W obliczu nagłej choroby oczu
Autorstwa Mengnuan, ChinyNa początku 2002 roku przyjęłam Boże dzieło dni ostatecznych. Wkrótce zaczęłam głosić Ewangelię i podlewać...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
W 2000 roku, gdy miałam 24 lata, zdiagnozowano u mnie przewlekłe kłębuszkowe zapalenie nerek z silnym krwiomoczem. Miałam też niebezpiecznie wysoki poziom białka w moczu. Byłam strasznie słaba i z każdym dniem czułam się coraz bardziej wyczerpana. Nie mogłam nawet utrzymać szczotki, żeby zamieść podłogę, a czasami mąż musiał mnie wnosić po schodach. W ramach terapii lekarz przepisał mi hormony. Po jakimś tygodniu przyjmowania leków wypadły mi prawie wszystkie włosy i byłam cała opuchnięta, ale mój stan się nie poprawił. Lekarz stwierdził, że jedynym rozwiązaniem jest przeszczep nerki. Gdy to usłyszałam, pomyślałam: „Czy to nie jest w zasadzie wyrok śmierci? Przeszczep nerki kosztuje setki tysięcy juanów. Moja rodzina nie może sobie pozwolić na taki wydatek!”. Myśl, że mogę umrzeć tak młodo, sprawiała mi wielki ból, a moja chęć życia była nie do opisania. Jakiś czas później moja mama zachęciła mnie, abym uwierzyła w Pana. Pomyślałam, że skoro jestem taka chora, może warto spróbować, więc zaczęłam się do Niego modlić. Ku mojemu zdziwieniu, gdy po siedmiu dniach zrobiłam badania, okazało się, że poziom białka we krwi i moczu wrócił do normy. Nie mogłam w to uwierzyć. Pomyślałam, że to pewnie jakaś pomyłka. Lekarze, którzy mnie leczyli, również nie mogli się temu nadziwić i określili to jako cud. Pomyślałam wtedy: „To Bóg mnie uzdrowił, obdarzając mnie swoją łaską i błogosławieństwami, więc odtąd muszę wierzyć w Niego całym sercem. Jestem przekonana, że pobłogosławi mi jeszcze bardziej”. Lekarz stanowczo mnie upomniał: „Proszę pamiętać, żeby nie dopuścić do wzrostu ciśnienia krwi, ponieważ może to spowodować nawrót choroby nerek”. Potem, w ramach profilaktyki, nadal przyjmowałam leki na nadciśnienie, dzięki czemu moje ciśnienie utrzymywało się w normie. Wkrótce krwiomocz zniknął i zaczęłam odzyskiwać siły.
W 2004 roku przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych i poczułam się jeszcze szczęśliwsza. Myślałam, że mam ogromne szczęście i że Bóg dał mi drugie życie. Czułam, że pozwalając mi usłyszeć swój głos i powrócić przed swój tron, obdarzył mnie łaską i bardzo mi pobłogosławił. Aby odwdzięczyć się za Bożą miłość, bez względu na to, jakie obowiązki kościół mi wyznaczył, aktywnie je wykonywałam, i chociaż mój mąż sprzeciwiał się mojej wierze w Boga, nie byłam ograniczana i nadal wykonywałam swoje obowiązki. W 2012 roku, gdy głosiłam ewangelię, zostałam aresztowana przez policję. Gdy mnie wypuścili, mój mąż jeszcze bardziej sprzeciwiał się mojej wierze, aż w końcu się ze mną rozwiódł. Po rozwodzie zaczęłam wykonywać obowiązki na pełen etat.
W 2017 roku moje ciśnienie krwi zaczęło wzrastać do 180 mmHg i wydawało się, że leki nie pomagają. W 2020 roku czułam się już całkowicie wyczerpana, wchodząc po schodach, nie mogłam złapać powietrza, i nie byłam w stanie nawet zrobić prania. Nieustannie się zamartwiałam: „Czy moja choroba nerek wróciła? Co będzie, jeśli okaże się, że mam nawrót?”. Potem jednak pomyślałam: „Poprzednio Bóg uzdrowił mnie z ciężkiej choroby. W ciągu ostatnich lat porzuciłam pracę i rodzinę i podporządkowałam się wszystkim obowiązkom wyznaczonym mi przez kościół. Biorąc pod uwagę wszystkie moje poświęcenia i wyrzeczenia, Bóg z pewnością nie pozwoli, żeby coś mi się stało”. Jakiś czas później mój stan się pogorszył, więc wróciłam do domu, żeby pójść do lekarza. Gdy udałam się do szpitala na badania kontrolne, okazało się, że mam wysokie ciśnienie, ciężką anemię i podwyższony poziom cukru we krwi. Badanie moczu również dało wynik pozytywny. Lekarz stwierdził, że to nawrót choroby nerek i że jeśli mój stan się pogorszy, może to doprowadzić do ich niewydolności i mogę umrzeć. Widząc te wyniki, nie wiedziałam, jak mam się czuć. W ciągu tych wszystkich lat wiary porzuciłam rodzinę, karierę i cielesne przyjemności, aby wykonywać swoje obowiązki. Myślałam, że dzięki tym poświęceniom Bóg będzie mnie chronił. Nigdy bym nie przypuszczała, że moja dawna choroba powróci, a mój stan jeszcze bardziej się pogorszy. Przez chwilę zaczęłam żałować poświęceń i wysiłków w ciągu tych lat. Gdybym nie opuściła domu, aby wykonywać swoje obowiązki, nie czułabym się taka samotna i bezradna. Zwłaszcza po tym, jak usłyszałam od opiekującego się mną doktora Zhanga, że moja choroba będzie wymagała trzech lat leczenia, jeszcze bardziej się zaniepokoiłam i zmartwiłam. Pomyślałam: „Trwające trzy lata leczenie będzie kosztować ponad sto tysięcy juanów. Skąd mam wziąć takie pieniądze?”. Zaczęłam myśleć o podjęciu pracy zarobkowej. Jednak po zaledwie miesiącu pracy zadzwoniła do mnie policja, pytając i miejsce mojego pobytu, i nakazując mi powrót w celu podpisania „Trzech oświadczeń”, co oznaczałoby, że zdradzam Boga. Bałam się, że znów zostanę aresztowana, więc musiałam wyjechać. Pomyślałam: „Moja choroba nadal wymaga ciągłego leczenia. Jeśli stąd wyjadę, nie będę mogła zdobyć lekarstwa, które doktor Zhang przygotowuje dla mnie według tajnej rodzinnej receptury. Poprzednio tylko ono pomagało w leczeniu mojej choroby. Po miesiącu jego przyjmowania czułam przypływ energii, podczas gdy inne tradycyjne chińskie leki w moim przypadku najwyraźniej nie działały. Poza tym, ponieważ policja chce mnie aresztować, nie mogę pracować i zarabiać pieniędzy na leczenie. Nie wiem, jak długo będę jeszcze żyła, jeśli ich nie zdobędę”. Potem pozostawałam w stanie głębokiego przygnębienia, a za każdym razem, gdy pomyślałam, że nic mi już nie zostało, moje serce przepełniał ból i nie potrafiłam wykrzesać z siebie wcześniejszej energii do wykonywania obowiązków.
Któregoś dnia pomyślałam o następujących słowach Bożych:
5. Jeśli zawsze byłeś wobec Mnie bardzo lojalny i kochający, lecz doświadczasz udręki, choroby i kłopotów finansowych, rodzina i przyjaciele porzucili cię bądź doznałeś nieszczęść, to czy twoja lojalność i miłość wobec Mnie będą trwać?
6. Jeżeli żadne z wyobrażeń, które nosiłeś w sercu, nie będzie pasować do tego, co uczyniłem, jaką ścieżkę powinieneś wybrać na przyszłość?
(Bardzo poważny problem: zdrada (2), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)
Czytając słowa Boga, miałam wrażenie, jakby osobiście zadawał mi pytania, zmuszając mnie do zastanowienia się nad sobą. Wykonując obowiązki przez te wszystkie lata, poświęcałam się i ponosiłam koszty, więc myślałam, że szczerze wierzę w Boga, i uważałam, że jestem wobec Niego lojalna i podporządkowana. W obliczu nawrotu choroby nerek, której nie dało się wyleczyć i która mogła doprowadzić do śmierci, zamiast szukać Bożej intencji, źle rozumiałam Boga i się na Niego skarżyłam. Żałowałam nawet kosztów, jakie poniosłam na Jego rzecz, i zaczęłam niedbale wykonywać swoje obowiązki. Czyż w ten sposób nie zdradzałam Boga? Zrozumiałam, że po tylu latach wiary nie miałam za grosz lojalności wobec Boga. Miałam straszne poczucie winy. Bóg przygotował okoliczności, które nie były zgodne z moimi wyobrażeniami, aby mnie zbawić, ale zamiast starać się zrozumieć Jego mozolną intencję, popadłam w zniechęcenie i obijałam się w pracy. Byłam naprawdę pozbawiona człowieczeństwa i rozumu! Potem nie czułam się już taka zasmucona i odzyskałam część motywacji do wykonywania obowiązków.
Kilka miesięcy później wciąż byłam słaba, miałam kołatanie serca i brakowało mi tchu. Czasami potrzebowałam nawet pomocy przy wchodzeniu po schodach. Zwłaszcza kiedy byłam zmęczona, moje ciśnienie wzrastało. Pomyślałam o słowach lekarza, który powiedział, że taki stan może doprowadzić do niewydolności nerek, i zaczęłam się martwić: „A co, jeśli umrę?”. W ciągu lat swojej wiary porzuciłam rodzinę i karierę. Czy zatem gdybym umarła, wszystkie te lata cierpienia nie poszłyby na marne? W tamtym czasie znalazłam w okolicy dwóch dobrych lekarzy praktykujących tradycyjną medycynę chińską, przyjmowałam leki ziołowe, a nawet korzystałam z akupunktury, ale nic nie pomagało. Pewnego razu, po wejściu po schodach, byłam tak wyczerpana, że upadłam na łóżko, ledwo łapiąc oddech. Pomyślałam, że biorąc pod uwagę mój pogarszający się stan, nie sposób przewidzieć, kiedy umrę, i moje serce przepełnił ból. Nie mogłam przestać myśleć: „Boże! Przez wszystkie te lata, kiedy za Tobą podążałam, porzuciłam rodzinę i karierę, cierpiałam i ponosiłam koszty. Czy mając to na względzie, mógłbyś uleczyć moją chorobę i pozwolić mi przeżyć jeszcze kilka lat?”. Później, gdy nieco się uspokoiłam, aby zastanowić się nad swoim stanem i go przemyśleć, w końcu zdałam sobie sprawę, że stawianie Bogu takich żądań jest nierozsądne. Przypomniał mi się pewien fragment słów Bożych i odnalazłam go, aby przeczytać. Bóg Wszechmogący mówi: „Arogancja ma wiele przejawów. Powiedzmy, na przykład, że ktoś, kto wierzy w Boga, domaga się Jego łaski – na jakiej podstawie możesz się jej domagać? Jesteś osobą skażoną przez szatana, istotą stworzoną. Fakt, że żyjesz i oddychasz, już jest największą z Bożych łask. Możesz cieszyć się wszystkim, co Bóg stworzył na ziemi. Bóg dał ci wystarczająco dużo, więc dlaczego miałbyś żądać od Niego więcej? Dzieje się tak dlatego, że ludzie nigdy nie są zadowoleni ze swojego losu. Zawsze myślą, że są lepsi od innych, że powinni mieć więcej, więc zawsze żądają tego od Boga. To reprezentuje ich aroganckie usposobienie. Kiedy ludzie zaczynają wierzyć w Boga, to chociaż ich usta może tego nie powiedzą, w swoich sercach mogą myśleć tak: »Chcę iść do nieba, a nie do piekła. Chcę, aby nie tylko mnie pobłogosławiono, ale i całą moją rodzinę. Chcę smacznie jeść, dobrze się ubierać, cieszyć się ładnymi rzeczami. Chcę mieć szczęśliwą rodzinę, dobrego męża (lub żonę) i grzeczne dzieci. Ostatecznie, chcę panować jako król«. Liczą się tylko ich oczekiwania i wymagania. To ich usposobienie, rzeczy, o których myślą w swoich sercach, te ekstrawaganckie pragnienia – wszystko to obrazuje arogancką naturę człowieka. Dlaczego to mówię? Wszystko sprowadza się do statusu ludzi. Człowiek jest istotą stworzoną, która powstała z prochu; Bóg ulepił człowieka z gliny i tchnął w niego tchnienie życia. Tak niski jest status człowieka, a mimo to ludzie przychodzą do Boga, chcąc tego czy tamtego. Status człowieka jest tak nikczemny, że nie powinien on otwierać ust i żądać czegokolwiek od Boga. Co więc powinni robić ludzie? Powinni ciężko pracować, nie zważając na krytykę, zakasać rękawy i chętnie się podporządkowywać. Nie chodzi o gotowość do pokory – nie przyjmujcie pokory z chęcią; to jest status, z którym ludzie się rodzą; powinni być z urodzenia skłonni do podporządkowania i pokorni, ponieważ ich status jest skromny, a więc nie powinni niczego od Boga żądać, ani mieć względem Niego ekstrawaganckich pragnień. Nie powinni mieć takich aspiracji. Oto prosty przykład. W pewnym zamożnym domu zatrudniono służącego. Pozycja tego sługi była tam niezmiernie niska, ale mimo to powiedział do pana domu: »Chcę nosić kapelusz twojego syna, chcę jeść twój ryż, chcę chodzić w twoich ubraniach i spać w twoim łóżku. Jakichkolwiek rzeczy używasz, ze złota czy srebra, chcę je mieć! Wnoszę wielki wkład moją pracą i mieszkam w twoim domu, więc chcę to wszystko mieć!«. Jak pan powinien go potraktować? Pan powiedziałby: »Powinieneś wiedzieć, kim jesteś, jaka jest twoja rola: jesteś służącym. Mojemu synowi daję to, czego chce, ponieważ taki jest jego status. Jaki jest twój status, jaka jest twoja tożsamość? Nie jesteś uprawniony do tego, by prosić o te rzeczy. Masz iść i robić to, co do ciebie należy, i wypełniać swoje obowiązki zgodnie ze swoim statusem i swoją tożsamością«. Czy ten służący ma choć trochę rozumu? Jest wielu ludzi wierzących w Boga, którzy nie mają go zbyt wiele. Od samego początku wiary w Boga mają ukryte motywy i nieustannie stawiają Bogu różne żądania: »Dzieło Ducha Świętego musi podążać za mną, gdy głoszę ewangelię! Musisz mi też wybaczać i tolerować mnie, gdy robię złe rzeczy! Jeśli wykonuję dużo pracy, musisz mnie nagrodzić!«. Krótko mówiąc, ludzie cały czas chcą czegoś od Boga, zawsze są chciwi” (U korzeni oporu człowieka wobec Boga leży arogancka natura, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Gdy przeczytałam słowa Boże, poczułam się naprawdę zasmucona. Byłam niczym całkowicie pozbawiony rozumu sługa, którego opisuje Bóg. Choć pan dał mu jedzenie, schronienie, a nawet nagrodę, sługa nie wiedział, jak okazać wdzięczność. Był przekonany, że wykonując dla swojego pana określoną pracę, zdobył pewne zasługi, więc stawiał mu żądania, chcąc cieszyć się wszystkim, co miał pan. Zrozumiałam, że ten sługa był naprawdę arogancki, pozbawiony rozumu i bezwstydny. Przypomniałam sobie moment, kiedy okazało się, że mojej choroby nie da się wyleczyć, i byłam na skraju śmierci. Zwłaszcza, gdy widziałam, jak umierają ludzie cierpiący na to samo, co ja, byłam jeszcze bardziej zrozpaczona. Gdy zaczęłam wierzyć w Pana, uleczył mnie i pozwolił mi żyć. Później miałam to szczęście, że mogłam przyjąć Boże dzieło dni ostatecznych i otrzymać możliwość zyskania prawdy i dostąpienia Bożego zbawienia. Wszystko to jest wyjątkowym wywyższeniem i łaską od Boga. Choć otrzymałam od Boga już wystarczająco dużo, nie wiedziałam, że powinnam być mu wdzięczna. Byłam przekonana, że wykonując nieco obowiązków, mam pewne zasługi, więc stawiałam Bogu żądania, prosząc Go, żeby nie pozwolił mi znowu zachorować. Kiedy moja choroba powróciła i stanęłam w obliczu śmierci, zamiast się podporządkować, wykłócałam się i skarżyłam. Bezczelnie żądałam od Boga, aby przedłużył mi życie i pozwolił przeżyć jeszcze kilka lat. Byłam tylko istotą stworzoną, więc jakie kwalifikacje posiadałam, aby stawiać Bogu żądania? Bóg jest Panem całego stworzenia i to On decyduje, kogo pobłogosławić, a kogo nie, a mimo to miałam czelność się z Nim wykłócać i stawiać Mu warunki. Byłam naprawdę arogancka i pozbawiona rozumu! Zrozumiałam także, że byłam niesamowicie podła, chciwa i pozbawiona sumienia. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, ogarnęło mnie wielkie poczucie winy.
Któregoś dnia w filmie pod tytułem „Zbawienie” zobaczyłam fragment słów Bożych, które pomogły mi lepiej zrozumieć mój stan. Bóg Wszechmogący mówi: „Tylu we Mnie wierzy tylko po to, abym ich uzdrowił. Tylu we Mnie wierzy tylko po to, abym użył swej mocy, aby wypędzić nieczyste duchy z ich ciał i tak wielu wierzy we Mnie po prostu, aby otrzymać ode Mnie pokój oraz radość. Tylu wierzy we Mnie, jedynie po to, aby żądać ode Mnie większego materialnego bogactwa. Tak wielu wierzy we Mnie tylko po to, aby spędzić to życie w spokoju i być całym oraz zdrowym w świecie, który nadejdzie. Tylu wierzy we Mnie po to, aby uniknąć cierpienia piekła i otrzymać błogosławieństwa niebios. Tak wielu wierzy we Mnie tylko dla tymczasowego pocieszenia, jednak nie dąży do zdobycia niczego w tym świecie, który nadejdzie. Kiedy udzielam ludziom Mojego gniewu i zabieram całą radość oraz pokój, które niegdyś posiadali, oni zaczynają wątpić. Kiedy udzielam ludziom cierpienia piekła i odbieram błogosławieństwa niebios, oni wpadają we wściekłość. Kiedy proszą Mnie, abym ich uleczył, a Ja nie zważam na nich i czuję do nich odrazę, odchodzą ode Mnie, aby zamiast tego szukać drogi złej medycyny oraz czarów. Kiedy odbieram wszystko, czego ludzie ode Mnie żądali, wówczas wszyscy znikają bez śladu. Stąd mówię, że ludzie mają wiarę we Mnie, ponieważ Moja łaska jest zbyt obfita i ponieważ jest zbyt wiele korzyści do zyskania” (Co wiesz o wierze? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Bóg dokładnie obnażył mój stan. Na początku uważałam, że Bóg może uzdrowić mnie z choroby. Cieszyłam się Jego łaską i byłam gotowa bez słowa za Nim podążać, wykonywać swoje obowiązki, a także porzucić rodzinę i karierę. Wykonywałam też wszystkie zadania wyznaczone przez kościół. Nawet gdy zostałam aresztowana podczas głoszenia ewangelii, odrzucona przez rodzinę lub odczuwałam fizyczny dyskomfort, nadal wytrwale wykonywałam swoje obowiązki, myśląc, że jeśli będę ponosić koszty na rzecz Boga, Bóg nie pozwoli mi zachorować. Jednak kiedy moja choroba nerek powróciła i stała się poważniejsza, a ja nie miałam pieniędzy na leczenie, a nawet stanęłam w obliczu śmierci, nie chciałam już dłużej cierpieć i ponosić kosztów. Skarżyłam się, że Bóg mnie nie chroni i żałowałam wyrzeczeń na Jego rzecz, przestałam też sumiennie wykonywać swoje obowiązki i próbowałam wykorzystać wszystkie lata wysiłków i wyrzeczeń jako kartę przetargową, domagając się, aby Bóg pozwolił mi pożyć jeszcze kilka lat. Zdałam sobie sprawę, że wierzyłam w Boga tylko po to, żeby otrzymać błogosławieństwa, a gdy to się nie wydarzyło, miałam wrażenie, że przez swoją wiarę coś straciłam, więc przestałam szczerze wierzyć w Boga i wykonywać swoje obowiązki. Bezczelnie wręcz domagałam się od Boga błogosławieństw. Czym moja wiara różniła się od postawy niedowiarków, którzy chcieli tylko jeść chleb do sytości? Zamiast szukać w swojej wierze prawdy, targowałam się z Bogiem o błogosławieństwa. W ten sposób próbowałam Go wykorzystać i oszukać! Pomyślałam o tym, jak Paweł początkowo wierzył w Pana, aby otrzymać błogosławieństwa, a gdy doszedł do wniosku, że trochę cierpiał i się poświęcał, był przekonany, że należą mu się błogosławieństwa i otwarcie poprosił Boga o wieniec sprawiedliwości. Powiedział: „Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę zachowałem. Odtąd odłożona jest dla mnie korona sprawiedliwości” (2Tm 4:7-8). Miał na myśli, że jeśli Bóg nie da mu wieńca i nagród, będzie to oznaczać, że jest niesprawiedliwy. W końcu obraził usposobienie Boga i został przez Niego ukarany. Gdybym nie zmieniła swojego postępowania, skończyłabym jak Paweł – ukarana i zesłana do piekła.
Pewnego dnia usłyszałam hymn ze słowami Bożymi, zatytułowany „Długość życia człowieka została z góry ustalona przez Boga”:
1 Wielu ludzi często choruje i nie poprawia im się, choćby nie wiem ile modlili się do Boga. Nie udaje im się wyjść z choroby bez względu na to, jak bardzo tego pragną. Niekiedy nawet mogą stanąć w obliczu problemów zagrażających życiu i muszą odważnie stawić im czoła. Tak naprawdę jeśli ktoś rzeczywiście ma w sercu wiarę w Boga, musi przede wszystkim wiedzieć, że długość życia człowieka jest w Bożych rękach. Czas narodzin i śmierci człowieka jest przez Niego przeznaczony. Kiedy Bóg zsyła na ludzi chorobę, jest ku temu powód – ma to znaczenie. W ich odczuciu jest to choroba, jednak w rzeczywistości zostali obdarzeni łaską, a nie chorobą. Ludzie muszą przede wszystkim mieć rozeznanie i pewność co do tego faktu i traktować go poważnie.
2 Gdy ludzie borykają się z jakąś chorobą, mogą często przychodzić przed oblicze Boga i dbać o to, aby roztropnie i ostrożnie robić, co należy, i podchodzić do swojego obowiązku z większą troską i starannością niż inni. To ich ochroni, a nie spęta. Jest to podejście pasywne. Co więcej, długość życia każdego człowieka została z góry określona przez Boga. Z medycznego punktu widzenia choroba może być nieuleczalna, ale z Bożego punktu widzenia jeśli twoje życie ma jeszcze trwać, twój czas jeszcze nie nadszedł, to nie możesz umrzeć, nawet gdybyś chciał.
3 Jeśli otrzymałeś posłannictwo od Boga i twoja misja jeszcze nie została zakończona, to nie umrzesz, nawet jeśli zapadniesz na chorobę, która uważana jest za śmiertelną – Bóg jeszcze cię nie zabierze. Nawet jeśli nie będziesz się modlił i szukał prawdy ani nie będziesz się zanadto skupiał na leczeniu swojej choroby, a nawet jeśli leczenie się opóźni, nie umrzesz. Jest to prawdziwe zwłaszcza w przypadku tych, którzy mają ważne zadanie wyznaczone przez Boga: zanim ich misja zostanie wypełniona, bez względu na to, jaka choroba ich spotka, nie umrą od razu; będą żyć do chwili ostatecznego zakończenia swojej misji.
(…)
(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)
Po wysłuchaniu tego hymnu zrozumiałam, że życie i śmierć człowieka są w rękach Boga. Każdy człowiek przychodzi na ten świat ze swoją misją, a dzień, w którym jego życie się kończy, jest z tą misją związany. Kiedy życie człowieka dobiega końca, a jego misja została wypełniona, człowiek musi umrzeć, nawet jeśli nie jest chory. Jeśli jednak ktoś nie wypełnił swojej misji, to nawet jeśli cierpi na śmiertelną chorobę, nie umrze. Pomyślałam, że kiedy zachorowałam na trudną w leczeniu chorobę, miałam dwadzieścia kilka lat. Nie miałam pieniędzy na leczenie, ale Bóg nie pozwolił mi umrzeć. Zamiast tego pozwolił mi żyć aż do tej chwili, a ja zrozumiałam, że życie i śmierć są w Jego rękach, z góry przez Niego przesądzone. Nie mają one nic wspólnego z tym, jak ciężko ktoś jest chory. Gdy policja kazała mi podpisać „Trzy oświadczenia”, aby uniknąć aresztowania, musiałam opuścić dom. Nie mogłam już dłużej chodzić po leki do doktora Zhanga i nie miałam pieniędzy na leczenie, więc martwiłam się, że mój stan się pogorszy i mogę umrzeć. Prawda była jednak taka, że chociaż doktor Zhang miał wysokie kwalifikacje, nie był w stanie uratować ludzkiego życia. Pamiętam jedną z pacjentek, która była cała opuchnięta i nie mogła oddawać moczu. W agonii uklękła przed doktorem Zhangiem, błagając go o uzdrowienie jej choroby, ale doktor Zhang był bezradny. Chorowałam na to samo i doktor Zhang nie mógł już nic dla mnie zrobić. To Bóg cudownie mnie uleczył. Choć otrzymałam tak wielką łaskę i byłam świadkiem wszechmocy Boga, nadal nie miałam wiary w Niego. Wciąż myślałam, że moje życie i śmierć są w rękach lekarza. Byłam taka otumaniona, ślepa i głupia! Nie mogłam już dłużej się buntować. Musiałam zawierzyć swoją chorobę Bogu. Od teraz, bez względu na to, czy będę żyła, czy umrę, jestem gotowa podporządkować się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom, i dopóki żyję, wypełniać swoje obowiązki.
Potem przeczytałam następujące słowa Boże: „Gdy jako istota stworzona ktoś przychodzi przed oblicze Stwórcy, powinien wykonywać swój obowiązek. Tak właśnie należy czynić i z tej odpowiedzialności powinien się wywiązać. Przy założeniu, że istoty stworzone wykonują swoje obowiązki, Stwórca dokonuje jeszcze większego dzieła pośród rodzaju ludzkiego, wykonuje On kolejny krok w swoim dziele na ludziach. A jakie jest to dzieło? Bóg zaopatruje ludzkość w prawdę, pozwalając ludziom pozyskać od Niego prawdę przy wykonywaniu obowiązków, a tym samym odrzucić swoje skażone usposobienia i zostać oczyszczonym, zacząć spełniać Boże intencje i wkroczyć na właściwą ścieżkę życia, a na koniec potrafić bać się Boga i wystrzegać się zła, zyskać pełne zbawienie i uniknąć dalszych cierpień zsyłanych przez szatana. To właśnie jest skutek, jaki Bóg zamierza ostatecznie uzyskać, nakłaniając ludzkość do wykonywania obowiązków. Dlatego też w procesie wykonywania obowiązku Bóg nie sprawia, byś po prostu jasno zrozumiał jedną sprawę i pojął nieco prawdy, ani nie pozwala ci jedynie cieszyć się łaską i błogosławieństwami, które otrzymujesz przez wykonywanie obowiązku istoty stworzonej, lecz daje ci możliwość bycia oczyszczonym i zbawionym, a w ostatecznym rozrachunku daje ci szansę na życie w blasku oblicza Stwórcy” (Punkt dziewiąty (Część siódma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Po przeczytaniu tego fragmentu słów Bożych moje serce się rozjaśniło. Bóg daje ludziom możliwość wykonywania obowiązków, aby dążyli do prawdy i ją zyskiwali, odrzucili swoje zepsute usposobienie i zostali oczyszczeni, a także zmienili swoje usposobienie i podążali ścieżką zbawienia. Ja jednak przez wszystkie lata wiary wykonywałam swoje obowiązki w nadziei, że Bóg mnie ochroni i pobłogosławi, traktując je jako kartę przetargową. Zrozumiałam, że moje poglądy w kwestii wiary były błędne. Wykonywanie obowiązków jest całkowicie naturalne i uzasadnione. Nie ma nic wspólnego ze zdobywaniem błogosławieństw ani cierpieniem. Powinnam skupić się na dążeniu do prawdy, a wykonując obowiązki, odrzucić swoje zepsute usposobienie. To jest prawdziwa wartość i sens mojego życia. Jeśli będę pragnąć jedynie błogosławieństw i nie dążyć do zmiany usposobienia, to nawet gdybym wierzyła całe życie, nigdy nie zyskam prawdy i ostatecznie nie zostanę zbawiona.
Któregoś dnia przeczytałam następujący fragment słów Bożych: „Niezależnie od tego, czego Bóg się od ciebie domaga, musisz po prostu dać z siebie wszystko i mam nadzieję, że w tych ostatnich dniach będziesz w stanie spełnić swoją lojalność wobec Boga przed Jego obliczem. Tak długo, jak możesz widzieć zadowolony uśmiech Boga siedzącego na swym tronie, nawet jeśli chwila ta jest wyznaczonym czasem twojej śmierci, powinieneś być w stanie śmiać się i uśmiechać, gdy zamykasz oczy. Póki żyjesz, musisz wykonać swój ostateczny obowiązek dla Boga. W przeszłości Piotr został dla Boga ukrzyżowany głową w dół; jednakże w tych ostatnich dniach to ty powinieneś zadowolić Boga i wyczerpać dla Niego całą swą energię. Co istota stworzona może zrobić dla Boga? Powinieneś więc zawczasu powierzyć się Bogu, aby rozporządzał tobą wedle swej woli. Dopóki Bóg jest szczęśliwy i zadowolony, pozwól Mu czynić z tobą, cokolwiek zechce. Jakie prawo mają ludzie, by wypowiadać słowa skargi?” (Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 41, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że bez względu na to, z jaką chorobą lub bólem się zmagam, nawet jeśli umrę, dopóki podporządkowuję się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom oraz wypełniam obowiązki, które powinnam wypełniać, Bóg to zaaprobuje. Pomyślałam o tym, jak Bóg wystawił na próbę Hioba. Chociaż ten stracił swój majątek i dzieci, a jego ciało pokryły bolesne wrzody, bez słowa skargi potrafił podporządkować się Bogu i wytrwał przy swoim świadectwie o Nim. Z kolei Piotr przez całe życie starał się podporządkować Bogu i Go kochać, nigdy nie prosząc o nic dla siebie. W końcu został dla Boga ukrzyżowany głową w dół. Był podporządkowany aż do śmierci, czym całkowicie upokorzył szatana i dał chwalebne świadectwo o Bogu. Świadectwa Hioba i Piotra naprawdę mnie zainspirowały. Choć moja choroba powróciła i w każdej chwili groziła mi niewydolność nerek, a nawet śmierć, dopóki żyję i oddycham, powinnam wykonywać swoje obowiązki. Od tego momentu zaczęłam pragnąć oddać resztę życia Bogu, dążyć do zmiany usposobienia i wypełniać swoje obowiązki. Gdyby pewnego dnia przyszła do mnie śmierć, i tak podporządkowałabym się suwerennej władzy Boga i Jego ustaleniom.
Potem wkładam całe serce w wykonywanie obowiązków i od czasu do czasu ćwiczyłam. Moje zdrowie zaczęło się stopniowo poprawiać. Poziom cukru we krwi i ciśnienie krwi powróciły do stabilnego poziomu i miałam mnóstwo energii. Pod koniec maja 2024 roku zostałam wybrana na przywódczynię okręgu. Chociaż wiązało się to z większym obciążeniem pracą, byłam w stanie to znieść. Czasami, gdy czułam się zmęczona pracą, pozwalałam sobie na chwilę odpoczynku, po czym zabierałam się do wypełniania swoich obowiązków. Praktykując w ten sposób, czułam się bliżej Boga, a sumiennie wypełniając swoje obowiązki, byłam spokojna.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Mengnuan, ChinyNa początku 2002 roku przyjęłam Boże dzieło dni ostatecznych. Wkrótce zaczęłam głosić Ewangelię i podlewać...
Autorstwa Liang Zhi, ChinyDroga Xiujuan!Otrzymałem twój list. Z jego treści wynika, że ostatnio współpracujesz z młodszymi braćmi i...
Autorstwa Mengfan, ChinyW grudniu 2022 roku rozwinęła się u mnie neuralgia nerwu trójdzielnego. Po operacji prawa strona mojej głowy nadal...
Autorstwa Liu Ying, ChinyPewnego dnia pod koniec 2019 roku moja wnuczka nagle zaczęła skarżyć się na ból nogi. Zabrałam ją do szpitala, aby...