Kazanie na górze, przypowieści Pana Jezusa i przykazania

18 marca 2019

Kazanie na górze

Błogosławieństwa (Mt 5:3-12)

Sól i światłość (Mt 5:13-16)

Prawo (Mt 5:17-20)

Gniew (Mt 5:21-26)

Cudzołóstwo (Mt 5:27-30)

Rozwód (Mt 5:31-32)

Przysięgi (Mt 5:33-37)

Oko za oko (Mt 5:38-42)

Miłujcie swoich nieprzyjaciół (Mt 5:43-48)

Wytyczne na temat dawania jałmużny (Mt 6:1-4)

Modlitwa (Mt 6:5-8)

Przypowieści Pana Jezusa

Przypowieść o siewcy (Mt 13:1-9)

Przypowieść o kąkolu (Mt 13:24-30)

Przypowieść o ziarnie gorczycy (Mt 13:31-32)

Przypowieść o zakwasie (Mt 13:33)

Objaśnienie przypowieści o kąkolu (Mt 13:36-43)

Przypowieść o skarbie (Mt 13:44)

Przypowieść o perle (Mt 13:45-46)

Przypowieść o sieci (Mt 13:47-50)

Przykazania

Mt 22:37-39 A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie.

W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się każdej poszczególnej części „Kazania na górze”. Do czego się te części odnoszą? Z całą pewnością można powiedzieć, że chociaż są różne, ich treść jest bardziej wzniosła, bardziej konkretna i bliższa ludzkiemu życiu niż przepisy Wieku Prawa. Mówiąc językiem współczesnym, te rzeczy są bardziej istotne dla rzeczywistej praktyki ludzi.

Przeczytajmy fragmenty odnoszące się do konkretnego zagadnienia: jak masz rozumieć błogosławieństwa? Co powinieneś wiedzieć o prawie? Jak powinno się definiować gniew? Jak należy postępować z cudzołożnikami? Jak należy mówić o rozwodzie i jakie istnieją dotyczące go reguły? Kto może się rozwieść, a kto nie? A co z przysięgami, zasadą „oko za oko”, miłowaniem nieprzyjaciół i okazywaniem miłosierdzia? I tak dalej. Wszystkie te kwestie odnoszą się do poszczególnych aspektów praktykowania przez ludzkość wiary w Boga i do jej podążania za Bogiem. Niektóre z tych praktyk mają zastosowanie również dzisiaj, są jednak płytsze niż to, czego obecnie wymaga się od ludzi – są to dość podstawowe prawdy, z którymi ludzie mają styczność w swej wierze w Boga. Już od początku swej działalności Pan Jezus zaczął pracować nad życiowym usposobieniem ludzi, niemniej te aspekty Jego dzieła oparte były na fundamencie prawa. Czy reguły i sposób mówienia na te tematy miały cokolwiek wspólnego z prawdą? Oczywiście, że tak! Wszystkie wcześniejsze przepisy i zasady, a także kazania wygłoszone w Wieku Łaski odnosiły się do Bożego usposobienia, do tego, co On ma i czym jest, oraz, rzecz jasna, do prawdy. Bez względu na to, co Bóg wyraża i jakiego sposobu czy języka używa, fundamentem i źródłem, a także punktem wyjścia dla tego, co wyraża, są zasady Jego usposobienia oraz to, co On ma i czym jest. To absolutna prawda. Zatem choć obecnie kwestie, które wypowiedział, wydają się odrobinę płytkie, to jednak nie można uznać, że nie są prawdą, gdyż są to rzeczy, które były dla ludzi nieodzowne w Wieku Łaski, aby spełnić Boże intencje i osiągnąć zmianę w ich życiowym usposobieniu. Czy można powiedzieć, że którekolwiek z tych kazań nie jest zgodne z prawdą? Skądże! Wszystkie one stanowią prawdę, bo wszystkie były Bożymi wymaganiami wobec ludzkości; wszystkie były zasadami i ramami określonymi przez Boga, pokazującymi, jak należy się prowadzić, i obrazują one Boże usposobienie. Jednak z uwagi na taki a nie inny poziom życiowego rozwoju ludzi w tamtym czasie były to jedyne rzeczy, jakie mogli oni zaakceptować i pojąć. Ponieważ grzech ludzkości nie został jeszcze zmazany, Pan Jezus mógł wypowiedzieć tylko te słowa i mógł wykorzystać jedynie proste nauczania tego typu, aby powiedzieć ludziom z tamtych czasów, jak powinni postępować, co powinni robić, jakimi zasadami powinni się kierować w swoim zachowaniu, w jakim zakresie się poruszać oraz w jaki sposób mają wierzyć w Boga i spełniać Jego wymagania. Wszystko to zostało ustanowione w oparciu o postawę ludzkości w tamtym czasie. Ludziom, którzy żyli według prawa, niełatwo było przyjąć te nauczania, dlatego to, czego nauczał Pan Jezus, musiało się mieścić w owych ramach.

Następnie przeanalizujmy różnorodną treść „Przypowieści Pana Jezusa”.

Pierwsza to przypowieść o siewcy. Jest to bardzo ciekawa przypowieść; sianie nasion jest typową dla ludzkiego życia czynnością. Druga to przypowieść o kąkolu. Każdy, kto kiedyś uprawiał zboża, i z pewnością wszyscy dorośli, będą wiedzieć, czym jest kąkol. Trzecia to przypowieść o ziarnie gorczycy. Wszyscy wiecie, czym jest gorczyca, prawda? Jeśli nie wiecie, to zajrzyjcie do Biblii. Czwarta to przypowieść o zakwasie. Większość ludzi wie, że zakwas stosowany jest w procesie fermentacji i jest to coś, czego ludzie używają w życiu codziennym. Kolejne przypowieści, włącznie z szóstą, przypowieścią o skarbie, siódmą, przypowieścią o perle, oraz ósmą, przypowieścią o sieci, opierają się i czerpią z prawdziwego ludzkiego życia. Jaki obraz wyłania się z tych przypowieści? Jest to obraz Boga, który staje się zwykłym człowiekiem i zamieszkuje pośród ludzi, posługuje się językiem dnia codziennego, językiem ludzi, aby się z nimi komunikować oraz dawać im to, czego potrzebują. Kiedy Bóg stał się ciałem i przez długi czas mieszkał pośród ludzkości, po tym, jak doświadczył, a także widział różne ludzkie sposoby życia, te doświadczenia posłużyły Mu za materiał dydaktyczny, który pozwolił Mu przełożyć Jego boski język na język ludzi. Oczywiście rzeczy, które zobaczył i usłyszał, wzbogaciły także ludzkie doświadczenie Syna Człowieczego. Kiedy chciał, by ludzie zrozumieli pewne prawdy, by zrozumieli niektóre z Bożych intencji, wówczas mógł posłużyć się przypowieściami podobnymi do tych opisanych powyżej, aby opowiedzieć ludziom o intencjach Boga i o Jego wymaganiach w stosunku do ludzkości. Wszystkie te przypowieści miały odniesienie do ludzkiego życia; nie było ani jednej, która byłaby oderwana od życia ludzi. Kiedy Pan Jezus mieszkał pośród ludzi, widział rolników doglądających swoich upraw i wiedział, czym jest kąkol oraz czym jest zakwaszanie; rozumiał, że ludzie kochają skarby, więc wykorzystał metafory skarbu i perły. W swoim życiu często widział, jak rybacy zarzucają sieci; Pan Jezus obserwował te i inne czynności związane z ludzkim życiem, ale również sam doświadczał takiego życia. Tak jak każdy inny zwykły człowiek przechodził przez rutynę dnia codziennego i spożywał trzy posiłki dziennie. Osobiście doświadczył życia przeciętnego człowieka oraz widział życie innych ludzi. Kiedy to wszystko obserwował i osobiście tego doświadczał, nie myślał o tym, jak zapewnić sobie dostatnie życie albo jak mieć w życiu więcej wolności i wygód. Zamiast tego przez swoje doświadczanie autentycznego ludzkiego życia Pan Jezus widział trud życia innych. Dostrzegał znój, niedolę i smutek ludzi żyjących pod władzą szatana, prowadzących grzeszne życie pod władzą szatańskiego zepsucia. Osobiście doświadczając ludzkiego życia, doświadczył również tego, jak bardzo bezradni byli ci, którzy żyli pośród zepsucia, a także obserwował i przeżywał nieszczęsną sytuację ludzi żyjących w grzechu, którzy zagubili kierunek z powodu cierpień sprowadzonych na nich przez szatana i przez grzech. Czy Pan Jezus, widząc te rzeczy, postrzegał je z perspektywy boskiej, czy też ludzkiej? Jego człowieczeństwo było prawdziwe i jak najbardziej żywe – mógł On widzieć wszystkie te rzeczy i ich doświadczać. Oczywiście jednak widział te rzeczy również w swojej istocie, czyli w swojej boskości. Innymi słowy, widział to sam Chrystus, Pan Jezus, który był człowiekiem, a wszystko, co widział, uświadamiało Mu wagę i konieczność dzieła, którego się podjął w czasie, kiedy żył w ciele. Choć On sam wiedział, że odpowiedzialność, którą będzie musiał na siebie wziąć w owym ciele, jest ogromna, i wiedział, jak okrutny ból stanie się Jego udziałem, to kiedy ujrzał ludzkość bezradną wobec grzechu, kiedy zobaczył ich życiową niedolę oraz ich bezsilne zmagania pod władzą prawa, zaczął odczuwać coraz większy smutek i coraz większe niepokojące pragnienie wyzwolenia ludzkości od grzechu. Bez względu na rodzaj trudności, jakie miał napotkać, i rodzaj bólu, jakiego miał doświadczyć, coraz silniejsze było jego postanowienie, by odkupić ludzkość, która żyła w grzechu. Można powiedzieć, że w tym procesie Pan Jezus coraz lepiej rozumiał dzieło, którego musiał dokonać, a które zostało Mu powierzone. Również z jeszcze większą żarliwością pragnął wypełnić dzieło, którego miał się podjąć, czyli przyjąć na siebie wszystkie grzechy ludzkości i odkupić ludzkość, tak aby nie musiała dłużej żyć w grzechu, a wtedy Bóg mógłby wybaczyć ludziom grzechy z uwagi na ofiarę za grzech, co by Mu pozwoliło kontynuować dzieło zbawiania ludzkości. Można by powiedzieć, że Pan Jezus w sercu był skłonny ofiarować siebie samego dla ludzkości, był stanie się poświęcić. Chciał także stać się ofiarą za grzech, zostać przybity do krzyża i w istocie pragnął wypełnić to dzieło. Kiedy zobaczył nędzne warunki życia ludzi, jeszcze bardziej chciał wypełnić swoją misję tak szybko, jak to możliwe, bez najmniejszej zwłoki – nawet jednej minuty czy jednej sekundy. Czując, jak bardzo jest to pilne, nie poświęcił ani jednej myśli temu, jak wielki spotka Go ból, ani nie powstrzymała go obawa przed dogłębnym upokorzeniem, które będzie musiał znieść – w głębi serca był przekonany o jednym: o ile ofiaruje siebie, o ile pozwoli się przybić do krzyża jako ofiarę za grzechy, wola Boża zostanie wypełniona, a Bóg będzie mógł rozpocząć nowe dzieło. Życie ludzkości i jej egzystencja w grzechu zostanie zupełnie przetransformowana. Owo przekonanie i Jego determinacja w tym, co miał uczynić, miały związek ze zbawieniem człowieka. Jezus miał jeden tylko cel: podążać za wolą Bożą tak, aby Bóg mógł skutecznie zapoczątkować kolejny etap swojego dzieła. To właśnie zaprzątało umysł Pana Jezusa w tamtym czasie.

Żyjąc w ciele, Bóg wcielony posiadał zwykłe człowieczeństwo; posiadał uczucia i rozum zwykłego człowieka. Wiedział, czym jest szczęście, czym jest ból, a kiedy ujrzał ludzkość żyjącą w taki sposób, głęboko poczuł, że samo udzielenie ludziom kilku lekcji, podarowanie im czegoś lub nauczenie ich czegoś nie wystarczy do wyprowadzenia ich z grzechu. Także samo sprawienie, by żyli według przykazań, nie mogło odkupić ich grzechów – dopiero gdy wziął na siebie grzech ludzkości i stał się podobieństwem grzesznego ciała, mógł w zamian za to zdobyć wolność i przebaczenie Boga dla ludzkości. Zatem po tym, jak Pan Jezus doświadczył i był świadkiem życia ludzi w grzechu, w Jego sercu przejawiło się gorące pragnienie – dać ludziom możliwość uwolnienia się od grzesznego życia pełnego zmagań z grzechem. Pragnienie to wyzwalało w Nim coraz silniejsze poczucie, że musi tak szybko, jak to tylko możliwe, zawisnąć na krzyżu i wziąć na siebie grzechy ludzkości. Takie były myśli Pana Jezusa w owym czasie, po tym, jak obcował z ludźmi, oraz zobaczył, usłyszał i poczuł ich niedolę życia w grzechu. Fakt, że Bóg wcielony mógł okazać taką intencję w stosunku do ludzkości, mógł wyrazić i objawić tego rodzaju usposobienie – czy jest to coś, co mógł uczynić przeciętny człowiek? Co zobaczyłby przeciętny człowiek, żyjąc w takim otoczeniu? Co by myślał? Czy przeciętny człowiek, gdyby miał z tym wszystkim do czynienia, spojrzałby na owe problemy z wyższej perspektywy? Zdecydowanie nie! Choć zewnętrzny wygląd Boga wcielonego jest identyczny z wyglądem człowieka i choć posiadł On ludzką wiedzę i mówi ludzkim językiem, a czasem nawet wyraża swoje idee używając ludzkich sposobów i środków wyrazu, to jednak sposób, w jaki postrzega On ludzi oraz istotę rzeczy, jest zupełnie inny niż sposób, w jaki postrzegają ludzkość oraz istotę rzeczy zepsuci ludzie. Jego punkt widzenia oraz poziom, na jakim się znajduje, są dla osoby skażonej czymś nieosiągalnym. To dlatego, że Bóg jest prawdą, dlatego, że ciało, które przywdział, ma również Bożą esencję, a Jego myśli oraz to, czemu wyraz daje w swoim człowieczeństwie, są również prawdą. Poprzez swoje ciało objawia on zepsutym ludziom zaopatrzenie w prawdę i życie. Zaopatrzenie to nie jest skierowane do jednej tylko osoby, ale do całej ludzkości. W sercu każdego zepsutego człowieka jest miejsce tylko dla nielicznych ludzi z nim związanych. Troszczy się on i dba tylko o tę garstkę ludzi. Gdy na horyzoncie pojawia się katastrofa, w pierwszej kolejności myśli on o swoich dzieciach, małżonku czy rodzicach. Osoba obdarzona większym współczuciem mogłaby pomyśleć jeszcze o jakimś krewnym lub o dobrym przyjacielu, ale czy nawet ktoś taki, obdarzony większym współczuciem, pomyśli o kimś jeszcze? Ależ skąd! Bo ludzie są, ostatecznie, tylko ludźmi i patrzą na wszystkie sprawy tylko z punktu widzenia i z pozycji istoty ludzkiej. Jednak Bóg wcielony całkowicie różni się od skażonego człowieka. Bez względu na to, jak zwykłe, jak normalne, jak skromne jest ciało Boga wcielonego czy też z jak wielką pogardą ludzie patrzą na Niego z góry, Jego myśli oraz Jego stosunek do ludzi to rzeczy, których nie jest w stanie posiąść ani naśladować żaden człowiek. Bóg będzie zawsze obserwował ludzkość z perspektywy boskości, z wysokiej perspektywy swej pozycji jako Stwórcy. Zawsze będzie postrzegał ludzkość przez pryzmat Bożej istoty i Bożego sposobu myślenia. Zdecydowanie nie widzi ludzkości z pozycji przeciętnego człowieka ani z perspektywy skażonego człowieka. Kiedy ludzie patrzą na ludzkość, patrzą ludzkim okiem i oceniają ją według takich kryteriów jak ludzka wiedza, a także ludzkie reguły oraz teorie. Ogranicza się to do tego, co ludzie mogą zobaczyć na własne oczy i co są w stanie osiągnąć ludzie skażeni. Kiedy Bóg patrzy na ludzkość, patrzy boskim okiem i mierzy ją miarą własnej istoty oraz tego, co ma i czym jest. Zakres ten obejmuje rzeczy, których ludzie nie mogą zobaczyć i to właśnie tu Bóg wcielony oraz zepsuci ludzie całkowicie się od siebie różnią. Różnicę tę definiuje odmienna istota człowieka oraz Boga – właśnie ta odmienna istota determinuje ich tożsamość i pozycję, jak również punkt widzenia i poziom oraz perspektywę postrzegania. Czy widzicie w Panu Jezusie wyraz i objawienie Samego Boga? Można powiedzieć, że to, co mówił i czynił Pan Jezus, było związane z Jego służbą oraz z dziełem zarządzania Samego Boga, że wszystko to było przejawem i objawieniem istoty Boga. Choć rzeczywiście miał On ludzką postać, Jego boska natura oraz objawienie się Jego boskości są niezaprzeczalne. Czy owa ludzka postać była prawdziwym wyrazem człowieczeństwa? Jego ludzka powłoka, poprzez samą Jego istotę, kompletnie różniła się od ludzkiej powłoki skażonych ludzi. Pan Jezus był Bogiem wcielonym. Gdyby był On prawdziwie jednym z tych zwykłych, zepsutych ludzi, czy mógłby widzieć życie człowieka w grzechu z boskiej perspektywy? Zdecydowanie nie! Oto różnica między Synem Człowieczym a zwykłymi ludźmi. Ludzie zepsuci wszyscy żyją w grzechu, a kiedy widzą grzech, nie budzi on w nich żadnych szczególnych odczuć; wszyscy są tacy sami, jak świnia żyjąca w błocie, która nie czuje żadnego dyskomfortu ani nie przeszkadza jej brud – przeciwnie, dobrze je i sypia spokojnie. Jeśli ktoś posprząta chlew, świnia tak naprawdę poczuje się nieswojo i nie pozostanie czysta. Niebawem będzie znów tarzać się w błocie, czując się wyśmienicie, bo jest plugawym stworzeniem. Ludzie uważają świnie za brudne stworzenia, ale jeśli posprzątasz jej w chlewie, świnia wcale nie poczuje się lepiej – dlatego nikt nie trzyma świni w domu. Sposób, w jaki ludzie postrzegają świnie, będzie zawsze różnił się od tego, jak czują się same świnie, bo ludzie i świnie nie są tego samego rodzaju. A ponieważ wcielony Syn Człowieczy nie jest tego samego rodzaju, co zepsuci ludzie, tylko Bóg wcielony może przyjąć boski punkt widzenia, z wysokości Boga, skąd widać całą ludzkość oraz wszystko inne.

A co z cierpieniem, jakiego doznaje Bóg, kiedy staje się ciałem i żyje pośród ludzi? Czym jest to cierpienie? Czy ktoś to prawdziwie rozumie? Niektórzy mówią, że Bóg bardzo cierpi, i mimo że jest Samym Bogiem, ludzie nie rozumieją Jego istoty, lecz zawsze traktują Go jak człowieka, przez co czuje się On poszkodowany i skrzywdzony – mówią, że z tej przyczyny cierpienie Boga jest doprawdy ogromne. Inni twierdzą, że choć Bóg jest niewinny i bez grzechu, to jednak cierpi w taki sam sposób jak ludzie, razem z nimi doznaje prześladowań, szkalowania i obelg; mówią, że znosi On też brak zrozumienia i bunt Jego naśladowców – a zatem twierdzą, że Boże cierpienie jest naprawdę niezmierzone. Zdaje się, że nie rozumiecie Boga prawdziwie. Tak naprawdę cierpienie, o którym mówicie, nie liczy się dla Boga jako prawdziwe cierpienie, bo istnieje cierpienie większe od tego. Czym jest zatem dla samego Boga prawdziwe cierpienie? Czym jest prawdziwe cierpienie dla ciała Boga wcielonego? Dla Boga fakt niezrozumienia Go przez ludzkość nie liczy się jako cierpienie, i podobnie to, że ludzie niezupełnie Go rozumieją i nie widzą w Nim Boga, nie liczy się jako cierpienie. Jednak ludzie często myślą, że Boga spotkała wielka niesprawiedliwość, że w czasie, gdy jest w ciele, nie może objawić ludziom swojej osoby i pozwolić, by ujrzeli Jego wielkość, i że Bóg skromnie ukrywa się w nic nieznaczącym ciele, więc musi cierpieć wielką udrękę. Ludzie biorą sobie do serca to, co potrafią zrozumieć, oraz to, co są w stanie zobaczyć odnośnie Bożego cierpienia, i na różne sposoby projektują na Niego współczucie, a nawet często nieśmiało Go za to cierpienie chwalą. W rzeczywistości jest pewna różnica; istnieje przepaść między tym, co ludzie rozumieją z Bożego cierpienia, a tym, co On rzeczywiście czuje. Mówię wam prawdę – dla Boga, czy będzie to Duch Boży, czy ciało Boga wcielonego, wyżej opisane cierpienie nie jest prawdziwym cierpieniem. Zatem co sprawia, że Bóg faktycznie cierpi? Porozmawiajmy o Bożym cierpieniu wyłącznie z punktu widzenia Boga wcielonego.

Kiedy Bóg staje się ciałem, zmienia się w przeciętną, zwykłą osobę, i żyje tuż obok ludzi, pośród rodzaju ludzkiego, czyż nie widzi i nie odczuwa ludzkich metod, praw i teorii życiowych? Jakie uczucia budzą w Nim owe metody i prawa? Czy czuje odrazę w sercu? Dlaczego miałby czuć odrazę? Jakie są metody i prawa regulujące życie człowieka? W jakich zasadach są one zakorzenione? Na czym bazują? Ludzkie metody, prawa i temu podobne mają związek ze sposobem życia – wszystko to zostało stworzone na fundamentach logiki, wiedzy i filozofii szatana. Ludzie żyjący według tego typu praw nie mają w sobie człowieczeństwa ani prawdy – wszyscy oni odrzucają prawdę i są wrogo nastawieni do Boga. Jeśli przyjrzymy się istocie Boga, zobaczymy, że jest ona dokładnie przeciwna logice, wiedzy oraz filozofii szatana. Jego esencja jest pełna sprawiedliwości, prawdy i świętości oraz wszelkich innych pozytywnych aspektów. Co czuje w sercu Bóg, który posiada taką istotę i zamieszkuje wśród takiej ludzkości? Co czuje w sercu? Czy nie jest ono przepełnione bólem? Jego serce przeszywa ból, jakiego żaden człowiek nie jest w stanie zrozumieć ani doświadczyć. Powodem jest to, że wszystko, z czym się konfrontuje, z czym się styka, co słyszy, widzi i czego doświadcza, to ludzkie zepsucie, zło oraz bunt przeciwko prawdzie i opór wobec niej. Wszystko, co pochodzi od ludzi, jest dla Niego źródłem cierpienia. Ujmując to inaczej, skoro Jego istota nie jest taka sama jak skażona natura ludzka, zepsucie człowieka staje się dla Niego źródłem ogromnego cierpienia. Czy kiedy Bóg staje się ciałem, może znaleźć kogoś, kto będzie z Nim dzielił wspólny język? Nie ma wśród ludzi takiej osoby. Nie ma nikogo, z kim mógłby się komunikować w ten sposób ani kto mógłby tak rozmawiać z Bogiem – jakie według ciebie towarzyszą Bogu uczucia w związku z powyższym? We wszystkie rzeczy, o jakich ludzie rozmawiają, jakie kochają, do jakich dążą i za jakimi tęsknią, uwikłany jest grzech i złe skłonności. Gdy Bóg widzi to wszystko, czy nie czuje się tak, jakby wbijano Mu nóż w serce? Czy konfrontując się z tymi rzeczami może mieć radość w sercu? Czy może znaleźć pociechę? Ludzie, obok których żyje, są pełni buntowniczości i zła – jak zatem Jego serce może nie cierpieć? Jak wielkie naprawdę jest owo cierpienie i kto się nim przejmuje? Kto na nie zważa? I kto jest w stanie je docenić? Nie ma takiej możliwości, by ludzie zrozumieli serce Boga. W szczególności ludzie nie potrafią docenić Bożego cierpienia, a oziębłość i odrętwienie ludzkości jeszcze bardziej pogłębiają cierpienie Boga.

Są ludzie, którzy często odczuwają współczucie wobec chrystusowego losu z uwagi na poniższy werset biblijny: „Lisy mają nory, a ptaki – gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy”. Kiedy ludzie to słyszą, biorą to sobie do serca i wierzą, że to największe cierpienie, jakie znosi Bóg, największe cierpienie, jakie znosi Chrystus. Jeśli jednak popatrzymy przez pryzmat faktów, czy jest tak w rzeczywistości? Nie; Bóg nie uważa tych trudności za cierpienie. Nigdy nie skarżył się na niesprawiedliwość z powodu trudów ciała, nigdy też nie wymagał od ludzi, by odpłacili Mu czymkolwiek lub cokolwiek Mu wynagrodzili. Jednak jako świadek wszelkich aspektów ludzkości, zepsutego życia i zła skażonych ludzi, jako świadek tego, że ludzie znajdują się w sidłach szatana i nie mogą się z nich wyzwolić, że ludzie żyjący w grzechu nie znają prawdy, nie może tolerować wszystkich tych grzechów. Odraza, jaką czuje do ludzi, nasila się z dnia na dzień, ale On musi to wszystko wytrzymać. Oto wielkie cierpienie Boga. Nie może nawet w pełni wyrazić głosu swojego serca ani swoich emocji wśród swoich naśladowców, a żaden z Jego naśladowców nie jest w stanie prawdziwie zrozumieć Jego cierpienia. Nikt nie próbuje nawet zrozumieć Jego serca ani go pokrzepić – serca, które nieustannie znosi to cierpienie dzień za dniem, rok po roku, raz za razem. Co w tym wszystkim widzicie? Bóg nie wymaga od ludzi niczego w zamian za to, co im dał, jednak z uwagi na istotę Boga absolutnie nie może On tolerować wśród ludzi zła, zepsucia i grzechu, lecz czuje skrajną odrazę oraz nienawiść, przez co serce i ciało Boga znosi niekończące się cierpienie. Czy dostrzegliście to wszystko? Najprawdopodobniej nikt z was tego nie dostrzegł, bo nikt z was nie jest w stanie prawdziwie zrozumieć Boga. Z czasem stopniowo doświadczcie tego sami.

(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga)

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Jezus czyni cuda

1. Jezus karmi pięć tysięcy J 6:8-13 Jeden z jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, powiedział do niego: Jest tu jeden chłopiec, który...

Zamieść odpowiedź

Połącz się z nami w Messengerze