Przywódcom nie wolno dławić talentów

23 października 2022

Autorstwa Xia Xin, Hiszpania

W sierpniu 2020 roku wybrano mnie na przywódczynie i odpowiadałam na nadzór nad produkcją filmową. To była dla mnie nowość i nie znałam wielu obowiązujących zasad, więc napotykałam problemy i trudności w trakcie pracy. Dlatego często prosiłam o radę siostrę Zhang, liderkę zespołu. Siostra Zhang była obeznana z zasadami i pracą. Bardzo mi pomagała. Zauważyłam, że jest osobą skrupulatną, poważnie traktuje obowiązki i ma poczucie odpowiedzialności. Czasem, gdy miałam za dużo na głowie, część swojej pracy przekazywałam jej. Dobrze się nam współpracowało.

Później zaczęłam zauważać, że ilekroć bracia i siostry napotykali problemy, zwracali się do siostry Zhang, a nawet podejmowali decyzje od razu po rozmowie z nią. Nie byłam zadowolona z takiego stanu rzeczy. Myślałam: „Jak tak dalej pójdzie, czy nie stracę swojej pozycji? Nie może tak być. W przyszłości będę sama zajmować się swoją pracą i nie będę prosić siostry Zhang o pomoc. Bo inaczej inni pomyślą, że ona jest dobrą i utalentowaną pracownicą”. Raz siostra Zhang odkryła, że jeden z braci czyni powolne postępy w produkcji filmowej. Gdy to sprawdziła, okazało się, że jego umiejętności są niewystarczające, a on nie kieruje się zasadami, pełniąc obowiązki, więc konieczne były przeróbki. Poprosiła o pomoc w tym projekcie bardziej utalentowanego brata. Dowiedziałam się o tym dopiero po czasie. Siostra Zhang prawidłowo postąpiła, ale cała ta sytuacja mnie rozstroiła. Odczułam to jako wyraz braku szacunku, żeby podejmować ważne decyzje bez powiadomienia mnie. Jaką miałam władzę, skoro to ona decydowała? Później zapytałam ją, czemu mnie nie poinformowała. Zaskoczyła mnie, mówiąc: „Byłam zajęta i zapomniałam”. Gdy to powiedziała, puściły mi nerwy: Zyskujesz coraz większą władzę i podejmujesz decyzje bez mojej aprobaty. Nie masz dla mnie za grosz szacunku. Czy nie wygląda to tak, jakby kościół mnie nie potrzebował? Jeśli tak dalej pójdzie, co o mnie pomyślą bracia i siostry? Pomyślą, że jestem bezużyteczna. Jak więc mogłabym służyć jako przywódczyni? Gdy to sobie uświadomiłam, wpadłam w panikę. Innym razem siostra Zhang powiedziała mi, że przygotowała materiały edukacyjne i chciała zgromadzić wszystkich, by uczyli się umiejętności. Pomyślałam: „Czasem ja przypominam ci, żeby nad tym pracować, a jednak, gdy kończymy rozmowę, to ty wygłaszasz omówienia i prowadzisz innych. Nikt nie wiem, ile pracy wykonuję za kulisami, wszyscy pewnie myślą, że niesiesz większe brzemię niż ja. Jeśli tak będzie dalej, to jak mam utrzymać swoją pozycję jako przywódczyni?”. Tak naprawdę wiedziałam, że siostra Zhang odpowiada za edukację braci i sióstr i że ta praca nie może zostać opóźniona, więc nie powinnam robić z tego problemu. Ale ja nie chciałam, żeby siostra Zhang się tym zajmowała. Myślałam: „Siostra Zhang angażuje się w coraz więcej projektów, w tym w część pracy, za którą odpowiadam. Inni wolą do niej zwracać się z problemami. Czy wkrótce ona mnie zastąpi?”. Ta myśl wprawiła mnie w podły nastrój. Dlatego zaczęłam czepiać się jej wad i problemów w pracy. Chciałam pokazać innym, że ona wcale nie jest taka zdolna, że jest mam więcej talentów.

Raz podczas dyskusji na temat pracy przywódczyni wyższego szczebla powiedziała, że jeden z filmowych projektów siostry Zhang wolno się posuwa. Dokładnie to chciałam usłyszeć i od razu powiedziałam: „Zgadza się. Kieruje wieloma projektami, ale nie jest w stanie poradzić sobie z wszystkimi. Niektóre z jej projektów wcale nie idą dobrze. Myślę, że lepiej nie powierzać jej za dużo pracy. Nie powinna mieć aż tyle władzy…”. Czułam się wtedy trochę winna. Jak w ogóle mogłam coś takiego powiedzieć? Obowiązek jest zadaniem powierzonym przez Boga. Mówiłam w taki sposób, jakbym ja powierzyła jej obowiązki, jakbym dała jej władzę, by tymi rzeczami się zajmować, a teraz jej tę władzę odbierała. Czy się nie myliłam? Nie wierzyłam, że mogłam coś takiego powiedzieć, byłam przerażona sobą. Część tej pracy należała do obowiązków siostry Zhang, a ja chciałam, żeby ich nie wykonywała, i czepiałam się jej wad. Chciałam, by wszyscy widzieli, że ona nie pracuje dobrze i jest gorsza ode mnie. Myśląc o swym zachowaniu, pytałam siebie: „Jak mogłam być tak podła?”.

Potem szukałam słów Boga, które by mi pomogły poradzić sobie ze swoim stanem. Znalazłam fragment, w którym Bóg demaskuje antychrystów i który dotyczył mojego stanu. „Jedną z najbardziej oczywistych cech istoty antychrystów jest ich podobieństwo do despotów, którzy dzierżą władzę dyktatorską: nikogo nie słuchają, na wszystkich patrzą z góry i nie zwracają uwagi na innych bez względu na to, jakie tamci mają mocne strony, co mówią czy robią, jakie mają spostrzeżenia czy opinie. Antychryści zachowują się tak, jakby nikt nie był wystarczająco dobry, by z nimi pracować czy brać udział w czymkolwiek, co robią. Takie jest usposobienie antychrysta. Niektórzy ludzie twierdzą, że jest to przejaw miernego człowieczeństwa – ale jakim sposobem mogłoby to być banalne, mierne człowieczeństwo? Jest to w zupełności szatańskie usposobienie; jest to rodzaj usposobienia o wyjątkowej zaciekłości. Dlaczego mówię, że ich usposobienie jest wyjątkowo zaciekłe? Antychryści uważają interesy domu Bożego i kościoła za swoją wyłączną własność, osobisty stan posiadania, którym powinni zarządzać sami, bez niczyjej ingerencji. Przy wykonywaniu pracy kościoła myślą wyłącznie o własnych interesach, własnym statusie i własnym wizerunku. Nie pozwalają, by ktokolwiek zaszkodził ich interesom, a tym bardziej nie pozwalają, by ktokolwiek, kto ma charakter oraz potrafi mówić o swoich doświadczeniach i świadectwie, zagroził ich statusowi i prestiżowi. (…) Kiedy ktoś wyróżni się pracą albo potrafi mówić o prawdziwych doświadczeniach i świadectwie z korzyścią dla wybrańców Bożych, wspierając ich i budując, i zdobywa wielkie pochwały od wszystkich, w sercach antychrystów wzbiera zawiść i nienawiść, próbują takie osoby wyalienować i podważyć ich autorytet. W żadnych okolicznościach nie pozwalają też takim ludziom na podjęcie jakiejkolwiek pracy, aby nie zagrozili ich statusowi. (…) Antychryści myślą sobie w duchu: »Za nic w świecie nie przejdę nad tym do porządku dziennego. Chcesz działać w domenie, która mi podlega, chcesz ze mną rywalizować. To niemożliwe, nawet o tym nie myśl. Przewyższasz mnie pod względem zdolności, lepiej się wysławiasz, masz lepsze wykształcenie i cieszysz się większą popularnością niż ja. Chcesz, żebym pracował razem z tobą? A co zrobię, jeśli mnie przyćmisz?«. Czy biorą pod uwagę interesy domu Bożego? Nie. O czym więc myślą? Myślą tylko o tym, jak utrzymać swój status. Chociaż wiedzą, że są niezdolni do wykonywania konkretnej pracy, nie pielęgnują ani nie promują ludzi o dobrym charakterze, którzy dążą do prawdy; promują jedynie tych, którzy im schlebiają, ludzi skłonnych czcić innych, takich, którzy w sercach chwalą ich i podziwiają, lawirantów, którzy nie rozumieją prawdy i nie mają umiejętności rozróżniania(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Kiedyś myślałam, że ten fragment demaskuje antychrystów i mnie nie dotyczy, ale uświadomiłam sobie, że moje usposobienie antychrysta to poważna sprawa. Początkowo, widząc, jak odpowiedzialna i sumienna jest siostra Zhang, z radością powierzałam jej część mojej pracy, ale gdy zobaczyłam, że inni ją podziwiają i zwracają się do niej z pytaniami i że ona realizuje projekty, nie pytając mnie o zdanie, zaczęłam się bać, że ona mnie przyćmiewa i zagraża mojemu statusowi, więc próbowałam odsunąć ją od projektów, również tych, które należały do jej obowiązków. Bałam się, że jeśli ona będzie sobie dobrze radzić, bracia i siostry będą ją podziwiać jeszcze bardziej, a ja przy niej wyglądałabym gorzej i mogłabym stracić pozycję przywódczyni. Zwodniczo nakłaniałam przywódczynię, by nie dawała siostrze Zhang więcej pracy… Myśląc o tym, zrozumiałam, że brak mi człowieczeństwa, że wykluczałam innych, by zachować swój status. Antychryści cenią władzę ponad wszystko i nigdy nie dbają o pracę kościoła i o interesy kościoła. Gdy wykonują pracę, troszczą się tylko o swój status, a gdy inni mają większy talent niż oni sami i zagrażają ich statusowi, robią wszystko, by takich ludzi wykluczyć i nie dopuścić ich do pełnienia ważnych ról, które podlegają antychrystom. Czy moje zachowanie różniło się od antychrystów? Postępowałam, jakby praca kościoła była moją własnością. Gdy rozważałam, komu przypisać obowiązki i ile pracy komu przydzielić, zawsze martwiłam się, czy nie zagrażają oni mojemu statusowi i reputacji. Nie myślałam w ogóle o tym, jak to może wpłynąć na pracę kościoła. Dyskryminowałam, wykluczałam ludzi, by zachować swój status. Moje usposobienie było nikczemne i okropne.

Trafiłam na ten fragment: „Z jakiego rodzaju usposobieniem mamy do czynienia, gdy człowiek, widząc kogoś, kto jest od niego lepszy, próbuje doprowadzić do jego upadku, rozsiewając plotki na jego temat lub stosując niegodziwe sposoby, aby go oczernić i podkopać jego reputację – a nawet bezlitośnie go zdeptać – i przez to ochronić własne miejsce w ludzkich umysłach? Jest to już nie tylko arogancja i zadufanie w sobie, lecz usposobienie szatana, nikczemne usposobienie. Już samo to, że taka osoba jest w stanie atakować i zrażać do siebie ludzi, którzy są lepsi i silniejsi od niej, jest przewrotne i złe. A to, że nie cofnie się przed niczym, by upokorzyć innych, pokazuje, jak wiele ma w sobie diabła! Kierując się w życiu usposobieniem szatana, ma skłonności do umniejszania ludzi, wrabiania ich, utrudniania im życia. Czy to nie jest czynienie zła? A chociaż żyje w taki sposób, myśli, że jest w porządku, uważa się za dobrego człowieka – jednak gdy widzi kogoś silniejszego od siebie, próbuje sprawić mu kłopoty, zdeptać go. Na czym polega problem? Czy ludzie zdolni do popełniania takich złych czynów nie są pozbawieni skrupułów i uparci? Tacy ludzie myślą tylko o własnych interesach, biorą pod uwagę tylko własne uczucia, chcą tylko zaspokoić własne pragnienia, ambicje i cele. Nie dbają o to, jak wielkie szkody dla kościoła wyrządzają i wolą poświęcić interesy domu Bożego, by ochronić własny status i reputację w umysłach innych. Czy tacy ludzie nie są aroganccy i zadufani w sobie, samolubni i podli? Są nie tylko aroganccy i zadufani w sobie, lecz także niezwykle samolubni i podli. W ogóle nie liczą się z wolą Bożą. Czy tacy ludzie mają w sobie bojaźń Bożą? Nie, nie mają ani odrobiny bojaźni Bożej. Dlatego właśnie postępują bezmyślnie i robią, co im się żywnie podoba, bez żadnego poczucia winy, bez żadnego wahania, bez żadnych obaw i trosk, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Często tak czynią i zawsze tak się zachowywali. Jaka jest natura takiego zachowania? Mówiąc delikatnie, tacy ludzie są zbyt zazdrośni i zanadto pożądają osobistej sławy oraz statusu; są zbyt zwodniczy i zdradzieccy. Mówiąc ostrzej, istota problemu polega na tym, że w ich sercach nie ma nawet odrobiny bojaźni Bożej. Nie boją się oni Boga, sądzą, że sami są najważniejsi i uważają, że w każdym swym aspekcie przewyższają Boga i przewyższają prawdę. W ich sercach Bóg jest jest nieistotny, niewart nawet wzmianki; Bóg nie ma w ich sercach żadnego statusu. Czy ludzie, którzy nie mają w sercach miejsca dla Boga i nie okazują Mu czci, mogą wprowadzić prawdę w życie? W żadnym wypadku. Więc co tak naprawdę robią, gdy jak zwykle bez reszty oddają się beztroskiej krzątaninie, na którą tracą mnóstwo energii? Tacy ludzie twierdzą nawet, że wyrzekli się wszystkiego, by ponosić koszty dla Boga, i że wiele wycierpieli, w rzeczywistości jednak motywem, zasadą i celem wszystkich ich działań jest własny status i prestiż, ochrona wszystkich swoich interesów. Czyż nie powiecie, że ktoś taki jest strasznym człowiekiem? Co to za ludzie, którzy od wielu lat wierzą w Boga, a nie mają bojaźni Bożej? Czy nie są oni aroganccy? Czy nie są szatanem? A jakim istotom najbardziej brakuje bojaźni Bożej? Oprócz zwierząt brakuje jej nikczemnikom, antychrystom, ludziom podobnym do diabłów i szatanowi. W ogóle nie przyjmują oni prawdy; są pozbawieni bojaźni Bożej. Są zdolni do każdego zła; są wrogami Boga i wrogami Jego wybrańców(Pięć warunków, które należy spełnić, by wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Czytając słowa Boga, czułam, jakby On tam był i mnie osądzał, obnażając moją arogancką i złowrogą naturę. W pracy nadzorowanej przez siostrę Zhang nie było istotnych problemów, ale ona zagrażała mojemu statusowi, więc znalazłam sposób, by podkopać jej pozycję, korzystając z okazji, by oczernić ją przed przywódczynią wyższego szczebla, mając nadzieję, że ona ograniczy zakres pracy siostry Zhang, tak by siostra Zhang nie zdobyła większego podziwu i by mnienie zastąpiła. Byłam w stanie atakować innych, by ugruntować swój status, i nie miałam w sercu choćby krzty bojaźni Bożej. Żyłam według szatańskich toksyn takich jak: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, „Może być tylko jeden samiec alfa” oraz „Sam sobie jestem panem w niebie i na ziemi”. Byłam samolubna, podła i arogancka. Postępowałam jak despotyczna KPCh, wykluczając każdego, kto zagrażał mojej władzy i statusowi. Szczególnie dyskryminowałam utalentowanych braci i siostry, skutecznie pełniących obowiązki. Próbowałam ustanowić swoją władzę w kościele i sprawić, by bracia i siostry tylko mnie podziwiali i mnie nosili w sercach. Szłam ścieżką antychrysta, czyniłam zło i sprzeciwiałam się Bogu! Myślałam o antychrystach, którzy robili wszystko, by karać i nękać ludzi w celu utrzymania swego statusu, traktując tych, którzy zagrażali ich statusowi, jak ciernie swoim ciele, bezpodstawnie oskarżając ich, karając ich i doprowadzając do ich wydalenia, aż wreszcie, gdy już antychryści uczynili wiele zła, sami zostawali wydaleni z domu Bożego. Gdybym tak dalej postępowała i nie okazała skruchy, czy nie spotkałby mnie taki sam los? Przez ostatnie dwa lata Bóg omawiał sposób rozpoznawania antychrystów i to, jak uniknąć podążania ścieżką antychrysta. Bóg bardzo jasno omówił ten aspekt prawdy, byśmy mogli rozeznać się z tym, kto jest antychrystem, zastanowić się nad tym, gdy postępujemy jak antychryści, i dążyć do prawdy, skruchy i przemiany. Ale ja nie skupiałam się na tym, by wyzbyć się usposobienia antychrysta, nie myślałam o tym, jak najlepiej pełnić obowiązki i chronić pracę kościoła. Rywalizowałam o status, traktowałam obowiązki jak własne przedsięwzięcie, jak sposób pozyskania statusu i zapewnienia sobie podziwu ze strony braci i sióstr, chciałam mieć pełnię władzy w swoich obowiązkach. Dałam się ponieść żądzom.

Podczas ćwiczeń duchowych trafiłam na dwa fragmenty słów Boga, które bardzo mi pomogły. Słowa Boga mówią, „Jeśli jako przywódca lub pracownik zawsze stawiasz siebie ponad innymi i upajasz się swoimi obowiązkami jak jakiś urzędnik państwowy, zawsze nadużywasz atrybutów władzy, snujesz własne plany, zawsze kierujesz się i cieszysz własną sławą i statusem, prowadzisz własną działalność i zawsze dążysz do zdobycia wyższego statusu, do zarządzania i kontrolowania większej liczby ludzi oraz do poszerzania zakresu swojej władzy, to jest to problem. Niebezpiecznie jest traktować ważny obowiązek jako szansę na rozkoszowanie się swoją pozycją niczym urzędnik państwowy. Jeśli zawsze zachowujesz się w ten sposób, nie chcesz pracować z innymi, nie chcesz osłabić swojej władzy ani dzielić się nią z ludźmi, w obawie, że ktokolwiek inny zyska przewagę i cię przyćmi, jeśli chcesz tylko cieszyć się władzą na własną rękę, to jesteś antychrystem. Jeśli jednak często szukasz prawdy, jeśli odrzucasz własne ciało, własne motywacje i zamiary oraz potrafisz występować z inicjatywą we współpracy z innymi, często otwierasz serce, by konsultować się z innymi i szukać u nich rady, jeśli potrafisz przyjąć sugestie innych oraz uważnie słuchać ich myśli i słów, to podążasz właściwą ścieżką, we właściwym kierunku(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „A bez względu na to, co robisz, czy to ważne, czy nie, zawsze powinni być ludzie, którzy ci pomogą, udzielą wskazówek, porad i wesprą cię w różnych sprawach. Dzięki temu będziesz robić rzeczy dokładniej, trudniej będzie ci popełniać błędy i mniejsze będzie ryzyko, że zbłądzisz – wszystko to tylko na korzyść. W szczególności służenie Bogu to wielka sprawa, a nierozwiązanie problemu zepsutego usposobienia może cię narazić na niebezpieczeństwo! Kiedy ludzie mają szatańskie usposobienie, mogą okazać bunt i opór wobec Boga w dowolnym czasie i miejscu. Ludzie, którzy żyją zgodnie z szatańskim usposobieniem, mogą w każdej chwili zaprzeczyć Bogu, stawić Mu opór i Go zdradzić. Antychryści są głupi, nie zdają sobie z tego sprawy, myślą: »Zadałem sobie dużo trudu, by zdobyć władzę, więc dlaczego miałbym się nią z kimkolwiek dzielić? Jeśli oddam ją innym, to sam nie będę jej miał, prawda? A jak mógłbym zademonstrować swoje talenty i zdolności, nie mając władzy?«. Nie wiedzą, że to, co Bóg powierzył ludziom, to nie władza czy status, lecz obowiązek. Akceptują tylko władzę i status, odkładają obowiązki na bok i nie wykonują praktycznej pracy, lecz gonią za sławą i statusem oraz korzystają z jego dobrodziejstw. Takie postępowanie jest bardzo niebezpieczne – to przeciwstawianie się Bogu! Każdy, kto dąży do sławy i statusu zamiast należycie wypełniać swoje obowiązki, igra z ogniem i bawi się własnym życiem, a ci, którzy igrają z ogniem i bawią się własnym życiem, mogą w każdej chwili skazać się na zgubę. Dzisiaj jako przywódca lub pracownik służysz Bogu, co nie jest zwykłą rzeczą. Nie działasz na rzecz jakiejś osoby, a tym bardziej nie pracujesz, żeby zapłacić rachunki i zarobić na chleb, lecz wykonujesz swój obowiązek w kościele. A zważywszy w szczególności na to, że ten obowiązek został ci powierzony przez Boga, jakie znaczenie ma jego wykonywanie? Odpowiadasz za swój obowiązek przed Bogiem, bez względu na to, czy wykonujesz go dobrze, czy nie; ostatecznie musisz rozliczyć się z tego wobec Boga, musi być wynik. Przyjąłeś Boże zlecenie, uświęconą odpowiedzialność, więc bez względu na to, czy jest ważne, czy błahe, jest to poważna sprawa. Jak bardzo poważna? Ma bezpośredni związek z twoją przyszłością i losem, z twoim końcem; jeśli popełnisz zło i sprzeciwisz się Bogu, zostaniesz potępiony i ukarany. Wszystko, co robisz, gdy wykonujesz swój obowiązek, jest zapisywane przez Boga, a Bóg ma własne zasady i standardy oceny i obliczania wyniku; Bóg określa twój koniec na podstawie wszystkiego, co się w tobie przejawia, gdy wykonujesz swój obowiązek(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Kiedyś traktowałam rolę przywódczyni jako symbol statusu. Dopiero przeczytawszy słowa Boga zrozumiałam, że obowiązek jest zadaniem powierzonym ludziom przez Boga jako istotom stworzonym. Jest to odpowiedzialność dana od Boga i nie ma nic wspólnego ze statusem i władzą. Pełnienie obowiązków w kościele nie jest jak kariera w świecie. Nie ma tu rywalizacji. Każdy wykonuje swoje zadania na powierzonym stanowisku. Bracia i siostry wybrali mnie do kierowania pracą kościoła, dając okazję do praktykowania, do uczenia się, jak działać zgodnie z zasadami, i do pojmowania prawdy. Kościół przydzielił też utalentowanych braci i siostry rozumiejących zasady do pracy ze mną, bym mogła jak najlepiej pełnić obowiązki i dobrze wykonawała pracę. Ale ja nie dążyłam do prawdy i do harmonijnej współpracy. Ja ceniłam sobie status, a nawet dyskryminowałam i wykluczałam innych, by swój status zachować, pozbawiając braci i siostry szansy na praktykowanie. Nie tylko krzywdziłam braci i siostry, ale sabotowałam też pracę kościoła. Dlatego nie nadawałam się na przywódczynię… Nie chciałam iść dalej tą błędną drogą. Chciałam szczerze i praktycznie pełnić swoje obowiązki i wykonywać zadania. Później zaczęłam bardziej przykładać do obowiązków, a widząc, że inni się zwracają z pytaniami do siostry Zhang, nie czułam się z tym tak źle, przestałam się bać, że ją, a nie mnie będą podziwiać. Myślałam tylko o tym, jak najlepiej współpracować z siostrą Zhang. Gdy widziałam, że siostra Zhang ma problemy z pracą, rozmawiałam z nią i pomagałam jej. Gdy niektóre projekty szły wolno, rozmawiałam z nią o tym, jak poprawić efektywność. Jeśli nie wiedziałam, jak sobie z czymś poradzić, naradzałam się również z siostrą Zhang. Z czasem nasza współpraca układała się coraz lepiej, czułam się wolna.

Pomyślałam też o fragmencie słów Bożych. „Bycie przywódcą kościoła nie polega tylko na tym, by się nauczyć używać prawdy do rozwiązywania problemów, ale również na tym, by odkrywać i kształtować ludzi utalentowanych, których absolutnie nie wolno tłamsić i wobec których nie wolno okazywać zawiści. Takie praktykowanie przynosi korzyść dziełu kościoła. Jeśli potrafisz ukształtować kilka osób podążających za prawdą tak, by dobrze współpracowały z tobą we wszystkim, co robisz, i na koniec wszyscy będziecie mieć świadectwa tych doświadczeń, to będziesz kompetentnym przywódcą. Jeśli nauczysz się postępować we wszystkim zgodnie z zasadami, wykażesz się wtedy właściwą lojalnością. Są tacy, którzy zawsze boją się, że inni są od nich lepsi i bardziej wartościowi, że inni będą poważani, podczas gdy oni będą zaniedbywani. Sprawia to, że są wobec innych napastliwi i wykluczają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi, którzy są zdolniejsi od nich? Czyż takie zachowanie nie jest egoistyczne i nie zasługuje na pogardę? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest ono nikczemne! Myślenie tylko o własnych interesach, zaspokajanie jedynie swych własnych pragnień, niebranie pod uwagę innych ludzi ani dobra domu Bożego: ludzie, którzy tak postępują, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością. Jeśli naprawdę potrafisz liczyć się z wolą Boga, wówczas będziesz umiał sprawiedliwie traktować innych ludzi. Jeśli promujesz dobrą osobę i pozwalasz jej się szkolić i pełnić obowiązek, dzięki czemu dom Boży zyska utalentowaną osobę, czyż nie łatwiej będzie ci wtedy wykonywać twoją pracę? Czy w ten sposób nie wykażesz należytej lojalności w tym obowiązku? Jest to dobry uczynek przed Bogiem; jest to minimum sumienia i rozsądku, jakie powinien posiadać ten, kto jest przywódcą(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pokazały mi, że pielęgnowanie talentów to zadanie przywódcy i że potrzebuje tego dom Boży. To doświadczenie pomogło mi zrozumieć, jakie wielkie znaczenie ma ta praca. Z jednej strony przynosi korzyści całej pracy kościoła, pozwalając większej liczbie osób wykorzystywać talenty w pełnieniu obowiązków, posuwając jeszcze bardziej do przodu pracę kościoła. Z drugiej strony daje braciom i siostrom okazję do praktykowania, sprzyjając ich wejściu w życie. Są to dobre rzeczy, które Bóg zapamięta. Siostra Zhang była dla mnie wielką pomocą, gdy współpracowałyśmy. Pomogła mi pojąć zasady i poczynić postępy, a nasza współpraca układała się znacznie lepiej. Zrozumiałam, jak ważne jest, by spełniać żądania Boga i uczyć się współpracy w pełnieniu obowiązków. Tylko tak możemy wykonywać pracę kościoła i dobrze wypełniać obowiązki.

Poprzez to doświadczenie zyskałam pewne zrozumienie swego szatańskiego usposobienia i niedorzecznych poglądów oraz mogłam stopniowo uwolnić się od pogoni za statusem i pełnić obowiązki. Tak Bóg mnie zbawiał. Bogu niech będą dzięki!

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze