Już się nie wywyższam i nie popisuję

01 sierpnia 2025

Autorstwa Chen Wei, Chiny

W 2021 roku zostałam kierowniczką odpowiedzialną za pracę ewangelizacyjną. Ponieważ miałam wcześniejsze doświadczenia w głoszeniu ewangelii i osiągnęłam w tej dziedzinie pewne rezultaty, pomyślałam, że całkiem nieźle nadaję się do wykonywania tego obowiązku. Widziałam, że niektórzy bracia i siostry dopiero szkolą się w głoszeniu ewangelii, więc dawałam im wskazówki i im pomagałam. Ku mojemu zdziwieniu, gdy omówiłam kilka istotnych prawd dotyczących pewnych religijnych pojęć, bracia i siostry zaczęli mnie chwalić, mówiąc, że wyrażam się jasno i zrozumiale. Pomyślałam sobie: „Choć w zasadzie nic nie powiedziałam, już macie poczucie, że tak wiele zyskaliście. Jeśli dalej będę się z wami dzielić, będziecie pod jeszcze większym wrażeniem”. Później przywódca poprosił mnie także, abym opowiedziała o swoich doświadczeniach w głoszeniu ewangelii, a nawet wygłosiła kazania na temat głoszenia ewangelii, które napisałam dla braci i sióstr jako punkt odniesienia. Poczułam się dzięki temu jeszcze bardziej wyjątkowa i zanim się zorientowałam, moje ego wymknęło mi się spod kontroli i zaczęłam myśleć, że naprawdę jestem lepsza od innych braci i sióstr. Czasami, aby pokazać im, że wiem lepiej, usilnie próbowałam zadawać im trudne pytania, a kiedy nie potrafili na nie odpowiedzieć, rozwijałam swoje omówienie. W ten sposób zaczęli mnie jeszcze bardziej podziwiać.

Któregoś razu Zhang Jie powiedział w trakcie zgromadzenia: „Przedstawiciele niektórych wyznań mają liczne pojęcia, a ja nie wiem, jak je omawiać”. Inny brat stwierdził: „Niektórzy religijni ludzie ślepo wierzą w bezpodstawne plotki i chociaż niektóre z nich jesteśmy z stanie zdementować, nadal nie potrafimy jasno omawiać pewnych spraw”. Widząc, że bracia i siostry mają kłopot, pomyślałam sobie: „Naprawdę nic nie rozumiecie. Jeśli macie do czynienia z pojęciami, po prostu je omawiacie, a jeśli sprawa dotyczy bezpodstawnych pogłosek, zwyczajnie je rozwiewacie. Co w tym trudnego? Wygląda na to, że muszę omówić z wami moje doświadczenia związane z głoszeniem ewangelii, aby pokazać wam, o co chodzi”. Powiedziałam więc: „Radzenie sobie z trudnościami w głoszeniu ewangelii jest elementem szkolenia. Nie tylko zmusza nas do tego, abyśmy wyposażali się w prawdę, ale pomaga nam także nauczyć się ją wykorzystywać do obalania różnych religijnych pojęć. Co więcej, głoszenie ewangelii wymaga od nas gotowości do znoszenia cierpienia. Jak możemy dostrzec Boże błogosławieństwa, jeśli nie cierpimy? Któregoś razu, gdy głosiłam ewangelię, dowiedziałam się wcześniej, jakie pojęcia mają jej potencjalni odbiorcy, a następnie wyszukałam i rozważyłam odpowiednie słowa Boga. Znosząc autentyczne cierpienie i płacąc cenę, w nieco ponad miesiąc nawróciliśmy setki osób. Zdałam sobie sprawę, że to Boże błogosławieństwo, i poczułam się bardzo szczęśliwa. Organizowaliśmy zgromadzenia i przeprowadzaliśmy rozmowy z potencjalnymi odbiorcami ewangelii nawet w Nowy Rok. Później, gdy przywódcy tych wyznań powodowali wokół zamieszanie, omawialiśmy prawdę, podlewaliśmy potencjalnych odbiorców ewangelii i zapewnialiśmy im wsparcie. Kiedy spotykaliśmy tych przywódców różnych wyznań, nie baliśmy się ich i debatowaliśmy z nimi, aż w końcu odchodzili z podkulonymi ogonami, a potencjalni odbiorcy ewangelii byli jeszcze bardziej przekonani o Bożym dziele w dniach ostatecznych”. Widziałam, że wszyscy bracia i siostry słuchają mnie uważnie z szeroko otwartymi oczami. Niektórzy z nich mnie nawet chwalili, mówiąc: „Nawrócenie tak wielu osób w ciągu jednego miesiąca to coś niesamowitego!”. Aby bracia i siostry jeszcze bardziej mnie podziwiali i myśleli, że jestem naprawdę wyjątkowa, znów zaczęłam się popisywać, mówiąc: „Któregoś razu nawróciłam nawet sekretarza burmistrza. Na początku się zastanawiałam, czy osoba o tak wysokim statusie w ogóle będzie chciała mnie słuchać. Jednak gdy zaczęłam mu głosić ewangelię, stwierdziłam, że choć ma wysoki status, brakuje mu prawdy. Zachwycał się wszystkim, o czym mówiłam. Później on i dziesiątki członków jego kościoła przyjęli ewangelię!”. Wszyscy bracia i siostry patrzyli na mnie z aprobatą w oczach, a niektórzy z nich mówili: „Jesteś niesamowita! Udało ci się nawrócić nawet sekretarza burmistrza! Nam nigdy by się to nie udało. Nie możemy się z tobą równać!”. Niektórzy pytali: „Kiedy będziemy potrafili głosić ewangelię tak dobrze jak ty?”. Po jakimś czasie zauważyłam, że niektórzy bracia i siostry nie boją się już głosić ewangelii, a nawet mają odwagę głosić ją potencjalnym odbiorcom z różnych wyznań. Czułam się bardzo szczęśliwa i spełniona.

Potem, ilekroć bracia i siostry napotykali problemy lub trudności w głoszeniu ewangelii, przychodzili do mnie, a ja po kolei im odpowiadałam. Z czasem wszyscy bardzo na mnie polegali. Pamiętam, że któregoś razu bracia i siostry spotkali kaznodzieję jakiegoś wyznania, ale ponieważ obawiali się, że nie będą w stanie poradzić sobie z jego licznymi pojęciami, stracili rezon. Kilkoro z nich nawet po mnie przyjechało i poprosiło, żebym im pomogła. Pomyślałam sobie: „Pokonali tak długą drogę tylko po to, żeby mnie znaleźć. Wygląda na to, że mam w ich oczach niezwykły status. To dobrze, czy źle?”. Poczułam się trochę nieswojo i pomyślałam: „Czy bracia i siostry mnie wielbią i podziwiają? Jeśli nadal tak będzie, czy nie za bardzo ich do siebie przyciągnę? Gdyby naprawdę tak się stało, obraziłoby to Boże usposobienie!”. Potem jednak pomyślałam: „Jeśli nie będę prowadzić braci i sióstr w głoszeniu ewangelii, sami sobie z tym nie poradzą. Czy zatem nie jest to z korzyścią dla pracy ewangelizacyjnej?”. Takie myśli sprawiły, że moje serce się uspokoiło, więc udałam się z braćmi i siostrami, aby głosić ewangelię temu kaznodziei. Jednak ku naszemu zaskoczeniu, po całym dniu jazdy i kręcenia się po okolicy nie udało nam się go znaleźć. Choć włożyliśmy w to tyle wysiłku i zaangażowaliśmy wiele osób, nie mieliśmy czym się pochwalić. W tamtym czasie praca ewangelizacyjna nie przynosiła żadnych widocznych rezultatów, w związku z czym byłam nieco zniechęcona. Martwiłam się, co bracia i siostry o mnie pomyślą, jeśli nic się nie zmieni. Czy powiedzą, że choć piastuję stanowisko kierowniczki, tak naprawdę nie nadaję się do tej roli? Nie wiedziałam, z czego wynika problem i chciałam znaleźć kogoś, z kim mogłabym o tym porozmawiać. Potem jednak pomyślałam: „Jestem kierowniczką. Co pomyślą o mnie bracia i siostry, jeśli omówię z nimi swój stan? Czy nie stwierdzą, że nie mam odpowiedniej postawy? Jak mam monitorować ich pracę, jeśli sama jestem zniechęcona? Nieważne. Lepiej będzie, jak nic nie powiem. Po prostu pomodlę się do Boga i sama rozwiążę ten problem”. Stłumiłam więc to, co miałam w sercu, i robiąc przed braćmi i siostrami dobrą minę do złej gry, dalej się wymądrzałam.

Któregoś dnia jedna z sióstr powiedziała, że poznała potencjalnego odbiorcę ewangelii i poprosiła, abym razem z nią głosiła mu ewangelię. Inna siostra również stwierdziła, że potencjalny odbiorca ewangelii, którego zna, chce zbadać Boże dzieło dni ostatecznych i zapytała, kiedy mogłabym się do niego udać, by mu głosić. Słysząc to, byłam bardzo szczęśliwa. Pomyślałam, że gdyby udało mi się nawrócić wszystkich tych potencjalnych odbiorców ewangelii, praca ewangelizacyjna poszłaby do przodu. Gdy miałam już dokonać tego wielkiego czynu, siostra, u której gościłam, została niespodziewanie aresztowana przez policję. Ja też ledwo uniknęłam aresztowania. W związku z tym musiałam ukrywać się w domu i nie mogłam wychodzić, żeby głosić ewangelię. W nocy przewracałam się w łóżku z boku na bok, nie mogąc zasnąć, i myślałam sobie: „Ta sytuacja wydarzyła się za pozwoleniem Boga. Czyżbym w jakiś sposób obraziła Jego usposobienie? Teraz, gdy wszyscy bracia i siostry mnie szanują i podziwiają, czy naprawdę ich do siebie przyciągnęłam?”. Zanim zdążyłam się nad tym zastanowić, zostałam przeniesiona do pracy z tekstami. Dopiero gdy któregoś dnia przeczytałam dwa dokumenty dotyczące wydalenia antychrystów, zrozumiałam, że wiele ich zachowań przypominało moje postępowanie i zdałam sobie sprawę z powagi problemu. Szybko stanęłam przed obliczem Boga w modlitwie: „Boże, ci wydaleni antychryści są dla mnie ostrzeżeniem. Muszę się właściwie nad sobą zastanowić. Proszę, oświeć mnie i poprowadź, abym naprawdę siebie poznała i w porę zmieniła się na lepsze”. Po modlitwie wyszukałam słowa Boga, które obnażają, jak ludzie sami siebie wywyższają i dają świadectwo o sobie samych.

Bóg Wszechmogący mówi: „Jak zatem ludzie zazwyczaj wywyższają siebie i świadczą o sobie samych? W jaki sposób osiągają ten cel polegający na tym, że ludzie wysoko ich cenią i ich czczą? Świadczą o tym, jak wiele wykonali pracy, jak wiele wycierpieli, jak ogromne ponieśli koszty dla Boga i jaką cenę zapłacili. Wywyższają się, opowiadając o swoim kapitale, co zapewnia im wyższą, trwalszą i pewniejszą pozycję w ludzkich umysłach; chcą, aby więcej osób ich doceniało, miało o nich wysokie mniemanie, podziwiało, a nawet czciło, traktowało jak autorytet i podążało za nimi. By osiągnąć ten cel, ludzie czynią wiele rzeczy, które na pozór dają świadectwo o Bogu, ale w istocie wywyższają ich samych i świadczą o nich samych. Czy takie działanie jest rozsądne? Ludzie ci przekraczają granice racjonalnego zachowania i nie mają wstydu, to znaczy bez zażenowania dają świadectwo o tym, co uczynili dla Boga i jak wiele dla Niego wycierpieli. Obnoszą się wręcz ze swymi darami, talentami, doświadczeniem i niezwykłymi umiejętnościami, sprytnymi technikami funkcjonowania w świecie, środkami, jakich używają, aby manipulować ludźmi i tak dalej. Ich metodą na to, by się wywyższać i świadczyć o sobie samych, jest afiszowanie się ze swoją wielkością, przy jednoczesnym umniejszaniu innych. Ponadto kamuflują się i lansują, ukrywając przed ludźmi swe słabości, braki i ułomności, tak aby ci widzieli wciąż jedynie ich wspaniałość. Nie mają nawet śmiałości powiedzieć innym, że odczuwają zniechęcenie; brak im odwagi, aby się przed nimi otworzyć i porozmawiać we wspólnocie, a jeśli zrobią coś złego, ze wszystkich sił starają się to ukryć i zataić. Nigdy zaś nie wspominają o szkodach, jakie poczynili w pracy kościoła podczas wypełniania obowiązków. Kiedy jednak wnieśli jakąś pomniejszą zasługę lub osiągnęli drobny sukces, niezwłocznie zaczynają się z tym afiszować. Nie mogą się wprost doczekać, by obwieścić całemu światu, jacy są zdolni, jaki wielki mają potencjał, jacy są wyjątkowi i o ile lepsi od zwykłych ludzi. Czyż nie jest to jeden ze sposobów wywyższania się i świadczenia o sobie samych?(Punkt czwarty: Wywyższają siebie i świadczą o sobie samych, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Antychryst stosuje jeszcze jedną metodę w celu zwodzenia i kontrolowania ludzi, a mianowicie ciągle się popisuje i afiszuje, żeby wszyscy o nim usłyszeli i żeby więcej ludzi dowiedziało się o jego zasługach dla domu Bożego. Może on na przykład powiedzieć: »Wymyśliłem kiedyś pewne metody głoszenia ewangelii, które poprawiły skuteczność pracy ewangelizacyjnej. Obecnie niektóre inne kościoły również zaczynają je stosować«. W rzeczywistości różne kościoły same zdobyły spore doświadczenie w głoszeniu ewangelii, lecz antychryst ciągle chwali się swoimi słusznymi decyzjami i osiągnięciami, mówiąc o nich ludziom, podkreślając je i opowiadając o nich w kółko, dokądkolwiek się udaje, aż wszyscy się o nich dowiedzą. Jaki ma w tym cel? Chodzi o zbudowanie własnego wizerunku i zdobycie prestiżu, zyskanie chwały, wsparcia i podziwu ze strony większej liczby ludzi oraz sprawienie, by zwracali się doń ze wszystkimi sprawami. Czyż w ten sposób nie zostaje osiągnięty cel antychrysta, którym jest zwodzenie i kontrolowanie ludzi? Większość antychrystów działa w ten właśnie sposób, odgrywając rolę kogoś, kto zwodzi, usidla i kontroluje ludzi. Czy będzie się to działo w kościele, grupie społecznej czy miejscu pracy, wszędzie tam, gdzie pojawia się antychryst, większość ludzi nieświadomie zaczyna darzyć go czcią i podziwem. Ilekroć ludzie ci napotykają trudności, czują się zagubieni i potrzebują kogoś, kto udzieliłby im wskazówek – zwłaszcza w sytuacjach krytycznych, gdy trzeba podjąć jakąś decyzję – pomyślą o utalentowanym antychryście. W głębi serca wierzą, że »gdyby tylko on tu był, wszystko byłoby w porządku. Tylko on jest w stanie udzielić takich rad i wysunąć takie sugestie, które mogłyby nam pomóc przezwyciężyć tę trudność. On ma zawsze najwięcej pomysłów i rozwiązań, a także najbogatszy zasób doświadczeń, zaś jego umysł jest najbardziej rzutki«. Czyż to, że ci ludzie są w stanie aż do tego stopnia darzyć czcią antychrysta, nie jest bezpośrednio związane z tym, że ma on zwyczaj popisywać się, odgrywać role i afiszować się ze swoimi talentami? (…) Niezależnie od tego, antychryści dysponują zestawem metod kontrolowania ludzi i nie wahają się inwestować czasu i energii w zarządzanie swoim statusem i wizerunkiem w sercach ludzi, a wszystko to z myślą o ostatecznym celu, jakim jest zdobycie nad nimi kontroli. Co robi antychryst, zanim ten cel osiągnie? Jaki jest jego stosunek do statusu? Nie chodzi tylko o zwykłe oczarowanie statusem czy zazdrość wobec tych, którzy go mają: jest to długoterminowy plan, świadomy zamiar jego zdobycia. Antychryst przywiązuje szczególną wagę do władzy i statusu i postrzega go jako warunek wstępny do osiągnięcia celu, jakim jest wprowadzenie ludzi w błąd i kontrolowanie ich. Gdy zaś już osiągnie status, czerpanie z niego wszystkich związanych z nim korzyści jest dla antychrysta czymś oczywistym. Stąd też to, że antychryst jest zdolny zwodzić i kontrolować ludzi, jest wynikiem starannego zarządzania. Zdecydowanie bowiem nie jest tak, że podąża on tą ścieżką przez przypadek: wszystko, co robi, jest celowe, przemyślane i dokładnie wyliczone. Dla antychrystów zdobycie władzy i osiągnięcie celu w postaci kontrolowania ludzi stanowi nagrodę – jest to rezultat, którego najbardziej pragną. Ich dążenie do władzy i statusu jest starannie umotywowane, celowe, zamierzone i skrupulatnie zarządzane. Oznacza to, że kiedy mówią lub działają, mają silne poczucie celu i intencji, a ich zamiar jest wyraźnie określony(Punkt piąty: Zwodzą, wikłają i kontrolują innych oraz im grożą, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg obnaża, że antychryści używają różnych metod, aby się wywyższać i dawać świadectwo o samych sobie, aby ludzie ich czcili i podziwiali oraz aby osiągnąć swoje własne cele polegające na wprowadzaniu ludzi w błąd i sprawowaniu nad nimi kontroli. Porównując to ze swoim zachowaniem, zrozumiałam, że było ono takie samo, jak zachowanie antychrysta. Aby zdobyć prestiż i utrwalić swój dobry wizerunek wśród braci i sióstr, żeby mnie podziwiali i szanowali, ja także szukałam każdej okazji, aby obnosić się ze swoimi zasługami i osiągnięciami w głoszeniu ewangelii. Chciałam, żeby bracia i siostry widzieli, jak wiele wycierpiałam, głosząc ewangelię, jaka jestem zdolna i doświadczona i jak wielki wkład wniosłam w pracę kościoła. W trakcie zgromadzeń z braćmi i siostrami, aby pokazać im, jak dużo rozumiem, testowałam ich, zadając trudne pytania, a kiedy nie potrafili na nie odpowiedzieć, omawiałam je z nimi, aby uwypuklić swoje zrozumienie prawdy i sprawić, żeby mnie szanowali. Kiedy bracia i siostry napotykali trudności, popisywałam się, opowiadając o tym, jak wiele wycierpiałam i jaką cenę zapłaciłam, ile osób nawróciłam, głosząc ewangelię, oraz jak debatowałam z przywódcami różnych wyznań. Chwaliłam się nawet tym, jakie ważne osoby udało mi się nawrócić. Chciałam, aby dzięki temu bracia i siostry poczuli, że wniosłam duży wkład w pracę ewangelizacyjną i jeszcze bardziej mnie wielbili. Wykorzystywałam swoje doświadczenie, aby mówić braciom i siostrom, co mają robić, przez co przychodzili do mnie za każdym razem, gdy mieli problem lub napotykali trudności. Pokonywali nawet duże odległości, aby mnie znaleźć, po czym nalegali, żebym głosiła z nimi ewangelię, jakby beze mnie nikt nie potrafił tego robić. Czy gdyby nadal tak było, za bardzo nie przywiązałabym ich do siebie? Czy właśnie nie tak postępują antychryści? Nic dziwnego, że praca ewangelizacyjna nie przynosiła żadnych rezultatów. Już od dawna kroczyłam złą drogą i sprzeciwiałam się Bogu. Dlaczego więc Bóg miałby mnie błogosławić albo prowadzić? Bóg już mnie znienawidził! Jednak nawet w tym stanie nie myślałam o tym, żeby się nad sobą zastanowić, i nawet gdy czułam się zniechęcona i stłamszona, nie miałam odwagi otworzyć się przed braćmi i siostrami w obawie, że zrujnuje to mój dobry wizerunek w ich oczach. Ciągle zmuszałam się do tego, aby udawać, odsłaniając tylko swoją dobrą stronę i ukrywając tę złą. Byłam taką hipokrytką! Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam przerażona. Jak to się stało, że kroczyłam ścieżką antychrysta, nawet nie zdając sobie z tego sprawy? Jakie usposobienie było tego przyczyną? Stanęłam więc przed obliczem Boga w modlitwie, prosząc Go, aby mnie oświecił i pomógł mi zrozumieć moją naturoistotę.

Później obejrzałam film ze świadectwem opartym na doświadczeniu. Zacytowany w nim fragment słów Boga dał mi pewien wgląd w moją zepsutą naturę: Bóg Wszechmogący mówi: „Od czasu skażenia ludzkości przez szatana natura ludzi zaczęła się degenerować i stopniowo stracili oni rozum, jaki posiadają normalni ludzie. Teraz nie zachowują się już jak istoty ludzkie na pozycji człowieka, lecz przepełniają ich szalone aspiracje; wznieśli się ponad ludzki stan – jednak wciąż pragną wejść jeszcze wyżej. Do czego odnosi się owo »wyżej«? Pragną przewyższyć Boga, przewyższyć niebo i przewyższyć wszystko inne. Co jest pierwotną przyczyną tego, że ludzie przejawiają takie skłonności? Cóż, koniec końców, natura człowieka jest nadmiernie arogancka. (…) Kiedy w naturze i istocie ludzi rozwinie się arogancja, często mogą się oni dopuszczać buntu i oporu wobec Boga; nie kierują się Jego słowami, tworzą sobie pojęcia na Jego temat, robią rzeczy, które są wobec Niego zdradą, a także takie, które wywyższają ich samych oraz o nich samych niosą świadectwo. Mówisz, że nie jesteś arogancki, ale przypuśćmy, że powierzono by ci kościół, abyś objął nad nim przywództwo; przypuśćmy, że nie przyciąłbym cię i że nikt w Bożej rodzinie by cię nie skrytykował ani by ci nie pomógł. Po pewnym czasie prowadzenia tego kościoła kazałbyś ludziom padać ci do stóp i zmusił ich, aby okazywali ci posłuszeństwo, i to do tego stopnia, by darzyli cię podziwem i czcią. A dlaczego miałbyś to uczynić? Sprawiłaby to twoja natura; nie byłoby to nic innego jak tylko naturalne ujawnienie. W żadnym razie nie potrzebujesz się tego uczyć od innych ani też oni nie potrzebują cię tego uczyć. Inni nie muszą cię instruować ani przymuszać, byś tak zrobił; tego rodzaju sytuacja powstaje naturalnie. Wszystko, co robisz, ma na celu sprawić, by ludzie wywyższali cię i wychwalali, by darzyli cię czcią, okazywali posłuszeństwo i aby we wszystkim cię słuchali. Pozwolenie, byś objął przywództwo, w naturalny sposób prowadzi do takiej sytuacji i nie sposób tego zmienić. A jak powstaje tego rodzaju sytuacja? Decyduje o tym arogancka natura człowieka(U korzeni oporu człowieka wobec Boga leży arogancka natura, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga zrozumiałam, że ludzie potrafią się wywyższać i dawać świadectwo o samych sobie, robiąc rzeczy, które sprzeciwiają się Bogu, i że wynika to z ich aroganckiej natury. Zastanawiając się nad swoim zachowaniem i postępowaniem, doszłam do wniosku, że polegając na niewielkim doświadczeniu, jakie miałam w głoszeniu ewangelii w przeszłości, i znając Biblię nieco lepiej niż niektórzy bracia i siostry, zaczęłam przeceniać swoje umiejętności i myśleć, że jestem kimś wyjątkowym, przez co chciałam się wywyższać i popisywać. Po uzyskaniu pewnych rezultatów w głoszeniu ewangelii i nawróceniu kilku osób, stałam się taka arogancka, że zupełnie się zatraciłam, chwaląc się wszystkim dookoła i pragnąc, aby cały świat wiedział o moich osiągnięciach. Jak mogłam być taka arogancka i nierozsądna? Prawdę wyraża Bóg i chociaż ja mogłam mieć trochę światła, kiedy w trakcie zgromadzeń omawiałam z braćmi i siostrami słowa Boga, światło to zawdzięczałam Bożemu oświeceniu. Nawet jeśli miałam jakieś doświadczenie w głoszeniu ewangelii, to Bóg zaaranżował dla mnie takie okoliczności, abym mogła wcześniej się wyszkolić i je zdobyć. Nie wynikało to z tego, że miałam jakieś specjalne zdolności czy umiejętności. Co więcej, czy mój intelekt i elokwencja także nie zostały mi dane przez Boga? Ja jednak traktowałam rezultaty wypracowane dzięki dziełu Bożemu jako swoje własne osiągnięcia i ciągle się nimi chwaliłam, przez co ludzie mnie szanowali i wielbili. Byłam naprawdę bezwstydna i całkowicie pozbawiona samoświadomości! Myślałam o tym, jak w swojej łasce Bóg pozwolił mi być kierowniczką, i że zrobił to, abym mogła pomóc braciom i siostrom nauczyć się omawiać prawdę, żeby rozwiewać religijne pojęcia, nieść świadectwo o Bożym dziele dni ostatecznych i przyprowadzić przed oblicze Boga więcej ludzi, którzy kochają prawdę. Ja tymczasem wykorzystywałam swoje obowiązki, aby się wywyższać i popisywać po to, by ludzie mnie szanowali i wielbili, co poważnie zakłóciło i zaburzyło pracę kościoła. Moje postępowanie i zachowanie naprawdę zasługiwało na Boże potępienie i karę! Ci antychryści zostali wydaleni, ponieważ konsekwentnie się wywyższali i dawali świadectwo o sobie samych, próbowali budować swoje własne królestwa i poważnie obrazili Boże usposobienie, co doprowadziło do ich wydalenia z kościoła. Gdybym nie okazała skruchy, spotkałby mnie taki sam los, ponieważ była to droga bez powrotu, potępiona i przeklęta przez Boga. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam do siebie narastający wstręt i zaczęłam siebie nienawidzić.

Później przeczytałam kolejny fragment słów Boga: „Tożsamość, istota i usposobienie Boga są wzniosłe i czcigodne, ale On nigdy się nie popisuje. Bóg jest skromny i ukryty, by ludzie nie widzieli, czego dokonał, ale kiedy tak działa niespostrzeżenie, ludzkość jest nieustannie zaopatrywana, pielęgnowana i prowadzona – wszystko to jest zorganizowane przez Boga. Czyż to nie skrytość i skromność sprawiają, że Bóg nigdy tych rzeczy nie obwieszcza, nigdy o nich nie wspomina? Bóg jest skromny właśnie dlatego, że jest w stanie robić te rzeczy, ale nigdy o nich nie wspomina, nie obwieszcza ich ani nie dyskutuje o nich z ludźmi. Jakie masz prawo mówić o skromności, skoro nie jesteś zdolny do takich rzeczy? Nie zrobiłeś żadnej z nich, ale uparcie przypisujesz sobie zasługi – to się nazywa bezwstydność. Prowadząc ludzkość, Bóg wykonuje wielkie dzieło i panuje nad całym wszechświatem. Jego autorytet i władza są olbrzymie, nigdy jednak nie powiedział: »Moja moc jest niezwykła«. Pozostaje ukryty pośród wszystkich rzeczy, przewodzi wszystkim, odżywia i zaopatruje całą ludzkość, pozwalając jej trwać z pokolenia na pokolenie. Weźmy na przykład powietrze i światło słońca lub wszystkie materialne rzeczy niezbędne do ludzkiej egzystencji na ziemi – wszystkie nieustannie napływają. Nie ma żadnych wątpliwości, że Bóg zaopatruje człowieka. Gdyby szatan zrobił coś dobrego, czy ukryłby to i pozostał niedocenionym bohaterem? Nigdy. Podobnie w kościele są antychryści, którzy wcześniej podejmowali się niebezpiecznej pracy, porzucali różne rzeczy i znosili cierpienie, może nawet trafili do więzienia; są też tacy, którzy kiedyś w jakimś aspekcie przyczynili się do dzieła domu Bożego. Nigdy o tym nie zapominają, myślą, że zasługują na dożywotnie uznanie i że te rzeczy stanowią ich kapitał na całe życie – to tylko pokazuje, jak mali są ludzie! Ludzie doprawdy są mali, a szatan jest bezwstydny(Punkt siódmy: Są niegodziwi, podstępni i fałszywi (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Po przeczytaniu słów Boga poczułam wielki wstyd. Wcielony Bóg pokornie ukrywa się wśród zepsutych ludzi, po cichu dokonując dzieła zbawienia ludzkości, podlewając i odżywiając nas wszystkimi potrzebnymi prawdami. Bóg nigdy jednak nie ogłasza tego ludzkości i nie przypisuje sobie zasług za to, co robi. Jeśli chodzi o mnie, jestem niczym. Wystarczyło jednak, abym nawróciła kilka osób poprzez głoszenie im ewangelii, zdobyła trochę doświadczenia w pracy ewangelizacyjnej i nauczyła się powtarzać kilka słów i doktryn, żebym zaczęła myśleć, że jestem nie wiadomo kim, traktowała to jako zasługi i życiowe osiągnięcie, wszędzie się tym chwaląc, oraz zapragnęła, aby dowiedział się o tym cały świat. Byłam naprawdę nierozsądna i bezwstydna!

Później się zastanawiałam: „Jak mogę uniknąć wywyższania się i dawania świadectwa o samej sobie?”. W trakcie ćwiczeń duchowych przeczytałam następujące dwa fragmenty słów Boga: „Jaki więc sposób działania nie jest wywyższaniem siebie i świadczeniem o sobie samym? Jeśli popisujesz się i świadczysz o sobie w jakiejś konkretnej kwestii, osiągniesz taki rezultat, że niektórzy ludzie będą mieli o tobie wysokie mniemanie i będą cię wielbić. Ale jeśli się obnażysz i podzielisz się swoją samowiedzą dotyczącą tejże kwestii, będzie to miało inną naturę. Czyż nie jest to prawdą? Obnażanie się i mówienie o swojej samowiedzy to coś, czym powinno charakteryzować się zwykłe człowieczeństwo. Jest to pozytywna rzecz. Jeśli naprawdę znasz siebie i mówisz o swoim stanie dokładnie, autentycznie i precyzyjnie; jeśli mówisz o wiedzy, która jest całkowicie oparta na słowach Boga; jeśli ci, którzy cię słuchają, są umoralnieni i czerpią z tego korzyści i jeśli świadczysz o dziele Boga i wychwalasz Go, jest to niesieniem świadectwa o Bogu. Jeśli odkrywasz się i mówisz dużo o swoich mocnych stronach, o tym, jak cierpiałeś, płaciłeś cenę i wytrwałeś w swoim świadectwie, a w rezultacie ludzie mają o tobie wysokie mniemanie i wielbią cię, to jest to świadczenie o sobie. Musisz umieć odróżnić te dwa zachowania. Na przykład gdybyś miał wyjaśniać, jak słaby i zniechęcony byłeś w obliczu prób i jak po modlitwie i poszukiwaniu prawdy w końcu zrozumiałeś Bożą intencję, zyskałeś wiarę i wytrwałeś w swoim świadectwie, to byłoby to wywyższanie Boga i świadczenie o Nim. Absolutnie nie jest to popisywanie się i świadczenie o sobie. Dlatego też, czy popisujesz się i świadczysz o sobie, czy nie, zależy głównie od tego, czy mówisz o swoich prawdziwych doświadczeniach i czy osiągasz efekt świadczenia o Bogu; konieczne jest również przyjrzenie się temu, jakie przyświecają ci intencje i cele, gdy mówisz o świadectwie opartym na twoim doświadczeniu. Dzięki temu łatwo będzie rozpoznać, w jakie zachowania się angażujesz(Punkt czwarty: Wywyższają siebie i świadczą o sobie samych, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Kiedy niesiecie o Bogu świadectwo, powinniście przede wszystkim mówić o tym, jak Bóg sądzi i karci ludzi oraz jakim próbom ich poddaje, aby ich oczyszczać i zmieniać ich usposobienie. Powinniście także mówić o tym, ile zepsucia ujawniono w waszym doświadczeniu, ile wycierpieliście, jak wiele uczyniliście, by opierać się Bogu, oraz jak w końcu zostaliście przez Niego podbici. Mówcie o tym, ile posiadacie prawdziwej wiedzy na temat Bożego dzieła, jak powinniście nieść o Nim świadectwo i jak powinniście się Mu odpłacić za Jego miłość. Włóżcie w swoje słowa treść i ujmujcie ją w prosty sposób. Nie mówcie o pustych teoriach. Mówcie w sposób przyziemny, mówcie z serca. Tak powinniście doświadczać rzeczy. Nie uzbrajajcie się w pozornie głębokie, puste teorie, by się popisywać. Wygląda to dość arogancko i nierozsądnie. Powinniście mówić więcej o realnych rzeczach z własnego, rzeczywistego doświadczenia i więcej mówić z serca – to właśnie przynosi najwięcej korzyści innym i to jest najbardziej odpowiednie dla ich oczu(Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga zrozumiałam, że aby uniknąć wywyższania się i dawania świadectwa o sobie samym, należy bardziej się otworzyć, ujawnić każdemu swoje prawdziwe ja, a także szczerze omawiać ujawnione przez siebie zepsucie i słabości, zrozumienie samego siebie oraz sposób w jaki praktykuje się prawdę, aby rozwiązywać problemy. Trzeba omawiać wszystkie te sprawy otwarcie, absolutnie nic nie ukrywając. Gdy to pojęłam, otworzyłam się przed braćmi i siostrami, mówiąc: „Gdy wykonywaliśmy razem obowiązki, zawsze się wywyższałam i popisywałam, mówiąc o tym, ile osób nawróciłam dzięki głoszeniu ewangelii i jaki wkład wniosłam do pracy ewangelizacyjnej w nadziei, że wszyscy będziecie mnie wielbić i podziwiać. Teraz widzę, że w ogóle nie wykonywałam swoich obowiązków. Czyniłam zło! Bóg wyraża prawdę. Ja omawiałam jedynie moje niewielkie zrozumienie i postrzeganie. Czy naprawdę miałam czym się chwalić? Mimo to robiłam wszystko, żeby ludzie mnie szanowali i podziwiali. Miałam obsesję na punkcie statusu i byłam naprawdę arogancka!”. Słysząc to, jedna z sióstr powiedziała: „Masz rację. Naprawdę cię szanowaliśmy”. Brat, który wcześniej ze mną pracował, dodał: „W tamtym czasie wiele osób cię podziwiało, a ja miałem poczucie, że jestem niczym”. Zasmuciło mnie to i powiedziałam: „Byłam straszną hipokrytką i pokazywałam tylko swoją dobrą stronę. Prawda jest taka, że kiedy praca nie przynosiła żadnych rezultatów, byłam dosyć zniechęcona, ale nie miałam odwagi nic powiedzieć, bo bałam się, że wszyscy będziecie patrzeć na mnie z góry”. Długo rozmawialiśmy, a gdy skończyliśmy, poczułam w sercu wyzwolenie. Od tego czasu, ilekroć wchodziłam w interakcje z braćmi i siostrami, zaczynałam od skupienia się na zbadaniu swoich intencji i przejawów, a ilekroć chciałam się popisać, szybko się przeciwko temu buntowałam i sama siebie korygowałam, świadomie wywyższając Boga i niosąc o Nim świadectwo. W trakcie omówień na zgromadzeniach niczego już nie ukrywałam i ujawniałam przed wszystkimi swoje prawdziwe ja. Kiedy bracia i siostry napotykali problemy, skupiałam się na znalezieniu słów Boga, które mogłabym z nimi omówić, zachęcając ich aby więcej modlili się do Boga i na Nim polegali. Gdy praktykowałam w ten sposób, bracia i siostry na tym korzystali i wyciągali z tego naukę, a ja czułam w sercu spokój i pewność.

Patrząc wstecz, widzę, że że gdybym nie przeczytała dokumentów dotyczących wydalenia antychrystów, nie wiedziałabym, jak się nad sobą zastanowić i siebie poznać. To okoliczności zaaranżowane przez Boga w porę powstrzymały mnie przed pójściem w stronę zła. W przyszłości będę we wszystkim praktykowała wywyższanie Boga i dawanie o Nim świadectwa, skupiała się na dążeniu do prawdy i zastanawianiu się nad sobą, a także sumiennie stała w pozycji istoty stworzonej, dobrze wykonując swój obowiązek.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze