Konsekwencje pełnienia obowiązków na pokaz

29 stycznia 2023

Autorstwa Xiaomo, Hiszpania

W dwa tysiące dwudziestym pierwszym roku kierowałam dziełem kilku kościołów. Wszystkie powstały niedawno i znajdowały się na wczesnym etapie prac. Przywódczyni wyższego szczebla często przychodziła, by nadawać im kierunek i omawiać z nami problemy. Ustawicznie dopytywała się o szerzenie ewangelii. Wiedziałam, że innym kościołom idzie to naprawdę świetnie. Sporo ludzi zgłębiało w nich prawdziwą drogę i dołączało do ich szeregów każdego miesiąca. Zazdrościłam im. Miałam wrażenie, że ta przywódczyni bardzo ceni szerzenie ewangelii, a ja zdradzałam braki w tym zakresie. Gdybym robiła to źle i opóźniła ten proces, przywódczyni powiedziałaby, że brak mi charakteru, nie spisuję się i zwolniłaby mnie. Dlatego wkładałam dużo wysiłku w tę pracę. Często sprawdzałam, jak bracia i siostry sobie radzą i jak się sprawy mają, pomagałam też rozwiązywać problemy, ale nie dopytywałam się za bardzo o inne aspekty pracy. Po jakimś czasie mieliśmy lepsze wyniki w obszarze szerzenia ewangelii, ale skuteczność naszego podlewania słabła. Niektórzy nowi wierni napotykali trudności albo byli niepokojeni przez swoich pastorów. Nie podlano ich na czas, nie udzielono im wsparcia, więc nastawili się negatywnie i przestali przychodzić. Przyszło mi do głowy, że brakuje nam ludzi do podlewania, więc może powinniśmy przeszkolić do tego kilku nowych. Ale pomyślałam sobie, że przywódczyni wyższego szczebla skupiała się wtedy na szerzeniu ewangelii, a inne kościoły świetnie sobie z tym radziły. Jeśli mi nie będzie szło, przywódczyni na pewno pomyśli, że brak mi zdolności. Uznałam, że powinnam się skupić na szerzeniu ewangelii. Tak postanowiłam i nie myślałam już zbyt wiele o rozwijaniu nowych. Gdy przywódczyni później do nas przyjechała, dowiedziała się, że nie szkoliliśmy ostatnio nowych wiernych, a świeżo upieczeni członkowie nie są na czas podlewani. W złości powiedziała: „W Domu Bożym nie od dziś wymaga się dbania o rozwój nowych wiernych. Dlaczego opóźniłaś tak ważną część naszego dzieła?”. Odsunęła mnie od prac nad podlewaniem. Lekko mnie zamroczyło. Ale pomyślałam, że to dobrze, że już za to nie odpowiadam. W kościele było tak wiele do zrobienia i nie nadążałam ze wszystkim, więc jeśli będę się zajmować tylko ewangelią, zrobię to dobrze. Zupełnie nie uświadamiałam sobie swojego problemu. Dopiero wypełniając obowiązki religijne następnego dnia, pojęłam, że skoro odebrano mi tak ważne zadanie jak podlewanie, powinnam wyciągnąć z tego naukę. Musiałam naprawdę zastanowić się nad sobą. W duchu pomodliłam się, prosząc Boga o oświecenie i wskazanie mi drogi do poznania siebie. Po modlitwie zrozumiałam, że skupiałam się tylko na pracy, którą ostatnio sprawdzała moja przywódczyni. Jeśli ona o coś nie pytała, nie zwracałam na to uwagi, nawet jeśli pojawił się problem z czymś, za co odpowiadałam. Czyż nie pracowałam na pokaz? Znalazłam odpowiednie do sytuacji słowa Boga. Bóg Wszechmogący mówi: „Niektóre kościoły szerzą ewangelię niezwykle powolnie, a dzieje się tak tylko przez fałszywych przywódców, którzy zaniedbali swoje obowiązki i popełnili zbyt wiele błędów. Podczas wykonywania różnych elementów pracy istnieje w rzeczywistości wiele problemów, odchyleń i niedopatrzeń, które fałszywi przywódcy muszą rozwiązać, skorygować i którym muszą zaradzić, ale ponieważ nie mają poczucia odpowiedzialności i odgrywają jedynie rolę urzędnika państwowego, nie wykonując prawdziwej pracy, w rezultacie powodują katastrofalny bałagan. Członkowie niektórych kościołów tracą jedność i zwracają się przeciwko sobie, stają się względem siebie podejrzliwi; zaczynają odczuwać niepokój i boją się, że dom Boży ich odrzuci. W obliczu takiej sytuacji fałszywi przywódcy nie wykonują żadnej konkretnej pracy. Fałszywym przywódcom w żadnej mierze nie przeszkadza to, że ich praca pozostaje w stanie paraliżu. Nie mogą zmobilizować się do wykonania jakichkolwiek rzeczywistych działań i zamiast tego czekają, aż Zwierzchnik przyśle rozkazy mówiące im, co mają robić, a czego nie, tak jakby ich praca była wykonywana tylko dla Zwierzchnika. Jeśli Zwierzchnik nie przekazuje żadnych konkretnych wymagań ani nie wydaje bezpośrednich rozkazów czy poleceń, to nic nie robią, są niedbali i nie przykładają się. Robią tyle, ile Zwierzchnik im nakazuje, pracując wtedy, gdy się ich przymusi, nie robiąc natomiast nic, gdy się tego nie zrobi – są wtedy niedbali i do niczego się nie przykładają. Kim są fałszywi przywódcy? Da się ich podsumować następująco: nie wykonują praktycznej pracy, co oznacza, że nie wykonują swojej pracy jako przywódcy. Poważnie zaniedbują kluczową, fundamentalną pracę – nie robią nic. Oto kim są fałszywi przywódcy(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Fałszywi przywódcy cały wysiłek wkładają w pracę, która stawia ich w dobrym świetle. Robią to, czego wymagają ich przywódcy, albo to, co każdy widzi. Jeśli przywódca czegoś im nie zleci, to nawet jeśli już jest źle, przymykają na to oko albo zajmują się sprawą po łebkach. Ktoś taki nie działa na rzecz dzieła kościoła, gdy wypełnia swój obowiązek, i miga się od praktycznej pracy. Brak mu człowieczeństwa i charakteru. Ani nie szuka, ani nie kocha prawdy. Nawet pełniąc obowiązki, działa na szkodę kościoła i czyni zło. Wcześniej nie czułam, że brak mi człowieczeństwa, lecz teraz dostrzegałam ten stan. Myślałam o tym, jak sobie radziłam z obowiązkami. Wiedziałam, że przywódczyni ceni szerzenie ewangelii. Udzieliła mi mnóstwa wskazówek w tym zakresie, bo nie byłam w tym najlepsza, więc bałam się, że mnie zwolni, jeśli wciąż będę miała trudności. Żeby zachować pozycję, skupiłam się na szerzeniu ewangelii i zignorowałam inne aspekty pracy. W tamtym czasie domyślałam się, że odpowiadam też za inne działania i powinnam dbać o ich powodzenie, ale jednocześnie czułam, że skoro przywódczyni o nie nie pyta, to nie są aż tak ważne, więc je zaniedbałam. Robiłam tylko to, czego chciała przywódczyni i co było dobre dla mojej reputacji i pozycji. Zupełnie nie zważałam na wolę Bożą. Nie wywiązywałam się z obowiązków przywódczyni. Robiłam wszystko na pokaz, żeby tylko zadowolić nadzorczynię. Moje podejście do spełniania obowiązku odbijało się na pracy. W Domu Bożym często mówiono, że musimy podlewać nowych o dobrym charakterze i dbać o ich rozwój, by mogli zacząć pełnić obowiązki. To sprzyja szerzeniu się ewangelii królestwa. Ale ja zaniedbywałam to od dwóch-trzech miesięcy i opóźniałam naszą pracę. Czyniłam zło. Ta myśl była dla mnie wyjątkowo przykra. Pomodliłam się: „Boże, byłam fałszywa i przebiegła. Pracowałam, by pokazać się w dobrym świetle, i opóźniłam dzieło kościoła. Pragnę okazać skruchę!”.

Później przeczytałam słowa Boga obnażające usposobienie antychrysta, które pomogły mi zrozumieć siebie. Bóg Wszechmogący mówi: „Taki jest stosunek antychrystów do praktykowania prawdy: gdy jest to dla nich korzystne, gdy wszyscy będą ich za to chwalić i podziwiać, na pewno wyświadczą tę grzeczność i podejmą jakiś symboliczny wysiłek dla zachowania pozorów. Jeżeli praktykowanie prawdy nie przynosi im żadnej korzyści, jeżeli nikt tego nie widzi, a wyżsi przywódcy nie są obecni, to w takich wypadkach nie ma mowy o praktykowaniu prawdy. Ich praktykowanie prawdy zależy od kontekstu, od czasu, od tego, czy jest to robione publicznie czy poza widokiem, od tego, jak wielkie są korzyści; są niezwykle bystrzy i błyskotliwi, gdy chodzi o takie rzeczy, a nieosiąganie żadnych korzyści lub niewystawianie siebie na pokaz jest dla nich nie do przyjęcia. Nie wykonują żadnej pracy, jeśli ich wysiłki nie są zauważane, jeśli, bez względu na to, jak dużo robią, nikt nie patrzy. Jeśli praca jest zorganizowana bezpośrednio przez dom Boży, a oni nie mają wyboru i muszą ją wykonać, to mimo wszystko biorą pod uwagę, czy będzie to korzystne dla ich statusu i reputacji. Jeśli jest to korzystne dla ich statusu i może umocnić ich reputację, wkładają w tę pracę mnóstwo wysiłku i wykonują ją dobrze; czują, że pieką dwie pieczenie przy jednym ogniu. Jeśli nie ma to żadnego wpływu na ich status lub reputację, a złe wykonanie tej pracy mogłoby ich zdyskredytować, wymyślają sposób lub wymówkę, aby się z tego wyplątać. Bez względu na to, jaki obowiązek wykonują, zawsze trzymają się tej samej zasady: muszą odnieść jakąś korzyść. Antychryści najbardziej lubią pracę, która ich nie kosztuje, przy której nie muszą cierpieć ani płacić żadnej ceny, a która przynosi korzyści dla ich reputacji i statusu. Podsumowując, cokolwiek antychryści robią, najpierw rozważają własne interesy, a działają dopiero po przemyśleniu wszystkiego; nie są prawdziwie, szczerze, bezwzględnie i bezkompromisowo posłuszni prawdzie, ale tylko wybiórczo i pod pewnymi warunkami. Jaki to warunek? Jest nim to, że ich status i reputacja muszą być zabezpieczone i nie mogą ponieść żadnej straty. Dopiero po spełnieniu tego warunku decydują i wybierają, co robić. To znaczy, antychryści starannie rozważają, jak powinni traktować zasady prawdy, Boże posłannictwo i dzieło domu Bożego, albo jak mają się zająć sprawami, przed którymi stają. Nie zastanawiają się, jak wypełnić wolę Bożą, jak nie narażać na szwank dobra domu Bożego, jak zadowolić Boga ani jak przynieść korzyści dla braci i sióstr; tych rzeczy nigdy nie biorą pod uwagę. A co antychryści biorą pod uwagę? To, czy coś wpłynie na ich własny status i reputację i czy ich prestiż spadnie. Jeśli zrobienie czegoś zgodnie z zasadami prawdy przynosi korzyści pracy kościoła oraz braciom i siostrom, ale reputacja antychrystów miałaby przy tym ucierpieć, a wielu ludzi uświadomiłoby sobie, jaka jest ich rzeczywista postawa, i poznałoby ich prawdziwą naturę i istotę, wówczas z całą pewnością nie będą działać zgodnie z zasadami prawdy. Jeśli wykonanie praktycznej pracy sprawi, że więcej ludzi będzie ich poważać, podziwiać i cenić, lub przez to ich słowa będą miały większą moc i więcej ludzi się im podporządkuje, wówczas zdecydują się działać w taki sposób; w innym wypadku nigdy nie zapomną o własnych interesach przez wzgląd na dobro domu Bożego czy braci i sióstr. Taka jest natura i istota antychrystów. Czy nie jest ona samolubna i zła?(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Antychryści są przebiegli, prawda? Cokolwiek robią, knują i kalkulują dziesięć razy albo więcej. Głowy mają pełne myśli o tym, jak uzyskać bardziej stabilną pozycję w grupie, jak zyskać lepszą reputację i wyższy prestiż, jak przypodobać się Zwierzchnikowi, jak zjednać sobie poparcie, miłość i szacunek braci i sióstr; są też gotowi zrobić wszystko, aby zapewnić sobie te rezultaty. Jaką ścieżką kroczą? Interesy domu Bożego, interesy kościoła i praca domu Bożego nie stanowią obiektów ich starań, a tym bardziej ich troski. Co sobie myślą? »To nie ma ze mną nic wspólnego. Każdy myśli o sobie, a diabeł łapie ostatniego; ludzie muszą żyć dla siebie i dla własnej reputacji i statusu. To jest najwyższy możliwy cel. Jeśli ktoś nie wie, że powinien żyć dla siebie i o siebie się zatroszczyć, to jest kretynem. Gdyby mnie ktoś poprosił, żebym praktykował zgodnie z zasadami prawdy i podporządkował się Bogu i ustaleniom Jego domu, to moja decyzja zależałaby od tego, czy byłaby w tym jakaś korzyść dla mnie i czy coś bym zyskał, robiąc to. Jeśli niepodporządkowanie się ustaleniom domu Bożego oznaczałoby, że mogę zostać wyrzucony i stracić szansę na błogosławieństwa, to się podporządkuję«. Dlatego, aby chronić swoją reputację i status, antychryści często decydują się na kompromisy. Można powiedzieć, że dla statusu antychryści są w stanie znieść wszelkiego rodzaju cierpienie, a dla dobrej reputacji są gotowi zapłacić każdą cenę. Powiedzenie: »Wielki człowiek wie, kiedy ustąpić, a kiedy nie« jest w ich przypadku prawdziwe. To jest logika szatana, czyż nie? To szatańska filozofia życia w świecie, a także szatańska zasada przetrwania. Jest ona naprawdę odrażająca!(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże pokazały mi, że antychryści mają przebiegłą i oszukańczą naturę, są samolubni i nikczemni. Pełniąc obowiązki, myślą tylko o reputacji i pozycji, dbają o własny interes. Jeśli coś jest korzystne dla nich i ich reputacji, pozwala im zdobyć uznanie przywódców oraz wsparcie braci i sióstr, poświęcają się temu bez reszty. Ale nie mają ochoty płacić ceny za wykonywanie zadań, których przywódca nie zauważy i które nie wpłyną na ich pozycję ani reputację. Zanim antychryst coś zrobi, najpierw kalkuluje, jak ochronić własną reputację i pozycję oraz jak zmaksymalizować swój zysk. Nigdy nie dba o działanie na rzecz dzieła kościoła. Myśląc o tym, jak postąpiłam, widziałam, że zdradzałam usposobienie antychrysta. Pełniąc obowiązki, nie myślałam, co będzie dobre dla dzieła kościoła, i nie starałam się sprzyjać jego realizacji. A jedynie w duchu kalkulowałam, co zrobi dobre wrażenie na przywódczyni, jak jej dogodzić i nie pozwolić jej dostrzec moich niedociągnięć, żebym mogła utrzymać pozycję. Zauważyłam, że przywódczyni dopytuje o szerzenie ewangelii, więc uznałam, że to dla niej ważne. By chronić swoją pozycję, poświęcałam ewangelii zbyt wiele czasu. Dbałam o skuteczność tych działań, rozwiązywałam problemy. A skoro przywódczyni od jakiegoś czasu nie skupiała się na podlewaniu, ten aspekt pracy zignorowałam. Uważałam, że nawet jeśli o to zadbam, przywódczyni mnie nie pochwali. Dobrze wiedziałam, że brakuje nam ludzi do podlewania i że już widać skutki tego, że nowi wierni nie byli podlewani na czas, ale nie przejęłam się tym i pozwoliłam, by pod moim nosem, sytuacja się pogarszała. Sprawiałam wrażenie zaangażowanej i z oddaniem robiłam, co tylko przywódczyni chciała, ale tak naprawdę dbałam tylko o siebie i oszukiwałam ludzi oraz Boga, stwarzając mylne pozory. Byłam samolubna, śliska i przebiegła. Wzięłam na siebie ważne zadanie, lecz na każdym kroku kalkulowałam, co mi się opłaca, i myślałam o sobie. Pracę postrzegałam jako trampolinę do zdobycia reputacji i pozycji. Kroczyłam ścieżką antychrysta – wszystko, co robiłam, brzydziło Boga. Kiedy to zrozumiałam, uświadomiłam sobie, że zakłócałam dzieło kościoła i odprawienie mnie byłoby zasadne. Ktoś tak samolubny, przebiegły i nieodpowiedzialny nie był godny powierzenia mu ważnego zadania. Czułam się winna i żałowałam. Miałam dług wobec Boga. Pomodliłam się, zapewniając Boga, że jeśli będę za coś odpowiedzialna w pracy, zajmę się tym i naprawię to, co zepsuły moje wykroczenia, czy przywódczyni będzie pytać o ten aspekt pracy, czy nie. Zdziwiłam się, że gdy tylko okazałam Bogu skruchę, przywódczyni znów przydzieliła mnie do podlewania. To było bardzo poruszające. Uznałam, że muszę docenić ten zaszczyt i nigdy więcej nie mogę myśleć o reputacji i pozycji. A zatem rzuciłam się w wir pracy. Pilnym sprawom, które wcześniej ignorowałam, dawałam priorytet, dowiadywałam się o nie i starałam znaleźć praktyczne rozwiązania problemów. Pracując w ten sposób, czułam się znacznie lepiej.

Kilka dni później w Domu Bożym ogłoszono, że kościoły zajmą się obmywaniem. Pomyślałam sobie, że ja odpowiadam za szerzenie ewangelii i podlewanie, a to ważne kwestie, za to obmywanie nie jest moim głównym obowiązkiem. Uznałam, że moja partnerka może się tym zająć. Nie poświęciłam więc temu zbyt wiele uwagi. Pokrótce omówiłam z partnerką, jak podejść do tego zadania, i kazałam jej zająć się nim. Nie dowiadywałam się później, jak jej szło ani czy miała jakieś kłopoty. Dlatego bardzo mnie zaskoczyło, gdy na zebraniu przywódczyni zapytała, jak idzie praca nad obmywaniem. Pytała o inny kościół. Chciała wiedzieć, kogo usunęli, jak zachowywali się ci ludzie, czy obmywający mieli jakieś trudności i czy coś związanego z tą pracą było dla nich niejasne. Zdenerwowałam się, bo nie interesowałam się postępami w obmywaniu i nic na ten temat nie wiedziałam. W oczach przywódczyni brak tej wiedzy oznaczałby, że nie wykonuję praktycznej pracy. Zmieniłaby zakres moich obowiązków albo zwolniłaby mnie. Prześladowała mnie jedna myśl, by zaraz po spotkaniu zapytać partnerkę, jak idą prace nad obmywaniem – dowiedzieć się, ile osób usunięto, ile było niepewnych oraz natychmiast przedyskutować i zdecydować, czy należy je usunąć, żebym w razie czego potrafiła udzielić przywódczyni odpowiedzi. Dzięki temu uznałaby, że jestem zdolna do prawdziwej pracy. Spotkanie skończyło się po północy, a ja mimo to chciałam wypytać partnerkę o obmywanie. Już sięgałam po telefon, ale coś mnie tknęło. Czyż nie próbowałam znów pracować na pokaz? Coś takiego byłoby wyłącznie działaniem po łebkach. Gdybyśmy podjęły błędną decyzję i niesłusznie kogoś usunęły, to byłoby nieodpowiedzialne wobec życia naszych braci i sióstr. Gdybym pochopnie podjęła decyzję bez zbadania i przemyślenia sprawy, przez co usuniętoby niewłaściwą osobę, nie tylko wykazałabym się brakiem odpowiedzialności w pracy, ale zaszkodziłabym też braciom i siostrom. Zimny pot wystąpił mi na czoło. Te rozmyślania skłoniły mnie do modlitwy: „Boże, znów zaczęłam pracować na pokaz. Chcąc jak najszybciej zająć się obmywaniem, nie dbam o Twoją wolę i spełnienie obowiązku, lecz jedynie o własną reputację i pozycję. Znów gram z Tobą w gierki i oszukuję. Nie ma autentyczności w moim podejściu do pracy, chcę tylko wyglądać dobrze. To napawa Cię wstrętem. Boże, chcę zastanowić się nad sobą i okazać skruchę”. Przyszedł mi się głowy fragment słów Boga, który czytałam. Bóg Wszechmogący mówi: „Jeśli jesteś przywódcą, to bez względu na to, za ile projektów jesteś odpowiedzialny, twoim obowiązkiem jest być stale zaangażowanym i zadawać pytania, a jednocześnie mieć wszystko pod kontrolą i rozwiązywać problemy natychmiast, gdy się pojawiają. To jest twoja praca. Tak więc, bez względu na to, czy jesteś przywódcą regionalnym, przywódcą okręgu, przywódcą kościoła, liderem zespołu, czy osobą nadzorującą, po ustaleniu zakresu swoich obowiązków musisz często sprawdzać, czy wykonujesz swoje zadania w tej pracy, czy wypełniłeś obowiązki, które powinien wypełniać przywódca lub pracownik, jakiej pracy nie wykonałeś, jakiej pracy nie wykonałeś dobrze, jakiej pracy nie chcesz wykonywać, jaka praca była nieefektywna, a także zasad jakiej pracy nie udało Ci się zrozumieć. Powinieneś często zastanawiać się nad tymi wszystkimi kwestiami. Jednocześnie musisz nauczyć się rozmawiać z innymi ludźmi i zadawać im pytania, a także nauczyć się rozpoznawać plan, zasady i ścieżkę realizacji w słowach Bożych i ustaleniach dotyczących pracy. Jeśli chodzi o te ostatnie, to niezależnie od tego, czy dotyczą administracji, spraw kadrowych, życia kościoła, czy też jakiejkolwiek pracy specjalistycznej, o ile tylko dotyczą odpowiedzialności przywódców i pracowników, o ile obejmują powinności, które powinieneś wypełnić, i leżą w zakresie twoich obowiązków, o tyle powinieneś się nimi zająć. Oczywiście, priorytety należy ustalać w zależności od sytuacji, aby nie zaniedbać żadnego projektu(Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boże mówią wyraźnie: przywódcy odpowiedzialni za dzieło kościoła, muszą priorytetyzować, nadzorować, sprawdzać i dowiadywać się o wszelkie swoje projekty bez względu na to, ile ich mają, by każdy z nich przebiegał, jak należy. Tak powinien postępować przywódca i każdy inny, bo tylko tak pracuje się naprawdę. A ja sądziłam, że jeśli będę zajmować się ważnymi zadaniami, które dawały namacalne rezultaty, albo takimi, o które regularnie pytała przywódczyni, będę wykonywać praktyczną pracę. Ale jeśli przywódczyni o coś za bardzo nie pytała albo coś nie przynosiło ewidentnych korzyści, nie zajmowałam i nie interesowałam się tym. Tak naprawdę powinnam była dbać o wszystko, co obejmował zakres moich obowiązków. Niektóre projekty były już realizowane, ale nie dowiadywałam się o nie od dawna, a to nie oznaczało, że stanęły w miejscu i nie wymagały nadzoru. Należało interesować się nimi według przyznanych im priorytetów. Jeśli nigdy bym o nie nie pytała i to hamowałoby postęp prac, to byłoby nieodpowiedzialne i oznaczałoby brak oddania Bogu. Przemyślałam swoje nastawienie do pracy. Wiedziałam, że obmywanie jest bardzo ważne, ale uznałam, że to nie należy do moich głównych obowiązków. Choćbym robiła to dobrze, nikt nie dostrzegłby moich wysiłków, więc nie przyłożyłam się do tego na poważnie. Nie miałam pojęcia, jak idzie. Dopiero gdy ktoś zaczął pytać, pośpieszyłam szukać odpowiedzi. Chciałam dowiedzieć się byle czego, żeby mieć gotową odpowiedź dla przywódczyni, gdyby mnie spytała, żeby nie dowiedziała się, że nie wykonuję prawdziwej pracy i nie zwolniła mnie. Grałam w gierki i oszukiwałam, by chronić reputację i pozycję. Nie przyjmowałam odpowiedzialności za dzieło kościoła. Czyniłam zło!

Zastanowiłam się, jak ostatnio podchodziłam do obowiązków i jak się spisywałam. Przyszedł mi do głowy fragment słów Bożych: „Gdy człowiek przyjmuje to, co mu Bóg powierza, Bóg ma standard, za pomocą którego osądza to, czy działania człowieka są dobre, czy też złe; to, czy człowiek okazał posłuszeństwo; to, czy człowiek spełnił wolę Bożą, oraz to, co ludzie czynią. Tym, o co dba Bóg, jest ludzkie serce, a nie powierzchowne działania. Nie chodzi o to, że Bóg powinien komuś błogosławić tak długo, jak długo ten ktoś coś czyni, niezależnie od tego, jak to czyni. Jest to błędne pojęcie na temat Boga. Bóg patrzy nie tylko na końcowy wynik działania, ale przede wszystkim kładzie nacisk na to, jakie jest serce człowieka i jakie jest nastawienie człowieka w trakcie tego działania; patrzy też, czy w sercach ludzi jest posłuszeństwo, zrozumienie i pragnienie zadowolenia Boga(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Chociaż każdy pragnie dążyć do prawdy, wejście w jej rzeczywistość nie jest niczym prostym. Kluczowe jest skupienie się na poszukiwaniu prawdy i wcielaniu jej w życie. Musisz zastanawiać się nad tymi sprawami każdego dnia. Bez względu na napotkane problemy lub trudności, nie rezygnuj z praktykowania prawdy; musisz nauczyć się jej poszukiwać i zastanawiać się nad sobą, a ostatecznie praktykować prawdę. Nie ma rzeczy ważniejszej; cokolwiek robisz, nie próbuj chronić swoich własnych interesów; jeśli na pierwszym miejscu postawisz własne interesy, nie będziesz w stanie praktykować prawdy. Spójrz na tych ludzi, którzy myślą tylko o sobie – kto z nich potrafi praktykować prawdę? Nikt. Wszyscy, którzy praktykują prawdę, są uczciwymi ludźmi, miłują prawdę, i mają dobre serce. Wszyscy oni są obdarzeni sumieniem i rozsądkiem, potrafią zrezygnować z własnych interesów, próżności i dumy, a także odrzucić cielesność. To są ludzie, którzy potrafią wcielić prawdę w życie. (…) Ludzie, którzy kochają prawdę, idą inną ścieżką niż ci, którzy jej nie kochają: ludzie, którzy nie kochają prawdy, zawsze kierują się w życiu filozofią szatana, zadowalają się jedynie pozorami dobrego zachowania i pobożności, ale w ich sercach wciąż tkwią dzikie pragnienia i tęsknoty, a oni sami ciągle dążą do statusu i prestiżu, cały czas pragną zostać pobłogosławieni i wejść do królestwa – ale ponieważ nie dążą do prawdy i nie są w stanie odrzucić swoich skażonych skłonności, zawsze pozostają we władaniu szatana. Każdy człowiek miłujący prawdę we wszystkich sprawach szuka prawdy, zastanawia się nad sobą, stara się poznać siebie i skupia się na praktykowaniu prawdy, a w jego sercu zawsze jest posłuszeństwo Bogu i bojaźń Boża. Jeśli powstaną w nim jakiekolwiek pojęcia lub błędne rozumienie Boga, od razu się do Niego modli i szuka prawdy, by je skorygować. Skupia się na dobrym wykonywaniu swojego obowiązku, tak by zaspokoić wolę Bożą; dąży do prawdy i szuka poznania Boga, czuje przed Nim lęk w sercu i wystrzega się wszelkich złych uczynków. Oto ktoś, kto zawsze żyje przed obliczem Boga(Dobre zachowanie nie oznacza zmiany usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Pełniąc obowiązki, chciałam się tylko pokazać, zawsze zabiegałam o względy przywódczyni, by zabezpieczyć swoją pozycję. Sądziłam, że postępuję mądrze, a tak naprawdę byłam głupia. Słowa Boże mówią wyraźnie: Boga interesuje, czy ktoś wkłada serce w pracę. Patrzy, czy ktoś ma na względzie Jego wolę, kiedy wypełnia swoje obowiązki, a nie na to, ile wydaje się robić i ile pochwał zbiera za swoje wysiłki. Kościół odprawia ludzi zgodnie z zasadami. Nikogo nie zwalnia się, bo przez krótki czas nie pracował, jak należy. Jeśli ktoś ma poukładane w głowie, potrafi działać na rzecz dzieła kościoła, ale popełni kilka błędów, bo brak mu doświadczenia, Dom Boży pomoże mu i wesprze go. A jeśli nie radzi sobie z jakimś zadaniem, bo brak mu charakteru, kościół przydzieli mu inne obowiązki. Najważniejsze jest to, by mieć poukładane w głowie. Jeśli w pracy kierujesz się niewłaściwymi pobudkami i nie zważasz na wolę Boga, a jedynie gonisz za reputacją i pozycją albo uciekasz się do sztuczek i oszustw, by przywódca cię docenił, możesz sprawiać wrażenie, że wykonujesz pracę, możesz cierpieć i płacić cenę, ale twoja motywacja jest zła i robisz to wszystko wyłącznie dla siebie. Nie tak spełnia się obowiązek i to nie zapewni aprobaty Boga. Wiedziałam, że obmywanie jest ważnym projektem w Domu Bożym. Orientowanie się w postępach współpracownicy było moim obowiązkiem. Należało z właściwym nastawieniem pracować zgodnie z zasadami. Później porozmawiałam ze współpracownikami o ich postępach w obmywaniu i zapytałam, czy zmagają się z trudnościami. Następnie pomogłam im w praktyce przeanalizować kadrę i usunęliśmy osoby, które kwalifikowały się do obmycia. Po tym wszystkim poczułam spokój.

Tak wiele zyskałam dzięki tym doświadczeniom. Dawniej sądziłam, że realizując zadań, na które przywódczyni kładzie nacisk, wykonuję praktyczną pracę. Ale te doświadczenia pokazały mi, że nie kierowały mną właściwe pobudki, lecz pracowałam dla reputacji, pozycji i poklasku oraz by zadowolić przywódczynię. To praca na pokaz, a nie z obowiązku. Nigdy nie otrzymałabym aprobaty Boga dla takiej postawy. Gdy pracujemy, Bóg patrzy na to, co mamy w głowie, jakie mamy nastawienie do obowiązków, czy sprzyjamy dziełu kościoła i potrafimy praktykować prawdę oraz żyć, jak nakazują Jego słowa. To jest najważniejsze. Pojęłam to wyłącznie dzięki przewodnictwu Boga. Dzięki Bogu!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Na rozstaju dróg

Autorstwa Li Yang, Chiny Urodziłem się na wsi i dorastałem w biednej rodzinie. Moi rodzice byli prostymi wieśniakami i inni często nimi...

Połącz się z nami w Messengerze