W wierze w Boga niezwykle ważne jest praktykowanie i doświadczanie Jego słów (Część druga)
Czy wiesz, z jakich ludzi Bóg w końcu rezygnuje? (Z takich, którzy pozostają nieprzejednani i nie okazują przed Nim skruchy). W jakim stanie znajdują się tacy ludzie? (Kiedy pełnią swój obowiązek, zawsze postępują niedbale, a w obliczu problemów nie szukają prawdy, by znaleźć rozwiązanie. Nie podchodzą do praktykowania prawdy rzetelnie i wszystko robią po łebkach. Nie dążą do prawdy i zadowala ich sam fakt, że nie czynią zła). Niedbała postawa zależy od sytuacji. Niektórzy ludzie zachowują się tak, ponieważ nie rozumieją prawdy, a nawet sądzą, że bycie niedbałym jest normalne. Pewne osoby celowo są takie i z rozmysłem wybierają taki sposób postępowania. Zachowują się tak, gdy nie pojmują prawdy, a nawet kiedy już ją zrozumieją, nie poprawiają się. Nie praktykują prawdy, konsekwentnie postępują w ten sposób i nie zmieniają się ani trochę. Nie słuchają krytyki ani nie akceptują tego, że ktoś ich przycina. Przeciwnie, uparcie trzymają się swego, do samego końca. Jak to nazwać? To nieprzejednanie. Każdy wie, że „nieprzejednanie” to termin negatywny, uwłaczający. To nie jest dobre słowo. Jak więc sądzicie, jaki będzie wynik osoby, którą określa się mianem nieprzejednanej i która pasuje do opisu? (Zostanie ze wzgardą odrzucona i ciśnięta przez Boga w kąt). Powiem wam, że Bóg najbardziej nie znosi i chce zrezygnować właśnie z nieprzejednanych ludzi. Tacy ludzie są w pełni świadomi tego, że postępują źle, ale nie okazują skruchy, nigdy nie przyznają się do winy i zawsze szukają wymówek oraz racji na swoją obronę, wykręcając się od winy. Próbują kombinować i szukają pokrętnych sposobów wyjścia z sytuacji, ukrywają swoje czyny przed innymi i choć stale popełniają błędy, to nie okazują cienia skruchy i nie przyznają się do winy. Tacy ludzie sprawiają kłopoty i nie będzie im łatwo dostąpić zbawienia. Takich właśnie ludzi Bóg chce porzucić. Dlaczego Bóg ich porzuca? (Ponieważ kompletnie nie akceptują prawdy, a ich sumienie stało się otępiałe). Takich osób nie można zbawić. Bóg ich nie zbawia; nie wykonuje tak bezcelowej pracy. Pozornie wydaje się, że Bóg ich nie zbawia i ich nie chce, ale w gruncie rzeczy istnieje po temu praktyczny powód: ci ludzie nie przyjmują Bożego zbawienia, odrzucają je i opierają się mu. Myślą: „Co zyskuję, podporządkowując się Tobie, akceptując prawdę i ją praktykując? Co mi to da? Zrobię to tylko jeśli przyniesie mi to jakąś korzyść. Jeśli nie będę nic z tego mieć, nie zrobię tego”. Kim są tacy ludzie? Są osobami, które kierują się wyłącznie własnym interesem. Wszyscy, którzy nie kochają prawdy, są interesowni. Tacy ludzie nie potrafią przyjąć prawdy. Co odpowie ktoś, kto kieruje się wyłącznie własnym interesem, jeśli spróbujesz omówić z nim prawdę i nakłonić go, by poznał siebie oraz przyznał się do swoich błędów? „Co zyskam, przyznając się do błędów? Jeśli namówisz mnie, bym się przyznał, że zrobiłem coś złego, wyznał swe grzechy i okazał skruchę, jakie błogosławieństwa otrzymam? Moja reputacja i moje interesy ucierpią. Poniosę straty. Kto mi to wynagrodzi?”. Taką mentalność mają te osoby. Zależy im tylko na osobistych korzyściach, a postępowanie w konkretny sposób, by otrzymać błogosławieństwa Boże, jest w ich mniemaniu bardzo niepewne. Po prostu nie wierzą, że to możliwe; pokładają jedynie wiarę w tym, co widzą na własne oczy. Tacy ludzie są interesowni i kierują się szatańską filozofią „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Oto ich naturoistota. Ich zdaniem uznawanie Boga i prawdy oznacza, że wierzą w Boga. Nieczynienie zła jest dla nich akceptowalne, ale muszą czerpać z tego korzyści i nie ponosić żadnych strat. Będą mówić o praktykowaniu prawdy i podporządkowaniu się Bogu tylko wtedy, jeśli ich interesom nic nie grozi. Jeżeli ich interesy ucierpią, nie są w stanie praktykować prawdy i podporządkować się Bogu. Nakłonienie ich do ponoszenia kosztów, cierpienia i płacenia ceny dla Boga jest tym bardziej niemożliwe. Tacy ludzie nie są prawdziwymi wierzącymi. Żyją dla własnych interesów, licząc tylko na błogosławieństwa i korzyści. Nie są skłonni znosić cierpienia ani płacić ceny, a jednak życzą sobie otrzymać miejsce w domu Bożym, by uniknąć wyniku w postaci śmierci. Takie osoby kompletnie nie akceptują prawdy i nie mogą dostąpić zbawienia Bożego. Czy Bóg mimo wszystko może je zbawić? Bóg z pewnością odtrąci je ze wzgardą i wyeliminuje. Czy to oznacza, że Bóg ich nie zbawia? One porzuciły same siebie. Nie dążą do prawdy, nie modlą się do Boga ani nie polegają na Nim, jak więc Bóg może je zbawić? Jedyne, co można zrobić, to zrezygnować z nich, odsunąć je na bok i pozwolić im zastanowić się nad sobą. Jeżeli ludzie chcą zostać zbawieni, jedynym sposobem jest zaakceptowanie prawdy, poznanie samych siebie, praktykowanie skruchy i praktykowanie prawdorzeczywistości. Dzięki temu uzyskają aprobatę Boga. Ludzie muszą praktykować prawdę, aby móc podporządkować się Bogu i czuć przed Nim strach, co jest ostatecznym celem zbawienia. Ludzie muszą ucieleśniać podporządkowanie się Bogu i bojaźń Bożą w sobie oraz w sposobie, w jaki żyją. Jeśli nie kroczysz ścieżką podążania za prawdą, to nie ma dla ciebie innej drogi, którą mógłbyś wybrać. Jeżeli ktoś nie obrał tej ścieżki, można jedynie powiedzieć, że nie wierzy w zbawczą moc prawdy. Nie wierzy, że wszystkie słowa wypowiedziane przez Boga mogą go odmienić i przekształcić w prawdziwą osobę. Co więcej, ten ktoś z gruntu nie wierzy, że Bóg jest prawdą i że prawda może zmienić oraz zbawić ludzi. Wobec tego, jakkolwiek to analizować, taka osoba ma zbyt nieprzejednane serce. Bezwzględnie odmawia przyjęcia prawdy i nie może zostać zbawiona.
Czy ktokolwiek z was znajduje się w stanie nieprzejednania? (Tak). Czy zatem wszyscy jesteście nieprzejednani? Czym różni się stan nieprzejednania od bycia nieprzejednaną osobą? Trzeba odróżniać jedno od drugiego, bo to nie to samo. Jeśli ktoś znajduje się w stanie nieprzejednania, to oznacza, że posiada tego typu zepsutą skłonność. Jeżeli potrafisz zaakceptować prawdę, możesz dostąpić zbawienia, ale jeśli jesteś nieprzejednaną osobą, to masz problem. Nieprzejednane osoby wcale nie akceptują prawdy i nie będą w stanie dostąpić zbawienia. Taka jest różnica między tymi dwoma rodzajami ludzi. Osoby znajdujące się w stanie nieprzejednania przejawiają czasami buntowniczość i zdradzają pewne zepsucie. Jednak kiedy to się dzieje, nie przestają wyznawać swoich grzechów i okazywać skruchy przed Bogiem oraz stale przyjmują od Niego osądzanie, karcenie i chłostę. Bez względu na to, ile razy poniosą porażkę albo się potkną, potrafią zastanowić się nad sobą, rozwiązać problemy i z powrotem stanąć na nogi, aby nadal podążać za Bogiem. W trakcie tej podróży zaczynają naprawdę rozumieć swoje zepsute usposobienie i uświadamiają sobie, że doświadczanie Bożego osądzania oraz karcenia to rzeczywiście forma zbawienia, bez której nie mogą się obejść. Za sprawą ciągłego okazywania skruchy, wyznawania grzechów oraz przyjmowania osądzania i karcenia Bożego doznają rozwoju życiowego, a ich stan duchowy stale się zmienia. Ten proces sprawia, że człowiek powoli odrzuca zepsute usposobienie, rozwija się i przeobraża. Patrząc na ich buntownicze zachowanie, może się wydawać, że takie osoby są dość nieprzejednane i czasami znajdują się w stanie nieprzejednania, ale nie są ludźmi tego typu. A skoro tak, to z pewnością przejawiają też pozytywne cechy i robią postępy. Takie osoby można zbawić. Do jakiego typu ludzi należycie? (Jeśli zrobimy coś złego, dostrzegamy to i chcemy okazać skruchę przed Bogiem oraz naprawić błędy). Jeżeli masz świadomość, że zrobiłeś coś niewłaściwego, zdajesz sobie sprawę z własnej buntowniczości i skażonych skłonności, jakie przejawiasz, a także odczuwasz skruchę i żałujesz z głębi serca, to dobrze i jest dla ciebie nadzieja na zbawienie. Jednak jeśli zupełnie nie zdajesz sobie sprawy ze swojej buntowniczości i zepsucia, a gdy ktoś o nich wspomni, obstajesz przy swoim i nie przyjmujesz tego, a nawet uciekasz się do sofizmatów i usprawiedliwień, to masz problem i nie będzie ci łatwo dostąpić zbawienia. Jeżeli wierzysz w Boga od niedawna, na przykład od trzech do pięciu lat, i nadal nie pojmujesz wielu rzeczy dotyczących wiary, dzieje się tak dlatego, że masz zbyt niedojrzałą postawę. Jednak jeśli wierzysz od ponad dziesięciu lat i nadal siebie nie znasz ani nie akceptujesz tego, że ktoś cię przycina, to masz kłopot. Tego typu osoba ma nieprzejednane usposobienie, które odmawia przyjęcia prawdy. Natomiast w przypadku tych, którzy nie rozumieją prawdy i brak im rzeczywistości, należy