Jak dążyć do prawdy (17) Część czwarta

Największe oczekiwania, jakie rodzice mają wobec swoich dzieci, to, po pierwsze, że będą one miały dobre życie, a po drugie, że będą one towarzyszyć rodzicom i opiekować się nimi na stare lata. Na przykład, jeśli rodzice chorują lub napotykają w życiu jakieś trudności, to liczą na to, że ich dzieci będą w stanie pomóc im rozwiać obawy, pokonać trudności i nieść to brzemię. Mają nadzieję, że ich dzieci będą przy nich, gdy rodzice będą opuszczać ten świat, tak by mogli zobaczyć swoje dzieci jeszcze ten ostatni raz. Zazwyczaj takie są dwa największe oczekiwania rodziców wobec dzieci i trudno jest zrezygnować z ich spełniania. Jeśli rodzice jakiejś osoby zachorują lub napotkają trudności, a ta osoba nie dowie się o tym, to jest możliwe, że wszystko wróci do normy bez udziału tej osoby. Jeśli jednak ta osoba dowie się o tym, to zazwyczaj będzie jej bardzo trudno przejść nad tym do porządku dziennego, zwłaszcza gdy rodzice poważnie zachorują. W takich sytuacjach ludziom jeszcze trudniej jest odpuścić. Gdy w głębi serca czujesz, że twoi rodzice są wciąż w takim stanie fizycznym i są równie zdolni do pracy jak dziesięć czy dwadzieścia lat temu, że mogą sami się o siebie troszczyć i żyć normalnie, że są wciąż zdrowi, młodzi i krzepcy, a także gdy masz wrażenie, że cię nie potrzebują, to nie będziesz miał co do nich żadnych wielkich obaw. Jeśli jednak dowiesz się, że wskutek podeszłego wieku są w kiepskiej kondycji fizycznej i że inni ludzie muszą się nimi zajmować i opiekować, a ty w tym czasie będziesz gdzie indziej, to prawdopodobnie cię to zaniepokoi i na ciebie wpłynie. Niektórzy ludzie posuwają się do tego, że porzucają swoje obowiązki i chcą udać się z wizytą do swoich rodziców. Niektórzy owładnięci emocjami ludzie podejmują jeszcze bardziej irracjonalne decyzje, mówiąc: „Gdybym tylko mógł, oddałbym moim rodzicom dziesięć lat mojego własnego życia”. Są też i tacy, którzy z determinacją zabiegają o błogosławieństwa dla swoich rodziców. Kupują im wszelkiego rodzaju produkty lecznicze i suplementy diety, a gdy dowiadują się, że ich rodzice są ciężko chorzy, mimowolnie dają się schwytać w pułapkę uczuć i chcą natychmiast znaleźć się u boku rodziców. Niektórzy mówią: „Gotów byłbym wziąć na siebie tę chorobę moich rodziców”, nie myśląc o obowiązkach, jakie powinni wypełniać, ani o misji danej od Boga. Dlatego w takich okolicznościach ludzie są bardzo podatni i mogą łatwo ulegać pokusom i słabościom. Czy zapłakalibyście, gdybyście usłyszeli, że wasi rodzice poważnie zachorowali? Niektórzy ludzie dostają z domu list z informacją, że lekarz już postawił na ich rodzicach krzyżyk. Co to znaczy, że „postawił krzyżyk”? Łatwo to zinterpretować. Jeśli lekarz postawił krzyżyk na czyichś rodzicach, to znaczy, że bardzo niedługo umrą. W takiej sytuacji pomyślisz sobie: „Moi rodzice są dopiero po pięćdziesiątce. Coś takiego nie powinno się wydarzyć. Na co zachorowali?”. A gdy odpowiedzią na to pytanie jest „nowotwór”, to od razu pomyślisz: „Jak się go nabawili? Nie było mnie przy nich przez te wszystkie lata, tęsknili za mną i jest im w życiu ciężko – czy to właśnie dlatego zachorowali?”. Od razu zacząłbyś siebie za to wszystko obwiniać: „Moim rodzicom jest w życiu tak trudno, a ja nie pomagałem im nieść tego brzemienia. Tęsknili za mną i martwili się o mnie, a ja nie byłem u ich boku. Zawiodłem ich, skazałem ich na cierpienie w postaci tęsknoty za mną przez cały ten czas. Moi rodzice poświęcili tyle czasu na wychowanie mnie i co z tego mają? Przysporzyłem im jedynie cierpień!”. Im więcej o tym myślisz, tym bardziej jesteś przekonany, że ich zawiodłeś i że jesteś im coś winny. A potem myślisz tak: „Nie, to nie jest w porządku. Wierzę w Boga, wypełniam obowiązek istoty stworzonej i realizuję Bożą misję. Nikogo nie zawiodłem”. Ale z drugiej strony zastanawiasz się: „Moi rodzice są już bardzo starzy, a ich dziecka nie ma przy nich, żeby się nimi opiekować. Jaki pożytek mają z tego, że mnie wychowali?”. Targa tobą rozterka i nie potrafisz dojść z tym do ładu bez względu na to, jak o tym myślisz. Nie tylko zalewasz się łzami, ale dajesz się uwikłać głęboko w całą tę plątaninę uczuć do swoich rodziców. Czy łatwo jest odpuścić w takich okolicznościach? Powiesz tak: „Moi rodzice wydali mnie na świat i wychowali. Nie oczekiwali ode mnie, żebym stał się bardzo bogaty, i nigdy nie prosili mnie o nic przesadnego. Mieli tylko nadzieję, że będę przy nich, gdy zachorują i będą mnie potrzebować, że będę dotrzymywał im towarzystwa i przynosił ulgę w cierpieniu. A ja tego nie uczyniłem!”. Nie przestajesz płakać od momentu, gdy dowiadujesz się o ciężkiej chorobie rodziców, aż do dnia ich śmierci. Czy bylibyście smutni, gdyby spotkała was taka sytuacja? Czy ronilibyście łzy? Czy płakalibyście rzewnie? (Tak). Czy w takim momencie twoja determinacja i aspiracja osłabłyby? Czy chciałbyś pędzić na złamanie karku, byle jak najszybciej znaleźć się u boku rodziców? Czy myślałbyś w głębi serca, że jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem i że twoi rodzice wychowali cię na darmo? Czy wstydziłbyś się spojrzeć rodzicom w twarz? Czy wciąż przywoływałbyś w pamięci życzliwość, jaką okazali ci rodzice, wychowując cię, i to, jak dobrzy byli dla ciebie? (Tak). Czy porzuciłbyś swoje obowiązki? Czy robiłbyś wszystko, żeby tylko dowiedzieć się czegoś nowego o swoich rodzicach od znajomych albo od braci i sióstr? Wszyscy ludzie tak by się zachowywali, czyż nie? Czy zatem problem ten łatwo rozwiązać? Jak należy rozumieć te sprawy? Jak powinieneś postrzegać chorobę swoich rodziców lub jakieś przydarzające się im nieszczęście? Jeśli potrafisz przejrzeć tę kwestię na wylot, to będziesz w stanie odpuścić. Jeśli nie potrafisz, to nie będziesz w stanie odpuścić. Zawsze masz to przeświadczenie, że wszystko, przez co przeszli twoi rodzice, ma jakiś związek z tobą, i że powinieneś pomóc im dźwigać te jarzma; zawsze obwiniasz siebie i zawsze myślisz, że te rzeczy mają z tobą coś wspólnego, stale chcesz się jakoś zaangażować. Czy jest to słuszne myślenie? (Nie). Dlaczego? Jak powinieneś te sprawy postrzegać? Jakie przejawy są normalne? Jakie przejawy są nieprawidłowe, irracjonalne i niezgodne z prawdą? Najpierw zajmiemy się tymi normalnymi. Wszyscy ludzie przychodzą na świat za sprawą swoich rodziców; są istotami cielesnymi i mają uczucia, które są częścią człowieczeństwa i nie można ich uniknąć. Każdy ma uczucia, nawet małe zwierzęta, a co dopiero ludzie. U niektórych ludzi uczucia są silniejsze, a u innych – słabsze. Jednak bez względu na okoliczności wszyscy ludzie mają uczucia. Niezależnie od tego, czy bierze się to z uczuć, człowieczeństwa, czy racjonalności, każdy człowiek się niepokoi, słysząc, że jego rodzice zachorowali, że spotkało ich jakieś wielkie nieszczęście albo że cierpią. Każdy by się w takiej sytuacji niepokoił. To jest coś bardzo normalnego, to ludzki instynkt, coś, co wynika z człowieczeństwa i uczuć. To normalne, że ludzie coś takiego przejawiają. Gdy ich rodzice ciężko chorują lub przytrafia im się wielkie nieszczęście, to normalne, że ludzie są smutni, płaczą, frustrują się, szukają sposobów na uporanie się z problemami i na to, jak pomóc rodzicom w dźwiganiu tego brzemienia. W przypadku niektórych ludzi taka sytuacja wpływa też na reakcje ciała – nie mogą jeść, czują węzeł ściskający ich w środku i całymi dniami są w kiepskim nastroju. Takie właśnie są przejawy emocji i jest to coś zupełnie normalnego. Ludzie nie powinni cię krytykować za takie normalne przejawy; nie powinieneś zwalczać tych przejawów, a już na pewno nie powinieneś przyjmować od innych krytyki w związku z tymi przejawami. Jeśli przejawiasz takie zachowania, to dowodzi, że twoje uczucia do rodziców są szczere, że jesteś osobą posiadającą świadomość sumienia, że jesteś normalną, zwykłą osobą. Nikt nie powinien cię krytykować za to, że wyrażasz emocje w ten sposób lub że masz takie emocjonalne potrzeby. Te wszystkie przejawy mieszczą się w zakresie racjonalności i sumienia. A jakie przejawy nie są normalne? Takie, które wykraczają poza racjonalność. Ludzie reagują impulsywnie, gdy przytrafiają się im podobne sytuacje, i chcą z miejsca rzucić wszystko, byle jak najszybciej znaleźć się u boku rodziców; od razu całą winą obarczają samych siebie, porzucają swoje ideały, aspiracje i postanowienia, a nawet łamią przyrzeczenia złożone Bogu. Takie przejawy są nieprawidłowe i wykraczają poza racjonalność, są przesadnie impulsywne! Gdy ludzie wybierają ścieżkę, to nie jest tak, że mogą wybrać właściwą i słuszną ścieżkę pod wpływem impulsu, w wybuchu porywczości. Twój wybór, aby podążać ścieżką wykonywania obowiązków, i twój wybór, aby wykonywać powinność istoty stworzonej, to nie jest prosta sprawa, jest to coś, czego nic nie może zastąpić. Z pewnością nie jest to decyzja, którą można podjąć pod wpływem chwili. Ponadto jest to właściwa ścieżka – nie powinieneś zmieniać swojej decyzji, aby iść właściwą ścieżką, ze względu na okoliczności, ludzi, zdarzenia i sprawy wokół ciebie. Taką racjonalność powinieneś posiadać. Czy chodzi o twoich rodziców, czy o jakąś dużą zmianę, nie powinno to wpływać na rzecz najważniejszą, czyli na wypełnianie przez ciebie obowiązku istoty stworzonej. To jest jeden aspekt. Drugi aspekt jest taki: czy to od ciebie zależy, jak i kiedy twoi rodzice zachorują albo jakie będą tego konsekwencje? Możesz powiedzieć: „Być może do tego doszło, ponieważ nie byłem dobrym dzieckiem. Gdybym poświęcił te wszystkie lata na sumienną pracę i zarabianie pieniędzy i gdybym dzięki temu stał się zamożnym człowiekiem, to być może udałoby się tę chorobę wyleczyć szybciej i stan moich rodziców aż tak by się nie pogorszył. Wszystko to dlatego, że jestem wyrodnym dzieckiem”. Czy takie myślenie jest prawidłowe? (Nie). Jeśli ktoś ma pieniądze, czy to oznacza, że będzie w stanie kupić sobie zdrowie i nigdy nie zachoruje? (Nie). Czy bogacze tego świata nigdy nie chorują? Od momentu, gdy ktoś czuje zbliżającą się chorobę, aż do momentu, gdy zaczyna chorować, a potem ostatecznie umiera – o tym wszystkim z góry przesądził Bóg. Jak ktokolwiek mógłby o tym decydować? Jak posiadanie lub nieposiadanie pieniędzy mogłoby coś zmienić? Jak czyjeś okoliczności miałyby to determinować? O tym wszystkim decyduje władza Boga i Jego zarządzenia. Dlatego nie musisz przesadnie analizować tego, że twoi rodzice zapadli na ciężką chorobę lub spotkało ich wielkie nieszczęście, ani nie powinieneś poświęcać na to swojej energii – to byłoby i tak bezużyteczne. To zupełnie normalne, że ludzie się rodzą, starzeją, chorują i umierają, a w międzyczasie w ich życiu dochodzi do różnych zdarzeń, mniej lub bardziej doniosłych. Jeśli jesteś osobą dorosłą, to powinieneś myśleć w sposób dojrzały i traktować taką sytuację ze spokojem i prawidłowo: „Moi rodzice są chorzy. Niektórzy mówią, że zachorowali, bo bardzo za mną tęsknili; czy to możliwe? Oczywiście, że za mną tęsknili, jak rodzice mogliby nie tęsknić za swoim dzieckiem? Ja też za nimi tęskniłem, więc czemu nie zachorowałem?”. Czy ktoś może zachorować z tęsknoty za swoimi dziećmi? Nie. Co się zatem dzieje, gdy twoich rodziców coś takiego spotyka? Można jedynie powiedzieć, że Bóg tak to zaplanował. Ręka Boża o tym przesądziła. Nie możesz skupiać się na obiektywnych powodach i przyczynach, twoich rodziców miało to spotkać w tym właśnie czasie, ta choroba była im z góry przeznaczona. Czy mogliby jej uniknąć, gdybyś był przy nich? Gdyby Bóg nie zdecydował, że przypadnie im w udziale taki los, że zachorują, to nic by im się nie stało, nawet gdyby cię przy nich nie było. Jeśli przeznaczone im było napotkać w swoim życiu to wielkie nieszczęście, co by to zmieniło, gdybyś był przy nich? I tak nie byliby w stanie go uniknąć, zgadza się? (Tak). Pomyśl o ludziach, którzy nie wierzą w Boga – czy ich rodziny nie żyją razem, rok po roku? Gdy rodzicom przytrafia się jakieś wielkie nieszczęście, to ich dzieci i najbliżsi krewni są przy nich, zgadza się? Gdy rodzice zapadają na jakąś chorobę lub stan ich zdrowia się pogarsza, czy dzieje się tak dlatego, że dzieci ich opuściły? Wcale nie, tak miało się po prostu stać. Ciebie, jako ich dziecko, łączą z nimi więzy krwi, więc ogarnia cię niepokój, gdy dowiadujesz się, że twoi rodzice zachorowali, a tymczasem inni ludzie niczego takiego nie czują. To jest zupełnie normalne. Jednak to, że twoim rodzicom przytrafiło się wielkie nieszczęście, nie oznacza, że musisz tę sytuację analizować i zgłębiać, że musisz się zastanawiać, w jaki sposób się z nią uporać. Twoi rodzice są dorośli; spotkali się już z czymś takim wiele razy, żyjąc w społeczeństwie. Jeśli Bóg zaaranżuje sytuację, która uwolni ich od tego problemu, to prędzej czy później wszystko wróci do normy. Jeśli ten problem jest dla nich życiową przeszkodą, której muszą doświadczyć, od Boga zależy, jak długo to potrwa. Jest to coś, czego muszą doświadczyć i czego nie zdołają uniknąć. Jeśli chcesz na własną rękę się tym zająć, przeanalizować źródła, przyczyny i konsekwencje, to jest to głupi pomysł. Na nic się to nie zda, będzie to czymś całkiem zbędnym. Nie powinieneś w taki sposób postępować, nie powinieneś analizować tej sytuacji, szukać pomocy u kolegów ze szkoły i znajomych, kontaktować się ze szpitalem w sprawie twoich rodziców, szukać najlepszych lekarzy, załatwiać rodzicom najlepsze łóżka w szpitalu – nie musisz łamać sobie nad tym wszystkim głowy. Jeśli odczuwasz nadmiar energii, to powinieneś poświęcić go na obowiązki, jakie masz do wykonania. Twoi rodzice znają swój los. Nikt nie ucieknie od chwili, w której pisane jest mu umrzeć. Rodzice nie są panami twojego losu i vice versa – ty nie jesteś panem losu twoich rodziców. Jeśli coś jest im pisane, co ty możesz na to poradzić? Jaki efekt przyniesie to, że będziesz się niepokoił i szukał rozwiązań? Żadnego efektu to nie przyniesie; wszystko zależy od intencji Boga. Jeśli Bóg chce ich zabrać i pozwolić ci w spokoju wypełniać obowiązki, czy możesz w to ingerować? Czy możesz negocjować warunki z Bogiem? Co powinieneś zrobić w takim czasie? Głowienie się nad możliwymi rozwiązaniami, analizowanie sytuacji, obwinianie samego siebie, odczuwanie wstydu w obliczu swoich rodziców – czy to są myśli i działania, które człowiek powinien przejawiać? Są to wszystko przejawy braku podporządkowania się Bogu i prawdzie; są one irracjonalne i niemądre, są buntem przeciwko Bogu. Nie powinny u ludzi takie przejawy występować. Czy to jasne? (Tak).

Niektórzy mówią: „Wiem, że nie powinienem dogłębnie analizować tego, że moi rodzice zachorowali lub spotkało ich jakieś wielkie nieszczęście, wiem, że to nic nie da i że powinienem podejść do tego w oparciu o prawdozasady, ale nie potrafię się powstrzymać od analizowania i dociekania”. Rozwiążmy więc ten problem z powstrzymywaniem się, żebyś nie musiał już tego więcej robić. Jak można to osiągnąć? W tym życiu ludzie mający zdrowe ciało zaczynają doświadczać objawów starości po ukończeniu pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu lat – ich mięśnie i kości słabną, ludzie tracą siły, mają problemy ze snem i nie są w stanie dużo zjeść, a poza tym brak im energii, żeby pracować, czytać bądź wykonywać inne czynności. Zapadają na różne choroby, na przykład nadciśnienie, cukrzyca, choroby serca, choroby sercowo-naczyniowe, mózgowo-naczyniowe i tym podobne. Ci, którzy są nieco zdrowsi, choć mają objawy podeszłego wieku, to są w stanie robić wszystko, czego potrzebują, i te objawy nie wpływają na ich życie i pracę. Jest to czymś dobrym. W przypadku ludzi bardziej schorowanych objawy te utrudniają im życie i pracę i czasem muszą oni udać się do szpitala odwiedzić lekarza. Niektórzy z tych ludzi przeziębiają się lub cierpią na bóle głowy; inni dostają zapalenia jelit lub biegunki i muszą leżeć w łóżku przez dwa dni po każdym ataku. Niektórzy mają nadciśnienie i mają tak silne zawroty głowy, że trudno im ustać na nogach, nie mogą prowadzić auta ani oddalać się za bardzo od domu. Są też i tacy, którzy mają problem z trzymaniem moczu, więc już samo wyjście z domu może być dla nich kłopotliwe i rzadko udają się w podróż z krewnymi czy znajomymi. Jeszcze inni dostają reakcji alergicznej, gdy coś zjedzą. Są ludzie cierpiący wskutek bezsenności i tacy, którzy nie są w stanie zasnąć, jeśli słyszą hałasy; gdy tylko się przeniosą w inne miejsce, jeszcze trudniej jest im zasnąć. Wszystkie te dolegliwości wpływają w dużym stopniu na życie i pracę tych ludzi. Są nawet tacy, którzy są w stanie pracować tylko przez trzy lub cztery godziny z rzędu. Są też przypadki ciężkie, gdy ludzie zapadają na nieuleczalną chorobę w wieku 50 lub 60 lat, na przykład na raka, cukrzycę, chorobę reumatyczną serca, demencję, chorobę Parkinsona i tym podobne. Bez względu na to, czy choroby te są powodowane przez sposób odżywiania, czy przez zanieczyszczenie środowiska, powietrza bądź wody, ciało ludzkie podlega takiemu prawu, że zaczyna coraz bardziej marnieć i słabnąć od 45. roku życia w przypadku kobiet i 50. roku życia w przypadku mężczyzn. Co dzień mówią, że tu im coś dolega, tu ich coś boli, a potem idą do lekarza i okazuje się, że to nieuleczalny nowotwór. Lekarz mówi na koniec: „Idź do domu, nie da się tego leczyć”. Wszyscy ludzie zapadają na te choroby ciała. Dziś oni, jutro wy i my. Zgodnie z cyklicznym porządkiem czasowym ludzie rodzą się, starzeją, chorują i umierają – od młodości do starości, od starości do choroby, od choroby do śmierci – takie jest prawo. Jednak ty słysząc, że zachorowali twoi rodzice, ludzie ci najbliżsi, o których się najbardziej martwisz i którzy cię wychowali, nie jesteś w stanie uporać się ze swoimi uczuciami i myślisz: „Nic nie czuję, gdy umierają rodzice innych ludzi, ale moi rodzice nie mogą zachorować, bo mnie to zasmuci. Nie mogę tego znieść, serce mnie boli, uczucia biorą we mnie górę!”. Tylko dlatego, że to twoi rodzice, uważasz, że nie powinni się zestarzeć i chorować, a już na pewno nie powinni umrzeć – czy to ma sens? Nie ma to sensu i nie jest to prawdą. Czy to jasne? (Tak). Każdy mierzy się z tym, że jego rodzice się starzeją i chorują, a w poważnych przypadkach są przykuci do łóżka wskutek paraliżu lub popadają w stan wegetatywny. Rodzice niektórych ludzi mają nadciśnienie, cierpią z powodu częściowego paraliżu, dostają udarów lub zapadają na jakąś ciężką chorobę i umierają. Każdy będzie kiedyś naocznym świadkiem tego, jak jego rodzice się starzeją, chorują i na koniec umierają. W przypadku niektórych dochodzi do tego wcześniej, gdy ich rodzice są w wieku pięćdziesięciu kilku lat, a w przypadku innych – później, gdy ich rodzice mają sześćdziesiąt, osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt czy nawet sto lat. Ale bez względu na to, kiedy to nastąpi, jako syn lub córka prędzej czy później staniesz przed koniecznością pogodzenia się z tym faktem. Jeśli jesteś osobą dorosłą, powinieneś myśleć w sposób dojrzały i mieć właściwą postawę względem tego, że ludzie się rodzą, starzeją, chorują i umierają; nie powinieneś reagować impulsywnie; powinieneś umieć znieść wieści o chorobie twoich rodziców lub o tym, że w szpitalu powiedziano im, iż są ciężko chorzy. Narodziny, starość, choroby i śmierć są czymś, z czym każdy musi się pogodzić, więc na jakiej podstawie ty nie jesteś w stanie tego znieść? Jest to prawo, które Bóg ustanowił odnośnie do narodzin i śmierci ludzi, czemu chcesz to prawo naruszyć? Czemu go nie akceptujesz? Jaka jest twoja intencja? Nie chcesz pozwolić swoim rodzicom umrzeć, nie chcesz, by żyli wedle prawa narodzin, starości, choroby i śmierci, prawa, które Bóg ustanowił, chcesz nie dopuścić do tego, żeby zachorowali i umarli – czym by się stali w ten sposób? Czy nie staliby się ludźmi z plastiku? Czy nadal byliby ludźmi? Dlatego musisz ten fakt zaakceptować. Zanim usłyszysz, że twoi rodzice się starzeją, że zachorowali i umarli, powinieneś przygotować się na to w swoim sercu. Pewnego dnia, prędzej czy później, każdy się zestarzeje, opadnie z sił i w końcu umrze. Skoro twoi rodzice są zwykłymi ludźmi, czemu nie mieliby również tego doświadczyć? Powinni tego doświadczyć, zaś ty powinieneś mieć do tego właściwe podejście. Czy ta kwestia została rozstrzygnięta? Czy jesteś teraz w stanie racjonalnie traktować te sprawy? (Tak). Gdy zatem twoi rodzice kiedyś zachorują lub przytrafi im się jakieś wielkie nieszczęście, w jaki sposób zareagujesz? Ale z drugiej strony błędem byłoby również zignorowanie takiej sytuacji, bo ludzie wtedy powiedzą: „Czy jesteś ropuchą albo wężem? Jak możesz być taki zimnokrwisty?”. Jesteś zwykłym człowiekiem, więc powinieneś zareagować. Powinieneś się zastanowić: „Moi rodzice mieli ciężkie życie i zapadli na tę chorobę w młodym wieku. Nie cieszyli się żadnymi błogosławieństwami i nie byli sumienni w swojej wierze w Boga. Tak właśnie wyglądało ich życie. Niczego nie zrozumieli, nie kroczyli właściwą ścieżką i nie dążyli do prawdy. Po prostu pozwalali dniom mijać. Nie ma żadnej różnicy między nimi a zwierzętami – nie ma żadnej różnicy między nimi a starymi krowami i starymi końmi. Teraz ciężko zachorowali i muszą jakoś sobie sami poradzić, ale mam nadzieję, że Bóg w jakimś stopniu ulży ich cierpieniu”. Módl się za nich w głębi serca i to wystarczy. Co człowiek może zrobić? Jeśli nie jesteś przy swoich rodzicach, nic nie możesz zrobić; a nawet jeśli jesteś przy nich, to czy możesz zrobić wiele więcej? Iluż to ludzi widziało na własne oczy, jak ich rodzice się starzeją, jak w podeszłym wieku zapadają na różne choroby, jak następnie próbują je leczyć, ale bez skutku, jak wydany zostaje akt ich zgonu i w rezultacie ich ciała trafiają do kostnicy? Mnóstwo jest takich ludzi. Wszystkie te dzieci pozostają u boku rodziców, ale co mogą zrobić? Nic nie mogą zrobić; mogą jedynie patrzeć. Jeśli nie będziesz na to patrzył, oszczędzisz sobie przykrości; lepiej jest na to nie patrzeć, patrzenie, jak to wszystko się dzieje, nie byłoby dla ciebie czymś dobrym. Zgadza się? (Tak). Jeśli chodzi o tę kwestię, po pierwsze, musisz jasno dostrzec fakt, że narodziny, starość, choroby i śmierć ludzi to prawo ustanowione przez Boga; po drugie, musisz jasno dostrzec powinności, jakie spoczywają na ludziach, oraz ich losy, nie możesz być irracjonalny, nie możesz postępować impulsywnie bądź głupio. Dlaczego nie powinieneś postępować impulsywnie bądź głupio? Bo nawet jeśli tak postąpisz, na nic się to nie zda i wyjdzie na jaw jedynie twoja głupota. Poważniejsze jest jednak to, że robiąc głupie rzeczy, buntujesz się przeciwko Bogu, a Jemu się to nie podoba, On tego nienawidzi. Masz jasność co do tych wszystkich prawd i pojmujesz je w kategoriach doktryny, ale i tak obstajesz przy swojej ścieżce i postępujesz uparcie i rozmyślnie, więc nie podobasz się Bogu, On się tobą brzydzi. Czym się w tobie brzydzi? Brzydzi się twoją upartą głupotą i twoją buntowniczością. Myślisz, że masz jakieś ludzkie uczucia, ale Bóg mówi, że jesteś uparty i głupi – jesteś uparty, głupi, nierozumny i zatwardziały, nie akceptujesz prawdy i nie podporządkowujesz się Bożym planom i zarządzeniom. Bóg w klarowny sposób przedstawił ci istotę i źródło tej sprawy oraz konkretne zasady praktykowania z nią związane, a ty mimo to chcesz się z tym wszystkim uporać, kierując się własnymi uczuciami, i z tego właśnie powodu nie podobasz się Bogu. Ostatecznie, jeśli Bóg nie uwolni twoich rodziców od choroby, to ich stan się pogorszy i umrą, jeśli tylko to właśnie jest im pisane. Nikt tego faktu nie jest w stanie zmienić. Jeśli chcesz to zrobić, dowodzi to jedynie, że chcesz wziąć sprawy w swoje ręce i własnymi metodami wpłynąć na władzę Boga. To jest największa buntowniczość – sprzeciwiasz się Bogu. Jeśli nie chcesz sprzeciwiać się Bogu, to słysząc, że coś takiego przytrafiło się twoim rodzicom, powinieneś zachować spokój, powinieneś znaleźć miejsce, gdzie możesz się samotnie wypłakać, powinieneś to przemyśleć, pomodlić się lub powiedzieć braciom i siostrom o odczuwanej przez siebie tęsknocie. To wszystko, co powinieneś uczynić. Nie wolno ci myśleć o tym, żeby coś zmienić, a już na pewno nie wolno ci robić głupich rzeczy. Nie proś Boga w modlitwie, żeby uwolnił twoich rodziców od choroby, żeby pozwolił im żyć jeszcze przez kilka lat albo żeby tobie zabrał dwa lata życia i dał je twoim rodzicom, tylko dlatego, że wierzysz w Boga, lub dlatego, że porzuciłeś rodzinę i karierę, by przez wiele lat wypełniać obowiązki. Nie rób takich rzeczy. Bóg nie słucha tego rodzaju modlitw i brzydzi się takimi myślami i modlitwami. Nie budź Bożego gniewu. Bóg największą niechęć czuje do ludzi, którzy pragną odmienić czyjś los, podważać fakt Bożej władzy nad czymś losem, podważać fakty już dawno temu ustanowione przez Boga bądź wpływać na trajektorie ludzkich losów. Tego właśnie Bóg nienawidzi najbardziej.

Skończyłem omawiać temat postawy, myśli i zrozumienia, które ludzie powinni mieć w odniesieniu do sytuacji, kiedy ich rodzice chorują. Analogicznie, gdy ich rodzice umierają, ludzie powinni wykazać się właściwą i racjonalną postawą. Niektórzy ludzie przez wiele lat żyją z dala od rodziców, nie przebywają u ich boku ani z nimi nie mieszkają, i gdy dowiadują się, że ich rodzice nagle zmarli, jest to dla nich potężny cios, niczym grom z jasnego nieba. Ponieważ ci ludzie przez wiele lat nie widzieli się z rodzicami ani nie mieszkali z nimi, ich myśli i pojęcia ulegają wpływowi pewnego błędnego przekonania. Co to za błędne przekonanie? Kiedy opuszczałeś rodziców, żyli i czuli się dobrze. Minęło od tamtej pory wiele lat, ale kiedy o nich myślisz, twoi rodzice wciąż mają tyle samo lat co wtedy, są w takim stanie fizycznym i ich warunki życia nie zmieniły się. Z tego właśnie bierze się całe to pomieszanie. Wydaje ci się, że twoi rodzice nigdy się nie zestarzeją i że będą w swoim długim życiu obchodzić swoje urodziny jeszcze wiele razy. Innymi słowy, gdy tylko zamkniesz oblicza swoich rodziców w przechowalni swojego serca, gdy tylko ich życie, słowa i sposób zachowania odcisną się w twojej pamięci i w twoim umyśle, zaczynasz myśleć, że twoi rodzice już na zawsze pozostaną tacy, jakimi ich zapamiętałeś, że się nie zmienią, nie zestarzeją, a już na pewno nie umrą. Co tu oznacza „nie umrą”? Po pierwsze, oznacza to, że ich fizyczne ciała nie zginą. Po drugie, oznacza to, że ich twarze, ich uczucia do ciebie i tak dalej, również nie zginą. Jest to błędne przekonanie i przysporzy ci wielu kłopotów. Toteż bez względu na to, w jakim wieku są twoi rodzice, bez względu na to, czy umarli ze starości, z powodu choroby lub wskutek jakiegoś wypadku, będzie to dla ciebie cios, jak grom z jasnego nieba. Ponieważ żyłeś w przekonaniu, że twoi rodzice żyją i dobrze się mają, a tu nagle okazuje się, że już nie ma ich wśród żywych, będziesz myślał: „Jak to możliwe, że odeszli? Jak to możliwe, że żywi ludzie obrócili się w proch? W głębi serca mam nieustannie to poczucie, że moi rodzice żyją, że mama gotuje w kuchni, że jest ciągle zabiegana, że mój tata codziennie wychodzi do pracy, że wraca do domu dopiero wieczorem”. Te sceny z ich życia zapadły ci głęboko w pamięć. Dlatego pod wpływem uczuć twoja świadomość wytwarza obraz, którego wytworzyć nie powinna, i na obrazie tym twoim rodzice żyją wiecznie. Dlatego jesteś przekonany, że nie powinni umrzeć, i bez względu na to, w jakich okolicznościach odejdą, odczujesz to jako straszny cios i nie będziesz w stanie tego zaakceptować. Będziesz potrzebował czasu, żeby się z tym pogodzić, zgadza się? Już choroba twoich rodziców byłaby dla ciebie szokiem, więc ich śmierć to szok jeszcze większy. Toteż zanim do tego dojdzie, w jaki sposób powinieneś przygotować się na ten nieoczekiwany cios, aby nie wpłynął on negatywnie lub zakłócająco na wypełnianie przez ciebie obowiązków i na ścieżkę, którą kroczysz? Po pierwsze, zastanówmy się, czym właściwie jest śmierć i opuszczenie tego ziemskiego padołu – czy nie oznacza to, że ktoś odchodzi z tego świata? (Tak). Oznacza to, że życie, które ktoś posiada, objawiające się fizyczną obecnością, zostaje usunięte ze świata materialnego postrzeganego przez ludzi i znika. Ten ktoś rozpoczyna wtedy życie w innym świecie, w innej postaci. Gdy twoi rodzice umierają, oznacza to, że relacja, jaka cię z nimi łączyła w tym świecie, zostaje zerwana, kończy się i znika. Twoi rodzice żyją teraz w innym świecie, w innej postaci. Jeśli chodzi o to, jak potoczy się ich życie w tym innym świecie, czy powrócą do tego świata, czy znów ich spotkasz i czy będą cię z nimi łączyć jakieś relacje cielesne lub uwikłania emocjonalne, decyduje o tym Bóg i nie ma to z tobą nic wspólnego. Podsumowując, ich odejście oznacza, że ich misja na tym świecie dobiegła końca i postawiona została kropka. Ich misja w tym życiu i na tym świecie zakończyła się, tak samo jak twoja relacja z nimi. Jeśli chodzi o to, czy pisana jest im w przyszłości reinkarnacja, czy czekają ich jakiekolwiek kary bądź ograniczenia lub jak zostaną potraktowani w innym świecie i jak ułożą się tam ich losy, czy to ma cokolwiek wspólnego z tobą? Czy jesteś w stanie o tym decydować? Nie ma to nic wspólnego z tobą, nie możesz o tym decydować i niczego nie będziesz w stanie się o tym dowiedzieć. Twoja relacja z nimi w tym życiu dobiegła końca w momencie ich śmierci. Innymi słowy, los, jaki cię z nimi wiązał, gdy żyliście obok siebie przez 10, 20, 30 czy 40 lat, dotarł do kresu. Teraz oni to oni, a ty to ty, i żadna relacja między wami już nie istnieje. Nawet jeśli wszyscy wierzycie w Boga, oni wypełniali swoje obowiązki, a ty wypełniasz swoje; ponieważ oni nie żyją już w tym samym wymiarze przestrzennym, nie ma już między wami żadnej relacji. Oni po prostu już wykonali misję, jaką Bóg im powierzył. Jeśli zaś chodzi o powinności, które wypełniali względem ciebie, to kończą się one z dniem, w którym rozpoczynasz samodzielne życie, niezależne od twoich rodziców – od tej pory nie masz już z nimi nic wspólnego. Jeśli umrą dziś, będzie ci zwyczajnie czegoś brakować na poziomie emocjonalnym i grono osób, które kochasz i za którymi tęsknisz, uszczupli się o dwie osoby. Już nigdy ich nie zobaczysz i już nigdy żadne wieści o nich nie dotrą do ciebie. To, co się z nimi stanie, i ich przyszłość nie mają z tobą nic wspólnego, nie będą już was łączyć więzy krwi, nie będziecie już nawet należeć do tego samego rodzaju istot. Tak to wygląda. Wieść o śmierci twoich rodziców będzie ostatnią wieścią, jaką o nich usłyszysz na tym świecie, a także ostatnią trudnością, którą dostrzeżesz lub o której usłyszysz, jeśli chodzi o ich doświadczenia związane z narodzinami, starzeniem się, chorobami i śmiercią w całym ich życiu – to wszystko. Ich śmierć niczego ci nie odbierze ani niczego ci nie da, oni po prostu będą martwi, ich człowiecza podróż dobiegnie końca. Jeśli zatem chodzi o ich śmierć, nie ma żadnego znaczenia, czy jest to śmierć wskutek wypadku, śmierć naturalna, czy też śmierć z powodu choroby, bo gdyby nie władza Boga i Jego zarządzenia, i tak żadna osoba ani siła nie mogłaby odebrać im życia. Ich odejście z tego świata oznacza po prostu koniec ich fizycznego życia. Jeśli ci ich brakuje i tęsknisz za nimi, jeśli wstydzisz się z powodu swoich uczuć, to nie powinieneś się tak czuć, nie jest konieczne, żebyś miał takie odczucia. Twoi rodzice odeszli z tego świata, więc nie ma sensu za nimi tęsknić, zgadza się? Jeśli myślisz: „Czy moi rodzice tęsknili za mną przez te wszystkie lata? O ile bardziej cierpieli z tego powodu, że nie byłem przy nich i nie okazywałem im szacunku i oddania przez tak wiele lat? Przez cały ten czas stale życzyłem sobie, żebym mógł spędzić z nimi kilka dni, nigdy się nie spodziewałem, że tak szybko odejdą. Smutno mi i czuję się winny”, to nie jest wcale konieczne, żebyś tak myślał, ich śmierć nie ma z tobą nic wspólnego. Czemu nie ma z tobą nic wspólnego? Ponieważ – nawet jeśli okazywałeś im szacunek i oddanie i byłeś przy nich – nie jest to obowiązek ani zadanie, które Bóg ci powierzył. Bóg przesądził o tym, ile szczęścia i ile cierpienia twoi rodzice doświadczą z twojego powodu – nie ma to nic wspólnego z tobą. Twoi rodzice nie będą żyć dłużej dlatego, że jesteś przy nich, ani nie będą żyć krócej dlatego, że jesteś daleko i nie możesz się z nimi często widywać. Bóg przesądził o tym, jak długo będą żyć, i nie ma to z tobą nic wspólnego. Toteż nie musisz czuć się winny, dowiadując się, że twoi rodzice odeszli z tego świata. Musisz do tego podejść we właściwy sposób i zaakceptować to, co się stało. Jeśli wylałeś już mnóstwo łez w czasie, gdy twoi rodzice ciężko chorowali, to powinieneś czuć się szczęśliwy i wolny w momencie ich śmierci; gdy już się z nimi pożegnasz, nie ma potrzeby płakać. Wypełniłeś już przecież swoje powinności względem nich, jako ich dziecko, modliłeś się w ich intencji, smuciłeś się z ich powodu i wylałeś morze łez, a także rozważyłeś wiele możliwych sposobów leczenia ich choroby i zrobiłeś wszystko, by przynieść im ulgę w cierpieniu. Jako ich dziecko, uczyniłeś już wszystko, co w twojej mocy. Gdy już odeszli, możesz jedynie powiedzieć: „Dość ciężkie mieliście życie. Jako wasze dziecko mam nadzieję, że będziecie spoczywać w spokoju. Jeśli w tym życiu wieloma uczynkami obraziliście Boga, to będziecie musieli ponieść karę na tamtym świecie. Jeśli po ukaraniu was Bóg pozwoli wam na reinkarnację w ludzkiej postaci w tym świecie, mam nadzieję, że postaracie się dobrze postępować i podążać właściwą ścieżką. Nie róbcie już rzeczy, które obrażają Boga, i dążcie do uniknięcia kary w waszych kolejnych życiach”. To wszystko. Czy nie jest to dobrze powiedziane? To jest wszystko, co możesz zrobić; czy dla swoich rodziców, czy dla innych bliskich ci osób – nie możesz zrobić nic więcej. Oczywiście, gdy twoi rodzice będą umierać, to jeśli nie będziesz mógł być przy nich ani pokrzepić ich na koniec, nie ma potrzeby, żebyś się smucił. Jest tak dlatego, że każdy odchodzi z tego świata w samotności. Nawet jeśli dzieci są u boku rodziców, to gdy przyjdzie posłaniec, by ich zabrać ze sobą, tylko rodzice będą w stanie go zobaczyć. Gdy ktoś odchodzi z tego świata, nikt mu nie towarzyszy, ani jego dzieci, ani jego druga połówka nie są w stanie mu towarzyszyć. Gdy ludzie umierają, zawsze są sami. W swoich ostatnich chwilach każdy musi stawić czoła tej sytuacji, temu procesowi i temu środowisku. Dlatego nawet jeśli jesteś u boku swoich rodziców i oni patrzą prosto na ciebie, na nic się to nie zda. Jeśli odchodząc będą chcieli zawołać cię po imieniu, nie będą w stanie, a ty nie będziesz w stanie ich usłyszeć; jeśli będą chcieli wyciągnąć rękę i pochwycić cię, nie będą mieli siły, a ty nie będziesz w stanie tego poczuć. Będą całkiem sami. Jest tak dlatego, że każdy przychodzi na ten świat samotnie i samotnie z niego odchodzi. Tak przesądził Bóg. Istnienie takich rzeczy pozwala ludziom dostrzec jeszcze wyraźniej, że ich życie i los, ich narodziny, starzenie się, choroby i śmierć są w rękach Boga oraz że życie każdego człowieka jest niezależne. Choć wszyscy ludzie mają rodziców, rodzeństwo i osoby bliskie, to z perspektywy Boga i z perspektywy życia każdy człowiek żyje niezależnie, żywoty poszczególnych osób nie są pogrupowane w żaden sposób, żadne życie nie ma swojej brakującej połówki. Z perspektywy stworzonych istot ludzkich każde życie jest niezależne, ale z perspektywy Boga żadne życie, jakie On stworzył, nie jest osamotnione, bo Bóg towarzyszy każdemu z nich i każde z nich ciągnie do przodu. Chodzi po prostu o to, że gdy twoi rodzice wydają cię na świat i gdy już się na nim znajdziesz, to wydaje ci się, że twoi rodzice są ci najbliżsi, ale tak naprawdę, gdy oni odejdą z tego świata, zdasz sobie sprawę, że wcale tak nie jest. Gdy ich życie dobiegnie końca, ty wcale nie przestaniesz żyć, koniec ich życia nie odbierze życia tobie i z pewnością nie wpłynie na twoje życie. Przez te wszystkie lata żyłeś z dala od nich i dziś dalej wiedziesz dobre życie. Dlaczego tak jest? Bo Bóg czuwa nad tobą i cię prowadzi; żyjesz pod Jego władzą. Gdy twoi rodzice odejdą z tego świata, uświadomisz sobie jeszcze bardziej, że nie mając rodziców u swego boku, bez ich opieki, troski i działań wychowawczych, przez te wszystkie lata przechodziłeś kolejno przez etapy dorosłości i wieku średniego aż do starości oraz pod Bożym przewodnictwem pojmowałeś coraz więcej i więcej w tym życiu, a kierunek twojej marszruty i twoja ścieżka coraz bardziej się klarowały. Dlatego też ludzie są w stanie opuścić swoich rodziców. Istnienie rodziców jest konieczne tylko w okresie, gdy ludzie są dziećmi, ale gdy już dorosną, to istnienie ich rodziców jest już zaledwie formalnością. Rodzice są już tylko dla nich wsparciem emocjonalnym, ale przestają być koniecznością. Oczywiście gdy twoi rodzice odejdą z tego świata, sprawy te zaczniesz postrzegać z coraz większą jasnością i jeszcze silniej będziesz czuć, że życie ludzi pochodzi od Boga i że ludzie nie są w stanie żyć, jeśli nie polegają na Bogu, bez Boga jako mentalnego i duchowego wsparcia, jako podstawy ich życia. Gdy twoi rodzice odejdą, będziesz za nimi tęsknił na poziomie emocjonalnym, ale jednocześnie uwolnisz się pod względem emocjonalnym i pod innymi względami. Dlaczego się uwolnisz? Gdy twoi rodzice żyją, są dla ciebie powodem do zmartwień i pewnym obciążeniem. Są ludźmi, wobec których możesz być samowolny, i sprawiają, że czujesz się tak, jakbyś nie mógł uwolnić się od swoich uczuć. Po śmierci twoich rodziców te problemy znikają. Ludzie, których uważałeś za najbliższe ci osoby, odejdą, i nie będziesz musiał się o nich martwić ani za nimi tęsknić. Gdy już wyzwolisz się od tej relacji zależności wobec swoich rodziców, gdy odejdą oni z tego świata, gdy w głębi duszy poczujesz, że twoich rodziców już nie ma, i gdy poczujesz, że wzniosłeś się ponad więzy krwi łączące cię z twoimi rodzicami, staniesz się rzeczywiście osobą dojrzałą i niezależną. Zastanów się nad tym: bez względu na to, ile ludzie mają lat, jeśli ich rodzice żyją, to ilekroć mają jakiś problem, myślą: „Zapytam mamy, zapytam taty”. Zawsze mają wsparcie emocjonalne ze strony rodziców. Ludzie czują wtedy, że ich egzystencja na tym świecie przepełniona jest ciepłem i szczęściem. Gdy tracisz to poczucie szczęścia i ciepła, a przy tym nie czujesz, że jesteś samotny i że brak ci tego szczęścia i ciepła, to znaczy, że jesteś dojrzałą osobą i stałeś się rzeczywiście niezależny pod względem swoich myśli i uczuć. Większość z was prawdopodobnie nie doświadczyła jeszcze tych rzeczy. Gdy ich doświadczycie, wtedy zrozumiecie. Zastanówcie się: bez względu na to, ile ludzie mają lat – 40, 50 lub 60 – gdy ich rodzice umierają, ci ludzie od razu stają się o wiele dojrzalsi. To wygląda tak, jakby z naiwnego dziecka przemienili się w rozsądną osobę dorosłą z dnia na dzień. Zaczynają rozumieć różne rzeczy i zyskują niezależność. Dlatego dla każdej osoby śmierć rodziców to wielkie wyzwanie. Jeśli potrafisz właściwie potraktować swoją relację z rodzicami, a jednocześnie odpowiednio potraktować oczekiwania twoich rodziców wobec ciebie, uporać się z tymi oczekiwaniami i zrezygnować z ich spełniania oraz w identyczny sposób potraktować powinności, jakie masz wypełniać wobec swoich rodziców na poziomie emocjonalnym i etycznym, to wtedy rzeczywiście dojrzejesz, a przynajmniej w oczach Boga staniesz się osobą dorosłą. Nie jest łatwo stać się osobą dorosłą w tym sensie, musisz wziąć na siebie cierpienie związane z uczuciami ciała, a zwłaszcza musisz znieść emocjonalne spustoszenie i udręczenie, jak również ten ból wynikający z tego, że coś idzie źle, nie po twojej myśli, że spotyka cię jakieś nieszczęście i tak dalej. Gdy już doświadczysz całego tego cierpienia, zyskasz niejaki wgląd w te kwestie. Jeśli powiążesz je z prawdami, które omawialiśmy w odniesieniu do tych kwestii, to zyskasz trochę wnikliwego wglądu w życie i losy ludzkie, o których przesądza Bóg, a także w uczucia łączące ze sobą ludzi. A kiedy już zgłębisz te sprawy, łatwo będzie ci wyzbyć się ich i wyrzec. Kiedy będziesz już w stanie właściwie te sprawy potraktować, a także wyzbyć się ich, to będziesz miał do nich prawidłowe podejście. Nie będziesz odnosił się do nich na podstawie ludzkich doktryn albo normy ludzkiego sumienia; będziesz odnosił się do nich w sposób zgodny z prawdozasadami. Co to znaczy w sposób zgodny z prawdozasadami? Otóż oznacza to, że jesteś w stanie podporządkować się Bogu. Jeśli jesteś w stanie podporządkować się Bogu i Jego zarządzeniom, jest to dobry znak i dobry omen. A co takiego ten dobry omen zwiastuje? Że możesz mieć nadzieję na zbawienie. Dlatego jeśli chodzi o kwestię związaną z oczekiwaniami twoich rodziców, bez względu na to, czy jesteś młody, w średnim wieku, starszy, czy w podeszłym wieku, a także bez względu na to, czy tego nie doświadczyłeś, czy doświadczasz tego aktualnie, czy też już tego doświadczyłeś, nie wystarczy po prostu wyzbyć się swoich uczuć i się od nich uwolnić, nie wystarczy zerwać kontaktów z rodzicami i odseparować się od nich, ale chodzi o to, żeby podjąć wysiłki skoncentrowane na prawdzie i żeby dążyć do zrozumienia tych aspektów prawdy. To jest rzecz absolutnie najważniejsza. Gdy już zrozumiesz te rozmaite złożone relacje, będziesz mógł się od nich wyzwolić i nie będą cię one już w żaden sposób ograniczać. Gdy zaś nie będą cię już one ograniczać, dużo łatwiej będzie ci podporządkować się zarządzeniom Boga i napotkasz na swojej drodze mniej przeszkód. Dużo mniejsze będzie wtedy ryzyko tego, że zbuntujesz się przeciwko Bogu, zgadza się?

Czy rozumiecie teraz te kluczowe kwestie, które wiążą się z rodzicami, i czy potraficie się z tymi kwestiami uporać? W wolnym czasie rozważajcie prawdę. Jeśli w przyszłości lub w związku z czymś, czego doświadczasz obecnie, zdołasz powiązać te kwestie z prawdą i rozwiązać te problemy na jej podstawie, napotkasz na swojej drodze mniej kłopotów i mniej trudności, będziesz wiódł życie odprężone i radosne. Jeśli zaś nie będziesz traktował tych spraw opierając się na prawdzie, napotkasz wiele kłopotów i twoje życie będzie wyjątkowo bolesne. Taki będzie wynik. Na tym zakończę dziś omawianie tematu oczekiwań rodzicielskich. Do zobaczenia!

29 kwietnia 2023 r.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze