Jak dążyć do prawdy (17) Część pierwsza

Na ostatnim zgromadzeniu omawialiśmy wyzbycie się obciążeń rodzinnych. Wiązało się to z tematem rezygnacji ze spełniania oczekiwań rodziców. Te oczekiwania wywierają swego rodzaju niewidzialną presję na każdego człowieka, zgadza się? (Tak). Należą do obciążeń wynikających z więzi rodzinnych. Rezygnacja ze spełniania oczekiwań rodziców oznacza uwolnienie się od presji i obciążeń, które twoi rodzice narzucają twojemu życiu, twojej egzystencji i ścieżce, którą podążasz. Chodzi o to, że gdy oczekiwania twoich rodziców wpływają na ścieżkę życiową, którą wybierasz, na twoje wykonywanie obowiązków, na twoją podróż właściwą ścieżkę i na twoją wolność, twoje prawa i twoje instynkty, to oczekiwania te nakładają na ciebie presję i obciążenie. Od tych obciążeń ludzie powinni się uwolnić w swoim życiu, swojej egzystencji i swojej wierze w Boga. Czy nie to właśnie omawialiśmy? (Tak). Jest czymś naturalnym, że oczekiwania rodziców wpływają na wiele aspektów życia dzieci, na przykład na studia, pracę, małżeństwo, rodzinę, karierę, widoki na przyszłość i tak dalej. Z perspektywy rodziców każde oczekiwanie, jakie mają wobec swoich dzieci, jest logiczne, sprawiedliwe i rozsądne. Nie ma rodzica, który nie miałby jakichś oczekiwań w stosunku do swojego dziecka. Rodzice mogą mieć takich oczekiwań więcej albo mniej, mogą to być oczekiwania większe albo mniejsze oraz mogą się różnić w zależności od wieku dziecka. Rodzice mają nadzieję, że ich dziecko będzie dostawać dobre oceny w szkole, że będzie mu się dobrze układać w pracy, że będzie dobrze zarabiać i że będzie szczęśliwe w małżeństwie, nad którym nie zawisną żadne czarne chmury. Rodzice mają różne oczekiwania, jeśli chodzi o rodzinę swojego dziecka, jego karierę, widoki na przyszłość i tak dalej. Z perspektywy rodziców te wszystkie oczekiwania są uprawnione, ale z perspektywy dziecka te różne oczekiwania poważnie ingerują w proces podejmowania przez nie właściwych decyzji, a wręcz ingerują w jego wolność, jego prawa i interesy charakterystyczne dla zwykłego człowieka. Jednocześnie te oczekiwania ingerują w normalne wykorzystywanie swojego charakteru przez dziecko. Podsumowując, bez względu na to, jaką perspektywę przyjmiemy – rodzica bądź też dziecka – jeżeli oczekiwania rodzicielskie wykraczają poza zakres tego, co osoba posiadająca zwykłe człowieczeństwo może znieść, jeśli wykraczają poza zakres tego, co instynkty takiej osoby są w stanie osiągnąć, lub poza zakres praw człowieka, jakie przysługują takiej osobie, lub też poza zakres obowiązków, które Bóg ludziom powierza, i tak dalej, wówczas takie oczekiwania są niewłaściwe i nieuzasadnione. Można też, rzecz jasna, powiedzieć, że rodzice nie powinni mieć takich oczekiwań i że nie mają one prawa bytu. Dlatego też dzieci powinny uwolnić się od takich rodzicielskich oczekiwań. Chodzi o to, że gdy rodzice przyjmują perspektywę lub pozycję rodzicielską, wydaje im się, że mają prawo oczekiwać, iż ich dziecko zrobi to czy tamto, że podąży określoną ścieżką i wybierze takie czy inne życie, środowisko edukacyjne, pracę, małżeństwo, rodzinę i tak dalej. Jako zwykli ludzie rodzice nie powinni jednak przyjmować perspektywy lub pozycji rodzicielskiej, nie powinni wykorzystywać swojej tożsamości rodzicielskiej, by wymagać od dziecka działań wykraczających poza zakres obowiązków dziecka lub ludzkich zdolności. Nie powinni ingerować w rozmaite decyzje podejmowane przez ich dziecko ani nie powinni narzucać się mu ze swoimi oczekiwaniami, preferencjami, brakami, frustracjami i interesami. Rodzice nie powinni postępować w taki sposób. Gdy rodzice mają niewłaściwe oczekiwania, ich dziecko powinno odpowiednio je traktować, a co jeszcze ważniejsze – powinno umieć rozeznać się w naturze tych oczekiwań. Jeśli wyraźnie dostrzegasz, że oczekiwania twoich rodziców pozbawiają cię praw człowieka i że stanowią rodzaj ingerencji lub przeszkody, gdy chodzi o twój wybór pozytywnych rzeczy i właściwej ścieżki, to powinieneś uwolnić się od tych oczekiwań i zignorować je. Powinieneś tak właśnie postąpić, ponieważ to jest twoje prawo, jest to prawo, jakim Bóg obdarzył każdego stworzonego człowieka, a twoi rodzice nie powinni myśleć, że wolno im ingerować w twoją życiową ścieżkę i twoje prawa człowieka tylko dlatego, że są twoimi rodzicami i że za ich sprawą przyszedłeś na świat. Każda istota stworzona ma prawo powiedzieć „nie” w reakcji na nierozsądne, niepoprawne czy niewłaściwe oczekiwania rodzicielskie. Możesz bezwzględnie uchylić się od dźwigania na swoich barkach ciężaru oczekiwań rodziców. Taka odmowa i taki sprzeciw pozwalają praktykować rezygnację ze spełniania niewłaściwych oczekiwań rodziców.

Jakie prawdy ludzie powinni zrozumieć w kontekście rezygnacji ze spełniania oczekiwań rodziców? To znaczy, czy wiesz na jakich prawdach opiera się Rezygnacja ze spełniania oczekiwań rodziców i z jakimi prawdozasadami jest zgodne? Jeśli uważasz, że twoi rodzice są ci najbliżsi na świecie, że są twoimi szefami i przywódcami, że są ludźmi, którzy cię spłodzili i wychowali, którzy zapewniali ci pożywienie, ubranie, dach nad głową i środki transportu, którzy cię odchowali i którzy są twoimi dobroczyńcami, to czy będzie ci łatwo uwolnić się od ich oczekiwań? (Nie). Jeżeli tak właśnie uważasz, to prawdopodobnie będziesz postrzegał oczekiwania swoich rodziców z perspektywy ciała i będzie ci trudno uwolnić się od ich niewłaściwych i nierozsądnych oczekiwań. Będziesz zakładnikiem tych oczekiwań. Nawet jeśli w głębi serca będziesz niezadowolony i niechętny, to nie będziesz mieć siły, żeby uwolnić się od tych oczekiwań, i nie będziesz mieć innego wyjścia, jak tylko ulec naturalnemu biegowi rzeczy w tym względzie. Dlaczego nie będziesz mieć innego wyjścia? Bo gdybyś miał uwolnić się od oczekiwań swoich rodziców, gdybyś je zignorował lub odrzucił, to czułbyś się wyrodnym dzieckiem i niewdzięcznikiem, czułbyś, że zawiodłeś swoich rodziców i że nie jesteś dobrym człowiekiem. Jeśli przyjmujesz perspektywę ciała, zrobisz wszystko, by kierując się sumieniem wynagrodzić rodzicom ich życzliwość, by dopilnować, że cierpienie, jakie znosili ze względu na ciebie, nie pójdzie na marne, więc będziesz nieustannie dążył do tego, aby spełnić ich oczekiwania. Będziesz bardzo się starał, aby osiągnąć wszystko to, czego twoi rodzice od ciebie wymagają, aby ich w żaden sposób nie rozczarować i aby dobrze ich traktować; postanowisz, że będzie się nimi opiekował, gdy się zestarzeją, że zapewnisz im szczęście w ostatnich latach życia, a także, patrząc jeszcze dalej w przyszłość, że zajmiesz się sprawami związanymi z pochówkiem, jednocześnie zadowalając rodziców i spełniając własne pragnienie bycia dobrym dzieckiem. Żyjąc na tym świecie, ludzie ulegają różnego rodzaju wpływom opinii publicznej i środowisk społecznych, a także przekonań i poglądów popularnych w społeczeństwie. Jeśli ludzie nie rozumieją prawdy, mogą jedynie postrzegać te sprawy z perspektywy uczuć cielesnych i w taki sam sposób podchodzić do nich w praktyce. W tym okresie będziesz myśleć, że twoi rodzice robią wiele rzeczy, których rodzice robić nie powinni, do tego stopnia, że będziesz w głębi serca czuć pogardę i awersję do niektórych działań i sposobów zachowania twoich rodziców, a także do ich człowieczeństwa, charakteru, metod i sposobów działania, a mimo to, chcąc być dobrym dzieckiem, będziesz ich szanował i zadowalał, nie ośmielisz się ich w jakikolwiek sposób zaniedbywać. Będziesz tak postępować, aby nie zasłużyć na wzgardę ze strony społeczeństwa, a także by zyskać spokój sumienia. Te poglądy zostały ci wpojone przez ludzkość i społeczeństwo, więc bardzo trudno ci będzie traktować oczekiwania rodziców i twoją relację z nimi w sposób racjonalny. Będziesz zmuszony traktować ich z szacunkiem i oddaniem i nie sprzeciwiać się ich działaniom; nie będziesz mieć innego wyjścia, będziesz potrafił postępować tylko w taki sposób i dlatego będzie ci jeszcze trudniej uwolnić się od oczekiwań rodziców. Jeśli w głębi serca rzeczywiście odrzucisz te oczekiwania, będziesz musiał wziąć na siebie obciążenie i presję, które wynikają z potępienia przez społeczeństwo, przez twoją dalszą rodzinę i przez twoją najbliższą rodzinę. Ponadto będziesz musiał znosić potępienie, oskarżenie, klątwy i szyderstwa pochodzące z głębi twojego serca, które będzie ci mówić, że jesteś niczym, że jesteś wyrodnym dzieckiem, że nie okazujesz należnej wdzięczności, że „Jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem, nieposłuszną kreaturą, matka źle cię wychowała” – takie właśnie nieprzyjemne słowa można usłyszeć w świeckim społeczeństwie. Jeśli nie rozumiesz prawdy, znajdziesz się w takim kłopotliwym położeniu. To znaczy, gdy w głębi serca w racjonalny sposób uwolnisz się od oczekiwań swoich rodziców lub gdy uczynisz to z niechęcią, poczujesz w sercu inny rodzaj obciążenia bądź presji; ta presja ma swoje źródło w społeczeństwie i bierze się z wyrzutów sumienia. Jak zatem możesz zrezygnować ze spełniania oczekiwań rodziców? Istnieje ścieżka prowadząca do rozwiązania tego problemu. Nie jest to trudne – ludzie muszą podjąć wysiłek w związku z prawdą i stanąć przed Bogiem, aby szukać prawdy i ją pojąć, a wtedy problem zostanie rozwiązany. Jaki zatem aspekt prawdy musisz zrozumieć, aby nie obawiać się brzemienia w postaci potępienia ze strony opinii publicznej, potępienia przez sumienie w głębi twojego serca oraz oskarżeń i zniewag słownych ze strony twoich rodziców w momencie, gdy rezygnujesz ze spełniania oczekiwań rodziców? (Musimy zrozumieć, że w oczach Boga jesteśmy tylko istotami stworzonymi. Na tym świecie powinniśmy nie tylko wypełniać nasze zobowiązania wobec rodziców, ale – co ważniejsze – powinniśmy wykonywać nasze obowiązki i powinności. Jeśli to dostrzeżemy, być może nie ulegniemy nadmiernie wpływowi naszych rodziców lub potępieniu przez opinię publiczną, gdy w przyszłości zrezygnujemy ze spełniania oczekiwań rodziców). Kto jeszcze się wypowie? (Ostatnim razem Bóg mówił o tym, że gdy opuszczamy dom, by wykonywać obowiązki, robimy to ze względu na obiektywne okoliczności – musimy opuścić rodziców, by wypełniać obowiązki, więc nie możemy się nimi opiekować – czyli nie jest tak, że postanawiamy ich opuścić, bo uchylamy się od odpowiedzialności. Ponadto opuszczamy dom, bo Bóg wezwał nas do wypełniania obowiązków, więc nie możemy być z rodzicami, ale i tak się o nich martwimy – nie jest tak, że wymigujemy się od odpowiedzialności wobec rodziców i jesteśmy wyrodnymi dziećmi). Te dwa powody to prawdy i fakty, które ludzi powinni zrozumieć. Jeśli ludzie rozumieją to, gdy uwalniają się od oczekiwań swoich rodziców, to w głębi serca poczują się nieco spokojniejsi i bardziej wyciszeni, ale czy to rozwiązuje problem u jego podłoża? Gdyby nie wpływ okoliczności zewnętrznych, czy twój los byłby powiązane z losem twoich rodziców? Gdybyś nie wierzył w Boga i gdybyś pracował i spędzał dni w normalny sposób, czy z całą pewnością byłbyś w stanie towarzyszyć swoim rodzicom? Czy na pewno potrafiłbyś być dobrym dzieckiem? Czy z całą pewnością byłbyś w stanie stać u ich boku i odwdzięczać się za ich życzliwość? (Niekoniecznie). Czy istnieje taka osoba, której jedynym życiowym celem jest odwdzięczanie się rodzicom za ich życzliwość? (Nie). Nie ma takich ludzi. Toteż powinieneś poznać tę kwestię i dostrzec jej istotę z innej perspektywy. To jest głębsza prawda, którą powinieneś zrozumieć, jeśli chodzi o tę kwestię. Jest to również fakt, a nawet więcej – to istota tych rzeczy. Jakie prawdy powinieneś zrozumieć, jeśli chodzi o rezygnację ze spełniania oczekiwań rodziców? Po pierwsze, powinieneś zrozumieć, że rodzice nie są twoimi wierzycielami; po drugie, powinieneś zrozumieć, że rodzice nie są panami twojego życia ani losu. Czy nie jest to prawda? (Jest). Jeśli zrozumiesz te dwie prawdy, czyż nie będzie ci łatwiej uwolnić się od oczekiwań twoich rodziców? (Będzie łatwiej).

Najpierw omówimy ten aspekt prawdy: „Rodzice nie są twoimi wierzycielami”. Rodzice nie są twoimi wierzycielami – do czego się to odnosi? Czy nie odnosi się to do życzliwości, jaką okazali ci rodzice, wychowując cię? (Tak). Twoi rodzice okazali ci życzliwość, wychowując cię, więc jest ci bardzo trudno wyrzec się relacji z nimi. Myślisz, że musisz odwdzięczyć się im za życzliwość, bo w przeciwnym razie będziesz wyrodnym dzieckiem; uważasz, że musisz okazywać im szacunek i oddanie, że musisz być posłuszny każdemu ich słowu, że musisz spełniać każde ich życzenie i żądanie oraz że nie możesz ich zawieść – tak właśnie pojmujesz odwdzięczanie się za ich życzliwość. Oczywiście niektórzy ludzie mają dobrą pracę i dużo zarabiają, więc zapewniają swoim rodzicom materialne przyjemności i wysoki poziom życia, pozwalając im ogrzać się w swoim świetle i wieść lepsze życie. Przypuśćmy na przykład, że kupujesz rodzicom dom i samochód, zabierasz ich do ekskluzywnych restauracji na kulinarne rarytasy, jeździsz z nimi do popularnych miejsc turystycznych i rezerwujesz dla nich pokoje w luksusowych hotelach, aby ich uszczęśliwić i by mogli korzystać z życia. Robisz to wszystko, by wynagrodzić rodzicom ich życzliwość, żeby czuli, że dostali coś w zamian za to, że cię wychowali i kochali, żeby mieli poczucie, że ich nie zawiodłeś. Po pierwsze, robisz to dla swoich rodziców, a po drugie robisz to na pokaz, żeby inni to widzieli, żeby społeczeństwo to widziało, ale równocześnie robisz to też po to, żeby mieć czyste sumienie. Jakby na to nie spojrzeć i bez względu na to, co próbujesz tym sposobem osiągnąć, w każdym razie te działania w przeważającej mierze służą temu, aby odwdzięczyć się rodzicom za ich życzliwość, i istotą tych działań jest wynagrodzenie rodzicom tej życzliwości, jaką ci okazali, wychowując cię. Skąd wzięło się to twoje przekonanie, żeby odwdzięczyć się rodzicom za życzliwość? Otóż stąd, że jesteś przeświadczony, iż przyszedłeś na świat za sprawą swoich rodziców i że nie było im łatwo cię wychować; tym sposobem twoi rodzice niepostrzeżenie stają się twoimi wierzycielami. Uważasz, że masz u swoich rodziców dług i musisz go spłacić. Uważasz, że tylko w ten sposób dowiedziesz, że posiadasz człowieczeństwo, i okażesz się dobrym dzieckiem – uznajesz to za standard moralny, który człowiek powinien spełniać. Te przekonania, poglądy i działania biorą się zatem w istocie z twojego przeświadczenia o posiadaniu długu u rodziców, długu, który masz obowiązek spłacić; w istotnym stopniu twoi rodzice są twoimi wierzycielami, czyli uważasz, że jesteś im coś winien za życzliwość, którą ci okazali. Teraz, gdy masz możność odwdzięczenia się i wynagrodzenia im tej życzliwości, tak też czynisz – w miarę swoich możliwości odwdzięczasz się im za pomocą pieniędzy i uczuć. Czy jest to przejaw prawdziwego człowieczeństwa? Czy jest to prawdziwa zasada praktykowania? (Nie). Dlaczego mówię, że rodzice nie są twoimi wierzycielami? Skoro powiedzenie „Rodzice nie są twoimi wierzycielami” jest prawdą, to czy słuszne jest uznawanie rodziców za swoich dobroczyńców i wierzycieli i robienie wszystkiego, by się im odwdzięczyć za życzliwość? (Nie). Czy aby to zaprzeczenie nie zostało wypowiedziane z pewną niechęcią? Które z tych powiedzeń jest prawdą: „Rodzice nie są twoimi wierzycielami” czy „Rodzice są twoimi dobroczyńcami i musisz się im odwdzięczyć”? (Prawdą jest powiedzenie „Rodzice nie są twoimi wierzycielami”). Skoro prawdą jest maksyma „Rodzice nie są twoimi wierzycielami”, to czy prawdą jest maksyma „Rodzice są twoimi dobroczyńcami i musisz się im odwdzięczyć”? (Nie). Czyż nie stoi ona w sprzeczności z powiedzeniem „Rodzice nie są twoimi wierzycielami”? (Stoi). Nie jest ważne, które z tych powiedzeń sprawia, że twoje sumienie cię potępia – ważne jest co innego. Co takiego? Otóż ważne jest to, które z nich jest prawdą. Musisz zaakceptować powiedzenie, które jest prawdą, nawet jeśli sprawia ono, że sumienie cię dręczy i oskarża, bo jest ono prawdą. Choć powiedzenie „Rodzice są twoimi dobroczyńcami i musisz się im odwdzięczyć” zgodne jest z moralnymi standardami człowieczeństwa i z ludzkim sumieniem, to przecież nie jest prawdą. Choć maksyma ta zadowala i zaspokaja twoje sumienie, musisz się jej wyrzec. Taką postawą musisz się wykazać, jeśli chodzi o przyjęcie prawdy. Które zatem z tych dwóch powiedzeń – „Rodzice nie są twoimi wierzycielami” oraz „Rodzice są twoimi dobroczyńcami i musisz się im odwdzięczyć” – brzmi dogodniej, bardziej w zgodzie z człowieczeństwem i z twoim sumieniem, bardziej w zgodzie z moralnymi standardami człowieczeństwa? (Drugie powiedzenie). Dlaczego drugie? Bo zaspokaja emocjonalne potrzeby człowieka. Nie jest jednak prawdą i Bóg nim gardzi. Czy maksyma „Rodzice nie są twoimi wierzycielami” sprawia, że ludzie czują się nieswojo? (Tak). Co takiego ludzie czują, słysząc to powiedzenie? (Że nie jest do końca w zgodzie z sumieniem). Czują, że jest w nim pewna doza nieczułości, zgadza się? (Tak). Niektórzy mówią: „Jeśli ktoś nie ma ludzkich uczuć, to czy jest jeszcze człowiekiem?” – czy ci, co nie mają ludzkich uczuć, są ludźmi? Powiedzenie „Rodzice nie są twoimi wierzycielami” brzmi tak, jak gdyby pozbawione było ludzkich uczuć, ale jest faktem. Jeśli traktujesz swoją relację z rodzicami racjonalnie, odkryjesz, że maksyma „Rodzice nie są twoimi wierzycielami” jasno objaśnia relację każdego człowieka z rodzicami u samego podłoża oraz istotę i źródło relacji międzyludzkich. Choć budzi niepokój sumienia i nie zaspokaja twoich potrzeb emocjonalnych, pozostaje faktem i prawdą. Prawda ta pozwala ci traktować w sposób racjonalny i właściwy tę życzliwość, jaką okazali ci rodzice, wychowując cię. Prawda ta umożliwia ci również racjonalne i właściwe podejście do oczekiwań twoich rodziców. Jest czymś naturalnym, że tym bardziej umożliwia ci traktowanie twojej relacji z rodzicami racjonalnie i należycie. Jeśli możesz w taki sposób traktować swoją relację z rodzicami, to znaczy, że masz do niej racjonalny stosunek. Niektórzy mówią: „Te prawdy są dobrze ujęte i brzmią bardzo żarliwie, ale dlaczego ludzie, gdy je słyszą, mają poczucie, że niemożliwe jest ich osiągnięcie? Zwłaszcza »Rodzice nie są twoimi wierzycielami« – czemu ludzie, słysząc tę prawdę, mają poczucie, że ich relacja z rodzicami jest coraz chłodniejsza i słabsza? Czemu wydaje im się, że nie łączy ich z rodzicami żadne uczucie?”. Czy prawda celowo próbuje stworzyć dystans między ludźmi? Czy prawda celowo usiłuje zerwać więzi między dziećmi i rodzicami? (Nie). Jakie zatem rezultaty można osiągnąć dzięki zrozumieniu tej prawdy? (Zrozumienie tej prawdy pozwala nam dostrzec rzeczywistość relacji, jaka łączy nas z rodzicami – ta prawda ujawnia nam prawdziwą naturę tej kwestii). Zgadza się, ta prawda pozwala ci dostrzec prawdziwą naturę tej kwestii, pozwala ci traktować te rzeczy w sposób racjonalny, pozwala ci żyć w sposób uniezależniony od twoich uczuć lub cielesnych relacji interpersonalnych, zgadza się?

Pomówmy o tym, jak należy interpretować powiedzenie „Rodzice nie są twoimi wierzycielami”. Rodzice nie są twoimi wierzycielami – czy nie jest to fakt? (Jest). Skoro jest to fakt, właściwe jest, byśmy wyjaśnili związane z nim kwestie. Przyjrzyjmy się kwestii następującej: twoi rodzice wydali cię na świat. Kto zdecydował, że wydali cię na świat: ty czy oni? Kto kogo wybrał? Jeśli spojrzeć na to z perspektywy Boga, odpowiedź brzmi: ani ty, ani oni. Ani ty nie zdecydowałeś, ani twoi rodzice nie zdecydowali o tym, że wydali cię na świat. W istocie przesądził o tym Bóg. Odłożymy teraz ten temat na bok, bo ludziom łatwo tę kwestię zrozumieć. Patrząc z twojej perspektywy, byłeś bierny, gdy rodzice wydawali cię na świat, nie miałeś w tej sprawie nic do powiedzenia. Patrząc z perspektywy twoich rodziców, wydali cię na świat z własnej nieprzymuszonej woli, zgadza się? Innymi słowy, pomijając na chwilę zarządzenie Boga, jeśli chodzi o wydanie cię na świat, pełnię władzy w tym względzie mieli twoi rodzice. Postanowili, że wydadzą cię na świat, i to była tylko ich decyzja. To nie ty o tym zdecydowałeś – byłeś pod tym względem bierny i nie miałeś żadnego wyboru. Skoro więc twoi rodzice mieli pełnię władzy i postanowili wydać cię na świat, mają obowiązek i odpowiedzialność, by cię wychować i wprowadzić w dorosłość, by zapewnić ci edukację, pożywienie, ubrania i pieniądze – to jest ich odpowiedzialność i obowiązek, tak właśnie powinni postąpić. Tymczasem ty, w okresie, kiedy rodzice cię wychowywali, byłeś zawsze bierny, nie miałeś prawa wyboru – musiałeś być przez nich wychowywany. Ponieważ byłeś młody, nie miałeś możliwości samemu się wychować, mogłeś jedynie biernie poddać się temu, że wychowują cię rodzice. Zostałeś wychowany w sposób, o którym zdecydowali twoi rodzice. Jeśli dawali ci dobre rzeczy do jedzenie i picia, to jadłeś i piłeś dobre rzeczy; jeśli rodzice stworzyli środowisko życia, w którym żywiłeś się plewami i dziko rosnącymi roślinami, to tym się właśnie żywiłeś. W każdym razie, gdy cię wychowywano, byłeś bierny, a twoi rodzice wypełniali swoje obowiązki. To tak samo, jakby twoi rodzice dbali o kwiat. Skoro chcą dbać o kwiat, powinni go nawozić, podlewać i zapewnić mu dostęp do światła słonecznego. Jeśli chodzi o ludzi, bez względu na to, czy twoi rodzice sumiennie o ciebie dbali i otaczali cię wielką troską, w każdym razie wykonywali swoje obowiązki i wywiązywali się z odpowiedzialności. Bez względu na to, dlaczego cię wychowywali, to była ich odpowiedzialność – ponieważ wydali cię na świat, powinni wziąć za ciebie odpowiedzialność. Czy w związku z tym wszystko, co robili dla ciebie rodzice, można uważać za życzliwość? Nie można, zgadza się? (Nie można). To, że twoi rodzice wypełniali swoje obowiązki wobec ciebie, nie liczy się jako życzliwość, więc jeśli wypełniają swoje obowiązki względem jakichś kwiatów lub roślin, podlewają ją i nawożąc, czy liczy się to jako życzliwość? (Nie). Jest to jeszcze bardziej odległe od życzliwości. Kwiaty i rośliny rosną lepiej na zewnątrz – jeśli posadzone są w ziemi, to rozwijają się dzięki wiatrowi, słońcu i deszczowi. Nie rosną tak dobrze, gdy są w doniczce znajdującej się w pomieszczeniu, ale gdziekolwiek są, tam żyją, zgadza się? Bez względu na to, gdzie się znajdują, tak już zarządził Bóg. Ty jesteś żyjącą osobą, a Bóg bierze odpowiedzialność za każde życie, pozwalając mu trwać i przestrzegać prawa stosującego się do wszystkich istot stworzonych. Ale jako osoba żyjesz w środowisku, w którym wychowują cię rodzice, więc powinieneś dorastać i egzystować w tym środowisku. Twoje życie w tym środowisku w większej skali wynika z zarządzenia Boga, a w mniejszej z tego, że wychowują cię twoi rodzice, zgadza się? W każdym razie, wychowując cię, twoi rodzice wypełniają swój obowiązek i wywiązują się z odpowiedzialności. Wychowywanie cię aż do wkroczenia w dorosłość to ich obowiązek i odpowiedzialność, nie można tego nazwać życzliwością. Jeśli nie można tego nazwać życzliwością, to czyż nie jest to coś, z czego powinieneś korzystać? (Jest). Jest to twoje prawo, z którego powinieneś korzystać. Powinieneś być wychowywany przez rodziców, bo przed wejściem w dorosłość twoją rolą jest być dzieckiem, które jest wychowywane. Toteż twoi rodzice wywiązują się wobec ciebie z pewnej odpowiedzialności, a ty to po prostu przyjmujesz, ale nie otrzymujesz od nich tym samym żadnej łaski ani życzliwości. W przypadku każdej istoty żywej wydawanie na świat potomstwa i opiekowanie się nim, rozmnażanie się i wychowywanie kolejnego pokolenia to swego rodzaju odpowiedzialność. Na przykład, ptaki, krowy, owce, a nawet tygrysy muszą opiekować się swoim potomstwem po wydaniu go na świat. Nie ma istot żywych, które nie opiekują się swoim potomstwem. Możliwe, że istnieją jakieś wyjątki, ale nie ma ich wiele. Jest to naturalne zjawisko w egzystencji istot żywych, jest to ich instynkt i tego zachowania nie można przypisywać życzliwości. Chodzi tu o stosowanie się do prawa, które Stwórca ustanowił dla zwierząt i dla ludzkości. Dlatego fakt, że rodzice cię wychowali, nie jest z ich strony żadną życzliwością. Na tej podstawie można powiedzieć, że rodzice nie są twoimi wierzycielami. Wypełniają swoje obowiązki wobec ciebie. Bez względu na to, jaki wysiłek podejmują i ile wydają na ciebie pieniędzy, nie powinni oczekiwać od ciebie za to żadnej rekompensaty, bo to jest ich odpowiedzialność rodzicielska. Skoro jest to odpowiedzialność i obowiązek, powinni wychowywać cię za darmo, nie oczekując rekompensaty. Wychowując cię, twoi rodzice wypełniają swój obowiązek i powinni to robić bezpłatnie – nie powinna to być transakcja. Toteż nie musisz traktować swoich rodziców i swojej relacji z nimi opierając się na idei rekompensaty. Jeśli odwdzięczasz się rodzicom i traktujesz swoją relację z nimi na podstawie tej idei, jest to nieludzkie. Jednocześnie sprawi to zapewne, że popadniesz w niewolę cielesnych uczuć i będzie ci tak trudno wyrwać się z tych uwikłań, że możesz nawet zgubić drogę. Rodzice nie są twoimi wierzycielami, więc nie masz obowiązku spełniać wszystkich ich oczekiwań. Nie masz obowiązku płacić rachunku za ich oczekiwania. To znaczy, oni mogą mieć jakieś swoje oczekiwania. Ty za to masz swoje własne decyzje do podjęcia, ścieżkę życiową i przeznaczenie, jakie wyznaczył dla ciebie Bóg, a to nie ma nic wspólnego z twoimi rodzicami. Gdy więc jedno z twoich rodziców mówi: „Jesteś wyrodnym dzieckiem. Od wielu lat mnie nie odwiedzałeś i od wielu dni do mnie nie telefonowałeś. Choruję i nie ma kto się mną zaopiekować. Nic nie mam z tego, że cię wychowałem. Jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem i wyrodnym dzieckiem!”, to jeśli nie rozumiesz prawdy mówiącej, że „Rodzice nie są twoimi wierzycielami”, słowa twojego rodzica będą jak nóż wbity w twoje serce i twoje sumienie będzie cię potępiać. Każde z tych słów wyryje się w twoim sercu i sprawi, że będziesz się wstydził spojrzeć rodzicom w oczy, że będziesz czuł się ich dłużnikiem i będziesz wobec nich czuł się winny. Gdy rodzice powiedzą ci, że jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem, pomyślisz wtedy: „Mają całkowitą rację. Wychowali mnie aż do tego wieku, a nie byli w stanie ogrzać się w moim świetle. Teraz są chorzy, a mieli nadzieję, że będę przy ich łóżku, że będę im usługiwał i dotrzymywał towarzystwa. Potrzebowali, żebym odwdzięczył im się za ich życzliwość, a mnie nie było przy nich. Naprawdę jestem bezdusznym niewdzięcznikiem!”. Uznasz się za bezdusznego niewdzięcznika – czy to rozsądne? Czy jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem? Gdybyś nie opuścił domu, aby wypełniać obowiązki poza swoim miastem, i gdybyś został z rodzicami, czy to by zapobiegło ich chorobie? (Nie). Czy od ciebie zależy to, czy twoi rodzice będą żyć, czy umrą? Albo to, czy są bogaci, czy biedni? (Nie). Bez względu na to, jaka choroba dopadnie twoich rodziców, nie stanie się to dlatego, że wyczerpało ich wychowywanie ciebie albo że za tobą tęsknili; a już na pewno nie zapadną na jedną z tych poważnych, potencjalnie śmiertelnych chorób z twojego powodu. Taki jest ich los i nie ma to nic wspólnego z tobą. Bez względu na to, jak wielkie oddanie im okazujesz, możesz jedynie nieco zmniejszyć ich cielesne cierpienia i obciążenia, ale jeśli chodzi o to, kiedy i na co zachorują albo kiedy i gdzie umrą – czy to ma z tobą cokolwiek wspólnego? Nie ma. Jeśli jesteś dobrym dzieckiem, jeśli nie jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem, jeśli spędzasz z nimi całe dnie i opiekujesz się nimi, to czy nie zachorują Czy nie umrą? Jeśli mają zachorować, to czyż i tak nie zachorują? Jeśli mają umrzeć, to czyż i tak nie umrą? Zgadza się? Gdyby w przeszłości twoi rodzice powiedzieli, że jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem i wyrodnym dzieckiem, czy przejąłbyś się tym? (Tak). A teraz? (Teraz nie). Jak więc ten problem został rozwiązany? (Bóg powiedział, że to, czy nasi rodzice zachorują, czy nie, oraz to, czy będą żyć, czy umrą, nie ma z nami nic wspólnego, bo wszystko to z góry ustalił Bóg. Jeśli zostajemy u boku rodziców, nie możemy niczym innym się zajmować, więc jeśli oni mówią, że jesteśmy bezdusznymi niewdzięcznikami, nie ma to z nami nic wspólnego). Nieważne, czy twoi rodzice nazywają cię bezdusznym niewdzięcznikiem, wykonujesz przynajmniej wobec Stwórcy powinność istoty stworzonej. Jeśli nie jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem w oczach Boga, to wystarczy. Nie ma znaczenia, co ludzie mówią. To, co twoi rodzice o tobie mówią, nie musi być prawdą i nie jest pożyteczne. Musisz budować na fundamencie słów Boga. Jeśli Bóg mówi, że jesteś godziwą istotą stworzoną, to nieważne, że ludzie nazywają cię bezdusznym niewdzięcznikiem, oni nie są w stanie niczego osiągnąć. Ludzie ulegają wpływowi takich zniewag, bo odzywa się w nich sumienie lub gdy nie rozumieją prawdy i mają słabą postawę, wpadają wtedy w zły humor i czują się przygnębieni, ale gdy na powrót staną przed Bogiem, będą w stanie się z tym uporać i nie będzie to już dla nich żaden problem. Czy kwestia odwdzięczania się rodzicom za życzliwość została rozstrzygnięta? Czy wszystko jest jasne? (Tak). Jaki jest fakt, który ludzie powinni tu zrozumieć? Rodzice odpowiadają za twoje wychowanie. Postanowili wydać cię na świat, więc mają obowiązek cię wychować, są za to odpowiedzialni. Wychowując cię aż do wkroczenia w dorosłość, po prostu wywiązują się ze swojej odpowiedzialności. Nic im nie jesteś winny, więc nie musisz im niczego wynagradzać. Nie musisz im niczego wynagradzać – to jasno pokazuje, że rodzice nie są twoimi wierzycielami i że nie musisz niczego dla nich robić w zamian za ich życzliwość. Jeśli twoje okoliczności pozwalają ci w jakimś stopniu wypełniać twoje obowiązki wobec nich, rób to. Jeśli twoje środowisko i twoje obiektywne okoliczności nie pozwalają ci na to, nie zastanawiaj się nad tym; nie powinieneś myśleć, że jesteś im coś winien, bo rodzice nie są twoimi wierzycielami. Bez względu na to, czy okazujesz swoim rodzicom szacunek i oddanie lub wypełniasz swoje obowiązki wobec nich, po prostu przyjmujesz perspektywę dziecka i w pewnym stopniu wypełniasz swoje obowiązki wobec ludzi, którzy wydali cię na świat i wychowali. Z pewnością jednak nie możesz tego robić, przyjmując perspektywę odwdzięczania się albo perspektywę, którą można zdefiniować słowami: „Rodzice są twoimi dobroczyńcami i musisz się im odwdzięczyć, musisz im wynagrodzić ich życzliwość”.

W świecie niewierzących jest takie powiedzenie: „Kruki odwdzięczają się matkom, karmiąc je, a jagnięta klękają, by ssać mleko matek”. Jest jeszcze takie powiedzenie: „Wyrodne dziecko jest gorsze od zwierzęcia”. Jak pompatycznie brzmią te powiedzenia! Zjawiska, o których mówi pierwsze z nich („Kruki odwdzięczają się matkom, karmiąc je, a jagnięta klękają, by ssać mleko matek”), rzeczywiście istnieją, są to fakty. Są to jednak po prostu zjawiska w świecie zwierząt. To tylko prawidło, jakie Bóg ustanowił dla różnych istot żywych i do którego stosują się wszelkie rodzaje istot żywych, w tym ludzie. To, że wszelkiego rodzaju istoty żywe stosują się do tego prawidła, dodatkowo potwierdza, że wszystkie one zostały stworzone przez Boga. Żadna istota żywa nie może złamać tego prawidła ani poza nie wykroczyć. Nawet niebezpieczne zwierzęta mięsożerne, na przykład lwy i tygrysy, opiekują się swoim potomstwem i nie gryzą swoich młodych, zanim te nie osiągną dojrzałości. Jest to zwierzęcy instynkt. Bez względu na gatunek i bez względu na to, czy są drapieżne, czy łagodne, wszystkie zwierzęta posiadają ten instynkt. Wszystkie stworzenia, w tym ludzie, mogą rozmnażać się i przetrwać, kierując się tym instynktem i tym prawidłem. Gdyby nie stosowały się do tego prawidła albo nie miały tego prawidła i tego instynktu, nie byłyby w stanie rozmnażać się i przetrwać. Łańcuch biologiczny nie istniałby, podobnie jak ten świat. Czy nie jest to prawdą? (Jest). To powiedzenie – „Kruki odwdzięczają się matkom, karmiąc je, a jagnięta klękają, by ssać mleko matek” – mówi właśnie o tym, że takie prawidło obowiązuje w świecie zwierzęcym. Wszystkie istoty żywe mają ten instynkt. Gdy młode przychodzą na świat, samice lub samce danego gatunku opiekują się nimi, aż te osiągną dojrzałość. Wszystkie istoty żywe są w stanie wypełniać swoje powinności wobec potomstwa, sumiennie i obowiązkowo wychowując nowe pokolenie. Tym bardziej powinno tak się dziać w przypadku ludzi. O ludziach mówi się, że stoją najwyżej wśród zwierząt – jeśli nie potrafią stosować się do tego prawidła i brak im tego instynktu, to stoją niżej od zwierząt, czyż nie? Toteż bez względu na to, jak wielką troską otaczali cię rodzice, gdy cię wychowywali, i w jaki dużym stopniu wywiązali się z odpowiedzialności wobec ciebie, robili tylko to, co powinni w zakresie możliwości stworzonych ludzi – to był instynkt. Popatrz na ptaki: przez ponad miesiąc przed okresem godowym szukają bezpiecznych miejsc na gniazda. Samce i samiczki wylatują na zmianę, aby szukać roślin, piór i gałązek, z których zbudują gniazdo w gęstym listowiu drzew. Małe gniazda budowane przez różne gatunki ptaków są niezwykle solidne i misternie skonstruowane. Mając na względzie dobro swojego potomstwa, ptaki nie szczędzą wysiłków, gdy budują swoje gniazda i schronienia. Następnie przychodzi czas składania jaj i w każdym gnieździe stale obecny jest jeden ptak; samiec i samiczka opuszczają gniazdo na zmianę przez 24 godziny na dobę i są wyjątkowo uważne – gdy jedno powraca, drugie za chwilę wylatuje. Niedługo potem wykluwają się pisklęta, wysuwają główki ze skorupek i zaczynają ćwierkać. Dorosłe ptaki opuszczają gniazdo, by znaleźć pożywienie dla młodych, wracają z robakami lub czymś innym, wykazując się ogromną troskliwością. Po paru miesiącach pisklęta są trochę większe i potrafią już stanąć na krawędzi gniazda, machając skrzydełkami; rodzice na zmianę karmią młode i mają na nie pilne baczenie. Jednego roku zobaczyłem na niebie kruka, trzymającego w dziobie pisklę, które wydawało przerażone odgłosy, jak gdyby wołało pomocy. Kruk leciał z pisklęciem w dziobie, a ścigała go para dorosłych ptaków, które również przeraźliwie skrzeczały, ale nie udało im się dogonić kruka. Pisklę prawdopodobnie i tak by nie przeżyło, niezależnie od tego, czy jego rodzice zdołaliby doścignąć kruka. Te dwa dorosłe ptaki lecące na ratunek swojemu pisklakowi wydawały tak donośne wrzaski, że zatrwożyły one ludzi przebywających w okolicy – jak żałośliwe musiały to być odgłosy? To pewne, że te ptaki nie miały tylko tego jednego pisklaka, musiała ich być w gnieździe trójka albo czwórka, ale gdy jedno z nich zostało porwane, rodzice rzucili się w pościg, wrzeszcząc i skrzecząc. Tak wygląda świat zwierzęcy i biologiczny – istoty żywe są w stanie zapewnić swojemu potomstwu niestrudzoną opiekę. Ptaki budują nowe gniazda każdego roku, robią dokładnie to samo rok w rok; składają jaja, karmią pisklęta i uczą je latać. Podczas tej nauki pisklęta nie wznoszą się zbyt wysoko, a czasem nawet spadają na ziemię. Kilka razy udało nam się takie pisklęta uratować i szybko umieścić je z powrotem w gnieździe. Rodzice uczą je czegoś co dzień, a któregoś dnia wszystkie te pisklęta dorosną, porzucą swoje gniazda i odlecą. W kolejnym roku nowe pary ptaków przyfruną, aby uwić gniazda, złożyć jaja i wychować pisklęta. Wszystkie rodzaje istot żywych i zwierząt mają takie instynkty i prawidła. Kierują się nimi bardzo umiejętnie, osiągając w tej dziedzinie doskonałość. Jest to coś, czego nikt nie byłby w stanie zniszczyć. Są też szczególne gatunki zwierząt, takie jak tygrysy i lwy. Gdy osiągają wiek dojrzały, opuszczają rodziców, a niektóre samce stają rywalami, walczą ze sobą i konkurują wedle konieczności. Jest to normalne, to prawo przyrody. Nie są to zbyt emocjonalne zwierzęta, nie żyją pod wpływem uczuć, jak to jest w przypadku ludzi, mówiących: „Muszę im się odwdzięczyć za ich życzliwość, muszę im to wynagrodzić – muszę okazywać posłuszeństwo rodzicom. Jeśli nie będę okazywać im szacunku i oddania, ludzie mnie potępią, będą mnie obmawiać i krytykować za moimi plecami, a tego nie mógłbym znieść!”. Takich sytuacji nie odnajdziemy w świecie zwierząt. Dlaczego ludzie mówią takie rzeczy? Bo w społeczeństwie i w grupach ludzkich funkcjonują różne niewłaściwe idee i konsensusy. Gdy ludzie ulegną wpływowi takich przekonań i zostają przez nie skażeni, wytwarzają się w nich różne sposoby rozumienia i traktowania relacji rodzic-dziecko i ostatecznie zaczynają odnosić się do swoich rodziców jak do wierzycieli – wierzycieli, których nie będą w stanie spłacić do końca swojego życia. Są nawet ludzie, którzy po śmierci rodziców mają poczucie winy do końca swojego życia i uważają się za niegodnych życzliwości, jaką okazywali im rodzice, z powodu jednej rzeczy, którą zrobili, a która unieszczęśliwiła ich rodziców, albo z powodu czegoś, co nie potoczyło się po myśli ich rodziców. Powiedzcie Mi, czy to nie przesada? Ludzie żyją swoimi uczuciami, więc pozwalają, by różne idee, mające swoje źródło w tych uczuciach, ingerowały w ich życie i przeszkadzały w nim. Ludzie żyją w środowisku zabarwionym ideologią zepsutej ludzkości, więc wpadają w sidła różnych niedorzecznych idei, przez co ich egzystencja staje się wyczerpująca i trudniejsza niż egzystencja innych istot żywych. Jednak teraz, ponieważ Bóg czyni dzieło i wyraża prawdę, by powiedzieć ludziom o rzeczywistej naturze tych wszystkich faktów i umożliwić im zrozumienie prawdy, to gdy już zrozumiesz prawdę, te niedorzeczne idee i przekonania nie będą cię obciążać i nie będziesz się nimi kierować jako wytycznymi w zakresie twojej relacji z rodzicami. Wówczas w twoim życiu nastąpi odprężenie. Nie znaczy to bynajmniej, że nie będziesz świadomy swojej odpowiedzialności i swoich powinności – nadal będziesz je znał. Chodzi tu natomiast o wybór perspektywy i metod w odniesieniu do tej odpowiedzialności i tych powinności. Jedna ścieżka prowadzi poprzez uczucia – podchodzisz do tych spraw przez pryzmat emocji, a także metod, idei i przekonań, w stronę których prowadzi człowieka szatan. Druga ścieżka polega na traktowaniu tych spraw opierając się na słowach, których Bóg nauczył ludzi. Gdy ludzie podchodzą do tych spraw, kierując się niedorzecznymi ideami i przekonaniami pochodzącymi od szatana, mogą tylko kierować się w życiu swoimi uczuciami i nigdy nie potrafią odróżnić dobra od zła. W takich okolicznościach nie mają innego wyjścia, jak tylko żyć w sidłach, wiecznie uwikłani w takie oto kalkulacje: „Masz rację, ja się mylę. Ty dałeś mi więcej; ja dałem ci mniej. Jesteś niewdzięczny. Posuwasz się za daleko”. W rezultacie nie ma ani jednej chwili, kiedy mówiliby jasno. Jednak gdy ludzie zrozumieją prawdę i uwolnią się od swoich niedorzecznych idei i przekonań oraz sieci uczuć, te sprawy stają się dla nich proste. Jeśli kierujesz się prawdozasadą, ideą lub myślą, która jest prawidłowa i pochodzi od Boga, osiągniesz w życiu stan wielkiego odprężenia. Ani opinia publiczna, ani świadomość własnego sumienia, ani brzemię twoich uczuć nie będzie już dla ciebie przeszkodą w tym, jak będziesz podchodził do swojej relacji z rodzicami; wręcz przeciwnie – będziesz w stanie traktować tę relację w sposób właściwy i racjonalny. Jeśli postępujesz zgodnie z prawdozasadami, które Bóg dał ludziom, to nawet gdyby ludzie cię krytykowali za twoimi plecami, w głębi serca będziesz czuć spokój i pozostaniesz niewzruszony. A przynajmniej nie będziesz samego siebie strofował za bycie bezdusznym niewdzięcznikiem ani nie będziesz już w głębi duszy czuć oskarżeń swojego sumienia. Będzie tak, ponieważ będziesz wiedział, że wszystkie twoje działania są wykonywane w zgodzie z metodami, których nauczył cię Bóg, że słuchasz Jego słów i się im podporządkowujesz oraz że podążasz Jego drogą. Słuchanie słów Boga i podążenia Jego drogą – przede wszystkim to właśnie powinno podpowiadać ludziom sumienie. Będziesz prawdziwie człowiekiem, gdy będziesz potrafił tak właśnie postępować. Jeżeli natomiast do tego nie doszedłeś, to w takim razie jesteś bezdusznym niewdzięcznikiem. Czy nie tak się sprawy mają? (Tak). Czy widzisz to teraz jasno? Takie jasne widzenie jest jednym aspektem; drugim jest natomiast to, by ludzie byli w stanie stopniowo wniknąć w tę kwestię i wcielać prawdę w życie. Aby zyskać jasny ogląd w tej materii, ludzie muszą przez jakiś czas gromadzić doświadczenia. Jeśli ludzie chcą jasno i wyraźnie ujrzeć ten fakt i istotę oraz dojść do momentu, w którym zaczną postępować na podstawie zasad, to nie można tego osiągnąć w krótkim czasie, bo ludzie wpierw muszą uwolnić się od wpływu różnych niedorzecznych i nikczemnych idei i przekonań. Kolejny, jeszcze ważniejszy aspekt wiąże się z wyzwoleniem się z więzów i spod wpływu sumienia i uczuć w szczególności ludzie muszą pokonać przeszkody w postaci własnych uczuć. Załóżmy, że w teorii uznajesz, iż słowo Boga jest prawdą i że jest słuszne, a także wiesz, w teorii, że niedorzeczne idee i przekonania, jakie szatan wpaja ludziom, są niesłuszne, ale nie jesteś w stanie uporać się ze swoimi uczuciami i nieustannie współczujesz swoim rodzicom, myśląc o tym, że okazali ci zbyt wielką życzliwość, że ponosili koszty, tyle zrobili i wycierpieli dla ciebie, a cień wszystkiego, co rodzice dla ciebie zrobili, wszystkiego, co powiedzieli, a także ceny, jaką dla ciebie zapłacili, zasnuwa twój umysł. Każda z tych przeszkód będzie dla ciebie punktem krytycznym i nie będzie ci łatwo je pokonać. Najtrudniejszą przeszkodą do pokonania będziesz dla siebie ty sam. Jeżeli będziesz w stanie pokonać jedną przeszkodę za drugą, to zdołasz całkowicie wyplenić z serca uczucia do swoich rodziców. Nie mówię teraz tego po to, żeby nakłaniać cię do zdradzenia rodziców, a już na pewno nie robię tego, żebyś wyznaczył granice między tobą a twoimi rodzicami – nie tworzymy tu żadnego ruchu, nie ma potrzeby wyznaczania jakichkolwiek granic. Wygłaszam to omówienie tylko po to, żeby przekazać ci, jak należy te sprawy pojmować, oraz by pomóc ci w przyjęciu właściwego sposobu myślenia. Ponadto mówię o tym, żebyś, gdy coś ci się przydarzy, nie dręczył się tymi rzeczami ani nie dał się usidlić, a także – co jeszcze ważniejsze – żeby takie wydarzenia nie wpłynęły na wykonywanie przez ciebie obowiązku istoty stworzonej. Tym sposobem Moje omówienie osiągnie swój cel. Czy ludzie, skoro są istotami cielesnymi, są w stanie ostatecznie wyrzucić te wszystkie myśli ze swoich umysłów i całkowicie uwolnić się od emocjonalnych uwikłań w relacji ze swoimi rodzicami? To niemożliwe. W tym świecie ludzie, poza rodzicami, mają też dzieci – to są dwie najbliższe więzi ciała łączące ze sobą ludzi. Nie jest czymś możliwym, aby całkowicie zerwać więź, jaka powstaje między rodzicem a dzieckiem. Nie usiłuję popychać cię do tego, byś złożył uroczystą deklarację, że zerwiesz wszelkie kontakty ze swoimi rodzicami i że już nigdy nie będziesz się z nimi zadawać. Staram się pomóc ci we właściwy sposób potraktować tę relację. Te sprawy są trudne, czyż nie? W miarę, jak będzie się pogłębiało twoje rozumienie prawdy, a także w miarę upływu lat, trudności, jakich te sprawy przysparzają, będą stopniowo maleć i zanikać. Gdy ludzie mają dwadzieścia kilka lat, czują inny poziom przywiązania do swoich rodziców niż w momencie, gdy przekraczają trzydziestkę bądź czterdziestkę. To przywiązanie słabnie jeszcze bardziej w wieku pięćdziesięciu lat, nie mówiąc już o okresie, gdy ktoś dobiega sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki. Wtedy to przywiązanie jest jeszcze słabsze – po prostu zmienia się ono wraz z upływem lat.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze