Jak zrezygnowałem z dobrej pracy

11 grudnia 2022

Autorstwa Lizhi, Japonia

Pochodzę z biednej i zacofanej wiejskiej rodziny. Od początku ojciec kazał mi się uczyć, bym w przyszłości dostał się do dobrej szkoły i miał udane życie. Ale moje nadzieje spełzły na niczym. Trzy razy z rzędu oblałem egzamin wstępny do liceum. Straciłem pewność siebie i nie wiedziałem, co ze mną będzie. Byłem wtedy zestresowany i nieszczęśliwy. W końcu za czwartym razem dostałem się do technikum kolejowego i po maturze dostałem dobrą pracę na kolei.

W marcu 1999 wraz z żoną przyjąłem dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Aktywnie pełniłem obowiązek i uczestniczyłem w kościelnym życiu, a pół roku później zostałem przywódcą kościoła. Ale to stanowisko oznaczało, że coraz więcej czasu spędzałem na spotkaniach i przy obowiązkach, co kolidowało z pracą. By być na spotkaniach, musiałem często brać zwolnienia, przez co mniej zarabiałem i nie załapałem się na premię. Mój szef powiedział: „Dopiero zacząłeś tu pracować. Musisz się starać. Jeśli ciągle bierzesz wolne, tracisz dużą część pensji i premię. Czy to nie głupie? Zaopiekowałem się tobą, ale nie dostaniesz awansu, jeśli cały czas będziesz na zwolnieniu”. Byłem rozdarty, gdy później prosiłem o wolne. Myślałem: „Szef jest dla mnie dobry. Ciągle biorę wolne i nie robię na nim dobrego wrażenia. Trudno będzie o awans. Nie mogę brać więcej wolnego, żeby nie rozzłościć szefa”. Ale jeśli jako lider kościoła nie będę chodził na spotkania, to nie będę na bieżąco z pracą kościoła i ze stanami braci i sióstr. Nie podołam pracy kościoła. Byłem rozdarty. Potem kilkukrotnie zdecydowałem zostać w pracy, ale czułem się przez to winny.

Raz przywódca poinformował mnie o spotkaniu roboczym i znów zacząłem walczyć ze sobą, więc poszukałem w modlitwie woli Boga. Potem przeczytałem fragment słów Boga. „Na każdym etapie dzieła, jakiego Bóg dokonuje w ludziach, patrząc z zewnątrz wydaje się, że polega ono na interakcjach między ludźmi, jakby powstało dzięki człowieczym ustaleniom lub było wynikiem ludzkiej ingerencji. Jednakże za kulisami każdy etap dzieła i wszystko, co się dzieje, jest zakładem szatana z Bogiem i wymaga, aby ludzie trwali mocno przy świadectwie o Bogu. Jako przykład weźmy próbę, której poddany został Hiob: za kulisami szatan zakładał się z Bogiem, a to, co przydarzyło się Hiobowi, było czynem i ingerencją człowieka. Za każdym krokiem dzieła, które Bóg w was podejmuje, kryje się zakład szatana z Bogiem – za wszystkim kryje się toczona walka. (…) Wszystko, co ludzie robią, wymaga zapłaty w postaci ich starań. Bez prawdziwego trudu nie mogą zadowolić Boga, ani nawet zbliżyć się do zadowolenia Boga i kończą na wygłaszaniu pustych sloganów! Czy te puste slogany mogą zadowolić Boga? Kiedy Bóg i szatan walczą w sferze duchowej, jak należy zadowalać Boga i jak należy trwać mocno w świadectwie na Jego rzecz? Powinieneś wiedzieć, że wszystko, co ci się przydarza, jest wielką próbą i czasem, w którym Bóg potrzebuje, abyś dawał świadectwo. Choć rzeczy takie z zewnątrz mogą się zdawać nieistotne, kiedy się zdarzają, pokazują, czy kochasz Boga, czy też nie. Jeśli Go kochasz, to będziesz w stanie trwać mocno w świadectwie na rzecz Boga, a jeśli nie przekułeś jeszcze miłości Boga w czyn, to pokazuje, że nie jesteś człowiekiem, który wprowadza prawdę w życie, że jesteś pozbawiony prawdy, pozbawiony życia, że jesteś jak plewa!(Tylko umiłowanie Boga jest prawdziwą wiarą w Niego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga pojąłem, że z pozoru wchodzimy w interakcje z ludźmi, ale kryje się za tym zakład szatana z Bogiem, a my musimy wytrwać w naszym świadectwie. Gdy Hiob został poddany próbom, stracił cały majątek, i z pozoru było to dzieło złodziei, ale kryło się za tym kuszenie szatana, i gdy Hiob wytrwał w świadectwie, szatan uciekł w hańbie. Konflikt między spotkaniem a pracą był w rzeczywistości duchową bitwą. Z pozoru szef troszczył się o mnie i chciał dać mi awans, ale krył się za tym szatan i jego machlojki. Szatan używał sławy i bogactwa, by skusić mnie do dbania tylko o pracę i pieniądze. Chciał zniszczyć moją normalną relację z Bogiem i trzymać mnie z dala od Niego, bym nie miał czasu na spotkania i obowiązek. Kryły się w tym złe intencje szatana. Na tę myśl pomodliłem się do Boga: „Nie dam się nabrać na sztuczki szatana, będę chodził na spotkania, omawiał Twoje słowa, miał z Tobą normalną relację, i nie pozwolę, by intrygi szatana się powiodły”. Potem poprosiłem szefa o wolne i poszedłem na spotkanie robocze.

Lecz w kościele było coraz więcej pracy, sporo trzeba było zaplanować i wprowadzić w życie, więc jeśli chciałem dobrze pełnić obowiązek, musiałem wziąć wolne. Cierpiałem katusze i wielokrotnie nie umiałem sobie z tym poradzić, co źle wpływało na pracę kościoła. Myślałem, czy może nie rzucić pracy, by nie opóźniać dzieła kościoła, ale bałem się, że w ten sposób przekreślę swoją przyszłość. To była dobra praca, nie chciałem z niej rezygnować, więc w moim sercu trwało ciągłe przeciąganie liny. W domu powiedziałem żonie, że chcę rzucić pracę, i podzieliłem się z nią myślami. Powiedziałem: „Nie mogę odejść z tej pracy. Przyuczałem się do niej tyle lat i pensja jest wysoka. Jeśli odejdę, co pomyślą o mnie krewni, znajomi i koledzy ze szkoły? Rodzice będą wściekli, gdy się dowiedzą. Poza tym jeśli to zrobię, nie będzie nas stać na kupno domu i możemy być biedni do końca życia. Teraz jednak przeczytałem tyle słów Boga Wszechmogącego i rozumiem wolę Boga. Bracia i siostry wybrali mnie na przywódcę kościoła. Jeśli przez pracę opóźniam dzieło kościoła, to czyż nie zaniedbuję obowiązku?”. Żona kazała mi więcej się modlić i samemu podjąć decyzję. W nocy przewracałem się z boku na bok i nie mogłem zasnąć. Modliłem się do Boga, żeby mnie poprowadził. Przeczytałem te słowa Boga Wszechmogącego: „Kto z was może naprawdę całkowicie poświęcić się dla Mnie i wszystko Mi zaofiarować? Wszyscy jesteście niezdecydowani, wasze myśli krążą wokół domu, świata zewnętrznego, pożywienia i ubrania. Pomimo tego, że jesteś przede Mną, robiąc dla Mnie różne rzeczy, w głębi serca wciąż myślisz o swojej żonie, dzieciach i rodzicach w domu. Czy oni są twoją własnością? Dlaczego nie oddasz ich w Moje ręce? Czy nie wierzysz we Mnie wystarczająco? A może obawiasz się, że zaplanuję coś nie po twojej myśli? Dlaczego zawsze martwisz się o swoją cielesną rodzinę? Zawsze tęsknisz za swoimi bliskimi! Czy zajmuję pewną pozycję w twoim sercu? Stale mówisz o Moim panowaniu w tobie i zajmowaniu przeze Mnie całej twojej istoty – to wszystko są złudne kłamstwa! Ilu z was jest całym sercem oddanych kościołowi? A któż z was nie myśli o sobie, tylko działa na rzecz dzisiejszego królestwa? Przemyślcie to bardzo dokładnie(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 59, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga ujawniają, że gdy ludzie nie mają prawdziwej wiary, boją się złożyć swoją przyszłość i przeznaczenie w ręce Boga. Zamartwiają się i troszczą o ciało w obawie, że Bóg niczego należycie nie zaaranżuje. Tacy ludzie nie mają w sercu miejsca dla Boga. Czyż i mnie nie brakowało wiary w Boga? Zamartwiałem się, że jeśli rzucę pracę, nie będziemy mieli z czego żyć. Zbyt słabo wierzyłem w Boga. W ogóle nie rozumiałem suwerennej władzy Boga nad wszystkim. Pomyślałem o słowach Pana Jezusa: „Spójrzcie na ptaki nieba, że nie sieją ani nie żną, ani nie zbierają do spichlerzy, a jednak wasz Ojciec niebieski żywi je. Czy wy nie jesteście o wiele cenniejsi niż one?(Mt 6:26). „Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a to wszystko będzie wam dodane(Mt 6:33). Często recytowałem te wersy i korzystałem z nich w rozmowach z wiernymi, ale gdy przyszło co do czego, nie miałem prawdziwej wiary w Boga. Gdy rozważałem slowa Boga, pojąłem, że przyszłość i przeznaczenie ludzi są w Jego rękach. Bóg zawsze o wszystko należycie zadba. Obiecał, że nie będzie źle traktował tych, co ponoszą dla Niego koszty. Czemu nie pokładałem w Bogu tej ufności? Na tę myśl chciałem od razu rzucić pracę i należycie pełnić obowiązek. Ale gdy wszedłem do biura, koledzy rozmawiali o podwyżkach i premiach. Zacząłem się wahać. Ciężko mi było zrezygnować. Wiedziałem, że za praktykowanie prawdy trzeba zapłacić cenę, więc pomodliłem się do Boga, by pomógł mi przezwyciężyć ciało, bym mógł rzucić pracę i pełnić obowiązek.

Niedługo potem spotkało mnie coś strasznego, przez co zacząłem zastanawiać się nad wyborem ścieżki w życiu. Którejś nocy z konduktorem, zawiadowcą i innymi dołączaliśmy wagon do pociągu. Stałem na drabince w jadącym pociągu, i przez krótkofalówkę wydawałem instrukcje konduktorowi. Pociąg jechał bardzo szybko. Zgodnie z procedurą kazałem konduktorowi zwolnić, gdy byliśmy kilkaset metrów od wagonu, który mieliśmy dołączyć. Ale konduktor nie zwolnił. Patrzyłem bezradnie, jak pociąg zbliża się do stojącego na torach wagonu. Jechał tak szybko, że nie miałem jak zeskoczyć. Mogłem tylko zeskoczyć z drabinki do wnętrza wagonu, którym jechałem. Zamknąłem oczy. Trzymałem się mocno boku wagonu, żeby mnie nie zwiało, i raz za raz wołałem w sercu do Boga Wszechmogącego. Gdy pociąg i wagon się zderzyły, rozległ się metaliczny odgłos. Konduktor złamał rękę i od razu został przewieziony do szpitala. Byłem przerażony, ale nic mi się nie stało. Im więcej o tym myślałem, tym tamta noc wydawała się straszniejsza. Wiedziałem, że na kolei często dochodzi do wypadków. Niektórzy mają połamane ręce, inni potrzaskane nogi… Przekonałem się, że w obliczu zagrożenia dobra praca nie da mi bezpieczeństwa ani nie uratuje życia. Po tym wypadku poczułem, że pogoń za pieniędzmi przynosi tylko chwilową przyjemność ciała. Nic nie jest smutniejsze, niż stracić Bożą ochronę, a następnie życie. Jeśli za pieniądze mam zapłacić życiem, to po co dobra praca? Praca nie mogła dłużej stać na drodze mojego obowiązku. Postanowiłem kierować się słowami Boga, powierzyć Mu wszystko i poddać się Jego zwierzchniej władzy i ustaleniom. Pomyślałem o słowach Boga. „Gdy zwykły człowiek dąży do miłości do Boga, wejście do królestwa, aby stać się członkiem ludu Bożego, jest jego prawdziwą przyszłością, a także życie, które ma ogromną wartość i znaczenie; nikt nie jest bardziej błogosławiony od was. Dlaczego to mówię? Ponieważ ci, którzy nie wierzą w Boga, żyją dla ciała i dla szatana. Lecz wy dzisiaj żyjecie dla Boga i żyjecie, aby wypełniać wolę Bożą. Dlatego właśnie mówię, że wasze życie ma ogromne znaczenie. Tylko grupa tych, którzy zostali wybrani przez Boga, jest w stanie urzeczywistnić życie o najwyższym znaczeniu: nikt inny na świecie nie jest w stanie urzeczywistnić życia o takiej wartości i znaczeniu(Poznaj najnowsze dzieło Boga i podążaj Jego śladami, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga mnie poruszyły. To prawda. Szczerze kochający Boga nie żyją dla sławy, bogactwa czy przyjemności ciała – żyją dla Boga. Tylko życie dla Boga ma sens i wartość. Bóg zdecydował o wszystkim zawczasu, więc miałem szczęście usłyszeć głos Stwórcy, zrozumieć pewne prawdy i dostać szansę na pełnienie obowiązku. To coś cudownego. Musiałem porzucić swój mały świat z jego pieniędzmi i materialnymi przyjemnościami. Powinienem być posłuszny Bożym ustaleniom i pełnić obowiązek jako istota stworzona.

Przeczytałem inny fragment Bożych słów. Bóg Wszechmogący mówi: „Jak przekażesz swoje obserwacje i doświadczenia tym żałosnym, biednym i pobożnym wierzącym, którzy wygłodniali i spragnieni sprawiedliwości czekają na ciebie, abyś posłużył im za pasterza? Jacy ludzie czekają na ciebie, abyś posłużył im za pasterza? Czy potrafisz sobie to wyobrazić? Czy zdajesz sobie sprawę z brzemienia na twoich barkach, powierzonego ci zadania i odpowiedzialności? Gdzie jest twoje poczucie historycznego znaczenia misji? W jaki sposób będziesz służył jako dobrym mistrz w przyszłym wieku? Czy masz silne poczucie bycia mistrzem? Jak objaśnisz mistrza wszystkich rzeczy? Czy to naprawdę jest mistrz wszystkich żyjących istot i wszystkich fizycznych rzeczy na świecie? Jakie masz plany związane z postępem kolejnego etapu dzieła? Ilu ludzi czeka na to, abyś został ich pasterzem? Czy twoje zadanie jest ciężkie? Oni są biedni, żałośni, ślepi i zagubieni; lamentują w ciemności: »Gdzie jest droga?«. O, jakże tęsknią za światłem, aby nagle zstąpiło jak spadająca gwiazda i rozproszyło moce ciemności, które uciskały ludzi przez tak wiele lat. Kto może wiedzieć, jak bardzo na to liczą i jak z utęsknieniem dzień i noc na to czekają? Nawet w dniu, kiedy rozbłyska światło, ci głęboko cierpiący ludzie pozostają uwięzieni w lochach ciemności, bez nadziei na uwolnienie; kiedyż przestaną płakać? Te kruche dusze, które nigdy nie zaznały odpoczynku, naprawdę cierpią ogromnie. Od dawna są one związane przez bezlitosne pęta i historię, która zamarła w miejscu. Czy ktoś słyszał dźwięk ich zawodzenia? Czy ktoś widział obraz ich nieszczęścia? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, jak zasmucone i niespokojne jest Boże serce? Jak może On znieść spoglądanie na niewinną ludzkość, którą stworzył własnymi rękami, cierpiącą takie męki? Przecież ludzkość to nieszczęśnicy, którzy zostali zatruci. Choć przetrwali do dziś, to kto by pomyślał, że od dawna są zatruci przez złego? Czy zapomniałeś, że jesteś jedną z ofiar? Czy, z miłości do Boga, nie jesteś gotów dążyć do uratowania tych, którzy przeżyli? Czy nie jesteś gotów poświęcić całej swej energii, aby odpłacić się Bogu, który kocha ludzkość tak, jak własne ciało i krew? Jak rozumiesz bycie narzędziem Boga i przeżycie niezwykłego życia? Czy naprawdę masz determinację i pewność siebie, aby wieść sensowne życie pobożnego sługi Bożego?(Jak powinieneś uczestniczyć w swojej przyszłej misji? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W słowach tych wyczułem miłość i troskę Boga o ludzkość oraz Jego pragnienie jej zbawienia. Są dni ostateczne i katastrofy przybierają na sile. Bóg wyraża prawdę i czyni dzieło osądzania i karcenia, by wyzwolić ludzi spod panowania szatana. Miałem szczęście usłyszeć głos Boga i przyjąć Jego zbawienie, co było Bożą łaską. Lecz wielu tęskniących za ukazaniem się Boga nie powitało Pana, wciąż jest kontrolowanych przez pastorów i starszych ze świata religijnego i nie ma szansy na usłyszenie głosu Boga i powitanie Pana. Gdyby wszyscy byli tak samolubni jak ja, gdyby dbali tylko o ciało i nie głosili ewangelii ani nie świadczyli o Bogu, to nadchodząca wielka katastrofa pochłonęłaby ich i zostaliby ukarani. Po przemyśleniu słów Boga pojąłem, jakie dążenie powinienem wybrać. Postanowiłem rzucić pracę, dobrze pełnić obowiązek i ponosić koszty dla Boga. Kiedy chciałem złożyć rezygnację, przyszedł wicedyrektor dworca, i powiedział, jak dawać małe prezenty, żeby zdobyć awans. Wszystko mi szczegółowo wyjaśnił. Nie każdy ma szansę na awans, zarabiałbym dużo więcej. Chwilę pogadaliśmy i moja determinacja, by odejść z pracy, osłabła. Niedługo potem Spotkało mnie coś strasznego, co całkowicie zmieniło moje nastawienie. Któregoś dnia na dziennej zmianie na dworzec wjechał pociąg towarowy. Trzeba go było odłączyć i ponownie dołączyć. Po wszystkim moim zadaniem było włożyć szczęki hamulcowe pod koła. Po przerwie obiadowej zapomniałem o wyjęciu tych szczęk, zanim pociąg ruszył. Konduktor uruchomił pociąg i koła ciągnęły szczęki hamulcowe po torach. Zauważył to w ostatniej chwili i zatrzymał pociąg tuż przed zwrotnicą. Pociąg by się wykoleił albo przewrócił. Bez Bożej ochrony, gdyby tego dnia pociąg się wykoleił albo przewrócił, aż strach myśleć o konsekwencjach. Byłem przerażony. Zastanawiałem się nad sobą i pytałem, czemu do tego doszło. Jako przywódca kościoła wiedziałem, że moja praca przeszkadza w pełnieniu obowiązku, co ma negatywny wpływ na dzieło kościoła, ale łaknąłem pieniędzy i przyjemności ciała, nie chciałem z nich zrezygnować, i choć częśto składałem Bogu przysięgi, to potem je łamałem, zdradzając Boga. Pomyślałem o tych Jego słowach: „Otrzymaliście ode Mnie nieskończoną łaskę i widzieliście niekończące się tajemnice niebios; pokazałem wam nawet niebiańskie płomienie, ale nie miałem serca, aby was spalić. A mimo to – co otrzymałem od was w zamian? Jak wiele gotowi jesteście Mi dać?(Wszyscy macie takie nikczemne charaktery! w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Z pozoru stało się coś złego, lecz wyraźnie rozumiałem, że to Boża miłość, napomnienie i ostrzeżenie. Bóg wyraził tyle prawdy i czytelnie wyjaśnił wynik i przeznaczenie ludzi. Chce tylko, byśmy zrozumieli Jego szczere pragnienie, dążyli do prawdy, pełnili obowiązki istot stworzonych i zyskali Jego zbawienie. Lecz ja byłem uparty. Cały czas myślałem, że praca zapewni mi przetrwanie i dobre życie, więc nie chciałem z niej odejść, by iść za Bogiem i pełnić obowiązek. Te dwa straszne wypadki mnie obudziły. W obliczu katastrofy żadna ilość pieniędzy nie uratuje mi życia. Przypomniałem sobie, co powiedział Pan Jezus: „Każdy z was, kto nie wyrzeknie się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem(Łk 14:33). Dopiero teraz zrozumiałem znaczenie słów Pana Jezusa. Gdy cenimy pieniądze i przyjemności materialne, ciągle o nich myślimy i nie możemy prawdziwie kochać Boga, iść za Nim, ponosić dla Niego kosztów i pełnić obowiązków jak istoty stworzone. Tacy ludzie pragną ciała i świata. Nie zasługują na to, by być wyznawcami Boga. Nie chciałem dłużej być nieposłuszny Bogu, rozczarowywać Go. Musiałem zmienić poglądy, podporządkować się zwierzchniej władzy Boga, iść za Nim całym sercem, ponosić koszty i odpłacić za Jego miłość. Powiedziałem więc szefowi, że odchodzę, i złozyłem oficjalną rezygnację na piśmie. Od razu poczułem spokój. Byłem jak ptak wypuszczony z klatki. Nie musiałem się martwić o branie wolnego i cierpieć, bo moja praca szkodzi dziełu kościoła. Byłem szczęśliwy, że dokonałem tego wyboru.

Ojciec był zły, gdy się dowiedział, że rzuciłem pracę. Przyszedł do mnie i powiedział: „Ciężko pracowałem, by cię wychować. Pożyczałem pieniądze na twoją szkołę. W końcu masz dobrą pracę i jej nie chcesz? Co ty masz w głowie? Praca na kolei to znakomita rzecz. Wierz sobie w tego Boga, ale czemu rzucasz pracę? Za co będziesz żył, jeśli z niej odejdziesz?”. Ogarnął mnie smutek, gdy zobaczyłem złość ojca. Rodzice odkładali pieniądze na moją naukę w nadziei, że znajdę dobrą pracę, wyrwę się z biedy i będę miał udane życie. Chciałem sprowadzić rodziców ze wsi do miasta, żeby mieszkali w bloku i mieli dobre warunki materialne. Wybrałem jednak ścieżkę wiary w Boga i nie goniłem już za pieniędzmi i materialnymi wygodami, więc czułem dług wobec nich. Nie wiedziałem, jak odpowiedzieć na słowa ojca. Miałem łzy w oczach i bałem się na niego spojrzeć. Ale w sercu wiedziałem, że dokonałem właściwego wyboru, bo Zbawiciel dni ostatecznych pojawił się i czyni dzieło. Wyraża prawdę, by wybawić nas od tego mrocznego i złego świata, a jest to jedyny sposób na zbawienie i wejście do Bożego królestwa. To wyjątkowa szansa. Miałbym z niej zrezygnować dla cielesnych wygód? Jak sprawy zawodowe mogłyby powstrzymać mnie od dążenia do prawdy i pełnienia obowiązku istoty stworzonej? W duszy modliłem się do Boga, prosząc go, by chronił moje serce. Pomyślałem o tych Jego słowach: „Bóg stworzył ten świat i sprowadził nań człowieka, żywą istotę, którą obdarzył życiem. Później człowiek zyskał rodziców i krewnych i nie był już sam. Odkąd tylko ludzkie oko po raz pierwszy ujrzało ten materialny świat, przeznaczeniem człowieka było żyć w ramach Bożego porządku. Pochodzące od Boga tchnienie życia podtrzymuje każdą bez wyjątku żywą istotę przez cały czas jej wzrastania aż do osiągnięcia dorosłości. W czasie trwania tego procesu nikt nie ma jednak poczucia, że człowiek dorasta pod opieką Boga. Miast tego, ludzie sądzą, że wzrasta on pod czułą opieką swych rodziców, a jego dorastaniem kieruje jego własny życiowy instynkt. Dzieje się tak dlatego, że człowiek nie wie, kto obdarzył go życiem, ani skąd ono pochodzi; tym bardziej nie wie zaś, w jaki sposób życiowy instynkt czyni cuda. Wie jedynie, że jedzenie jest podstawą, dzięki której trwa jego życie; że wytrwałość jest źródłem jego istnienia i że przekonania tkwiące w jego umyśle stanowią kapitał, od którego zależy jego przetrwanie. Zupełnie nie pamięta zaś człowiek o Bożej łasce oraz zaopatrzeniu, i tak właśnie trwoni życie, jakim obdarzył go Bóg… Spośród tej ludzkości, o którą Bóg troszczy się dniem i nocą, ani jeden nie kwapi się, by oddać Mu cześć. Bóg, tak jak sobie zaplanował, nie przestaje pracować nad człowiekiem, wobec którego nie ma żadnych oczekiwań. Czyni tak w nadziei, że pewnego dnia człowiek przebudzi się ze swego snu i nagle zda sobie sprawę z wartości i znaczenia życia; z ceny, jaką Bóg zapłacił za wszystko, czym go obdarzył, oraz z żarliwej troskliwości, z jaką Bóg czeka, aby człowiek na powrót się ku Niemu zwrócił(Bóg jest źródłem ludzkiego życia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Musisz cierpieć trudy dla prawdy, musisz się oddać prawdzie, musisz znosić upokorzenie dla prawdy, a żeby posiąść więcej prawdy, musisz doświadczyć więcej cierpienia. To właśnie powinieneś czynić. Nie wolno ci rezygnować z prawdy na rzecz spokojnego życia rodzinnego i nie wolno ci utracić życiowej godności i rzetelności dla chwilowej przyjemności. Powinieneś dążyć do wszystkiego, co jest piękne i dobre, i powinieneś iść w życiu ścieżką, która ma większe znaczenie. Jeśli prowadzisz tak prostackie życie i nie dążysz do żadnych celów, czyż nie marnujesz życia? Cóż możesz zyskać z takiego życia? Powinieneś zaniechać wszelkich cielesnych przyjemności dla jednej prawdy i nie powinieneś rezygnować ze wszystkich prawd dla chwilowej przyjemności. Tacy ludzie nie posiadają prawości ani godności; ich egzystencja nie ma żadnego znaczenia!(Doświadczenia Piotra: jego znajomość karcenia i sądu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Boże słowa oświeciły mnie. Uważałem, że skoro rodzice mnie wychowali i oszczędzali na moja naukę, a ja nie słuchałem ich i rzuciłem pracę dla obowiązku, to jestem ich dłużnikiem, ale to przecież niedorzeczne. Tylko Bóg jest źródłem życia i życie nas wszystkich pochodzi od Boga. Wszystko, co mamy, mamy od Boga. Bez Boga nie mielibyśmy niczego. To Bóg suwerennie zaplanował, że moi rodzice mnie wychowają. Powinienem być wdzięczny Bogu i odpłacić za Jego miłość. Gdybym nie spełniał obowiązku istoty stworzonej, by zadowolić Boga, to nawet przy stabilnej pracy i dobrych warunkach materialnych mojej rodziny, życie nie miałoby wartości i znaczenia. Te ulotne przyjemności nie pozwoliłyby mi zrozumieć prawdy ani zyskać życia. Co więcej, dla Boga byłbym buntownikiem i nie zyskałbym Jego aprobaty. Aby zyskać prawdę, muszę cierpieć i znosić ból. Tylko w ten sposób zyskam charakter i godność, a przez to Bożą aprobatę. Im więcej o tym myślałem, tym silniejszy się czułem. Zaświadczyłem więc ojcu o Bożym ukazaniu się i dziele i powiedziałem, że bez wiary w Boga wszystkie dążenia są puste, nie mają wartości ani znaczenia. Zbawiciel przybył, by wyrazić prawdę i zbawić ludzi, i tylko wierząc w Boga, dążąc do prawdy, odrzucając grzech i okazując szczerą skruchę, możemy przetrwać katastrofy i wejść do królestwa Bożego. Ci, co gonią za rzeczami z tego świata, jakby bogaci nie byli, przepadną w katastrofach i zostaną ukarani. Ale co bym nie mówił, ojciec nie mógł pogodzić się z moim wypowiedzeniem i w końcu wyszedł w złości.

Ojciec namówił krewnych, żeby mnie przekonali. Mówili, że praca na kolei to coś, co niełatwo załatwić nawet przekupstwem, i że moi rodzice wychowali mnie na darmo. Gdy usłyszałem ich oskarżenia, wiedziałem, że poprzez moich krewnych szatan atakuje mnie i powstrzymuje od ponoszenia kosztów na rzecz Boga. Pomyślałem o słowach Boga Wszechmogącego: „Musisz mieć w sobie Moją odwagę i musisz mieć zasady, gdy stawiasz czoła krewnym, którzy nie wierzą. Przez wzgląd na Mnie nie wolno ci jednak ulegać żadnym ciemnym mocom. Polegaj na Mojej mądrości, aby kroczyć doskonałą drogą; nie pozwól, aby jakiekolwiek szatańskie knowania wzięły górę. Dołóż wszelkich starań, by otworzyć przede Mną swoje serce, a Ja cię pocieszę i obdarzę pokojem i szczęściem(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po rozważeniu Bożych słów poczułem pewność i zdobyłem się na odwagę, by powiedzieć rodzinie: „Dzisiaj ludzie czczą pieniądze, sławę, status. Dla tych rzeczy snuja intrygi i walczą między sobą. Nawet mężowie i żony dopuszczają się zdrad. Wszyscy żyją w ten sposób, więc nawet jeśli znajdziemy dobrą pracę i będziemy żyć w dostatku, to czy nas to uszczęśliwi?”. Bóg Wszechmogący mówi: „Wszelkiego rodzaju katastrofy spadną jedna po drugiej; wszystkie narody i miejsca doświadczą nieszczęść: zaraza, głód, powódź, susza i trzęsienia ziemi są wszędzie. Te katastrofy nie zdarzają się tylko w jednym lub dwóch miejscach, ani też nie ustaną w ciągu jednego lub dwóch dni; przeciwnie, będą obejmować coraz większe obszary i będą coraz bardziej dotkliwe. W tym czasie jedna po drugiej występować będą wszelkiego rodzaju plagi insektów i rozpowszechni się zjawisko kanibalizmu. Oto Mój sąd nad wszystkimi narodami i ludami(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 65, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Kontynuowałem omówienie, odnosząc się do słów Boga: „Katastrofy przybierają na sile. Tylko pójście za Bogiem Wszchmogącym może nas od nich ochronić. Moja wiara w Boga, głoszenie ewangelii i pełnienie obowiązku są tysiące razy ważniejsze od mojej pracy. Moja wiara w Boga nie jest głupia, jak sądzicie. Gdy Noe głosił ewangelię, ludzie mieli go za wariata, ale kiedy nadszedł potop, z całej ludzkości ocalała tylko jego ośmioosobowa rodzina. Noe nie był szaleńcem ani głupcem. Był najmądrzejszym i najbardziej błogosławionym z ludzi. Zło i zepsucie ludzkości osiągnęło dzisiaj taki poziom, że Bóg zniszczy tę podłą i skażona rasę, i ocaleć możemy tylko przez czczenie Boga Wszechmogącego. Dzielę się z wami tą wspaniałą nowiną w nadziei, że sami uwierzycie w Boga Wszechmogącego. Nie próbujcie mnie namawiać, bo podjąłem decyzję. Będę szedł za Bogiem Wszechmogącym przez resztę życia”. Gdy skończyłem, moja ciotka, która wierzy w Pana, rzekła: „Bogu dzięki! Dobrze, że wierzysz w Boga. Głoszenie ewangelii jest miłe Bogu”. Powiedziała do pozostałych: „Ścieżka, którą wybrał, jest słuszna. Bogactwo nie ma znaczenia. Liczy się życie. Uszanujmy jego wybór”. Inni nic na to nie powiedzieli. Byłem bardzo szczęśliwy. Nie ustąpiłem i wybrałem zadowalanie Boga, a mojej rodzinie było wstyd i przestała mnie namawiać. Od tamtego czasu ludzie i rzeczy wokół mnie już mnie nie ograniczają. Pełnię obowiązek na pelny etat.

Widząc potem, że tylu ludzi przyjęło dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, czułem nieopisaną radość w sercu. Przyprowadzanie tęskniących do Boga z powrotem do Jego domu ma wielkie znaczenie i przynosi pociechę Bogu. Gdy myślę teraz o rzuceniu pracy i obraniu ścieżki wiary w Boga, wiem, że był to najmądrzejszy wybór w moim życiu. Móc ponosić koszty i poświęcać życie gloszeniu ewangelii i świadczeniu o Bogu, jest najbardziej wartościową z rzeczy, jakie mógłbym robić.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Powrót znad krawędzi

Autorstwa Zhao Guangminga, Chiny Na początku lat osiemdziesiątych byłem po trzydziestce i pracowałem dla pewnej firmy budowlanej. Uważałem...

Nie żyję już dla pieniędzy

Autorstwa Weixiao, Chiny Gdy byłam młoda, moja rodzina cierpiała biedę. Nasi krewni i sąsiedzi patrzyli na nas z góry, a dzieci sąsiadów...

Połącz się z nami w Messengerze