Wyjątkowe doświadczenie w młodości
W 2002 roku, gdy miałem 18 lat, przyjąłem dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. W lipcu 2004 roku brat Wang Cheng i ja zostaliśmy aresztowani przez policję podczas głoszenia ewangelii w innej prowincji. Wtedy myślałem sobie: „Przecież tylko głosimy ewangelię, nie złamaliśmy prawa. Poza tym jestem młody, więc policja raczej nic mi nie zrobi. Pewnie mnie tylko przesłuchają, a potem wypuszczą”. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy przywieziono nas na komisariat, oficer uderzył ręką w stół i zaczął mnie zaciekle przesłuchiwać: „Nazwisko! Gdzie mieszkasz? Kto ci kazał przyjść? Komu głosiłeś ewangelię?”. Kiedy nie odpowiadałem, uderzył mnie dwa razy w twarz tak mocno, że aż zadzwoniło mi w uszach, i powiedział, że głosząc ewangelię, zakłócamy porządek społeczny i łamiemy prawo. To mnie rozwścieczyło i pomyślałem: „To niedorzeczne! Głosimy ewangelię, bo chcemy, aby ludzie byli dobrzy i podążali właściwą drogą. Jak można mówić, że to zakłócanie porządku społecznego?”. Ale widząc okrucieństwo policjantów wiedziałem, że nie ma sensu z nimi dyskutować, więc nic nie powiedziałem. Później zakuli Wanga Chenga i mnie w kajdanki i wsadzili do samochodu policyjnego. W drodze byłem bardzo niespokojny. Bardzo się bałem, że na miejscu będą mnie bić i torturować. Gdybym nie wytrzymał trudów i stał się judaszem, nie tylko obraziłbym Boże usposobienie, ale także przeze mnie więcej braci i sióstr zostałoby aresztowanych i cierpieliby takie same męki jak ja. W duszy raz za razem modliłem się do Boga: „Boże, tak bardzo się boję. Proszę, chroń mnie, daj mi pewność i siłę”. Po modlitwie poczułem się trochę spokojniejszy.
Zabrali nas do miejskiego biura śledczego. Podczas przeszukania jeden z funkcjonariuszy znalazł przy mnie pager i uznał, że muszę być przywódcą. Kiedy to usłyszałem, pomyślałem: „Jeśli uważają mnie za przywódcę, to chyba tak łatwo mnie nie wypuszczą”. Widząc, że nic nie powiedziałem, policjant o nazwisku Zhao powiedział z beznamiętnym uśmiechem: „Ciekawe, jak długo wytrzymasz, jeśli nie powiesz nam, co wiesz!”. Kopnął mnie kilka razy, wyzywając przy tym, a potem bardzo mocnym ciosem w klatkę piersiową pozbawił mnie tchu. Uderzył i kopnął mnie jeszcze kilka razy, że aż zatoczyłem się dwa metry do tyłu i prawie upadłem. Znosiłem ten ból w milczeniu i nie odezwałem się ani słowem. W końcu się zmęczył, przestał mnie bić i powiedział stanowczo: „Jeśli nie zaczniesz mówić, posadzimy cię na tygrysim krześle i poczęstujemy pałką elektryczną!”. Byłem naprawdę przerażony. Czułem ból od kopnięć i ciosów. Nie wiedziałem, czy zniosę przypięcie do tygrysiego krzesła i rażenie prądem, więc w duszy raz za razem modliłem się do Boga: „Boże, proszę, chroń moje serce i dodaj mi pewności siebie i odwagi. Chce polegać na Tobie, by wytrwać. Nigdy nie będę jak Judasz”. Potem przypomniałem sobie pewne słowa Boga Wszechmogącego: „Nie powinieneś obawiać się tego czy tamtego; bez względu na to, ilu trudom i niebezpieczeństwom miałbyś stawić czoła, potrafisz zachować spokój przed Moim obliczem, niczym nie niepokojony, tak aby Moja wola mogła się wypełnić w niezakłócony sposób. Jest to twój obowiązek. (…) Nadszedł czas, żebym poddał cię próbie – czy okażesz Mi swoją wierność? Czy będziesz wiernie podążał za Mną aż do końca drogi? Nie obawiaj się; z Moją pomocą, któż mógłby stanąć ci na tej drodze?” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rzeczywiście, Bóg jest moim niezawodnym oparciem, a moje życie jest w Jego rękach. To za Bożym przyzwoleniem zostałem aresztowany. To była Boża próba dla mnie. Bez względu na to, jak bardzo policja będzie mnie torturować, absolutnie wytrwam w swoim świadectwie o Bogu. Jeden z policjantów zapytał mnie o nazwisko i adres. Pomyślałem: „W domu mojej rodziny goszczą obecnie przywódcy kościoła. Jeśli powiem, gdzie mieszkam, a policja przeszuka nasz dom, to zarówno moi krewni, jak i przywódcy zostaną aresztowani. Muszę milczeć”. Kiedy policjant zobaczył, że nic nie mówię, bardzo się wściekł. Bez słowa podniósł książkę ze słowem Bożym i uderzył mnie nią mocno w twarz, która od razu zapłonęła bólem, a następnie z całej siły mnie kopnął. Jednocześnie inny funkcjonariusz uderzył mnie mocno w klatkę piersiową. Bili mnie, aż zabrakło im tchu. Widząc, że nadal nic nie mówię, jeden z policjantów powiedział: „To jakiś fanatyk. Zamknijcie go i dajcie mu popalić!”. Kiedy usłyszałem, że idę do więzienia, zdjął mnie strach. Słyszałem, że w więzieniach osadzeni są bici przez innych więźniów. Jeśli rzeczywiście mnie zamkną, jakie tortury będę musiał znieść? Czy mnie okaleczą? A co, jeśli nie wytrzymam? Długo się nad tym zastanawiałem, ale wiedziałem przynajmniej to, że cokolwiek by się nie stało, nie mogę stać się judaszem i zdradzić Boga. Złożyłem Bogu przysięgę: „Boże! Moja postawa jest zbyt niedojrzała i sam nie dam rady wytrwać, ale jestem gotowy polegać na Tobie. Proszę, bądź ze mną i daj mi wolę znoszenia cierpienia. Nigdy nie będę judaszem i nie zdradzę moich braci i sióstr!”. Po modlitwie poczułem się silny i pewny siebie.
Później przyszedł policjant w średnim wieku i powiedział do mnie udawanym przyjaznym tonem: „Spójrz na siebie. Jesteś młody, wysoki i przystojny. Znalazłbyś sobie fajną dziewczynę albo dobrą pracę. Po co zawracać sobie głowę wiarą w Boga?”. Potem wyjął oświadczenie o przyznaniu się do winy, które miałem podpisać. Przeczytałem je i zrozumiałem, że podpisanie oznaczałoby zdradzenie Boga. Nie mogłem tego podpisać! Kiedy odmówiłem, funkcjonariusz wziął oprawioną w twardą okładkę księgę ze słowem Bożym i uderzył mnie w skroń, aż zaczęło mi dzwonić w uszach, a na głowie pojawiła się duża pręga. Po takim uderzeniu głowa mi zdrętwiała, a twarz spuchła, a do tego nogi miałem obolałe i opuchnięte od kopniaków. Czułem się jak sparaliżowany, całe ciało bolało mnie tak bardzo, że łzy cisnęły mi się do oczu. Myślałem: „Jeśli nadal będę odmawiał podpisania oświadczenia, to czy będą mnie bić jeszcze mocniej? Czy mnie zabiją? Ale nie mogę go podpisać. To znaczyłoby zdradzenie Boga”. W tym momencie pomyślałem o fragmencie słów Boga Wszechmogącego: „Gdy stajesz wobec cierpienia, musisz umieć odłożyć na bok troskę o swoje ciało i nie uskarżać się na Boga. Kiedy zaś Bóg ukryje się przed tobą, musisz potrafić mieć wiarę, aby za Nim podążać i podtrzymywać swą dotychczasową miłość do Niego, nie dopuszczając do tego, by się zachwiała lub osłabła. Bez względu na to, co Bóg uczyni, musisz podporządkować się Jego zamierzeniom i być gotowym raczej przekląć własne ciało niż zacząć się na Niego uskarżać. Gdy zaś stajesz wobec prób, musisz zadowolić Boga, choćbyś miał gorzko płakać albo nie miał ochoty rozstać się z jakimś ukochanym przedmiotem. Tylko taka postawa oznacza prawdziwą miłość i wiarę” (Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałem, że te trudności i niedole to była próba, która miała pokazać, czy mam prawdziwą wiarę i czy potrafię wytrwać w świadectwie o Bogu. Bóg powiedział, że prawdziwa wiara oznacza poddawanie się Jego zarządzeniom w każdych okolicznościach i zadowalanie Go, nawet jeśli oznacza to znoszenie udręki i bólu. Musiałem całkowicie powierzyć się Bogu i bez względu na to, ile musiałbym znieść, nie mogłem podporządkować się szatanowi. Musiałem polegać na Bogu i nieść świadectwo. Tak myśląc, zacząłem się modlić: „Boże, choćby nie wiem jak mnie bili, gdyby mieli nawet zatłuc mnie na śmierć, nigdy nie podpiszę tego oświadczenia”. Tej nocy policjanci przenieśli mnie i Wanga Chenga do aresztu śledczego, gdzie byliśmy przetrzymywani oddzielnie.
Oficer dyżurny zabrał mnie do celi. W środku było kilkunastu więźniów, a wszyscy mieli zacięty wyraz twarzy. Cela wyglądała tak niesamowicie przerażająco, że bardzo się bałem. Oficer powiedział do więźniów: „To jest człowiek wierzący w Boga. Zaopiekujcie się nim”. Gdy tylko skończył mówić, kilku więźniów podeszło i zaczęło mnie bić i kopać, a następnie kazali mi się rozebrać do naga. Przynieśli wąż i przez ponad pół godziny polewali mnie lodowatą wodą, aż zacząłem się trząść z zimna. Ciągle pytali mnie, jak się nazywam i komu głoszę ewangelię. Modliłem się cicho do Boga, by chronił moje serce. Nie powiedziałem ani słowa. Nazajutrz pobili mnie jeszcze raz. Jeden chwycił mnie za włosy i uderzył tyłem głowy o ścianę tak mocno, że dzwoniło mi w uszach, a z nosa zaczęła mi lecieć krew. Później kazali mi się pochylić, dwóch chwyciło mnie za ramiona i mocno uderzyło o ścianę. Nazywało się to „samolot”. Byłem posiniaczony, a w głowie tak mi się kręciło, że prawie zemdlałem. Zanim zdążyłem odzyskać zmysły, zrobili mi „pai gow”, czyli przygnietli mnie do ziemi z rękami za plecami i jeden ciągnął mnie za ręce do przodu, a drugi siedząc na mnie, chwycił mnie za ramiona i pchał w przód. Czułem, jakby ramiona wyłamywały mi się ze stawów. Krzyczałem z bólu. Torturowali mnie przez ponad dziesięć minut, a kiedy w końcu mnie puścili, nie miałem czucia w rękach. Pomyślałem: „Czy mam połamane ramiona? Jeśli tak, to jak sobie dam radę w życiu? Jestem jeszcze taki młody. Nie wiem, jakie tortury jeszcze wymyślą. Czy zatłuką mnie na śmierć?”. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej byłem przerażony. Ale wtedy pomyślałem o słowach Boga Wszechmogącego: „Kiedy ludzie są gotowi poświęcić swoje życie, wszystko staje się błahe i nikt nie może ich pokonać. Co może być ważniejsze od życia? W ten sposób szatan staje się niezdolny do dalszego działania w ludziach, nie ma niczego, co może zrobić z człowiekiem” (Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 36, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałem, że szatan wie, iż ludzie kochają życie i boją się śmierci, więc wykorzystuje naszą słabość, aby nas zaatakować i zmusić do zdradzenia Boga. Nie mogłem dać się nabrać na podstęp szatana i okryć się hańbą przez wzgląd na zachowanie własnego życia. Pomyślałem o dawnych świętych, którzy tyle wycierpieli, aby głosić ewangelię. Niektórych aresztowano i uwięziono, a niektórzy nawet oddali życie. To zaszczyt, że mogłem usłyszeć głos Boga w dniach ostatecznych, głosić ewangelię i nieść świadectwo o pojawieniu się i dziele Boga. Nawet jeśli ci ludzie zamęczą mnie na śmierć, to przecież jestem prześladowany dla sprawiedliwości. Taka śmierć byłaby czymś chwalebnym i oznaczałaby, że moje życie nie było daremne. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, odnalazłem w sercu siłę. Bez względu na to, jak będą mnie prześladować, wytrwam i nie zdradzę Boga.
Później policja wzięła mnie na przesłuchanie. Zaczęli mi grozić: „Masz jeszcze szansę się przyznać. Jesteś więźniem politycznym i jeśli się nie przyznasz, zostaniesz skazany. A w więzieniu nie będą się z tobą patyczkować. Pożałujesz! Nie wiadomo, czy wyjdziesz z tego żywy”. Gdy tylko dowiedziałem się, że zostanę skazany za przestępstwo polityczne, wiedziałem, że sprawa jest poważna. Ile lat będę siedział? Czy w więzieniu minie moja młodość? Od innych więźniów słyszałem, że wielu ludzi zostało tam zakatowanych na śmierć. Coraz bardziej się martwiłem. Nie wiedziałem, jakimi metodami więźniowie mogą mnie torturować, ani czy przeżyję. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej byłem przygnębiony. Nie chciałem zostać skazany i marzyłem o tym, by wydostać się z tego miejsca. Nieustannie modliłem się do Boga, mówiąc: „Boże! Jestem teraz bardzo słaby i nie rozumiem Twojej woli, ale wiem, że znalazłem się w tym środowisku za Twoją zgodą. Proszę, oświeć mnie i prowadź, abym mógł wytrwać”. Po modlitwie przypomniałem sobie słowa Boga Wszechmogącego: „Być może wszyscy pamiętacie te słowa: »Ten bowiem nasz chwilowy i lekki ucisk przynosi nam przeogromną i wieczną wagę chwały«. Wszyscy wcześniej słyszeliście te słowa, lecz nikt nie pojął ich prawdziwego znaczenia. Dziś jesteście już głęboko świadomi ich prawdziwej wagi. Bóg sprawi, że słowa te wypełnią się w czasie dni ostatecznych, a wypełnią się one w tych, którzy byli brutalnie prześladowani przez wielkiego, czerwonego smoka w kraju, w którym uwił on sobie leże. Wielki, czerwony smok prześladuje Boga i jest Jego wrogiem, dlatego w kraju tym ci, którzy wierzą w Boga, są poniżani i uciskani, w rezultacie czego słowa te wypełniają się w was, w tej grupie ludzi. Ponieważ wykonywane jest w kraju, który sprzeciwia się Bogu, całe Jego dzieło napotyka na nieprawdopodobne przeszkody, a wypełnienie się wielu Jego słów wymaga czasu; dlatego też słowa Boga oczyszczają ludzi, co jest zarazem częścią cierpienia. Wykonywanie dzieła w kraju wielkiego, czerwonego smoka jest dla Boga niezwykle trudne, ale to właśnie poprzez tę trudność Bóg realizuje jeden etap swojego dzieła, ujawniając swoją mądrość i cudowne uczynki oraz wykorzystując tę okazję, aby uczynić tę grupę ludzi pełnymi” (Czy dzieło Boga jest tak proste, jak to wydaje się człowiekowi? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po rozważeniu słów Boga zrozumiałem, że to prześladowanie i cierpienie było mi przeznaczone. Było to prześladowanie za sprawiedliwość i cierpienie u boku Chrystusa. Było pełne znaczenia. Bycie aresztowanym i prześladowanym w ten sposób pozwoliło mi jasno dostrzec złą istotę wielkiego, czerwonego smoka. Jest on wrogiem Boga i diabłem, który Mu się sprzeciwia. Ta sytuacja pokazała mi również, jak wcielony Bóg działa i zbawia ludzi w kraju wielkiego, czerwonego smoka. Rzeczywiście, jest to bardzo trudne dzieło. Myśl ta była dla mnie wielką inspiracją. Czułem, że nie mogę zawieść Boga. Nawet gdyby mieli pobić mnie na śmierć, byłem gotowy wytrwać i zadowolić Boga.
Czternaście dni później policja zabrała mnie i kilkoro innych braci i sióstr do radiowozu, mówiąc, że skazano nas na reedukację przez pracę i że zabierają nas do obozu pracy. Po drodze pomyślałem: „Nie wiadomo, ile lat tam spędzę. Mam nadzieję, że nie za długo, żebym mógł wkrótce wyjść, spotkać się z moimi braćmi i siostrami i dalej wypełniać obowiązek. W przeszłości byłem zbyt lekkomyślny i nie przykładałem się do wykonywania obowiązku. Obiecuję, że kiedy wyjdę, będę dążył do prawdy i dobrze wykonywał obowiązek”. Dotarliśmy do Miejskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego, a wtedy policjanci weszli do środka, przynieśli sentencje naszych wyroków i odczytali je nam w samochodzie. Kilkoro braci i sióstr skazano na rok lub półtora reedukacji przez pracę, ale ja dostałem trzy lata. Słysząc to, byłem jak sparaliżowany. Pomyślałem: „Trzy lata? Czemu dostałem wyższy wyrok niż inni? Jak ja tyle wytrzymam?”. Byłem udręczony i nie mogłem się z tym pogodzić. Głęboko cierpiałem. Ale wtedy przypomniałem sobie słowa Boga Wszechmogącego: „To zupełnie normalne, że gdy ludzie przechodzą próby, są słabi, odczuwają w swym wnętrzu negatywne emocje, albo nie mają jasności co do Bożych intencji lub swej ścieżki praktyki. Jednakże bez względu na wszystko musisz mieć wiarę w Boże dzieło (…). Bóg dokonuje w ludziach dzieła udoskonalenia, a oni tego nie widzą ani nie czują; w takich okolicznościach niezbędna jest twoja wiara. Wiara ludzi jest niezbędna, kiedy czegoś nie da się zobaczyć gołym okiem, a twoja wiara jest konieczna, kiedy nie potrafisz wyzbyć się twoich własnych pojęć. Kiedy nie masz jasności co do dzieła Bożego, wymaga się od ciebie, abyś miał wiarę, zajął zdecydowane stanowisko i mocno trwał przy świadectwie. Gdy Hiob osiągnął ten właśnie punkt, Bóg ukazał mu się i do niego przemówił. Oznacza to, że jedynie dzięki wierze będziesz mógł ujrzeć Boga, a kiedy będziesz miał wiarę, Bóg cię udoskonali. Bez wiary zaś nie zdoła tego dokonać” (Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po rozważeniu Bożych słów zrozumiałem, że niezależnie od tego, jakie nieszczęścia mnie spotkają, ani jak bardzo będą one odrażające, wytrwam tylko wtedy, gdy będę miał wiarę w Boga. Tej wiary mi jednak brakowało. Gdy tylko usłyszałem, że mam zostać wysłany na trzyletnią reedukację przez pracę, nie mogłem się z tym pogodzić, próbowałem negocjować z Bogiem i skarżyłem Mu się. Liczyłem na to, że dostanę łagodniejszy wyrok i nie będę musiał tyle cierpieć. Przysiągłem przed Bogiem, że będę za Nim podążał bez względu na to, jak będzie mi trudno, ale teraz, kiedy okoliczności nie odpowiadały moim wyobrażeniom, ogarnęło mnie zniechęcenie i zacząłem się skarżyć. Byłem bardzo zbuntowany. Nie mogłem tak dalej postępować. Musiałem zdać się na Boga, aby doświadczyć kolejnego środowiska.
W obozie pracy dawali nam za mało jedzenia, więc chodziłem przepracowany i z pustym żołądkiem. Czasami musiałem pracować nawet do drugiej lub trzeciej nad ranem, a jeśli podczas pracy powiedziałem coś niewłaściwego lub popełniłem błąd, byłem bity. Za każdym razem, gdy wracałem z pracy, znęcali się nade mną i na godzinę zamykali w umywalni. Tak było przez cały rok. W umywalni była bardzo duża wilgoć i z czasem wiele osób zachorowało. Niektórzy zakazili się świerzbem, inni zachorowali na reumatyzm, a ja miałem wysypkę na całym ciele. Każdej nocy swędziało mnie tak bardzo, że nie mogłem zasnąć, i drapałem się do krwi, odrywając świeże strupy. W niektórych miejscach odchodziły mi całe płaty skóry. Powiedziałem strażnikowi, że potrzebuję lekarza, ale on odparł z lekceważeniem: „To tylko wysypka. Nic ci nie jest. Możesz pracować”. Ogarnęło mnie przygnębienie. Pomyślałem: „Nabawiłem się tej choroby w tak młodym wieku. Co ja zrobię, jeśli to nie minie? Codziennie jestem przepracowany, muszę znosić bicie i upokorzenia ze strony współwięźniów. Kiedy to się skończy?”. Takie rozmyślania sprawiały, że czułem się coraz bardziej nieszczęśliwy. Byłem tym bardziej rozgoryczony, że widziałem, iż inni bracia są zamknięci we wspólnej celi i mogą się nawzajem wspierać, podczas gdy ja byłem sam z niewierzącymi i nie miałem z kim porozmawiać. Często w nocy leżałem w łóżku zwinięty w kłębek i w ciszy wylewałem łzy. Modliłem się do Boga: „Boże, czuję się tu taki słaby. Proszę, oświeć mnie, abym mógł zrozumieć Twoją wolę”.
Pewnego razu, gdy wyszliśmy na gimnastykę, brat z innego zespołu potajemnie wręczył mi mały pakunek. Wziąłem go do warsztatu i otworzyłem, a w środku była karteczka ze słowami Boga. Nie spodziewałem się, że zobaczę Boże słowa w więzieniu, więc byłem bardzo poruszony, ale i zainspirowany. Fragment brzmiał następująco: „Człowiek zostanie do końca uczyniony pełnym w Wieku Królestwa. Po dziele podboju człowiek zostanie poddany oczyszczeniu i uciskowi. Ci, którzy podczas tego ucisku będą potrafili zwyciężyć i dać świadectwo, będą tymi, którzy ostatecznie staną się pełni; staną się zwycięzcami. Podczas tego ucisku człowiek jest zobowiązany do przyjęcia oczyszczania, a oczyszczanie to jest ostatnią częścią Bożego dzieła. Jest to ostatnie oczyszczanie człowieka przed zakończeniem całego Bożego dzieła zarządzania, a wszyscy, którzy naśladują Boga muszą zaakceptować tę ostateczną próbę i muszą przyjąć to ostatnie oczyszczenie. Ci, dla których ucisk jest udręczeniem, są pozbawieni dzieła Ducha Świętego i przewodnictwa Boga, ale ci, którzy zostali prawdziwie podbici i którzy prawdziwie szukają Boga, ostatecznie wytrwają; są oni tymi, którzy posiadają prawdziwe człowieczeństwo i prawdziwie kochają Boga. Bez względu na to, co Bóg czyni, zwycięzcy nie będą pozbawieni wizji i nadal będą wprowadzać prawdę w życie, niezawodnie dając świadectwo. To oni ostatecznie wyjdą z wielkiego ucisku” (Dzieło Boga i praktykowanie przez człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże poruszyły mnie. Zrozumiałem, że w obliczu przeciwności muszę mieć wiarę w Boga i polegać na Nim, aby wytrwać w świadectwie o Nim. Byłem w zespole sam, nie miałem wokół siebie braci, a zmagałem się z wieloma trudnościami. To był dla mnie sprawdzian. Pozwoliło mi to zobaczyć moje własne braki i moją prawdziwą postawę. Pozwoliło mi też osiągnąć poczucie niezależności, doświadczyć tego środowiska, polegając na Bogu, oraz przezwyciężyć trudności i ból. Kiedy byłem słaby, mój brat pomógł mi, przekazując Boże słowa, co było dla mnie inspiracją. Wiedziałem, że była to Boża miłość i że Bóg zawsze jest po mojej stronie, opiekując się mną i chroniąc mnie. Pamiętając o tym, znalazłem siłę, by iść dalej, i miałem pewność, że wytrzymam w tym środowisku.
W 2006 r. dostałem ciężkiej grzybicy stóp. Moje palce u stóp tak bolały, że nie mogłem chodzić. Policja nie pozwoliła mi skorzystać z żadnej pomocy medycznej, dali mi tylko maść, która nie tylko nie wyleczyła moich stóp, ale wręcz pogorszyła ich stan. Byłem zrozpaczony i czułem, że to potworne, mroczne miejsce jest nie do zniesienia. Nikt nie powinien przez to przechodzić. Ale wtedy przypomniałem sobie hymn słów Boga pod tytułem „Pieśń zwycięzców”: „Czy kiedykolwiek przyjęliście błogosławieństwa, którymi was obdarzono? Czy kiedykolwiek szukaliście obietnic, które wam złożono? Prowadzeni przez Moje światło na pewno przełamiecie morderczy uścisk sił ciemności. Na pewno pośród mroku nie zgubicie przewodnictwa Mojego światła. Na pewno będziecie panami całego stworzenia. Na pewno będziecie zwycięzcami w obliczu szatana. Na pewno podczas upadku królestwa wielkiego, czerwonego smoka staniecie pośród niezliczonych rzeszy jako dowód Mojego zwycięstwa. Na pewno będziecie stanowczy i niezłomni w ziemi Sinim. Poprzez cierpienia, które znosicie, odziedziczycie Moje błogosławieństwa i na pewno będziecie promienieć Moją chwałą w całym wszechświecie” (Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 19, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając ten hymn ze słowami Boga, zrozumiałem Jego dobre zamiary. Jego intencją jest udoskonalenie grupy ludzi w kraju wielkiego, czerwonego smoka i uczynienie z nich zwycięzców, którzy są w stanie uciec spod mroku panowania szatana, by zostać zbawieni przez Boga, i którzy zasługują na to, aby wejść do królestwa Bożego i otrzymać Boże obietnice. Kiedy dogłębnie się nad tym zastanowiłem, zdałem sobie sprawę, że gdybym nie doświadczył okrutnych tortur ze strony partii komunistycznej i nieludzkiego traktowania w obozie pracy, nie byłbym w stanie jasno dostrzec złej istoty partii komunistycznej, pełnej nienawiści i wrogości wobec Boga, a tym bardziej całkowicie odrzucić jej z głębi serca. Bez udręki w tym okropnym środowisku i bez zdemaskowania przez fakty nie zdałbym sobie sprawy, że wciąż stawiam Bogu wymagania, ani że wciąż potrafię skarżyć się na Niego i negocjować z Nim, kiedy Jego czyny nie są zgodne z moimi wyobrażeniami, ani że moja postawa jest tak marna i że mam tak mało wiary w Boga. Czyż nie otrzymałem całej tej wiedzy i korzyści dzięki temu nędznemu środowisku? To była Boża łaska dla mnie! Myśl o Bożej miłości i zbawieniu dla mnie dodawała mi pewności siebie. Pomyślałem też o tym, że Hiob stracił dzieci, miał wrzody na całym ciele i znosił tak wiele cierpień cielesnych, a mimo to nadal wielbił Boga bez słowa skargi. W porównaniu z tym, czego doświadczył Hiob, drobne choroby i trochę cierpienia, które znosiłem, były niczym. Powinienem być posłuszny i zdać się na Boga, aby wytrwać w moim świadectwie o Nim. Myśląc o tym, modliłem się do Boga: „Boże, bez względu na to, jak złe jest to miejsce i jak cierpi moje ciało, jestem gotowy się podporządkować. Nie chcę dłużej być negatywnie nastawiony, muszę dorosnąć, abyś się o mnie nie martwił”.
W następnych dniach jedyną rzeczą, bez której nie mogłem się obyć, była modlitwa. Gdy tylko byłem zmęczony pracą lub gdy ból stawał się nie do zniesienia, a ja czułem zniechęcenie i słabość, szybko modliłem się do Boga. Stopniowo stawałem się silniejszy, rzadziej odczuwałem zniechęcenie i słabość, i byłem w stanie właściwie stawić czoła środowisku, w którym Bóg mnie umieścił. Bogu dzięki! Modląc się do Boga, zdając się na Niego i polegając na Jego wskazówkach, udało mi się przetrwać te trzy trudne lata.
Po tych wszystkich doświadczeniach jasno zobaczyłem, że wielki, czerwony smok to szatan, diabeł, który nienawidzi Boga i szkodzi ludziom i deprawuje ich. Tylko Bóg jest miłością i tylko On może zbawić ludzi. Kiedy byłem torturowany, to właśnie słowo Boże prowadziło mnie, dawało mi pewność i siłę i pozwalało przezwyciężyć okrucieństwo diabła. To właśnie to okropne środowisko sprawiło, że moje młode, nieświadome i wrażliwe „ja” stało się silne, dojrzałe i stabilne, a ja nauczyłem się polegać na Bogu i w Nim szukać oparcia w obliczu trudności. Pozwoliło mi to również dostrzec Bożą wszechmoc i zwierzchność oraz to, że Bóg zawsze jest przy mnie, czuwa nade mną i chroni mnie, a także jest gotowy do udzielenia mi pomocy w każdej chwili. Bez względu na to, jak wielkie prześladowania i udręka mogą mnie spotkać w przyszłości, postanowiłem podążać za Bogiem!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.