Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego (Część czwarta)
Niektórzy mówią: „Boże słowa wymagają od człowieka, by ten zajął pozycję istoty stworzonej i wypełniał swój obowiązek jako istota stworzona. Nie wymaga się od nas bycia nadczłowiekiem czy kimś wielkim, jednak ja stale odczuwam takie ambicje i pragnienia. Nie zadowala mnie bycie zwykłym człowiekiem. Co zatem powinienem zrobić?”. Sprawa jest bardzo prosta. Dlaczego nie chcesz być zwykłym człowiekiem? Jeżeli zaczniesz dociekać źródła owego pytania, łatwo rozwiążesz swój problem. Bóg wymaga od człowieka, by ten był uczciwy. To najistotniejsza kwestia. Jeżeli zrozumiesz prawdę o tym, czym jest bycie uczciwym człowiekiem, będziesz wiedział, że oznacza to posiadanie zwykłego człowieczeństwa – bycie człowiekiem prawdziwym. Jakie są zewnętrzne cechy uczciwej osoby? Bycie uczciwą osobą oznacza bycie kimś zwyczajnym. Jakie są naturalne instynkty, myśli oraz rozum zwykłych ludzi? W jaki sposób jawią się ich słowa i czyny? Zwykły człowiek potrafi mówić prosto z serca. Powie on wszystko, co ma w sercu, bez odrobiny fałszu czy przebiegłości. Jeżeli ktoś taki jest w stanie zrozumieć napotkaną sprawę, to będzie postępował zgodnie ze swoim sumieniem i rozumem. Jeżeli zaś dobrze tego nie pojmuje, to będzie popełniać błędy i ponosić porażki, żywić błędne przekonania i pojęcia oraz mieć własne wyobrażenia, a także będzie zaślepiony iluzjami, jakie ma przed oczyma. Takie są zewnętrzne cechy zwykłego człowieczeństwa. Czyż spełniają one Boże wymagania? Nie. Ludzie nie są w stanie spełnić Bożych wymagań, jeżeli nie posiadają prawdy. Owe zewnętrzne oznaki zwykłego człowieczeństwa przynależą zwykłemu, skażonemu człowiekowi. Są to rzeczy, z którymi człowiek się urodził, które są mu wrodzone. Musisz sobie pozwolić na okazywanie owych zewnętrznych oznak i objawień. Przyzwalając sobie na to, musisz zrozumieć, że takie są naturalne instynkty człowieka, jego charakter i wrodzona natura. Co powinieneś zrobić, kiedy już to zrozumiesz? Powinieneś właściwie do tego podejść. Lecz jak wcielić w życie takie podejście? Odbywa się to poprzez czytanie większej ilości Bożych słów, dalsze zaopatrywanie się w prawdę, częstsze zanoszenie przed oblicze Boga kwestii, których nie rozumiesz, co do których masz rozmaite wyobrażenia i na temat których wydajesz być może błędne osądy – po to, by częściej się nad nimi zastanawiać i poszukiwać prawdy w celu rozwiązania wszystkich swoich problemów. Jeżeli doświadczasz tego przez pewien czas, to nie ma znaczenia, że kilka razy poniosłeś porażkę czy się potknąłeś. Najważniejsze jest to, że potrafisz wyraźnie ujrzeć te kwestie w Bożych słowach i wiesz, jak praktykować zgodnie z zasadami i Bożymi intencjami. To pokazuje, że dostałeś nauczkę. Jeżeli po kilku latach niepowodzeń i potknięć jasno pojmujesz esencję skażonego człowieka, dostrzegasz źródło ciemności i zła na świecie oraz rozróżniasz rozmaite typy ludzi, wydarzeń i rzeczy, to będziesz zdolny działać zgodnie z prawdozasadami. Nie będąc nadczłowiekiem ani kimś wielkim, nie jesteś w stanie przeniknąć ani zrozumieć wszystkich rzeczy. Niemożliwym jest, abyś jednym spojrzeniem przeniknął świat, ludzkość i wszystko, co się wokół ciebie dzieje. Jesteś zwykłym człowiekiem. Musisz zaznać wielu porażek, okresów zagubienia, popełnić wiele błędów w ocenie i odstępstw. Może to w pełni ujawnić twoje zepsute usposobienie, twoje słabości i braki, twoją ignorancję i głupotę, umożliwiając ci ponowne zbadanie i poznanie siebie oraz zyskanie wiedzy o wszechmocy, o pełnej mądrości Boga oraz o Jego usposobieniu. Uzyskasz od Niego to, co pozytywne, zrozumiesz prawdę i wejdziesz w rzeczywistość. Wiele rzeczy w twoim doświadczeniu nie potoczy się tak, jak sobie tego życzysz, i poczujesz się wobec tego bezsilny. W tych sprawach musisz poszukiwać i czekać; musisz uzyskać od Boga odpowiedź na każdą sprawę i zrozumieć z Jego słów ukrytą istotę każdej sprawy oraz istotę każdego rodzaju osoby. Tak zachowuje się zwykły, normalny człowiek. Musisz nauczyć się mówić: „Nie potrafię”, „To mnie przerasta”, „Nie jestem zdolny tego przeniknąć”, „Nie doświadczyłem tego”, „Nic nie wiem”, „Dlaczego jestem taki słaby? Dlaczego jestem do niczego?”, „Mam taki słaby charakter”, „Jestem taki odrętwiały i otępiały”, „Taki ze mnie ignorant, że minie kilka dni, zanim to zrozumiem i zdołam się tym zająć”, „Muszę to z kimś przedyskutować”. Musisz nauczyć się praktykować w ten sposób. Jest to zewnętrzna oznaka tego, że przyznajesz się do bycia zwykłą osobą i że pragniesz nią być. Ci, którzy uważają się za wielkich i potężnych, którzy myślą o sobie, że wcale nie są zwyczajni, lecz lepsi i nadludzcy, nigdy nie mówią: „Nie potrafię”, „To mnie przerasta”, „Nie jestem zdolny tego przeniknąć”, „Nie wiem, muszę się dowiedzieć, muszę to sprawdzić, muszę znaleźć ludzi, z którymi to omówię, muszę poszukiwać u Zwierzchnika”. Oni nigdy nie wypowiadają takich słów. Tacy ludzie, szczególnie uzyskawszy status, nie chcą, by inni myśleli o nich, że są zwyczajni i że podobnie jak wszyscy nie są w stanie przeniknąć i pojąć pewnych spraw, a także, że są rzeczy, których nie potrafią wykonać. Zamiast tego stale pragną, by inni brali ich za nadludzi. Gdy więc coś im się przydarza, nie czują potrzeby częstszego zanoszenia owych spraw przed oblicze Boga ani ofiarowywania Mu szczerego serca. Nie muszą poszukiwać. W ciągu kilku minut pojmują, poznają i przenikają wszystko, co im się przydarza. Nie mają w sobie ani krzty skażenia czy słabości. Nie ma takiej rzeczy, której by nie potrafili przeniknąć, ani takiej, której by nie doświadczyli. A nawet gdyby istniało coś, czego jeszcze nie doświadczyli – natychmiast by to przeniknęli. Są po prostu doskonałymi nadludźmi. Czyż jest to przejaw zwykłego człowieczeństwa? (Nie). Czy są oni zatem zwykłymi ludźmi? Z pewnością nie. Osoba tego pokroju nie przyznaje, że jest zwyczajnym człowiekiem, że ma słabości, wady i skażone usposobienie. Czyż może ona zatem częściej przychodzić przed oblicze Boga ze szczerym sercem po to, by poszukiwać i modlić się? Z pewnością nie. To pokazuje, że jak dotąd nie ma ona sumienia ani rozumu zwykłego człowieczeństwa, ani też takiego człowieczeństwa nie urzeczywistnia.
Powiedz Mi: jak być człowiekiem zwyczajnym i normalnym? W jaki sposób możesz, według Bożych słów, zająć właściwe miejsce istoty stworzonej – jak możesz nie próbować stać się nadczłowiekiem lub jakąś wielką postacią? Jak powinieneś praktykować, aby być zwyczajną i normalną osobą? Jak można to zrobić? Kto odpowie? (Przede wszystkim musimy przyznać, że jesteśmy zwykłymi, bardzo przeciętnymi ludźmi. Wielu rzeczy nie rozumiemy, nie pojmujemy i nie potrafimy przeniknąć. Musimy przyznać, że jesteśmy skażeni i pełni wad. Ponadto musimy mieć szczere serca i często przychodzić przed oblicze Boga po to, by poszukiwać). Po pierwsze, nie nadawaj sobie tytułu i nie pozwalaj mu się ograniczać, mówiąc: „Jestem przywódcą, jestem przełożonym zespołu, jestem osobą nadzorującą pracę, nikt nie zna się na tych sprawach lepiej niż ja, nikt nie ma większych umiejętności niż ja”. Nie daj się złapać w pułapkę samozwańczego tytułu. Jeśli tak się stanie, będziesz miał związane ręce i nogi; wpłynie to na wszystkie twoje słowa i uczynki. Wpłynie to także na twoje normalne myślenie i osąd. Musisz się uwolnić z ograniczeń statusu. Najpierw zniż się z tego oficjalnego tytułu i stanowiska i stań na miejscu zwykłego człowieka. Jeśli tak zrobisz, twoja mentalność stanie się poniekąd normalna. Musisz także przyznać i powiedzieć: „Nie wiem, jak to zrobić, i nie rozumiem tego – będę musiał poszukać wiedzy i się nauczyć” lub „Nigdy tego nie doświadczyłem, więc nie wiem, co robić”. Kiedy będziesz w stanie powiedzieć, co naprawdę myślisz, i mówić szczerze, będziesz miał normalny rozum. Inni poznają prawdziwego ciebie, a tym samym będą mieć normalny obraz ciebie, a ty nie będziesz musiał niczego udawać ani nie będzie na tobie ciążyła wielka presja, a więc będziesz mógł normalnie komunikować się z ludźmi. Takie życie jest wolne i łatwe; każdy, kto uważa, że życie jest wyczerpujące, sam do tego doprowadził. Nie udawaj niczego ani nie stwarzaj pozorów. Najpierw otwarcie wyjaw, co masz w sercu, swoje prawdziwe myśli, by wszyscy mogli je poznać i zrozumieć. W rezultacie twoje obawy oraz podejrzliwość i bariery między tobą a innymi zostaną całkowicie wyeliminowane. Ogranicza cię coś jeszcze. Zawsze uważasz się za szefa zespołu, przywódcę, pracownika, kogoś z tytułem, statusem i pozycją: jeśli powiesz, że czegoś nie rozumiesz lub nie potrafisz czegoś zrobić, czy tym samym nie umniejszasz siebie? Kiedy w sercu odrzucisz te kajdany, kiedy przestaniesz myśleć o sobie jako o przywódcy lub pracowniku, kiedy przestaniesz myśleć, że jesteś lepszy od innych i poczujesz, że jesteś zwyczajnym człowiekiem, takim samym jak wszyscy inni, oraz że są pewne obszary, w których jesteś gorszy od innych – kiedy z taką postawą będziesz omawiał prawdę i sprawy związane z pracą, efekt będzie inny i atmosfera też będzie inna. Jeżeli w sercu zawsze masz jakieś wątpliwości, jeśli wciąż czujesz się zestresowany i ograniczany i chciałbyś się tego pozbyć, ale nie potrafisz, wówczas powinieneś poważnie modlić się do Boga, zastanawiać się nad sobą, dostrzec swoje wady i dążyć do prawdy. Jeżeli potrafisz wprowadzić prawdę w życie – osiągniesz rezultaty. Cokolwiek robisz, nie mów i nie działaj z określonej pozycji czy używając określonego tytułu. Najpierw odłóż to wszystko na bok i postaw się na miejscu zwykłego człowieka. Gdy ktoś pyta: „Czyż nie jesteś przywódcą? Czy to nie ty przewodzisz zespołowi? Powinieneś to rozumieć”. Odpowiedz: „Gdzie w słowie Bożym jest napisane, że będąc przywódcą lub liderem zespołu, jest się w stanie wszystko pojąć? Nie rozumiem tego. Nie spoglądaj na mnie po to, by mnie osądzać. Wymagasz zbyt wiele. To prawda, że jestem przywódcą, lecz moje rozumienie prawdy nadal jest zbyt płytkie i nie wiem, jaką podjąć decyzję, ponieważ nie doświadczyłem tej sprawy i wciąż nie potrafię jej przeniknąć. Muszę się modlić i poszukiwać. Bóg powiedział: nie spiesz się z wyszukiwaniem rozwiązań tego, czego nie rozumiesz. Ty stale wymagasz ode mnie natychmiastowego zrozumienia i podjęcia decyzji. A jeśli podejmę złą decyzję? Kto będzie za nią odpowiadał? Czy jesteś w stanie wziąć na siebie tę odpowiedzialność? Chcesz, bym popełnił błąd? Czy robiąc to, odpowiadasz za mnie? Powinniśmy współpracować, wspólnie się modlić i poszukiwać oraz porządnie zająć się tą sprawą”. Jesteś w stanie to zrobić? Czy to łatwe? Jeżeli potrafisz szczerze rozmawiać z innymi ludźmi, to możesz powiedzieć: „Właściwie moja postawa również jest bardzo nikła. Gdy nie poszukuję i się nie modlę, w każdej chwili mogę popełnić błąd. Czasami nie potrafię nie popełniać błędów. Jak duża w twoim mniemaniu była moja postawa? Miałeś o mnie zbyt wysokie mniemanie”. Kiedy twój rozmówca usłyszy to, co powiedziałeś, poczuje, że jesteś bardzo szczerym człowiekiem, który potrafi mówić prosto z serca. Nie będzie wówczas zbyt wiele od ciebie wymagać, a zamiast tego zacznie z tobą współpracować. Jeżeli wcielisz to w życie, staniesz się bardziej racjonalny w tym, co czynisz, nie będziesz ograniczony ani skrępowany sławą, zyskiem czy statusem, a twoje serce się uwolni. Będziesz zdolny do mówienia i działania z otwartym sercem, będziesz w stanie współpracować w harmonii z innymi i właściwie traktować braci i siostry. Wówczas twój stan będzie stawał się coraz zwyczajniejszy, a twoje działania coraz bardziej rozumne. Każdy będzie w stanie to dostrzec i powiedzieć: „Ten przywódca naprawdę się zmienił. Rzeczywiście posiada on sumienie i rozum, a także urzeczywistnił zwykłe człowieczeństwo. Mając kogoś takiego za przywódcę, my również wiele zyskujemy!”. Wówczas, gdy ponownie zaangażujesz się w pracę – niezależnie od tego, czy polega ona na poszukiwaniu i modlitwie, czy na przychodzeniu do innych, by rozmawiać – to, co uczynisz, będzie słuszne i właściwe, i nie będziesz mieć żadnych wątpliwości. Wszystko, co robisz, robisz solidnie i konsekwentnie. Nie martwisz się o rozwiązania, lecz pozwalasz sprawom toczyć się swoim torem. Bez względu na to, co napotkasz, możesz to zanieść przed oblicze Boga i ofiarować Mu swoje szczere serce. Tę zasadę możesz praktykować w każdej sytuacji. Każdy człowiek, czy to przywódca, czy pracownik, brat czy siostra, jest kimś zwyczajnym. Każdy powinien praktykować tę zasadę. Każdy ponosi odpowiedzialność za praktykowanie Bożego słowa i ma w tym swój udział. Możesz być przywódcą, pracownikiem, kierownikiem zespołu, pełnić odpowiedzialną funkcję lub cieszyć się wielką estymą w grupie. Bez względu na to, kim jesteś, powinieneś nauczyć się praktykować w ten sposób. Zdejmij aureolę i tytuł, jaki nosisz, zdejmij z głowy korony, jakie nałożyli ci inni. Wówczas z łatwością staniesz się zwykłym człowiekiem i będziesz bez trudu działać zgodnie z sumieniem i rozumem. Rzecz jasna, nie wystarczy po prostu przyznać, że się czegoś nie rozumie i nie wie. To nie jest rozwiązanie, które ostatecznie zamyka problem. Jakie jest ostateczne rozwiązanie? To zanoszenie spraw i trudności przed oblicze Boga, by modlić się i poszukiwać. Samotna modlitwa jednej osoby nie wystarczy. Zamiast tego musisz wspólnie ze wszystkimi zanosić modlitwy w tej sprawie i wziąć na swoje barki odpowiedzialność i obowiązek. To wspaniały sposób postępowania! Unikniesz podążania ścieżką kogoś, kto próbuje zostać wielką postacią i nadczłowiekiem. Jeśli będziesz w stanie to zrobić, to bezwiednie zajmiesz miejsce odpowiednie dla istoty stworzonej, a także uwolnisz się od ograniczeń ambicji i pragnienia, by zostać nadczłowiekiem czy wielką postacią.
Zajmowanie miejsca właściwego istocie stworzonej oraz bycie zwykłym człowiekiem – czy łatwo tego dokonać? (Nie jest to łatwe). Na czym polega trudność? Otóż na tym: Ludzie stale mają poczucie, że ich głowy są zwieńczone licznymi aureolami i tytułami. Nadają oni sobie również tożsamość oraz status wielkich postaci i nadludzi, a także angażują się we wszystkie te udawane, fałszywe praktyki i pełne pozorów popisy. Jeżeli się tego wszystkiego nie wyzbędziesz, a twoje słowa i czyny będą przez to wciąż ograniczane i kontrolowane, to będzie ci trudno wejść w rzeczywistość Bożego słowa. Trudno ci będzie przestać martwić się o rozwiązania spraw, których nie rozumiesz, częściej polecać takie sprawy Bogu i ofiarowywać Mu szczere serce. Nie będziesz w stanie tego uczynić. Dzieje się tak właśnie dlatego, że twój status, twoje tytuły, twoja tożsamość i wszystkie tym podobne rzeczy są fałszywe i nieprawdziwe, jako że stoją w sprzeczności ze słowami Boga i je podważają, przez co krępują twoje ruchy tak, że nie możesz przyjść przed oblicze Boga. Co takiego dają ci te rzeczy? Sprawiają, że dobrze się maskujesz, dobrze udajesz, że pojmujesz, że jesteś bystry, że jesteś wielką postacią i osobistością, że jesteś kompetentny i mądry, udajesz wręcz, że wiesz wszystko, we wszystkim masz wprawę i wszystko potrafisz zrobić. To sprawi, że inni będą cię czcić i podziwiać. Polegając na tobie i podziwiając cię, będą przychodzić do ciebie ze wszystkimi swoimi problemami. To tak jakbyś sam wystawił się na ogień, by się upiec. Powiedz Mi: czy przyjemnie jest piec się w ogniu? (Nie). Nie pojmujesz, lecz nie masz odwagi tego przyznać. Nie jesteś w stanie niczego przeniknąć, lecz nie ośmielisz się powiedzieć, że tak jest. Ewidentnie popełniłeś błąd, ale nie masz śmiałości się do tego przyznać. Twoje serce cierpi, lecz nie masz odwagi powiedzieć: „Tym razem to naprawdę moja wina, mam dług wobec Boga oraz moich braci i sióstr. Spowodowałem tak wielkie straty w domu Bożym, lecz nie mam odwagi stanąć przed wszystkimi i się do tego przyznać”. Dlaczego boisz się mówić? Myślisz: „Muszę sprostać reputacji i aureoli, jaką obdarzyli mnie bracia i siostry, nie mogę zawieść głębokiego szacunku i zaufania, którymi mnie darzą, a tym bardziej nie mogę zawieść gorącej nadziei, jaką od tylu lat we mnie pokładają. Dlatego wciąż muszę udawać”. Jak to jest tak się maskować? Udało ci się uczynić z siebie wielką postać i nadczłowieka. Bracia i siostry pragną przychodzić do ciebie z pytaniami, konsultować się, a nawet błagać cię o radę w obliczu wszelkich problemów, z jakimi się borykają. Wygląda na to, że nie mogą wręcz bez ciebie żyć. Czy jednak twoje