Co zyskałam dzięki wyborom

23 października 2022

Autorstwa Mu Tong, Japonia

Kościół zorganizował specjalne wybory na stanowisko przywódcze. Gdy usłyszałam, że siostra Zhao jest jedną z kandydatek, nie mogłam nie zakwestionować tej decyzji: siostra Zhao? Jako przywódczyni siała niezgodę i zawiść, nękała i karała innych, krzywdziła braci i siostry, a także zakłócała pracę kościoła. Bracia i siostry wiele razy ją demaskowali, ale ona tego nie akceptowała, a później ją zastąpiono. Czy zreflektowała się i poznała samą siebie? Czy okazała skruchę i się odmieniła? Pomyślałam wtedy: „Skoro może kandydować, musiała zostać oceniona zgodnie z zasadami. Pewnie okazała skruchę i się zmieniła w jakimś stopniu. Zresztą, wybory przywódców to sprawa wyższych przełożonych, mnie to nie dotyczy. Nie powinnam się tym przejmować”.

Kilka dni później na zgromadzeniu przywódcy omówili zasady wyboru przywódców i odczytali opinie o kandydatach z dobrze poinformowanych źródeł. Te opinie mówiły, że gdy się rozprawiono z siostrą Zhao, poczuła się urażona, wykłócała się i nie potrafiła zaaceptować prawdy. Te opinie nie mówiły nic o tym, jak ona postrzegała swoje przeszłe występki. Pomyślałam sobie: „Jeśli siostra Zhao się nie zreflektowała i nie poznała siebie, to nie może dążyć do prawdy ani jej zaakceptować. Jeśli zostanie przywódczynią, czy nie będzie dalej siać niezgody i zawiści oraz nękać braci i siostry?”. Ale po chwili pomyślałam: „Nie widziałam jej od paru lat i nie wiem, jaka jest jej obecna sytuacja, nie powinnam więc się tym martwić. Dla mnie najważniejsza jest moja praca. Zresztą, jakie to ma znaczenie, kto jest przywódcą?”. Przestałam o tym myśleć i życie toczyło się dalej. Zaskoczyło mnie, gdy kilka dni później przywódcy zwołali kolejne zgromadzenie. Stwierdzili, że niektórzy bracia i siostry sprzeciwiają się przywództwu siostry Zhao, bo ona się nie zreflektowała i nie zrozumiała swoich wykroczeń, nie okazała skruchy i nie zmieniał się, nie nadawała się na przywódczynię. Przywódcy wnikliwie przyjrzeli się sytuacji siostry Zhao, chcąc się upewnić, czy zarzuty nie były bezpodstawne, i w końcu w oparciu o zasady zawyrokowali, że siostra Zhao nie nadaje się na przywódczynię. Gdy się o tym dowiedziałam, było mi wstyd: Czemu inni potrafili zgłaszać problemy, gdy je widzieli, i chronić wybory w kościele, a ja stałam z boku i nie traktowałam sprawy serio? Co ja sobie myślałam?

