Czego nauczyły mnie porażki

17 lutego 2025

Autorstwa Jiang Ping, Chiny

Wcześniej, kiedy wierzyłam w Pana Jezusa, często czytałam Biblię i głosiłam ewangelię Pana. Po uwierzeniu w Boga Wszechmogącego i przeczytaniu Jego słów dowiedziałam się, że Bóg Wszechmogący wyraża prawdę w dniach ostatecznych, aby dokonać dzieła osądzania, w którym oczyszcza i zbawia ludzkość. Dlatego jeszcze aktywniej wykonywałam swój obowiązek głoszenia ewangelii. Dzięki praktyce lepiej zrozumiałam prawdę o świadczeniu o Bożym dziele, pojęłam zasady głoszenia ewangelii i zdobyłam trochę doświadczenia, więc moja praca ewangelizacyjna przynosiła efekty. Moi bracia i siostry mówili, że jestem w tym naprawdę dobra i że umiem rozpoznać wyobrażenia, którym ulegają potencjalni wierzący, i pomóc im się ich wyzbyć. Problemy, które były dla nich trudne, nie stanowiły dla mnie większego wyzwania. Później zostałam zatrzymana przez policję podczas głoszenia ewangelii i skazana na rok więzienia. Gdy tylko wyszłam na wolność, ponownie zaczęłam głosić ewangelię. Wielu moich braci i sióstr dopiero uczyło się, jak głosić ewangelię, i nie osiągali dobrych rezultatów, więc przywódczyni powierzyła mi nadzór nad ewangelizacją. Wraz z braćmi i siostrami przeanalizowałam wyobrażenia, które często dało się zauważyć u potencjalnych wierzących, i wyjaśniłam, jak się z tym uporać poprzez omówienie. Czasami spotykaliśmy potencjalnych wierzących, którzy mieli mnóstwo religijnych wyobrażeń. Bracia i siostry wielokrotnie z nimi rozmawiali, ale bez skutku. Tymczasem po moim omówieniu potrafili szybko wyzbyć się swoich wyobrażeń. W miarę upływu czasu praca ewangelizacyjna naszego kościoła przynosiła coraz lepsze rezultaty. Powoli zaczęłam podziwiać samą siebie. Myślałam, że jestem osobą z wielkim potencjałem i że z łatwością rozwiązuję problemy, z którymi inni bracia i siostry sobie nie radzili. Uważałam, że mam rzadki talent. Miałam o sobie coraz wyższe mniemanie i pogardzałam innymi za ich nieuwagę i marny potencjał.

Pewnego razu przyszła do mnie siostra, która podlewała nowych wierzących. Powiedziała, że jeden z nich zadał kilka pytań, i chciała, żebym wspólnie z nią z nim pomówiła. Byłam na nią bardzo zła. Pomyślałam: „Dlaczego nie możesz rozwiązać tak prostego problemu? Czy aż tak zaniedbujesz obowiązki i uchylasz się od brzemienia? Czy masz tak mały potencjał, że nie potrafisz nawet dać sobie rady z wyobrażeniami nowego wierzącego?”. Dlatego zganiłam ją: „Jeśli nie potrafisz nawet dobrze podlać nowego wierzącego, to jaki z ciebie pożytek?”. Siostra pochyliła głowę i nic nie powiedziała. Z jej oczu płynęły łzy. Wiedziałam, że nie powinnam tak mówić. Ale pomyślałam: „Jeśli nie będę dla niej surowa, to nie weźmie sobie tego do serca i się nie poprawi”. Potem, gdy miała problem, nie odważyła się już przyjść do mnie. Była zniechęcona i czuła się ograniczana. Nie czuła się wystarczająco dobra, aby wykonywać swój obowiązek i podlewać nowych wierzących. Wiedziałam, jak ona się czuje, ale nie zastanowiłam się nad samą sobą. Nie pomówiłam z nią ani nie próbowałam jej pomóc. W swoich myślach umniejszałam jej: czy powierzenie jej tej pracy nie powodowało opóźnień, skoro nie potrafiła rozwiązać tak prostych problemów? Dlatego też kazałam jej przestać podlewać tego nowego wierzącego. Innym razem wraz z przywódczynią kościoła zorganizowałyśmy spotkanie dla nowych wierzących. Jednak omówienie, które skierowała do nich przywódczyni, nie rozwiązało ich problemów. Pomyślałam: „Jesteś przywódczynią, a nie potrafisz nawet podlewać nowych wierzących”. Przejęłam więc inicjatywę i zapytałam ich: „Czy wszyscy zrozumieliście, o czym przed chwilą mówiła siostra?”. Potrząsnęli głowami i powiedzieli, że nadal nie mają jasności. Następnie długo rozmawiałam z nimi o trzech etapach Bożego dzieła. Chętnie słuchali, a wielu z nich powiedziało: „Teraz to rozumiemy, gdy tak to przedstawiłaś”. Widząc, że mają do mnie takie podejście, czułam się bardzo szczęśliwa. Czułam, że jestem lepsza od przywódczyni w głoszeniu ewangelii i podlewaniu.

Później ciągle się popisywałam i umniejszałam innym. Moje usposobienie stawało się coraz bardziej aroganckie. Narzucałam swoje zdanie we wszystkich sprawach związanych z pracą, dużych i małych. Uważałam po prostu, że jestem lepsza od moich braci i sióstr i że nawet jeśli omówię z nimi pewne kwestie, to i tak wszystko będzie zależało ode mnie, więc równie dobrze mogę po prostu sama podejmować decyzje i nie marnować czasu. Myślałam, że jestem lepsza od wszystkich w głoszeniu ewangelii i podlewaniu, i że lepiej będzie, jeśli sama się będę wszystkim zajmować. Zaczęłam więc głosić ewangelię i jednocześnie podlewać. Sama brałam na siebie różnego rodzaju zadania. Byłam tak zajęta, że moje stopy ledwo dotykały ziemi. Ale potem przywódczyni dowiedziała się, że nikogo nie szkolę i że nie pozwalam innym praktykować, więc mnie przycięła. Powiedziała: „Wszystkim zajmujesz się sama. Nie uważasz, że to aroganckie?”. Nawet kiedy mnie przycięto i napomniano, nie uważałam tego za duży problem. Czułam, że każdego dnia, od świtu do zmierzchu, jestem zajęta głoszeniem ewangelii i podlewaniem nowych wierzących. Według mnie pokazywało to, że biorę na swoje barki brzemię obowiązku. Uważałam też, że mój potencjał i moje umiejętności są dobre i że dopóki osiągam wyniki, moja arogancja nie stanowi problemu. Później nadal robiłam wszystko po swojemu. We wszelkich kwestiach radziłam sobie sama, nie rozmawiając z innymi. Niektórzy z moich braci i sióstr czuli się ograniczeni. Myśleli, że nie są wystarczająco dobrzy i pogrążyli się w zniechęceniu. Inni stali się ode mnie bardzo zależni. Nie brali odpowiedzialności za swoje obowiązki i zawsze czekali na moje instrukcje, a to wpływało na pracę ewangelizacyjną i podlewanie. Niedługo potem moje oczy zaczęły chronicznie łzawić. Czasami było tak źle, że nic nie widziałam. Lekarz powiedział, że moje kanaliki łzowe są zablokowane i że potrzebuję operacji. Kiedy wracałam do domu, zaczęłam myśleć: „Za tą nagłą chorobą oczu musi kryć się intencja Boga. Czy w jakiś sposób obraziłam Boga?”. Wtedy zaczęłam zastanawiać się nad stanem, w jakim się znajdowałam, wykonując swój obowiązek. W głębi serca modliłam się do Boga, prosząc Go, aby mnie oświecił, abym mogła zrozumieć swój problem.

Kiedy wróciłam do domu, przeczytałam te słowa Boga: „Niektórzy ludzie, którzy wykonali trochę pracy i całkiem dobrze im szło przewodzenie kościołowi, myślą, że są lepsi od innych, i często wypowiadają takie słowa: »Dlaczego Bóg stawia mnie na ważnym stanowisku? Dlaczego ciągle wymienia moje imię? Dlaczego ciągle ze mną rozmawia? Bóg ma o mnie wysokie mniemanie, ponieważ mam charakter i przewyższam zwykłych ludzi. Zazdrościcie mi nawet, że Bóg traktuje mnie lepiej. Czego tu zazdrościć? Czy nie widzicie, ile pracy wykonuję i jak bardzo się poświęcam? Nie powinniście być zazdrośni o to, co Bóg mi daje, ponieważ na to zasługuję. Pracowałem przez wiele lat i swoje wycierpiałem. Zasługuję na uznanie i mam odpowiednie kwalifikacje«. Inni mówią: »Bóg pozwolił mi dołączyć do spotkań współpracowników i słuchać Jego omówień. Mam odpowiednie kwalifikacje – a czy wy je macie? Po pierwsze, jestem dobrego charakteru i dążę do prawdy bardziej niż wy. Co więcej, bardziej się poświęcam i mogę wykonywać pracę kościoła – czy możecie to o sobie powiedzieć?«. To jest arogancja. Rezultaty wykonywania obowiązków i pracy przez ludzi są różne. Niektórzy osiągają dobre wyniki, podczas gdy inni osiągają słabe. Niektórzy ludzie rodzą się z dobrym charakterem i są w stanie poszukiwać prawdy, więc rezultaty pełnienia przez nich obowiązków szybko się poprawiają. Dzieje się tak z powodu ich dobrego charakteru, który jest predestynowany przez Boga. Ale jak rozwiązać problem słabych rezultatów wykonywania obowiązków? Musisz nieustannie poszukiwać prawdy i ciężko pracować, a wtedy i ty będziesz mógł stopniowo osiągać dobre wyniki. O ile dążysz do prawdy i osiągasz granice swoich możliwości, Bóg będzie ci sprzyjał. Ale niezależnie od tego, czy wyniki twojej pracy są dobre, czy nie, nie powinieneś mieć błędnych wyobrażeń. Nie myśl sobie tak: »Mam kwalifikacje, by być równym Bogu«, »Mam kwalifikacje, by cieszyć się tym, co Bóg mi dał«, »Mam kwalifikacje, by Bóg mnie chwalił«, »Mam kwalifikacje, by przewodzić innym« lub »Mam kwalifikacje, by innych pouczać«. Nie mów, że masz kwalifikacje. Ludzie nie powinni myśleć w taki sposób. Jeśli masz takie myśli, dowodzi to, że nie jesteś na swoim miejscu i nie masz nawet podstawowego rozsądku, jaki powinna posiadać istota ludzka. Jak więc możesz pozbyć się swojego aroganckiego usposobienia? Nie jesteś w stanie(U korzeni oporu człowieka wobec Boga leży arogancka natura, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga obnażyły mój stan. Zdałam sobie sprawę, że moje zachowanie było zdominowane przez moją arogancką naturę. Kiedy osiągałam wyniki w głoszeniu ewangelii i podlewaniu, czułam się podniesiona na duchu. Myślałam, że moje zdolności i mój potencjał są tak dobre, że jestem niezastąpiona w pracy ewangelizacyjnej. Traktowałam te umiejętności jak swoją kartę przetargową. Byłam tak arogancka, że lekceważyłem wszystkich innych. Zachowywałam się, jakbym była ponad innymi, poniżając ich i ograniczając. Kiedy jedna z sióstr miała trudności z podlewaniem nowych wierzących, nie pomogłam jej w rozwiązaniu problemu, tylko wykorzystałam swój status, by ją zganić. A kiedy razem z przywódczynią podlewałyśmy nowych wierzących i ona nie rozwiązała ich problemów, nie współpracowałam z nią, tylko potraktowałam ją z wyższością i celowo wystawiłam na wstyd przed nowymi wierzącymi. Kiedy w pracy pojawiały się problemy, nie szukałam prawdozasad ani nie rozmawiałam z braćmi i siostrami. Uważałam, że mam doświadczenie, które pozwala mi jasno wszystko widzieć, że mogę sama podejmować decyzje i wszystkim się zajmować. Nie dawałam innym szansy na praktykowanie i nawet kiedy mnie przycięto, nie traktowałam tego jako problemu. Uważałam, że biorę na siebie ciężar obowiązków. Stawiałam się ponad innymi i nie akceptowałam przycinania. Byłam tak bardzo arogancka. W głębi nie bałam się Boga ani się Mu nie podporządkowywałam. Byłam odpowiedzialna za ewangelizację. Powinnam była szkolić braci i siostry w głoszeniu ewangelii. Ale zamiast tego pogardzałam nimi, lekceważyłam ich i sama się wszystkim zajmowałam. W rezultacie czuli się przeze mnie ograniczani, a niektórzy stali się bardzo ode mnie zależni i nie byli zdolni do dźwigania ciężaru swoich obowiązków, co miało wpływ na pracę ewangelizacyjną. Wcale nie wykonywałam swojego obowiązku, tylko czyniłam zło i utrudniałam ewangelizację. Wcześniej sądziłam, że robiąc wszystko sama biorę na siebie ciężar obowiązków. Ale w rzeczywistości byłam po prostu arogancka. Stawiałam siebie ponad innymi, lekceważyłam ich i przejmowałam kontrolę nad wszystkim, działając rozmyślnie i lekkomyślnie w swoim aroganckim usposobieniu, nie myślałam o Bogu ani o innych ludziach. Czyż nie takie było usposobienie archanioła? Gdybym nie okazała skruchy, Bóg odrzuciłby mnie i wyeliminował. Kiedy o tym myślałam, zdałam sobie sprawę, że Bóg karci i dyscyplinuje mnie tą chorobą. Gdyby Bóg nie postawił mnie w tej sytuacji, nadal działałabym zgodnie ze swoim aroganckim usposobieniem. Nadal robiłabym złe rzeczy, obrażając Boże usposobienie, i spotkałaby mnie kara. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, zapłakałam i pomodliłam się do Boga: „Boże mój! Jestem taka arogancka, nie ma we mnie człowieczeństwa ani rozumu. Nie jestem godna żyć w Twojej obecności. Boże! Nie chcę stawiać oporu ani buntować się przeciwko Tobie. Chcę okazać skruchę!”. Później otwarcie powiedziałam braciom i siostrom o swoim stanie. Obnażyłam i przeanalizowałam to, jak ich skrzywdziłam z powodu swojego aroganckiego usposobienia, i przeprosiłam. Potem stałam się pokorniejsza podczas wykonywania swojego obowiązku. Omawiałam wszystko z braćmi i siostrami i wkrótce moja choroba ustąpiła. Dziękowałam Bogu z głębi serca.

Po jakimś czasie, w związku z potrzebami w ramach pracy ewangelizacyjnej, kościół wyznaczył mnie do głoszenia ewangelii w innym miejscu. I znowu nie mogłam się powstrzymać od podziwiania samej siebie. Wyglądało na to, że dobrze mi idzie głoszenie ewangelii. W przeciwnym razie dlaczego wysłaliby mnie gdzie indziej, abym głosiła ewangelię? Pewnego dnia poszłam podzielić się ewangelią z dwoma religijnymi wyznawcami. Nie sądziłam, że będzie to trudne, więc nie zapoznałam się najpierw z ich sytuacją i z wyobrażeniami, które sobie wyrobili. Zamiast tego postąpiłam tak, jak wcześniej, i po prostu opowiedziałam o trzech etapach Bożego dzieła. Gdy tylko usłyszeli moje słowa, wiedzieli już, że wierzę w Boga Wszechmogącego, i najeżyli się. Nie chcieli mnie już więcej słuchać. W tamtej chwili mnie zamurowało. Przebyłam tak długą drogę, aby znaleźć się w tym miejscu, i myślałam, że będę mogła szybko szerzyć dzieło ewangelizacji. Nigdy nie sądziłam, że tak szybko poniosę porażkę. Jak mogłam dalej szerzyć ewangelię? Mimo to nie byłam jeszcze gotowa się poddać. Może to był tylko jednorazowy problem, a mi ten jeden raz się nie powiodło. Przez wiele lat głosiłam ewangelię, więc byłam pewna, że uda mi się pozyskać ludzi. Ale wszędzie, gdzie się udawałam, ponosiłam porażkę. Czułam się bardzo sfrustrowana i przygnębiona. Potem zostałam zwolniona. Bolało mnie to, że nie potrafię efektywnie głosić ewangelii. Czułam się bezużyteczna. Jeśli tak dalej pójdzie, czy nie zostanę wyeliminowana? Tęskniłam za czasami, kiedy z pasją głosiłam ewangelię. Choć praca była ciężka i męcząca, cieszyłam się z tak dobrych wyników. Ale dlaczego nie byłam w stanie powtórzyć takich wyników? Na samą myśl o tym czułam nieznośny ból w sercu. W bólu modliłam się do Boga raz za razem: „Mój Boże! Czego ma mnie nauczyć ta sytuacja? Proszę, oświeć mnie i poprowadź, abym zrozumiała samą siebie”.

Szukając odpowiedzi, trafiłam na ten fragment Bożych słów: „Kiedy ktoś jest uzdolniony lub ma jakiś talent, oznacza to, że z natury jest w czymś lepszy od innych lub wyróżnia się na ich tle. Może na przykład reagujesz nieco szybciej niż inni, prędzej wszystko pojmujesz czy opanowujesz pewne fachowe umiejętności, a może jesteś elokwentnym mówcą i tak dalej. Oto jakimi talentami może zostać obdarzony człowiek. Jeżeli masz jakieś talenty i mocne strony, to bardzo ważne jest, byś je pojmował i potrafił odpowiednio się z nimi obchodzić. Jeżeli sądzisz, że jesteś niezastąpiony, gdyż nikt inny nie jest tak utalentowany jak ty, i myślisz, że wykorzystując różne uzdolnienia przy wykonywaniu swego obowiązku, praktykujesz prawdę, to czy twój pogląd jest słuszny, czy błędny? (Jest on niesłuszny). Dlaczego tak twierdzisz? Czym właściwie są talenty i uzdolnienia? Jak należy je pojmować, wykorzystywać i jak się z nimi obchodzić? Tak naprawdę nie ma znaczenia, jaki masz talent – nie jest on równoznaczny z posiadaniem prawdy i życia. Jeżeli ludzie mają jakieś talenty, to jest rzeczą właściwą, by wykonywali obowiązek, przy którym mogą je wykorzystać, lecz nie oznacza to wcale, że praktykują oni prawdę ani że postępują zgodnie z zasadami. Załóżmy, że urodziłeś się obdarzony talentem wokalnym – czy twoja umiejętność jest przejawem praktykowania prawdy? Czy oznacza, że śpiewasz zgodnie z zasadami? Nie. Powiedzmy na przykład, że umiejętnie dobierasz słowa i masz wrodzony talent pisarski. Jeśli nie pojmujesz prawdy, to czy twoje pisarstwo może być z nią zgodne? Czy to oznacza, że z całą pewnością posiadasz świadectwo oparte na doświadczeniu? (Nie). Stąd wniosek, że talenty i uzdolnienia nie są tożsame z prawdą i nie można ich z nią porównywać. Nie ma znaczenia, jaki dar posiadasz – jeśli nie dążysz do prawdy, to nie będziesz w stanie dobrze wykonywać swojego obowiązku. Niektóre osoby często afiszują się ze swoimi talentami i mają poczucie, że są lepsze od innych, przez co patrzą na wszystkich z góry i są niechętne do współpracy przy wykonywaniu obowiązków. Stale chcą dowodzić i w konsekwencji, wykonując swoje obowiązki, często naruszają zasady, a efektywność ich pracy jest bardzo niska. Talenty tych ludzi sprawiły, że stali się oni aroganccy i zadufani w sobie, zaczęli traktować innych z góry, wciąż czują, że są lepsi i że nikt im nie dorównuje, to zaś przynosi im samozadowolenie. Czyż owych ludzi nie wyniszczyły ich własne talenty? W rzeczy samej. Utalentowane i uzdolnione osoby z reguły są aroganckie i zadufane w sobie. To, że nie dążą do prawdy i żyją wyłącznie swoimi talentami, jest bardzo niebezpieczne. Nie ma znaczenia, jaki obowiązek wykonują w domu Bożym i jaki dar posiadają – jeżeli nie dążą do prawdy, to z całą pewnością nie wypełnią owego obowiązku. Powinny go zaś dobrze wykonywać, abstrahując od posiadanych talentów. Jeżeli są w stanie pojąć prawdę i postępować zgodnie z zasadami, to ich talenty i uzdolnienia odegrają pewną rolę podczas wykonywania obowiązku. Ludzie, którzy nie przyjmują prawdy, nie poszukują prawdozasad i w swoim postępowaniu polegają jedynie na własnych talentach, nie osiągną żadnych rezultatów podczas wykonywania obowiązków, a także ryzykują, że zostaną wyeliminowani. (…) Ludzie, którzy są utalentowani i mają pewne zdolności, myślą, że są bardzo mądrzy, że wszystko rozumieją – ale nie wiedzą, że talenty i zdolności nie reprezentują prawdy, że te rzeczy nie mają związku z prawdą. Gdy ludzie kierują się w swoim postępowaniu własnymi talentami i wyobrażeniami, ich myśli i opinie są często sprzeczne z prawdą – ale oni tego nie widzą i ciągle myślą: »Ależ jestem zmyślny! Dokonałem takich mądrych wyborów! Podjąłem takie słuszne decyzje! Nikt z was mi nie dorówna«. Tacy ludzie nieustannie żyją w stanie narcyzmu i samouwielbienia. Trudno jest im się wyciszyć i zastanowić się, czego Bóg od nich oczekuje, jaka jest prawda i jakie są prawdozasady. Dlatego tak trudno jest im zrozumieć prawdę i mimo że wykonują obowiązki, nie są w stanie jej praktykować, a więc jest im zarazem niezwykle trudno wkroczyć w prawdorzeczywistość. Krótko mówiąc, jeżeli ktoś nie jest zdolny dążyć do prawdy ani jej przyjąć, to bez względu na to, jakie posiada talenty i uzdolnienia, nie będzie w stanie dobrze wykonać swojego obowiązku – nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości(Na czym dokładnie ludzie polegają w życiu? w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po zastanowieniu się nad słowami Boga zrozumiałam, że posiadanie specjalnych talentów i darów nie oznacza, że posiada się prawdę. Jeśli nie rozumiesz prawdy lub wykonujesz swoje obowiązki bez szukania zasad i zawsze wykorzystujesz swoje talenty i dary jako kapitał, z czasem staniesz się bardziej arogancki. Zdałam sobie sprawę, że odkąd zaczęłam wykonywać swoje obowiązki, polegałam na swoich talentach. Dobrze znałam Biblię i miałam doświadczenie w głoszeniu ewangelii, więc traktowałam te rzeczy jak swoją kartę przetargową, stając się coraz bardziej arogancka. Patrzyłam na wszystkich z góry. Traktowałam ich tak, jakby nic nie znaczyli. Przywódczyni przycięła mnie za moją arogancję, ale ja tego nie akceptowałam. Nadal używałam swoich talentów jak karty przetargowej i odrzuciłam jej sugestie. Podczas głoszenia ewangelii w innych miejscach nie szukałam prawdozasad. Polegałam na swoich talentach i doświadczeniu, próbując osiągnąć wielkie rzeczy. W rezultacie raz po raz ponosiłam porażkę. Ale nawet wtedy nie sądziłam, że to moje nastawienie stanowi problem. Nie zastanawiałam się nad tym. Bezwstydnie myślałam, że skoro mam talenty i doświadczenie, to mogę dobrze wykonywać swoje obowiązki. Byłam taka arogancka i bezmyślna. Pomyślałam o Pawle, który był utalentowany, inteligentny i elokwentny. Posiadał dogłębną znajomość Pisma Świętego i był doskonały w głoszeniu ewangelii i nawracaniu ludzi. Ale wykorzystał to wszystko jako swój kapitał. Stawał się coraz bardziej arogancki i lekceważył innych ludzi. Twierdził, że w niczym nie ustępuje apostołom i pracował tylko dla nagród i korony. Twierdził nawet, że dla niego życiem jest Chrystus. Ostatecznie Bóg go ukarał. Jego historia pokazuje, że posiadanie darów nie oznacza posiadania prawdorzeczywistości. Jeśli nie dążysz do prawdy, twoje zepsute usposobienie się nie zmieni, a ty zostaniesz zdemaskowany i wyeliminowany. Później trafiłam na inny fragment słów Bożych, który dał mi pewną jasność. Bóg Wszechmogący mówi: „Czy przy wykonywaniu swoich obowiązków jesteście w stanie odczuwać przewodnictwo Boże i oświecenie przez Ducha Świętego? (Tak). Skoro potraficie poczuć działanie Ducha Świętego, a mimo to macie o sobie wysokie mniemanie i sądzicie, że posiedliście rzeczywistość, o co tu chodzi? (Kiedy nasze wykonywanie obowiązków przyniosło już jakieś owoce, uznajemy, że w połowie jest to zasługa Boga, a w połowie nasza. Wówczas bezgranicznie wyolbrzymiamy wagę naszej współpracy, uznając, że to ona jest najważniejsza i że bez niej oświecenie pochodzące od Boga nie byłoby możliwe). Dlaczego zatem Bóg cię oświecił? Czy może oświecić również innych ludzi? (Tak). Kiedy Bóg kogoś oświeca, udziela swojej łaski. A na czym polega ta odrobina współpracy z twojej strony? Czy jest to coś, za co należy ci przypisać zasługę, czy też twój obowiązek i twoja odpowiedzialność? (To nasz obowiązek i nasza odpowiedzialność). Jeśli rozumiesz, że jest to twój obowiązek i twoja odpowiedzialność, to masz właściwe nastawienie i nie przyjdzie ci do głowy, by próbować sobie przypisać zasługę. Jeśli przez cały czas masz takie podejście: »To jest mój wkład. Czy Boże oświecenie byłoby możliwe bez mojej współpracy? To zadanie wymaga współpracy ze strony ludzi; większość tego, co udaje się osiągnąć, dzieje się za sprawą ludzkiej współpracy«, to jest to błędne podejście. Jak mógłbyś współpracować, gdyby Duch Święty cię nie oświecił i gdyby nikt nie omówił z tobą wcześniej prawdozasad? Nie wiedziałbyś, czego Bóg wymaga, ani nie znałbyś ścieżki praktyki. Nawet gdybyś chciał podporządkować się Bogu i współpracować, nie miałbyś pojęcia jak. Czy ta twoja »współpraca« to nie są tylko puste słowa? Jeśli nie współpracujesz prawdziwie, działasz tylko według własnych wyobrażeń – a w takim razie czy wykonywanie przez ciebie obowiązków może spełniać wymagania? Nie ma takiej możliwości – i właśnie w tym problem. Jaki to problem? Bez względu na to, jakie obowiązki ktoś pełni, to, czy osiąga rezultaty, czy wypełnia obowiązki zgodnie ze standardem oraz czy zyska aprobatę ze strony Boga, zależy od działań Boga. Nawet jeżeli wypełniasz swoją powinność i wykonujesz swój obowiązek, to jeśli Bóg nie działa, jeśli nie oświeca cię i nie prowadzi, nie poznasz swojej ścieżki, kierunku ani celów. Co ostatecznie z tego wyniknie? Pomimo całego włożonego trudu nie wypełnisz obowiązków odpowiednio ani nie zyskasz prawdy i życia – wszystko będzie na próżno. Toteż wypełnianie obowiązków zgodnie ze standardami, w sposób budujący dla braci i sióstr, oraz uzyskanie Bożej aprobaty – to wszystko zależy wyłącznie od Boga! Ludzie mogą robić tylko te rzeczy, do których są osobiście zdolni, które powinni robić i które leżą w obrębie ich wrodzonych możliwości – nic więcej. Dlatego też w ostatecznym rozrachunku skuteczne wykonywanie obowiązków zależy od przewodnictwa Bożych słów oraz oświecenia prowadzenia przez Ducha Świętego; tylko wtedy możesz zrozumieć prawdę i wypełnić zadanie powierzone ci przez Boga zgodnie ze ścieżką, jaką Bóg ci dał, i zasadami, które On ustalił. Jest to Boża łaska i Boże błogosławieństwo, a jeśli ludzie nie potrafią tego dostrzec, to są ślepi(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Czytając słowa Boga, zrozumiałam, że wyniki, które osiągam, głosząc ewangelię i podlewając nowych wierzących, nie są moją zasługą ani kapitałem. Była to łaska Boża i prowadzenie przez Ducha Świętego. Gdyby słowa Boga nie omawiały wszystkich aspektów prawdozasad, wyznaczając nam kierunek i ścieżkę praktyki, czy byłabym w stanie cokolwiek zrozumieć? Gdyby nie oświecenie przez Ducha Świętego i przewodnictwo słów Bożych, to bez względu na to, jaka byłam elokwentna, jaki miałam potencjał lub jak dobrze znałam Biblię, nigdy nie rozwiałabym wyobrażeń tych religijnych ludzi. Kiedy fakty zostały mi objawione, zobaczyłam, że bez oświecenia przez Ducha Świętego jestem tylko głupcem, który nie potrafi niczego wyjaśnić i nie potrafi nawrócić nawet jednej osoby. Zawsze myślałam, że osiąganie dobrych wyników w ramach wykonywania obowiązków oznacza, że jestem zdolną osobą z dużym potencjałem. W rzeczywistości jednak nie rozumiałam Bożego dzieła ani nie znałamwłasnej miary. Zawsze używałam tych rzeczy jako karty przetargowej do popisywania się. I w ogóle się tego nie wstydziłam.

Później przeczytałam więcej słów Bożych: „Bóg kocha ludzkość, opiekuje się ludzkością oraz wykazuje troskę o ludzkość, jak również ciągle i nieprzerwanie ją zaopatruje. W swoim sercu Bóg nigdy nie czuje, że jest to dodatkowa praca czy coś, co zasługuje na szczególne uznanie. Nie ma też poczucia, że zbawiając ludzkość, zaopatrując ją i obdarzając ją wszystkim, wnosi wielki wkład w życie ludzkości. On po prostu cicho i bezgłośnie zaopatruje ludzkość na swój własny sposób, poprzez swoją własną istotę oraz to, co On ma i czym jest. Niezależnie od tego, jak wielkie zaopatrywanie i jak wielką pomoc ludzkość otrzymuje od Boga, On nigdy o tym nie myśli ani nie stara się przypisać sobie zasługi. Decyduje o tym istota Boga, jest to też właśnie prawdziwym wyrazem Bożego usposobienia(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Czytając słowa Boga, byłam poruszona. Boże usposobienie jest tak dobre i piękne! Aby zbawić nas, którzy zostaliśmy głęboko zepsuci przez szatana, Bóg dwukrotnie stał się ciałem. Dokonał tak wielkiego dzieła, tak wiele słów nam przekazał i zniósł tak wielkie upokorzenie i ból. Ale nigdy nie mówił o tym ludzkości. Dla Boga to nigdy nie była kwestia tego, że zasługuje na wielkie uznanie. W naturze Boga nie ma śladu arogancji ani skłonności do popisywania się. Wręcz przeciwnie, pracuje On po cichu, aby dokończyć swoje dzieło. Pokora i skrytość Boga są godne podziwu. Nie jestem nawet tak dobra jak mrówka. Osiągnęłam kilka dobrych wyników i uważałam, że jestem niesamowita. W swoim mniemaniu osiągnęłam tak wiele, że patrzyłam na wszystkich z góry. Kiedy myślałam o tym, jak się zachowywałam, gdy pouczałam i lekceważyłam innych ludzi – o moim tonie i sposobie bycia – poczułam obrzydzenie. Gdyby Bóg nie zaaranżował tego wszystkiego, by mnie zdemaskować i przyciąć, moja arogancka natura przeszkadzałaby w pracy kościoła i zakłócała ją. Ale Bóg powstrzymał mnie przed wkroczeniem na tę złą ścieżkę i pozwolił mi okazać skruchę i zmienić się. Bóg mnie zbawiał. Byłam Mu taka wdzięczna! Pomodliłam się więc: „Boże! Nie chcę żyć w niewoli swojego aroganckiego usposobienia. Proszę, prowadź i zbaw mnie, pomóż mi żyć jak człowiek”.

Jakiś czas później mój stan trochę się poprawił. Przywódczyni pozwoliła mi wrócić do podlewania nowych wierzących. W pewnym momencie jedna z sióstr miała problemy z podlewaniem jednego z nich i nie wiedziała, co robić. Przyszła więc do mnie po wsparcie. Okazało się, że nie zrozumiała właściwie źródła problemów tej osoby, a ja zaczęłam odczuwać do niej pogardę. Myślałam: „Nie masz wielkiego potencjału. Nie potrafisz nawet dostrzec problemów nowego wierzącego. Jeśli wszyscy będą podlewać ich tak jak ty, to czy praca kościoła nie zostanie opóźniona?”. Ale tym razem zdałam sobie sprawę, że przemawia przeze mnie moje aroganckie usposobienie. Modliłam się więc do Boga, buntując się przeciwko sobie. Później przeczytałam te słowa Boga: „Jako osoba dysponująca fachową wiedzą nie możesz zadzierać nosa ani obnosić się ze swoimi kwalifikacjami; powinieneś aktywnie przekazywać swoje umiejętności i wiedzę nowicjuszom, aby wszyscy mogli wspólnie dobrze wypełniać swoje obowiązki. Być może posiadasz najwyższy poziom wiedzy w swoim fachu i masz wyjątkowe umiejętności, ale jest to dar od Boga i powinieneś zastosować go do wypełniania obowiązku i wykorzystać swoje zalety. Bez względu na to, jak duże masz umiejętności lub talenty, nie możesz podejmować się pracy sam; obowiązek wykonuje się efektywniej, jeśli wszyscy posiadają umiejętności i wiedzę z danego zakresu. Jak mówi przysłowie, zdolny człowiek potrzebuje wsparcia trzech innych osób. Bez względu na zdolności danej osoby, bez pomocy pozostałych, nie są one wystarczające. Dlatego też nikt nie powinien być arogancki ani pragnąć działać lub podejmować decyzji samodzielnie. Ludzie powinni buntować się przeciwko ciału, odłożyć na bok własne pomysły i opinie oraz pracować w harmonii z innymi. Każdy, kto posiada wiedzę fachową, powinien troskliwie pomagać innym, aby oni także mogli opanować te umiejętności i posiąść tę wiedzę. Wykonywanie obowiązku na tym skorzysta. (…) Jeśli zważasz na Boże intencje i jesteś gotów być lojalny wobec dzieła Jego domu, powinieneś zaoferować wszelkie swoje zalety i umiejętności, aby inni mogli się ich nauczyć i je zrozumieć, i lepiej wypełniać swoje obowiązki. Jest to zgodne z intencjami Boga; tylko tacy ludzie posiadają człowieczeństwo oraz są kochani i błogosławieni przez Boga(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga wskazały mi ścieżkę praktyki. Ta siostra dopiero uczyła się podlewania nowych wierzących. To naturalne, że nie była w stanie zrozumieć lub rozwiązać pewnych kwestii. Powinnam zrobić co w mojej mocy, aby jej pomóc i nauczyć ją, jak rozwiązywać takie problemy. Pomówiłam więc z nią i wspólnie odnalazłyśmy odpowiednie fragmenty słów Bożych. Problemy nowego wierzącego zostały rozwiązane i zbudziła się w nim chęć do głoszenia ewangelii. Ta siostra i ja byłyśmy bardzo szczęśliwe. Później, kiedy pracowałam z moimi braćmi i siostrami, byłam pokorniejsza. Czasami, podczas głoszenia ewangelii i podlewania nowych wierzących, bracia i siostry nie w stanie rozwiązać problemów potencjalnych i nowych wierzących. Ale już im nie umniejszam. Zamiast tego rozmawiamy i wspólnie szukamy zasad. Kiedy oferują alternatywne sugestie, świadomie usuwam się w cień i słucham ich. Nie narzucam już im swojej opinii i nie patrzę na nich z góry. Przyniosło to mojemu sercu spokój i wyzwolenie.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze