Nie szukaj nowych sztuczek, gdy służysz Bogu
Autorstwa Heyi, miasto Zhuanghe, prowincja Liaoning Właśnie zostałam wybrana na stanowisko przywódczyni kościoła. Lecz po okresie ciężkiej...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
W sierpniu 2022 roku razem z dwiema siostrami odpowiadałam za pracę w kościele. W tamtym czasie obciążenie pracą nie było duże, a gdy napotykałyśmy problemy lub trudności, omawiałyśmy je wspólnie i szybko znajdowałyśmy rozwiązanie. Poza wykonywaniem obowiązków mogłam też oglądać filmy i materiały wideo wyprodukowane przez dom Boży. Bardzo podobał mi się taki tryb pracy. Nie odczuwałam zbyt dużej presji i uważałam, że takie wykonywanie obowiązku jest całkiem dobre. W grudniu zostałam wybrana na kaznodziejkę. Po objęciu tej pracy każdego dnia musiałam nie tylko nadzorować i wdrażać wszystkie aspekty pracy, ale także odpowiadać na listy z pytaniami od braci i sióstr, a gdy pojawiały się problemy lub odchylenia, musiałam je szybko omawiać i rozwiązywać. Każdy dzień był bardzo pracowity. Pomyślałam sobie: „Wciąż mam wiele braków i niedociągnięć, brakuje mi też dużo prawdorzeczywistości. Ile wysiłku i troski będzie mnie kosztować, aby wypełnić ten obowiązek? Czy przez to nie zostanie mi w ogóle czasu na odpoczynek i relaks?”. Myślenie o tym sprawiło, że poczułam się sfrustrowana, a nawet przestałam chcieć wykonywać te obowiązki. Ale potem pomyślałam o tym, że do każdego zadania brakuje ludzi. Wierzyłam w Boga od lat i gdybym uchylała się od swoich obowiązków tylko dlatego, że są pracochłonne i wiążą się z trudem i zmęczeniem, moje sumienie nie dałoby mi spokoju. Podporządkowałam się więc i aktywnie nadzorowałam oraz wdrażałam wszystkie aspekty pracy.
W czerwcu 2023 roku kościół w Xincheng, za który odpowiadałam, został dotknięty falą aresztowań przez KPCh, a wszyscy podlewający i ludzie zajmujący się pracą z tekstami zostali aresztowani. Byłam zajęta usuwaniem skutków tych wydarzeń, ponownym wyborem przywódców kościoła i wybieraniem osób do różnych zadań. Musiałam też przyglądać się temu, w jakich stanach znajdują się bracia i siostry i jakie mają trudności. Gdy napotykali problemy lub trudności w swoich obowiązkach, musiałam też szukać prawdozasad i omawiać je, aby te problemy rozwiązać. Każdego dnia było wiele szczegółowych zadań, a ja byłam ciągle zatroskana i wyczerpana, zarywając noce, by rozwiązywać problemy. Pomyślałam sobie: „Codziennie jestem taka zapracowana – kiedy to się wreszcie skończy?”. Odczuwałam wielka frustrację i uważałam, że te obowiązki wcale nie są łatwe. Później, dzięki modlitwie i rzeczywistej współpracy, ponownie wybrałyśmy przywódców kościoła i diakonów, a praca kościoła stopniowo wróciła do normy. W grudniu kościół w Xincheng został dotknięty kolejną falą masowych aresztowań. Z powodu zdrady judasza, księgi słów Bożych przechowywane w kościele wymagały pilnego przeniesienia. Szybko zajęłam się usuwaniem skutków tych wydarzeń i zorganizowałam i przeprowadziłam akcje przeniesienia ksiąg. Gdy tylko sprawa z księgami została rozwiązana, pomyślałam, że po całym tym okresie trosk i zmęczenia moje napięte serce w końcu może trochę odpocząć. Nie spodziewałam się jednak, że następnego dnia otrzymam pilny list z kościoła w Muguang. Napisano w nim, że ten kościół również został dotknięty aresztowaniami przez KPCh i że wiele ksiąg wymaga przeniesienia. Widząc tę sytuację, wiedziałam, że czeka mnie dużo pracy. Musiałam nie tylko znaleźć bezpieczną przechowalnię, ale także dokonać szczegółowych ustaleń organizacyjnych. Każdy krok musiał być dokładnie przemyślany, aby uniknąć jakichkolwiek wypadków. Sama myśl o tym, że znowu będę musiała się martwić i męczyć, sprawiła, że poczułam się trochę przygnębiona, i miałam tylko nadzieję, że sytuacja wkrótce się uspokoi, abym mogła trochę odetchnąć. Z powodu aresztowań dokonywanych przez KPCh wielu nowych wiernych w kościele w Muguang nie uczestniczyło regularnie w zgromadzeniach i potrzebowało szybkiego podlewania i wsparcia. Wyżsi przywódcy uważnie śledzili tę pracę i nalegali, abym sporządziła plan. Poczułam duży opór i pomyślałam: „Sytuacja tutaj jest tragiczna, a księgi trzeba pilnie przenieść, a mimo to przywódcy w ogóle nie zwalniają tempa. Czy oni myślą, że jestem w stanie zrobić wszystko naraz? Presja związana z tą pracą jest o wiele za duża!”. Pomyślałam o tym, jak obciążenie pracą nie było tak duże, gdy wcześniej byłam przywódczynią kościoła. Praca była podzielona między nas trzy – przywódczynie, i nie czułam dużej presji. Gdy skończyłyśmy pracę, wciąż miałam czas na odpoczynek i relaks. Odkąd zostałam kaznodziejką, każdego dnia miałam do czynienia z niekończącą się pracą. Poczułam więc duży opór i nie chciałam dłużej wykonywać tych obowiązków. Przez te kilka dni, chociaż nadzorowałam różne zadania, byłam bardzo bierna. Niedbale śledziłam to, co się dzieje z nowymi wiernymi, którzy potrzebowali podlewania i wsparcia. Zdałam sobie sprawę, że mój stan jest niewłaściwy, że księgi słów Bożych są w niebezpieczeństwie, a zajęcie się skutkami tych wydarzeń to poważna sprawa. Wiedziałam, że nie powinnam w ten sposób opierać się tym obowiązkom ani buntować przeciwko Bogu, więc modliłam się, wyrażając gotowość polegania na Bogu, aby dobrze wykonać tę pracę. Po ponad dwudziestu dniach współpracy wszystkie księgi zostały bezpiecznie przeniesione.
Później zastanowiłam się nad sobą. Dlaczego za każdym razem, gdy znajdowałam się w sytuacji wymagającej ode mnie cierpienia, pojawiała się we mnie ta frustracja? Nigdy nie rozwiązałam tego problemu, więc modliłam się i szukałam odpowiedzi. Pewnego dnia obsjerzałam film ze świadectwem opartym na doświadczeniu, gdzie zacytowano fragment słów Bożych, który naprawdę opisywał mój stan. Bóg Wszechmogący mówi: „Niektórzy ludzie mówią tak: »Wszyscy twierdzą, że wierzący są wolni i wyzwoleni, że prowadzą niezwykle szczęśliwe, spokojne i radosne życie. Dlaczego nie mogę żyć tak szczęśliwie i spokojnie jak inni? Dlaczego nie odczuwam żadnej radości? Dlaczego czuję się taki sfrustrowany i wyczerpany? Jak to się dzieje, że inni ludzie wiodą tak szczęśliwe życie? Dlaczego moje życie jest takie nieszczęśliwe?«. Powiedzcie Mi, jaka jest tego przyczyna? Co wywołało ich frustrację? (Ich fizyczne ciało nie było zadowolone, ich ciało cierpiało). Czy było to wynikiem tego, że ich ciało fizyczne cierpiało, a oni czuli, że wyrządzono mu krzywdę? Jeżeli w głębi serca będą skłonni cierpieć za dążenie do prawdy i wypełnianie swoich obowiązków, to czy nie poczują, że ich fizyczne cierpienie nie jest już tak wielkie? Jeśli dana osoba w głębi serca znajdzie pocieszenie, spokój i radość, czy nadal będzie się czuć sfrustrowana? (Nie). Dlatego mówienie, że frustracja spowodowana jest cierpieniem fizycznym, jest nieuzasadnione. Jeśli rzeczywiście frustracja wynika z nadmiernego cierpienia fizycznego, to zważywszy na to, że wy wszyscy teraz odrobinę cierpicie, wykonując swoje obowiązki, czy jesteście sfrustrowani, ponieważ nie możecie robić tego, co chcecie? Czy wpadacie w pułapkę frustracji, ponieważ nie możecie robić, co wam się podoba? (Nie). Czy jesteście zajęci swoją codzienną pracą? (Trochę tak). Wszyscy jesteście dość zajęci, pracujecie od świtu do zmierzchu. Nie licząc spania i jedzenia, spędzacie prawie cały dzień przed komputerem, wytężając oczy i umysł oraz wyczerpując organizm, ale czy czujecie się sfrustrowani? Czy to zmęczenie wywoła w was frustrację? (Nie). Co wywołuje frustrację u ludzi? Z pewnością nie wynika ona ze zmęczenia fizycznego, więc co ją powoduje? Jeśli ludzie nieustannie gonią za komfortem fizycznym i szczęściem, a nie chcą cierpieć, to nawet odrobina fizycznego cierpienia i nadprogramowego wyczerpania lub cierpienie większe niż doświadczają inni, wywołałyby w nich frustrację. To jedna z przyczyn frustracji. Jeśli ludzie nie uznają niewielkiego cierpienia fizycznego za problem i nie zabiegają o fizyczny komfort, a zamiast tego dążą do prawdy i starają się wypełniać swoje obowiązki tak, aby zadowolić Boga, wtedy często nie będą odczuwać fizycznego cierpienia. Nawet jeśli czasami czują się nieco zapracowani, zmęczeni lub wyczerpani, gdy trochę się prześpią i obudzą się z nową energią, będą kontynuować swoją pracę. Skupią się na swoich obowiązkach i swojej pracy; nie uznają odrobiny fizycznego zmęczenia za coś istotnego. Kiedy jednak w myśleniu ludzi pojawia się problem i nieustannie dążą oni do wygody fizycznej, to ilekroć ich fizyczne ciała doznają jakiejś krzywdy lub nie mogą znaleźć spełnienia, pojawią się u nich pewne negatywne uczucia. Dlaczego więc tego rodzaju osoby, które zawsze chcą robić to, na co mają ochotę, dogadzać swojemu ciału i cieszyć się życiem, często wpadają w pułapkę tego negatywnego uczucia, jakim jest frustracja, ilekroć są niezadowolone? (Dzieje się tak dlatego, że dążą do wygody i fizycznej przyjemności). Jest tak w przypadku niektórych ludzi” (Jak dążyć do prawdy (5), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że uczucie frustracji, gdy wzrasta presja związana z wykonywaniem obowiązków, w rzeczywistości wynika z pewnego problemu w myśleniu – jest spowodowane niewłaściwą perspektywą, która kryje się za dążeniami. Byłam dokładnie w takim stanie, jaki obnażył Bóg, a tym, do czego dążyłam, były cielesna wygoda i przyjemność. Zawsze chciałam wykonywać swoje obowiązki z łatwością i bez zbytniego męczenia ciała, więc gdy praca była stresująca i intensywna, a ja nie mogłam robić tego, co chciałam, pogrążałam się we frustracji. Gdy zostałam kaznodziejką, moje obciążenie pracą wzrosło, każdego dnia musiałam odpowiadać na listy i rozwiązywać problemy pojawiające się w pracy i nie było już czasu na relaks czy odpoczynek. Czułam się więc sfrustrowana, a nawet chciałam przestać wykonywać te obowiązki. Gdy kościół w Xincheng został dotknięty falą masowych aresztowań, większość osób wykonujących obowiązki została aresztowana i trzeba było zająć się skutkami tych wydarzeń. Należało ponownie wybrać przywódców kościoła i wyznaczyć ludzi do wykonywania różnego rodzaju obowiązków. Ponieważ było tak dużo pracy, a moje ciało nie mogło zaznać spokoju, czułam się skrzywdzona i wykonywałam swoje obowiązki niedbale. Kilka miesięcy później, z powodu zdrady judasza, księgi słów Bożych w kościele w Xincheng musiały zostać przeniesione. Myślałam, że po wykonaniu tego zadania będę mogła trochę odpocząć, ale wtedy kościół w Muguang również został dotknięty falą aresztowań. Widząc, jak wiele pracy trzeba włożyć w usuwanie skutków tych wydarzeń i jak znowu będę musiała cierpieć i się martwić, zaczęłam w duchu narzekać, zastanawiając się, kiedy sytuacja się uspokoi, abym wreszcie mogła trochę odpocząć. Gdy wyżsi przywódcy przypomnieli mi, abym sporządziła plan podlewania nowych wiernych, zrodził się we mnie opór i poczułam się pokrzywdzona. Pojawiła się we mnie nawet myśl, by nie wykonywać już tych obowiązków. W ramach swoich obowiązków zawsze szukałam drogi ucieczki dla wygody mojego ciała, a gdy nie znajdowało ono zaspokojenia, chciałam po prostu uciec. Tym, co przejawiałam, była czysta buntowniczość. Pogrążałam się we frustracji w obliczu różnych sytuacji i presji w pracy, a wszystko to było spowodowane moim nieustannym dążeniem do cielesnej wygody. Bóg mówi: „Jeśli ludzie nie uznają niewielkiego cierpienia fizycznego za problem i nie zabiegają o fizyczny komfort, a zamiast tego dążą do prawdy i starają się wypełniać swoje obowiązki tak, aby zadowolić Boga, wtedy często nie będą odczuwać fizycznego cierpienia”. Ci, którzy dążą do prawdy, będą myśleć o tym, jak wykonywać swoje obowiązki w sposób, który zadowoli Boga, i nawet jeśli ich ciało cierpi, nie odczuwają tego jako ból. Dzieje się tak, ponieważ mają serca, które troszczą się o intencje Boga. Ale gdy widziałam, jak kościoły wielokrotnie były dotykane aresztowaniami dokonywanymi przez KPCh, nie myślałam o tym, jak chronić interesy kościoła ani jak dobrze podlewać i wspierać nowych wiernych. Zamiast tego myślałam o swoim ciele i za każdym razem, gdy trochę pocierpiałam lub byłam lekko zmęczona, narzekałam i żaliłam się na trudności. Czułam się pokrzywdzona, pełna oporu i skarg, a nawet chciałam uciec. Byłam naprawdę buntownicza!
Potem przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Jak nazywa się w społeczeństwie takich ludzi którzy nie wykonują odpowiedniej dla siebie pracy? Próżniakami, głupcami, obibokami, chuliganami, zbirami i wałkoniami – tak właśnie się ich nazywa. Nie chcą się uczyć żadnych umiejętności ani zdobywać kompetencji, nie chcą robić poważnej kariery ani znaleźć pracy, która pozwoliłaby im związać koniec z końcem, i mają jedynie ochotę byczyć się i jakoś przetrwać dzień za dniem. Są w społeczeństwie próżniakami i obibokami. Przenikają do kościoła i chcą żąć, ale nie chcą siać, chcą tylko cieszyć się życiem i otrzymywać błogosławieństwa. Tacy ludzie to oportuniści. Ci oportuniści nigdy nie są chętni do wykonywania swoich obowiązków. Jeśli sprawy choć odrobinę nie idą po ich myśli, czują się sfrustrowani. Pragną w życiu swobody, nie chcą wykonywać żadnej pracy, a mimo to nadal chcą dobrze jeść i nosić ładne ubrania, jeść, co chcą, i spać, kiedy chcą. Nie chcą znosić choćby odrobiny trudów i pragną tylko nurzać się w przyjemnościach. Ci ludzie nawet samo życie uważają za wyczerpujące; wiążą ich negatywne uczucia. Często czują się zmęczeni i zdezorientowani, ponieważ nie mogą robić tego, co im się podoba. Nie chcą wykonywać właściwej pracy ani zajmować się sprawami, którymi zajmować się powinni, nie chcą trzymać się swojej pracy ani wykonać jej starannie od początku do końca, traktując ją jako zadanie, które im przypada, oraz swój obowiązek, swoją powinność i odpowiedzialność i nie chcą dobrze wykonać tej pracy ani osiągnąć rezultatów z największą możliwą skutecznością – nigdy nie myśleli w ten sposób. Chcą po prostu robić wszystko po łebkach i wykorzystywać swoje obowiązki jako sposób na utrzymanie. Kiedy spotykają się z pewnymi nakazami lub niewielką presją albo zostaną poproszeni o wzięcie na siebie odpowiedzialności za coś bądź oczekuje się od nich spełnienia nieco wyższego standardu, zaczynają czuć się nieswojo i są sfrustrowani – budzą się w nich takie negatywne uczucia. Czują, że życie kościelne jest męczące i frustrujące. Jednym z podstawowych powodów takiego stanu rzeczy jest to, że tacy ludzie nie akceptują prawdy, chcą po prostu robić, co im się podoba, i brak im zwykłego człowieczeństwa, a ich rozum jest upośledzony. Całe dnie spędzają na fantazjowaniu, żyjąc we śnie, w chmurach, zawsze wyobrażając sobie najbardziej nieprawdopodobne rzeczy. Dlatego tak trudno jest im uwolnić się od frustracji. Nie są zainteresowani prawdą, są niedowiarkami. Jedyne, co możemy zrobić, to poprosić ich, aby opuścili dom Boży, wrócili do świata i znaleźli tam dla siebie miejsce, które zapewni im spokój i komfort” (Jak dążyć do prawdy (5), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże przeszyły mnie i wzbudziły mój niepokój. Ci, którzy wykonując swoje obowiązki, zawsze dążą do wygody i którzy popadają w negatywne uczucia frustracji z powodu najmniejszego cierpienia, są w oczach Boga ludźmi, którzy nie zajmują się swoją właściwą pracą. Są oportunistami, którzy przeniknęli do domu Bożego. Bóg wywyższył mnie, abym wykonywała obowiązki kaznodziejki – to była Jego łaska, a ja powinnam była wywiązać się ze swojej odpowiedzialności i dobrze zajmować się pracą kościoła. Ale gdy obciążenie pracą wzrosło, a ja miałam mniej okazji do cieszenia się wygodą, poczułam, że te obowiązki są zbyt trudne i frutrujące, i zapragnęłam łatwiejszych. Gdy kościoły zostały dotknięte aresztowaniami przez KPCh i trzeba było zająć się ich skutkami, a było coraz więcej męczących spraw, którymi trzeba było się martwić, czułam się przygnębiona i zbolała. Szczególnie gdy wyżsi przywódcy uważnie śledzili moją pracę, nie myślałam o tym, jak dobrze podlewac nowych wiernych w tej trudnej sytuacji, ale zamiast tego odczuwałam wewnętrzny opór. Tęskniłam nawet za łatwym i wygodnym życiem, jakie prowadziłam wcześniej jako przywódczyni kościoła, i stałam się zniechęcona i bierna w swoich obowiązkach. Pomyślałam o tych próżniakach i nierobach w społeczeństwie. Nigdy nie myślą o właściwych rzeczach, tylko wałęsają się, wyłudzając jedzenie i picie, i marnują swoje dni. Tacy ludzie żyją bez uczciwości, godności i celu w życiu, i są najpodlejszymi z ludzi. Wykonując swoje obowiązki, zawsze dążyłam do cielesnej wygody, nie starałam się poprawić i nie zajmowałam się swoją właściwą pracą. Czułam nawet opór, gdy wyżsi przywódcy nadzorowali moją pracę. Nie zastanawiałam się nad sobą, nawet gdy opóźniałam podlewanie i wspieranie nowych wiernych, i wciąż byłam sfrustrowana, chcąc uciec od swoich obowiązków. Czyż nie byłam taka sama jak ci próżniacy i nieroby? Nie miałam absolutnie żadnego poczucia odpowiedzialności przy wykonywaniu swoich obowiązków. Przeciez nawet chociaż wykonywanie obowiązków kaznodziejki było trochę trudne i męczące, codziennie stykałam się z wieloma ludźmi, wydarzeniami i sprawami, co dawało mi wiele okazji do szkolenia się. Omawiając różne problemy w celu ich rozwiązania i szukając odpowiednich zasad, mogłam uzupełnić swoje braki, co pozwoliło mi stopniowo zrozumieć i w pewnym stopniu opanować różne zasady pracy, poprawić moje zdolności do pracy i nauczyć się, jak ustalać priorytety i radzić sobie w szczególnych sytuacjach. Wszystko to jest łaską Bożą i niczego z tego nie można było zyskać w wygodnym otoczeniu. Ale ja tego nie ceniłam. Ciągle narzekałam, że bycie odpowiedzialną za więcej pracy oznacza więcej zmartwień, i czułam, że jest to zbyt pracochłonne i męczące, i że nie mogę robić, co mi się podoba. Pogrążałam się więc w negatywnych emocjach i czułam się sfrustrowana. W tym kluczowym momencie, gdy kościół cierpiał z powodu aresztowań i prześladowań, a jego interesy były zagrożone, w ogóle nie liczyłam się z intencjami Boga, a myślałam tylko o wygodzie mojego ciała. Byłam skrajnie samolubna i pozbawiona człowieczeństwa! Bóg mówi: „Nie są zainteresowani prawdą, są niedowiarkami. Jedyne, co możemy zrobić, to poprosić ich, aby opuścili dom Boży, wrócili do świata i znaleźli tam dla siebie miejsce, które zapewni im spokój i komfort”. Gdy zobaczyłam, że Bóg charakteryzuje takich ludzi jako niedowiarków, poczułam strach i pomyślałam, że jeśli tak dalej pójdzie, prędzej czy później zostanę przez Boga wyeliminowana. Pomodliłam się więc: „Boże, byłam tak pozbawiona człowieczeństwa i w ramach moich obowiązków nie zajmowałam się swoją właściwą pracą. Nie chcę tak dalej postępować. Proszę, poprowadź mnie, abym stała się kimś, kto zajmuje się swoją właściwą pracą i wypełnia swój obowiązek”.
Potem przeczytałam kolejne fragmenty słów Bożych: „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne uczucia? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Po co powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. Owe słowa stały się już naturą skażonej ludzkości i są prawdziwym portretem jej szatańskiej natury. Ta szatańska natura stała się już podstawą egzystencji skażonej ludzkości. Od kilku tysięcy lat aż po dzień dzisiejszy skażona ludzkość kieruje się w życiu ową trucizną szatana” (Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Dziś nie wierzysz słowom, które wypowiadam, i nie zwracasz na nie uwagi; kiedy nadejdzie dzień szerzenia tego dzieła i ujrzysz dzieło to w całości, będziesz żałował i w owym czasie będziesz oniemiały. Istnieją oto błogosławieństwa, lecz ty nie wiesz, jak się nimi cieszyć; jest też prawda, lecz ty do niej nie dążysz. Czyż nie sprowadzasz na siebie kłopotów? Dziś, choć kolejny etap Bożego dzieła ma się dopiero zacząć, nie ma nic dodatkowego w wymaganiach, jakie się wobec ciebie stawia, ani w tym, co masz urzeczywistniać. Jest tak wiele pracy i tak wiele prawd; czyż nie są godne tego, abyś je poznał? Czyż karcenie i sąd nie są w stanie obudzić twego ducha? Czy karcenie i sąd nie są w stanie sprawić, byś znienawidził samego siebie? Czy rad jesteś żyć pod wpływem szatana, w pokoju i radości, korzystając z odrobiny cielesnych uciech? Czy nie jesteś najpodlejszym ze wszystkich ludzi? Nikt nie jest głupszy od tych, którzy ujrzeli zbawienie, lecz nie dążą do tego, aby je osiągnąć. Są to ludzie, którzy pławią się w cielesności i znajdują upodobanie w szatanie. Masz nadzieję, że twoja wiara w Boga nie będzie wymagać żadnych wyzwań czy udręki, ani najmniejszego nawet cierpienia. Ciągle dążysz do osiągnięcia tych rzeczy, które są bezwartościowe, a nie przywiązujesz wagi do życia, przedkładając zamiast tego własne ekstrawaganckie myśli ponad prawdę. Jakże jesteś bezwartościowy!” (Doświadczenia Piotra: jego znajomość karcenia i sądu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając słowa Boże, zdałam sobie sprawę, że żyłam według szatańskich trucizn, takich jak „każdy sobie rzepkę skrobie” i „życie jest krótkie, więc ciesz się nim, póki możesz”. Myślałam, że cielesna wygoda jest błogosławieństwem, a cielesne cierpienie oznacza złe traktowanie samej siebie. Wierzyłam, że próba prowadzenia lepszego życia leży w ludzkiej naturze. Pod wpływem powiedzeń takich jak „traktuj siebie dobrze, bo życie jest krótkie”, żyłam wyłącznie dla wygody ciała. W gimnazjum, podczas gdy inni uczniowie ciężko pracowali, aby dostać się do najlepszej klasy, ja czułam, że ciężka nauka oznaczałaby zarywanie nocy, a to byłoby zbyt męczące, więc zadowalałam się tym, że moje oceny w zwykłej klasie były przeciętne i nie najgorsze. Po ślubie nie powodziło nam się dobrze, a ja myślałam, że zajmę się jakimś biznesem, zarobię, ile się da, i po prostu będę żyć, jak mi się podoba, swobodnie i bez pośpiechu. Po odnalezieniu Boga wiedziałam, że wykonywanie swoich obowiązków i dążenie do prawdy to właściwa droga w życiu i że aby zyskać prawdę, trzeba cierpieć i ponieść koszty. Ale gdy moje obowiązki wymagały ode mnie wzięcia na siebie większych ciężarów i pomyślałam o tym, jak dobre wykonywanie pracy oznaczałoby więcej cierpienia i koniec z łatwością i wygodą, poczułam się sfrustrowana i przygnębiona. Szczególnie gdy obciążenie pracą wzrosło, chciałam uciec i nie miałam ochoty wkładać więcej wysiłku i cierpieć, aby zająć się skutkami tamtych wydarzeń związanych z aresztowaniami. KPCh gorączkowo polowała na wybrańców Bożych, a nowi wierni, bojaźliwi i słabi, pilnie potrzebowali podlewania i wsparcia. To, że wyżsi przywódcy uważnie śledzili tę pracę, było dowodem ich odpowiedzialności za życie nowych wiernych, ale gdy musiałam cierpieć i ponieść koszty, wewnętrznie stawiałam opór i nie traktowałam pracy przy podlewaniu poważnie. W rezultacie nowi wierni nie zostali podlani na czas, a ich życie poniosło straty. Teraz jest kluczowy czas na szerzenie ewangelii, a bracia i siostry robią wszystko, co w ich mocy, aby wykonywać swoje obowiązki. Niektórzy z nich, w środowiskach rozdartych wojną, ryzykują życiem, aby wytrwać w głoszeniu ewangelii. Bez względu na to, jak jest ciężko czy męcząco ani jak dużą presję odczuwają, nigdy się nie cofają ani nie poddają. Zamiast tego robią wszystko, co w ich mocy, aby głosić ewangelię większej liczbie ludzi. To właśnie znaczy troszczyć się o Boże intencje i mieć człowieczeństwo. Jestem kaznodziejką, więc w obliczu niebezpiecznych sytuacji ochrona ksiąg słów Bożych oraz podlewanie i wspieranie nowych wiernych to moje prawowite obowiązki. Ale ja pożądałam wygody, a gdy obciążenie pracą wzrosło, czułam się sfrustrowana. Ciągle szukałam okazji, by dać ciału odpocząć, i nie myślałam o pracy kościoła ani o wypełnianiu swoich powinności. Byłam naprawdę samolubna, pozbawiona człowieczeństwa i żyłam w sposób podły, bezwartościowy i bezsensowny. Dopiero w tym momencie zobaczyłam, jak szkodliwe są szatańskie trucizny i że życie według nich prowadzi tylko do bycia wyeliminowanym przez Boga.
Pomyślałam o pewnym fragmencie słów Bożych i odszukałam go, aby go przeczytać. Bóg Wszechmogący mówi: „Wszyscy, którzy naprawdę wierzą w Boga, to ludzie podejmujący odpowiednią dla nich pracę, ochoczo wykonujący swoje obowiązki, zdolni do wzięcia na siebie określonego zadania i wykonania go dobrze, zgodnie ze swoim potencjałem i przepisami domu Bożego. Oczywiście, kiedy zaczynasz pracę, możesz nie rozumieć w pełni, co masz robić, i możesz nie pojmować zasad, a to pewnie odrobinę wyczerpujące. Jednakże, jeśli jesteś zdecydowany zrobić swoje, chcesz poszukiwać prawdozasad i jesteś w stanie harmonijnie współpracować z innymi, to obowiązki, które będziesz wykonywać, w naturalny sposób przyniosą rezultaty, a ty jednocześnie bez trudu wcielisz prawdę w życie i odrzucisz swoje zepsute skłonności, aż wreszcie spełnisz standardy wykonywania obowiązków. Musisz zatem zapłacić pewną cenę. Kiedy odczuwasz pragnienie bycia samowolnym, musisz się modlić do Boga, błagać Go, by cię zdyscyplinował, musisz zbuntować się przeciwko ciału i powstrzymać samego siebie, aby twoje egoistyczne pragnienia stopniowo przemijały. Musisz szukać Bożej pomocy w kluczowych sprawach, w decydujących momentach i przy najważniejszych zadaniach. Jeśli posiadasz determinację, powinieneś prosić Boga, aby cię skarcił, zdyscyplinował i oświecił, tak abyś mógł zrozumieć prawdę, dzięki czemu uzyskasz lepsze wyniki. Jeśli naprawdę masz determinację i stajesz przed Bogiem, by się modlić i prosić, Bóg cię oświeci. Odmieni twój stan i twoje myśli. Jeśli Duch Święty wykona trochę dzieła, odrobinę cię poruszy i oświeci, twoje serce się odmieni, a twój stan ulegnie przemianie. Kiedy twój stan odmieni się w ten sposób, twoja frustracja nieco osłabnie i staniesz się inny niż wcześniej. Poczujesz, że takie życie nie jest męczące, a wykonywanie obowiązków w domu Bożym będzie przynosić ci radość. Poczujesz, że tylko zdolność do znoszenia trudów, płacenie ceny, przestrzeganie reguł i postępowanie zgodnie z zasadami przy wykonywaniu swoich obowiązków pozwalają żyć tak, jak normalni ludzie powinni. Poczujesz, że kiedy żyjesz zgodnie z prawdą i dobrze wykonujesz swój obowiązek, w twoim sercu panuje równowaga i spokój, i będziesz miał poczucie, że tylko takie życie ma sens” (Jak dążyć do prawdy (5), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Ze słów Bożych zrozumiałam, że ci, którzy prawdziwie wierzą w Boga, zajmują się swoją właściwą pracą i odpowiedzialnie wykonują swoje obowiązki. Bez względu na to, z jakimi trudnościami czy jak dużą presją się w nich spotykają, potrafią to zaakceptować i sie temu podporządkować się oraz nie próbują uciekać. Są w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność i powinności dorosłego, a w obliczu trudności modlą się do Boga i polegają na Nim, szukając zasad i ścieżek praktyki. Dzięki swoim dążeniom i cenie, jaką płacą, mogą zyskać dzieło Ducha Świętego i Boże przewodnictwo, znaleźć dokładne zasady praktyki, którymi kierują się w swoim postępowaniu, i osiągać rezultaty w wykonywanych przez siebie obowiązkach. Dzięki temu czują się zrelaksowani i wyzwoleni. Po zrozumieniu tych rzeczy byłam gotowa odtąd praktykować zgodnie z tą ścieżką. Gdy ponownie napotykałam sytuacje, które wymagały cierpienia mojego ciała, świadomie przeciwstawiałam się mojej cielesności, szukałam prawdy i już nie próbowałam uciekać. Gdy wyżsi przywódcy nadzorowali pracę, potrafiłam właściwie do tego podchodzić, nie odczuwając już oporu ani niechęci, a gdy miałam trudności, szukałam u nich pomocy. Praktykując w ten sposób, czułam się o wiele bardziej wyzwolona.
Później KPCh wciąż nie ustawała w aresztowaniach i prześladowaniach kościoła, a praca ewangelizacyjna, podlewanie oraz ponowny wybór przywódców i diakonów były utrudnione z powodu ograniczeń wynikających z tej sytuacji. Codziennie zajmowałam się rozwiązywaniem tych problemów, a wyżsi przywódcy również nieustannie nadzorowali postępy w tych zadaniach, więc czułam się bardzo rozdrażniona. Myślałam: „Kiedy ta cała praca wreszcie się skończy? Gdybym tylko mogła któregoś dnia odpocząć”. Gdy pojawiły się we mnie te myśli, zdałam sobie sprawę, że mój stan jest niewłaściwy, więc natychmiast pomodliłam się, prosząc Boga, aby poprowadził mnie, bym przeciwstawiła się swoim myślom i praktykowała Jego słowa. Przeczytałam słowa Boże: „Jeśli posiadasz determinację, jeśli potrafisz traktować jako cele twojego dążenia odpowiedzialność i powinności, które ludzie powinni brać na siebie, rzeczy, które muszą osiągnąć osoby posiadające zwykłe człowieczeństwo, i rzeczy, które muszą osiągnąć dorośli, i jeśli do tego potrafisz udźwignąć swoje obowiązki, to bez względu na to, jaką cenę zapłacisz i jaki ból będziesz znosił, nie będziesz narzekać, a tak długo, jak uznasz to za wymagania i intencje Boga, będziesz w stanie znieść każde cierpienie i wypełnić swój obowiązek. Wówczas twój stan umysłu będzie inny. W głębi serca poczujesz spokój i stabilność oraz doświadczysz radości” (Jak dążyć do prawdy (5), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Ze słów Bożych zrozumiałam, że aby uciec od poczucia frustracji, muszę zmienić sposób życia: nie dążyć do cielesnej wygody i przyjemności, a zamiast tego dobrze wykonywać swoje obowiązki i wziąć na siebie odpowiedzialność dorosłego. W razie trudności powinnam modlić się do Boga i polegać na Nim oraz szukać prawdozasad. Mogłam również szukać pomocy u wyższych przywódców lub omawiać sprawy ze współpracownikami. Gdy rozważałam te rzeczy, moje serce nagle pojaśniało i wiedziałam, jak powinnam praktykować. Na początku listopada pobliski kościół doznał kolejnej fali aresztowań dokonywanych przez KPCh. Zatrzymani zostali przywódcy okręgu oraz wielu braci i sióstr. Przez chwilę wydawało się, jakby nad miastem zawisły ciemne, burzowe chmury. Wyżsi przywódcy napisali i poprosili mnie, abym zajęła się usuwaniem skutków tych wydarzeń, a także odpowiednio zadbała o księgi słów Bożych. Chociaż było wiele trudności, nie czułam się już nimi zmartwiona ani zbolała, i zamiast tego czułam, że to moja odpowiedzialność i że muszę dołożyć wszelkich starań, aby współpracować i chronić braci i siostry oraz księgi słów Bożych. To słowa Boże uwolniły mnie od uczucia frustracji, pozwalając mi zrozumieć odpowiedzialność, jaką powinnam ponosić jako człowiek. Zyskałam cel i kierunek w swoich obowiązkach. Bogu niech będą dzięki!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Heyi, miasto Zhuanghe, prowincja Liaoning Właśnie zostałam wybrana na stanowisko przywódczyni kościoła. Lecz po okresie ciężkiej...
Autorstwa Chen Xiao, ChinyDorastałam w dość biednej rodzinie. Ledwo starczało nam na podstawowe potrzeby. Mama często prosiła sąsiada o...
Autorstwa Wang Li, Chiny Pewnego dnia w 2014 roku, zadzwoniła moja córka i powiedziała, że mojego syna podczas wędkowania poraził prąd. Nie...
Autorstwa Shan Yi, JaponiaOdpowiadałam za pracę ewangelizacyjną dwóch zespołów. Niedawno pewni bracia i siostry zostali zwolnieni, bo nie...