Uświadomiłam to sobie i zasmuciłam się, więc stanęłam przed Bogiem, by się modlić: Jaką nauką powinnam wynieść z tej sytuacji? Trafiłam na ten fragment słów Bożych: „Wszyscy, którzy udają uduchowionych, a nie rozumieją spraw duchowych, są fałszywcami i nie obchodzi ich nic poza tym, by cały dzień siedzieć sztywno, przestrzegając reguł lub powtarzając jak papuga słowa doktryny; przypomina to postawę starożytnych uczonych, którzy »zakopywali się w klasycznych tekstach, ignorując wszystko, co działo się poza ich bezpośrednim otoczeniem«. Ludzie pozujący na uduchowionych uznają, że to, co robią inni, nie ma na nich żadnego wpływu, cokolwiek by inni ludzie nie myśleli, oni uznają, że jest to sprawa tych ludzi, i nie chcą uczyć się rozróżniać między ludźmi, zaglądać pod powierzchnię rzeczy ani pojmować woli Boga zgodnie z Jego słowami. Większość ludzi taka jest. Gdy kończą słuchać kazania lub czytać słowo Boże, robią notatkę na papierze lub zachowują to, co usłyszeli lub przeczytali, w sercu, traktując to jako doktryny lub reguły, których pozornie przestrzegają, i na tym koniec. Jeśli chodzi o to, jaki związek z prawdą mają rzeczy, które się wokół nich dzieją, lub różne sposoby zachowania i przejawy, jakie dostrzegają u ludzi wokół siebie, oni nigdy się nad tym nie zastanawiają, nie próbują zgłębić tego w swoich sercach, nie modlą się ani nie poszukują. Taką postać przyjmuje życie duchowe większości ludzi. Z tego względu, gdy chodzi o wkroczenie w prawdę, większość ludzi ociąga się i robi to tylko powierzchownie; ich życie duchowe jest wyjątkowo monotonne, zaledwie stosują się oni do reguł, a w tym, co czynią, nie widać, żeby kierowali się zasadami. Można powiedzieć, że w przypadku większości ludzi życie duchowe jest puste i oderwane od realnego życia. Dlatego też, nawet gdy stają w obliczu rażącego postępowania i działań nikczemnych ludzi i antychrystów, w ich głowach nie ma żadnych pojęć, nie mówiąc już o definicjach, nie wyrabiają sobie żadnych poglądów ani nie czynią żadnych rozróżnień(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część piąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Czułam, że te słowa Boże opisują moje praktykowanie wiary. Postępowałam tak, jak to ujawniał Bóg: „pochłonięci studiowaniem klasyków i ignorujący wszystko wokół nich”. Uważałam, że wystarczy, jeśli będę pełnić swoje obowiązki i wykonywać swoją część pracy. Cała reszta nie miała ze mną nic wspólnego. Byłam przeświadczona, że wiara w Boga polega na modlitwie, lekturze Jego słów, pełnieniu obowiązków i unikaniu poważnych błędów. Postępując w ten sposób, człowiek może zyskać Bożą pochwałę. Dopiero przeczytawszy słowa Boże, pojęłam niedorzeczność mojego myślenia. Dzieło Boga jest praktyczne, nie zawiera niejasności ani aspektów oderwanych od rzeczywistości. Bóg jednocześnie zaopatruje nas w prawdy i aranżuje różnego rodzaju sytuacje w naszym codziennym życiu, by pomóc nam doświadczać Jego słów i postrzegać rzeczy przez pryzmat Jego słów, byśmy stopniowo pojmowali i zyskiwali prawdę. Myślałam o tych wyborach na stanowisko przywódcze. Niektórzy byli w stanie szukać prawdy i wykazać się rozeznaniem w oparciu o Boże słowa. Gdy zrozumieli, że przywódczyni nie była odpowiednia w myśl zasad, przeciwstawili się na czas i zainterweniowali, chroniąc pracę kościoła. Dzięki tej sytuacji nauczyli się rozeznania co do ludzi i rzeczy, zyskali coś praktycznego. Tymczasem ja podeszłam do tej sytuacji jak ktoś z zewnątrz, ulotniłam się, gdy tylko wybory dobiegły końca, w ogóle nie próbowałam zrozumieć, jaką naukę mogłabym z tego wynieść. I w efekcie nie zyskałam niczego. Moje praktykowanie wiary było oderwane od mojego życia. Nie przykładałam wagi do doświadczania słów i dzieła Boga, nie dbałam o dążenie do prawdy w sytuacjach, które aranżował Bóg. Nieważne, co by się działo, zawsze trzymałam się na dystans, jak ktoś niewierzący. W efekcie z wielu rzeczy po prostu nie zdawałam sobie sprawy i po dziesięciu latach wiary niczego nie zyskałam, nie zdobyłam żadnego rozeznania co do ludzi i spraw. Jakie to żałosne i nędzne!

Gdy zrozumiałam, że mam taki problem, zasmuciłam się, ale chciałam odmienić swój stan i wynieść jakąś naukę z tych wyborów. Dzięki refleksji zrozumiałam, że nie dbałam o wybory przywódców kościoła, bo od zawsze kierował mną jeden błędy pogląd, że mnie nie dotyczy to, kto zostaje wybrany. Ja dalej praktykowałam wiarę w Boga i wypełniałam obowiązki niezależnie od wyniku wyborów. Dopiero później, gdy trafiłam na fragment Bożych słów, dotarło do mnie, jakie znaczenie mają wybory przywódców. Słowa Boga mówią: „Z jakiej przyczyny powstała kategoria ludzi, którzy są przywódcami i pracownikami, i jak doszło do tego, że się pojawili? W ogólnym planie rzeczy są oni niezbędni w Bożym dziele; na mniejszą skalę, są potrzebni w dziele kościoła, są potrzebni wybrańcom Bożym. (…) Różnica między przywódcami i pracownikami a resztą Bożych wybrańców polega wyłącznie na szczególnych cechach wykonywanych przez nich obowiązków. Te szczególne cechy to zasadniczo przywódcze role, które pełnią. Na przykład, bez względu na to, ile osób liczy kościół, jego głową jest przywódca. Jaką więc rolę pełni przywódca wśród członków kościoła? Przewodzi wszystkim wybrańcom w kościele. Jaki zatem ma wpływ na cały kościół? Jeśli przywódca obierze błędną drogę, wybrani ludzie Boga w kościele wstąpią w ślad za nim na ową błędną drogę, co będzie miało na nich wielki wpływ. Weźmy jako przykład Pawła. Prowadził wiele założonych przez siebie kościołów oraz Bożych wybrańców. Kiedy Paweł zbłądził na manowce, kościoły i wybrańcy Boga, których prowadził, również zbłądzili. Tak więc kiedy przywódcy błądzą, ma to wpływ nie tylko na nich samych, ale również na Bożych wybrańców, których prowadzą. Jeśli taki przywódca jest odpowiednią osobą, kroczy właściwą ścieżką, dąży do prawdy i ją praktykuje, to wówczas ludzie, którymi kieruje, będą jeść i pić Boże słowa, jak należy, oraz dążyć do prawdy tak, jak trzeba, a jednocześnie życiowe doświadczenie i rozwój takiego przywódcy będą dla wszystkich widoczne i będą miały na nich wpływ. Jaka jest zatem właściwa ścieżka, jaką winien kroczyć przywódca? Jest nią umiejętność prowadzenia innych ku zrozumieniu prawdy i wkraczaniu w nią, oraz zdolność doprowadzania ich przed oblicze Boga. Jaka zaś ścieżka jest niewłaściwa? Niewłaściwe jest gonienie za statusem, sławą i zyskiem, częste wywyższanie siebie i niesienie świadectwa o sobie oraz nieniesienie, ani przez chwilę, świadectwa o Bogu. Jaki wpływ wywiera taka postawa na wybrańców Bożych? Odchodzą daleko od Boga i dostają się pod kontrolę takiego przywódcy. Jeśli prowadzisz ludzi w ten sposób, by przychodzili do ciebie, to skłaniasz ich do tego, by stawali przed skażoną ludzkością i przed szatanem, a nie przed Bogiem. Jedynie prowadzenie ludzi w taki sposób, by stawali przed prawdą, jest doprowadzaniem ich przed oblicze Boga. Przywódcy i pracownicy, bez względu na to, czy kroczą właściwą ścieżką, czy błędną, mają bezpośredni wpływ na wybrańców Bożych. Większość wybrańców Bożych, jeżeli jeszcze nie zrozumieli prawdy, ślepo pójdzie za nimi. Przywódca może być dobry i pójdą za nim; przywódca może być zły i również za nim pójdą – nie odróżniają tego. Idą tam, gdzie są prowadzeni, bez względu na to, kim jest przywódca. Dlatego jest kluczową sprawą, by kościoły wybierały dobrych przywódców. To, którą ścieżką pójdą wierni, jest bezpośrednio związane ze ścieżką, którą idą przywódcy i pracownicy, i owi przywódcy i pracownicy mogą mieć na ten wybór mniejszy czy większy wpływ(Punkt pierwszy: Usiłują pozyskać sobie ludzi, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Po przeczytaniu słów Boga pojęłam, że to, czy przywódca jest właściwą osobą, to, czy szuka prawdy, i to, jaką ścieżką idzie, ma bezpośredni wpływ na jakość życia kościoła i wejście w życie przez wierzących. Dobry przywódca rozwiązuje problemy braci i sióstr w oparciu o swe doświadczenie, pomaga im pojąć prawdę i szybciej wejść w rzeczywistość prawdy. Bracia i siostry czerpią określone korzyści dzięki przywódcy. Jeśli przywódca nie idzie ścieżką szukania prawdy i troszczy się jedynie o swój status, mówi o doktrynie, nie wywyższając Boga i nie niosąc świadectwa o Nim, nie wykonuje praktycznej pracy i nie rozwiązuje problemów innych, w końcu będzie tylko ich krzywdzić i niszczyć. Myślałam o zachowaniu siostry Zhao. Gdy ją przycięto i się z nią rozprawiono, była urażona, nie zreflektowała się i niczego się nie nauczyła. Nie zastanowiła się nad swoimi wykroczeniami, nie mówiąc już o tym, żeby okazała skruchę. Widać było jak na dłoni, że siostra Zhao nie dążyła do prawdy i nie posiadała cech przywódcy. Gdyby ją wybrano na stanowisko przywódcze, mówiłaby o doktrynie i nikomu by tak naprawdę nie pomogła. Jak mogłaby nas prowadzić do pojęcia prawdy i wejścia w rzeczywistość prawdy? A ja niedorzecznie wierzyłam, że nieważne, kogo wybiorą na przywódcę, bo przecież dalej będziemy czytać słowa Boga i pełnić obowiązki, tak jak zwykle, i wynik wyborów nie wpłynie na życie kościoła. Co za idiotyzm!

Pewnego dnia trafiłam na inny fragment Bożych słów, omawiających postawę, jaką należy mieć podczas wyborów, a także niewłaściwe intencje i pojęcia, które czasem kierują ludźmi. Wtedy dopiero zaczęłam samą siebie pojmować. Słowa Boga mówią: „Ilekroć odbywają się wybory w kościele, czy to na przywódców, pracowników lub wybranych ludzi Boga, każdy ponosi odpowiedzialność i ma obowiązek chronić dzieło wyborów. (…) Niektórzy po prostu siedzą z tyłu i obserwują, mówiąc: »I tak nie mogą zostać przywódcą kościoła. Wszystko jedno, kto czyni tę posługę. Każdy, kto ma tę zdolność, może służyć. Jeśli antychryst chce służyć, to nic mi do tego i o ile się mnie nie pozbędą, to wszystko mi pasuje«. Tak mówią ludzie o najbardziej negatywnym nastawieniu. Nie są w stanie wyobrazić sobie konsekwencji wyboru antychrysta na przywódcę, ani wpływu, jaki to by miało na ich wiarę w Boga. Tylko ludzie, którzy pojmują prawdę, dostrzegają, czym to grozi. Powiedzą oni: »Jeśli antychryst zostaje przywódcą kościoła, to ucierpią na tym wybrani ludzie Boga, a zwłaszcza ci, którzy dążą do prawdy, mają poczucie sprawiedliwości i ochoczo wypełniają obowiązki, wszyscy oni będą tłumieni i wykluczani. Jedynie otumaniali ludzie i ci, którzy tylko przytakują, będą cieszyć się łaskami i zostaną pochwyceni przez antychrysta, wpadną w jego ręce«. Ale ludzie negatywnie nastawieni nie mają tych rzeczy na względzie. Myślą: »Człowiek wierzy w Boga, aby dostąpić zbawienia. Wiara to indywidualna ścieżka. Nawet jeśli antychryst zostanie przywódcą, w niczym to nie zmieni mojej sytuacji. O ile nie robię złych rzeczy, antychryst nie może mnie stłumić, wykluczyć ani wydalić z kościoła«. Czy jest to prawidłowy punkt widzenia? Jeśli nikogo z wybranych ludzi Boga nie obchodzą wybory w kościele, to gdy tylko pozwolą antychrystowi przejąć władzę, jakie będą konsekwencje? Czy będzie to takie proste, jak ludzie sobie wyobrażają? Jakim zmianom ulegnie życie kościoła? To wiąże się bezpośrednio z wejściem w życie przez wybranych ludzi Boga. Jeśli antychryst dzierży władzę w kościele, to prawda już tam nie ma władzy, ani słowa Boże nie mają tam władzy. Jest to kościół, w którym władza należy do szatana i niewierzących. Choć słowa Boże mogą być czytane na zgromadzeniach, antychryst kontroluje prawo do wypowiedzi. Czy antychryst potrafi klarownie omawiać prawdę? Czy antychryst pozwoli wybranym ludziom Boga swobodnie i otwarcie omawiać prawdę? To jest niemożliwością. Gdy antychryst ma władzę, dochodzi do zakłóceń i zamętu, a życie kościoła zostaje przytłumione. Jeśli tak się dzieje, to wybrani ludzie Boga nie zbiorą obfitych plonów, a zgromadzenia mogą być zakłócane. Problemy, z jakimi borykają się wybrani ludzie nie mogą zostać rozwiązane, praktykowanie prawdy też jest zakłócone, a atmosfera w życiu kościoła całkowicie się zmienia. Gdy zbierają się czarne chmury i zasłaniają słońce, czy życie kościoła niesie jeszcze ze sobą jakąś radość? Życie kościoła zdecydowanie zostanie narażone na szwank, i to w niemałym stopniu(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga obnażyły idee i apatyczne postawy ludzi w odniesieniu do wyborów w kościele. Moje postępowanie było dokładnie takie, jakie opisywały Jego słowa. Podczas wyborów wiedziałam, że siostra Zhao nie sprawia wrażenia osoby, która szuka prawdy, ale zignorowałam zasady wyboru przywódców, nie pomyślałam o tym, jakie konsekwencje będzie mieć wybór siostry Zhao na przywódczynię, nie zgłosiłam przywódcom swoich wątpliwości co do wyniku wyborów, zamiast tego apatycznie stałam z boku. Uważałam, że nieważne, kto jest przywódcą, przywódcy pełnią swoje obowiązki, a ja swoje, jedno z drugim nie ma związku. Myślałam, że nawet jeśli są jakieś problemy dotyczące wyborów, to była sprawa, którą powinni się zająć przywódcy, to nie był mój problem. Nie zważałam na to i nie miałam zamiaru się tym jakkolwiek przejmować. Podczas tych wyborów nie miałam własnego zdania, ślepo się podporządkowałam. Żyłam według szatańskich toksyn takich jak „Pozostaw rzeczy własnemu biegowi, jeśli nie dotykają one nikogo osobiście” „Ktokolwiek daje mi pieniądze jest moim ojcem, a ktokolwiek mnie karmi jest moją matką”, byłam obojętna wobec wielu spraw kościoła, czekałam, aż przywódca podejmie decyzję. Gdyby kościół kontrolowali antychryści i fałszywi przywódcy, to nie tylko zakłóciłoby to pracę kościoła, ale wybrani ludzie Boga zostaliby skrzywdzeni, a ich szansa na zbawienia byłaby stracona. Ale choć to była tak poważna sprawa, ja postępowałam samolubnie, apatycznie i nieodpowiedzialnie. Gdzie było moje sumienie i racjonalność? Pomyślałam o tych słowach Boga: „Jeśli prawdziwie nie oddajesz się swojej wierze w Boga ani wykonywaniu swoich obowiązków, jeśli zachowujesz pozory w swoich działaniach, jak niewierzący pracujący dla swojego szefa, jeśli z dnia na dzień podejmujesz tylko symboliczny wysiłek, nie czynisz pożytku ze swojego umysłu, próbujesz tylko jakoś przebrnąć przez każdy kolejny dzień, nie zgłaszając dostrzeżonych problemów, ignorując bałagan, gdy go widzisz, a nie sprzątając go, i bezkrytycznie odrzucając wszystko, co nie przynosi ci korzyści, czyż nie powoduje kłopotów? Jak ktoś taki może być członkiem Bożej rodziny? Tacy ludzie są niewierzący; nie należą do domu Bożego. Bóg nie uznaje żadnego z nich(Aby dobrze wypełniać obowiązek, należy mieć przynajmniej sumienie i rozsądek, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga zrozumiałam, że Wierzyłam w Boga od lat, czytałam Jego słowa, cieszyłam się Jego łaską i błogosławieństwami, a jednocześnie nie chroniłam pracy kościoła. Nieważne, jakie zakłócenia i przeszkody pojawiały się w kościele, nieważne, jakie szkody poniosła praca kościoła, ja przymykałam na to oko, nie chciałam tym jakkolwiek przejmować. Byłam samolubna i podła, nie należałam do domu Bożego. W tym wypadku wybrano nieodpowiednią osobę, a mnie to było obojętne. Gdyby antychryst lub złoczyńca opanował kościół, manipulując wyborami lub zakłócając je, i ktoś musiałby się mu postawić, stanąć do walki z antychrystem lub złoczyńcą, to nie byłabym ja, bo ja bym się apatycznie przyglądała. Nie powstałabym, żeby chronić dzieło kościoła. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej do mnie docierało, że Bóg gardzi moją apatią w stosunku do dzieła kościoła. Gdybym to ciągnęła, w końcu zostałabym wydalona.

Dzięki refleksji pojęłam, na czym polegał mój błąd: myślałam, że wyżsi rangą nadzorują wybory przywódców, więc wszystkie decyzje na pewno podejmują zgodnie z zasadami, nie ma sensu ich podważać czy w nie wątpić. Później, czytając słowa Boga, zrozumiałam, że takie myślenie nie jest zgodne z prawdą. Słowa Boga mówią: „Kiedy ktoś w kościele zostaje awansowany i jest przygotowywany do roli przywódcy, jest on jedynie awansowany i przygotowywany w podstawowym znaczeniu tego słowa; nie oznacza to, że jest już wyszkolonym i kompetentnym przywódcą, że jest zdolny do podjęcia pracy przywódcy i może wykonywać prawdziwą pracę – tak nie jest. Większość ludzi nie rozumie jasno tych spraw i patrzy z podziwem na tych, którzy są awansowani, polegając na swoich wyobrażeniach, lecz jest to błąd. Bez względu na to, od jak wielu lat ci ludzie wierzą, czy ci, którzy są promowani, naprawdę posiadają rzeczywistość prawdy? Niekoniecznie. Czy są w stanie doprowadzić do tego, by ustalenia dotyczące dzieła domu Bożego zaowocowały? Niekoniecznie. Czy mają poczucie odpowiedzialności? Czy są zaangażowani? Czy są w stanie poddać się Bogu? Czy potrafią szukać prawdy, gdy napotkają problem? Wszystko to jest niewiadomą. Czy ci ludzie mają w sercach bojaźń Bożą? I jak wielka jest ich bojaźń Boża? Czy mają skłonności do postępowania według własnej woli? Czy potrafią szukać Boga? Czy wykonując pracę przywódcy, regularnie i często stają przed Bogiem, by poszukiwać Jego woli? Czy potrafią poprowadzić innych do wejścia w rzeczywistość prawdy? Z całą pewnością nie są w stanie uczynić tego wszystkiego od razu. Nie zostali jeszcze przeszkoleni i mają zbyt mało doświadczenia, więc nie są do tego zdolni. Dlatego promowanie i przygotowywanie kogoś nie oznacza, że ta osoba rozumie już prawdę ani że jest już zdolna zadowalająco wykonywać swoje obowiązki. (…) Nie należy mieć wysokich oczekiwań ani stawiać nierealistycznych żądań tym, którzy są promowani i szkoleni; byłoby to nierozsądne i niesprawiedliwe wobec nich. Możecie obserwować ich pracę, a jeśli zauważycie w niej problemy lub zjawiska naruszające zasady, możecie poruszyć tę kwestię i poszukiwać prawdy, aby rozwiązać takie sprawy. Nie powinniście zaś osądzać tych ludzi, potępiać, atakować ani wykluczać, ponieważ są oni w okresie szkolenia i nie powinno się ich postrzegać jak ludzi, którzy zostali udoskonaleni, a tym bardziej jako doskonałych czy posiadających rzeczywistość prawdy. Są tacy jak wy: to jest okres ich szkolenia. Różnica polega na tym, że oni podejmują większą pracę i mają więcej obowiązków niż zwykli ludzie. Ich odpowiedzialnością i powinnością jest wykonywanie większej pracy; płacą większą cenę, znoszą więcej trudów, bardziej cierpią, rozwiązują więcej problemów, tolerują krytykę ze strony większej liczby ludzi i, rzecz jasna, podejmują większy wysiłek, mniej sypiają, jedzą gorsze posiłki i mniej wdają się w pogaduszki niż zwykli ludzie. Na tym polega ich wyjątkowość; poza tym są tacy sami jak wszyscy inni. Po co to mówię? Aby powiedzieć wszystkim, że muszą właściwie podchodzić do promowania i szkolenia różnego rodzaju utalentowanych osób w domu Bożym i że nie należy takim osobom stawiać surowych wymagań. Oczywiście, nie należy też mieć na ich temat nierealistycznych opinii. Nie jest mądrze okazywać im zbyt wielkie uznanie bądź szacunek, ale stawianie im nadmiernie surowych wymagań nie jest humanitarne ani realistyczne(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga uświadomiły mi, że przywódcy nie różnią niczym od braci i sióstr, są edukowani i szkoleni. To jedna nie oznacza, że oni są wykwalifikowanymi przywódcami lub że posiadają rzeczywistość prawdy. Powinnam ich postrzegać w świetle słów Boga i traktować ich sprawiedliwie i obiektywnie. Nie powinnam stawiać im wygórowanych żądań ani przesadnie ich krytykować. Należę do kościoła, więc odpowiadam za obserwowanie pracy przywódców i działaczy, za współpracę z nimi w celu ochrony pracy kościoła. Gdy przywódcy postępują zgodnie z prawdą, powinnam to zaakceptować, ale jeśli widzę, że przywódcy mają problemy lub błądzą, powinnam to ujawnić i ich naprowadzić na dobrą drogę, pomóc im dokonać zmiany, bo to będzie najlepsze dla pracy kościoła. Jeśli przywódcy lub antychryści są w kościele, powinnam ich zgłosić do ich przełożonych. Tak wygląda odpowiedzialność za pracę kościoła i za samą siebie. Tak wygląda wypełnianie moich obowiązków. Gdy zrozumiałam zasady traktowania przywódców i działaczy, rozjaśniło mi się w głowie, miałam ścieżkę praktykowania.

Jakiś czas później zauważyłam, że przywódczyni siostra Liu nie radziła sobie z podlewaniem. Twierdziła, że jest zbyt zajęta i nie ma czasu. Czasem, gdy bracia i siostry zgłaszali jej problemy, irytowała się tym, że przychodzą i przysparzają jej pracy. Pomyślałam sobie: Przywódcy są odpowiedzialni za dużo pracy, ale można mieć priorytety. Nie muszą sami się wszystkim zajmować, mogą powierzać zadania innym, a później oceniać i nadzorować ich pracę. Jeśli przywódcy wymawiają się tym, że są zajęci, jeśli nie nadzorują pracy, za którą odpowiadają, lub pracują machinalnie, to poważne zaniedbanie, to nie jest praktyczna praca i powinnam zgłosić to przełożonemu przywódcy. Ale potem pomyślałam, że nie powinno mnie obchodzić, jak przywódczyni pełni obowiązki, powinnam zadbać tylko o swoje obowiązki. I wtedy przypomniały mi się te słowa Boga: „Wszyscy odpowiadają za to, by mieć oko na to, czy przywódcy i pracownicy wykonują realną pracę, czy wykorzystują prawdę do rozwiązywania problemów(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Zrozumiałam to, że źle myślę. Powinnam pomóc przywódczyni szybko naprawić jej błędy. Zebrałam się na odwagę i porozmawiałam z nią. Powiedziała na to: „Mhm. Masz rację, to naprawdę problem. Przemyślę to i zreflektuję się”. Później zauważyłam, że nadrobiła swoje zaległości w pracy podlewania i rozwiązała praktyczne problemy w tej pracy. To doświadczenie uświadomiło mi, że nieważne, jakie pełnimy obowiązki, wszyscy musimy chronić pracę kościoła. To jest odpowiedzialność i obowiązek każdego.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze