Ścieżka ku odrzuceniu maski

02 lutego 2022

Autorstwa Tongxin, Korea Południowa

W tym roku zostałam wybrana na przywódczynię sekcji podlewania i odpowiadałam za pracę kilku grup. W tamtym czasie sądziłam, że wybór na to stanowisko oznacza, że mam charakter i zdolności, że wyprzedziłam innych w zrozumieniu prawdy i wejściu w życie. Czułam, że muszę wyposażyć się w prawdę i włożyć serce w dobre spełnianie obowiązku, żeby udowodnić wszystkim, jak dobrze się nadaję.

Początkowo praca była mi obca, więc z każdym pytaniem zwracałam się do przywódcy lub braci i sióstr. Ponieważ byłam nowa, wierzyłam, że każdy zrozumie, że nadal niektórych rzeczy nie wiem, a poszukiwania pomogą mi szybciej się rozwinąć, że zrobi to na wszystkich dobre wrażenie i pomyślą, że jestem poważna. Ale miałam sporo problemów i z czasem niechętnie pytałam. Miałam już jakiś staż na stanowisku, więc co wszyscy o mnie pomyślą, jeśli ciągle zadaję pytania? Że mam za mało charakteru, by rozwiązać proste problemy, i że nie nadaję się do roli przywódczyni? Przy kolejnych problemach wciąż myślałam o tym, czy powinnam kogoś spytać, czy to rozsądne. Obawiałam się, że wydam się zbyt prosta. Postanowiłam, że nie będę pytać o problemy, które uznam za łatwe, ale spróbuję sama sobie poradzić. Problemy się mnożyły, a część nie została rozwiązana na czas. Przez to coraz bardziej się martwiłam: „Czy wszyscy pomyślą, że się nie nadaję?”. W czasie spotkań, szczególnie z przywódcą, kiedy omawiałam słowa Boga, wciąż się martwiłam. „Czy moje omówienie jest praktyczne? Czy moje zrozumienie jest czyste?”. Obserwowałam reakcje po swoim omówieniu i jeśli ktoś rozwinął moją myśl, oznaczało to, że moje słowa kogoś poruszyły, że zawierały światło, to pokazywało, że mam czyste zrozumienie słów Boga i podołam swojemu zadaniu. Ale czułam się strasznie, kiedy nikt nie reagował. Po jakimś czasie obowiązek zaczął mnie męczyć. Ciągle martwiłam się wszystkim, co mówiłam i nie mogłam odpocząć. Chciałam dobrze spełniać obowiązek, ale zawsze siedziałam na szpilkach, nie rozwijałam się i nie uczyłam się. Straciłam z oczu mój pierwotny zamiar.

Stanęłam przed Bogiem w modlitwie i poszukiwaniu i natknęłam się na fragment Jego słów. „Sami ludzie są dziełami stworzenia. Czy dzieła stworzenia mogą osiągnąć wszechmoc? Czy mogą zdobyć się na doskonałość i nieskazitelność? Czy mogą osiągnąć biegłość we wszystkim, wszystko pojąć i wszystkiego dokonać? Nie mogą. Jednakże w ludziach tkwi pewna słabość. Kiedy tylko zdobędą jakąś umiejętność lub wyuczą się jakiejś profesji, zaczynają czuć, że są niezwykle zdolni, że osiągnęli pozycję i wartość oraz że są profesjonalistami. Bez względu na to, jak sądzą że są »uzdolnieni«, pragną odpowiednio zaprezentować się innym, udawać ważne figury i sprawiać wrażenie doskonałych i nieskazitelnych, pozbawionych choćby jednej wady; w oczach innych ludzi pragną wydawać się wielcy, potężni, w pełni kompetentni i zdolni dokonać wszystkiego. Sądzą, że jeśli poproszą innych o pomoc w jakiejś sprawie, będą się wydawać niekompetentni, słabi i nie w pełni wartościowi, i że ludzie będą patrzeć na nich z góry. Z tego powodu zawsze starają się zachowywać pozory. Niektórzy ludzie, poproszeni o zrobienie czegoś, mówią, że umieją to zrobić, podczas gdy w rzeczywistości nie wiedzą jak. Potem w sekrecie sprawdzają to, próbując się nauczyć, ale po kilku dniach nauki nadal tego nie rozumieją, nie mają pojęcia. Zapytani, jak im idzie, utrzymują pozory, nie chcąc ujawniać swoich wad i słabości, mówiąc zamiast tego, że wkrótce skończą. Cóż to jest za usposobienie? Tacy ludzie są do tego stopnia aroganccy, że zupełnie stracili rozsądek! Nie chcą być zwykłymi, normalnymi ludźmi, czy przeciętnymi śmiertelnikami. Chcą być nadludźmi lub kimś o specjalnych zdolnościach lub mocach. To jest tak wielki problem! Jeśli zaś chodzi o słabości, niedociągnięcia, ignorancję, głupotę i brak zrozumienia w obrębie zwykłego człowieczeństwa, wszystko to skrzętnie osłaniają, nie pozwalając, by inni ludzie to zobaczyli, a potem dalej się maskują. (…) Tacy ludzie przez cały czas żyją z głową w chmurach, nieprawdaż? Czyż nie śnią oni na jawie? Sami nie wiedzą, kim tak naprawdę są, ani też nie mają pojęcia, jak urzeczywistniać zwykłe człowieczeństwo. Ani razu nie zachowywali się jak realnie myślące istoty ludzkie. Jeśli w swoim postępowaniu ludzie wybierają tego rodzaju ścieżkę – ciągle mając głowę w chmurach i ciągle tylko pragnąc latać, zamiast stąpać twardo po ziemi – to z pewnością napotkają w swym życiu problemy. Ścieżka, jaką wybierasz w życiu, nie jest właściwa(„Pięć warunków, które ludzie muszą spełnić, zanim wejdą na właściwą ścieżkę wiary w Boga” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Po przemyśleniu tych słów, poniekąd zrozumiałam mój stan. Miałam o sobie za wysokie mniemanie, wierząc, że wybór na przywódczynię sekcji podlewania oznacza, że mam trochę charakteru i zdolności. Zaczęłam się tak postrzegać i przejmować się opinią innych. Chciałam udowodnić, że się nadaję, tak szybko, jak mogłam. Więc kiedy miałam kolejne problemy u trudności, nie mogłam o nich opowiedzieć, bo bałam się, że ktoś mnie przejrzy, powie, że brakuje mi charakteru i że się nie nadaję. Zaczęłam zakładać maskę; nikogo się nie radziłam w razie problemów, ale rozwiązywałam je sama. Niestety przez to wiele problemów w mojej pracy nie zostało rozwiązanych, co hamowało naszą pracę i wpłynęło na mój plan. Przestałam jasno myśleć i peszyły mnie rzeczy, które kiedyś dobrze rozumiałam. Na spotkaniach nigdy nie byłam pewna własnych omówień, bojąc się, że ludzie mną wzgardzą, jeśli coś ci pójdzie nie tak. Ciągle czułam się jak w potrzasku. Wiedziałam, że to moja wina. Byłam arogancka i nierozsądna, nie umiałam zająć się własnymi wadami. Ciągle udawałam, żeby inni mieli o mnie lepsze zdanie. Ten obowiązek to szansa od domu Bożego, żebym się szkoliła, ale nie oznaczała, że rozumiem prawdę ani że sprawdzę się w tej roli. Umiałam przyjąć trochę prawdy, ale wielu rzeczy nie rozumiałam i nie znałam z autopsji. Nie było we mnie nic wyjątkowego, ale miałam o sobie za wysokie mniemanie, udawałam, że jestem wyniosła, że rozumiem prawdę. Przeliczyłam się! Teraz stąpam mocno po ziemi i pytam, gdy muszę, co stanowi jedyną realistyczną i rozsądną ścieżkę praktykowania.

Przeczytam wam słowa Boga, które podają praktyczne rozwiązanie. Bóg mówi: „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute usposobienie – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wkroczenia w prawdę, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Poczynienie tego kroku oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia, i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz niczego ukrywać, wprowadzać żadnych modyfikacji ani stosować żadnych sztuczek przez wzgląd na własną reputację, ambicję oraz status. Odnosi się to również do wszelkich błędów, jakie popełniłeś. Tego rodzaju daremna praca naprawdę nie jest konieczna. Jeśli nie będziesz tak postępował, będziesz żył swobodnie i bez wysiłku, w pełni pozostając w świetle. Tylko tacy ludzie mogą zyskać pochwałę Boga(„Tylko ci, którzy praktykują prawdę, są bogobojni” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Przemyślałam to i zrozumiałam, że aby spełniać obowiązek swobodnie, bez lęku po pierwsze muszę nauczyć się przyznawać do wad i przestać zakładać maskę. Musiałam praktykować prawdę i być szczera. Zobaczyłam, że jestem zepsuta i prawie nie rozumiem prawdy, więc oczywiście nie mogłam dużo zrozumieć. To całkowicie normalne. Nie było potrzeby udawać i wszystko markować, by podtrzymać swój wizerunek. Spełnię obowiązek spokojnie, dopiero kiedy wyzbędę się dumy, otworzę się i w razie pytań będę szukała. Zrobiło mi się lżej na sercu i skupiłam się na takim praktykowaniu. Gdy miałam wątpliwości, pytałam, a wygłaszając swoją opinię, mówiłam tylko to, co myślę i omawiałam tylko to, co wiem. Kiedy wprowadziłam to w życie, stopniowo zaczęłam rozumieć całkiem nowe rzeczy, mogłam też znaleźć i naprawić błędy w mojej pracy. Lepiej zrozumiałam swoje problemy. Doświadczyłam tego, że pokazywanie prawdziwej siebie to coś dobrego, że pomaga zrozumieć zasady prawdy i odkryć swoje wady. Czułam się wolniejsza i potem mogłam normalnie spełniać obowiązek.

Niebawem podlegające mi grupy świetnie sobie radziły w życiu kościelnym, a bracia i siostry przychodzili do mnie ze swoimi problemami. Znów zaczęłam nieświadomie skupiać się na opinii innych o mnie. Kiedyś na spotkaniu współpracowników przywódczyni wspomniała o kilku problemach w kościele i zapytała o nasze zdanie. Myślałam: „Jest tu tylu braci i tyle sióstr, muszę znaleźć wyjątkowe wnioski, żeby pokazać moją kompetencję”. Wysilałam się, ale nic nie rozumiałam. Wtedy przywódca zapytał mnie o zdanie. Wybąkałam coś, a potem przedstawiłam dwuznaczną sugestię. Chwilę później dwie inne siostry wygłosiły swoje opinie, ich opinia była przeciwieństwem mojej. Ich wypowiedzi były rozsądne i przywódczyni się z nimi zgadzała. Od razu poczułam się niekomfortowo. Nie dość, że nie poprawiłam sobie wizerunku, to jeszcze go pogorszyłam. Co przywódczyni o mnie pomyśli? Że nie umiem rozwiązać tak prostego problemu, że się nie rozwinęłam? Przez kolejne dni w podległych mi grupach pojawiły się problemy. Nie rozumiałam ich, więc powinnam była od razu szukać pomocy. Ale uznałam, że za dużo pytań może popsuć mój dobry wizerunek. Z drugiej strony nierozwiązane problemy hamują naszą pracę, więc naprędce obmyśliłam strategię: Podzielę pytania i zapytam różnych osób. W ten sposób rozwiążę problemy, ale nie będzie widać, że dużo pytam i nic nie wiem. Chowałam się w ten sposób, a mój stan się pogarszał. Nie mogłam trzeźwo myśleć i zmagałam się z wieloma rzeczami. Zastanowiłam się i ujrzałam, że skoro straciłam wgląd w rzeczy, który już miałam, problemem musi być mój stan. Zwróciłam się do Boga w modlitwie: „Boże, mam problemy, ale nie mam odwagi być uczciwa i powiedzieć o swoich wadach. Zawszę chcę udawać ważniejszą. Czemu tak trudno mi spytać, gdy czegoś nie wiem? Nie mogę otworzyć ust, a takie spełnianie obowiązku wyczerpuje. Pomóż mi, bym poznała swoje zepsucie i się zmieniła”.

Następnie przeczytałam kilka fragmentów słów Boga, które idealnie obnażyły mój stan. Bóg Wszechmogący mówi: „Popełnianie błędów lub stwarzanie pozorów: która z tych rzeczy ma związek z usposobieniem? (Stwarzanie pozorów). Stwarzanie pozorów wiąże się z aroganckim usposobieniem, wiąże się ze złem i zdradą. Inni ludzie tym gardzą i pogardza tym również Bóg. (…) Jeśli nie próbujesz stwarzać pozorów ani szukać wymówek, wszyscy powiedzą, że jesteś uczciwy i mądry. A co czyni cię mądrym? Każdy człowiek popełnia błędy, każdy ma jakieś wady i braki i w gruncie rzeczy wszyscy mają takie samo zepsute usposobienie. Nie myśl, że jesteś szlachetniejszy, doskonalszy i lepszy niż inni; to zupełnie niedorzeczne. Kiedy skażone usposobienie ludzi oraz istota i prawdziwe oblicze ludzkiego zepsucia staną się dla ciebie jasne, nie będą cię dziwić własne błędy ani nie będziesz stawiał pod ścianą innych, gdy popełnią błąd, lecz zmierzysz się z jednym i drugim na właściwy sposób. Tylko wtedy okażesz wnikliwość i nie będziesz robił głupstw, a tym samym okażesz się człowiekiem mądrym. Ci, którzy nie są mądrzy, wiecznie rozpamiętują swoje drobne potknięcia i podstępnie działają za kulisami. To obrzydliwe. W gruncie rzeczy to, co robisz, jest od razu oczywiste dla innych ludzi, ty jednak wciąż bezczelnie udajesz. W oczach innych wygląda to jak występ klauna. Czy to nie jest głupie? To bardzo głupie. Głupi ludzie nie mają żadnej mądrości. Bez względu na to, ile kazań usłyszą, i tak nie rozumieją prawdy ani nie widzą niczego takim, jakie jest naprawdę. Wiecznie patrzą na innych z góry, myślą, że różnią się od wszystkich ludzi, że są bardziej wartościowi – to głupie. Głupi ludzie nie mają duchowego zrozumienia, prawda? Sprawy, w których jesteś głupi i niemądry, to te, w których nie masz duchowego zrozumienia i nie pojmujesz prawdy. Tak to właśnie jest(„Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). „Cóż to jest za usposobienie, gdy ludzie wiecznie stwarzają pozory, wciąż się wybielają, zawsze coś udają, by inni mieli o nich dobre zdanie i nie dostrzegali ich wad oraz niedociągnięć, i gdy zawsze starają się pokazać innym ze swojej najlepszej i najdoskonalszej strony? Jest to arogancja, fałsz, hipokryzja, jest to usposobienie szatana, jest to coś złego. Weźmy członków szatańskiego reżimu: bez względu na to, jak bardzo się kłócą, walczą czy zabijają za kulisami, nikomu nie wolno tego ujawniać ani o tym informować. Co więcej, robią wszystko, co możliwe, aby to zatuszować. Publicznie ze wszystkich sił starają się wybielić, opowiadają, jak bardzo kochają ludzi, jacy są wspaniali, wybitni i porządni. Taka jest natura szatana. Jaka jest najistotniejsza cecha tego aspektu natury szatana? (Podstępy i oszustwa). A jaki jest cel tych podstępów i oszustw? Zwodzenie ludzi, by nie mogli dostrzec jego istoty i prawdziwego oblicza, a tym samym osiągnięcie celu, jakim jest utrwalenie jego rządów. Zwykli ludzie mogą nie posiadać takiej władzy i statusu, ale oni również chcą, aby inni mieli o nich dobre zdanie, aby wysoko ich cenili i przydawali im wysoki status w swoich sercach. Oto czym jest skażone usposobienie. Ci, którzy nie uświadamiają sobie tych spraw, nigdy nie wspominają o własnych błędach, niedociągnięciach i zepsutych stanach ani nie mówią o poznaniu siebie. A co mówią? »Wierzę w Boga od wielu lat. Nie wiecie, o czym myślę, kiedy coś robię, czym się kieruję i do czego jestem zdolny!«. Czy to jest aroganckie usposobienie? Jaka jest główna cecha aroganckiego usposobienia? Jaki cel chcą osiągnąć? (Chcą, by ludzie wysoko ich oceniali). Chcą, by ludzie wysoko ich oceniali, by w swych umysłach nadawali im wysoki status(„Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Rozważyłam słowa Boga i ujrzałam, że między sprawianiem pozorów a robieniem czegoś źle, pozory są gorsze. Nikt nie jest doskonały, więc pytania i błędy w spełnianiu obowiązku są normalne, ale za maską pozorów kryje się szatańskie usposobienie arogancji, przebiegłości i zła. Ciągłe ukrywanie niedoskonałości, pokazywanie się ludziom tylko z dobrej strony, by zyskać ich podziw, to coś, czego Bóg nienawidzi. Mądry człowiek umie sprostać swoim niedociągnięciom i wyciągnąć wnioski, by uzupełnić swoje braki. To szansa na wzrost. Ale głupi, ignoranccy ludzie pozbawieni auto-refleksji, nie umieją przyjąć nawet własnych wad. Cały czas udają, przez co nie rozwiązują problemów i nigdy się nie rozwijają. Patrząc wstecz na moje zachowanie, zrozumiałam, że byłam jednym z aroganckich głupców, których Bóg obnaża. Kiedy zaczęło mi się wieść, poczułam że jestem niezła i mogę był przywódczynią. Umiałam rozwiązywać błędy, więc wynosiłam siebie i miałam o sobie wysokie mniemanie. Więc kiedy trafiałam na rzeczy, którymi nie umiałam się zająć, byłam ostrożna i niezdecydowana, bałam się, że powiem coś źle i stracę twarz. Postanowiłam wygłaszać mniej opinii i zadawać mniej pytań. Pomocy szukałam tylko przy trudniejszych pytaniach, by pokazać swoje zdolności, żeby nikt nie widział moich niedostatków. Zaczęłam się bawić w dzielenie pytań między ludzi, by nikt mnie nie pominął. Byłam arogancka i przebiegła, pozbawiona auto-refleksji. Udawałam na różne sposoby, by ludzie mnie podziwiali. Byłam głupia, obrzydliwa dla Boga i ludzi. Ukrywałam wady, by chronić imienia i statusu, nie rozwiązując problemów w swojej pracy. Wstrzymywałam pracę w domu Boga. Co ja sobie myślałam? Byłam nikczemna i zła. Dzięki udawaniu mogłam na krótko utrzymać stanowisko, ale Bóg wszystko sprawdza, więc prędzej czy później wyeliminowałby mnie za oszukiwanie Go, za opóźnianie pracy kościoła. Antychryści bardzo cenią sobie status i dla statusu stawiają własne interesy nad interesami domu Boga. Czym różniłam się w moim usposobieniu i postrzeganiu dążenia od antychrysta? Co dobrego przyniosło mi moje stanowisko? Nie chciałam uznać ani stawić czoła moim wadom i straciłam rozsądek. W obliczu problemów nie chciałam poszukiwać, ale udawałam i stawałam się coraz bardziej przebiegła. Skończyłabym na ścieżce antychrysta, napełniając Boga odrazą i będąc wyeliminowaną. To zakłóciłoby pracę domu Bożego, a mnie by zniszczyło. Wtedy zrozumiałam, jak groźne było kroczenie tą ścieżką. To był znak, że nie mogę tak dalej spełniać obowiązku.

Czytałam więcej słów Boga o ścieżce praktykowania i poczułam się wyzwolona. Bóg mówi: „Niektórzy ludzie są awansowani i szkoleni przez Kościół; jest to wielka szansa. Można powiedzieć, że zostali wywyższeni i obdarzeni łaską przez Boga. Jak zatem mają wypełniać swój obowiązek? Pierwszą zasadą, której powinni przestrzegać, jest zrozumienie prawdy. Kiedy nie rozumieją prawdy, muszą jej poszukiwać, a jeśli pomimo poszukiwań nadal nie rozumieją, powinni znaleźć kogoś, kogo będą mogli zapytać i pomówić o tym; powinni się nauczyć harmonijnie współpracować z innymi, zadawać więcej pytań, więcej poszukiwać. Tylko wtedy będą w stanie prawidłowo rozwiązywać problemy oraz przysparzać korzyści Bożym wybrańcom oraz dziełu kościoła. Jesteś bowiem dopiero na etapie awansowania i szkolenia. Nie rozumiesz wszystkiego. Nie udawaj zatem, że jest inaczej; to głupi sposób postępowania. Jeśli czegoś nie rozumiesz, możesz poprosić o wyjaśnienie, porozmawiać z innymi lub zapytać Zwierzchnika – w żadnej z tych rzeczy nie ma nic wstydliwego. Nawet kiedy nie pytasz, Zwierzchnik wie, że jesteś nikim i nie masz nic. Poszukiwanie i radzenie się innych jest twoją powinnością. Jest to rozsądek, który powinien cechować normalne człowieczeństwo, oraz zasada, którą powinni kierować się przywódcy i pracownicy. Nie ma nic wstydliwego w robieniu tych rzeczy. Jeśli przez cały czas czujesz, że teraz, gdy jesteś przywódcą, nie godzi się wciąż nie rozumieć zasady, ciągle pytać innych i Zwierzchnika, i dlatego udajesz, że rozumiesz, że wiesz, że jesteś w stanie wykonać swoją pracę, że jesteś w niej dobry i nie potrzebujesz wskazówek ani opinii innych, nie potrzebujesz od nikogo pomocy i wsparcia, to jesteś w niebezpieczeństwie; prędzej czy później zostaniesz zastąpiony, gdyż jest to niezgodne z warunkami awansowania i szkolenia w domu Bożym. Jesteś przekonany o własnych kompetencjach, ale musisz zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości nic nie potrafisz; jesteś dopiero na etapie uczenia się i szkolenia. Powinieneś mieć taki rozsądek. Poszukiwanie i omawianie spraw z innymi: oto, co powinieneś praktykować(„Rozpoznawanie fałszywych przywódców (5)” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Przemyślałam to i dojrzałam, że dom Boży awansuje i pielęgnuje ludzi, by dać im szansę praktykowania. Nie znaczy to, że rozumieją prawdę, rozwiązują wszystkie problemy i nadają się, by być użyci przez Boga. W swojej praktyce zetkną się z różnymi problemami, a jeśli będą szukać i omawiać, powoli zaczną rozumieć różne aspekty zasad. Wtedy mogą rozwiązywać problemy i dobrze spełniać obowiązek. Musiałam stawić czoła swoim wadom i temu, kim jestem, poszukiwać więcej prawdy, omawiać i rozmawiać więcej z innymi, gdybym miała problemy, i dać z siebie wszystko. Wtedy nawet jeśli okaże się, że nie mam odpowiedniego charakteru, że nie nadaję się do tego zadania, będę miała czyste sumienie. Gdy to przemyślałam, poczułam ulgę. Nie musiałam już udawać i nosić maski, ale musiałam być szczera i stawić czoła swoim wadom i niedoskonałościom.

W rozmowach ze swoim zespołem starłam się wyrażać moje własne opinie. Początkowo się wahałam, bojąc się, że coś powiem źle i okaże się, że mam płytkie zrozumienie i słaby charakter. Szczególnie w odniesieniu do problemów, co do których nie byłam pewna, moje opinie były niezbyt jasne. Serce wali mi jak młot: „Czy ktoś widzi mnie na wylot?” Przypomniałam sobie, że to mój poziom i mogę spojrzeć na siebie z góry. Ważne jest, by być uczciwą osobą przed Bogiem, by wyrażać swoje myśli i uczestniczyć w dyskusjach. To jedyny sposób, by żyć w pokoju. Kiedy później miałam pytania w pracy, pytałam innych o ich pomysły. Co jakiś czas martwiłam się, że ktoś mną wzgardzi. Ale wtedy przypomniałam sobie, że ukrywanie wad, by ochronić dumę może zaszkodzić pracy domu Bożego, więc odwracałam się od tych impulsów i szukałam pomocy. Z czasem zaczęłam rozumieć rzeczy, których nie rozumiałam, Czułam się spokojniejsza. Czasem bracia i siostry dysponowali bardziej dokładnym zrozumieniem, a ja zastanawiałam się, czy wszyscy mają o mnie złe zdanie. Ale widziałam, że to zły sposób patrzenia na tę sytuację, Musiałam uczyć się z zalet innych, by nadrobić swoje wady. Czyż to nie podarek? Nie byłam skołowana, gdy tak to postrzegałam, a z czasem czułam coraz większą swobodę. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi doświadczyć, jak wyzwalająca i radosna jest uczciwość, a teraz bardziej chcę wcielać słowa Boże z życie.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze