Konsekwencje ochraniania fałszywego przywódcy
W październiku dwa tysiące dwudziestego zwolniono mnie z funkcji przywódczyni, bo nie wykonywałam praktycznej pracy. Wróciłam do swojego kościoła. W moim rodzinnym mieście zrobiło się niebezpiecznie, więc nie mogłam chodzić na spotkania. Czułam się bardzo słaba i zniechęcona. W innym kościele przywódczynią była siostra Li Yan z mojej wsi. Choć nie byłam członkinią kościoła, który nadzorowała, to gdy się spotykałyśmy, pytała, w jakim jestem stanie, i czytała mi słowa Boże. Byłam jej wdzięczna, że nie patrzyła na mnie z góry po tym, jak zwolnili mnie za bycie fałszywą przywódczynią, lecz pomagała mi. Myślałam: „Jeśli w przyszłości będzie miała problem, pomogę jej”.
Kilka miesięcy później zajmowałam się dziełem obmywania i sporo pracowałam z Li Yan. Zauważyłam, że z powodów osobistych często się spóźnia, a w trakcie zgromadzeń załatwia sprawy po łebkach i rzadko omawia słowa Boże. Bracia i siostry nie mieli rozeznania w niewierzących, antychrystach i złoczyńcach, ale ona i tak nie omawiała z nimi zasad prawdy. Wtedy usłyszałam od diakona w kościele, że Li Yan często wdaje się w kłótnie z partnerką o byle co, przez co spotkania nie mogą iść normalnym biegiem. Zdenerwowałam się na te słowa. Li Yan jako przywódczyni nie tylko nie wykonywała praktycznej pracy, ale też zakłócała życie kościelne. To opóźniało wejście w życie innych oraz dzieło kościoła. Poszłam do niej porozmawiać i powiedzieć jej, że nie wykonuje praktycznej pracy. Ostrzegłam ją, że jeśli się nie zmieni, stanie się fałszywą przywódczynią. Ale jej to nie obchodziło. Powiedziała: „Dobra, jestem fałszywą przywódczynią. Skoro nie omawiam z innymi prawdy, może sama to zrobisz?”. Później Zauważyłam, że kilkoro członków kościoła zniechęca innych i poważnie zaburza życie kościoła. Powiedziałam Li Yan, by rozpytała innych, co o nich sądzą, i ustaliła, czy trzeba ich usunąć jako niewierzących. Ale jej wymówką było to, że miała wiele na głowie, i cały czas odkładała to na później, więc tamci ludzie nadal zaburzali życie kościoła. Widząc, jak niedbale podchodzi do pracy w kościele, znów upomniałam ją, że ma problem, a ona się wykłócała. Zrozumiałam, że Li Yan ciągle nie wykonuje praktycznej pracy, nie słucha upomnień i już opóźniła dzieło kościoła. W świetle zasad najpewniej była fałszywą przywódczynią, więc chciałam to zgłosić przywódcom wyższego szczebla. Ale pomyślałam: „Wcześniej mi pomogła, gdy byłam w kiepskim stanie, i była dla mnie dobra. Jeśli się dowie, że zgłosiłam jej problem przywódcom, czy negatywnie się do mnie nastawi? Jeśli przez to zostanie zwolniona, czy powie, że nie mam sumienia? Może jeśli tego nie zgłoszę i jeszcze z nią porozmawiam, to się zmieni”. Potem naświetliłam jej znaczenie dzieła obmywania w kościele oraz jak powinna podchodzić do swoich obowiązków. Czas płynął, a Li Yan nadal nie wykonywała praktycznej pracy. Nie spytała też innych, co sądzą o tamtych członkach kościoła. Okazało się też, że Li Yan była nieodpowiedzialna i nie zajmowała się rozporządzaniem zasobami kościoła, przez co sporo rzeczy uległo zniszczeniu i kościół poniósł znaczne starty finansowe. Jednak nie oddała się refleksji i jeszcze próbowała zrzucić winę na innych, mówiąc, że źle te rzeczy przechowywali. Ewidentnie nie wykonywała praktycznej pracy. Niedbale podchodziła do realizacji projektów kościoła i nie przyjmowała krytyki. Jeśli coś przeszkadzało w realizacji dzieła kościoła albo mienie kościelne się zniszczyło, nie miała żadnych wyrzutów sumienia. Musiała być fałszywą przywódczynią. Niestety nie zgłosiłam jej problemów na czas. Gdy to pojęłam, miałam poczucie winy. Zobaczyłem fragment słów Boga. „Wszyscy mówicie, że zważacie na Boże brzemię i będziecie bronić świadectwa kościoła, lecz któż spośród was naprawdę miał wzgląd na Boże brzemię? Zapytaj samego siebie: czy jesteś kimś, kto miał wzgląd na Boże brzemię? Czy potrafisz praktykować sprawiedliwość dla Boga? Czy umiesz stanąć w Mej obronie i opowiedzieć się za Mną? Czy jesteś w stanie niezłomnie wcielać prawdę w życie? Czy masz dość odwagi, aby walczyć ze wszystkimi uczynkami szatana? Czy umiałbyś odłożyć na bok swe uczucia i zdemaskować szatana ze względu na Moją prawdę? Czy jesteś w stanie pozwolić, by wypełniły się w tobie Moje zamiary? Czy ofiarowałeś Mi swoje serce w najważniejszym momencie? Czy jesteś kimś, kto wypełnia Moją wolę? Zadaj sobie te pytania i często o nich myśl” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 13, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Czułam się pociągnięta do odpowiedzialności przez słowa Boga, zwłaszcza te: „Czy jesteś kimś, kto miał wzgląd na Boże brzemię? Czy potrafisz praktykować sprawiedliwość dla Boga?”. „Czy masz dość odwagi, aby walczyć ze wszystkimi uczynkami szatana?”. Było mi wstyd i czułam się winna. Bóg liczy, że zważając na Jego wolę, szybko wkroczymy i zdemaskujemy oraz powstrzymamy osoby zaburzające pracę, by chronić interesy kościoła. Niestety ja od dłuższego czasu znałam Li Yan i wiedziałam, że nie wykonuje praktycznej pracy i nie przyjmuje krytyki. Dobrze wiedziałam, że jeśli jej nie zwolnią, ucierpi na tym zarówno dzieło kościoła, jak i wejście w życie braci i sióstr. Ale myślałam o tym, jak mi pomogła, i bałam się, że znienawidzi mnie, gdy się dowie, że ją zgłosiłam. Powie, że nie mam sumienia. Dlatego by chronić naszą relację, nie chciałam zgłaszać problemu, choć widziałam, że nie wykonuje praktycznej pracy, przez co kilku niewierzących nie usunięto pospiesznie z kościoła i nadal zakłócali życie kościelne. Byłam taka samolubna i wstrętna! Złamałam zasady prawdy, pomagałam fałszywej przywódczyni i osłaniałam ją, pozwalając, by zaburzała życie kościoła, więc byłam jej pachołkiem i miałam swój udział w jej złych czynach, prawda? Pojąwszy to, znienawidziłam siebie za to, że nie doniosłam na Li Yan, i postanowiłam od razu pójść do przywódczyni.
Później przywódczyni wyższego szczebla zebrała od braci i sióstr oceny pracy Li Yan i na tej podstawie można było zadecydować, czy należy ją zwolnić. Po podjęciu decyzji miałam wraz z przywódczynią iść do Li Yan, by ją zwolnić. Zawahałam się, gdy przywódczyni to powiedziała. Pomyślałam: „Li Yan bardzo mi pomogła po moim zwolnieniu. Jeśli ją obnażę i pomogę innym się rozeznać, uzna, że nie mam sumienia”. Byłam rozdarta i nie chciałam jej demaskować. Pojęłam, że jestem w złym stanie, więc pomodliłam się do Boga, by rozwiać swoje obawy. Natknęłam się na ten fragment słów Bożych: „Kimże jest szatan, kimże są demony i kimże są wrogowie Boga, jeśli nie stawiającymi opór, niewierzącymi w Boga? Czyż nie są to osoby, które są nieposłuszne Bogu? Czyż nie są to ci, którzy twierdzą, że mają wiarę, ale brakuje im prawdy? Czyż nie są to ci, którzy jedynie pragną uzyskać błogosławieństwa, ale nie potrafią nieść świadectwa o Bogu? Nadal obracasz się dziś wśród tych demonów i masz dla nich sumienie i miłość, ale czy tym samym nie wykazujesz dobrych intencji wobec szatana? Czyż nie stoisz w jednym szeregu z demonami? Jeśli dziś ludzie nadal nie są w stanie odróżnić dobra od zła i, zaślepieni, wciąż pozostają kochający i litościwi, a przy tym nie mają najmniejszego zamiaru poszukiwać woli Bożej lub niezdolni są w żaden sposób sprawić, by Boże intencje przyświecały im jak własne, to ich koniec będzie tym bardziej nędzny. Każdy, kto nie wierzy w Boga w ciele, jest wrogiem Boga. Jeśli potrafisz kierować się sumieniem i miłością, gdy masz do czynienia z wrogiem, czy nie brakuje ci poczucia sprawiedliwości? Jeśli zgadzasz się z tymi, którymi gardzę i z którymi się nie zgadzam, i wciąż masz dla nich miłość i osobiste uczucia, czyż nie jesteś wówczas nieposłuszny? Czyż nie stawiasz celowo oporu Bogu? Czy taka osoba może posiadać prawdę? Jeśli ludzie mają sumienie dla wrogów, miłość do demonów i miłosierdzie wobec szatana, to czyż nie zakłócają celowo Bożego dzieła?” (Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga trafiły w samo sedno. Ten fragment wyraźnie mówi, że do tych, co szukają prawdy i działają na rzecz dzieła kościoła, należy podchodzić z miłością, a tych, co gardzą prawdą i zakłócają dzieło kościoła, trzeba znienawidzić i porzucić. Ale choć dobrze wiedziałam, że Li Yan nie wykonuje praktycznej pracy i zaburza działania kościoła, to i tak okazywałam jej dobroć i nie od razu zgłosiłam jej problem. A kiedy miałam ją zdemaskować i pomóc innym rozeznać się w sytuacji i wyciągnąć z niej naukę, byłam pełna obaw, że ona mnie znienawidzi i uzna za niewdzięczną zdrajczynię. Więc wbrew sumieniu osłaniałam ją i chroniłam. Brakowało mi człowieczeństwa i lojalności wobec Boga! Czyż nie stałam się pachołkiem szatana? Mimo że otrzymałam ogromne wsparcie od Boga, to i tak Go zdradziłam. Nie przeszkadzało mi, że sytuacja szkodziła dziełu kościoła i wejściu w życie braci i sióstr, o ile moje interesy pozostały nienaruszone. Brakowało mi sumienia i człowieczeństwa! Gdybym nie okazała skruchy i nie zaczęła praktykować prawdy, zbrzydłbym Bogu i On by mnie odrzucił.
Później przeczytałam kilka innych fragmentów słów Boga. „Jeśli Bóg chce cię zbawić, to nieważne, kim się posługuje, by to osiągnąć, ty musisz w pierwszej kolejności podziękować Bogu i przyjąć to od Niego. Nie kieruj swojej wdzięczności wyłącznie do ludzi, nie mówiąc już o ofiarowaniu komuś swojego życia w odruchu wdzięczności. To jest poważny błąd. Kluczowe jest to, by twoje serce było wdzięczne Bogu i byś przyjął to od Niego” (Czym jest dążenie do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). „Pomoc udzielana w odpowiednim czasie i miejscu komuś, kto jej potrzebuje, to bardzo normalne zjawisko. Ta odpowiedzialność ciąży na każdym przedstawicielu rasy ludzkiej. Jest to po prostu swego rodzaju powinność i obowiązek. Bóg obdarzył ludzi tym instynktem, gdy ich stworzył. (…) Człowiek nie musi podejmować niemal żadnego wysiłku, aby pomagać innym i być dla nich dobrym; jest to element ludzkiego instynktu i coś, co ludzie są w stanie w pełni osiągnąć. Nie ma potrzeby, by uważać to za coś tak wzniosłego jak łaska. Jednak wielu ludzi stawia to na równi z łaską; nieustannie o tym rozprawiają i wciąż się za to odwdzięczają, myśląc, że jeśli tak nie postąpią, to nie mają sumienia. Mają o sobie samych niskie mniemanie i gardzą sobą, a nawet obawiają się krytyki ze strony społeczeństwa. Czy to konieczne, by martwić się takimi rzeczami? (Nie). Wielu ludzi się w tym nie rozeznaje i ta kwestia ciągle ich ogranicza. Tym właśnie jest brak zrozumienia zasad prawdy” (Czym jest dążenie do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Tak. Bóg jest Panem Stworzenia, dzierży najwyższą władzę i aranżuje wszystko. Gdy byłam bardzo słaba i zniechęcona, mogło się wydawać, że Li Yan dobrze mnie potraktowała, pomogła mi, porozmawiała ze mną, ale tak naprawdę to Bóg to zarządził i zaaranżował; nie wynikało to z jej troski. Powinnam była wiedzieć, że Bóg za tym stoi i podziękować Mu, a nie przypisywać zasługi jej. Poza tym Li Yan była przywódczynią kościoła, jej obowiązkiem było wspierać braci i siostry i rozwiązywać ich problemy z wejściem w życie. Kiedy Li Yan mnie wspierała i omawiała ze mną słowa Boże, spełniała po prostu swój obowiązek. Jednym z wymogów Boga wobec ludu wybranego jest traktowanie braci i sióstr z miłością oraz wspieranie siebie nawzajem. Powinnam była uznać, że wsparcie od Li Yan pochodzi od Boga i okazać Mu wdzięczność. Błędnie założyłam, że to jej troska o mnie, więc sądziłam, że jest naprawdę dobrą osobą. Wielokrotnie ją chroniłam z powodu osobistej sympatii. Była fałszywą przywódczynią, a ja nie zdemaskowałam jej i nie zgłosiłam tego. Postąpiłam bardzo głupio! Należało zważać na wolę Bożą, trzymać się zasad i zdemaskować fałszywą przywódczynię, by chronić dzieło kościoła. To byłoby przejawem sumienia i człowieczeństwa. Gdyby Li Yan akceptowała prawdę, gdy ktoś się z nią rozprawiał i obnażał ją, zastanowiłaby się nad sobą i poznałaby siebie, zobaczyłaby własne zepsucie i niedostatki, okazałaby skruchę i zmieniłaby się. Skorzystałaby na tym. Gdyby się okazało, że nie akceptuje prawdy, gdy ktoś się z nią rozprawia, i nie okazuje skruchy, to by pokazało, że nie szuka prawdy i trzeba ją zwolnić. To byłoby korzystne zarówno dla dzieła kościoła, jak i wejścia w życie innych. Ja absurdalnie do tego podchodziłam: Sądziłam, że rozprawianie się z ludźmi i demaskowanie ich było upokarzające i krzywdzące. Upatrywałam negatywów w czymś dobrym. To błędne przekonanie stale mnie hamowało i nie miałam odwagi zdemaskować Li Yan. Zwyczajnie nie rozumiałam prawdy i byłam żałosna. Gdy to wszystko pojęłam, poczułam ulgę i przestałam uciekać od odpowiedzialności. Później oceniono efekty pracy Li Yan, uznano ją za fałszywą przywódczynię i została zwolniona. Nie zastanowiła się nad sobą, by poznać siebie, a nawet narzekała, że została źle potraktowana. Mówiła, że od lat była przywódczynią i poświęciła swoją szansę na zrobienie kariery w świecie, że zniosła niezmierzony trud, wiec czuła, że kościół potraktował ją niesprawiedliwie. Potem dostała obsesji na punkcie pieniędzy, znalazła pracę zarobkową i przestała regularnie przychodzić na spotkania. Po jej odprawieniu w kościele przeprowadzono wybory na nowego przywódcę, usunięto niewierzących i nic już nie zakłócało życia kościoła, a różne projekty mogły sprawnie toczyć się swoim biegiem. Widząc to, czułam się spokojna. Tak się cieszyłam, że byłam wtedy w stanie poszukać prawdy, dostrzec problem i spełnić swój obowiązek.
Kiedy później natknęłam się na Li Yan, naskoczyła na mnie, krzycząc: „Nie chcę cię więcej widzieć! Wszyscy mają mnie teraz za fałszywą przywódczynię i to przez ciebie. Nienawidzę cię!”. Przykro mi było tego słuchać, ale wiedziałam, że wszystko, co zgłosiłam przywódczyni wyższego szczebla, było prawdą. To fałszywa przywódczyni. Należało ją zdemaskować i zgłosić. To było jak najbardziej zgodne z wolą Boga. Tylko czemu tak zabolało, że mnie znienawidziła? Później przeczytałam słowa Boga, które pozwoliły mi zrozumieć przyczynę tego problemu. Słowa Boga mówią: „Choć ludzie mogą codziennie jeść i pić słowa Boże, często je kontemplować i czytać, modląc się przy tym, to ich podstawowe przekonania, zasady, którymi się kierują, i sposoby postępowania oraz postrzegania ludzi i zjawisk, a także załatwiania spraw nadal pozostają zgodne z tradycyjnymi wartościami kulturowymi. W efekcie w życiu codziennym wciąż padają ofiarami manipulacji, koordynacji i kontroli ze strony tradycyjnej kultury. Jakby byli w cieniu, z którego nie sposób wyjść i od którego nie da się uwolnić. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ ludzie nie są w stanie odkryć, przeanalizować ani zdemaskować przeróżnych idei i przekonań, które tradycyjna kultura i szatan zasiali głęboko w ich umysłach. Nie są zdolni ich rozpoznać, przejrzeć ani porzucić czy też zbuntować się przeciw nim. Nie potrafią postrzegać ludzi i zjawisk, zachowywać się i podchodzić do spraw w sposób, w jaki nakazuje im i naświetla Bóg, czyli tak jak On ich naucza. W jak trudnym położeniu stawia to większość ludzi? Rzecz w tym, że ludzie czują w sercu palącą potrzebę postrzegania innych osób i otoczenia, postępowania oraz załatwiania spraw zgodnie z tym, co mówią słowa Boże. Ludzie nie chcą odwracać się od woli Boga ani występować przeciwko prawdzie, jednak wbrew sobie nie stawiają oporu i nadal wchodzą w relacje z ludźmi, zachowują się i podchodzą do tego, co robią, w taki sposób, jak nauczył ich tego szatan. Nawet jeśli w ludziach drzemie serce łaknące prawdy, nawet jeśli odczuwają nieodparte pragnienie Boga, nawet jeśli chcą postrzegać innych i otoczenie, podejmować działania oraz załatwiać sprawy tak, jak nakazuje słowo Boże, a nie występować przeciwko zasadom prawdy, niestety zawsze na dobrych chęciach się kończy. Choćby i starali się za dwoje, efekt końcowy i tak nie jest taki, na jaki liczyli. Bez względu na to, jak bardzo ludzie się starają, na jak wielki wysiłek potrafią się zdobyć, jak wiele udaje im się rozwiązać problemów i jak mocno pragną kochać to, co dobre, koniec końców nieczęsto są w stanie praktykować prawdę i tylko sporadycznie udaje im się wcielić jej zasady w życie. W głębi serca odczuwają z tego powodu niebywałą frustrację. Jakiż może być tego powód? Częściowo odpowiedzialne są za to właśnie owe idee i poglądy, których ludzie uczą się, obcując z tradycyjną kulturą, a które wciąż dominują w ich sercach oraz kontrolują ich słowa, czyny i myśli, a także sposoby postępowania i podchodzenia do różnych spraw. Rozpoznanie elementów tej kultury, przeanalizowanie ich i zdemaskowanie, a także rozeznanie się w nich i przejrzenie ich na wylot, a następnie ostateczne ich odrzucenie po wsze czasy to długotrwały proces i niezwykle istotna kwestia. To nie jest coś, na co możesz się zdecydować lub nie, ponieważ tradycyjna kultura już zdominowała serca ludzi do granic, a nawet na wskroś, powodując, że nie są oni w stanie powstrzymać się od odwracania się od prawdy w życiu, w swoim postępowaniu i w tym, jak załatwiają różne sprawy; po dziś dzień nie są zdolni wyrwać się spod kontroli i wpływu tradycyjnej kultury” (Dlaczego człowiek musi dążyć do prawdy, w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Bożym zrozumiałem, że kierowałam się tradycyjnymi wartościami kulturowymi i szatańskimi filozofiami, jak: „Odrobinę serca nagradzaj morzem dobroci”. Trzymałam się takich zasad przewodnich. Sądziłam, że muszę ze wszystkich sił chronić osoby, które były dla mnie miłe i dobre, i odpłacać się im, bez względu na to, czy same były dobrymi ludźmi, czy złymi i czy przestrzegały zasad prawdy. Nawet jeśli zrobiły coś złego i zaburzyły pracę kościoła, musiałam je kryć, bo kto postępuje inaczej, nie ma sumienia ani człowieczeństwa. Ograniczały mnie takie szatańskie filozofie, dlatego choć dobrze wiedziałam, że Li Yan nie wykonuje praktycznej pracy i jest fałszywą przywódczynią, nie zgłosiłam tego i nie zdemaskowałam jej, bo mi wcześniej pomogła. Ciągle chciałam jej dawać kolejną szansę. Pobłażałam jej, by być dla niej miła i kochająca. Nie myślałam o tym, czy ucierpi dzieło kościoła albo wejście w życie braci i sióstr. Pobłażałam fałszywej przywódczyni, gdy czyniła zło, i stałam po stronie szatana w rebelii przeciwko Bogu. Zrozumiałam, że takie tradycyjne wartości to wszystko kłamstwa, którymi szatan oszukuje i deprawuje ludzi. To nie są zasady, których należy się trzymać. Przez takie przekonania stawałabym się tylko coraz śmieszniejsza i głupsza. Coraz bardziej mieszałoby mi się w głowie i nie potrafiłabym odróżnić dobra od zła. Stale występowałabym przeciwko Bogu i prawdzie.
W innym fragmencie słów Boga wyczytałam: „Czasami funkcja sumienia jest ograniczona i podporządkowana emocjom, dlatego nasze decyzje są sprzeczne z zasadami prawdy. W związku z tym wyraźnie dostrzegamy jeden fakt: że funkcja sumienia jest niższa względem standardów prawdy i że czasami działanie zgodne z własnym sumieniem może być sprzeczne z prawdą. Jeśli wierzysz w Boga, ale nie żyjesz zgodnie z prawdą, a zamiast tego postępujesz zgodnie ze swoim sumieniem, czy nie możesz tym samym czynić zła i sprzeciwiać się Bogu? Niektóre uczynki naprawdę są złe. Absolutnie nie można powiedzieć, że działanie zgodnie z własnym sumieniem nigdy nie jest błędem. To pokazuje, że jeśli chcesz zadowolić Boga i spełnić Jego wolę, samo działanie zgodnie z własnym sumieniem nigdy nie wystarczy. Musisz postępować zgodnie z prawdą, aby sprostać Bożym wymaganiom” (Czym jest dążenie do prawdy (2), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Tak. Wszyscy powinniśmy mieć sumienie, ale ono nie jest prawdą i jej nie zastąpi. Jeśli w życiu kierujemy się wyłącznie sumieniem, zamiast podążać za prawdą, to pewnie w końcu wystąpimy przeciwko niej i Bogu. Bóg chce, byśmy kochali i nienawidzili to samo co On. Taką zasadę należy stosować wobec innych. Jeśli bracia i siostry szukają prawdy, to nieważne, czy byli dla nas dobrzy, czy nie, jeśli mają problemy, należy im pomóc z miłością. Jednak jeśli postąpią źle albo okażą się fałszywymi przywódcami, złoczyńcami czy antychrystami, to nawet jeśli byli dla nas łaskawi, powinniśmy trzymać się zasad, zdemaskować ich i zgłosić. Dlatego skoro Li Yan zaburzała pracę w kościele, nie akceptowała prawdy, nie chciała okazać skruchy ani się zmienić, choć pomagaliśmy jej i rozmawialiśmy z nią, nie należało jej chronić, bo tak podpowiadało tak zwane „sumienie”, tylko zdemaskować ją i zgłosić zgodnie z zasadami. Nie robiąc tego, zwyczajnie szkodziłam braciom i siostrom oraz dziełu naszego kościoła. Ta świadomość była oświecająca. Czułam, że poznałam ścieżkę praktyki i zasady, które ukazują mi, jak traktować innych. Li Yan była niezadowolona, że ją zwolnili, że nie tylko rzuciła się w pogoń za pieniędzmi i przestała zjawiać na spotkaniach, ale zniechęcała też innych i nie przestała mącić. Wielokrotnie odrzuciła też próby rozmów i krytykę. Zgodnie z zasadami należało ją usunąć. Tym razem nie próbowałam jej chronić. Wręcz przeciwnie. Pomogłam przywódcom zebrać opinie braci i sióstr na jej temat. Ponad osiemdziesiąt procent [80%] braci i sióstr zgodziło się, że należy usunąć Li Yan z kościoła.
Dopiero po tych doświadczeniach pojęłam, że kierowanie się szatańskimi filozofiami jedynie przeszkadza praktykować prawdę i zaburza dzieło kościoła. Tylko ten, kto zachowuje się i postrzega świat tak, jak nakazuje słowo Boże, ma człowieczeństwo i potrafi chronić kościół i wypełniać wolę Boga. Słowa Boże naprostowały moje błędne przekonania i pomogły mi pojąć, jak traktować innych ludzi.