Obawy przed zgłoszeniem problemu

29 stycznia 2023

We wrześniu 2021 roku głosiłem ewangelię w kościele. Po pewnym czasie zauważyłem, że przełożona ewangelizacji nie bierze na siebie brzemienia, że od dawna już nie pytała nas, jak idzie nam pełnienie obowiązków. Ilekroć przychodziła, wszystko robiła machinalnie i nie rozwiązywała faktycznych problemów. Nie pomagała nam w pełnieniu obowiązków. Z początku myślałem, że dopiero zaczęła nadzorować ewangelizację, więc nie jest obeznana, że to normalne, że jest zagubiona, i poprzez praktykowanie zacznie sobie lepiej radzić. Ale po pewnym czasie okazało się, że się myliłem.

Raz trafiliśmy na trudność w pracy ewangalizacyjnej i wysłaliśmy list do przełożonej, lecz jej odpowiedź nie zawierała żadnych klarownych sugestii. Przesłała nam fragment słów Bożych, który nijak nie odnosił się do naszego problemu. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak ona mogła tak zdawkowo traktować obowiązki? Gdy monitorowała pracę, nie była w stanie dostrzec żadnych problemów, a gdy my z własnej inicjatywy pytaliśmy ją o rozwiązania, nie dawała jasnych sugestii. To było takie nieodpowiedzialne. Chciałem jej o tym powiedzieć na zgromadzeniu, ale miałem pewne obawy. Czy uzna, że jestem arogancki, że wymagam zbyt wiele, że czepiam się jej słabości? Jeśli nie przyjmie tego, co powiem, i zacznie sprawdzać, jak ja pełnię obowiązki, to czy nie ściągnę na siebie kłopotów? Przez to właśnie opuściła mnie odwaga, żeby coś jej powiedzieć. Gdy się z nią spotkałem, zbagatelizowałem problem i powiedziałem tylko: „Jeśli znajdziesz czas, zrób przegląd naszej pracy i sprawdź, czy nie pojawiły się problemy”. Zaskoczyło mnie, gdy odparła: „Wykonujecie pracę ewangelizacyjną od dawna i rozumiecie zasady lepiej niż ja. A poza tym macie świetne wyniki. Ja mogę się tylko od was uczyć”. Potem, ilekroć przypominałem jej, by miała baczenie na naszą pracę, zawsze mówiła coś w tym stylu. Pomyślałem: „Ona nie wykonuje realnej pracy i zawsze tylko szuka wymówek. Nie akceptuje prawdy”. Zadaniem przełożonego jest rozwiązywanie realnych problemów i trudności, jakie bracia i siostry napotykają, a także nadzorowanie i monitorowanie pracy. Ale ona nie widziała ani nie rozwiązywała problemów, nie była zdolna do praktycznej pracy. Gdyby tak dalej miało być, ucierpiałaby na tym ewangelizacja. Potem znów chciałem z nią o tym pomówić, by uświadomić jej problem i szybko go naprawić. Ale znów pomyślałem: „Też kiedyś byłem przełożonym, ale mnie zwolniono, bo nie wykonywałem praktycznej pracy. Jeśli będę raz po raz przedstawiał jej swoje opinie, to czy pomyśli, że nazbyt cenię sobie status? Że czuję się pokrzywdzony, nie będąc przełożonym, więc umyślnie się jej czepiam? Czy wyrobi sobie o mnie złe zdanie i odsunie mnie od obowiązków? Lepiej siedzieć cicho. Może ona nie wykonuje tej pracy wystarczająco długo. Może się poprawi, kiedy już dobrze zapozna się z obowiązkami”. Dlatego też nic jej nie powiedziałem.

Po jakimś czasie trafiliśmy na problemy w związku z ewangelizacją i poprosiliśmy ją o pomoc. Ale ona wciąż robiła uniki i zostawiła nas samych z problemami. Innym razem przypadkiem usłyszałem, jak mówi, że nie zna szczegółów na temat naszego pozyskiwania wierzących, więc gdy przywódca ją o to zapytał, podała fikcyjną liczbę pozyskanych, która znacznie różniła się od faktycznej liczby. Byłem wściekły, gdy to usłyszałem. Co miesiąc informowaliśmy ją o szczegółowych wynikach naszej pracy, przypominaliśmy jej, żeby nas monitorowała i nadzorowała, a ona i tak nie miała pojęcia, ilu nowych wiernych ostatnio dołączyło do kościoła. Czy to było wykonywanie praktycznej pracy? Jak mogła być przełożoną, mając takie nastawienie do obowiązków? Nic dziwnego, że nie widziała żadnych problemów. Biorąc pod uwagę całe jej postępowanie, czułem, że nie jest zdolna do praktycznej pracy, że jest fałszywą pracownicą i nie nadaje się do nadzorowania ewangelizacji. Naprawdę chciałem napisać raport w sprawie jej problemów, ale pomyślałem: „Jeśli ona dowie się, że to ja zgłosiłem jej problemy, czy pomyśli, że umyślnie się jej czepiam i utrudniam jej życie? Jeśli potem oczerni mnie przed przywódcą, to być może zostanę przeniesiony lub zwolniony?”. Ta myśl sprawiła, że znów ugryzłem się w język. Kilka dni później siostra Liu Xiangyi z innej grupy mówiła o tym, że ta przełożona nigdy nie rozwiązywała ich praktycznych problemów. Gdy ją informowali, że członek grupy ma aroganckie usposobienie i obsesję statusu, że wyzyskuje słabości innych, atakuje ich i ogranicza, że zakłóca wypełnianie obowiązków przez innych, przełożona przymykała oko i nie traktowała tego poważnie. W końcu nie było wyjścia i trzeba było problem zgłosić do przywódcy. Czułem się winny, słysząc słowa Xiangyi. Dawno odkryłem, że ta przełożona ma problemy, ale by chronić siebie, nic nie mówiłem. Czemu nie potrafię praktykować prawdy i chronić pracy kościoła?

Podczas ćwiczeń duchowych przeczytałem kilka fragmentów słowa Bożego. Bóg Wszechmogący mówi: „Istnieją też fałszywi przywódcy, którzy mają trochę charakteru, potrafią wykonać nieco pracy i w pewnym stopniu znają zasady postępowania z różnymi typami ludzi, ale boją się kogoś obrazić, więc nie ważą się nakładać ograniczeń złym ludziom i antychrystom. Kierują się w życiu szatańskimi przekonaniami i trzymają się z dala od spraw, które nie dotyczą ich osobiście. Nie obchodzi ich, czy praca kościoła przynosi efekty ani jak bardzo może ucierpieć wejście w życie wybrańców Bożych; myślą, że te sprawy nie mają z nimi nic wspólnego. Toteż tacy fałszywi przywódcy podczas swojej kadencji nie utrzymują normalnego porządku w kościelnym życiu ani nie zapewniają wybrańcom Bożym możliwości pełnienia obowiązku i wkroczenia w życie. Jaka jest natura tego problemu? Nie chodzi o to, by tego rodzaju fałszywi przywódcy nie potrafili pracować ze względu na słaby charakter, dlaczego zatem są fałszywi? Są fałszywi, bo problemem jest ich człowieczeństwo. W czasie kadencji takich przywódców problem ze złymi ludźmi i antychrystami zakłócającymi i zaburzającymi pracę kościoła nie może zostać w żadnym stopniu rozwiązany. Niektórzy bracia i siostry ponoszą przez to wielkie szkody i jest to ogromne niepowodzenie w pracy kościoła. Tego rodzaju fałszywy przywódca zauważa problem, widzi, że ktoś powoduje zakłócenia i zaburzenia, wie również, na czym polega jego odpowiedzialność, co powinien zrobić i jak powinien to zrobić, ale nie robi zupełnie nic. Udaje głuchego i niemego, niczego nie słyszy ani nie kwestionuje, nie zgłasza sprawy swoim przełożonym. Udaje, że nic nie wie i że nic nie widzi. Czy problemem nie jest jego człowieczeństwo? Na jakiej zasadzie opiera się jego przywództwo? »Nie powoduję żadnych zakłóceń ani niepokojów, ale nie zrobię niczego, co mogłoby kogoś urazić, niczego, co by uwłaczało godności innych. Możecie mnie nazwać fałszywym przywódcą, ale mimo to nie zrobię nic, co mogłoby kogoś urazić. Muszę zostawić sobie jakąś drogę wyjścia«. Co to za logika? To logika szatana. A jakie to jest usposobienie? Czy nie jest bardzo pokrętne i zwodnicze? Taka osoba w żadnym stopniu nie traktuje uczciwie Bożego polecenia; wykonuje obowiązek w sposób podstępny i śliski, paskudnie kalkukując i w każdej sprawie myśląc o sobie. Nie poświęca najmniejszej uwagi pracy kościoła i w ogóle nie ma sumienia ani rozumu. Zupełnie nie nadaje się do roli przywódczej. (…) Jakkolwiek oddana może się wydawać taka osoba, jakkolwiek karna, małomówna, czy pracowita i kompetentna, w Moim sercu fakt, że działa bez zasad i nie bierze odpowiedzialności za pracę kościoła, zobowiązuje Mnie do »ujrzenia jej w nowym świetle«, by tak rzec. Na koniec zdefiniuję tego rodzaju człowieka. Może on nie popełniać wielkich błędów, ale jest bardzo wykrętny i zwodniczy; nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności ani w ogóle nie wspiera pracy kościoła. Jest wyzuty z człowieczeństwa. W moim przekonaniu jest czymś w rodzaju zwierzęcia – przez swą przebiegłość trochę przypomina lisa(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Kiedy prawda stanie się twoim życiem, to widząc kogoś, kto bluźni przeciw Bogu, nie ma bojaźni Bożej, wykonuje obowiązek niestarannie i zdawkowo albo przeszkadza w pracy kościoła i ją zakłóca, zareagujesz zgodnie z zasadami prawdy i w razie konieczności będziesz w stanie zidentyfikować i zdemaskować taką osobę. Jeśli prawda nie stała się twoim życiem, lecz nadal żyjesz w swoim szatańskim usposobieniu, to kiedy dostrzegasz niegodziwych ludzi i diabły, którzy powodują zakłócenia i niepokoje w pracy kościoła, przymkniesz oko i będziesz udawał głuchego; bez wyrzutów sumienia odsuniesz tę sprawę na bok. Pomyślisz nawet, że fakt, iż ktoś zakłóca pracę kościoła, nie ma nic wspólnego z tobą. Bez względu na to, jak bardzo cierpi dzieło kościoła i interesy domu Bożego, ty o to nie dbasz, nie interweniujesz ani nie czujesz się winny – przez to stajesz się kimś, kto nie ma sumienia ani rozsądku, stajesz się niewierzącym, posługującym. Jesz to, co należy do Boga, pijesz to, co Jego, cieszysz się wszystkim, co od Boga pochodzi, a mimo to uważasz, że jakakolwiek szkoda dla interesów domu Bożego nie ma z Tobą związku – a zatem jesteś zdrajcą, gryziesz rękę, która cię karmi. Skoro nie chronisz interesów domu Bożego, to czy w ogóle jesteś człowiekiem? Jesteś demonem, który podstępnie wkradł się do kościoła. Udajesz wiarę w Boga, udajesz, że jesteś wybrańcem i chcesz żyć na cudzy koszt w domu Bożym. Nie prowadzisz życia istoty ludzkiej i w oczywisty sposób jesteś jednym z niewierzących(Tylko ci, którzy prawdziwie podporządkowują się Bogu, mają bogobojne serca, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga mnie zaniepokoiły. Zwłaszcza następujące fragmenty: „jest wyzuty z człowieczeństwa”, „przez swą przebiegłość trochę przypomina lisa”, „demonem, który podstępnie wkradł się do kościoła”, i „niewierzących”, Czułem, że usposobienie Boga nie toleruje obrazy. Bóg nienawidzi oszustów, są Mu oni wstrętni. Bóg nazywa takich ludzi demonami i niewierzącymi. Przeraziłem się i miałem poczucie winy, Bóg demaskował mnie i potępiał prosto w twarz. Pomyślałem o swoim postępowaniu. Wyraźnie widziałem, że przełożona zaniedbuje obowiązki i nie wykonuje praktycznej pracy. Kilka razy chciałem zwrócić jej na to uwagę, ale byłem przesadnie ostrożny, bałem się, że oskarży mnie o arogancję i bezrozumność, więc milczałem. Nawet gdy coś jej mówiłem, to zawsze ze strachu bagatelizowałem problem, a wręcz próbowałem ją jakoś zachęcić mimo tego, co myślałem, byle tylko chronić swoją reputację i relację z przełożoną. Doszedłem do wniosku, że jest fałszywą pracownicą, nie umie pracować, że powinna zostać zwolniona lub przeniesiona, że aby ochronić pracę kościoła, należy ją zdemaskować i zgłosić. Ale bałem się, że ona oskarży mnie o rywalizację o status i celowe utrudnianie jej życia, że mnie będzie potem gnębić. By się zatem chronić, robiłem dobrą minę do złej gry, patrzyłem, jak ewangelizacja grzęźnie, i niczego nie zgłaszałem. Byłem kłamliwy, samolubny i podły! Nie miałem w sobie szczerości wobec Boga. Biorąc pod uwagę te lata mojej wiary w Boga, gdy korzystałem z obfitego pokarmu Jego słów, jak mogłem patrzeć na uszczerbki w pracy kościoła i dążyć tylko do tego, by chronić siebie, a nie pracę kościoła? Gdybym wcześniej doniósł o jej problemach, nie opóźniłaby i nie zakłóciła pracy kościoła.

Gdy to sobie wyrzucałem, trafiłem na te słowa Boga. „Przez wiele lat sposób myślenia, który ludzie obrali, aby przetrwać, wyniszczał ich serca do tego stopnia, że stali się zdradliwi, tchórzliwi i podli. Nie dość bowiem, że brak im siły woli i determinacji, to jeszcze stali się także chciwi, butni i samowolni. Zupełnie brak im determinacji do przemiany siebie, a ponadto nie mają ani krzty odwagi, by zrzucić z siebie ograniczenia będące wynikiem tych mrocznych wpływów. Myśli i życia ludzi są tak dalece przegniłe, że ich poglądy na temat wiary w Boga pozostają wciąż nieznośnie, wręcz odrażające, i nawet wtedy, gdy o nich mówią, wprost nie da się tego słuchać. Wszyscy ludzie są tchórzliwi, nieudolni, godni pogardy i słabowici. Nie czują odrazy do sił ciemności, ani nie pałają miłością do światła i prawdy. Zamiast tego, robią, co w ich mocy, aby je odrzucić(Dlaczego nie chcesz być narzędziem kontrastu? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając słowa Boga, zrozumiałem, że zostałem głęboko skażony przez szatana i jego trucizny zakorzeniły się bardzo głęboko w moim sercu. Szatańskie filozofie takie jak „Chroń siebie, unikaj winy”, „Im mniej kłopotów, tym lepiej”, „Wystający gwóźdź dostaje w łeb młotkiem” i „Lepiej dmuchać na zimne” stały się mą naturą i prawami, wedle których żyłem. Byłem całkowicie pod ich kontrolą, więc mówiłem i działałem mając na względzie tylko własne interesy. Widziałem, że przełożona, która nie wykonywała praktycznej pracy, opóźnia pracę kościoła, ale udawałem Greka, milczałem i nie chroniłem pracy kościoła. Mimowolnie stawałem po stronie szatana jako jego wspólnik. Byłem wstrętny Bogu! Widziałem, że te światowe filozofie to błędy i kłamstwa, którymi szatan zwodzi i deprawuje ludzi. Żyjąc zgodnie z nimi, mogłem tylko stawać się coraz bardziej kłamliwy, zły, samolubny i podły. By chronić własne interesy, miałem się na baczności przed Bogiem i ludźmi. Niezależnie od tego, jakie zakłócenia i zamęt spadały na kościół, ja byłem apatyczny, wyniosły i obojętny. Nie robiłem tego, co powinienem, nie praktykowałem prawd ani nie pełniłem obowiązków, nie było we mnie ani krzty sumienia, rozumu, człowieczeństwa i godności. Gdybym nie okazał skruchy, Bóg by mnie znienawidził i odrzucił. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej żałowałem. Czułem, że szatan tak bardzo mnie skaził, że brak mi było człowieczeństwa. Nienawidziłem siebie. Ale jednocześnie chciałem praktykować prawdę. Nie mogłem dalej postępować bez sumienia. Musiałem zważać na wolę Boga, praktykować prawdę i jak najszybciej zgłosić problem przełożonej do przywódcy. Zgłosiłem zatem, że przełożona nie wykonuje praktycznej pracy.

Gdy wysłałem raport, poczułem, że kamień spadł mi z serca. Ale minęły dwa albo trzy dni i przywódca nie odpowiadał, przez co moje obawy wróciły. Czy przywódca przeczyta raport i pomyśli, że rywalizuję o status, albo że celowo się czepiam? Czy uzna mnie za złoczyńcę i wydali? Serce mi drżało na samą myśl. Otworzyłem się przed Xiangyi. Powiedziała mi: „Czy nie negujesz Bożej sprawiedliwości i faktu, że w domu Bożym rządzi prawda?”. Następnie wybrała fragment słów Bożych i odczytała mi go. Bóg Wszechmogący mówi: „Tacy ludzie jak antychryści do Bożej sprawiedliwości i usposobienia podchodzą zawsze z wyobrażeniami, podejrzliwością i oporem. Myślą sobie: »To tylko teoria, że Bóg jest sprawiedliwy. Czy naprawdę istnieje na tym świecie coś takiego jak sprawiedliwość? Przez wszystkie lata mojego życia ani razu jej nie znalazłem ani nie widziałem. Świat jest tak mroczny i pełen zła, a ludzie niegodziwi i diabły mają się całkiem dobrze, żyją w zadowoleniu. Nie zauważyłem, żeby dostali to, na co zasłużyli. Nie dostrzegam w tym Bożej sprawiedliwości; zastanawiam się, czy Boża sprawiedliwość w ogóle istnieje? Kto ją widział? Nikt jej nie widział i nikt nie może o niej zaświadczyć«. Tak właśnie sobie myślą. Zamiast na podstawie wiary w sprawiedliwość Boga przyjmować całość Jego dzieła, wszystkie Jego słowa i wszystkie Jego zrządzenia, cały czas wątpią i wydają wyroki, zawsze są pełni pojęć i nigdy nie szukają prawdy, aby się ich wyzbyć. Antychryści zawsze właśnie tak wierzą w Boga. Czy mają oni prawdziwą wiarę w Boga? Nie. Jeśli chodzi o sprawiedliwość Bożą, antychryści zawsze utrzymują postawę zwątpienia. (…) Na przykład, gdy w pracy kościoła pojawia się jakiś problem, to niezależnie od tego, jak poważna jest jego wina i jakie są konsekwencje, pierwszą reakcją antychrysta jest oczyszczenie się i zrzucenie winy na kogoś innego. Aby nie być pociągniętym do odpowiedzialności, będzie nawet kierować spojrzenia gdzie indziej, powie kilka poprawnych, ładnie brzmiących słów i zrobi powierzchowne porządki, aby ukryć prawdę o sprawie. Ludzie zazwyczaj tego nie widzą, ale kiedy coś się dzieje, ujawnia się brzydota antychrysta. Jak jeżozwierz z nastroszonymi kolcami, antychryst chroni się ze wszystkich sił, aby tylko nie wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności. Co to za postawa? Czy nie jest to brak wiary w to, że Bóg jest sprawiedliwy? Antychryst nie wierzy, że Bóg kontroluje wszystko ani że jest sprawiedliwy; chce używać własnych metod, aby się chronić. Uważa tak: »Jeżeli nie ochronię sam siebie, to nikt tego nie zrobi. Bóg też nie może mnie ochronić. Mówią, że jest sprawiedliwy, ale kiedy ludzie mają kłopoty, czy naprawdę traktuje ich sprawiedliwie? Nie ma mowy – Bóg tak nie postępuje«. W obliczu kłopotów lub prześladowań czuje się pozostawiony bez pomocy i myśli: »Gdzie więc jest Bóg? Ludzie nie mogą Go zobaczyć ani dotknąć. Nikt nie może mi pomóc; nikt nie może objąć mnie sprawiedliwością i dopilnować, aby się dokonała«. Myśli, że do obrony pozostają mu tylko jego własne metody, że inaczej byłby na straconej pozycji, zastraszony i prześladowany – i że dom Boży nie jest tu wyjątkiem. (…) Antychryst dba tylko o własną pogoń za prestiżem i statusem, a nie robi zupełnie nic, by wesprzeć pracę kościoła. Jeśli ktoś robi coś złego i szkodzi interesom domu Bożego, antychryst nie demaskuje tej osoby ani tego nie zgłasza, lecz zachowuje się tak, jakby tego nie widział. Patrząc na zasady, na podstawie których antychryści załatwiają sprawy i traktują to, co dzieje się wokół nich, czy można powiedzieć, że mają jakąkolwiek wiedzę o sprawiedliwym usposobieniu Boga? Czy mają jakąkolwiek wiarę? Nie mają ich wcale. »Wcale« nie oznacza tutaj, że nie mają jej świadomości, ale że w sercach kwestionują sprawiedliwe usposobienie Boże. Nie przyjmują ani nie uznają tego, że Bóg jest sprawiedliwy(Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, jawnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że natura antychrystów jest śliska i kłamliwa. Patrzą na ludzi i na rzeczy, korzystając z własnego wglądu, podchodzą do problemów z podejrzliwością. Nie wierzą w suwerenność Boga ani w to, że On wszystko widzi, że Jego usposobienie jest sprawiedliwe. Gdy więc widzą, że coś szkodzi pracy kościoła, zawsze chronią siebie i swoje osobiste interesy, wcale nie praktykują prawdy. Myślą, że gdy nie będą ostrożni i przestaną siebie chronić, to zostaną pognębieni i ukarani. Dotarło do mnie, że jestem jak antychryst. Nie wierzyłem w Bożą sprawiedliwość, ani w to, że sprawiedliwość i prawda rządzą w domu Bożym. Widziałem, że przełożona nie wykonuje praktycznej pracy, ale uległem swoim obawom i nie ośmieliłem się tego zgłosić. Nawet gdy w końcu zdobyłem się na odwagę, by napisać raport, to ponieważ nie pojmowałem prawdziwie Bożej sprawiedliwości, gdy przywódca nie odpowiadał przez kilka dni, znów nabrałem podejrzeń. Bałem się, że przywódca nie zajmie się przełożoną, że zostanę wydalony jako złoczyńca, żerujący na słabościach innych. Byłem taki kłamliwy! Nie miałem wiary w Boga. Czy nie negowałem sprawiedliwości i władzy Boga nad wszystkim? Patrzyłem na to, jak Bóg wszystko aranżuje, z perspektywy niewierzącego, byłem podejrzliwy i miałem się na baczności przed przywódcą. Myślałem, że kościół jest tak samo niesprawiedliwy jak świat zewnętrzny. I to miała być wiara w Boga? Czy nie oczerniałem Boga i nie bluźniłem przeciw Niemu?

Przypomniały mi się wtedy te słowa Boga. „Czy prawda ma swoich faworytów? Czy prawda jest w stanie celowo sprzeciwiać się ludziom? Jeśli dążysz do prawdy, czy może cię to przytłoczyć? Jeśli opowiesz się stanowczo za sprawiedliwością, czy może cię to powalić? Jeśli twoją aspiracją rzeczywiście jest dążenie do życia, czy życie może ci się wymknąć?(Doświadczenia Piotra: jego znajomość karcenia i sądu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Jakże ktoś prawdziwie poszukujący Boga mógłby zostać przez Niego przeklęty? Jakże ktoś ze zdrowym rozsądkiem i wrażliwym sumieniem mógłby zostać przeklęty przez Boga? Jakże ktoś prawdziwie wielbiący Boga i służący Mu mógłby zostać strawiony przez płomienie Jego gniewu? Jakże ktoś z radością posłuszny Bogu mógłby zostać wyrzucony z Jego domu? Jakże ktoś kochający Boga bezgranicznie miałby zostać przez Niego ukarany? Jakże ktoś z radością porzucający wszystko dla Boga miałby zostać z niczym?(Posiadanie nieprzemienionego usposobienia to pozostawanie w nieprzyjaźni z Bogiem, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Tak, istota Boga jest sprawiedliwa i wierna. Człowiek ma praktykować i urzeczywistniać prawdy, jakie wyraża Bóg. Podążanie za prawdą i jej praktykowanie oraz chronienie pracy kościoła to oczywiście coś pozytywnego, coś, co Bóg aprobuje. A zwłaszcza zgłaszanie i demaskowanie antychrystów, złoczyńców i fałszywych przywódców to jest dobry i sprawiedliwy czyn, który Bóg pochwala. Pomyślcie: czy ktoś, kto praktykuje prawdę i ma poczucie sprawiedliwości, został kiedykolwiek wydalony z kościoła? Czy Bóg kiedykolwiek porzucił kogoś, kto miłuje prawdę i dąży do niej? Wręcz przeciwnie, ci, którzy praktykują prawdę, nie są gnębieni ani wykluczani, ale otrzymują ochronę, cieszą się aprobatą i szacunkiem braci i sióstr. Nawet jeśli kilku zostało zgnębionych lub ukaranych przez antychrystów za praktykowanie prawdy, to tylko chwilowo, a ci antychryści i złoczyńcy zostaną zdemaskowani i wygnani z kościoła. Ponadto ci, których zgnębili antychryści i złoczyńcy, wyniosą realne korzyści z modlitwy do Boga i podążania za prawdą. Po pierwsze, nauczą się rozpoznawać złoczyńców i antychrystów, a po drugie zyskają zrozumienie i doświadczenie wszechmocnej władzy Boga. To w pełni ujawnia sprawiedliwe usposobienie Boga i to, że prawda i sprawiedliwość rządzą w domu Bożym. Z domu Bożego tylko antychryści i ludzie mający złe zamiary zostaną wydaleni i przepędzeni na cztery wiatry. Zgłosiłem problem, jaki miała przełożona, nie ze złej woli, nie żerowałem celowo na jej słabościach. Zrobiłem to z troski o pracę kościoła. Zgłosiłem tylko obiektywne fakty, nie próbowałem jej skrzywdzić. Działałem dla dobra, a nie na szkodę, zarówno przełożonej, jak i pracy kościoła. Jeśli była kimś, kto potrafi przyjąć prawdę i dążyć do niej, to po tym zgłoszeniu by się nad sobą zastanowiła i wyniosła naukę. Skorzystałaby na tym, że wyraźniej dostrzeże swoje braki i zepsucie, pomogłoby jej to wejść w życie. Gdyby mnie natomiast znienadziwiła, gdyby zaczęła mnie gnębić albo zwolniła, to dowiodłaby, że nie miłuje prawdy i jej nie akceptuje, że nie nadaje się, aby ją kształcić i powierzać jej ważne stanowiska. Gdy to sobie uświadomiłem, w sercu mi się rozjaśniło i już nie czułem się ograniczany. Zgłaszanie fałszywych przywódców nie wykonujących realnej pracy to moja odpowiedzialność i powinność. Nie będę tego żałował bez względu na konsekwencje.

Tego wieczora dostałem list od przywódcy z informacją, że przełożoną zwolniono. Ten list bardzo mnie poruszył. Prawda i sprawiedliwość zaiste rządą w domu Bożym. Wychwalałem Boga i dziękowałem Mu! Dzięki temu doświadczeniu zyskałem trochę rozeznania co do fałszywych przywódców, ale rozpoznałem też swoją kłamliwą naturę i pojąłem, że usposobienie Boga jest sprawiedliwe. Stało się to dzięki Bożej łasce! Niezależnie od tego, co mnie spotka w przyszłości, będę miał wzgląd na wolę Boga, praktykował prawdę i chronił pracę kościoła. Będę wypełniał powierzone mi obowiązki i zadania. Bogu dzięki!

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Znalazłam swoje miejsce

Autorstwa Si Fan, Korea Południowa Kiedy uwierzyłam w Boga, podążałam za Nim z wielkim entuzjazmem. Niezależnie od tego, jakie kościół...

Połącz się z nami w Messengerze