serce nie cierpi? Istotnie, nie wszyscy ludzie odczuwają tego rodzaju cierpienie. Antychryst go nie odczuwa. Przeciwnie: rozkoszuje się nim, sądząc, że jego status wszystko przewyższa. Jednakże przeciętna, zwykła osoba cierpi, gdy piecze się ją w ogniu. Czuje ona, że jest niczym, jak każdy zwyczajny człowiek. Nie wierzy, że jest silniejsza od innych. Sądzi, że nie tylko nie potrafi wykonać żadnej praktycznej pracy, lecz także opóźni dzieło Kościoła i spowolni wybrańców Boga – weźmie więc winę na siebie i odejdzie. Taki człowiek jest obdarzony rozumem. Czy łatwo rozwiązać ten problem? Jest to łatwe zadanie dla ludzi obdarzonych rozumem, lecz trudne dla tych, którym go brak. Jeżeli zyskawszy status, bezwstydnie czerpiesz z niego korzyści, w wyniku czego zostajesz ujawniony i wyeliminowany za to, że nie wykonujesz rzeczywistej pracy, to sam to na siebie sprowadziłeś i zasługujesz na to, co cię spotyka! Nie zasługujesz nawet na odrobinę litości czy współczucia. Dlaczego tak mówię? Ponieważ upierasz się, by zajmować wysoką pozycję. Sam wystawiasz się na ogień, żeby się upiec. Sam zadałeś sobie ranę. Jeżeli nie chcesz piec się w ogniu, powinieneś porzucić wszystkie te tytuły i aureole oraz powiedzieć braciom i siostrom o swoich prawdziwych stanach i myślach, jakie masz w sercu. Dzięki temu bracia i siostry będą mogli traktować cię właściwie, a ty nie będziesz musiał się już maskować. Czy teraz gdy się otworzyłeś i rzuciłeś światło na swój prawdziwy stan, twoje serce nie czuje się swobodniejsze i bardziej zrelaksowane? Po co nieść na plecach tak ciężkie brzemię? Jeżeli ujawnisz swój prawdziwy stan, to czy bracia i siostry rzeczywiście będą patrzeć na ciebie z góry? Czy naprawdę cię porzucą? Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie: bracia i siostry cię zaakceptują i będą podziwiać cię za to, że odważyłeś się mówić prosto z serca. Powiedzą, że jesteś uczciwym człowiekiem. Nie utrudni to twojej pracy w Kościele i w żadnym razie nie wpłynie na nią negatywnie. Gdy bracia i siostry rzeczywiście dostrzegą, że masz trudności, sami z siebie udzielą ci pomocy i będą z tobą współpracować. Co wy na to? Czy nie tak właśnie by było? (Tak). Ciągłe zakładanie maski po to, by inni patrzyli na ciebie z podziwem, jest czymś najgłupszym. Najlepiej jest być zwyczajnym człowiekiem o normalnym sercu, zdolnym do tego, by otworzyć się przed wybrańcami Boga w czysty i prosty sposób, a także często angażować się w szczere rozmowy. Nigdy nie gódź się na ludzki podziw, zachwyt, przesadne pochwały czy pochlebne słowa. Wszystkie te rzeczy należy odrzucić. Niektórzy ludzie mogą na przykład zapytać: „Jesteś profesorem na uniwersytecie? Skoro jesteś tak światły, to z pewnością doskonale rozumiesz prawdę”. Odpowiedz im: „Jaki ze mnie profesor? Żadna ilość wiedzy nie zastąpi prawdy. Wiedza ta przysporzyła mi wielkiego cierpienia. Jest całkowicie bezużyteczna. Nie myśl o mnie zbyt pochlebnie – jestem tylko zwykłym człowiekiem”. Oczywiście niektórym ludziom trudno jest porzucić swój status. Oni naprawdę chcą być zwykłymi, przeciętnymi ludźmi i zajmować miejsce właściwe istocie stworzonej. Wcale nie chcą w ten sposób cierpieć, lecz nie mogą się przemóc. Stale postrzegają samych siebie jako lepszych i nie potrafią ustąpić z wysokiego stanowiska. To stwarza problemy. Tacy ludzie lubią, gdy inni kręcą się wokół nich, wpatrując się z podziwem. Podoba im się, że ludzie przychodzą do nich ze wszystkimi swoimi problemami, że na nich polegają, słuchają ich i patrzą na nich z podziwem. Podoba im się ludzka wiara w to, że są kimś lepszym, że są ekspertami w każdej dziedzinie, że są wszechwiedzący, a zatem nie ma niczego, czego by nie rozumieli, sądzą nawet, że byłoby cudownie i wspaniale, gdyby ludzie uważali ich za zwycięzców. Nie ma na to lekarstwa. Niektórzy przyjmują komplementy i korony, jakimi inni ich obdarzają, i przez pewien czas odgrywają rolę nadludzi i wielkich postaci. Czują się jednak nieswojo i doświadczają cierpienia. Co powinni zrobić? Ktokolwiek pragnie ci schlebiać, w rzeczywistości wkłada cię do ognia, byś się upiekł, powinieneś więc trzymać się z dala od takiej osoby. Możesz też poszukać okazji, by odkryć przed nią prawdę o swoim skażeniu, opowiedzieć jej o swoim prawdziwym stanie i ujawnić swoje wady i słabości. Tym sposobem nie będzie cię ona czcić ani podziwiać. Czy łatwo to zrobić? Tak, to łatwe. Jeżeli naprawdę nie jesteś w stanie tego uczynić, dowodzi to, że jesteś zbyt arogancki i zarozumiały. Ty rzeczywiście uważasz się za nadczłowieka, za wielką postać, i wcale nie nienawidzisz tego rodzaju usposobienia obecnego w twoim sercu ani nie czujesz do niego odrazy. W związku z tym możesz jedynie czekać na potknięcie, które skompromituje cię w oczach innych. Jeżeli rzeczywiście należysz do osób obdarzonych rozumem, będziesz odczuwać wstręt i obrzydzenie wobec skażonego usposobienia, które stale chce odgrywać nadczłowieka i wielką postać. Przynajmniej to musisz odczuwać. Dopiero wówczas będziesz w stanie znienawidzić siebie i zbuntować się przeciwko ciału. W jaki sposób powinieneś praktykować bycie przeciętną, zwyczajną, normalną osobą? Przede wszystkim powinieneś wyprzeć i porzucić rzeczy, których kurczowo się trzymasz, a które uważasz za tak dobre i wartościowe, a także owe powierzchowne, piękne słówka, za pomocą których inni podziwiają cię i chwalą. Jeśli masz w sercu jasność co do tego, jaką jesteś osobą, jaka jest twoja istota, jakie są twoje wady i jakie skażenie przejawiasz, powinieneś otwarcie omówić to z innymi, aby mogli zobaczyć twój prawdziwy stan, twoje myśli i opinie, by wiedzieli, na ile zdajesz sobie sprawę z tych rzeczy. Cokolwiek robisz, nie udawaj, nie stwarzaj pozorów, nie ukrywaj przed innymi własnego zepsucia i błędów, tak by nikt się o nich nie dowiedział. Tego rodzaju fałszywe zachowanie stanowi przeszkodę w twoim sercu i jest zepsutym usposobieniem, które może powstrzymywać ludzi przed skruchą i zmianą. Musisz się modlić do Boga, poddawać refleksji i analizie takie fałszywe rzeczy jak wygłaszane przez innych pochwały, zaszczyty, którymi cię obsypują i korony, jakimi cię obdarzają. Musisz dostrzegać, jakie szkody te rzeczy ci wyrządzają. Czyniąc to, poznasz własną miarę, osiągniesz samowiedzę i nie będziesz już widzieć w sobie nadczłowieka ani jakiejś wielkiej postaci. Z taką samoświadomością łatwo ci będzie zaakceptować prawdę, przyjąć i dopuścić do serca słowa Boga oraz to, o co Bóg prosi człowieka, zaakceptować zbawienie przez Stwórcę, wytrwać w byciu zwykłym człowiekiem, uczciwym i godnym zaufania, oraz ustanowić normalną relację między tobą – istotą stworzoną, a Bogiem – Stwórcą. Właśnie o to Bóg prosi ludzi i jest to dla nich w pełni możliwe do osiągnięcia. Bóg dopuszcza przed swoje oblicze tylko zwyczajnych, normalnych ludzi. Nie uznaje uwielbienia ze strony tych, którzy udają, lub fałszywych osobistości, wielkich postaci czy nadludzi. Kiedy już porzucisz owe fałszywe aureole, przyznasz, że jesteś zwyczajnym, normalnym człowiekiem i przybędziesz przed oblicze Boga, by poszukiwać prawdy i modlić się do Niego, wówczas serce, które Mu okazujesz, będzie o wiele bardziej szczere, ty zaś poczujesz się o wiele swobodniej. Odczujesz wtedy, że potrzebujesz Bożego wsparcia i pomocy, i będziesz zdolny częściej stawać przed obliczem Boga, by poszukiwać i modlić się do Niego. Powiedzcie Mi, czy waszym zdaniem łatwiej jest być wielkimi postaciami, nadludźmi, czy też zwyczajnymi osobami? (Zwyczajnymi osobami). Teoretycznie łatwo jest być zwyczajną osobą, zaś trudno być wielką postacią czy nadczłowiekiem, gdyż to zawsze przysparza cierpienia. Jednakże gdy ludzie dokonują własnych wyborów i wcielają je w życie, nie mogą powstrzymać się od chęci bycia nadludźmi czy wielkimi postaciami. Nie mogą nad tym zapanować. Wynika to z ich naturoistoty. Dlatego człowiek potrzebuje Bożego zbawienia. Czy będziecie potrafili odpowiedzieć, gdy w przyszłości ktoś zada wam pytanie: „Jak zaprzestać prób stania się nadczłowiekiem i wielką postacią?”. Wszystko, co musicie zrobić, to praktykować metodę, którą przedstawiłem. Bądźcie zwykłymi ludźmi, nie maskujcie się, módlcie się do Boga i nauczcie się łatwo otwierać przed innymi oraz rozmawiać z nimi prosto z serca. Takie praktykowanie w naturalny sposób przyniesie owoce. Stopniowo nauczysz się być zwykłym człowiekiem, nie będziesz już zmęczony życiem, nie będziesz już cierpiał ani odczuwał bólu. Wszyscy ludzie są zwyczajni. Nie ma między nimi żadnej różnicy, z wyjątkiem tego, że mają odmienne indywidualne talenty i mogą się nieco różnić charakterem. Gdyby nie Boże zbawienie i ochrona, wszyscy czyniliby zło i zostaliby srogo ukarani. Jeżeli potrafisz przyznać, że jesteś zwykłym człowiekiem, jeśli potrafisz porzucić ludzkie wyobrażenia i puste iluzje, dążyć do bycia uczciwą osobą i spełniać szczere uczynki, jeśli jesteś w stanie sumiennie podporządkowywać się Bogu, to nie będziesz miał żadnych problemów i w pełni urzeczywistnisz ludzkie podobieństwo. To takie łatwe – dlaczego więc nie ma żadnej ścieżki? To, co teraz powiedziałem, jest bardzo proste. W rzeczywistości tak właśnie się dzieje. Ci, którzy kochają prawdę, są w stanie całkowicie ją zaakceptować. Powiedzą oni również: „W rzeczywistości Bóg nie wymaga zbyt wiele od człowieka. Wszystkie Jego wymagania mogą zostać spełnione dzięki ludzkiemu sumieniu i rozumowi. Właściwe wykonywanie obowiązku nie jest dla człowieka niczym trudnym. Jeżeli ktoś postępuje z serca oraz przejawia wolę i pragnienie wcielenia tego w życie, łatwo to osiągnąć”. Jednakże niektórzy ludzie nie są w stanie tego zrobić. Nie jest to wcale łatwe dla tych, którzy, choć chcą być zwyczajnymi ludźmi, nieustannie żywią ambicje i żądze, pragną być nadludźmi i wielkimi postaciami. Oni stale mają poczucie wyższości i przewagi nad innymi, dlatego całe ich serce i cały umysł są pochłonięte pragnieniem bycia nadczłowiekiem lub wielką postacią. Nie tylko nie chcą oni być zwyczajnymi ludźmi i trwać przy swoim statusie istot stworzonych, lecz także ślubują, że nigdy nie zrezygnują z dążenia do bycia nadludźmi i wielkimi postaciami. Nie ma na to lekarstwa.
Niektórzy ludzie, bez względu na to, co ich spotyka, nie poszukują prawdy ani nie modlą się do Boga. Kierują się jedynie własnymi pragnieniami, talentami i charakterem. Nawet wtedy, gdy modlą się do Boga, tylko wyklepują formułki, w głębi serca myśląc: „To, czy Bóg mnie oświeci, to Jego sprawa. Ja będę po prostu postępować tak, jak uważam za stosowne”. Ludzie ci czują się w pełni zdolni do samodzielnego zajmowania się takimi sprawami i całkowicie kompetentni, by wykonywać swoją pracę. Modlitwa do Boga to dla nich tylko kwestia stwarzania pozorów. Jacy oni są? Czy potrafią przyznać, że są zwyczajnymi, normalnymi ludźmi? Czy są w stanie wejść w rzeczywistość słowa Bożego? (Zupełnie nie). Czy tacy ludzie myślą, że mogą wszystko? (Tak). Wierzą oni, że nawet wtedy, gdy nie postępują zgodnie z Bożymi słowami, są w stanie ze wszystkim sobie poradzić i że, nie poszukując Bożych słów, są zdolni załatwić wszelkie sprawy bez żadnych kłopotów czy trudności. Jaką ścieżką podążają tacy ludzie? Czy jest to ścieżka dążenia do tego, by stać się nadczłowiekiem i wielką postacią? (Tak). Nie ma dla nich znaczenia to, jak wielki wprowadzają zamęt lub jak wiele popełniają wykroczeń. Skoro dokonali tak wielu rzeczy, uzbierali pewne osiągnięcia i poczuli swego rodzaju wyższość, uważają, że dysponują zasobami i umiejętnościami. Mają się za ludzi, którzy ciężko pracowali i wiele osiągnęli dla domu Bożego. Nie potrzebują słów Boga. Nie potrzebują dzieła Bożego. Sami mogą wszystko. Tacy ludzie nigdy nie staną przed obliczem Boga. Chełpią się, że nie ma takiej rzeczy, której nie byliby w stanie zrobić. Kiedy coś im się przydarza, nigdy nie modlą się do Boga ani nie poszukują prawdozasad, nie mówiąc już o rozmowie z braćmi i siostrami. Nigdy też nie szukają u Zwierzchnika, nie wspominając już o poszukiwaniu prawdy w Bożych słowach. Uważają, że słowa Boga nie poruszają wielu kwestii i nie dostarczają konkretnych wyjaśnień w wielu sprawach, a zatem mają oni prawo rozwiązywać je na własną rękę. Nie zdając sobie z tego sprawy, odsuwają Boga na bok. Gardzą innymi ludźmi i ich tratują, nawet o tym nie wiedząc. Podążają drogą prowadzącą do tego, by stać się osobistościami, wielkimi postaciami i nadludźmi. W ostatecznym rozrachunku tego typu człowiek nie jest w stanie trwać niewzruszenie. Gdybyś poprosił go, by nauczył się przyznawać, że jest zwyczajną osobą, zdolną do popełniania błędów i wykroczeń, ponoszącą porażki i mającą wiele wad i słabości, czy byłby w stanie to zrobić? (Nie). Czy gdybyś powiedział mu, by zdjął owe aureole i korony, zrezygnował z głębokiego szacunku, jakim darzą go bracia i siostry, oraz porzucił swój prestiż i status w Kościele, zgodziłby się na to? (Nie). Zapytałby: „Jakże mógłbym tak beztrosko zrezygnować ze sławy i koron, na które ciężko zapracowałem? Nie jestem aż tak głupi!”. On skwapliwie pragnie, by jeszcze więcej osób traktowało go jak nadczłowieka i wielką postać. Nie chce, by ludzie dostrzegali jego wady i słabości ani by traktowali go jak zwykłego człowieka. Tym bardziej nie podoba mu się, gdy ludzie obnażają jego błędy, porażki i postępki. Czy taki człowiek jest zdolny często stawać przed obliczem Boga, by się modlić i szukać prawdy? (Nie jest w stanie). Nawet gdyby taki ktoś przyszedł przed oblicze Boga, by się modlić, to czy miałby szczere serce? Nie. Wszystko, co mówi i czyni, służy ozdobieniu głowy koroną i zdobyciu prestiżu. Robi wszystko na pokaz, ale nie zaakceptuje Bożej kontroli i nie jest w stanie ofiarować Bogu szczerego serca, bowiem go nie posiada. W żaden sposób nie jest zdolny pojąć Bożych intencji zawartych w słowie Boga ani działać zgodnie z Jego wymogami. Dlatego nawet wtedy, gdy tego typu człowiek chce poszukiwać prawdy i uwolnić się od pragnienia stania się osobistością czy wielką postacią – nie jest w tym szczery. Nie potrafi zbuntować się przeciwko ciału ani praktykować prawdy. Jaki to typ człowieka? To niedowiarek. To antychryst. Gdy antychryści zdobędą status, wpływy i odrobinę prestiżu wśród ludzi, rzucą się ustanawiać niezależne królestwo, ruszając ścieżką, z której nie ma odwrotu. Bez względu na to, ile razy zaangażujesz ich w omawianie prawdy, ile razy ich przytniesz, na nic się to nie zda. Omawianie prawdy, rozprawianie o świadectwach opartych na doświadczeniu, poszukiwanie miłości do Boga i zaświadczania przed Nim, a także angażowanie się w rozmowy o czystym pojmowaniu i zasadach prawdy w domu Bożym – wszystkie te pozytywne rzeczy zadziałają jedynie w przypadku tych, którzy kochają prawdę i ogromnie pragną Boga. Są one zaś zupełnie bezużyteczne dla osób, które nie kochają prawdy i dążą jedynie do błogosławieństw, oraz dla tych, które lubią odgrywać rolę nadczłowieka czy wielkiej postaci. Wszelkie prawdy, właściwe słowa i pozytywne rzeczy są dla tych, którzy kochają prawdę, miłują słowo Boże i ogromnie pragną Boga. Wysłuchawszy prawdy, ludzie nieposiadający takich kwalifikacji również powiedzą, że jest ona słuszna i dobra, lecz będą się nad nią zastanawiać i pytać: „Po co żyję? Żyję dla prestiżu, statusu, koron, aureoli i Bożych nagród. Czy bez nich nadal zachowuję godność? Jaki sens ma moje życie? Czy wiara w Boga nie jest jedynie środkiem służącym pogoni za nagrodami i koronami? Teraz gdy zapłaciłem cenę tak wielką częścią mego serca i mej krwi, po tak długim oczekiwaniu w końcu nadszedł czas, by Bóg nagrodził dobrych i ukarał złych. Wówczas powinienem otrzymać koronę i nagrodę. Jak mogę to oddać komuś innemu? Po co żyć, będąc normalną, zwyczajną osobą, taką jak wszyscy inni prości ludzie? Nie jestem aż tak głupi!”. Czy dla takiej osoby nie ma lekarstwa? (Nie ma). Nie staraj się przekonać takich ludzi. Prawda nie jest dla nich, a to, czego chcą, nie jest prawdą. Tego rodzaju człowiek szuka jedynie błogosławieństw i koron. Jego pragnienia i ambicje przekraczają granice tego, co jest niezbędne zwykłym ludziom. Niektórzy nie potrafią sobie wyobrazić, dlaczego taka osoba kurczowo trzyma się statusu oraz władzy i nie odpuści. Taka jest istota i wrodzona natura tego typu ludzi. Nie możesz tego pojąć, ponieważ twoja istota różni się od ich istoty, a i oni nie są w stanie cię zrozumieć. Nie mają pojęcia, dlaczego jesteś tak głupi. Nie chcesz gotowych koron, aureoli ani prestiżu, lecz wolisz być zwyczajnym człowiekiem. Uważają to za niepojęte. Tacy ludzie myślą: „Sumiennie dążysz do prawdy, praktykujesz i czynisz to, co mówi ci Bóg, i niezależnie od tego, co Bóg każe ci zrobić, podporządkowujesz się. Jak możesz być tak głupi?”. Uważają oni, że bycie uczciwą osobą oraz praktykowanie prawdy jest głupie, prostackie i tępe. Są przekonani, że dążenie do wiedzy i odgrywanie roli kogoś ponadprzeciętnego jest sprytne z ich strony. Sądząc, że wszystko pojmują, dochodzą do wniosku, że: „bezwartościowe jest życie osoby, która nie cieszy się statusem i prestiżem, nie nosi korony na głowie, nie jest nic warta w oczach ludzi i nie ma autorytetu, by przemawiać. Ten, kto nie żyje dla sławy, musi żyć dla zysku. A jeżeli nie żyje on dla zysku, to musi żyć dla sławy”. Czyż nie jest to szatańska logika? Tacy ludzie żyją zgodnie z logiką szatana i nie ma dla nich lekarstwa. Nigdy nie byliby w stanie przyjąć któregokolwiek z Bożych słów ani żadnych pozytywnych rzeczy czy właściwych rad. Skoro nie mogą tego przyjąć, to co z nimi począć? Słowa, które wypowiadamy, nie są dla nich. Słowa te są skierowane wyłącznie do ludzi o zwykłym człowieczeństwie, jedynie do tych, którzy ogromnie pragną Boga. Są one przeznaczone tylko dla nich. Jedynie tacy ludzie są zdolni uważnie słuchać Bożych słów i je rozważać, dostąpić zrozumienia prawdy, postępować według prawdozasad, wykonywać swoje obowiązki zgodnie z Bożymi wymogami, praktykować i doświadczać słów Boga w zaaranżowanych przez Niego warunkach oraz stopniowo wchodzić w prawdorzeczywistość. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy skrywają w swoich sercach pogardę i wrogość wobec pozytywnych rzeczy i słowa Bożego, to nie da się sprawić, by pogodzili się z prowadzeniem nijakiego, niczym niewyróżniającego się życia, byciem przeciętną osobą, sumiennym przychodzeniem przed oblicze Boga oraz poszukiwaniem i oczekiwaniem całym sercem w sprawach, których nie rozumieją. Bycie kimś takim ich nie zadowala. Dlatego nie mogą zostać zbawieni. Nie dla nich zostało stworzone królestwo niebieskie. Rozumiecie? (Rozumiemy). Ktokolwiek jest w stanie być zwyczajną, normalną istotą stworzoną, o jakiej mówi Bóg, i zająć właściwe dla niej miejsce; ktokolwiek jest gotów być ową głupią osobą, na którą inni patrzą z góry; ktokolwiek jest zdolny przyjąć Boże słowa i podporządkować się im bez względu na to, co Bóg mówi, często przychodząc przed Jego oblicze, poszukując Go i mając szczere serce, ten może stać się jednym z owych zwycięzców, o których mówi Bóg. Ten, kto stanie się jednym z owych zwycięzców, ostatecznie otrzyma to, co Bóg obiecał ludzkości. To pewne.
Gdy Bóg ocenia, czy dany człowiek jest dobry, czy zły, czy dąży do prawdy i jest w stanie dostąpić Bożego zbawienia, wówczas bierze pod uwagę to, czy ów człowiek pojmuje Jego słowa, oraz to, jakie ma do nich nastawienie. Rozważa, czy potrafi on praktykować prawdy, które pojmuje. Zastanawia się, czy jest zdolny przyjąć prawdę, będąc przycinanym i poddawanym próbom. Rozpatruje, czy pragnie on Boga i czy przyjmuje Go ze szczerym sercem. Bóg nie ocenia poziomu wykształcenia owego człowieka, jego charakteru, liczby talentów, tego, jak daleko zawędrował ani ile pracy wykonał. Bóg nie bierze tych rzeczy pod uwagę ani też ich nie pragnie. Załóżmy, że wciąż chcesz zanosić swe pragnienia i ambicje Bogu i zamieniać je na nagrody i korony, lecz zawsze odrzucałeś i ignorowałeś Boże słowa. Choć Bóg wypowiedział wiele tysięcy słów, w twoim sercu nie ostało się ani jedno. Nie masz w sercu ani jednego słowa spośród Bożych wezwań, ostrzeżeń, upomnień, osądów, nagan czy nauk. Ani jedno słowo wypowiedziane przez Boga nie stało się dewizą twego serca. Twoje serce nie pamięta ani jednego Bożego słowa, a jednocześnie ty nie płacisz żadnej ceny, by praktykować i wkraczać w słowa Boga. Jeżeli to wszystko jest prawdą, to z Bożej perspektywy twój wynik i przeznaczenie są już ustalone. Jeśli w obecności Boga, Stwórcy, nie godzisz się na bycie zwyczajnym czy przeciętnym człowiekiem; jeśli ośmielasz się zachowywać bezczelnie wobec Stwórcy; jeśli zawsze chcesz odgrywać wielką postać, nadczłowieka, niezwykłą jednostkę, i nie pozostajesz na miejscu, które wyznaczył ci Bóg, to czego jeszcze od Niego chcesz? Czy Bóg ci to da? Jeżeli ludzie chcą otrzymać to, co obiecał im Bóg, muszą najpierw podążać drogą Boga. To jest ogólna wskazówka. By uzyskać konkretne wytyczne, człowiek musi słuchać Bożych słów i je praktykować. Ta ścieżka nigdy nie zwiedzie go na manowce. Słuchaj Bożych słów i je praktykuj, przekształć je w rzeczywistość swego życia, w podstawę, zasady, kierunek oraz cel tego, co mówisz, jak się zachowujesz, jak wszystko postrzegasz i jak postępujesz. Czyli to, co mówisz i jakie wydajesz osądy, musi znajdować oparcie w Bożych słowach. Ilekroć zdecydujesz się utożsamić z jednym typem osoby, a uniknąć tego drugiego lub go odrzucić – musisz znaleźć oparcie w Bożych słowach. Nawet wtedy, gdy gniewasz się i przeklinasz innych, twoje czyny muszą podlegać zasadom oraz mieć kontekst i zasadniczo odpowiadać prawdzie. Tym sposobem będziesz urzeczywistniać realność słowa Bożego i zyskasz Bożą aprobatę. Poszukiwanie wejścia w prawdorzeczywistość jest procesem polegającym na dążeniu do prawdy i urzeczywistnianiu zwykłego człowieczeństwa po to, by stać się uprawnioną istotą stworzoną. Jest to również proces uwalniania się od prób bycia nadczłowiekiem, kimś wyjątkowym, osobistością czy wielką postacią. Jeżeli chcesz uciec ze ścieżki, na której usiłujesz stać się nadczłowiekiem, osobistością i wielką postacią, czy też od tego rodzaju metody dążenia do celu, musisz najpierw zejść z piedestału, ukorzyć się, przyznać, że jesteś tylko nic nieznaczącym człowiekiem, który nie może nic zrobić bez Bożego przewodnictwa – że jesteś po prostu zwykłą osobą. Musisz przyznać, że będąc poza Bogiem i Jego słowami, jesteś niczym. Jesteś człowiekiem, który gotów jest zaakceptować suwerenność i zarządzenia Stwórcy. Bez tchnienia, które dał ci Bóg – pozbawiony wszystkiego, co On ci dał – jesteś trupem i do niczego się nie nadajesz. Rzecz jasna przyznając to, musisz przyjść przed oblicze Boga i przyjąć wszystkie wypowiedziane przez Niego słowa życia. A co najważniejsze: musisz wejść w rzeczywistość owych wypowiedzianych przez Boga słów, przemienić je w swoje życie, sprawić, by stały się one fundamentem i podstawą twego istnienia i twojej egzystencji, a także uczynić z nich źródło i podporę twego trwania na przestrzeni całego życia. Taka jest Boża intencja i najważniejszy z wymogów, jakie stawia On człowiekowi.
Dziś głównym tematem naszej rozmowy było pytanie o to, jak traktować słowa Boga, jak jeść je i pić, w jaki sposób ludzie powinni je doceniać i praktykować, by wejść w prawdorzeczywistość i dostąpić zbawienia. Przede wszystkim zajęliśmy się omawianiem wagi słowa Bożego. Dokładnie tego wam brakuje, a rzeczy te człowiek powinien posiadać. Gdybym tego w taki sposób nie omówił, nie bylibyście w stanie wyraźnie dostrzec owych rzeczy. Wygląda na to, że macie pewną podświadomą wiedzę, lecz nie potraficie w prosty sposób wyjaśnić tego, co wiecie. To jak pisanie artykułu, gdy zarys jest już nakreślony, lecz ty wciąż nie potrafisz doprecyzować treści. Oto jak wygląda wasza rzeczywista sytuacja. Dzisiejsza rozmowa o tych zagadnieniach jest dla was przypomnieniem i ostrzeżeniem. Słowa Boga są dla każdego człowieka najważniejsze i nie istnieją żadne substytuty prawdy. Kiedy już to zrozumiecie, powinniście mieć przed sobą ścieżkę praktykowania. Musicie dokładać większych starań, by jeść i pić słowa Boga oraz je praktykować, aby wejść w ich rzeczywistość. Co powinieneś zrobić, gdy czujesz, że twoja postawa jest zbyt nikła, że brakuje ci zdolności pojmowania, nie możesz przeniknąć czy dosięgnąć głębokich słów Boga ani ich do siebie zastosować? Zacznij od jedzenia i picia na płyciznach. Zapamiętaj w swoim sercu proste, przystępne słowa, które możesz samodzielnie praktykować, uczyń z nich zasady, jakimi w praktyce będziesz się kierować, i postępuj zgodnie z Bożymi słowami. Jeżeli Bóg mówi ci, byś szedł na wschód – idź na wschód. Jeżeli Bóg mówi ci, byś szedł na zachód – idź na zachód. Jeśli Bóg mówi ci, byś więcej się modlił, to módl się więcej. Czyń wszystko to, co mówi Bóg. Lepiej, by ludzie mieli cię za głupca, niż abyś był kimś, kogo szatan uważałby za bystrego i sprytnego. Prawdziwie inteligentni i mądrzy są jedynie ci, którzy decydują się praktykować prawdę wyłącznie w celu zyskania Bożej aprobaty.
25 września 2021 r.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.