Nauka płynąca z trudnych doświadczeń
Autorstwa Li Yang, Chiny Aresztowali mnie w 2020 roku, po chińskim Nowym Roku, z powodu mojej wiary. W czasie rutynowych badań w areszcie...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
W sierpniu 2019 roku dostałam od przywódczyni list z prośbą o odebranie pewnej siostry spoza naszego miasta. Zauważyłam, że adres tej siostry znajduje się w pobliżu sąsiedniego kościoła. Pomyślałam: „Czemu przenoszą ją do naszego kościoła, a nie do tego, do którego ma bliżej?”. Po zastanowieniu doszłam jednak do wniosku, że nasz kościół potrzebuje ludzi do różnych prac, więc ją odbiorę. Niezależnie od tego, jakie obowiązki będzie potrafiła wypełniać, pomoc nam się przyda. W liście było napisane, że ta siostra nazywa się Zhu Yun, i nagle sobie przypomniałam: „Poznałam Zhu Yun kilka lat temu. Jest po czterdziestce i dobrze rozumie prawdę. Jeśli to o nią chodzi, to być może zostanie u nas przywódczynią lub pracownicą. Będę miała dodatkową pomoc”. Ucieszyłam się na tę myśl. Nie dbałam już o to, że mieszka daleko, chciałam od razu mieć ją w naszym kościele!
Udałam się pod adres, który był wskazany w liście, i zapukałam do drzwi. Kobieta, która otworzyła mi drzwi, wyglądała bardzo staro. To nie była Zhu Yun, która znałam. Powiedziałam od razu: „Przepraszam, pomyliłam drzwi!”. Odwróciłam się, chcąc odejść, ale ona zawołała do mnie z przejęciem: „Kogo pani szuka?”. Odpowiedziałam: „Zhu Yun”. A ona na to: „To ja!”. Weszłam z nią do środka. Dowiedziałam się, że została aresztowana przez KPCh i trzy lata spędziła w więzieniu. Po wypuszczeniu była pod obserwacją policji, więc nie mogła chodzić na zgromadzenia w swojej miejscowości. Musiała zamieszkać w domu syna, aby wrócić do życia w kościele. Gdy poznałam jej sytuację, straciłam cały zapał. Pomyślałam: „Ach, gdyby to była Zhu Yun, którą znałam. Po przyłączeniu się do naszego kościoła bardzo by mi pomogła. Ale ta Zhu Yun jest obserwowana przez policję. Oznacza to, że nie może pełnić żadnych obowiązków. Naszemu kościołowi już brakuje pracowników zajmujących się podlewaniem, a teraz jeszcze ktoś będzie musiał się z nią spotykać indywidualnie. Jeśli policja namierzy taką osobę z naszego kościoła, straty będą ogromne! Nie, Zhu Yun nie może przejść do naszego kościoła. Po powrocie napiszę do przełożonej, by przeniosła ją do pobliskiego kościoła”. Poznawszy jej sytuację, szykowałam się do wyjścia. Nie spytałam, jakie ma problemy bądź trudności. Zapytała mnie, cała przejęta: „Kiedy pani wróci?”. Odparłam wymijająco: „Proszę tu czekać. Muszę najpierw przedyskutować pewne sprawy”.
W drodze powrotnej narzekałam w duchu: „Przełożona sama nie wie, co robi. Zhu Yun ma bardzo blisko do sąsiedniego kościoła. Czemu ktoś stamtąd jej nie przyjmie? Dla nas to kawał drogi. Będziemy tracić masę czasu, żeby do niej przyjeżdżać…”. Gderałam tak w duchu, idąc dalej na północ, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że się zgubiłam. Gdy zapytałam o drogę, okazało się, że szłam w przeciwnym kierunki, oddalając się od miasta. Byłam zdezorientowana: „Przecież znam tę drogę. Jak mogłam się zgubić?”. Przeszłam jednak nad tym do porządku dziennego. W domu napisałam do przełożonej list z sugestią, by przenieść Zhu Yun do pobliskiego kościoła.
Po wysłaniu listu czułam niepokój, jakby coś było nie tak. Nie mogłam spokojnie czytać słów Bożych ani skupić się podczas kazań i omówień. Zrozumiałam, że być może zrobiłam coś sprzecznego z intencją Boga, więc od razu pomodliłam się do Niego, prosząc, by mnie oświecił i poprowadził do poznania samej siebie. Po modlitwie przypomniałam sobie, jak się tamtego dnia zgubiłam. Uświadomiłam sobie, że w sprawie przyjęcia Zhu Yun do kościoła dbałam tylko o swoje interesy. Gdyby to było dobre dla mnie, to bym ją przyjęła, ale nie było, więc się sprzeciwiłam i narzekałam. W ogóle nie obchodziło mnie życie mojej siostry. Dopiero później, czytając kilka fragmentów słów Boga, zaczęłam trochę rozumieć, na czym polega mój problem. Słowa Boga mówią: „Człowieka najbardziej ujawniają kwestie dotyczące jego interesów. Interesy są ściśle związane z życiem każdego i dotyczą wszystkiego, z czym człowiek styka się każdego dnia. Na przykład kiedy coś mówisz, omawiasz jakąś sprawę, jakich interesów to dotyczy? Gdy dwoje ludzi dyskutuje na temat jakiegoś problemu, to chodzi o to, który z ich dwojga jest elokwentny, a który nie, który jest wysoko ceniony, a który lekceważony przez innych, (…) Jakie inne aspekty wchodzą w zakres interesów, do realizacji których dążą ludzie? Zajmując się swoimi sprawami, nieustannie rozważają oni różne rzeczy, kalkulują, zastanawiają się i łamią sobie głowy nad tym, jakie działania leżą w ich interesie, a jakie nie; jakie działania mogą przysłużyć się ich interesom, a jakie przynajmniej owym interesom nie zaszkodzą; a także jakie działania przyniosą im największą chwałę i największe korzyści materialne oraz uczynią ich największymi beneficjentami. Ludzie walczą o te dwa interesy, ilekroć przydarzają im się problemy” (Punkt dziewiąty (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład, dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne uczucia? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Dla czego powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. Owe słowa stały się już naturą skażonej ludzkości i są prawdziwym portretem jej szatańskiej natury. Ta szatańska natura stała się już podstawą egzystencji skażonej ludzkości. Od kilku tysięcy lat aż po dzień dzisiejszy skażona ludzkość kieruje się w życiu ową trucizną szatana” (Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boże ujawniło mój stan. Zobaczyłam, że jestem samolubna i godna pogardy. Zawsze dbałam wyłącznie o swoje interesy i szukałam sposobów, by zmaksymalizować własne korzyści. W ogóle nie myślałam o braciach i siostrach, nie mówiąc już o pracy kościoła. Gdy przełożona poleciła mi odebrać siostrę Zhu Yun, myślałam, że będzie ona pracować dla kościoła, że będę mieć kolejną pomocnicę, która ulży mi w pracy i podniesie efektywność, przez co wypadnę lepiej, więc nie mogłam się doczekać, by przyjąć ją do naszego kościoła. Ale kiedy się okazało, że to nie ta siostra, którą znałam, i że przyjęcie jej wiąże się dla nas z ryzykiem, zrozumiałam, że nie tylko nie będzie wykonywać obowiązków, ale jeszcze ktoś będzie musiał do niej jeździć na indywidualne spotkania. Uznałam, że nie tylko nie poprawi ona wydajności naszej pracy ani nie podniesieni moich notowań, ale także może zagrozić naszemu bezpieczeństwu. Byłam temu przeciwna i narzekałam na nierozsądną decyzję przełożonej, więc szybko chciałam wepchnąć Zhu Yun innemu kościołowi. Zrozumiałam, że kierowanie się w życiu szatańską trucizną „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego” uczyniło mnie osobą samolubną i podłą. Leżały mi na sercu tylko moje interesy, dbałam tylko o siebie. Bóg ma wgląd w nasze serca. Jak miałby nie nienawidzić moich myśli? Gdy myślałam o tym, jak siostra Zhu Yun została przeniesiona do sąsiedniego kościoła, poczułam wyrzuty sumienia i wiedziałam, że odtąd muszę praktykować zgodnie ze słowem Bożym i nie mogę dłużej dbać tylko o własne interesy.
Później dostałam kolejny list od przełożonej. Grupa braci i sióstr ukrywała się przed KPCh. Musieliśmy przyjąć ich w naszym kościele. Czytając ten list, pomyślałam sobie tak: „Tym razem nie mogę kierować się swoimi interesami. Nieważne, czy mogą pełnić jakieś obowiązki, gotowa jestem ich przyjąć, by mogli mieć życie kościelne”. Udałam się więc pod adresy wskazane przez przywódczynię, powitałam ich w naszym kościele i poczyniłam niezbędne przygotowania. Praktykując w ten sposób, czułam szczególny spokój i ukojenie.
Później sama znalazłam się pod obserwacją policji, więc stwarzałam ryzyko i nie mogłam kontaktować się z innymi. Nie mogłam chodzić na zgromadzenia ani pełnić obowiązków. Był to dla mnie trudny czas. Tęskniłam za dniami, gdy mogłam spotykać się z braćmi i siostrami i wypełniać obowiązki. Niecierpliwie czekałam na ponownie spotkania, wspólne omawianie prawdy i szczere dzielenie się tym, co leży mi na sercu. Dręczyła mnie tęsknota za życiem kościoła, za braćmi i siostrami. Wtedy dopiero zrozumiałam, jak czuli się bracia i siostry, których ścigała KPCh, gdy nie mogli wieść życia w kościele ani kontaktować się ze swoimi braćmi i siostrami. Pomyślałam o Zhu Yun, którą wepchnęłam innemu kościołowi. Wtedy uznałam, że skoro nie może wypełniać obowiązków, to nie pomoże w pracy kościoła. Nie brałam jednak pod uwagę tego, jak bardzo musiała cierpieć, przecież przez trzy lata siedziała w więzieniu, a po wypuszczeniu obserwowała ją policja, więc odebrano jej możliwość kościelnego życia i kontaktu z braćmi i siostrami. By brać udział w zgromadzeniach, musiałaby przyjeżdżać do nas ze swojej miejscowości. Była na to gotowa, by mieć kontakt z braćmi i siostrami, a ja ją odtrąciłam, bez słowa pocieszenia i bez grama współczucia. Im bardziej to rozpamiętywałam, tym większe miałam poczucie winy. Czemu byłam taka zimna i nieczuła? Pewnego dnia przeczytałam słowa Boże ujawniające antychrystów i udało mi się wyraźniej dostrzec mój problem. Słowa Boga mówią: „Podstawowym przejawem podstępności i bezwzględności antychrystów jest to, że wszystko robią w ściśle określonym celu. Zawsze myślą przede wszystkim o własnym interesie, a ich metody są podłe, prymitywne, nikczemne, podłe i podejrzane. W ich postępowaniu, w sposobie traktowania ludzi i w zasadach, którymi się przy tym kierują, nie ma szczerości. Sposób, w jaki traktują ludzi, polega na wykorzystywaniu ich i bawieniu się nimi, a kiedy ludzie nie stanowią już dla nich wartości użytkowej, wyrzucają ich na śmietnik. Jeśli jesteś dla nich użyteczny, udają, że się o ciebie troszczą: »Jak się masz? Czy miałeś jakieś trudności? Mogę ci pomóc je rozwiązać. Powiedz mi, jeśli masz jakieś problemy. Jestem tu dla ciebie. Jakie to szczęście, że tak świetnie się dogadujemy!«. Wydają się tak troskliwi. Jeśli jednak nadejdzie dzień, w którym nie będziesz już miał dla nich żadnej wartości użytkowej, porzucą cię, odstawią na bok i zignorują cię, jakby w ogóle cię nie znali. Kiedy naprawdę masz problem i szukasz u nich pomocy, ich postawa nagle się zmienia, ich słowa nie brzmią już tak miło, jak wtedy, gdy po raz pierwszy obiecali ci pomóc – a dlaczego tak jest? Ano dlatego, że nie masz dla nich żadnej użytecznej wartości. Wskutek tego przestają zwracać na ciebie jakąkolwiek uwagę. Ale to nie wszystko: jeśli dowiedzą się, że zrobiłeś coś złego albo znajdą coś, co mogą wykorzystać dla swoich celów, stają się wobec ciebie chłodno cyniczni, a nawet mogą cię potępić. Co sądzicie o tej metodzie? Czy jest to przejaw życzliwości i szczerości? Kiedy antychryści przejawiają w swoim zachowaniu wobec innych taką podstępność i bezwzględność, czy jest w tym jakikolwiek ślad człowieczeństwa? Czy okazują ludziom choć odrobinę szczerości? Absolutnie nie. Wszystko, co robią, robią dla własnego zysku, dumy i reputacji, aby zapewnić sobie status i sławę wśród innych. Wykorzystają każdego, kogo spotkają, jeśli tylko będą mogli. Tych, których nie mogą wykorzystać, lekceważą i nie zwracają na nich uwagi; nawet jeśli zdecydujesz się do nich zbliżyć, zignorują cię i nawet na ciebie nie spojrzą. Jeśli jednak nadejdzie dzień, w którym będą cię potrzebować, ich stosunek do ciebie nagle się zmieni i ku twojemu zdumieniu staną się bardzo troskliwi i sympatyczni. Dlaczego zmieniło się ich nastawienie do ciebie? (Ponieważ teraz masz dla nich wartość użytkową). Otóż to: kiedy widzą, że możesz im się na coś przydać, ich nastawienie się zmienia” (Aneks czwarty: Podsumowanie charakteru antychrystów i istoty ich usposobienia (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Gdy zrozumiałam, co ujawniają słowa Boże, poczułam się winna i nieszczęśliwa. Moje postępowanie było postępowaniem antychrysta. Zawsze miałam swoje pobudki i w każdej sytuacji kierowały mną tylko moje własne interesy. Byłam wyrachowana i wykorzystywałam ludzi. Nie miałam dla moich braci i sióstr ani miłości, ani szczerości i życzliwości. Siostra Zhu Yun była pod obserwacją KPCh i nie mogła wieść życia w kościele. Powinnam była zrozumieć jej sytuację i z miłością zaoferować jej wsparcie, pozwalając jej przychodzić na zgromadzenia i jak najszybciej sprawić, by wykonywała takie obowiązki, jakie będzie w stanie. Ale ja widziałam w niej tylko zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Myślałam, że przyjmując ją do kościoła, nie pomogę w niczym jego pracy, że Zhu Yun będzie nas kosztować dużo energii i poświęcenia. W najgorszym razie stanowiłaby zagrożenie dla bezpieczeństwa pozostałych braci i sióstr, a to wpłynęłoby na pracę kościoła. Nie dbałam więc o to, czy ona może wieść życie w kościele, nie zadałam jej ani jednego pytania o jej stan czy trudności. Chciałam się jej pozbyć, nie przyjąć jej do kościoła. Byłam obojętna i samolubna. Mogłam tylko zapytać sama siebie: „Nie potrafiłam w tej drobnej sprawie zatroszczyć się o moją siostrę. Nie mam dla niej współczucia ani miłości. Jak zatem pomoc, jakiej udzielałam wcześniej braciom i siostrom, mogła być szczera?”. Poprzez refleksję odkryłam, że często pomagam braciom i siostrom, bo jestem przywódczynią kościoła. Myślałam, że dając im odpowiednie wsparcie i dbając o to, by stan wszystkich był normalny, mogę osiągać rezultaty i w ten sposób budować swój dobry wizerunek. Dopiero teraz pojęłam, że w swoich działaniach nie zważałam na intencje Boga, nie wypełniałam swoich powinności jako przywódczyni. Zamiast tego chroniłam swoją reputację i swój status. Z pozoru wypełniałam swoje obowiązki, ale w istocie pod pretekstem obowiązków goniłam za własnymi interesami i używałam innych do budowania swojej reputacji i podnoszenia swojego statusu. To, co robiłam, było wstrętne Bogu, podążałam ścieżką sprzeciwu wobec Niego. Gdybym nie doświadczyła bólu życia poza kościołem, nigdy bym nie poznała cierpienia, które znosili bracia i siostry odłączeni od zgromadzeń i życia kościelnego. Nigdy bym też nie dostrzegła swojego złowieszczego i nikczemnego usposobienia antychrysta.
Przeczytałam inny fragment słowa Bożego: „Problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe. Kiedy ludzie dążą do własnych celów, takich jak sława, zysk i status, nieświadomie stają się narzędziem szatana, stają się ujściem, poprzez które szatan działa, a ponadto stają się jego ucieleśnieniem. Odgrywają negatywną rolę w kościele; zakłócają i osłabiają dzieło kościoła, normalne życie kościoła oraz normalne dążenia wybrańców Bożych; mają szkodliwy i negatywny wpływ” (Punkt dziewiąty (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). To objawienie płynące z Bożych słów uświadomiło mi, że jeśli pełnimy obowiązki bez praktykowania prawdy i chronimy swoją reputację i status, to nieważne, jaką cenę płacimy, zawsze będziemy odgrywać w kościele negatywną rolę, służąc szatanowi. Będziemy jedynie powodować zakłócenia i zamęt w pracy kościoła. Będziemy szkodzić wejściu w życie przez braci i siostry. Pomyślałam o tym, że siostra Zhu Yun byłaby zmuszona pokonywać tak długą drogę, by przyjeżdżać do nas ze swojego rodzinnego miasta tylko po to, by uczestniczyć w życiu kościoła. Ona szczerze wierzyła w Boga i tęskniła do Jego słowa. Gdybym miała szczyptę człowieczeństwa, potraktowałabym ją inaczej. Byłam przywódczynią kościoła, ale gdy siostra Zhu Yun miała kłopoty, nie byłam w stanie jej pomóc, tylko obojętnie i bezlitośnie chciałam ją wepchnąć innemu kościołowi. Im więcej rozmyślałam nad tym, co zrobiłam, tym bardziej nienawidziłam siebie samej. Czułam, że mam dług u mojej siostry, a tym bardziej u Boga. Stanęłam przed Jego obliczem w modlitwie: „Boże! Gdy coś robię, dbam tylko o swoje interesy, nie ma we mnie miłości do moich braci i sióstr. Jestem tak samolubna i podła! Boże! Chcę okazać skruchę…”.
Później przeczytałam inny fragment słowa Bożego. Zrozumiałam, że Bóg bezinteresownie troszczy się o ludzkość i zaopatruje ją, i poczułam jeszcze większy wstyd z powodu mojego samolubstwa i mojej podłości. Słowa Boga mówią: „Bez względu na to, jak wiele słowa Bożego usłyszałeś, jak wiele prawdy jesteś w stanie przyjąć i jak dużo jej zrozumiałeś, jak wiele rzeczywistości wcieliłeś w życie i jak wiele rezultatów uzyskałeś, musisz zrozumieć pewien fakt: prawda, droga i życie Boga są darowane w sposób wolny każdemu człowiekowi i jest to względem każdego sprawiedliwe. Bóg nigdy nie będzie faworyzował jednej osoby kosztem drugiej, patrząc na to, jak długo wierzy ona w Boga lub jak wiele wycierpiała, nie będzie też błogosławił ani sprzyjał danej osobie ze względu na to, że wierzyła ona w Niego od dawna lub dużo wycierpiała. Bóg nie będzie traktował nikogo inaczej z powodu jego wieku, wyglądu, płci, pochodzenia rodziny itp. Każdy człowiek otrzymuje od Boga te same rzeczy. Bóg nie pozwala, aby ktokolwiek otrzymał mniej, a ktoś inny więcej. Traktuje każdego człowieka w sposób uczciwy i rozsądny. Daje człowiekowi dokładnie to, czego on potrzebuje, i wtedy, kiedy jest mu to potrzebne, nie pozwalając, by cierpiał głód, zimno i pragnienie, oraz zaspokaja wszystkie potrzeby serca człowieka. Czego Bóg wymaga od ludzi, czyniąc te rzeczy? Skoro ich nimi obdarza, to czy kierują Nim jakiekolwiek samolubne motywy? (Nie). Bóg w ogóle nie ma w sobie samolubnej motywacji. Słowa i dzieło Boga służą dobru ludzkości i mają na celu rozwiązanie wszystkich trudności i kłopotów ludzi, tak aby mogli otrzymać od Niego prawdziwe życie. To jest fakt” (Człowiek jest największym beneficjentem Bożego planu zarządzania, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg bezinteresownie troszczy się o każdego, kto ma prawdziwą wiarę. Zapłacił wielką cenę za każdego z nas i nie oczekuje niczego w zamian, mając tylko nadzieję, że będziemy dążyć do prawdy, zmienimy swoje usposobienie i urzeczywistnimy prawdziwe podobieństw do człowieka. Ale ja traktowałam braci i siostry przez pryzmat tego, czy są użyteczni. Jeśli byli, to gotowa byłam zapłacić cenę. Jeśli nie, to ich ignorowałam. Jeśli nie było z czegoś korzyści, nie ruszyłabym palcem. Pan Jezus powiedział: „Zaprawdę powiadam wam: To, co uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnie uczyniliście” (Mt 25:40). To prawda. Nawet najmniej wyróżniający się członkowie kościoła powinni otrzymać pomoc, o ile tylko szczerze wierzą w Boga i nie są złymi ludźmi, antychrystami czy niedowiarkami. Kto jest w stanie z miłością im pomagać, ten ma na względzie intencję Boga i zyskuje Jego aprobatę. Musimy dobrze traktować zwłaszcza tych braci i siostry, którzy są ścigani przez KPCh i nie mogą wrócić do domu. Musimy zapewnić im bezpieczeństwo. Taki uczynek jest tym bardziej dobry. Postawa wobec takich braci i sióstr ukazuje człowieczeństwo danej osoby. Czułam głęboki żal. Jeśli będę miała kolejną szansę na pełnienie obowiązków, nie mogę być taka samolubna i podła. Nie mogę dbać tylko o swoje interesy w kontaktach z braćmi i siostrami. Muszę robić, co w mojej mocy, by pomagać braciom i siostrom, muszę być kimś, kto ma rozum i człowieczeństwo.
Kilka miesięcy później w końcu zaczęłam wykonywać nowe obowiązki. Dostałam zadanie udzielenia wsparcia siostrze, która stanowiła ryzyko dla bezpieczeństwa. Pomyślałam: „Po tym, co przeszłam, mogę w końcu pełnić obowiązki. A co, jeśli mnie namierzą, kiedy skontaktuję się z tą siostrą?”. Zrozumiałam jednak, że to nie jest właściwe nastawienie. Od razu pomodliłam się do Boga, żeby pomógł mi przeciwstawić się sobie. Powiedziałam, że chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by pomóc tej siostrze. Spotykałam się z nią i omawiałam słowo Boże, a jej negatywny stan stopniowo się poprawił i postanowiła, że napisze świadectwo o Bogu. Gdy tak czyniłam wszystko, co w mojej mocy, by pomóc swojej siostrze, czułam wyjątkowy spokój.
Wcześniej zawsze myślałam, że mam dobre człowieczeństwo, że umiem pokonywać trudności w swoich obowiązkach, a w sercu noszę miłość do braci i sióstr. Ale fakty, a także sąd i objawienie płynące z Bożego słowa pokazały mi, że ja tylko szukałam zysku. Byłam samolubna i obojętna. Szatan tak bardzo mnie zdeprawował, że w ogóle nie było we mnie podobieństwa do człowieka! Dzięki słowom Boga zrozumiałem, jak traktować braci i siostry z rozumem i człowieczeństwem. Pomogło mi to dobrze ułożyć sobie relacje z innymi bez gonienia za własnymi interesami, pomogło mi też szczerze wspierać braci i siostry i pomagać im. Bogu niech będą dzięki!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Li Yang, Chiny Aresztowali mnie w 2020 roku, po chińskim Nowym Roku, z powodu mojej wiary. W czasie rutynowych badań w areszcie...
Autorstwa Xiao Chen, ChinyOd zawsze byłem chorowity. W wieku jedenastu lat wykryto u mnie anemię aplastyczną, a to znaczy, że mój układ...
Autorstwa Li Jia, Chiny Nadzorowałam pracę nad tekstami razem z Li Xin, którą później zastąpił ktoś inny, bo nie potrafiła wykonywać...
Autorstwa Rosalie, Korea PołudniowaŚroda, 17 sierpnia 2022 r., czyste nieboDziś rozpoczęłam pełnienie nowego obowiązku. Pracuję nad...