Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza) Rozdział drugi

Suplement:

Marzenia Xiaoganga

Dziś znów zacznę od opowieści. Czy chcecie słuchać historii? Czy możecie na tym skorzystać? Historie opowiadają o różnych wydarzeniach, a w nich zawarta jest prawda. Ludzie, o których mowa w tych historiach, są w takim czy innym stanie, przejawiają pewne rzeczy, mają różne intencje oraz zepsute skłonności. W rzeczywistości wszyscy doświadczają takich rzeczy i dotyczą one każdego. Jeśli je rozumiecie i jesteście w stanie rozpoznać je w opowieściach, dowodzi to, że macie duchowe zrozumienie. Niektórzy pytają: „Mówisz, że mam duchowe zrozumienie – czy to oznacza, że jestem osobą, która kocha prawdę?”. Niekoniecznie; to dwie różne rzeczy. Część ludzi posiada duchowe zrozumienie, ale nie kochają oni prawdy. Po prostu rozumieją pewne sprawy i nic więcej. Nie mierzą się miarą prawdy dla porównania ani nie wprowadzają prawdy w życie. Natomiast inni mają duchowe zrozumienie i po wysłuchaniu historii zauważają u siebie te same problemy, o których one opowiadały, i zastanawiają się, jak wkroczyć w prawdę i w przyszłości się zmienić – tacy ludzie osiągnęli pożądane rezultaty. Dlatego dzisiaj opowiem pewną historię. Temat jest lekki i każdy będzie chciał jej wysłuchać. Przez ostatnie dwa dni zastanawiałem się, z wysłuchania jakiej opowieści większość ludzi coś wyniesie i jaka historia będzie dla nich budująca, a ponadto sprawi, że głęboko odciśnie się w nich pewien aspekt prawdy, oraz będą mogli odnieść ją do rzeczywistości i skorzystać na tym, że wkroczą w ten aspekt prawdy lub usuną jakieś odstępstwa od normy. Zapomniałem nadać tytuł ostatniej historii, którą opowiedziałem, więc zrobimy to dzisiaj. Jak sądzicie, jak powinien on brzmieć? (Specjalne prezenty). Pomińmy słowo „specjalne” i zatytułujmy ją „Prezenty”. Słowo „specjalne” ma tu trochę dziwny wydźwięk i ludzie skupialiby na nim uwagę. Słowo „Prezenty” jest bardziej niejednoznaczne. A jaką dziś opowiem historię? Dzisiejsza historia nosi tytuł „Marzenia Xiaoganga”. Jak wiecie „xiao” oznacza „mały”, a co znaczy „gang”? („Stanowisko”). Zgadza się. Słysząc to imię, powinniście już się domyślać, o czym będzie ta historia – powinno wam się udać to odgadnąć. Zatem zaczynam opowieść.

Xiaogang jest pełnym entuzjazmu, sumiennym i gorliwym młodym człowiekiem, a do tego dość inteligentnym. Uwielbia się uczyć, więc poznaje trochę tajników popularnych technologii komputerowych, a w domu Bożym w naturalny sposób zostaje przydzielony do wykonywania obowiązku w zespole zajmującym się montażem wideoklipów. Na początku Xiaogang jest bardzo dumny i szczęśliwy, kiedy dołącza do tego zespołu. Ponieważ jest młody i obeznany z niektórymi technologiami, uważa pracę przy produkcji wideoklipów za swoją specjalność, a także hobby. Sądzi, że tutaj może wykorzystać posiadaną wiedzę podczas wykonywania swojego obowiązku, a przy okazji rozwijać się w tej dziedzinie dzięki ciągłej nauce. Ponadto większość osób, które spotyka w trakcie pracy, to również młodzi ludzie, więc podoba mu się panująca tu atmosfera i cieszy go wykonywanie tego obowiązku. Dlatego też każdy dzień wypełnia sobie pracą i sumienną nauką. I tak oto Xiaogang wstaje wcześnie rano, aby każdego dnia zasiąść do pracy, i czasami znajduje czas na odpoczynek dopiero późno w nocy. Wykonywanie obowiązku kosztuje Xiaoganga wiele, znosi on pewne trudności i oczywiście zdobywa przy tym sporo istotnej wiedzy zawodowej. Ma poczucie, że każdy dzień spędza bardzo produktywnie. Xiaogang ponadto często omawia prawdę i uczestniczy w zgromadzeniach z braćmi i siostrami. Czuje on, że odkąd znalazł się tutaj, robi większe postępy niż wtedy, gdy wierzył w Boga w swoim rodzinnym mieście, a także że dorósł i może podjąć się jakiejś pracy. Jest szczęśliwy i zadowolony. Od kiedy zaczął się uczyć technologii komputerowych, miał nadzieję, że pewnego dnia będzie to jego praca, a teraz jego życzenie miało się w końcu spełnić, dlatego naprawdę docenia tę szansę. Upływa czas, a praca Xiaoganga i jego stanowisko się nie zmieniają. Wytrwale pracuje on i dźwiga swoją odpowiedzialność oraz swój obowiązek. Wydaje się dojrzalszy niż wcześniej. Robi też postępy w zakresie wejścia w życie, często omawia oraz czyta modlitewnie słowa Boże wraz z braćmi i siostrami, a jego zainteresowanie wiarą w Boga przybiera na sile. Można powiedzieć, że wiara Xiaoganga powoli się umacnia. Zaczyna w nim kiełkować nowe marzenie: „Byłoby wspaniale, gdybym pracując z komputerami, mógł się stać bardziej użyteczny!”.

I tak, dzień po dniu, mija czas, a Xiaogang wciąż wykonuje ten sam obowiązek. Pewnego razu ogląda film, który wywiera na nim głębokie wrażenie. Dlaczego? W filmie występuje młody człowiek w wieku podobnym do Xiaoganga. Xiaogang podziwia jego grę aktorską, sposób wypowiadania się oraz poruszania przed kamerą, i robi się odrobinę zazdrosny. Po obejrzeniu filmu czasami wyobraża sobie: „Wspaniale byłoby być tym młodym mężczyzną z filmu. Codziennie siedzę przed komputerem, tworzę i przesyłam najróżniejsze wideoklipy i bez względu na to, jak bardzo jestem zajęty czy zmęczony albo jak ciężko pracuję, wciąż jestem tylko człowiekiem, który działa za kulisami. Skąd ktokolwiek mógłby wiedzieć, jak ciężko tutaj pracujemy? Gdybym mógł kiedyś wystąpić na dużym ekranie jak ten młody chłopak w filmie, a więcej osób zobaczyłoby i poznałoby mnie, to byłoby naprawdę wspaniałe!”. Xiaogang na okrągło ogląda ten sam film oraz wszystkie ujęcia z udziałem wspomnianego młodego człowieka. Za każdym razem, gdy to robi, zazdrości mu coraz bardziej i w głębi serca coraz usilniej pragnie zostać aktorem. W ten sposób rodzi się nowe marzenie Xiaoganga. Jakie to nowe marzenie? „Chcę się uczyć aktorstwa i zostać profesjonalnym aktorem. Chcę zagrać na dużym ekranie i roztaczać wokół siebie taką aurę jak ten młody człowiek. Chcę, żeby ludzie mi zazdrościli i pragnęli być mną”. Od tego momentu Xiaogang zaczyna pracować nad realizacją swojego marzenia. W wolnym czasie zapoznaje się z wszelkiego rodzaju materiałami o aktorstwie dostępnymi online. Ogląda też przeróżne filmy i seriale telewizyjne, zarazem patrząc i ucząc się, a przy tym fantazjując o tym, że mógłby zostać aktorem. Dni mijają mu tak samo jeden za drugim. Xiaogang przyucza się do zawodu aktora, a jednocześnie wciąż zajmuje swoje dotychczasowe stanowisko. Dzięki pracowitości i wytrwałości Xiaogangowi wreszcie udaje się opanować pewne podstawy aktorstwa. Nauczył się sztuki naśladownictwa oraz tego, jak przemawiać i występować przed innymi, a trema to uczucie zupełnie mu obce. Po wielokrotnych prośbach w końcu dostaje swoją szansę. Nagrywany jest film, w którym główną rolę ma zagrać młody mężczyzna. Na castingu reżyser dostrzega, że Xiaogang ma odpowiedni wygląd i klasę oraz podstawowe umiejętności aktorskie. Wystarczy go trochę podszkolić i powinien dać sobie radę. Usłyszawszy o tym, Xiaogang jest zachwycony i myśli sobie: „Wreszcie mogę wyjść z cienia wprost przed kamery – spełni się moje kolejne marzenie!”. Xiaogang zostaje więc przeniesiony do zespołu produkcji filmowej, w którym będzie wykonywał swój obowiązek.

Po przeniesieniu wszystko w nowym otoczeniu wydaje mu się inne i Xiaogang czuje przypływ energii. Ma poczucie, że każdy dzień upływa mu szczęśliwie i nie jest tak ponuro, nudno i schematycznie jak wcześniej. Ponieważ teraz mieszka i pracuje gdzie indziej, a większość z tego, z czym się styka każdego dnia, jest zupełnie inna od jego zadań realizowanych przy komputerze – wkracza on w nowe realia pracy, w inny świat. W taki oto sposób Xiaogang rzuca się w wir pracy przy produkcji filmów. Codziennie zajmuje się zapamiętywaniem i odgrywaniem swoich kwestii, a także słucha poleceń reżysera oraz braci i sióstr analizujących fabułę filmu. Najtrudniejsze dla Xiaoganga jest wejście w rolę, dlatego wciąż i wciąż powtarza swoje kwestie i ciągle myśli o tym, jaką postać ma zagrać, jak ma mówić i jak się zachowywać, jak chodzić czy stać, a nawet jak siedzieć – musi więc jakby nauczyć się tego wszystkiego na nowo. Po pewnym czasie takiej skomplikowanej i zróżnicowanej pracy Xiaogang w końcu uświadamia sobie, jak trudno jest być aktorem. Codziennie musi mieć w pamięci te same kwestie. Czasami potrafi je wyrecytować śpiewająco, ale kiedy staje przed kamerą, zawsze popełnia błędy i musi powtarzać sceny. Reżyser często go upomina, bo któraś z jego kwestii bądź któreś z zachowań nie spełnia oczekiwań. Jeśli kilka razy z rzędu kiepsko zagra, zostanie przycięty, straci twarz, dozna cierpienia, a nawet przyciągnie dziwne spojrzenia i stanie się obiektem żartów. To wszystko nieco zniechęca Xiaoganga: „Gdybym wiedział, że aktorstwo na dużym ekranie jest takie trudne, nie przyszedłbym tutaj, a teraz właściwie utknąłem. Skoro już tu jestem, nierozsądnie byłoby zrezygnować przed zakończeniem zdjęć, nie potrafiłbym tego usprawiedliwić. To było moje marzenie, więc muszę doprowadzić je do końca, tylko jak długo to potrwa? Czy dam radę kontynuować?”. Xiaogang zaczyna opadać z sił. W ciągu kolejnych dni z trudem radzi sobie z codzienną pracą i zwykłym życiem. Każdy dzień trudniej mu znieść niż poprzedni, ale musi wytrzymać i zmuszać się, by brnąć do przodu. Łatwo sobie wyobrazić, że im dalej w las, tym więcej napotyka różnych problemów. Zaczyna bardzo niechętnie podchodzić do wykonywania powierzonej mu pracy. Kiedy reżyser mówi mu, co ma robić, on słucha i na tym się kończy. Stara się najlepiej, jak potrafi, ale jeśli nie umie czegoś zrobić, nie traktuje tego poważnie. W jakim stanie jest teraz Xiaogang? Każdego dnia dopada go zniechęcenie, ma bardzo negatywne i bierne nastawienie do wszystkiego, zupełnie nie bierze sobie do serca rzetelnych wskazówek i szczerej pomocy reżysera oraz braci i sióstr. Myśli w ten sposób: „Taki właśnie jestem i nie ma szans, żebym się zmienił na lepsze. Wymagacie ode mnie zbyt wiele. Jeśli możemy to nakręcić, zróbmy to, a jeśli nie, to po prostu zapomnijmy o całej sprawie. Wrócę do zespołu zajmującego się montażem wideoklipów i w nim będę wykonywać swój obowiązek”. Xiaogang myśli o tym, jak cudownie było pracować w zespole odpowiedzialnym za montowanie wideoklipów i siedzieć codziennie przed komputerem. Wszystko było łatwe i przyjemne; był taki szczęśliwy. Za dotknięciem klawiatury miał cały swój świat i całego siebie w zasięgu ręki, możliwe było wszystko, czego zapragnął, wystarczyło aktywować wybrany efekt specjalny. Wirtualny świat bardzo się podoba Xiaogangowi. Zaczyna on coraz bardziej tęsknić za tym, co było wcześniej, i za czasami, kiedy wykonywał swój obowiązek w zespole zajmującym się montażem wideoklipów. Mijają dni, każdy podobny do poprzedniego, aż Xiaogangowi przydarza się bezsenna noc. Dlaczego nie może spać? Myśli sobie: „Czy ja się nadaję na aktora? Jeśli nie, to powinienem jak najszybciej wrócić do poprzedniego zespołu. Pełnienie obowiązku w zespole zajmującym się montażem wideoklipów jest bezstresowe i nieskomplikowane. Siadam przed komputerem, upływa pół dnia i nie muszę nawet gotować sobie posiłków. Praca tam nie jest uciążliwa, wszystko jest możliwe za dotknięciem klawisza klawiatury, ogranicza mnie jedynie wyobraźnia i nie ma rzeczy niemożliwych. Teraz jako aktor muszę codziennie uczyć się swoich kwestii i powtarzać je w kółko. A moja gra aktorska i tak pozostawia wiele do życzenia. Reżyser często mnie strofuje, a bracia i siostry – krytykują. Wykonywanie tego obowiązku jest zbyt męczące, dużo lepiej pracuje się w zespole zajmującym się montowaniem wideoklipów!”. Im więcej o tym myśli, tym bardziej mu tego brakuje. Pół nocy przewraca się z boku na bok i nie może zasnąć. Udaje mu się to dopiero nad ranem, gdy jest już po prostu zbyt zmęczony. Kiedy wcześnie rano Xiaogang otwiera oczy, oto, co pierwsze przychodzi mu do głowy: „Czy powinienem w końcu odejść, czy nie? Mam wrócić do poprzedniego zespołu? Jeśli zostanę, to nie wiem nawet, czy film po nakręceniu będzie spełniał odpowiednie standardy, a kto wie, ile się do tego czasu natrudzę. Po prostu nie nadaję się na aktora! Wcześniej chwilowa zachcianka, zwykły kaprys kazały mi uczyć się na aktora, miałem prawdziwy zamęt w głowie. Jak widać, jeden fałszywy krok i teraz tak trudno mi poradzić sobie z sytuacją. Nie mam z kim porozmawiać o tych trudnościach. Patrząc na to, jak jest teraz, niełatwo mi będzie zostać dobrym aktorem, więc powinienem zrezygnować jak najszybciej. Od razu powiem reżyserowi, że wracam do poprzedniego zespołu, żeby dłużej nie opóźniać pracy”. Xiaogang zbiera się więc na odwagę i mówi to reżyserowi: „Posłuchaj, nie nadaję się na aktora, a wy musieliście wybrać właśnie mnie. Może pozwolicie mi po prostu wrócić do zespołu zajmującego się montażem wideoklipów?”. Reżyser odpowiada: „Nie ma mowy, nakręciliśmy już połowę filmu. Jeśli zmienimy teraz aktorów, to opóźni pracę, prawda?”. Xiaogang upiera się: „No i co? Zastąpcie mnie kimkolwiek chcecie, nic mi do tego. Bez względu na wszystko, musisz mi pozwolić odejść. Jeśli się nie zgodzisz, nie będę się wcale przykładał do pracy”. Reżyser widzi, że Xiaogang obstaje przy tym, by odejść, i że nie będą w stanie dokończyć kręcenia filmu, więc go nie zatrzymuje.

Xiaogang ostatecznie opuszcza zespół produkcji filmowej i wraca do zespołu odpowiedzialnego za montaż wideoklipów. Znów trafia na swoje dawne stanowisko pracy, które tak dobrze zna. Dotyka swojego krzesła i komputera i te rzeczy wydają mu się takie znajome. Woli być tutaj. Siada na miękkim krześle, komputer jest już gotowy do pracy. „Tworzenie wideoklipów jest lepsze, a ten obowiązek nie tak męczący. Praca za kulisami ma swoje zalety, nikt się nie dowie, jeśli popełnisz błąd, nikt cię nie skrytykuje, po prostu od razu wprowadzasz poprawki i tyle”. Xiaogang wreszcie dostrzega dobre strony pracy w cieniu. Jaki ma teraz nastrój? Jest bardzo zadowolony i szczęśliwy. Myśli sobie: „To był dobry wybór. Bóg dał mi szansę i pozwolił mi wrócić do tej pracy. Taki przywilej to dla mnie zaszczyt!”. Xiaogang się cieszy, że chociaż raz dokonał właściwego wyboru. W kolejnych dniach Xiaogang stosuje się do rutyny pracy w zespole zajmującym się montowaniem wideoklipów. Nic szczególnego się nie dzieje i Xiaogang każdy dzień spędza zupełnie zwyczajnie.

Raz, podczas pracy nad pewnym wideoklipem, nagle jego oczom ukazuje się zabawny i elegancki młody mężczyzna, który występuje w programie tanecznym i świetnie mu to wychodzi. Xiaogang myśli: „On jest w moim wieku, dlaczego on może sobie tańczyć, a ja nie?”. Znów pojawia się pokusa. Jaki pomysł przychodzi mu do głowy? (Chce tańczyć). Xiaogang wpada na pomysł, żeby uczyć się tańczyć. Raz po raz ogląda ten klip wideo i występ młodego człowieka. Potem pyta paru osób, gdzie najlepiej uczyć się tańca, jak się go uczyć i jakie są jego podstawowe rodzaje. Często też korzysta z wygodnego faktu, że pracuje przy komputerze, i wyszukuje na nim teledyski, materiały dydaktyczne i inne źródła, z których uczy się tańca. Oczywiście w trakcie poszukiwań Xiaogang nie tylko je widzi, ale także uczy się z nich i ćwiczy. Aby nauczyć się tańczyć, Xiaogang każdego dnia budzi się wcześnie rano i kładzie się spać bardzo późno. Ponieważ ma bardzo niewielkie umiejętności gimnastyczne potrzebne do tańca, zaczyna uczęszczać na lekcje tańca ludowego i codziennie wcześnie wstaje, żeby się porozciągać i poćwiczyć. Xiaogang dużo czasu poświęca na naukę, której często towarzyszy ból fizyczny, ale wreszcie zaczyna dostrzegać pewne efekty. W końcu, ponieważ uważa, że jest już nieco bardziej rozciągnięty i zna trochę ruchów tanecznych, jego zdaniem nadchodzi moment, gdy jest gotowy, by tańczyć na scenie. Poza tym dzięki temu, że się uczy i naśladuje to, co słyszy, udaje mu się w pewnym stopniu poruszać do rytmu odgrywanej muzyki. W związku z tym uznaje, że czas zwrócić się do kościoła z prośbą o przydzielenie do nowych obowiązków. Znów po wielokrotnych zapytaniach nareszcie spełnia się życzenie Xiaoganga i dołącza on do zespołu tanecznego, żeby zostać tancerzem. Od tej pory, podobnie jak inni tancerze, wstaje wcześnie, żeby trenować, i ćwiczy choreografię, regularnie chodzi na zgromadzenia oraz omawia, analizuje i planuje program taneczny wraz z innymi. Pracuje w ten sposób dzień po dniu, a wieczorem jest tak zmęczony, że bolą go plecy i nogi. Czy pada deszcz, czy świeci słońce, każdy dzień wygląda tak samo. Na początku Xiaogang bardzo się interesował tańcem, ale kiedy już co nieco zrozumiał i zapoznał się z różnymi aspektami życia tancerza, czuje, że to już wszystko i po prostu trzeba tańczyć, powtarzać te same ruchy wciąż i wciąż na nowo, czasami można skręcić kostkę, czasami doznać urazu w dole pleców – zawsze jest ryzyko kontuzji. Kiedy tańczy, Xiaogang myśli sobie: „O nie, praca tancerza też jest trudna. Każdego dnia męczę się tak bardzo, że cały śmierdzę potem. To nie takie łatwe. Na pewno trudniejsze niż praca przy montażu wideoklipów. Nie, muszę wytrwać w tej pracy!”. Tym razem nie poddaje się tak łatwo i nie odpuszcza aż do próby generalnej przed zdjęciami do programu tanecznego, po której występ jest oceniany. W jakim nastroju jest Xiaogang w dniu, w którym ma poznać ocenę występu? Nie może się doczekać wyników oceny swojej ciężkiej pracy. Z przejęcia nawet nie je obiadu. Przecież bardzo się starał, prawda? Kiedy pojawiają się wyniki, okazuje się, że pierwsza z serii ocen ich występu nie jest pozytywna. Wiadomość ta spada na Xiaoganga jak grom z jasnego nieba, a on popada w grobowy nastrój. Ciężko opada na krzesło i myśli: „Tyle czasu pracowaliśmy nad tym występem, a ty skreślasz go jednym słowem? Czy ty w ogóle wiesz coś o tańcu? Tańczymy tak, jak nakazują zasady, wszystkich nas to wiele kosztuje, a ty tak po prostu odrzucasz nasz występ?”. Potem myśli: „To oni decydują, a jeśli ten występ jest dla nich nie do zaakceptowania, musimy jeszcze raz nad nim popracować. Nie ma tu o czym dyskutować. Nic się nie da zrobić, więc zacznijmy od nowa”. W dniu, w którym ich występ został odrzucony po pierwszej ocenie, Xiaogang nie je obiadu i niechętnie siada do skromnej kolacji. Sądzicie, że udaje mu się zasnąć? (Nie udaje mu się). Znów nie może spać, a w głowie mu się kotłuje: „Dlaczego dokądkolwiek pójdę, nic się nie układa? Bóg mi nie błogosławi. Występ taneczny, nad którym pracowaliśmy od dwóch miesięcy, został oceniony negatywnie. Nie wiem, czy druga ocena wypadnie lepiej, i nie wiem, ile czasu będziemy musieli na to poświęcić. Kiedy będę mógł wreszcie wystąpić na scenie? Nie ma szans, że stanę w blasku jupiterów!”. Miota się, zastanawia i rozmyśla: „Praca nad wideoklipami jest lepsza. Po prostu idę tam, siadam, stukam w klawiaturę i na ekranie pojawiają się kwiaty, rośliny i drzewa. Kiedy sobie tego życzę, ptaki śpiewają i konie biegają. Co chcę, to mam. Jeśli chodzi o taniec, to trzeba uzyskać pozytywną ocenę i każdego dnia męczę się tak bardzo, że śmierdzę potem. Czasami jestem tak zmęczony, że nie mogę porządnie zjeść ani się wyspać, a na koniec nasz występ dostaje ocenę negatywną. Ten obowiązek też trudno wykonywać. Czy nie lepiej by było, gdybym wrócił do zespołu zajmującego się montażem wideoklipów?”. Myśli i myśli: „Ale to jest żałosne, dlaczego znowu się waham? Nie powinienem tak myśleć, muszę iść spać!”. Zasypia skołowany. Następnego dnia wstaje i niemal o wszystkim zapomina, więc nie przestaje tańczyć i bierze udział w próbie generalnej. W dniu drugiej oceny Xiaogang znów się denerwuje. Pyta innych: „Czy tym razem ocenią nasz występ pozytywnie?”. Wszyscy odpowiadają: „Kto wie? Jeśli tak się nie stanie, to będzie oznaczało, że nie jest wystarczająco dobry i trzeba jeszcze nad nim popracować. Jeśli zostanie zaakceptowany, to wykonamy go oficjalnie i sfilmujemy. Niech wszystko idzie ustalonym torem, musisz właściwie podejść do sprawy”. Xiaogang mówi: „Nie, to wy musicie właściwie podejść do sprawy, ja nie mam na to czasu”. Wreszcie pojawiają się wyniki drugiej oceny i tym razem występ również zostaje odrzucony. Xiaogang mówi: „Ha! Wiedziałem, że tak będzie! Niełatwo o sukces w tej dziedzinie! Jesteśmy młodzi, atrakcyjni i umiemy tańczyć. Czyż to nie zalety? Osoby, które nas oceniają, zwyczajnie nam zazdroszczą, bo same nie potrafią tańczyć, i dlatego skreślają nasz występ. Pewnie nigdy go nie zaakceptują. Taniec to nie bułka z masłem, wracam do montowania wideoklipów”. Tej nocy Xiaogang śpi spokojnie, ponieważ postanowił się spakować, a następnego dnia pożegnać się i odejść.

W każdym razie, Xiaogang w końcu spełnił swoje marzenie i wraca do zespołu zajmującego się montażem wideoklipów, ponownie siadając przed komputerem. Zastanawia się nad znajomymi uczuciami z przeszłości i myśli: „Urodziłem się, by pracować za kulisami. Mogę być jedynie niedocenianym bohaterem, nie mam w tym życiu żadnych szans na bycie na scenie czy bycie sławnym. Po prostu będę się dobrze zachowywać i dalej stukać w klawiaturę. To mój obowiązek, więc po prostu wykonam tę pracę”. Uspokoił się po tych wszystkich zmianach obowiązków. Jego drugie marzenie zostało niespełnione, rozwiało się i ulotniło. Xiaogang jest osobą „pilną i sumienną” oraz „entuzjastyczną i ambitną” – czy uważacie, że jest prawdopodobne, że będzie tak chętny do siedzenia przy komputerze i wykonywania tak żmudnej pracy? Nie, najprawdopodobniej nie będzie.

Ostatnio Xiaogang ma obsesję na punkcie śpiewania. Jak mógł się tak szybko zmienić? Dlaczego ma obsesję na tym punkcie, dlaczego nie może trzymać się z dala od sceny? Coś kryje się w jego sercu. Tym razem nie prosi od razu o zmianę obowiązków, tylko codziennie szuka odpowiednich materiałów i ćwiczy swoje umiejętności wokalne oraz śpiew. Ćwiczy tak często, aż zachrypł, a czasem nie jest nawet w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mimo to Xiaogang się nie zniechęca, ponieważ tym razem zmienił strategię. Mówi tak: „Tym razem nie mogę zmienić swoich obowiązków bez zrozumienia rzeczywistej sytuacji. Muszę być naprawdę ostrożny, bo inaczej ludzie mnie wyśmieją. Co sobie o mnie pomyślą, jeśli zawsze będę zmieniał swoje obowiązki? Będą patrzeć na mnie z góry. Tym razem muszę ćwiczyć tak długo, aż uznam, że mogę zostać gwiazdą śpiewu, tak dobrą jak śpiewacy w kościele, a potem zapiszę się do zespołu do spraw hymnów”. Każdego dnia wkłada wysiłek w tego rodzaju ćwiczenia, zarówno w swoim wolnym czasie, jak i w pracy, trenując niestrudzenie. Pewnego dnia, gdy Xiaogang był zajęty pracą, jego lider zespołu nagle powiedział do niego: „Xiaogangu, co ty robisz? Jeśli jeszcze raz będziesz taki niedbały i nie będziesz wkładał wysiłku w swoją pracę, to nie będziesz mógł dalej wykonywać tych obowiązków”. Xiaogang odpowiada na to: „Przecież nic nie zrobiłem”. Wtedy wszyscy gromadzą się wokół niego, mówiąc: „Xiaogangu, co się stało? Och, popełniłeś tak wielki błąd! Zwierzchnictwo tyle razy poprawiało ten błąd, jak mogłeś go ponownie popełnić? To dlatego, że codziennie ćwiczysz śpiew i nie koncentrujesz się na montowaniu wideoklipów, więc wciąż popełniasz błędy i opóźniasz ważne sprawy. Jeśli jeszcze raz popełnisz taki błąd, kościół cię wydali. Nie będzie cię już chciał i wszyscy cię odrzucimy!”. Xiaogang wyjaśnia dalej: „Nie zrobiłem tego celowo, od teraz będę ostrożny, dajcie mi jeszcze jedną szansę. Nie wydalajcie mnie, błagam was, nie wyrzucajcie mnie! Boże, uratuj mnie!”. Kiedy tak woła, nagle czuje, jak wielka dłoń klepie go po ramieniu, i słyszy głos: „Obudź się, Xiaogangu!”. O co chodzi? (To jest sen). Xiaogang śni. Ma zamknięte oczy i jest oszołomiony, a jego ręce chwytają i drapią powietrze. Wszyscy zastanawiają się, co się stało, a potem widzą śpiącego Xiaoganga pochylonego nad klawiaturą. Pewien brat poklepuje go po ramieniu i po kilku szturchnięciach Xiaogang w końcu się budzi. Po przebudzeniu mówi: „Och, ale się bałem, miałem właśnie zostać wydalony”. „Za co?”. Xiaogang myśli o tym i zdaje sobie sprawę, że nic się nie stało. Okazuje się, że wszystko to był sen, a on się z niego w przerażeniu obudził. Tak kończy się opowieść zatytułowana „Marzenia Xiaoganga”.

O jakim problemie opowiada ta historia? O tym, że marzenia i rzeczywistość często stoją ze sobą w sprzeczności. Często ludzie myślą, że ich marzenia są uzasadnione, ale nie wiedzą, że marzenia i rzeczywistość to nie to samo. Marzenia są tylko twoim myśleniem życzeniowym, jedynie tymczasowym zainteresowaniem. W większości przypadków stanowią one wyraz ludzkich preferencji, ambicji i pragnień, które stają się celami ich dążeń. Ludzkie marzenia są całkowicie niezgodne z rzeczywistością. Jeśli ludzie będą mieli zbyt wiele marzeń, jakie błędy często zdarzy im się popełnić? Zignorują pracę, którą powinni wykonywać w danym momencie. Będą ignorować rzeczywistość i odsuwać na bok obowiązki i pracę, które powinni wykonywać, oraz zobowiązania i odpowiedzialność, które powinni w tym czasie wypełnić. Nie będą traktować tych rzeczy poważnie, podążając za swoimi marzeniami, nieustannie pędząc i ciężko pracując, aby je zrealizować, robiąc przy tym wiele bezsensownych rzeczy. W ten sposób nie tylko nie będą w stanie właściwie wykonywać swoich obowiązków, ale także mogą opóźniać i zakłócać pracę Kościoła. Wielu ludzi nie rozumie prawdy i nie dąży do niej. Jak traktują wykonywanie obowiązków? Jak rodzaj pracy, hobby lub inwestycję w swoje zainteresowania. Nie traktują obowiązków jak misji czy zadania danego im przez Boga, lub też odpowiedzialności, którą powinni wypełnić. W jeszcze mniejszym stopniu starają się w trakcie wykonywania swoich obowiązków zrozumieć prawdę lub Boże intencje, tak aby mogli dobrze je wykonywać i ukończyć zadanie wyznaczone przez Boga. Dlatego w trakcie wykonywania swoich obowiązków niektórzy ludzie popadają w zniechęcenie, gdy tylko doświadczą odrobinę trudności, i chcą wtedy uciec. Kiedy napotkają jakieś trudności lub doświadczą niepowodzeń, wycofują się i ponownie chcą uciec. Nie szukają prawdy, a jedynie myślą o ucieczce. Są jak żółwie: jeśli coś pójdzie nie tak, po prostu chowają się w swojej skorupie i czekają, aż problem minie, zanim znów się z tej skorupy wyłonią. Jest wielu takich ludzi. W szczególności są na przykład tacy, którzy poproszeni o wzięcie odpowiedzialności za pewną pracę nie zastanawiają się, w jaki sposób mogą wykazać się swoją lojalnością lub jak dobrze wykonać ten obowiązek i tę pracę. Raczej zastanawiają się oni, jak uchylić się od odpowiedzialności, jak uniknąć przycinania, jak uniknąć brania na siebie ciężaru związanego z tym obowiązkiem oraz jak wyjść z sytuacji bez szwanku, gdy pojawią się jakieś problemy lub błędy. Najpierw zastanawiają się nad własną drogą ucieczki i tym, jak zadbać o własne preferencje i interesy, a nie nad tym, jak dobrze wykonywać swoje obowiązki i wykazać się swoją lojalnością. Czy tacy ludzie mogą zyskać prawdę? Jeśli chodzi o wykonywanie ich obowiązków, to nie wkładają oni wysiłku w odniesieniu do prawdy ani nie wprowadzają jej w życie. Dla nich trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu. Dziś chcą robić to, jutro tamto, i myślą, że obowiązki wszystkich innych ludzi są lepsze bądź łatwiejsze niż ich własne. A jednak nie wkładają wysiłku w odniesieniu do prawdy. Nie zastanawiają się, jakie problemy wiążą się z ich pomysłami, ani nie szukają prawdy, by powstające problemy rozwiązać. Ich umysły są zawsze skoncentrowane na tym, kiedy ich własne marzenia zostaną zrealizowane, kto jest w centrum uwagi, kto cieszy się uznaniem Zwierzchnictwa, kto wykonuje pracę i nie jest przycinany oraz kto otrzymuje awans. Ich umysły są zaprzątnięte tymi właśnie sprawami. Czy ludzie, którzy zawsze myślą o takich sprawach, mogą wykonywać swoje obowiązki na odpowiednim poziomie? Nigdy nie są w stanie tego osiągnąć. Jakiego rodzaju ludzie wykonują swoje obowiązki w ten sposób? Czy są to ludzie, którzy dążą do prawdy? Po pierwsze, jedno jest pewne: tacy ludzie nie dążą do prawdy. Chcą cieszyć się kilkoma błogosławieństwami, zyskać sławę i znaleźć się w centrum uwagi w domu Bożym, dokładnie tak jak funkcjonowali w społeczeństwie. Jeśli chodzi o istotę, to jakimi są oni ludźmi? Niedowiarkami. Niedowiarkowie wykonują swoje obowiązki w domu Bożym tak, jak wykonywaliby pracę w świecie zewnętrznym. Przejmują się tym, kto awansuje, kto zostaje liderem zespołu, a kto przywódcą kościoła, kto jest chwalony przez wszystkich za swoją pracę, a kto jest wywyższany i często wspominany. Takie sprawy są dla nich istotne. To tak jak w firmie: kto awansuje, kto dostaje podwyżkę, kto jest chwalony przez lidera i kto buduje lepszą relację z liderem – ludziom zależy na takich rzeczach. Jeśli szukają tych rzeczy również w domu Bożym i to one całymi dniami zaprzątają ich umysły, to czy nie są tacy sami jak niedowiarkowie? W swojej istocie są oni właśnie niedowiarkami, wręcz typowymi. Bez względu na to, jakie obowiązki wykonują, będą po prostu wykonywać pracę i działać w niedbały sposób. Niezależnie od tego, jakie kazania usłyszą, nadal nie zaakceptują prawdy, a tym bardziej nie wprowadzą jej w życie. Przez wiele lat wierzyli w Boga nie przechodząc żadnej przemiany i bez względu na to, przez ile lat będą wykonywać swoje obowiązki, nie będą w stanie ofiarować swojej lojalności. Nie mają prawdziwej wiary w Boga, brak im lojalności, są niedowiarkami.

Niektórzy ludzie boją się wziąć na siebie odpowiedzialność podczas wykonywania swojego obowiązku. Jeśli kościół daje im zadanie do wykonania, najpierw zastanawiają się, czy to zadanie nakłada na nich brzemię odpowiedzialności, a jeśli tak, nie przyjmują go. Warunkiem pełnienia służby jest dla nich to, że po pierwsze, musi to być praca na luzie, po drugie, nie może być ciężka ani męcząca, i po trzecie, bez względu na to, co robią, nie mogą brać na siebie żadnej odpowiedzialności. Wyłącznie taki obowiązek przyjmują. Jakiego rodzaju człowiek tak postępuje? Czy nie jest to osoba podstępna, zwodnicza? Nie chce wziąć na swoje barki nawet najmniejszej odpowiedzialności. Boją się nawet, że spadające z drzew liście uszkodzą im czaszkę. Jaki obowiązek może wykonywać taka osoba? Jaki może być z niej pożytek w domu Bożym? Praca domu Bożego wiąże się z walką z szatanem, a także z szerzeniem ewangelii królestwa. Jaki obowiązek nie wymaga przyjęcia odpowiedzialności? Czy powiedzielibyście, że bycie liderem niesie ze sobą odpowiedzialność? Czy jego odpowiedzialność nie jest większa i czy nie stanowi większego ciężaru na jego barkach? Bez względu na to, czy szerzysz ewangelię, dajesz świadectwo, nagrywasz filmy i tak dalej, bez względu na to, jaką pracę wykonujesz – jeśli dotyczy ona prawdozasad, to niesie ze sobą odpowiedzialność. Jeśli pełnisz swoje obowiązki bez zasad, będzie to miało wpływ na dzieło domu Bożego, a jeśli boisz się wziąć na swoje barki odpowiedzialność, nie możesz pełnić żadnego obowiązku. Czy ktoś, kto przy pełnieniu obowiązku boi się wziąć na siebie odpowiedzialność, jest tchórzliwy, czy też problem tkwi w jego usposobieniu? Musicie umieć to rozróżnić. Faktem jest, że nie jest to kwestia tchórzostwa. Gdyby ta osoba dążyła do bogactwa lub robiła coś we własnym interesie, jakże mogłaby być tak odważna? Wówczas podjęłaby wszak każde ryzyko. Ale gdy robi coś dla kościoła, dla domu Bożego, nie podejmuje absolutnie żadnego ryzyka. Tacy ludzie są samolubni i podli, najbardziej zdradzieccy ze wszystkich. Każdy, kto przy pełnieniu obowiązku nie bierze na siebie odpowiedzialności, nie jest w najmniejszym nawet stopniu szczery wobec Boga, nie wspominając już o lojalności takiej osoby. Jakiego rodzaju człowiek odważy się wziąć na siebie odpowiedzialność? Jakiego rodzaju człowiek ma odwagę nieść ciężkie brzemię? Ktoś, kto przejmuje inicjatywę i odważnie rusza naprzód w najbardziej decydującym momencie dla dzieła domu Bożego; kto nie boi się wziąć na swe barki ciężaru odpowiedzialności i znosić wielkich trudności, gdy widzi dzieło, które ma największą wagę i znaczenie. To właśnie jest ktoś lojalny wobec Boga, dobry żołnierz Chrystusa. Czy każdy, kto boi się wziąć na siebie odpowiedzialność przy pełnieniu swoich obowiązków, zachowuje się tak dlatego, że nie rozumie prawdy? Nie; problem tkwi w człowieczeństwie takich ludzi. Nie mają oni bowiem poczucia sprawiedliwości ani odpowiedzialności, są samolubni i podli, nie są ludźmi wierzącymi w Boga ze szczerego serca i w najmniejszym nawet stopniu nie przyjmują prawdy. Z tego powodu nie mogą być zbawieni. Wierzący w Boga muszą zapłacić wielką cenę, aby zyskać prawdę, i napotkają wiele przeszkód w jej praktykowaniu. Muszą zrezygnować z różnych rzeczy, porzucić swe cielesne interesy i znosić pewne cierpienia. Tylko wtedy będą w stanie wcielić prawdę w życie. Czy zatem ten, kto boi się wziąć na siebie odpowiedzialność, może praktykować prawdę? Z pewnością nie jest w stanie wcielać prawdy w życie, nie wspominając nawet o jej zyskaniu. Ktoś taki obawia się praktykować prawdę i ponieść straty dla swych interesów; boi się upokorzenia, zdyskredytowania i osądu, toteż nie ma odwagi praktykować prawdy. W rezultacie nie może jej zyskać i bez względu na to, ile lat wierzy w Boga, nie jest w stanie osiągnąć Jego zbawienia. Ci, którzy mogą pełnić obowiązek w domu Bożym, muszą być ludźmi, których brzemieniem jest dzieło kościoła, którzy przyjmują na siebie odpowiedzialność, przestrzegają prawdozasad, a także są zdolni cierpieć i płacić cenę. Jeśli ktoś ma braki w tych obszarach, nie nadaje się do pełnienia obowiązku i nie spełnia warunków do jego pełnienia. Wiele osób obawia się wzięcia na siebie odpowiedzialności przy wykonywaniu obowiązków. Ich lęk przejawia się na trzy zasadnicze sposoby. Po pierwsze, wybierają obowiązki, które nie wymagają wzięcia na siebie odpowiedzialności. Jeśli przywódca kościoła przydziela im wykonanie jakiegoś obowiązku, najpierw pytają, czy muszą wziąć zań odpowiedzialność: jeśli tak, to go nie chcą. Gdy obowiązek nie wymaga od nich przyjęcia odpowiedzialności i nie będą rozliczani z jego wykonania, akceptują go niechętnie, ale najpierw muszą sprawdzić, czy praca nie jest męcząca lub uciążliwa, i choć z oporem przyjęli obowiązek, nie mają motywacji, by wykonywać go dobrze, wolą robić to niestarannie. Czas wolny, żadnej pracy i żadnych cierpień dla ciała – oto ich zasada. Po drugie, kiedy napotykają trudności lub jakiś problem, od razu zgłaszają go przywódcy, by to przywódca się nim zajął i go rozwiązał, z nadzieją, że oni będą mieli spokój. Nie obchodzi ich, jak przywódca poradzi sobie z problemem, nie zwracają na to uwagi – dopóki nie jest to ich odpowiedzialność, wszystko jest ich zdaniem w porządku. Czy takie wykonywanie obowiązków jest wiernością Bogu? Można to nazwać przerzucaniem gorącego kartofla, zaniedbaniem obowiązku, uciekaniem się do sztuczek. Wszystko kończy się na gadaniu. Niczego naprawdę nie robią. Mówią sobie: „Jeśli sam się tym zajmę, to co będzie, jeśli popełnię błąd? Kiedy zaczną szukać winnego, to czy nie mnie będą rozliczać? Czy odpowiedzialność za niepowodzenie nie spadnie przede wszystkim na mnie?”. Tylko o to się martwią. Czy wierzysz jednak, że Bóg nadzoruje wszystko? Wszyscy popełniają błędy. Jeśli osoba, której intencje są właściwe, nie ma doświadczenia i nie zajmowała się wcześniej jakąś sprawą, ale zrobiła wszystko, co w jej mocy, Bóg to widzi. Musisz wierzyć, że Bóg przygląda się wszystkiemu, także sercu człowieka. Jeśli ktoś nie wierzy nawet w to, czy nie jest niedowiarkiem? Jakie znaczenie może mieć pełnienie obowiązku przez taką osobę? W gruncie rzeczy to nie ma żadnego znaczenia, czy wykonuje ten obowiązek, czy nie, prawda? Boi się wziąć na siebie odpowiedzialność i uchyla się od niej. Gdy coś się dzieje, taki ktoś zamiast najpierw próbować sam wymyślić rozwiązanie problemu, od razu znajduje przywódcę i zgłasza mu problem. Oczywiście niektórzy ludzie powiadamiają przywódcę, a równocześnie sami próbują uporać się z problemem, ale niektórzy tego nie robią i tylko wzywają przywódcę, po czym biernie czekają, oczekując na instrukcje. Jeśli przywódca każe im wykonać jakiś krok, wykonują go; jeśli każe im coś zrobić, robią to. Jeśli natomiast przywódca nic nie mówi ani nie daje żadnych instrukcji, nic nie robią i grają na czas. Gdy nie ma nikogo, kto by ich zachęcał bądź nadzorował, w ogóle nie wykonują żadnej pracy. Powiedzcie Mi, czy taka osoba wypełnia obowiązek? Nawet jeśli wykonuje jakąś pracę, to brak jej lojalności! Jest jeszcze jeden sposób, w jaki manifestuje się lęk przed wzięciem na siebie odpowiedzialności podczas wykonywania obowiązku. Niektórzy, wypełniając swój obowiązek, wykonują tylko trochę powierzchownej, prostej pracy, takiej, która nie pociąga za sobą odpowiedzialności. Tę, która wiąże się z trudnościami i braniem odpowiedzialności, zrzucają na innych, a jeśli coś pójdzie nie tak, zwalają na nich winę i mają czyste ręce. Kiedy przywódcy w Kościele widzą ich nieodpowiedzialność, cierpliwie oferują im pomoc albo ich przycinają, by stali się zdolni do przyjęcia odpowiedzialności. Oni jednak i tak nie chcą tego zrobić. Myślą: „Wykonywanie tego obowiązku jest trudne; jeśli coś pójdzie nie tak, będę musiał wziąć na siebie odpowiedzialność, a może nawet mnie usuną i wyeliminują, co oznaczałoby mój koniec”. Co to jest za postawa? Skoro nie mają poczucia odpowiedzialności podczas wykonywania swojego obowiązku, to jak mogą wykonywać go dobrze? Ci, którzy nie ponoszą rzeczywistych kosztów na rzecz Boga, nie mogą dobrze wykonać żadnego obowiązku, a ci, którzy boją się wziąć na siebie odpowiedzialność, tylko wszystko opóźniają, gdy wykonują swoje obowiązki. Tacy ludzie nie są godni zaufania i nie można na nich polegać; wypełniają swój obowiązek tylko po to, by mieć co jeść. Czy takich żebraków powinno się wyeliminować? Tak. Dom Boży nie chce takich ludzi. Są to trzy przejawy widoczne u ludzi, którzy boją się wziąć na siebie odpowiedzialność za wykonywanie swoich obowiązków. Ludzie, którzy się tego boją, nie są w stanie osiągnąć chociażby poziomu lojalnego robotnika i nie nadają się do wykonywania obowiązków. Niektórzy z nich są z powodu takiej postawy wobec swoich obowiązków eliminowani. Nawet teraz mogą nie znać powodu i wciąż narzekać, mówiąc: „Wykonywałem swoje obowiązki z ogromnym entuzjazmem, więc dlaczego tak zimno mnie potraktowali i mnie wyrzucili?”. Do teraz tego nie pojmują. Ci, którzy nie rozumieją prawdy, spędzają całe życie, nie mogąc zrozumieć, dlaczego zostali wyeliminowani. Usprawiedliwiają się i bronią, myśląc: „Ludzie instynktownie próbują się ochronić i powinni to robić. Kto nie powinien trochę o siebie zadbać? Kto nie powinien trochę o sobie myśleć? Kto nie powinien mieć dla siebie przygotowanej drogi ucieczki?”. Jeśli chronisz samego siebie, ilekroć coś ci się przytrafia, i zostawiasz sobie drogę ucieczki, coś w rodzaju tylnego wyjścia, to czy wcielasz prawdę w życie? Nie jest to praktykowanie prawdy – jest to stosowanie podstępów. Wykonujesz teraz obowiązek w domu Bożym. Jaka jest pierwsza zasada dotycząca wypełniania obowiązków? Brzmi ona tak: musisz przede wszystkim wykonywać ten obowiązek, wkładając w to całe serce, nie szczędząc wysiłków i chroniąc interes domu Bożego. To jest prawdozasada, którą należy wcielać w życie. Chronienie samego siebie poprzez pozostawianie sobie drogi ucieczki, tylnego wyjścia, to zasada praktyki, której hołdują niewierzący i to właśnie jest ich najbardziej podniosła filozofia. Stawianie siebie zawsze na pierwszym miejscu, dbanie przede wszystkim o własne interesy, brak względu dla innych, odcięcie się od interesów domu Bożego i interesów innych, myślenie w pierwszej kolejności o własnych korzyściach i przygotowywanie sobie drogi ucieczki – czy nie tak właśnie postępuje niewierzący? Dokładnie taka jest osoba niewierząca. Taka osoba nie nadaje się do wypełniania obowiązków. Nadal istnieją ludzie tacy jak Xiaogang z tej historii – jest on typowym przykładem. Nie potrafią robić niczego twardo stąpając po ziemi. Chcą uniknąć kłopotów we wszystkim, co robią. Nie chcą doświadczyć nawet odrobiny trudności czy frustracji. Ich ciało musi być odprężone, muszą być w stanie jeść i spać o regularnych porach, a wiatr nie może na nich wiać, ani słońce ich parzyć. Co więcej, nie biorą żadnej odpowiedzialności za swoją pracę. To, co robią, musi być czymś, co lubią, w czym są dobrzy i co bardzo chcą robić. Jeśli nie robią tego, co chcą, nie wykazują się nawet najmniejszym posłuszeństwem. Ciągle się miotają i zmieniają zdanie. Nigdy nie są prawdziwie oddani temu, co robią – zawsze zostawiają sobie furtkę bezpieczeństwa. Kiedy cierpią, chcą się wycofać. Nie mogą znieść, gdy się ich przycina. Nie można im stawiać wysokich wymagań. Nie mogą cierpieć. To, co robią, jest całkowicie zależne od ich własnego interesu i własnego planu – nie ma w nich ani krzty posłuszeństwa. Jeśli taka osoba nie posiada umiejętności poszukiwania prawdy i zastanawiania się nad sobą, to trudno zmienić takie praktyki i skażone skłonności. Wykonywanie obowiązku jako osoba wierząca w Boga wymaga przynajmniej odrobiny szczerości. Czy uważacie, że ci ludzie są szczerzy? Kiedy wymagane jest podjęcie poważnego wysiłku – tchórzą. Nie mają w sobie ani krzty szczerości. Jest to bardzo kłopotliwe i trudno sobie z tym poradzić. Uważają, że są wspaniali, i czują się pokrzywdzeni nawet wtedy, gdy są odsuwani od obowiązków lub przycinani. Jest to bardzo problematyczne, jeśli ludzie nie szukają prawdy lub nie wkraczają w prawdorzeczywistość. To by było na tyle, jeśli chodzi o ten temat – przejdźmy do głównego punktu.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze