Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza) Rozdział szósty

Co jeszcze interesuje antychrystów poza ich pragnieniem i ambicją kontrolowania ludzi? Zasadniczo nic. Nie są zbytnio zainteresowani niczym innym. Czy każda osoba wykonuje odpowiedni obowiązek, czy personel jest właściwie dobrany, czy ktoś zakłóca i zaburza pracę kościoła, czy każdy aspekt pracy kościoła jest sprawnie realizowany oraz w którym obszarze pracy pojawia się problem, który obszar jest nadal słabo zorganizowany, o którym obszarze jeszcze nie pomyślano, gdzie praca nie jest wykonywana prawidłowo – antychryści nie zajmują się takimi sprawami ani o nie nie pytają. Nigdy o te kwestie nie dbają, nigdy nie wykonują tych konkretnych zadań. Na przykład, gdy chodzi o pracę tłumaczeniową, edycję nagrań wideo, produkcję filmową, pracę nad tekstami, szerzenie ewangelii i tak dalej, nie podejmują oni skrupulatnie żadnych działań następczych w tych obszarach pracy. Jeśli coś nie ma wpływu na ich sławę, zyski lub status, to tak jakby nie miało to z nimi nic wspólnego. Czym więc się jedynie zajmują? Tylko pewnymi ogólnymi sprawami – błahą pracą, na którą ludzie zwracają uwagę i którą ci ludzie widzą. Na tym antychryści kończą i następnie przedstawiają to jako swoje kwalifikacje, a potem zaczynają się cieszyć korzyściami płynącymi ze swojego statusu. Czy antychryści troszczą się o wejście w życie wybrańców Boga? Nie, dbają tylko o swoją reputację i pozycję, o sprawy, które pozwolą im się wyróżniać i zdobyć szacunek oraz uwielbienie ludzi. Tak więc bez względu na to, jakie problemy pojawiają się w pracy kościoła, antychryści ani się nimi nie zajmują, ani o nie nie pytają. Nieważne, jak poważny jest to problem, nieważne, na jak wielką stratę naraża interesy domu Bożego, oni nie uznają tego za problem. Powiedzcie Mi, czy oni w ogóle mają serce? Czy są to ludzie lojalni? Czy są to ludzie, którzy kochają i przyjmują prawdę? Należy przy tych sprawach postawić znaki zapytania. Co takiego muszą robić całymi dniami, żeby wywołać chaos w pracy kościoła? To wystarczy, by pokazać, że w najmniejszym stopniu nie liczą się z Bożymi intencjami. Nie wykonują zasadniczej pracy, którą Bóg im powierzył, ale zajmują się wyłącznie drobnymi, ogólnymi sprawami, aby innym ludziom wydawało się, że pracują. Pozornie są zajęci wykonywaniem obowiązku, aby pokazać ludziom, że są gorliwi i mają wiarę. W ten sposób zamydlają niektórym oczy. Ale nie realizują ani jednego aspektu zasadniczej pracy kościoła – nie zajmują się podlewaniem ani przekazywaniem prawdy. Nigdy nie posługują się prawdą, by rozwiązywać problemy, biorą się tylko za sprawy ogólne i trochę pracują, jeśli sprawia to, że dobrze wypadają w oczach innych. Gdy chodzi o zasadniczą pracę kościoła, są po prostu niedbali i niefrasobliwi – nie mają najmniejszego poczucia odpowiedzialności. Bez względu na to, ile pojawi się problemów, nigdy nie szukają prawdy, by je rozwiązać, i raczej stwarzają pozory, niż wykonują swoje obowiązki. Myślą, że naprawdę się napracowali, ponieważ załatwili kilka drobnych, ogólnych spraw. Wykonując obowiązki, antychryści szaleją, robią złe rzeczy i postępują w sposób samowolny oraz dyktatorski. Wprowadzają do pracy kościoła chaos i okropny bałagan. Żaden aspekt pracy nie jest wolny od błędów ani zgodny z odpowiednimi standardami. Ani jeden aspekt pracy nie jest realizowany, jak należy, bez konieczności interwencji ze strony Zwierzchnictwa, które musi się dopytywać o pracę i ją nadzorować. Mimo to niektórzy mają pretensje i buntują się po tym, jak zastąpi się ich kimś innym, oraz przedstawiają zwodnicze argumenty w swojej obronie, zrzucając odpowiedzialność na przywódców i pracowników wyższego szczebla. Czyż to nie jest kompletnie niedorzeczne? Gdy nic się nie dzieje, nie widać prawdziwej postawy człowieka wobec prawdy, ale gdy zostanie on przycięty i zastąpiony kimś innym, jego prawdziwa postawa wobec prawdy wychodzi na jaw. Ludzie, którzy przyjmują prawdę, są w stanie to zrobić w każdych okolicznościach. Jeśli się mylą, potrafią przyznać się do błędu, stawić czoła faktom i zaakceptować prawdę. Ludzie, którzy nie kochają prawdy, nie przyznają, że się mylą, nawet jeśli ich błąd zostanie ujawniony, a tym bardziej nie zaakceptują tego, że dom Boży się z nimi rozprawia. Jakie wymówki niektórzy przedstawiają na swoje usprawiedliwienie? „Chciałem dobrze, po prostu mi nie wyszło. Nie można mnie winić za to, że źle mi poszło. Miałem dobre intencje, znosiłem cierpienia, zapłaciłem cenę i poniosłem koszty. Niewykonanie czegoś dobrze nie jest tym samym, co czynienie zła!”. Czy właściwym jest przedstawianie takiego usprawiedliwienia, takiej wymówki, aby uchronić się przed konsekwencjami, jakie dom Boży wobec nich wyciągnie? Bez względu na to, jakie usprawiedliwienia i wymówki podaje człowiek, nie ukryje swojego stosunku do prawdy i Boga. Wiąże się to z jego naturoistotą i najwięcej o nim mówi. Niezależnie od tego, czy coś się wydarzyło, czy nie, twoja postawa wobec prawdy odzwierciedla twoją naturoistotę. To twój stosunek do Boga. To, jak traktujesz Boga, widać po tym, jak traktujesz prawdę.

Co omówiliśmy przed chwilą podczas naszej dyskusji na temat zachowania antychrystów, które polega na kontrolowaniu ludzi? (Antychryści są zainteresowani wyłącznie kontrolowaniem ludzi). Zgadza się. Osoby, które są szczególnie aroganckie i mają wyjątkowe zamiłowanie do statusu, wykazują duże „zainteresowanie” kontrolowaniem ludzi. To „zainteresowanie” nie jest pozytywne – te pragnienia i ambicje są negatywne, pejoratywne. Dlaczego antychryści są zainteresowani kontrolowaniem ludzi? Z obiektywnego punktu widzenia taka jest ich natura, ale jest też inny powód – osoby, które chciałyby kontrolować ludzi, mają szczególną pasję i zamiłowanie do statusu, sławy, zysków, próżności i władzy. Czy mogę to tak ująć? (Tak). Czy ta szczególna pasja i szczególne zamiłowanie nie przypominają szatańskich pragnień? Czyż nie jest to istota szatana? Szatan przez cały dzień rozmyśla, jak zwodzić i kontrolować ludzi. Każdego dnia wpaja im niedorzeczne idee i poglądy, czy to poprzez edukację, tradycyjną kulturę, naukę, czy też wzniosłą wiedzę – a im bardziej wpaja to wszystko ludziom, tym bardziej oni go czczą. Jaki cel przyświeca szatanowi w związku z tym? Gdy już to wszystko ludziom wpoi, będą oni mieć takie idee i filozofie oraz taki sposób bycia jak szatan. Jest to równoznaczne z zakorzenieniem się szatana w sercach ludzi. Żyją oni na modłę szatana, a ich życie jest życiem szatana – to życie diabłów. Czyż tak nie jest? Czyż nie taka jest natura kontrolowania ludzi przez antychrystów? Chcą oni ukształtować wszystkich ludzi na swoje podobieństwo. Chcą, by wszyscy żyli dla nich, byli do ich dyspozycji i robili dla nich różne rzeczy. Wszystko musi być pod ich kontrolą: myśli i wypowiedzi ludzi, ich styl mówienia, idee i poglądy, perspektywa i postawa, na podstawie których działają, nawet ich stosunek do Boga oraz wiara, a także wola i aspiracja do wypełniania swoich obowiązków – wszystko to musi być pod kontrolą antychrystów. Jak głęboko sięga ta kontrola? Najpierw poddają oni ludzi praniu mózgu i indoktrynacji, a następnie zmuszają wszystkich do robienia tego samego, co robią oni sami. Stają się „ojcem chrzestnym”. Aby ukształtować ludzi w ten sposób, antychryści używają wielu metod takich jak wprowadzanie w błąd, wpajanie różnych rzeczy i straszenie. Co jeszcze? (Ataki psychologiczne). To część wprowadzania w błąd. Co jeszcze? (Przymus i przekupywanie innych). Jak oni ich przekupują? Niektórzy ludzie szaleją i robią złe rzeczy podczas wykonywania swoich obowiązków w domu Bożym. Czy antychryści widzą to wyraźnie? Jest to dla nich aż nazbyt jasne. Czy zatem rozprawiają się z tym? Nie. A dlaczego tego nie robią? Chcą wykorzystać tę sytuację, żeby przekupić tych ludzi, mówiąc im: „Nie rozprawiając się z tobą, wyświadczyłem ci przysługę. Musisz mi podziękować. Widziałem, że zrobiłeś coś złego, ale nie zgłosiłem tego i nie rozprawiłem się z tobą. Byłem pobłażliwy. Czy nie będziesz miał teraz wobec mnie długu wdzięczności?”. Ci ludzie są im więc wdzięczni i uważają ich za swoich dobroczyńców. Antychryści i ci ludzie są wówczas jak świnie taplające się w tym samym błocie. Będąc u władzy, antychryści mogą przekupić takich ludzi – tych, którzy czynią zło, szkodzą interesom domu Bożego, na osobności osądzają Boga i podkopują dzieło domu Bożego. Taką właśnie bandę złych ludzi chronią antychryści. Czy nie jest to rodzaj kontroli? (Jest). Faktem jest, że antychryści w głębi serca wiedzą, że ci ludzie nie chronią interesów domu Bożego. Oni wszyscy o tym wiedzą – istnieje między nimi milczące porozumienie – a zatem wchodzą ze sobą w konszachty. „Dobraliśmy się jak w korcu maku. Nie zważasz na interesy domu Bożego. Ty oszukujesz boga i ja również; ty nie dążysz do prawdy i ja też tego nie robię”. Antychryści przekupują takich ludzi. Czy to nie jest przekupstwo? (Jest). Nie mają żadnych skrupułów i pozwalają, by ucierpiały na tym interesy domu Bożego. Przyzwalają na to, by ci ludzie szaleli i robili złe rzeczy oraz pasożytowali na domu Bożym kosztem jego interesów. To tak, jakby utrzymywali tych ludzi, za co ci są im podświadomie wdzięczni. Kiedy nadchodzi czas, by dom Boży rozprawił się z tymi złymi ludźmi, jak postrzegają oni antychrystów? Taki człowiek mówi sam do siebie: „O nie. Już go zwolniono. Gdyby do tego nie doszło, moglibyśmy dłużej odnosić wzajemne korzyści – gdyby nadal mnie krył, nikt nie mógłby się ze mną rozprawić”. Taki człowiek wciąż czuje się bardzo przywiązany do antychrysta! Oczywiste jest, że wszystko, co robią antychryści, powoduje zakłócenia i niepokoje oraz wprowadza ludzi w błąd – to złe uczynki, które sprzeciwiają się Bogu. A każdy, kto nie kocha prawdy, nie będzie czuć nienawiści do tych złych uczynków, a nawet będzie je kryć. Na przykład był pewien przywódca, który chronił antychrystów. Zwierzchnictwo zapytało go, czy ktoś w kościele wywołuje zakłócenia i niepokoje albo szaleje i robi złe rzeczy lub czy są jacyś antychryści wprowadzający ludzi w błąd. Przywódca powiedział: „Cóż, popytam. Sprawdzę to”. Czyż nie była to część jego pracy? Odpowiadając w tym tonie i mówiąc „sprawdzę to”, uporał się ze Zwierzchnictwem i ono nigdy już nic na ten temat nie usłyszało. Ten przywódca niczego nie sprawdził – nie chciał urazić tych ludzi! A kiedy Zwierzchnictwo zapytało go ponownie: „Sprawdziłeś to?”, odpowiedział: „Sprawdziłem – nie ma takich osób”. Czy to była prawda? On sam był największym antychrystem ze wszystkich, głównym winowajcą zaburzania pracy kościoła i szkodzenia interesom domu Bożego. Sam był antychrystem – co miał sprawdzać? Gdy on tam był, nikt nie mógł sprawdzić, co złego robili ludzie, którzy mu podlegali, ani jakie zakłócenia i niepokoje powodowali. Uniemożliwił im to. Czy w konsekwencji nie odsunął w takich okolicznościach podległych mu ludzi od Boga? Odsunął. A kogo ci ludzie słuchali, skoro zostali przez niego odsunięci od Boga? Czy nie słuchali jego? I w ten sposób stał się dręczycielem, przywódcą bandytów, lokalnym tyranem – miał tych ludzi w garści. Jakiej metody użył? Oszukał Zwierzchnictwo i wystrychnął na dudka tych, którzy mu podlegali. Ludzi pod sobą przekupywał i mówił im miłe słowa, a wobec Zwierzchnictwa użył podstępu – nie dopuszczał, żeby dowiedziało się, co się dzieje na niższych szczeblach. Nic o tym nie mówił Zwierzchnictwu oraz skrył się za fasadą. Za jaką fasadą? Powiedział Zwierzchnictwu: „W naszym kościele jest pewna osoba, o której wszyscy bracia i wszystkie siostry donoszą, że brak jej człowieczeństwa, jest niewiarygodnie złośliwa i niezdolna do wykonywania jakiegokolwiek obowiązku. Jak uważacie, mogę się z nią rozprawić? Słysząc, jak antychryst to przedstawił, wydawało się jasne, że osoba przejawiająca takie cechy jest zła i należy się z nią rozprawić. Zatem Zwierzchnictwo powiedziało: „W takiej sytuacji możecie się z nią rozprawić. Czy już to zrobiliście?”. Przywódca odpowiedział: „Rozprawiliśmy się z nią w ubiegłym miesiącu i usunęliśmy ją”. Czy fakty rzeczywiście miały się tak, jak on je przedstawił? Co się okazało po dokładniejszym zbadaniu sprawy? Ta osoba nie dogadywała się z tym przywódcą i był tego powód – on nie wykonywał faktycznej pracy i zawsze tworzył grupki i kliki pośród braci i sióstr – przejawiał cechy antychrysta, a ta osoba go przejrzała i zgłosiła oraz zdemaskowała te problemy. Jak tylko złożyła raport, odkryli to sługusi przywódcy i w konsekwencji osoba ta została przez niego ukarana i usunięta. Antychrystowi udało się nakłonić wszystkich podwładnych, żeby powstali przeciwko tej osobie i odrzucili ją, a ostatecznie sam się z nią rozprawił i usunął ją, po czym przekazał tę „dobrą wiadomość” Zwierzchnictwu. Ale tak naprawdę coś zupełnie innego miało miejsce. Czy takie rzeczy dzieją się w kościele? Tak. Ci antychryści uciszają braci i siostry oraz osoby, które mogą ich rozgryźć i zgłosić ich problemy, a także tych, którzy mogą przejrzeć ich naturoistotę. Jako pierwsi wnoszą nawet skargi na swoje ofiary, zgłaszając Zwierzchnictwu, że to właśnie te osoby wywołują niepokoje. Kto tak naprawdę wywołuje niepokoje? To antychryści, którzy przeszkadzają kościołowi i kontrolują go.

Jakimi technikami posługują się antychryści, by podporządkować sobie ludzi? Jedną z takich technik jest stosowanie różnych środków, żeby kontrolować twoje myśli i metody działania oraz ścieżkę, którą kroczysz. Wykorzystując swoją władzę, kontrolują nawet obowiązek, który wykonujesz. Jeśli zbliżysz się do nich, dadzą ci łatwy obowiązek, który pozwoli ci się wyróżnić. Jeśli zawsze będziesz im nieposłuszny i będziesz wytykał im wady oraz ujawniał problem ich zepsucia, zorganizują dla ciebie pracę, której ludzie nie lubią – na przykład młodszej siostrze zlecą wykonywanie męczącej pracy, przy której trzeba się ubrudzić. Załatwiają łatwą pracę, przy której nie trzeba brudzić rąk, każdemu, kto się do nich zbliży, schlebia im i zawsze mówi to, co oni chcą usłyszeć. Tak właśnie antychryści traktują ludzi i kontrolują ich. Gdy chodzi o władzę nad obsadzaniem stanowisk i przenoszeniem ludzi oraz nad tym, kto się czym zajmuje, wszystko to zależy od nich i mają to w pełni pod kontrolą. Czy to tylko rodzaj ambicji i pragnień? Nie tylko. Czy nie pokrywa się to dokładnie z punktem ósmym na liście cech przejawianych przez antychrysta: „Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu”? Do czego odnosi się zdanie: „Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu”? Co jest złego w tym zachowaniu? Dlaczego jest to niewłaściwe? Chodzi o to, że antychryści chcą, by ludzie podporządkowali się czemuś, co jest absolutnie wbrew prawdzie. Nie jest zgodne z prawdozasadami. Jest to całkowicie sprzeczne z interesami domu Bożego oraz z intencjami Boga. W najmniejszym stopniu nie chroni to interesów domu Bożego i ani trochę nie jest to zgodne z prawdą. Antychryst chce, żeby ludzie w pełni podporządkowali się jego własnym ambicjom, pragnieniom, preferencjom, interesom i pojęciom. Czyż nie jest to sedno problemu? Jest to jeden ze sposobów, w jaki przejawia się istota antychrysta. Czy to nie jest meritum sprawy? Ten sposób działania antychrystów powinien być łatwy do rozpoznania. Istnieją przywódcy i pracownicy, którzy przedstawiają słuszne i poprawne poglądy, a chociaż niektórzy ludzie nie są do nich przekonani i nie mogą ich zaakceptować, przywódcy ci są w stanie wytrwale wdrażać te poprawne poglądy i wprowadzać je w życie. Jaka jest różnica między takim postępowaniem a zachowaniem antychrystów? Na pierwszy rzut oka obie te postawy wydają się podobne, ale różnią się w swojej istocie. To, co robią antychryści, to celowe sprzeciwianie się prawdzie i zasadom pracy w domu Bożym oraz zmuszanie ludzi do robienia tego, co oni im każą, pod pozorem wykonywania obowiązku na rzecz domu Bożego i podporządkowania się prawdzie. To jest złe – skandalicznie, absurdalnie złe. Niektórzy przywódcy i pracownicy trzymają się poprawnych poglądów. Należy bronić tego, co jest zgodne z prawdozasadami. Nie jest to arogancja i zadufanie w sobie ani też ograniczanie ludzi – jest to stanie na straży prawdy. Z pozoru te dwie postawy wydają się podobne, ale ich istota jest inna – jedno to stanie na straży prawdozasad, a drugie to propagowanie błędnych poglądów. Wszystko, co czynią antychryści, jest wbrew prawdzie, jest wobec niej wrogie i całkowicie napędzane ich osobistymi ambicjami i pragnieniami – dlatego antychryści chcą, by ludzie okazywali posłuszeństwo tylko im, a nie prawdzie lub Bogu. To jest sedno tego zagadnienia. To, o czym rozmawialiśmy przed chwilą, jest uznanym faktem. Do czego odnoszą się tutaj pragnienia i ambicje? Odnoszą się one do niektórych ludzi, którzy nie robią oczywistych rzeczy, jakie zrobiłby antychryst, ale mimo wszystko mają takie tendencje. Mają te tendencje i przejawiają takie cechy, co oznacza, że nieobce są im takie pragnienia i ambicje. Bez względu na to, w jakiej grupie się oni znajdą, zawsze chcą rozkazywać ludziom jak urzędnicy: „Ty idź przygotować jedzenie!”, „Ty idź przekazać komuś wiadomość!”, „Gdy wykonujesz obowiązek, pracuj ciężko i wykazuj się większą lojalnością – bóg patrzy!”. Czy muszą mówić takie rzeczy? Co to za ton? Kim oni są, żeby zawsze zachowywać się jak pan i władca? Są nikim, a jednak ośmielają się mówić takie rzeczy – czyż nie jest to brak rozumu? Niektórzy mogą powiedzieć: „To głąby”. Ale oni nie są zwykłymi głąbami – oni są wyjątkowi. Pod jakim względem są wyjątkowi? Kiedy kłócą się lub dyskutują z kimś, niezależnie od tego, czy mają rację, czy nie, muszą ostatecznie zwyciężyć. Niezależnie od tego, czy mają rację, czy nie, muszą mieć ostatnie słowo, wydawać rozkazy i podejmować decyzje. Niezależnie od tego, jaki jest ich status, chcą decydować. Jeśli druga osoba zwycięży, wyrażając poprawną opinię, wpadają w złość, rezygnują ze stanowiska i przerywają pracę – odchodzą, mówiąc: „Możecie mówić, co wam się podoba, przecież i tak nie robicie tego, co mówię!”. Czyż nie mają takich ambicji i pragnień? Jakie konsekwencje wynikają z tego, że tacy ludzie są panami i władcami, że są tymi, którzy rządzą i stają się przywódcami? Zostają standardowymi antychrystami. Czy wy przejawiacie takie cechy? To nie byłoby nic dobrego! Czyż nie byłoby wielkim nieszczęściem, gdyby wierzący w Boga zamiast zdobyć prawdę stał się antychrystem?

Jak niewierzący postrzegają ludzi? Kiedy spotykają jakąś osobę, najpierw patrzą na jej wygląd i ubranie. Kiedy słuchają, jak inni mówią, zawsze chcą sprawdzić, czy mają oni wiedzę. Jeśli stwierdzą, że twój wygląd i twoje ubranie nie są zbyt atrakcyjne, że nie jesteś zbyt dobrze wykształcony i nie masz dużej wiedzy, pogardzają tobą i chcą uzyskać przewagę podczas rozmowy. Mówię: „Jeśli chcesz się kłócić, to śmiało – mów”. Trzymam język za zębami, ustępuję. Większość ludzi w domu Bożym słucha Mnie, gdziekolwiek pójdę. Szukam więc okazji, by posłuchać, jak mówią inni, by pozwolić im zabrać głos – staram się, by każdy mógł mówić prosto z serca o trudnościach, których doświadcza w swoim wnętrzu, i o swojej wiedzy. Kiedy słucham, wyłapuję pewne odchylenia. Jestem w stanie wychwycić kilka problemów i niedociągnięć oraz jakie problemy pojawiły się na ścieżce, którą mój rozmówca podąża, a także który aspekt pracy kościoła nie jest dobrze wykonywany, jakie kłopoty się z tym wiążą i czy muszą one zostać rozwiązane. Skupiam się na wyłapywaniu takich rzeczy. Jeśli debatujemy nad jakąś kwestią – na przykład Ja mówię, że kubek jest z papieru, a ty upierasz się, że jest plastikowy, powiem: „Dobrze. Masz rację”. Nie będę się z tobą kłócić. Niektórzy zastanawiają się: „Skoro masz rację, to dlaczego się nie kłócisz?”. To zależy od sprawy. Jeśli jest to coś, co dotyczy kwestii prawdy, to jedynie słuszną postawą jest usłuchanie Mnie. Jeśli jest to jakaś zewnętrzna sprawa, to bez względu na to, co powiesz, nie będę się w to mieszał – takie rzeczy nie mają ze Mną nic wspólnego. Nie ma sensu spierać się o takie kwestie. Są ludzie, którzy dyskutują o pewnych sprawach państwowych. Im mówię: „Z tego co rozumiem, tak się ma ta sprawa”. Na początku dodaję „z tego co rozumiem”; jest w tym trochę samoświadomości. Przywołuję znany mi fakt, aby zilustrować sprawę, mówię: „Obecnie ta sytuacja wygląda tak, ale jeśli zaszły jakieś szczególne okoliczności, to o nich nie wiem”. Mogę tylko ocenić sprawę na podstawie jakiegoś faktu, ale nie popisuję się tym, ile wiem. Przekazuję im tylko trochę informacji, żeby mogli się do tego odnieść – nie mam zamiaru stawiać się ponad nimi i ich uciszać, by pokazać im, jaki jestem błyskotliwy, że wiem wszystko, a oni nie wiedzą nic. Nie tak na to patrzę. Kiedy pewni ludzie rozmawiają ze Mną, a Ja przytaczam jakieś informacje, których oni nie znają, wówczas mówią: „Całymi dniami nie wychodzisz na zewnątrz – co ty wiesz?”. Nie słyszeli takich informacji, a mimo to chcą się o nie kłócić i walczyć ze Mną. Mówię: „Zgadza się. Nie wychodzę, ale wiem tę jedną rzecz. Po prostu ci o tym mówię i tyle – możesz mi wierzyć lub nie”. O co tu się spierać? Kłótnie o tego rodzaju rzeczy to kwestia usposobienia. Niektórzy ludzie chcą nawet rywalizować, by zyskać przewagę w zakresie spraw zewnętrznych, i mówią: „Skąd się o tym dowiedziałeś? Dlaczego ja o tym nie wiem? Dlaczego ty możesz mówić o tym, jak to się przedstawia, a ja nie?”. Na przykład mówię: „Przez lata pobytu tutaj odkryłem coś charakterystycznego dla tego klimatu – jest dość wilgotny”. Jest to spostrzeżenie, do którego doszedłem po długim pobycie w tym miejscu – to fakt. Jednak niektórzy słyszą to i pytają: „Czy naprawdę tak jest? Jak to więc możliwe, że ja nie odczuwam wilgoci?”. To, że nie poczułeś wilgoci, nie oznacza, że nie jest wilgotno. Nie możesz kierować się tylko tym, co czujesz – musisz kierować się danymi. Codzienne prognozy pogody są bardzo szczegółowe, a gdy zobaczysz ich wystarczająco dużo, będziesz wiedział, że faktycznie jest tu wilgotno. To nie jest coś, co sobie wymyśliłem i nie mówię tego na podstawie odczuć. A dlaczego tak jest? Na zacienionych podmurówkach przez cały rok zawsze jest mech. Wiosną są miejsca, po których nie odważyłbym się chodzić, są tak śliskie. Moje obserwacje wynikają z tego, że przez to przeszedłem, doświadczyłem tego, zobaczyłem to na własne oczy i osobiście to poczułem. Takie wypowiedzi nie są sprzeczne z faktami, prawda? Ale są ludzie, którzy to kwestionują, kiedy ze Mną rozmawiają – mówię, że jest tu wilgotno, a oni mówią, że nie jest. Czyż nie są nierozgarnięci? (Są). Niektóre stwierdzenia opierają się na rzeczywistości, ponieważ wynikają z doświadczenia, nie wymyślam ich sobie. Dlaczego mówię, że nie są wymyślone? Ponieważ jasno, precyzyjnie i gruntownie prezentują szczegóły, a kiedy dana osoba widzi i doświadcza tego, co zostało opisane w tych stwierdzeniach, dokładnie zgadza się to z tym, co zostało powiedziane. Czy te stwierdzenia nie są więc trafne? (Są). Jednak nawet w przypadku takich trafnych stwierdzeń, znajdą się ludzie, którzy są zawsze kłótliwi i spierają się ze Mną w ten sposób. O co oni się kłócą? Czy jest to walka na śmierć i życie? Czy walczą o swoje przetrwanie? Nie o to się spierają, chcą tylko rywalizować o to, kto więcej wie. Po prostu lubią się kłócić, takie mają usposobienie. Jak waszym zdaniem należy traktować takich ludzi? Czy trzeba ich demaskować i spierać się z nimi, dopóki nie zagotujecie się z gniewu? (Nie). Z takimi ignorantami nie ma sensu się kłócić. To poniżające. Dajcie sobie z nimi spokój. Czy to nie wystarczy? Jaki jest pożytek z kłótni z tak głupimi i porywczymi ludźmi? Jeśli dochodzi do kłótni lub debaty, ponieważ ktoś nie rozumie jakiejś kwestii dotyczącej prawdy, to w porządku – ale czy nie jest ignorancją spieranie się o te zewnętrzne sprawy? Usposobienie antychrystów polega przede wszystkim na tym, że nie akceptują oni prawdy, są aroganccy, zadufani w sobie i czują niechęć do prawdy. Antychryści nie przyjmują do wiadomości nawet żadnych słusznych słów, uwag i wypowiedzi zgodnych z faktami. Będą je analizować, spierać się z tobą i kłócić o nie – nie mówiąc już o prawdzie. Czyż nie jest to usposobienie? (Jest). Jakie to usposobienie? Arogancja. Oni myślą w ten sposób: „Rozumiesz tylko odrobinę prawdy, czyż nie? Nie pojmujesz spraw zewnętrznych, więc dobrze by było, gdybyś posłuchał, co mam do powiedzenia na ich temat! Nie gadaj jak najęty – to naprawdę mnie wkurza. Nie do ciebie należy zarządzanie tymi sprawami zewnętrznymi. Gdy chodzi o twoją odpowiedzialność, o wypowiadanie prawdy, będę cię słuchał, ale przestań mówić o tych zewnętrznych sprawach. Dlaczego się wreszcie nie zamkniesz? Nigdy nie miałeś do czynienia z tymi sprawami, więc co ty możesz wiedzieć? Musisz posłuchać mnie!”. Tacy ludzie chcą, by inni słuchali ich we wszystkim. Chcą podbić każdego, nawet nie patrząc, kim ta osoba jest. Co to za usposobienie? Czy takie osoby wykazują się choć odrobiną rozumu? (Nie).

Powiedzcie Mi, czy utrzymywanie dobrych stosunków ze Mną jest łatwe, czy trudne? (Łatwe). Na jakiej podstawie tak twierdzicie? Dlaczego mówicie, że to łatwe? Powiem wam, a wy stwierdzicie, czy Mój opis Mnie samego jest właściwy i dokładny. Po pierwsze, Moja racjonalność jest zwyczajna. Jak można wytłumaczyć tę zwyczajność? Oznacza to, że mam odpowiednie standardy i właściwą perspektywę w odniesieniu do wszystkich spraw. Czy zatem Moje poglądy i twierdzenia dotyczące wszelkich tematów oraz Moje nastawienie do wszystkiego nie są zwyczajne? (Są). Są zwyczajne – a przynajmniej zgodne ze standardami zwykłego człowieczeństwa. Po drugie, prawda trzyma Mnie w ryzach. Zwykłą racjonalność wyróżniają przynajmniej te dwie cechy. Ta kwestia ma jeszcze jeden aspekt – widzicie, że łatwo się ze Mną porozumieć, ponieważ w odniesieniu do ludzi każdego rodzaju posługuję się właściwą miarą i znam odpowiednie standardy. Mierzę każdy typ człowieka właściwą miarą i traktuję każdego we właściwy sposób, stosując w tym celu właściwe środki. Dotyczy to przywódców oraz zwykłych braci i sióstr, starszych i młodszych, aroganckich ludzi, którzy są skłonni się popisywać, oraz tych, którzy mają duchowe zrozumienie, i tych, którzy go nie mają, i tak dalej. Czym przede wszystkim jest ta właściwa miara oraz te właściwe sposoby i środki? To postępowanie zgodnie z prawdozasadami, a nie na chybił trafił. Przypuśćmy na przykład, że ceniłbym cię za to, że jesteś studentem uniwersytetu lub gardziłbym tobą za to, że jesteś wieśniakiem – nie takie są zasady. Jak więc uchwycić te zasady? Należy patrzeć na potencjał i człowieczeństwo danej osoby, obowiązek, który ona wykonuje, jej wiarę w Boga i jej stosunek do prawdy. Postrzegam ludzi na podstawie kombinacji tych różnych aspektów. Jest jeszcze jeden powód, dla którego postrzegacie Mnie jako osobę, z którą łatwo żyć w zgodzie. Wielu ludzi być może ma wyobrażenia co do tej kwestii i nie jest w stanie tego zaakceptować. Myślą: „Masz pozycję, dlaczego jednak nie wyglądasz na kogoś, kto ją ma? Nie podkreślasz swojego statusu, nie jesteś wyniosły i potężny. Ludzie myślą, że powinni Cię podziwiać, więc dlaczego jest tak, że kiedy Cię widzą, uważają, że najlepiej jest traktować Cię, jakbyś był na tym samym poziomie, a nawet że można patrzeć na Ciebie z góry?”. Sądzą wobec tego, że łatwo być ze mną w dobrych stosunkach i odprężają się. Czyż tak nie jest? Tak właśnie jest. W rezultacie uważają, że nie ma się czego bać i że takie życie w zgodzie ze Mną jest wspaniałe. Powiedzcie Mi, gdybym was tłamsił na każdym kroku, przycinał bez wyraźnego powodu, całymi dniami ganił i pouczał z posępnym wyrazem twarzy, czy sprawy nie wyglądałyby wtedy inaczej? Myślelibyście: „Tak trudno być z Tobą w dobrych stosunkach, z Twoją ekscentryczną osobowością i huśtawką nastrojów!”. Niełatwo byłoby żyć ze mną w zgodzie. Wydaję się wam zwyczajny pod każdym względem – czy to Mojej osobowości, czy też tego, co sprawia Mi przyjemność, co Mnie gniewa, co smuci i co cieszy – a choć jesteście przekonani, że ludzie o wysokiej pozycji i wysokim statusie powinni być wyniośli i potężni, Ja, którego teraz widzicie, jestem całkiem zwyczajny i właśnie dlatego opuszczacie gardę i czujecie, że łatwo być ze Mną w dobrych stosunkach. Poza tym, czy uważacie, że używam w mowie biurokratycznego żargonu? (Nie). Nie robię tego – jeśli chodzi o sprawy, których nie rozumiecie, pomagam wam, jak tylko mogę, w czym tylko mogę i rzadko z was szydzę. Dlaczego rzadko to robię? Są chwile, kiedy czuję się bardzo zirytowany i nie mogę się powstrzymać od powiedzenia kilku drwiących słów, ale muszę też wziąć pod uwagę, że to może was osłabić, więc mówię do was w ten sposób tak rzadko, jak to możliwe. Przeciwnie, jestem tolerancyjny, wyrozumiały i cierpliwy. Pomagam wam, jak tylko mogę i w czymkolwiek mogę, oraz uczę was tyle, ile mogę, i tego, co mogę – tak właśnie postępuję w większości przypadków. A dlaczego tak jest? Dlatego, że większość ludzi ma największe braki, jeśli chodzi o składanie świadectwa o Bogu i rozumienie prawdy – ale jeśli chodzi o jedzenie, picie i weselenie się, ubrania czy makijaż, gry lub inne tego typu światowe sprawy, ludzie wiedzą o nich wszystko. Z drugiej strony, gdy idzie o kwestie dotyczące wiary w Boga i prawdy, są ignorantami. Jeśli chodzi o składanie świadectwa o Bogu i wykorzystywanie swoich umiejętności zawodowych, mocnych stron i talentów, aby nieco popracować nad tym, by dawać świadectwo o Bogu, albo dokonać czegoś, co będzie stanowić takie świadectwo, ludzie nie mają nic do powiedzenia. Co mam zrobić, gdy widzę taką sytuację? Muszę was edukować i szkolić krok po kroku, ucząc was najlepiej, jak potrafię. Wybieram to, co rozumiem, znam i potrafię zrobić, i ciągle was tego uczę, aż pewien fragment dzieła się dokona. Uczę was wszystkiego, co mogę, na tyle, na ile mogę – a jeśli chodzi o kwestie, których nie mogę wam przekazać lub których nie można się nauczyć, zrozumiecie tyle, ile zdołacie. Niech to się potoczy swoim naturalnym torem. Nie będę cię zmuszał do tego, byś je pojął. Ostatecznie są tacy, którzy mówią: „Ci z nas, którzy znają się na swoim zawodzie, ulegli laikowi. My, którzy mamy fach w rękach, nie byliśmy w stanie nic zrobić, a ten człowiek, który nic o nim nie wie, zawsze musi nas uczyć. To takie upokarzające!”. To nie jest upokarzające. Cała ludzkość staje się bezradna, gdy ma dawać świadectwo o Bogu z pozycji osoby wierzącej – gdyby ludzie rodzili się z umiejętnością niesienia świadectwa o Bogu, nikt by się Mu nie sprzeciwiał! Ludzie nie są w stanie robić rzeczy, które wiążą się z prawdą i świadectwem o Bogu, dlatego że są podobni do szatana, a ich naturoistota jest wroga Bogu. Co zatem mają robić? Wystarczy, że dołożą wszelkich starań, by zrobić to, co w ich mocy. Jeśli mam siłę, by zaoferować pomoc i nauczanie, robię to. Jeśli nie mam lub jestem zajęty innymi rzeczami i nie mogę znaleźć czasu, to wtedy po prostu róbcie, co możecie. To jest zgodne z zasadami, prawda? Tylko tak może być. Nie zmuszam was do niczego, co wykraczałoby poza wasze możliwości. To bezsensowne – nie da się tego zrobić. Ostatecznie ludzie myślą: „Łatwo mieć z Tobą dobre stosunki, a Twoje wymagania nie są trudne do spełnienia. Ty mówisz nam, co mamy robić, a my robimy to, co nam każesz”. Niektórzy ludzie mogą zostać przycięci od czasu do czasu. Większość z nich dobrze na tym wychodzi i zyskuje właściwe zrozumienie. Kilka osób rezygnuje z pracy, a kilka potajemnie wywołuje niepokoje, nie przykłada się do swoich obowiązków i nie wykonuje rzeczywistej pracy. Wtedy takich ludzi zastępuje się innymi. Jeśli nie chcesz pracować, zrezygnuj. Dlaczego to właśnie ty masz się daną kwestią zajmować? Zastąpimy cię kimś innym i tyle. Proste, prawda? Jeśli w przyszłości tacy ludzie okażą skruchę, zmienią się i będą dobrze wykonywać swoją pracę, otrzymają kolejną szansę – a jeśli nadal będą tak samo powodować zakłócenia i niepokoje, nigdy więcej się nimi nie posłużymy. Lepiej będzie, jeśli posłużę się kimś posłusznym. Jaki jest pożytek z ciągłego wikłania się w stosunki z takimi ludźmi? Nie sądzicie? To byłoby trudne dla nich i wyczerpujące dla Mnie. Zarówno załatwiając takie sprawy, jak i dogadując się z innymi, kieruję się pewnymi zasadami. Innym powodem, dla którego łatwo mieć ze Mną dobre relacje, jest to, że nigdy nie wymagam od ludzi czegoś, co jest dla nich zbyt wymagające. Rób wszystko, co potrafisz, a to, czego nie umiesz zrobić, omówię z tobą krok po kroku. Angażuj się całym sercem w to, co potrafisz robić, ale jeśli nie wkładasz w to całego serca, nie będę cię do tego zmuszał. Co do reszty, czyli tego, jak wierzysz w Boga, to twoja osobista sprawa. Jeśli ostatecznie nic nie zyskasz, nie będziesz miał kogo winić. Co sądzicie o Moich zasadach traktowania ludzi? Czy uważacie, że są one nieco pobłażliwe? Absolutnie tak nie jest – sposób, w jaki sobie z tym radzę, jest całkowicie zgodny z zasadami. Jakie to zasady? Posłuchajcie Mnie, a zrozumiecie.

Ja, Bóg wcielony, działam pośród ludzkości – czy mogę całkowicie zastąpić Ducha Świętego lub Ducha Bożego w wykonywaniu dzieła Bożego? Nie mogę. Nie próbuję więc wykraczać poza Moje ograniczenia, mówiąc, że chciałbym zastąpić Boga w niebie i wykonać całe Jego dzieło. To byłoby wywyższanie siebie – nie jestem do tego zdolny. Jestem zwyczajną osobą. Robię wszystko, co mogę. Robię to, co mogę zrobić dobrze, robię to do końca i robię to właściwie. Wkładam w to Moje serce i całą Moją siłę. To wystarczy. To jest praca, która przypadła Mi w udziale. Ale gdybym tego nie rozumiał i gdybym buntował się przeciwko temu faktowi oraz nie uznawałbym go, ale zawsze próbowałbym udawać, że jestem wielki, zawsze próbowałbym błyszczeć i popisywać się niesamowitymi umiejętnościami, czy byłoby to zgodne z zasadami? Nie. Myślicie, że rozumiem tę kwestię? Rozumiem aż za dobrze! Zakres tego, co ciało Boga może powiedzieć i jakie dzieło może wykonać, jest zakresem dzieła, którego On dokonuje w ciele. Sprawy, które wykraczają poza ten zakres – to, kto osobiście doświadczy zdyscyplinowania i przycięcia przez Boga, oświecenia i przewodnictwa Ducha Świętego, a nawet to, kto otrzyma wizje od Boga, kogo Bóg udoskonali, a kogo wyeliminuje, oraz to, jaki pogląd ma Bóg na wszystkich ludzi i jaką postawę wobec nich przyjmuje – te kwestie zależą od Boga. Jeśli jesteście w bliskim kontakcie ze Mną, Ja również to widzę, ale jakkolwiek bym patrzył, ile z tego wszystkiego mogę dostrzec? Jestem w stanie zobaczyć ograniczoną liczbę osób i z ograniczoną liczbą osób mogę nawiązać kontakt – jak mógłbym objąć wzrokiem wszystkich? To byłoby niemożliwe. Nie powinieneś mieć jasności co do tej kwestii? Powiedz Mi, czy wyrażam się jasno na ten temat? Tak. Tak powinna postępować zwyczajna osoba. Nie myślę o rzeczach, których nie powinienem robić. Czy ludzie są do tego zdolni? Nie – brakuje im tej racjonalności. Niektórzy pytają Mnie: „Czy nie przyglądasz się zawsze ukradkiem różnym rzeczom? Czy nie pytasz zawsze o to, kto co robi i co złego mówi o Tobie na osobności albo kto potajemnie Cię osądza i szuka informacji na Twój temat?”. Będę z tobą szczery – nigdy nie pytałem o takie rzeczy. Kto jest odpowiedzialny za te rzeczy? Duch Boży – Bóg nadzoruje wszystko, sprawdza całą ziemię i ludzkie serca. Jeśli nie wierzysz w Bożą kontrolę, czy nie świadczy to o tym, że brak ci rozumu, który byłby zwyczajny? (Świadczy). W takim razie nie jesteś kimś, kto naprawdę wierzy w Boga, przyjmujesz niewłaściwe stanowisko i jest to duży problem. Wymagam od was wiary w Boga i pokładam w tym bezwzględną wiarę. Tak więc Moje słowa i czyny wznoszą się na tym fundamencie. Nie robię rzeczy wykraczających poza Moje granice; nie robię niczego, co wykraczałoby poza zakres Moich możliwości. Czy to nie jest usposobienie? (Jest). Niektórzy ludzie nie patrzą na to w ten sposób. Myślą, że mam taką tożsamość, pozycję i moc, więc zastanawiają się, dlaczego nie działam adekwatnie do nich. Sądzą, że powinienem rozumieć więcej spraw i pojmować więcej kwestii, aby wydawało się, że mam większą pozycję i moc oraz większy autorytet i wyższy status. Posiadam tyle autorytetu i mocy, ile daje Mi Bóg. Nie są to rzeczy, o które walczę ani które zagarniam. Boży autorytet, Boża moc i wszechmoc, to nie są atrybuty, które może reprezentować nic nieznaczące ciało. Jeśli nie masz co do tego jasności, to coś jest nie tak z twoim rozumem. Jeśli nie potrafisz pojąć tej sprawy po wielu latach wiary w Boga, to jesteś zbyt głupi i nieświadomy. Jest wiele rzeczy, o które nie pytam, ale czy wiem o nich w głębi serca? (Wiesz). Co wiem? Czy znam imię każdego człowieka? Czy wiem, od ilu lat każdy wierzy w Boga? Nie muszę wiedzieć takich rzeczy. Wystarczy, że znam stan wszystkich ludzi, wiem, czego im brakuje, w jakim stopniu weszli w życie i jakie prawdy każdy powinien usłyszeć oraz jakimi powinien być podlewany i zaopatrywany. Wystarczy, że wiem takie rzeczy. Czyż to nie Moja powinność? Świadomość tego, co jest Moją powinnością – co powinienem mówić i jaką pracę wykonywać – czy to nie jest racjonalność? (Jest). Skąd bierze się taka racjonalność? Gdyby Bóg wcielony nie miał nawet takiej racjonalności, gdyby nie miał nawet takiego standardu mierzenia wszystkich spraw i wydarzeń, o jakiej prawdzie miałby wtedy mówić? Gdyby Bóg wcielony walczył z Duchem Bożym i rywalizował z Nim o status, czyż to nie oznaczałoby, że coś poszło nie tak? Czyż nie byłoby to niewłaściwe? Czy mogłoby tak być? Nie, to nigdy nie mogłoby się wydarzyć.

Niektórzy ludzie zawsze pytają z obawą: „Czy Ty zawsze wypytujesz o nas i potajemnie próbujesz nas wybadać? Czy Bóg zawsze próbuje ocenić, co o Nim myślimy i jak w głębi serca Go postrzegamy?”. Ja nie myślę o takich sprawach. To zbyteczne! Jaki jest pożytek z myślenia o nich? Wszystko to jest pod Bożą kontrolą. Istnieje zakres działania Ducha Bożego, a tym bardziej działań Boga wcielonego. Bóg wcielony jest Bogiem, jest ujściem i wyrazem prawdy, a dzieło, które wykonuje na tym etapie, jest reprezentatywne dla tego etapu, a nie dla etapu ostatniego. Bóg wcielony może dokonać tylko dzieła, które mieści się w tym okresie i w tym zakresie. Czy zatem to dzieło może być reprezentatywne dla następnego etapu? Cóż, nie wiemy, co wydarzy się w przyszłości. To sprawa samego Boga. Ja nie wybiegam naprzód. Robię to, co do mnie należy, robię to, co powinienem i co mogę. Nigdy nie przekraczam swoich granic, mówiąc: „Jestem wszechmocny! Jestem wielki!” Taki jest Duch Boży; Bóg wcielony stanowi jedynie wyraz i ujście dla dzieła, którego Bóg dokonuje w tym okresie. Zakres Jego dzieła i to, jaką pracę ma wykonać, zostały już określone przez Boga. Gdybyś powiedział: „Wcielony Chrystus jest wszechmocny”, miałbyś rację czy nie? Częściowo tak, częściowo nie. Duch Boży jest wszechmocny, ale nie można powiedzieć, że Chrystus jest wszechmocny. Powinieneś mówić, że Bóg jest wszechmogący. To stwierdzenie jest trafne i precyzyjne oraz zgodne z faktami. Jaką racjonalność muszę posiadać? Wszyscy mówią, że jestem Bogiem, samym Bogiem, że jestem Bogiem wcielonym, czy zatem wierzę, że mógłbym zastąpić samego Boga, Jego Ducha? Nie mógłbym. Nawet gdyby Bóg dał mi tę moc i zdolność, nie mógłbym tego osiągnąć. Gdybym mógł w ten sposób zastąpić Boga, czy nie byłoby to rodzajem niemalże bluźnierstwa przeciwko Jego usposobieniu i istocie? Ciało jest tak ograniczone! Nie tak należy to rozumieć; nie pod takim kątem należy patrzeć na ten temat. Nieprawdaż? (To prawda). Zatem, ponieważ mam takie myśli, takie zasady postępowania i swoje przemyślenia dotyczące wszystkiego, co robię, wielu ludziom nie jawię się jako Bóg, a są nawet tacy, którzy zanim się ze Mną zetkną, żywią pewne fantazje, wyobrażenia i pojęcia, którzy są ostrożni i rozważni w swoich działaniach, a potem, gdy tylko Mnie spotkają, myślą: „To przecież tylko człowiek. Nie ma w nim nic strasznego”. Potem odprężają się, nabierają odwagi i zaczynają szaleć oraz robić złe rzeczy. Jak ich nazywamy? Niedowiarkami. Jeśli wierzysz tylko w Boga wcielonego, a nie w Ducha Bożego, to jesteś niedowiarkiem, jeśli wierzysz tylko w Ducha Bożego, a nie w Boga wcielonego, to również jesteś niedowiarkiem. Bóg wcielony i Duch Boży są jednym – Obaj są jednym. Nie walczą ze sobą, a tym bardziej nie są od siebie oddzieleni, a już na pewno nie można uznać, że każdy jest osobnym bytem. Są jednością – po prostu Bóg wcielony musi podchodzić do swojego dzieła i Boga z perspektywy ciała. To jest sprawa ciała i nie ma nic wspólnego z wami – to sprawa Chrystusa i nie ma związku z ludzkością. Nie możesz powiedzieć: „Więc ty też myślisz, że jesteś zwykłym człowiekiem. Świetnie, jesteśmy ludźmi tego samego rodzaju, więc wszyscy jesteśmy tacy sami”. Czy można tak powiedzieć? To błąd. Niektórzy mówią: „Wydaje się, że łatwo być z tobą w dobrych stosunkach, więc porzućmy formalności. Traktujmy się jak kumple, jak przyjaciele, bądźmy dla siebie powiernikami – zaprzyjaźnijmy się ze sobą”. Czy można tak robić? Tacy ludzie nie mają duchowego zrozumienia, są niedowiarkami. Im częściej dzielisz się z nimi swoimi uczuciami i rozmawiasz z nimi o prawdzie, faktach i prawdorzeczywistości, tym bardziej oni tobą gardzą – ci ludzie są niedowiarkami. Im więcej mówisz o głębokich tajemnicach i wypowiadasz chwytliwe hasła oraz głosisz doktryny i abstrakcje, a także im bardziej zaznaczasz swoją pozycję, afiszujesz się i popisujesz, tym bardziej cię szanują – to są niedowiarkowie. Im bardziej ktoś kieruje się zasadami i jest wyważony w swoich działaniach, im bardziej postępuje zgodnie z prawdą, potrafi rozeznać się w tym, co pozytywne, i w tym, co negatywne, wyraźnie to rozgraniczając, im bardziej ktoś jest właśnie taki, tym bardziej tacy ludzie patrzą na tę osobę z góry i uważają ją za niegodną uwagi – tacy są niedowiarkowie.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze