Czym jest prawdorzeczywistość? (Część druga)

Wszyscy w swej wierze w Boga zaczęliście się teraz koncentrować na dążeniu do prawdy, a więc co stanowi podstawę waszego postępowania? Sumienie, czyli punkt odniesienia dla ludzkich zachowań, oraz moralność. Jak bardzo te kwestie są odległe od prawdy? Czy sumienie, punkt odniesienia dla ludzkiego postępowania, i moralność są powiązane z prawdą? Bynajmniej. Jeżeli będziesz postępować zgodnie z sumieniem, to w najlepszym razie staniesz się dobrym człowiekiem, lecz daleko ci będzie do spełnienia Bożych wymagań. Bóg wymaga od ludzi, by w swoim postępowaniu kierowali się prawdą i żyli zgodnie z Jego słowami. Gdy człowiek wierzący w Boga jest w stanie uchwycić prawdę, pojąć ją i praktykować, a także powściągać się zgodnie z zasadami prawdy – urośnie. Jeżeli człowiek nie będzie dążył do prawdy, nie urośnie nigdy. Niektórzy ludzie zaczęli dążyć do prawdy i z determinacją mówią: „Muszę uczynić wszystko, co w mojej mocy, by zmierzać ku prawdzie, i starać się praktykować zgodnie z Bożymi słowami oraz z prawdą, czynić wszystko zgodnie z zasadami, postępować według reguł i w wyznaczonych granicach oraz powstrzymywać się od popełniania czynów, które obrażają Boże usposobienie lub grzeszą przeciwko Bogu, a wszystko to bez potrzeby, by ktokolwiek mną kierował, hamował mnie czy nadzorował. Jeżeli jakiś czyn obrazi Boże usposobienie, obrazi Boga i zabraknie w nim bojaźni Bożej, to choć nikt mnie nie nadzoruje, absolutnie się go nie dopuszczę. Nawet gdyby w moim sercu była taka myśl, potrafię się pohamować – nie wolno mi jej zrealizować”. To czynny i pozytywny stan. Przyjmijmy na przykład, że dom Boży prosi kogoś o ochronę jakiegoś cennego przedmiotu i wie o tym tylko kilka osób. Gdy inni ludzie o tym wiedzą, taki człowiek potrafi dobrze zadbać o ów przedmiot, zatroszczyć się o niego i nie dopuścić do jego zgubienia, uszkodzenia, kradzieży czy zniszczenia. Jednocześnie jest w stanie pohamować się od chciwości i zaborczości, całkowicie uświęcając ów przedmiot w swoim sercu. Czyż taki człowiek nie jest dobry? W tej chwili można powiedzieć, że jest to dobry człowiek, nie ma on bowiem żadnych planów czy myśli dotyczących przywłaszczenia sobie owego przedmiotu. Co więcej, jest zdolny go chronić z pełną lojalnością wobec swojej roli i całym sercem, najlepiej jak potrafi, bierze na swoje barki tę odpowiedzialność i można powiedzieć, że oddaje się jej całym sobą i dobrze wykonuje swoją pracę. Lecz pewnego dnia wszystko się zmienia. Część osób, które o tym wiedziały, została aresztowana i uwięziona, a część przeniesiono w inne miejsca. Teraz tylko ów człowiek wie o tym przedmiocie. Czy w takich okolicznościach jego otoczenie nie uległo zmianie? Owszem, jego otoczenie się zmieniło i nadszedł czas próby. Na początku jego serce pozostaje niewzruszone i nadal z powagą i odpowiedzialnością chroni ów przedmiot, nie myśląc o niczym innym. Później jednak słyszy, że ludzie, którzy o nim wiedzieli, zniknęli. Mimo to nadal myśli: „Nie mogę knuć żadnych planów dotyczących tego przedmiotu, muszę nadal dobrze go chronić. Nawet jeżeli inni o nim nie wiedzą, Bóg wie!”. Czyż ktoś taki nie jest dobrym człowiekiem? (Chwilowo nadal wydaje się być dobry). Dlaczego? Ponieważ jeżeli ktoś jest w stanie dotrzeć do tego poziomu, to wedle standardów bycia dobrym człowiekiem, jest już kimś bardzo dobrym. Jednakże pewnego dnia w rodzinie tego człowieka następuje poważny kryzys: pilnie potrzebuje on pieniędzy, a nie ma pod ręką wystarczającej kwoty. Jego otoczenie ponownie się zmieniło, a gdy zmienia się otoczenie, po raz kolejny nadchodzi czas próby. Na początku ów człowiek rozważa jeszcze pożyczenie pieniędzy, ale po dwóch czy trzech nieudanych próbach, jego serce zaczyna drgać: „Czyż nie posiadam cennego przedmiotu? Czyż nie jest głupotą pożyczanie pieniędzy, skoro mam je pod nosem? Nikt nie wie, że strzegę tego przedmiotu. Zresztą tylko zbiera się na nim kurz. Czy nie powinienem go wykorzystać? Przecież mogę!”. Wówczas przychodzi mu do głowy lepsza, logiczniejsza myśl: „Czyż Bóg tego dla mnie nie przygotował? On okazuje mi łaskę, Bogu niech będą dzięki!”. Im więcej o tym myśli, tym bardziej czuje, że tak właśnie należy postąpić. Po dwóch czy trzech dniach rozmyślań, czuje spokój w sercu i nie dręczy go sumienie. W końcu postanawia: „Po prostu skorzystam z tych pieniędzy!”. Co się wydarzyło? (W jego myśleniu nastąpiła zmiana). Jak doszło do owej zmiany myślenia? (Spowodowało ją otoczenie). Czy w takim razie jest jakiś problem z otoczeniem? Czy to ono zmieniło tego człowieka? (Nie). W takim razie jak możemy to precyzyjnie opisać? Dlaczego serce tego człowieka nie drgnęło, gdy wcześniej dwukrotnie zmieniło się jego otoczenie? (Nie był to jeszcze czas skrajnej biedy i frustracji). Do owego momentu rzeczywiste wewnętrzne myśli i skłonności człowieka nie zostały ujawnione. Czy mogliśmy wówczas powiedzieć, że jest on lojalny wobec Boga? Albo że kocha prawdę? Mogliśmy tak powiedzieć, ponieważ gdy ów człowiek strzegł ofiary, był zdolny czynić to z całego serca i ze wszystkich sił, nie mając żadnych innych pomysłów ani czynnych myśli. Nigdy nie knuł żadnych planów w związku z owym przedmiotem – cóż za wspaniały człowiek! Jednakże gdy zmieniło się jego życiowe otoczenie i poczuł się uwięziony, bez drogi ucieczki, zaczął aktywnie myśleć i knuć plany związane z ofiarą. Nie chodzi tak naprawdę o to, że wcześniej nie miał takich myśli, lecz o to, że ukrywał je w swoim sercu. Znalazłszy się w odpowiednim otoczeniu, jego myśli w naturalny sposób wypłynęły na powierzchnię niczym źródlana woda. Ostatecznie znalazł nawet ku temu swego rodzaju podstawy, twierdził bowiem, że Bóg to dla niego przygotował. Czy gdy znalazł owe „podstawy”, jego nikczemna natura nie została zdemaskowana? Gdzie podziała się jego lojalność, dobroć i poczucie sprawiedliwości? (Zniknęły). Czy zatem wcześniejsze przejawy były jedynie grą? Nie, były to nawet naturalne przejawy, lecz płytkie – bardzo powierzchowne, pozorne przejawy. Pośród owych człowieczych pozornych zjawisk istnieją pewne iluzje; ludzie czasem nie są zdolni ich przeniknąć i łatwo dają się im sprowadzić na manowce. Na przykład są ludzie, którzy przez sześć miesięcy lub rok zdają się bardzo dobrze wykonywać swoje obowiązki, lecz już po roku popadają w zniechęcenie. Być może po dwóch latach uciekną i powrócą do świeckiego świata; jedni po to, by zarabiać pieniądze, inni – by żyć własnym życiem. Błędem byłoby zatem twierdzić, że takie osoby szczerze ponoszą koszty na rzecz Boga, na podstawie tego, czego dokonały przez sześć miesięcy czy rok. Ich zachowanie w ciągu tych sześciu miesięcy czy roku jest w istocie iluzją, chwilowym entuzjazmem. W pewnych warunkach i wobec pewnych pokus ich prawdziwe oblicze oraz fałszywe intencje stojące za ich wiarą w Boga zostają zdemaskowane. Czy nie takie są fakty? Oni w ogóle się nie zmienili. Co konkretnie Bóg pragnie zmienić w ludziach? Jakie problemy chce rozwiązać, nakłaniając ich do przyjęcia prawdy? (Te leżące w ludzkiej naturze). Zgadza się, to właśnie problemów tkwiących w ludzkiej naturze należy się pozbyć. Kiedy ludziom nic się nie przydarza, zachowują podstawowe zasady moralności i nie wykorzystują innych. Zwłaszcza starsze osoby często mówią: „Nie pożądaj cudzego mienia i nie rozdawaj własnego”. Innymi słowy: nie rozdzielaj na lewo i prawo swoich dóbr, nie popadaj w chciwość i nie pożądaj w myślach cudzej własności. Oto, czym powinno charakteryzować się zwykłe człowieczeństwo, i daleko temu do prawdy. Czy ludzie są w stanie to osiągnąć? (Nie). Ludzie nie potrafią osiągnąć nawet tego, a i tak twierdzą, że nie mają pożądliwych myśli. Zawłaszczanie cudzej własności, zanim w człowieku w ogóle pojawią się pożądliwe myśli, jest efektem dominacji ludzkiej natury. Dopóki pozwala na to otoczenie, ludzie nie muszą nawet o tym myśleć, a i tak dadzą przejaw tkwiącej w nich nikczmnej naturze oraz niegodziwym, chciwym i fałszywym skłonnościom. Wracając do osoby, która przywłaszczyła sobie ofiarę w przytoczonym przeze mnie przykładzie: które z jej pomysłów i przejawów były fałszywe? (Zawłaszczyła ona Bożą ofiarę, twierdząc, że to Bóg to przygotował i otworzył przed nią drogę wyjścia). To fałsz i oszukiwanie zarówno samych siebie, jak i innych. Ów człowiek oszukał samego siebie oraz próbował oszukać Boga. Posłużył się tymi miło brzmiącymi słowami, by oszukać samego siebie i ukoić sumienie, a tym samym uniknąć wyrzutów. Co więcej, sfabrykował na własne potrzeby piękne kłamstwo i chciał je wykorzystać, by zwieść i oszukać Boga. Czyż to nie jest podstępne? (Tak). To jest podstępne. Gdy znajdziesz się w takim otoczeniu, a twoja natura zrodzi pewne myśli i sprawi, że zechcesz coś uczynić, przede wszystkim odezwie się w tobie sumienie, a następnie prawdy, które pojmujesz, uświadamiając ci, że takie myślenie donikąd cię nie zaprowadzi, że jest podłe i nikczemne, a to, co myślisz i w co wierzysz, nie jest prawdą. Choć przez chwilę czujesz impuls, by to uczynić, po modlitwie do Boga myślisz: „Nie mogę tego zrobić; to obraziłoby Boga. To jest nikczemne! Czynienie tego jest niezgodne z prawdą, i czyż nie byłoby to oszukiwanie Boga? Nie mogę tego nigdy uczynić. To jest coś uświęconego, co należy do Boga, i absolutnie nie wolno tego dotykać. Choć nikt poza Bogiem o tym nie wie, absolutnie nie wolno mi tego dotykać, właśnie dlatego że wie o tym tylko Bóg”. Jeżeli ktoś potrafi myśleć w ten sposób, to posiada prawdziwą postawę. Czy gdyby taki człowiek zaufał swoim dobrym intencjom i swojej moralności, byłby w stanie się pohamować? Czy potrafiłby zagwarantować, że nie ukradnie ofiary? (Nie potrafiłby). Co musi mieć w sobie człowiek, by osiągnąć taki stan? (Musi żywić w swoim sercu bojaźń Bożą). Jedynie prawdy, które pojmujesz, twoja wiedza o Bogu oraz bojaźń Boża w sercu mogą pohamować twoje serce i czyny oraz przesądzić o tym, jaką ścieżkę obierzesz i jak postąpisz, kierując się intencjami Boga. Czy poza prawdą i słowami Boga istnieje jeszcze coś, co może pomóc ludziom to osiągnąć? Nie, nie istnieje. To jedyny sposób: tylko dzięki niemu będziesz w stanie bać się Boga i unikać zła. Bez względu na to, w jakim otoczeniu się znajdziesz, czy zostaniesz wystawiony na próby, czy pokusy, nie zmieni to twojej lojalnej postawy ani podporządkowania się Bogu. Kiedy umocnisz swoją determinację, ona już nigdy się nie zmieni. Nieważne, jak trudne warunki napotkasz, nawet jeżeli pokusa będzie dla ciebie szczególnie silna, twoja determinacja oraz zasady postępowania pozostaną niezmienne. Tym sposobem wytrwasz niewzruszenie w swoim świadectwie i uzyskasz prawdę. Bóg nie wystawi cię ponownie na taką próbę. Zwyciężysz i będziesz nieugięty. Czy obecnie większość ludzi jest w stanie osiągnąć taką postawę? (Nie jest w stanie). Nadal nie są zdolni jej osiągnąć, co dowodzi, że prawda nie stała się ich życiem. Co więc obecnie jest ich życiem? Szatańskie filozofie funkcjonowania w świecie, trucizny szatana i niektóre ludzkie instynkty, takie jak trzymanie się podstawowych zasad moralności i ludzkiego postępowania, a także niektóre duchowe doktryny i wyrażenia, jakie ludzie przyswoili sobie po tym, gdy uwierzyli w Boga. Uchwyciwszy te rzeczy, ludzie stale myślą: „Otrzymałem prawdę. W mej wierze w Boga pojąłem tak wiele. Zmieniłem się i coś zyskałem”. Co takiego zyskał ów człowiek? Tak naprawdę są to jedynie powierzchowne rzeczy. Jest to tylko pewna powściągliwość w zachowaniu i nieco większa kontrola nad nim. Co więcej, taki człowiek jest w stanie rozważać kwestie w swym umyśle i sercu w bardziej pozytywny sposób i częściej myśleć o pozytywach. Wpływ otoczenia, częste słuchanie kazań, wykonywanie obowiązków i coraz częstszy kontakt z tym, co pozytywne, korzystnie na nich oddziałuje. Taki pożytek i taką przemianę przynosi ludziom otoczenie kościoła. A jak duże i liczne są zmiany, które przynosi ludziom prawda? To zależy od ich dążeń. Jeżeli rzeczywiście jesteś człowiekiem, który dąży do prawdy, to w kwestii jej praktycznych aspektów zawsze coś uzyskasz, na każdym etapie do czegoś dojdziesz i co nieco zrozumiesz. Ludzie w głębi serca rozumieją i czują, czy coś zyskali, czy też nie. Co obecnie odczuwa większość z nich? To, że kierując się dobrymi intencjami, często sumiennie i rozmyślnie spełniają pewne dobre uczynki; takie, które w oczach ludzi są zgodne z sumieniem i rozumem, oraz takie, które nie narażają ich na oskarżenia lub krytykę ze strony innych. Choć ich uczynki są dobre, nie mogą zostać uznane za praktykowanie prawdy. Czy tak nie jest? (Jest). Większość ludzi kieruje się w swoim postępowaniu podstawową zasadą, która polega na działaniu zgodnie z własnym sumieniem. Czują oni, że prawda jest zbyt głęboka, zbyt abstrakcyjna i wydaje się zbyt oddalona od ludzi. Ludzie niezbyt dobrze pojmują prawdę i nie potrafią jej klarownie wyjaśnić, dlatego postępują po prostu zgodnie ze swoim sumieniem, dzień po dniu brnąc przez życie. Są też tacy, którzy nie mają nawet żadnej świadomości sumienia i nie postępują zgodnie z jego standardami. Niektórzy wykonują swoje obowiązki, nie osiągając żadnych rezultatów; są to po prostu darmozjady, które cieszą się Bożą łaską, ale nie dają nic w zamian i nie odczuwają w sercu żadnego poczucia winy. Czy tacy ludzie mają sumienie i rozum? Jeżeli zapytasz ich, co sądzą o życiu, które prowadzą, odpowiedzą: „Intencje Boga są zbyt wzniosłe, nie jestem w stanie dosięgnąć tak wysoko. Tak czy inaczej, jestem człowiekiem szczerze wierzącym w Boga i nie popełniłem żadnego zła. Czuję w sercu spokój”. Czy tacy ludzie praktykują prawdę? Wprawdzie wykonują swoje obowiązki, ale czy szczerze ponoszą koszty na rzecz Boga? Z punktu widzenia człowieka wydaje się, że wykonują oni swoje obowiązki, lecz nie osiągają przy tym żadnych rezultatów. Czyż Bóg może ich zaaprobować? Być może twierdzą: „Wykonuję obowiązki zgodnie ze swoim sumieniem, nie próżnuję, nie lenię się i płacę cenę”. Jednak czy owe standardy sumienia oznaczają, że ów człowiek praktykuje prawdę? Gdy macie czas, powinniście się zastanowić, wybrać temat, który wspólnie omówicie, i zrozumieć, jak należy postępować, by móc praktykować prawdę. Nie ograniczajcie się jedynie do standardu sumienia, dobrego zachowania, czy bycia dobrym człowiekiem. Nie poprzestawajcie na zadowalaniu ludzi. Musicie dążyć do prawdy i wspiąć się na jej wyżyny. Jedynie w ten sposób można postępować zgodnie z intencjami Boga i wejść w prawdorzeczywistość. Jeżeli stale dążysz do tego, by zadowolić swoje sumienie, i sądzisz, że postępujesz dobrze dopóty, dopóki nie przekraczasz zasad moralnych, to już zawsze w swoim postępowaniu będziesz się trzymać tego celu, nie będziesz poza niego wykraczać, a to oznacza, że prawda nigdy nie będzie miała z tobą nic wspólnego. Skoro twoje czyny i słowa nijak się mają do prawdy, to czy nadal możesz ją uzyskać? To będzie dla ciebie trudne.

W dawnych wiekach uczeni często zgłębiali następujące księgi: „Dialogi konfucjańskie”, „Tao Te Ching” oraz „Klasyczne maksymy”. Przez całe dnie kiwali głowami, jakby intonowali święte pisma, zawsze z klasycznymi sentencjami na ustach. Przeczytawszy kilka ksiąg i zapamiętawszy parę poematów Tang i Song, uznawali, iż znają się na rzeczy, i całymi dniami pouczali innych, sądząc, że bardzo im imponują. W ciągu całego swego życia nie byli w stanie osiągnąć niczego sprawiedliwego i postępowali po prostu zgodnie z owymi kilkoma księgami mędrców, które przeczytali. Niczego nie pojęli i niczego nie potrafili rozszyfrować. Brnęli przez życie, niczego nie osiągając. A jednak w głębi serca wciąż byli z siebie zadowoleni, sądząc, że wiele zrozumieli i że są lepsi od innych. Istnieje takie określenie: „być świętszym od papieża” – jest ono bardzo trafne i absolutnie nie wolno wam trwać w takim stanie. Są ludzie, którym stale wydaje się, że mają w sercu wiedzę, dobroć i sprawiedliwość. Z tego względu uważają się za świętszych od papieża i sądzą, że w pełni zasługują na miano dobrego i godnego człowieka. Niektórzy ludzie szczególnie cenią sobie lojalność i byliby w stanie oddać życie za swoich przyjaciół. Inni wyjątkowo cenią sumienie i są gotowi wypełnić słowa: „Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem”. Są też tacy, którzy nie biorą ślubu, doskonalą swoje umysły i ciała na drodze autorefleksji i dążą do nieśmiertelności. Niektórzy całkowicie poświęcają się zgłębianiu ksiąg mędrców i nie zwracają uwagi na sprawy zewnętrznego świata. Czy ci tak zwani dobrzy ludzie naprawdę tacy są? Żyją oni zgodnie ze swoją wiedzą, mówią i działają, zachowując odrobinę sumienia, czy więc można uznać, że posiadają prawdorzeczywistość? Czy naprawdę można być pewnym, że nie będą czynić zła? Niektórzy ludzie mają dobre zamiary wobec innych i często służą im życzliwością i pomocą, przez co uważają się za wielkich filantropów. Czy jednak słuszne jest wydawanie osądu na temat tego, że dany człowiek jest dobry albo zły, jedynie na podstawie założeń tradycyjnej kultury? Nieustanne posługiwanie się normami moralnymi po to, by oceniać innych i by samemu się popisywać, to bycie świętszym od papieża. Czy owi świętsi od papieża ludzie posiadają prawdę? Czy potrafią ją przyjąć i podporządkować się jej? Zdecydowanie nie. Czy gdyby osiągnęli władzę i status, byliby zdolni do przeciwstawienia się Bogu i okrutnego prześladowania ludzi, którzy w Niego wierzą? Zdecydowanie są do tego zdolni, co pokazuje, że w ich naturze wciąż tkwi zjadliwość i że jest to natura szatana. Na tej podstawie można uznać, iż ci, którzy stale kierują się wiedzą i tradycyjną kulturą, są hipokrytami zdolnymi do czynienia zła i sprzeciwiania się Bogu. Są ludzie, którzy wierzą w Boga od kilku lat, lecz, co zaskakujące, nie mają żadnego rozeznania w tradycyjnej kulturze i wiedzy. Nie potrafią oni w pełni zrozumieć, że w swej istocie rzeczy te są szatańskimi filozofiami, logiką i prawami, a także krzywdzącą ludzi wiedzą i kulturą. Czy takie osoby posiadają prawdorzeczywistość? Ci, którzy nie są w stanie przeniknąć tradycyjnej kultury i wiedzy, którzy nie mają w nich rozeznania, ani trochę nie pojmują prawdy i nie posiadają choćby krzty prawdorzeczywistości. Są tacy, którzy uważają, że pewne rodzaje wiedzy mogą pomóc ludziom w byciu dobrymi, że owe rodzaje wiedzy uczą ich, jak spełniać dobre uczynki. To jest bardzo niewłaściwe. Wiedza nie jest życiem, tylko swego rodzaju regułą, która przeciwstawia się prawdzie i jest mitem. Nieważne, jak wzniosła czy głęboka jest wiedza danego człowieka, nie jest on nawet w stanie przeniknąć skażonej istoty ludzkości, swojej własnej natury ani tego, czym w ogóle jest skażona ludzkość. Jakiż jest więc pożytek z jego wiedzy? Czyż nie jest to bardzo powierzchowna i zwodnicza doktryna? Podobnie jak w przypadku teorii konfucjańskiej i „Tao Te Ching” słowa zawarte w owych tak zwanych klasycznych chińskich księgach mędrców są złudne, są diabelskimi słowami, które sprowadzają ludzi na manowce, obłudnymi herezjami, przekłamaniami, szatańskimi truciznami i szatańską logiką. Niektórzy czczą to wszystko jako prawdę – czy tacy ludzie nadal wierzą w Boga? Jeżeli w głębi serca wierzysz w Boga, codziennie słuchasz kazań i czytasz Boże słowa, to dlaczego nie jesteś w stanie pojąć prawdy? Dlaczego nie potrafisz uczynić jej celem swoich dążeń? Tacy ludzie są najgłupsi ze wszystkich, są kompletnymi ignorantami, bestiami w ludzkim przebraniu, są nieludzcy.

Czym jest prawda? Przede wszystkim należy sprecyzować, iż filozofie funkcjonowania w świecie zdecydowanie nie są prawdą, podobnie jak dewizy celebrytów i wielkich postaci. Twierdzenia konfucjanizmu i taoizmu, dobre zachowania i działania dziedziczone i powszechnie akceptowane przez skażoną ludzkość, rozmaite kwestie oraz teorie, które sterują ludzkimi umysłami i tak dalej – żadna z powyższych rzeczy nie jest prawdą. Czy czerpanie przyjemności z pomagania innym jest prawdą? (Nie). Czerpanie przyjemności z pomagania innym i dobroczynność to dobre uczynki, a serdeczne osoby przynajmniej są dobroduszne, a także potrafią współczuć, zatem dlaczego nie odpowiada to prawdzie? (To, w jaki sposób pomagają ludziom, nie podlega żadnym zasadom). Czy niesienie ludziom pomocy z pominięciem zasad oznacza bycie dobrym człowiekiem? To zadowalanie ludzi i dążenie do utrzymywania ze wszystkimi dobrych stosunków. Czy okazywanie oddania rodzicom stanowi prawdę? (Nie, nie stanowi). Okazywanie im oddania jest właściwe i pozytywne, ale dlaczego mówimy, że nie jest prawdą? (Ponieważ ludzie nie czynią tego zgodnie z zasadami i nie są w stanie rozpoznać, jakimi ludźmi naprawdę są ich rodzice). To, w jaki sposób człowiek winien traktować swoich rodziców, ma związek z prawdą. Jeżeli twoi rodzice wierzą w Boga i dobrze cię traktują, to czy powinieneś okazywać im oddanie? (Tak). Jak to robisz? Traktujesz ich inaczej niż braci i siostry. Czynisz wszystko, co ci każą, a jeżeli są leciwi, musisz przy nich trwać i opiekować się nimi, co nie pozwala ci wykonywać twego obowiązku. Czy takie postępowanie jest właściwe? (Nie). Co powinieneś zrobić w takich sytuacjach? To zależy od okoliczności. Jeżeli wykonujesz swój obowiązek niedaleko domu i wciąż jesteś w stanie opiekować się rodzicami, oni zaś nie mają nic przeciwko twojej wierze w Boga, to powinieneś spełnić swój obowiązek jako syn bądź córka i pomóc rodzicom przy niektórych czynnościach. Jeżeli są chorzy, zaopiekuj się nimi; jeżeli coś ich gnębi, pociesz ich; jeżeli twoja sytuacja finansowa na to pozwala, kup im suplementy diety, które mieszczą się w twoim budżecie. Jak jednak powinieneś postąpić w sytuacji, w której jesteś zajęty swoim obowiązkiem i nie ma nikogo, kto mógłby zaopiekować się twoimi rodzicami, a oni też wierzą w Boga? Jaką prawdę powinieneś praktykować? Skoro bycie oddanym swoim rodzicom nie jest prawdą, lecz tylko odpowiedzialnością i zobowiązaniem człowieka, to co powinieneś zrobić, jeśli twoje zobowiązanie wchodzi w konflikt z obowiązkiem? (Nadać priorytet mojemu obowiązkowi; postawić obowiązek na pierwszym miejscu). Zobowiązanie nie jest koniecznie obowiązkiem. Kiedy wybieramy wypełnianie obowiązku, wówczas praktykujemy prawdę, natomiast nie praktykujemy jej, wypełniając zobowiązanie. Jeśli masz ku temu warunki, możesz wypełnić tę odpowiedzialność lub zobowiązanie, ale jeśli aktualne okoliczności na to nie pozwalają, to co powinieneś zrobić? Powinieneś powiedzieć: „Muszę spełnić swój obowiązek – to jest praktykowanie prawdy. Bycie oddanym moim rodzicom to życie w zgodzie z własnym sumieniem, nie dorasta ono do praktykowania prawdy”. Powinieneś więc nadać priorytet swojemu obowiązkowi i stać na jego straży. Jeśli nie masz aktualnie obowiązku, nie pracujesz daleko od domu i mieszkasz blisko rodziców, wówczas znajdź sposoby, by się nimi zająć. Dołóż starań i pomóż, aby żyło się im nieco lepiej i żeby zmniejszyć ich cierpienie. Zależy to jednak także od tego, jakimi ludźmi są twoi rodzice. Co powinieneś zrobić, jeśli twoi rodzice mają kiepskie człowieczeństwo, ciągle utrudniają ci wiarę w Boga i odciągają cię od tej wiary i od wypełniania obowiązku? Jaką prawdę powinieneś praktykować? (Odrzucenie). W takim przypadku musisz ich odrzucić. Wypełniłeś swoje zobowiązanie. Twoi rodzice nie wierzą w Boga, więc nie jesteś zobowiązany, by okazywać im oddanie. Jeśli wierzą w Boga, wtedy są rodziną, twoimi rodzicami. Jeśli nie, wówczas kroczycie różnymi ścieżkami: oni wierzą w szatana i czczą króla diabła; kroczą ścieżką szatana; są ludźmi, którzy podążają innymi drogami niż osoby wierzące w Boga. Nie jesteście już wtedy rodziną. Oni uważają osoby wierzące w Boga za swoich przeciwników i wrogów, więc nie ciąży już dłużej na tobie zobowiązanie do opiekowania się nimi i musisz się całkowicie od nich odciąć. Co jest prawdą: bycie oddanym swoim rodzicom czy wypełnianie swojego obowiązku? Prawdą jest oczywiście wypełnianie obowiązku. Wypełnianie swojego obowiązku w domu Bożym nie polega wyłącznie na wypełnianiu zobowiązania i robieniu tego, co należy. Polega ono na wypełnianiu obowiązku istoty stworzonej. Oto zadanie wyznaczone przez Boga; to jest twoje zobowiązanie, twoja odpowiedzialność. To prawdziwa powinność, którą stanowi wypełnianie twojej odpowiedzialności i zobowiązania wobec Stwórcy. Tego Stwórca wymaga od ludzi i jest to istotna kwestia życiowa. Natomiast okazywanie szacunku swoim rodzicom jest zaledwie odpowiedzialnością i zobowiązaniem syna lub córki. Z pewnością nie jest zadaniem wyznaczonym przez Boga i w żadnym razie nie jest zgodne z Bożymi wymaganiami. Dlatego też, gdy mowa o okazywaniu szacunku rodzicom i wypełnianiu obowiązku, bez wątpienia wypełnianie obowiązku, i tylko ono, stanowi praktykowanie prawdy. Wypełnianie swojego obowiązku jako istota stworzona jest prawdą i jest świętym obowiązkiem. Okazywanie szacunku rodzicom to bycie nabożnym wobec ludzi. Nie stanowi ono wypełniania obowiązku ani praktykowania prawdy. Omówiwszy te sprawy w taki sposób, powinniście umieć samodzielnie je rozróżniać i wiedzieć, co jest prawdą, a co nią nie jest. Zastanówcie się teraz nad tym, jakie inne rzeczy, które są uznawane za prawdę, ludzie cenią. (Społeczeństwo często posługuje się pojęciem „pozytywna energia”, które również jest czymś szkodliwym i mija się z prawdą). Większość pojęć, którymi posługują się niewierzący, to rzeczy diabelskie. Skąd wzięło się pojęcie „pozytywna energia”? Każde z takich powszechnych twierdzeń, dziwnych teorii czy modnych słów pojawiających się w społeczeństwie ma jakieś podłoże. Czy wiecie, na jakim podłożu wyrosło to modne słowo? Klimat społeczny w Chinach staje się coraz nikczemniejszy, a ludzie są zwolennikami owej nikczemności. Bez względu na to, co mówią lub czynią diabły – ludzie za nimi podążają. Choć niektórzy ludzie nie potrafią tego ścierpieć i wypowiadają się na ten temat, nie przynosi to żadnego skutku i nikt na to nie reaguje. W Chinach nikczemność stała się trendem i nie ma takiej grupy ludzi, która byłaby w stanie go zahamować. Wszyscy czują, że moralność tego kraju z każdym dniem coraz bardziej podupada. Złe demony dzierżą całą władzę i sprawują pełną kontrolę nad krajem i jego mieszkańcami. Diabły te czynią, co tylko chcą, i nikt nie jest w stanie ich powstrzymać. Chcąc ogłupić społeczeństwo, sprawujący władzę dopuścili się wielu zwodniczych czynów, które miały na celu sprowadzenie na manowce i oszukanie ludzi, twierdząc przy tym wręcz, że wszystkie one mieszczą się w pojęciu pozytywnej energii. Na takim podłożu wyrosła „pozytywna energia”. Co mają na myśli niewierzący, gdy mówią o „pozytywnej energii”? Oni nazywają to prawością lub pewnym rodzajem dobrego zachowania. Czy jednak owa pozytywna energia faktycznie może mieć wpływ na społeczeństwo? Czy może rozwiązać problem napływu niegodziwych trendów? Czy jest w stanie powstrzymać tę tendencję rozwojową? Nie, nie jest ona w stanie niczego zmienić. Dlaczego? Pojęcie „pozytywna energia” wydaje się mieć dużą moc, dlaczego więc nie jest w stanie niczego zmienić ani rozwiązać żadnych problemów? Nie może ono rozwiązać nawet problemu dzieci, które całymi dniami nałogowo korzystają z Internetu. W przeszłości w relacjach międzyludzkich było jeszcze trochę uczucia, trochę sumienia i rozumu, sąsiedzi zaś w pewnym stopniu przestrzegali między sobą zasad dobrego wychowania, lecz dziś jest inaczej. Relacje międzyludzkie stały się niestałe i chwiejne, a ludzie są dla siebie obcy. Ludzi nie obchodzi nawet to, że ich sąsiadom przydarzają się wypadki, nie mają też odwagi interweniować, gdy widzą kogoś wzywającego pomocy. Na czym polega ten problem? Czy ludzie stali się tacy z powodu braku pozytywnej energii? Czy może wcześniej panowała ona w społeczeństwie? Nie, wcześniej było dokładnie tak samo. „Pozytywna energia” to tylko przyjemnie brzmiący termin, w którym nie ma nic praktycznego. To pusta, całkowicie bezskuteczna teoria.

Powiedzcie, kto jest gorszy: dawni czy dzisiejsi ludzie? (Dzisiejsi ludzie są gorsi). Jak to ocenić? Z waszego punktu widzenia obecnie ludzie są nieczuli, pozbawieni rodzinnej miłości i prawdziwej przyjaźni, nie obchodzi ich lojalność ani sumienie i stale mówią: „Ile jest warte sumienie?” czy „Ale o co chodzi z sumieniem? Zarabianie pieniędzy jest najważniejsze!”. Z jednej strony sądzicie, że ludzie utracili sumienia, że jest dziś dla nich rzeczą normalną naciąganie innych przy sprzedaży dóbr i zarabianie brudnych pieniędzy oraz że oszukują i okradają każdego, kogo tylko mogą. Z drugiej strony uważacie, że w dawnych czasach wprawni kupcy sprzedawali towary z poszanowaniem zasad, po ustalonych cenach, postępowali uczciwie względem wszystkich swoich klientów, młodych i starych, i nikogo nie oszukiwali. To dlatego sądzicie, że dawni ludzie byli o wiele lepsi od dzisiejszych. Co więc było w nich „lepsze”? Tak naprawdę zależy to od sumienia ludzi oraz zachowań, które urzeczywistniają. Jeżeli w swojej ocenie bierzesz to pod uwagę, to ludzie w przeszłości byli lepsi od tych dzisiejszych. Byli bardziej prości i bardziej szczerzy, mieli sumienie i poczucie wstydu. Postępowali zgodnie z pewnymi zasadami i przynajmniej nie robili niczego, co byłoby sprzeczne z ich sumieniem, co mogłoby sprawić, że ludzie krytykowaliby ich za plecami lub co okryłoby ich złą sławą. Dzisiejsi ludzie nie troszczą się o te kwestie; nie mają poczucia wstydu. Chcą tylko zarobić pieniądze i zdobyć sławę. Dlatego mówi się, że dzisiejsi ludzie są na wskroś źli. Jak zatem doszło do takiego rozwoju dzisiejszych na wskroś złych ludzi? Czy nie namnożyli się oni po prostu z pokolenia na pokolenie, od dawnych czasów do dziś? Dzisiejsi ludzie niczym nie różnią się od tych żyjących w dawnych czasach. Nie zmieniło się ich DNA ani nie zmienił się ich wygląd. Tyle tylko, że dziś warunki życia są lepsze niż w dawnych czasach. Obecnie ludzie uczą się bardziej skomplikowanych rzeczy i są biegli w większej liczbie dziedzin, ich wiedza przewyższa wiedzę starożytnych, posiadają więcej umiejętności niż oni i mają w sobie pokłady arogancji. Czy z tej perspektywy trafne jest stwierdzenie, że dzisiejsi ludzie są gorsi od tych z przeszłości? W jaki sposób możemy ocenić jego trafność i to, czy jest zgodne z prawdą? Wytłumaczmy to w ten sposób: fabuła dramatów historycznych, niezależnie od tego, czy opowiadają o dworze cesarskim, Jianghua, czy o życiu zwykłych ludzi, jest przepełniona konfliktami. To jest prawdziwa twarz ludzkości. Ludzie walczą ze sobą na śmierć i życie o władzę i o swoje pragnienia. Ludzka natura zostaje tu bardzo dogłębnie i jaskrawo obnażona – jest ona dokładnie taka sama jak u szatana. Czy prawdą jest więc, że wszystko to, co się teraz dzieje, wydarzyło się tylko w jednym okresie? Czy ludzie w pewnych miejscach na ziemi walczą ze sobą tak zaciekle ze względu na złe feng shui i na to, że roi się tam od nieczystych demonów? Czy może chodzi o to, że mają oni złe geny, które czynią ich z natury agresywnymi? (Ani jedno, ani drugie). To skąd biorą się owe konflikty? One wszystkie toczą się o władzę, status i własny interes. Bez względu na swoją przynależność do wyższej czy niższej warstwy społecznej, ludzie zawsze nieustannie ze sobą rywalizowali i ścierali się do utraty tchu, niemal walcząc o życie. Co możemy wywnioskować z tych zjawisk? Na podstawie owych mikrokosmosów ukazujących rozwój całej historii ludzkości oraz biorąc pod uwagę fakty historyczne, można stwierdzić, że ludzka natura nigdy nie uległa zmianie. Dopóki ludzie żyją pod władzą szatana, dopóty treść życia, które rozgrywa się w każdej epoce i na każdym etapie, pozostaje taka sama, podobnie jak jego istota. Dzieje się tak dlatego, że cele, przyczyny i źródła ludzkich konfliktów są zawsze takie same: każde ze starć toczy się o władzę, status, a wreszcie o własny interes. Wszystkie sposoby prowadzenia konfliktu pochodzą z jednego źródła: z natury i usposobienia szatana. Dlaczego nie zmieniły się środki i metody prowadzenia konfliktów międzyludzkich? Wynika to w pełni z ludzkiej natury. Ludzie łamią sobie głowy, szukając rozmaitych sposobów zwalczania i krzywdzenia siebie nawzajem, okradają się, zwodzą i oszukują – wykorzystują wszelkiego rodzaju podstępne sposoby. Niezależnie od tego, czy chodzi o poważne polityczne starcia, czy o konflikty pomiędzy skromnymi rodzinami, ludzie zawsze walczą o własne interesy. To prawdziwe oblicze człowieczeństwa – oto, jakie jest naprawdę. Ludzkość, która do dziś wyewoluowała, jest wciąż tą samą ludzkością i nadal deprawuje ją ten sam szatan. Choć środowisko zewnętrzne stopniowo się przekształca, nie oznacza to wcale, że ludzka natura uległa zmianie. I choć być może ludzkie metody i sposoby prowadzenia konfliktów nieco się zmieniły, to waleczna natura człowieka oraz punkt zapalny owych starć w ogóle nie uległy zmianie. Człowiek wciąż ma tę samą naturę i jeden cel, a konflikty – jedno źródło, te kwestie w ogóle się nie zmieniły. Powiedzieliście, że w przeszłości ludzie byli lepsi. Pod jakim względem? Tradycyjna kultura trochę ich ograniczała, ale czasem byli w stanie spełnić dobry uczynek. Ludzkość wyewoluowała do naszych czasów, a jej natura, bez względu na to, jak wysoki jest poziom życia człowieka, bez względu na zdobytą przez niego wiedzę, wykształcenie czy zakres doświadczeń, nie uległa zmianie. Co więcej, wraz z rozwojem społeczeństwa, natura ludzka przejawia się w coraz nikczemniejszy, coraz bardziej rażący i bezwzględny sposób. Niezależnie od tego, ile słów wypowiada i ile prawd wyraża Bóg, ludzie je ignorują. W ogóle nie miłują oni prawdy, a wręcz czują do niej jeszcze większą niechęć i jeszcze większą nienawiść. Czy obecnie w społeczeństwie są jacyś ludzie, którzy czynią dobro? (Tak, ale jest ich mniej niż kiedyś). Czy zatem można stwierdzić, że te osoby są dobre i że nie stały się złe? (Nie). Czy aby na pewno nie żyją one w próżni? Jakiego rodzaju dobre uczynki spełniają? Po prostu dobrze się zachowują i mają dobre zamiary. Zwróć uwagę na ich reakcje, gdy rozmawiasz z nimi o sprawach związanych z wiarą w Boga, takich jak wierzenie w Niego po to, by być dobrym człowiekiem i oddawać Mu cześć. Kiedy ludzie usłyszą, że wiara w Boga grozi prześladowaniami ze strony rządu, potraktują cię jak wroga i wyśmieją. Jeżeli ścigany i prześladowany spróbujesz ukryć się na pewien czas w ich domach, doniosą na ciebie i przekażą cię rządowi. Zawiozą do szpitala ofiarę wypadku drogowego, by ocalić jej życie, a jednocześnie oddadzą dobrego człowieka wierzącego w Boga złym demonom, by go maltretowały, a nawet prześladowały aż do śmierci. Jak to wytłumaczyć? Które z tych zachowań odzwierciedla ich naturę? To drugie. Ratują oni innych ludzi, a jednocześnie narażają ich na śmiertelne niebezpieczeństwo. Czy to są ludzie, czy demony? Jeżeli choć przez jeden dzień człowiek nie odrzuci swej szatańskiej natury, to będzie w stanie czynić zło i opierać się Bogu. Skoro jest zdolny opierać się Bogu, to nie jest dobrym człowiekiem. Czy to twierdzenie jest słuszne? (Tak). Co jest w nim słusznego? (To, co praktykuje taki człowiek, nie jest prawdą. Nieważne, jak dobre wydają się na pozór jego czyny i zachowanie, jego natura wciąż jest wroga Bogu). Natura tego człowieka jest wroga Bogu. To twierdzenie jest zgodne z prawdą. Jak je objaśnić? Dlaczego mówimy, że ktoś wrogo nastawiony do Boga nie jest dobrym człowiekiem? (Bóg jest symbolem wszystkich rzeczy pozytywnych. Skoro ktoś może być do Niego wrogo nastawiony, to znaczy, że wszystko, co w tym kimś tkwi, jest negatywne). Tak to wygląda w teorii, powyższe twierdzenie jest prawdą. Nie ma znaczenia, że na pozór ktoś wydaje się dobry lub pobożny, nieważne, jak wiele radości czerpie z pomagania innym lub jak bardzo jest wobec nich życzliwy – jeżeli na dźwięk pozytywnych rzeczy odczuwa awersję i odrazę, a słysząc prawdę, nie potrafi jej przyjąć i czuje do niej niechęć, to jakim jest człowiekiem? Nie jest dobrym człowiekiem. Ci, którzy są wrogami rzeczy pozytywnych oraz prawdy, nie są dobrymi ludźmi. Zasadniczo można tak to ująć. Rzecz jasna zawiera się w tym wiele drobnych aspektów. Pozwól, że podam ci przykład, a zrozumiesz, dlaczego to twierdzenie jest zgodne z prawdą. Niektórzy ludzie porzucają rodzinę dla wiary w Boga i wykonywania swoich obowiązków. Stają się przez to rozpoznawalni, a rząd często rewiduje ich domy i nęka ich rodziców, a nawet zastrasza ich, żeby tylko ich wydali. Wszyscy sąsiedzi mówią o nich: „Ten człowiek nie ma sumienia. Nie dba o leciwych rodziców. Nie tylko nie jest im oddany, lecz także przysparza rodzicom wielu problemów. To niekochające dziecko!”. Czy którekolwiek z tych słów jest zgodne z prawdą? (Nie). Czyż jednak w przekonaniu niewierzących one wszystkie nie są słuszne? Niewierzący są zdania, że taki ogląd sprawy jest jak najbardziej uzasadniony i rozsądny, zgodny z człowieczą etyką i standardami ludzkiego postępowania. Nieważne, jak wielu kwestii dotyczą owe standardy – choćby tego, jak okazywać rodzicom szacunek, jak opiekować się nimi na starość, jak zorganizować ich pogrzeb czy jak im się odwdzięczyć – i czy odpowiadają one prawdzie, w oczach niewierzących są to rzeczy pozytywne, pełne pozytywnej energii, słuszne i przez wszystkie grupy ludzi uznawane za niepodważalne. Niewierzący uważają, że ludzie powinni żyć zgodnie z tymi standardami, a ty musisz to wszystko czynić, by w ich sercach uchodzić za wystarczająco dobrego człowieka. Czy przed tym, jak uwierzyłeś w Boga i pojąłeś prawdę, nie ufałeś mocno, że takie postępowanie czyni cię dobrym człowiekiem? (Zgadza się). Co więcej, wykorzystywałeś te kwestie do tego, by oceniać samego siebie i się powściągać, oraz wymagałeś od siebie bycia kimś takim. Jeżeli chciałeś być dobrym człowiekiem, to z pewnością musiałeś uwzględnić w standardach swego postępowania następujące kwestie: jak okazywać rodzicom oddanie, jak sprawić, by mniej się zamartwiali, przynieść im zaszczyt i uznanie oraz okryć przodków chwałą. Takie standardy i cel postępowania nosiłeś w swoim sercu. Jednakże po wysłuchaniu słów Boga i Jego kazań twój punkt widzenia zaczął się zmieniać i zrozumiałeś, że musisz porzucić wszystko, by wykonywać swój obowiązek jako istota stworzona, oraz że Bóg wymaga od ludzi, by postępowali w ten sposób. Zanim zyskałeś pewność, iż wykonywanie obowiązku istoty stworzonej jest prawdą, uważałeś, że należy okazywać rodzicom oddanie, ale jednocześnie czułeś powinność wykonywania obowiązku istoty stworzonej i odczuwałeś przez to wewnętrzny konflikt. Na drodze nieustannego podlewania Bożymi słowami i bycia przez nie prowadzonym stopniowo zacząłeś pojmować prawdę i właśnie wtedy zdałeś sobie sprawę, że wykonywanie obowiązków istoty stworzonej jest całkowicie naturalne i uzasadnione. Do dzisiaj wielu ludziom udało się przyjąć prawdę i zupełnie porzucić standardy postępowania wynikające z tradycyjnych człowieczych pojęć i wyobrażeń. Gdy całkowicie wyzbywasz się tych kwestii, to podążając za Bogiem i wykonując swój obowiązek istoty stworzonej, nie jesteś już dłużej skrępowany słowami osądu i potępienia ze strony niewierzących, i z łatwością możesz je odrzucić. Dlaczego zatem owe stare, tradycyjne pojęcia zniknęły z twojego serca? Czy to możliwe, że stałeś się zły? Czy twoje serce stało się bardziej zatwardziałe, a sumienie zniknęło? (Nie). W istocie, twoje sumienie się nie zmieniło i nadal jesteś tym samym człowiekiem, podobnie jak nie zmieniła się twoja osobowość, upodobania ani normy sumienia czy moralności. Zatem jak to się dzieje, że nie czujesz smutku ani bólu, gdy niewierzący wypowiadają owe słowa osądu i potępienia, a zamiast tego odczuwasz w sercu spokój i radość? To dość znacząca przemiana – w jaki sposób się taki stałeś? (Na drodze jedzenia i picia Bożych słów oraz pojąwszy pewne prawdy, uzyskałam właściwe kryteria oceny i byłam w stanie dostrzec, że słowa owych ludzi są po prostu fałszywe). Niewierzący rozsiewają plotki na nasz temat, mówiąc: „Gdy ci ludzie zaczęli wierzyć w Boga, przestali troszczyć się o swoje rodziny i kochać je, stali się też wyjątkowo oziębli – jak zimnokrwiste zwierzęta”. Z pozoru może się tak wydawać, lecz rzeczywistość wygląda inaczej. Mamy tu do czynienia z zasadniczym problemem, którego ślepcy nie są w stanie dostrzec. Czy rzeczywiście prawda sprawia, że uwierzywszy w Boga, ludzie stają się oziębli? (Nie). Zatem co tak naprawdę się dzieje? (Spojrzenie wierzących na pewne sprawy uległo zmianie; pojęli oni prawdę i zyskali rozeznanie). To efekt jedzenia i picia Bożych słów. Jak został osiągnięty? Co odmieniło twój punkt widzenia? Kiedy zaczął się on zmieniać? To Boże słowa zmieniają perspektywę człowieka, jego spojrzenie na życie oraz na rozmaite sprawy, czyniąc je odmiennym od punktu widzenia niewierzących.

W przeszłości ludzie zawsze kierowali się swoimi sumieniami i wykorzystywali je do oceniania każdego. Ciągle musieli przechodzić test sumienia, zawsze sądzili, że plotki są czymś przerażającym, bali się, że zostaną wyśmiani lub zyskają złą reputację, albo że ktoś nazwie ich „złymi osobami, bez sumienia”. Tak więc musieli niechętnie mówić i robić pewne rzeczy po to, by poradzić sobie z otoczeniem. Jak obecnie należy oceniać owe kwestie? (Na podstawie prawdozasad). Jak to wyglądało w przeszłości, kiedy ludzkim życiem kierowały pojęcia i błędne przekonania niewierzących? Przykładowo, od małego byłeś indoktrynowany przez swoich rodziców słowami: „Kiedy dorośniesz, musisz sprawić, że będziemy z ciebie dumni; musisz przynieść zaszczyt naszej rodzinie”. Czym dla ciebie były te słowa? Zachęcały cię czy ograniczały? Wpływały na ciebie pozytywnie czy stanowiły rodzaj negatywnej kontroli? Faktem jest, że są one rodzajem kontroli. Rodzice wyznaczyli ci cel na podstawie jakiegoś twierdzenia lub teorii, które ludzie uważają za właściwe i dobre. Sprawili, że żyjesz, służąc temu celowi i w efekcie tracisz wolność. Dlaczego ostatecznie tracisz wolność i poddajesz się ich kontroli? Dlatego, że według ludzi przynoszenie zaszczytu rodzinie jest czymś dobrym i należy to robić. Jeśli nie podzielasz tego poglądu ani nie dążysz do podejmowania działań przynoszących zaszczyt swojej rodzinie, jesteś uważany za głupca, który tylko zajmuje miejsce, za ofermę nienadającą się do niczego, a ludzie patrzą na ciebie z góry. Aby odnieść sukces musisz pilnie się uczyć, zdobyć mnóstwo umiejętności i przynieść zaszczyt swojemu nazwisku rodowemu. Dzięki temu ludzie nie będą cię w przyszłości prześladowali. Czyż wszystko co robisz na rzecz realizacji tego celu nie stanowi, w konsekwencji, krępujących cię kajdan? (Owszem). Skoro twoi rodzice wymagają podążania za sukcesem i przynoszenia zaszczytu rodzinie oraz działają w twoim najlepszym interesie, żebyś miał dobre życie i sprawił, że twoja rodzina będzie dumna, jedynym naturalnym krokiem jest dążenie do takiego stylu życia. Jednak w rzeczywistości rzeczy te stanowią pewnego rodzaju kłopoty i kajdany. Kiedy ludzie nie rozumieją prawdy, sądzą, że te kwestie są pozytywne, są prawdą, właściwą ścieżką, i dlatego uważają je za rzecz oczywistą, stosują się do nich lub są im posłuszni, a także absolutnie przestrzegają owych słów i wymagań pochodzących od ich rodziców. Jeśli kierujesz się w życiu tymi słowami, ciężko pracujesz oraz poświęcasz im swoją młodość i całe życie, i w końcu zdobywasz szczyt, masz dobre życie, sprawiasz, że twoja rodzina jest dumna, to inni mogą uważać, że jesteś fantastyczny, lecz ty w głębi duszy stajesz się coraz bardziej pusty. Nie wiesz, co jest sensem życia, jakie przeznaczenie przyniesie przyszłość ani jaką ścieżką ludzie powinni kroczyć w życiu. Nie zrozumiałeś ani nie zdobyłeś żadnej z tych tajemnic życia, choć pragniesz poznać na nie odpowiedzi i je zrozumieć. Czy dobre intencje twoich rodziców w rzeczywistości cię nie zniszczyły? Czy twoja młodość i całe życie nie zostały zniszczone przez wymagania twoich rodziców, które są – według ich własnych słów – „w twoim najlepszym interesie”? (Tak, zostały). Czy więc twoi rodzice mają rację, że stawiają ci wymagania „w twoim najlepszym interesie”? Być może szczerze uważają, że postępują w twoim najlepszym interesie, ale czy są osobami, które rozumieją prawdę? Czy posiadają prawdę? (Nie). Wiele osób spędza całe życie, kurczowo trzymając się słów swoich rodziców: „Musisz sprawić, byśmy byli z ciebie dumni, musisz przynieść naszej rodzinie zaszczyt” – te słowa ich inspirują i wywierają na nich wpływ przez całe życie. Kiedy rodzice mówią: „To w twoim najlepszym interesie”, słowa te stają się impulsem determinującym życie danej osoby, stanowiącym kierunek i cel, nad którego osiągnięciem ma pracować. W konsekwencji, bez względu na to, jak wytworne jest życie danego człowieka, czy jest godne i pełne sukcesów, jego życie jest tak naprawdę zniszczone. Czyż tak nie jest? (Tak właśnie jest). Czy oznacza to, że jeśli ktoś nie żyje zgodnie z wymaganiami swoich rodziców, to nie jest zniszczony? Nie. On także ma własny cel. Jaki jest to cel? Wciąż ten sam, a mianowicie, aby „mieć dobre życie i sprawić, by rodzice byli z niego dumni”, nie dlatego, że rodzice mu to powiedzieli, lecz dlatego, że sam obrał taki cel z innego źródła. Wciąż pragnie żyć zgodnie z tymi słowami, sprawić, by rodzina była z niego dumna, wspiąć się na szczyt i zostać szanowanym, godnym człowiekiem. Jego cel nie uległ zmianie – wciąż poświęca i przeżywa całe swoje życie, próbując to osiągnąć. Zatem kiedy ludzie nie rozumieją prawdy i przyjmują wiele tak zwanych właściwych doktryn, właściwych twierdzeń i właściwych poglądów, które królują w społeczeństwie, to następnie przekształcają owe właściwe elementy w kierunek, podstawę i motywację dla własnych wysiłków życiowych. W efekcie, ludzie postępują bezwzględnie i poświęcają się całkowicie osiąganiu tych celów, z trudem brnąc przez życie aż do śmierci, w momencie której niektórzy wciąż nie chcą dostrzec prawdy. Jakież żałosne jest ich życie! Kiedy jednak zrozumiesz prawdę, czy nie zostawiasz wtedy stopniowo za sobą tych tak zwanych właściwych rzeczy, właściwych nauk i właściwych twierdzeń oraz oczekiwań swoich rodziców względem ciebie? Gdy stopniowo porzucasz te tak zwane właściwe rzeczy i nie oceniasz już wszystkiego na podstawie twierdzeń tradycyjnej kultury, czyż nie przestajesz już wtedy być ograniczony tymi twierdzeniami? Jeśli zaś nie jesteś nimi ograniczony, to czy jesteś wolny? Być może nie jesteś całkiem wolny, ale przynajmniej krępujące cię kajdany zostają poluzowane. Ludzie wierzący w Boga nadal posiadają wiele pojęć, wyobrażeń, zamiarów i nieczystości, a także własne filozofie funkcjonowania w świecie, podstępne myśli, skażoną naturę i tak dalej. Gdy się tego pozbędą i uda im się w pełni żyć prawdą, to będą egzystować przed Bogiem, prawdziwie wyzwoleni i wolni.

Przypisy:

a. Jianghu to chiński termin oznaczający fantastyczny świat mistrzów sztuk walki i złoczyńców w starożytnych Chinach.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze