Szkolenie innych mnie obnażyło

01 sierpnia 2025

Autorstwa Logan, Korea Południowa

Zajmuję się w kościele produkcją materiałów wideo. W związku z coraz większym obciążeniem pracą do naszego zespołu dołączyło kilkoro nowych braci i sióstr. Kierownik poprosił mnie, abym wyszkolił ich w zdobywaniu specjalistycznych umiejętności, a także odpowiednio koordynował i organizował ich pracę. Gdy się o tym dowiedziałem, poczułem pewien opór, myśląc: „Moje własne zadania już i tak wymagają ode mnie czasu i wysiłku, a teraz mam na dodatek szkolić innych? Czy nie pochłonie to jeszcze więcej czasu i energii? Co kierownik sobie o mnie pomyśli, jeśli opóźni to moją własną pracę i nie uda mi się wykonać zaplanowanych zadań? Czy nie stwierdzi, że się obijam w obowiązkach, a efektywność mojej pracy jest gorsza niż nowych braci i sióstr? To byłoby takie upokarzające! Czy z czasem nie zacznie rozważać mojego zwolnienia w związku ze słabymi wynikami pracy? Kierownik nie widzi, ile robię za kulisami. Widocznym efektem mojej pracy jest to, ile materiałów wideo jestem w stanie wyprodukować każdego miesiąca. Po prostu nie opłaci mi się poświęcać zbyt dużo czasu i energii na szkolenie innych i opóźniać przygotowanie własnych materiałów wideo”. Nieważne, jak o tym myślałem, wciąż miałem poczucie, że będzie to dla mnie niekorzystne. Potem jednak pomyślałem, że dłużej wykonuję te obowiązki i rozumiem więcej zasad, więc gdybym odmówił wzięcia na siebie tego zadania, naprawdę świadczyłoby to o moim braku sumienia. Niechętnie więc się zgodziłem.

Potem, kiedy bracia i siostry mieli problemy w pracy i przychodzili do mnie, aby porozmawiać i znaleźć rozwiązania, z całych sił starałem się im pomóc. Po jakimś czasie jedna z sióstr została przeniesiona do innych obowiązków. Podczas sprawdzania wyprodukowanego przez nią wideoklipu wykryte zostały pewne problemy i musiałem się nimi zająć. Na początku udało mi się do tego właściwie podejść, ale ponieważ materiał zawierał mnóstwo błędów, ich poprawianie zajęło mi dużo czasu. Zauważyłem, że w tym czasie pozostali bracia i siostry stworzyli już kilka wideoklipów, podczas gdy ja nie skończyłem nawet jednego. Zdenerwowałem się i pomyślałem: „Ci bracia i siostry dopiero zaczęli się szkolić. Rozwijanie ich zajęło mi już sporo czasu. Teraz muszę zajmować się cudzymi problemami, które nie zostały rozwiązane. W tym tempie na pewno nie uda mi się wyrobić miesięcznej normy. Co inni sobie wówczas o mnie pomyślą? Muszę bardziej się skupić na moich własnych wideoklipach”. W związku z tym nie włożyłem zbyt wiele wysiłku w poprawienie materiału zrealizowanego przez tamtą siostrę. Później, gdy kierownik sprawdził wideoklip, odkrył w nim wiele problemów i kazał mi go jeszcze raz przerobić. Poczułem się bardzo poirytowany, a nawet nieco skrzywdzony. Pomyślałem: „To nie ja przygotowywałem ten materiał. Dlaczego każesz mi spędzać tyle czasu na jego poprawienie? Nie tylko wymaga to ode mnie całkiem sporo dodatkowego wysiłku, ale też opóźnia moją własną pracę!”. Z takiem pełnym oporu nastawieniem poprawiłem ten materiał wideo w kilku miejscach, ale nie osiągnąłem pożądanego rezultatu. W końcu kierownik kazał mi przestać nad nim pracować. Chociaż trochę się tym zdenerwowałem, nie wziąłem sobie tego do serca. Zamiast tego pomyślałem: „To dobrze, że nie muszę go poprawiać. Dzięki temu nie zajmie mi to czasu i będę mógł skupić się na własnej pracy”. Potem zakopałem się we własnej pracy. Kiedy bracia i siostry przychodzili do mnie, aby porozmawiać o swoich problemach, udzielałem im jedynie krótkich i prostych odpowiedzi, nie zastanawiając się, czy wszystko zrozumieli i czy wiedzą, co dalej robić. W tamtym okresie biernie podchodziłem do swoich obowiązków i nie miałem poczucia brzemienia, a w tworzonych przeze mnie materiałach wideo ciągle pojawiały się problemy. Czułem się bardzo sfrustrowany, ale się nad sobą nie zastanawiałem. Któregoś dnia jedna z sióstr zwróciła mi uwagę: „Zauważyłam, że ostatnio w ogóle nie wkładasz serca w swoją pracę. Nie koordynujesz i nie organizujesz też właściwie pracy nowych braci i sióstr”. Słysząc jej słowa, mimowolnie odparowałem: „Ja też mam dużo na głowie. Jak mam zajmować się każdym aspektem pracy?”. Widząc mój opór, siostra mnie upomniała: „Nie możesz myśleć tylko o własnych interesach i opóźniać całej pracy”. Chciałem dalej się wykłócać i narzekać, ale nagle sobie uświadomiłem, że upomnienie siostry pochodzi od Boga, więc powinienem je przyjąć i zastanowić się nad sobą, dlatego już nic więcej nie powiedziałem. Im więcej o tym potem myślałem, tym lepiej rozumiałem, że siostra miała rację. Skoro wziąłem na siebie tę pracę, musiałem wypełniać swoje obowiązki, a nie skupiać się tylko na własnych interesach. Zastanawiałem się też, czy powodem, dla którego nie czułem, że Bóg mi przewodzi i mnie prowadzi, i w związku z tym w mojej pracy pojawiały się kolejne problemy, było to, że moja postawa wobec obowiązków wzbudziła w Bogu wstręt. Czułem, że dalsze postępowanie w ten sposób jest niebezpieczne, więc pomodliłem się do Boga: „Boże, za dzisiejszym upomnieniem siostry kryły się Twoje dobre intencje. Jestem gotowy zmienić się na lepsze i właściwie się nad sobą zastanowić. Proszę, oświeć mnie, abym potrafił siebie poznać”.

Później przeczytałem następujący fragment słów Boga: „W skład człowieczeństwa powinno wchodzić zarówno sumienie, jak i rozum. Są to najbardziej fundamentalne i najważniejsze składniki. Jakiego rodzaju osobą jest ktoś, kto nie ma sumienia i komu brakuje rozumu, jaki charakteryzuje zwykłe człowieczeństwo? Mówiąc ogólnie, jest to ktoś, komu brakuje człowieczeństwa, czyje człowieczeństwo jest bardzo kiepskiej jakości. Zagłębiając się w szczegóły, jakie przejawy utraconego człowieczeństwa taka osoba ukazuje? Spróbujcie przeanalizować, jakie cechy charakteru można znaleźć u takich ludzi i jak konkretnie się one przejawiają. (Są egoistyczni i podli). Egoistyczni i podli ludzie są powierzchowni w swoich działaniach i zdystansowani od rzeczy, które nie dotyczą ich osobiście. Nie biorą pod uwagę interesów domu Bożego ani nie uwzględniają intencji Boga. Nie biorą na siebie ciężaru wykonywania swoich obowiązków czy dawania świadectwa o Bogu i nie mają poczucia odpowiedzialności. O czym myślą, ilekroć coś robią? Najpierw zastanawiają się tak: »Czy Bóg będzie wiedział, jeśli to zrobię? Czy jest to widoczne dla innych ludzi? Jeśli inni ludzie nie widzą, że wkładam w to cały wysiłek i pracuję niestrudzenie, a Bóg też tego nie widzi, to nie ma sensu wkładać w to takiego wysiłku i cierpieć«. Czy to nie jest skrajnie egoistyczne? Jest to również bardzo niegodziwy rodzaj intencji. Kiedy takie osoby myślą i postępują w ten sposób, czy ich sumienie odgrywa w tym jakąkolwiek rolę? Czy czuje się obciążone? Nie, ich sumienie nie odgrywa żadnej roli i nie jest obciążone(Oddając serce Bogu, można pozyskać prawdę, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych zrozumiałem, że niektórzy ludzie, gdy coś ich spotyka, biorą pod uwagę tylko własne interesy, myślą o tym, czy mogą się wyróżnić, wyrobić sobie nazwisko albo coś zyskać, i są gotowi działać tylko wtedy, gdy przyniesie im to korzyść. Jeśli nie, uważają, że to nie ich problem, trzymają się od tego z daleka i robią wszystko niedbale. Wykonując swoje obowiązki, nie mają poczucia brzemienia ani odpowiedzialności i w ogóle nie biorą pod uwagę pracy kościoła. Tacy ludzie są samolubni i podli, a także pozbawieni sumienia i rozumu. Po przeczytaniu słów Bożych poczułem się bardzo zasmucony. Byłem dokładnie taką osobą, jaką obnaża Bóg – wyjątkowo samolubną. We wszystkim, co robiłem, myślałem tylko o sobie i w ogóle nie brałem pod uwagę intencji Boga. Bracia i siostry dopiero zaczęli się szkolić w produkcji materiałów wideo, nie opanowali jeszcze zasad czy umiejętności i potrzebowali więcej czasu, żeby wszystko ogarnąć. Zdani na siebie mogliby zboczyć z drogi i wykorzystywać nieskuteczne metody, a ponieważ ja wykonywałem te obowiązki dłużej i rozumiałem pewne zasady, pomaganie im w jak najszybszym zaznajomieniu się z pracą i zrozumieniu zasad było moją odpowiedzialnością i moim obowiązkiem. Ja jednak troszczyłem się wyłącznie o swoje własne zyski i straty, obawiając się, że jeśli poświęcę czas i energię na szkolenie innych, opóźnię swoją pracę. Gdyby inni zrealizowali więcej materiałów ode mnie, nie tylko ucierpiałaby na tym moja duma, ale mógłbym także zostać przycięty. Gdy to przemyślałem, doszedłem do wniosku, że jest to trudne i niewdzięczne zadanie, i w głębi duszy nie chciałem się tym zajmować. Kiedy zorientowałem się, że poprawianie czyjegoś wideoklipu zajmuje mi dużo czasu, czułem opór i poirytowanie. Miałem wrażenie, że nie ma to nic wspólnego z moją pracą. Nawet gdybym zrobił to dobrze, nie miałoby to wpływu na moje wyniki, więc skupiłem się po prostu na własnych zadaniach i produkcji większej liczby wysokiej jakości materiałów wideo, aby zabezpieczyć swoją pozycję w zespole, bo takie podejście wydawało się bardziej realistyczne. Dlatego poprawiłem wideoklip siostry szybko i pobieżnie. W rezultacie nie rozwiązałem występujących w nim problemów i ostatecznie kierownik kazał mi przestać wprowadzać poprawki. Nie poczułem się wówczas winny ani zmartwiony. Miałem raczej wrażenie, że pozbyłem się brzemienia, myśląc, że nie muszę się już dłużej martwić o opóźnienia w mojej pracy. Zastanawiając się nad tym, co przejawiłem, zdałem sobie sprawę, jaki byłem samolubny oraz kompletnie pozbawiony sumienia i rozumu!

Później przeczytałem fragment słowa Bożego i zyskałem pewne zrozumienie siebie. Bóg Wszechmogący mówi: „Niektórzy ludzie zawsze gonią za sławą, zyskiem i własnym interesem. Niezależnie od tego, jaką kościół przydzieli im pracę, zawsze się wahają, myśląc: »Czy to przyniesie mi korzyść? Jeśli tak, zrobię to; jeśli nie, nie biorę się za to«. Taka osoba nie praktykuje prawdy – więc czy może dobrze wypełniać swój obowiązek? Zdecydowanie nie. Nawet jeśli nie uczyniłeś zła, nadal nie jesteś osobą, która praktykuje prawdę. Jeśli nie dążysz do prawdy, nie kochasz pozytywnych rzeczy i niezależnie od tego, co cię spotyka, dbasz tylko o własną reputację i status, własne korzyści i o to, co jest dla ciebie dobre, to jesteś osobą, która kieruje się wyłącznie własnym interesem, jest samolubna i nikczemna. Taka osoba wierzy w Boga, aby uzyskać coś dobrego lub korzystnego dla siebie, a nie po to, aby zdobyć prawdę lub zbawienie Boże. Dlatego ludzie tego rodzaju są niedowiarkami. Ludzie, którzy naprawdę wierzą w Boga, to ci, którzy potrafią szukać prawdy i praktykować ją, uznają bowiem w swoich sercach, że Chrystus jest prawdą i że powinni słuchać słów Boga i wierzyć w Boga tak, jak On tego wymaga. Trudno ci będzie praktykować prawdę, gdy jeśli coś ci się przydarza, zwracasz uwagę na własną reputację, status i wizerunek. W takiej sytuacji, ci, którzy kochają prawdę, dzięki modlitwie, poszukiwaniom, refleksji nad sobą i zyskaniu samoświadomości, będą mogli porzucić to, co leży w ich własnym interesie lub jest dla nich dobre, praktykować prawdę i podporządkować się Bogu. Tacy ludzie są tymi, którzy naprawdę wierzą w Boga i miłują prawdę. Jakie konsekwencje występują, gdy ludzie zawsze myślą o własnym interesie, gdy zawsze starają się chronić własną dumę i próżność, gdy ujawniają zepsute usposobienie, ale nie szukają prawdy, aby je skorygować? Wówczas nie mają oni wejścia w życie, brakuje im prawdziwego świadectwa opartego na doświadczeniu. A to jest niebezpieczne, prawda? Jeśli nigdy nie praktykujesz prawdy, jeśli brak ci jakiegokolwiek świadectwa opartego na doświadczeniu, to w odpowiednim czasie zostaniesz ujawniony i wyeliminowany. Jaki jest w domu Bożym pożytek z ludzi bez świadectwa opartego na doświadczeniu? Z pewnością wykonają źle każdy obowiązek i nie potrafią niczego zrobić poprawnie. Czy nie są po prostu śmieciami?(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Byłem dokładnie w takim stanie. Wykonując obowiązki, brałem pod uwagę wyłącznie swoje własne interesy. Kiedy widziałem, że szkolenie innych i pomaganie im w rozwiązywaniu problemów w pracy wymaga dokładnego przemyślenia i dużo czasu, miałem poczucie, że opóźni to postępy mojej własnej pracy oraz zaszkodzi mojej dumie i statusowi, więc nie chciałem płacić za to ceny. Kiedy bracia i siostry napotykali problemy w pracy i zwracali się do mnie o pomoc, nie chciałem zawracać sobie nimi głowy i udzielałem jedynie zdawkowych odpowiedzi, żeby ich zbyć. Kiedy w poprawianych przeze mnie wideoklipach ciągle pojawiały się problemy, nie szukałem zasad, aby je rozwiązać, ale chciałem jak najszybciej zakończyć produkcję. To, co przejawiałem, a także moje zachowanie niczym się nie różniło od zachowania niewierzących. Niewierzący biorą pod uwagę tylko swoje własne interesy i nie kiwają palcem, jeśli nie mogą czegoś ugrać. Chwytają się wszystkiego, co przynosi im korzyść, stosując ekstremalne środki, aby coś zyskać, nawet jeśli szkodzi to interesom innych. Gdy widzą jednak, że coś nie przyniesie im korzyści, w ogóle się tym nie przejmują i jak najdalej to od siebie odsuwają. Nie szukają niczego poza zyskiem. Chociaż wierzyłem w Boga, codziennie czytałem słowa Boże i wykonywałem swoje obowiązki, w moim sercu nie było miejsca dla Boga. Gdy coś mnie spotykało, nie szukałem prawdy i jej nie praktykowałem. Brałem pod uwagę tylko to, czy nie ucierpi na tym moja duma i czy będę w stanie chronić swoje osobiste interesy. Wszystkie moje myśli i działania skupiały się na maksymalizacji własnych korzyści, tak jakby to, czy praca kościoła poniesie straty, nie miało ze mną nic wspólnego. Nie byłem nawet godzien nazywać się członkiem domu Bożego. Mając takie podejście do obowiązków, nawet gdybym co miesiąc wykonywał swoje zadania na czas, nie mógłbym zyskać aprobaty Boga. Wzbudziłbym w nim tylko wstręt i nienawiść. Myśląc o tym, zacząłem się bać, ponieważ zdałem sobie sprawę, że takie postępowanie jest dla mnie bardzo niebezpieczne.

Potem przeczytałem kolejne dwa fragmenty słów Bożych, które głęboko mnie poruszyły. Bóg mówi: „Jaki jest standard, według którego czyny i zachowania człowieka są osądzane jako dobre bądź złe? Polega on na tym, czy w swoich myślach, w tym, co przejawiają, i w swoich działaniach, ludzie posiadają świadectwo wcielania prawdy w życie i urzeczywistniania prawdorzeczywistości. Jeśli nie masz tej rzeczywistości lub tego nie urzeczywistniasz, to bez wątpienia jesteś złoczyńcą. Jak Bóg postrzega złoczyńców? Dla Boga twoje myśli i uczynki nie niosą świadectwa o Nim ani nie upokarzają szatana i nie pokonują go, a zamiast tego przynoszą wstyd Bogu i mają mnóstwo oznak hańby, którą splamiłeś Boga. Wcale nie składasz świadectwa o Bogu, nie ponosisz kosztów dla Niego ani nie wypełniasz swoich powinności i zobowiązań wobec Boga. Zamiast tego działasz dla własnego dobra. Co to znaczy »dla własnego dobra«? Mówiąc dokładnie, oznacza to działanie na rzecz szatana. Dlatego też na koniec Bóg powie: »Odstąpcie ode mnie wy, którzy czynicie nieprawość«. W oczach Boga to, co zrobiłeś, nie będzie postrzegane jako dobre uczynki, tylko jako złe. Twoje postępowanie nie tylko nie zyska aprobaty Boga, lecz będzie potępione. Co ma nadzieję zyskać osoba z takiej wiary w Boga? Czy taka wiara w końcu nie pójdzie na marne?(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Jeśli nie wykonujesz dobrze swoich obowiązków, tylko cały czas starasz się wyróżniać i ciągle usiłujesz zabiegać o status, być lepszym od innych i błyszczeć, walcząc o swoją reputację i interesy, to czy, żyjąc w tym stanie, nie jesteś tylko robotnikiem? Jeśli chcesz, możesz wykonywać pracę, ale możliwe, że zostaniesz zdemaskowany, zanim twoja praca dobiegnie końca. Kiedy ludzie zostają zdemaskowani, nadchodzi dzień, w którym spotyka ich potępienie i eliminacja. Czy można odwrócić ten wynik? Nie jest to łatwe; może być tak, że Bóg już o nim zadecydował, a w takim przypadku te osoby będą w tarapatach. Ludzie zwykle popełniają wykroczenia, ujawniają zepsute usposobienie i popełniają kilka drobnych błędów lub zaspokajają swoje egoistyczne pragnienia, mówią z ukrytymi pobudkami i angażują się w oszustwa, ale dopóki nie zaburzą ani nie zakłócą pracy kościoła, nie narobią wielkiego bałaganu, nie obrażą Bożego usposobienia czy nie doprowadzą do żadnych w oczywisty sposób niepomyślnych konsekwencji, dopóty nadal będą mieli szansę na okazanie skruchy. Czy jednak nadal mogą się odkupić, jeśli popełnią jakieś wielkie zło lub spowodują potężną katastrofę? Dojście do tego punktu jest bardzo niebezpieczne dla osoby, która wierzy w Boga i wypełnia swój obowiązek(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych zyskałem lepsze zrozumienie swoich problemów. Z pozoru wykonywałem swoje obowiązki, płaciłem cenę i chciałem szybko produkować więcej wideoklipów. Jednak w moich intencjach i motywach nie chodziło o praktykowanie prawdy i zadowolenie Boga, ale o utrzymanie dumy i statusu, aby wzbudzić w innych podziw i zyskać aprobatę kierownika. Dlatego jeśli chodziło o zadania, dzięki którym mogłem się popisać i osiągnąć wyniki, które zostaną zauważone przez kierownika, wkładałem w nie dużo wysiłku. Jeśli jednak chodziło o zadania, w których nie mogłem się wykazać, nawet jeśli były one kluczowe i ważne dla kościoła, niechętnie je wykonywałem, a gdy już to robiłem, podchodziłem do nich powierzchownie. Wykonując swoje obowiązki, brałem pod uwagę tylko to, jak postrzegają mnie inni, starając się im przypodobać i dobrze przed nimi wypaść. Nie obchodziło mnie, czy praca kościoła zostanie opóźniona. Nie wypełniałem obowiązku istoty stworzonej, lecz realizowałem swój własny plan. Istotą tego, jak wykonywałem swoje obowiązki, było czynienie zła! W tym momencie stało się dla mnie jeszcze bardziej oczywiste, że powodem, dla którego ostatnio popełniałem w swoich obowiązkach tyle błędów, było to, że mój stosunek do nich wzbudzał w Bogu wstręt, a Duch Święty we mnie nie działał, zaburzając moje myśli, przez co nie potrafiłem przejrzeć spraw na wylot. Nie potrafiłem nawet w pełni zrozumieć sugestii braci i sióstr. Zachowywałem się jak dureń – otępiały i głupi, z ciemnym i tonącym sercem – motywowany do dalszej pracy jedynie przez entuzjazm i siłę woli. Ponieważ wideoklipy, które produkowałem, wymagały ciągłych poprawek, bracia i siostry musieli odkładać swoją pracę na bok i poświęcać dużo czasu, aby mi pomagać. Nie tylko nie wypełniałem swoich obowiązków, ale dodatkowo marnowałem ich czas. W rezultacie niepostrzeżenie opóźniałem postępy w pracy. Co więcej, gdy sprawdzałem wideoklip, nad którym siostra tak ciężko pracowała, z powodu mojej nieodpowiedzialności nie tylko nie dokonałem odpowiednich poprawek, ale także stworzyłem jeszcze więcej problemów. Moja praca przyniosła efekt przeciwny do zamierzonego! Kiedyś myślałem, że tylko antychryści i źli ludzie popełniają złe uczynki oraz zakłócają i zaburzają pracę kościoła i że ja nigdy bym się tak nie zachował. Tymczasem okazało się, że były to tylko moje własne wyobrażenia i przypuszczenia. Dążąc do sławy, statusu i osobistych interesów w trakcie wykonywania obowiązków, nie mogłem się powstrzymać od zakłócania pracy kościoła i czyniłem zło. Tylko dążąc do prawdy i rozprawiając się z moimi zepsutymi skłonnościami, mogę osiągnąć rezultaty w moich obowiązkach. Modliłem się więc do Boga, prosząc Go, aby mnie prowadził i pomógł mi rozprawić się z moimi zepsutymi skłonnościami.

Później przeczytałem kolejny fragment słów Boga i znalazłem ścieżkę praktyki. Bóg mówi: „Ci, którzy są zdolni wcielać prawdę w życie, potrafią zaakceptować Bożą kontrolę nad działaniami, które podejmują. Kiedy zaakceptujesz Bożą kontrolę, twoje serce będzie na właściwym miejscu. Jeśli robisz coś tylko po to, by inni to widzieli i zawsze chcesz zyskać pochwały i podziw innych ludzi, lecz nie akceptujesz Bożej kontroli, to czy Bóg nadal jest w twoim sercu? Tacy ludzie nie mają bogobojnego serca. Nie rób wszystkiego tylko dla własnego dobra i nie myśl ciągle o własnych korzyściach, nie bierz pod uwagę ludzkich interesów i nie zważaj na własną dumę, reputację i status. Musisz brać pod uwagę przede wszystkim interesy domu Bożego i uczynić z nich swój priorytet. Powinieneś mieć wzgląd na Boże intencje i zacząć od zastanowienia się, czy w to, jak wykonywałeś swój obowiązek, nie zakradły się jakieś nieczystości, czy byłeś lojalny, czy uniosłeś swoją odpowiedzialność i czy dałeś z siebie wszystko; a także czy myślałeś wyłącznie o swoich obowiązkach i pracy kościoła. Musisz przemyśleć te rzeczy. Jeśli będziesz często o nich myślał i zrozumiesz je, łatwiej ci będzie dobrze wykonywać swój obowiązek(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ten fragment słów Bożych uświadomił mi, że, gdy wykonujemy nasze obowiązki, praktykowanie prawdy i przyjmowanie Bożego nadzoru jest niezwykle istotne. W obliczu sytuacji, które dotykają naszych osobistych interesów, powinniśmy świadomie buntować się przeciwko własnym myślom, a także nie brać pod uwagę naszej dumy i statusu. Zamiast tego powinniśmy modlić się do Boga i zastanawiać się, jak postępować, aby Go zadowolić i przynieść pożytek pracy kościoła. Potem powinniśmy szukać prawdozasad, praktykować je i w nie wkraczać. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zacząłem wykonywać swoje obowiązki, nie potrafiłem pojąć zasad, ale dzięki oświeceniu i przewodnictwu Boga, a także praktycznej pomocy oraz wskazówkom braci i sióstr stopniowo zacząłem rozumieć niektóre zasady i opanowałem umiejętności związane z produkcją materiałów wideo. Wszystko to była Boża miłość. Niektórzy bracia i siostry dopiero zaczęli praktykować wykonywanie swoich obowiązków i nie rozumieli jeszcze zasad. Powinienem był wziąć pod uwagę intencje Boga i nauczyć ich wszystkiego, co rozumiałem i pojmowałem. To był podstawowy obowiązek, który powinienem był wypełnić. Co więcej, gdy zrozumieliby już zasady, a ich obowiązki zaczęłyby przyności rezultaty, ogólna efektywność pracy kościoła uległaby poprawie, co byłoby o wiele bardziej wartościowe i skuteczne, niż gdybym sam wykonywał swoją pracę. Powierzając mi zadanie wyszkolenia braci i sióstr, aby zdobyli specjalistyczne umiejętności, kierownik opierał się także na ocenie tego, jak wykonuję swoje obowiązki. Zajmuję się tym już dłuższy czas i dość dobrze znam wszystkie procesy oraz umiejętności, dlatego dobrze radzę sobie w swojej pracy. Skoordynowanie i zaplanowanie czasu, aby pomóc braciom i siostrom w rozwiązywaniu problemów w ich pracy, nie powinno więc stanowić dla mnie problemu. Co więcej, gdybym w trakcie współpracy doszedł do wniosku, że naprawdę nie jestem w stanie wziąć na siebie tego zadania ze względu na niewystarczające zdolności czy potencjał i możliwe opóźnienia i negatywne skutki dla mojej pracy, mógłbym otwarcie zgłosić to kierownikowi, żeby w zależności od potrzeb pracy mógł wprowadzić stosowne zmiany. Ja jednak byłem zbyt samolubny i podły, nie chciałem poświęcać czasu na pracę innych, zawsze stawiałem opór i nie chciałem współpracować w sposób właściwy, a tym samym opóźniałem pracę. Gdy sobie to wszystko uświadomiłem, skorygowałem swój sposób myślenia i aktywnie przyglądałem się problemom w pracy innych. W obliczu trudności wspólnie szukaliśmy rozwiązań.

Któregoś razu jeden z braci miał pewne trudności przy produkcji wideoklipu i zwrócił się do mnie o pomoc. Ja też miałem pracę do wykonania, więc czułem się wewnętrznie rozdarty i myślałem: „Materiał, nad którym pracuje brat, jest pilny, i wiem, że powinienem najpierw mu pomóc, ale jego produkcja jest bardzo skomplikowana i będzie wymagała dużo czasu i wysiłku. Nawet jeśli jego wideoklip wyjdzie naprawdę dobrze, nikt nie będzie wiedział, że mu w tym pomogłem, a na dodatek opóźni to moją pracę”. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że znów biorę pod uwagę własne interesy. Pomodliłem się więc do Boga i zbuntowałem się przeciwko sobie. Ponieważ materiał wideo przygotowywany przez tego brata był pilny, musiałem w pierwszej kolejności pomóc mu go skończyć. Mając to na względzie, odłożyłem na bok swoją pracę i pomogłem bratu przy jego wideoklipie. Praktykując w ten sposób, czułem w sercu spokój. Prawda jest taka, że szkoląc innych, także wiele zyskałem. Chociaż wykonywałem ten obowiązek od długiego czasu, nadal miałem jedynie powierzchowne zrozumienie wielu prawdozasad i często sztywno trzymałem się przepisów, a kiedy inni napotykali w swojej pracy problemy i zwracali się do mnie o pomoc, nierzadko nie potrafiłem ich przejrzeć i znaleźć rozwiązania. Modląc się do Boga, a także badając i omawiając te problemy z braćmi i siostrami, bezwiednie zyskałem coraz jaśniejsze i głębsze zrozumienie pewnych zasad, a moje umiejętności w zakresie produkcji materiałów wideo również uległy poprawie. Wcześniej, gdy wykonywałem swoje obowiązki, zawsze się ociągałem i nie chciałem robić postępów. Nie poświęcałem wystarczającej uwagi na podsumowanie odchyleń w pracy i poszukiwanie zasad, aby sobie z nimi radzić. Dzięki temu, że kierownik polecił mi przeszkolenie braci i sióstr, zacząłem nieustannie poszukiwać i zastanawiać się, jak pomóc im rozwiązać problemy. Zyskałem też poczucie brzemienia w trakcie wykonywania obowiązków, porzucając postawę, która polegała na zadowalaniu się obecną sytuacją i niedążeniu do poprawy. To dzięki wykonywaniu tych obowiązków zdałem sobie z tego wszystkiego sprawę i nieco zyskałem. Bogu niech będą dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Hańba z mojej przeszłości

Autorstwa Li Yi, ChinyW sierpniu 2015 roku moja rodzina i ja przeprowadziliśmy się do Sinciangu. Przed przeprowadzką słyszałam, że...

Połącz się z nami w Messengerze