Jak dążyć do prawdy (2) Część druga

Czy dzięki temu omówieniu zrozumieliście, czy myśli i mniemania ludzi, którzy zawsze mówią, że ich udziałem jest zły los, są właściwe, czy niewłaściwe? (Są niewłaściwe). To jasne, że ci ludzie doświadczają uczucia depresji, ponieważ uwikłali się w skrajności. Ponieważ odczuwają to skrajne uczucie depresji z powodu swoich skrajnych myśli i mniemań, nie są w stanie właściwie reagować na to, co wydarza się w ich życiu, nie potrafią pełnić funkcji, jakie powinien pełnić człowiek, ani wypełniać obowiązków i powinności istoty stworzonej. Dlatego też są oni tacy sami jak ci wszyscy różnego rodzaju ludzie, którzy pogrążają się w negatywnych uczuciach i o których mówiliśmy podczas naszego ostatniego omówienia. Choć ci ludzie, którzy myślą, że mają zły los, wierzą w Boga i są zdolni do wyrzeczeń, potrafią poświęcać się i podążać za Bogiem, to jednocześnie nie są w stanie wypełniać obowiązków w domu Bożym w sposób swobodny, wyzwolony i odprężony. Dlaczego tego nie potrafią? Ponieważ skrywają w sobie skrajne i nieprawidłowe myśli i mniemania, które rozbudzają w nich skrajne uczucia. Te skrajne uczucia wpływają na to, jak ci ludzie oceniają sprawy, jak myślą, i przez to ich postrzeganie rzeczy jest osadzone w skrajnej, niewłaściwej i zniekształconej perspektywie. Spoglądają na ludzi i sprawy z tego skrajnego i niewłaściwego punktu widzenia, przez co cały czas żyją, postrzegają ludzi i rzeczy oraz zachowują się i podejmują działania pod wpływem tego negatywnego uczucia. Ostatecznie, bez względu na to, jak żyją, wydają się tak wycieńczeni, że nie są w stanie znaleźć w sobie zapału do wiary w Boga i dążenia do prawdy. Bez względu na to, jaki sposób życia wybierają, nie potrafią aktywnie i pozytywnie wykonywać swoich obowiązków i mimo że wierzą w Boga od wielu lat, nigdy się nie skupiają na wypełnianiu obowiązków całym sercem i całą duszą, na wypełnianiu ich w sposób zadowalający, nie mówiąc już, rzecz jasna, o dążeniu do prawdy czy o praktykowaniu w zgodzie z prawdozasadami. Dlaczego tak jest? W ostatecznym rozrachunku jest tak, ponieważ oni są niezmiennie przekonani, że przypadł im w udziale zły los, co pogrąża ich w uczuciu głębokiej depresji. Stają się całkowicie apatyczni, bezradni, jak żywe trupy, pozbawieni witalności, nie przejawiający żadnego pozytywnego czy optymistycznego zachowania, nie mówiąc już o determinacji i wytrwałości w wykazywaniu się lojalnością, jaką powinni się wykazywać w stosunku do swojego obowiązku, swoich zadań i swoich powinności. Zamiast tego borykają się niechętnie z każdym dniem, w sposób niedbały, bezcelowy i otępiały, bezwiednie i odruchowo przechodzą przez kolejne dni. Nie mają pojęcia, jak długo będą jeszcze tak dryfować. Koniec końców mogą jedynie zganić samych siebie, mówiąc: „Ech, ciągle tylko brnę na oślep, tak długo, jak się da! Jeśli któregoś dnia już nie dam rady i kościół postanowi mnie wydalić i wyeliminować, to powinien to właśnie zrobić. Wszystko przez to, że zły los jest moim udziałem!”. W tym, co mówią, pełno jest defetyzmu. To uczucie depresji to nie tylko zwykły nastrój, ale – co ważniejsze – ma ono dewastujący wpływ na myśli, serce i dążenie człowieka. Jeśli szybko i w porę nie uwolnisz się od uczucia depresji, to nie tylko wpłynie ono na twoje życie, ale też zniszczy je i wpędzi cię do grobu. Nawet jeśli wierzysz w Boga, to nie będziesz w stanie zyskać prawdy ani dostąpić zbawienia – na koniec czeka cię zatracenie. Dlatego ci, którzy są przekonani, że przypadł im w udziale zły los, powinni jak najszybciej się przebudzić; nie jest to czymś dobrym, jeśli ktoś ciągle zastanawia się, czy ma los dobry, czy też zły, jeśli ciągle dąży do jakiegoś losu i ciągle się o niego zamartwia. Jeśli zawsze traktujesz swój los poważnie, to gdy trafisz na drobne przeciwności lub coś cię rozczaruje, gdy spotkają cię porażki, niepowodzenia i kompromitacja, wtedy od razu stwierdzisz, że to wszystko przez twój zły los, że jesteś pechowcem. Toteż raz po raz powtarzasz sobie, że przypadł ci w udziale zły los, że nie masz dobrego losu, jakim cieszą się inni ludzie, i pogrążasz się w depresji – otacza cię, więzi i chwyta w pułapkę to negatywne uczucie depresji, od którego nie umiesz się uwolnić. Jest to coś przerażającego i niebezpiecznego. Choć to uczucie depresji może nie spowodować, że staniesz się bardziej arogancki czy kłamliwy, może nie spowodować, że przejawisz niegodziwość lub zatwardziałość bądź inne zepsute usposobienie, być może to uczucie depresji nie osiągnie takiego poziomu, że ujawnisz swoje zepsute usposobienie i sprzeciwisz się Bogu albo ujawnisz zepsute usposobienie i naruszysz prawdozasady, bądź że spowodujesz zakłócenia i perturbacje albo będziesz czynił zło, to jednak pod względem swej istoty uczucie depresji jest najpoważniejszym przejawem niezadowolenia z rzeczywistości. W istocie ten przejaw niezadowolenia z rzeczywistości obejmuje niezadowolenie z Bożej władzy i Bożych zarządzeń. A jakie są konsekwencje niezadowolenia z Bożej władzy i Bożych zarządzeń? Są z pewnością bardzo poważne i sprawią, że zbuntujesz się przeciw Bogu i Mu się sprzeciwisz, nie będziesz w stanie przyjąć wypowiedzi Boga i Jego darów, nie będziesz w stanie zrozumieć ani nie będziesz chciał słuchać Bożych nauk, napomnień, przestróg i przypomnień. Ponieważ przepełnia cię uczucie depresji, nie potrafisz przyjąć obecnych wypowiedzi i nie masz możliwości przyjąć realistycznego dzieła Boga ani oświecenia, przewodnictwa, pomocy, wsparcia i darów od Ducha Świętego. Mimo że Bóg działa, ty nie potrafisz tego odczuć; mimo że Bóg i Duch Święty działają, ty nie jesteś w stanie tego przyjąć. Nie potrafisz przyjąć rzeczy pozytywnych, tych wymagań i tego, co daje Bóg, twoje serce jest wypełnione i opanowane wyłącznie przez to uczucie depresji, i nic, co czyni Bóg, nie ma na ciebie wpływu. Ostatecznie przeoczysz każdy krok dzieła Boga, przeoczysz każdy etap Jego wypowiedzi, a nawet przeoczysz każdy etap dzieła Boga i to, co On ci ofiarowuje. Gdy wypowiedzi Boga i Jego dzieło dobiegną końca, ty wciąż nie będziesz w stanie poradzić sobie z tym uczuciem depresji, nie będziesz w stanie zostawić go za sobą, będziesz nadal otoczony i wypełniony uczuciem depresji, i wtedy całkowicie przegapisz dzieło Boga. A gdy już to się stanie, staniesz twarzą w twarz z otwartym sądem Bożym i potępieniem ludzkości – nastąpi czas, w którym Bóg ogłosi ostateczne losy ludzkości. Dopiero wtedy zdasz sobie sprawę: „Och, powinienem się nad sobą zastanowić, powinienem uwolnić się od tego uczucia depresji, powinienem czytać więcej słów Boga, powinienem stanąć przed Nim i prosić Go o pomoc i wsparcie, prosić, by ofiarował mi swe dary, dążyć do tego, by przyjąć Boże karcenie i Boży sąd, bym został obmyty, tak abym mógł podporządkować się Jego władzy i zarządzeniom”. Za późno! Na to wszystko był czas wcześniej. Teraz jest już za późno na przebudzenie – i co cię czeka? Będziesz bił się w pierś i zawodził, przepełni cię żal. Choć depresja jest tylko rodzajem uczucia, to jego natura i konsekwencje, jakie powoduje, są tak poważne, że powinieneś uważnie zajrzeć w głąb siebie i nie pozwolić, aby to uczucie depresji cię opanowało lub aby kontrolowało twoje myśli i cele, do których dążysz. Musisz się z tym uporać i nie pozwolić, by stało się to przeszkodą na twojej ścieżce dążenia do prawdy albo murem odgradzającym cię od Boga. Jeśli sobie to jasno uświadomisz lub jeśli odkryjesz w sobie to problematyczne uczucie depresji poprzez introspekcję, powinieneś natychmiast zmienić kierunek, wyzbyć się tego uczucia i pozostawić za sobą to uczucie depresji. Nie trzymaj się kurczowo kursu, jaki obrałeś, uparcie myśląc: „Bez względu na to, co Bóg mówi lub robi, ja wiem, że moim udziałem jest zły los. To oczywiste, że mam zły los, czuję się depresyjny. Skoro przypadł mi zły los, powinienem to po prostu zaakceptować i porzucić wszelką nadzieję”. Ten, kto reaguje na wszystko, co się dzieje, taką negatywną postawą, jest zaciekle uparty. Gdy uświadomisz sobie, że masz w sobie uczucie depresji, powinieneś się od niego odwrócić i jak najszybciej się z nim uporać. Nie czekaj, aż to uczucie depresji przejmie nad tobą kontrolę, bo wtedy będzie już za późno na przebudzenie.

Powiedzcie Mi, czy wiara w los jest wyrazem dążenia do prawdy? (Nie jest). Jaką zatem postawę ludzie powinni przyjąć w swoim podejściu do kwestii losu? (Powinni wierzyć w koordynację i zarządzenia Boga oraz się im podporządkować). Zgadza się. Jeśli ktoś nieustannie głowi się nad tym, czy jego los jest dobry, czy też zły, jaki problem może to rozwiązać? Jeśli ktoś uznaje, że przypadł mu w udziale zły los, a przy tym wierzy, że ten zły los jest z góry ustalony i zaaranżowany przez Boga, oraz chce się podporządkować władzy Boga i Jego zarządzeniom, czy jest to właściwe podejście? (Jest niewłaściwe). Dlaczego jest niewłaściwe? (Bo to podejście opiera się na interpretacji losu jako dobrego lub złego). Czy to jest regułą? Jaką prawdę ludzie powinni tutaj zrozumieć? (Nie można powiedzieć, że los jest dobry albo zły. Wszystko, o czym z góry przesądza Bóg, jest dobre i ludzie powinni podporządkować się wszystkim zarządzeniom Boga). Ludzie powinni wierzyć, że los jest determinowany i ustalany przez Boga, a ponieważ to Bóg determinuje i ustala los, nie można mówić o losie, że jest dobry albo zły. Osąd stwierdzający, że los jest dobry lub zły, opiera się na perspektywie, opiniach, upodobaniach i uczuciach ludzi, a także na ich wyobrażeniach i mniemaniach – taki osąd nie jest w zgodzie z prawdą. Niektórzy mówią: „Przypadł mi w udziale cudowny los, urodziłem się w rodzinie wierzących. Nigdy nie wpłynęło na mnie środowisko świata niewierzących, nigdy nie wpłynęły na mnie, nie omamiły mnie ani nie sprowadziły na manowce trendy niewierzących. Choć też mam zepsute usposobienie, dorastałem w kościele i nigdy nie zbłądziłem. Mój los jest wspaniały!”. Czy słusznie mówią? (Nie). Dlaczego nie? (O tym, że ktoś urodził się w rodzinie wierzących, przesądził Bóg, to była Boża władza i Boże zarządzenia). Zgadza się, te słowa trafiają w sedno. To była Boża władza i Boże zarządzenia. Jest to jeden sposób, w jaki Bóg zarządza i dzierży władzę nad losami ludzkimi, i jest to jedna forma, jaką przyjąć może los – ludzie nie mogą tego osądzać w oparciu o to, czy swój los uważają za dobry, czy zły. Niektórzy mówią, że przypadł im w udziale dobry los, bo urodzili się w rodzinie chrześcijańskiej, więc jak można to obalić? Można powiedzieć: „Urodziłeś się w chrześcijańskiej rodzinie i mówisz, że dobry los jest twoim udziałem, a więc każdemu, kto nie urodził się w chrześcijańskiej rodzinie, przypadł zły los. Czy chcesz powiedzieć, że los, jaki Bóg przeznaczył tym wszystkim ludziom, jest zły?”. Czy jest to słuszny kontrargument? (Tak). Jest to słuszny kontrargument, bo wykazujemy, że to, co mówią o dobrym losie ludzi urodzonych w chrześcijańskich rodzinach, jest nie do obrony i nie zgadza się z prawdą. Czy macie teraz lepsze pojęcie na temat dobrego i złego losu? (Tak). Jakie podejście do kwestii wiary w los jest najpoprawniejsze, najwłaściwsze i zgodne z prawdą? Po pierwsze, nie można oceniać losu jako dobrego bądź złego z punktu widzenia ludzi światowych. Ponadto należy wierzyć, że los każdej istoty ludzkiej jest kształtowany ręką Boga. Niektórzy ludzie zadają pytanie: „Jeśli coś jest kształtowane ręką Boga, czy oznacza to, że sam Bóg tego dokonuje?”. Odpowiedź brzmi: nie. Istnieje mnóstwo sposobów, metod i kanałów, poprzez które Bóg kształtuje losy ludzi, i wiążą się z tym skomplikowane szczegóły w wymiarze duchowym, ale w to nie będę się teraz zagłębiać. To bardzo złożone, natomiast zasadniczo wszystkim tym zarządza Stworzyciel. Niektóre z tych zarządzeń czyni sam Bóg w odniesieniu do różnych rodzajów ludzi, zaś inne wiążą się z klasyfikowaniem różnych rodzajów i grup ludzi zgodnie z regulacjami, dekretami administracyjnymi, zasadami i systemami ustanowionymi przez Boga; zgodnie z kategorią i trajektorią losu ustalonego przez Boga ludzkie losy są kształtowane i formowane w wymiarze duchowym, po czym następują narodziny. Jest to bardzo szczegółowa kwestia, ale mówiąc ogólnie, Bóg zarządza i dzierży władzę nad wszystkim. Władza Boga i Jego zarządzenia wiążą się z zasadami, prawami i regułami Jego władzy i zarządzeń. Nie ma tu niczego dobrego ani złego, jest to wszystko dla Boga czymś w naturalny sposób oczywistym, opartym na przyczynie i skutku. Jeśli chodzi o to, jak ludzie odczuwają los, mogą to być dobre i złe odczucia; są losy, w których wszystko toczy się gładko, są losy najeżone przeszkodami, są losy trudne i losy nieszczęśliwe – nie ma dobrych albo złych losów. Jaką postawę ludzie powinni przyjąć względem losu? Powinieneś przyjąć zarządzenia Stworzyciela, powinieneś aktywnie i gorliwie poszukiwać celu Stworzyciela i znaczenia, które kryją się w Jego zarządzeniach, a także powinieneś osiągnąć zrozumienie prawdy, wykorzystać swoje największe zdolności w tym życiu, które zaaranżował dla ciebie Bóg oraz wypełniać obowiązki i powinności istoty stworzonej i nadać swojemu życiu więcej znaczenia i wartości, aż w końcu Stworzyciel będzie zadowolony z ciebie i cię zapamięta. Oczywiście, byłoby jeszcze lepiej, gdybyś dostąpił zbawienia poprzez swoje dążenia i żarliwy wysiłek – to byłby najlepszy rezultat. W każdym razie, jeśli chodzi o los, najwłaściwsza postawa, jaką powinna przyjąć stworzona ludzkość, nie polega na bezmyślnym osądzie i sztywnym definiowaniu, czy też na stosowaniu skrajnych metod działania. Nie mówiąc już o tym, że ludzie nie powinni próbować sprzeciwiać się swemu losowi, wybierać albo zmieniać go, natomiast powinni docenić go w głębi serca, poszukiwać, eksplorować i przyjąć go takim, jakim jest, zanim w sposób pozytywny staną ze swoim losem twarzą w twarz. Ostatecznie, w środowisku życiowym i w podróży, jaką wyznaczył ci w życiu Bóg, powinieneś dążyć do postępowania, którego naucza Bóg, szukać ścieżki, jakiej Bóg od ciebie wymaga, i doświadczać losu, który otrzymałeś od Boga, w ten właśnie sposób, a na koniec zostaniesz pobłogosławiony. Gdy w ten sposób doświadczasz losu, jaki Stworzyciel ci wyznaczył, nie tylko doceniasz smutek, żal, łzy, ból, frustrację i porażkę, ale – co ważniejsze – doświadczasz radości, spokoju i pocieszenia, a także oświecenia i iluminacji prawdy, którą Bóg cię obdarza. Ponadto, gdy zagubisz się na swojej życiowej ścieżce, gdy staniesz w obliczu porażki i frustracji i będziesz musiał dokonać wyboru, doświadczysz przewodnictwa Stworzyciela i w końcu zrozumiesz, doświadczysz i docenisz, jak żyć w sposób, który nadaje życiu największe znaczenie. Wtedy już nigdy się nie zagubisz, nie będziesz już odczuwał nieustannego niepokoju, nie będziesz już narzekał na swój zły los i nie wpadniesz w uczucie depresji z powodu poczucia, że zły los przypadł ci w udziale. Jeśli będziesz mieć taką postawę i będziesz stosować tę metodę, aby stawić czoła losowi, jaki wyznaczył ci Stworzyciel, to nie tylko twoje człowieczeństwo stanie się normalniejsze, nie tylko będziesz przejawiał zwykłe człowieczeństwo i odnajdziesz w sobie myśli, podejście i zasady dotyczące postrzegania aspektów zwykłego człowieczeństwa, ale również, rzecz jasna, zrozumiesz znaczenie życia, czego nie można nigdy powiedzieć o niewierzących. Ludzie niewierzący zawsze mówią: „Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Dlaczego żyjemy?”. W kółko ktoś zadaje te pytania i do jakich odpowiedzi na koniec dochodzi? Dochodzi do znaków zapytania, nie do odpowiedzi. Dlaczego ludzie nie potrafią znaleźć odpowiedzi na te pytania? Choć niektórzy inteligentni ludzie wierzą w los, nie mają pojęcia, jak traktować kwestię losu ani jak radzić sobie z różnorakimi trudnościami, frustracjami, porażkami i nieszczęściami, które los im przynosi; nie wiedzą też, jak mają odnieść się do zdarzeń, które dają im radość i szczęście – nie wiedzą, jak je traktować. Raz mówią, że mają dobry los, a za chwilę, że mają zły los; raz mówią, że mają szczęśliwe życie, a za chwilę, że mają w życiu pecha – jedno i drugie wypowiadają tymi samymi ustami. Jedno mówią, gdy są szczęśliwi, a drugie, gdy są nieszczęśliwi; jedno mówią, gdy wszystko świetnie im się układa, a drugie, kiedy się nie układa; to oni mówią, że mają pecha, i to oni mówią, że przypadł im w udziale dobry los. To jasne, że brakuje im w życiu klarowności i zrozumienia. Cały czas błądzą na oślep we mgle, żyją w pomieszaniu, nie znajdując drogi wyjścia. Dlatego ludzie powinni jasno rozumieć i widzieć przed sobą jasną drogę, jeśli chodzi o to, w jaki sposób powinni traktować swój los, co powinni czynić i jak powinni podchodzić to tej kluczowej kwestii w swoim życiu. Kiedy się już z tym uporają, ich postawy i przekonania dotyczące losu powinny być względnie prawidłowe oraz zgodne z prawdozasadami – wtedy nie będą już popadać w żadne skrajności w tym względzie.

Czy to, co właśnie powiedziałem na temat losu, pozostaje w zgodzie z prawdą? (Tak). Czy wiecie, jakie właściwości mają słowa pozostające w zgodzie z prawdą? (Gdy ludzie je słyszą, rozjaśnia im się w głowach i uspokajają się). (Są praktyczne i mówią o ścieżkach praktykowania). Zgadza się, są praktyczne; tak można to ująć w sposób precyzyjniejszy. Można to nawet ująć jeszcze precyzyjniej. Kto się wypowie następny? (Mogą rozwiązać aktualne problemy ludzi). To jest skutek ich praktyczności. Mogą rozwiązać problemy, ponieważ są praktyczne. Ludzie wierzą w los, ale w głowie mają plątaninę idei dobrego losu i złego losu, a zatem powiedzcie Mi, czy są wolni i wyzwoleni w głębi serca, czy też są spętani? (Są spętani). Jeśli nie pojmujesz prawdy, to będziesz cały czas w niewoli tej idei. Gdy już zrozumiesz prawdę, poza odczuciem, że jest ona praktyczna i że widzisz przed sobą drogę naprzód, co jeszcze poczujesz? (Wyzwolenie). Zgadza się, będziesz czuł się wolny, wyzwolony. Gdy masz już ścieżkę praktykowania i nie jesteś już uwięziony w pułapce, to czy twój duch nie będzie wolny i oswobodzony? Te zniekształcone i niedorzeczne mniemania nie będą w stanie krępować twoich myśli, twoich rąk i twoich stóp; będziesz mieć przed sobą ścieżkę, którą będziesz mógł iść, i nie będą cię już kontrolować te mniemania. Usłyszawszy omówienie losów ludzi przez Boga, poczujesz się wolny i wyzwolony, i powiesz wtedy: „Acha, więc tak to wygląda! Moje pojmowanie losu było dotąd takie zniekształcone i skrajne! Teraz rozumiem i nie przejmuję się już tą niedorzeczną ideą dobrego i złego losu. Już mnie to nie dręczy. Gdybym tego nie zrozumiał, dalej bym myślał, że mój los jest dobry, żeby za chwilę uznać go jednak za zły; wciąż bym się zastanawiał, jaki los jest moim udziałem: dobry czy zły! Nieustannie bym się tym zamartwiał”. Gdy już zrozumiesz tę prawdę, będziesz miał przed sobą ścieżkę, którą będziesz mógł podążać, będziesz miał prawidłową opinię w tej materii i będziesz widział właściwą ścieżkę praktykowania – to oznacza, że jesteś wolny i oswobodzony. By zatem rozeznać się w tym, czy czyjeś słowa są zgodne z prawdozasadami i czy są one prawdą, musisz wsłuchać się w nie i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy słowa te są praktyczne; jednocześnie zaobserwuj, czy po usłyszeniu tych słów rozwiązują się twoje problemy i trudności – jeśli tak, poczujesz się wolny i oswobodzony, jakby zdjęto ci z serca ogromny ciężar. Dlatego ilekroć zrozumiesz jakąś prawdozasadę, będziesz w stanie rozwiązać powiązane problemy i wcielić prawdy w życie, co sprawi, że poczujesz się wolny i oswobodzony. Czy nie taki będzie rezultat? (Tak). Czy teraz rozumiecie, jaki dokładnie jest skutek prawdy? (Tak). Jaki skutek ma prawda? (Sprawia, że duch człowieka czuje się wolny i oswobodzony). Czy prawda ma tylko taki skutek? Czy rozbudza tylko to jedno uczucie? (Przede wszystkim prawda koryguje niedorzeczne i radykalne przekonania ludzi na temat rzeczy. Gdy ludzie postrzegają rzeczy w sposób czysty i zgodny z prawdą, czują się wyzwoleni i wolni w duchu, nie są już spętani ani dręczeni przez negatywne rzeczy pochodzące od szatana). Poza uczuciem wolności i wyzwolenia w duchu kluczowe jest to, że jesteś w stanie wkroczyć w określoną prawdorzeczywistość, a zatem nie jesteś już spętany i kierowany przez błędne i zniekształcone myśli i przekonania. Ich miejsce zajmują zasady praktykowania prawdy i wtedy to możesz wkroczyć w jakąś prawdorzeczywistość. Tutaj zakończę Moje omówienie przejawów, jakie dostrzec można u ludzi depresyjnych z tego powodu, iż uważają, że przypadł im w udziale zły los.

Jeszcze inną przyczyną tego, że ludzie wpadają w depresję, jest to, że choć nie uważają swojego losu za zły, to mają poczucie, że zawsze mają pecha i nic dobrego nie wydarza się nigdy w ich życiu, jak to mówią niewierzący: „Bóg pomyślności zawsze omija mnie szerokim łukiem”. Choć wcale nie odbierają okoliczności, w jakich się znajdują, jako złych, choć są wysocy i urodziwi, wykształceni i utalentowani, a także potrafią efektywnie pracować, to i tak zastanawiają się, czemu bóg pomyślności nigdy nie jest im przychylny. Przez to ciągle czują się niezadowoleni i zawsze postrzegają samych siebie jako pechowców. Począwszy od roku, w którym mają zdawać egzaminy na studia, ich serca przepełnia nadzieja na to, że uda im się dostać na uniwersytet, ale gdy przychodzi w końcu dzień egzaminów, dopada ich grypa i dostają gorączki. To wpływa na wynik egzaminów: brakuje im dwóch albo trzech punktów, żeby zdać. Myślą wtedy: „Jak to możliwe, że miałem aż takiego pecha? Dobrze się uczę i zazwyczaj nie szczędzę wysiłków. Dlaczego dostałem gorączki akurat w dniu egzaminów na studia? To po prostu pech. A niech to! Pierwsze ważne wydarzenie w moim życiu, a tu takie niepowodzenie. Co mam teraz zrobić? Obym tylko w przyszłości miał więcej szczęścia”. Potem jednak taki ktoś napotyka w swoim życiu kolejne trudności i problemy. Na przykład, ma zamiar złożyć podanie o pracę w firmie, która zatrudnia nowych pracowników, ale nagle dowiaduje się, że wszystkie stanowiska są już obsadzone i firma zakończyła rekrutację. Ten ktoś myśli sobie wtedy: „Jak to możliwe, że mam takiego pecha? Wszystko, co dobre, zawsze mnie omija. Czemu tak jest? Co za pech!”. Gdy zaczyna gdzieś pracować, inni ludzie dostają awans na kierownika, zastępcę kierownika lub dyrektora działu. Nieważne, jak ciężko pracuje – nic to nie daje; musi zaczekać na kolejną rundę awansów. Ponieważ dobrze pracuje i przełożeni mają o nim dobre zdanie, myśli, że następnym razem dostanie awans, ale okazuje się, że przełożeni sprowadzili kierownika z innego miejsca – znowu pech. Ten ktoś myśli więc: „A niech to! Wygląda na to, że faktycznie jestem pechowcem. Nigdy nie mam szczęścia – bóg pomyślności nigdy mi nie sprzyja”. Potem taki ktoś zaczyna wierzyć w Boga i ponieważ lubi pisać, ma nadzieję, że będzie wykonywał obowiązki związane z tekstami, ale osiąga kiepskie wyniki w teście – nie zdaje go. Myśli sobie: „Zazwyczaj pisanie idzie mi bardzo dobrze, czemu więc oblałem ten test? Bóg mnie nie oświecił i nie prowadził! Myślałem, że wykonując obowiązki związane z tekstami, będę mógł jeść i pić więcej Bożych słów i bardziej zrozumieć prawdę. Jaka szkoda, że mi się nie powiodło. Plan był dobry, ale nie wypalił”. W końcu postanawiają wybrać sobie jakieś inne obowiązki, mówiąc: „Będę głosił ewangelię w zespole ewangelizacyjnym”. W zespole wszystko dobrze się układa i ten ktoś sądzi, że odnalazł swoje miejsce i może dobrze spożytkować swoje umiejętności. Uważa, że jest bystry, wydajny w pracy i chętny do wykonywania praktycznej pracy. Dzięki podejmowanym wysiłkom udaje mu się osiągnąć pewne wyniki i zostaje kierownikiem. Ale popełnia błąd, o którym dowiadują się przywódcy. Mówią mu, że to, co zrobił, jest wbrew zasadom i że zaszkodziło pracy kościoła. Po tym, jak przycięli cały zespół, ktoś mówi mu: „Szło nam świetnie, dopóki ty się nie pojawiłeś. Dołączyłeś do nas i skutek jest taki, że po raz pierwszy nas przycięto”. Słysząc to, zastanawia się: „Czy to nie przez mój pech?”. Jakiś czas potem dochodzi do przeniesienia ludzi z powodu zmian w pracy ewangelizacyjnej i ten ktoś z kierownika zostaje tylko zwykłym członkiem zespołu, wysyłają go do nowego regionu, aby głosił ewangelię. On myśli sobie: „O nie, zamiast piąć się w górę, spadam w dół. Nikt nie został przeniesiony, zanim ja się tam pojawiłem. Jak to możliwe, że to duże przeniesienie miało miejsce akurat wtedy, gdy tam przybyłem? W tym nowym miejscu nie mogę mieć żadnych nadziei na awans”. W tym nowym regionie jest tylko kilka kościołów i niewielu członków kościoła, więc ten ktoś ma trudności z rozpoczęciem pracy i brak mu doświadczenia. Musi się nad tym zastanowić, a poza tym są też problemy językowe, co zatem ma uczynić? Chce dać sobie spokój i odejść, ale nie ma odwagi; chce dobrze wypełniać obowiązki, ale to trudne i wyczerpujące, więc myśli: „Ech, wszystko przez to, że jestem pechowcem! Jak mam odmienić swój los?”. Dokądkolwiek by nie poszedł, trafia w ślepy zaułek, czując, że ma pecha, że coś blokuje każdy jego ruch i każdy krok jest trudny. Dużo wysiłków zabrało mu to, żeby coś osiągnąć i dostrzec promyk nadziei, ale okoliczności się zmieniły, nadzieja zniknęła i nie pozostaje mu nic innego, jak tylko zacząć wszystko od początku. Wpada w coraz większą depresję, myśląc: „Dlaczego jest mi tak trudno osiągnąć jakieś wyniki i zyskać aprobatę? Dlaczego jest tak trudno ugruntować swoje miejsce w grupie ludzi? Dlaczego tak trudno być kimś, kogo ludzie aprobują i lubią? Dlaczego wszystko nie może się po prostu dobrze układać? Dlaczego tak wiele mi się w życiu nie udaje? Dlaczego jest tak wiele przeszkód? Dlaczego raz po raz biję głową o ścianę?”. Niektórzy ludzie nigdy nie wykonują dobrze swoich obowiązków, dokądkolwiek by nie poszli, i zawsze są zastępowani i eliminowani. Wpadają w depresję i są przekonani, że mają pecha, myśląc: „Jestem jak szybki koń, którego nikt nigdy nie zauważa. Jak mówi przysłowie: Jest wiele szybkich koni, ale niewielu potrafi je rozpoznać. Jestem jak szybki koń, którego nikt nie odkrył. W ostatecznym rozrachunku jestem po prostu pechowcem i nie potrafię niczego osiągnąć ani niczego zrobić dobrze w żadnej dziedzinie i w żadnym miejscu. Nigdy nie umiem spożytkować swoich sił, popisać się nimi ani dostać tego, czego chcę. Jestem takim pechowcem! O co tu chodzi?”. Tacy ludzie zawsze mają poczucie, że mają pecha, i cały dzień tkwią w oparach niepokoju, myśląc: „O nie! Żeby mnie tylko nie przeniesiono do innych obowiązków” albo „O nie! Oby nic złego się nie stało” albo „O nie! Oby tylko nic się nie zmieniło” albo „O nie! Oby tylko nie pojawiło się więcej dużych problemów”. Nie tylko wpadają w depresję, ale czują się bardzo nieswojo, są niespokojni, drażliwi, rozdygotani. Ciągle myślą, że mają pecha, więc odczuwają ogromną depresję, która wynika z subiektywnego poczucia, że są pechowcami. Cały czas wydaje im się, że mają pecha, nigdy nie dostają awansu, nie zostają liderami zespołu ani kierownikami, nie mają nigdy okazji, żeby wyróżnić się z tłumu. Te dobre rzeczy nigdy im się nie przytrafiają, a oni nie mają pojęcia, dlaczego tak jest. Myślą: „Niczego mi przecież nie brakuje, więc czemu nikt mnie nigdzie nie lubi? Nikogo nie obraziłem i nikomu nie chciałem utrudniać życia, czemu więc mam takiego pecha?”. Ponieważ ciągle rozpamiętują takie uczucia, to uczucie depresji cały czas im przypomina: „Jesteś pechowcem, więc nie wpadaj w samozadowolenie, nie pusz się i nie chciej zawsze wyróżniać się z tłumu. Jesteś pechowcem, więc nawet nie myśl o stanowisku przywódcy. Jesteś pechowcem, więc musisz bardziej uważać, wykonując obowiązki, nie wychodź przed szereg, bo pewnego dnia zostaniesz zdemaskowany i zastąpiony lub ktoś doniesie na ciebie i pod jakimś pretekstem będzie chciał cię skrzywdzić albo gdy wykażesz inicjatywę, popełnisz jakiś błąd i przytną cię. Nawet jeśli zostaniesz przywódcą, i tak musisz stale uważać na swój każdy krok, tak jakbyś szedł po ostrzu noża. Nie bądź arogancki, musisz wykazać się pokorą”. To negatywne uczucie przypomina im cały czas, żeby byli pokorni, by przemykali się z podkulonym ogonem, by nigdy już nie przejawiali w swoim zachowaniu choćby szczypty godności. Idea, myśl, perspektywa i świadomość, że mają pecha, przestrzega ich cały czas, żeby nie byli pozytywni, aktywni ani asertywni, żeby nie wychodzili przed szereg. Zamiast tego mają dalej być depresyjni, pozbawieni odwagi, żeby pokazać się innym na oczy. Nawet jeśli wszyscy są w tym samym domu, oni muszą znaleźć sobie taki zakamarek, gdzie nikt ich nie zauważy. Nie mogą sprawiać wrażenia nazbyt aroganckich, bo jak tylko przejawią arogancję, pech ich odnajdzie. Ponieważ cały czas chodzą pogrążeni w uczuciu depresji i to uczucie cały czas przestrzega ich w głębi ich serc, są oni bojaźliwi i ostrożni we wszystkim, co robią. Zawsze czują się nieswojo, nigdy nie potrafią znaleźć dla siebie właściwego miejsca, nigdy nie potrafią wypełniać swoich obowiązków i powinności całym sercem, całym umysłem i ze wszystkich sił. Tak jakby mieli się przed czymś na baczności i czekali, aż coś się zdarzy. Mają się na baczności przed pechem, przed złymi rzeczami i kompromitacją, jaka ich spotka wskutek tego pecha. Dlatego, poza zmaganiami w głębi serca, w większym stopniu to uczucie depresji dominuje nad sposobami, w jakie oni postrzegają ludzi i rzeczy oraz zachowują się i postępują. Przez pryzmat pomyślności i pecha oceniają własne zachowanie i osądzają, czy ich sposób postrzegania ludzi i rzeczy oraz zachowanie i postępowanie są właściwe, przez co raz po raz pogrążają się w tym uczuciu depresji i nie potrafią się z tego wyzwolić, a także nie są w stanie posługiwać się właściwym sposobem myślenia i postrzegania w obliczu tego tak zwanego „pecha”, który ich spotyka, i nie są w stanie z tym strasznym pechem się uporać. W tym błędnym kole są oni cały czas kontrolowani przez to uczucie depresji i ulegają jego wpływowi. Z ogromnym wysiłkiem są w stanie otworzyć swoje serce i podzielić się z innymi stanem swojego umysłu, ale potem, na zgromadzeniach, słowa wypowiadane przez braci i siostry umyślnie lub nieumyślnie odnoszą się do ich stanu i do sedna problemu, co budzi w nich poczucie, że ich duma i godność zostały urażone. Wciąż wydaje im się, że jest to przejaw ich pecha, i myślą: „No i co? Tak trudno mi było powiedzieć o tym, co czuję w sercu, i jak tylko to uczyniłem, ktoś się tego czepia i próbuje mnie skrzywdzić. Jakiego ja mam pecha!”. Są przekonani, że winę ponosi ich pech i że gdy ktoś jest pechowcem, to wszystko jest przeciwko niemu.

Jaki jest problem z ludźmi, którzy zawsze myślą, że mają pecha? Za każdym razem stosują miarę powodzenia, żeby ocenić, czy ich działania są właściwe, czy niewłaściwe, i żeby rozważyć, jaką ścieżkę obrać, czego powinni doświadczyć i jakie problemy stoją na przeszkodzie. Czy to właściwe, czy niewłaściwe? (Niewłaściwe). Określają złe rzeczy jako pechowe, a dobre rzeczy jako fortunne bądź korzystne. Czy ta perspektywa jest właściwa, czy niewłaściwa? (Niewłaściwa). Niewłaściwa jest ocena rzeczy z takiej perspektywy. Jest to skrajny i nieprawidłowy sposób i standard oceny rzeczywistości. W rezultacie ludzie bardzo często wpadają w depresję, czują się nieswojo, mają poczucie, że nic nie dzieje się po ich myśli, że nigdy nie dostają tego, czego chcą, a to prowadzi do tego, że cały czas czują się niespokojni, drażliwi i spięci. Gdy nie mogą uporać się z tymi negatywnymi uczuciami, raz po raz wpadają w depresję i myślą, że Bóg nie jest im życzliwy. Uważają, że Bóg obdarza łaską innych, a ich nie, że troszczy się o innych, a o nich nie. „Czemu zawsze odczuwam niepokój i napięcie? Czemu zawsze przytrafiają mi się złe rzeczy? Czemu nigdy nie spotykają mnie dobre rzeczy? Gdyby tak chociaż raz, nie proszę o więcej!”. Gdy postrzegasz rzeczy, kierując się takim błędnym myśleniem i punktem widzenia, wpadasz w pułapkę pecha i pomyślności. Gdy tak raz po raz wpadasz w tę pułapkę, cały czas czujesz się depresyjny. Pogrążony w tej depresji, będziesz szczególnie uwrażliwiony na to, czy to, co ci się przydarza, jest pechowe, czy fortunne. Gdy tak się dzieje, to znaczy, że ta perspektywa i idea pomyślności i pecha przejęła nad tobą kontrolę. Gdy kontroluje cię tego rodzaju perspektywa, twoje przekonania i postawa względem ludzi, zdarzeń i rzeczy wykraczają poza granice sumienia i rozumu zwykłego człowieczeństwa, popadają w skrajność. Gdy popadniesz w tę skrajność, nie uwolnisz się od depresji. Będziesz raz po raz ulegał temu uczuciu depresji i nawet jeśli normalnie nie czujesz się depresyjny, to gdy tylko coś pójdzie nie tak, gdy tylko zdarzy ci się coś pechowego, od razu pogrążysz się w depresji. Ta depresja będzie wpływać na twój osąd i decyzje, na twoje szczęście, gniew, smutek i radość. Wpływając zaś na twoje szczęście, gniew, smutek i radość, będzie zakłócać i zaburzać wykonywanie przez ciebie obowiązków, a także twoją wolę i pragnienie, aby podążać za Bogiem. Gdy już te pozytywne rzeczy ulegną zniszczeniu, te kilka prawd, które udało ci się zrozumieć, rozpłynie się w powietrzu i w niczym ci już nie pomoże. Dlatego, gdy już wpadniesz w to błędne koło, trudno ci będzie wcielać w życie te kilka prawdozasad, jakie pojmujesz. Dopiero kiedy poczujesz, że szczęście znów ci sprzyja, gdy już przestanie cię dręczyć ta depresja, będziesz w stanie z oporem zapłacić niewielką cenę, znieść niewielki trud, okazać szczyptę szczerości, robiąc te rzeczy, które będziesz skłonny robić. Gdy tylko jednak poczujesz, że szczęście cię opuściło i że znów przytrafiają ci się niefortunne rzeczy, depresja ponownie przejmie nad tobą kontrolę, a twoja szczerość, lojalność i wola, by znosić trudy, od razu znikną bez śladu. Dlatego ludzie, którzy uważają się za pechowców lub traktują kwestię pomyślności i pecha bardzo poważnie, są podobni do tych, którzy są przekonani, że przypadł im w udziale zły los. Często odczuwają skrajne uczucia, a zwłaszcza często ulegają negatywnym uczuciom, takim jak depresja. Są wyjątkowo negatywni i słabi, mają skłonność do wahań nastrojów. Gdy czują, że los się do nich uśmiecha, są radośni, pełni energii, potrafią znosić trudy i płacić cenę; są w stanie krócej spać w nocy i mniej jeść w ciągu dnia, są chętni cierpieć trudności, a w zapale chwilowej ekscytacji są nawet gotowi oddać życie. Jednak gdy tylko poczują, że znów mają pecha, gdy nic im się nie układa, uczucie depresji od razu opanowuje ich serce. Przyrzeczenia i postanowienia, jakie wcześniej poczynili, zostają unieważnione; są oni jak piłka, z której uszło powietrze, nie potrafią rozbudzić w sobie żadnej energii; są jak odłączeni od prądu, nie chce im się niczego robić ani niczego mówić. Myślą wtedy: „Prawdozasady, dążenie do prawdy, dostąpienie zbawienia, podporządkowanie się Bogu – ja nie mam z tym wszystkim nic wspólnego. Mam pecha i nie ma żadnego znaczenia, jak wiele prawd będę praktykował i jak wielką cenę zapłacę, bo i tak nigdy nie dostąpię zbawienia. Jestem skończony. Jestem uosobieniem pecha, osobą nieszczęsną. Cóż, niech tak będzie, co by nie mówić, jestem pechowcem!”. W jednej chwili są jak piłka napompowana tak bardzo, że prawie pęka, a za moment uchodzi z nich całe powietrze. Czy to nie kłopotliwe? Skąd bierze się ten kłopot? Co jest przyczyną źródłową? Oni cały czas obserwują koleje swojego losu, jak gdyby obserwowali kursy na giełdzie, sprawdzając, czy idą w górę, czy spadają, czy jest rynek byka, czy rynek niedźwiedzia. Są ciągle znerwicowani, przewrażliwieni na punkcie pecha i pomyślności, a także niewiarygodnie uparci. Tego rodzaju skrajna osoba często pada ofiarą uczucia depresji, ponieważ przesadnie obchodzi ją jej własny los. Tacy ludzie żyją w niewoli swoich nastrojów. Jeśli wstają rano lewą nogą, myślą sobie: „O nie! Założę się, że dziś to nie jest mój szczęśliwy dzień. Moja lewa powieka drga mi już od kilku dni, język mam zdrętwiały, a mózg ociężały. Ugryzłem się w język podczas posiłku i zeszłej nocy przyśnił mi się zły sen”. Albo myślą: „Pierwsze słowa, jakie dziś od kogoś usłyszałem, to zły omen”. Przez cały czas żyją w paranoi, wciąż tylko plotą takie niedorzeczne bzdury i na poważnie zajmują ich takie rzeczy. Przywiązują ogromną wagę do swego własnego losu, do kierunku, w jakim zmierzają, i do nastroju, w jakim są, każdego dnia i w każdym okresie. Obserwują również spojrzenia, postawy i ton głosu braci i sióstr w kościele, gdy ci się do nich zwracają. Takie rzeczy zajmują mnóstwo miejsca w ich sercach, przez co są nieustannie depresyjni. Wiedzą, że ich stan nie jest dobry, ale i tak nie modlą się do Boga, nie szukają prawdy, by się z tym problemem uporać, i bez względu, jakie zepsute usposobienie przejawiają, nie zwracają na to uwagi ani nie traktują tego poważnie. Czy to nie jest problem? (Jest).

Czy ludzie, którzy cały czas martwią się o to, czy mają pecha, czy szczęście, mają właściwe postrzeganie rzeczywistości? Czy pech i pomyślność w ogóle istnieją? (Nie). Na jakiej podstawie można powiedzieć, że nie istnieją? (Osoby, które spotykamy, i rzeczy, które nam się przytrafiają każdego dnia, są zdeterminowane przez władzę Boga i Jego zarządzenia. Nie ma czegoś takiego jak pech albo pomyślność; wszystko dzieje się z konieczności i skrywa w sobie znaczenie). Czy tak właśnie jest? (Tak). To jest słuszny pogląd i na tej teoretycznej podstawie można powiedzieć, że pech i pomyślność nie istnieją. Cokolwiek ci się przytrafia, dobrego czy złego, jest to czymś normalnym, tak samo jak pogoda w czterech porach roku – nie każdy dzień jest słoneczny. Nie możesz powiedzieć, że słoneczne dni wynikają z Bożych zarządzeń, a dni pochmurne, deszcze, wiatry i burze już z nich nie wynikają. Wszystko jest zdeterminowane przez władzę Boga i Jego zarządzenia oraz wynika ze środowiska naturalnego. To środowisko naturalne podlega prawom i regułom, które ustanowił Bóg. Wszystko to jest koniecznym imperatywem, więc bez względu na pogodę wynika to bezpośrednio z praw natury. Nie ma w tym niczego dobrego ani złego – to ludzkie uczucia z tym związane są dobre albo złe. Ludzie nie czują się dobrze, gdy pada deszcz, wieje wiatr, niebo jest zachmurzone albo przychodzi burza gradowa. Ludzie w szczególności nie lubią, gdy jest deszczowo i wilgotno; bolą ich stawy i czują się osłabieni. Możesz czuć się źle, bo pada deszcz, ale czy możesz powiedzieć, że deszczowe dni są pechowe? To tylko uczucie, które pogoda budzi w ludziach – pech nie ma nic wspólnego z faktem, że pada deszcz. Możesz powiedzieć, że słoneczne dni są dobre. Jeśli pogoda jest słoneczna przez trzy miesiące i nie spada ani kropla deszczu, ludzie czują się dobrze. Codziennie widzą słońce, jest sucho i ciepło, czasem zawieje lekki wietrzyk i ludzie mogą wyjść na zewnątrz, kiedy im się zachce. Ale rośliny tego nie tolerują, susza niszczy uprawy i w danym roku nie ma zbiorów. Czy zatem to, że ty czujesz się dobrze, oznacza, że to jest faktycznie dobre? Przychodzi jesień, nie masz co do ust włożyć i mówisz: „A niech to! Zbyt wiele słonecznych dni to też nic dobrego. Jeśli nie pada deszcz, uprawy mają się źle, nie ma plonów i ludzie chodzą głodni”. W tym momencie zdajesz sobie sprawę, że niekończące się słoneczne dni to nic dobrego. To, że ktoś odczuwa coś jako dobre bądź złe, wynika z jego egoistycznych pobudek, pragnień i interesów, a nie z istoty samych rzeczy. Dlatego miara, jaką ludzie oceniają, czy coś jest dobre, czy złe, jest nieprawidłowa. Ponieważ miara jest nieprawidłowa, to i wnioski z jej użyciem wyciągane muszą być nieprawidłowe. Wracając do tematu pecha i pomyślności, wszyscy teraz wiedzą, że to, co się o nich mówi, po prostu nie ma sensu, nie ma w nich niczego dobrego ani złego. Osoby, zdarzenia i rzeczy, jakie napotykasz, dobre albo złe, są zdeterminowane przez władzę Boga i Jego zarządzenia, więc powinieneś je odpowiednio traktować. Przyjmuj jako pochodzące od Boga zarówno to, co dobre, jak i to, co złe. Nie mów, że masz szczęście, gdy dzieją się dobre rzeczy, i nie mów, że masz pecha, gdy dzieją się złe rzeczy. Można jedynie powiedzieć, że z tych wszystkich rzeczy ludzie mogą wyciągnąć naukę i że nie powinni ich odrzucać ani unikać. Dziękuj Bogu za dobre rzeczy i dziękuj Mu za złe rzeczy, bo to On o tym wszystkim przesądził. Dobre osoby, zdarzenia, rzeczy i środowiska są czymś, z czego ludzie powinni wyciągać naukę, ale jeszcze więcej można się nauczyć, gdy osoby, zdarzenia, rzeczy i środowiska są złe. To wszystko są doświadczenia i epizody, które powinny być częścią życia. Ludzie nie powinni ich postrzegać przez pryzmat pecha lub pomyślności. Jakie są zatem myśli i punkty widzenia osób, które stosując miarę pecha i pomyślności oceniają, czy coś jest dobre, czy złe? Jaka jest istota takich ludzi? Czemu tak wielką wagę przykładają do pomyślności i pecha? Czy ludzie, którzy tak bardzo się na tym skupiają, żywią nadzieję, że mają szczęście, czy że mają pecha? (Że mają szczęście). Zgadza się. Uganiają się za pomyślnością, dążą do tego, by przytrafiały im się dobre rzeczy, wykorzystują je i czerpią z nich zysk. Nie obchodzi ich, jak bardzo cierpią inni ani jak wiele trudów i kłopotów muszą znosić. Nie chcą, żeby przydarzyło im się cokolwiek, co postrzegają jako pechowe. Innymi słowy, nie chcą żeby przydarzyło im się cokolwiek złego, na przykład niepowodzenia, porażki czy kompromitacje, przycinanie, utrata jakichś rzeczy, przegrana czy bycie oszukanym. Jeśli coś takiego ma miejsce, uznają to za pech. Bez względu na to, kto za tym stoi, jeśli dzieją się złe rzeczy, to musi być pech. Mają nadzieję, że przydarzą im się dobre rzeczy, na przykład dostaną awans, wyróżnią się z tłumu, osiągną korzyść kosztem innych ludzi, coś przyniesie im zysk, zdobędą mnóstwo pieniędzy lub dostaną się na urząd wysokiego szczebla, i myślą, że to właśnie jest pomyślność. Zawsze oceniają osoby, zdarzenia i rzeczy, jakie napotykają, przez pryzmat pomyślności i pecha. Gonią za pomyślnością, nie za pechem. Gdy tylko jakaś najdrobniejsza rzecz pójdzie nie tak, wpadają w gniew, są poirytowani i niezadowoleni. Mówiąc wprost, tacy ludzie są samolubni. Dążą do własnych korzyści kosztem innych osób, chcą dla siebie zagarnąć zyski, chcą być na samym szczycie i wyróżnić się z tłumu. Byliby zadowoleni, gdyby dobre rzeczy przytrafiały się tylko im. Taka jest ich naturoistota; to jest ich prawdziwe oblicze.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze