Czy osoby, które wierzą w Boga Wszechmogącego, głoszą ewangelię dla pieniędzy?

01 kwietnia 2019

Autorstwa Wang Li, Chiny

Od dziecka wierzyłam w Jezusa, tak jak moi rodzice. Gdy wzięłam ślub, pojechałam z mężem do Szanghaju, gdzie otworzyliśmy fabrykę. W 1991 r. zorganizowaliśmy miejsce spotkań właśnie w tej fabryce i w tamtym czasie przychodziło na nie ponad 30 osób. Śpiewaliśmy razem pieśni, modliliśmy się i czytaliśmy Biblię. Wszyscy bracia i siostry okazywali sobie nawzajem miłość i wsparcie, a każdy z nas odczuwał wielką radość podczas naszych spotkań. Kaznodzieje z mojego rodzinnego miasta przyjeżdżali dwa razy w roku, by wygłosić dla nas kazanie, a w ich słowach odnajdywaliśmy oparcie. Od tamtego czasu do 1997 r. kościół powoli się wyludniał i nikt już nie cieszył się z naszych spotkań. Ze słów kaznodziejów nie biło żadne nowe światło, a niektórzy z nich rywalizowali o wpływy i zyski, uciekając się nawet do atakowania siebie nawzajem. Nikt już nikogo nie słuchał. Bracia i siostry także zaczęli się ze sobą kłócić. Nikt nie dbał o ich ducha, dlatego wiara niektórych z nich zaczynała słabnąć, a część całkowicie się oddaliła i straciła wiarę w Boga. W końcu zostało nas już tylko 10, może 20. Szczególnie po roku 2000 sytuacja w naszym miejscu spotkań pogarszała się z tygodnia na tydzień. Kaznodzieje wciąż powtarzali tylko te same banały, kazania były nużące, a bracia i siostry coraz bardziej podupadali na duchu, tracąc siły, ponieważ nie mieli się do kogo zwrócić. W mojej głowie też stale kłębiły się coraz to nowe myśli, a siła mojej wiary była daleka od tego, co czułam dawniej. 1 października 2001 r. jeden z braci zjawił się w moim domu i opowiedział mi o ewangelii dni ostatecznych Boga Wszechmogącego. Rozmawiał ze mną przez całe dwa dni, mówiąc o historiach toczących się od Wieku Prawa do Wieku Łaski, a później od Wieku Łaski do Wieku Królestwa. Przytaczając wiele proroctw z Biblii, mówił o ich wypełnieniu, by wyjaśnić mi, że Bóg rzeczywiście stał się ciałem i zjawił się już, by dokonać swego dzieła osądzenia, rozpoczynając od domu Bożego. Powiedział mi także, że Bóg w pełni zbawi człowieka od wpływu szatana i poprowadzi go do pięknego miejsca przeznaczenia. Nigdy wcześniej nie słyszałam tak dobrego kazania i bardzo wiele zyskałam na jego wysłuchaniu. Czułam się, jakby w moim sercu rozbłysło olśniewające światło. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że Jezus Zbawiciel, którego przyjścia pragnęłam dniami i nocami, naprawdę już powrócił. Nie posiadałam się z radości.

Jednakże tydzień później przyszedł do mnie kaznodzieja z mojego rodzinnego miasta i tak się złożyło, że siostra odpowiedzialna za podlewanie mnie też akurat była w moim domu. Kaznodzieja powiedział nam: „Krążą teraz wokół osoby, które nauczają o Błyskawicy ze Wschodu, ale pod żadnym pozorem nie możecie ich słuchać. Ich nauki to herezja. Udają, że wierzą w Boga, ale chodzą po ludziach, żeby ich oszukiwać, a interesują ich w szczególności ci bogatsi, bo chcą wyłudzić od nich pieniądze. Najpierw werbują człowieka, a jak tylko zaakceptuje ich ewangelię, natychmiast zdzierają z niego każdy grosz...” Te słowa były dla mnie jak kubeł zimnej wody wylany na głowę i nagle poczułam, że dreszcz mrozi mnie od stóp do głów. Łagodnie to ujmując, nie miałam pojęcia, co robić. Wiedziałam, że to, co zaakceptowałam, to właśnie Błyskawica ze Wschodu, o której głoszą wszem i wobec. Zerknęłam na siostrę, zajmującą się podlewaniem mnie. Była ubrana i umalowana skromnie, zupełnie zwyczajnie, nie wyglądała na kogoś, kto ma dużo pieniędzy. Dlatego w moim umyśle zrodziła się wątpliwość i zadałam sobie pytanie: „Czy to możliwe, że naprawdę chcą tylko wyłudzić ode mnie pieniądze? Są teraz wobec mnie tacy życzliwi, ale czy to tylko pozory? Co mam zrobić, jeśli rzeczywiście jest tak, jak mówi kaznodzieja?”. Im więcej o tym myślałam, tym większy czułam niepokój i chciałam poprosić siostrę, żeby wyszła. Ale potem pomyślałam sobie, że przecież jej nauki były niezwykle rozsądne, a jeśli to właśnie ta droga jest tą prawdziwą, to czy odrzucając ją, nie stracę swojej szansy na zbawienie? Byłam między młotem a kowadłem i kompletnie nie wiedziałam, co począć, więc cicho pomodliłam się do Boga: „O, Boże! Dzieło Boże dni ostatecznych, o którym świadectwo niosą bracia i siostry, naprawdę brzmi bardzo rozsądnie. Jednak kaznodzieja twierdzi, że to, w co oni wierzą, to herezja i zależy im jedynie na tym, żeby wyłudzić od ludzi pieniądze. Mam wątpliwości i nie wiem, kto naucza o właściwej drodze. Błagam Cię, oświeć mnie, bym mogła odróżnić prawdę od fałszu i wszystko wyraźnie zobaczyć”.

Tego dnia, gdy leżałam w łóżku, byłam bardzo zdenerwowana i bałam się zasnąć. Myślałam sobie: „czy ta siostra rozpłynie się w ciemnościach nocy wraz z moimi rzeczami?”. Dlatego stale nasłuchiwałam, czy z drugiego pokoju nie dobiegają jakieś dźwięki, ale po pewnym czasie byłam już tak zmęczona, że moje powieki same się zamykały i nieświadomie zasnęłam. Następnego dnia, gdy wstałam wcześnie rano, zobaczyłam, że siostra nadal była u mnie i w końcu zaczęłam się nieco uspokajać. Ale wciąż się zamartwiałam i ukradkiem obserwowałam każdy jej ruch. Szczególnie wtedy, gdy rozmawiałyśmy o słowie Bożym, przyglądałam się jej bardzo uważnie, szukając jakichś oznak zakłamania w jej oczach albo wypowiedziach, ale niczego nie dostrzegłam. Choćby nie wiem, jak chytre było moje pytanie, ona zawsze cierpliwie mi wszystko tłumaczyła i, opierając się na słowach Bożych, pomagała mi rozwiązać problemy. Co więcej zarówno w jej oczach, jak i słowach widziałam szczerość. Prawdę mówiąc, choć cały czas się pilnowałam, każde jedno słowo Boże wyryło się głęboko w moim sercu, dzięki czemu czułam, że są prawdziwe i jak najbardziej realne, a pod koniec nie trzeba było mnie już przekonywać. Mimo to, nadal byłam nieufna wobec tej siostry i zawsze z najwyższą ostrożnością dobierałam słowa, bo bałam się, że każde potknięcie zdradzi jej, jak wygląda moja sytuacja finansowa. Kiedy miała już wyjeżdżać, postanowiłam ją sprawdzić. Wyjęłam 1 000 juanów i dałam jej, mówiąc, że to w dowód wdzięczności za jej trud. Ale ona powiedziała, że nie może przyjąć ode mnie żadnych pieniędzy, a z jej słów biła niekłamana szczerość. Wtedy nie mogłam już wyzbyć się wątpliwości wzbierających w moich myślach: kaznodzieja z mojego rodzinnego miasta mówił, że ci ludzie przychodzą, żeby wyłudzić ode mnie pieniądze. Kiedy jednak zaoferowałam jej pieniądze z własnej inicjatywy, dlaczego nie chciała ich przyjąć? Czy to, co mówił ten kaznodzieja, to prawda czy kłamstwa?

Kilka dni później siostra znów przyszła, żeby ze mną rozmawiać o słowach Bożych i pomyślałam sobie: „pewnie teraz będzie chciała pieniędzy”. Ale to, co naprawdę się wydarzyło, sprawiło, że znów było mi wstyd za siebie, ponieważ siostra mówiła tylko o słowach Bożych oraz woli Boga i wcale nie interesowała jej czcza gadanina. Jej wypowiedziom i postawie tak naprawdę nie można było nic zarzucić, była rozważna i zachowywała się naturalnie, okazując bogobojność. Nie mogłam się doszukać w niej żadnego mankamentu i czułam jedynie rosnący podziw. W związku z tym musiałam podać w wątpliwość słowa kaznodziei z mojego miasta, ale co najważniejsze, to słowa Boga Wszechmogącego rozwiały obawy w moim sercu i to one mnie przekonały. Słowo Boże mówi: „To, czego chcę, to nie ludzkie koncepcje ani ludzkie myśli; tym mniej pożądam twoich pieniędzy czy twojego dobytku. To, czego pragnę, to twoje serce, rozumiesz? To jest Moja wola i co jeszcze ważniejsze, pragnę to uzyskać”. (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 61, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Po prostu oddaj Mi bez reszty swoje serce. Zrozum to! Nie chcę ani twoich pieniędzy, ani rzeczy, nie chcę też, abyś przychodził Mi służyć z nadgorliwością, w zakłamaniu lub bez zrozumienia. Bądź cichy i czystego serca, gdy pojawią się problemy, czekaj i poszukuj, a dam ci odpowiedź. Nie wątp! Dlaczego nigdy nie wierzysz w prawdziwość Moich słów? Dlaczego nie możesz uwierzyć w Moje słowa? Uparty do pewnego stopnia, nawet teraz, jesteś zbyt nieświadomy i wcale nie oświecony!(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 39, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu tych słów byłam bardzo zmartwiona. Siostra powiedziała mi wtedy: „Bóg wyraża prawdę i dokonuje swego dzieła osądzenia w dniach ostatecznych, by oczyścić i zbawić człowieka oraz umożliwić nam odrzucenie naszego zepsutego, szatańskiego usposobienia. To pozwoli nam zyskać bogobojne serce, zaakceptować czuwanie Boga nad wszystkim wokoło, stać się porządnymi ludźmi – i to prawdziwie, moralnie, jak nakazują słowa Boże – a także urzeczywistniać bojaźń Bożą i odrzucać zło. W ten sposób będziemy mogli naprawdę podporządkować się Bogu, oddać Mu cześć i kochać Go, aby w końcu stać się ludźmi, którzy posiadają prawdę i zwykłe człowieczeństwo. Bóg pragnie naszych serc i ceni sobie nasze życie. Nie chce naszych pieniędzy ani dobytku”. Mówiła też: „W Kościele Boga Wszechmogącego nikomu nie wolno prosić o datki ani pod żadnym pozorem zwracać się do ludzi o ofiarę. Jeżeli ktoś prosi o przekazanie ofiary, należy go powstrzymać, gdyż Bóg się tym brzydzi. Jeżeli brat lub siostra pragną ofiarować datek, mogą to zrobić dopiero po wielokrotnych modlitwach i tylko jeśli mają absolutną pewność, że chcą to zrobić i nie będą później żałować. W przeciwnym razie nie wolno im dawać ofiary”.

Objawienie płynące ze słów Boga i rozmowa z siostrą pozwoliły mi pojąć Bożą wolę zbawienia ludzkości oraz zrozumieć, że ci ludzie naprawdę pragną zaprowadzić mnie przed oblicze Boga i nic nie knują. Powoli z mego serca znikały obawy, a ogromny ciężar, który nosiłam w sobie przez wiele dni, w końcu spadł mi z serca. Miałam wrażenie, jakby zdjęto ze mnie wielkie brzemię i czułam, jak cała rozluźniam się coraz bardziej. Gdy siostra miała już wychodzić, siłą wcisnęłam jej 2 000 juanów do kieszeni. Tym razem naprawdę chciałam, by je wzięła, ale choć bardzo starałam się ją przekonać, ona i tak ich nie przyjęła i powiedziała mi: „w domu Bożym obowiązują pewne dekrety administracyjne. Nie możemy przyjmować pieniędzy ani innych rzeczy od braci i sióstr, bo to jest postępowanie Judasza”. Kiedy wyszła, ogarnęło mnie wiele różnych uczuć. Myślałam sobie: „W dzisiejszym materialistycznym społeczeństwie, gdzie pieniądze mają najwyższą władzę, wielu ludzi, w tym ja, ciężko pracuje, by je zdobyć, stale zmagając się z trudnościami, bo chcą dobrze jeść, nosić ładne ubrania i żyć w ładnych domach otoczeni ładnymi rzeczami. A tych braci i sióstr, którzy wierzą w Boga Wszechmogącego, nie pociągają przyjemności, które można mieć za pieniądze, lecz bezwarunkowo wolą cierpieć i nauczać ewangelii. Nawet jeśli inni ich nie rozumieją, oni i tak uparcie wypełniają swoje obowiązki – czy to nie ewidentny wpływ dzieła Ducha Świętego?”. Dzięki tym ludziom zrozumiałam, że tylko życie, w którym wyrzekamy się przyjemności fizycznych i postępujemy w sposób, który zadowala Boga, to życie wartościowe, które ma znaczenie. Pojęłam także, że moje własne dążenia do bogactwa i gromadzenia dobytku materialnego były bardzo samolubne – po prostu złe i haniebne. Dużo o tym myślałam, szczególnie o momentach, gdy dwukrotnie próbowałam dać siostrze pieniądze, lecz odmówiła. Pomyślałam też o tym, z jak wielką szczerością podeszła do mnie, robiąc wszystko, co w jej mocy, żeby mnie podlewać. To wszystko zrodziło się z miłości Bożej i to On wziął na swoje barki odpowiedzialność za moje życie. Gdyby nie przewodnictwo i przywództwo Boga, jak ktoś mógłby czegoś takiego dokonać? A ja niestety byłam tak okropnie nieufna i podejrzliwa wobec tej siostry i chciałam ją chytrze podejść, kusząc pieniędzmi. Źle wówczas zrozumiałam skrupulatne wysiłki Boga, aby mnie zbawić, ale później poczułam za to ogromną wdzięczność wobec Boga. Łzy skruchy napłynęły mi do oczu, gdy pojęłam, że moje zachowanie było godne pożałowania i że niczego wcześniej nie rozumiałam. Fakty wykazały, że bracia i siostry, którzy głosili ewangelię Boga Wszechmogącego, nie robili tego dla pieniędzy, a jedynie wypełniali swój obowiązek, starając się doprowadzić ludzi przed oblicze Boga – zupełnie inaczej niż głosiła plotka! W tamtej chwili pomyślałam o tym, jak kaznodzieje z mojego miasta przychodzili do nas, by wygłaszać kazania i za każdym razem brali ode mnie pieniądze za fatygę, traktując to jak coś oczywistego. Teraz rozumiem, że wymyślali te bezpodstawne oszczerstwa, jakoby osoby wierzące w Boga Wszechmogącego głosiły ewangelię dla pieniędzy, ponieważ to właśnie oni sprzedawali ewangelię, głosząc kazania za pieniądze. Bali się więc, że jeśli zaakceptuję dzieło Boga Wszechmogącego dni ostatecznych, nie będę już słuchać ich kazań, a oni nie dostaną więcej datków ode mnie, dlatego robili wszystko, co mogli, by powstrzymać mnie od przyjęcia prawdziwej drogi. Ci przywódcy religijni działali po prostu dla własnych zysków i bez skrupułów dążyli do odebrania mi szansy na zbawienie Boże – w ich sercach panuje nieprzejednany mrok! Kiedy już na wylot przejrzałam plotki i sztuczki szatana, bez wahania podążyłam za Bogiem Wszechmogącym.

Czytałam słowo Boże i stopniowo zaczynałam rozumieć niektóre prawdy. Dowiedziałam się, że byłam zepsuta przez szatana oraz poznałam istotę tego zepsucia, a także pojęłam wiele rzeczy, jeśli chodzi o Boże dzieło zarządzania i Jego wolę zbawienia ludzkości. Aby odpłacić się za Bożą miłość, a tych, którzy naprawdę szukają Boga, zaprowadzić do domu Bożego, zrezygnowałam z komfortowego, łatwego życia, by wraz z moimi braćmi i siostrami rzucić się w wir głoszenia ewangelii Bożej w dniach ostatecznych.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze