Słowa Boga wskazały mi kierunek w życiu
Od dziecka zawsze miałam dobre oceny i brałam udział w konkursach literackich i plastycznych. Można powiedzieć, że moja edukacja przebiegała gładko. Wszyscy w rodzinie liczyli na to, że się wyróżnię i przyniosę im zaszczyt. Często mawiali: „Ludzie, który mają wiedzę, są szanowani i ogromnie cenieni i tylko oni mogą zdobyć pozycję w społeczeństwie. A na nieuków bez wiedzy wszyscy patrzą z góry i oni nigdy nie będą chodzić z podniesionym czołem”. W pełni się zgadzałam z poglądami rodziców i tak oto wyróżnienie się i przyniesienie zaszczytu przodkom postawiłam sobie za cel w życiu. Aby go osiągnąć, uczyłam się od rana do wieczora i nie odpuszczałam bez względu na zmęczenie. W wolnym czasie przeglądałam Internet, żeby poszerzyć swoją wiedzę. Nie zdarzały mi się nieobecności na lekcjach ani spóźnienia i uważnie słuchałam każdego wykładu. Inni po zajęciach się bawili, a ja siedziałam w domu nad lekcjami. Zawsze jako jedna z ostatnich oddawałam testy, bo dokładnie sprawdzałam swoje odpowiedzi. Ta moja pogoń za wiedzą sprawiała, że nie jadłam o normalnych porach, odpuściłam aktywność fizyczną i często byłam niewyspana. Dzięki niestrudzonym wysiłkom w końcu udało mi się dostać na uczelnię moich marzeń: Uniwersytet w Chiang Mai. Gdy dowiedzieli się o tym rodzice, przyjaciele i nauczyciele, wszyscy oni patrzyli na mnie z podziwem i zazdrością. Byłam bajecznie szczęśliwa. Sądziłam, że właśnie rozpoczynam wspaniałe, niezwykłe życie, że pracodawcy będą się o mnie bili, kiedy skończę studia, i z pewnością wyrobię sobie renomę i wyróżnię się z tłumu. Niespodziewanie u mojej mamy zdiagnozowano późne stadium raka. Lekarze powiedzieli, że zostało jej bardzo niewiele czasu. Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i całkowicie mnie przytłoczyła. Zdawało mi się, że wszystkie moje plany legły w gruzach. Tak bardzo przykładałam się do nauki, żeby w przyszłości móc się wyróżnić, mieć środki na to, by wspierać mamę, i sprawić, by była ze mnie dumna. Ale mama zachorowała na raka, zanim jeszcze skończyłam studia. Byłam bardzo przygnębiona. Chciałam wrócić do domu i zaopiekować się nią, ale pomyślałam o tym, ile pracy kosztowało mnie zdanie egzaminu na uniwersytet i że po tej wieloletniej harówce powinnam mieć się czym pochwalić. Gdybym rzuciła studia, żeby opiekować się mamą, czy cała moja ciężka praca nie poszłaby na marne? Byłam rozdarta i nie wiedziałam, co robić. Raz mama zadzwoniła do mnie i powiedziała: „Raczej nie dożyję momentu, kiedy skończysz studia, ale musisz myśleć o swojej przyszłości i dokończyć naukę, żeby mieć dobre życie. Jeśli to zrobisz, odejdę bez żalu”. Mama mnie przekonała, więc nie wróciłam do domu, żeby się nią zająć, i kontynuowałam naukę. Niedługo potem mama zmarła. Wspomnienia o niej nie dawały mi spokoju i mogłam jedynie myśleć o tym, jaką misję mi powierzyła. Z determinacją pilnie się uczyłam, żeby zdobyć renomę i nie zawieść nadziei mamy.
Na początku udawało mi się dostosować do życia na uczelni, ale w końcu doszłam do wniosku, że jest ono nudne i jałowe. Nie było takie, jak sobie wyobrażałam. Wręcz przeciwnie, to była rywalizacja na każdym kroku. Studenci tworzyli kliki zależnie od swojego pochodzenia, dokuczali sobie i wyśmiewali siebie nawzajem. Nawet niektórzy nauczyciele wraz ze studentami, którzy mieli dobre oceny lub koneksje rodzinne, naigrywali się z tych biedniejszych lub mniej zdolnych. To podkopywało samoocenę tych studentów, którzy i tak już czuli się gorsi, i niektórzy nawet przenosili się gdzie indziej lub rezygnowali. Atmosfera, jaka tam panowała, budziła we mnie wstręt, ale chciałam się wyróżnić, więc uparcie kontynuowałam naukę, by mieć dobre stopnie. Ciężką pracą zdobyłam dobre oceny i wyniki zarówno na uczelni, jak i w karierze zawodowej. Studenci z niższych roczników podziwiali mnie i brali za wzór do naśladowania, jeśli chodzi o studiowanie. Zdobyłam sławę i korzyści, których pragnęłam, ale w środku czułam pustkę i stopniowo taki styl życia zaczął mnie nudzić. Miałam go dość. Nie rozumiałam, dlaczego ludzie chcą tak żyć. Myślałam, że dzięki studiom i wiedzy mogę się wyróżnić, zdobyć szczęście i wieść życie, jakiego pragnęłam. Dlaczego więc im bardziej o nie zabiegałam, tym większą czułam pustkę i boleść? Czasami się zastanawiałam, czy żyje się tylko po to, by pracować, żeby doznać poczucia sukcesu, a potem w końcu umrzeć. A biorąc pod uwagę, że nic nie zabieramy ze sobą do grobu i nic z naszych wysiłków nie mamy, jaki to wszystko ma sens? Czy nie dało się nadać życiu większego znaczenia?
Raz na Facebooku zobaczyłam wpis mówiący o prawdziwym znaczeniu życia. Zostawiłam łapkę w górę i komentarz, a potem ktoś zaprosił mnie do znajomych i zaczął do mnie pisać o wierze religijnej. Wtedy się zorientowałam, że to chrześcijanin. Podzielił się ze mną ewangelią o dziełle zbawienia, którego Bóg Wszechmogący dokonuje w dniach ostatecznych. Przeczytałam wiele słów Boga Wszechmogącego i poznałam liczne prawdy, o których nigdy wcześniej nie słyszałam, w tym o źródle życia człowieka, przyczynie jego cierpienia, o sposobach, jakich używa szatan, by skazić ludzi, i tak dalej. Słowa Boga ugasiły moje pragnienie prawd życia. W szkole nie mówili o tych prawdach. Potem natknęłam się na ten fragment na Facebooku: „Od czasu wynalezienia przez ludzkość nauk społecznych, umysł człowieka zajęły nauka i wiedza. Nauka i wiedza stały się następnie narzędziami do rządzenia ludzkością i zabrakło przestrzeni oraz sprzyjających warunków na oddawanie czci Bogu. Pozycja Boga obniżyła się w sercu człowieka jeszcze bardziej. Bez Boga w sercu, wewnętrzny świat człowieka jest mroczny, pusty i pozbawiony nadziei. Następnie na pierwszy plan wysunęło się wielu socjologów, historyków i polityków, snujących teorie z dziedziny nauk społecznych, teorię ewolucji człowieka i inne teorie, które zaprzeczają prawdzie, że Bóg stworzył człowieka i którymi wypełniają oni serce i umysł ludzkości. W ten sposób ubyło tych, którzy wierzą, że Bóg jest stwórcą wszystkiego, a wzrosła liczba tych, którzy wierzą w teorię ewolucji. Coraz więcej osób traktuje zapisy o Bożym dziele i słowa Boga ze Starego Testamentu jako mity i legendy. W swych sercach ludzie stali się obojętni na Bożą godność i wielkość oraz na dogmat o tym, że Bóg istnieje i panuje nad całym światem. Przetrwanie ludzkości, losy państw i narodów nie są już dla nich ważne, a człowiek żyje w próżnym świecie skoncentrowanym jedynie na jedzeniu, piciu i poszukiwaniu przyjemności…” (Dodatek 2: Bóg kieruje losem całej ludzkości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu tego fragmentu słów Boga uświadomiłam sobie, że ludzkie serca są pochłonięte nauką i wiedzą, więc brakuje w nich miejsca dla Boga i ogarnia je pogłębiająca się pustka. Dlatego ludzie starają się poznać cel życia, jego wartość i znaczenie, ale im bardziej próbują wykorzystywać do tego wiedzę i naukę, tym mniej uzyskują realnych odpowiedzi. Wiedza daje ludziom tylko chwilowe pocieszenie, bo ani wiedza, ani nauka nie są prawdą i nie mogą faktycznie zaopatrzyć człowieka w życie. Wcześniej zawsze uważałam, że im więcej ktoś ma wiedzy, tym lepiej rozumie życie i więcej pojmuje spraw, a ponieważ ludzie mają dobrą opinię o tych, którzy zabiegają o wiedzę, życie takich osób jest wartościowe i mogą one znaleźć większe szczęście. Jednak ja zdobyłam już tak dużą wiedzę, a wciąż nie wiedziałam, jaki jest cel życia, skąd wziął się człowiek ani jakie jest jego przeznaczenie. Nie zaznałam też szczęścia, którego szukałam. Nawet gdy śpiewająco zdawałam testy, zdobywałam pierwsze miejsce w grupie i byłam podziwiana przez wszystkich, nadal czułam się pusta i zbolała w środku i wcale nie znajdowałam wyjścia ze swoich trudności. Widziałam, że inni studenci próbowali zapełnić pustkę zakupami, karaoke albo chodzeniem do barów i na koncerty znanych muzyków. Na początku też się dobrze bawiłam, podążając wraz z nimi za tymi trendami, ale potem czułam jeszcze większą pustkę. Dopiero po przeczytaniu słów Bożych uświadomiłam sobie, że przyczyną duchowej pustki człowieka jest pogoń za wiedzą i nauką. Wiedza i nauka skłaniają ludzi do zaprzeczenia, że Bóg stworzył człowieka. Nie tylko nie wiedzą oni ani nie uznają, że pochodzą od Boga, ale też stwierdzają, że słowa i dzieło Boże są tylko legendami lub mitami. W ten sposób Bóg traci swoje miejsce w sercach ludzi, a oni jeszcze bardziej się od Niego oddalają. Jak mogą nie czuć pustki, skoro nie znają Boga i nie mają ani Jego samego, ani Jego słów w sercu? Moje życie pochodzi od Boga. Wszystko, co zdarzyło się w moim życiu, wynika z zarządzeń Boga. Jako istota stworzona muszę podążać za Bogiem i czcić Go, aby zapewnić sobie lepszy los. Postanowiłam przyjąć Boże dzieło dni ostatecznych i poczułam się, jakbym w końcu wróciła do domu.
Przez jakiś czas uczestniczyłam w zgromadzeniach i zaczęłam odczuwać rosnące duchowe spełnienie. O wiele lepiej się czułam, byłam spokojna i radosna. Raz po zgromadzeniu chciałam poczytać więcej słów Boga Wszechmogącego, więc weszłam na stronę internetową poświęconą ewangelii o zstąpieniu królestwa, aby poszukać książek ze słowami Boga. Tam znalazłam fragment opisujący, jak szatan deprawuje ludzkość: „Kiedy ktoś nurza się w sławie i zysku, nie szuka już tego, co jasne, tego, co sprawiedliwe, ani rzeczy, które są piękne i dobre. Dzieje się tak dlatego, że kusząca władza, jaką sława i zysk mają nad ludźmi, jest zbyt wielka; rzeczy te stają się czymś, do czego ludzie dążą bez końca przez całe życie, a nawet przez całą wieczność. Czyż tak nie jest? Niektórzy powiedzą, że zdobywanie wiedzy to nic innego, jak czytanie książek lub nauczenie się kilku rzeczy, których jeszcze nie wiedzą, tak by nie zostać z tyłu i dotrzymać tempa światu. Wiedza jest zdobywana tylko po to, by mieli co jeść, z myślą o przyszłości lub z uwagi na podstawowe potrzeby. Czy istnieje ktoś, kto wytrzymałby dziesięć lat intensywnej nauki tylko po to, by zaspokoić podstawowe potrzeby, tylko po to, by rozwiązać kwestię pożywienia? Nie, nie ma takich ludzi. Czemu więc ludzie znoszą takie trudności przez te wszystkie lata? Dla sławy i zysku. Sława i zysk czekają na nich, kuszą ich, a oni wierzą, że tylko poprzez swoją własną pracowitość, poprzez trudy i zmagania, mogą podążać drogą prowadzącą do sławy i bogactwa. Tacy ludzie muszą znosić te trudności z myślą o własnej ścieżce w przyszłości, dla przyszłej przyjemności i dla zyskania lepszego życia” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Zatem szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk. Czy patrząc teraz na działania szatana, nie dostrzegamy, że jego złowrogie pobudki są absolutnie obrzydliwe? Może dzisiaj jeszcze nie przejrzeliście złowrogich pobudek szatana, bo myślicie, że nie ma życia bez sławy i zysku. Sądzicie, że jeśli ludzie porzucą sławę i zysk, nie będą już widzieli drogi przed sobą, nie będą mogli widzieć swoich celów, ich przyszłość stanie się mroczna, ciemna i ponura” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Te słowa Boże pokazały mi, że ludzi zniewala ich pogoń za sławą i korzyściami. Ich zdaniem dążenie do sławy i zysku motywuje człowieka i stanowi cel w życiu. Nie wiedzą, że to błąd kroczyć tą ścieżką, i nie mają odwagi, by z niej zboczyć, ani nie potrafią tego zrobić. Pomyślałam o tym, że mój życiowy cel to wyróżnić się i przynieść zaszczyt przodkom. Sądziłam, że ci, którym się to udało, są wygrani w życiu. Takie idee zaszczepiono mi jeszcze w szkole. Aby osiągnąć swoje cele, przez lata oddawałam się nauce, pochłaniałam wiedzę i zabiegałam o wysoki stopień naukowy, żeby ostatecznie znaleźć dobrą pracę i wieść dobre życie w lepszych warunkach. Szczególnie mocno wpłynęło na mnie coś, co mama powtarzała jak mantrę: „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt”. Wierzyłam, że aby się wyróżnić i dopiąć swego, muszę walczyć i znosić trudy, ale ta cała udręka będzie warta zachodu. Goniąc za sławą i korzyściami, nie zwracałam uwagi na świat wokół mnie. Byłam całkowicie pochłonięta studiami i nawet kiedy mama zapadła na śmiertelną chorobę, nie rzuciłam nauki, żeby się nią zająć, z obawy, że to odbije się na mojej edukacji. Ponad dziesięć lat poświęciłam na pogoń za sławą i zyskiem i nigdy ani przez chwilę nie zastanowiłam się, czy naprawdę warto. Mimo że rówieśnicy darzyli mnie szacunkiem i podziwem, tak naprawdę nie byłam szczęśliwa. Wręcz przeciwnie, byłam coraz bardziej samolubna, arogancka i lekceważąca wobec innych. Ze szczególną pogardą patrzyłam na przeciętnych ludzi, którzy zarabiali tylko na życie. Nie wyrażałam takich przekonań głośno, ale w duchu miałam ich za nic. Zdałam sobie sprawę z faktu, że idę złą ścieżką i straciłam mnóstwo czasu. Koniec końców nie udało mi się zaznać wartościowego życia w szczęściu, jak to sobie wyobrażałam. Dzięki objawieniu Bożemu pojęłam, że szatan posługuje się sławą i korzyściami, by kusić i deprawować ludzi. Pogoń za sławą i zyskiem doprowadziła mnie w życiu jedynie do cierpienia i pozostawiła z niczym. Czyż nie wpadłam w zdradzieckie sidła szatana? Wiedziałam, że kroczę złą ścieżką i nie powinnam gonić za sławą, korzyściami i statusem. Powinnam podążać za Bogiem, ścieżką dążenia do prawdy. Ale myślałam też o tym, jak ciężko pracowałam przez te wszystkie lata i że byłam o krok od ukończenia studiów i otrzymania wysokiego stopnia naukowego, który zapewniłby mi szacunek społeczeństwa. Później, kiedy poszłabym do pracy, mogłabym powiedzieć, że skończyłam taki a taki uniwersytet, i mogłabym żyć z godnością. Nie miałam na tyle odwagi, żeby zrezygnować z nauki, i chciałam kontynuować studia magisterskie oraz doktoranckie.
Pewnego razu, kiedy wykonywałam swoje obowiązki, jedna siostra spytała mnie, jakie mam plany na przyszłość. Odpowiedziałam: „Chcę zrobić magisterkę i doktorat, ale mam wątpliwości. Aby zdobyć wyższe wykształcenie, musiałabym spędzać jeszcze więcej czasu na uczelni i miałabym go mniej na wykonywanie obowiązku. Szukam odpowiedzi na pytanie, czy dalsza edukacja to właściwa droga”. Ta siostra przeczytała mi dwa fragmenty słów Boga: „Piotr urodził się w zwyczajnej rodzinie żydowskich rolników. Jego rodzice utrzymywali się dzięki uprawie roli, a on był najstarszy z pięciorga rodzeństwa. Oczywiście, to nie jest główna część naszej opowieści – jej głównym bohaterem jest Piotr. Kiedy Piotr miał pięć lat, rodzice zaczęli uczyć go czytać. W tamtej epoce Żydzi byli dosyć dobrze wykształceni, zwłaszcza w takich dziedzinach jak rolnictwo, przemysł i handel. Dzięki życiu w takim środowisku społecznym rodzice Piotra otrzymali staranne wykształcenie. Mimo że mieszkali na prowincji, byli wykształceni na poziomie zbliżonym do współczesnych studentów. Oczywistym błogosławieństwem dla Piotra było to, że urodził się w tak sprzyjających warunkach społecznych. Inteligentny i bystry, chętnie przyswajał nowe idee. Od początku nauki w trakcie lekcji chwytał wszystko w mig. Rodzice byli dumni, że mają tak inteligentnego syna, i dokładali wszelkich starań, aby umożliwić mu uczęszczanie do szkoły w nadziei, że będzie potrafił wyróżnić się i znajdzie jakąś dobrą posadę. Nie do końca świadomie Piotr zaczął interesować się Bogiem, co poskutkowało tym, że w wieku czternastu lat jako uczeń szkoły średniej czuł niechęć do uczenia się o kulturze starożytnej Grecji, zwłaszcza o fikcyjnych postaciach i wymyślonych wydarzeniach w historii starożytnych Greków. Od tamtej pory Piotr – który właśnie wkroczył w wiosnę swej młodości – zaczął próbować dowiedzieć się czegoś więcej na temat ludzkiego życia i na temat świata. Sumienie nie zmuszało go do odwdzięczenia się rodzicom za trudy, jakie ponieśli, ponieważ wyraźnie widział, że wszyscy ludzie oszukują samych siebie, prowadzą pozbawione znaczenia życie, niszcząc je ciągłą walką o bogactwo i uznanie. Jego spostrzeżenia odnosiły się głównie do środowiska społecznego, w którym żył. Im więcej wiedzy ludzie posiadają, tym bardziej złożone są ich relacje z innymi i wewnętrzne światy, a tym samym egzystują w coraz większej pustce. W takich okolicznościach Piotr spędzał wolny czas na składaniu przeróżnych wizyt, w zdecydowanej większości osobom duchownym. W jego sercu pojawiło się niejasne przeczucie, że religia mogłaby być wyjaśnieniem dla wszystkiego, co niewytłumaczalne w świecie ludzi, więc często chodził do pobliskiej synagogi, aby uczestniczyć w nabożeństwach. Rodzice nie mieli o tym pojęcia, a wkrótce Piotr, który zawsze miał dobry charakter i był świetnym uczniem, zaczął nienawidzić chodzenia do szkoły. Pod nadzorem rodziców z trudem ukończył szkołę średnią. Wypłynąwszy na brzeg z oceanu wiedzy, wziął głęboki oddech. Od tej pory nikt już nie mógł go uczyć ani kontrolować” (Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, O życiu Piotra, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Przez całe swoje życie Piotr trudnił się rybołówstwem, ale żył przede wszystkim po to, aby nauczać. Gdy był starszy, napisał pierwszy i drugi list świętego Piotra, jak również kilka listów do kościoła w ówczesnej Filadelfii. Głęboko poruszał ludzi żyjących w tamtym okresie. Zamiast wykorzystywać własne kompetencje do tego, by ich pouczać, zapewniał im odpowiednie zasoby życiowe. Nigdy nie zapomniał tego, czego nauczał Jezus, zanim odszedł, i inspirowało go to przez całe życie. Podążając za Jezusem, postanowił odpłacić Mu za miłość swoją śmiercią i naśladować Go we wszystkim. Jezus zgodził się na to, więc kiedy Piotr miał 53 lata (ponad 20 lat po odejściu Jezusa), Jezus ukazał się mu, aby pomóc mu spełnić jego pragnienie. Następne siedem lat Piotr spędził na poznawaniu siebie. Gdy okres ten dobiegł końca, Piotr został ukrzyżowany głową w dół, i w ten sposób jego niezwykłe życie dobiegło końca” (Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, O życiu Piotra, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po wysłuchaniu tych dwóch fragmentów zrozumiałam, że jestem w podobnej sytuacji, w jakiej był Piotr Apostoł, kiedy znużyła go pusta wiedza, której uczył się w szkole. On wiedział, że w wiedzy nie ma życia, a w szkole i w społeczeństwie roi się od konfliktów. Dlatego zrezygnował ze studiów i zaczął poszukiwać prawdy oraz życia. Rozumiałam, że Piotr zdecydował się odejść ze szkoły i od społeczeństwa, zupełnie nie dbał o to, jak inni go oceniają, i nie pozwalał, by powstrzymywały go uczucia. On po prostu był zdeterminowany, kierował się osobistymi przekonaniami i nie ulegał bieżącym trendom. Miał odwagę zmienić dawne życie wybierane przez tak wielu ludzi na szukanie tego, co pozytywne. To było niesamowite, że w tamtych czasach Piotr był w stanie podjąć taką decyzję, to wymagało niesamowitej wiary. Słowa Boga wywarły na mnie ogromne wrażenie. Z pozoru mogło się wydawać, że Piotr nie zyskał żadnej reputacji ani żadnych korzyści, ale otrzymał pochwałę od Boga. Zdałam sobie sprawę z tego, że dążenie do prawdy i wykonywanie obowiązku istoty stworzonej, tak jak Piotr, oraz wprowadzanie w życie tego, co nakazują słowa Boga, a także urzeczywistnianie prawdorzeczywistości, poznawanie Boga i podporządkowanie się Mu są elementami naprawdę wartościowego i sensownego życia. Pomyślałam o swoich sumiennych wysiłkach na studiach. Po szkole średniej poszłam na uniwersytet i teraz rozważałam podjęcie studiów magisterskich. Czyż nie stawiałam sobie coraz ambitniejszych celów tylko po to, by się wyróżnić i zabłysnąć? Czy sensownie było do tego dążyć? Pomyślałam też o tym, że moja mama od najmłodszych lat pilnie się uczyła, aby się wyróżnić i wejść na szczyt, sumiennie pracowała zawodowo i wreszcie koło trzydziestki odniosła sukces, wznosząc się ponad doznane trudności. Miała lepsze warunki materialne i zdobyła sławę, różne korzyści i szacunek innych. Z pozoru spotkał ją nie lada zaszczyt, ale ostatecznie i tak zachorowała na raka i zmarła. Sława i zysk nie mogły uchronić jej przed chorobą. Pojęłam, że pogoń za sławą i zyskiem jest bezwartościowa i pozbawiona znaczenia. Później przeczytałam dwa inne fragmenty słów Bożych, które jeszcze wyraźniej mi uświadomiły, jaką ścieżkę powinnam obrać. Bóg Wszechmogący mówi: „Jesteś istotą stworzoną: to oczywiste, że powinieneś czcić Boga i dążyć do osiągnięcia życia pełnego znaczenia. Jeśli nie czcisz Boga i żyjesz tylko w swym plugawym ciele, to czyż nie jesteś jedynie zwierzęciem w ludzkiej skórze? Skoro jesteś istotą ludzką, powinieneś ponosić koszty dla Boga i znosić wszelkie cierpienia! Powinieneś z radością i bez wahania przyjmować tę odrobinę cierpienia, jakiemu jesteś dziś poddawany, i wieść życie pełne znaczenia, tak jak Hiob i Piotr. (…) Jesteście ludźmi, którzy podążają właściwą drogą, tymi, którzy dążą do poprawy. Jesteście ludźmi, którzy w narodzie wielkiego, czerwonego smoka powstają, tymi, których Bóg nazywa sprawiedliwymi. Czyż takie właśnie życie nie jest życiem o największym znaczeniu?” (Praktyka (2), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Nie powinno im brakować ideałów, aspiracji czy entuzjastycznego pragnienia, by stawać się lepszymi. Nie powinni być przybici w związku ze swoimi perspektywami na życie ani tracić nadziei w życiu czy wiary w przyszłość. Powinni wytrwale podążać drogą prawdy, którą teraz wybrali – aby zrealizować swoje pragnienie poświęcenia dla Mnie swojego całego życia. Nie powinno im brakować prawdy ani nie powinni być nieprawymi hipokrytami, lecz raczej powinni niewzruszenie przyjmować właściwą postawę. Nie powinni tak po prostu dryfować z prądem, lecz raczej posiadać ducha śmiałości, by poświęcać się i walczyć o sprawiedliwość i prawdę. Młodzi ludzie powinni mieć odwagę nie poddawać się opresji sił ciemności i przekształcać znaczenie swojego istnienia. Młodzi ludzie nie powinni poddawać się przeciwnościom losu, lecz raczej powinni być otwarci i szczerzy i posiadać ducha wybaczenia wobec swoich braci i sióstr. Są to oczywiście Moje wymagania wobec wszystkich, jak również Moja porada dla każdego. Co więcej, są to Moje słowa ukojenia skierowane do wszystkich młodych ludzi. Powinniście praktykować zgodnie z Moimi słowami. Zwłaszcza młodym ludziom nie powinno brakować determinacji do wykorzystywania w różnych sytuacjach umiejętności rozróżniania oraz determinacji do poszukiwania sprawiedliwości i prawdy. Powinniście poszukiwać wszystkiego, co piękne i dobre, i powinniście otrzymać rzeczywistość wszelkich pozytywnych rzeczy, a także być odpowiedzialnymi w stosunku do życia – nie wolno wam tego lekceważyć. Ludzie przychodzą na ziemię i spotkanie Mnie jest rzadkością, jak również rzadkością jest możliwość poszukiwania i zyskania prawdy. Czemu nie doceniacie tego pięknego czasu jako właściwej ścieżki, którą należy kroczyć w tym życiu?” (Słowa do młodych i starych, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Bożym zaczęłam inaczej rozumieć życie. Człowiek nie powinien żyć gonitwą za sławą i zyskiem, tylko wielbić Boga, dążyć do prawdy i ponosić koszty na rzecz Boga. To właśnie składa się na wartościowe i sensowne życie. Nawet jeśli zdobędziemy sławę, różne korzyści i szacunek innych, ale nie będziemy czcić Boga ani wypełniać obowiązków istoty stworzonej, to jako takie istoty będziemy żyć na próżno. Choć twierdziłam, że jestem gotowa na wyrzeczenia, chcę iść za Bogiem i ponosić koszty dla Niego, tak naprawdę nic z tego nie wcielałam w życie. Nadal pragnęłam wygód ciała, dobrych perspektyw na przyszłość i szacunku innych. Wciąż nie rozumiałam prawdziwego znaczenia i prawdziwej wartości życia człowieka. Pomyślałam o tym, jakie to błogosławieństwo, że z łaski Bożej urodziłam się w dniach ostatecznych i przyjęłam dzieło Boga w tak młodym wieku. Bóg tak zarządził, że dorastałam w korzystnych warunkach, w których nauczyłam się mówić wieloma językami, w tym chińskim, dzięki czemu mogę czytać słowa Boże i wykorzystywać swoje umiejętności, wykonując swój obowiązek. Mój wiek, moje wykształcenie i umiejętności językowe predysponowały mnie do dążenia do prawdy i wykonywania obowiązków. Gdybym uparcie goniła za sławą, zyskiem i statusem i gdybym zdobyła sławę i zysk, ale straciłabym możliwość podążania za Bogiem i dążenia do prawdy, jakie znaczenie miałyby te osiągnięcia? Nic na tym świecie nie może się równać ze zdobyciem prawdy i nie ma porównania między życiem uznanym przez ludzi za dobre a życiem pochwalanym przez Stwórcę. Tylko życie, które pochwala Bóg, ma wartość i znaczenie. Zrozumiawszy to, postanowiłam dążyć do prawdy i podporządkować się Bogu oraz zadowalać Go. Byłam również gotowa zrezygnować ze studiów, aby ponosić koszty na rzecz Boga. Pomodliłam się do Niego i powiedziałam, że muszę się uwolnić od tego nudnego, jałowego życia, że muszę dążyć do prawdy, podążać za Bogiem i kroczyć właściwą ścieżką.
Później zadzwoniłam do swojego promotora, oznajmiłam, że planuję zrezygnować ze studiów i poprosiłam go, żeby zatwierdził moją rezygnację. On jednak nie tylko się na to nie zgodził, ale powiedział też: „Został ci jeszcze tylko rok do końca studiów, nie szkoda ci teraz rezygnować? Z pewnością wiesz, że absolwenci szkół wyższych zarabiają znacznie więcej niż osoby bez dyplomu. Bez wyższego wykształcenia możesz mieć kłopot nawet ze znalezieniem pracy. Ludzie nie będą na ciebie patrzeć w ten sam sposób. Jeśli masz jakiś problem, możesz odroczyć studia na rok, a potem wrócić do nich, gdy wszystko się ułoży. Czy to nie lepsza opcja?”. Jego rada sprawiła, że znów zaczęłam się wahać Pomyślałam, że może powinnam wziąć urlop dziekański i potem wrócić. Dzięki temu mogłabym skończyć studia, uzyskać dyplom, znaleźć dobrą pracę i zdobyć szacunek innych. Ale przyszło mi też do głowy, że to może być zdradziecki spisek szatana, który nie chciał, żebym podążała za Bogiem i wykonywała swój obowiązek, więc sławą i zyskiem próbował mnie skusić. Przypomniałam sobie o tych słowach Bożych: „Gdy Bóg dokonuje swego dzieła, troszczy się o człowieka i spogląda na niego, gdy sprzyja mu i go pochwala, szatan depcze mu po piętach, próbując sprowadzić danego człowieka na manowce i wyrządzić mu krzywdę. Jeżeli Bóg chce pozyskać tego człowieka, szatan zrobi wszystko, co w jego mocy, aby przeszkodzić Bogu, posługując się różnymi nikczemnymi wybiegami, aby kusić, zaburzać i niszczyć dzieło Boga, a wszystko po to, by osiągnąć swój ukryty cel. Jaki jest ten cel? Szatan nie chce, aby Bóg kogokolwiek pozyskał; chce wziąć w posiadanie tych, których Bóg chce pozyskać, chce ich kontrolować, przejąć władzę nad nimi, chce, aby go czcili i wraz z nim popełniali złe uczynki oraz opierali się Bogu” (Sam Bóg, Jedyny IV, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Gdybym rzuciła studia, żeby iść za Bogiem, miałabym więcej czasu na dążenie do prawdy i wykonywanie swojego obowiązku, ale mój promotor powiedział mi parę rzeczy, aby spróbować mnie skusić. Z pozoru zdawał się o mnie troszczyć, ale w tle realizował się zdradziecki plan szatana. Szatan chciał mnie skusić, żebym nadal dążyła do sławy, zysku i statusu, aby mnie uwikłać w pogoń za sławą i zyskiem. Nie mogłam dać się nabrać na jego sztuczki. Uświadomiwszy to sobie, odpowiedziałam promotorowi: „Rozumiem, co Pan ma na myśli, ale teraz jeszcze lepiej widzę naglącą intencję Boga. Długo i intensywnie myślałam o wyborze tej ścieżki wiary i już podjęłam decyzję. Poświęcę życie wierze, podążaniu za Bogiem i ponoszeniu kosztów dla Niego. Nigdy już nie wrócę na studia. Postanowiłam zrezygnować, mam nadzieję, że Pan mnie zrozumie”. Widząc, że klamka zapadła, promotor nie próbował mnie już przekonywać i podpisał dokumenty rezygnacyjne. A zatem porzuciłam studia.
Po wszystkim miałam dużo więcej czasu i energii, aby wykonać swój obowiązek, i byłam zdecydowanie bardziej skupiona i wyciszona przed Bogiem. Miałam też więcej czasu na rozważanie Jego słów, omawianie prawdy z braćmi i siostrami oraz wykonywanie swojego obowiązku. Czułam, że coraz bardziej zbliżam się do Boga. Minęło już prawie półtora roku. Wykonując swój obowiązek, przejawiałam zepsute skłonności, ale dzięki temu nauczyłam się harmonijnie współpracować z innymi, a kiedy napotykałam problemy, nie dawałam się im i szukałam prawdy, żeby je rozwiązać. W ciągu ostatniego roku tak wiele zyskałam. Gdybym czekała kolejny rok, aby zacząć wykonywać swój obowiązek, straciłabym tyle okazji, by zyskać prawdę, co byłoby dla mnie ogromną stratą. Widzę też, że na świecie dochodzi do coraz poważniejszych katastrof. Ukraina i Rosja są w stanie wojny, na całym świecie wybuchają ostre konflikty, nasilała się pandemia i coraz częściej dochodzi do trzęsień ziemi i powodzi. Pomyślałam o tym, że kiedy nadejdą klęski, nawet gdybym miała swój stopień naukowy, swoją sławę, swój zysk i szacunek, to wszystko nie miałoby znaczenia, gdybym nie miała życia. Dokładnie tak, jak powiedział Pan Jezus: „Bo cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeśli samego siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9:25). Muszę wierzyć w Boga i całym sercem za Nim podążać. W ten sposób zyskam prawdę i życie. To coś najcenniejszego na świecie i największe błogosławieństwo! Rezygnacja z nauki po to, by podążać za Bogiem i wypełniać obowiązek istoty stworzonej, to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam! Bogu dzięki za jego przewodnictwo!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.