Kataklizmy wywołane przez arogancję

07 czerwca 2022

Autorstwa Xia Xin, Hiszpania

W sierpniu 2018 roku powierzono mi kierowanie kościołem dla nowych wiernych. Kościół powstał niedawno, więc nie wszystkie obowiązki były rozdzielone, a prace posuwały się wolno. Modliłam się do Boga i wraz z partnerką szukałyśmy odpowiednich kandydatów i przydzielałyśmy zadania braciom i siostrom zależnie od ich możliwości i charakterów. Prace kościoła szybko ruszyły z kopyta. Czułam, że mam wiedzę, dobry charakter i kompetencje. Pewnego razu przywódczyni grupy powiedziała mi, że brat Xiao jest leniwy i bierny i ma zamiar go zwolnić. Nie zgodziłam się. Kontaktowałam się z nim wcześniej i trochę go znałam. Był pracowity i był dobrym człowiekiem, ale brakowało mu większego doświadczenia. Zastanawiałam się, czy ma jakieś kłopoty, które wpływają na jego pracę. Zasugerowałam przywódczyni, żeby, zanim go zwolni, dowiedziała się, co się z nim dzieje. Później odkryła, że skręcił nadgarstek i ciężko mu było korzystać z komputera, dlatego jego praca postępowała powoli. Nie powiedział o tym nikomu, więc wszyscy myśleli, że nie jest zbyt pracowity. Kiedy nadgarstek się wygoił, brat świetnie radził sobie w pracy. Po tym zdarzeniu zdawało mi się, że potrafię dobrze rozszyfrowywać ludzi. Od tamtej pory, kiedy wybieraliśmy pracowników, byłam uparta, kiedy bracia i siostry mieli inne zdanie. Myślałam, że brak im rozeznania i nie potrafią przejrzeć ludzi. Po jakimś czasie zaczęłam być zuchwała w trakcie niektórych ustaleń.

Później przejęłam nadzór nad pracą kościelnej grupy filmowej. Raz, kiedy mieliśmy zacząć produkcję filmu, mieliśmy za mało personelu w zespole. Ten projekt wymagał zaawansowanych umiejętności technicznych, co stanowiło duże wyzwanie. Uznałam, że aby praca szła gładko, potrzebny nam ktoś z wyższym wykształceniem technicznym. Wiele dni szukałam osoby spełniającej te wymogi, lecz nie znalazłam dobrego kandydata. Wiele osób chciało podjąć się tej pracy, ale nie mieli wyższego wykształcenia ani odpowiedniej biegłości w tej dziedzinie, więc ich wykluczyłam. Kilka osób by się nadawało, ale, z różnych przyczyn, nie mogli podjąć obowiązków w owym czasie. Przypadkiem dowiedziałam się, że brat Wu posiadał niezbędne umiejętności techniczne i posiadał duże doświadczenie w zawodzie. Ten projekt nie powinien być dla niego problemem, więc chciałam mu zaproponować ten obowiązek. Jednak jedna z sióstr ostrzegła mnie, że powinnam się przyjrzeć jego ocenom. Ponoć słyszała, że miał słabe człowieczeństwo i był przebiegły. Musiałam być ostrożna przy powierzaniu mu tego zadania. Doradziła, bym poszukała informacji. Obiecałam, że to zrobię, ale pomyślałam, że nawet jeśli jest trochę cwany i ma słabe człowieczeństwo, to ma wyższe wykształcenie i umiejętności, więc mógłby wesprzeć innych w kwestiach technicznych. Powinien sobie poradzić bez problemu. Potem przeczytałam oceny innych braci i sióstr na temat brata Wu i według nich rzeczywiście miał słabe człowieczeństwo. Szorstko traktował innych, kiedy pełnił swój obowiązek a ludzie byli pod presją. Przeczytawszy to, pomyślałam, że kontaktowałam się z nim kilka razy i sprawiał wrażenie dobrego człowieka, nie tak, jak opisywali. Może był jakiś szczególny kontekst tej ich oceny? W każdym razie uznałam, że jest dobry, ma duże doświadczenie w pracy i że trudno znaleźć taki talent. Wybranie go nie powinno być problemem. Wtedy nie myślałam więcej o sugestiach innych osób i nie szukałam więcej ocen brata Wu. Zleciłam mu produkcję wideo.