się zastanowić, w jakim punkcie się obecnie znajdują. Niektórzy mają duży potencjał, szybko wkraczają w prawdę i już po roku lub dwóch wiary pojmują, czym jest wkraczanie w życie. Możliwe też, że mają kontakt z osobami, którym dobrze poszło wkraczanie w życie, posiadają prawdorzeczywistość i rozumieją wiele prawd. Nowi wierzący także tego pragną, więc wsłuchują się żarliwie, wiele otrzymują i dzięki temu szybko wchodzą w życie. Inni jednak mają mały potencjał i nawet jeżeli pozostają w kontakcie z osobami o dużym potencjale, robią postępy powoli. Niektórzy ludzie z natury gardzą prawdą i choćby wierzyli od wielu lat, nie będą jej praktykować ani nie zrobią postępów w życiu. Jeszcze inni po prostu lubią coś robić i mają ogromny entuzjazm, ale nie chcą dążyć do prawdy. Każdego dnia są zajęci, ale nie robią postępów w życiu. Ludzie, którzy wierzą w Boga, mogą znajdować się w bardzo różnych sytuacjach. Jednak tylko ci, którzy kochają prawdę, mogą ją praktykować i posiąść oraz dostąpić zbawienia. Największym zmartwieniem wierzących jest posiadanie nieprzejednanego usposobienia i nieakceptowanie prawdy. Tacy ludzie sprawiają najwięcej kłopotów, a problem tkwi w ich naturze. Mogą akceptować doktrynę, ale odmawiają przyjęcia prawdy. Oni mają najmniejsze szanse na dostąpienie zbawienia. Z ludźmi, którzy nie kochają prawdy i czują do niej niechęć, nie da się nic zrobić, można ich tylko porzucić.
Przyjrzyjmy się dwóm przykładom kłamstwa. Dwa rodzaje ludzi są zdolne do kłamstwa. Należy wyróżnić ludzi nieprzejednanych, dla których nie ma nadziei, a także tych, którzy mogą zostać zbawieni. Choć ci, którzy mogą dostąpić zbawienia, często przejawiają zepsucie, to dopóki potrafią akceptować prawdę, zastanawiać się nad sobą oraz poznawać siebie, dopóty jest nadzieja. Pierwszy przykład to osoba, która często kłamie. Jednak zrozumiawszy prawdę, gdy następnym razem jej się to zdarzy, reaguje inaczej. Czuje udrękę i wielki ból oraz zastanawia się: „Znów skłamałam. Dlaczego nie mogę się zmienić? Tym razem, choćby nie wiem co, muszę to ujawnić, odsłonić się i obnażyć oraz przeanalizować swoją prawdziwą naturę. Muszę jasno powiedzieć, że kłamałam, żeby zachować twarz”. Gdy taka osoba się otworzy i porozmawia z innymi, ogarnia ją spokój i uświadamia sobie: „Okazuje się, że kłamanie sprawia wielki ból, a bycie szczerym człowiekiem jest tak odprężające i wspaniałe! Bóg wymaga od ludzi szczerości; właśnie tacy powinni być ludzie”. Doświadczywszy przez chwilę takiego dobrostanu, od tej pory ta osoba próbuje kłamać mniej, jak najmniej, stara się otwierać usta, kiedy rzeczywiście ma coś do powiedzenia, wypowiadać się szczerze, podejmować działania ze szczerego serca i być uczciwym człowiekiem. Gdy jednak znajdzie się w sytuacji, która naraża na szwank jej dumę, naturalnie znów ucieka się do kłamstwa i potem tego żałuje. Ale gdy później ma okazję postawić się w korzystnym świetle, kłamie ponownie. W głębi serca jednak nienawidzi siebie za to i myśli tak: „Dlaczego nie potrafię się kontrolować? Czy problem tkwi w mojej naturze? Czy jestem zbyt zakłamana?”. Uświadamia sobie, że musi rozwiązać ten problem, gdyż w przeciwnym razie Bóg nią wzgardzi i ją wyeliminuje. Modli się więc do Boga, prosząc, by ją zdyscyplinował, gdyby znów zdarzyło jej się skłamać, i jest skłonna poddać się karze. Zbiera się na odwagę, by szczegółowo przeanalizować własne wnętrze na zgromadzeniu, i mówi: „Kłamałam w tych sytuacjach, ponieważ kierowały mną samolubne pobudki i kontrolę nade mną przejęły moje intencje. Kiedy zastanawiałam się nad sobą, pojęłam, że za każdym razem, gdy kłamię, robię to z próżności albo dla osiągnięcia osobistych korzyści. Teraz widzę to wyraźnie. Żyję dla swojej dumy i własnych interesów, a to doprowadziło mnie do ciągłego kłamania w każdej sprawie”. Analizując własne kłamstwa, osoba ta demaskuje także swoje intencje i dostrzega problem swojego zepsutego usposobienia. Ta sytuacja przynosi dwojakie korzyści. Taka osoba nabiera wprawy w szczerości, a jednocześnie doznaje oświecenia i uświadamia sobie swoje skażone usposobienie. Później myśli sobie: „Muszę się zmienić! Właśnie zrozumiałam, że mam problem. To prawdziwe oświecenie od Boga. Bóg błogosławi ludziom, którzy praktykują prawdę!”. Ta osoba poznaje słodki smak praktykowania prawdy. Mimo to pewnego dnia znów bezwiednie dopuszcza się kłamstwa. Raz jeszcze modli się do Boga i zabiega o zdyscyplinowanie. Co więcej, zastanawia się, dlaczego jej słowom zawsze towarzyszą ukryte pobudki i czemu bierze pod uwagę własną próżność i dumę zamiast Bożych intencji. Zastanowiwszy się nad tym, lepiej pojmuje swoje zepsute usposobienie i odczuwa wstręt do siebie. Stale postępuje w ten sposób, poszukując i dążąc do prawdy. Po trzech, pięciu latach rzeczywiście kłamie znacznie rzadziej, za to o wiele częściej mówi to, co myśli, i zachowuje się jak szczera osoba. Jej serce stopniowo się oczyszcza i panuje w nim coraz większy spokój i radość. Ta osoba spędza więcej i więcej czasu, żyjąc w obecności Boga, a jej stan stopniowo wraca do normalności. W takim oto stanie znajduje się ktoś, kto często kłamał, kiedy doświadczy bycia szczerym. Czy ta osoba wciąż jeszcze kłamie? Czy nadal jest zdolna do wypowiadania nieprawdy? Czy naprawdę jest szczera? Nie można tego stwierdzić. Można jedynie powiedzieć, że jest w stanie praktykować prawdę bycia szczerym człowiekiem, przechodzi proces wprowadzania szczerości w życie, ale jeszcze nie w pełni stała się szczerym człowiekiem. Innymi słowy, jest to osoba, która chce praktykować prawdę. Czy o osobie, która chce praktykować prawdę, można powiedzieć, że kocha prawdę? Wprowadziła ona prawdę w życie i fakty zostały ujawnione, jest to zatem naturalna kolej rzeczy, że określa się ją mianem osoby, która kocha prawdę, zgadza się? Oczywiście praktykując szczerość, nie była w stanie od razu zdobyć się na rzetelne i otwarte omówienia ani bez zastrzeżeń demaskować wszystkiego, co się w niej kryło. Część rzeczy mimo wszystko zachowywała dla siebie i ostrożnie starała się robić postępy. Dzięki kolejnym próbom i dalszym doświadczeniom uświadomiła sobie, że im częściej żyje w szczerości, tym lepiej się czuje, tym więcej odczuwa spokoju ducha, tym łatwiej jej praktykować prawdę i nie ma z tym żadnych większych trudności. Dopiero gdy posmakowała słodyczy bycia szczerą osobą, jej wiara w Boga wzrosła. Doświadczając, co oznacza bycie szczerą osobą, nie tylko zaczyna być zdolna do praktykowania prawdy, ale także zaznaje spokoju ducha i radości. Jednocześnie zaczyna też lepiej rozumieć ścieżkę praktykowania szczerości. Przekonuje się, że bycie szczerą nie jest zbyt trudne. Dostrzega, że wymagania Boga wobec ludzi są racjonalne i możliwe do spełnienia i zaczyna nieco rozumieć dzieło Boże. To nie są żadne dodatkowe korzyści, a raczej coś, co każdy powinien i jest w stanie osiągnąć w swojej podróży do wejścia w życie.
Drugi przykład opisuje człowieka, który kocha kłamać – to leży w jego naturze. Dopóki milczy wszystko jest w porządku, ale gdy tylko zaczyna mówić, z jego ust wylewa się wiele fałszywych słów. Czy robi to rozmyślnie, czy nie, wystarczy rzec, że w większość tego, co mówi, nie warto wierzyć. Pewnego dnia po tym, jak skłamał, zastanawia się: „Źle jest kłamać i to drażni Boga. Skompromitowałbym się, gdyby ludzie dowiedzieli się, że skłamałem. A zdaje się, że ktoś to zauważył. Cóż, mogę to łatwo załatwić. Zacznę mówić o czymś innym, posłużę się innymi słowami, żeby uśpić czujność tej osoby, wprowadzić ją w błąd i sprawić, że nie będzie w stanie przejrzeć moich kłamstw. To chyba jeszcze sprytniejsze!”. Z jego ust pada wówczas jeszcze większe kłamstwo, które ma ukryć poprzednie i wypełnić luki w przedstawionej wersji zdarzeń, i dzięki temu udaje mu się wprowadzić innych w błąd. Jest zadowolony z siebie, czuje się zaradny i myśli sobie: „Patrzcie, jaki jestem mądry! Skłamałem, a w mojej wersji nie ma żadnych nieścisłości, a nawet jeśli są, mogę po prostu znów skłamać, żeby je zatuszować. Większość ludzi nie potrafi mnie przejrzeć. Trzeba umieć kłamać!”. Niektórzy mówią: „Kłamanie to ciężka praca. Jeśli raz skłamiesz, potem musisz raz po raz opowiadać nowe kłamstwa, żeby zatuszować fakty. Wymaga to sporego wysiłku i nielichych przemyśleń”. Jednak mistrz kłamstwa z naszego przykładu tak nie uważa. Tym razem jego łgarstwo nie wychodzi na jaw. Udaje mu się powiedzieć nieprawdę i oszukać ludzi, a gdy boi się, że ktoś go zdemaskuje, kłamie ponownie, by ukryć poprzedni fałsz. Rozpiera go duma, nie czuje się winny i nie robi sobie wyrzutów. Sumienie ma niewzruszone. Jak to możliwe? Ten człowiek nie ma świadomości, jak bardzo szkodzi mu kłamstwo. Uważa, że posługiwanie się fałszem dla zatuszowania poprzednich kłamstw pozwoliło mu poprawić własny wizerunek i skorzystał na tym. Mimo trudu i zmęczenia sądzi, że było warto. W jego mniemaniu coś takiego jest warte więcej niż zrozumienie i praktykowanie prawdy. Dlaczego ten człowiek często kłamie i nie czuje się winny? Dlatego że w jego sercu nie ma miłości do prawdy. Ceni sobie własną próżność, reputację i pozycję. Nigdy nie otwiera się przed innymi podczas rozmowy, lecz stwarza fałszywe pozory, by ukryć swoje kłamstwa. Właśnie takie ma relacje z ludźmi, tak się z nimi komunikuje. Bez względu na to, ile wypowie kłamstw i ile z nich zatuszuje oraz jak wielką okaże samolubność i jak niskie pobudki skrywa, nie odczuwa winy ani dyskomfortu. Ogólnie rzecz biorąc, ludzie posiadający trochę sumienia i nieco człowieczeństwa poczuliby się nieswojo po wypowiedzeniu kłamstwa i trudno by im było się z tym pogodzić. Oni odczuwaliby wstyd, ale ten człowiek nie. Po tym, jak skłamie, jest zadowolony z siebie i mówi: „Znów dziś skłamałem i oszukałem tego idiotę. Oblał mnie zimny pot, a on nawet tego nie zauważył!”. Czy nie męczy go takie życie w ciągłym kłamstwie i zacieranie po sobie śladów? Jaka to natura? Natura diabła. Diabły kłamią każdego dnia. Żyją w kłamstwie bez cienia dyskomfortu czy bólu. Gdyby czuły dyskomfort lub ból, zmieniłyby się, ale nie mogą tego czuć, ponieważ kłamstwo jest ich życiem – to leży w ich naturze. Kiedy wyrażają siebie zgodnie ze swoją naturą, nie mają zahamowań i nie zastanawiają się nad sobą. Bez względu na to, ile razy skłamią albo dopuszczą się oszustwa, poczucie winy ich nie dosięgnie, a sumienia nic nie ruszy. Nie mają pojęcia, że Bóg sprawdza to, co ludzie skrywają głęboko w sercu, nie uświadamiają sobie, jaka spoczywa na nich odpowiedzialność oraz jaka kara ich spotka za kłamanie i oszukiwanie. Najbardziej się boją, że ktoś obnaży siatkę ich kłamstw, więc dopuszczają się kolejnych, by zatrzeć ślady, i jednocześnie wykańczają się, szukając sposobów i możliwości ukrycia swoich łgarstw oraz prawdy o tym, kim są. Czy taki człowiek w którymkolwiek momencie w trakcie tego procesu okazuje skruchę? Czy ma poczucie winy lub odczuwa smutek? Czy w ogóle chce się zmienić? Nie. Uważa, że to nie grzech kłamać, żeby zatuszować inne kłamstwa, że większość ludzi tak żyje, i nie zamierza się zmienić. A jeśli chodzi o bycie szczerą osobą, w głębi duszy myślą: „Po co mam być szczery i mówić prawdę prosto z serca? Ja tego nie robię. To dla głupków, a ja nie jestem głupi. Jeśli kłamię i boję się, że prawda wyjdzie na jaw, znajduję po prostu inne powody i wymówki, żeby to zatuszować. Ja nie jestem kimś, kto mówi szczerze. Gdyby tak było, byłbym skończonym idiotą!”. Taki człowiek nie akceptuje ani nie uznaje prawdy. A ludzie, którzy nie akceptują prawdy, nie mogą jej kochać. W jakim stanie jest ktoś taki od początku aż do samego końca? (Nie chce się zmienić). Jego niechęć do zmiany jest z obiektywnego punktu widzenia ewidentna, ale w jakim stanie jest naprawdę? Zasadniczo zaprzecza on, że bycie szczerą osobą jest właściwą ścieżką. Zaprzecza także istnieniu prawdy oraz Bożego osądzania ludzkości w dniach ostatecznych, a także zaprzecza temu, że Bóg określa ostateczny wynik człowieka i wyznacza indywidualną srogą karę za grzechy. To brak rozeznania, głupota i upór. Tego typu myślenie wpędza człowieka w stan nieprzejednania i popycha do typowych dla tego stanu zachowań i działań. A one są wynikiem czyjejś naturoistoty. Ten człowiek taki właśnie jest – prawdziwie kłamliwy – i nie może się zmienić. Dla niektórych ludzi to niewyobrażalne, kiedy widzą, jak takie osoby odmawiają przyjęcia prawdy i nie potrafią jej zrozumieć. W rzeczywistości takiemu człowiekowi brakuje zwykłego człowieczeństwa, a jego sumienie nie działa. Ponadto brak mu też rozumu charakterystycznego dla normalnego człowieczeństwa. Słysząc prawdę i słowa osądzania, ktoś obdarzony normalnym człowieczeństwem i rozumem, przynajmniej zastanowiłby się nad sobą i okazałby autentyczną skruchę, ale ten człowiek nie reaguje, gdy słyszy o prawdziwej drodze. Nadal upiera się przy życiu w myśl filozofii szatana, a jego wiara w Boga latami nie zmienia się ani na jotę. Takiemu człowiekowi brak rozumu właściwego normalnemu człowieczeństwu i trudno mu dostąpić zbawienia.
Jak sądzicie, który rodzaj człowieka spośród tych dwóch, Bóg zbawia? (Pierwszy, ponieważ chociaż taka osoba kłamie, to jednak potrafi zaakceptować prawdę i stać się szczera). Ludzie mogą spojrzeć na ten przypadek i zapytać: „Jak ludzie, których Bóg zbawia, mogą nadal ciągle kłamać i postępować źle? Czyż wciąż nie są zepsutymi ludźmi? Nie są idealni!”. Pada tu słowo „idealny”. Co o tym sądzicie? To słowa osoby, która nie rozumie normalnego procesu rozwoju życiowego. Bóg zbawia ludzi, którzy zostali zdeprawowani przez szatana i mają zepsute usposobienie, a nie ludzi idealnych, bez skaz, którzy żyją w próżni. Niektórzy ludzie, gdy przejawią odrobinę zepsucia, myślą sobie: „Znów sprzeciwiłem się Bogu. Wierzę w Boga od lat i jeszcze się nie zmieniłem. Bóg z pewnością już mnie nie chce!”. Popadają wówczas w poczucie beznadziei i tracą chęć do podążania za prawdą. Co sądzicie o takim podejściu? Ci ludzie sami zrezygnowali z prawdy i wierzą, że Bóg już ich nie chce. Czyż nie jest to niezrozumienie Boga? Takie negatywne podejście to najprostsza droga do tego, by dać się wykorzystać szatanowi. Szatan drwi z takich ludzi, mówiąc: „Ty głupcze! Bóg chce cię zbawić, a ty wciąż tak cierpisz! Po prostu się poddaj! Jeśli to zrobisz, Bóg cię wyeliminuje, a to tak jakby oddał cię w moje ręce. A ja zadręczę cię na śmierć!”. Kiedy szatan odniesie sukces, konsekwencje będą niewyobrażalne. W rezultacie bez względu na to, z jakimi trudnościami i z jakim zniechęceniem zmaga się dana osoba, nie może się poddać. Powinna szukać prawdy, by znaleźć rozwiązania, a nie bezczynnie czekać. W trakcie procesu rozwoju życiowego i zbawiania człowieka ludzie czasami obierają niewłaściwą ścieżkę, zbaczają z drogi albo zdarzają im się momenty, kiedy przejawiają stany i zachowania świadczące o niedojrzałości życiowej. Zdarzają im się chwile słabości i zniechęcenia, okresy, gdy mówią nieodpowiednie rzeczy, potykają się lub doznają porażki. W oczach Boga to wszystko jest normalne. On nie ma im tego za złe. Niektórzy uważają, że są zepsuci zbyt dogłębnie i nigdy nie będą w stanie zadowolić Boga, dlatego czują smutek i nienawidzą siebie. Bóg zbawia właśnie takich ludzi, którzy mają w sercu skruchę. Z drugiej strony przeważnie nie zbawia On ludzi, którzy sądzą, że nie potrzebują zbawienia Bożego, są dobrymi ludźmi i wszystko z nimi w porządku. Jakie jest znaczenie tego, o czym wam mówię? Jeśli ktoś rozumie, niech zabierze głos. (Aby właściwie podejść do własnych przejawów zepsucia, należy skupić się na praktykowaniu prawdy, a otrzyma się zbawienie Boże. Ktoś, kto stale niewłaściwie pojmuje Boga, z łatwością popadnie w stan beznadziei). Musisz mieć wiarę i mówić: „Choć teraz jestem słaby, potykałem się i upadałem, poprawię się, a pewnego dnia zrozumiem prawdę, zadowolę Boga i dostąpię zbawienia”. Trzeba mieć w sobie taką determinację. Bez względu na to, z jakimi trudnościami, przeciwnościami losu, porażkami czy potknięciami przyjdzie ci się zmierzyć, nie możesz popaść w zniechęcenie. Musisz wiedzieć, jakiego rodzaju ludzi Bóg zbawia. Ponadto jeśli czujesz, że nadal nie nadajesz się, by zostać zbawionym przez Boga, albo jeśli zdarza się, że popadasz w stany, których Bóg nienawidzi i które Go drażnią, lub jeśli bywa, że zachowujesz się niewłaściwie, a Bóg cię nie akceptuje, nienawidzi cię lub wzgardza tobą, to nie ma znaczenia. Teraz wiesz i nie jest za późno. Jeśli tylko okażesz skruchę, Bóg da ci szansę.
Co jest najważniejsze w wierze w Boga? (Rozumienie prawdy i wkroczenie w życie). Zgadza się, wejście w życie to najważniejsza sprawa – ma priorytet. Bez względu na to, jakie wykonujesz obowiązki, ile masz lat, od jak dawna wierzysz w Boga i w jakim stopniu rozumiesz prawdę, wejście w życie stoi na pierwszym miejscu. Nie myśl sobie: „Niektórzy ludzie wierzą w Boga od dwudziestu lat, a ja dopiero od pięciu. Mam takie zaległości w stosunku do ich. Czy w ogóle mam szansę na zbawienie? Czy zostałem zbyt daleko w tyle?”. Odnalezienie wiary parę lat później to nie jest wielki problem. Jeśli dążysz do prawdy, możesz dogonić osoby, które uwierzyły kilka lat wcześniej. Czyż w Biblii nie napisano: „A wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi” (Mt 19:30)? Jeżeli ktoś zawsze wynajduje powody i wymówki, by nie dążyć do prawdy, to nawet jeśli wierzy całe życie, niczego nie zyska. W domu Bożym jest wielu ludzi, którzy wierzą w Boga od dwudziestu, trzydziestu lat, ale nie wykonywali swojego obowiązku, jak należy, i zostali wyeliminowani. Jest też liczna grupa osób, które stale gonią za sławą, zyskiem i statusem, więc stają się fałszywymi przywódcami oraz antychrystami i również są eliminowani. Jest też wielu niedowiarków, co uparcie odmawiają przyjęcia prawdy i wszyscy są eliminowani. Czy to fakt? (Tak). Są też tacy, co potrafią mówić o swoich świadectwach opartych na doświadczeniu, choć wierzą dopiero od trzech, pięciu lat. Ich świadectwa i wiara znacznie przewyższają tych, którzy wierzyli w Boga przez wiele lat. Ci ludzie otrzymali błogosławieństwa Boże. Jest wielu ludzi, którzy wierzą w Boga od wielu lat, lecz wcale nie dążyli do prawdy i zostali wyeliminowani. To pokazuje ludziom jeden fakt: że Bóg jest sprawiedliwy i równo traktuje wszystkich. Bóg nie patrzy na to, jaki byłeś wcześniej ani jaką postawę obecnie prezentujesz, Jego interesuje to, czy dążysz do prawdy i kroczysz ścieżką podążania za nią. Nie wolno ci błędnie rozumieć Boga i mówić: „Dlaczego ci, który mogą dostąpić zbawienia Bożego, nadal potrafią kłamać i przejawiać zepsucie? Bóg powinien zbawić tych, co nie kłamią”. Czyż to nie błędne rozumowanie? Czy pośród zepsutej ludzkości znajdzie się choć jeden człowiek, który nie kłamie? Czy osoby, które nie kłamią, wciąż potrzebują zbawienia Bożego? Bóg zbawia ludzi zdeprawowanych przez szatana. Jeżeli nie pojmujesz dobrze nawet tego faktu, to jesteś głupcem i ignorantem. Tak jak powiedział Bóg: „Nie ma sprawiedliwych na tej ziemi; sprawiedliwi nie znajdują się na tym świecie”. Bóg wcielił się na ziemi właśnie dlatego, że szatan skaził ludzkość, ponieważ Bóg chce tę zepsutą ludzkość zbawić. Dlaczego Bóg nie wspomina ani słowem o zbawianiu aniołów? Dlatego że aniołowie są w niebie i szatan ich nie zepsuł. Bóg zawsze, od samego początku powtarzał: „Ludzkość, którą zbawiam, została skażona przez szatana, to ludzkość wyrwana z jego rąk, ludzkość, która posiada szatańskie usposobienie, ludzkość, która stawia Mi opór, sprzeciwia Mi się i buntuje przeciwko Mnie”. Dlaczego więc ludzie nie zmierzą się z tym faktem? Czyż nie pojmują Boga opacznie? Błędne rozumienie Boga to najprostsza droga do stawiania Mu oporu i należy uporać się z tym problemem bezzwłocznie. Jeśli nie, popada się w bardzo niebezpieczny stan, który może z łatwością skończyć się odrzuceniem przez Boga. Błędne rozumienie ma swoje źródło w pojęciach i wyobrażeniach ludzi. Jeżeli zawsze się ich trzymają, to najprawdopodobniej odmówią przyjęcia prawdy. Gdy błędnie pojmujesz Boga, ale nie szukasz prawdy, by rozwiązać ten problem, to wiesz, jakie będą tego konsekwencje. Bóg pozwala ci potykać się, upadać i popełniać błędy. On zadba, byś miał czas i okazje, by prawdę zrozumieć i praktykować oraz z czasem pojąć Jego intencje, robić wszystko zgodnie z nimi, prawdziwie podporządkować się Bogu i osiągnąć prawdorzeczywistość, posiadania której Bóg wymaga od ludzi. A jakich ludzi Bóg nienawidzi najbardziej? Tych, którzy mimo iż w duchu znają prawdę, odmawiają jej przyjęcia, a tym bardziej wcielania w życie. Zamiast tego stale żyją w myśl szatańskich filozofii, choć uważają się za dość dobrych i podporządkowanych Bogu, a przy tym chcą wprowadzać innych w błąd i zdobyć pozycję w domu Bożym. Bóg takich ludzi nienawidzi najbardziej, oni są antychrystami. Chociaż zepsute usposobienie ma każdy, to jest postępowanie innej natury. Nie jest to zwykłe zepsute usposobienie ani przejaw zepsucia, lecz świadomy i uparty opór wobec Boga aż do końca. Wiesz, że Bóg istnieje, wierzysz w Niego, a jednak rozmyślnie wybierasz bunt przeciwko Niemu. To nie jest pojmowanie Boga na swój sposób ani problem błędnego rozumienia, ty celowo stawiasz Bogu opór aż do samego końca. Czy Bóg może kogoś takiego zbawić? Bóg cię nie zbawi. Jesteś Jego wrogiem, a więc i diabłem. Czy Bóg może mimo wszystko zbawić diabły?
Co sądzicie o moim dzisiejszym omówieniu? Zrozumieliście je? (Tak, zrozumieliśmy). Jeśli coś pojęliście, to coś zyskacie i zdobędziecie nieco wejścia w prawdę. Jeżeli wkroczysz w prawdę, doznasz rozwoju życiowego, a jeśli nie, nie rozwiniesz się. To jak kiełkujące nasionko, które należy podlewać, nawozić i wystawić na światło słoneczne. Jeśli nie obchodzisz się z nim odpowiednio, nie wyrośnie, a w końcu uschnie i umrze. Co oznaczają moje słowa? Że samo głośne wyznawanie i posiadanie w sercu wiary we wcielenie Boże nie wystarczy, by Boga poznać i nadawać się do wejścia do Jego królestwa. To żadna gwarancja, a jedynie pierwszy krok. Nie dostąpiłeś jeszcze zbawiania, nie przeszedłeś transformacji i wciąż daleka droga przed tobą. W dniach ostatecznych Bóg obwieszcza prawdę, by całkowicie zbawić ludzi. Kiedy zaczynasz podążać ścieżką wiary w Boga, od samego początku masz szansę dostąpić zbawienia Bożego. To niebywałe błogosławieństwo! Nie wolno z niego rezygnować. Zbawianie i doskonalenie ludzi przez Boga w dniach ostatecznych to skrajnie rzadka okazja. Ludzkość istnieje od tysięcy pokoleń, ale nikt dotąd nie miał takiej szansy. To wielka rzecz dostąpić zbawienia, nie wolno ci przegapić tej okazji. Wasze pokolenie spotkało Boga wcielonego, to błogosławieństwo! Jest ono niewidoczne dla świeckiego świata, ale wy je widzieliście i radujecie się nim, a to błogosławieństwo Boże. Być może niektórzy wciąż nie mają jasności co do wizji i rozumieją jedynie pewne doktryny, ale nie wierzą naprawdę. Czują jedynie, że wiara w Boga to coś dobrego, a czytanie słów Bożych raduje ich serce, więc są przekonani, że to właściwa ścieżka w życiu i w głębi serca czują siłę. Nie chcą kroczyć ścieżką niewierzących prowadzącą do unicestwienia ani ścieżką religijnych osób, które sprzeciwiają się Bogu. Mają w sobie determinację, by podążać jedynie za Bogiem, dążyć do prawdy, osiągnąć czystość, dostąpić zbawienia i kroczyć jedynie ścieżką prowadzącą śladem Boga. Dobrze, gdy ludzie mają takie postanowienie, i oznacza to, że jest dla nich nadzieja. Z podążaniem za Bogiem wiąże się Jego ochrona. Przynajmniej teraz, w tym życiu, ci ludzie będą szczęśliwi. Szatan, społeczeństwo czy ludzkość nie będą już ich krzywdzić, a oni będą w pełni i autentycznie żyć pod zwierzchnictwem Boga. Jest to rzecz zaszczytna oraz szczęście, które można odczuć w doczesnym życiu. Ale co z życiem, które ich czeka? Bóg złożył nam obietnicę. Oprócz zbawienia i zapewnienia ci prawdy i życia, Bóg obiecuje także stokroć więcej w tym życiu oraz obdarzenie cię życiem wiecznym w przyszłości. Nie lekceważ zatem tej kwestii. Cena, którą płacisz, oraz cierpienie, jakie znosisz, by posiąść prawdę i otrzymać zbawienie, są tymczasowe. W przyszłości, kiedy ludzie zrozumieją prawdę i ją posiądą, szczęście, radość i błogosławieństwa, jakimi będą się cieszyć, będą nie do opisania. Wobec tego dopiero gdy pojmiesz i posiądziesz prawdę, będziesz nadawać się do otrzymania tego, co obiecał Bóg. Bóg szczodrze obdarza cię całą prawdą i życiowym wsparciem. To prawda, że Bóg może cię zbawić, ale to, czy w ostatecznym rozrachunku otrzymasz życie i prawdę, zależy od tego, czy wybierzesz ścieżkę dążenia do prawdy. Czy decyzja w sprawie tego wyboru leży w twoich własnych rękach? (Tak). Innymi słowy, to, czy możesz posiąść życie i prawdę, czy nadajesz się, by otrzymać to, co obiecał ci Bóg, oraz czy zostaniesz pobłogosławiony – czyli otrzymasz po stokroć więcej w tym życiu oraz życie wieczne w przyszłości – jest okazją, która trafia w twoje ręce. Nikt inny nie może na ciebie wpłynąć, pomóc ci ani cię hamować. To twoje prawo, Bóg już cię nim obdarzył. Wszystko zależy od tego, czy na koniec wybierzesz ścieżkę podążania za prawdą. To najważniejsza sprawa.
9 listopada 2016 r.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.