Jak prześladowania pomogły mi dostrzec czyny Boga

17 lutego 2025

Autorstwa Li Chen, Chiny

Któregoś lipcowego ranka w 2018 roku ja i jeszcze jedna siostra gościłyśmy w pewnym domu. Po północy, kiedy kończyłyśmy rozmowę na temat pracy i zamierzałyśmy położyć się spać, naraz rozległo się szczekanie psa i usłyszałyśmy, że ktoś wyważa drzwi. Poczułam zdenerwowanie. Siedmiu czy ośmiu policjantów wpadło do sypialni i skuło nam ręce za plecami. Nie pokazując żadnych dokumentów, zaczęli gruntowną rewizję całego domu. W końcu znaleźli ponad siedem tysięcy juanów w gotówce oraz pokwitowanie na trzysta pięćdziesiąt tysięcy juanów należących do kościoła. Przestraszyłam się – po znalezieniu pokwitowania policja z pewnością zażąda informacji o miejscu przechowywania pieniędzy. Bałam się, że będą mnie torturować albo pobiją na śmierć. Szybko pomodliłam się w duchu, prosząc Boga o siłę i opiekę, abym nie stała się judaszem i Go nie zdradziła. Potem przypomniałam sobie pieśń zatytułowaną „Świadectwo życia”: „Pewnego dnia mogę zostać schwytany i być prześladowany za niesienie świadectwa o Bogu, to cierpienie jest dla dobra sprawiedliwości, co wiem w głębi serca. Jeśli moje życie zgaśnie jak iskra w oka mgnieniu, mimo to wyznam z dumą, że mogę podążać za Chrystusem i nieść o Nim świadectwo w tym życiu” (Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni). To prawda. Wiara w Boga jest rzeczą sprawiedliwą, więc bez względu na to, jakie brutalne tortury mnie czekają, będzie to cierpienie w imię sprawiedliwości. Nie mogłam być bojaźliwa i dać się zastraszyć – musiałam przez to przejść, opierając się na Bogu. Z tą myślą stopniowo się uspokoiłam.

Po południu policjanci zabrała nas obie do hotelu, gdzie przesłuchiwano nas osobno. Funkcjonariusz o nazwisku Liu krzyknął: „No już, mów prawdę o tych religijnych sprawach! Co to za paragon na trzysta pięćdziesiąt tysięcy juanów?”. Pomyślałam: „Te pieniądze należą do kościoła, a im nic do tego. Dlaczego miałabym im cokolwiek mówić?”. Nic nie powiedziałam. Wtedy Liu ze złością uderzył mnie w twarz, aż zapłonęła z bólu, i bardzo mocno ucisnął wrażliwe punkty na mojej szyi. Zacisnęłam zęby z bólu, ale nie powiedziałam ani słowa. Wtedy odezwał się gruby funkcjonariusz: „Dobra, pomogę ci trochę poćwiczyć”. Złapał mnie za włosy i szarpał w górę i w dół, zmuszając mnie do robienia przysiadów. Po pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu skóra na głowie bardzo mnie już piekła, a wszędzie dokoła leżały powyrywane włosy. Potem przynieśli krzesło i postawili je za mną. Oparcie dotykało moich pleców. Przełożyli moje skute kajdankami ręce przez otwór w oparciu, tak że spoczywały na siedzeniu krzesła, a ja siedziałam na ziemi z nogami wyciągniętymi prosto przed siebie. Ciągle domagali się informacji o tych trzystu pięćdziesięciu tysiącach juanów, a kiedy uparcie milczałam, dręczyli mnie dalej. Po pewnym czasie stawy barkowe strasznie mnie rozbolały od wysiłku i miałam wrażenie, że plecy rozrywają mi się na pół. Zatrzaski kajdanek wrzynały się głęboko w ciało. Trzęsąc się z bólu, zlana potem, czułam, że nie zniosę tego dłużej. Modliłam się w duchu, prosząc Boga, aby dał mi siłę i czuwał nade mną, bym była w stanie wytrwać. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien fragment Bożych słów: „Gdy stajesz wobec cierpienia, musisz umieć odłożyć na bok troskę o swoje ciało i nie uskarżać się na Boga. Kiedy zaś Bóg ukryje się przed tobą, musisz potrafić mieć wiarę, aby za Nim podążać i podtrzymywać swą dotychczasową miłość do Niego, nie dopuszczając do tego, by się zachwiała lub osłabła. Bez względu na to, co Bóg uczyni, musisz pozwolić Mu rozporządzać sobą wedle Jego woli i być gotowym raczej przekląć własne ciało niż zacząć się na Niego uskarżać. Gdy zaś stajesz wobec prób, musisz być gotów znieść ból rezygnacji z tego, co kochasz, być gotów na gorzkie łzy, by zadowolić Boga. Tylko taka postawa oznacza prawdziwą miłość i wiarę(Ci, którzy mają zostać udoskonaleni, muszą przejść oczyszczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga pojęłam, że On pozwala szatanowi mnie prześladować, aby udoskonalić moją wiarę i miłość oraz by sprawdzić, czy potrafię wytrwać w świadectwie i zadowolić Boga w czasie cierpienia. Szatan dręczył mnie fizycznie, abym zdradziła Boga, a ja nie mogłam się temu poddać. Zrozumienie intencji Boga dało mi wewnętrzną siłę i już po chwili byłam w stanie wytrzymać ból.

Następnego dnia policja wciąż mnie wypytywała o pieniądze kościoła. Nadal nie chciałam mówić, więc jeden z policjantów wyjął butelkę lakrymatora – płynu powodującego łzawienie. Potrząsnął nią przed moją twarzą i powiedział: „Gdy się tym spryska twarz, oczy łzawią i cieknie z nosa przez długi czas. To bolesne jak diabli. Jeśli nie zaczniesz gadać, użyjemy tego na tobie”. Liu dodał ze złością: „Użyj na niej wody z chili, wtedy dopiero zobaczy!”. Potem przynieśli metalowe krzesło i zaczęli mnie straszyć: „Jeśli nie zaczniesz gadać, posadzimy cię na tym i porazimy prądem!”. Naprawdę się przeraziłam. Gdyby rzeczywiście zaczęli mnie tak torturować, czy byłabym to w stanie znieść? Wtedy przypomniały mi się słowa Boga: „Nie lękaj się – Bóg Wszechmogący Zastępów z pewnością będzie z tobą; On jest waszym obrońcą i waszą tarczą(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 26, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga pomogły mi się uspokoić. To była prawda – nie przechodziłam przez te prześladowania i trudności sama, bo Bóg był przy mnie i mnie wspierał. Bez względu na to, jakie tortury zastosuje policja, Bóg mi pomoże i przeprowadzi przez ten trudny czas. Skoro Bóg był przy mnie, nie miałam się czego obawiać. Widząc, że nadal nie chcę mówić, funkcjonariusze wzięli środek łzawiący i foliową torbę i zaciągnęli mnie do toalety. Wiedziałam, że zamierzają założyć mi torbę na głowę, więc zanim zdążyli to zrobić, zaczerpnęłam duży haust powietrza i wstrzymałam oddech. Po jakichś czterdziestu sekundach zdjęli torbę i natychmiast spryskali mi twarz środkiem łzawiącym. Wciąż wstrzymywałam oddech, więc nie zaczęłam się dusić, za to dwóch funkcjonariuszy wciągnęło trochę środka do płuc i zaczęło kaszleć. Znów założyli mi torbę na głowę, tym razem na jakąś minutę, a potem rozpylili jeszcze więcej środka łzawiącego. O dziwo, poczułam tylko pieczenie twarzy i szyi, ale nie działo się nic więcej. Policjanci, chcąc nie chcąc, musieli znów mnie zaprowadzić do pokoju. Byłam głęboko poruszona. Na własne oczy zobaczyłam Boże dzieło i poczułam, że Bóg jest przy mnie i że mnie wspiera. Potem znów bili mnie po twarzy i uciskali wrażliwe punkty. Kazali mi robić przysiady, ciągnąc za włosy, i jeszcze raz wepchnęli ręce na siedzenie krzesła. Dręczyli mnie tak bez końca, ale ja nie osłabłam dzięki nieustannym modlitwom.

Około południa czwartego dnia, widząc, że nadal nic nie mówię, funkcjonariusz Liu mocno uszczypnął mnie w podbródek i powiedział złośliwie: „W sprawach takich jak twoja nie ma limitu czasu na przesłuchania. Rząd kazał was wszystkich zabić, zamknąć w więzieniach lub zmusić do wyrażenia skruchy. Mamy mnóstwo czasu. Jeśli nie zaczniesz gadać, to dziś po południu naprawdę damy ci popalić!”. Serce zaczęło mi walić. Nie miałam pojęcia, jakie tortury dla mnie szykują i coraz bardziej się denerwowałam. W duchu nieustannie modliłam się do Boga, prosząc Go, aby dał mi wiarę i siłę. Wtedy przypomniałam sobie Jego słowa: „Prowadzeni przez Moje światło na pewno przełamiecie morderczy uścisk sił ciemności. Na pewno pośród mroku nie zgubicie przewodnictwa Mojego światła. Na pewno będziecie panami całego stworzenia. Na pewno będziecie zwycięzcami w obliczu szatana. Na pewno podczas upadku królestwa wielkiego, czerwonego smoka staniecie pośród niezliczonych rzeszy jako dowód Mojego zwycięstwa. Na pewno będziecie stanowczy i niezłomni w ziemi Sinim. Poprzez cierpienia, które znosicie, odziedziczycie Moje błogosławieństwa i na pewno będziecie promienieć Moją chwałą w całym wszechświecie(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 19, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga dały mi siłę. Pośród okrutnych prześladowań z rąk wielkiego, czerwonego smoka Bóg udoskonali grupę zwycięzców, którzy, nie zważając na ból i trudności, przez jakie będą musieli przejść, będą potrafili podporządkować się Bogu i pozostać Mu oddani do samego końca. Wielki, czerwony smok, jakkolwiek brutalny, również pozostaje w rękach Boga; jest dla Niego narzędziem służącym doskonaleniu Jego wybrańców. Bez względu na to, jakim straszliwym torturom podda mnie policja, musiałam tylko szczerze polegać na Bogu i ufać, że poprowadzi mnie do zwycięstwa nad prześladowaniami przez szatana. Dzięki przewodnictwu Bożych słów nie czułam już tak wielkiego niepokoju i lęku.

Po południu nadal mnie torturowali. Funkcjonariusz Liu bił mnie bez przerwy, aż dzwoniło mi w uszach. Chwycił pasmo włosów na mojej skroni i szarpał we wszystkie strony, a potem bardzo mocno naciskał wrażliwe punkty na szyi, uszach i obojczykach. Z bólu zlałam się potem. Inny funkcjonariusz ciągnął mnie za włosy, zmuszając do przysiadów. Powtórzył to co najmniej dziewięćdziesiąt razy. Nigdy nie przypuszczałam, że będę w stanie wytrzymać tak wiele, ale nawet nie zdrętwiały mi nogi. Funkcjonariusz Liu mocno uciskał wrażliwe punkty na mojej szyi i chociaż na początku bolało, po pewnym czasie już byłam w stanie to znieść. Kiedy powiedział z irytacją: „Odporna z ciebie sztuka!”, wielokrotnie dziękowałam Bogu, bo wcale nie byłam zahartowana – to była wyłącznie Boża ochrona. Potem znów położyli mi ręce na siedzeniu krzesła. Nie mam pojęcia, jak długo to trwało, ale ból ramion stał się nie do zniesienia i cała zaczęłam się trząść. Wtedy Liu przycisnął mi stopę do twarzy, żebym się nie ruszała. Stopą uniósł moją twarz do góry, wepchnął mi but do ust i powiedział: „Jeśli nadal nie będziesz chciała mówić, zdejmę skarpetki i wepchnę ci je do ust. A moje stopy okropnie śmierdzą”. Jego złośliwy uśmiech doprowadził mnie do wściekłości. W żaden sposób nie złamałam prawa, byłam tylko wierzącą, a jednak ta banda demonów torturowała mnie i bawiła się mną. Nienawidziłam ich każdą komórką mojego ciała. W duchu bezustannie modliłam się do Boga, prosząc Go, aby dał mi siłę i czuwał nade mną, żebym nie osłabła. Ból w ramionach stopniowo ustąpił i mogłam już spokojnie wysiedzieć na podłodze. Byłam niewiarygodnie poruszona – po raz kolejny doświadczyłam Bożego miłosierdzia. Czułam tak wielką wdzięczność do Boga, że nie mogłam powstrzymać łez. Później, widząc, że nie wydobędą ze mnie żadnych informacji o pieniądzach, próbowali mnie zmusić do podpisania listu wyrażającego skruchę. Powiedzieli, że jeśli nie podpiszę, to trafię do więzienia, i straszyli: „W więzieniu czeka cię ciężki los. Codziennie trzeba pracować, będą cię bić i wyzywać, a jedzenie do niczego się nie nadaje. Ale wtedy już będzie za późno na żale! Dobrze się zastanów. Masz jeszcze czas, żeby to podpisać”. Pomyślałam: „Moja wiara nie łamie żadnego prawa, więc nie podpiszę tego listu. Gdybym to zrobiła, zdradziłabym Boga i okryłabym Go wstydem. Bez względu na to, jak ciężko jest w więzieniu, jestem gotowa oprzeć się na Bogu i wytrwać”. Odpowiedziałam zatem: „Nie podpiszę”, a oni odrzekli z wściekłością: „Dobrze! Skoro chcesz cierpieć, to niech ci będzie”, i wyszli.

Na początku sierpnia przeniesiono mnie do lokalnej siedziby służby bezpieczeństwa publicznego w moim rodzinnym mieście. Policja od razu zabrała mnie do hotelu na przesłuchanie. Pamiętam, że było sześciu funkcjonariuszy, którzy podzielili się na pary i na zmiany pilnowali, żebym nie zasnęła. Nazywa się to „męczenie orła” – nie pozwalają ludziom spać przez długi czas, aby złamać ich ducha, a potem ich przesłuchują i domagają się zeznań, gdy więźniowie mają zmącony umysł. Jest to forma tortur powszechnie stosowana przez policję. Na początku głównie próbowali mi zrobić pranie mózgu, mówili o ateizmie i ewolucji oraz przedstawiali mi rozmaite herezje i fałszywe teorie, które zaprzeczały Bogu i przeciwstawiały się Mu. Czasami puszczali mi filmy, które bluźniły Bogu i oczerniały Kościół Boga Wszechmogącego. Robiło mi się od tego niedobrze. Na początku próbowałam z nimi dyskutować, ale później zdałam sobie sprawę, że to demony przeciwne Bogu, wrogowie Boga, więc cokolwiek powiem, będzie to czysta strata czasu. Od tamtej chwili ich ignorowałam. Jeden z funkcjonariuszy dał mi do przeczytania coś, co było otwartym bluźnierstwem wobec Boga. Kiedy nie chciałam czytać, mocno mnie uderzył i groził ze złośliwym uśmiechem: „Jeśli tego nie przeczytasz, rozbierzemy cię do naga i okleimy całe ciało tymi bluźnierstwami”. Z całego serca nienawidziłam tych demonów, usiłujących na tak podłe i brudne sposoby zmusić mnie do zdradzenia Boga. Przysięgłam sobie na własne życie, że nigdy nie będę bluźnić Bogu. Odwróciłam twarz, ignorując ich. Przez cały pobyt tam za każdym razem, gdy zaczynałam przysypiać, funkcjonariusz krzyczał: „Nie ma spania!”. W takich chwilach odmawiałam w duchu modlitwę, cicho recytowałam słowa Boże lub śpiewałam sobie hymn i w mgnieniu oka mijała mi senność. Im dłużej to trwało, tym więcej miałam energii; z kolei gliniarze zbliżali się do granicy wytrzymałości, niektórzy nawet zachorowali. W ten sposób przetrwałam osiem dni „męczenia orła”, opierając się na słowie Bożym. Byłam tym ogromnie poruszona. Gdybym polegała tylko na własnych siłach, nie byłoby mowy, żebym po tylu dniach bez snu miała jeszcze choćby odrobinę energii. Wiedziałam, że to wyłącznie dzieło Boga i byłam Mu bardzo wdzięczna za ochronę. To również wzmocniło moje przekonanie, że uda mi się wytrwać niewzruszenie w świadectwie o Bogu podczas kolejnych przesłuchań. Widząc, że nadal nic nie mówię, jeden z nich ze złością uderzył mnie w twarz, ściągnął z krzesła, złapał za włosy i uderzał mną o podłogę i o ścianę. Potem mnie przytrzymał i mocno przycisnął stopą moją lewą nogę, tak że nie mogłam się ruszyć, a drugi funkcjonariusz kopnął moją prawą nogę do tyłu, zmuszając mnie do zrobienia szpagatu pod kątem około stu dwudziestu stopni. Krzyknęłam z bólu. Puścili mnie dopiero po minucie i jeden z nich zagroził: „Jeśli nadal będziesz milczeć, rozbierzemy cię do naga, powiesimy i wytłuczemy z ciebie duszę! W Chinach wiara w Boga jest przestępstwem politycznym. Kiedyś zostałabyś rozstrzelana przez pluton egzekucyjny, a teraz możemy cię traktować jak zwierzę. Możemy zrobić z tobą wszystko, co tylko zechcemy!”. Kiedy to usłyszałam, poczułam wściekłość, ale też lęk. Nie wiedziałam, jak jeszcze te demony będą mnie torturować i upokarzać. A jeśli rzeczywiście rozbiorą mnie do naga i powieszą? Pośród cierpień nieustannie modliłam się do Boga, prosząc Go, aby dał mi siłę i chronił mnie, bym potrafiła niezłomnie wytrwać. Po modlitwie przypomniałam sobie hymn zatytułowany „Królestwo”:

(…)

2. (…) Bóg jest moim wsparciem. Czego mam się bać? Przyrzekam walczyć z szatanem aż do końca. Bóg nas podnosi, więc powinniśmy wszystko za sobą zostawić i walczyć, by nieść świadectwo o Chrystusie. Bóg zrealizuje swoją wolę na ziemi. Przygotuję swoją miłość i lojalność, poświęcając je Bogu. Z radością przywitam powrót Boga, gdy zstąpi w chwale i ponownie się z Nim spotkam, gdy urzeczywistni się królestwo Chrystusa.

3. (…) Przeciwności losu rodzą wielu zwycięskich, dobrych żołnierzy. Zwyciężyliśmy wraz z Bogiem i staliśmy się Jego świadectwem. Wypatruj dnia, w którym Bóg zyska chwałę, bo nadchodzi z nieodpartą siłą. Wszystkie narody zmierzają na tę górę, krocząc w świetle Boga. Niezrównana wspaniałość królestwa przejawia się na całym świecie. (…)

(Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni)

Ten hymn poruszył we mnie czułą strunę. Doświadczanie takiego ucisku i trudności w wierze oraz możliwość złożenia świadectwa o Bogu przed szatanem były dla mnie zaszczytem. Pomyślałam o czasach działania Pana Jezusa: Jego apostołowie i uczniowie znosili prześladowania, próbując szerzyć Jego ewangelię. Niektórych ukamienowano, innych rozrywano końmi i ćwiartowano, wszyscy jednak dawali donośne świadectwo o Bogu i zatriumfowali nad szatanem. W dniach ostatecznych Bóg stał się ciałem i zaczął czynić dzieło, aby w pełni wybawić ludzkość od grzechu i doprowadzić nas do pięknego miejsca przeznaczenia. Ale Partia Komunistyczna jest partią zła, sprzeciwia się Bogu i Go nienawidzi. Nie pozwala ludziom wierzyć i czcić Boga, okrutnie represjonuje i prześladuje chrześcijan. Bardzo wielu braci i sióstr zostało aresztowanych i przeszło bezlitosne tortury, ale polegając na Bogu, byli w stanie złożyć piękne świadectwo. Wiedziałam, że muszę iść za ich przykładem – nie mogę się bać fizycznego cierpienia i upokorzenia, ale muszę trwać niewzruszenie przy świadectwie i okryć szatana wstydem.

Kilka dni później policjanci wznowili przesłuchania, próbując mnie zmusić do powiedzenia im o pieniądzach kościoła i wydania braci i sióstr. Nic im nie powiedziałam, więc kazali mi usiąść z plecami przyciśniętymi do ściany i zmusili do zrobienia szpagatu. Jeden funkcjonariusz przyciskał moją lewą nogę do ściany i trzymał mnie za ręce, żebym nie mogła się ruszyć, a drugi wściekle kopał moją prawą nogę, próbując ją dopchnąć do ściany po drugiej stronie. Przeszywał mnie przenikliwy ból. Torturowali mnie bez przerwy od ósmej do jedenastej wieczorem. Nie pamiętam, ile razy mi to robili. Kiedy w końcu dopchnęli moją prawą nogę do ściany pod kątem stu osiemdziesięciu stopni, leżałam bezwładnie na podłodze, zupełnie pozbawiona sił. Kiedy wzeszło słońce, zobaczyłam, że obie nogi mam bardzo spuchnięte i posiniaczone, szczególnie wewnętrzna strona prawego uda była cała fioletowa. Nawet wyjście do łazienki było dla mnie niewiarygodnie trudne, ktoś musiał mi pomagać usiąść na sedesie. Funkcjonariusz znów próbował mnie straszyć: „Jeśli będziemy cię dalej torturować, z takimi nogami będzie cię to bolało dwa razy bardziej niż wczoraj. Za każdym razem będzie bolało coraz bardziej. Po prostu się przyznaj!”. Kiedy nic nie mówiłam, inny funkcjonariusz brutalnie rozsunął mi nogi, zmuszając do zrobienia szpagatu. Kiedy kąt rozwarcia przekroczył dziewięćdziesiąt stopni, poczułam ostry ból i wykrzyknęłam, nie mogąc tego znieść. Funkcjonariusz powiedział: „Już teraz tak bardzo cię boli? Powiem ci szczerze, tę torturę stosuje się szczególnie wobec agentek specjalnych. Zastanów się, czy twoje ciało to zniesie”. Inny, gruby funkcjonariusz powiedział: „Dotychczas przesłuchiwałem tylko morderców. W końcu wszyscy się przyznawali i płakali jak dzieci. Woleli umrzeć niż znosić takie cierpienie”. To były przerażające słowa. Przestępcy woleli śmierć niż karę, którą im wymierzał – to musiała być jakaś straszna tortura! Na myśl o tym, iż mogą mnie torturować tak, że będę wolała umrzeć, serce zaczęło mi mocno walić. W duchu odmawiałam jedną modlitwę do Boga po drugiej. I wtedy przypomniało mi się coś, co powiedział Pan Jezus: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz nie mogą zabić duszy. Bójcie się raczej tego, który może i duszę, i ciało zatracić w piekielnym ogniu(Mt 10:28). Pomyślałam też o tych słowach Boga Wszechmogącego: „Kiedy ludzie są gotowi poświęcić swoje życie, wszystko staje się błahe i nikt nie może ich pokonać. Co może być ważniejsze od życia? W ten sposób szatan staje się niezdolny do dalszego działania w ludziach, nie ma niczego, co może zrobić z człowiekiem(Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 36, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga dodały mi sił. Policjanci mogli mnie brutalnie torturować, ale byli w stanie odebrać mi tylko życie doczesne. Nie byli w stanie dotknąć mojej duszy. Gdybym zdradziła Boga z lęku przed fizycznym cierpieniem, przedłużyłabym swoją niegodną egzystencję judasza, ale na koniec karę poniosłyby moja dusza, duch i ciało. Szatan wykorzystywał moją cielesną słabość, aby mnie nakłonić do zdrady Boga, a ja nie mogłam dać się nabrać na jego sztuczki. Bez względu na to, jak bardzo policja mnie torturowała, nawet gdyby mnie pobili na śmierć, byłam zdeterminowana niewzruszenie trwać przy świadectwie i upokorzyć szatana.

Policjanci przesłuchiwali mnie jeszcze przez kilka dni, nie przestając grozić, że zmuszą mnie do robienia szpagatu. Powiedzieli, że zabiorą mnie do sali tortur, będą dręczyć na wszelkie możliwe sposoby i nie przestaną, dopóki nie przekażę im informacji o kościele. Przypomniałam sobie ból, jaki czułam przy robieniu szpagatu – zupełnie jakby siłą odrywano mi nogi od ciała. Nigdy więcej nie chciałam cierpieć tak potwornego bólu. Przyszło mi do głowy, że wolę umrzeć niż znosić kolejne tak okropne tortury. Rozpoczęłam strajk głodowy i odmówiłam kilku posiłków z rzędu. Rozwścieczeni policjanci krzyczeli, że jeśli będę odmawiać jedzenia, to nakarmią mnie siłą. Zaskoczona, w końcu zdałam sobie sprawę, że muszę poszukać intencji Boga. Wtedy pomyślałam o tych słowach Boga: „Cierpienie niektórych ludzi staje się tak wielkie, że ich myśli zwracają się ku śmierci. To nie jest prawdziwe umiłowanie Boga; tacy ludzie są tchórzami, brakuje im wytrwałości, są słabi i bezsilni! (…) Stąd w dniach ostatecznych musicie dawać świadectwo o Bogu. Bez względu na to, jak wielkie jest wasze cierpienie, powinniście iść do samego końca; nawet wydając ostatnie tchnienie nadal musicie być wierni Bogu i zdać się na Jego łaskę; tylko to jest prawdziwym umiłowaniem Boga, tylko to jest mocnym i donośnym świadectwem(Tylko doświadczając bolesnych prób, możesz poznać piękno Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga zrozumiałam, że dążenie do śmierci ze strachu przed fizycznym cierpieniem jest tchórzostwem. Nie tylko nie przyniosłabym w ten sposób chwały Bogu, ale stałabym się pośmiewiskiem szatana. Bóg miał nadzieję, że będę nieść o Nim świadectwo przed szatanem, że będę Mu oddana aż do ostatniego tchnienia i nigdy nie poddam się szatanowi. Było to mocne świadectwo, którym można uderzyć szatana. Kiedy poznałam intencję Boga, przestałam odmawiać jedzenia. Jednak wobec perspektywy dalszych tortur z rąk policjantów, nie mając pojęcia, kiedy to wszystko się skończy, poczułam słabość w sercu. Wtedy przypomniałam sobie hymn Naśladujcie Pana Jezusa: „W drodze do Jerozolimy Jezus przeżywał cierpienie, jak gdyby obracano Mu nóż w sercu, mimo to nie miał nawet najmniejszego zamiaru nie dotrzymać swego słowa; zawsze towarzyszyła Mu potężna siła, kierująca Go w miejsce, w którym miał być ukrzyżowany. Ostatecznie został przybity do krzyża i stał się podobieństwem grzesznego ciała, dopełniając dzieła odkupienia ludzkości. Wyrwał się z pęt śmierci oraz Hadesu. Przed Jego obliczem śmierć, piekło i Hades utraciły swoją moc i zostały przez Niego pokonane(Jak służyć zgodnie z wolą Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając Boże słowa przypomniałam sobie, że kiedy Pan Jezus kończył swoje dzieło odkupienia ludzkości, został wychłostany przez rzymskich żołnierzy, musiał założyć koronę cierniową i w wielkim cierpieniu szedł krok za krokiem na miejsce ukrzyżowania. Na koniec przelał na krzyżu ostatnią kroplę swojej krwi, znosząc niewyobrażalny ból. Bóg bez wahania oddał swoje życie, aby nas zbawić – tak wielka jest Boża miłość! Ale ja po zobaczeniu okropnych tortur, przed którymi nie mogłam uciec, po prostu nie chciałam dłużej cierpieć. Straciłam determinację, by dawać świadectwo o Bogu. Poczułam, że to powód do wielkiego wstydu. Bóg był w stanie poświęcić dla nas życie, dlaczego więc ja nie mogę ofiarować siebie, aby odpłacić Mu za miłość? Poczułam Bożą miłość i łzy popłynęły mi po twarzy. Modliłam się w duchu: „Boże, bez względu na to, jak długo i jak bardzo będę musiała cierpieć, chcę wytrwać niewzruszenie w świadectwie!”.

Tego wieczoru, podnosząc się z podłogi, poczułam siłę w całym ciele i mój nastrój znacznie się poprawił. Jeden z policjantów wciąż mnie przesłuchiwał, chcąc uzyskać informacje na temat kościoła. Powiedziałam mu zdecydowanie: „Nic ci nie powiem”. Wyszedł wściekły, trzaskając drzwiami. Wkrótce potem przynieśli nowiutkie krzesło do przesłuchań, przykuli mnie do niego kajdankami i zapowiedzieli, że następny dzień będzie dla mnie okropny. Późno w nocy zauważyłam, że obaj pilnujący mnie funkcjonariusze zasnęli, więc postanowiłam sprawdzić, czy nie udałoby mi się zdjąć kajdanek. O dziwo, były dość luźne i bez trudu wysunęłam z nich ręce. Modliłam się w duchu: „Boże, czy to Ty otwierasz mi drogę wyjścia? Nie mam pojęcia, co jest za drzwiami tego pokoju ani dokąd mogłabym uciec. Oddaję się w Twoje ręce – proszę, prowadź mnie!”. Po modlitwie wyśliznęłam się z krzesła przesłuchań i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je ostrożnie i pobiegłam do wyjścia z hotelu. Ku mojemu zaskoczeniu strażnicy przy drzwiach również spali z głowami opartymi na stole, więc wyszłam z hotelu bez żadnych przeszkód i pobiegłam w stronę alejki. Nogi miałam mocno poranione, ale w tym momencie, o dziwo, wcale nie bolały. Po prostu biegłam, ile sił w nogach. Byłam bardzo zdenerwowana, bałam się, że policja mnie dopadnie i zabierze z powrotem. Nie wiedziałam, dokąd iść. Nie odważyłam się pójść do żadnego z braci i sióstr, żeby ich nie narażać na niebezpieczeństwo. Pomyślałam o mieszkaniu, które moja rodzina kupiła niedawno i o którym policja prawdopodobnie jeszcze nie wiedziała. Chciałam tam pójść i ukryć się na jakiś czas, więc szybko tam pobiegłam. Niedługo potem mama wróciła do domu i powiedziała ze zdenerwowaniem: „Policja chodzi po ulicach z twoim zdjęciem i wszystkich o ciebie wypytuje. Nie możesz tu zostać, musisz natychmiast wyjechać”. Naprawdę się zdenerwowałam i serce zaczęło mi walić jak młotem. Szybko uklękłam i pomodliłam się: „Boże, nie wiem, dokąd pójść. Proszę, poprowadź mnie. Nie wiem, czy ta ucieczka się powiedzie, ale zostawiam wszystko w Twoich rękach, zdaję się na Twoje ustalenia. Jeśli nie uda mi się uciec, jestem gotowa oddać życie, aby nie ugiąć się w świadectwie”. Po modlitwie trochę się uspokoiłam. Potem tato wywiózł mnie z domu swoim elektrycznym skuterem. Kiedy zbliżaliśmy się do tylnej bramy osiedla, zobaczyłam w pobliżu policjantów, tych samych, którzy mnie przesłuchiwali. Trzymali moje zdjęcie i wypytywali przechodniów. Serce podeszło mi do gardła i oblałam się potem. Kiedy patrzyli w inną stronę, zsiadłam ze skutera i ukryłam się w pobliskim budynku. Tato pojechał dalej, udając opanowanie. Przez cały czas modliłam się do Boga, prosząc, by mnie prowadził. Tato niedługo potem wrócił po mnie i powiedział, że policja już odjechała. Nikt nie pilnował tylnej bramy osiedla, więc skorzystałam z okazji, by się wymknąć. Po kilku niepowodzeniach udało mi się znaleźć względnie bezpieczną kryjówkę dzięki pomocy braci i sióstr.

Później dowiedziałam się, że tego samego dnia, krótko po tym, jak opuściłam mieszkanie rodziców, przyjechało mnóstwo radiowozów i policja otoczyła całe osiedle, a potem przez wiele dni chodzili od drzwi do drzwi. Kiedy trafili do mieszkania moich rodziców, przewrócili je do góry nogami i zabrali tatę na komisariat, żeby go przesłuchać w sprawie mojego miejsca pobytu. Jakby tego było mało, w budynku znajdującym się naprzeciwko mieszkania rodziców zainstalowali kamerę o wysokiej rozdzielczości. Policja szukała mnie również w okolicy domu mojej babci. Kiedy starsza sąsiadka powiedziała coś cicho do kogoś stojącego obok niej, policja kazała jej mnie wydać, zabrała ją na komisariat i przetrzymała tam przez noc. Później zatrzymali moją ciotkę i wypytywali ją o miejsce mojego pobytu. Wszyscy moi krewni byli pod obserwacją policji. Byłam wściekła, kiedy o tym usłyszałam. Partia Komunistyczna jest naprawdę szalona – moja wiara nie łamała żadnego prawa, ale oni i tak nie cofnęliby się przed niczym, żeby tylko mnie schwytać. Przypomniałam sobie te słowa Boga: „Przodkowie starożytnych? Umiłowani przywódcy? Wszyscy oni sprzeciwiają się Bogu! Ich ingerencje sprawiły, że cała kraina pod niebem pogrążyła się w ciemności i chaosie! Wolność religijna? Uzasadnione prawa i interesy obywateli? Wszystko to sztuczki mające ukryć grzech! (…) W ludzkim sercu skupiają się tysiące lat nienawiści i, wypisane są na nim milenia grzechu – jakże miałoby to nie wzbudzać odrazy? Pomścij Boga, zupełnie zduś Jego wroga, nie pozwól mu już dłużej się srożyć i więcej nie dozwól, by rządził jak tyran! Nadszedł już czas: człowiek już dawno temu zebrał całą swą siłę, poświęcił wszystkie wysiłki i zapłacił każdą cenę, by zerwać odrażającą twarz tego diabła i pozwolić ludziom, którzy są zaślepieni i znoszą wszelkiego rodzaju cierpienia i trudności, wznieść się nad swój ból i zbuntować przeciwko temu nikczemnemu, staremu diabłu(Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Bóg stał się ciałem w dniach ostatecznych i wyraża prawdy, aby zbawić ludzkość. Przyniósł nam ewangelię, abyśmy zostali zbawieni i weszli do królestwa niebieskiego, ale Partia Komunistyczna nie pozwala ludziom wierzyć i podążać za Bogiem. Wściekle aresztuje i prześladuje chrześcijan, okrutnie nas torturuje, skazuje na więzienie, a nawet trwale kaleczy lub zabija. Partia Komunistyczna to zły demon podziemnego świata! Im bardziej nasila swój ucisk, tym wyraźniej widzę jej demoniczną istotę, tym bardziej jej nienawidzę i sprzeciwiam się jej z całego serca. Przysięgam na życie, że będę podążać za Bogiem.

To doświadczenie aresztowania i prześladowania pokazało mi wszechmocną władzę Boga i Jego cudowne czyny. Bóg czuwał nade mną w czasie kryzysu, abym mogła zatriumfować nad brutalnością szatana. To właśnie słowa Boga wielokrotnie dodawały mi siły i wiary. Naprawdę doświadczyłam mocy i władzy Jego słów i poczułam Jego miłość i ochronę. Jestem wdzięczna Bogu i chwalę Go z całego serca!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Dwadzieścia lat niedoli

Autorstwa Wang Qianga, ChinyW 1991 roku zostałem chrześcijaninem, a kilka lat później kaznodzieją. W 1995 roku policjanci z Wydziału...

Dni przemocy i tortur

Autorstwa Chen Xinjie, ChinyOkoło 11 przed południem któregoś letniego dnia w 2006 roku przebywałam w domu goszczącej mnie siostry Zhao...

Połącz się z nami w Messengerze