Byłam bardzo zdziwiona, kiedy, niespełna miesiąc później usłyszałam, że nie zastanawiał się nad sobą, gdy miał problemy, i bardzo się czepiał, rozsiewał swoje poglądy i wywoływał tarcia. Tego się nie spodziewałam. Czyżbym się pomyliła? Postanowiłam sprawdzić, co się dzieje i przekonałam się, że wszystko, co mówili, się zgadzało. W jednym z filmów, które zrobili, było tyle błędów, że musiał być zrobiony ponownie i kiedy dyskutowano o tym, jak pokonać trudności, brat Wu uznał, że nie trzeba tego robić od nowa i że przywódcy zbyt wiele wymagają, dzielą włos na czworo. Słysząc to, niektórzy z braci i sióstr też zaczęli narzekać na przywódców. Poza tym, kiedy brat Wu dostrzegł problemy w obowiązkach innych osób, nie proponował rozwiązań, tylko krytykował przywódcę grupy za brak kompetencji i lekceważył go, prowokując spory między grupą a jej przywódcą. Przywódca czuł się pod presją. Przez to jeden brat uprzedził się do przywódcy, a potem sfiksował na punkcie innych przywódców. Kiedyś brat Wu miał jakieś sugestie w związku z pracą. Przywódca wysłuchał, ale uznał, że są nieodpowiednie i nie wykorzystał ich. Brat Wu miał to za złe przywódcy i na spotkaniach zaczął opowiadać, że zauważył w naszej pracy problemy, lecz nie śmiał o nich mówić, bo bał się zwolnienia, jeśli o nich wspomni. Przez to inni myśleli, że jeśli coś zasugerują, będą mieli kłopoty. Sprawiał wrażenie, jakby liczył się z wolą Bożą, a przywódca nękał go i nie pozwalał mu dobrze wypełniać obowiązków. Jego zachowanie pokazywało, że nie dość, że się czepiał, to jeszcze zachowywał się, jak obrońca sprawiedliwości, troszczący się o wolę Bożą. Udając, że chroni interesy domu Bożego, czynił zło i siał niezgodę wśród pozostałych, zwracając ich przeciw przywódcom, by myśleli, że to oni stwarzają problemy, i że mogą być gnębieni, jeśli nie będą ostrożni. Przez to ludzie zaczęli wątpić w zasady prawdy w kościele, więc spierali się o to, co dobre a co złe, oceniali i zwracali się przeciwko przywódcom. To zachowanie przeszkadzało pracy kościoła. A w czasie kiedy brat Wu kierował pracą techniczną, nie był zbyt przydatny. Wszystko, co proponował, było teorią bez praktycznego zastosowania. Widziałam jego problemy, ale nie byłam gotowa przyznać się do własnych błędów. Optymistycznie chciałam z nim porozmawiać i wytknąć mu jego problemy, i gdyby je zobaczył, może przyjąłby prawdę i wykazał się człowieczeństwem, co by znaczyło, że mój osąd nie był zbyt daleki od prawdy. Więc wypunktowałam mu jego problemy. Nie tylko nie zastanowił się nad sobą, ale jeszcze powiedział, że go prześladuję. Wtedy zobaczyłam, że nie tylko ma słabe człowieczeństwo i nie może przyjąć prawdy, ale jest podstępny i sposób, w jaki mówi, całkowicie przeczy prawdzie. To było dla mnie jak uderzenie w twarz. Dom Boży często podkreślał, żeby nie przydzielać ważnych funkcji ludziom ze słabym człowieczeństwem, ale ja sprzeciwiłam się nawet tej podstawowej zasadzie. Popełniałam fundamentalny błąd przy wyborze ludzi, co było szkodliwe dla życia kościoła. Myśląc o tym, czułam się coraz gorzej, a potem zwolniłam brata Wu zgodnie z zasadą.

Gdy to zrobiłam, zaczęłam się zastanawiać nad prawdziwymi powodami swojej porażki. Przeczytałam te słowa Boże: „Większość fałszywych przywódców jest marnego charakteru, mają ślepe oczy i serca, nie rozumieją zasad prawdy, co samo w sobie jest bardzo poważnym problemem. Mają jeszcze inny, poważniejszy problem, który polega na tym, że gdy zrozumieli i opanowali kilka liter i słów doktryny oraz potrafią wykrzyczeć kilka sloganów, to myślą, że posiadają rzeczywistość prawdy. Bez względu zatem na to, jaką wykonują pracę i kim zdecydują się przy tym posłużyć, nie zastanawiają się, nie omawiają tego z innymi, a tym bardziej nie przyglądają się szczegółowo sposobom pracy i zasadom domu Bożego. Są bardzo pewni siebie i wierzą, że to, co robią, jest słuszne, że powinno się robić wszystko to, co przyjdzie im do głowy, i że każde ich mniemanie jest słuszne i trafne oraz w pełni zgodne z zasadami. Ponadto często mylnie sądzą, że dzięki wieloletniej pracy mają dostateczne doświadczenie w służbie jako przywódcy w domu Bożym, i wiedzą, jak funkcjonuje i postępuje praca domu Bożego i myślą, że wszystko to rozumieją. Do pracy domu Bożego i wykonywania pracy kościoła przykładają miarę swojego doświadczenia oraz własnych wyobrażeń, pojęć i zasad, co sprawia, że praca kościoła pod ich kierunkiem jest bezładna, chaotyczna i bezowocna(„Rozpoznawanie fałszywych przywódców”). Fałszywi przywódczy nie tylko są ślepi na oczy i na serce, nie widzą sedna ludzi i nie rozumieją zasad, ale co gorsza, nie dążą do prawdy. Polegają na swoim doświadczeniu i pojęciach, gdy wykonują pracę dla kościoła, co powoduje straszny chaos. Tak się zachowałam, kiedy wyznaczyłam brata Wu na to stanowisko, nie zastosowałam się do zasad zatrudniania ludzi w domu Bożym, tylko posłużyłam się własnym osądem, myśląc, że brat ma duże doświadczenie, więc będzie dobry do produkcji wideo. Gdy inni mnie ostrzegali, że on ma słabe człowieczeństwo, że powinnam uważać, i zalecali poszukanie informacji, całkiem to zlekceważyłam. Wydawało mi się, że posiadam wiedzę i że nie było żadnych większych problemów z moimi wcześniejszymi wyborami, więc wybór brata Wu musiał być właściwy. Wykorzystywałam swoje doświadczenie jako kapitał i nie wcale stosowałam się do zasad prawdy ani nie przyjmowałam z pokorą sugestii innych i nie rozglądałam się, by dobrze zrozumieć, jakim człowiekiem jest brat Wu, czy jego złe zachowanie to chwilowy przejaw zepsucia, czy jest zły w swojej istocie. Gdyby to był chwilowy przejaw zepsucia lub gdyby był związany z tym jakiś kontekst, a potem brat się zmienił, można by było go przyjąć. Jeśli zaś to było jego stałe zachowanie, miał słabe człowieczeństwo i czynił zło, nie powinno się go zatrudniać. Taki człowiek tylko zaszkodzi pracy w domu Bożym. Ale ja nie szukałam informacji, by to zrozumieć. Na ślepo osądziłam, na podstawie własnych doświadczeń i wyobrażeń. Rzeczywistość mi pokazała, że byłam fałszywą przywódczynią, ślepą na oczy i na serce. Nie rozumiałam prawdy ani zasad, gorzej, byłam tak pewna siebie, że nie przyjmowałam sugestii innych ludzi. Z odrobiną doświadczenia i znajomością doktryny myślałam, że znam zasady i mogę wykonywać pracę na rzecz kościoła, mimo to wybrałam nieodpowiednią osobę, co zwolniło postępy i zaszkodziło życiu kościoła. Działałam, jak pomocnica szatana, sabotując pracę kościoła.

Później, rozmyślając nad sobą, przypomniałam sobie, co Bóg powiedział: „Jeśli w swoim sercu rzeczywiście rozumiesz prawdę, to będziesz wiedział, jak ją praktykować i być posłusznym Bogu, a wówczas w naturalny sposób wejdziesz na ścieżkę dążenia do prawdy. Jeżeli ścieżka, którą kroczysz, jest tą właściwą i jest zgodna z wolą Boga, wówczas dzieło Ducha Świętego cię nie opuści – a w takim razie prawdopodobieństwo, że zdradzisz Boga, będzie coraz mniejsze. Jeśli nie posiada się prawdy, łatwo czynić zło, i będziesz je czynił nawet wbrew sobie. Na przykład jeśli masz aroganckie, zarozumiałe usposobienie, to nie ma sensu ci mówić, abyś nie przeciwstawiał się Bogu; nic na to nie poradzisz, pozostaje to poza twoją kontrolą. Nie będziesz robić tego celowo; będziesz to robić pod dominacją twojej aroganckiej i zarozumiałej natury. Twoja arogancja i zarozumiałość sprawią, że spojrzysz na Boga z góry i będziesz Go postrzegał jako kogoś bez żadnego znaczenia, sprawią, że będziesz się wywyższać, ciągle stawiać siebie na widoku; sprawią, że będziesz się odnosił pogardliwie do innych i w twoim sercu nie pozostanie nikt oprócz ciebie samego; pozbawią cię miejsca dla Boga w twoim sercu, aż w końcu zasiądziesz na miejscu Boga i będziesz się domagał, by inni ci się podporządkowali, by czcili twoje myśli, koncepcje i pojęcia, uznając je za prawdę. Zobacz, jak wiele zła czynią ludzie pod władzą swej aroganckiej i zarozumiałej natury!(„Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Ze słów Boga zrozumiałam, że w swojej pracy nie szukałam zasad prawdy, bo byłam zbyt arogancka i nie szanowałam Boga. Kierowała mną moja arogancka natura i za bardzo wierzyłam w siebie. Zawsze myślałam, że jestem doświadczona i mam wiedzę, więc nie traktowałam ostrzeżeń innych poważnie. Zawsze postępowałam po swojemu. W efekcie, wybrałam nieodpowiednią osobę i zakłóciłam pracę kościoła. Uważałam własne opinie i doświadczenia jako prawdę, uważając, że to co mi się podoba, podoba się też Bogu, i to, co ja uważam za słuszne, w oczach Boga też będzie słuszne. Nawet brałam własne opinie za opinie Boga. To nie tylko okazywało pogardę dla prawdy, ale było bluźnierstwem wobec Boga. Byłam arogancka, dodawałam sobie splendoru, robiłam wszystko po swojemu twierdząc, że wypełniam obowiązki. W ten sposób sprzeciwiałam się Bogu. Powinnam okazać skruchę, w przeciwnym razie obrażę Boga, a On mnie wyeliminuje. Wiedziałam też, że Bóg wywyższył mnie na funkcję przywódczyni, i Jego wolą było, bym skupiła się na dążeniu do prawdy w swoich obowiązkach, abym w działaniach kierowała się zasadami. Każda decyzja miała wpływ na interesy domu Boga, więc jeśli nie szukałam prawdy, a tylko działałam pod wpływem arogancji i pewności siebie, byłam despotyczna i arbitralna, mogłam zrobić coś, co zakłóci pracę kościoła. Ostatecznie zaszkodzi to interesom kościoła, a także braci i sióstr. Wtedy pomodliłam się do Boga i postanowiłam nie być arogancka przy pełnieniu obowiązków, tylko szukać prawdy i działać według zasad.

W czasie autorefleksji, zdałam sobie sprawę z drugiej rzeczy, która doprowadziła do porażki. To był błąd w moim postrzeganiu ludzi i rzeczy. Przeczytałam to w słowach Boga: „Istnieje pewien pogląd, który często uwidacznia się u fałszywych przywódców: uważają oni mianowicie, że wszyscy ci, którzy mają fachową wiedzę, status lub pełnili jakąś oficjalną funkcję, są ludźmi utalentowanymi, i że tacy ludzie powinni być pielęgnowani i zatrudniani przez dom Boży, gdy tylko zaczną wierzyć w Boga. Ludzi takich darzą szczególną czcią i uwielbieniem, traktują ich nawet jak swoich krewnych i członków rodziny, a kiedy przedstawiają ich innym, często mówią o tym, że osoby te zajmowały wysokie stanowiska w jakiejś firmie lub były kierownikami w jakimś rządowym departamencie, albo informują, w jakiej to gazecie były redaktorami, albo że były dyrektorami w Biurze Bezpieczeństwa Publicznego, albo też mówią o tym, jak bardzo są bogate. Fałszywi przywódcy mają o takich osobach szczególnie wysokie mniemanie. Co zatem powiecie: czy fałszywi przywódcy mają odpowiedni charakter? Czy nie jest tak, że ich duchowość jest fałszywa i nie potrafią widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę? Fałszywi przywódcy uważają, że są to ludzie, którzy mają wysoką pozycję w społeczeństwie, i że kiedy przychodzą do domu Bożego, dom Boży powinien ich pielęgnować i dać im ważną rolę do odegrania. Czy taki pogląd jest słuszny? Czy jest on zgodny z zasadami prawdy? Jeśli ludzie ci wcale nie miłują prawdy, są pozbawieni sumienia i rozsądku, to czy można ich pielęgnować i powierzyć im ważną rolę w domu Bożym? Nie nadają się do tego, by ich pielęgnować. (…) W roboczych ustaleniach domu Bożego raz za razem podkreśla się, że ludzie mają być promowani i pielęgnowani według trzech kryteriów: po pierwsze, muszą posiadać człowieczeństwo, sumienie i rozsądek; po drugie, muszą być osobami, które miłują prawdę i potrafią ją przyjąć; i po trzecie, muszą posiadać pewien charakter i być zdolni do pracy. Tylko ludzie, którzy spełniają te trzy kryteria, mogą być promowani oraz pielęgnowani i tylko oni są odpowiednimi kandydatami(„Rozpoznawanie fałszywych przywódców”). „Wszyscy fałszywi przywódcy to ludzie, którzy od lat wierzą w Boga i często słuchają kazań, dlaczego więc nie potrafią rozpoznać niewierzących? Jest to kolejny dowód na to, że fałszywi przywódcy są bardzo słabego charakteru, że nie są zdolni do przyjęcia prawdy i że prawda nigdy do nich nie dotrze. Są ślepi na oczy i ślepi w swym sercu, i zupełnie nie potrafią rozróżniać ludzi. Jak mogliby się nadawać na przywódców lub pracowników w kościele? Wierzą, że ci, którzy potrafią pięknie przemawiać, są ludźmi utalentowanymi. Kiedy widzą kogoś, kto potrafi śpiewać i tańczyć, uważają go za osobę utalentowaną; jeśli ktoś nosi okulary i był na studiach, uważają go za osobę utalentowaną; bogatego i poważanego człowieka, który potrafi robić interesy i angażować się w oszukańcze praktyki albo wykonuje jakąś ważną pracę w społeczeństwie, fałszywi przywódcy również uważają za osobę utalentowaną, która powinna być pielęgnowana w domu Bożym. Nie zwracają uwagi na jakość człowieczeństwa tych ludzi ani na to, czy ich wiara w Boga ma odpowiednią podstawę, a tym bardziej nie zwracają uwagi na postawę, jaką ludzie ci przyjmują wobec prawdy i Boga. Patrzą jedynie na ich pozycję społeczną i pochodzenie. Czyż nie jest niedorzeczne, że fałszywi przywódcy w ten właśnie sposób postrzegają ludzi i sprawy? Sposób postrzegania przez fałszywych przywódców ludzi i spraw nie różni się wcale od sposobu postrzegania ich przez niewierzących; jest to takie samo spojrzenie na rzeczy, jakie mają niewierzący, co dowodzi, że fałszywi przywódcy nie są ludźmi kochającymi i rozumiejącymi prawdę, i że brak im jakichkolwiek zdolności rozróżniania. Czyż nie są oni niezwykle próżni? Są też naprawdę ślepi – i to bardzo!(„Rozpoznawanie fałszywych przywódców”). Słowa Boże ukazują fałszywych przywódców jako ślepych i głupich, którzy źle oceniają innych, i którzy patrzą na wykształcenie, status i umiejętności, myśląc, że wiedza i kultura oraz kwalifikacje oznaczają, że ci ludzie będą talentami w Bożym domu. Nie patrzą na swoje człowieczeństwo, na to, czy przyjmują prawdę, lub do jakiego stopnia ją rozumieją. Stosowałam swój punkt widzenia, gdy szukałam kogoś do produkcji filmów. Myślałam, że wyższe wykształcenie i umiejętności oznaczają, że ktoś będzie dobrze wypełniał obowiązki. Więc przez cały czas skupiałam się na wykształceniu i umiejętnościach technicznych braci i sióstr. Widząc tytuł i doświadczenie brata Wu myślałam, że na pewno będzie pomocny w zespole filmowym i przejmie technicznie skomplikowane zadania. Nie wzięłam pod uwagę jego człowieczeństwa ani tego, jak wcześniej się zachowywał. Więc, kiedy był u nas, nie tylko praca ucierpiała, bo czepiał się i powodował konflikty między przywódcami a członkami zespołu. To było szkodliwe dla życia i pracy kościoła. Zdałam sobie sprawę, jak absurdalny był mój punkt widzenia. Dom Boży szanuje i pielęgnuje talenty, ale jest inaczej, niż w zewnętrznym świecie. Nie chodzi o to, jaki ktoś ma stopień naukowy, ale o jego człowieczeństwo i czy lubi dążyć do prawdy. Widziałam, jak niektórzy bracia i siostry świetnie sobie radzili na różnych obszarach w społeczeństwie, ale niektórzy mieli słabe człowieczeństwo i nie lubili prawdy. Nie szukali zasad prawdy w swojej pracy i jej nie przyjmowali, ale robili, co chcieli, działając w zepsuciu. Nie wypełniali dobrze swoich obowiązków i bardzo szkodzili pracy kościoła. Przez nich straty przewyższały zyski i w końcu byli eliminowani. Ci, którzy mogli zostać i wypełniać obowiązki, nie tylko mają zawodowe umiejętności, ale przede wszystkim dobre człowieczeństwo. Niektórzy też kochają i akceptują prawdę i są praktyczni w wypełnianiu obowiązków. Zgłaszają się niezależnie od tego, jakie mają umiejętności, a niektórzy mogą nie być najlepsi, ale mają dobre serce i wkładają wysiłek w pracę. Zyskują oświecenie i przewodnictwo Boże i poprawiają swoje wyniki. Nie tylko zwiększają swoje umiejętności, ale postępują według zasad.

Późnej przeczytałam te słowa Boże: „Niezależnie od tego, czy wykonujesz swój obowiązek, kontaktujesz się z innymi, czy zajmujesz się jakąś konkretną sprawą, która ci się przytrafiła, musisz mieć postawę poszukiwania i posłuszeństwa. Przy takiej postawie można powiedzieć, że masz w sercu cześć dla Boga oraz jesteś w stanie szukać prawdy i być jej posłusznym. To jest droga do bojaźni Bożej i wystrzegania się zła. Jeśli brakuje ci postawy poszukiwania i posłuszeństwa, a zamiast tego uparcie się sprzeciwiasz i trzymasz się samego siebie, odrzucasz prawdę i brzydzisz się nią, to jest naturalne, że popełnisz wiele zła. Nie będziesz w stanie temu zaradzić! (…) Nie jest łatwo dobrze wykonywać swój obowiązek, zadowolić Boga, osiągnąć bojaźń Bożą i wystrzegać się zła w swojej wierze. Jednak właśnie została wam przekazana zasada praktyki: jeśli masz postawę poszukiwania i posłuszeństwa, ochroni cię ona, gdy coś ci się przydarzy. Ostatecznym celem nie jest ochrona ciebie. Jest nim sprawienie, byś zrozumiał prawdę, potrafił wejść w rzeczywistość prawdy i osiągnął zbawienie Boże; to jest ostateczny cel. Jeśli masz taką postawę we wszystkim, czego doświadczasz, to nie będziesz już uważał, że wykonywanie obowiązku i spełnianie woli Boga to puste słowa i frazesy; nie będzie ci się to już wydawało takim obciążeniem. Zamiast tego, zanim zdasz sobie z tego sprawę, zrozumiesz sporo prawd. Jeśli wciąż będziesz doświadczał w taki sposób, na pewno zbierzesz nagrody(„Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boże wskazały mi ścieżkę. Niezależnie od tego, z czym się spotykam, muszę być uległa, szanować Boga i szukać zasad prawdy. Tylko tak można zyskać przewodnictwo Boże i dobrze wypełniać obowiązki. W przeciwnym razie mogę zachowywać się arogancko i szkodzić pracy. Potem ja i moja partnerka znalazłyśmy kilka osób, w oparciu o zasadę doboru ludzi, by kontynuować produkcję filmów. Nie mieli oni teoretycznej wiedzy, jaką miał brat Wu, ale mieli lepszą postawę, i naprawdę pracowali, żeby się tego nauczyć w sposób praktyczny. Kiedy napotykali problemy, razem szukali rozwiązania i omawiali je. Kiedy ktoś ujawnił zepsucie, które wpływało na postępy pracy, zastanawiał się nad sobą i wyciągał wnioski. Po jakimś czasie, kiedy wszyscy procowali razem, pojawił się przełom w pracy i coraz lepsze wyniki. Dla mnie to była miła niespodzianka. Doświadczyłam, że wypełnianie obowiązków w domu Bożym to nie tylko techniczne umiejętności i charakter, ale przede wszystkim trzeba być dobrym, pragmatycznym człowiekiem, szukać prawdy i mieć szacunek dla Boga. Tylko tak można zyskać przewodnictwo Ducha Świętego i coś osiągnąć w pełnieniu obowiązków. Zobaczyłam też, że szukanie prawdy i postępowanie zgodnie z zasadami to jedyny sposób, by być zgodnym z wolą Bożą.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze