Noc brutalnych tortur

17 lutego 2025

Autorstwa Gao Liang, Chiny

Pewnego dnia w kwietniu 2006 roku poszedłem głosić ewangelię królestwa Boga Wszechmogącego grupie chrześcijan, ale oni jej nie przyjęli. Potem znów tam wróciłem, by podzielić się z nimi ewangelią, oni jednak poszczuli mnie psem. Kilka dni później, gdy byłem w pracy, dwaj policjanci w cywilu przyszli do mojego miejsca pracy i zmusili mnie, bym ich zaprowadziłł do miejsca, w którym wtedy mieszkałem. Zdałem sobie sprawę, że ci chrześcijanie prawdopodobnie na mnie donieśli. Byłem pełen lęku i niepokoju – wiedziałem, że jeśli policja znajdzie książki ze słowami Boga, które trzymałem w mieszkaniu, to na pewno mnie aresztują. Nieustannie modliłem się do Boga: „Boże, jeśli rzeczywiście mnie dzisiaj aresztują, będzie to za Twoim pozwoleniem. Jestem gotów oddać się w Twoje ręce. Proszę, chroń mnie, daj mi siłę i wiarę i prowadź mnie, abym wytrwał w świadectwie”. Po przybyciu do mojego mieszkania, bez wylegitymowania się, zaczęli grzebać we wszystkich moich osobistych rzeczach i w końcu znaleźli jeden egzemplarz księgi Słowo ukazuje się w ciele, jedną książkę z ewangelią i odtwarzacz CD. Następnie zabrali mnie do powiatowego biura bezpieczeństwa publicznego.

Jeden funkcjonariusz zapytał mnie: „Jesteś wyznawcą Boga Wszechmogącego? Ile osób przeciągnąłeś na swoją wiarę? Kto jest twoim przywódcą?”. Odpowiedziałem: „Tak, wierzę w Boga Wszechmogącego, ale praktykujemy wiarę i dzielimy się ewangelią z własnej woli. Nie mamy przywódców”. Tak go to rozzłościło, że kopnął mnie z całej siły w brzuch, aż zatoczyłem się do tyłu. Wiedziałem, że prawdopodobnie nie uniknę tortur i maltretowania po aresztowaniu – taki dzień musi nadejść dla tych z nas, którzy żyją w Chinach jako wyznawcy i naśladowcy Boga. Musiałem polegać na Bogu, aby przejść przez tę mękę – nie mogłem zgiąć kolana przed szatanem. Funkcjonariusz zaciekle mnie przepytywał: „Kiedy wstąpiłeś do kościoła? Kto dał ci te książki? Gdzie on mieszka?”. Kiedy nie odpowiadałem, wyszarpnął mi ręce do tyłu i przykuł mnie kajdankami do metalowego krzesła. Właśnie wtedy wszedł szef Biura Bezpieczeństwa Publicznego, komendant Wang, i krzyknął: „Co ty do cholery robisz? Natychmiast go rozkuć!”. Następnie z uśmiechem podszedł do mnie, poklepał mnie po ramieniu i powiedział z udawaną szczerością: „Stary towarzyszu, chcę dla ciebie tylko tego, co najlepsze. Wiem, że w pracy miałeś pod górkę. Jeśli powiesz nam wszystko, co wiesz o kościele Boga Wszechmogącego, otrzymasz w nagrodę kilka tysięcy juanów”. Zrozumiałem, że to była przebiegła intryga szatana: funkcjonariusz próbował mnie skusić do wydania informacji o kościele, zdrady Boga i zaprzedania moich braci i sióstr, oferując nagrodę pieniężną. Pomyślałem sobie: „Nawet gdybyś zaoferował mi górę złota, to i tak bym nie ustąpił. Nigdy nie zdradzę interesów kościoła”. Widząc, że nie jestem przekonany, dodał: „Jeśli powiesz, co wiesz, podzielimy się z tobą nawet naszymi zyskami”. Czułem do niego bezbrzeżną odrazę i po prostu ignorowałem wszystko, co mówił. Kiedy zorientował się, że nie zamierzam nic powiedzieć, natychmiast przybrał złowrogie nastawienie. Powiedział pełnym pogardy, surowym tonem: „Nie wie, co dla niego dobre. Róbcie z nim, co trzeba”, a następnie wyszedł z pokoju. Jeden z policjantów zagroził mi, mówiąc: „Jeśli nie powiesz nam szczerze, co wiesz, źle się to dla ciebie skończy”. Gdy to mówił, uderzył mnie mocno w twarz, kopniakiem powalił na ziemię, a następnie skuł mi ręce za plecami i posadził z powrotem na metalowym krześle. Trochę się bałem, myśląc o tym, jakie tortury mogą mnie czekać, więc cicho pomodliłem się do Boga: „Boże, wyłącznie od Ciebie zależy, czy zginę dziś z rąk policji. Proszę, napełnij mnie wiarą i siłą – pomóż mi nie wydać moich braci i sióstr i nie zdradzić Ciebie”. Po zakończeniu modlitwy, nagle przyszła mi do głowy historia Daniela. Daniel został wrzucony do jaskini lwów, ale miał wiarę, modlił się do Boga i polegał na Nim, więc Bóg zamknął lwom paszcze, by nie mogły go skrzywdzić. Wiedziałem, że ja również powinienem mieć wiarę w Boga i wytrwać w świadectwie o Nim, bez względu na to, jak policja będzie mnie dręczyć.

Następnie przesłuchiwali mnie ponownie, zadając te same pytania, ale nadal nie odpowiadałem, więc zaciągnęli mnie na dziedziniec, położyli przede mną pięć lub sześć książek ze słowami Boga, a na mojej szyi zawiesili tabliczkę z napisem „członek sekty”. Pstryknęli mi zdjęcie, a potem zdjęli mi odciski palców i wprowadzili mnie do ukrytego pokoju tortur. Gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, zmroziło mi krew w żyłach – pokój był pełen różnego rodzaju narzędzi tortur. Był tam wysoki stojak zespawany ze stali, tygrysie krzesło i kajdany na nogi, a także ponad dziesięć dużych i małych skrzynek wypełnionych wszelkiego rodzaju innymi narzędziami tortur. Na ścianie wisiały skórzane pejcze, bakelitowe pręty, klamry i wiele innych mniejszych narzędzi tortur, których nigdy wcześniej nie widziałem. W tym pokoju musiało być ponad sto takich narzędzi. Natychmiast poczułem, jak włosy jeżą mi się na karku i kolana uginają się pode mną. Pomyślałem sobie: „Nie przyprowadziliby mnie tutaj, gdyby nie planowali mnie torturować. Kto wie, czy uda mi się wyjść stąd żywym. Jeśli dam im tylko jakieś nieistotne informacje, to może mnie wypuszczą i nie będę musiał cierpieć w tym miejscu. Jeśli nic im nie powiem, z pewnością poddadzą mnie ciężkim torturom”. Właśnie wtedy nagle przypomniałem sobie historię trzech przyjaciół Daniela – zostali wrzuceni do ognistego pieca, ponieważ nie chcieli pokłonić się złotemu bożkowi, mówiąc, że wolą umrzeć niż zdradzić Boga. Bóg ochronił wszystkich trzech, a żaden z nich nie doznał nawet najmniejszego oparzenia. To przypomniało mi o wszechmocnym zwierzchnictwie Boga; moja wiara w Niego została odnowiona. Wiedziałem, że mój los, moje życie i śmierć, są w ręku Boga. Choćby nie wiem jak mnie torturowali, musiałem polegać na Bogu i wytrwać w moim świadectwie o Nim. Potem weszło dwóch młodych funkcjonariuszy, dopasowali stalowy stojak do mojego wzrostu i zawiesili mnie za ręce na poziomej belce tak, że ledwie dotykałem ziemi czubkami palców. Jeden z oficerów złośliwie warknął: „Zmarnowaliśmy cały dzień, nakłaniając cię do mówienia, teraz nadszedł czas, żebyś pocierpiał!”. Moje ręce i ramiona utrzymywały cały mój ciężar. Na całym ciele odczuwałem niesamowity dyskomfort. Po chwili ręce i ramiona zaczęły mnie coraz bardziej boleć, jakby były powoli rozrywane. Bolało tak bardzo, że aż płakałem. Nie jadłem przez cały dzień, kręciło mi się w głowie i miałem mdłości. To było naprawdę więcej niż mogłem znieść. W środku mojego cierpienia, nagle przypomniałem sobie słowa Boga: „Być może wszyscy pamiętacie te słowa: »Ten bowiem nasz chwilowy i lekki ucisk przynosi nam przeogromną i wieczną wagę chwały«. Wszyscy wcześniej słyszeliście te słowa, lecz nikt nie pojął ich prawdziwego znaczenia. Dziś jesteście już głęboko świadomi ich prawdziwej wagi. Bóg sprawi, że słowa te wypełnią się w czasie dni ostatecznych, a wypełnią się one w tych, którzy byli brutalnie prześladowani przez wielkiego, czerwonego smoka w kraju, w którym uwił on sobie leże. Wielki, czerwony smok prześladuje Boga i jest Jego wrogiem, dlatego w kraju tym ludzie są poniżani i uciskani za swoją wiarę w Boga, w rezultacie czego słowa te wypełniają się w was, w tej grupie ludzi(Czy dzieło Boga jest tak proste, jak to wydaje się człowiekowi? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że używał On wielkiego czerwonego smoka jako swego narzędzia, by doskonalić swoich wybrańców. Byłem torturowany, aby udoskonalić moją wiarę – tortury te miały szczególne znaczenie – więc musiałem przestać być tak negatywnie nastawiony i słaby. Pomodliłem się wtedy do Boga tymi słowami: „Boże! Bez względu na to, jak będą mnie torturować i jak bardzo będę musiał cierpieć, nigdy nie sprzedam moich braci i sióstr ani nie zdradzę Ciebie!”. Potem zostawili mnie, abym tam wisiał przez około dwie godziny.

Nieco po godzinie 20 do pomieszczenia weszło czterech młodych mężczyzn w kominiarkach, a jeden z nich zaczął szydzić: „No proszę, jak się mamy? Wygodnie, co?”. Mówiąc to, wziął ze ściany skórzany bicz i zaczął chłostać mnie po ramionach. Z każdym uderzeniem czułem się tak, jakby ktoś odrywał mi ciało od kości – ból był nie do zniesienia. Wymierzył mi co najmniej pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt batów, a kiedy się zmęczył, inny facet przejął pałeczkę. Zacząłem się wtedy martwić, że od takiego bicia moje ręce będą okaleczone, nie będę mógł normalnie żyć, więc modliłem się do Boga: „Boże, wszystko składam w Twoje ręce. Czy zostanę kaleką, czy nie, poddaję się Twoim aranżacjom i zarządzeniom”. Dopiero gdy zmęczyli się tym całym biczowaniem, zdjęli mnie ze stojaka. Całe moje ciało zwiotczało i natychmiast upadłem na podłogę. Ale oni jeszcze ze mną nie skończyli – przywiązali mnie potem do krzesła tygrysiego i przesłuchiwali dalej. Jeden z funkcjonariuszy warknął: „Nie licz na to, że wyjdziesz stąd żywy, jeśli nie powiesz nam prawdy! Po prostu szczerze powiedz, co wiesz, a cię wypuścimy. KPCh ma was na celowniku – uważa was, wierzących, za swoich zaprzysięgłych wrogów. Chcą was wszystkich zniszczyć i pozabijać. Taka jest polityka KPCh – mogą zupełnie bezkarnie wam, wierzącym w Boga Wszechmogącego, odbierać życie!”. Nieugięcie odpowiedziałem: „Ja nic nie wiem. Nic nie mam do powiedzenia”. Widząc, że nadal nie współpracuję, odpięli mnie od tygrysiego krzesła i kazali położyć się na ziemi. Następnie każdy z nich wziął czarną bakelitową pałkę wypełnioną stalowymi kulkami, długą na jakieś 80 centymetrów i szeroką na 10 centymetrów, i stojąc po obu stronach, zaczęli zaciekle okładać mnie nimi po całym ciele. Moje ciało dygotało przy każdym uderzeniu pałkami. Wiłem się z bólu i rozpaczliwie krzyczałem. Nie mogłem oddychać, a ból był nie do opisania. Najbardziej bili mnie po pośladkach – trwało to w nieskończoność, a ja czułem się, jakby mnie patroszyli. Znosząc przeraźliwy ból, ze złością krzyknąłem: „Chcecie mnie pobić na śmierć! Chcecie odebrać mi życie! Dlaczego nie pójdziecie łapać prawdziwych morderców i podpalaczy? Jakie prawa złamałem, żeby zasłużyć na takie okrucieństwo? Czy wy w ogóle jesteście ludźmi?”. To rozwścieczyło jednego z funkcjonariuszy jeszcze bardziej i zaczął bić mnie tak mocno, że jego bakelitowy pręt pękł na dwie części, a stalowe kulki rozsypały się po podłodze. Wszyscy policjanci wybuchnęli hałaśliwym śmiechem. Wtedy przez zaciśnięte zęby jeden z nich powiedział do mnie: „Nie złamałeś żadnego prawa? KPCh nie pozwala wyznawać jakichkolwiek wierzeń religijnych. Chińczycy muszą wierzyć tylko w Partię Komunistyczną. Jesteście wrogami KPCh i oni was zniszczą, wybiją i zlikwidują was wszystkich co do jednego!”. Gdy on to mówił, wyciągnęli ze skrzynki dwa długie baty i powiedzieli: „Nadal nie chcesz nam powiedzieć tego co chcemy wiedzieć? W takim razie zasmakujesz czegoś nowego – zobaczmy czy ci się spodoba!”. Następnie kazali mi wstać i dwóch z nich zaczęło chłostać mnie z wściekłą furią, zadając ból nie do zniesienia. Kiedy zmęczyli się biczowaniem, dwóch innych funkcjonariuszy zajęło ich miejsce i kontynuowało bicie. Zmieniali się co najmniej cztery razy, przy czym każde bicie trwało co najmniej 30 minut. Pod koniec po prostu upadłem bezwładnie na ziemię, ale oni podciągnęli mnie z powrotem i kontynuowali przesłuchanie. Kiedy nic nie mówiłem, nadal mnie bili i kopali po nogach. Czułem się, jakby połamali mi nogi. Zaczęło mi być trochę słabo i pomyślałem: „Jeśli nic im nie powiem, będą mnie nadal męczyć na różne sposoby. Mogą mnie nawet zakatować na śmierć. Ale jeśli powiem cokolwiek, zachowam się jak Judasz, a przysięga, którą złożyłem przed Bogiem, stałaby się oszustwem. To zraniłoby Boga, a co gorsza, wzbudziło Jego gorzką nienawiść”. Biłem się z myślami – powiedzieć coś, czy nie? Właśnie wtedy pomyślałem o ukrzyżowaniu Pana Jezusa i przypomniałem sobie Boże słowa: „W drodze do Jerozolimy Jezus przeżywał cierpienie, jak gdyby obracano Mu nóż w sercu, mimo to nie miał nawet najmniejszego zamiaru nie dotrzymać swego słowa; zawsze towarzyszyła Mu potężna siła, kierująca Go w miejsce, w którym miał być ukrzyżowany. Ostatecznie został przybity do krzyża i stał się podobieństwem grzesznego ciała, dopełniając dzieła odkupienia ludzkości. Wyrwał się z pęt śmierci oraz Hadesu. Przed Jego obliczem śmierć, piekło i Hades utraciły swoją moc i zostały przez Niego pokonane(Jak służyć zgodnie z wolą Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Aby odkupić całą ludzkość, Pan Jezus był gotów dać się ukrzyżować, pozwolił się upokorzyć i umęczyć oraz ofiarował własne życie. Miłość Boga do ludzkości jest tak wielka! Mając to na uwadze, poczułem otuchę i złożyłem ciche ślubowanie: „Nie zachowam się jak Judasz i nie zdradzę Boga, nawet jeśli zamęczą mnie na śmierć!”. Potem nadal mi grozili, mówiąc: „Jeśli nie powiesz nam tego, co chcemy wiedzieć, zatłuczemy cię na śmierć i wyślemy do krematorium, a tam spalą cię na proch. Albo wyślemy twoje ciało do cegielni, gdzie zmielą cię na miazgę i przerobią na cegły”. Bałem się wtedy, ale wiedziałem, że to nie od nich zależy, czy przeżyję ich bicie. Wszystko było w rękach Boga, a ja byłem gotów poddać się Jego aranżacjom i zarządzeniom. Wtedy nagle dotarło do mnie, że księgi kościelne nadal są w moim posiadaniu i nikt z moich braci i sióstr nie wiedział, że zostałem aresztowany. Gdyby policja dostała te książki w swoje ręce, byłaby to ogromna strata dla kościoła. Zacząłem panikować, więc pomodliłem się do Boga: „Boże, moje życie nie jest ważne, ale jako opiekun ksiąg kościelnych muszę zadbać o to, by pozostały bezpieczne. A przecież nie wiem, czy wyjdę stąd żywy. Wszystkie te troski składam w Twoje ręce i proszę, abyś otworzył dla mnie drogę”. Po zakończeniu mojej modlitwy stało się coś cudownego: nie czułem już bólu po biczowaniu. Wiedziałem, że to Bóg pomaga mi uśmierzyć cierpienie i byłem Mu niesamowicie wdzięczny. Kiedy zobaczyli, że leżę bez ruchu i przestałem krzyczeć, szybko przestali mnie bić. Jeden z nich podsunął mi palec pod nos, a potem nerwowo powiedział: „Kiepsko z nim. Zabierzcie go stąd, jeśli nam tu wykituje, będziemy mieli problem”. Wiedziałem, że Bóg otworzył mi drogę i czuwał nade mną, w przeciwnym razie na pewno bym tam umarł.

Potem dwaj funkcjonariusze wywlekli mnie na pole, rzucili mnie tam i odeszli. Leżałem na ziemi bez ruchu. Musiało być około drugiej w nocy. W tym czasie w głowie miałem tylko jedną myśl: muszę dać znać moim braciom i siostrom, że książki muszą zostać przeniesione przed wschodem słońca, aby nie trafiły w ręce policji. Próbowałem wstać, ale byłem zbyt ciężko ranny. Starałem się ze wszystkich sił, ale po prostu nie mogłem się podnieść. Okropnie się martwiłem i ogarniała mnie panika, więc czym prędzej pomodliłem się do Boga, prosząc Go o siłę. Po modlitwie przypomniałem sobie fragment słów Boga: „Nie lękaj się – Bóg Wszechmogący Zastępów z pewnością będzie z tobą; On jest waszym obrońcą i waszą tarczą(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 26, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga dodały mi wiary. Za jakieś 30 minut znów spróbowałem wstać i po około czterech lub pięciu próbach, w końcu mi się udało. Słońce jeszcze nie wzeszło i na drodze było zupełnie ciemno. Znosząc rozdzierający ból, powlokłem się krok po kroku w kierunku domu brata Cheng Yi. Kiedy tam dotarłem, natychmiast powiedziałem mu, co się stało i poprosiłem go, aby natychmiast polecił braciom i siostrom przenieść książki ze słowami Boga. Po poinformowaniu go, wróciłem, kulejąc, do swojego mieszkania. Było około trzeciej nad ranem. Kiedy zapaliłem światło, zobaczyłem, że w mieszkaniu jest straszny bałagan. Co się stało z moim domem? Kołdry, poduszki, materac i ubrania były porozrzucane na podłodze. Całe mieszkanie zostało przewrócone do góry nogami. Obejrzałem swoje obrażenia i zdałem sobie sprawę, że zostałem poważnie okaleczony: mięśnie z moich nóg przykleiły się do nogawek, miałem też wypadnięty odbyt na jakieś dziesięć centymetrów, a tkanki wydawały się już objęte martwicą. Czułem potworny ból, oddychałem z trudem i byłem naprawdę już na ostatnich nogach. Moje obrażenia były bardzo poważne – nie mogłem się ruszać i nie mogłem nawet łyknąć wody. Pomyślałem sobie: „Czy uda mi się przeżyć te wszystkie obrażenia? A jeśli nawet, to czy będę kaleką? Czy będę w stanie w przyszłości samodzielnie funkcjonować? Moja żona i dzieci dały się zwieść kłamstwom KPCh i są przeciwne mojej wierze. Jeśli będę niepełnosprawny, nie zaopiekują się mną…”. Im dłużej o tym myślałem, tym gorzej się czułem, więc modliłem się do Boga. Podczas modlitwy przypomniałem sobie słowa Boga: „Nic, co dzieje się we wszechświecie, nie dokonuje się bez Mojej ostatecznej decyzji. Czy istnieje coś, co nie byłoby w Moich rękach?(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 1, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To prawda, mój los był w rękach Boga. To Bóg decydował, czy będę żył, czy umrę i czy będę niepełnosprawny, czy nie. Wiedziałem, że powinienem oddać się Bogu i pozwolić, by to On kierował moimi sprawami. Nawet gdybym miał zostać kaleką, podporządkowałbym się. Nawet jeżeli moja żona i dzieci nie będą się mną opiekować, wiedziałem, że Bóg jest ze mną, a moi bracia i siostry się mną zaopiekują, więc tak czy siak przeżyję. Zdając sobie z tego sprawę, nie czułem już takiego bólu i udręki.

Brat Yu Zhijian przybył do mojego domu o 4 rano. Kiedy wszedł, widząc, że leżę na łóżku i nie mogę się ruszyć, uniósł mój koc. Zobaczył, że spodnie mam pokryte krwawymi plamami, nogi porozcinane tak głęboko, że tkanki wychodzą na wierzch, a mój odbyt i kawałki ciała przyklejone są do spodni. Na ten widok zalał się łzami i przyniósł mi miednicę z gorącą wodą, ciągle przy tym płacząc. Rozciął spodnie i obłożył mnie gorącym kompresem, a potem powoli oddzielał materiał od mojego ciała, kawałek po kawałku. Skóra na łydkach była cała poszarpana, a w otwartych ranach widać było kość. Do dziś nie jestem w stanie myśleć o tym bólu. Miałem bardzo poważne obrażenia, ale nie odważyłem się pójść do szpitala z obawy, że policja znajdzie mnie i aresztuje, gdy zgłoszę się z dowodem osobistym. Naraziłbym też na niebezpieczeństwo moich braci i siostry. W tym czasie w ogóle nie byłem w stanie o siebie zadbać i Zhijian, ryzykując aresztowanie, codziennie przychodził mnie doglądać. Był nowy w wierze i martwiłem się, że widząc, jak byłem bity, przestraszy się i zniechęci. Powiedziałem mu: „Przejście przez tę mękę było dla mnie czymś dobrym – pozwoliło mi zobaczyć szatana takim, jakim naprawdę jest”. Ku mojemu zaskoczeniu, Zhijian powiedział: „Nie martw się o mnie. Teraz przekonałem się na własnej skórze, że KPCh jest demonem, który sprzeciwia się Bogu i zadaje okrucieństwo ludzkości. Musimy niezachwianie trwać w świadectwie o Bogu”. W ciągu tego tygodnia codziennie czyściłem wypadniętą część odbytu wodą z solą i zażywałem też środek medycyny ludowej. W końcu, około ósmego dnia po aresztowaniu, wypadnięcie zagoiło się. Po dwóch tygodniach mogłem znowu chodzić.

Później policja przyjeżdżała co 15 dni, aby mnie nękać i przesłuchiwać. Za każdym razem zasypywali mnie pytaniami o kościół i pytali, czy nadal utrzymuję kontakt z innymi członkami. Grozili mi nawet, mówiąc: „Jeśli się nie przyznasz, nigdy nie umorzymy twojej sprawy!”. Pomyślałem sobie: „Już przejrzałem was na wylot. Choćbyście nie wiem jak mnie przymuszali i mi grozili, nigdy się wam nie poddam. Możecie sobie darować próby nakłonienia mnie do zdrady Boga!”. W ciągu krótkich dwóch lat od aresztowania od 2006 do 2008 roku policja przyszła mnie przesłuchiwać co najmniej 25 razy. Ponieważ ciągle mnie obserwowali, nie odważyłem się spotkać z braćmi i siostrami w obawie, że wpędzę ich w kłopoty, byłem więc zmuszony wrócić do domu rodzinnego na wsi.

Później mój odbyt i plecy całkowicie się zagoiły, ale nadal odczuwałem skutki urazów odniesionych na nogach. Nadal mam bóle i osłabienie w prawej nodze, a przy pochmurnej lub deszczowej pogodzie kuleję. Najgorsze skutki odczuwam na skórze. Strupy po wszystkich tych ranach zostawiły czarne, przebarwione plamy, a całe moje ciało pokryte jest nieestetycznymi wgnieceniami i gęsto skupionymi grudkami z małymi białymi czyrakami, które potwornie swędzą. Kiedy biorę prysznic lub jest mi zbyt gorąco, to uczucie swędzenia od czyraków jest gorsze niż sól w otwartej ranie. Swędzi tak bardzo, że ledwo mogę to znieść – czasami muszę pocierać chore miejsca kamykami z brzegu rzeki lub nożem oczyszczać je z ropy, aby poczuć jakąkolwiek ulgę. Ból ten doskwiera mi dniem i nocą od ponad 15 lat. W tym czasie odwiedziłem kilku lekarzy tradycyjnej medycyny chińskiej w prywatnych klinikach, wydając 10 500 juanów na rachunki medyczne, bez żadnej poprawy. Znosząc niesamowite fizyczne udręki i nie mogąc skontaktować się z moimi braćmi i siostrami ani prowadzić normalnego życia kościelnego, doświadczyłem wielkiego bólu i często modliłem się do Boga ze łzami w oczach, prosząc, aby pozostał przy mnie i dał mi wiarę i siłę. Gdyby nie Boża ochrona i prowadzenie w tych ciemnych dniach, nigdy bym tego nie przeżył.

Minęło już 15 lat od mojego aresztowania i zastanawiając się nad tym, zdaję sobie sprawę, że chociaż rzeczywiście w pewnym stopniu cierpiałem, to jednak ujrzałem wielkiego czerwonego smoka takim, jakim jest naprawdę i prawdziwie rozpoznałem jego demoniczną istotę. Czytam teraz słowa Boga, które mówią: „W ludzkim sercu skupiają się tysiące lat nienawiści i, wypisane są na nim milenia grzechu – jakże miałoby to nie wzbudzać odrazy? Pomścij Boga, zupełnie zduś Jego wroga, nie pozwól mu już dłużej się srożyć i więcej nie dozwól, by rządził jak tyran! Nadszedł już czas: człowiek już dawno temu zebrał całą swą siłę, poświęcił wszystkie wysiłki i zapłacił każdą cenę, by zerwać odrażającą twarz tego diabła i pozwolić ludziom, którzy są zaślepieni i znoszą wszelkiego rodzaju cierpienia i trudności, wznieść się nad swój ból i zbuntować przeciwko temu nikczemnemu, staremu diabłu(Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając słowa Boga, jeszcze wyraźniej dostrzegłem, jak okrutna i okrutna jest KPCh. Twierdzą, że szanują wolność religijną, ale w tajemnicy chcą samowolnie aresztować i prześladować chrześcijan, dążąc do całkowitego stłumienia Bożego dzieła zbawienia ludzkości i przekształcenia Chin w kraj ateistyczny. Są demoniczną kabałą, która gardzi prawdą i sprzeciwia się Bogu. Naprawdę ujrzałem szpetną twarz KPCh i zacząłem nimi całkowicie pogardzać i buntować się przeciwko nim. Dzięki temu doświadczeniu poznałem również, że Bóg zawsze się mną opiekuje i chroni mnie. Za każdym razem, gdy odczuwałem ból lub słabość, Boże słowa pouczały mnie i prowadziły, dając mi siłę i wiarę. Doświadczyłem autentycznej miłości Boga do ludzkości oraz Jego cudowności i wszechmocy. To głęboko umocniło moją wiarę w Boga. Bez względu na to, jak wyboista będzie droga i jak bardzo moje ciało będzie cierpieć, będę podążać za Bogiem aż do samego końca!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Dziewiętnaście lat krwi i łez

Autorstwa Wang Yufeng, ChinyJestem osobą wierzącą, razem z rodzicami wierzyłam w Pana od małego. Kiedy byłam po trzydziestce, mój mąż zmarł...

Dla marnych 300 tysięcy juanów

Autorstwa Liminga, ChinyW dniu 9 października 2009 roku, około dziewiątej wieczorem, kiedy moja żona, córka i ja odbywaliśmy spotkanie...

Dni przemocy i tortur

Autorstwa Chen Xinjie, ChinyOkoło 11 przed południem któregoś letniego dnia w 2006 roku przebywałam w domu goszczącej mnie siostry Zhao...

Połącz się z nami w Messengerze