Zazdrość jest zgnilizną kości

15 marca 2022

Autorstwa Su Wan, Chiny

W listopadzie 2020 wybrano mnie na przywódczynię zespołu podlewania, byłam uradowana. Dzięki temu wyborowi czułam, że rozumiem prawdę, że wkraczam w życie lepiej od innych. Chciałam dobrze pełnić obowiązki, by wszyscy mnie podziwiali. Po pewnym czasie zaczęłam robić postępy, a bracia i siostry mówili, że moje omówienia są klarowne i potrafię rozwiązywać problemy. Słysząc te pochwały, byłam z siebie bardzo zadowolona. Miesiąc później przyjechała siostra Yu i wszystko wzięło w łeb.

Była już wcześniej przywódczynią, jej omówienia były oświecające, miała dobry charakter i talent. Od razu dostrzegła pewne problemy w naszej pracy i szybko znajdywała słowa Boga do omówień. Później zauważyłam, że bracia i siostry zwracali się do niej o omówienia, co mnie poirytowało. Byłam przywódczynią, więc jeśli nie radziłam sobie z problemami równie dobrze co ona, co inni pomyślą? Czy pomyślą, że nie nadaję się, że nie umiem rozwiązywać problemów? Kłopotałam się tą myślą i to sprawiło, że byłam uprzedzona do siostry Yu. Czułam, że ona się popisuje i nie szanuje mnie jako przywódczyni, że mnie umyślnie zawstydza. Myślałam, że choć była już przywódczynią i miała doświadczenie, mój charakter nie był gorszy, więc nie sądziłam, że ona mnie prześcignie. Aby zachować twarz, na zgromadzeniach próbowałam omawiać słowa Boże lepiej niż ona. Gdy bracia i siostry trafiali na problemy, szukałam odpowiedzi w słowach Boga, myślałam o doświadczeniach, którymi mogłabym się podzielić, by inni dostrzegli, kto posiada rzeczywistość prawdy.

Raz na zgromadzeniu jedna siostra wyznała, że ma trudności. Pomyślałam, że muszę jej odpowiedzieć, że muszę znaleźć słowa Boga, które jej pomogą. Wtedy inni by zobaczyli, że nie jestem gorsza niż siostra Yu. Ale im bardziej się starałam, tym większy był kłopot. Kartkowałam książkę i nie mogłam znaleźć dobrego fragmentu. W końcu to siostra Yu znalazła taki fragment. Moja porażka sprawiła, że paliłam się ze wstydu. Chciałam się schować gdzieć i nie wychodzić. Im bardziej chciałam się wykazać, tym większego głupka z siebie robiłam. Czułam, że nie dorównam siostrze Yu, choćby nie wiem co. Byłam strasznie nieszczęśliwa. Czułam, że utraciłam twarz, pełniąc ten obowiązek, że inni przejrzeli mnie na wylot, że bracia i siostry uznają siostrę Yu za bardziej uzdolnioną przywódczynię. Jeśli tak, może powinnam zrezygnować, by choć trochę zachować twarz. Wiedziałam, że takie myślenie nie zgadza się z wolą Boga, ale nie potrafiłam nie być o nią zazdrosna. Cierpiałam w przygnębieniu, nie wiedziałam, jak wyrwać się z uwięzi reputacji i statusu. Ograniczałam samą siebie, myśląc, że zawsze goniłam za sławą i statusem, więc taką pewnie miałam naturę i nie mogłam jej zmienić. Chciałam powiedzieć braciom i siostrom o tym, co czułam, ale bałam się, że będą patrzeć na mnie z góry. Nie chciałam też przyznać, że nie dorównuję siostrze Yu. Wciąż więc byłam przygnębiona i moja uraza do niej rosła. Była aktywna na zgromadzeniach, więc myślałam, że się popisuje, że ze mną rywalizuje o status. Nie chciałam mieć z nią do czynienia. Chciałam nawet wyznać innej siostrze, co mnie trapi, by pomyślała, że to przez siostrę Yu jestem przygnębiona, by stanęła po mojej stronie i źle pomyślała o siostrze Yu, by osądziła ją wraz ze mną. Wiedziałam, że chcę nastawić innych przeciw niej, ale nic sobie z tego nie robiłam. Pewnego wieczoru wyznałam jednej siostrze, jak się czuję. To siostra Yu zazwyczaj sugerowała, które słowa Boga powinniśmy omawiać, to ona przewodziła modlitwom. Czułam, że mnie ignoruje. Czułam się ograniczona, już nie chciałam być przywódczynią. Myślałam, że siostra mnie poprze, ale powiedziała, że powinnam traktować siostrę Yu właściwie. Kilka dni później zauważyłam, że ona dobrze się dogaduje z siostrą Yu. Z obawą pomyślałam, że tyle jej powiedziałam, więc czemu nie wyrobiła sobie odpowiedniej opinii o siostrze Yu? Zaskoczyła mnie sama ta myśl. Jak mogłam tak pomyśleć? Czy nie usiłowałam stworzyć klikę, by wykluczyć siostrę Yu? Czułam narastający lęk i zaczęłam się nad sobą zastanawiać.

Przypomniałam sobie słowa Boga: „Niektórzy ludzie, jeśli widzą kogoś lepszego od siebie, starają się go stłamsić, rozpuszczając plotki na jego temat, lub bez skrupułów uciekają się do jakichś drastycznych środków, by sprawić, aby inni ludzie tego kogoś nie podziwiali i aby nikt nie był lepszy od pozostałych; jest to więc skażone usposobienie polegające na arogancji i samowoli, jak również nieuczciwości, zakłamaniu i obłudzie, a ludzie tacy nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swe cele. (…) Po pierwsze, patrząc z perspektywy natury tych spraw, czy ludzie, którzy w ten sposób postępują, nie robią po prostu tego, co im się podoba? Czy biorą pod uwagę dobro Bożej rodziny? Myślą jedynie o własnych uczuciach i pragną jedynie osiągnąć własne cele, bez względu na stratę, jakiej doznać może dzieło Bożej rodziny. Ludzie tacy są nie tylko aroganccy i obłudni, lecz także egoistyczni i podli. Nie mają za grosz szacunku dla Bożych zamiarów i nie ulega wątpliwości, że nie mają bogobojnych serc. Dlatego właśnie robią, co im się żywnie podoba i postępują bezmyślnie, bez żadnego poczucia winy, bez żadnego wahania, bez żadnych obaw i trosk, nie zastanawiając się nad konsekwencjami(„Pięć warunków, które ludzie muszą spełnić, zanim wejdą na właściwą ścieżkę wiary w Boga” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Nigdy nie myślałam o sobie w kontekście tych słów. Dostrzegłam, że to Bóg ujawnia mój wewnętrzny stan. Nie sądziłam, że tyle we mnie zła. Mój negatywny stosunek do siostry Yu wynikał z zazdrości. Jej omówienia były lepsze, umiała rozwiązywać praktyczne problemy. Czułam się przez to upokorzona. Chcąc zyskać w oczach innych, próbowałam znaleźć sposób, by ją pokonać. To mi się nie udawało, więc miałam do niej uraz, osądzałam ją, bo mnie spychała ze sceny. Tworzyłam frakcję, szerzyłam uprzedzenie wobec niej, by inni ją wykluczyli i osądzili. Byłam arogancka, nie mogłam znieść, by ktoś był lepszy niż ja. Wszystko bym zrobiła byle tylko pozostać przywódczynią. Czym różniłam się od tych podłych antychrystów, którzy wykluczają innych ze względu na status? Brak mi było wejścia w życie, nie rozwiązywałam problemów. Nie chciałam pozwolić, by siostra Yu oferowała pomoc. Czy nie krzywdziłam ich, stając im na drodze do wejścia w życie? Brak mi było człowieczeństwa! Czułam się winna, czułam, że zawiodłam braci i siostry. Zebrałam się na odwagę, by wyznać, że chciałam walczyć z siostrą Yu, by ją przeprosić. Powiedziała, że zauważyła moją postawę podczas jej omówień, że czułam się ograniczona i nie chciałam za wiele mówić. Zrozumiałam, że moje zachowanie wpłynęło na nią negatywnie, czułam się okropnie. Przecież zgromadzenia są po to, by czcić Boga, a nie walczyć o sławę i zysk. Miałam nie po kolei w głowie, chciałam z nią rywalizować, a to zakłóciło pracę domu Boga i przeszkodziło innym w ich wejściu w życie. Przepełniał mnie głęboki żal.

Szukałam ścieżki praktykowania. Przeczytałam te słowa Boga: „Bycie przywódcą kościoła nie polega tylko na tym, by się nauczyć używać prawdy do rozwiązywania problemów, ale również na tym, by odkrywać i kształtować ludzi utalentowanych, których absolutnie nie wolno tłamsić i wobec których nie wolno okazywać zawiści. W ten sposób łatwiej jest wykonywać waszą pracę dobrze. Jeśli potrafisz ukształtować kilka osób podążających za prawdą tak, by współpracowały z tobą we wszystkim, co robisz, i na koniec wszyscy będziecie nieść świadectwo o tym doświadczeniu, to będziesz kompetentnym przywódcą. Jeśli nauczysz się postępować we wszystkim zgodnie z zasadami, wykażesz się wtedy właściwą lojalnością. Są tacy, którzy zawsze boją się, że inni są od nich lepsi i bardziej wartościowi, że inni będą poważani, podczas gdy oni będą zaniedbywani. Sprawia to, że są wobec innych napastliwi i odrzucają ich. Czyż nie jest to przykład bycia zawistnym wobec ludzi, którzy są zdolniejsi od nich? Czyż takie zachowanie nie jest egoistyczne i nie zasługuje na pogardę? Jakiego rodzaju jest to usposobienie? Jest ono nikczemne! Myślenie tylko o własnych interesach, zaspokajanie jedynie swych własnych pragnień, niebranie pod uwagę obowiązków innych ludzi ani dobra domu Bożego: ludzie, którzy tak postępują, mają złe usposobienie, a Bóg nie darzy ich miłością. Jeśli naprawdę potrafisz liczyć się z wolą Boga, wówczas będziesz umiał sprawiedliwie traktować innych ludzi. Jeśli promujesz dobrą osobę i dzięki tobie nabierze ona kwalifikacji, a tym samym dom Boży zyska utalentowaną osobę, czyż nie łatwiej będzie ci wtedy wykonywać twoją pracę? Czy w ten sposób nie wykażesz należytej lojalności w tym obowiązku? Jest to dobry uczynek przed Bogiem; jest to minimum sumienia i rozsądku, jakie powinien posiadać ten, kto jest przywódcą. (…) Nie rób wszystkiego tylko dla własnego dobra i nie myśl ciągle o własnych sprawach; nie zważaj na swój status czy reputację i nie zwracaj uwagi na ludzkie interesy. Musisz najpierw myśleć o interesach domu Bożego i uczynić z nich swój najważniejszy priorytet. Powinieneś troszczyć się o wolę Bożą i zacząć od zastanowienia się, czy byłeś czysty w wypełnianiu swojego obowiązku, czy byłeś lojalny, czy uniosłeś swoją odpowiedzialność i czy dałeś z siebie wszystko; a także czy w pełni poświęciłeś się swoim obowiązkom i pracy domu Bożego. Musisz przemyśleć te rzeczy. Rozważaj je często i analizuj, a łatwiej ci będzie dobrze wykonywać swój obowiązek(„Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boga nauczyły mnie, że przywódcy i pracownicy muszą wiedzieć, jak rozpoznawać utalentowane osoby, a Bóg nienawidzi, gdy takim osobom zazdrościmy. Siostra Yu umiała omawiać i rozwiązywć problemy. To jest dobre dla pracy kościoła i dla wejścia w życie. Musiałam kierować się wolą Boga, a nie własnym statusem, by dobrze z nią współpracować i pełnić swój obowiązek. Gdy zostałam przywódczynią, Bóg dał mi szansę praktykowania. Nie znaczyło to, że wszystko wiem. To normalne, że płytko pojmuję prawdę i mam inne problemy, powinnam uczyć się od siostry Yu. Ale myślałam, że jako przywódczyni powinnam umieć rozpoznać i rozwiązać każdy problem, że nie mogę być gorsza od kogokolwiek, więc wciąż konkurowałam z siostrą Yu i gnębiłam się, gdy nie wypadałam lepiej od niej. Co za niewiarygodna głupota. Bóg nie żąda, by przywódcy umieli każdy problem rozwiązać. Chce, byśmy byli szczerzy i omawiali to, co rozumiemy, dyskutowali z braćmi i siostrami o tym, czego nie rozumiemy. Taka jest wola Boga. Zrozumiawszy wolę Boga, nie zazdrościłam już tak bardzo siostrze Yu. Potrafiłam przyjąć i realizować jej dobre pomysły. Wspólnie prowadziłyśmy omówienia i pomagałyśmy innym, gdy mieli problemy. Mnóstwo problemów udało się dzięki temu rozwiązać.

Myślałam wtedy, że się zmieniłam, że już nie obchodzi mnie tak bardzo reputacja i status. Ale szatan głęboko mnie skaził. W niektórych sytuacjach mój problem wciąż wracał. W lipcu 2021 odsunięto mnie od obowiązków przywódczyni zespołu. Zastąpiła mnie siostra Yu. Czułam w głębi serca, że to dobra zmiana, że ona dużo lepiej sobie poradzi. Przyniesie to korzyści braciom i siostrom. Widziałam, jaki ciężar brała na siebie w pełnieniu obowiązków, że potrafi szybko rozwiązać trudności w zespole. Podsumowała też błędy i wady w życiu naszego kościoła. To zbudziło we mnie pewne uczucia. Jeśli siostra Yu osiągnęła więcej jako przywódczyni, czy nie stawiała mnie w złym świetle? Co inni sobie o mnie pomyślą? Że jestem bezużyteczna i brak mi charakteru. Myśląc o tym, przestałam mieć nadzieję na odrodzenie życia kościoła. Wcześniej, gdy omawialiśmy słowa Boga lub problemy w naszej pracy, byłam aktywna i wspierałam innych w ich zaangażowaniu. Teraz odzywałam się na zgromadzeniach na samym końcu, a czasem mimo że czułam w sobie oświecenie, to nie chciałam o tym mówić. Rzucałam od niechcenia kilka słów pod koniec spotkania. Gdy siostra Yu prosiła, żebym mówiła dalej, odmawiałam. Trudności w pełnieniu obowiązków negatywnie wpłynęły na braci i siostry, a siostra Yu nie miała czasu, by się tym od razu zająć. Nie oferowałam pomocy, a nawet się cieszyłam z tej sytuacji, myśląc: „Wcale nie jesteś lepszą przywódczynią niż ja!”. Widziałam, że ludziom jest źle i cierpi życie kościoła, i miałam nadzieję, że tak będzie dalej. Ale siostra Yu znalazła czas, by rozwiązać te problemy. Nie było mi to w smak. Coraz mniej ją lubiłam. Doszło do tego, że cokolwiek mówiła i jakąkolwiek miała opinię, nie chciałam tego słuchać. Gdy prowadziła omówienia, odwracałam od niej głowę. Czułam, że moja zazdrość robi się coraz bardziej toksyczna, że może zaszkodzić jej i życiu kościoła. Nie chciałam, żeby tak było, ale nic nie mogłam na to poradzić. W swym cierpieniu pomodliłam się: „Boże, nie chcę zazdrościć siostrze Yu, ale nie umiem się zmienić. Ocal mnie, bym ujrzała zagrożenia sławy i statusu, bym wyzwoliła się z uwięzi mojego zepsucia”. Po modlitwie wyznałam wszystko braciom i siostrom. Siostra Yu czuła się zaskoczona tym, jaki mam do niej stosunek, czuła się z tym okropnie. Poczułam się winna, gdy to mówiła. Znałyśmy się już długo, byłam o nią zazdrosną i osądzałam ją za jej plecami, a ona nie robiła z tego awantury. Była troskliwa, omawiała prawdę, by mi pomóc. To było złośliwe i nieludzkie, że tak się do niej odnosiłam.

Na zgromadzeniu przeczytałam te słowa Boga: „Antychryści uważają swój status i reputację za ważniejsze od wszystkiego innego. Ci ludzie są nie tylko przebiegli, podstępni i niegodziwi, ale także nikczemni z natury. Co robią, gdy odkryją, że ich status jest zagrożony, lub gdy tracą miejsce w sercach ludzi, tracą ich poparcie i sympatię, kiedy inni już ich nie czczą i nie podziwiają, a oni sami okryli się hańbą? Nagle się zmieniają. Jak tylko stracą status, nie chcą nic robić, a jeśli już coś robią, to byle jak. Nie są zainteresowani wykonywaniem swojego obowiązku. Ale to nie jest najgorszy przejaw. Co jest najgorsze? Kiedy tylko ci ludzie stracą status, kiedy nikt ich nie podziwia i nikt nie daje im się omotać, wychodzi z nich zazdrość i potrzeba zemsty, wychodzi z nich nienawiść. Nie tylko brakuje im bojaźni Bożej, nie mają też ani krzty posłuszeństwa. Co więcej, w sercach skłonni są nienawidzić kościoła, domu Bożego, a także przywódców i pracowników; w głębi serca pragną, by dzieło kościoła napotkało problemy lub utknęło w martwym punkcie; chcą śmiać się z domu Bożego oraz z braci i sióstr. Nienawidzą też każdego, kto podąża za prawdą i ma w sobie bojaźń Bożą. Atakują i drwią z każdego, kto wiernie wypełnia swój obowiązek i jest gotów zapłacić cenę. Takie jest usposobienie antychrysta – czy nie jest ono nikczemne?(„Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część druga)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Bóg pokazuje nam, że antychryści są podstępni i niegodziwi, mają nikczemną naturę. Jeśli stracą status lub poparcie innych, czują zazdrość i chcą zemsty. Obowiązki wykonują po łebkach, a nawet chcą, żeby praca kościoła ucierpiała. Chcą zakpić sobie z domu Boga oraz braci i sióstr. Uświadomiłam sobie, że jestem taka, jak antychryści, o których mówi Bóg. Gdy mnie odsunięto, widziałam, jak siostra Yu niosła cieżar swych obowiązków i rozwiązywała problemy. Bałam się, że jeśli jej się uda i życie kościoła poprawi się, pokaże to, jak bardzo mnie ona przewyższa. By chronić swój status i wizerunek, chciałam, żeby w kościele nie wiodło się za dobrze. Nie chciałam dzielić się tym, co pojmowałam bardzo jasno. Cieszyło mnie, gdy siostra Yu nie rozwiązywała problemów na czas, śmiałam się z niej. Nic nie się w niej nie podobało i odrzucałam ją. Przejawiałam nikczemnie usposobienie antychrysta. Wiedziałam, że życie kościoła ma wpływ na wejście w życie przez braci i siostry, że mogą dobrze wypełniać obowiązki tylko wtedy, gdy ich udziałem jest wejście w życie. Lecz chciałam zachować swój status w oczach innych, więc nie pielęgnowałam życia kościoła i cieszyłam się, gdy problemy były nierozwiązane i ludziom nic się nie udawało. Byłam zdradliwa i złośliwa. Gdy dom Boży kogoś awansuje lub zwalnia, robi to przez wzgląd na pracę. Ja sobie nie radziłam, więc zastąpiła mnie lepsza kandydatka. Nie chciałam z nią harmonijnie współpracować, a nawet kopałam pod nią dołki i skrzywdziłam ją. Czy to było po ludzku? Przepełniał mnie głęboki żal. Po twarzy płynęły mi łzy. Nienawidziłam swej nikczemności, nie zasługiwałam, by żyć przed Bogiem. Pamiętam ten werset z Biblii: „Zazdrość jest zgnilizną kości” (Prz 14:30). To prawda. Zazdrość rodzi nienawiść każe ludziom robić szalone rzeczy.

Tej nocy przeczytałam inny fragment słów Boga: „Jeśli w kwestiach rzeczy, które Bóg pragnie chronić, wciąż stwarzasz przeszkody i zakłócenia oraz jesteś wobec tych rzeczy destruktywny, jeśli ciągle odnosisz się do nich pogardliwie, masz swoje myśli i pojęcia, co z tego wynika? Wynika z tego, że chcesz się wciąż sprzeczać z Bogiem, stawać po innej stronie niż On, a także że dzieło i interesy domu Bożego nie są dla ciebie istotne. Wciąż próbujesz je podkopywać, wciąż chcesz działać destruktywnie, wiecznie pragniesz wyciągać z nich jakieś korzyści, ciągle próbujesz stwarzać jakieś problemy i robić złe rzeczy. Z tego powodu Bóg będzie na ciebie wściekły, czyż nie? (Będzie). A jak będzie wyglądać Jego wściekłość? (Ukarze nas). Z całą pewnością was ukarze. Bóg wam nie wybaczy; nie ma na to absolutnie żadnej szansy. A to dlatego, że złe rzeczy, jakie robiliście, podkopywały, oczerniały i niszczyły dzieło kościoła, wchodziły w konflikt interesów z dziełem domu Bożego, były wielkim złem, przeciwieństwem Boga i bezpośrednią obrazą Bożego usposobienia – jakże więc Bóg mógłby miałby się na was nie wściec? Jeśli niektórzy ludzie nie potrafią wykonać jakiejś pracy z powodu słabego charakteru i przypadkowo popełnią kilka niezbyt istotnych błędnych uczynków, Bóg może się z nimi rozprawić stosownie do wagi ich występków. Jeśli jednak dla własnych, osobistych interesów z rozmysłem angażujecie się w zawiść i kłótnie, świadomie popełniacie występki i czynicie rzeczy, które zakłócają, niszczą i zaburzają dzieło Boga, to obrażacie Jego usposobienie. Czy Bóg może wam okazać miłosierdzie? Bóg włożył całą swoją krew, pot i łzy w swój plan zarządzania obejmujący sześć tysięcy lat. Jeśli ktoś działa przeciwko Niemu, celowo szkodzi interesom Jego domu i kieruje się własnym interesem na szkodę Jego domu, goni za osobistą sławą i statusem, nie dba o zniszczenie dzieła domu Bożego lub sam to dzieło powstrzymuje i niszczy, a nawet powoduje wielkie materialne i finansowe straty dla domu Bożego, to czy powiedzielibyście, że takiej osobie należałoby wybaczyć? (Nie)” („Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część pierwsza)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Pojęłam, czym jest nienaruszalne usposobienie Boga. Chciałam, by wszyscy uznawali mój status, więc poszłam na wojnę z siostrą Yu, by ukazać ją w złym świetle. Zakłóciłam pracę kościoła. Nie sprzeciwiałam się tylko jednej osobie, lecz Bogu. Interesy domu Boga były dla mnie jedynie sposobem na osiągnięcie moich celów. Bóg tyle poświęcił, aby zbawić ludzkość, mając nadzieję, że zyskamy prawdę, zmienimy swe usposobienie i dostąpimy zbawienia. Tylko dobre życie kościoła i dobry przywódca mogą sprawić, że bracia i siostry wejdą w rzeczywistość prawdy i zostaną zbawieni. Jestem istotą stworzoną, idę za Bogiem, lecz nie obchodziła mnie wola Boga. Gdy widziałam, że cierpi życie kościoła, cieszyłam się. Liczyłam nawet, że dalej tak będzie. Jak mogłam być tak podła? Szatan liczy, że Boży plan zarządzania nie zostanie wykonany, że praca domu Boga podupadnie, że wszyscy zdradzą Boga i stracą Boże zbawienie, że na sam koniec pójdą do piekła z szatanem. Czy myśląc i postępując w ten sposób nie byłam jak szatan? Czy nie zakłócałam pracy domu Boga? Usposobienie Boga nie toleruje wykroczenia. Gdybym dalej nie chciała okazać skruchy, uczyniłabym większe zło, obraziłabym usposobienie Boga i On by mnie unicestwił. Wtedy pojęłam, że pogoń za reputacją i statusem to nie jest dobra ścieżka. Przypomniały mi się słowa Boga: „Szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Nie traktowałam poważnie problemu pogoni za statusem. Myślałam, że chcę tylko, by inni mnie szanowali. Myślałam, że nie zaszkodzę im ani interesom domu Boga. Ale słowa Boga i fakty pokazały mi, że sława i status to narzędzia, którymi szatan krzywdzi i pęta ludzi. To były kajdany nałożone mi przez szatana. Gdy okoliczności temu sprzyjały, ulegałam temu i działałam przeciwko Bogu. Gdybym nie szukała prawdy i nie przyjęła Bożego karcenia i sądu, ale dalej goniła z tymi rzeczami, to bym się zniszczyła. Od dawnyc czasów pogoń za statusem i władzą sprawia, że przyjaciele stają się wrogami, a ci, których kochamy, zaczynają knuć i są okrutni. Taka byłam względem siostry Yu. Nie mogłam jej znieść, bo miałam w głowie tylko mój status. Myślałam, że ona kradnie mi pozycję, więc z nią rywalizowałam. Gdy nie mogłam jej dorównać, próbowałam ją osądzać przed innymi. Nie chroniłam życia kościoła, gdy widziałam, że jest źle. Stałam z boku, pragnąc, by ona poniosła porażkę, by ją wyśmiać. Nie przeszkadzało mi to, że cierpi na tym praca domu Boga. Goniąc za sławą i statusem, sprzeciwiałam się Bogu. Lęk ścisnął wtedy moje serce i wiedziałam, że jeśli nie okażę skruchy, lecz będę dalej gonić za statusem, szkodząc pracy domu Boga, to odsuną mnie od obowiązków, a w najgorszym razie stanę się antychrystem i zostanę wydalona z kościoła. Stracę szansę na zbawienie. Dzięki Bogu dostrzegłam to. Wcześniej nie znałam istoty sławy i statusu ani krzywdy, jaką może czynić pogoń za nimi, nigdy nie chciałam zrezygnować z tej pogoni. Tym razem Bóg zaaranżował realną sytuację, bym osobiście doświadczyła bólu życia pod władzą szatana, bym ujrzała szpetną prawdę o sobie. Doświadczyłam też nienaruszalnego usposobienia Boga poprzez sąd Jego słów. Wcześniej czułam się słaba, zbyt skażona, by się zmienić, nie miałam w sobie tej pewności, by szukać prawdy. Ale później pojęłam, że choć nadmiernie ceniłam sławę i status, to jeśli chciałam szukać prawdy i zmienić się, Bóg mnie powiedzie do zrozumienia prawdy, bym się uwolniła i weszła na drogę do zbawienia.

Przeczytałam te słowa Boga: „Jakie to usposobienie, gdy ludzie ciągle starają się być lepsi od innych, gdy wiecznie próbują wybić się na czoło, wyróżnić się z tłumu? (Aroganckie usposobienie). Nie jest to zważanie na Boży ciężar – Bóg nie prosi, byś miał na uwadze takie rzeczy. Niektórzy ludzie mówią, że po prostu mają żyłkę rywalizacji. Potrzeba rywalizacji sama w sobie jest cechą negatywną. Jest to ujawnienie – manifestacja – aroganckiego usposobienia szatana. Kiedy masz takie usposobienie, wiecznie próbujesz poniżyć innych i wysunąć się na czoło, wiecznie stosujesz jakieś sztuczki, wiecznie próbujesz coś innym odebrać. Jesteś bardzo zawistny, nikomu nie okazujesz posłuszeństwa i ciągle próbujesz się wyróżnić. To jest problem; tak działa szatan. Jeśli naprawdę chcesz być stworzeniem Bożym, nie staraj się o takie rzeczy. Rywalizacja, obnoszenie się ze swoimi umiejętnościami – to nie są dobre cechy; tylko nauka posłuszeństwa świadczy, że jesteś rozumny”. „Jakie są wasze zasady postępowania? Powinniście postępować zgodnie ze swoją pozycją, znaleźć dla siebie właściwe miejsce i mocno na nim trwać. Na przykład niektórzy ludzie są dobrzy w jakimś fachu, potrafią pojąć jego zasady i to oni powinni mieć ostatnie słowo w kwestiach z nim związanych; niektórzy mają pomysły i wglądy, które inni mogą rozwijać, by lepiej wykonywać swoje obowiązki – w takim razie właśnie oni powinni dostarczać pomysłów. Jeśli potrafisz znaleźć dla siebie właściwe miejsce i działać w harmonii z braćmi i siostrami, tym samym będziesz wypełniał swój obowiązek i postępował zgodnie ze swoją pozycją(„Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). To mi dało ścieżkę praktykowania. Bóg obdarz ludzi różnymi darami i charakterami. Ma nadzieję, że poddamy się Jego planom i wykorzystamy swoje umiejętności w pracy. Siostra Yu była lepsza ode mnie, radziła sobie z problemami. Była efektywną przywódczynią i to było dobre. Musiałam uczyć się od niej i dobrze pełnić swój obowiązek. To było jedyne rozsądne podejście. Ale bałam się, że uznają mnie za nieudolną. Byłam arogancka, nie rozumiałam samej siebie. Nie znałam swojego miejsca. Siostra Yu skupiała się na wejściu w życie i kochała innych. Była bardzo pomocna, gdy zauważyła moje problemy, więc powinnam docenić to, że mogę z nią pracować, i skupić się samopoznaniu w tym środowisku, które Bóg utworzył. To mi pomoże wejść w życie. To nastawienie dało mi poczucie wyzwolenia. Przestałam być zazdrosna, a na zgromadzeniach byłam aktywna i współpracowałam z siostrą Yu. Starałam się, jak mogłam, żeby nieść pomoc innym. Takie praktykowanie przyniosło mi spokój, którego nigdy wcześniej nie czułam.

To doświadczenie pozwoliło mi lepiej pojąć moją zepsutą naturę. Ujrzałam, jak głęboko skaził mnie szatan, że dla sławy i statusu byłam gotowa na wszystko, że byłam podstępna. Doświadczyłam też Bożego zbawienia. Tkwiąc w tej walce o status i w tej zazdrości, cierpiałam. To sąd poprzez słowa Boże pokazał mi istotę tego, co czyniłam, wyrwał mnie z uwięzi zepsucia, bym mogła być wolna. Dziękuję za Boże zbawienie z całego serca!

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze