy często analizujecie swoje zachowanie i intencje, gdy coś robicie i wykonujecie swoje obowiązki? (Rzadko). Czy jesteście w stanie rozpoznać swoje skażone skłonności, skoro rzadko analizujecie siebie samych? Czy możecie zrozumieć swój prawdziwy stan?(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych zaczęłam się nad sobą zastanawiać i doszłam do wniosku, że pobudki, które mną kierowały podczas zgromadzenia, nie były właściwe. Chciałam wykorzystać omówienie własnych doświadczeń i zrozumienia, aby się popisać i zrobić na innych wrażenie. Im więcej myślałam o swoich pobudkach i swoim postępowaniu, tym bardziej byłam przekonana, że w moim zachowaniu podczas zgromadzenia były elementy fałszu i że mydliłam innym oczy. Po przeanalizowaniu całej sytuacji poczułam się rozdarta. Pomyślałam: „Czy na dzisiejszym zgromadzeniu powinnam powiedzieć przywódczyni, w jakim stanie byłam wczoraj? Jeśli to zrobię, jak ona i moi współpracownicy będą mnie postrzegać, wiedząc, że podczas zgromadzenia kierowały mną takie podłe pobudki? Jeśli jednak tego nie zrobię, kim będę w oczach Boga?”. Po długim namyśle zdecydowałam się opowiedzieć przywódczyni o tym, w jakim stanie tak naprawdę byłam poprzedniego dnia. Porozmawiałam z nią jednak na osobności, bo wstydziłam się mówić o tym w obecności współpracowników.

Później dalej rozmyślalam nad tym, co przejawiłam w trakcie zgromadzenia. Myślałam o tym, jak Bóg obnaża hipokryzję faryzeuszy, i odnalazłam następujące słowa Boże: „Jacy są faryzeusze? Są to ludzie obłudni, absolutnie fałszywi i we wszystkim, co robią, udają. A co udają? Udają, że są dobrzy, życzliwi i pozytywni. Czy rzeczywiście tacy właśnie są? Absolutnie nie. Biorąc pod uwagę, że są obłudnikami, wszystko, co się w nich ukazuje i ujawnia, jest fałszywe; to wszystko pozory – to nie jest ich prawdziwa twarz. Gdzie jest ukryta ich prawdziwa twarz? Jest ukryta głęboko w ich sercach, gdzie nikt jej nigdy nie ujrzy. Wszystko na zewnątrz to tylko gra, to tylko udawanie, ale oszukać można tylko ludzi, nie można oszukać Boga. Jeśli ludzie nie dążą do prawdy, jeśli nie praktykują i nie doświadczają słów Bożych, wówczas nie mogą prawdziwie zrozumieć prawdy, a więc bez względu na to, jak ładnie brzmią ich słowa, nie są one prawdorzeczywistością, ale słowami i doktrynami. Niektórzy ludzie skupiają się jedynie na papugowaniu słów i doktryn, naśladują tego, kto wygłasza najlepsze kazania, w wyniku czego po zaledwie kilku latach recytują słowa i doktryny na coraz bardziej zaawansowanym poziomie, są podziwiani i czczeni przez wielu ludzi, po czym zaczynają się kamuflować i zwracają wielką uwagę na to, co mówią i robią, pokazując się jako szczególnie pobożni i uduchowieni. Do kamuflażu używają tak zwanych teorii duchowych. To wszystko, o czym mówią, gdziekolwiek się udadzą, to są rzeczy pokrętne, które pasują do ludzkich pojęć religijnych, ale które nie mają nic wspólnego z prawdorzeczywistością. A głosząc takie rzeczy – zgodne z ludzkimi wyobrażeniami i upodobaniami – wprowadzają wielu ludzi w błąd. Innym tacy ludzie wydają się bardzo pobożni i pokorni, ale w rzeczywistości jest to udawane; wydają się tolerancyjni, wyrozumiali i życzliwi, ale w rzeczywistości to pozory; mówią, że kochają Boga, ale tak naprawdę udają. Inni uważają takich ludzi za świętych, ale w rzeczywistości jest to fałsz. Gdzie można znaleźć osobę, która jest naprawdę święta? Świętość ludzka jest w całości fałszywa. To wszystko jest pozorne, udawane. Na pierwszy rzut oka zdają się być lojalni wobec Boga, ale w rzeczywistości tylko grają, starając się zwrócić uwagę innych. Gdy nikt nie patrzy, w ogóle nie są lojalni, a wszystko, co robią, robią od niechcenia. Pozornie poświęcają się dla Boga, rezygnują z rodziny i kariery. Ale co robią w ukryciu? Prowadzą własne przedsiębiorstwo i działają w kościele, czerpiąc z niego zyski i potajemnie kradną ofiary pod pozorem pracy dla Boga… Ci ludzie to współcześni obłudni faryzeusze(Sześć wskaźników rozwoju życiowego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże obnażają, że faryzeusze są obłudnikami, którzy doskonale się kryją. W swoich słowach i czynach kierują się ukrytymi motywami i celami. Nie podążają drogą Boga. Zamiast tego głoszą słowa i doktryny, aby robić na innych wrażenie. Poprzez swoje pozornie dobre zachowanie próbują zaprezentować się z jak najlepszej strony, dzięki czemu wydają się pokorni, kochający i cierpliwi. Wystają nawet na rogach ulic i się modlą, aby inni mogli zobaczyć ich pobożność i postrzegać ich jako ludzi kochających Boga. Faryzeusze doskonale się maskują i kamuflują, a ich intencją i celem jest wprowadzenie innych w błąd oraz zyskanie podziwu i wsparcia ludzi. Robią to wszystko, aby utrzymać swój status. Zastanawiając się nad tym, co przejawiłam, uzmysłowiłam sobe, że jestem podobna do faryzeuszy. Na ostatnim zgromadzeniu przywódczyni zwróciła mi uwagę na problemy w mojej pracy. Nie chcąc, żeby wyrobiła sobie o mnie negatywną opinię, na tym zgromadzeniu chciałam wypaść lepiej, aby odbudować swój wizerunek w jej oczach. Nie zajęłam się właściwie niektórymi zadaniami i nie rozumiałam szczegółów. Bojąc się, że przywódczyni przejrzy całą sytuację na wylot, szybko podjęłam kroki, aby zbadać szczegóły, i byłam w pracy i w trakcie zgromadzeń bardziej gorliwa niż zwykle. Chciałam przekonać przywódczynię, że nadal potrafię wykonywać rzeczywistą pracę. Zrozumiałam, że moje niestrudzone wysiłki w monitorowaniu pracy i omawianiu problemów, aby znaleźć rozwiązania, nie miały na celu należytego wykonywania obowiązków i kierowania się Bożymi intencjami, ale odbudowanie wizerunku w oczach przywódczyni i wzbudzenie podziwu wśród współpracowników. Byłam naprawdę samolubna i podstępna! Zastanawiając się nad swoimi przejawami w trakcie wykonywania obowiązków, zdałam sobie sprawę, że wielokrotnie postępowałam tak, aby moja duma nie ucierpiała i aby dobrze wypaść w oczach innych. Zdarzały się nawet takie sytuacje, że gdy przywódczyni sprawdzała pracę, a ja nie wykonałam pewnych zadań i martwiłam się, że uzna mnie za nieudolną, kłamałam i mówiłam, że właśnie się tym zajmuję, a potem pospiesznie wykonywałam pracę. Myśląc o tym, co przez ten cały czas przejawiałam i jak wypadłam podczas zgromadzenia, bardzo się zdenerwowałam. Kamuflowałam się, udawałam i byłam obłudna, żeby tylko moja duma nie ucierpiała. Czym różniłam się od faryzeuszy?

Później odszukałam fragmenty słów Bożych dotyczących mojego stanu. Jeden z nich szczególnie mnie poruszył. Bóg Wszechmogący mówi: „Antychryści są dość wrażliwi, jeśli chodzi o ich status pośród innych ludzi. Kiedy są w grupie, nie uważają, że ich wiek i zdrowie fizyczne mają jakiekolwiek znaczenie. Sądzą, że ważne jest to, jak postrzega ich większość, czy poświęca im czas i uwagę w swoich wypowiedziach i działaniach, czy ich status i pozycja w sercach większości są wysokie czy przeciętne, czy większość postrzega ich jako wysoko postawionych czy przeciętnych, czy też jako nikogo wyjątkowego i tym podobne. Zależy im na tym, jak większość postrzega ich kompetencje w wierze w Boga, jak ważne są ich słowa wśród ludzi, czyli ile osób je aprobuje, chwali, popiera, słucha uważnie i bierze sobie do serca to, co antychryści powiedzą. Co więcej, ważne jest dla nich to, czy większość postrzega ich jako mających wielką czy małą wiarę, jak ocenia to, jakie jest ich postanowienie znoszenia cierpienia, ile poświęcają i jakie koszty ponoszą, jaki wkład wnieśli w dom Boży, czy stanowisko, które w nim zajmują, jest wysokie, czy niskie, co wycierpieli w przeszłości i jakich ważnych rzeczy dokonali – to są rzeczy, o które najbardziej się troszczą. (…) Antychryści koncentrują się głównie na wysiłkach związanych z wygłaszaniem kazań i wyjaśnianiem słów Bożych w taki sposób, aby się popisać i sprawić, by inni mieli o nich wysokie mniemanie. Podczas gdy podejmują ten wysiłek, nie szukają sposobu na zrozumienie prawdy lub wejście w prawdorzeczywistość, lecz zastanawiają się, jak zapamiętać te słowa oraz jak pokazać swoje mocne strony jeszcze szerszemu gronu ludzi, aby jeszcze więcej osób dowiedziało się, że są naprawdę kimś, że nie są zwykłymi ludźmi, że są zdolni i że są lepsi niż zwykli ludzie. Mając tego rodzaju idee, zamiary i poglądy, antychryści spędzają życie wśród ludzi, robiąc najróżniejsze rzeczy. Ponieważ mają takie poglądy, dążenia i ambicje, nieuchronnie pojawiają się u nich wszelkiego rodzaju dobre uczynki, właściwe słowa i dobre praktyki, zarówno wielkie, jak i małe(Punkt dziewiąty (Część dziesiąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże obnażają, że antychryści wykonują swoje obowiązki wyłącznie po to, aby cieszyć się wysokim statusem, chcąc zyskać dzięki swoim słowom i czynom aprobatę i podziw innych. Aby zabezpieczyć swój status, wyrzekają się różnych rzeczy, ponoszą koszty, znoszą cierpienia i płacą cenę, spełniając wiele dobrych uczynków. Wkładają także wysiłek w słowa Boże, zaopatrując się w słowa i doktryny, aby móc je głosić wśród ludzi. Porównując się z nimi, zdałam sobie sprawę, że jestem taka sama. Ponad wszystko stawiałam swoją dumę i status. Gdy moje niedociągnięcia i problemy związane z wykonywaniem obowiązków zostały zdemaskowane, na różne sposoby próbowałam odzyskać swoją pozycję. Ewidentnie nie skupiałam się na tym, żeby zastanowić się nad problemem wywyższania się i popisywania. Nie miałam też prawdziwego zrozumienia, a mimo to nadal usiłowałam robić dobre wrażenie, oszukując braci i siostry. Dotarło do mnie, jaka jestem fałszywa. Postępując w ten sposób, w istocie oszukiwałam Boga, a Bóg czymś takim gardzi i to potępia. Myśląc o tym, poczułam strach, bo zdałam sobie sprawę, że gdybym nie odmieniła swojego stanu, Bóg by mnie odrzucił z pogardą.

Później zastanawiałam się nad tym, że zawsze chciałam, aby ludzie dobrze mnie postrzegali, i uzmysłowiłam sobie, że znajduję się we władzy szatańskich trucizn: „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” i „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Przypomniałam sobie, że Bóg niedawno omawiał ten aspekt prawdy, więc odszukałam odpowiednie fragmenty słów Bożych, aby je przeczytać. Bóg Wszechmogący mówi: „Powiedzenie »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność« ma na celu sprawić, by ludzie przywiązywali znaczenie do prezentowania swojej jasnej, barwnej strony i by czynili rzeczy, dzięki którym będą wyglądać dobrze – zamiast robić rzeczy złe, haniebne bądź eksponować swoją brzydką stronę – aby nie musieli żyć bez dumy i godności. Ze względu na własną reputację, dumę i honor nie można paplać o sobie wszystkiego, a tym bardziej opowiadać innym o swojej mrocznej stronie i wstydliwych sprawach, bo trzeba zachować w życiu dumę i godność. Aby mieć godność, trzeba mieć dobrą reputację, a żeby mieć dobrą reputację, trzeba udawać i się upiększać. Czy nie kłóci się to z postępowaniem uczciwego człowieka? (Kłóci się). Kiedy postępujesz jak człowiek uczciwy, to, co robisz, kompletnie przeciwstawia się powiedzeniu »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«. Jeśli chcesz postępować jak człowiek uczciwy, nie przywiązuj wagi do godności; ludzka godność nie jest warta złamanego grosza. W obliczu prawdy należy się obnażyć, a nie udawać i tworzyć fałszywy obraz. Należy odkryć przed Bogiem swoje prawdziwe myśli, popełnione błędy, sprawy naruszające zasady prawdy i tak dalej, a także ujawnić te rzeczy przed swoimi braćmi i siostrami. Nie chodzi o życie dla własnej reputacji, ale raczej o to, by żyć, postępując jak uczciwy człowiek, żyć po to, by dążyć do prawdy, by być prawdziwą istotą stworzoną i żyć po to, aby zadowolić Boga i dostąpić zbawienia. Ale jeśli nie rozumiesz tej prawdy ani intencji Boga, zwykle będziesz zdominowany przez przekonania, którymi uwarunkowała cię rodzina. Toteż kiedy zrobisz coś złego, ukrywasz to i udajesz, myśląc: »Nie mogę o tym wspominać i nie pozwolę nikomu, kto o tym wie, żeby cokolwiek powiedział. Jeśli ktoś się z czymś wyrwie, nie puszczę tego płazem. Moja reputacja jest najważniejsza. Życie niczemu nie służy, jeśli nie żyje się dla reputacji, bo ona jest najważniejsza ze wszystkiego. Jeśli ktoś traci reputację, traci całą swoją godność. Więc nie można mówić całej prawdy, trzeba ją ukrywać, trzeba udawać, inaczej stracisz reputację i godność i twoje życie stanie się bezwartościowe. Jeśli nikt cię nie szanuje, to jesteś tylko nic nie wartym, tanim śmieciem«. Czy praktykując w ten sposób, można postępować jak uczciwy człowiek? Czy można się całkowicie otworzyć i przeanalizować siebie? (Nie, nie można). Oczywiście, zachowując się tak, przestrzegasz maksymy »Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność«, bo do jej przestrzegania uwarunkowała cię rodzina(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). „Rodzina warunkuje ludzi nie tylko jednym czy dwoma powiedzeniami, ale całą masą znanych cytatów i aforyzmów. Na przykład, czy starsi i rodzice w twojej rodzinie często powtarzają powiedzenie »Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci«? (Tak). Mówią ci: »Należy żyć dla swojej reputacji. Ludzie przez całe życie starają się tylko o to, by wyrobić sobie dobrą renomę i wywrzeć dobre wrażenie. Dokądkolwiek pójdziesz, jak najhojniej obdarzaj innych pozdrowieniami, uprzejmościami i komplementami i wypowiadaj wiele miłych słów. Nikogo nie obrażaj, lecz rób dobre uczynki i okazuj życzliwość«. Ten konkretny skutek warunkowania przez rodzinę ma pewien wpływ na zachowanie i zasady postępowania ludzi, a jego nieuniknioną konsekwencją jest to, że przywiązują oni wielką wagę do sławy i zysków. To znaczy, że przywiązują wielką wagę do własnej reputacji, prestiżu, wrażenia, jakie wywierają na innych, a także cudzej oceny wszystkiego, co robią i wszystkich wyrażanych przez siebie opinii. Przywiązując wielką wagę do sławy i zysków, chcąc nie chcąc niewiele zważasz na to, czy twoje wykonywanie obowiązku jest zgodne z prawdą i zasadami, czy zadowalasz Boga i czy wykonujesz swój obowiązek właściwie. Uznajesz te sprawy za mniej ważne i nadajesz im niższy priorytet, podczas gdy powiedzenie »Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci«, według którego uwarunkowała cię rodzina, staje się dla ciebie niezwykle ważne. (…) Wszystko, co robisz, nie ma na celu praktykowania prawdy ani zadowolenia Boga, lecz wynika wyłącznie z troski o własną reputację. Czym w ten sposób faktycznie stało się wszystko, co robisz? Faktycznie stało się aktem religijnym. A co się stało z twoją istotą? Zmieniłeś się w archetypowego faryzeusza. Co się stało z twoją ścieżką? Zmieniła się w ścieżkę antychrystów. Tak to określa Bóg. Zatem istota wszystkiego, co robisz, została skażona, nie jest już taka sama; nie praktykujesz prawdy ani do niej nie dążysz, lecz gonisz za sławą i zyskiem. Ostatecznie w oczach Boga wykonujesz swój obowiązek – w jednym słowie – niewystarczająco. Dlaczego? Bo jesteś oddany jedynie własnej reputacji, a nie temu, co Bóg ci powierzył, ani swojemu obowiązkowi istoty stworzonej(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże dokładnie obnażyły mój stan. Przez cały czas kierowałam się następującymi szatańskimi filozofiami i prawidłami: „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” i „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Gdy byłam dzieckiem, moi rodzice często mi powtarzali: „Ludzie żyją dla swojej godności”. Mówili też: „Spójrz, na to czy tamto dziecko, które przynosi wstyd swoim rodzicom”. Odtąd zaczęłam rozumieć, jak ważne jest, aby chronić swoje poczucie dumy i cieszyć się dobrą reputacją. Nauczyłam się, że stykając się z ludźmi, powinnam zwracać uwagę na ich wyraz twarzy i nastrój oraz dopasowywać swoje słowa i czyny do ich preferencji. Dzięki temu łatwiej zyskiwałam uznanie otoczenia i cieszyłam się dobrą reputacją. Jeszcze bardziej utożsamiałam się z tymi szatańskimi filozofiami i prawidłami, wierząc, że kierowanie się nimi przynosi zaszczyt. Gdy uwierzyłam w Boga, także często wypowiadałam się i postępowałam tak, aby moja duma nie została zraniona, nieustannie pragnąc utrwalić swój dobry wizerunek w sercach braci i sióstr oraz wzbudzić w nich podziw. Na ostatnim zgromadzeniu przywódczyni zwróciła mi uwagę na liczne problemy. Aby odzyskać twarz i pokazać przywódczyni, że się zmieniłam, przez cały czas się maskowałam i udawałam, nie chcąc ujawnić swojego prawdziwego stanu i niedociągnięć w pracy. Mimo że obnażono moje problemy i zostałam przejrzana na wylot, nadal próbowałam znaleźć sposób na odzyskanie twarzy. Przez to, że w swoich dążeniach przywiązywałam wagę do dumy i statusu, stawałam się coraz bardziej obłudna i fałszywa. We wszystkim, co robiłam, starałam się, żeby nie ucierpiały moja duma i mój status, nie biorąc pod uwagę interesów domu Bożego. Nie uierunkowywałam swoich wysiłków na prawdozasady ani nie miałam poczucia brzemienia i odpowiedzialności za swoje obowiązki. Tak właśnie było na tym zgromadzeniu, ukrywałam swój prawdziwy stan i niedociągnięcia w pracy. Przywódczyni nie mogła zidentyfikować moich problemów, więc nie była w stanie mi pomóc, a uchybienia i braki w mojej pracy nie mogły zostać w porę zniwelowane. Zdałam sobie wówczas sprawę, że kierowanie się tymi szatańskimi truciznami oraz pompowanie swojej dumy i swojego statusu nie jest właściwą ścieżką. Prowadzi jedynie do tego, że ludzie buntują się przeciwko Bogu, stawiają Mu opór i ostatecznie zostają przez Niego wyeliminowani. Gdy sobie to uświadomiłam, nie chciałam być już dłużej deprawowana i wykorzystywana przez szatana, ponieważ zrujnowałoby to moją szansę na zyskanie prawdy i dostąpienie zbawienia. Chciałam odłożyć na bok swoją dumę i swój status oraz starać się być uczciwą osobą zgodnie z wymaganiami Boga.

Potem przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute skłonności – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wejścia w życie, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Co oznacza poczynienie tego kroku? Oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki. Jeśli potrafisz to wszystko odpuścić, staniesz się bardzo zrelaksowany, będziesz żył bez ograniczania i bez cierpienia, całkowicie w świetle(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że ścieżka do porzucenia dumy i statusu zaczyna się od bycia uczciwą osobą. Oznacza to, że nie mogę ukrywać i tuszować swoich braków i zepsucia, ale muszę być otwarta i poszukiwać prawdy, aby się z nimi uporać. Tylko w ten sposób mogłam wyzbyć się zepsutych skłonności, skorygować swoje błędne zapatrywania na dążenia i wykonywać obowiązki, stojąc na straży interesów kościoła.

W sierpniu 2023 roku, kiedy to powierzono mi nowe obowiązki, zaczęłam współpracować z siostrą Zhang Qin i razem odpowiadałyśmy za jeden z kościołów. Na początku nie byłam obeznana z tą pracą, więc szczerze chciałam poprosić Zhang Qin o pomoc. Martwiłam się jednak, że w ten sposób obnażę swoje braki, i myślałam, że Zhang Qin może powiedzieć coś takiego: „Byłaś już przecież przywódczynią kościoła. Jak to możliwe, że wydajesz się na niczym nie znać? Kiepsko to wygląda”. Gdy te myśli pojawiły się w mojej głowie, zawahałam się i stwierdziłam: „Nieważne. Sama to jakoś ogarnę”. Minęło kilka dni, a ja wciąż nie rozumiałam pewnych aspektów pracy. Opanował mnie niepokój. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie chciałam prosić Zhang Qin o pomoc, bo znów próbowałam nie stracić twarzy i znów coś udawałam. Pomyślałam o następującym fragmencie słów Bożych: „Najpierw powinieneś pomyśleć o korzyściach domu Bożego, zważać na intencje Boga i brać pod uwagę dzieło kościoła i przedkładać te względy nade wszystko, a dopiero potem możesz myśleć o stabilności swojej pozycji, czy też o tym, jak inni cię postrzegają(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Pomodliłam się w duchu, nie chcąc już dłużej żyć dla swojej dumy. Zapytałam Zhang Qin o aspekty, których nie rozumiałam i problemy, które mi się wymykały. Dzięki jej omówieniu odnalazłam ścieżkę naprzód. W trakcie naszej późniejszej współpracy zdarzały się momenty, gdy nie rozumiałam pewnych aspektów lub w mojej pracy były jakieś uchybienia. Od czasu do czasu miałam też ochotę coś powiedzieć lub zatuszować jakieś braki, żeby nie stracić twarzy, jednak pamiętając o tym, że Bóg lubi ludzi uczciwych i gardzi ludźmi fałszywymi, zrozumiałam, że muszę praktykować prawdę i być uczciwą osobą zgodnie z Bożymi wymaganiami. Tylko w ten sposób mogłam wyzbyć się zepsutych skłonności, przejawiające się udawaniem i hipokryzją. Mając to na uwadze, byłam gotowa się przeciwko sobie zbuntować oraz otwarcie powiedzieć o swoich brakach i zepsuciu. Dzięki temu obawa, że moja duma może ucierpieć, już tak bardzo mnie nie ograniczała. Bogu niech będą dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Ścieżka ku porzuceniu pozorów

Autorstwa Daisy, Korea PołudniowaNa początku 2021 roku zostałam wybrana na liderkę zespołu i odpowiadałam za pracę kilku grup zajmujących...

Dlaczego zawsze udaję?

Autorstwa Christine, FilipinyW sierpniu 2021 roku rozpoczęłam szkolenie z podlewania nowych wyznawców. Ponieważ moja wymowa w języku...

Pokuta hipokryty

Autorstwa Xinrui, Korea PołudniowaBóg Wszechmogący mówi: „Służenie Bogu nie jest rzeczą prostą. Ci, których zepsute usposobienie pozostaje...

Co kryło się za moją maską

Autorstwa Lu Yi, ChinyW maju 2023 roku zajmowałam się w kościele projektowaniem plakatów. Przywódczyni zauważyła, że mam pewne umiejętności...

Połącz się z nami w Messengerze