Czy bycie lojalnym wobec innych oznacza bycie dobrym człowiekiem?
Autorstwa Yu Ming, ChinyW 2012 roku, kiedy byłem przywódcą kościoła, Zheng Xin przekabacił i wprowadził w błąd niektórych braci i siostry,...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
W październiku 2022 r. Zhang Qiang i ja otrzymaliśmy list od przełożonego, w którym poprosił nas o współpracę przy nadzorowaniu produkcji materiałów wideo. Obaj byliśmy bardzo zadowoleni, że otrzymaliśmy ten list. Tej nocy Zhang Qiang poszedł spać pierwszy, a ja zauważyłem, że odpowiedź, jaką daliśmy przełożonemu wydaje się nieco zbyt prosta, więc dodałem na koniec kilka własnych przemyśleń. Po chwili Zhang Qiang się obudził i powiedziałem mu, że dodałem kilka rzeczy. Niespodziewanie Zhang Qiang pouczającym tonem powiedział, że zachowuję się dyktatorsko, i kazał mi zastanowić się nad moimi intencjami. Byłem dość zaskoczony i pomyślałem: „Dodałem tylko kilka własnych przemyśleń i nie zmieniłem pierwotnej treści. Co dyktatorskiego było w tym zachowaniu? Jak możesz mnie pouczać, nie rozumiejąc sytuacji?”. Powiedziałem kilka słów na swoją obronę. Po tej wypowiedzi zacząłem się zastanawiać: „Dopiero co rozpoczęliśmy współpracę. Jeśli nasze relacje już teraz staną się napięte, jak będziemy się dogadywać później?”. Aby uniknąć dalszego konfliktu, zaakceptowałem jego opinię i zacząłem zastanawiać się nad sobą. Następnego dnia, gdy otworzyliśmy się podczas omówienia, Zhang Qiang poprosił mnie o wskazanie jego problemów. Ponieważ o to zapytał, zwróciłem mu uwagę, że często patrzy na innych z góry i ich poucza. Mina Zhang Qianga nagle zrzedła i powiedział, że nie ma takiego problemu. Widząc jego sztywną postawę i niechęć do zaakceptowania tego, co powiedziałem, obawiałem się, że jeśli będę kontynuował, nasze relacje staną się napięte, więc odpowiedziałem: „Może nie widzę tego wyraźnie. Jeśli uważasz, że nie masz tego problemu, to może się mylę”. Po tych słowach zmieniłem temat, a widząc, że jego wyraz twarzy złagodniał, poczułem ulgę.
Potem zacząłem ostrożniej obchodzić się z Zhang Qiangiem. Aby uniknąć konfliktu, zwykle czekałem, aż on pierwszy podzieli się swoimi poglądami podczas dyskusji na temat pracy. Kiedy jego opinia była podobna do mojej, zgadzałem się z nią. Ale kiedy nasze poglądy się różniły, starałem się poruszyć tę kwestię na tyle taktownie, na ile mogłem, i pozwalałem mu zdecydować. Jeśli nie potrafił ocenić, co jest właściwe, pytaliśmy przełożonego. Pewnego razu kilkoro braci i sióstr zapytało o zasady produkcji materiałów wideo. Zauważyłem, że odpowiedź Zhang Qianga w jednej części nie była odpowiednia, ponieważ była nieco zasadnicza. Wiedziałem, że jego odpowiedź najprawdopodobniej wprowadzi innych w błąd, ale czułem, że jeśli poruszę ten temat bezpośrednio, Zhang Qiang najprawdopodobniej nie będzie chciał tego słuchać, więc nie chciałem nawet o tym wspominać. Ale potem pomyślałem o tym, że Bóg wymaga od nas uczciwości i stania na straży pracy kościoła, więc zwróciłem uwagę Zhang Qiangowi na tę kwestię. Jednak Zhang Qiang nie zaakceptował tego, co powiedziałem i znalazł wymówki, by trwać przy swoim. Chociaż w końcu zdał sobie sprawę, że to, co napisał, było nieodpowiednie i zgodził się, żebym to przeredagował, czułem się wyczerpany po tym nieporozumieniu. Pomyślałem sobie: „Trzeba było nic nie mówić. Poruszanie tego typu kwestii prowadzi tylko do kłótni i powoduje, że później robi się niezręcznie. Kiedy o tym nie wspominam, wszyscy się dogadujemy i czuję się swobodniej. Prędzej czy później jego usposobienie sprawi, że zderzy się ze ścianą i poniesie porażkę. Pozwolę Bogu zaaranżować odpowiednią sytuację, by przyciąć go później. Nie zamierzam nadstawiać karku, by go urazić”. Jakiś czas później, ponieważ materiały wideo opracowane przez braci i siostry często zawierały odchylenia, zasugerowałem, byśmy wspólnie przeanalizowali te kwestie i zgłębili zasady. Zhang Qiang był niezadowolony i powiedział: „Te zasady zostały już wystarczająco jasno przedstawione. Każdy może je zrozumieć na pierwszy rzut oka. Dlaczego musimy je jeszcze zgłębiać?”. Pomyślałem sobie: „Poprzednie błędy wynikały z naszego lekkomyślnego podejścia do zasad. Sądziliśmy, że rozumiemy zasady, ale tak naprawdę ich nie pojmowaliśmy. Jeśli teraz nadal nie będziemy ich właściwie zgłębiać, to czy nie będzie tak samo jak do tej pory? To nie wystarczy. Jeśli nie będziemy zgłębiać tych zasad, to wciąż będziemy stwarzać problemy z nimi związane”. Chciałem więc powiedzieć o tym Zhang Qiangowi, ale kiedy już miałem te słowa na końcu języka, zawahałem się, myśląc: „Stanowisko, jakie zajął Zhang Qiang, jest jasne, on nie chce zgłębiać zasad. Jeśli nie będę poruszał tego ponownie, to przynajmniej będziemy mogli zachować spokój. Jeśli z nim to omówię, znowu się pokłócimy”. Myśląc o tym, jak niekomfortowo czułem się przez kilka dni po każdej kłótni, nie odważyłem się poruszyć tego tematu ponownie. Później stopniowo rezygnowałem ze zgłębiania zasad. Ponieważ bracia i siostry nie stosowali się odpowiednio do tych zasad, odchylenia w produkcji materiałów wideo nadal występowały i nie było większej poprawy.
Niedługo potem przywódca poprosił mnie i innych braci i siostry o napisanie oceny Zhang Qianga. Kiedy zobaczył, że Zhang Qiang permanentnie nie potrafi współpracować z innymi i że ma to wpływ na jego obowiązki, zwolnił go. Byłem zadowolony, bo w końcu nie musiałem już współpracować z Zhang Qiangiem. Ale następnego dnia przywódca wysłał list z informacją, że ponieważ nasze materiały wideo tak długo nie przynosiły rezultatów, nasz zespół zostaje rozwiązany. Słysząc to, byłem oszołomiony, i pomyślałem: „Nawet nie dałem z siebie wszystkiego wykonując ten obowiązek, a teraz to już koniec?”. Przez kilka ostatnich miesięcy współpracowałem z Zhang Qiangiem nie przestrzegając zasad, odgrywając rolę osoby, która chce zadowolić ludzi, unikając konfliktów do tego stopnia, że rzadko wyrażałem swoje opinie, nie mówiąc nawet o tym, żeby wkładać w pracę serce i ducha i dobrze ją wykonywać. Teraz nie byłem już potrzebny do wykonywania tego obowiązku i nie miałem szansy naprawić swoich występków. Po powrocie do domu zastanawiałem się nad sobą. Przeczytałem fragment słów Bożych: „Większość ludzi pragnie podążać za prawdą i ją praktykować, ale najczęściej mają jedynie postanowienie i chęć, by to zrobić – prawda nie stała się ich życiem. W efekcie, gdy takie osoby stykają się z siłami zła bądź złymi ludźmi, którzy czynią zło, albo z fałszywymi przywódcami i antychrystami, którzy w swoich działaniach naruszają zasady, zakłócając tym pracę kościoła i krzywdząc Bożych wybrańców – tracą odwagę, by się przeciwstawić i zabrać głos. Co to znaczy, że nie masz odwagi? Czy to znaczy, że nie masz śmiałości bądź nie umiesz się wysłowić? A może twoje zrozumienie jest niepełne i dlatego nie masz odwagi, by zabrać głos? Ani jedno, ani drugie; wynika to przede wszystkim z tego, że ograniczają cię twoje skażone skłonności. Jedną ze skażonych skłonności, jakie ujawniasz, jest fałszywe usposobienie; kiedy coś ci się przydarza, myślisz przede wszystkim o własnych interesach, a pierwszą rzeczą, nad jaką się zastanawiasz, są konsekwencje i czy to będzie dla ciebie korzystne. Czy to nie jest fałszywe usposobienie? Inną cechą jest samolubne i nikczemne usposobienie. Myślisz: »Co szkoda dla interesów domu Bożego ma wspólnego ze mną? Nie jestem przywódcą, więc dlaczego miałoby mnie to obchodzić? To nie ma ze mną nic wspólnego. To nie moja odpowiedzialność«. Takie myśli i słowa nie powstają w twojej świadomości, lecz są wytworem podświadomości – to zepsute usposobienie, które ujawnia się, gdy ludzie napotykają problem. Takie skażone skłonności rządzą twoim sposobem myślenia, krępują ci ręce i nogi oraz kontrolują to, co mówisz. W głębi serca pragniesz zabrać głos, lecz obawiasz się to zrobić i nawet gdy się na to zdobywasz, mówisz niejasno, nie wprost, tak, byś mógł się z tego wycofać, albo kłamiesz i nie mówisz prawdy. Ludzie, którzy mają jasność widzenia, dostrzegają to; prawdę mówiąc, w głębi serca ty również wiesz, że nie powiedziałeś wszystkiego, co powinieneś, że to, co powiedziałeś, nie przyniosło skutku, że próbowałeś tylko zachować pozory i że problem nie został rozwiązany. Nie wypełniłeś swego obowiązku, a mimo to jawnie twierdzisz, że go wypełniłeś lub że to, co się działo, było dla ciebie niejasne. Czy tak jest? I czy właśnie tak naprawdę myślisz? Czy w takim razie nie znajdujesz się pod całkowitą kontrolą swoich szatańskich skłonności? Nawet jeśli część z tego, co mówisz, jest zgodna z faktami, to w kluczowych momentach i w najważniejszych sprawach kłamiesz i zwodzisz innych, co dowodzi, że jesteś kłamcą żyjącym według szatańskiego usposobienia. Wszystko, co mówisz i myślisz, zostało wcześniej przetworzone przez twój mózg i w rezultacie każda twoja wypowiedź jest fałszywa, pusta, jest kłamstwem; w gruncie rzeczy wszystko, co mówisz, jest sprzeczne z faktami, ma na celu usprawiedliwienie ciebie, robisz to dla własnej korzyści i uważasz, że osiągnąłeś swój cel, gdy udało ci się zmylić innych, gdy ci uwierzyli. Taki jest twój sposób mówienia; przedstawia on również twoje usposobienie. Twoje szatańskie usposobienie w pełni cię kontroluje. Nie masz żadnej władzy nad tym, co mówisz i robisz. Nawet gdybyś chciał, nie potrafiłbyś powiedzieć prawdy ani tego, co rzeczywiście myślisz; nawet gdybyś chciał, nie mógłbyś praktykować prawdy; nawet gdybyś chciał, nie byłbyś w stanie wypełnić swoich obowiązków. Wszystko, co mówisz, robisz i praktykujesz, jest kłamstwem, a ty jesteś po prostu niedbały. Jesteś w pełni spętany i kontrolowany przez swoje szatańskie usposobienie. Być może pragniesz przyjąć prawdę i wprowadzać ją w życie, ale to nie zależy od ciebie. Kiedy kontroluje cię szatańskie usposobienie, mówisz i robisz to, co każe ci robić twoje szatańskie usposobienie. Jesteś tylko marionetką w skażonym ciele; stałeś się narzędziem szatana. Później żałujesz, że po raz kolejny uległeś skażonemu ciału i że nie udało ci się praktykować prawdy. Myślisz: »Nie dam rady sam przezwyciężyć ciała, muszę modlić się do Boga. Nie powstrzymałem tych, którzy zakłócali dzieło kościoła i mam wyrzuty sumienia. Zdecydowałem, że jeżeli to się powtórzy, będę musiał stawić czoło ludziom popełniającym karygodne czyny podczas wykonywania obowiązków i zakłócającym dzieło kościoła, będę musiał ich przyciąć, po to, by zaczęli zachowywać się jak należy i przestali postępować nierozważnie«. Kiedy wreszcie znajdziesz w sobie odwagę, by zabrać głos, zaczynasz się bać i odpuszczasz, gdy tylko ten, którego krytykujesz, wpadnie w złość i uderzy pięścią w stół. Potrafisz wziąć za coś odpowiedzialność? Na co się zdają determinacja i wola? Są bezużyteczne. (…) Nigdy jej nie szukasz, o praktykowaniu nie wspominając. Ciągle się tylko modlisz, podejmujesz postanowienia, masz jakieś aspiracje i składasz przyrzeczenia w swoim sercu. A z jakim skutkiem? Nadal jesteś tylko zadowalaczem, niechętnie mówisz o swoich problemach, nie przejmujesz się złymi ludźmi, gdy ich dostrzegasz, nie reagujesz, kiedy ktoś wyrządza zło czy wywołuje zamęt, i trzymasz się z boku, gdy sprawa cię bezpośrednio nie dotyczy. Myślisz: »Nie rozmawiam o rzeczach, które mnie nie dotyczą. Bez wyjątku lekceważę wszystko to, co nie szkodzi moim interesom, próżności czy wizerunkowi. Muszę zachować szczególną ostrożność, bo ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony. Nie zamierzam zrobić nic głupiego!«. Twoje skażone usposobienie pełne niegodziwości, fałszu, nieprzejednania i awersji do prawdy ma nad tobą całkowitą i nieustanną kontrolę. Owo usposobienie ciąży ci bardziej niż złota opaska zaciśnięta na głowie Małpiego Króla. Życie kontrolowane przez skażone usposobienie jest takie wyczerpujące i straszne!” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych zdałem sobie sprawę, że mój brak odwagi, by zwrócić uwagę na problemy, jakie miał Zhang Qiang, nie wynikał z jego dominującego czy aroganckiego usposobienia, ale z faktu, że byłem nieustannie kontrolowany przez moją podstępną i samolubną naturę. Niemal za każdym razem przed zabraniem głosu zastanawiałem się, czy nie urażę Zhang Qianga, a jeśli coś mogło mu się nie spodobać, nawet gdyby było to korzystne dla pracy, nie wspominałem o tym. Przypomniałem sobie, kiedy po raz pierwszy zacząłem pracować z Zhang Qiangiem. Gdy zobaczyłem, że trudno się z nim dogadać, od razu ustaliłem dla siebie zasadę: Unikaj konfliktów, nie poruszaj jego problemów i utrzymuj dobre relacje. Kiedy zauważyłem, że jedna część odpowiedzi Zhang Qianga była nieodpowiednia, zwróciłem mu uwagę na tę kwestię, co doprowadziło do kłótni, przez co nasze interakcje stały się niezręczne. Jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że filozofia „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota” jest słuszna. Czułem, że powinienem unikać mówienia czegokolwiek, co mogłoby urazić Zhang Qianga. Później, gdy zobaczyłem jego beztroskie podejście do zgłębiania zawodów i zasad, wiedziałem, że utrudni to pracę, ale postanowiłem się wycofać, aby uniknąć konfliktu. W rezultacie, ponieważ bracia i siostry nie kierowali się zasadami przy produkcji materiałów wideo, wiele pracy poszło na marne. W kontaktach z ludźmi kierowałem się podstępnym i samolubnym usposobieniem, robiąc wszystko, co w mojej mocy, by nikogo nie urazić. Chociaż chroniłem swoje relacje, nie wypełniałem obowiązków. Nie upominałem innych, kiedy powinienem, ani nie przestrzegałem zasad. To wszystko szkodziło pracy. Wydawałem się być dobrą osobą, ale w rzeczywistości te „dobre” zachowania wynikały z mojego podstępnego i samolubnego oraz zepsutego usposobienia. Wszystko to miało na celu ochronę moich własnych interesów, czym Bóg gardzi.
Później przeczytałem słowa Boże szczegółowo analizujące szatańską truciznę „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”, które dokładnie dotyczyły mojego problemu. Bóg Wszechmogący mówi: „Rodzina warunkuje cię i wpływa na ciebie również na inne sposoby, na przykład poprzez powiedzenie »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«. Członkowie rodziny często ci powtarzają: »Bądź miły i nie kłóć się z ludźmi ani nie przysparzaj sobie wrogów, bo jeśli narobisz sobie zbyt wielu wrogów, to nie będziesz w stanie znaleźć punktu oparcia w społeczeństwie, a jeśli zbyt wielu ludzi będzie cię nienawidzić i będzie chciało cię dopaść, to nie będziesz w społeczeństwie bezpieczny. Zawsze będziesz w niebezpieczeństwie, a twoje przetrwanie, status, rodzina, bezpieczeństwo osobiste, a nawet perspektywy awansu zawodowego będą zagrożone i torpedowane przez złych ludzi. Musisz się więc nauczyć, że „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”. Bądź miły dla wszystkich, nie psuj dobrych relacji, nie mów nic, czego nie będziesz mógł później cofnąć, unikaj ranienia cudzej dumy i nie wyciągaj na wierzch niczyich wad. Nie mów lub przestań mówić rzeczy, których ludzie nie chcą słuchać. Po prostu praw komplementy, bo nigdy nie zaszkodzi kogoś skomplementować. Musisz się nauczyć okazywać wyrozumiałość i iść na kompromisy zarówno w ważnych, jak i w drobnych sprawach, bo „Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania”«. Zastanów się nad tym: twoja rodzina zaszczepia w tobie jednocześnie dwie idee, dwa poglądy. Z jednej strony mówią, że powinieneś być miły dla innych; z drugiej strony chcą, byś był wyrozumiały, nie wyrywał się z niczym niepotrzebnie, a jeśli masz ochotę coś powiedzieć, powinieneś trzymać buzię na kłódkę, aż wrócisz do domu, i dopiero wtedy powiedzieć to rodzinie. Albo jeszcze lepiej, nie mówić nawet rodzinie, bo ściany mają uszy – jeśli tajemnica kiedykolwiek wyjdzie na jaw, to nie będzie dla ciebie dobrze. Aby zdobyć punkt oparcia i przetrwać w społeczeństwie, ludzie muszą nauczyć się jednej rzeczy, a mianowicie jak siedzieć okrakiem na płocie. Mówiąc potocznie, musisz być cwany i przebiegły. Nie możesz tak po prostu mówić, co myślisz. Jeśli śmiało powiesz, co myślisz, nikt nie uzna tego za mądrość, tylko za głupotę. (…) Tacy ludzie zwykle są lubiani przez niektóre osoby w kościele, bo nigdy nie popełniają poważnych błędów, nigdy się nie odsłaniają, a z oceny przywódców kościoła oraz braci i sióstr wynika, że ze wszystkimi dobrze się dogadują. Mają letnie podejście do swoich obowiązków, robią tylko to, o co się ich poprosi. Są wyjątkowo posłuszni i dobrze wychowani, nigdy nie ranią innych w rozmowie ani podczas załatwiania spraw i nigdy nikogo nie wykorzystują. Nigdy nie mówią źle o innych i nie osądzają ludzi za ich plecami. Nikt jednak nie wie, czy szczerze wykonują swój obowiązek, nikt nie wie, co myślą o innych i jakie mają o nich zdanie. Po gruntownym zastanowieniu można nawet dojść do wniosku, że taka osoba w istocie jest trochę dziwna, trudno ją przeniknąć i zatrzymanie jej w kościele może doprowadzić do kłopotów. Co należy zrobić? To trudne pytanie, prawda? (…) Do nikogo nie żywią urazy. Co sobie myślą, gdy ktoś zrani ich jakimś słowem lub ujawni jakąś zepsutą skłonność, naruszając ich godność? »Okażę wyrozumiałość, nie będę mieć ci tego za złe, ale nadejdzie dzień, kiedy zrobisz z siebie głupca!«. Kiedy do tego dojdzie albo kiedy ktoś porządnie rozprawi się z tym człowiekiem, w duchu się z niego śmieją. Często naśmiewają się z innych ludzi, z przywódców i z domu Bożego, ale nigdy nie żartują z siebie. Po prostu sami nie znają swoich problemów i wad. Tacy ludzie bardzo uważają, aby nie ujawnić niczego, co mogłoby zranić innych lub co umożliwiłoby innym przejrzenie ich, chociaż w głębi duszy mają takie myśli. Natomiast jeśli chodzi o słowa, które mogą sprowadzić na manowce lub zwieść innych, wyrażają je swobodnie i nie kryją ich przed nikim. Tacy ludzie są najbardziej podstępni i najtrudniej sobie z nimi poradzić. Jaką zatem postawę dom Boży przyjmuje wobec takich osób? Używa ich, jeśli można ich użyć, i usuwa, jeśli nie ma z nich pożytku – taka jest zasada. Dlaczego? Powodem jest to, że przeznaczeniem takich ludzi nie jest dążyć do prawdy. To niedowiarkowie, którzy naśmiewają się z domu Bożego, braci, sióstr i przywódców, gdy coś idzie nie tak. Jaką rolę pełnią? Czy nie jest to rola szatana i diabłów? (Jest). Kiedy wykazują cierpliwość wobec braci i sióstr, nie jest to ani prawdziwa tolerancja, ani prawdziwa miłość. Robią to, by się chronić i nie przyciągać do siebie wrogów ani nie stwarzać dla siebie zagrożeń. Nie dlatego tolerują braci i siostry, by ich chronić, ani nie czynią tego z miłości, a tym bardziej nie dlatego, że dążą do prawdy i praktykują zgodnie z prawdozasadami. Ich podejście skupia się wyłącznie na dryfowaniu i sprowadzaniu innych na manowce. Tacy ludzie siedzą okrakiem na płocie i są jak śliskie kamienie. Nie lubią prawdy i nie podążają za nią, tylko po prostu płyną z prądem” (Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych poczułem głęboki ból. Przez tak długi czas byłem osobą, która chce zadowalać ludzi, głównie po to, by nie robić sobie wrogów, i aby moje życie było nieco wygodniejsze. Podążałem za filozofiami życiowymi: „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota” oraz „Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania”. Patrząc wstecz, postępowałem w ten sposób z ludźmi od najmłodszych lat. W obliczu niesprawiedliwych sytuacji, na przykład gdy koledzy z klasy kradli moje rzeczy lub pożyczali pieniądze nie zwracając ich, próbowałem przemówić im do rozsądku, ale kiedy widziałem ich twardą postawę lub niechęć do mnie, by uniknąć eskalacji konfliktu lub przysporzenia sobie kłopotów, najczęściej wybierałem tolerancję. Kiedy odnalazłem Boga, nadal postępowałem z ludźmi w ten sposób. Gdy współpracowałem z Zhang Qiangiem, za każdym razem, gdy mieliśmy różne opinie lub jego słowa mnie drażniły, aby uniknąć konfliktu, radziłem sobie z tymi problemami, tolerując je, mówiąc jak najmniej i milcząc, kiedy tylko mogłem. Przez moją „tolerancyjność” nie wydawałem się małostkowy ani kłótliwy, tak jakbym był wyrozumiały dla innych, ale to była tylko ludzka powściągliwość i udawanie powodowane instynktem samozachowawczym. Tolerując innych, wcale nie byłem tak naprawdę wyrozumiały. Byłem pełen uprzedzeń i niechęci wobec innych. Na przykład, gdy zobaczyłem, że Zhang Qiang w swoim zachowaniu opiera się na swoim zepsutym usposobieniu, zakłócając pracę, nie pomyślałem, by go zdemaskować, powstrzymać, upomnieć lub mu pomóc. Zamiast tego po prostu spokojnie czekałem, aż poniesie porażkę i zderzy się ze ścianą. Kiedy więc Zhang Qiang został zwolniony, byłem zadowolony, a nawet chciałem, żeby odszedł wcześniej. Byłem również całkowicie nieodpowiedzialny przy produkcji materiałów wideo, nadając priorytet własnej wygodzie i unikając konfliktów. Biernie przyglądałem się, jak praca jest niszczona, nie mając żadnych zastrzeżeń. Byłem tak samolubny i nikczemny, nie miałem żadnej lojalności wobec Boga! Tym razem Bóg upomniał mnie i ostrzegł poprzez zmianę zakresu moich obowiązków. Gdybym nadal postępował i działał zgodnie z filozofią życiową szatana, stawałbym się coraz bardziej samolubny i nikczemny. Byłbym jeszcze bardziej skłonny utrudniać pracę kościoła i sprzeciwiać się Bogu, a w końcu Bóg by mnie znienawidził i wyeliminował.
Później zdałem sobie sprawę, że nigdy nie znalazłem właściwych zasad współpracy z innymi. Szukałem więc słów Bożych odnoszących się do tej kwestii. Bóg Wszechmogący mówi: „Czym jest współpraca? Musicie być w stanie dyskutować ze sobą nawzajem i wyrażać swoje poglądy oraz opinie; musicie uzupełniać się nawzajem i wzajemnie nadzorować, szukać rady jeden u drugiego, zadawać sobie nawzajem pytania i podpowiadać jedni drugim. Na tym właśnie polega harmonijna współpraca. Powiedzmy na przykład, że załatwiłeś coś zgodnie z własną wolą, a ktoś to skomentował: »Zrobiłeś to źle, całkowicie wbrew zasadom. Dlaczego postąpiłeś według własnego uznania, nie szukając prawdy?«. Na to ty odpowiadasz: »To prawda – cieszę się, że mnie ostrzegłeś! Gdybyś tego nie zrobił, mogłaby się wydarzyć katastrofa!«. Na tym właśnie polega wzajemne doradzanie sobie. Czym zatem jest wzajemne nadzorowanie się? Każdy ma zepsute usposobienie i może wykonywać swój obowiązek niedbale, dbając jedynie o własny status i własną dumę, a nie o interesy domu Bożego. Takie stany występują u każdego człowieka. Jeśli dowiesz się, że ktoś ma problem, powinieneś podjąć inicjatywę, by z nim porozmawiać i przypomnieć mu, aby wykonywał swój obowiązek zgodnie z zasadami, jednocześnie pozwalając, by stało się to ostrzeżeniem dla ciebie. To jest wzajemny nadzór. Jaką funkcję pełni wzajemny nadzór? Ma na celu ochronę interesów domu Bożego, a także powstrzymanie ludzi przed obraniem złej drogi” (Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałem, że prawdziwie harmonijna współpraca nie opiera się na tolerancji, ale na praktykowaniu prawdy. Buduje się ją poprzez wzajemną tolerancję, pomoc, upomnienia i nadzór wśród braci i sióstr. Kiedy widzimy małe wady lub niedociągnięcia u braci i sióstr, powinniśmy być tolerancyjni wobec ich niedoskonałości. Jednak jeśli widzimy, że postępują wbrew zasadom, co utrudnia lub zakłóca pracę kościoła, wówczas musimy niezwłocznie upomnieć ich i powstrzymać. Nie powinniśmy po prostu tego znosić. Na przykład, kiedy zobaczyłem, że Zhang Qiang nie chciał zebrać wszystkich razem, aby zgłębiać zasady, i pozostał uparty nawet po tym, kiedy to z nim omówiłem, powinienem był wtedy zwrócić uwagę na jego problem. Chociaż mogło to doprowadzić w tamtym momencie do pewnego konfliktu, gdyby był osobą, która dąży do prawdy, przyniosłoby to korzyści zarówno jemu, jak i pracy kościoła. Nawet gdyby nie posłuchał, nie powinienem był tak łatwo się poddawać. Zamiast tego powinienem był wytrwać, nadal upominać, przycinać, ostrzegać, a nawet zgłosić i zdemaskować go, gdyby było to konieczne, w celu utrzymania zasad i ochrony pracy kościoła. Tylko w ten sposób mógłbym wypełnić swój obowiązek współpracownika. Wcześniej zawiodłem, ponieważ polegałem na tolerancji, aby utrzymać powierzchowną harmonię, nie wywiązując się z obowiązku upominania, nadzorowania oraz zgłaszania problemów. Doprowadziło to w dłuższej perspektywie do braku szczerej komunikacji i wzajemnej pomocy. W rezultacie nie było w naszej współpracy prawdziwej harmonii. Gdybym podczas omówień i konsultacji poruszył problemy, które dostrzegałem w trakcie naszej współpracy, i zrobił to, co byłoby korzystne zarówno dla braci i sióstr, jak i dla pracy kościoła, produkcja materiałów wideo nie poniosłaby tak wielkich strat, a ja wypełniłbym swoje obowiązki.
Później zostałem wybrany na przywódcę kościoła. Zauważyłem, że wraz ze współpracownikami stale zamykaliśmy się, żeby pracować, nie skupiając się na wejściu w życie, i że rzadko rozmawialiśmy o pracy. Zauważyłem też, że kaznodziejka nie pomagała nam w pracy kościoła i była bardzo bierna w swym podejściu do obowiązku. Chciałem poruszyć te kwestie, ale kiedy miałem już te słowa na końcu języka, zawahałem się i pomyślałem sobie: „Ludzie zazwyczaj nie lubią słuchać takich rzeczy. Czy jeśli o tym powiem, spowoduje to niezgodę między nami?”. Ale potem zdałem sobie sprawę, że znów próbuję po prostu chronić siebie. Pomodliłem się więc do Boga, by zmienił mój stan. Potem przeczytałem fragmenty słów Bożych: „Jeśli w konfrontacji z kardynalnymi kwestiami dobra i zła oraz w sprawach, które mają znaczenie dla interesów domu Bożego, tacy ludzie będą w stanie dokonać odpowiednich wyborów, i porzucić pielęgnowane w sercach filozofie funkcjonowania w świecie, takie jak »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«, by strzec interesów domu Bożego, ograniczyć liczbę swoich wykroczeń i złagodzić wagę swych złych uczynków przed obliczem Boga – jaką korzyść mogą z tego odnieść? W każdym razie, gdy w przyszłości Bóg będzie wyznaczał wynik każdej osoby, zmniejszy to ich karę i złagodzi Bożą chłostę. Praktykując w taki sposób, ci ludzie nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania, prawda?” (Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Na podstawie słów Bożych odnalazłem ścieżkę praktyki. Nie powinienem polegać na filozofii szatana w obliczu trudnych sytuacji, a zamiast tego powinienem przede wszystkim dbać o interesy domu Bożego i minimalizować swoje występki. Uświadomiwszy to sobie, zwróciłem uwagę na problemy, które kaznodziejka miała w wykonywaniu swojego obowiązku. Siostra nie stawiała oporu, a zamiast tego otworzyła się i rozmawiała z nami o swoim stanie. Poruszyłem również kwestie współpracy między nami jako współpracownikami i przedstawiłem kilka sugestii. Siostry współpracujące zastanowiły się nad sobą i poznały siebie, a potem wszystko zmieniło się na lepsze. Zrozumiałem, że tylko praktykując zgodnie ze słowami Bożymi, można osiągnąć prawdziwą harmonię we współpracy, a to może przynieść naszym sercom głębokie poczucie pokoju i stabilności.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Yu Ming, ChinyW 2012 roku, kiedy byłem przywódcą kościoła, Zheng Xin przekabacił i wprowadził w błąd niektórych braci i siostry,...
Autorstwa Xunqiu, Holandia W maju zeszłego roku wyznaczono mnie do podlewania nowych wiernych. Przedtem myślałam, że to stosunkowo łatwa...
Autorstwa Ding Li, Stany ZjednoczoneZnamy się z siostrą Barbarą od dwóch lat i świetnie się rozumiemy. Gdy rozmawiamy, mam wrażenie, że...
Autorstwa Vanessy, MjanmaOd dziecka rodzice uczyli mnie bycia rozsądną i uprzejmą dla innych, wyrozumiałą dla ich problemów, oraz tego, by...