Popisy kończą się surową lekcją
Autorstwa Min Rui, Chiny W 2009 roku zostałam przywódczynią. Ilekroć przywódczyni nade mną prowadziła spotkanie, wszyscy tłoczyli się wokół...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
Od zawsze byłem chorowity. W wieku jedenastu lat wykryto u mnie anemię aplastyczną, a to znaczy, że mój układ odpornościowy działa bardzo kiepsko; jestem słaby fizycznie, brakuje mi siły w całym ciele i czuję się wyczerpany nawet po przejściu krótkiego dystansu. Kiedy mój stan się pogarsza, praktycznie jestem przykuty do łóżka. Lekarz powiedział, że z powodu niskiej odporności mogę wtedy łatwo złapać infekcję, która spowoduje długotrwałą gorączkę. Powiedział też, że gdybym się zranił, krwawienie może nie ustać, a to grozi śmiercią. Gdy przyjąłem dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, mój stan się poprawił, powierzono mi również obowiązki w kościele. Minęło wiele lat i nie dokuczały mi żadne objawy choroby. Byłem bardzo wdzięczny Bogu.
Później zająłem się produkcją filmów. Czułem się zaszczycony, bo kościelne filmy i nagrania niosły świadectwo o dziele Boga i wykonywanie tej pracy miało wyjątkowe znaczenie. Jednocześnie myślałem, że jeśli będę ciężko pracował dla Boga i robił dobre filmy świadczące o Bogu, jakaś część tych kluczowych dobrych uczynków będzie moją zasługą. W ten sposób zyskam Bożą ochronę, z pewnością zostanę zbawiony i przetrwam wielkie katastrofy. Pracowałem więc ciężko nad rozwojem profesjonalnych umiejętności, starałem się przestrzegać zasad i zrobić jeszcze więcej filmów świadczących o Bogu. Ilekroć nowy film był udostępniany i widziałem fragment, który pomogłem stworzyć, przepełniała mnie radość i miałem jeszcze większą motywację do pełnienia obowiązku. Aby efekty mojej pracy były jeszcze lepsze, gorliwie szukałem potrzebnych informacji i omawiałem pracę z braćmi i siostrami, czasem do trzeciej nad ranem. Ponieważ byłem słaby, takie nocne sesje bardzo obciążały moje ciało. Myślałem jednak: „Przez kilka ostatnich lat nie miałem żadnych problemów ze zdrowiem, a zarywam noce tylko po to, by lepiej wykonywać obowiązek. Moja praca przynosi pewne efekty, więc jestem pewien, że Bóg mnie będzie chronił. O ile będę osiągał dobre wyniki i wnosił swój wkład przez pełnienie obowiązku, mam wielką nadzieję na zbawienie. Warto teraz pocierpieć trochę więcej”.
Pewnego dnia mój przełożony powiedział: „Xiao Chen, twój stan zdrowia jest kiepski. Mamy teraz bardzo dużo pracy i martwimy się, że jeśli dalej będziesz się tak przemęczał, może ci się zdarzyć nawrót choroby. Może pójdziesz do szpitala zrobić badania? Jeśli okaże się, że wszystko jest w porządku, możesz dalej pełnić swój obowiązek. A jeśli nie, poświęcisz trochę czasu na odzyskanie sił, a podczas leczenia możesz robić to, czym będziesz w stanie się zająć”. Kiedy to usłyszałem, ogarnął mnie niepokój. Myślałem: „To jest dla nas kluczowy czas. Moi bracia i siostry zajęci są pełnieniem obowiązków. Jeśli się okaże, że mam poważny problem ze zdrowiem, to nie będę mógł dłużej wykonywać swojego obowiązku. Czy mimo to mógłbym zostać zbawiony?”. Na tę myśl poczułem się nieco zniechęcony. Pomodliłem się zatem do Boga, prosząc, by mnie oświecił i pozwolił poznać Jego intencję, zrozumieć swoje zepsute usposobienie oraz podporządkować się Jego planom i zarządzeniom.
Przeczytałem te słowa Boże: „W dzisiejszych czasach większość ludzi ma następujące nastawienie: »Aby uzyskać błogosławieństwa, muszę ponosić koszty na rzecz Boga i płacić dla Niego cenę. Aby uzyskać błogosławieństwa, muszę porzucić wszystko dla Boga; muszę ukończyć wszystkie zadania, które mi powierzył, i muszę dobrze wykonywać swój obowiązek«. Tym stanem rządzi intencja bycia pobłogosławionym; jest to przykład ponoszenia kosztów dla Boga wyłącznie po to, by uzyskać od Niego nagrody, by zdobyć koronę. Tacy ludzie nie mają prawdy w swoich sercach i jest pewne, że ich rozumienie obejmuje zaledwie kilka słów i doktryn, którymi się wszędzie popisują. Kroczą oni ścieżką Pawła. Wiara w Boga takich ludzi jest ciągłą pracą, a w swoich sercach czują oni, że im więcej zrobią, tym mocniej udowodnią swoją lojalność wobec Boga; że im więcej zrobią, tym z pewnością Bóg będzie bardziej zadowolony; i że im więcej zrobią, tym bardziej zasługują na to, że Bóg ich ukoronuje, i tym większe będą błogosławieństwa, które otrzymają. Czują oni, że jeśli będą w stanie przetrwać cierpienie, nauczać i umrzeć dla Chrystusa, jeśli będą potrafić nie zważać na własne życie i jeśli będą w stanie skutecznie wypełnić wszystkie obowiązki, które powierzył im Bóg, wówczas będą tymi, którzy uzyskali największe błogosławieństwa – i z pewnością otrzymają koronę. Dokładnie to wyobrażał sobie Paweł i tego poszukiwał. To właśnie taką ścieżką podążał i to właśnie takie myśli kierowały Pawłem, gdy pracował w służbie Bogu. Czy takie myśli i intencje wywodzą się z natury szatana? Tak samo jest ze światowymi ludźmi, którym wydaje się, że w życiu muszą dążyć do wiedzy i że mając wiedzę, mogą wyróżnić się z tłumu, zostać urzędnikami i zdobyć status. Sądzą, że gdy już mają status, mogą zrealizować swoje ambicje i wynieść swoje interesy i rodzinne firmy na pewien poziom dobrobytu. Czy nie wszyscy niewierzący podążają tą ścieżką? Ci, których zdominowała taka szatańska natura, mogą tylko być jak Paweł w swojej wierze. Myślą: »Muszę wszystko odrzucić, by ponieść koszty dla boga. Muszę być lojalny bogu, a w końcu otrzymam wielkie nagrody i wspaniałą koronę«. Jest to takie samo podejście, z jakim światowi ludzie dążą do dóbr doczesnych. Niczym się nie różnią i podlegają tej samej naturze. Ludzie posiadający szatańską naturę w świecie zewnętrznym będą dążyć do zdobycia wiedzy, wykształcenia, statusu i do wyróżnienia się z tłumu. Jeśli wierzą w Boga, będą starać się o uzyskanie wspaniałej korony i wielkich błogosławieństw. Jeśli ludzie nie podążają za prawdą, wierząc w Boga, z pewnością wstąpią na tę ścieżkę. Jest to niezmienny fakt, prawo natury. Ścieżka, którą obierają ludzie nie dążący do prawdy, diametralnie różni się od ścieżki Piotra” (Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga precyzyjnie ujawniały stan, w jakim się znajdowałem. Myślałem, że znoszenie trudów i ponoszenie kosztów, aby tworzyć dobrej jakości filmy, oraz mój wkład w dzieło głoszenia ewangelii królestwa gwarantują mi Boże błogosławieństwo i pochwały oraz że na koniec zostanę nagrodzony i zbawiony. By osiągnąć ten cel, zarywałem noce bez słowa skargi, ale gdy się okazało, że z powodów zdrowotnych może nie będę mógł dalej pracować, moje pragnienie błogosławieństw rozwiało się, a chęć do pełnienia obowiązków znikła – nie chciałem już się poświęcać. Zrozumiałem, że moja wiara w Boga zawsze była transakcją. Wkładałem wiele wysiłku w robienie dobrych filmów po to, by kościół powierzył mi ważną rolę i bym mógł prosić Boga o łaskę i błogosławieństwa. Zawsze mówiłem, że chcę cierpieć i poświęcać się dla Boga, ale jedynym moim celem było uzyskanie Jego błogosławieństw. Oszukiwałem Boga i próbowałem Go wykorzystać. Moje intencje były podłe! Myśląc o tym, zrozumiałem, że nie mogę dłużej opierać się tej sytuacji, lecz muszę się jej podporządkować. Muszę szukać prawdy i zająć się własnym zepsutym usposobieniem oraz skazami w mojej wierze w Boga.
Poszedłem do szpitala na badania. Badanie krwi wykazało, że niektóre wskaźniki mam poniżej normy, a liczba płytek krwi była znacznie poniżej normy. Lekarz powiedział, że jeśli odpowiednio o siebie nie zadbam, to nawet niewielkie skaleczenie może doprowadzić do ciężkiego krwotoku. Mój przełożony oraz bracia i siostry zasugerowali, żebym poświęcił trochę czasu na powrót do zdrowia i wrócił do obowiązków, kiedy mi się poprawi. Zostałem w domu, by się kurować, i regularnie chodziłem na badania kontrolne. Po kilku miesiącach mój stan wciąż się nie poprawiał. Zacząłem się niepokoić i poszedłem do lekarza tradycyjnej medycyny chińskiej po jakieś lekarstwo. Ten stary lekarz powiedział: „Twoje ozdrowienie będzie powolne. Masz słabe zdrowie i dużo czasu upłynie, nim ci się poprawi”. Bardzo mnie te słowa rozczarowały. Myślałem, że po kuracji w domu mój stan się poprawi i będę mógł wrócić do pracy przy filmach. Leczenie trwało już prawie rok, więc dlaczego nie zdrowiałem? Przez ten rok dom Boży wyprodukował wiele filmów i nagrań, a ja nie mogłem w tym uczestniczyć z powodu mojego zdrowia. Bałem się, że w przyszłości nie będę już mógł wrócić do tych obowiązków. A jeśli nie zgromadzę wystarczająco wielu dobrych uczynków, to czy będę mógł zostać zbawiony, gdy zakończy się Boże dzieło? Im więcej o tym myślałem, tym bardziej się zniechęcałem. W drodze do domu czułem się bezsilny i zrozpaczony, nie mogłem się powstrzymać od skarg i narzekań: „Dlaczego ja tak choruję, a bracia i siostry cieszą się dobrym zdrowiem?”. Czułem się zupełnie załatwiony. Kiedy wróciłem do domu, nic nie mogło mnie podnieść na duchu. Pomyślałem: „Po prostu takie mam ciało. Nie zmienię tej sytuacji, choćbym najbardziej próbował. Skoro nie mogę uczestniczyć w ważnej pracy, to jaką mam nadzieję na zbawienie?”. Zacząłem się już zupełnie poddawać. Spędzałem całe dnie na oglądaniu świeckich filmów i telewizji oraz na internetowych czatach. Oddaliłem się od Boga, a w moim sercu zalegał coraz większy mrok i pustka. Pewnego dnia naraz uświadomiłem sobie: „Czy mój stan nie jest taki jak stan niewierzącego? Jak to się ma do osoby, która wierzy w Boga? Jeśli pozostanę na tej drodze, to będę tylko stawał się coraz bardziej zdeprawowany i w końcu Bóg mnie wyeliminuje”. Ta myśl w końcu wzbudziła w moim sercu lęk. Wiedziałem, że nie mogę tak dalej żyć, lecz muszę się porządnie zastanowić nad sobą i szukać prawdy, by rozwiązać swoje problemy.
W ramach moich poszukiwań przeczytałem fragment słów Bożych: „Gdy ludzie nie są w stanie przyjąć prawdy, to jest to rzecz najbardziej buntownicza i znajdują się oni wówczas w największym niebezpieczeństwie. Jeżeli nigdy nie są w stanie zaakceptować prawdy, to są niedowiarkami. Jeżeli pragnienie takiej osoby, by być błogosławioną, zostanie zniweczone, to odejdzie ona od Boga. Dlaczego tak się dzieje? (Ponieważ dąży ona do tego, by dostąpić błogosławieństw i cieszyć się łaską). Wierzy w Boga, ale nie dąży do prawdy. Zbawienie stanowi dla niej ozdobę i ładnie brzmiące słowo. Tym, do zdobycia czego dąży jej serce, są nagrody, korona i rzeczy, których pragnie – chce ona otrzymać po stokroć więcej w tym życiu i życie wieczne w przyszłym świecie. Jeżeli nie będzie w stanie uzyskać tych rzeczy, to nie uwierzy, ujawni swoje prawdziwe oblicze i opuści Boga. Tym, w co w głębi serca wierzy, nie jest dzieło Boże ani prawdy wyrażane przez Boga, a tym, do czego dąży, nie jest zbawienie, nie mówiąc już o dobrym wykonywaniu swoich obowiązków jako istota stworzona; jest to raczej to samo, co w przypadku Pawła: bycie szczodrze błogosławionym, posiadanie potężnej władzy, noszenie wielkiej korony i bycie na tym samym poziomie co Bóg. Takie są ambicje i pragnienia tego człowieka. Dlatego za każdym razem, gdy w domu Bożym pojawia się jakaś korzyść lub pożądana rzecz, walczy on o jej uzyskanie, zaczyna klasyfikować ludzi na podstawie ich kwalifikacji oraz starszeństwa i rozmyśla: »Mam odpowiednie kwalifikacje. Powinienem mieć w tym udział. Muszę walczyć, by to uzyskać«. Taki człowiek stawia siebie na czołowym miejscu w domu Bożym i sądzi, że jest rzeczą stosowną, by korzystał z jego dobrodziejstw. (…) To jasne, że jego serce było już wypełnione rzeczami, do zdobycia których dążył; wystarczy to również, by ukazać, że owe rzeczy są całkowicie niezgodne z prawdą. Nie ma znaczenia, ile pracy wykonał ów człowiek – jego celem i zamiarem było wyłącznie zdobycie korony, podobnie jak w przypadku Pawła, i trzymał się on tego kurczowo, nigdy się nie poddając. Bez względu na to, w jaki sposób omawiano z nim prawdę, i na to, jak bardzo był przycinany, demaskowany i szczegółowo analizowany, wciąż uparcie trzymał się zamiaru bycia błogosławionym i nie odpuszczał. Gdy nie uzyskał Bożej aprobaty i dostrzegł, że jego pragnienie bycia błogosławionym zostało zniweczone, zniechęcił się i wycofał, porzucił swoje obowiązki i uciekł. Tak naprawdę nie wypełnił swojego obowiązku ani nie świadczył dobrze usług polegających na szerzeniu ewangelii królestwa, a to w pełni ujawnia, że nie miał prawdziwej wiary w Boga, nie był prawdziwie podporządkowany i nie posiadał ani grama prawdziwego świadectwa opartego na doświadczeniu – był tylko wilkiem w owczej skórze, czającym się w stadzie owiec. W ostatecznym rozrachunku osoba, która była niedowiarkiem do szpiku kości, została całkowicie zdemaskowana i wyeliminowana, a jej życie jako osoby wierzącej dobiegło końca” (Punkt dziewiąty (Część piąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże w pełni obnażyły podłe intencje, jakimi się kierowałem. Choć zgodziłem się kurować w domu, w głębi serca wciąż miałem nadzieję, że szybko wyzdrowieję i znów będę mógł uczestniczyć w produkcji filmów. Sądziłem, że jeśli chcę mieć mocne perspektywy na zbawienie, to powinienem dłużej wykonywać swój obowiązek. Gdy po wypróbowaniu wielu różnych sposobów leczenia wciąż nie osiągnąłem upragnionych rezultatów, poczułem, że nie mam już co liczyć na wykonywanie ważnego obowiązku, wszelkie moje nadzieje na uzyskanie błogosławieństw rozwiały się i nie miałem już motywacji, by wierzyć w Boga. Uważałem, że Bóg traktuje mnie niesprawiedliwie; czułem się zagubiony i wytrącony z równowagi, dlatego zacząłem się poddawać. Nie chciałem już jeść i pić Bożych słów, nie interesowała mnie modlitwa. Dawałem nawet upust niezadowoleniu z Boga, podążając za świeckimi trendami. Zrozumiałem, że wierzyłem w Niego i pełniłem obowiązki tylko po to, by zyskać błogosławieństwa. Gdy tak się nie stało, przyjąłem wrogą postawę wobec Boga i przejawiałem czysto szatańskie usposobienie. Zupełnie nie miałem sumienia ani rozsądku. To dowiodło, że wszelkie moje wcześniejsze wysiłki były nieszczere i miały na celu zwodzenie Boga. Przez wszystkie lata mojej wiary Bóg zaopatrzył mnie w wiele prawdy i obdarzył mnie wieloma łaskami. Bez ochrony Bożej podupadłbym na zdrowiu już znacznie wcześniej, a ja nie tylko nie dziękowałem za to Bogu ani nie próbowałem Mu się odwdzięczyć, lecz jeszcze skarżyłem się na Niego. Byłem zupełnie bezrozumny i brakowało mi człowieczeństwa! Myślenie o tym wzbudziło we mnie wyrzuty sumienia i nienawiść do siebie. Chciałem wykorzenić moje pragnienie błogosławieństw i przestać się buntować przeciwko Bogu, więc modliłem się, prosząc Boga o oświecenie, bym mógł poznać samego siebie.
Potem przeczytałem ten fragment słów Bożych: „Skoro bycie błogosławionym nie jest odpowiednim celem, do którego ludzie mają dążyć, jaki cel jest odpowiedni? Dążenie do prawdy, dążenie do zmian w usposobieniu i zdolność poddania się wszystkim Bożym zarządzeniom i ustaleniom: oto cele, do których ludzie powinni dążyć. Powiedzmy na przykład, że przycinanie powoduje, iż pojawiają się u ciebie pojęcia i błędne mniemania i stajesz się niezdolny do podporządkowania się. Dlaczego nie możesz się podporządkować? Ponieważ czujesz, że twoje przeznaczenie lub marzenie o byciu pobłogosławionym zostało zakwestionowane. Popadasz w negatywne nastawienie i zdenerwowanie i próbujesz wycofać się z wykonywania obowiązku. Jaki jest tego powód? Wystąpił problem z twoim dążeniem. Jak go zatem rozwiązać? Konieczne jest natychmiastowe porzucenie tych błędnych idei i poszukiwanie prawdy, aby rozwiązać problem twojego zepsutego usposobienia. Powinieneś powiedzieć sobie: »Nie wolno mi rezygnować, muszę nadal dobrze wypełniać obowiązek, który istota stworzona powinna wypełniać, i odłożyć na bok pragnienie bycia błogosławionym«. Kiedy porzucasz pragnienie, by zostać pobłogosławionym, i kroczysz ścieżką dążenia do prawdy, z twoich ramion zostaje zdjęty wielki ciężar. Czy nadal będziesz zdolny do negatywnych uczuć? Nawet jeśli wciąż zdarzają się sytuacje, w których przyjmujesz negatywną postawę, nie pozwalasz już, aby cię to ograniczało. W głębi serca modlisz się i walczysz, zmieniając cel swojego dążenia z poszukiwania błogosławieństw i przeznaczenia na dążenie do prawdy, i myślisz sobie: »Obowiązkiem istoty stworzonej jest dążenie do prawdy. Zrozumieć dzisiaj pewne prawdy – oto największe błogosławieństwo ze wszystkich, nie ma większego żniwa. Nawet jeśli Bóg mnie nie chce i nie mam dobrego przeznaczenia, a moje nadzieje na błogosławieństwo zostaną zniweczone, to i tak wypełnię swój obowiązek właściwie, bo jestem do tego zobowiązany. Bez względu na przyczynę, nic nie wpłynie na wypełnianie przeze mnie moich obowiązków, nie wpłynie na wypełnianie przeze mnie Bożego zadania; to jest zasada, według której żyję«. Czy tym samym nie wydostałeś się z ograniczeń cielesności?” (Tylko praktykowanie prawdy prowadzi do wejścia w życie, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Przeczytanie tego pozwoliło mi zrozumieć, czemu narzekałem, popadałem w zniechęcenie, a nawet poddawałem się, gdy rozwiały się moje nadzieje na uzyskanie błogosławieństw. Źródłem problemu były niewłaściwe pobudki moich dążeń. Dążyłem do błogosławieństw i dobrego przeznaczenia, więc kiedy straciłem na to nadzieję, popadłem w zbyt wielkie zniechęcenie, by iść dalej. Po prostu moje pragnienie błogosławieństw było zbyt silne. Jestem jednak istotą stworzoną i bez względu na to, czy otrzymam błogosławieństwa i dobre przeznaczenie, czy nie, i tak powinienem pełnić swój obowiązek. Nawet jeśli nie zyskam błogosławieństw, o ile tylko będę wypełniał swoją odpowiedzialność i obowiązek, to w każdym razie nie będę niczego żałował. Ta myśl była dla mnie oświecająca. Musiałem praktykować zgodnie ze ścieżką wskazaną przez Boże słowa, wyzbyć się pragnienia błogosławieństw, zmienić błędny pogląd na dążenia i wypełniać każdy obowiązek, do jakiego się nadaję. Nawet jeśli mój stan zdrowia pewnego dnia się pogorszy, nie mogę winić Boga. Taki rozsądek powinna posiadać istota stworzona. Nie mogłem na razie pełnić innych obowiązków, mogłem jednak ćwiczyć w domu pisanie artykułów, opisywać swoje doświadczenia i dzielić się swoją wiedzą z braćmi i siostrami na spotkaniach. W ten sposób również wypełniałem swój obowiązek i robienie tego sprawiło mi wielką ulgę.
Rok później, kiedy udałem się do szpitala po lekarstwo, doktor powiedział: „Twój stan się poprawił i nie musisz już brać leków. Po prostu dbaj o swoje zdrowie i się nie przemęczaj”. Gdy usłyszałem te słowa, bardzo się ucieszyłem i nie przestawałem dziękować Bogu. Później przeczytałem inny fragment słów Boga: „Decyduję o przeznaczeniu każdej osoby nie na podstawie jej wieku, rangi, głębi cierpienia, a najmniej na podstawie stopnia, w jakim prosi się ona o litość, ale wedle tego, czy posiada prawdę. Nie ma innego wyjścia niż to” (Przygotuj dostatecznie wiele dobrych uczynków, by zasłużyć na swoje przeznaczenie, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Właśnie. Bóg decyduje o losie ludzi w oparciu o to, czy mają prawdę, a ci, którzy ostatecznie nie są zdolni zyskać prawdy, nie mogą być zbawieni. Jeśli w wierze nie dążę do prawdy ani do zmiany usposobienia i jeśli moje zepsute skłonności nie zostaną w końcu oczyszczone, to nie będę mógł zostać zbawiony bez względu na to, jak bardzo bym się poświęcał czy udzielał. Ja jednak chciałem zwieść Boga, by dał mi błogosławieństwa i łaskę w zamian za moją ciężką pracę. Czy to nie jest czysty nonsens? To były tylko moje pobożne życzenia! Na pozór wydawało się, że przez chorobę straciłem szansę na pełnienie obowiązku, ale to właśnie choroba ujawniła mój błędny punkt widzenia i zepsute usposobienie, a to pozwoliło mi w porę zawrócić i skupić się na dążeniu do prawdy. To była dla mnie wspaniała Boża ochrona i ocalenie. Poczułem wielki żal i wdzięczność, więc pomodliłem się: „Boże! Chcę zmienić swoje błędne podejście do dążeń. Nie chcę już dążyć do błogosławieństw i nagród. Nieważne, jaki obowiązek będę wykonywać, chcę dążyć do prawdy i do zmiany usposobienia oraz pełnić swój obowiązek tak, aby Ciebie zadowolić”.
Przeczytałem później słowa Boże dotyczące podejścia do obowiązku i otworzyły mi się oczy. Słowa Boga mówią: „Dla odpowiedniego wykonania obowiązku nie ma znaczenia, od ilu lat wierzysz w Boga, ile obowiązków wykonywałeś, jak wiele już zrobiłeś w ramach obowiązku ani jak wielki wkład wniosłeś w dom Boży, a tym bardziej nieistotne jest twoje doświadczenie w wykonywaniu obowiązku. Najważniejszą rzeczą, na którą patrzy Bóg, jest ścieżka, którą podąża człowiek. Innymi słowy, On patrzy na czyjąś postawę wobec prawdy i zasad, na kierunek, źródło i punkt wyjścia działań człowieka. Bóg skupia się na tych rzeczach; to one determinują ścieżkę, którą kroczysz” (Czym jest odpowiednie wykonywanie obowiązków? w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Człowiek myśli, że wszyscy, którzy wnoszą swój wkład na rzecz Boga, powinni otrzymać nagrodę, a im ten wkład jest większy, tym bardziej człowiek za oczywiste uważa, że powinien zyskać przychylność Boga. Punkt widzenia człowieka ma z istoty charakter transakcyjny, a człowiek nie stara się aktywnie spełniać obowiązku istoty stworzonej. Dla Boga, im bardziej ludzie szukają prawdziwej miłości do Boga i całkowitego podporządkowania Bogu, co również oznacza starania zmierzające do wypełniania obowiązku istoty stworzonej, tym bardziej są oni zdolni do zyskania Jego aprobaty. Ze swojej perspektywy Bóg wymaga, aby człowiek przywrócił swój pierwotny obowiązek i status. Człowiek jest istotą stworzoną i dlatego nie powinien przekraczać samego siebie, stawiając jakiekolwiek żądania Bogu oraz nie powinien robić nic poza spełnianiem swojego obowiązku istoty stworzonej. Przeznaczenie Pawła i Piotra oceniane było na podstawie tego, czy potrafili spełniać swój obowiązek istoty stworzonej, a nie na podstawie wielkości ich wkładu. Ich przeznaczenie było określone przez to, czego od początku szukali, a nie przez ilość wykonanej pracy ani to, jak ocenili ich inni ludzie. Tak więc poszukiwanie aktywnego wypełniania obowiązku istoty stworzonej jest ścieżką do sukcesu; poszukiwanie ścieżki prawdziwej miłości do Boga jest najbardziej prawidłową ścieżką; poszukiwanie zmian we własnym starym usposobieniu i poszukiwanie czystej miłości do Boga jest ścieżką do sukcesu. Taka ścieżka do sukcesu jest ścieżką przywracania pierwotnego obowiązku oraz pierwotnego wyglądu istoty stworzonej. Jest to ścieżka odnowy i jest to również cel całego dzieła Bożego od początku do końca” (Sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu tych słów Boga zrozumiałem, że obowiązki ludzi nie dzielą się na lepsze i gorsze. To, czy ktoś będzie zbawiony, nie zależy od tego, jaki obowiązek pełni ani jak wspaniałe są efekty jego pracy. O ile dąży do prawdy, wypełnia powinność istoty stworzonej i dokonuje przemiany swego usposobienia życiowego, może zostać zbawiony przez Boga. Pełnienie obowiązku jest powinnością istot stworzonych. Każdy człowiek powinien to czynić. Nie jest to narzędzie do zdobywania osobostych korzyści ani karta przetargowa, dzięki której otrzymujemy nagrody. Bez względu na to, czy otrzymam błogosławieństwa, czy nie, powinienem pełnić obowiązek. Później kościół powierzył mi obowiązek dostosowany do mojego stanu zdrowia.
Teraz już nie zamartwiam się nieustannie o to, czy będę miał dobrą przyszłość i przeznaczenie. Wiem, że bez względu na to, jaki obowiązek wykonuję, najważniejsze jest zyskanie i zrozumienie prawdy. Czy w przyszłości będę miał dobry wynik, czy też nie, jeśli tylko potrafię odpowiedzialnie wykonać swój obowiązek, czuję się spokojny i swobodny. Bogu dzięki!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Min Rui, Chiny W 2009 roku zostałam przywódczynią. Ilekroć przywódczyni nade mną prowadziła spotkanie, wszyscy tłoczyli się wokół...
Autorstwa Liu Yang, Korea Południowa W dwa tysiące dziesiątym pracowałam w redakcji mojego kościoła. Od jednej z przywódczyń, pani Li,...
Autorstwa Su Can, ChinyW czerwcu 2021 zacząłem szkolić się w podlewaniu nowicjuszy. Wiedziałem, że mam wiele braków, więc często modliłem...
Autorstwa Mengnuan, Chiny Na początku 2002 roku przyjęłam Boże dzieło dni ostatecznych. Wkrótce zaczęłam głosić Ewangelię i podlewać...